Czy jest jeszcze szansa? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 1,397 ]

326

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Wzl napisał/a:

Więc skoro nie ma znaczenia kto ojcem to jak by mąż przyniósł im prezent w wózku kochałyby jak swoje. Co za różnica kto jest matką.
Sztuka jest sztuka.  wink

Jest różnica, ale też można zaakceptować albo nie akceptować.
Nathan jest na nie - nie umie mysleć inaczej, i Jego święte prawo - nie On jest twórcą zamieszania.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
Wzl napisał/a:

Więc skoro nie ma znaczenia kto ojcem to jak by mąż przyniósł im prezent w wózku kochałyby jak swoje. Co za różnica kto jest matką.
Sztuka jest sztuka.  wink

Nie no poważnie mówię, facet zaakceptował, wybaczył zdradę ale ciąży nie..
KAŻDA zdrada wiąże się z ciążą..nie ważne kto zdradza.. pytanie co potem?

Hmm... no tak, a potem przez 20 lat autor będzie sie zastanawiał, dla czego ma wozić do szkoły obcego dzieciaka, kupować mu odzież i dzielić czas zarezerwowany dla jego dziecka na pół.

328

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Santapietruszka,
Stawianie ultimatum wyliczonych w trzech punktach nazywasz dawaniem wyboru? Czy podsuwanie rozwiązań to wybór?
Dla mnie ewidentnie swego rodzaju manipulacja, ale może jestem inny.

No, czekaj, ale jakie ultimatum? Autor dał znać, na jakich warunkach jest skłonny kontynuować związek. Tylko tyle. Decyzja należy do żony, która skądinąd dała znać, że kontynuowaniem związku zbytnio zainteresowana nie jest.

Ultimatum to byśmy mogli nazwać, jakby żona niechcący w ciążę zaszła podczas igraszek z mężem. Ale tu jest jakby inna sytuacja, nie sądzisz?

Zdradzający powinien się liczyć z tym, że na wybaczenie trzeba zasłużyć... i to zdradzony stawia warunki, na jakich to będzie.

Chyba większość się zbytnio rozpędziła w kierunku aborcji, a temat samej zdrady jakoś umyka w zapomnienie...

Zdradzający powinien się liczyć powiadasz? Rozumiem, że wg Twojego rozumowania jak tylko wykona polecenie męża to jest po sprawie?
Chyba mało wiesz, mało przeżyłaś...
Stawianie warunków?A to kim ona dla niego jest? Kontrahentem? Służbą? Ja powiedziałbym, że zdradzający wyjaśnia zasady na jakich miałoby się to odbyć a zdradzający albo to akceptuje albo nie.
Ty czytasz co piszesz? Jaka decyzja należy do żony? Decyzja, która została już podjęta przez męża? Naprawdę nie zauważasz tej subtelnej różnicy czy udajesz?

Decyzja jest podejmowana przez stronę zdradzającą. Do strony zdradzonej należy decyzja, czy związek chce kontynuować po zdradzie. A jak w grę wchodzi dziecko, to walimy z grubej rury już i nikt nie ma prawa oczekiwać od strony zdradzonej, że dziecko zaakceptuje.

329

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Izabela ja już się poddaję, jeśli nawet ty nie rozumiesz o czym ja piszę. Przecież prościej nie umiem wyjaśniać swojego stanowiska.

Naprawdę nie rozumiem Ulle sad
Być może dlatego, że jestem takie "szkiełko i oko", i potrafię spojrzeć na problem oddzielając go od emocji.

Widzę w tym temacie człowieka, który skłonny byłby wybaczyć zdradę żony i wydawał się mieć rozsądne podejście do środków, jakie mogłyby im obojgu w tym procesie pomóc.
Jednak ciąża ze zdrady wyrwała go z przysłowiowych butów.
Ciężar gatunkowy takiego problemu jest ogromny i jak najbardziej może stwierdzić, że sobie z tym nie poradzi. Że tego nie chce. Ma do tego prawo.
Moim zdaniem to mierzenie własnych sił na zamiary.

330

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Problem polega na tym, że autor bardzo chciałby naprawić to co żona zepsuła, za bardzo.Chciałby zrobić to za nią.
Dlaczego zatem chce ściągnąć z niej odpowiedzialność jej czynów? Jak inaczej nazwać ingerowanie w decyzję, która należy tylko do niej.
To ona narobiła bałaganu i ona powinna go posprzątać zgodnie ze swoim przekonaniem, wartościami, sumieniem i uczuciami.
Mąż jedyne co powinien albo może zrobić to zaakceptować ten wybór lub nie i tyle.

331

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Problem polega na tym, że autor bardzo chciałby naprawić to co żona zepsuła, za bardzo.Chciałby zrobić to za nią.
Dlaczego zatem chce ściągnąć z niej odpowiedzialność jej czynów? Jak inaczej nazwać ingerowanie w decyzję, która należy tylko do niej.
To ona narobiła bałaganu i ona powinna go posprzątać zgodnie ze swoim przekonaniem, wartościami, sumieniem i uczuciami.
Mąż jedyne co powinien albo może zrobić to zaakceptować ten wybór lub nie i tyle.

Mąż powiedział, że zaakceptuje jej wybór i podejmie na podstawie jej decyzji decyzję własną.

A to, że chciał by, żeby dało się to naprawić... na razie jest na etapie, że może jeszcze się uda, ale wie, ile jest w stanie znieść.

332

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
IsaBella77 napisał/a:

Jednak ciąża ze zdrady wyrwała go z przysłowiowych butów.
Ciężar gatunkowy takiego problemu jest ogromny i jak najbardziej może stwierdzić, że sobie z tym nie poradzi. Że tego nie chce. Ma do tego prawo.
Moim zdaniem to mierzenie własnych sił na zamiary.

