Hej :-) Potrzebuję się anonimowo wygadać, pożalić ,ponarzekać i poznać inny punkt widzenia.
O jakiegoś czasu spotykam się z pewnym facetem. Jest bardzo fajny, inteligentny, o dobrym sercu, wizualnie też mi odpowiada. Ogólnie idealna osoba na całe życie.Przede wszystkim dobrze się czuję w jego towarzystwie, a jestem osobą raczej zamkniętą i ciężko mi się otworzyć. Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu. Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim... Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić. Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
No i mam pecha, bo z reguły tak jest, że czuję to "coś "do facetów, z którymi być nie mogę np. zajęci itp. Dodam, że nie mam lat 15, a 28. Zaczyna mnie to wszystko martwić, bo nie chciałabym być całe życie sama, a zakochać się jak normalny człowiek :-(
Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
To normalne i częste że do tych mężczyzn co ty coś czujesz oni nie odwzajemniają tego, i na odwrót. Gdyby to było takie proste to już w podstawówce byśmy poznawali parnerów pierwszyc i na całe życie.
Wracając do obecnej sytuacji - nie czujesz chemii i nic się nie zmieni. Ona pojawia się dość szybko. Konkretnie napisałaś że czujesz przywiązanie, przywiąznaie nie ucuzcie. Czyli fajny z niego kumpel/przyjaciel nic więcej.
Odpuść tą znajomość i daj chłopakowi możliwośc na szczęście, bo i ty i on zauważyliście, że ty tego szczęścia mu nie dasz.
U mnie ten schemat pojawia się notorycznie... a już mam trochę lat na karku i sporo znajomości z mężczyznami. I bardzo mnie to dołuję, zwłaszcza, że widzę, że inni zakochują się, tworzą związki :-(
a ja uważam, że można zakochać się z czasem
a ja uważam, że można zakochać się z czasem
Też tak uwazam, jednak mieć to wyczucie czy nie przekracza się pewnej granicy, po przekroczeniu której jest mowa o marnowaniu czasu drugiej osoby.
6 2020-07-02 21:03:03 Ostatnio edytowany przez OlabyOla (2020-07-02 21:12:29)
a ja uważam, że można zakochać się z czasem
Tylko niestety nie zawsze ta druga osoba , chce dać ten czas... Zdarzało mi się, że faceci oczekiwali już po 2-3 randkach "określenia się" czy czuję coś więcej niż zwykłą sympatię.Dla mnie to za wcześnie ...Ale z drugiej strony rozumiem, bo nikt nie chce tracić czasu... Ja z kolei im dłużej poznaję człowieka tym bardziej się do niego zbliżam , może wynika to z faktu, że jestem introwertyczką.
Bardzo szkoda mi tej znajomości, bo widzę, że jest to bardzo wartościowy facet jakich teraz mało :-( Ma wszystkie cechy jakie bym widziała u swojego potencjalnego męża ... Trudne to wszystko ... W pracy musiałam trzymać fason, ale jak wróciłam do mieszkania to się po prostu popłakałam :-(
Hej :-) Potrzebuję się anonimowo wygadać, pożalić ,ponarzekać i poznać inny punkt widzenia.
O jakiegoś czasu spotykam się z pewnym facetem. Jest bardzo fajny, inteligentny, o dobrym sercu, wizualnie też mi odpowiada. Ogólnie idealna osoba na całe życie.Przede wszystkim dobrze się czuję w jego towarzystwie, a jestem osobą raczej zamkniętą i ciężko mi się otworzyć. Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu. Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim... Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić. Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
No i mam pecha, bo z reguły tak jest, że czuję to "coś "do facetów, z którymi być nie mogę np. zajęci itp. Dodam, że nie mam lat 15, a 28. Zaczyna mnie to wszystko martwić, bo nie chciałabym być całe życie sama, a zakochać się jak normalny człowiek :-(
Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
Czy z każdym kolejnym spotkaniem Twoje uczucia, nastawienie do Niego idą choć trochę do przodu (nie mówię już o szaleńczym pociągu), czy przeciwnie, za każdym razem (bo spotkaliście się już 5 razy), myślisz, fajny kolega, ale tylko kolega, czy też sama myśl o fizyczym kontakcie Cię obrzydza?
8 2020-07-02 21:22:45 Ostatnio edytowany przez OlabyOla (2020-07-02 21:25:07)
OlabyOla napisał/a:Hej :-) Potrzebuję się anonimowo wygadać, pożalić ,ponarzekać i poznać inny punkt widzenia.
O jakiegoś czasu spotykam się z pewnym facetem. Jest bardzo fajny, inteligentny, o dobrym sercu, wizualnie też mi odpowiada. Ogólnie idealna osoba na całe życie.Przede wszystkim dobrze się czuję w jego towarzystwie, a jestem osobą raczej zamkniętą i ciężko mi się otworzyć. Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu. Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim... Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić. Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
No i mam pecha, bo z reguły tak jest, że czuję to "coś "do facetów, z którymi być nie mogę np. zajęci itp. Dodam, że nie mam lat 15, a 28. Zaczyna mnie to wszystko martwić, bo nie chciałabym być całe życie sama, a zakochać się jak normalny człowiek :-(
Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?Czy z każdym kolejnym spotkaniem Twoje uczucia, nastawienie do Niego idą choć trochę do przodu (nie mówię już o szaleńczym pociągu), czy przeciwnie, za każdym razem (bo spotkaliście się już 5 razy), myślisz, fajny kolega, ale tylko kolega, czy też sama myśl o fizyczym kontakcie Cię obrzydza?
Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej otwierałam się przed nim. Na ostatnim spotkaniu miałam ochotę się do niego przytulić, więc myśl o jakimś kontakcie fizycznym mnie nie obrzydza. Lubię jak się uśmiecha i onieśmielał mnie jego wzrok jak na mnie patrzył .., Ale bardziej głową czułam, że to fajny facet niż sercem . Może z czasem bym się zakochała, a może nie... ciężko mi samej stwierdzić, jakby ta znajomość rozwinęła się dalej.
9 2020-07-02 21:24:08 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-07-02 21:27:47)
Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
Miłość rodzi się z czasem, ale...
Znajomy postąpił ok. Po co marnować czas, jeśli nie widać nawet na horyzoncie ani krzty głębszego zainteresowania/chemii. Tym bardziej w waszej sytuacji, gdzie zapewne samo poznanie dokonało się na jakimś portalu czy czymś takim o charakterze matrymonialnym, a i same spotkania mają też tylko taki charakter i cel.
Bardzo szkoda mi tej znajomości, bo widzę, że jest to bardzo wartościowy facet jakich teraz mało :-( Ma wszystkie cechy jakie bym widziała u swojego potencjalnego męża ... Trudne to wszystko ... W pracy musiałam trzymać fason, ale jak wróciłam do mieszkania to się po prostu popłakałam :-(
brzmi... łapczywie.
OlabyOla napisał/a:Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
Miłość rodzi się z czasem, ale...
Znajomy postąpił ok. Po co marnować czas, jeśli nie widać nawet na horyzoncie ani krzty głębszego zainteresowania/chemii. Tym bardziej w waszej sytuacji, gdzie zapewne samo poznanie dokonało się na jakimś portalu czy czymś takim o charakterze matrymonialnym, a i same spotkania mają też tylko taki charakter i cel.OlabyOla napisał/a:Bardzo szkoda mi tej znajomości, bo widzę, że jest to bardzo wartościowy facet jakich teraz mało :-( Ma wszystkie cechy jakie bym widziała u swojego potencjalnego męża ... Trudne to wszystko ... W pracy musiałam trzymać fason, ale jak wróciłam do mieszkania to się po prostu popłakałam :-(
brzmi... łapczywie.
Łapczywie ? w jakim sensie?
rossanka napisał/a:OlabyOla napisał/a:Hej :-) Potrzebuję się anonimowo wygadać, pożalić ,ponarzekać i poznać inny punkt widzenia.
O jakiegoś czasu spotykam się z pewnym facetem. Jest bardzo fajny, inteligentny, o dobrym sercu, wizualnie też mi odpowiada. Ogólnie idealna osoba na całe życie.Przede wszystkim dobrze się czuję w jego towarzystwie, a jestem osobą raczej zamkniętą i ciężko mi się otworzyć. Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu. Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim... Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić. Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
No i mam pecha, bo z reguły tak jest, że czuję to "coś "do facetów, z którymi być nie mogę np. zajęci itp. Dodam, że nie mam lat 15, a 28. Zaczyna mnie to wszystko martwić, bo nie chciałabym być całe życie sama, a zakochać się jak normalny człowiek :-(
Co o tym wszystkim sądzicie? jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?Czy z każdym kolejnym spotkaniem Twoje uczucia, nastawienie do Niego idą choć trochę do przodu (nie mówię już o szaleńczym pociągu), czy przeciwnie, za każdym razem (bo spotkaliście się już 5 razy), myślisz, fajny kolega, ale tylko kolega, czy też sama myśl o fizyczym kontakcie Cię obrzydza?
Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej otwierałam się przed nim. Na ostatnim spotkaniu miałam ochotę się do niego przytulić, więc myśl o jakimś kontakcie fizycznym mnie nie obrzydza. Lubię jak się uśmiecha i onieśmielał mnie jego wzrok jak na mnie patrzył .., Ale bardziej głową czułam, że to fajny facet niż sercem . Może z czasem bym się zakochała, a może nie... ciężko mi samej stwierdzić, jakby ta znajomość rozwinęła się dalej.
Powiedz mu to wprost, to co teraz tu napisałaś, że być może potrzebujesz czasu, bo na razie nie wiesz. Oczywiście niech to nie będzie następne pół roku. Jak czułaś, że chciałabyś się przytulić, nioe czułaś odrazy, albo niczego, to może być dobry znak. Jak będzie dalej nie widomo.
Łapczywie ? w jakim sensie?
W normalnym sensie. Chciałabyś z nim kontynuować, ze względu na jakieś jego fajne cechy, jednak bez żadnych "takich" uczuć z twojej strony, jakie łatwiej tobie przychodzą w stosunku do osób niedostępnych.
13 2020-07-02 22:02:52 Ostatnio edytowany przez OlabyOla (2020-07-02 22:14:08)
OlabyOla napisał/a:rossanka napisał/a:Czy z każdym kolejnym spotkaniem Twoje uczucia, nastawienie do Niego idą choć trochę do przodu (nie mówię już o szaleńczym pociągu), czy przeciwnie, za każdym razem (bo spotkaliście się już 5 razy), myślisz, fajny kolega, ale tylko kolega, czy też sama myśl o fizyczym kontakcie Cię obrzydza?
Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej otwierałam się przed nim. Na ostatnim spotkaniu miałam ochotę się do niego przytulić, więc myśl o jakimś kontakcie fizycznym mnie nie obrzydza. Lubię jak się uśmiecha i onieśmielał mnie jego wzrok jak na mnie patrzył .., Ale bardziej głową czułam, że to fajny facet niż sercem . Może z czasem bym się zakochała, a może nie... ciężko mi samej stwierdzić, jakby ta znajomość rozwinęła się dalej.
Powiedz mu to wprost, to co teraz tu napisałaś, że być może potrzebujesz czasu, bo na razie nie wiesz. Oczywiście niech to nie będzie następne pół roku. Jak czułaś, że chciałabyś się przytulić, nioe czułaś odrazy, albo niczego, to może być dobry znak. Jak będzie dalej nie widomo.
Napisałam mu w pracy, że przykro byłoby stracić mi z nim kontakt i że dla mnie za krótko się znamy bym była w stanie się określić oraz, że sama też nie chce niczego obiecywać, by go nie skrzywdzić. Nic nie odpisał przez cały dzień, więc wieczorem napisałam mu, że jest wartościowym facetem i że mam nadzieję,że pozna kogoś kto na niego zasługuję. Nic nie odpisuję, więc chyba temat zamknięty :-( W sumie go rozumiem, sama jakbym się np. zakochała to też bym jak najszybciej chciała wiedzieć na czym stoję. Ciekawi mnie jakby się to rozwinęło z czasem, ale nie mam serca go zwodzić. Był cień nadziei, że coś może z tego z czasem wyniknie...
14 2020-07-02 22:43:03 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-07-02 22:50:19)
Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Nie chciałabym go skrzywdzić... To straszne jak dziewczyna boi się angażować, nawet jak chłopak się stara, aby czasem nie dać mu znać, że ma szanse na cokowliek. Jesteś z tym nieszczera. Bo to jest jego ryzyko że się zaangażuje a miłość się nie rozwinie. Ty zaś wchodzisz w jego skórę i decydujesz o jego szczęściu prewencyjnie zabijając coś co mogłoby powstać. Taka aborcja emocjonalna.
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
On się zaangażowałaś... dałaś mu znać, że nie warto, "nie ta liga" (?), albo kolega jest wadliwy i nie podoba Ci się, bezemocjonalny, nie warty zainteresowania.
Kulturalnie napisał Ci pożegnanie. Pewnie to przemyślał.
Pewnie uznał, że wysłał teog maila a Ty go przeczytałaś i pomyślałaś "Ufff... fajnie, że sam to zakończył, bo nei chciałam go...".
Chłopak dbając o własną godność wycofał się zanim poczuł się skrzywdzony.
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim...
E tam! Jesteś egoistką, bo mu tego nie powiedziałaś, nie napisałaś... Zachowujesz się jak zimna ryba. On widzi standardową dziewczynę z zadartym nosem, która nie spojrzy na kolesia takiego jak on.
NIE napisałaś mu "polubiłam Cię"
NIE napisałaś mu "zależy mi na Tobie"
NIE napisałaś mu "podobasz mi się"
NIE napisałaś mu "boję się, potrzebuję czasu"
NIE napisałaś mu "chcę się spotykać, ale mi ciężko"
... "lubię jak przychodzisz""... "fajnie mi było jak ... coś-tam coś-tam", "ucieszyłam się, gdy...",
"myślałam o naszym spotkaniu iiiii...."
Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić.
Powtarzam kolejny raz iż to jego ryzyko i jego decyzje.
Jak widać po smsie chłopak dobrze sobą zarządza. Próbował, próbował, zero reakcji, pożegnał się, dziewczyna odetchnęła, że poszedł... koniec...
Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
Prawdopodobnie ty NIC nie komunikujesz. Zero reakcji, zero feedbacku, zero informacji zwrotnej... On nie wie czy trzymasz z nim kontakt z grzeczności, on nie wie czy jak Cię dotknie to czy to jest fajne czy odrażające... Nic nie wie.
jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
Można się totalnie zakochać... i z tego będzie wspaniała miłość. Mozna się przyjaźnić, nie być zakochanym, żyć razem z rozsądku, ale to będzie miłość. To są bardzo trudne sprawy. Niektórzy nigdy się nie zaurczą, nie zakochają. Zauroczenie się zdarza... nie mamy wpływu na to. I nie ma reguł... może być z kims nowym, albo z kimś kogo znasz długo.
Przetłumaczę Ci sygnały, które mu wysłałaś:
Napisałam mu w pracy, że przykro byłoby stracić mi z nim kontakt i że dla mnie za krótko się znamy bym była w stanie się określić
Fajny z Ciebie facet, taki do kawy i do zabawy, mądry jesteś... ale sorki -- nie pociągasz mnie, nie jestem Tobą zainteresowana, ale widzę że się starasz, no i na pewno sam rozumiesz -- nie mogę być z Tobą. Gdybyś był w moim typie to bym się od razu zauroczyła... ale tego nie czuję. Czyli jesteś dobrym misiem, ale nie tego szukam.
Poza tym... nieprawda że przykro byłoby stracić kontakt... właśnie że fajnie, że się w końcu odczepił... w końcu za krótko się znacie, aby ten kontakt był wartościowy... (???).
Zostańmy przyjaciółmi? Kumplami? ... Hmm... ale on szuka dziewczyny, nie kumpla.
.. oraz, że sama też nie chce niczego obiecywać, by go nie skrzywdzić.
Poza tym widzę, że i tak nic z tego nie będzie, więc nawet się nie staraj, bo po co robić sobie nadzieje? Nie będę przecież udawać, że mi zalezy... a żal mi Ciebie jak się starasz. Przekieruj uwagę na dziewczynę twojej rangi raczej...
.. więc wieczorem napisałam mu, że jest wartościowym facetem i że mam nadzieję,że pozna kogoś kto na niego zasługuję.
Kurczę... chyba za ostro Ci napisałam... na pewno jakaś dziewczyna się Tobą zainteresuje, nie martw się. Po prostu ja liczę na innego chłopaka, i tracisz czas podrywając mnie.
No i teraz sedno sprawy... jak z tego wybrnąć...
Ja bym napisał do niego maila, w którym bym się otworzył... Jeśli nie wiesz jak to przeklej to wszystko co tutaj na forum pisałaś.
Prawdopodobnie tego nie zrobisz, bo masz swoje teorie...
A twoje teorie prowadzą Cię taką ścieżką jaką masz za sobą przez ostatnie lata...
Gdybym teraz Ci doradzał co zrobić precyzyjnie, to byś mi dowodziła dlaczego to jest złe...
Czas mija, chłopak się oddala...
PS.
Moje motto: "Lepiej przeżyć i upaść, niż nie przeżyć w ogóle..."
Twoje motto: "Lepiej nie przeżyć, bo można upaść..."
OlabyOla napisał/a:Poznaliśmy się przez internet na początku maja. Co prawda w realu spotkaliśmy się z 5 razy, ale sporo pisaliśmy i zdarzało się, że przez telefon rozmawialiśmy nawet po 2h. On coś do mnie czuję.. i wiem, że oczekuję, że się jakoś określę co do naszej znajomości, a i ja sama czuję się zobowiązana, by się określić, bo widzę , że on się angażuję, a nie chciałabym go skrzywdzić :-(
Nie chciałabym go skrzywdzić... To straszne jak dziewczyna boi się angażować, nawet jak chłopak się stara, aby czasem nie dać mu znać, że ma szanse na cokowliek. Jesteś z tym nieszczera. Bo to jest jego ryzyko że się zaangażuje a miłość się nie rozwinie. Ty zaś wchodzisz w jego skórę i decydujesz o jego szczęściu prewencyjnie zabijając coś co mogłoby powstać. Taka aborcja emocjonalna.
Dziś rano napisał mi smsa, że nie widzi z mojej strony zaangażowania i życzy mi szczęścia :-(
On się zaangażowałaś... dałaś mu znać, że nie warto, "nie ta liga" (?), albo kolega jest wadliwy i nie podoba Ci się, bezemocjonalny, nie warty zainteresowania.
Kulturalnie napisał Ci pożegnanie. Pewnie to przemyślał.
Pewnie uznał, że wysłał teog maila a Ty go przeczytałaś i pomyślałaś "Ufff... fajnie, że sam to zakończył, bo nei chciałam go...".
Chłopak dbając o własną godność wycofał się zanim poczuł się skrzywdzony.
Chciałabym go poprosić, by dał nam jeszcze trochę czasu, bo przywiązałam się do niego, polubiłam i zależy mi na nim...
E tam! Jesteś egoistką, bo mu tego nie powiedziałaś, nie napisałaś... Zachowujesz się jak zimna ryba. On widzi standardową dziewczynę z zadartym nosem, która nie spojrzy na kolesia takiego jak on.
NIE napisałaś mu "polubiłam Cię"
NIE napisałaś mu "zależy mi na Tobie"
NIE napisałaś mu "podobasz mi się"
NIE napisałaś mu "boję się, potrzebuję czasu"
NIE napisałaś mu "chcę się spotykać, ale mi ciężko"
... "lubię jak przychodzisz""... "fajnie mi było jak ... coś-tam coś-tam", "ucieszyłam się, gdy...",
"myślałam o naszym spotkaniu iiiii...."Bardzo bym chciała, by z mojej strony pojawiło się uczucie. Z drugiej strony nie mam gwarancji, że to uczucie się pojawi, więc mogę go skrzywdzić.
Powtarzam kolejny raz iż to jego ryzyko i jego decyzje.
Jak widać po smsie chłopak dobrze sobą zarządza. Próbował, próbował, zero reakcji, pożegnał się, dziewczyna odetchnęła, że poszedł... koniec...Mi jest ciężko się zauroczyć, zaangażować w nową znajomość i pewnie dlatego jestem sama. Wiele moich relacji z fajnymi facetami kończyło się w taki sposób, że facet oczekiwał ode mnie zaangażowania, a dla mnie było za wcześnie by się określić i wszystko się sypało :-( Nie jestem zbyt "kochliwa", na początku trzymam dystans i potrzebuję więcej czasu, by "coś " poczuć, a z reguły faceci tracą cierpliwość, bo jeśli chodzi o zaangażowanie oni są o parę poziomów wyżej :-( Skoro ten schemat powtarza się wielokrotnie to znaczy, że ze mną jest coś nie tak.
Prawdopodobnie ty NIC nie komunikujesz. Zero reakcji, zero feedbacku, zero informacji zwrotnej... On nie wie czy trzymasz z nim kontakt z grzeczności, on nie wie czy jak Cię dotknie to czy to jest fajne czy odrażające... Nic nie wie.
jak to jest u Was ? poznając swojego faceta od razu wiedzieliście, że to "ten jedyny " ? Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, czy uważacie, że miłość rodzi się z czasem? Czy któraś z was związała się z kimś z rozsądku i po czasie przerodziło się to w miłość?
