needed napisał/a: Karin: Trochę źle napisałam - miałam na myśli, że z biologią uda się wygrać tylko trzeba ją pokonać mózgiem
Słusznie. Uczucia mogą sobie hasać, ale rozumem decydujemy co zrobimy, czy zdradzimy, czy romansujemy. Zdrada to decyzja. Nie ma tłumaczenia się uczuciami. Ludzie zdradzają, aby czuć się szczęśliwymi. Szukają takiej drogi.
needed napisał/a: I widzisz? Laski mimo, że mówiły, że takie nie są - w końcu uległy.
I warto było? Żałują? Gdyby się cofnęły w czasie tooooo... ?
Wiesz co? Może trzeba przyjąć do wiadomości po prostu, że w życiu zdarzy się jeszcze nie jedno "zauroczenie", bo człowiek jest tylko człowiekiem, jest monogamiczny, z biologią nie wygrasz.
Zauroczenia się zdarzają. W małżeńśtwach również. Nie wierzę, że człowiek jest monogamiczny. Chociaż ostatnio trafiłem na taką opinię, że mężczyźni dzielą się na:
1. tych co chcą być wiernymi aż do śmierci
2. "piotruśiów panów", którzy zbierają punkty
3. i tych co są zorientowani na wiele relacji
Zatem może faktycznie istnieją Ci "1". Może u kobiet też tak jest... Ktoś twierdził że znalezienie się w jednym z tych trzech punktów to kwestia nautury, coś jak bycie biseksualnym albo heteroseksualnym...
Nie wierzę iż w naszej naturze jest taki przełącznik, który po zawarciu małżeńśtwa sprawia iż stajemy się monogamiczni.
needed napisał/a: zrobiłam tak jak Ty - zimny prysznic, co by pomyślał i jakby się czuł mój facet, jakby cierpiał i przechodziło po chwili. Niestety, w tym przypadku było inaczej i dałam się podejść jak dziecko..
A może właśnie warto się zauroczyć? Może warto mieć emocje?
needed napisał/a: nie widuję go, to ja cierpię przez to.
A dlaczego cierpisz? Bo gdyby był to co? Dalej byście byli zdystansowani? I tyleż to szczęścia dałoby Ci widywanie i słyszenie go? Dokąd zmierzaliście? Do nikąd? Jeśli do nikąd, to nie cierp -- jest tak samo jak było... wciąż masz w głowie jego idealny obraz i w nim jesteś, w tym obrazie, zauroczona. Jeśli jednak do czegoś dążyliście, to ta droga końćzy się w łóżku. I nie ważne czy widzisz czy nie widzisz mety... meta jest w łóżku, po seksie, po orgazmach, kiedy można normalnie pogadać.
Wyobraźcie sobie jakie to jest emocjonalne zaangażowanie. Ktoś kto tego nie doświadczył nie zrozumie. Straszne uczucie.
Nie sądzę, że straszne uczucie. Wg mnie uczucie cudowne, którego nie da się wykrzesać znikąd, nie da się kupić. Jak najwspanialszy magiczny narkotyk. Zobaczysz kiedyś, kiedy już nie będzie kim się zauroczyć nawet jak warte są takie uczucia.
Jakim smutnym i nieasertywnym człowieczkiem trzeba być. Człowieczkiem, któremu byle bajką można zawrócić w głowie. Człowieczkiem bez poczucia własnej wartości.
Eeeee... bzdury. Ludzie się zakochują w innych. Na cóż się tutaj dołować?
needed napisał/a: Jak można zakochać się w człowieku, którego praktycznie się nie zna wiedząc, że w domu ma się TĄ osobę?
Zadajesz pytanie niby logiczne... Ale w praktyce ono nie ma podstaw, bo odwrotne brzmi: "Co powoduje, że jak masz w domu TĘ jedną osobę, to już nie jesteś zainteresowany żadną inną?".
needed napisał/a: Ale jednak emocje..emocjonalna zdrada, myślenie o innym..o Panu X, który zaznaczył, że nie chce ze mną żadnego romansu, to po coś to robił? Dla sprawdzenia mnie?
Żartujesz sobie? Chciał seksu z Tobą. Co nie zmienia faktu, że w pewnym momencie mógłby stchórzyć, bo wejść na drogę do romansu jest łatwo, ale to gdzieś się kończy, czyli w łóżku. A mężczyźni często rezygnują.
needed napisał/a: Wejście w relacje z zajętym człowiekiem, a co gorsza z człowiekiem, który ma rodzinę, malutkie dzieci lub kobietę w ciąży i będąc samemu w związku - prędzej czy później kończy się fiaskiem. Nawet gdyby się udało, zawsze ta rodzina będzie w tle, zawsze. Jest to emocjonalna karuzela, ciągnie jeszcze bardziej, bo jest to owoc zakazany.