O to, to właśnie ! Tylko mi sie jeszcze wydaje, że On wszystkiego o sobie może  nie wiedzieć. W końcu pierwszy raz przerabia taki strzał, Ona zresztą też. No mierzą się z czymś przytłaczającym dla obojga...

333

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
random.further napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Jednak ciąża ze zdrady wyrwała go z przysłowiowych butów.
Ciężar gatunkowy takiego problemu jest ogromny i jak najbardziej może stwierdzić, że sobie z tym nie poradzi. Że tego nie chce. Ma do tego prawo.
Moim zdaniem to mierzenie własnych sił na zamiary.

O to, to właśnie ! Tylko mi sie jeszcze wydaje, że On wszystkiego o sobie może  nie wiedzieć. W końcu pierwszy raz przerabia taki strzał, Ona zresztą też. No mierzą się z czymś przytłaczającym dla obojga...

Nie random, tu są dwa strzały - już raz bardzo poświęcił się dla niej, na jej wyraźne życzenie. A teraz musiał by się poświęcić jeszcze bardziej.

334

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

Nie random, tu są dwa strzały - już raz bardzo poświęcił się dla niej, na jej wyraźne życzenie. A teraz musiał by się poświęcić jeszcze bardziej.

Możliwe, ciut się obawiam dyskusji o granice poświęceń.
Ale On wie, albo może wie, że kocha, jeśli rozumie to dobrze, i jesli Ona to rozumie dobrze - rozszerzą się granice poświęceń, albo i nie - nie popadam w naiwność smile.

335

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:
fryt napisał/a:

Problem polega na tym, że autor bardzo chciałby naprawić to co żona zepsuła, za bardzo.Chciałby zrobić to za nią.
Dlaczego zatem chce ściągnąć z niej odpowiedzialność jej czynów? Jak inaczej nazwać ingerowanie w decyzję, która należy tylko do niej.
To ona narobiła bałaganu i ona powinna go posprzątać zgodnie ze swoim przekonaniem, wartościami, sumieniem i uczuciami.
Mąż jedyne co powinien albo może zrobić to zaakceptować ten wybór lub nie i tyle.

Mąż powiedział, że zaakceptuje jej wybór i podejmie na podstawie jej decyzji decyzję własną.

A to, że chciał by, żeby dało się to naprawić... na razie jest na etapie, że może jeszcze się uda, ale wie, ile jest w stanie znieść.

Nie nie. On nie powiedział, że podejmie decyzję po jej decyzji.
Tylko już ją podjął i oznajmił możliwe rozwiązania, ale tylko ze swojego punktu widzenia. Ona tak naprawdę już straciła możliwość podjęcia własnej decyzji na podstawie tego co ona czuje i czego chce. Została postawiona pod murem.
Ona zdeptała jego uczucia pakując się innemu do łóżka a on zrobił tak naprawdę poniekąd to samo. Oboje okazali się egoistami.
Oczywiście egoizm nie jest zły a nawet potrzebny, ale zdrowy egoizm kończy się tam gdzie zaczyna się krzywdzenie nawet nieświadome drugiej osoby poprzez niezważanie na jej uczucia, odczucia.

336

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

A może zobaczył możliwe rozwiązania, i znając siebie wiedział, jak zareaguje na kolejne wybory małżonki. Poinformował ją o tym - zrobisz tak, a ja tego po prostu nie dam rady znieść. Tyle po prostu nie uniosę.

337

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
IsaBella77 napisał/a:
ulle napisał/a:

Izabela ja już się poddaję, jeśli nawet ty nie rozumiesz o czym ja piszę. Przecież prościej nie umiem wyjaśniać swojego stanowiska.

Naprawdę nie rozumiem Ulle sad
Być może dlatego, że jestem takie "szkiełko i oko", i potrafię spojrzeć na problem oddzielając go od emocji.

Widzę w tym temacie człowieka, który skłonny byłby wybaczyć zdradę żony i wydawał się mieć rozsądne podejście do środków, jakie mogłyby im obojgu w tym procesie pomóc.
Jednak ciąża ze zdrady wyrwała go z przysłowiowych butów.
Ciężar gatunkowy takiego problemu jest ogromny i jak najbardziej może stwierdzić, że sobie z tym nie poradzi. Że tego nie chce. Ma do tego prawo.
Moim zdaniem to mierzenie własnych sił na zamiary.

To prawda i zgadzam się z tym, jednak on chce, żeby żona usunęła ciążę, bo jak nie, to wiadomo co będzie. Woził ją do lekarza i umawiał na zabieg, ona wie że warunkiem trwania tego małżeństwa jest pozbycie się dziecka. Kobieta jest pod ścianą i prawdopodobnie ona usunie te ciążę. Ja jednak cały czas powtarzam że ofiara z dziecka jest bez sensu, bo tego małżeństwa nie da się już uratować. Ktoś straci życie, a oni i tak nie będą mogli że sobą żyć. Mnie cały czas tylko o to chodzi. Szkoda mi tego malenstwa. Oni z tym maluchem czy bez tego malucha i tak się już nie dogadają, bo za dużo złych rzeczy wydarzyło się po drodze. Jego żona nie wytrzyma czegoś takiego.
Tylko autor mógłby coś zrobić. Gdyby poszedł może na jakąś terapię i zmienił swoje nastawienie do tego dziecka. To może coś by jeszcze z tego było. Jednak on tego nie zrobi i nawet nie wiadomo czy terapia zadziałałby na niego.

