Wiem pożegnałam się z tym postem dawno temu ale gryzie mnie kwestia pytania które padło. Wiec uważam ze nie ma szansy ze będzie dobrze jak raz zdradziła zdradzi znowu.
A co zrobi z brzuchem jej sprawa, niech spada do mamusi jak ważniejsza mamusia i tatuś od córki męża chciała zaszaleć źle jej było to spadówa z głodu nie zdechnie. I jak najbardziej córka powinna zostać z ojcem bo matka to nie jest wzór do naśladowania dla dziecka w tym przypadku. Dla ciebie powodzenia bo za nic w świecie zdrady bym niewybaczyła. Dasz rade wychować córkę i życie ci się jeszcze ułoży. Uwierz mi lepiej wychowywać córkę bez takiej matki. I jak ty dasz rade na nią patrzeć każdego dnia. Na sama myśl mam mdłości.
Hm..., Nathan, czy Ty ją kochasz ? Tak napisałeś, wiem, widzisz, że płacze, czujesz jak brzuch Jej rośnie i : czy Ty ją kochasz ? Czy teraz ją kochasz ?
Ty byłabyś w stanie to zrobić? zaakceptować dziecko męża z inną kobietą świadczące że byłaś zdradzona?
Ale ja nie mówię, że musi zaakceptować, tylko że decyzja powinna być jego nie jej... bo jako kobieta dziecka swojego bym nie usunęła. Nawet gdyby facet zdecydował odejść.
Ulle - nie filozofuję, tylko zadałem proste pytanie.
Przypisujesz mi uczucia które są mi raczej obce - więc albo to uzasadnij albo przestań, bo zacznę Cię ignorować.
Mam udowiadniac ci, że kierujesz się też i nienawiścią?
To ja zapytam cię inaczej.
Jakie widzisz dobro tego nienarodzonego jeszcze dziecka w tym, że nie będzie miało nawet szansy na życie?
Czy to jest miłość?
Czy to jest obojętność wobec drugiego czlowieka?
Masz prawo czuć się skrzywdzonym, ale myśl logicznie.
Fakt usunięcia ciąży i tak nie uratuje waszej rodziny, a ja staram się tylko przedstawić ci powody porażki.
Nie mam złych intencji i bardzo ci współczuję, jednak ostrzegam cię, byście w emocjach nie zrobili czegoś bardzo złego. Bo pożytku z tego i tak nie będziecie mieli, ani jako waszą trójka, ani jako każde z was osobno. Żadna korzyść i dla nikogo z was.
Staram się przedstawić wszystko w prostych słowach i jak najbardziej logicznie.
Żeby waszą rodzina przetrwała ty musiałbyś wejść w skórę jakiegoś zupełnie odmiennego od ciebie mentalnie innego faceta, co jest przecież niemożliwe i ja to rozumiem.
Może tylko jakaś terapia mogłaby ci pomóc, bo przecież nie jest tak, żeby mężczyzna będąc w twojej sytuacji nie był stanie pokochać niewinnego niczemu dziecka, ale to musiałaby być naprawdę jakaś cudowna terapia.
Może szary ma rację twierdząc, że najlepiej zostawić tę sprawę biegowi zdarzeń i poczekać, co zadzieje się dalej?
Nie chcesz rozstawać się z żoną i chcesz mieć córkę na co dzień, więc może rzeczywiście nie róbcie teraz nic?
Będziecie mieli kilka miesięcy na to, by ochłonąć przyjąć życie jakim jest i pozałatwiać wszystkie sprawy?
" autor nie musi ponosić konsekwencji postępowania żony"
tak to odznaczyłam bo piszesz o przypadku kiedy żona miałaby urodzić..gdyby usunęła i nie musiałby łożyć na nie swoje dziecko nie musiałby ponosić konsekwencji postępowania żony?
Może jej depresję itd.?
To już na zawsze zostawi piętno na ich współżyciu.. nie ważne czy dziecko się urodzi czy nie..
I naprawdę nie mówię tu ze względu na to, że jestem kobietą,, ale skoro autor sam mówi że wybaczył jej zdradę po pijaku to automatycznie powinien zaakceptować to, że jest w ciąży.
