Jak najbardziej Gdybym wymienił główne zadania telefonu na pewno nie byłby to internet
Internet to nie powietrze, jedzenie czy sen
Ale uzależnić się można, mocno. Przykłady gdyby nie RODO to jak z karabinu mógłbym...
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » Rozczarowanie podczas spotkania
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Jak najbardziej Gdybym wymienił główne zadania telefonu na pewno nie byłby to internet
Internet to nie powietrze, jedzenie czy sen
Ale uzależnić się można, mocno. Przykłady gdyby nie RODO to jak z karabinu mógłbym...
Jak się nie ma dostępu do kompa, to się korzysta z telefonu.Dyć proste
Jak się nie ma dostępu do kompa, to się korzysta z telefonu.Dyć proste
Jasne i klarowne
Pytanie czy koniecznie trzeba mieć cały czas dostęp do sieci, jak się jest poza domem? ot co
Ras, to nie ta sytuacja zmniejsza szanse na zakochanie, tylko podejście, jakie się ma w dzisiejszym świecie do relacji z drugą osobą. Który facet będzie chciał poczekać, i to bez robienia mi łaski, na wspólne sypianie ze sobą? No właśnie... Więc jak sobie dać szanse na wzajemne zakochanie się, skoro wspólne spędzanie czasu poza łóżkiem to strata czasu? Raz zaryzykowałam i spróbowałam otworzyć się na bliskość, choć wiedziałam, że wzajemności uczuć nie ma i więcej tego nie zrobię.
Co do pożegnania, to jest różnica między pożegnaniem się w przyjaznej atmosferze między osobami, które nawzajem są dla siebie ważne, lub przynajmniej się lubią, a wykreśleniem kogoś ze swojego życia...
Piegowata, nie przeoczyłaś sytuacji z wyrzuceniem za drzwi, po prostu Ci o tym nie opowiadałam. Ta historia miała ciąg dalszy i skończyła się w lutym. I to wyrzucenie to nic w porównaniu z innymi zachowaniami... Tak długo czekałam na tą pierwszą bliskość z chłopakiem i takie rozczarowanie mnie spotkało Życie bywa przewrotne. Ale brzmię coraz bardziej zgorzkniale, a nie chciałam tu wprowadzać takiej atmosfery
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi! Za off top oczywiście się nie gniewam, wszystko i tak dotyczy jednego tematu, a ja jestem też ciekawa Waszych doświadczeń, więc myślę, że tu nie musimy się obawiać mówienia o naszych przeżyciach w niejednej takiej historii możemy odnaleźć samych siebie Trzeba przyznać, że w tych trudnych momentach bardzo pomagacie!
Gary, wszystko, co napisałeś, idealnie się do mnie odnosi i jest całkowicie trafione - bardzo obiektywne, dobre spostrzeżenia, poruszyłeś dużo kwestii, o których nawet nie pomyślałam, na przykład o tym, w jaki sposób może się zmienić nastawienie mężczyzny po seksie... U kobiety jest zwykle tak, że ona się bardziej przywiązuje do faceta, a on - odwrotnie. Są jednak między nami takie różnice, których nie przeskoczymy, chociaż moglibyśmy, gdyby obie strony wyszły trochę poza swoje postrzeganie rzeczywistości. Twoje słowa naprawdę poprawiają samopoczucie!
Bagienni _k, osobiście uważam jednak, że jeśli mężczyzna zna podejście kobiety do seksu, widzi, że pojawiły się u niej uczucia i jednocześnie wie, że zamierza po spotkaniu zakończyć znajomość, ale korzysta z ciała kobiety, to jest to jednak wykorzystanie. Taki seks nie jest przyjemny, gdyż płaci się za niego nieco za wysoką cenę. Obie strony powinny znać swoje intencje i chcieć takiej seksualnej relacji. Jeśli coś się ukrywa, czegoś się nie dopowiada, a druga osoba zostaje wprowadzona w błąd, to tak to się potem kończy. Teraz mam już inne spojrzenie na tę relację i wiem, że nie mogłabym wyobrazić sobie żadnej relacji z osobą, która w taki sposób traktuje innych. Nie lubię gier i nieszczerości - lepiej jest w życiu bez takich osób.
Ogólnie zawsze wychodzę z założenia, że każda sytuacja ma swoje dobre strony. Na przykład cieszę się z tego, że jednak nie będę musiała za kilka lat się przeprowadzać i zmieniać pracy, ale oczywiście, tak jak pisałam wcześniej, nic nie jest w stanie zastąpić zdrowej, szczerej relacji. Jest to przyjemne uzupełnienie życia.
Jeśli chodzi o naprawdę złe, często oparte na przemocy relacje, najgorsze jest zastanawianie się, dlaczego druga osoba traktuje nas w taki sposób. Tu nie ma znaczenia, czy zrobiliśmy coś niewłaściwego. Czasem druga strona ma wdrukowany pewien sposób zachowania i trzeba zaakceptować to, że ona w taki sposób funkcjonuje i od niej odejść. Wymaga to odwagi i pogodzenia się ze stratą, ale potem zyskuje się ogromne poczucie sprawstwa i uczucie, że wszystko da się przetrwać. U mnie po takiej relacji wszystko zmieniło się na lepsze, poza jedną stratą, z którą czas pomógł mi nauczyć się żyć. Zazwyczaj najbardziej budują nas i uodparniają trudne sytuacje, choć byłoby lepiej, gdyby ich nie było.
Nie każdy doceni nas za to, co mu oferujemy, ponieważ akurat tego ta osoba nie potrzebuje. Zamiast dopasowywać się do kogoś, komu nie odpowiadamy, bądźmy z kimś, kto się naszymi cechami zachwyca. Niestety nawet jeśli w związku dajemy z siebie 100 procent, to jest to nadal tylko 50.
Przeczytałam wątek Rossanki, w którym pisze o tym, że zawsze podobają jej się mężczyźni, którzy nie są nią zainteresowani. Dawno z nikim się tak nie utożsamiłam. U mnie od zawsze tak jest. Coraz częściej myślę o tym, że taki schemat może trwać latami
Bardzo łatwo komuś obniżyć poczucie własnej wartości. Niektórzy to robią nieświadomie.
Takie działanie jest jak ukąszenie żmiji. Jad w krwi krąży i czyni szkody. Jak ktoś jest silny, to szkody są małe... Jak ktoś słaby to może umrzeć. Tak jak jad żmiji krąży we krwi, to tak samo krążą w nas złe myśli, które inni w nas zaszczepili.
Na jad żmiji stosuje się surowicę.
A jak ktoś nas zdołował, to trzeba temu jakoś zaradzić, ratować się przed tym.
Nie wiem jak się ratować, ale być może nie trzeba mieć pretensji do żmiji że kąsa, bo ona taka jest. To pierwsza ulga.
A druga ulga -- trzeba ocenić, czy te złe myśli są prawdziwe. Może nie są i szkoda sie martwić.
Na przykład masz poczucie, że byłaś wykorzystana... ale może po prostu zdecydowałaś wytrwać w tej złej randce do końca... no i po czasie okazuje się, że była to zła randka... no i wnioskujesz, że czegoś się nauczyłaś... i że w sumie dobrze zrobiłaś... bo jak byś zrobiła inaczej, to byś teraz żałowała czego innego.
Autorko, jeśli kobieta się zgadza na świadomie współżycie, to czy facet ma się zastanawiać nad tym, czy kobieta się zakocha po 1 czy 2 razie? Otóż nie, oboje dają się ponieść chwili i czerpią z tego przyjemność Tak to pojmuję..Pomijając wcześniejsze rozmowy czy zwierzenia, jeśli kobieta zgodzi się na seks a facet się zawinie, bo SAM się nie zdążył zakochać czy ma się do tego przymuszać? To trochę pokręcone, bo sugeruje, że kobieta się zakochuje po pierwszym razie..Jeśli kobieta odmawia, sytuacja jest jasna - w przeciwnym razie to już jest na to paragraf, więc jeśli się zgadza, to czy automatycznie przyjmuje, że od razu się zakocha i stworzy związek z tym facetem?
... w jaki sposób może się zmienić nastawienie mężczyzny po seksie...
Na następny raz jak pójdziesz na seks z kimś bardziej empatycznym i rozwiniętym, to proponuję, abyście się najpierw postarali o twój orgazm, a potem niech on robi co chce... Ty będziesz zadowolona... Tylko być może będzie trzeba mu pomóc, no bo przecież się nie znacie, sama możesz się też dotykać jak przy masturbacji.
No właśnie, Syl, tak się te historie trochę przeplatają, łączą ze sobą. W sumie Twój wątek pomógł mi zrozumieć, że to nie jest tak, że pechowo zakochałam się w chłopaku z takim podejściem, tylko że to jest na porządku dziennym, o czym wcześniej nie wiedziałam. Teraz, mając tą świadomość, jakoś tak inaczej jest, lepiej się pewne sprawy i sytuacje rozumie Swoją drogą, tak jak ja byłam zdezorientowana postawą tamtego chłopaka, tak samo pewnie on był zbity z tropu spotykając się z moją ;p Ech, może byśmy się ze sobą tak nie szarpali, gdybym była wcześniej uświadomiona w realiach randkowych... Nie muszę ich popierać, postawa "nie ma seksu, to nara" nie musi mi się podobać, ale dobrze mieć świadomość, że tak jest i to normalne. A nie że nie zasługuję na bycie kochaną, czy że nie jestem tego warta.
