Osobiście uważam mojego meza za mizogina. Niemal wszystkie moje koleżanki byly dla niego glupie, dość czesto wypowiadał się o kobietach w lekceważący sposób. I myślę, że w gruncie rzeczy mnie również traktowal zle miedzy innymi z poczucia wlasnej wyższości
Oprócz tego, wasze teorie moga znajdowac potwierdzenie w tym, xe podczas 10 lat związku ja dostalam sie na wymarzone studia, ukończyłam je w terminie z niezłym wynikiem, dostałam się na aplikację prawnicza, bez problemu zdalam kolejne egzaminy i za kilka miesiecy bede juz pełnoprawną "pania mecenas". Moj mąż tymczasem rzucil jeden kierunek tuz przed obrona licencjatu, drugi będzie kończył dopiero teraz, po 8 latach studiowania go.
Ale z drugiej strony, on lepiej zarabial i to jego bylo stac na kupno mieszkania... Choć faktem jest, ze często deprecjonowal moja pracę, wywyzszal się, choc tak naprawdę całe zycie pracowal w windykacji telefonicznej. Sama nie wiem.
A co do slabego seksu - mysle, ze on nie wie że byl kiepski. Wstyd sie przyznać, ale ponieważ mialam większe doswiadczenie od niego, przy tych slabych początkach kilka razy udalam orgazm albo w ogole przyjemność. Myslalam, ze sie podciagnie i bedzie taki jak moj poprzedni partner. Skutek byl taki, ze to udawanie tak weszlo mi w nawyk, że mialam powazne problemy (tkwiace w głowie) z osiagnieciem satysfakcji, bo podświadomie się spinalam. Wiem doskonale, że sama sie w to wpedzilam. Dopiero na rok, może dwa przed rozwodem poszlam po rozum do glowy i zaczelam wymagac satystakcji w łóżku - nie obylo sie bez pretensji ze czemu ja nie moge dojsc, ale ostatecznie nawet kilka razy udalo mu sie mnie doprowadzić. Ale to bylo kilka razu na kilkaset. Jego plusem była na pewno otwartość na eksperymenty, pozycje itd - ale to nie zmienia faktu, ze realizacja pomyslow byla taka sobie. No a później doszly do tego komentarze na temat mojego wygladu, pretensje xe nie chce sie kochac nad ranem i mi sie juz w ogóle odechciało. Wspomnienie seksu z nim było jednym z najsilniejszych, ktore przekreslaly szanse na jakikolwiek powrót.