Bo wybaczam ale usuń.. to nie ma sensu. Jak nie wybacza to niech odejdzie
I tu jest ciekawa sprawa - my nie wiemy, co czuje żona autora. Może nie chce tego dziecka? Może chce? Może uważa albo nie uważa, że to jest dziecko? Może to jest dla niej tylko dowód winy?
Tego nie wie ani autor, ani my. I nie rozstrzygnie tego nasza dyskusja o płodach i dzieciach.
Natomiast namawianie autora, żeby zostawił dom żonie i jej dzieciakowi ze zdrady, albo żeby poszukał im dogodnego lokum - to robienie z niego totalnie już naiwnego łosia. Z jakiej racji ma to robić? Jest w stanie zapewnić godziwe życie sobie i córce.
Żona ma spojrzenie ekonomiczne - ma cieplutki domek, zapewnione utrzymanie, teraz jeszcze musi naciągnąć jelenia, żeby tego wszystkiego nie stracić. Chce mieć dziecko ze zdrady, utrzymanie, rodzinę i dawcę kasy.
266 2019-03-06 21:03:46 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 21:07:50)
Random - Czy ją jeszcze kocham?
Tak, albo tak mi się wydaje.
Niby potrafię radzić sobie z emocjami, ale w tym przypadku ciężko mi idzie...
Ulle - obojętność to nie nienawiść.
To ogromna różnica.
Poza tym - dla mnie to jeszcze nie jest dziecko.
Roxann napisał/a:" autor nie musi ponosić konsekwencji postępowania żony"
tak to odznaczyłam bo piszesz o przypadku kiedy żona miałaby urodzić..gdyby usunęła i nie musiałby łożyć na nie swoje dziecko nie musiałby ponosić konsekwencji postępowania żony?
Może jej depresję itd.?
To już na zawsze zostawi piętno na ich współżyciu.. nie ważne czy dziecko się urodzi czy nie..
I naprawdę nie mówię tu ze względu na to, że jestem kobietą,, ale skoro autor sam mówi że wybaczył jej zdradę po pijaku to automatycznie powinien zaakceptować to, że jest w ciąży.
Bo wybaczam ale usuń.. to nie ma sensu. Jak nie wybacza to niech odejdzieI tu jest ciekawa sprawa - my nie wiemy, co czuje żona autora. Może nie chce tego dziecka? Może chce? Może uważa albo nie uważa, że to jest dziecko? Może to jest dla niej tylko dowód winy?
Tego nie wie ani autor, ani my. I nie rozstrzygnie tego nasza dyskusja o płodach i dzieciach.Natomiast namawianie autora, żeby zostawił dom żonie i jej dzieciakowi ze zdrady, albo żeby poszukał im dogodnego lokum - to robienie z niego totalnie już naiwnego łosia. Z jakiej racji ma to robić? Jest w stanie zapewnić godziwe życie sobie i córce.
Żona ma spojrzenie ekonomiczne - ma cieplutki domek, zapewnione utrzymanie, teraz jeszcze musi naciągnąć jelenia, żeby tego wszystkiego nie stracić. Chce mieć dziecko ze zdrady, utrzymanie, rodzinę i dawcę kasy.
Może i tak, ale nie zmienia to faktu, że autor nie będzie miał żony, że straci kobietę, która kocha i z którą dalej chce żyć. Chyba wiec nie będzie szczęśliwy.
Roxann - tyle że w razie rozwodu to nie ja powinienem odejść...
No tak. Dlatego uważam, że to jest Twoja decyzja co dalej.. i naprawdę jeśli żona nie chce nie zmuszaj jej do aborcji. Tylko dlatego, że nie chcesz widzieć "owocu" zdrady... szczególnie kiedy sam wierzysz, że to był przypadek. Bo jak już n-ty raz powtórzę to dla Ciebie jakiś zabieg.. dla kobiety nie... tym bardziej 30-stoletniej. Ona już to dziecko w sobie czuje... Piszesz że wybiera między jej matką a Tobą ... nie! Ona już wybiera czy urodzić swoje dziecko czy nie...
269 2019-03-06 21:07:20 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 21:07:38)
I tu jest ciekawa sprawa - my nie wiemy, co czuje żona autora. Może nie chce tego dziecka? Może chce? Może uważa albo nie uważa, że to jest dziecko? Może to jest dla niej tylko dowód winy?