Dlatego powinni dać czasowi czas, niech ta kobieta donosi ciszę, urodzi, a potem kto wie, co może się wydarzyć.

338

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

A może zobaczył możliwe rozwiązania, i znając siebie wiedział, jak zareaguje na kolejne wybory małżonki. Poinformował ją o tym - zrobisz tak, a ja tego po prostu nie dam rady znieść. Tyle po prostu nie uniosę.

I pewnie własnie tak było, tylko Oni jeszcze tego nie sprawdzili do końca a ponoć wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono, mi się wydaje, że On nie zna się tak dobrze jak Mu się wydaje - szarpie się w tych emocjach nie bez przyczyny...

339 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 23:31:40)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

ona wie że warunkiem trwania tego małżeństwa jest pozbycie się dziecka. .

Jakby nie zdradziła, to nie byłoby tematu, nie sądzisz? Dlaczego robisz z niej taką biedną pokrzywdzoną?

i tak, ja też uważam to małżeństwo za stracone. Ale nie zamierzam winy za to składać na Autora.

340 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 23:35:15)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fryt - chyba się zagalopowałeś.
Tam gdzie kończy się egoizm, zaczyna naiwność. A granica jest bardzo cienka...

Dałem żonie trzy opcje do wyboru, bo ona - poza płaczem - nie potrafiła podać żadnego pomysłu.
Jeśli żadna z tych opcji nie jest po jej myśli - nic nie poradzę, tylko takie przyszły mi do głowy.
Ja przynajmniej wymyśliłem trzy - matka żony jedną,  a żona żadnej.

Ulle - woziłem ją do lekarza?

Najpierw nienawiść, teraz jakieś wyjazdy - o czym jeszcze nie wiem?

341 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-03-06 23:37:31)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Ja jednak cały czas powtarzam że ofiara z dziecka jest bez sensu, bo tego małżeństwa nie da się już uratować. Ktoś straci życie, a oni i tak nie będą mogli że sobą żyć. Mnie cały czas tylko o to chodzi. Szkoda mi tego malenstwa.

Teściowej też szkoda maleństwa i wszystkim szkoda, a kto potem je nakarmi, wykształci i będzie świecił oczami za nie u nauczycieli? Autor ma zostać kolejną Matką Teresą?

Edycja:
Autor nie chce tego dziecka, żona autora też nie chciała, dopóki nie wtrąciła się jej mama i teraz w tym ich chceniu i niechceniu my sie babramy i próbujemy wpływać na to co chcą i czego nie chcą i próbujemy negować emocje i uczucia, które targają autorem wątku.

342

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Dałem żonie trzy opcje do wyboru, bo ona - poza płaczem - nie potrafiła podać żadnego pomysłu.
Jeśli żadna z tych opcji nie jest po jej myśli - nic nie poradzę, tylko takie przyszły mi do głowy.
Ja przynajmniej wymyśliłem trzy - matka żony jedną,  a żona żadnej.

No Ona ma gorzej chyba, dlatego tylko beczy, bo nie ogarnia i ma 0, Ty jakoś ogarniasz i masz 3.
Teściowa niech se myśli co se myśli - żona powinna odzyskać decyzyjność, i pewnie się Jej nie uda...
Te 3 to na Twoją miarę, nie Jej, Nathan, pomyśl w jaki sposób Ona może teraz o sobie myśleć...

343 Ostatnio edytowany przez Husky (2019-03-06 23:44:37)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nathan, podziwiam, że chce Ci się użerać na forum: nie wystarczy Ci problem z żoną, tzn serio chcesz sobie do tego dokładać jeszcze obrońców życia poczętego i wyznawczyni teorii, że masz opuścić własne mieszkanie z powodu zdrady partnerki? wink
Nie wiem skąd jesteś, ale jak z warszawy to mogę na priv polecić parę dobrych miejsc jeśli chodzi o terapię - łatwiej będzie Ci usystematyzować w głowie jak chcesz podejść do całej sytuacji i swojego dalszego życia.

344

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Fryt - chyba się zagalopowałeś.
Tam gdzie kończy się egoizm, zaczyna naiwność. A granica jest bardzo cienka...

Dałem żonie trzy opcje do wyboru, bo ona - poza płaczem - nie potrafiła podać żadnego pomysłu.
Jeśli żadna z tych opcji nie jest po jej myśli - nic nie poradzę, tylko takie przyszły mi do głowy.
Ja przynajmniej wymyśliłem trzy - matka żony jedną,  a żona żadnej.

Nie uważam abym się zagalopował.
Dałeś żonie trzy opcje? Wow łaskawca. Nie mam zamiaru bronić kogoś kto zdradził bo też padłem ofiarą zdrady, ale to jest też człowiek i tak na to patrze.
Mało tego jak twierdzisz bardzo ją kochasz i dałeś jej 3 opcje. No łaskawca.
Prościej byłoby gdybyś po prostu odszedł, myślę, że wówczas po pewnym czasie każde z was byłoby szczęśliwsze.
Ty naprawdę uważasz, że licytowanie się na to kto dał więcej opcji jest na miejscu?
Ty nie jesteś od tego aby dawać jej opcje tylko od tego aby ją wesprzeć lub odejść. Każda dorosła osoba ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Daj jej ponieść je po swojemu. Po co w to ingerujesz? Kogo chcesz na siłę uszczęśliwić? Siebie? Dlaczego chcesz robić coś za nią?
Małżeństwo to nie własność, to nie stan posiadania. Każda ze stron jest indywidualną jednostką mogącą decydować za siebie.
Ty mimo, że może na tamten czas uważałeś, że masz dobre intencje, już w jakimś sensie ją namaściłeś.
To nie będzie jej decyzja już teraz. nie będzie wypływać z niej, wynikać z jej przemyśleń. Tylko będzie podyktowana pewną kalkulacją po Twoich opcjach.
Chyba zabrakło Ci trochę wyobraźni.
I nawet jeśli teraz ciężko Ci to przychodzi do głowy to tak właśnie jest.

