Czy jest jeszcze szansa? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 391 do 455 z 1,397 ]

391

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
random.further napisał/a:
ulle napisał/a:

No to niech usunie i wszyscy będą szczęśliwi.

Nie wiadomo czy szczęśliwi w takim przypadku, Nathan poczuje ulgę pewnie, Ona - może jeszcze większą.
To może być łatwa decyzja albo nie łatwa - zależy, a tutaj nie wiadomo za bardzo co ludziom w ich głowach siedzi oprócz tego, że nie myślą o zabezpieczeniu... ło jejku

Tak, tu wszystko zależy od tego, jakie poglądy na temat aborcji mają ci ludzie. Ja osobiście bym nie usunęła, żeby nie wiem co się miało dziać, ale ludzie są różni i wcale nie muszą myśleć jak ja.

Zobacz podobne tematy :

392

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Już się wycofuje z tego wątku, skoro zarzuca się mi manipulacje autorem. Niech robi co chce. I tak świata nie uratuje ani, tym bardziej, nie zbawie, jednak mogę mieć swoje zdanie.

Na 100% tak trzymaj, ale i tak wrócisz wink
Tyle piany.

393

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
evada napisał/a:
ulle napisał/a:

Już się wycofuje z tego wątku, skoro zarzuca się mi manipulacje autorem. Niech robi co chce. I tak świata nie uratuje ani, tym bardziej, nie zbawie, jednak mogę mieć swoje zdanie.

Na 100% tak trzymaj, ale i tak wrócisz wink
Tyle piany.

Chyba jednak nie wrócę, bo mam już niesmak.

394

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Tak, tu wszystko zależy od tego, jakie poglądy na temat aborcji mają ci ludzie. Ja osobiście bym nie usunęła, żeby nie wiem co się miało dziać, ale ludzie są różni i wcale nie muszą myśleć jak ja.

Właśnie coś takiego chciałem napisać. Twoje poglądy są twoje. Nie każdy musi uważać tak samo.
Ktoś kto chce dokonać aborcji nie uważa płodu w 8 tygodniu za dziecko. Dlatego pisanie o ofierze z dziecka jest dobre na spotkania koła różańcowego nie na rozmowy dorosłych o czasami skrajnie różnych poglądach. Tutaj nie chodzi o Abrahama i Izaaka.

Autor wg mnie swoje zrobił.
Przedstawił swój punkt widzenia. Co może zrobić,  czego nie.  Teraz żona musi znając te fakty podjąć swoją decyzję zgodnie ze swoim sumieniem.
Musi przede wszystkim zrozumieć, że nie będzie mieć obecnego męża i drugiego dziecka. Albo jedno,  albo drugie a może ani jednego, ani drugiego jak tak się życie potoczy.

395

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

To nie jest szansa. Szansą byłoby gdyby przyjął jej wybór. Nie dałby rady to dziękuję rozstajemy się i tyle.
To szansa dla niej czy dla niego?

Kpisz czy o drogę pytasz?
A kto zdradził?

Nie, wcale nie kpię. Pytam serio. Komu on chce dać szansę? Żonie? Bo ja mam wrażenie, że chce dać szansę tylko sam sobie; na coś co do niego nie należy czyli naprawę tego co zostało spaprane nie przez niego. Na podtrzymanie szansy na ratowanie czegoś czego już dawno nie ma.
Czy decyzja o wybaczeniu będzie wynikać z jego wielkiej miłości i zaakceptowaniu pewnych faktów, których nie da się wymazać? Czy będzie zależne od decyzji, której de facto nie pozwala żonie podjąć samej.
Naprawdę wierzycie w miłość i szczęśliwy związek wynikający z wymuszenia? To nie ma prawa się udać.
Od początku zostały popełnione błędy przez autora. Nie dziwię się silne emocje nie pozwalają na racjonalne myślenie.
A on od początku powinien zwyczajnie odsunąć sie od niej emocjonalnie, dać jej odczuć, że po tym co zrobiła już nigdy nie będzie tak samo i dać sobie i jej czas.
To są jego decyzje, które powinien podjąć a ona powinna podjąć swoje na podstawie realnych faktów, własnych uczuć, moralności i wartości.
Naprawdę wierzycie, że od tej decyzji zależy ich szczęście? Trzeba być naiwnym albo kompletnie zaburzoną świadomość realiów żeby wykazywać taką postawę.

396 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 10:43:53)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Random - Ty widzisz to tak że ja sterowałem,  a ja zaś myślę że moim największym błędem było dopuszczenie do sterów żony.
Wszak ostatnie dwa lata podporządkowane były jej rozwojowi zawodowemu.
Mogła dalej siedzieć na ciepłej posadce w banku i byłby spokój.
Ale - jak mi kiedyś powiedziała - chciałaby rozwinąć skrzydła.
No i rozwinęła - tyle że zapomniała że im wyżej poleci tym bardziej bolesny może być upadek.

Fryt - zapominasz o jednym - mój czas jest bardzo ograniczony.

397

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

To nie jest szansa. Szansą byłoby gdyby przyjął jej wybór. Nie dałby rady to dziękuję rozstajemy się i tyle.
To szansa dla niej czy dla niego?

Kpisz czy o drogę pytasz?
A kto zdradził?

Nie, wcale nie kpię. Pytam serio. Komu on chce dać szansę? Żonie? Bo ja mam wrażenie, że chce dać szansę tylko sam sobie; na coś co do niego nie należy czyli naprawę tego co zostało spaprane nie przez niego. Na podtrzymanie szansy na ratowanie czegoś czego już dawno nie ma.
Czy decyzja o wybaczeniu będzie wynikać z jego wielkiej miłości i zaakceptowaniu pewnych faktów, których nie da się wymazać? Czy będzie zależne od decyzji, której de facto nie pozwala żonie podjąć samej.
Naprawdę wierzycie w miłość i szczęśliwy związek wynikający z wymuszenia? To nie ma prawa się udać.
Od początku zostały popełnione błędy przez autora. Nie dziwię się silne emocje nie pozwalają na racjonalne myślenie.
A on od początku powinien zwyczajnie odsunąć sie od niej emocjonalnie, dać jej odczuć, że po tym co zrobiła już nigdy nie będzie tak samo i dać sobie i jej czas.
To są jego decyzje, które powinien podjąć a ona powinna podjąć swoje na podstawie realnych faktów, własnych uczuć, moralności i wartości.
Naprawdę wierzycie, że od tej decyzji zależy ich szczęście? Trzeba być naiwnym albo kompletnie zaburzoną świadomość realiów żeby wykazywać taką postawę.

Ależ on przyjmie jej wybór. I chce, żeby to ona podjęła decyzję. Tylko, że z góry wie, że pewnych rzeczy nie jest w stanie zaakceptować i ma do tego najzupełniejsze prawo. To nie jest żadne wymuszanie, to jest jedynie informacja. A decyzję ma podjąć żona - jako konsekwencje decyzji, którą już podjęła wcześniej, idąc z jakimś gościem do łóżka bez zabezpieczenia...