No nic, szkoda że tak jest, bo tamten chłopak podobał mi się i pociągal mnie obłędnie, więc mogłabym i chciałabym z nim wszystko... Ale nie pod wpływem presji czy fochow z jego strony.
Pytanie czy koniecznie trzeba mieć cały czas dostęp do sieci, jak się jest poza domem? ot co
Byłam w domu, wyobraź sobie.
Komputery czasami się psują, czasami korzystają z nich nasze dzieci, bo na przykład się uczą do egzaminów albo po prostu chcą się pobawić. A czasami, o zgrozo, można w ogóle nie mieć komputera.
A czekolady też nie muszę mieć ciągle w zasięgu ręki, ale jak już mam, to bez skrupułów i liczenia kalorii wcinam całą tabliczkę naraz, bo lubię
Omyłkowy post.
Pewnie,że facet mógłby być zbity z tropu, bo dla niego zachowanie, jakie on prezentuje, jest właśnie normalne i był zaskoczony Twoją reakcją, bo może do tej pory się nie spotkał z czymś takim.
Panowie, a gdybyście spotykali się z dziewczyną, fajnie spędzali czas na różne ciekawe sposoby, a wiadomo, że jak zależy Wam na kobiecie, to nieraz się za nią płaci, coś funduje itd. I któregoś dnia ona postanawia zerwać znajomość, bo poznała bardziej nadzianego faceta i wyraźnie daje Wam do zrozumienia, że byliście traktowani wyłącznie jako sponsorzy, a teraz już nie jesteście jej do niczego potrzebni. To czy w takiej sytuacji też by było Wam wszystko jedno, w ogóle by Was to nie obeszło, bo przynajmniej fajnie spędziliście czas i była obustronna przyjemność ze spotkań? Czy jednak gdzieś tam czulibyście się wykorzystani i wystawieni do wiatru? I czy to poczucie nie przyćmiłoby tych wszystkich fajnych chwil?
Troche abstrakcyjny przykład, bo ....
-- jeśli dziewczyna byłaby ze mną tylko dlatego że jestem sponsorem, to raczej dobrych chwil byśmy nie spędzali...
-- a jeśli byłaby fajną dziewczyną, to na pewno nie byłaby ze mną dla sponsoringu i gdyby poszła do innego to na pewno nie ze względu na pieniądze
Czyli ten przypadek co opisałaś, umajona, to chyba mocno fikcyjny. Coś jakby powiedzieć "byłam z mężczyzną, był idealny, cudowny. Ale pewnego dnia mnie pobił. Czy żałować spędzonych chwil?"
Nie sądzisz? Więc albo nie był idealny, albo nie pobił... ?
Tak, przykład zdecydowanie fikcyjny, co nie zmienia faktu, że nadal jestem ciekawa odpowiedzi, tak tylko teoretyzując ;p
Żeby to stwierdzić, to trzeba pewnie to przeżyć, ale...
Zależy pewnie od tego, jak długo trwa taka znajomość i na czym się ona opiera. Chociaż nie wiem, czy takie intencje nie da się od razu wyczuć na początku, kiedy wszystko kręci się wokół niby "fajnie spędzonego czasu", ale i tak opiera się o aktywności, gdzie facet musi się wykazać finansowo. Jakby ją zaprosił na wypad na rowery czy wyjazd stopem po Europie i by mu pokazała środkowy palec. Może( z dużym naciskiem na może) nawet gdybym został tak wykorzystany, to zbyt długo bym nie rozpaczał? Nie wiem..
No to w tym przykładzie może być problem z poczuciem właśnej wartości -- bycie porzuconym dla kogoś niby-lepszego, bo więcej zarabia. I trzeba się jakoś ratować przed tym poczuciem...
-- A Ty nie jesteś zazdrosna? Nic a nic? Serio? -- pytam kiedyś mądrej dziewczyny
-- Nieeee...
-- A dlaczego? Inna kobieta może być lepsza...
-- Ona pewnie ma coś, czego ja nie mam... ale ja mam coś czego ona nie ma...
I to jest dobra obrona. Czyli ten milioner nie ma czegoś, co ja mam. Ludzie są różni.
Desiderata -- "Nie porównuj się z innymi, bo staniesz się próźny i zgorzkniały"
To inna obrona.
Logiczne myślenie, choć w trakcie ataku emocji jest trudne, to chyba najlepsza obrona.
Dale Carnegie "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" -- znajdź na youtube cały audiobook.. dobrze czytany.
Kopalnia wiedzy o logicznym myśleniu w kryzysowej sytuacji.
W zasadzie są trzy punkty:
1. ustalić co najgorszego się może stać, co najgorszego nas czeka
2. ustalić logicznie sposób wyjścia z opresji
3. podjąć kroki aby z tej opresji wyjść
Widzę, że bardziej się skupiłeś na tym facecie, dla którego ona odeszła, niż na tym, że w tej historyjce zostałeś wykorzystany. Choć przecież tu nie może być mowy o wykorzystaniu, bo przecież dla obu stron było przyjemnie i miło... Więc nie mam więcej pytań, skoro to widzisz
Aaaa... wykorzystany... ale przecież jak wydawałem pieniądze, to chciałem, decydowałem, było fajnie, więc dalej wydawałem... I chyba nawet nie fair wobec dziewczyny byłoby mieć do niej pretensje w stylu "to ja tyle na Ciebie wydawałem, a Ty tak po prostu odchodzisz?"
Słyszałem taką historię, że gość jak się rozstał z dziewczyną, to na ulicy potrafił jej silą zabrać buty, bo on za nie zapłacił...
Aaaa... wykorzystany... ale przecież jak wydawałem pieniądze, to chciałem, decydowałem, było fajnie, więc dalej wydawałem... I chyba nawet nie fair wobec dziewczyny byłoby mieć do niej pretensje w stylu "to ja tyle na Ciebie wydawałem, a Ty tak po prostu odchodzisz?"
Słyszałem taką historię, że gość jak się rozstał z dziewczyną, to na ulicy potrafił jej silą zabrać buty, bo on za nie zapłacił...
Miejmy nadzieję, ze skarpety chociaż zostawił.
Dokładnie! Całkowicie się zgadzam z Garym
Porównywanie siebie do innych i ciągłe rozpamiętywanie tego złego, co nas spotkało czy tych negatywnych emocji, zamiast pamiętanie o tych pozytywnych to droga do nikąd. Z dwóch opcji, o które można się spierać zawsze widzicie tę złą, zamiast tej lepszej...
ja się zgadzam z Garym, że dorosłego człowieka ciężko jest "wykorzystać" bo umówmy się - ktoś daje bo chce. czy to forse, ciało, serce, czas itd.
co najwyżej taki człowiek żyje w iluzji, że to co daje zwróci się.
ale to już jego problem, a nie "wykorzystywacza".
Może nawet nie tyle chodzi o wykorzystanie, co o uprzedmiotowienie. Kto by chciał?
I tak, wiem, osoba z odpowiednim poczuciem swojej wartości się tym nie przejmie. Może te moje różne wypowiedzi na forum wyglądają jak rozpaczanie czy nie wiadomo co jeszcze. Ale są one tylko nawoływaniem do tego, żeby się nawzajem traktować z szacunkiem.
Nikt nie wyklucza traktowania z szacunkiem kogoś, z kimś spędza się noc, chyba że sam fakt spędzenia takiej nocy czy krótkiej znajomości jest już dowodem wykorzystania czy braku szacunku, ale to już chyba całkowicie pochopny wniosek.
Gary, mam jednak nadzieję, że drugi raz taka przygoda mi się nie trafi Dla mnie, ale też dla zdecydowanej większości kobiet, seks i czerpana z niego przyjemność jest związana z uczuciami i wizją wspólnej przyszłości. Trudno mi sobie wyobrazić inne podejście do tej kwestii. Mężczyznom łatwiej przychodzi oddzielenie seksu od uczuć. Niektórym kobietom też, ale pewnie mają dużo testosteronu Poza tym kobiecy orgazm nigdy nie jest czysto fizyczny, nie będzie go, jeśli brakuje więzi, poczucia bezpieczeństwa, zachwytu w oczach partnera i jego akceptacji. I wcale nie są to puste słowa, naprawdę tak jest - Jeśli mężczyzna odpowiednio zadba o kobietę pod względem emocjonalnym, kobieta zapewni mu fizyczne spełnienie. Facet nie może oczekiwać dobrego seksu, gdy okazuje kobiecie zaangażowania w związek. To ogólnie temat rzeka, ale tak to można ująć w skrócie i jeśli mężczyzna się zbuntuje i stwierdzi, że on tak robić nie będzie, to nie dostanie wszystkiego, czego mu potrzeba w seksie. Tu dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz - jeśli umówimy się z kimś tylko na seks, to niestety dbamy tylko o nasze potrzeby. Nie znamy drugiej strony, nie ma uczuć, więc nie mamy ochoty starać się o jej przyjemność. A taki seks jest mechaniczny, nieczuły, wybrakowany... Dokładnie taki, jak mój ostatni.
