Dziękuję za wszystkie komentarze.Dobrze, gdy ktoś obcy oceni twoją sytuację z boku...Z nieco innej perspektywy.Trochę mi rozjaśniliście w głowie...
Jak pisałam w poście miałam ochotę się do niego przytulić jak spotkaliśmy się ostatnio. I w sumie przebiegła mi myśl, by wykonał jakiś gest budujący bliskość,
chociażby by wziął mnie za rękę...Więc nie obrzydza mnie jak to ktoś tutaj stwierdził.To nie jest tak,że on mi się kompletnie nie podoba fizycznie.
Może nie wygląda jak model,ale ja też nie szukam ideału.Nie rozpisując się fizycznie jest ok i ogólnie widziałabym się z nim w łóżku...
Tylko, że ja na tym etapie nie mam na to ochoty.
To nie jest tak, że ja kompletnie go zlewałam, nie interesowałam się nim itp.Okazywałam mu sympatię i to, ze dobrze mi się z nim spędza czas, i z każdym spotkaniem przekonywał mnie do siebie coraz bardziej. Choć z mojej strony było to zaciekawienie jego osobą ogólnie jako człowiekiem, a nie mężczyzną.Chciałam go po prostu poznawać...
Mieliśmy z jakiś tydzień temu rozmowę, podczas której on zasugerował, żeby znajomość szła do przodu trzeba stawiać kroki świadczące, że nam na kimś zależy, i że myślimy o kimś poważnie. Powiedziałam mu wówczas,że potrzebuję więcej czasu, by się zaangażować, że nie zakochuję się szybko i potrzebuję czasu by się otworzyć, przekonać do kogoś.Nie chcę wykonywać gestów, których sama nie jestem pewna, by nie dawać komuś złudnych nadziei.
W moim odczuciu ta znajomość brnęła do przodu, bo z każdym spotkaniem powoli przekonywał mnie do siebie...On chyba miał inne odczucia.
Nie wiem, może ja faktycznie nie umiem okazać zainteresowania. Macie rację, że może jestem zbyt ostrożna w relacjach z mężczyznami. Zawsze się boję, że narobię komuś nadziei i kogoś skrzywdzę. Myślę, że tempo rozwoju tej relacji dla niego było za wolne.