345 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 23:50:37)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Random - Myślę, widzę jak się zachowuje, jak to przeżywa - dlatego od czasu jak przedstawiłem jej swoje zdanie nie namawiam, nie naciskam, w ogóle tego tematu nie poruszam - czekam.
I dlatego wyjeżdżam z córka na weekend - by dać żonie spokój i czas.
Obawiam się tylko o to jej odzyskanie decyzyjności.
Nie zrozumie tego nikt kto nie zna jej matki.

Fryt - rozumiem że według Ciebie miałem nic nie mówić tylko siedzieć i wyć razem z nią?
Sorry - nie potrafię.

346

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Husky napisał/a:

Nathan, podziwiam, że chce Ci się użerać na forum: nie wystarczy Ci problem z żoną, tzn serio chcesz sobie do tego dokładać jeszcze obrońców życia poczętego i wyznawczyni teorii, że masz opuścić własne mieszkanie z powodu zdrady partnerki? wink
Nie wiem skąd jesteś, ale jak z warszawy to mogę na priv polecić parę dobrych miejsc jeśli chodzi o terapię - łatwiej będzie Ci usystematyzować w głowie jak chcesz podejść do całej sytuacji i swojego dalszego życia.

big_smile Nie no, spoko, sam tu przyszedł smile to opinie, różne - taki rzut innego może się przydać, tyle, że nie wiem czy Jemu TERAZ, fakt - lepiej speca zapytać niż sobie dokładać urozmaiceń przekonań smile

347

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Random - Myślę, widzę jak się zachowuje, jak to przeżywa - dlatego od czasu jak przedstawiłem jej swoje zdanie nie namawiam, nie naciskam, w ogóle tego tematu nie poruszam - czekam.
I dlatego wyjeżdżam z córka na weekend - by dać żonie spokój i czas.
Obawiam się tylko o to jej odzyskanie decyzyjności.
Nie zrozumie tego nikt kto nie zna jej matki.

Myślę, że dobrze robisz.
Powodzenia.
Nie daj się pożreć babom z foruma.

348

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Jeśli nie odpowiada mu taka sytuacja, to niech się rozwiedzie, a nie on chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Nie da się tak.

O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki.. zresztą żadnych warunków... jak zaakcentował zdradę to niech bierze dziecko na klatę...jaka różnica kto ojcem. Jak nie niech odejdzie.
To podobno 8 tydzien.. wiesz ze nosisz dziecko w sobie i co teraz nagle ...ja jako kobieta sobie tego nie wyobrażam

Myślę, że żadna, masz rację big_smile

349

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Małżeństwo to nie własność, to nie stan posiadania. Każda ze stron jest indywidualną jednostką mogącą decydować za siebie.

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

350

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Random - Myślę, widzę jak się zachowuje, jak to przeżywa - dlatego od czasu jak przedstawiłem jej swoje zdanie nie namawiam, nie naciskam, w ogóle tego tematu nie poruszam - czekam.
I dlatego wyjeżdżam z córka na weekend - by dać żonie spokój i czas.
Obawiam się tylko o to jej odzyskanie decyzyjności.
Nie zrozumie tego nikt kto nie zna jej matki.

Fryt - rozumiem że według Ciebie miałem nic nie mówić tylko siedzieć i wyć razem z nią?
Sorry - nie potrafię.

Powinieneś był się od razu odsunąć od niej emocjonalnie. Ona swoim czynem zdjęła z Ciebie odpowiedzialność za nią.
Dać jej się samej z tym zmierzyć, ponieść odpowiedzialność, konsekwencje. Miałbyś czyste sumienie a teraz...jakakolwiek decyzja nie zapadnie będziesz już zawsze osobą, która próbowała na nią wpłynąć
Powinieneś również trochę ochłonąć zanim zaczniesz jakąkolwiek rozmowę. Zając się w tym czasie sobą, dzieckiem

351

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Random - Myślę, widzę jak się zachowuje, jak to przeżywa - dlatego od czasu jak przedstawiłem jej swoje zdanie nie namawiam, nie naciskam, w ogóle tego tematu nie poruszam - czekam.
I dlatego wyjeżdżam z córka na weekend - by dać żonie spokój i czas.
Obawiam się tylko o to jej odzyskanie decyzyjności.
Nie zrozumie tego nikt kto nie zna jej matki.

To może tylko powiem: jeśli cokolwiek robisz postaraj się Jej dokładnie wyjaśniać dlaczego i po co to robisz zanim to zrobisz, i spróbuj, tak kierować rozmową aby i Ona tak Tobie tłumaczyła... a nuż pomoże odbić się od beznadziejności, na razie niech przestanie beczeć i może zacznie myśleć z lekkim chociaż dystansem.
Nathan, to Ona czuje jak Jej brzuch rośnie, Ty to tylko widzisz.

352

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Małżeństwo to nie własność, to nie stan posiadania. Każda ze stron jest indywidualną jednostką mogącą decydować za siebie.