Tego nie wie ani autor, ani my. I nie rozstrzygnie tego nasza dyskusja o płodach i dzieciach.Natomiast namawianie autora, żeby zostawił dom żonie i jej dzieciakowi ze zdrady, albo żeby poszukał im dogodnego lokum - to robienie z niego totalnie już naiwnego łosia. Z jakiej racji ma to robić? Jest w stanie zapewnić godziwe życie sobie i córce.
No i jakby się dało, to dałabym lajka
Powtórzę - decyzja o ewentualnej aborcji jest decyzją żony Autora i jemu nic do tego. Natomiast on może jedynie podjąć swoją decyzję w oparciu o decyzję żony - i nie, wcale nie ma obowiązku zaakceptować tego, że ona zechce urodzić dziecko. Tzn. może przyjąć do wiadomości i poczynić dalsze kroki, jakie tylko będzie chciał.
270 2019-03-06 21:08:21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-03-06 21:10:18)
Skoro Maku pytasz: Nie przeszłobymi przez gardło stwierdzenie: Zostanę z Tobą jak kochanka usunie ciążę..
Chyba Roxann słusznie mówi- przebaczasz to akceptujesz owoc zdrady.
Nie przebaczasz- żona z domu , niech się tamten troszczy
jeśli matka nie jest degeneratka to wiadomo, że najsilniejsze więzi dziecko ma z matką.
Normalnie jest- dziecko na pewno nie byłoby szczęśliwe, gdyby nie miało matki na co dzień.
Ulle wychowywałaś się bez ojca czy był tylko bankomatem?
Zastanawiam się czy te bzdury wyniosłaś z domu czy później ktoś cię skrzywdził.
Tak jak piszesz jest tylko w patologicznych rodzinach. Tam gdzie rodzice to partnerzy dzielący się obowiązkami, dzieci mają takie same więzi z obojgiem rodziców. Nie ma rodzica ważniejszego i mniej ważnego.
Skoro Maku pytasz: Nie przeszłobymi przez gardło stwierdzenie: Zostanę z Tobą jak kochanka usunie ciążę..
Chyba Roxann słusznie mówi- przebaczasz to akceptujesz owoc zdrady.
Nie przebaczasz- żona z domu , niech się tamten troszczy
Dokładnie, zmuszanie żony/kobiety do aborcji to podłość.
Jak nie wybaczasz/nie akceptujesz, odejdź.
Random - Czy ją jeszcze kocham?
Tak, albo tak mi się wydaje.
Niby potrafię radzić sobie z emocjami, ale w tym przypadku ciężko mi idzie...
Bo to o to powinno chodzić, że WTEDY naprawdę warto walczyć, i, hm..., jeśli po tym wszystkim POTRAFISZ Ją kochać to może i warto powalczyć.
Ale to też raczej oznacza że jeśli Ona zechce urodzić to dziecko - przyrodnie rodzeństwo Waszej córki - to raczej trzeba będzie chcieć z Nią razem tego dziecka.
No ciężka sprawa coś mi się wydaje. Nie znam Twoich granic ale wyraźnie dla osoby żony jednak je rozszerzasz...
Jedynie dla córki nie należy utrzymywać małżeństwa, jak mi się wydaje. Powinno być coś więcej DLA WAS w związku niż tylko dziecko jako scalacz albo odpychacz.
I jeśli TERAZ potrafisz żonę kochać...
I jeśli Ona kocha i Ciebie chce...
Skoro Maku pytasz: Nie przeszłobymi przez gardło stwierdzenie: Zostanę z Tobą jak kochanka usunie ciążę..
Chyba Roxann słusznie mówi- przebaczasz to akceptujesz owoc zdrady.
Nie przebaczasz- żona z domu , niech się tamten troszczy
Nie takie było moje pytanie.
Ela210 napisał/a:Skoro Maku pytasz: Nie przeszłobymi przez gardło stwierdzenie: Zostanę z Tobą jak kochanka usunie ciążę..
Chyba Roxann słusznie mówi- przebaczasz to akceptujesz owoc zdrady.