398

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ludzie nie potrafią oddzielić dwóch kwestii.
Małżeństwo nie jest ubezwłasnowolnieniem nikogo. Każdy ma prawo podejmować własne decyzje i ponosić ich ewentualne konsekwencje, świadomość tych konsekwencji jest kluczem, ale ingerencja drugiej strony w te decyzje to nic innego jak próba manipulacji. I nie ma tu najmniejszego znaczenia ciężar gatunkowy.
Miłość to wolność. Czy wolnością jest narzucanie drogi?
Czy poznając kogoś zanim się zakochasz wytykasz mu błędy na dzień dobry, nad którymi powinien popracować, czy akceptujesz go takim jakim jest? Masz wybór albo akceptujesz albo w to nie wchodzisz - proste.
W tym przypadku jest dokładnie tak samo. Żona dokonała bezkrwawego mordu na partnerze to fakt, powinna mieć świadomość jakie mogą być skutki.
I pewnie już tę świadomość ma, ale nie upoważnia to nikogo do kierowania jej życiem! Czy ktokolwiek przeżyje to życie za nią?
A kto wie co będzie za rok, 5 lat czy 10. Może będą świetną szczęśliwą rodziną a może rozstaną się i być może nie z powodu tej zdrady. Kto wówczas powinien wziąć odpowiedzialność za decyzję, którą dokona żona niezgodnie z własnym przekonaniem a poniekąd zmuszona do tego? Ona czy mąż, który podsunął jej taki genialny pomysł, jednocześnie będący pewnym warunkiem "transakcji". Kto będzie uprawniony do wyrzutów sumienia? bezpośrednio żona a pośrednio jemu też nie da to spokoju do końca życia.
Niech każdy bierze odpowiedzialność za swoje życie a nie próbuje sterować innymi poprzez bezrefleksyjne włażenie z buciorami w czyjąś intymność. Bo każdy niezależnie ma prawo do intymności i odpowiedzialności za własne wybory dokonane ŚWIADOMIE! A świadoma decyzja to nic innego jak taka, która została podjęta tylko i wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń, przemyśleń, zgodna z wartościami jakimi się dany człowiek kieruje i kręgosłupem moralnym. Wtedy możemy mówić o samodzielnej świadomej decyzji i wtedy za nią odpowiedzialny jest tylko ten, który ją podejmuje nikt inny. Jeśli ktoś ingeruje bierze również konsekwencje tej decyzji na siebie.

399

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Przecież Autor siłą żony na ten zabieg nie wiezie, czeka na jej decyzję. Ale tak samo żona nie ma prawa zmuszać go do uznania cudzego dziecka za swoje, jeśli on tego nie chce.
Jeśli żona zdecyduje się urodzić, ale oddać do adopcji, to Autor nadal widzi szansę na ratowanie ich małżeństwa. Jedyną granicą, jaką tak naprawdę postawił, to brak obecności tego dziecka w ich rodzinie, nie do nas należy ocena, czy to dobrze, czy źle, on ma prawo tak uważać.

Wszystko zależy od decyzji żony, która nie jest już małą dziewczynką i powinna dawno wiedzieć, że za swoje decyzje odpowiada wyłącznie ona sama.

400

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle - Tobie radzę zasięgnąć porady specjalisty bo Ty masz zaburzenia. Serio przeraża mnie twój rok myślenia.
Kobieta puściła się , pewnie nie raz ( wiem wiem autor w to nie wierzy ) i jeszcze bez zabezpieczenia wydawać by się mogła kobieta nie głupia ! Teraz jest załamana , zaplakana no tak która by nie była ?!

A Ty mu proponujesz żeby to on odszedł z domu i zapewnił jej byt ?! Wymiekam.
Omijam Twoje posty bo są absurdalne.

Nathan- zdejmij klapki.
Jesteś pewny ze żoną rzuciła pracę dla Ciebie i dla ratowania rodziny ? Może jej wstyd tam chodzić.... hmm no i jeszcze by musiała pokazać zwolnienie ze ciąża więc cały biurowiec by huczal z niej i z Ciebie...

Poważnie zastanawiasz się nad tym zwiazkiem? Kobieta i siebie i Ciebie zeszmacila...
Teraz dziecko , rozwalona rodzina a ta liczy ze jednak ulegniesz i bedziecie dalej szczęśliwa rodzinkę powiększoną o kolejne dziecko.

Już widzę jak dziecko się rodzi i wszyscy Co gratuluja i mówią jakie to podobne do Ciebie big_smile

Nathan wiem że to ciężkie.
Podejmij męska decyzje.chcesz być jeleniem ????

401

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fryt - ochłoń trochę, bo zaczynasz iść drogą Ulle.
Wróć do początku tematu i przeczytaj raz jeszcze czyj był pomysł z aborcją.

402

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Random - Ty widzisz to tak że ja sterowałem,  a ja zaś myślę że moim największym błędem było dopuszczenie do sterów żony.
Wszak ostatnie dwa lata podporządkowane były jej rozwojowi zawodowemu.
Mogła dalej siedzieć na ciepłej posadce w banku i byłby spokój.
Ale - jak mi kiedyś powiedziała - chciałaby rozwinąć skrzydła.
No i rozwinęła - tyle że zapomniała że im wyżej poleci tym bardziej bolesny może być upadek.

Fryt - zapominasz o jednym - mój czas jest bardzo ograniczony.

Jeśli swoją decyzję uzależniasz od jej decyzji to fakt - jest ograniczony. Masz prawo do tego aby zakończy ten związek jeśli uznasz, że nie podołasz, ale...
Skup się na sobie, nie myśl za nią, rób swoje, zajmij czymś głowę. Wpływ masz tylko na siebie na nikogo innego.
Wymuszenie czegokolwiek do czego żona nie będzie przekonana nie sprawi, że nagle zaznacie szczęścia a problem zniknie. Wręcz odwrotnie.
Wsłuchaj się głęboko w siebie, poznaj bardziej siebie, swoje emocje, swoje reakcje - wykorzystaj ten czas.
To co ona zrobi jest jej, Ty skup się na tym co chciałbyś zrobić ze swoim życiem biorąc pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze, nie na dziś, ale za 5 lat i 10.
Zrób bilans zysków i strat. Nie materialnych, ale mentalnych.

403

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Pod żadnym pozorem nie podejmuj takich decyzji z myślą o tym, co będzie za 5-10 lat. Wtedy może Cię nawet nie być na świecie już. Zycie jest krótkie, broń siebie tu i teraz.

404

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Fryt - ochłoń trochę, bo zaczynasz iść drogą Ulle.
Wróć do początku tematu i przeczytaj raz jeszcze czyj był pomysł z aborcją.

Nathan, kobieta doznała szoku tak samo jak i Ty. Chyba nie sądzisz, że w tych emocjach ona racjonalnie myśli i te myśli ubiera w słowa?
Dotychczasowe poukładane życie jej się też zawaliło poniekąd. W silnych emocjach włącza się system obronny, który finalnie i najczęściej nie podpowiada najlepiej.
Do tego czuje parcie i oddech Twój a jakby tego było mało swojej mamusi. Obydwoje robicie jej nieświadomie krzywdę.
Nigdy nie będę żałował osób,które przez własną głupotę krzywdzą innych, ale tej kobiecie naprawdę współczuje

405 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 11:10:18)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Nigdy nie będę żałował osób,które przez własną głupotę krzywdzą innych, ale tej kobiecie naprawdę współczuje

Ale to ona skrzywdziła swoją rodzinę przez własną głupotę. To, co się dzieje teraz, to tylko zwyczajny tego skutek.

Mam dziwne wrażenie, że sporo osób kompletnie marginalizuje problem zdrady, a skupia się na "biedna ta kobieta w ciąży, bo zdradzony mąż coś od niej chce".

406

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:

Przecież Autor siłą żony na ten zabieg nie wiezie, czeka na jej decyzję. Ale tak samo żona nie ma prawa zmuszać go do uznania cudzego dziecka za swoje, jeśli on tego nie chce.
Jeśli żona zdecyduje się urodzić, ale oddać do adopcji, to Autor nadal widzi szansę na ratowanie ich małżeństwa. Jedyną granicą, jaką tak naprawdę postawił, to brak obecności tego dziecka w ich rodzinie, nie do nas należy ocena, czy to dobrze, czy źle, on ma prawo tak uważać.

Wszystko zależy od decyzji żony, która nie jest już małą dziewczynką i powinna dawno wiedzieć, że za swoje decyzje odpowiada wyłącznie ona sama.

Ty za każdym razem piszesz o tym samym. Mało tego imputujesz mi jakieś rzeczy, o których nigdy nie wspomniałem. Możesz mi wskazać fragment gdzie wspomniałem o tym, że on powinien uznać nie swoje dziecko?
Mam wrażenie, że niektórzy własne nieprzepracowane tematy próbują przekładać na tę historię.
Uważać ma prawo jak najbardziej, ma prawo do każdej decyzji. odejśc, zostać, zaakceptować, nie zaakceptować, ale nie ma prawa stawiać warunków.
Na czym wobec Ciebie polega partnerstwo na stawianiu warunków? Na czym budować na nowo jeśli tak uzna? Na pewno nie na stawianiu warunków.

407

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Nigdy nie będę żałował osób,które przez własną głupotę krzywdzą innych, ale tej kobiecie naprawdę współczuje

Ale to ona skrzywdziła swoją rodzinę przez własną głupotę. To, co się dzieje teraz, to tylko zwyczajny tego skutek.