Bagienni_k, zgadzam się z tym, co napisałeś, jednak nadal widzę wykorzystanie w sytuacji, gdy mężczyzna wie, że nie będzie kontynuować znajomości, wie też, że kobieta tego chce i z tego powodu godzi się na seks, ale on jej o tym nie mówi, tylko korzysta z tego, czego ona mu użycza... Postrzeganie wykorzystania u kobiet jest inne niż u mężczyzn, gdyż inna jest ich rola podczas zbliżenia - to kobieta się oddaje, ona pozwala wejść w siebie, otwiera się, a mężczyzna jest tym, który bierze, napiera. I te różnice są piękne, o ile nikt tego nie wykorzystuje, nie prowadzi gier, nie poniża. Mężczyźni często narzekają na przykład na brak seksu oralnego, a problem najczęściej nie pojawia się w samej fizjologii - nie ma w tym nic obrzydzającego, odpychającego i kobiecie może sprawiać dużą przyjemność zaspokajanie swojego faceta w ten sposób. Moim zdaniem, jeśli kobieta nie potrafi się przełamać, problem najczęściej leży po stronie faceta...Albo kobieta nie czuje wystarczającego podniecenia przy nim, albo mężczyzna nie dba o jej komfort psychiczny, albo nie ma między nimi wystarczającej więzi, albo kobieta obawia się, co jej facet o niej pomyśli, gdy ona to zrobi... A seks oralny jest o wiele bardziej intymny od tradycyjnego, w kobiecej głowie silnie związany z pornografią i upokorzeniem i dlatego bez zaufania i poczucia bezpieczeństwa, bez więzi i pełnej akceptacji ze strony partnera nie jest możliwy. Jeśli ma się u boku odpowiednią osobę, nie trzeba się zastanawiać, czy ma się ochotę wyjść poza tradycyjny seks, ale to jest ogólnie temat na osobny wątek
Umajona, gdy czytam Twoje wypowiedzi, mam uczucie, jakby były moje... Mnie też się kiedyś wydawało, że partner źle mnie traktuje, ponieważ nie jestem wystarczająco dobra, zbyt słabo spełniam jego wymagania, które stale rosły. Dopiero po jakimś czasie życia w ciągłej niepewności i stałym stresie uświadomiłam sobie, że dla tej osoby nigdy nie będę wystarczająco dobra i że ten związek dobiegł już końca, a wymagania stawiane przez niego to przejaw zaplanowanej przez niego manipulacji i prób upokorzenia mnie. Oczywiście na początku człowiek chce winić siebie i przyjmuje tę krytykę bezkrytycznie, a potem, gdy wymagania stają się absurdalne, dociera do nas, że to nie nasza wina i czas przestać się dostosowywać. I absolutnie nie oznacza to, że nie zasługujemy na miłość - po prostu ta osoba, nie z naszej winy, z jakiegoś powodu nie mogła być z nami, musiała iść własną drogą. A my musimy spotkać kogoś, kto będzie spoglądał w tym samym kierunku, co my Opisywany przeze mnie facet w tym wątku też mnie niesamowicie pociągał i dlatego było mi jeszcze bardziej przykro, że ta znajomość się tak szybko zakończyła... To był facet, z którym mogłam zrobić wszystko, a pozostałam z uczuciem niespełnienia i jeszcze paroma innymi, przykrymi odczuciami. Czasem chodzi mi po głowie myśl, czy jeszcze kiedykolwiek ktoś mi się tak bardzo spodoba
Nikt nie wyklucza traktowania z szacunkiem kogoś, z kimś spędza się noc, chyba że sam fakt spędzenia takiej nocy czy krótkiej znajomości jest już dowodem wykorzystania czy braku szacunku, ale to już chyba całkowicie pochopny wniosek.
Aj, ciężko mi to wytłumaczyć, już się sama gubię w tym, o co mi chodzi
Edit:
Syl, też nie wiem, czemu niektórym panom tak trudno pojąć, że dla nas seks bez uczuć to żadna przyjemność...
A to uczucie, gdy wiesz, że facet tak obłędnie Cię pociąga, że mogłabyś i chciałabyś z nim wszystko, tylko potrzebujesz czuć się ważna i kochana, bez presji z jego strony, a on myśli, że wcale Ci się nie podoba, albo że w ogóle nie chcesz z nim sypiać, skoro tego nie robisz... I rezygnuje ze znajomości, nie wiedząc, że mógł mieć z Tobą wszystko... Echhhhh....
A mi się wydaje, że jednak to idzie zdecydowanie za daleko, kiedy za nastrój kobiety miałby odpowiadać w większości facet. Stawiałoby to takie wymagania przeciętnemu facetowi, że zapewne większość z nas by wymiękła ze stresu, bojąc się czy da radę kobiecie dogodzić. Ciężko tu mówić jakimś jednostronnym działaniu i przepływie tej pozytywnej energii miedzy ludźmi w bliskości fizycznej. Podczas wspólnie spędzonego czasu w łóżku, ciężko oczekiwać, że jedna strona w pełni nie akceptuje i nie ufa drugiej. Mam wrażenie, że kobiety nie uznające przygodnego seksu, utożsamiają ów seks z szybkim numerkiem w toalecie, gdzie nie ma nawet śladu żadnego uczucia, poza zaspokojeniem popędu. A to jest już zwyczajny absurd...
edit: tak samo ja nie pojmuję, jak i dlaczego ktoś, kto czuje do drugiej osoby pociąg fizyczny ,nie może sobie pozwolić na przeżycie wspaniałej przygody bo:
- utożsamia seks tylko i wyłącznie z zaspokojeniem popędu
- uznaje z góry, że facet nie traktuje kobiety poważnie, nawet w trakcie samego seksu czy krótkiej znajomości, gdzie taka znajomość czy też sam seks automatycznie ma wykluczać szacunek
i uznanie kobiety w oczach faceta
- stwierdza, że samo zbliżenie i przeżywanie bliskości fizycznej nie może być wspaniałym przeżyciem i ucztą dla ciała i ducha
- widzi jakąś "presję", której tak naprawdę nie było
- nie można się zawsze "zakochać" automatycznie po przeżyciu pierwszej wspólnej przygody w łóżku
Umajona, też nie potrafię tego zrozumieć... A nawet, gdy im wprost powiemy, jak to u nas jest, to i tak nam nie wierzą
Bagienni_k, każda ze stron ma prawo w każdym momencie zrezygnować ze znajomości, nie mamy na to wpływu, miałam na myśli sytuację, gdy druga osoba działa z premedytacją i ukrywa pewne fakty dla swoich korzyści... Nie ma nic złego w przygodnym seksie, jeśli obie osoby są szczere, wiedzą, na co się umawiają i taka forma relacji im odpowiada. Każda inna sytuacja jest w pewnym stopniu nadużyciem. Oczywiście osobną kwestią jest jeszcze naiwność i życie iluzją drugiej strony, ale mimo wszystko takich historii być nie powinno. Szczerość i poważne traktowanie uczuć drugiej strony rozwiązałyby niejeden problem na forum
Bagiennik, nadal nie rozumiem, dlaczego do związku potrzebujesz długiego poznawania się i budowania zaufania, a do seksu już nie.
Ale pomijając to, to warto mieć świadomość, ze dla kobiet seks to nie jest takie mehehe. To jest wpuszczenie kogoś w swoją intymność. Nie musisz tego rozumieć, ale przyjmij, że tak jest Nawet jeśli nie wszystkie kobiety tych uczuć potrzebują, to część z nich na pewno.
Edit:
Presja jest wtedy, gdy się spotyka z podejściem "nie ma seksu, to nara".
I seks bez uczuć, to naprawdę nie byłaby żadna przyjemność. Ja osobiście nie jestem w stanie nawet pocałować chłopaka, na którym mi nie zależy. A co dopiero seks...
A mi się wydaje, że jednak to idzie zdecydowanie za daleko, kiedy za nastrój kobiety miałby odpowiadać w większości facet. Stawiałoby to takie wymagania przeciętnemu facetowi, że zapewne większość z nas by wymiękła ze stresu, bojąc się czy da radę kobiecie dogodzić. Ciężko tu mówić jakimś jednostronnym działaniu i przepływie tej pozytywnej energii miedzy ludźmi w bliskości fizycznej. Podczas wspólnie spędzonego czasu w łóżku, ciężko oczekiwać, że jedna strona w pełni nie akceptuje i nie ufa drugiej. Mam wrażenie, że kobiety nie uznające przygodnego seksu, utożsamiają ów seks z szybkim numerkiem w toalecie, gdzie nie ma nawet śladu żadnego uczucia, poza zaspokojeniem popędu. A to jest już zwyczajny absurd...
Bo
W przygodnym seksie (mówimy o pierwszym razie z obcym, dopiero przed chwilą poznany facecie), nie ma uczuć. I to nie ważne, czy to jest w dyskotekowej toalecie czy w Hiltonie. To to samo tylko miejsce inne i to drugie jest wygodniejsze i higieniczne.
Zaraz wyskoczy Gary, że najfajniejsze są kobiety otwarte, pewne siebie i wiedzące, czego chcą = otwarte na seksualność, również tą przygodną.
Pytanie, czy on sam wie, co takie kobiety tak naprawdę czują w środku i czym się kierują, decydując się na tą seksualną otwartość...