Można się totalnie zakochać... i z tego będzie wspaniała miłość. Mozna się przyjaźnić, nie być zakochanym, żyć razem z rozsądku, ale to będzie miłość. To są bardzo trudne sprawy. Niektórzy nigdy się nie zaurczą, nie zakochają. Zauroczenie się zdarza... nie mamy wpływu na to. I nie ma reguł... może być z kims nowym, albo z kimś kogo znasz długo.
Przetłumaczę Ci sygnały, które mu wysłałaś:
Napisałam mu w pracy, że przykro byłoby stracić mi z nim kontakt i że dla mnie za krótko się znamy bym była w stanie się określić
Fajny z Ciebie facet, taki do kawy i do zabawy, mądry jesteś... ale sorki -- nie pociągasz mnie, nie jestem Tobą zainteresowana, ale widzę że się starasz, no i na pewno sam rozumiesz -- nie mogę być z Tobą. Gdybyś był w moim typie to bym się od razu zauroczyła... ale tego nie czuję. Czyli jesteś dobrym misiem, ale nie tego szukam.
Poza tym... nieprawda że przykro byłoby stracić kontakt... właśnie że fajnie, że się w końcu odczepił... w końcu za krótko się znacie, aby ten kontakt był wartościowy... (???).
Zostańmy przyjaciółmi? Kumplami? ... Hmm... ale on szuka dziewczyny, nie kumpla.
.. oraz, że sama też nie chce niczego obiecywać, by go nie skrzywdzić.
Poza tym widzę, że i tak nic z tego nie będzie, więc nawet się nie staraj, bo po co robić sobie nadzieje? Nie będę przecież udawać, że mi zalezy... a żal mi Ciebie jak się starasz. Przekieruj uwagę na dziewczynę twojej rangi raczej...
.. więc wieczorem napisałam mu, że jest wartościowym facetem i że mam nadzieję,że pozna kogoś kto na niego zasługuję.
Kurczę... chyba za ostro Ci napisałam... na pewno jakaś dziewczyna się Tobą zainteresuje, nie martw się. Po prostu ja liczę na innego chłopaka, i tracisz czas podrywając mnie.
No i teraz sedno sprawy... jak z tego wybrnąć...
Ja bym napisał do niego maila, w którym bym się otworzył... Jeśli nie wiesz jak to przeklej to wszystko co tutaj na forum pisałaś.
Prawdopodobnie tego nie zrobisz, bo masz swoje teorie...
A twoje teorie prowadzą Cię taką ścieżką jaką masz za sobą przez ostatnie lata...
Gdybym teraz Ci doradzał co zrobić precyzyjnie, to byś mi dowodziła dlaczego to jest złe...
Czas mija, chłopak się oddala...
PS.
Moje motto: "Lepiej przeżyć i upaść, niż nie przeżyć w ogóle..."
Twoje motto: "Lepiej nie przeżyć, bo można upaść..."
Jakby bylo odwrotnoe, facet by napisał że poznał fajna kobietę, pisali i dzwonili do siebie, dobrze się rozmawiało, spotkali się 5 razy, ona chce się dalej spotykac bo on jej się podoba również fizycznie i czuje do niego pociag, ale ten sam facet napisałby, że niestety mimo spotkan ona go nie pociąga jako kobieta, nie fantazjuje o niej, nie myśli o niej, jedynie dobrze mu się z nią rozmawia. Co byś mu radził? Jest możliwość, że spodoba mu się ona fizycznie i poczujew do niej pociag fizyczny W któryms momencie?
Jakby bylo odwrotnoe, facet by napisał że poznał fajna kobietę, pisali i dzwonili do siebie, dobrze się rozmawiało, spotkali się 5 razy, ona chce się dalej spotykac bo on jej się podoba również fizycznie i czuje do niego pociag, ale ten sam facet napisałby, że niestety mimo spotkan ona go nie pociąga jako kobieta, nie fantazjuje o niej, nie myśli o niej, jedynie dobrze mu się z nią rozmawia. Co byś mu radził? Jest możliwość, że spodoba mu się ona fizycznie i poczujew do niej pociag fizyczny W któryms momencie?
Zaraz, zaraz... to zupełnie inne przypadkI:
pierwszy: "facet napisałby, że niestety mimo spotkan ona go nie pociąga jako kobieta, nie fantazjuje o niej, nie myśli o niej, jedynie dobrze mu się z nią rozmawia. "
W tym przypadku nic ich nie łączy, tylko fajna rozmowa... Na cholerę robić związek tam gdzie jest TYLKO-coś.
drugi: "facet napisałby, że ona go nie pociąga jako kobieta, fantazjuje o niej, myśli o niej, dobrze mu się z nią rozmawia, ale nie czuje motyli w brzuchu, zauroczenia, zakochania ... po prostu ona jest fajna, chciałby z nią być, ale boi się, że minie czas, nie zakochają się i to upadnie... i nie chce jej ranić, więc ją od razu odpycha od siebie. "
Wtedy bym radził jak wyżej. To to nie jest związek TYLKO-coś... ale to relacja, gdzie CZEGOŚ-brak.
Otworzyć się, powiedzieć, ... no nawet iść razem na spacer, do kina, na seks, na wesele kuzynki, na wczasy...
Na końcu stwierdzić "Eeee... wiesz co... małżeństwem to my jednak nie będziemy... źle mi jest..."
Zresztą pewnie wcześniej by się zaczęli kłócić, ona by zobaczyła, że on nie jest taki super...
Oczywiście znajdą się doradzający, że jak CZEGOŚ-brak, to nie warto...
Ale potem czytamy opinię "Całe życie szukałam relacji, gdzie miałabym porozumienie na poziomie głowy, serca i cipki... ale niestety -- jak kochałam i mieliśmy super porozumienie intelektualne, to seks był do bani... z innym jak się dogadywaliśmy i seks był super, to jednak go nie kochałam.... a jak kochałam i seks był super, to niestety nie chciałabym z nim żyć, bo nie rozumieliśmy się".
Jak się jest młodym, to się wchodzi w związek, w relację, bo ona COŚ-ma. Jak się jest starszym to nie wchodzi się w relację, bo CZEGOŚ-brak.
... i zawsze jest źle...
U mnie ten schemat pojawia się notorycznie... a już mam trochę lat na karku i sporo znajomości z mężczyznami. I bardzo mnie to dołuję, zwłaszcza, że widzę, że inni zakochują się, tworzą związki :-(
Znam to z autopsji. Identyczna sytuacja. Natomiast to jest grubsza sprawa i myślę że warto się udać na terapię bo samemu ciężko sobie z tym poradzić. To są mechanizmy z dzieciństwa i emocje do których jesteśmy przyzwyczajone które dawali nam rodzice i my bierzemy to za miłość. Czyli właśnie pociąg do osób niedostępnych, dla których trzeba się bardzo starać a one nic w zamian nie dają, udowadnianie swojej wartości i tak dalej.
U mnie ten schemat pojawia się notorycznie... a już mam trochę lat na karku i sporo znajomości z mężczyznami. I bardzo mnie to dołuję, zwłaszcza, że widzę, że inni zakochują się, tworzą związki :-(
Nie poznałaś tego odpowiedniego i tyle.
rossanka napisał/a:Jakby bylo odwrotnoe, facet by napisał że poznał fajna kobietę, pisali i dzwonili do siebie, dobrze się rozmawiało, spotkali się 5 razy, ona chce się dalej spotykac bo on jej się podoba również fizycznie i czuje do niego pociag, ale ten sam facet napisałby, że niestety mimo spotkan ona go nie pociąga jako kobieta, nie fantazjuje o niej, nie myśli o niej, jedynie dobrze mu się z nią rozmawia. Co byś mu radził? Jest możliwość, że spodoba mu się ona fizycznie i poczujew do niej pociag fizyczny W któryms momencie?
Zaraz, zaraz... to zupełnie inne przypadkI:
pierwszy: "facet napisałby, że niestety mimo spotkan ona go nie pociąga jako kobieta, nie fantazjuje o niej, nie myśli o niej, jedynie dobrze mu się z nią rozmawia. "
W tym przypadku nic ich nie łączy, tylko fajna rozmowa... Na cholerę robić związek tam gdzie jest TYLKO-coś.
drugi: "facet napisałby, że ona go nie pociąga jako kobieta, fantazjuje o niej, myśli o niej, dobrze mu się z nią rozmawia, ale nie czuje motyli w brzuchu, zauroczenia, zakochania ... po prostu ona jest fajna, chciałby z nią być, ale boi się, że minie czas, nie zakochają się i to upadnie... i nie chce jej ranić, więc ją od razu odpycha od siebie. "
Wtedy bym radził jak wyżej. To to nie jest związek TYLKO-coś... ale to relacja, gdzie CZEGOŚ-brak.
Otworzyć się, powiedzieć, ... no nawet iść razem na spacer, do kina, na seks, na wesele kuzynki, na wczasy...
Na końcu stwierdzić "Eeee... wiesz co... małżeństwem to my jednak nie będziemy... źle mi jest..."
Zresztą pewnie wcześniej by się zaczęli kłócić, ona by zobaczyła, że on nie jest taki super...Oczywiście znajdą się doradzający, że jak CZEGOŚ-brak, to nie warto...
Ale potem czytamy opinię "Całe życie szukałam relacji, gdzie miałabym porozumienie na poziomie głowy, serca i cipki... ale niestety-- jak kochałam i mieliśmy super porozumienie intelektualne, to seks był do bani... z innym jak się dogadywaliśmy i seks był super, to jednak go nie kochałam.... a jak kochałam i seks był super, to niestety nie chciałabym z nim żyć, bo nie rozumieliśmy się".
Jak się jest młodym, to się wchodzi w związek, w relację, bo ona COŚ-ma. Jak się jest starszym to nie wchodzi się w relację, bo CZEGOŚ-brak.
... i zawsze jest źle...
Czyli: męzczyzna nie pociąga Autorki fizycznie - ona robi błąd, bo to może być fajny związek a ona szuka dziuzy w całym, niech z nim spróbuje.
W sytuacji odwrotej, gdy to facet poznałby kobietę, dobrze by mu się z nią rozmawiało, czy chodziło do kina bo mieli ten sam gust filmowy, ale zupełnie, ale zupełnie ona go nie pociąga fizycznie - to on ma sobie dać z tym spokój, bo z tego związku nie będzie.
Napisałeś też: Otworzyć się, powiedzieć, ... no nawet iść razem na spacer, do kina, na seks, na wesele kuzynki, na wczasy...
Na końcu stwierdzić "Eeee... wiesz co... małżeństwem to my jednak nie będziemy... źle mi jest..."