Owszem i będzie ponosić konsekwencje tej decyzji jeszcze długo, ale czy to oznacza, że należy ją ukrzyżować?
Podjęła już jedną błędną decyzję, boi się podjąć kolejnych, żeby znów nie była błędem, tym bardziej, że z każdej strony dostaje "dobre rady".

408 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 11:12:24)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fryt - Zrobiłem taki bilans.
I wyszło mi że mentalnie dam radę z żoną i jej zdradą, ale z dzieciakiem już nie.
Nie chodzi o dziecko samo w sobie, tylko właśnie o związane z nim straty mentalne które są ponad moje siły.

Burzowy - wiem, dlatego piszę o ograniczonym czasie.

409 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 11:16:04)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Ty za każdym razem piszesz o tym samym. Mało tego imputujesz mi jakieś rzeczy, o których nigdy nie wspomniałem. Możesz mi wskazać fragment gdzie wspomniałem o tym, że on powinien uznać nie swoje dziecko?
Mam wrażenie, że niektórzy własne nieprzepracowane tematy próbują przekładać na tę historię.
Uważać ma prawo jak najbardziej, ma prawo do każdej decyzji. odejśc, zostać, zaakceptować, nie zaakceptować, ale nie ma prawa stawiać warunków.
Na czym wobec Ciebie polega partnerstwo na stawianiu warunków? Na czym budować na nowo jeśli tak uzna? Na pewno nie na stawianiu warunków.

Autor, jak każda osoba zdradzona ma prawo i poinformował, na jakich zasadach jest skłonny kontynuować związek. Tylko tyle. Jedni np. chcą, żeby partner po zdradzie pokazywał im telefon, inni, żeby nie wychodził z domu itd. - a Autor nie akceptuje cudzego dziecka. Jak to żona rozwiąże, to jej sprawa.

Ty nie wspomniałeś o tym, że ma uznać nieswoje dziecko, ale żona Autora o tym wspomniała. I do tego nawiązywałam.

410

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Fryt - Zrobiłem taki bilans.
I wyszło mi że mentalnie dam radę z żoną i jej zdradą, ale z dzieciakiem już nie.
Nie chodzi o dziecko samo w sobie, tylko właśnie o związane z nim straty mentalne które są ponad moje siły.

I to jest jakaś konkretna odpowiedź.
Wobec tego powinieneś teraz zając się sobą i dać podjąć samodzielną decyzję żonie, nie wpływając na nią.
Ona wiec czego może się spodziewać, też pewnie bierze pod uwagę różne scenariusze.
Tak samo jak i Ty wie ile może zyskać ile stracić.
Próbuję Ci tylko uświadomić, że decyzje, które podejmuje się nie z własnej inicjatywy a wymuszone przez sytuację lub jakieś osoby nigdy nie zostaną zaakceptowane przez osobę ją podejmującą. Bo zwyczajnie nie będą jej! Wówczas to równia pochyła gdybyś zdecydował się ratować te relację.
Będziecie się przerzucać tylko odpowiedzialnością nawzajem aż w końcu rozleci się to do końca.

411 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 11:25:54)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Próbuję Ci tylko uświadomić, że decyzje, które podejmuje się nie z własnej inicjatywy a wymuszone przez sytuację lub jakieś osoby nigdy nie zostaną zaakceptowane przez osobę ją podejmującą. Bo zwyczajnie nie będą jej! Wówczas to równia pochyła gdybyś zdecydował się ratować te relację.
Będziecie się przerzucać tylko odpowiedzialnością nawzajem aż w końcu rozleci się to do końca.

Straszny z Ciebie manipulator, fryt
Żona Nathana ma wybór, bo może podjąć decyzję w zgodzie z sobą, swoimi wartościami, swoim sumieniem, więc nie wiem po co próbujesz przerzucać na autora wątku odpowiedzialność za decyzje jego żony.

Życie składa się z możliwości i wyborów, które czasami stoją w sprzeczności z oczekiwaniami innych osób, ale i tak pozostają wyborem i decyzją osoby, która się ich podejmuje.

412

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Ty za każdym razem piszesz o tym samym. Mało tego imputujesz mi jakieś rzeczy, o których nigdy nie wspomniałem. Możesz mi wskazać fragment gdzie wspomniałem o tym, że on powinien uznać nie swoje dziecko?
Mam wrażenie, że niektórzy własne nieprzepracowane tematy próbują przekładać na tę historię.
Uważać ma prawo jak najbardziej, ma prawo do każdej decyzji. odejśc, zostać, zaakceptować, nie zaakceptować, ale nie ma prawa stawiać warunków.
Na czym wobec Ciebie polega partnerstwo na stawianiu warunków? Na czym budować na nowo jeśli tak uzna? Na pewno nie na stawianiu warunków.

Autor, jak każda osoba zdradzona ma prawo i poinformował, na jakich zasadach jest skłonny kontynuować związek. Tylko tyle. Jedni np. chcą, żeby partner po zdradzie pokazywał im telefon, inni, żeby nie wychodził z domu itd. - a Autor nie akceptuje cudzego dziecka. Jak to żona rozwiąże, to jej sprawa.

Ty nie wspomniałeś o tym, że ma uznać nieswoje dziecko, ale żona Autora o tym wspomniała. I do tego nawiązywałam.

W pełni się zgadzam, że każdy ma prawo. Z tym, że trzeba uważać bo granica jest bardzo cienka żeby z ofiary nie stać się katem.
Trwanie w pozycji ofiary też się nie sprawdza. Tutaj po prostu trzeba iść do przodu i albo zacząć nowe życie albo zdecydować się ratować, ale nie wypominać.

413 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 11:27:40)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fryt - Cóż, wymuszone to są moje decyzje.
Żona nie zapytała czy z nią będę jeśli mnie zdradzi - tylko postawiła przed faktem dokonanym.
Każda moja decyzja po zdradzie jest i będzie wymuszona samym faktem zdrady..
Nawet ta o wybaczeniu.

414

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Trwanie w pozycji ofiary też się nie sprawdza. Tutaj po prostu trzeba iść do przodu i albo zacząć nowe życie albo zdecydować się ratować, ale nie wypominać.

A no właśnie. Więc może żona przestałaby wreszcie płakać i oczekiwać, że Autor znowu coś zrobi za nią.

415

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
Nathan napisał/a:

Fryt - Zrobiłem taki bilans.
I wyszło mi że mentalnie dam radę z żoną i jej zdradą, ale z dzieciakiem już nie.
Nie chodzi o dziecko samo w sobie, tylko właśnie o związane z nim straty mentalne które są ponad moje siły.

I to jest jakaś konkretna odpowiedź.
Wobec tego powinieneś teraz zając się sobą i dać podjąć samodzielną decyzję żonie, nie wpływając na nią.
Ona wiec czego może się spodziewać, też pewnie bierze pod uwagę różne scenariusze.
Tak samo jak i Ty wie ile może zyskać ile stracić.
Próbuję Ci tylko uświadomić, że decyzje, które podejmuje się nie z własnej inicjatywy a wymuszone przez sytuację lub jakieś osoby nigdy nie zostaną zaakceptowane przez osobę ją podejmującą. Bo zwyczajnie nie będą jej! Wówczas to równia pochyła gdybyś zdecydował się ratować te relację.
Będziecie się przerzucać tylko odpowiedzialnością nawzajem aż w końcu rozleci się to do końca.

Przecież ona jest zmuszona podjąć taką decyzję. To jej decyzja że dała doopy i zaciążyła te 2 decyzje wymuszają na niej decyzje. Tak samo ona wymusiła decyzje na swoim mężu poprzez zdradę i ciążę. I on swoją decyzję jej przedstawił. A że komuś tutaj to się nie podoba? Trudno to ich problem.

416

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:

Próbuję Ci tylko uświadomić, że decyzje, które podejmuje się nie z własnej inicjatywy a wymuszone przez sytuację lub jakieś osoby nigdy nie zostaną zaakceptowane przez osobę ją podejmującą. Bo zwyczajnie nie będą jej! Wówczas to równia pochyła gdybyś zdecydował się ratować te relację.
Będziecie się przerzucać tylko odpowiedzialnością nawzajem aż w końcu rozleci się to do końca.