Skrajna otwartość seksualna to zwykle dążenie do bliskości emocjonalnej, próba zaspokojenia potrzeby miłości, ale niemożliwa do zrealizowania... Taka kobieta nadal nie odczuwa przyjemności, jedynie strach i brak poczucia bezpieczeństwa. Za to otwartość seksualna w stałym związku to coś wspaniałego.
Bo w związku są uczucia, zaufanie, bycie kochaną, tą jedyną i wybraną
To przede wszystkim przestańcie oczekiwać, że każdy będzie musiał zgadzać się na Wasze warunki i nie rozpaczajcie, że to facet nie dał szansy waszej relacji..
Związek to związek a seks to seks - mógłbym powiedzieć tyle. Ale cały problem jest w tym, że Wy ZAKŁADACIE, iż facet traktuje Was tak a nie inaczej, więc kiedy nawet zacznie zapewniać o swoich racjach to nic Was to nie interesuje. Tak to odbieracie i nie liczy się nic więcej, potem zaś powstają takie czy dziesiątki innych wątków, bo widzicie to co chcecie widzieć.
Nie to nie jest żądne "mehheh", czy coś podobnego, ale między współżyciem dwojga ludzi w trwałym związku a za przeproszeniem pos***niem kogoś w toalecie jest chyba jeszcze sporo możliwości
I powiem Wam, że o ile na to pierwsze bym się raczej nie pisał, to już na wspólny miły wieczór, choćby po drugim spotkaniu, gdzie panuje jakiś przyjemny nastrój - czemu nie?Jeśli tylko kobieta się zgodzi. Dlatego nie zgodzę się z rossanką - to są zupełnie da różne światy, bo właśnie( mimo, że nie muszę specjalnie niczego czuć do dziewczyny), to podczas takiego spotkania można przecież stworzyć warunki bardziej sprzyjające przeżywaniu bliskości, gdzie oboje cieszą się sobą i dają sobie wzajemnie mnóstwo przyjemności. Można przecież nawet podczas takiego spotkania zbudować odpowiednie napięcie, które sprzyja doznaniom. Sprawę ułatwi nie sprowadzanie seksu tylko do mechanicznego pos****ia, bo mam wrażenie, że jaki by nie był przyjemny i wspaniały, to o il nie odbywa się ze stałym partnerem, to i tak jest traktowany jako numerek w kiblu. Ale równie dobrze mogę twierdzić patrząc na brzeg morza, że Ziemia jest płaska...
Róznica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks.
Proponuję pozostać przy swoich przekonaniach i szukać ludzi o podobnych poglądach. A co najważniejsze przestać się dziwić, że jakaś znajomość się skończyła, bo się potrzeby rozminęły i mieć żal do drugiej osoby, nie uszanowała naszych potrzeb..Tylko od razu na początku je prezentować.
Nie odpływajcie tutaj za bardzo, tylko po prostu przyjmijcie, że może i są też kobiety, które mają zdecydowanie luźniejsze podejście do współżycia oraz fakt, że do uprawiania seksu nie muszą być obecne uczucie, zaufanie czy poczucie bycie kochaną. Jeśli stanie przed Wami kobieta i powie, że chce się zabawić z tym czy innym facetem na jedną noc, to będziecie ją próbowały przekonać, że tak naprawdę czuje zupełnie co innego a to co robi, to z uczucia strachu?
Gary by się tu teraz przydał i to bardzo
Róznica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks.
o
Bez seksu to facet nawet nie pomyśli, aby wejść w związek z daną kobieta. Kobieta to się jescze zastanowi: dobrze nam sie razem rozmawia, mamy podobne poczucie humoru, podobne poglądy na świat, na razie nie za bardzo chce z nim spędzić noc, ale kurcze fajny facet, po spotykam się z nim, mam nadzieję, że pomału zacznę czuć porządanie, bo szkoda takich znajomości.
U mężczyzny jest tak: nie pociąga mnie, związku z tego nie będzie.
Bagienni_k tak podczytuje, do związku się nigdy nie palisz, nie tesknisz z a tym, ale seks z atrakcyjnymi dla Ciebie kobietami byś pouprawial bez wchodzenia w związek, dobrze rozumiem? Sam seks tak, ale związek już nie?
Zaraz wyskoczy Gary, że najfajniejsze są kobiety otwarte, pewne siebie i wiedzące, czego chcą = otwarte na seksualność, również tą przygodną.
No dobra... nie chce tak kategoryzować, że najfajniejsze są takie... Niech sobie każdy robi tak, aby był szczęśliwy.
Przygodny seks może być dobry, bo każdy seks zależy od dwóch osób, które to robią i jeśli obie mają czyste intencje i o siebie dbają to obie mogą mieć z tego dobre wspomnienia.
Może znacie małżeństwa, które się zaczęły od seksu... przygodnego seksu.
Jak seks jest w miarę szybko, to (za Neil Strauss) "można się normalnie zachowywać", czyli poznawać takimi jak się jest naprawdę... a nie pod napięciem seksualnym (za Neil Strauss) "kiedy ona musi mu ciągle odmawiać, a on ciągle do tego dąży".
Rossanka, po co komuś związki? Przecież tyle kobiet jest otwartych seksualnie i chętnych na przygody, wręcz się dobijają drzwiami i oknami, bo jest tak przyjemnie mieć seks z kim popadnie.
Co kto lubi, tylko dbajcie o higienę aby uniknąć chorób.
Rossanka dopuszczam taką możliwość, ale uwierz mi nie zamierzam popełniać przestępstwa ani nikogo wykorzystać choć pewnie w Waszych oczach stanę się taki automatycznie, jeśli tylko nie będę łaskawie chciał stworzyć związku z tą czy inną..
umajona, po co ten sarkazm? Nie potrafisz zaakceptować, że ktoś inaczej po prostu podchodzi do pewnych spraw? Nawet wśród Twojej płci?
podpisuję się pod tym, co mówi Gary, bo jest w tym po prostu logika
Niech każdy postępuje jak mu pasuje a nie nawraca drugą stronę na "jedyną słuszną opcję"
Przygodny seks może być dobry, bo każdy seks zależy od dwóch osób, które to robią i jeśli obie mają czyste intencje i o siebie dbają to obie mogą mieć z tego dobre wspomnienia.
Gary, właśnie tego mi zabrakło.... Miałam bardzo przykre doświadczenie, może dlatego teraz jestem taka zgorzkniała... Bardzo mi z tym źle, co było...
Rossanka dopuszczam taką możliwość, ale uwierz mi nie zamierzam popełniać przestępstwa ani nikogo wykorzystać choć pewnie w Waszych oczach stanę się taki automatycznie, jeśli tylko nie będę łaskawie chciał stworzyć związku z tą czy inną..
umajona, po co ten sarkazm? Nie potrafisz zaakceptować, że ktoś inaczej po prostu podchodzi do pewnych spraw? Nawet wśród Twojej płci?
podpisuję się pod tym, co mówi Gary, bo jest w tym po prostu logikaNiech każdy postępuje jak mu pasuje a nie nawraca drugą stronę na "jedyną słuszną opcję"
Tak tylko pytam, ale chyba już wiem w czym rzecz, bo coś mi zawsze nie pasowało w Twoich wypowiedziqch (-tzn młody facet nie chce związku, dobrze mu z samym sobą i tak dalej, podczas gdy na forum lament że ona szuka męża in szuka zony).. Teraz już wiem w czym rzecz.
Nie, ja nie nie mam naprzeciwko przygodnemu seksu jeśli obie strony tego chcą, ale to nie dla mnie, bo mnie nie pociaga osoba której nie znam. Nic a nic. A jak nie chce, to się zmuszać nie będę, gdzie tu przyjemność.
Musi być i pociąg i nic sympatii. Bez któregoś z tych komponentów nic z tego nie będzie.
Uważaj jednak na higienę i choroby.
Gary napisał/a:Przygodny seks może być dobry, bo każdy seks zależy od dwóch osób, które to robią i jeśli obie mają czyste intencje i o siebie dbają to obie mogą mieć z tego dobre wspomnienia.
Gary, właśnie tego mi zabrakło.... Miałam bardzo przykre doświadczenie, może dlatego teraz jestem taka zgorzkniała... Bardzo mi z tym źle, co było...
Na starość będziesz miała co wspominać. Trudno, było, mleko się rozlało.
Posłuchajcie. Piękne:
Wiecie, w moim życiu zdarzyło się parę z lekka traumatycznych historii. Też długo nie mogłam dojść do ładu z tym całym seksualnym ambarasem. W wyniku przemyśleń, dyskusji na forum, paru lektur (lubię psychologię) i pewnych własnych doświadczeń (z dużym "sukcesem" przetestowałam inne niż moje nawykowe zachowania z PP) doszłam do bardzo prostego wniosku. Trzeba słuchać siebie, myśleć, czego JA NAPRAWDĘ chcę, a nie rozkminiać, czy chciano nas wykorzystać, czy kocha, czy nie kocha. Jak kocha, to nie zrazi go ani to, że trochę poczeka, ani to, że jakoś szybko poszło, o czym wyraźnie mówią przykłady z forum. Jak kocha, to kocha za coś więcej niż tylko za seks - Bagiennik i Gary mają rację.