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

353

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Witam serdecznie
Nathan na początku bardzo, ci współczuję
nie rozumiem po co ta cała  dziwna dyskusja, wypowiedzi niektórych osób mnie osobiście przerażają.
Mam trójkę dzieci i osobiście zrobiłbym dla nich wszystko ale zdrady żonie bym nie wybaczył, bo jest to tylko rozwiązanie chwilowe.
Najlepsze moim zdaniem co możesz zrobić dla córki to kochać ja bardziej niż do tej pory bo będzie tego potrzebować i odejść od żony.
Chyba że chciał byś jednak mieć 2 dzieci a wnioskuję że jesteś po wazektomi to możesz próbować ratować wasze małżeństwo jeżeli już teraz mógłbyś pokochać to dziecko jak swoje. Innej opcji moim zdaniem brak
Powodzenia

354 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 00:03:28)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Małżeństwo to nie własność, to nie stan posiadania. Każda ze stron jest indywidualną jednostką mogącą decydować za siebie.

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

Ale to ciągle nie oznacza, że ktoś inny ma brać odpowiedzialność za nasze zachowanie i to, co z niego wynika smile

355

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Lukosz3 napisał/a:

Witam serdecznie
Nathan na początku bardzo, ci współczuję
nie rozumiem po co ta cała  dziwna dyskusja, wypowiedzi niektórych osób mnie osobiście przerażają.
Mam trójkę dzieci i osobiście zrobiłbym dla nich wszystko ale zdrady żonie bym nie wybaczył, bo jest to tylko rozwiązanie chwilowe.
Najlepsze moim zdaniem co możesz zrobić dla córki to kochać ja bardziej niż do tej pory bo będzie tego potrzebować i odejść od żony.
Chyba że chciał byś jednak mieć 2 dzieci a wnioskuję że jesteś po wazektomi to możesz próbować ratować wasze małżeństwo jeżeli już teraz mógłbyś pokochać to dziecko jak swoje. Innej opcji moim zdaniem brak
Powodzenia

Heh to dopiero dziwna wypowiedź....
Kochać bardziej dziecko niż dotychczas? To żart?

356

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Małżeństwo to nie własność, to nie stan posiadania. Każda ze stron jest indywidualną jednostką mogącą decydować za siebie.

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

Wróciłeś. A było już tak fajnie.

Twój post jest off topem. Nie piszemy o popędach i zwierzątkach.
Rozmawiamy z realnym człowiekiem, który stanął przed ogromnym problemem.
Nigdy nie byłeś zdradzony, wiedział byś, że w takim momencie nie da sie odciąć emocji i włączyć zimnego działania.
Nic nie da krytykowanie postawy autora z przeszłości. Mamy teraźniejszość i przyszłość.

357

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

Ale to ciągle nie oznacza, że ktoś inny ma brać odpowiedzialność za nasze zachowanie i to, co z niego wynika smile

Ale ja właśnie cały czas o tym piszę. To co jego niech weźmie na klatę, to co jej niech ona weźmie.

358

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ano właśnie big_smile

Jak ktoś decyduje się zdradzić, to chyba zdaje sobie sprawę z konsekwencji?

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

Wróciłeś. A było już tak fajnie.

Twój post jest off topem. Nie piszemy o popędach i zwierzątkach.
Rozmawiamy z realnym człowiekiem, który stanął przed ogromnym problemem.
Nigdy nie byłeś zdradzony, wiedział byś, że w takim momencie nie da sie odciąć emocji i włączyć zimnego działania.
Nic nie da krytykowanie postawy autora z przeszłości. Mamy teraźniejszość i przyszłość.

A co Ty możesz wiedzieć o mnie i o moich przeżyciach?
Nie no jasne, typowe. Należy docenić tylko tych co głaszczą po główkach. A ja wolę dać do myślenia, czasem może prowokować bo wiem w przeciwieństwie do Ciebie, że to przynosi o wiele więcej niż głaskanie po głowie

359

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

No właśnie na logikę tak się wydaje. Okazuje się, że jednak w większości przypadków nikt nie bierze tego pod uwagę.
Specjaliści tłumaczą to swego rodzaju amokiem w przypadku romansu. Jednorazowy skok w bok to już inna sprawa. Tu faktycznie po prostu niektórzy zachowują się jakby zostali ze smyczy spuszczeni. Czym zatem różnimy się od zwierząt nie panując nad swoim popędem.

Ale to ciągle nie oznacza, że ktoś inny ma brać odpowiedzialność za nasze zachowanie i to, co z niego wynika smile

Ale ja właśnie cały czas o tym piszę. To co jego niech weźmie na klatę, to co jej niech ona weźmie.

No i on dokładnie to usiłuje zrobić. To Ty wprowadzasz zamieszanie smile

360

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ale to ciągle nie oznacza, że ktoś inny ma brać odpowiedzialność za nasze zachowanie i to, co z niego wynika smile

Ale ja właśnie cały czas o tym piszę. To co jego niech weźmie na klatę, to co jej niech ona weźmie.

No i on dokładnie to usiłuje zrobić. To Ty wprowadzasz zamieszanie smile

Jeśli narzucanie komuś rozwiązań uznajesz za nie branie odpowiedzialności za kogoś na siebie to gratuluję.

361 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-07 00:18:41)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Jutro się rozpiszę i postaram się o bezstronną, ale nieco bardziej męską wypowiedź.

Natomiast Nathanie wiem chyba jak oszczędzić Ci dylematu. Sprawdź żonę, emocje na bok. Na chłodno sprawdź jej telefon, fejsbuki, emaile. Szukaj dowodów romansu, innych zdrad. Mimo Twojej pewności nie sądzę by to byl "przypadkowy" skok w bok albo przynajmniej nie jednorazowy. Zona teraz z Tobą szczera nie będzie, bo moze stracić dobra materialne potrzebne jej do wychowania nowego dziecka (ona je urodzi, nie ma bata, ze nie). Natomiast szczera bedzie w rozmowach z koleżankami i ja Ci radzę sprawdz to. Cos czuję, ze oszczędzisz sobie dylematów. Albo spotkaj się z kochankiem, czy kimś z jej miejsca pracy i porozmawiaj. W takich sprawach zawsze trzeba zakładać najgorsze.