Straszny z Ciebie manipulator, fryt
Żona Nathana ma wybór, bo może podjąć decyzję w zgodzie z sobą, swoimi wartościami, swoim sumieniem, więc nie wiem po co próbujesz przerzucać na autora wątku odpowiedzialność za decyzje jego żony.

Życie składa się z możliwości i wyborów, które czasami stoją w sprzeczności z oczekiwaniami innych osób, ale i tak pozostają wyborem i decyzją osoby, która się ich podejmuje.

To, że ktoś musi czasem dokonać wyboru nie jest jednoznaczne z tym, że ten wybór zgodny jest z samym sobą tym bardziej mając bicz nad sobą. Ona jest wówczas tylko formalnie tej osoby.

417

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:

Próbuję Ci tylko uświadomić, że decyzje, które podejmuje się nie z własnej inicjatywy a wymuszone przez sytuację lub jakieś osoby nigdy nie zostaną zaakceptowane przez osobę ją podejmującą. Bo zwyczajnie nie będą jej! Wówczas to równia pochyła gdybyś zdecydował się ratować te relację.
Będziecie się przerzucać tylko odpowiedzialnością nawzajem aż w końcu rozleci się to do końca.

Straszny z Ciebie manipulator, fryt
Żona Nathana ma wybór, bo może podjąć decyzję w zgodzie z sobą, swoimi wartościami, swoim sumieniem, więc nie wiem po co próbujesz przerzucać na autora wątku odpowiedzialność za decyzje jego żony.

Życie składa się z możliwości i wyborów, które czasami stoją w sprzeczności z oczekiwaniami innych osób, ale i tak pozostają wyborem i decyzją osoby, która się ich podejmuje.

To, że ktoś musi czasem dokonać wyboru nie jest jednoznaczne z tym, że ten wybór zgodny jest z samym sobą tym bardziej mając bicz nad sobą. Ona jest wówczas tylko formalnie tej osoby.

To, co łączy Cię z ulle, to postawa wobec żony Nathana, bo oboje ustawiliście się w stosunku do niej jak do dziecka, które nie odpowiada za swoję działania, nie potrafi podjąć własnej samodzielnej decyzji, które wymaga opieki i zatroszczenia się o nie.
A to jest dorosła osoba, więc przestańcie traktować ją jak upośledzoną.

418

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To jest właśnie nieźle powalone, mnóstwo osób próbując bronic kobiet do granic absurdu, jednocześnie robi z nich idiotki niezdolne do podejmowania decyzji, czy ogólnie samodzielnego myslenia. Przypomnijmy może, ze obie plcie mają IQ na zbliżonym poziomie.

419

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Fryt - Cóż, wymuszone to są moje decyzje.
Żona nie zapytała czy z nią będę jeśli mnie zdradzi - tylko postawiła przed faktem dokonanym.
Każda moja decyzja po zdradzie jest i będzie wymuszona samym faktem zdrady..
Nawet ta o wybaczeniu.

Hmm wymuszone? To trochę brzmi jakbyś był uzależniony. Nie można uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby. Ona ma być tylko dopełnieniem naszego szczęścia. Dlatego żeby być szczęśliwym z kimś trzeba nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą.
Twoje decyzje nie powinny być wymuszone a wypływać z Twojego przekonania, że tego chcesz a danej sytuacji. Różne sytuacje się w życiu zdarzają, Ciebie spotkała niełatwa, przyszło Ci się z nią zmierzyć, ale nie oznacza to, że za wszelką cenę musisz coś ratować bądź nie bo tak trzeba. Rozum swoje serce swoje - znam to. Jestem dwa lata po, mózg wyprany dosłownie, ale dziś jestem mentalnie w miejscu, o którym  wtedy nie śniłem. I też nie wyobrażałem sobie wówczas innej decyzji kierowany silnymi emocjami. Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem, ale kosztowało mnie to wiele pracy. Świadomość życia jednak jaką teraz odczuwam jest jak tlen.
Ta decyzja też powinna być tylko Twoja i wynikająca z głębokich przemyśleń a nie iluzji i strachu. Pamiętaj o tym.
Dylematy zawsze będą. Na tym polega życie.

420

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Straszny z Ciebie manipulator, fryt
Żona Nathana ma wybór, bo może podjąć decyzję w zgodzie z sobą, swoimi wartościami, swoim sumieniem, więc nie wiem po co próbujesz przerzucać na autora wątku odpowiedzialność za decyzje jego żony.

Życie składa się z możliwości i wyborów, które czasami stoją w sprzeczności z oczekiwaniami innych osób, ale i tak pozostają wyborem i decyzją osoby, która się ich podejmuje.

To, że ktoś musi czasem dokonać wyboru nie jest jednoznaczne z tym, że ten wybór zgodny jest z samym sobą tym bardziej mając bicz nad sobą. Ona jest wówczas tylko formalnie tej osoby.

To, co łączy Cię z ulle, to postawa wobec żony Nathana, bo oboje ustawiliście się w stosunku do niej jak do dziecka, które nie odpowiada za swoję działania, nie potrafi podjąć własnej samodzielnej decyzji, które wymaga opieki i zatroszczenia się o nie.
A to jest dorosła osoba, więc przestańcie traktować ją jak upośledzoną.

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.
Masz rację jest dorosła, jej czyny - jej konsekwencje to też i ona powinna podjąć ją zupełnie sama bez ingerencji osób trzecich. Koniec kropka.

421 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 11:53:42)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.

Chyba Cię nie rozumiem. W którym miejscu, jakie rozwiązanie podsuwam żonie autora, skoro nawet jej tu nie ma :-D
Trochę chyba zbłądziłeś.


Ach, chodzi o to, że Nathan uczciwie przedstawił żonie swoje warunki, czyli to, co jest w stanie udźwignąć a powinien łykać wszystko, co ona chce, jak chce, kiedy chce?
Tak, uważam, że oboje mają prawo do realizacji swoich oczekiwań, własnych wyborów i oczekiwania szacunku wobec swoich oczekiwań, wyborów i decyzji. Przykro mi, ale Twoje podejście dające tylko żonie autora prawo do samostanowienia a Nathanowi zabranianie mówienia o swoich oczekiwaniach i ograniczeniach jest dla mnie absurdem.

422

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
Nathan napisał/a:

Fryt - Cóż, wymuszone to są moje decyzje.
Żona nie zapytała czy z nią będę jeśli mnie zdradzi - tylko postawiła przed faktem dokonanym.
Każda moja decyzja po zdradzie jest i będzie wymuszona samym faktem zdrady..
Nawet ta o wybaczeniu.

Hmm wymuszone? To trochę brzmi jakbyś był uzależniony. Nie można uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby. Ona ma być tylko dopełnieniem naszego szczęścia. Dlatego żeby być szczęśliwym z kimś trzeba nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą.
Twoje decyzje nie powinny być wymuszone a wypływać z Twojego przekonania, że tego chcesz a danej sytuacji. Różne sytuacje się w życiu zdarzają, Ciebie spotkała niełatwa, przyszło Ci się z nią zmierzyć, ale nie oznacza to, że za wszelką cenę musisz coś ratować bądź nie bo tak trzeba. Rozum swoje serce swoje - znam to. Jestem dwa lata po, mózg wyprany dosłownie, ale dziś jestem mentalnie w miejscu, o którym  wtedy nie śniłem. I też nie wyobrażałem sobie wówczas innej decyzji kierowany silnymi emocjami. Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem, ale kosztowało mnie to wiele pracy. Świadomość życia jednak jaką teraz odczuwam jest jak tlen.
Ta decyzja też powinna być tylko Twoja i wynikająca z głębokich przemyśleń a nie iluzji i strachu. Pamiętaj o tym.
Dylematy zawsze będą. Na tym polega życie.

O czym Ty piszesz dlaczego wmawiasz autorowi że jego decyzje nie są jego? Gdzie on pisał ze za wszelka cenę będzie ratował małżeństwo? Postawił jasna granicę której nie przekroczy, to źle?
I to nie on uzależnia swoje szczęście od niej tylko ona od niego stąd ten płacz.