My, kobiety i w ogóle ludzie (bo facetom też się stawia jakieś absurdalne wymogi) zbytnio ulegamy szablonom, schematom, dajemy sobie narzucać wzorce, a nie myślimy, czego NAPRAWDĘ NAM potrzeba.
Jeśli pójdę do łóżka, bo tak mi się podobało, to nie będę się czuła wykorzystana. A jeśli jest we mnie brak przekonania i opór, a jednak to zrobiłam - nie zrobiłam tego dla siebie, tylko żeby kogoś "kupić".
Swego czasu, we wczesnej młodości bardzo "odchorowałam" taki - w sumie dosyć niewinny - kontakt seksualny. Czułam się jak ostatnia, za przeproszeniem, szmata. Po latach ktoś mi powiedział: "Zjadłaś ciastko. Nie musisz mieć zaraz następnego, ale tamto było dobre". No... było... Dotyk męża nigdy nie był tak przyjemny jak tamten... choć z mężem było według reguł, każących tylko w stałym związku i "po bożemu"
Małżeństwo się rozleciało, potem spotykałam się z tym i owym... Długo narzekałam, że faceci są za szybcy, że chcieliby czegoś, na co ja nie czuję gotowości. Ucinałam znajomości bez wyjaśnienia, bywałam agresywna (niejeden zebrał opierdziel), aż wreszcie poszłam po rozum do głowy i gdy spotkałam PP, rozegrałam rzecz inaczej. Bez niedomówień i przenośni powiedziałam, że mam spore opory przed bliskością, bo swoje przeszłam i potrzebuję oswoić się z tematem, że po prostu lubię stopniowo, a nie wszystko od razu. Że nie jest to przeciwko niemu, ale "z urzędu". I co? I facet, wcale nie przesadnie powściągliwy, nie nieśmiały przyjął to zupełnie normalnie, bez wydziwiania jaki to ze mnie cudak (a tego się podświadomie bałam chyba przede wszystkim). Chociaż potem okazał się jednak nie w porządku, pod tym względem czułam się bardzo komfortowo. Było mi z nim dobrze i normalnie. Ciepłe wspomnienie...
P.S. Ciekawostka. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką o pewnej sytuacji. Stwierdziłyśmy, że jeśli ktoś komuś mówi: "Ty mnie uważasz za...", to najczęściej sam skrywa podobną opinię na swój temat. Ja też nieraz tego doświadczyłam. Więc jeśli myślę: on mnie oszukał, on mnie wykorzystał, to często jest tak, że ja sama siebie nie uszanowałam, zrobiłam coś, na co nie miałam wewnętrznej zgody.
Jak jesteśmy "dogadani" ze sobą, to przestajemy czepiać się ludzi
Sorry za to wymądrzanie, ale lubię się temu wszystkiemu poprzyglądać, rozwiązywać te psychologiczne zagadki.
Umajona, on już tego zupełnie nie pamięta, a Ty przeżywasz. Pomyśl o tym.
Jeśli Cię potraktował po chamsku, to on jest burak.
Mógł załatwić sprawę kulturalnie.
Nie przejmuj się burakiem, nie jest tego wart.
Piegowata Czapki z głów
Jeśli pójdę do łóżka, bo tak mi się podobało, to nie będę się czuła wykorzystana. A jeśli jest we mnie brak przekonania i opór, a jednak to zrobiłam - nie zrobiłam tego dla siebie, tylko żeby kogoś "kupić".
Swego czasu, we wczesnej młodości bardzo "odchorowałam" taki - w sumie dosyć niewinny - kontakt seksualny. Czułam się jak ostatnia, za przeproszeniem, szmata. Po latach ktoś mi powiedział: "Zjadłaś ciastko. Nie musisz mieć zaraz następnego, ale tamto było dobre". No... było... Dotyk męża nigdy nie był tak przyjemny jak tamten... choć z mężem było według reguł, każących tylko w stałym związku i "po bożemu"
Szczególnie ten fragment
Pociąg czy nić sympatii musi być, ale nie trzeba do tego znać się na wylot. Jeśli będę chciał związku, to o niego zawalczę i się postaram osobę dobrze poznać, zaś pójście do łóżka nie oznacza jedynie "odbębnienia"samego seksu i nic poza tym. Zawsze coś temu jeszcze towarzyszy - rozmowy, uśmiechy, flirt, mile spędzony czas nawet w ciągu jednego wieczoru.
Jednak na odnalezienie własnego szczęścia może pomóc otwarcie się na sam fakt, że inni mają nieco odmienne postrzeganie niż my. W przypadku tej spornej kwestii seksu między płciami, mam wrażenie, że często Panie narzekają na to tylko, że faceci mają taki a nie inny(czyt kobiecy) sposób myślenia, nawet jeśli bezpośrednio nie dotyczy konkretnej kobiety. To coś na zasadzie zamartwiania się o głód na świecie czy choroby - nie mamy na to wpływu, ale bardzo chcemy, żeby było inaczej..Tymczasem sam fakt, że facet jest w stanie oddać się krótkotrwałej przygodzie, kiedy obie strony się na to godzą a nie ma mowy o żadnej krzywdzie czy wykorzystaniu, dostaje jednoznaczną opinię, połączoną z narzekaniem: "dlaczego on nie chce sie związać?" "Już nie ma normalnych facetów" itp.
"Różnica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks."
Tak bardzo zainteresował mnie ten fragment Twojej wypowiedzi bagiennik, że aż poproszę o rozwinięcie myśli. Serio, zawsze myślałam, że faceci potrzebują przede wszystkim seksu.
Jako kobieta uważam, że związek nie jest konieczny, bym miała udany seks. Za to warunkiem koniecznym jest bliskość emocjonalna z mężczyzną i poczucie bycia jedyną, wyjątkową, szanowaną, pożądaną.
Osobiście uważam, że seks z takim mężczyzną, dla którego jestem taką jak powyżej, jest luksusem.
Natomiast związek z wszystkimi jego składnikami, wydaje mi się być przy tym zaledwie czymś przyziemnym.
"Różnica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks."
Tak bardzo zainteresował mnie ten fragment Twojej wypowiedzi bagiennik, że aż poproszę o rozwinięcie myśli. Serio, zawsze myślałam, że faceci potrzebują przede wszystkim seksu.
Mówi się, że kobiety wciąż są poddawane stereotypom i presji społecznej.
Faceci też, niestety. Robi się z nich bezmyślne maszynki myślące jedną częścią ciała.
słaba kobietka napisał/a:"Różnica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks."
Tak bardzo zainteresował mnie ten fragment Twojej wypowiedzi bagiennik, że aż poproszę o rozwinięcie myśli. Serio, zawsze myślałam, że faceci potrzebują przede wszystkim seksu.
Mówi się, że kobiety wciąż są poddawane stereotypom i presji społecznej.
Faceci też, niestety. Robi się z nich bezmyślne maszynki myślące jedną częścią ciała.
Dopisałam coś wyżej, nie wiem czy widziałaś?
No właśnie, stereotypy...
Ja bym chciała usłyszeć od mężczyzn czy jest coś ważniejszego od seksu, coś lepszego w kobietach?
Magdalena1111, podkreślone powyżej zdania tylko pozornie się wykluczają. Poświęcenie ważnych spraw dla partnera dotyczy przede wszystkim sytuacji, kiedy czujemy, że jest to ta właściwa osoba, a po ewentualnym przeniesieniu się do partnera nasze życie nie skupia się tylko na nim, ale na ułożeniu sobie też naszego własnego życia, na przykład znalezienie pracy, rozwijanie swoich zainteresowań, a więc wszystko to, co robiliśmy wcześniej, tylko w nowym miejscu. Mój pierwszy i jedyny związek też był na odległość. Przez pierwsze 2 lata widywaliśmy się tylko co pewien czas, potem przyszedł moment na decyzję o wspólnym zamieszkaniu i moim wyjeździe za granicę. Zostawiłam pracę na uczelni w Polsce, rodzinę, znajomych i ulubione miejsca, żeby dać szansę związkowi, choć partner nadal nie był centrum mojego życia. Szybko zapisałam się na intensywny kurs języka, poznałam wiele osób, z którymi regularnie się spotykałam, znalazłam pracę, kupiłam psa, który stał się moją pasją i któremu poświęcałam kilka godzin dziennie - wszystko to robiłam sama, bez partnera. Dlatego może się wydawać, że to się wyklucza, ale nie musi tak być. A po rozstaniu wszystko od nowa, przeprowadzka, nowa praca, nowi znajomi, utrata psa, strata miłości, zmiana miejsca... I udało się przez to przejść i ułożyć wszystko na nowo. Chodzi o to, że łatwiej jest znaleźć nową pracę i obudzić w sobie nowe pasje niż znaleźć odpowiedniego, poważnego mężczyznę. O facecie z drugiego końca Polski napisałam w nawiązaniu do ostatniej, przelotnej znajomości, facet był z Południa, ja z Północy. Chciałam jedynie podkreślić, że tego rodzaju poświęcenia nie są niczym złym, oczywiście pod warunkiem, że naprawdę chcemy spróbować. Obecnie nie jestem nastawiona na znajomości na odległość, gdyż zawsze jest to jakiegoś rodzaju iluzja i przekłamanie rzeczywistości. W okolicy na pewno są wolni mężczyźni, ale miasto jest małe, a ja dość zapracowana i dopiero od kilku miesięcy w nim mieszkam, a do tego pojawiła się sytuacja z wirusem... I stąd decyzja o internetowych poszukiwaniach Nie jestem pewna, jakiego rodzaju zachętę masz na myśli - założony temat i wypowiedzi na pewno nie mają na celu zachęcić przebywających tu mężczyzn do kontaktu ze mną, nie potrzebuję już relacji na odległość, choć wiadomości z ich strony związane z tematem są bardzo mile widziane, bardzo ważny jest tu również męski punkt widzenia
Zapomniałam o tym wątku.