Zresztą pewnie wcześniej by się zaczęli kłócić, ona by zobaczyła, że on nie jest taki super...
Jak on ma mieć z NIą seks, skoro na go nic a nic nie pociąga fizycznie. Zero, nul. Jak siostra, czy sąsiadka Genowefa spod 5ki, dobrze się z nią rozmawia, ale dotyklać to on jej nawet nie chce, co dopiero seks.
OlabyOla napisał/a:U mnie ten schemat pojawia się notorycznie... a już mam trochę lat na karku i sporo znajomości z mężczyznami. I bardzo mnie to dołuję, zwłaszcza, że widzę, że inni zakochują się, tworzą związki :-(
Nie poznałaś tego odpowiedniego i tyle.
Jak to poznać?
Cyngli napisał/a:OlabyOla napisał/a:U mnie ten schemat pojawia się notorycznie... a już mam trochę lat na karku i sporo znajomości z mężczyznami. I bardzo mnie to dołuję, zwłaszcza, że widzę, że inni zakochują się, tworzą związki :-(
Nie poznałaś tego odpowiedniego i tyle.
Jak to poznać?
Nie wiem, jak to poznać, ale wiem na pewno, że jeśli na samym początku nie ma chemii, to guzik z tego będzie i facet nie jest tym „jedynym”. :-)
Czyli: męzczyzna nie pociąga Autorki fizycznie - ona robi błąd, bo to może być fajny związek a ona szuka dziuzy w całym, niech z nim spróbuje.
Ja ten wątek rozumiem tak:
Mężczyzna pociąga Autorkę fizycznie. Wszystko jej się podoba. Problem tylko taki, że nie czuje zakochania...
Mój wniosek:
Skoro tylko zakochania brak, a reszta super, to niech z nim spróbuje.
W sytuacji odwrotej, gdy to facet poznałby kobietę, dobrze by mu się z nią rozmawiało, czy chodziło do kina bo mieli ten sam gust filmowy, ale zupełnie, ale zupełnie ona go nie pociąga fizycznie - to on ma sobie dać z tym spokój, bo z tego związku nie będzie.
Jak nie pociąga fizycznie, to klapa... Związku nie będzie. Nie ma seksu, nie ma związku.
Napisałeś też:
Otworzyć się, powiedzieć, ... no nawet iść razem na spacer, do kina, na seks, na wesele kuzynki, na wczasy...
Na końcu stwierdzić "Eeee... wiesz co... małżeństwem to my jednak nie będziemy... źle mi jest..."
Zresztą pewnie wcześniej by się zaczęli kłócić, ona by zobaczyła, że on nie jest taki super...Jak on ma mieć z NIą seks, skoro na go nic a nic nie pociąga fizycznie. Zero, nul. Jak siostra, czy sąsiadka Genowefa spod 5ki, dobrze się z nią rozmawia, ale dotyklać to on jej nawet nie chce, co dopiero seks.
Postaram się powiedziec krótko i jasno: jak nie pociąga fizycznie, to związku z tego nie będzie. Kropka.
I drugie zdanie: jak wszystko jest super, ale zakochania brak, to niech próbuje go poznać.
Czy już dobrze wtyłumaczyłem?
rossanka napisał/a:Cyngli napisał/a:Nie poznałaś tego odpowiedniego i tyle.
Jak to poznać?
Nie wiem, jak to poznać, ale wiem na pewno, że jeśli na samym początku nie ma chemii, to guzik z tego będzie i facet nie jest tym „jedynym”. :-)
No nie wiem. Z ex na początku nie było chemii, natomiast co kolejne spotkanie podobał mi sie coraz bardziej i po niecałych 2 miesiącach to już dla mnie było "to". Tak powoli to było, po prostu jak ja kogoś nie znam, wcześniej z nim nigdy nie rozmawiałam, albo znam kogoś tylko z widzenia, to sie nie potrafie zakochać. Jak kogoś trochę poznam - to tak. Oczywiście bywa i tak, ze kogoś poznawałam i wszystko kończyło się na etapie przyjażni, bo bardzo lubiłan Tą osobę ale jak brata.
rossanka napisał/a:Czyli: męzczyzna nie pociąga Autorki fizycznie - ona robi błąd, bo to może być fajny związek a ona szuka dziuzy w całym, niech z nim spróbuje.
Ja ten wątek rozumiem tak:
Mężczyzna pociąga Autorkę fizycznie. Wszystko jej się podoba. Problem tylko taki, że nie czuje zakochania...
Mój wniosek:
Skoro tylko zakochania brak, a reszta super, to niech z nim spróbuje.
W sytuacji odwrotej, gdy to facet poznałby kobietę, dobrze by mu się z nią rozmawiało, czy chodziło do kina bo mieli ten sam gust filmowy, ale zupełnie, ale zupełnie ona go nie pociąga fizycznie - to on ma sobie dać z tym spokój, bo z tego związku nie będzie.
Jak nie pociąga fizycznie, to klapa... Związku nie będzie. Nie ma seksu, nie ma związku.
Napisałeś też:
Otworzyć się, powiedzieć, ... no nawet iść razem na spacer, do kina, na seks, na wesele kuzynki, na wczasy...
Na końcu stwierdzić "Eeee... wiesz co... małżeństwem to my jednak nie będziemy... źle mi jest..."
Zresztą pewnie wcześniej by się zaczęli kłócić, ona by zobaczyła, że on nie jest taki super...Jak on ma mieć z NIą seks, skoro na go nic a nic nie pociąga fizycznie. Zero, nul. Jak siostra, czy sąsiadka Genowefa spod 5ki, dobrze się z nią rozmawia, ale dotyklać to on jej nawet nie chce, co dopiero seks.
Postaram się powiedziec krótko i jasno: jak nie pociąga fizycznie, to związku z tego nie będzie. Kropka.
I drugie zdanie: jak wszystko jest super, ale zakochania brak, to niech próbuje go poznać.
Czy już dobrze wtyłumaczyłem?
Gary nie zupełnie, Ona napisała: Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu.
Ja to odebrałam tak, że nie ma chemii to nie ma chemii ani fascynacji fizycznej. To jest albo i nie ma. To zależy od wyglądu i nie zależy od wyglądu.
Na przykłąd jest aktor niech będzie "Stary poczciwy" Brad Pitt obiektywnie jest to prszystoni mężczyna, zadbany, dobrze się trzyma, ma ładną twarz, może reklamować garnitury, ale dla mnie jest całkiem niepociągający fizycznie.
Miałam kiedyś też jedno zdarzenie, bardzo zauroczyłam się w mężczyźnie, bardzo na mnie działał i umysłowo i fizycznie, aż nogi normalnie miałam jak z waty i ogólnie wulkan buchał jak byłam koło niego (niestety wulkan był tylko z mojej strony, więc musiałam go jakoś wygasić). Co dziwne, wyglądał tak: niski (może 170 cm, aqlbo nie całe), chudy, łysy, żaden tam kaloryfer na brzuchu, z twarzy - jak patrze po latach po zdjęciach to zupełnie przeciętny. Ale fizycznie działał na mnie, że ho ho, a ja nie przepadałam za niskimi, chudymi łysymi. I bądza tu mądry. Dodatkowo miał super wnętrze. Koniec końców i tak nic z tego nie wyszło, jak się tylko dowiedziałąm, ze kogoś ma to się zdystansowałam, ale miło powspominać.
Ja inaczej rozumuję. Skoro jest Twoim ex, to to nie było „to”.
Poza tym, wydaje mi się, że „chemia” dla każdego oznacza coś innego.
Ja inaczej rozumuję. Skoro jest Twoim ex, to to nie było „to”.
Ktoś mi kiedyś powiedział to samo. Widać to nie to.
Może niektórzy sie doszukują zbyt wielu warunków koniecznych do tego, aby spróbować zacząć z kimś związek na poważnie, rozbijając wszystko na czynniki pierwsze. Albo ta owa "chemia", motylki i iskry i zauroczenie muszą KONIECZNIE zaistnieć( i to szybko, lub wręcz wybuchowo) aby związek miał szansę powodzenia. Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Ja osobiście widzę różnicę między pociągiem fizycznym a zakochaniem/zauroczeniem.
Może niektórzy sie doszukują zbyt wielu warunków koniecznych do tego, aby spróbować zacząć z kimś związek na poważnie, rozbijając wszystko na czynniki pierwsze. Albo ta owa "chemia", motylki i iskry i zauroczenie muszą KONIECZNIE zaistnieć( i to szybko, lub wręcz wybuchowo) aby związek miał szansę powodzenia. Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Ja osobiście widzę różnicę między pociągiem fizycznym a zakochaniem/zauroczeniem.
Tu wiele osób pisze, że bez pociagu fizycznego ani rusz.
Rossanka ostatnie zdanie jest kluczowe i myślę podobnie, jak Gary, bo zakochać się można niekoniecznie w czyjeś fizyczności. Może zatem jest pociąg fizyczny, ale nie ma motylków i zauroczenia?
Wszystko na to wskazuje
Gary nie zupełnie, Ona napisała: Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu.
Ja to odebrałam tak, że nie ma chemii to nie ma chemii ani fascynacji fizycznej. To jest albo i nie ma. To zależy od wyglądu i nie zależy od wyglądu.
Cóż... to kwestia interpretacji.
Dla mnie: "jest chemia" to dokładnie to samo co "jest zauroczenie" i dokładnie to samo co "motyle w brzuchu".
Na przykłąd jest aktor niech będzie "Stary poczciwy" Brad Pitt obiektywnie jest to prszystoni mężczyna, zadbany, dobrze się trzyma, ma ładną twarz, może reklamować garnitury, ale dla mnie jest całkiem niepociągający fizycznie.
Okej... Nie poszłabyś z nim do łóżka, bo Ci się nie podoba.
A gdybyś wybrała aktora, który Ci się podoba, ale nie jesteś w nim zakochana?
Miałam kiedyś też jedno zdarzenie, bardzo zauroczyłam się w mężczyźnie, bardzo na mnie działał i umysłowo i fizycznie, aż nogi normalnie miałam jak z waty i ogólnie wulkan buchał jak byłam koło niego (niestety wulkan był tylko z mojej strony, więc musiałam go jakoś wygasić). Co dziwne, wyglądał tak: niski (może 170 cm, aqlbo nie całe), chudy, łysy, żaden tam kaloryfer na brzuchu, z twarzy - jak patrze po latach po zdjęciach to zupełnie przeciętny. Ale fizycznie działał na mnie, że ho ho, a ja nie przepadałam za niskimi, chudymi łysymi.
To jest ciekawe...