423

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.

Chyba Cię nie rozumiem. W którym miejscu, jakie rozwiązanie podsuwam żonie autora, skoro nawet jej tu nie ma :-D
Trochę chyba zbłądziłeś.


Ach, chodzi o to, że Nathan uczciwie przedstawił żonie swoje warunki, czyli to, co jest w stanie udźwignąć a powinien łykać wszystko, co ona chce, jak chce, kiedy chce?
Tak, uważam, że oboje mają prawo do realizacji swoich oczekiwań, własnych wyborów i oczekiwania szacunku wobec swoich oczekiwań, wyborów i decyzji. Przykro mi, ale Twoje podejście dające tylko żonie autora prawo do samostanowienia a Nathanowi zabranianie mówienia o swoich oczekiwaniach i ograniczeniach jest dla mnie absurdem.

Nie powinien łykać, tylko zwyczajnie pozostawi jej to co jej i tyle. Jeśli nie jest w stanie tego zaakceptować to podziękować.
Naprawdę mylisz konsekwencje z ingerowaniem w czyjeś życie. Bo to jej życie! I ona też nie może być pewna tego co będzie za chwilę z jej małżeństwem.

424

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
maku2 napisał/a:
fryt napisał/a:
Nathan napisał/a:

Fryt - Cóż, wymuszone to są moje decyzje.
Żona nie zapytała czy z nią będę jeśli mnie zdradzi - tylko postawiła przed faktem dokonanym.
Każda moja decyzja po zdradzie jest i będzie wymuszona samym faktem zdrady..
Nawet ta o wybaczeniu.

Hmm wymuszone? To trochę brzmi jakbyś był uzależniony. Nie można uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby. Ona ma być tylko dopełnieniem naszego szczęścia. Dlatego żeby być szczęśliwym z kimś trzeba nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą.
Twoje decyzje nie powinny być wymuszone a wypływać z Twojego przekonania, że tego chcesz a danej sytuacji. Różne sytuacje się w życiu zdarzają, Ciebie spotkała niełatwa, przyszło Ci się z nią zmierzyć, ale nie oznacza to, że za wszelką cenę musisz coś ratować bądź nie bo tak trzeba. Rozum swoje serce swoje - znam to. Jestem dwa lata po, mózg wyprany dosłownie, ale dziś jestem mentalnie w miejscu, o którym  wtedy nie śniłem. I też nie wyobrażałem sobie wówczas innej decyzji kierowany silnymi emocjami. Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem, ale kosztowało mnie to wiele pracy. Świadomość życia jednak jaką teraz odczuwam jest jak tlen.
Ta decyzja też powinna być tylko Twoja i wynikająca z głębokich przemyśleń a nie iluzji i strachu. Pamiętaj o tym.
Dylematy zawsze będą. Na tym polega życie.

O czym Ty piszesz dlaczego wmawiasz autorowi że jego decyzje nie są jego? Gdzie on pisał ze za wszelka cenę będzie ratował małżeństwo? Postawił jasna granicę której nie przekroczy, to źle?
I to nie on uzależnia swoje szczęście od niej tylko ona od niego stąd ten płacz.

Masz problem chyba ze zrozumieniem słowa pisanego albo interpretacją prostego tekstu. Wskaż mi proszę gdzie wmawiam?
Słowo" powinieneś", "powinny" są wg Ciebie wmawianiem? Pora przypomnieć lekcje z j. polskiego.

425

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

On postawił jej nieprzekraczalną granicę, a ona chcąc uratować małżeństwo doskonale wie o tym, że tej granicy przekroczyć jej nie wolno i dlatego dla dobra rodziny, swojego małżeństwa postanowiła usunąć ciążę.
No rzeczywiście, miała ta kobieta taki wybór, że aż można zazdrościć jej takiej swobody działania.
Zostanę z tobą pod warunkiem, że zniknie dziecko. I takiego postawienia absolutnie nie można nazwać wymuszaniem na kimś decyzji wbrew pragnieniom danej osoby.
Nie chcem ale muszem.
Koniec z tym wątkiem.
Równie dobrze można byłoby wziąć kilo grochu i rzucać nim o ścianę.

426

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:

To, że ktoś musi czasem dokonać wyboru nie jest jednoznaczne z tym, że ten wybór zgodny jest z samym sobą tym bardziej mając bicz nad sobą. Ona jest wówczas tylko formalnie tej osoby.

To, co łączy Cię z ulle, to postawa wobec żony Nathana, bo oboje ustawiliście się w stosunku do niej jak do dziecka, które nie odpowiada za swoję działania, nie potrafi podjąć własnej samodzielnej decyzji, które wymaga opieki i zatroszczenia się o nie.
A to jest dorosła osoba, więc przestańcie traktować ją jak upośledzoną.

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.
Masz rację jest dorosła, jej czyny - jej konsekwencje to też i ona powinna podjąć ją zupełnie sama bez ingerencji osób trzecich. Koniec kropka.

Z tym się zgodzę ona ma podejmować tą decyzje sama - rodzę czy usuwam. Ale jak przeczytasz 1 posta to zobaczysz że ona podjęła decyzję usuwam. I co się stało? zmieniła decyzje pod wpływem matki to czyja teraz ta decyzja jest? jej czy jej matki?
Przeczytaj jeszcze raz 1 posta tam jest wszystko.
Pierwsza decyzja usuwam, druga decyzja urodzę. Gdzie znalazłeś informację ze autor każe jej usunąć? Bo ja znalazłem informację jak autor widzi 3 rozwiązania tej sytuacji.
Dlaczego ona może podjąć decyzje a autor ma się temu "tylko" podporządkować?

427 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 12:04:11)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
fryt napisał/a:

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.

Chyba Cię nie rozumiem. W którym miejscu, jakie rozwiązanie podsuwam żonie autora, skoro nawet jej tu nie ma :-D
Trochę chyba zbłądziłeś.


Ach, chodzi o to, że Nathan uczciwie przedstawił żonie swoje warunki, czyli to, co jest w stanie udźwignąć a powinien łykać wszystko, co ona chce, jak chce, kiedy chce?
Tak, uważam, że oboje mają prawo do realizacji swoich oczekiwań, własnych wyborów i oczekiwania szacunku wobec swoich oczekiwań, wyborów i decyzji. Przykro mi, ale Twoje podejście dające tylko żonie autora prawo do samostanowienia a Nathanowi zabranianie mówienia o swoich oczekiwaniach i ograniczeniach jest dla mnie absurdem.

Nie powinien łykać, tylko zwyczajnie pozostawi jej to co jej i tyle. Jeśli nie jest w stanie tego zaakceptować to podziękować.
Naprawdę mylisz konsekwencje z ingerowaniem w czyjeś życie. Bo to jej życie! I ona też nie może być pewna tego co będzie za chwilę z jej małżeństwem.

Jeśli dobrze rozumiem postawę Nathana, przynajmniej tę z początku wątku, bo później się rozmamłał, to on właśnie przyjął taką strategię, że przedstawił żonie swoje oczekiwania i granice, których nie jest w stanie przekroczyć i zostawił jej wolnej woli wybór i decyzję.
Tobie się nie podoba, że w ogóle śmiał podać swoje warunki, bo to powoduje na niej presję i niepotrzebny nacisk, który uniemożliwi podjęcie jej samodzielnej decyzji. A to właśnie brak artykulacji oczekiwań i ograniczeń Nathana i późniejsze jego decyzje, które rozminęłaby się z wyobrażeniami jego żony byłyby oszustwem wynikającym z niedomówień i braku szczerości.

Nathan w moim odczuciu postąpił uczciwie i w zgodzie z sobą. Tylko teraz nie trzyma ciśnienia.

428

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Sporo osób na tym forum uważa, że to dziecko jest największym problemem tej historii.
A może warto sięgnąć trochę głębiej. Wy naprawdę tak uważacie? A problemy w komunikacji? Co się działo przez ostatnie dwa lata w tej relacji? Czy to była jeszcze relacja w ogóle jakakolwiek czy tylko mieszkanie ze sobą?
To co się wydarzyło nie jest przyczyną a skutkiem i to jest sedno.
Problemem jest też również to, że autor tego nie zauważa. Bo jeśli zdecydowałby się to ratować to do przepracowania jest znacznie więcej niż samo "puszczenie się" żony. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że trzeba byłoby budować od zera, ale na jakich fundamentach? Na wzajemnych oskarżeniach? Na frustracji, która aż kapie z obojga? To wymaga wiele wytrwałości, wiele bólu. Emocjonalna huśtawka i sinusoida zachowań gwarantowana. Nie każdy potrafi to udźwignąć.