Chyba mnie nie zrozumiałaś, bo i też rozwodzić mi się nie chciało.
Dodam tylko, że nie widzę większych przeciwskazań, gdy znajomość jest na odległość, że dwoje ludzi podejmuje decyzję o tym, że jedno z nich lub oboje (bo przecież można się umówić na całkiem nową destynację) przeprowadza/ją się i zaczynają życie w nowym miejscu, jakby od nowa.
Mnie zaskakuje, że z góry zakładasz swoje przeniesienie się. Ty się podporządkujesz, dopasujesz, ułożysz. Masz taką łatwość do rzucania wszystkiego i startu od nowa. Mam za sobą takie doświadczenie, pierwotnie związane z decyzją o podjęciu II stopnia studiów w innym mieście, więc uważam to jednak za trudne, szczególnie w kontekście pozostawienia rodziny i przyjaciół. To poświęcenie jednak jest szczególne.
Przekładając powyższe na sytuację opisaną w tym wątku widzę, że masz skłonność do rzucania się w ogień i POŚWIĘCANIA.
Postrzegasz siebie jako kogoś, kto powinien się podporządkować pod oczekiwania drugiej osoby, stawiasz siebie i swoje potrzeby jakby poniżej. Ty dajesz drugiej osobie większe uprawnienia niż sobie, drugi człowiek staje się centrum Twojego świata. Na siebie samą i na swoje potrzeby nie zważasz już tak bardzo, bo nie zasługują na to ;-)
Druga osoba jest ważniejsza, jej potrzeby, jej reakcje, jej emocje i wiele jej, Ty za bardzo się nie liczysz. Wynika to właśnie z tego jak postrzegasz siebie i osobę, która jest gotowa na związek z Tobą. On ewidentnie na szczycie góry, a Ty się błąkasz gdzieś po dolinach. Dlatego mi tak nie grają i są nie spójne treści, które piszesz. Jedno piszesz, drugie robisz. Dlatego też, że sama siebie upychasz gdzieś na margines jesteś idealnym typem ofiary dla wszelkiej maści bajerantów, które w necie wyłapują podobne Tobie kobiety, które - jeżeli warto - POŚWIĘCĄ wiele. Wystarczy tylko trochę pobajdurzyć, żeby było dla Ciebie WARTO POŚWIĘCIĆ SIĘ.
Chcialabym odniesc sie do tego 'oszukiwania'. Podam siebie za przyklad: Mam specyficzny typ faceta, ktory mnie przyciaga. To jest typ emocjonalny i wrazliwy. Wchodze w relacje wiedzac, ze bede chciala ta relacje skonczyc za kilka miesiecy. Mowie o tym od poczatku.
Nie ma oszustwa.
Z drugiej strony: Wiem, ze ten typ osoby bedzie najpewniej przezywac. Wiem, ze ludzie ogolnie maja pewne stereotypy i pewne schematy mysleniowe, a to znaczy, ze ja oni mysla 'Tylko tak gada, a zmieni zdanie'. Wiem, ze nie znam nikogo innego, kto tak jak ja buduje relacje bliska i ja zostawia mimo, ze lubi ta relacje.
Nie ma oszustwa?
Nie. Jednak to, ze ja wiem to wszystko sprawia, ze naumyslnie godze sie z tym, ze pozniej ktos bedzie zawiedziony. Traktuje jednak ta druga osobe jako rowna sobie.
Jezeli ktos naumyslnie klamie, ze szuka zwiazku by dostac seks to oszukuje. Jezeli ktos nic nie mowi, na te deklaracje i dostanie seks to same siebie oszukalyscie.
Oczywiscie bywa tez tak, ze zmieni zdanie pozniej. Jednak wiem, ze istnieja ludzie, ktorzy maja radoche z oklamywania innych i to dodaje radosci do seksu.
Gdyby nie bylo nic wazniejszego od seksu w kobietach to moj maz juz dawno by ze mna nie byl. Jak on to powiedzial 'to by byl najdrozszy seks na swiecie' i nie chodzi o pieniadze.
"Różnica umajona jest taka, że facet do zbudowania związku potrzebuję chyba czegoś więcej niż seksu, za to Wy potrzebujecie być w związku, żeby mieć seks."
Tak bardzo zainteresował mnie ten fragment Twojej wypowiedzi bagiennik, że aż poproszę o rozwinięcie myśli. Serio, zawsze myślałam, że faceci potrzebują przede wszystkim seksu.
Jako kobieta uważam, że związek nie jest konieczny, bym miała udany seks. Za to warunkiem koniecznym jest bliskość emocjonalna z mężczyzną i poczucie bycia jedyną, wyjątkową, szanowaną, pożądaną.
Osobiście uważam, że seks z takim mężczyzną, dla którego jestem taką jak powyżej, jest luksusem.
Natomiast związek z wszystkimi jego składnikami, wydaje mi się być przy tym zaledwie czymś przyziemnym.
Tak, jak Piegowata wspomina: pozbądźmy się tych nieszczęsnych stereotypów
Przekonanie, że tej czy innej płci siedzi tylko jedno w głowie bierze się chyba z błędnych interpretacji niektórych zachowań. Od jednej płci oczekuje się, że dla niej to czy tamto jest ważne, nie będąc
w stanie rozdzielić pewnych rzeczy. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić związek oparty na seksie, bo wtedy taka relacja nie jest związkiem, tylko układem bez zobowiązań. Dla wielu kobiet owa bliskość i poczucie wyjątkową jest chyba tożsame z byciem w jakieś dłuższej relacji, czyli raczej właśnie typowo rozumianemu związkowi. Wydaje się dla nich niepojęte, że inna kobieta może( przynajmniej przez pewien czas)
spotykać się z facetem/facetami jedynie w celu przeżycia przygody, automatycznie wykluczając, że zachodzą tam jakiekolwiek inne odczucia niż zaspokojenie popędu.
Co więcej utożsamiają chyba taki seks z tzw szybkim numerkiem, gdzie nie ma miejsca na dłuższe delektowanie się swoją bliskością. A czymże ono nie jest jak sprawianiem komuś przyjemności,
pokazywaniem, że w pewien sposób fascynuje nas fizyczność drugiego człowieka?Czyż nie ma tam pożądania, szacunku i emocji? Czy ludzie w układach FwB nie robią absolutnie NIC poza przygodami seksualnymi?
Naprawdę nie ma dla Was różnicy między przysłowiowym numerkiem w k**lu a powiedzmy swego rodzaju przyjaźnią czy wspólnym wieczorem, miło zakończonym w sypialni?
Raczej wątpię..A jeśli nawet, to jakaś dziwna siła każe im myśleć, że to wszystko to przejaw braku szacunku, wykorzystywania i zabawiania się uczuciami..Jak to? Przecież skoro kobieta SAMA, z własnej nieprzymuszonej woli decyduje się na taki krok, to chyba wie, czego oczekuje : przyjemności, spełnienia i zaspokojenia swoich pragnień. Poza tym, nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Panie, które nie mogą sobie wyobrazić takiego układu, usiłują sobie wmówić, że ich pociąg fizyczny czy pożądanie nie dotyczy..
Wydaje mi się nawet, że część kobiet patrzy podejrzliwie na związki, gdzie duża rolę odrywa seks, przynajmniej z powierzchownego punktu widzenia. Może problem leży w stawianiu znaku równości między seksem a jedynie zaspokojeniem popędu. Nie trzeba być w dłuższym emocjonalnym związku, aby uprawiać seks, co nie oznacza, że się do kobiety nic nie czuje czy też traktuje ją jak przedmiot, który można wykorzystać i odłożyć.
Widzę, że oddzielasz seks od uczuć.
Natomiast ja nie oddzielam uczuć od seksu. Oddzielam seks z uczuciami od związku.
Syl. moim zdaniem ten Pan był żonaty i to ukrył.
od razu po seksie chciał się odciąć, byś nie była obciążeniem.
Szukasz związku?, poznaj szybko jego znajomych i będziesz mieć jasność, spotkaj się w jego mieście, przyjedż do niego po pracy.
Jak On też szuka tego co Ty i naprawdę mu się spodobasz, nie będzie miał nic przeciw.
Wydaje mi sie, ze Bagiennik nie oddziela seksu od uczuc tylko seks od milosci.
Uczuc sympatii, szacunku, przyjazni, zyczyliwosci, podziwu, pociagu. Wiele jest uczuc i wlasnie nawet takie relacje, ze jest mila kolacja i rozmowa i tak dalej i konczy sie to seksem to nie oznacza, ze to jakis mechaniczny stosunek.