362

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Uczciwe postawienie sprawy, by każdy miał równe szanse powinno wyglądać tak. Autor mówi do żony że jej wybacza i kocha więc jakąkolwiek ona decyzję podejmie odnośnie dziecka, on to zaakceptuje i razem będą budować nowe życie. Wtedy ta żona ma wybór, bo ona wie, że jeśli usunie ciążę, mąż z nią zostanie, ale jeśli urodzi dziecko mąż też jej nie opuści. Wtedy kobieta rzeczywiście wybiera a nie tak jak jest tutaj. Ona wie, że dziecko absolutnie wykluczone, bo najwyżej będzie koniec rodziny. Ta kobieta musi usunąć dziecko jeśli chce dalej być żoną autora i mieszkać w jego domu, żeby widzieć córkę na co dzień.

Jak dla mnie postawa godna świętego. Problem polega na tym, że oczekujesz ulle czynów wielkich od "zwykłego" człowieka. Ponadto, jak dla mnie zdecydowanie przeceniasz inteligencję żony autora wątku. Naprawdę wątpię, aby kobieta o mentalności nastolatki  była w stanie docenić taką postawę męża. Ona, to nie Ty.
Autor wątku nie jest w stanie mentalnie zaakceptować faktu wychowywania nieswojego dziecka i ma do tego prawo.

363 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 00:26:07)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Ale ja właśnie cały czas o tym piszę. To co jego niech weźmie na klatę, to co jej niech ona weźmie.

No i on dokładnie to usiłuje zrobić. To Ty wprowadzasz zamieszanie smile

Jeśli narzucanie komuś rozwiązań uznajesz za nie branie odpowiedzialności za kogoś na siebie to gratuluję.

To nie jest narzucanie rozwiązań. Autor przedstawił warunki, na jakich jest skłonny kontynyuować związek. Żona może sobie wymyślić jeszcze ze 100 milionów innych rozwiązań. Ale Autor nie ma obowiązku ich akceptować, to on jest stroną zdradzoną i nie on błaga o wybaczenie.

Edit: ja też, szczerze powiedziawszy, uważam, że nie był to taki sobie randomowy skok w bok. Bo gdyby był, to żona nie miałaby powodu się przyznawać od razu, to raz (no dobra, załóżmy, że ma słabą psychikę), dwa, wiem, jak wyglądają takie wyjazdy integracyjne... z reguły razem w pokoju lądują osoby, o których już wcześniej pól firmy plotkowało... ale tu pewności co do żony Autora nie mam, więc to tylko taka dygresja smile

364

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tyle, że wybaczenie nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi o to, że naznaczył kobietę. Nie pozwolił jej podjąć decyzji wg własnego uznania.
Wybaczać lub nie to sobie może i tej decyzji nikt mu nie zabiera

365 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-03-07 00:32:31)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Jutro się rozpiszę i postaram się o bezstronną, ale nieco bardziej męską wypowiedź.

Natomiast Nathanie wiem chyba jak oszczędzić Ci dylematu. Sprawdź żonę, emocje na bok. Na chłodno sprawdź jej telefon, fejsbuki, emaile. Szukaj dowodów romansu, innych zdrad. Mimo Twojej pewności nie sądzę by to byl "przypadkowy" skok w bok albo przynajmniej nie jednorazowy. Zona teraz z Tobą szczera nie będzie, bo moze stracić dobra materialne potrzebne jej do wychowania nowego dziecka (ona je urodzi, nie ma bata, ze nie). Natomiast szczera bedzie w rozmowach z koleżankami i ja Ci radzę sprawdz to. Cos czuję, ze oszczędzisz sobie dylematów. Albo spotkaj się z kochankiem, czy kimś z jej miejsca pracy i porozmawiaj. W takich sprawach zawsze trzeba zakładać najgorsze.

Oni już mają najgorsze.
On nie może się pogodzić z niechcianą ciążą mimo, że chciałby utrzymać małżeństwo.
Ona jest prawdopodobnie przerażona konsekwencjami idiotycznego wybryku, w strachu to się ciężko myśli, fakt - lekkomyslnie bardzo postąpiła jak na trzydziestolatkę z kawałkiem i 8 letnią córką.
Teściowa ma SWOJE racje, a tu maja powstać ICH racje - przecież mają wspólną córkę, jakoś sie muszą komunikować u licha.
No, ciężka sprawa.

366

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Tyle, że wybaczenie nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi o to, że naznaczył kobietę. Nie pozwolił jej podjąć decyzji wg własnego uznania.
Wybaczać lub nie to sobie może i tej decyzji nikt mu nie zabiera

Ale gdzie on jej nie pozwolił według Ciebie?

367

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Narzucając jej możliwe scenariusze. To nie będzie jej decyzja, tylko wynikająca z kalkulacji bo została postawiona pod ścianą!!!!!!!!!!!!!
Sory, ale nie będę się powtarzał. Czytajcie ze zrozumieniem

368 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 00:35:52)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Narzucając jej możliwe scenariusze. To nie będzie jej decyzja, tylko wynikająca z kalkulacji bo została postawiona pod ścianą!!!!!!!!!!!!!
Sory, ale nie będę się powtarzał. Czytajcie ze zrozumieniem

No wlaśnie, czytaj ze zrozumieniem. Żona zdradzając musiała się liczyć z tym, że związek się zakończy. To, że ktoś jej daje trzy możliwe szanse na jego niezakończenie, to nie jest stawianie pod ścianą. Jak dla mnie, osobiście, to i tak o trzy szanse za dużo.