Nie przebaczasz- żona z domu , niech się tamten troszczyDokładnie, zmuszanie żony/kobiety do aborcji to podłość.
Jak nie wybaczasz/nie akceptujesz, odejdź.
A gdzie on ją do tego zmusza? To ona na początku chciała usunąć, następnie zmieniła zdanie i autor dał jej wybór. To gdzie to zmuszanie?
Równie dobrze można tak powiedzieć o jego żonie nie pasuje jej? może odejść .
276 2019-03-06 21:45:11 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-03-06 21:53:23)
A gdzie on ją do tego zmusza? To ona na początku chciała usunąć, następnie zmieniła zdanie i autor dał jej wybór. To gdzie to zmuszanie?
Równie dobrze można tak powiedzieć o jego żonie nie pasuje jej? może odejść .
Owszem, ale.. gdyby nie chciała ciąży to raz więzłaby tabletkę, a jak nie zrobiłaby to w porozumieniu tylko z mężem a nie mówić mamie która ma takie a inne inne poglądy..
Nie mówimy o nastolatce tylko kobiecie 30+, sama taką jestem i jej zachowanie dla mnie świadczy o tym, że to dziecko chce urodzić, albo inaczej nie chce usuwać, dlatego w ostatnim momencie powiedziała o tym matce. Bo wiedziała jak ona zareaguje... teraz decyzja autora.. niełatwa
Edit: ja wypowiadam się jako kobieta z jej punku widzenia...co ma zrobić autor nie wiem. Moim zdaniem albo zaakceptować dziecko albo odejść. Absolutnie nie naciskać by usunęła SWOJE dziecko. Szczególnie dla małżeństwa, które może nie przetrwać nawet po aborcji..
277 2019-03-06 21:53:16 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-06 21:55:37)
Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Jeśli nie odpowiada mu taka sytuacja, to niech się rozwiedzie, a nie on chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Nie da się tak.
On weźmie córkę i pojedzie sobie na weekend, a żona ma dwa dni na podjęcie decyzji. On wróci a ona mu powie, co postanowiła.
To się nazywa dozynac kogoś w białych rękawiczkach.
Co na przykład będzie gdy fagasowi włączy się tatusiowanie?
Na razie wie tylko że ją przeleciał i dlatego odeszła z pracy, ale gdy się dowie więcej?
Być może dziecko będzie miało szanse na życie.
279 2019-03-06 21:57:35 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 21:58:35)
Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Bo cała sytuacja to jej wina? Może dlatego. Ale pewnie się mylę.
A dalej - też się w sumie zastanowiłam, czy in spe tatuś nie powinien być poinformowany jednak o całej sytuacji?
Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Jeśli nie odpowiada mu taka sytuacja, to niech się rozwiedzie, a nie on chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Nie da się tak.On weźmie córkę i pojedzie sobie na weekend, a żona ma dwa dni na podjęcie decyzji. On wróci a ona mu powie, co postanowiła.
To się nazywa dozynac kogoś w białych rękawiczkach.
Bo Ona jest przyczyną zamieszania, dorosła jest, a On nie zwala tylko czeka na decyzję.
Ona podejmuje decyzję i On podejmuje decyzję - każde na swoją miarę i wytrzymałość, i na miarę tego co każde z nich osobno myśli : CZY WARTO ?
Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Jeśli nie odpowiada mu taka sytuacja, to niech się rozwiedzie, a nie on chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Nie da się tak.
O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki.. zresztą żadnych warunków... jak zaakcentował zdradę to niech bierze dziecko na klatę...jaka różnica kto ojcem. Jak nie niech odejdzie.
To podobno 8 tydzien.. wiesz ze nosisz dziecko w sobie i co teraz nagle ...ja jako kobieta sobie tego nie wyobrażam
O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki..
A przepraszam, kto? Żona, która zdradziła?
Roxann - nie czytasz uwaznie.
Pisałem już że żonie kiepsko idzie okłamywanie - łatwo ją przejrzeć, więc nie dziwi mnie że wygadała się matce.
A ta zrobiła swoje.
Ulle - jeśli ktoś chce kogoś dorżnąć w białych rękawiczkach to matka żony - mnie.
Ale tym razem się przejedzie.