Jeśli jest małżeństwo i i mąż (albo zona), sypia sobie z kimś na boku, ma do tej osoby Sympatię, ale jej nie kocha, nie planuje się z nią wiązać, lubi z nią nawet porozmawiać, ale głównie czerpie radość z tego seksu, to żona (czy maz)nie powinien mieć pretensji, bo w sumie ten seks to tylko przeżywanie przyjemnych chwil z inną osobą, coś na zasadzie, jak mąż (czy zona) spotyka się z kimś na kawę, na tenisa, na wycieczkę rowerowa, w sumie na seks, więc nie należy robić rabanu w takich przypadkach, gdy mąż (lub zona) spędził tylko miło wieczór i to był tylko seks, to kompletnie nic nie znaczy, bo żony (czy meza) zostawiać nie musi, nie chce nawet zostawiać, bo żonę(czy meza) kocha i ma z nią seks a swoją koleżankę lubi i też ma z nią seks, ale tylko jako przyjemność i to nic nie znaczy.
Na to wychodzi.
Nie no spoko, ja też lubię seks i mam nadzieję go jeszcze mieć kiedyś i to dużo, ale tanie gadanie, ja za związkami nie ginie, lubię być sam, sam się realizuje, nie mam parcia na związek, nie brakuje mi bliskości codziennej drugiej osoby. ... Po co te zawiłe drogi, wystarczy powiedzieć, póki co chciałbym się spotykać z kobietami luźno, z seksem w tle, a raczej jako główną dominantą, bo seksu potrzebuje a związku nie chce. To jest powiedziane wprost i uczciwie,
Ja myślę, że gdyby nie seks to wielu panów wogole by nie brało ślubów i nie było w zwiazkach, bo mając żonę i zakładając, że relacja jest udana i oboje lubią seks,,to mężczyzna ma swobodny dostęp do kobiety niemal cały czas i jest to tylko "jego kobieta". Gdyby nie seks, to miłe chwile można by spędzać z kolegami na motorach, czy meczach albo w pubie, albo samemu przed tv albo na wycieczce.
Wydaje mi sie, ze Bagiennik nie oddziela seksu od uczuc tylko seks od milosci.
Uczuc sympatii, szacunku, przyjazni, zyczyliwosci, podziwu, pociagu. Wiele jest uczuc i wlasnie nawet takie relacje, ze jest mila kolacja i rozmowa i tak dalej i konczy sie to seksem to nie oznacza, ze to jakis mechaniczny stosunek.
Ale z kolegą nie da się upuprawiać seksu. Wiem, bo to przechodziłam kilka razy. To był po prostu kolega i mimo sympatii, nie czułam do niego pożądania. Nic a nic. Chętnie z nim chodziłam do kina albo ja spacer, ale na samą myśl o łózku przechodziły mnie ciarki.
Winter.Kween napisał/a:Wydaje mi sie, ze Bagiennik nie oddziela seksu od uczuc tylko seks od milosci.
Uczuc sympatii, szacunku, przyjazni, zyczyliwosci, podziwu, pociagu. Wiele jest uczuc i wlasnie nawet takie relacje, ze jest mila kolacja i rozmowa i tak dalej i konczy sie to seksem to nie oznacza, ze to jakis mechaniczny stosunek.Ale z kolegą nie da się upuprawiać seksu. Wiem, bo to przechodziłam kilka razy. To był po prostu kolega i mimo sympatii, nie czułam do niego pożądania. Nic a nic. Chętnie z nim chodziłam do kina albo ja spacer, ale na samą myśl o łózku przechodziły mnie ciarki.
Tez tak mam, na przyklad w stosunku do mojego przyjaciela. Az mnie wzdryga na mysl i nie dlatego, ze on brzydki jest czy cos.
Jednak mialam tez niektorych kolegow, z ktorymi moglam Najpierw byli kolegami, pozniej kochankami.
Wydaje mi sie, ze Bagiennik nie oddziela seksu od uczuc tylko seks od milosci.
Uczuc sympatii, szacunku, przyjazni, zyczyliwosci, podziwu, pociagu. Wiele jest uczuc i wlasnie nawet takie relacje, ze jest mila kolacja i rozmowa i tak dalej i konczy sie to seksem to nie oznacza, ze to jakiś mechaniczny stosunek.
Otóż to! Dokładnie O to cały czas mi właśnie chodzi , żeby przestać traktować seks, jako mechaniczną czynność, w celu zaspokojenia popędu. Pozbawianie go niektórych cech jest zwyczajnie próbą zafałszowania rzeczywistości, bo czy podczas udanego seksu nie odczuwamy fascynacji drugą osobą? Nie czerpiemy radości z jej bliskości?
Uczucia, to nie to samo związek i miłość, w których uczucia są jedynie częścią całości. Inaczej mówiąc, również nie wyobrażam sobie seksu bez uczuć, jeśli zaś do niego dochodzi, to nie muszę kogoś kochać, żeby coś do niego czuć. Zawsze myślałem, żę to jest oczywiste jak 2 x 2 = 4 a owo uczucie to NIE JEST CZYSTE zaspokojenie popędu. Zatem do samego seksu prędzej warunkiem koniecznym jest odczuwanie pociągu seksualnego ORAZ pragnienia fizycznej bliskości i delektowania się nią, dawania radości partnerowi i czerpania tego samego od niego, BEZ konieczności zaistnienia jakiś wyższych uczuć, co nie oznacza, że pewnego rodzaju uczuć tam nie ma. Jeśli kobieta zdecyduje się iść do łóżka na samym początku znajomości( powiedzmy max 3 spotkanie), jest zadowolona z przebiegu zdarzenia a potem rozwija się między nimi trwałe uczucie, to czy to jest błędna droga?
Akurat na kanale pewnej blogerki był kiedyś filmik o tym, jak często ludzie całkowicie mylą miłość z innymi rodzajami odczuć.
rossanka napisał/a:Winter.Kween napisał/a:Wydaje mi sie, ze Bagiennik nie oddziela seksu od uczuc tylko seks od milosci.
Uczuc sympatii, szacunku, przyjazni, zyczyliwosci, podziwu, pociagu. Wiele jest uczuc i wlasnie nawet takie relacje, ze jest mila kolacja i rozmowa i tak dalej i konczy sie to seksem to nie oznacza, ze to jakis mechaniczny stosunek.Ale z kolegą nie da się upuprawiać seksu. Wiem, bo to przechodziłam kilka razy. To był po prostu kolega i mimo sympatii, nie czułam do niego pożądania. Nic a nic. Chętnie z nim chodziłam do kina albo ja spacer, ale na samą myśl o łózku przechodziły mnie ciarki.
Tez tak mam, na przyklad w stosunku do mojego przyjaciela. Az mnie wzdryga na mysl i nie dlatego, ze on brzydki jest czy cos.
Jednak mialam tez niektorych kolegow, z ktorymi moglam Najpierw byli kolegami, pozniej kochankami.
O toto. Nie to, że moi koledzy byli brzydka czy coś, ale tacy aseksualni dla mnie , coś jak brat. Miałam nadzieję, że to się zmieni ale nigdy się nie zmieniło, Nie czułam do nich zadnego pociągu. Aż mnie jak mówisz wzdragało, ale bardzo ich lubiłam.
Czyli co?
Wystarczy na kogoś rzucić okiem, nie ma potrzeby jakiegoś głębszego poznawania tej drugiej osoby?
Wystarczą jakieś uczucia, ale nie są one miłością? Czyli jakie to uczucia? Takie jak gdyby "wyglądasz jako tako, nie odrzucasz, chce mi się z tobą pójść do łóżka"?
Takie "nadajesz się na sex", "podoba mi się twoje ciało"?
Czyli co?
Wystarczy na kogoś rzucić okiem, nie ma potrzeby jakiegoś głębszego poznawania tej drugiej osoby?
Wystarczą jakieś uczucia, ale nie są one miłością? Czyli jakie to uczucia? Takie jak gdyby "wyglądasz jako tako, nie odrzucasz, chce mi się z tobą pójść do łóżka"?
Takie "nadajesz się na sex", "podoba mi się twoje ciało"?
Niektorym wystarcza. Mi nie, ale sa osoby takie.
Mojej kolezance starczylo by byl w miare ladny chlop.
Poznawać drugą osobę mogę jak najbardziej, jeśli chce się z nią dłużej związać Tymczasem uczucia, pragnienia, jakie się spełnia podczas seksu mają znaczenie(chyba?) przede wszystkim w danej chwili
i tym warto się cieszyć. Ludzie właśnie z tej chwilowej przyjemności czerpią satysfakcję. Chyba to nic złego..?
Po prostu do zaistnienia tego procesu niekoniecznie są potrzebne te wyższe uczucia, które będziemy doceniać raczej przez dłuższy czas, chociażby poprzez przytulanie czy bliskość bez seksu.
Takie zacytowane przez Ciebie myśli, to raczej skrajne uproszczenie. Spłycanie seksu do mechanicznej czynności, z czym usilnie chyba cały czas go kojarzycie. A gdyby nawet, to czy coś w tym naprawdę jest tak złego czy obrzydliwego, jeśli następuje za obopólną zgodą? Czy to jest według Was niewłaściwe: fascynacja czyjąś fizycznością(czyt ciałem?) i czy ona się równa braku poszanowania dla drugiej osoby i wyzbycia się JAKICHKOLWIEK uczuć? Moim zdaniem to zupełnie błędne wnioskowanie...Skoro uprawiam seks to CZUJĘ (chyba?) fascynację, pożądanie i satysfakcję z bliskości z drugą osobą..? Wydaje się to oczywiste z mojego punktu widzenia biologii oraz psychologii człowieka.