31 2020-07-03 13:51:16 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-03 13:58:27)
NIE napisałaś mu "polubiłam Cię"
NIE napisałaś mu "zależy mi na Tobie"
NIE napisałaś mu "podobasz mi się"
NIE napisałaś mu "boję się, potrzebuję czasu"
NIE napisałaś mu "chcę się spotykać, ale mi ciężko"
... "lubię jak przychodzisz""... "fajnie mi było jak ... coś-tam coś-tam", "ucieszyłam się, gdy...",
"myślałam o naszym spotkaniu iiiii...."
Mój stuprocentowy poklask.
Dlaczego ludzie szczerze nie rozmawiają?
Miłość od pierwszego wejrzenia to nie moja bajka, nie rozumiem, jak można z punktu, nie wiedząc o kimś prawie nic, się angażować, dla mnie (podkreślam: dla mnie) to jest niepoważne. Odstręczają mnie zbyt natarczywi faceci, tacy, którzy nie liczą się ze mną i moimi potrzebami. Ale to, że kogoś ogromnie lubię, że czyjaś obecność sprawia mi radość, że moja sympatia rośnie, to obiecujące znaki.
Wyznałabym po prostu, jak kiedyś wyznałam PP, że nie mam odwagi zakochać się na łeb na szyję, ale jest dla mnie ważny i cenię jego obecność. Że mnie po prostu trzeba czasu i małych kroków.
Gary napisał/a:NIE napisałaś mu "polubiłam Cię"
NIE napisałaś mu "zależy mi na Tobie"
NIE napisałaś mu "podobasz mi się"
NIE napisałaś mu "boję się, potrzebuję czasu"
NIE napisałaś mu "chcę się spotykać, ale mi ciężko"
... "lubię jak przychodzisz""... "fajnie mi było jak ... coś-tam coś-tam", "ucieszyłam się, gdy...",
"myślałam o naszym spotkaniu iiiii...."Mój stuprocentowy poklask.
Dlaczego ludzie szczerze nie rozmawiają?Miłość od pierwszego wejrzenia to nie moja bajka, nie rozumiem, jak można z punktu, nie wiedząc o kimś prawie nic, się angażować, dla mnie (podkreślam: dla mnie) to jest niepoważne. Odstręczają mnie zbyt natarczywi faceci, tacy, którzy nie liczą się ze mną i moimi potrzebami. Ale to, że kogoś ogromnie lubię, że czyjaś obecność sprawia mi radość, że moja sympatia rośnie, to obiecujące znaki.
Wyznałabym po prostu, jak kiedyś wyznałam PP, że nie mam odwagi zakochać się na łeb na szyję, ale jest dla mnie ważny i cenię jego obecność. Że mnie po prostu trzeba czasu i małych kroków.
Brawo! W punkt
Rossanka ostatnie zdanie jest kluczowe i myślę podobnie, jak Gary, bo zakochać się można niekoniecznie w czyjeś fizyczności. Może zatem jest pociąg fizyczny, ale nie ma motylków i zauroczenia?
Wszystko na to wskazuje
Hmm czy można zakochać się niekoniecznie w czyjejś fizyczności? I tak i nie bo zależność jest moim zdaniem w tym przypadku jednostronna i ja bym zamiast "niekoniecznie" użyła "nie tylko". Inaczej to nie zakochanie tylko jakiegoś rodzaju fascynacja, podziw dla np. jego talentu. Natomiast jeśli nie ma fascynacji fizycznej, to zostaje tylko friendzone.
Oczywiście może być tak, że zakochujemy się w osobie, która teoretycznie nie jest fizycznie w naszym typie ale raczej to się już od początku wie czy czuje, a przynajmniej jest się w stanie określić czy jest szansa. Podobnie w druga stronę - ktoś może nas pociągać fizycznie ale nic poza tym.
Także moim zdaniem musi kilka czynników zadziałać jednocześnie by się te przysłowiowe motylki pojawiły. Podobno tak jesteśmy skontrowani, że podświadomie reagujemy na różne bodźce jak choćby zapach. Każdy z nas ma w sobie jakąś mieszankę chemiczną i jak spotkamy daną osobę to następuje reakcja łączenia, rozpadu albo wymiany
Ja bym wcale tego aspektu nie deprecjonowała dlatego też wierzę w tzw. "miłość od pierwszego wejrzenia" ale ona jest niczym innym jak chemicznym koktajlem miłosnym. No i wiadomo, że nie jest to "miłość" rozumiana jako dojrzałe, trwałe uczucie, tylko fascynacja czy wręcz uzależnienie od tej chemii.
Po co od razu pisać o miłości i zauroczeniu?
„Chemia” składa się z wielu czynników. Swoboda w kontakcie, fajna komunikacja, pożądanie i wiele, wiele innych.
Można kogoś lubić, szanować, można chcieć iść z kimś do łóżka z czysto seksualnych pobudek, a jednak chemii brak, by znajomość dalej się rozwijała i przeszła na wyższy poziom.
35 2020-07-03 14:18:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-03 14:21:08)
Może tu chodzi o kwestię dobierania słów, ale nawet chyba w jakimś artykule, dotyczącym związków, psycholog rozgraniczał wyraźnie( przynajmniej w ujęciu naukowym) pociąg do fizyczności zakochanie. Można się zatem zauroczyć czy zakochać nie tylko w fizyczności( bo to nie jest tożsame, a raczej przenikające się), za to można czuć do kogoś pociąg fizyczny bez zakochania. Poza tym, jak zobaczę na ulicy naprawdę atrakcyjną kobietę, to mogę do niej coś poczuć w przeciągu kilku sekund ;P, ale raczej się w jej fizyczności od razu nie zakocham, bo żeby to miało miejsce muszę się mieć zakochać jeszcze w czymś więcej
Sam zresztą przeżyłem zakochanie się w kimś, kto był zdecydowanie średniej urody, ale rozsiewał wokół siebie taki pozytywny "flow", że ciężko się było nie zakochać Inaczej mówiąc ciężko się jest zakochać w kimś, z kim nie łączy mnie absolutnie nic poza łóżkiem. I tutaj chyba jest mocna różnica między płciami, bo jeśli kobieta już ma to łóżko za sobą i o ile było jej dobrze, to zdecydowanie łatwiej jest się jej zakochać..
Często te pojęcia są używane jako synonimy choć nie do końca nimi są. Ogóle chyba właśnie wszystko rozchodzi się o tą chemię. Jak jej nie ma (z rożnego powodu), to niestety mimo chęci pewnych rzeczy się nie przeskoczy.
Trudno oczekiwać, że ktoś się zakocha po kilku spotkaniach czy poważnie zdeklaruje ale choćby w kontekście tej wspomnianej chemii, raczej już ma się rozeznanie i jakieś odczucia co do tego czy ktoś nam się podoba, czy jest 'flow' czy czekamy na tel, wiadomość, spotkanie, czy przy danej osobie tracimy rachubę czasu itd., itd.
Możliwe, że Autorka wycofuje się zbyt wcześnie albo zbyt poważnie podchodzi do pewnych deklaracji. Przecież to nie oświadczyny tylko raczej chęć kontynuacji znajomości i wola przeniesienia jej na wyższy poziom.
Jeżeli spotkali się kilka razy i ani razu się nie przytulili, pocałowali, to rzeczywiście szkoda czasu i jej i jego.
Jak ktoś wyżej powiedział, facet nie szukał koleżanki tylko dziewczyny.
37 2020-07-03 14:34:33 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-03 14:35:36)
Nie wiem, czy to jest problem Autorki, ale z własnego doświadczenia wiem, że można wstydzić się swoich potrzeb i reakcji, obawiać się odrzucenia, wyśmiania itp.
Mnie długo wydawało się, że coś nie tak ze mną, bo mam mniej "standardowe" oczekiwania niż inni.
Dziś wiem, że nawet jeśli rzeczywiście jestem niestandardowa, mam do tego święte prawo. Mam prawo dbać o swój komfort, ale nie muszę uznawać za wrogów wszystkich, którzy o moich oczekiwaniach nie wiedzą. Mówię, jak jest, a oni niech z tym robią, co chcą.
Gdy się człowiek przestaje bać o cudzą opinię, zyskuje wolność. Toteż nie "czaję się" dzisiaj i mówię facetom, czego chcę. Oczywiście, że bywam odrzucana, ale mam to w nosie, nie przeraża mnie samotność.
PP wcale nie był typem nieśmiałego chłopczyka, a nie miał problemu z przyjęciem do wiadomości mojego stanowiska. Bardzo mi się to podobało. Nie jestem już z nim, ale zawsze z wdzięcznością i sentymentem będę wspominać tę znajomość, bo mnie w pewnym sensie "odczarowała".
38 2020-07-03 14:55:50 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-03 14:57:14)
Może takie osoby są w zdecydowanej mniejszości, ale niektórzy wchodzą ze sobą w związek dopiero po jakimś czasie, bo wcześniej znali się np jako przyjaciele, bliżsi znajomi, kiedy jedno z nich było związane z kimś innym..W pewnym momencie oboje są wolni i co, nie mogą się do siebie zbliżyć, pomimo tego, że w sumie i tak sporo ich łączy? Chyba może wtedy między nimi powstać coś więcej..? Nie ma tylko tego efektu początku, bo panuje chyba czasami takie przekonanie, że owa chemia, motylki i zauroczenie są możliwe jedynie, kiedy ludzie się poznają od zera...
"Gdy się człowiek przestaje bać o cudzą opinię, zyskuje wolność" - ŚWIĘTE SŁOWA!
rossanka napisał/a:Gary nie zupełnie, Ona napisała: Jest tylko jeden problem, nie czuję do niego niczego głębszego, żadnej chemii, nie ma tego zauroczenia ani motyli w brzuchu.
Ja to odebrałam tak, że nie ma chemii to nie ma chemii ani fascynacji fizycznej. To jest albo i nie ma. To zależy od wyglądu i nie zależy od wyglądu.Cóż... to kwestia interpretacji.
Dla mnie: "jest chemia" to dokładnie to samo co "jest zauroczenie" i dokładnie to samo co "motyle w brzuchu".
Dla mnie też to samo, ale Autorka napisała, że tej chemii nie ma, cytuje: żadnej chemii, więc dla mnie jasne, ze jej nie pociąga. Chyba, że coś sprostuje.
]
rossanka napisał/a:Na przykłąd jest aktor niech będzie "Stary poczciwy" Brad Pitt obiektywnie jest to prszystoni mężczyna, zadbany, dobrze się trzyma, ma ładną twarz, może reklamować garnitury, ale dla mnie jest całkiem niepociągający fizycznie.
Okej... Nie poszłabyś z nim do łóżka, bo Ci się nie podoba.
A gdybyś wybrała aktora, który Ci się podoba, ale nie jesteś w nim zakochana? .