Niektórzy twierdzą, że wybaczają tylko słabi ludzie. Ja jednak twierdzę, że wybaczają tylko silni, umiejący zmierzyć się ze swoimi demonami.
Tyle, że autor tak naprawdę nie wie o czym pisze twierdząc, że wybaczył. Wybaczenie to proces, dzięki któremu przestajesz odczuwać negatywne emocje. Niewątpliwie wymaga to sporo czasu.Żeby wybaczyć trzeba przejść przez wszystkie etapy po zdradzie.
Od szoku,niedowierzania, wypierania, przez złość, gniew, żal aż do akceptacji. Nie trwa to kilka dni a co najmniej miesiące, może lata.
Pytanie autorze do Ciebie, czy zdajesz sobie sprawę na jakim etapie znajdujesz się aktualnie? Potrafisz w ogóle nazwać swoje uczucia aktualnie? Targają Tobą aktualnie bardzo silne emocje to normalne, racjonalnego myślenia na tym etapie nie ma prawa być. Stąd Twoje idealizacje żony, rodziny, relacji. Tyle, że tego już nie ma. Czym szybciej zdasz sobie z tego sprawę tym lepiej dla Was wszystkich.
Żeby komuś wybaczyć należy to porządnie przerobić, przepracować, swoje błędy również trzeba wziąć na klatę.
Z każdej nawet najbardziej krytycznej sytuacji można wyjść wygranym. Mentalnie wygranym. Niezależnie od zakończenia tej historii,każde niepowodzenie można przekuć w sukces tylko wszystko zależy od tego co z tym zrobisz.
Jeśli Twoje wybaczenie byłoby realne wynikające z powyższego a nie tylko bezrefleksyjnie rzuconym słowem ot tak aby utrzymać status quo nie miałbyś problemu z akceptacją każdej decyzji kobiety, którą przecież jak twierdzisz bardzo kochasz...To może podaj swoją definicję miłości bo chyba mamy inną.
Można również wybaczyć i odejść - z autopsji.
285 2019-03-06 22:15:29 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 22:16:03)
Niektórzy twierdzą, że wybaczają tylko słabi ludzie. Ja jednak twierdzę, że wybaczają tylko silni, umiejący zmierzyć się ze swoimi demonami.
Tyle, że autor tak naprawdę nie wie o czym pisze twierdząc, że wybaczył. Wybaczenie to proces, dzięki któremu przestajesz odczuwać negatywne emocje. Niewątpliwie wymaga to sporo czasu.Żeby wybaczyć trzeba przejść przez wszystkie etapy po zdradzie.
Od szoku,niedowierzania, wypierania, przez złość, gniew, żal aż do akceptacji. Nie trwa to kilka dni a co najmniej miesiące, może lata.
Pytanie autorze do Ciebie, czy zdajesz sobie sprawę na jakim etapie znajdujesz się aktualnie? Potrafisz w ogóle nazwać swoje uczucia aktualnie? Targają Tobą aktualnie bardzo silne emocje to normalne, racjonalnego myślenia na tym etapie nie ma prawa być. Stąd Twoje idealizacje żony, rodziny, relacji. Tyle, że tego już nie ma. Czym szybciej zdasz sobie z tego sprawę tym lepiej dla Was wszystkich.
Żeby komuś wybaczyć należy to porządnie przerobić, przepracować, swoje błędy również trzeba wziąć na klatę.
Z każdej nawet najbardziej krytycznej sytuacji można wyjść wygranym. Mentalnie wygranym. Niezależnie od zakończenia tej historii,każde niepowodzenie można przekuć w sukces tylko wszystko zależy od tego co z tym zrobisz.
Jeśli Twoje wybaczenie byłoby realne wynikające z powyższego a nie tylko bezrefleksyjnie rzuconym słowem ot tak aby utrzymać status quo nie miałbyś problemu z akceptacją każdej decyzji kobiety, którą przecież jak twierdzisz bardzo kochasz...To może podaj swoją definicję miłości bo chyba mamy inną.
Można również wybaczyć i odejść - z autopsji.
Nadal wybaczenie nie równa się z przyjęciem dziecka na wychowanie. Chyba wszyscy tu zapomnieli o tym, że Autor postanowił wybaczyć i ratować związek, zanim się okazało, że żona jest w ciąży.