429

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

On postawił jej nieprzekraczalną granicę, a ona chcąc uratować małżeństwo doskonale wie o tym, że tej granicy przekroczyć jej nie wolno i dlatego dla dobra rodziny, swojego małżeństwa postanowiła usunąć ciążę.
No rzeczywiście, miała ta kobieta taki wybór, że aż można zazdrościć jej takiej swobody działania.
Zostanę z tobą pod warunkiem, że zniknie dziecko. I takiego postawienia absolutnie nie można nazwać wymuszaniem na kimś decyzji wbrew pragnieniom danej osoby.
Nie chcem ale muszem.
Koniec z tym wątkiem.
Równie dobrze można byłoby wziąć kilo grochu i rzucać nim o ścianę.

Przecież każdy z nas ma taką granicę, jeśli jej nie pasuje niech odejdzie. 
On przedstawił jej trzy możliwości - oddanie dziecka do adopcji, matce lub usunięcie. A ona niech wybierze i już.
Dlaczego wymagasz od faceta akceptacji tego dziecka?. Dlaczego chcesz żeby zgiął kręgosłup chociaż on wie że nie da rady go zgiąć.

430

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
maku2 napisał/a:
fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

To, co łączy Cię z ulle, to postawa wobec żony Nathana, bo oboje ustawiliście się w stosunku do niej jak do dziecka, które nie odpowiada za swoję działania, nie potrafi podjąć własnej samodzielnej decyzji, które wymaga opieki i zatroszczenia się o nie.
A to jest dorosła osoba, więc przestańcie traktować ją jak upośledzoną.

To właśnie Twoje podejście uwypukla poprzez narzucanie kobiecie rozwiązań nieumiejętność podjęcia decyzji przez nią.
Masz rację jest dorosła, jej czyny - jej konsekwencje to też i ona powinna podjąć ją zupełnie sama bez ingerencji osób trzecich. Koniec kropka.

Z tym się zgodzę ona ma podejmować tą decyzje sama - rodzę czy usuwam. Ale jak przeczytasz 1 posta to zobaczysz że ona podjęła decyzję usuwam. I co się stało? zmieniła decyzje pod wpływem matki to czyja teraz ta decyzja jest? jej czy jej matki?
Przeczytaj jeszcze raz 1 posta tam jest wszystko.
Pierwsza decyzja usuwam, druga decyzja urodzę. Gdzie znalazłeś informację ze autor każe jej usunąć? Bo ja znalazłem informację jak autor widzi 3 rozwiązania tej sytuacji.
Dlaczego ona może podjąć decyzje a autor ma się temu "tylko" podporządkować?

Dlaczego? Bo to jej życie. Po prostu. Ona żadnej z tych decyzji nie pojęła sama. Tylko miota się między decyzją tak naprawdę matki a męża.
Żadna z nich nie jest decyzją wypływającą bezpośrednio od niej.

431 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 12:16:35)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

fryt
Potencjalne dziecko nie jest największym problemem, jak Ci się wydaje, ale najpilniejszym tematem, którym trzeba się zająć.
Co do reszty zgoda, ale priorytet na dziś jest inny.



Wiesz, czym jest macierz Eisenhowera? Najpierw trzeba zająć się rzeczami ważnymi i pilnymi. Inne WAŻNE, ale mniej pilne mogą chwilę poczekać.

432 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 12:13:01)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Zostanę z tobą pod warunkiem, że zniknie dziecko. I takiego postawienia absolutnie nie można nazwać wymuszaniem na kimś decyzji wbrew pragnieniom danej osoby.

To nie jest żadne wymuszanie. Jak żona Autora zechce urodzić dziecko, to ma do tego pełne prawo. To Ty usiłujesz od początku wymusić na Autorze, że to dziecko ma go interesować, powinien się nim zaopiekować, dać mu dom i utrzymanie...

A to, że Autor w razie podjęcia przez żonę decyzji o urodzeniu i zatrzymaniu dziecka nie będzie chciał tworzyć z nią rodziny, to jest z kolei jego decyzja, do której on ma takie samo prawo.

Tak dla przypomnienia - to żona Autora zdradziła, on w ogóle nie ma obowiązku zastanawiać się nad kontynuacją związku i miło z jego strony, że w ogóle to robi. Równie dobrze może iść złożyć pozew o rozwód, a żona niech się martwi sama.

433

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Sporo osób na tym forum uważa, że to dziecko jest największym problemem tej historii.
A może warto sięgnąć trochę głębiej. Wy naprawdę tak uważacie? A problemy w komunikacji? Co się działo przez ostatnie dwa lata w tej relacji? Czy to była jeszcze relacja w ogóle jakakolwiek czy tylko mieszkanie ze sobą?
To co się wydarzyło nie jest przyczyną a skutkiem i to jest sedno.
Problemem jest też również to, że autor tego nie zauważa. Bo jeśli zdecydowałby się to ratować to do przepracowania jest znacznie więcej niż samo "puszczenie się" żony. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że trzeba byłoby budować od zera, ale na jakich fundamentach? Na wzajemnych oskarżeniach? Na frustracji, która aż kapie z obojga? To wymaga wiele wytrwałości, wiele bólu. Emocjonalna huśtawka i sinusoida zachowań gwarantowana. Nie każdy potrafi to udźwignąć.

Ale ja o tym pisałem wcześniej tylko temat zszedł na samą aborcję.

434

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Potworna historia.

Zgadzam się z Fryt, że teraz, na gorąco, póki są emocje, bicie w piersi, żal za grzechy, sypanie głowy popiołem i rwanie włosów, ekstremalne pomysły i obietnice (aborcja), z drugiej strony przekonanie, że to się da polepić.

Potem opadnie kurz. I uważam, że to wszystko będzie drążyć, jak kropla skałę. Do głosu dojdą atawizmy, testosteron, z drugiej strony ona ustabilizuje się i uspokoi. Bo chyba nie będzie do końca życia Cię przepraszać. Nikt tego nie wytrzyma.

Próbuję wejść w Twoje buty. I czuję, że dla mnie byłby to za mocny temat. Byłby to temat do rozstania i poukładania życia na nowo (a Ty jesteś jeszcze młody).

Zastanowiłbym się, czy chcę do końca życia oglądać kogoś, kto zgotował mi, nam, taką historię. Nie. Tej dla mnie tej rodziny już by nie było. Zostałoby mi dziecko, a ojcem jest się na zawsze.

Czy cisnąłbym na aborcję? Nie. To wtórna sprawa. Moją decyzją byłby rozwód. A ona niech robi co chce, wliczając w to zarodek.
A jeśli kiedyś będzie chciała do Ciebie wrócić, to spróbuje to zrobić. Z cudzym dzieckiem, czy bez. To też będzie już jej sprawa, a do Ciebie będzie należeć decyzja, czy w to wejdziesz, czy nie.

Na marginesie, uważam, że ws aborcji Twoja żona decyzję już podjęła. Nie przerwie tej ciąży. Pokazała Ci też, z kim bardziej się liczy (nawiedzona matka – chociaż to nie z nią ma spędzić życie).

435

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:

fryt
Potencjalne dziecko nie jest największym problemem, jak Ci się wydaje, ale najpilniejszym tematem, którym trzeba się zająć.
Co do reszty zgoda, ale priorytet na dziś jest inny.



Wiesz, czym jest macierz Eisenhowera? Najpierw trzeba zająć się rzeczami ważnymi i pilnymi. Inne WAŻNE, ale mniej pilne mogą chwilę poczekać.

Tutaj nie ma się czym zajmować jeśli chodzi o ten zakres.  Decyzja należy do żony. Autor może ja po prostu zaakceptować bądź nie i wtedy podejmie decyzje co dalej chce z tym zrobić a na ten czas niech się zwyczajnie wyciszy i pomyśli.