Jest tak:
Jeżeli bardzo ale to bardzo pociągałby mnie ten aktor fizycznie, że nogi mi miękną i mózg się gotuje, to dalsza droga byłaby dwojaka:
jakbym z nim zaczęła spędzać czas i wyszłoby, że to jakiś cham, prostak, gbur, żle się przy nim czuje, źle się z nim rozmawia, gada głupoty, albo nie czuję się przy nim swobodnie - to mam tak, ze pożadanie przechodzi mi w momencie jak nożem uciąć.
Jeśli by zaś było tak, ze spędziłabym z nim trochę czasu, dobrze się z nim czuła, podobał się jego charakter , czekała na te spotkania i lubiła z nim rozmawiać, to pożądanie nie znikłoby, wręcz zaczęło jeszcze narastać. Wtedy seks byłby okej, czemu nie. Jak ktoś działa fizycznie, pociąga, a przy tym świetnie się rozmawia i dobrze rozumie . Warunek, nie mógłby mieć żony
40 2020-07-03 15:08:35 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-03 15:09:50)
Może takie osoby są w zdecydowanej mniejszości, ale niektórzy wchodzą ze sobą w związek dopiero po jakimś czasie, bo wcześniej znali się np jako przyjaciele, bliżsi znajomi, kiedy jedno z nich było związane z kimś innym..W pewnym momencie oboje są wolni i co, nie mogą się do siebie zbliżyć, pomimo tego, że w sumie i tak sporo ich łączy? Chyba może wtedy między nimi powstać coś więcej..? Nie ma tylko tego efektu początku, bo panuje chyba czasami takie przekonanie, że owa chemia, motylki i zauroczenie są możliwe jedynie, kiedy ludzie się poznają od zera...
No nie wiem, jeśli się znali kiedy któreś było w związku, to w takim przypadku chyba najczęściej (w dzisiejszych czasach) dochodzi do zdrad. Tzw zmianę gałęzi.
Raczej nie znam przypadków by jakieś 2 osoby się znały latami a dopiero po czasie jedno i drugie nagle poczuło chemię. No nie... Owszem zdarzają się takie sytuacje ale wtedy zwykle jdna osoba wzdycha w ukryciu i czeka na swoją kolej. Pociesza po ewentualnym spotkaniu albo orbituje jako ten czy ta 3-cia.
Może takie osoby są w zdecydowanej mniejszości, ale niektórzy wchodzą ze sobą w związek dopiero po jakimś czasie, bo wcześniej znali się np jako przyjaciele, bliżsi znajomi, kiedy jedno z nich było związane z kimś innym..W pewnym momencie oboje są wolni i co, nie mogą się do siebie zbliżyć, pomimo tego, że w sumie i tak sporo ich łączy? Chyba może wtedy między nimi powstać coś więcej..? Nie ma tylko tego efektu początku, bo panuje chyba czasami takie przekonanie, że owa chemia, motylki i zauroczenie są możliwe jedynie, kiedy ludzie się poznają od zera...
Tak też może być, ale niestety nie w przypadku Autorki.
Przyszło mi jeszcze coś do głowy, może on się szybciej angażuje a ona jest z tych wolniejszych - jest też taka opcja. Wtedy dobrze jest poczekać, niestety nie każdy mężczyzna chce i po dwóch spotkaniach czy dwóch tygodniach oczekuje już deklaracji. Nie trzeba jednak czekać rok na decyzje drugiej strony, czy parę miesięcy, to szaleństwo. Po prostu chwile się jeszcze poobserwować, może to jest jakieś wyjście - tylko warunek, muszą sie często spotykać, spacer, kawa, oko w oko, a nie tylko rozmawiać przez telefon, a spotkać się raz na tydzień to bez sensu.
42 2020-07-03 15:33:54 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-03 15:37:59)
Znam przypadki, gdzie ludzie tworzą/tworzyli większą grupę znajomych i kiedy jedno z nich było w relacji z kimś zewnątrz, to to drugie akurat było singlem, ale oboje byli we wspólnej paczce znajomych.
Co ewentualnej zdrady czy zakochiwania się nie mam pewności( choć raczej nie), ale po czasie, jak jedno zakończyło tamten związek to jakoś oboje się do siebie zbliżyli. Znali się w miarę dobrze, bo widywali się w paczce znajomych regularnie a potem chyba samo się potoczyło. Wiem, tyle ile znam z obserwacji Może zatem coś się tam rozwijało powoli, bo na pewno mieli ze sobą dużo wspólnego, choćby ową płaszczyznę porozumienia czy poglądy na pewne sprawy, zainteresowani itp. Sugeruje to, że zamiast nagłego i gwałtownego wybuchu, wszystko się rozpalało bardzo powoli, ale systematycznie
Może to właśnie nie jest dla większości ludzi nieatrakcyjne a to cudowne uczucie zauroczenia utożsamiają z czymś nagłym i bardzo szybkim.
edit: To akurat grupa ludzi, którzy, mimo wszystko, mogą się bardzo różnić w podejściu do niektórych życiowych kwestii, ale łączy ich w zasadzie bardzo mocno jedno: ścieżka zawodowa i wspólna pasja, dlatego nawet nie wyobrażają sobie partnera spoza tego kręgu. Jest to z pewnością nie jedyny warunek, aby stworzyć związek, ale najwidoczniej konieczny
To jest oczywiście ich opinia, którą tutaj tylko przytaczam
43 2020-07-03 15:44:36 Ostatnio edytowany przez rossanka (2020-07-03 15:45:11)
Znam przypadki, gdzie ludzie tworzą/tworzyli większą grupę znajomych i kiedy jedno z nich było w relacji z kimś zewnątrz, to to drugie akurat było singlem, ale oboje byli we wspólnej paczce znajomych.
Co ewentualnej zdrady czy zakochiwania się nie mam pewności( choć raczej nie), ale po czasie, jak jedno zakończyło tamten związek to jakoś oboje się do siebie zbliżyli. Znali się w miarę dobrze, bo widywali się w paczce znajomych regularnie a potem chyba samo się potoczyło. Wiem, tyle ile znam z obserwacjiMoże zatem coś się tam rozwijało powoli, bo na pewno mieli ze sobą dużo wspólnego, choćby ową płaszczyznę porozumienia czy poglądy na pewne sprawy, zainteresowani itp. Sugeruje to, że zamiast nagłego i gwałtownego wybuchu, wszystko się rozpalało bardzo powoli, ale systematycznie
Może to właśnie nie jest dla większości ludzi nieatrakcyjne a to cudowne uczucie zauroczenia utożsamiają z czymś nagłym i bardzo szybkim.
edit: To akurat grupa ludzi, którzy, mimo wszystko, mogą się bardzo różnić w podejściu do niektórych życiowych kwestii, ale łączy ich w zasadzie bardzo mocno jedno: ścieżka zawodowa i wspólna pasja, dlatego nawet nie wyobrażają sobie partnera spoza tego kręgu. Jest to z pewnością nie jedyny warunek, aby stworzyć związek, ale najwidoczniej konieczny
![]()
To jest oczywiście ich opinia, którą tutaj tylko przytaczam
Z obserwacji znajomych widzę, że to mogą być dwie drogi. Pierwsza to właśnie znajomość z jakiegoś miejsca, może z pracy, może to brat koleżanki, a może sprzedawczyni w zaprzyjaźnionym sklepie - Znają się i znają, ale niezbyt blisko, ot tak, para znajomych. W pewnym momencie okoliczności sprawiają, że zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu i mamy z tego fajną relację. Albo jak piszesz, obydwoje, lub jedno było wcześniej zajęte i nie w głowie byli im inni.
Drugi przykład to zakochanie czy zauroczenie od pierwszego wejrzenia - bywa, że łatwo się zapala a za parę miesięcy gaśnie, albo przeciwnie, zauroczenie przekształca się z biegiem lat w uczucie. Moje 3 bliższe koleżanki tak miały, moment, strzała amora i już 15 lat związku im mija.
Ale w jednym i drugim przykładzie musi się pojawić ta "iskra", albo na początku, albo przychodzi pomału z czasem, za parę tygodni, miesiąc, dwa, gdy obydwoje poznają się coraz bardziej.
Przypadków, gdzie ktoś się przyjażnił latami, ale to latami, był z tą osobą w częstym kontakcie, piwo, kino, rolki, narty, gadanie latami o wszsytkim i nivczym, a i oboje byli wolini cały czas - to już zostaje w strefie przyjaźni i nie przeskoczysz tego.
Znam przypadki, gdzie ludzie tworzą/tworzyli większą grupę znajomych i kiedy jedno z nich było w relacji z kimś zewnątrz, to to drugie akurat było singlem, ale oboje byli we wspólnej paczce znajomych.
Co ewentualnej zdrady czy zakochiwania się nie mam pewności( choć raczej nie), ale po czasie, jak jedno zakończyło tamten związek to jakoś oboje się do siebie zbliżyli. Znali się w miarę dobrze, bo widywali się w paczce znajomych regularnie a potem chyba samo się potoczyło. Wiem, tyle ile znam z obserwacjiMoże zatem coś się tam rozwijało powoli, bo na pewno mieli ze sobą dużo wspólnego, choćby ową płaszczyznę porozumienia czy poglądy na pewne sprawy, zainteresowani itp. Sugeruje to, że zamiast nagłego i gwałtownego wybuchu, wszystko się rozpalało bardzo powoli, ale systematycznie
Może to właśnie nie jest dla większości ludzi nieatrakcyjne a to cudowne uczucie zauroczenia utożsamiają z czymś nagłym i bardzo szybkim.
Ja też znam takie przypadki, kiedy ludzie z jednej paczki po dłuższym czasie zaczynami być parą, zwykle po tym jak już oboje byli singlami (przynajmniej oficjalnie). Niemniej będąc bliżej którejś z tych osób było wiadomo, że czuje "miętę" (jednostronnie) albo jest miedzy nimi wzajemna chemia, niekoniecznie romans. Jedni się doczekają na swoją kolej, może i odwzajemnienie uczucia, inni nie.
Raczej jak się po czasie ujawniali, to ni było większego zaskoczenia bo to się z boku po prostu widzi
bagienni_k napisał/a:Znam przypadki, gdzie ludzie tworzą/tworzyli większą grupę znajomych i kiedy jedno z nich było w relacji z kimś zewnątrz, to to drugie akurat było singlem, ale oboje byli we wspólnej paczce znajomych.
Co ewentualnej zdrady czy zakochiwania się nie mam pewności( choć raczej nie), ale po czasie, jak jedno zakończyło tamten związek to jakoś oboje się do siebie zbliżyli. Znali się w miarę dobrze, bo widywali się w paczce znajomych regularnie a potem chyba samo się potoczyło. Wiem, tyle ile znam z obserwacjiMoże zatem coś się tam rozwijało powoli, bo na pewno mieli ze sobą dużo wspólnego, choćby ową płaszczyznę porozumienia czy poglądy na pewne sprawy, zainteresowani itp. Sugeruje to, że zamiast nagłego i gwałtownego wybuchu, wszystko się rozpalało bardzo powoli, ale systematycznie
Może to właśnie nie jest dla większości ludzi nieatrakcyjne a to cudowne uczucie zauroczenia utożsamiają z czymś nagłym i bardzo szybkim.