A decyzja o aborcji to zupełnie inna sprawa. Nie ma związku właściwie z tematem. To do żony należy decyzja, co z ciążą zrobi, i nie, nie jest postawiona pod ścianą, bo to nie ojciec dziecka czegoś od niej wymaga.

369

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To nie jest szansa. Szansą byłoby gdyby przyjął jej wybór. Nie dałby rady to dziękuję rozstajemy się i tyle.
To szansa dla niej czy dla niego?

370 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-07 00:38:12)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fryt, ale autor jest realnym bytem. To o czym Ty piszesz, musiałoby wyglądać tak: autor przenosi się do innego wymiaru, znika na 2 lata, żona zostaje z domem i zasobami, rodzi dziecko. Wtedy autor wraca do naszej rzeczywistości i stając w progu pyta "no i jak tam żoneczko?". Jak on ma nie wpłynąć na jej decyzje, skoro decyzja dotyczy jego m.in big_smile.

371

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

To nie jest szansa. Szansą byłoby gdyby przyjął jej wybór. Nie dałby rady to dziękuję rozstajemy się i tyle.
To szansa dla niej czy dla niego?

Kpisz czy o drogę pytasz?
A kto zdradził?

372 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-03-07 00:42:23)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

# Burzowy
Oczywiście bo związek to też zgoda obustronna i dobrowolna na wzajemne wpływanie na siebie.
Padło tu parę razy stwierdzenie że brak decyzji jest decyzją jest jeszcze inne zaniechanie jest też działaniem.

373

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Ulle - Naprawdę zrozumienie prostego tekstu sprawia Ci aż taki problem?

Powtórzę - ona NIE chciała więcej dzieci.
To była JEJ decyzja, podjęta kilka lat temu.
Ja ją tylko poparłem.
Gdy dowiedziała się o ciąży ze zdrady - SAMA podjęła decyzję o usunięciu.
Ja tylko się zgodziłem i robiłem za tłumacza przy załatwianiu zabiegu.

Wszystko zaczęło się walić po wizycie jej matki.
Nie było mnie przy tej rozmowie, ale wiem jak ta kobieta potrafi się zachowywać.
Ataki histerii, szantaż, groźby i obelgi już kiedyś  przerabiałem - gdy nie spodobał się jej nasz sposób na wychowywanie córki.
Żona nie potrafi się przed tym bronić, stąd zmiana decyzji i ja na tym forum.

Może jej nie woziłes, ale załatwiałes zabieg. Przestań udawać że nie wiesz o co mi chodzi.

374 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-07 07:38:37)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To może Ty przestań pisać o wydarzeniach które nie miały miejsca?

Najpierw przypisałaś mi nienawiść,  teraz wożenie do lekarza, może zacznij czytać ze zrozumieniem zamiast dorabiać swoje teorie?

375 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-07 07:47:25)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Swoje teorie?
Ok ja w ogóle nie muszę wypowiadac się w twoim wątku, szczególnie że i tak rzucam grochem o ścianę. Przecież wiadomo, że zrobicie, co zechcecie. Szkoda mi po prostu małego/malej, czy dziecko będzie na świecie, czy nie będzie i tak nie macie szansy na utrzymanie tego małżeństwa.
Wszystko jest w twoich rękach, a ty udajesz, że nie wiesz o co chodzi.
Współczuję.

376

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No akurat nie wszystko jest w moich rękach.
Gdyby było - nie potrzebowałbym tego forum.

377

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

No akurat nie wszystko jest w moich rękach.
Gdyby było - nie potrzebowałbym tego forum.

Hm..., wiele od Ciebie zależy, i coś mi sie wydaje, że naprawdę chcesz aby żona również (może w końcu) miała okazję do odpowiedzialności. No nie znam Jej, może (mimo, że dorosła) nie bardzo potrafi, ale powinna wziąć tą odpowiedzialność - Ona MUSI bo to są Jej czynów konsekwencje.

378

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Swoje teorie?
Ok ja w ogóle nie muszę wypowiadac się w twoim wątku, szczególnie że i tak rzucam grochem o ścianę. Przecież wiadomo, że zrobicie, co zechcecie. Szkoda mi po prostu małego/malej, czy dziecko będzie na świecie, czy nie będzie i tak nie macie szansy na utrzymanie tego małżeństwa.
Wszystko jest w twoich rękach, a ty udajesz, że nie wiesz o co chodzi.
Współczuję.

Rzecz w tym również, żeby również było w Jej rękach, Ona narobiła bałaganu - MUSI to piwo pić, Nathan może kubek z piwem podać, i tyle.
Mają szanse, jak mi sie wydaje, wiem, wiem, nadzieja... smile

379 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-07 08:10:44)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Jednak jeśli konsekwencją dla żony miałoby być to, że pójdzie usunąć ciążę i sprawa załatwiona, to sorry, ale nie tędy droga.
Nathan, wszystko jest w twoich rękach, bo albo przyjmujesz tę kobietę z całym dobrodziejstwem inwentarza, albo wycofujesz się z tego małżeństwa. Gdyby nie ciąża, to zostałbys przecież, byłaby terapia i jakoś powoli wychodzilibyscie na prostą. Tymczasem dziecko jest przeszkodą. Wcale ci się nie dziwię, ale uwierz mi, skoro już tak się zdarzyło, że dziecko jest w drodze, to uczynienie ofiary z małego i tak nie uratuje waszego małżeństwa. Więc albo akceptujesz to dziecko, pokochasz jak własne albo idziesz swoją drogą. Bo i tak źle, i tak niedobrze.