436 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 12:33:59)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Magdalena - z moim ciśnieniem jest wszystko w porządku.
To że dyskutuję tu na forum nie znaczy że się złamałem.
Po prostu chcę poznać bezstronne opinie które - być może - pozwolą mi więcej zrozumieć.

Prudencja - Ostatnie zdanie Twojego postu to jest właśnie coś co mnie martwi i czego nie rozumiem.

437

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

On postawił jej nieprzekraczalną granicę, a ona chcąc uratować małżeństwo doskonale wie o tym, że tej granicy przekroczyć jej nie wolno i dlatego dla dobra rodziny, swojego małżeństwa postanowiła usunąć ciążę.
No rzeczywiście, miała ta kobieta taki wybór, że aż można zazdrościć jej takiej swobody działania.
Zostanę z tobą pod warunkiem, że zniknie dziecko. I takiego postawienia absolutnie nie można nazwać wymuszaniem na kimś decyzji wbrew pragnieniom danej osoby.
Nie chcem ale muszem.
Koniec z tym wątkiem.
Równie dobrze można byłoby wziąć kilo grochu i rzucać nim o ścianę.

Nie no, powinien wystawić jej walizki za drzwi i złożyć papiery o rozwód nie dając żadnego wyboru. Teraz ona jest taka biedna bo musi zadecydować o swojej przyszłości. I co wy z tą presją wszyscy, jakby presja pozbawiała możliwości samodzielnego myślenia. Pod presją to się można piwa napić jak masz 15 lat i koleżanki cie namawiają. Ponad 30 letnia kobieta powinna umieć sobie radzić z presją i dokonywać wyboru a nie beczeć że ona chce mieć ciasto i zjeść ciastko, zatrzymać dziecko i zatrzymać męża i jeszcze mieć zgodę z mamusią. No chyba za duże oczekiwania ma od życia w momencie w którym jest.

438 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 12:45:30)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Magdalena - z moim ciśnieniem jest wszystko w porządku.
To że dyskutuję tu na forum nie znaczy że się złamałem.
Po prostu chcę poznać bezstronne opinie które - być może - pozwolą mi więcej zrozumieć.

Prudencja - Ostatnie zdanie Twojego postu to jest właśnie coś co mnie martwi i czego nie rozumiem.


Jeseli mam być szczera, to pierwsza część powyższego posta stoi w sprzeczności z jego drugą częścią. Niby podjąłeś decyzję, niby wybaczyłeś zdradę, niby tylko czekasz na decyzję żony, niby...a potem podłapujesz treści, które mówią o trudności w wybaczeniu, zrozumieniu,...
Zachowujesz się jak typowy troll, ale możesz być po prostu słabym facetem, który tylko udaje silnego, bo i sytuacja szczególnie, aż nad wyraz niecodzienna, więc nic nie przesądzam.




fryt napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

fryt
Potencjalne dziecko nie jest największym problemem, jak Ci się wydaje, ale najpilniejszym tematem, którym trzeba się zająć.
Co do reszty zgoda, ale priorytet na dziś jest inny.



Wiesz, czym jest macierz Eisenhowera? Najpierw trzeba zająć się rzeczami ważnymi i pilnymi. Inne WAŻNE, ale mniej pilne mogą chwilę poczekać.

Tutaj nie ma się czym zajmować jeśli chodzi o ten zakres.  Decyzja należy do żony. Autor może ja po prostu zaakceptować bądź nie i wtedy podejmie decyzje co dalej chce z tym zrobić a na ten czas niech się zwyczajnie wyciszy i pomyśli.

Sam widzisz, że Nathan niby wie, czego chce a tak naprawdę słabo mu to wychodzi.
niby słowo klucz w tym wątku, jak dla mnie ;-)

439

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
prudencja napisał/a:

Potworna historia.

Zgadzam się z Fryt, że teraz, na gorąco, póki są emocje, bicie w piersi, żal za grzechy, sypanie głowy popiołem i rwanie włosów, ekstremalne pomysły i obietnice (aborcja), z drugiej strony przekonanie, że to się da polepić.

Potem opadnie kurz. I uważam, że to wszystko będzie drążyć, jak kropla skałę. Do głosu dojdą atawizmy, testosteron, z drugiej strony ona ustabilizuje się i uspokoi. Bo chyba nie będzie do końca życia Cię przepraszać. Nikt tego nie wytrzyma.

Próbuję wejść w Twoje buty. I czuję, że dla mnie byłby to za mocny temat. Byłby to temat do rozstania i poukładania życia na nowo (a Ty jesteś jeszcze młody).

Zastanowiłbym się, czy chcę do końca życia oglądać kogoś, kto zgotował mi, nam, taką historię. Nie. Tej dla mnie tej rodziny już by nie było. Zostałoby mi dziecko, a ojcem jest się na zawsze.

Czy cisnąłbym na aborcję? Nie. To wtórna sprawa. Moją decyzją byłby rozwód. A ona niech robi co chce, wliczając w to zarodek.
A jeśli kiedyś będzie chciała do Ciebie wrócić, to spróbuje to zrobić. Z cudzym dzieckiem, czy bez. To też będzie już jej sprawa, a do Ciebie będzie należeć decyzja, czy w to wejdziesz, czy nie.

Na marginesie, uważam, że ws aborcji Twoja żona decyzję już podjęła. Nie przerwie tej ciąży. Pokazała Ci też, z kim bardziej się liczy (nawiedzona matka – chociaż to nie z nią ma spędzić życie).



Tez tak to widzę i zgadzam się z Tobą w zupełności .

440

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Magdalena - gdzie Ty widzisz sprzeczności?
Fakt, podjąłem decyzję o wybaczeniu zdrady ale to jeszcze nie oznacza że wszystko po mnie spłynęło.
Nie da się tak po prostu wcisnąć reset i już.
To miał być dopiero początek długiej drogi, drogi którą mieliśmy przejść razem z żoną.
Cel znamy, przeszkody jej pokazałem, i czekam na starcie.
Na forum jestem bo być może pozwoli mi się to lepiej do owej drogi przygotować.

A że część forumowiczów z tematu o zdradzie robi temat o aborcji - i to z uporem godnym maniaka - to już nie moja wina.

441

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

O kurde. Nie było mnie raptem dobę a tu już 12 strona. Widzę, że temat idzie na rekord. Ciekaw jestem czy przebije temat pewnej kobiety co zdradzała męża i nie chciała przestać i się przyznać ? Temat powinien być zamknięty w góra 3 stronach a tutaj widzę elaboraty o aborcji.

Nathan czy już jesteś pewnien co masz robić i jakie decyzje podjąć ?
Ile czasu minęło od przyznania się do zdrady ?

442 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 13:28:32)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Mordimer napisał/a:

Nathan czy już jesteś pewnien co masz robić i jakie decyzje podjąć ?

Na pierwszej stronie zadałam to pytanie, ale odpowiedzi brak. Za to podbijanie pobocznych wątków idzie mu znakomicie.

443

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

U mnie nic się nie zmieniło.
Wciąż czekam na decyzję żony - od niej zależy jakie będą moje następne kroki.
A ile czasu minęło - siedem tygodni.
Pisałem już że przyznała się niedługo po zdradzie.

444 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2019-03-07 13:37:30)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Nathan czy już jesteś pewnien co masz robić i jakie decyzje podjąć ?

Na pierwszej stronie zadałam to pytanie, ale odpowiedzi brak. Za to podbijanie pobocznych wątków idzie mu znakomicie.

Atencyjny ten wątek się zrobił. Zupełnie jak ponad miesiąc temu o tej kobiecie co jechała na dwa fronty i nie chciała przestać. Jak jej tam było Myszencja ?

Widocznie tematy o zdradach są najbardziej elektryzujace. wink

Nathan mieszkacie razem ? Jak się ona przez te 7 tygodnii zachowywała ? Widać jakąś zmianę w jej nastawieniu ?

445 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 13:39:16)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Mordimer napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Nathan czy już jesteś pewnien co masz robić i jakie decyzje podjąć ?

Na pierwszej stronie zadałam to pytanie, ale odpowiedzi brak. Za to podbijanie pobocznych wątków idzie mu znakomicie.