Ja też znam takie przypadki, kiedy ludzie z jednej paczki po dłuższym czasie zaczynami być parą, zwykle po tym jak już oboje byli singlami (przynajmniej oficjalnie). Niemniej będąc bliżej którejś z tych osób było wiadomo, że czuje "miętę" (jednostronnie) albo jest miedzy nimi wzajemna chemia, niekoniecznie romans. Jedni się doczekają na swoją kolej, może i odwzajemnienie uczucia, inni nie.
Raczej jak się po czasie ujawniali, to ni było większego zaskoczenia bo to się z boku po prostu widzi
O tym pisałam. Jeszcze jeden przypadek mi sie przypomniał, znam takie 2 (przynajmniej 2 się przyznały), były w związkach ze swoimi facetami, ale ciągnęły się te związki i ciągnęły, były bo były i nagle osoba poznała inną osobę, momentalnie rzuca swojego partnera i wchodzi w nowy związek z nowym. Jeszcze mi się przypomniał 3 przypadek, ale to był facet, był około 3 lat z moją koleżanką, chodzili i chodzili ze sobą i to było takie rozmemłane, widać było, ze ona zaangażowana, a on ani ślubu nie chciał ani mieszkania razem, po czym poznał kobiete, w momencie rzucił tą koleżankę, w za rok był już po ślubie z tą drugą a w kolejnym roku urodziło im się dziecko. Także bywa i tak.
46 2020-07-03 16:00:43 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-03 16:01:42)
Wprawdzie jestem mocno sceptyczny co do owego "gromu" czy pierwszego wejrzenia, ale skoro tak się zdarza..
Natomiast w omawianych przypadkach( bo nie był to wcale jeden) ludzie, zanim oficjalnie przynajmniej, zaczęli być ze sobą, to znali się w miarę dobrze, bo widywali się dość często z uwagi na wspólne wyjazdy, szkolenia, konferencje czy spotkania w większym gronie. Choćby się nie chciało to i tak się kogoś poznaje, przynajmniej pewne jego przyzwyczajenia. Zatem to poznawanie odbywa się poza tworzeniem relacji miedzy dwojgiem ludzi a raczej w obrębie większej grupy. Zwyczajnie obserwuje się ludzi wokół siebie i z czasem może powstać jakieś uczucie. I owszem, widać to naokoło, bo tak kiedyś znajoma skomentowała moją opinię na temat mojej relacji z inną dziewczyną, która wyraźnie do mnie startowała. Wszyscy byli zdziwieni, że nie jesteśmy parą ,bo podobno aż za bardzo się to rzucało w oczy.. No, niestety jej uczucie było nieodwzajemnione..
Wprawdzie jestem mocno sceptyczny co do owego "gromu" czy pierwszego wejrzenia, ale skoro tak się zdarza..
.
Nie no nie kłamię przecież, jaki miałabym mieć w tym cel?
Oczywiście mogło być tak, ze grom szybko by uderzył i szybko przeszedł, ale w tamtych przypadkach tak było, to są małżeństwa do dziś. Spodobali się sobie, zaczeli spotykać, zaczeli się podobać sobie coraz bardziej, dogadywać coraz bardziej, a dalej już poszło.
48 2020-07-03 18:05:42 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-03 18:09:48)
bagienni_k napisał/a:Wprawdzie jestem mocno sceptyczny co do owego "gromu" czy pierwszego wejrzenia, ale skoro tak się zdarza..
.
Nie no nie kłamię przecież, jaki miałabym mieć w tym cel?
Oczywiście mogło być tak, ze grom szybko by uderzył i szybko przeszedł, ale w tamtych przypadkach tak było, to są małżeństwa do dziś. Spodobali się sobie, zaczeli spotykać, zaczeli się podobać sobie coraz bardziej, dogadywać coraz bardziej, a dalej już poszło.
Zdarza, zdarza. Nie tylko słyszałam o tym ale i przeżyłam na własnej skórze.
To czy z tego rozwinie trwały związek, a ten koktajl chemiczny przekształci w dojrzałą miłość, to już inna kwestia. Nie bez powodu stan zakochania porównuje się do haju, bycia pod wpływem, uzależnienia. Tak działają pewne hormony, cała ta mieszanka chemiczna, która w mózgu (tak w mózgu ) się wtedy wytwarza.
Wiadomo, że to stan przejściowy, trwający max 3 lata, a często znacznie krócej. Jednym pomaga, innych zaślepia, jeszcze innym uprzykrza życie.
Nie wszystkie udane związki zaczynają się od takiego gromu. Nie jest to moim zdaniem czynnik konieczny bo i tak przemija. Ważniejsza jest przyjaźń, szacunek, zaufanie, sympatia no i pożądanie. Jeśli przez ten czas motylków uda się to wypracować, to super.
Wracając jednak do Autorki wątku... wydaje mi się, że zbyt pochopnie odpuszcza, tym bardziej, że sama pisała, że facet ma cechy, które jej odpowiadają. Tłumaczenie na początkowym etapie znajomości, że nie chce skrzywdzić drugiej osoby może być też obawą przed bliskością, odrzuceniem. Takie pokrętne kobiece (choć nie tylko) rozumowanie. Ale tak jak pisał chyba Gary, facet był skłonny podjąć ryzyko, które zawsze może skończyć się porażką ale on robił to na własną odpowiedzialność. Autorka niby chciała niby nie chciała ale dla swego, tak swego bezpieczeństwa wolała wycofać rakiem zamiast powiedzieć, tak lubię Cię coraz bardziej ale nic nie obiecuję. Spróbujmy, zobaczymy.
Przecież on nie prosił ja o rękę tylko chciał deklaracji czy chce rozwijać znajomość w kierunku bycia parą czy w ogóle jest zainteresowana. Raczej po kilku spotkaniach nie wymagał od niej wyznań miłości tylko chęci i większego zaangażowania.
Także moim zdaniem problemem Autorki nie do końca jest to, że nie potrafi zakochać bo nie każdy musi od razu czuć motylki, wystarczy sympatia i chęci, ale to że nie pozwala się do siebie zbliżyć z jakiegoś powodu.
Co innego gdyby facet jej kompletnie nie podpasował, a raczej tak nie było.
rossanka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Wprawdzie jestem mocno sceptyczny co do owego "gromu" czy pierwszego wejrzenia, ale skoro tak się zdarza..
.
Nie no nie kłamię przecież, jaki miałabym mieć w tym cel?
Oczywiście mogło być tak, ze grom szybko by uderzył i szybko przeszedł, ale w tamtych przypadkach tak było, to są małżeństwa do dziś. Spodobali się sobie, zaczeli spotykać, zaczeli się podobać sobie coraz bardziej, dogadywać coraz bardziej, a dalej już poszło.Zdarza, zdarza. Nie tylko słyszałam o tym ale i przeżyłam na własnej skórze.
Wracając jednak do Autorki wątku... wydaje mi się, że zbyt pochopnie odpuszcza, tym bardziej, że sama pisała, że facet ma cechy, które jej odpowiadają. Tłumaczenie na początkowym etapie znajomości, że nie chce skrzywdzić drugiej osoby może być też obawą przed bliskością odrzuceniem. Takie pokrętne kobiece (choć nie tylko) rozumowanie. Ale tak jak pisał chyba Gary, facet był skłonny podjąć ryzyko, które zawsze może skończyć się porażką ale on robił to na własną odpowiedzialność. Autorka niby chciała niby nie chciała ale dla swego, tak swego bezpieczeństwa wolała wycofać rakiem zamiast powiedzieć, tak lubię Cię coraz bardziej ale nic nie obiecuję. Spróbujmy, zobaczymy.
.
Moze ona się boi, że bedą kolejne spotkania i kolejne, a ona itwierdzi się wtedy , ze to tylko kolega, nie będzie chciała seksu, brak będzie pożądania, a on się wtedy wkurzy i powie: to po co sie ze mną umawiałaś, wyrażnie dawałaś mi nadzieję.
Jakby potem na forum tak napisała, to by ją zjechali, ze po co się umawiasz z facetem, skoro on CIę nie pociąga, chcesz mieć orbitera i puścisz go kantem jak się pojawi lepszy. Było mu powiedzieć od razu, ze nic z tego, znalazłby sobie inną kobietę, a tak to niepotrzebnie tracił czas na Ciebie, bo chciałaś sobie nim podbudować ego.
Ja tu jestem już długo na forum i takie teksty są standardem.
50 2020-07-03 18:23:13 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-03 18:27:58)
Moze ona się boi, że bedą kolejne spotkania i kolejne, a ona itwierdzi się wtedy , ze to tylko kolega, nie będzie chciała seksu, brak będzie pożądania, a on się wtedy wkurzy i powie: to po co sie ze mną umawiałaś, wyrażnie dawałaś mi nadzieję.
Jakby potem na forum tak napisała, to by ją zjechali, ze po co się umawiasz z facetem, skoro on CIę nie pociąga, chcesz mieć orbitera i puścisz go kantem jak się pojawi lepszy. Było mu powiedzieć od razu, ze nic z tego, znalazłby sobie inną kobietę, a tak to niepotrzebnie tracił czas na Ciebie, bo chciałaś sobie nim podbudować ego.
Ja tu jestem już długo na forum i takie teksty są standardem.
No ok ale ona napisała, że jej się podobał i fizycznie i fajnie rozmawiało więc raczej problem jest w niej. Nic nie pisała o tym czy ma jakieś doświadczenia, czy ktoś ją skrzywdził czy boi bliskości itd. Pisali, rozmawiali ze sobą sporo, spotkali (aż) 5 razy. Tak, mówię aż bo jak na internetowe znajomości w dzisiejszych czasach to sporo. Zwykle toczą się dyskusje, nawet na forum, na której randce już można czy wypada pójść o krok dalej. Zwykle to odliczanie do 3.
Gdyby ona napisała, że facet jest kompletnie nie w jej typie, narzuca, to raz, że nie byłoby tych 5 spotkań, a dwa nie żałowałaby zerwania i nie byłoby tego wątku na forum.