380 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-03-07 08:14:59)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To nie jest ofiara z małego.
Ja wiem ulle, zaadoptuj to małe jeśli żona zgodzi się je urodzić big_smile

Edycja: ta nie jest żadna ofiara. Ciągle ulle manipulujesz autorem, wmawiając mu że to już jest żywe dziecko. Otóż nie jest. Gdyby teraz sie urodziło, nie przeżyło by dnia. I jeśli chcesz sprowadzić dyskusję do tego czy 8 tygodniowy płód jest żywym dzieckiem, czy nie, to załóż inny wątek.

381 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-07 08:13:49)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Jednak jeśli konsekwencją dla żony miałoby być to, że pójdzie usunąć ciążę i sprawa załatwiona, to sorry, ale nie tędy droga.

Konsekwencją dla żony - tak jak i dla każdego innego dorosłego człowieka w takim wypadku - jest podjęcie decyzji, co dalej robi z własnym życiem. Autor nie podejmie decyzji za żonę, może jedynie za siebie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego uważasz jego żonę za jakąś ubezwłasnowolnioną i oczekujesz, że Autor poprowadzi ją za rączkę przez ten okropny i brzydki świat. To żona ma zdecydować, co robi, jest dorosła.

382

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No własnie, czy Ona chce tego dziecka ? Nie wiadomo przecież.
Z tego co rozumiem to Oni oboje podjęli kiedyś decyzję, że mają córke i na tym koniec. Takie decyzje, to, hm..., twarde są, dla obojga.
Problem w tym, że Ona naprawdę może chcieć tego dziecka...
Z drugiej strony, no u licha, zachciało się kobiecie karierę robić, i bum potrafiła się w takie cus wpakować.
No jak dla mnie mało odpowiedzialne a teraz trzeba ponosić odpowiedzialnosć za córkę, nieurodzone dziecko - i Ona tylko beczy.
Nathan coś proponuje a juz czas na Nią z decyzjami bo czas płynie...

383

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

To nie jest ofiara z małego.
Ja wiem ulle, zaadoptuj to małe jeśli żona zgodzi się je urodzić big_smile

Edycja: ta nie jest żadna ofiara. Ciągle ulle manipulujesz autorem, wmawiając mu że to już jest żywe dziecko. Otóż nie jest. Gdyby teraz sie urodziło, nie przeżyło by dnia. I jeśli chcesz sprowadzić dyskusję do tego czy 8 tygodniowy płód jest żywym dzieckiem, czy nie, to załóż inny wątek.

W takim razie na pewno urodzi się drzewo, skoro w brzuchu kobiety nie ma jeszcze dziecka.
No ja dziękuję za taki poziom dyskusji. Ja jeszcze nie uległam propagandzie mediów głównego ścieku ani pozal się Boże niektórym autorytetom.
Już się wycofuje z tego wątku, skoro zarzuca się mi manipulacje autorem. Niech robi co chce. I tak świata nie uratuje ani, tym bardziej, nie zbawie, jednak mogę mieć swoje zdanie.

384

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Czytanie ze zrozumieniem się znowu kłania.

385

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

W takim razie na pewno urodzi się drzewo, skoro w brzuchu kobiety nie ma jeszcze dziecka.

Nie wiadomo czy cokolwiek się urodzi, a jesli by miało to człowiek do wychowania, u licha.
Ulle, do wychowania, przez matkę, która kiedyś zakładała, że dzieci nie chce, potem, że chce się rozwijać, a potem pozwoliła sobie samej na wpadkę, ło jejku...

386

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No to niech usunie i wszyscy będą szczęśliwi.

387 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-03-07 08:36:36)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Prawdopodobnie Nathan chce, żeby tym razem Ona poczuła odpowiedzialnosc, i słusznie w sumie.
To też kwestia ich wczesniejszego związku, niestety, do tamtej pory wychodzi na to, że Nathan sterował...
No, ciężka sprawa.

388

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

Czytanie ze zrozumieniem się znowu kłania.

Tak zawsze można do kogoś powiedzieć, jeśli nie ma się argumentów. Bo niby ci ja miałabym teraz napisać? Ależ nie, ja potrafię czytać ze zrozumieniem. I co miałabym abarot znowu to samo powtarzać, żeby udowodnić, iż bardzo uważnie przeczytałam cały wątek?

Mam po prostu swoje zdanie i ot cala moja odpowiedź.

389

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

No to niech usunie i wszyscy będą szczęśliwi.

Nie wiadomo czy szczęśliwi w takim przypadku, Nathan poczuje ulgę pewnie, Ona - może jeszcze większą.
To może być łatwa decyzja albo nie łatwa - zależy, a tutaj nie wiadomo za bardzo co ludziom w ich głowach siedzi oprócz tego, że nie myślą o zabezpieczeniu... ło jejku

390

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
random.further napisał/a:

Prawdopodobnie Nathan chce, żeby tym razem Ona poczuła odpowiedzialnosc, i słusznie w sumie.
No, ciężka sprawa.

Nie tylko ciężka, ale naprawdę bardzo paskudna. Wrogowi nie życzyłabym czegoś takiego.
Ta kobieta czy urodzi dziecko, czy nie i tak do końca życia będzie miała za swoje.
Pozornie wydawać by się mogło,vzr najwygodniej byłoby usunąć ciążę i czas jakoś zaleczylby ranę. W końcu tyle kobiet usuwa i z perspektywy czasu bynajmniej tego nie żałują. Jednak czy tak będzie w tym przypadku? I właśnie o to cały czas mi chodzi. Bo dziecka nie będzie i zero korzyści dla kogokolwiek, ale aborcji nie da się już odkręcić.

Posty [ 326 do 390 z 1,397 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024