Atencyjny ten wątek się zrobił. Zupełnie jak ponad miesiąc temu o tej kobiecie co jechała na dwa fronty i nie chciała przestać. Jak jej tam było Myszencja ?

Widocznie tematy o zdradach są najbardziej elektryzujace. wink

Też mam skojarzenie z tamtym wątkiem, jak czytam ten :-D

Z drugiej strony, widocznie jest popyt na tego typu historie. Czasami przecieram oczy ze zdumienia.

446

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:
Mordimer napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Na pierwszej stronie zadałam to pytanie, ale odpowiedzi brak. Za to podbijanie pobocznych wątków idzie mu znakomicie.

Atencyjny ten wątek się zrobił. Zupełnie jak ponad miesiąc temu o tej kobiecie co jechała na dwa fronty i nie chciała przestać. Jak jej tam było Myszencja ?

Widocznie tematy o zdradach są najbardziej elektryzujace. wink

Też mam skojarzenie z tamtym wątkiem, jak czytam ten :-D

Z drugiej strony, widocznie jest popyt na tego typu historie. Czasami przecieram oczy ze zdumienia.

W tamtym dałem się podejść i sprowokować. Teraz mi to zwisa aczkolwiek były tu dwie takie co chciały przekierować argumentację na inny tor. Jedna nawet bana dostała bo była zbyt agresywna. Jak widać tematy zdrad nie są ludziom obojętne. wink

447

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Magdalena - z tym przetarciem oczu dobry pomysł.
Może jak przetrzesz to zobaczysz kto tu podbija wątki - szczególnie ten o aborcji.

Mordimer - mieszkamy razem, przecież wciąż jesteśmy małżeństwem.
Żona - po przyznaniu się do zdrady - starała się jak tylko mogła, widać było że jej bardzo zależy i że chce naprawić swoje błędy.
Potem - gdy dowiedziała się o ciąży - był okres gorączkowego załatwiania jak się tej ciąży najszybciej pozbyć.
Później była wizyta matki - i od tamtej pory żona zamknęła się w sobie, unika rozmów, płacze po nocach, jedynie przy córce stara się stwarzać pozory normalności.

448 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2019-03-07 14:17:00)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Magdalena - z tym przetarciem oczu dobry pomysł.
Może jak przetrzesz to zobaczysz kto tu podbija wątki - szczególnie ten o aborcji.

Mordimer - mieszkamy razem, przecież wciąż jesteśmy małżeństwem.
Żona - po przyznaniu się do zdrady - starała się jak tylko mogła, widać było że jej bardzo zależy i że chce naprawić swoje błędy.
Potem - gdy dowiedziała się o ciąży - był okres gorączkowego załatwiania jak się tej ciąży najszybciej pozbyć.
Później była wizyta matki - i od tamtej pory żona zamknęła się w sobie, unika rozmów, płacze po nocach, jedynie przy córce stara się stwarzać pozory normalności.

Musisz odseparować swoją żonę od teściowej. No nie wiem, może faktycznie popełniła błąd i żałuje tego. Podziwiam cię bo mnie przez te tygodnie nosiłyby nerwy. A ty tutaj spokojnie sobie piszesz. Maksymalnie masz 7 miesięcy na to aby wymyśleć rozwiązanie tego problemu.
Mimo wszystko szykowałbym się na rozprawę rozwodową już teraz aby nie obudzić się w ręką w nocniku nieswojego dziecka.
Musisz mieć plan A, B a w razie potrzeby nawet plan C.

449 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 14:08:58)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nathan, może odpowiesz wreszcie na to zadane już kilkukrotnie pytanie, czy Ty wiesz, co chcesz zrobić? Jesteś pewny swoich postanowień? Czy masz jakikolwiek pewny plan? Czy tylko udajesz faceta, który wie, jakie ma oczekiwania i gdzie są jego granice?

Dla mnie miotasz się tu okrutnie i wijesz jak piskorz.

450

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie wiem dlaczego tak niektórzy walą autora po łbie. Przecież on nie ciśnie żony na aborcje przedstawił jej trzy opcje do wyboru
-aborcja
-urodzi odda do adopcji
-urodzi odda matce na wychowanie
wybiera którąś z tych opcji pozostaną małżeństwem.
Czyli autor chce żeby usunęła dziecko z jego życia a nie ze świata. jednocześnie poinformował ją że jeśli chce dziecko wychować to on odejdzie. I gdzie jest tutaj jego zła wola? bo nie wyobraża sobie patrzeć na owoc zdrady? Ja mu się nie dziwię.
Swoją drogą jeśli ona odda matce dziecko na wychowanie to i tak będzie istniało w życiu autora, mniej lub bardziej ale będzie istniało. Zwłaszcza jak córka dowie się że ma rodzeństwo.
Zdajesz sobie z tego sprawę autorze?

451 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-03-07 14:51:54)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
MagdaLena1111 napisał/a:

Nathan, może odpowiesz wreszcie na to zadane już kilkukrotnie pytanie, czy Ty wiesz, co chcesz zrobić? Jesteś pewny swoich postanowień? Czy masz jakikolwiek pewny plan? Czy tylko udajesz faceta, który wie, jakie ma oczekiwania i gdzie są jego granice?

Dla mnie miotasz się tu okrutnie i wijesz jak piskorz.

nieregulaminowe osobiste wycieczki. Niepotrzebna złośliwość

452 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-07 14:26:24)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Benita72 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Nathan, może odpowiesz wreszcie na to zadane już kilkukrotnie pytanie, czy Ty wiesz, co chcesz zrobić? Jesteś pewny swoich postanowień? Czy masz jakikolwiek pewny plan? Czy tylko udajesz faceta, który wie, jakie ma oczekiwania i gdzie są jego granice?

Dla mnie miotasz się tu okrutnie i wijesz jak piskorz.

Przeciez post wyżej napisał, ze czeka na decyzje zony, czego jeszcze nie rozumiesz?

Przecież ani pytanie nie było do Ciebie, ani odpowiedź, którą przedstawiasz nie jest na temat. Kolejny raz 'azisz za mną po forum i zaczepiasz mnie, przyczep się dzisiaj do kogoś innego, ok?

Post zaraportowałam jako kolejny zaczepny post z Twojej strony skierowany do mnie, bo mnie to juź męczy. Poprzednie zignorowałam, ale jesteś wyjątkowo upierdliwa.

453 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-03-07 14:39:37)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No i co z tego, ze nie do mnie, jak mam cos do napisania, to pisze.
Nie schlebiaj sobie, ze za toba łazę, sama się napatoczylas ze swoim pytaniem.

ps. Smieszna jesteś z tym raportowaniem.

454 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 14:30:35)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Mordimer - z tym odseparowaniem to nie jest tak łatwo.
Matka odwiedza żonę głównie pod moją nieobecność.
A plany działania mam mniej więcej przygotowane - do każdej z opcji.

Maku - zdaję sobie sprawę.
Z tym że wtedy wszystkie problemy związane z tym dzieciakiem - prawne, wychowawcze, finansowe jak i ewentualny tatuś - byłyby nie na mojej głowie.
No i nie musiałbym codziennie przypominać sobie o zdradzie żony.

Magdalena -  po odpowiedź odsyłam do moich poprzednich postów - Twoje następne pytania o to samo po prostu zignoruję.

455

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Mordimer - z tym odseparowaniem to nie jest tak łatwo.
Matka odwiedza żonę głównie pod moją nieobecność.
A plany działania mam mniej więcej przygotowane - do każdej z opcji.

Maku - zdaję sobie sprawę.
Z tym że wtedy wszystkie problemy związane z tym dzieciakiem - prawne, wychowawcze, finansowe jak i ewentualny tatuś - byłyby nie na mojej głowie.
No i nie musiałbym codziennie przypominać sobie o zdradzie żony.

Po prostu powiedz teściowej, że sobie nie życzysz jej odwiedzin. Ona twojej żonie robi kisiel w mózgu. Jeszcze będzie tak jak to pisały tutaj dwie kobiety, że to twoja wina, że ona poszła w tango. A o aborcji nawet nie wspomnę. Wszystko co powiesz czy zaproponujesz żonie może być użyte przeciwko tobie.

Posty [ 391 do 455 z 1,397 ]

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024