Przy nowych okolicznościach nawet prokuratura wznawia śledztwo, a sąd proces, w sklepach też obowiązuje reklamacja. A Wy odmawiacie Autorowi prawa do zwykłych ludzkich wątpliwości.
ulle napisał/a:Dlaczego autor całą decyzję zwala na barki tej kobiety?
Jeśli nie odpowiada mu taka sytuacja, to niech się rozwiedzie, a nie on chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Nie da się tak.O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki.. zresztą żadnych warunków... jak zaakcentował zdradę to niech bierze dziecko na klatę...jaka różnica kto ojcem. Jak nie niech odejdzie.
To podobno 8 tydzien.. wiesz ze nosisz dziecko w sobie i co teraz nagle ...ja jako kobieta sobie tego nie wyobrażam
Gdybym ja była na miejscu tej żony i usłyszałbym "wiesz jestem skłonny ci wybaczyć, ale jeśli chcesz uratować rodzinę, to niestety przyjmij do wiadomości, że ja tego nie zaakceptuje, bo to by mnie przerosło", to sorry, ale naprawdę poczułabym się tak, jakby ktoś nie dawał mi wyboru. Chciałbym zachować rodzinę, ale musiałabym usunąć ciążę, inaczej żegnaj Gienia świat się zmienia. Nie miałabym przed sobą żadnych perspektyw, bo byłabym bezradna jako kobieta w ciąży, przecież mogą być też problemy ciążowe po drodze i może jeszcze miałabym stracić córkę, ponieważ jestem bezdomna i nie mogłabym utrzymac dziecka. Co bym zrobiła? Czy poszłabym pod nóż? Myślę, że nie, ale może na początku tak byłabym przerażona, że zrobiłabym coś tak strasznego. Chłop się cieszy, bo problem spadła mu z banki, ja zostaję i pozornie wszystko wróciło do starych porządków. Jednak czy na pewno?
Mąż wróciłby do starego życia na pewno z wielką ulgą, szybko by zapomniał.
Mała dziewczynka też zylabys szczęśliwie, bo o niczym nie miałaby pojęcia. Pozostałe jednak żona i tu jest problem. I od żony zacznie sypać się ta rodzina, bo żona będzie tęsknić za swoim dzieckiem i wiele razy zapłacze w poduszkę. Będzie nosiła żal i urazę do męża, przestanie mu ufać, gdy on będzie mówił że chce jej dobra, a na koniec znienawidzi go
Agonia tego małżeństwa rozłożona na raty.
287 2019-03-06 22:18:02 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 22:21:12)
Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.
288 2019-03-06 22:20:02 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-03-06 22:21:27)
Niektórzy twierdzą, że wybaczają tylko słabi ludzie. Ja jednak twierdzę, że wybaczają tylko silni, umiejący zmierzyć się ze swoimi demonami.
Tyle, że autor tak naprawdę nie wie o czym pisze twierdząc, że wybaczył. Wybaczenie to proces, dzięki któremu przestajesz odczuwać negatywne emocje. Niewątpliwie wymaga to sporo czasu.Żeby wybaczyć trzeba przejść przez wszystkie etapy po zdradzie.
Od szoku,niedowierzania, wypierania, przez złość, gniew, żal aż do akceptacji. Nie trwa to kilka dni a co najmniej miesiące, może lata.
Pytanie autorze do Ciebie, czy zdajesz sobie sprawę na jakim etapie znajdujesz się aktualnie? Potrafisz w ogóle nazwać swoje uczucia aktualnie? Targają Tobą aktualnie bardzo silne emocje to normalne, racjonalnego myślenia na tym etapie nie ma prawa być. Stąd Twoje idealizacje żony, rodziny, relacji. Tyle, że tego już nie ma. Czym szybciej zdasz sobie z tego sprawę tym lepiej dla Was wszystkich.
Żeby komuś wybaczyć należy to porządnie przerobić, przepracować, swoje błędy również trzeba wziąć na klatę.
Z każdej nawet najbardziej krytycznej sytuacji można wyjść wygranym. Mentalnie wygranym. Niezależnie od zakończenia tej historii,każde niepowodzenie można przekuć w sukces tylko wszystko zależy od tego co z tym zrobisz.
