Witam,
mam takie przemyślenia i chce żeby ktoś to potwierdził albo napisał swoje. Od 2 miesięcy poszukuje pracy, firma w której pracowałem się rozsypała, miałem umowę na czas określony i tyle. Jestem osobą bezrobotną, mam jakieś odłożone oszczędności no ale...czy wg Was jazda po firmach na rozmowy, szczególnie ileś etapów jest ok?
Podam przykład bo nie chce podawać szczegółów, np W-wa i Legionowo, dostajecie zaproszenie na rozmowę etap 1 do firmy XYZ, ok fajnie, wszystko jasne, rozstajecie się i jest telefon z zaproszeniem na etap 2, po czym kilka dni później informacja że inna osoba została wybrana wśród ostatecznych kandydatów.
Na pozór może normalna kolei rzeczy, ale 2 etap to rozmowa jaki typ umowy by odpowiadał, jaka stawka tak ostatecznie, od kiedy na 100% można zacząć pracę i czy przy ewentualnej kolejnej rekrutacji na inne stanowisko też byśmy byli chętni.
Pytanie za 100 pkt, nie można było tego wykonać przez e-mail? lub telefon? Lub po prostu nie można było tego ustalić podczas 1 etapu i w sumie jedynego?
W efekcie taki bezrobotny jak ja, przejechał 70-80 km, 35 zł około poszło na paliwo.
Czy to ma sens? nawet w Urzędzie Pracy mam zaświadczenie i mogę jeździć komunikacją w strefie miejskiej za darmo.
Czy nie uważacie że niektóre firmy i te ich procesy rekrutacji to gorzej niż na Wyższe Uczelnie?
To jest ten paradoks, musisz mieć pieniądze żeby szukać pracy. Oczywiście pomijam już (chociaż to też ma jakieś znaczenie), rozmowy o pracę na drugim końcu miasta, gdzie bilet kosztuje też swoje, dojechać trzeba nieraz kilkoma środka transportu, jadąc np 25 min.
Ale co sądzicie o tych etapach czy to nie przesada? Mam 2-3 razy jeździć w jedno miejsce, marnować czas bezsensu?
Nie wiem właśnie po co to firmy robią, jakieś etapy, części itd.
Osoba bezrobotna nie ma na to pieniędzy, za kasę przeznaczoną na jazdę na głupi drugi etap, lepiej jechać np do konkretnej innej firmy i wręczyć CV albo chociażby np na jakieś targi pracy.