Ach, Piegowata, wrzucasz tu taką piosenkę, mi pojawia się na buzi lekki uśmiech, że może on ma o mnie mimo wszystko jakieś miłe wspomnienie, a potem dopisujesz w kolejnym poście, że on już na pewno dawno o mnie nie pamięta. Oj Ty niedobra
Chciałabym bardzo, żeby tak było, jak pisze Bagiennik, że była ta fascynacja, radość z tamtego spotkania ze mną. Że go tamte chwile cieszyły. Ale niestety w jego oczach i gestach widziałam coś przeciwnego - pogardę, lekceważenie, rozczarowanie. Choć na początku było miło, więc mam kilka fajnych wspomnień, dopiero w trakcie wieczoru coś się zaczęło zmieniać. Może coś źle zrobiłam. Nie wiem. Ale zdecydowanie czuję, że on odczuwa wobec mnie pogardę, a nie fascynację.
Taka sytuacja na przykład - położył mi rękę na głowie i dociskał mnie siłą do podłogi, żebym przed nim uklęknęła. Może to nic takiego, ale dla mnie takie zachowanie było upokarzające. W sumie ucieszyłabym się, gdybyście mi napisali, że to normalka taki gest.
I nie, Bagiennik, też się nie rozchodzi o to, że nie było ciągu dalszego znajomości. On po tym, jak mnie wyrzucił, pisał jeszcze jakiś czas, żebym znów do niego przyjechała. Więc tak naprawdę, to JA te dalsze spotkania ucięłam.
Nie musisz rozumieć tego, że potrzebuję czułości, szacunku, poczucia, że jestem ważna i kochana. Ale tak już po prostu mam. I seks bez tego nie byłby dla mnie radością.
A że są kobiety, które nie potrzebują tego wszystkiego, żeby pójść z facetem do łóżka? Na pewno są. Ale są też takie, jak moja koleżanka, która na zewnątrz wydaje się być właśnie taka seksualnie wyzwolona, nowoczesna. Zwierzyła mi się kiedyś, że wcale nie jest szczęśliwa z tego powodu i wolałaby spotkać kogoś, kto ją pokocha. Jednak godzi się na te przygodne spotkania łóżkowe, bo tak jest pokiereszowana przez życie, że chciałaby choć przez chwilę doświadczyć choćby tylko iluzji czułości i tego, że jest dla kogoś piękna i ważna. Przypuszczam, że nie jest jedyna i więcej jest takich kobiet, które marzą o miłości, ale decydują się na jej okruchy, bo chcą być fajne w oczach mężczyzn, czuć się piękne, kochane i upragnione.
Bagiennik, powołujesz się na psychologię. Każdy psycholog Ci powie, że seks kobiety i seks mężczyzny, to zupełnie inne sprawy, inne oczekiwania i inne potrzeby. I inne jego aspekty sprawiają, że dana osoba czuje się spełniona, szczęśliwa.
Ach, Piegowata, wrzucasz tu taką piosenkę, mi pojawia się na buzi lekki uśmiech, że może on ma o mnie mimo wszystko jakieś miłe wspomnienie, a potem dopisujesz w kolejnym poście, że on już na pewno dawno o mnie nie pamięta. Oj Ty niedobra
Chciałabym bardzo, żeby tak było, jak pisze Bagiennik, że była ta fascynacja, radość z tamtego spotkania ze mną. Że go tamte chwile cieszyły. Ale niestety w jego oczach i gestach widziałam coś przeciwnego - pogardę, lekceważenie, rozczarowanie. Choć na początku było miło, więc mam kilka fajnych wspomnień, dopiero w trakcie wieczoru coś się zaczęło zmieniać. Może coś źle zrobiłam. Nie wiem. Ale zdecydowanie czuję, że on odczuwa wobec mnie pogardę, a nie fascynację.
Taka sytuacja na przykład - położył mi rękę na głowie i dociskał mnie siłą do podłogi, żebym przed nim uklęknęła. Może to nic takiego, ale dla mnie takie zachowanie było upokarzające. W sumie ucieszyłabym się, gdybyście mi napisali, że to normalka taki gest.I nie, Bagiennik, też się nie rozchodzi o to, że nie było ciągu dalszego znajomości. On po tym, jak mnie wyrzucił, pisał jeszcze jakiś czas, żebym znów do niego przyjechała. Więc tak naprawdę, to JA te dalsze spotkania ucięłam.
Nie musisz rozumieć tego, że potrzebuję czułości, szacunku, poczucia, że jestem ważna i kochana. Ale tak już po prostu mam. I seks bez tego nie byłby dla mnie radością.
A że są kobiety, które nie potrzebują tego wszystkiego, żeby pójść z facetem do łóżka? Na pewno są. Ale są też takie, jak moja koleżanka, która na zewnątrz wydaje się być właśnie taka seksualnie wyzwolona, nowoczesna. Zwierzyła mi się kiedyś, że wcale nie jest szczęśliwa z tego powodu i wolałaby spotkać kogoś, kto ją pokocha. Jednak godzi się na te przygodne spotkania łóżkowe, bo tak jest pokiereszowana przez życie, że chciałaby choć przez chwilę doświadczyć choćby tylko iluzji czułości i tego, że jest dla kogoś piękna i ważna. Przypuszczam, że nie jest jedyna i więcej jest takich kobiet, które marzą o miłości, ale decydują się na jej okruchy, bo chcą być fajne w oczach mężczyzn, czuć się piękne, kochane i upragnione.
Bagiennik, powołujesz się na psychologię. Każdy psycholog Ci powie, że seks kobiety i seks mężczyzny, to zupełnie inne sprawy, inne oczekiwania i inne potrzeby. I inne jego aspekty sprawiają, że dana osoba czuje się spełniona, szczęśliwa.
Bo dla niego to była tylko rozrywka i zaspokojenie potrzeb i tyle, nic więcej, on już Ciebie nie pamięta a ty go jeszcze będziesz rozpamiętywać do emerytury, weż przestań znajdziesz sobie lepszego.
Po prostu oczekiwałaś podświadomie czegoś więcej, może i jakiejś relacji. Niestety tak to bywa, czasem jest to dobry wstęp do czegoś większego, a czasem zaspokojenie swoich potrzeb fizycznych, Bagiennik Ci to wytłumaczył. A to, że są niby jakieś uczucia, sympatii, chęć poznania - to zawsze można powiedzie, to ładnie brzmi: idę z kobietą do łóżka, będzie miło, szanuję ją, może będzie to moja kobieta kto wie, nie wykluczam tego - wiesz takie usprawiedliwianie siebie, że przecież ja nie jestem taki, ze chodzi mi tylko i wyłącznie o seks.
Żeby nie było jednorazowy numerek jest jak najbardziej w porządku, jeśli kobieta i mężczyzna oczekują jedynie jednorazowego numerku. To jest jak najbardziej w porządku.
Tylko, że dla kobiet coś takiego, a już "sypianie z przyjacielem" (FB?) nie wiem jaki to był skrót, nie ważne (nie FaceBook chyba ), więc sypianie z przyjacielem dla kobiet jest bardzo niebezpieczne, bo nawet jak się umówią tylko na miłe spędzanie czasu, to jest duża szansa, że ona się jednak zaangażuje, a on nie (no bo od początku była o tym mowa, że to tylko takie luźne spotkania). Potem jest zdziwienie, przecież niczego Ci nie obiecywałem, ona zaś ma pretensje i ogólnie wychodzi kwas. Dlatego według mnie takie wchodzenie w seks zbyt szybko, może czasem przynieść skutek taki, że ona się zaangażuje, a on już nie. Poza tym raz zaczniesz, to już będziesz uprawiać z tą osobą seks już dalej. On już nie będzie miał potrzeby jej bliżej poznawać, z resztą jak Bagiennik mówi, można oddzielić seks od miłości, więc on oddzieli te dwie sprawy, a ona się zakocha i będzie rozpaczać potem po forach. I to jest myślę, to, dlaczego niektóre kobiety nie wchodzą w cielesne relacje zbyt szybko, raz, ze to jest za wcześnie, dwa, że łączy się to u nich z uczuciami.
Poza tym jeszcze jedna kwestia: mało który zdobędzie się na słowa: wiesz co dziś się prześpijmy ze sobą, będzie miło, przed tem jakieś winko i kąpiel, ale oddzielmy to od uczuć bo to będzie tylko seks, chce mi się rozładować. Zamiast tego powie: wiesz, chyba zdajesz sobie sprawe, że seks to nie oznacza zaraz wielkiej miłości i ślubu, ale może to być też wyrazem, że czuje do Ciebie sympatię, lubię z Tobą rozmawiać, nie wykluczam, może jak się bliżej poznamy będzie z tego coś więcej, chyba zgodzisz się, ze seks to też radość, nie trzeba się tak aż spinać, bo to mogą osoby robić , które się po prostu lubią, a co będzie dalej to zobaczymy, bardzo Cię szanuję - no i baba jest ugotowana
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » Rozczarowanie podczas spotkania
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024