adela 07 napisał/a:Życzliwy. Ty jesteś już dojrzały bardziej chłopak. Twoja partnerka może mniej, a może nie była gotowa na poważny związek? Ja jednak wiem, że gdybym naprawdę kochała, była zaangażowana, to wzięłabym to co daje mi partner, jeśli jemu zależy. Prz cież nie chcesz przywiązać jej do zlewu w kuchni ani za rok zmajstrować koniecznie bliźniaków? Jeśli chce się rozwijać, może to robić przy wsparciu mądrego i kochającego męża nawet. To tylko deklaracja głębokiego uczucia i świadoma decyzja o wyborze partnera życiowego. Jeśli ona czegoś nie jest pewna, to uczucia do Ciebie. Po prostu nie wie, czy aż tak Cię kocha. Tak ja to widzę.
O rany, jak mnie takie slowa lecza. Serio. Jakos potrzebuje czasami kogos kto mi powie to co z glowy ulatuje co jakis czas (niestety) bo podswiadomosc sobie co chce, jak tylko mysli na czyms innym skupiam i przez kilka godzin ani jednej mysli o tym co bylo. Takie potwierdzenie dlaczego to padlo poprawia mi nastroj, nie wiem czy to nadzieja, ale nadzieja na co mila by to byc? Bardziej to ze czuje sie cos warty, ze “jestem kims” - chore to. Chyba udam sie na wizyte do specjalisty zeby cos wiecej powiedzial w temacie mojej bani.
Co do tematu, masz kurde racje! Nie byla pewna uczuc, lepiej teraz ze to zdechlo niz gdyby mialo pojsc dalej, bo bylo by na pewno ciezej - tak wlasnie moj jeszcze wczesniejszy zwiazek wygladal, 2 lata ze soba ani razu nie uslyszalem “kocham Cie” i dalej to ciagnalem (czlowiek zakochany potrafi takie glupoty robic ehh). Nie ma co wiercic dziury w calym, czasem ktos nam odpowiada, a czasem nie, moze byc przystojny, szarmancki, z poczuciem humoru, wrazliwy, dobry, z zasadami i wydaje sie ze to jest definicja idealu, a w rzeczywistosci ktos woli hustawke emocjonalna, prawdziwego faceta ktory w dupe strzeli, albo jest ciagle niedostepny. Nie chce generalizowac, ale panowie siedzacy w wiezieniach za zabojstwo tez maja swoje adoratorki:)
Twoja sugestia daje mi odpowiedz, ze jednak jest to niedojrzalosc emocjonalna. Widze po sobie, ze nie potrafie zyc w prozni i kogos zwodzic, albo sie do kogos cos czuje albo nie, nie ciagnie sie czegos z mysla “dzisiaj chce, jutro nie chce, a pojutrze to zobaczymy”. Mam wrazenie, ze to choroba XII wieku wsrod ludzi, za dobrze niektorzy maja i sie w tylkach przewraca i nie potrafia podejmowac jasnych i klarownych decyzji, nie mowie tu tylko o relacjach damsko-meskich, ale ogolnie. Po znajomych chociazby, chce to ale nie wiem, ale sie boje. Cholera, zycie jest jedno, jest krotkoe, ustalasz sobie w glowie czego chcesz i idziesz po to, osobiscie jak mam problem z podjeciem decyzji, odcinam sie od swiata, spacer nad morzem o 5 rano, whiski z cola wieczorem przy ulubionej muzyce, wszystkie warianty za i przeciw wykladam na blat i jedziemy. Czasem rozmowa ze znajomymi i jest decyzja, a nie przeciaganie miesiacami, bo sie ludzie boja wyjsc ze strefy komfortu.
Tak wiem emocje, tez to mam dlatego, nie potrafie w glowie jeszcze pewnych spraw z poprzednia relacja poukladac, ale jest plan ktory realizuje, upadam, sa chwile slabosci, ale zaraz wstaje i ide dalej z zacisnietymi zebami.