Jeśli jej problemem jest obawa przed bliskością, to i motylki nie pomogą. Zresztą ktoś zablokowany takich uczuć, emocji do siebie nie dopuszcza, nie w realu, co najwyżej wzdychając do jakiegoś niedostępnego 'ideału'. Chyba nawet autorka do tego sama przyznała więc problem leży głębiej. A jaka tego przyczyna tylko ona wie, albo i nie wie bo nie jest świadoma. Jednak dziewczyna nie ma nastu lat tylko jest dorosłą kobietą.
rossanka napisał/a:Moze ona się boi, że bedą kolejne spotkania i kolejne, a ona itwierdzi się wtedy , ze to tylko kolega, nie będzie chciała seksu, brak będzie pożądania, a on się wtedy wkurzy i powie: to po co sie ze mną umawiałaś, wyrażnie dawałaś mi nadzieję.
Jakby potem na forum tak napisała, to by ją zjechali, ze po co się umawiasz z facetem, skoro on CIę nie pociąga, chcesz mieć orbitera i puścisz go kantem jak się pojawi lepszy. Było mu powiedzieć od razu, ze nic z tego, znalazłby sobie inną kobietę, a tak to niepotrzebnie tracił czas na Ciebie, bo chciałaś sobie nim podbudować ego.
Ja tu jestem już długo na forum i takie teksty są standardem.No ok ale ona napisała, że jej się podobał i fizycznie i fajnie rozmawiało więc raczej problem jest w niej. Nic nie pisała o tym czy ma jakieś doświadczenia, czy ktoś ją skrzywdził czy boi bliskości itd. Pisali, rozmawiali ze sobą sporo, spotkali (aż) 5 razy. Tak, mówię aż bo jak na internetowe znajomości w dzisiejszych czasach to sporo. Zwykle toczą się dyskusje, nawet na forum, na której randce już można czy wypada pójść o krok dalej.
Gdyby ona napisała, że facet jest kompletnie nie w jej typie, narzuca, to raz, że nie byłoby tych 5 spotkań, a dwa nie żałowałaby zerwania i nie byłoby tego wątku na forum. Zwykle to odliczanie do 3.
Jeśli jej problemem jest obawa przed bliskością, to i motylki nie pomogą. Zresztą ktoś zablokowany takich uczuć, emocji do siebie nie dopuszcza, nie w realu, co najwyżej wzdychając do jakiegoś niedostępnego 'ideału'. Chyba nawet autorka do tego sama przyznała więc problem leży głębiej. A jaka tego przyczyna tylko ona wie, albo i nie wie bo nie jest świadoma. Jednak dziewczyna nie ma nastu lat tylko jest dorosłą kobietą.
Pisała, że nie czuje chemii. Dla mnie to równoznaczne ze stwierdzeniem, to tylko dobry kolega ale nie widzę się z nim w sytuacji intymnej.
Co do spotkań , to spotykam się dawno temu z facetem, że 3 czy 4 miesiące, który zupełnie mnie odrzucał fizycznie. Ale wstydzilam się mu odmawiać. Moze ona ma tak samo?
Pisała, że nie czuje chemii. Dla mnie to równoznaczne ze stwierdzeniem, to tylko dobry kolega ale nie widzę się z nim w sytuacji intymnej.
Co do spotkań , to spotykam się dawno temu z facetem, że 3 czy 4 miesiące, który zupełnie mnie odrzucał fizycznie. Ale wstydzilam się mu odmawiać. Moze ona ma tak samo?
Może. Ważne są jednak moim zdaniem ogólne doświadczenia, porównanie. I nie, nie do tych wzdychań do niedostępnych gości czy historii filmowych, tylko własnych. Jeżeli Autorka była wcześniej w jakimś związku, czuła motyle, to dobrze, że siebie teraz nie zmuszała do niczego. Być może ten wątek to pewne wyrzuty sumienia, że nie umiała odwzajemnić uczuć, zaangażowania. Ale tego nie wiemy.
Autorka najwyraźniej jest z tych tych, które nie wierzą w rozwój dojrzałego uczucia bez tych początkowych i szybkich fajerwerków. Z opisu historii wynika, że jednak coś w tym facecie się jej podoba, tylko czuje się trochę rozczarowana, że nie doszło do tego "magicznego" zauroczenia..?
A znajomość ludzkiej fizjologii nie raz pomaga w życiu I pomyśleć, że miłości przypisywane jest serce w zestawieniu z rozumem ;P
Autorka najwyraźniej jest z tych tych, które nie wierzą w rozwój dojrzałego uczucia bez tych początkowych i szybkich fajerwerków. Z opisu historii wynika, że jednak coś w tym facecie się jej podoba, tylko czuje się trochę rozczarowana, że nie doszło do tego "magicznego" zauroczenia..?
![]()
A znajomość ludzkiej fizjologii nie raz pomaga w życiu
I pomyśleć, że miłości przypisywane jest serce w zestawieniu z rozumem ;P
Bez iskry nic z tego nie będzie. Nie musi się ona pojawić przy zapoznaniu, od razu, ale jak z czasem się nie pojawia, a widzieli się już ileś razy, mają kontalt, to nic z tego nie będzie, jesli to nie idzie do przodu . W ktoryms momencie, powoli iskra powinna sie zapalic, jesli to ma byc zwiazek.
Dlatego napisałem POCZĄTKOWYCH i SZYBKICH żeby nie było wątpliwości
bagienni_k napisał/a:Autorka najwyraźniej jest z tych tych, które nie wierzą w rozwój dojrzałego uczucia bez tych początkowych i szybkich fajerwerków. Z opisu historii wynika, że jednak coś w tym facecie się jej podoba, tylko czuje się trochę rozczarowana, że nie doszło do tego "magicznego" zauroczenia..?
![]()
A znajomość ludzkiej fizjologii nie raz pomaga w życiu
I pomyśleć, że miłości przypisywane jest serce w zestawieniu z rozumem ;P
Bez iskry nic z tego nie będzie. Nie musi się ona pojawić przy zapoznaniu, od razu, ale jak z czasem się nie pojawia, a widzieli się już ileś razy, mają kontalt, to nic z tego nie będzie, jesli to nie idzie do przodu . W ktoryms momencie, powoli iskra powinna sie zapalic, jesli to ma byc zwiazek.
Może będę już nudna w tym co piszę ale to zależy też od że tak to nazwę predyspozycji. Nie wiemy czy tytuł dotyczy tylko tej relacji czy w ogóle. Moim zdaniem należy na to spojrzeć szerzej.
Bo jeśli tylko tej, to ok, ale jeśli problem wciąż powtarza, to inna kwestia. I jeśli go nie rozwiąże, to w żaden związek nie wejdzie.
rossanka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Autorka najwyraźniej jest z tych tych, które nie wierzą w rozwój dojrzałego uczucia bez tych początkowych i szybkich fajerwerków. Z opisu historii wynika, że jednak coś w tym facecie się jej podoba, tylko czuje się trochę rozczarowana, że nie doszło do tego "magicznego" zauroczenia..?
![]()
A znajomość ludzkiej fizjologii nie raz pomaga w życiu
I pomyśleć, że miłości przypisywane jest serce w zestawieniu z rozumem ;P
Bez iskry nic z tego nie będzie. Nie musi się ona pojawić przy zapoznaniu, od razu, ale jak z czasem się nie pojawia, a widzieli się już ileś razy, mają kontalt, to nic z tego nie będzie, jesli to nie idzie do przodu . W ktoryms momencie, powoli iskra powinna sie zapalic, jesli to ma byc zwiazek.
Może będę już nudna w tym co piszę ale to zależy też od że tak to nazwę predyspozycji. Nie wiemy czy tytuł dotyczy tylko tej relacji czy w ogóle. Moim zdaniem należy na to spojrzeć szerzej.
Bo jeśli tylko tej, to ok, ale jeśli problem wciąż powtarza, to inna kwestia. I jeśli go nie rozwiąże, to w żaden związek nie wejdzie.
Tak też może być, za mało jest danych.
Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Bagiennik, sprzeczności widzę ;p Właśnie często o tym piszesz, o powolnym rozwijaniu się relacji, poznawaniu itd. A z drugiej strony jesteś zwolennikiem tego, żeby od razu lądować w łóżku, czyli dawać się ponieść szalonym namiętnościom ;p
59 2020-07-03 20:23:26 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-03 20:26:50)
bagienni_k napisał/a:Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Bagiennik, sprzeczności widzę ;p Właśnie często o tym piszesz, o powolnym rozwijaniu się relacji, poznawaniu itd. A z drugiej strony jesteś zwolennikiem tego, żeby od razu lądować w łóżku, czyli dawać się ponieść szalonym namiętnościom ;p
Bagiennik? Chyba z kimś go pomyliłaś. To zagorzały singiel
Może o czymś nie wiem a tu historia do Greya czy 365 dni rodzi..
Btw szkoda że nam Andersuda zbanowli, już mieliśmy scenariusz, który przytoczone tytuły zostawiłby daleko w tyle
Umajona, to dwie różne sprawy.
bagienni_k napisał/a:Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Bagiennik, sprzeczności widzę ;p Właśnie często o tym piszesz, o powolnym rozwijaniu się relacji, poznawaniu itd. A z drugiej strony jesteś zwolennikiem tego, żeby od razu lądować w łóżku, czyli dawać się ponieść szalonym namiętnościom ;p
Rozwijanie jest w porządku, gorzej jak sprawa stoi w miejscu. Nie mówiąc już o cofaniu.
bagienni_k napisał/a:Nie każdy akceptuje fakt, że związek może się rozwijać powoli, bez tych szalonych namiętności i uniesień.
Bagiennik, sprzeczności widzę ;p Właśnie często o tym piszesz, o powolnym rozwijaniu się relacji, poznawaniu itd. A z drugiej strony jesteś zwolennikiem tego, żeby od razu lądować w łóżku, czyli dawać się ponieść szalonym namiętnościom ;p
Właśnie, należy odróżnić powstawanie związku od znajomości łóżkowych i chyba wiele osób potrafi to oddzielić
bo przecież pójście do łóżka nie oznacza, że do razu z tego będzie związek
Właśnie, należy odróżnić powstawanie związku od znajomości łóżkowych
i chyba wiele osób potrafi to oddzielić
bo przecież pójście do łóżka nie oznacza, że do razu z tego będzie związek
Nie znałam Cię od tej strony, taki zawsze zachowawczy itd.
No widzisz
To tak w kontekście postu umajonej, gdyż pójście do łóżka odbiera jako przejaw, że między dwojgiem ludzi jest coś więcej,kiedy to wcale nie musi mieć miejsca. Wśród kobiet jest pewnie spora grupa, potrafiąca oddzielić seks od uczucia.
Bagiennik? Chyba z kimś go pomyliłaś. To zagorzały singiel
Może o czymś nie wiem a tu historia do Greya czy 365 dni rodzi..
Btw szkoda że nam Andersuda zbanowli, już mieliśmy scenariusz, który przytoczone tytuły zostawiłby daleko w tyle
Tak, nasz Bagiennik
Swoją drogą, też tęsknię za Anderstudem