Ojej... a gdzież Ty się tam byś wpychała do czyjejś rodziny. Romans to tylko taki ukryty kawałek świata, którego zatruwa to co napisałaś wyżej -- ukrywanie się, smsowanie wyrzucając śmieci...
needed napisał/a: Jak się włoży emocje w taką sytuacje i relacje to nie można myśleć o niczym innym - jest to straszne, naprawdę straszne. Lepiej powiedzieć stanowcze NIE i żałować podświadomie, że się nie spróbowało i żyć ze spokojnym sumieniem niż spróbować i żałować, że się spróbowało kiedykolwiek.
Zależy kto potrzebuje czego do szczęścia.
needed napisał/a: A jeżeli by przyszło żyć dniem dzisiejszym z tym Panem X? Jego problemami, wadami, chorobami, przyzwyczajeniami?
Eeee... po co z nim żyć. To była zabawa. O tyle niebezpieczna, że obiecałaś iż do końca życia tylko z jednym mężczyzną będziesz mieć zabawę.
needed napisał/a: A Pan X wyczuł, że głupia dziewczynka chyba się zakochała i uciekł, ja tak to widzę.
A ja widzę tak, że on nie siedzi w twojej głowie i uznał, że jego zaloty są odrzucone.
needed napisał/a: Dbałam zawsze o niego, zawsze miał ugotowane, posprzątane, poprane. Robiłam mu prezenty. Chciałam zaskakiwać. Wiecie, on wiecznie zmęczony po pracy, nie miał czasu i siły się kochać, pomagać mi etc.
Dlatego taka znudzona tym wszystkim dałam się wkręcić w niebezpieczną grę jaką jest zdrada/romans i to z zajętym facetem.
"wkręcić" -- słowo nieodpowiednie. Podjęłaś decyzję że się zabawisz. Ale jak już zrobiłaś pierwszy krok to nabrałaś wątpliwości. A mąż? Hmm... nie powinien mieć pretensji... w końcu nie ograniczasz zabawy z mężem.
needed napisał/a:Najgorsze w tym wszystkim było to, że dla tego Pana X to była zabawa,
A dla Ciebie nieeeee?
byłam nie znaczącym epizodem w jego życiu,
Można się zdziwić w takich osądach.
bo co by się nie działo - zawsze wracam do rodziny, dzieci to sens życia dla mnie.
Chyba słusznie...
Oczywiście były gadki, że nuda, nie układa mu się z partnerką, jest z nią dla dzieci i inne tego typu ściemki.
Niekoniecznie ściemki. Ale mógł to być fałsz w celu zaciągnięcia Cię na seks. Mogło to być nieświadome u niego, bo jeśli miał parcie na seks z Tobą, to myślenie miał przymroczone.
Mężczyznom raczej trudno jest odróżnić pożądanie od zauroczenia. Po orgazmie chemia się zmienia i wtedy on ucieka do swojego życia. Kobiety myśli, że on oszukał... ale nie oszukał.. tylko optyka się zmieniła. Wytrzeźwiał.
needed napisał/a: Jak mogłam wierzyć w takie historie? Ja, dorosła kobieta..
Przecież to jest klasyczny schemat: bajki, że nieukłada się, że jestem taka super kobieta, ale zabrakło w tej historii tego, że nie pomyślałam o tym, że przecież powiedział, że rodziny nie zostawi i nigdy po za pracą się nie odzywał, nie szukał kontaktu, tylko na imprezkach - jak mogłam nie pomyśleć, że chodzi o jedno, ja nie wiem gdzie miałam oczy i mózg..
Chodziło mu "o jedno"? A Tobie o co? O emocje, prawda? Chyba nie ożycie razem... On był głodny seksu, Ty emocji. Tobie chodziło o jedno?
needed napisał/a: Motylki ulatują tak szybko jak ulatnia się gaz w piwie. W przypadku Pana X, gdybym wdała się w pełny romans, koniec końców skończyłoby się podejrzewam wygazownym piwem, cierpieniem obu stron, czyli moim, męża i jego rodziny.
Nigdy w związku czy w małżeństwie nie będzie tak jak kiedyś. Wiem, życie. Po prostu próbuje przestać o nim myśleć i naprawić małżeństwo.
A może nie skończyłoby się cierpieniem? Tak jak i teraz jest -- nie ma cierpienia za wyjątkiem twojej głowy, twojej duszy. Małżeńśtwo możesz i tak naprawiać, ale nie bądź w tym małżeństwie cierpiętnicą pliiiiiiiiiiiis... 