Jeśli Twoje wybaczenie byłoby realne wynikające z powyższego a nie tylko bezrefleksyjnie rzuconym słowem ot tak aby utrzymać status quo nie miałbyś problemu z akceptacją każdej decyzji kobiety, którą przecież jak twierdzisz bardzo kochasz...To może podaj swoją definicję miłości bo chyba mamy inną.
Można również wybaczyć i odejść - z autopsji.
To wszystko prawda, ale wybory Nathana są na TERAZ, On tego nie przerobi bo jest ograniczony czasem możliwości usuniecia ciąży. No po prostu tak ma, jak mi sie wydaje, i takie będą Jego decyzje,chyba, że to przeskoczy z marszu i bedzie ogarniał 'z dobrodziejstwem inwentarza' - dlatego: ciężka sprawa... chyba uznanie tego dziecka jest poza zasięgiem możliwości Nathana, i tyle. Właśnie przeczytałam post powyżej i doedytowałam, dokładnie tak jak Nathan pisze, nie da rady...
Gdybym ja była na miejscu tej żony i usłyszałbym "wiesz jestem skłonny ci wybaczyć, ale jeśli chcesz uratować rodzinę, to niestety przyjmij do wiadomości, że ja tego nie zaakceptuje, bo to by mnie przerosło", to sorry, ale naprawdę poczułabym się tak, jakby ktoś nie dawał mi wyboru.
Żona Autora też nie pytała wcześniej, czy on zaakceptuje zdradę w małżeństwie, tylko nie dała mu wyboru
wybacza się z miłości- nie jest tak trudno- trudniej trafić na kogoś, kto to doceni, a nie uzna za słabość.
Ale tego można się dowiedzieć tylko eksperymentalnie i oboje muszą chcieć.
Ale tego można się dowiedzieć tylko eksperymentalnie i oboje muszą chcieć.
Właśnie, oboje muszą chcieć i bardzo możliwe, że chcą... że oboje naprawdę chcą...
Roxann napisał/a:O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki..
A przepraszam, kto? Żona, która zdradziła?
Roxann zapędziłaś się nieco.
Jak żona Autora jest dorosła i dojrzała to bierze swoje błędy winy odpowiedzialność za to oraz swoje dziecko z innym facetem na klatę nie zawraca głowy mężowi i odchodzi gdzie chce.
Rodzi jeżeli jest pewna i ponosi konsekwencje załatwia alimenty od fagasa,daje radę z wszystkimi emocjami być może z depresją poporodową i niechęcią do swojego dziecka z innym facetem nie szantażuje Autora w żaden sposób.
Tylko czy da sobie z tym radę ?
Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.
A co jak żona nie będzie mogła przeżyć tego że usunęła własne dziecko? Fakt ze zdrady ale własne? Które już czuła w sobie?
294 2019-03-06 22:28:48 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 22:31:03)
Nathan napisał/a:Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.A co jak żona nie będzie mogła przeżyć tego że usunęła własne dziecko? Fakt ze zdrady ale własne? Które już czuła w sobie?
Ale to jest jej decyzja. Dlaczego Ty usiłujesz wpędzić Autora w poczucie winy na zapas, jeśli ona taką decyzję podejmie? Przecież on jej siłą na zabieg nie wiezie.
Ja wiem, że dla Ciebie zdrada to jakby nic wielkiego, ale jednak to zdradzający powinni się liczyć z konsekwencjami zdrady, a nie ich otoczenie.
Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.
A jeśli ona poroni te ciążę? Tak może się stać przez stres i ogromne napięcie, w jakim teraz żyje.
A jeśli będą komplikacje z donoszeniem ciąży i będzie musiała leżec w szpitalu lub w domu, to co wtedy zrobisz?
santapietruszka napisał/a:Roxann napisał/a:O tym mówię. To nie on powinien stawiać warunki..
A przepraszam, kto? Żona, która zdradziła?
Roxann zapędziłaś się nieco.
Jak żona Autora jest dorosła i dojrzała to bierze swoje błędy winy odpowiedzialność za to oraz swoje dziecko z innym facetem na klatę nie zawraca głowy mężowi i odchodzi gdzie chce.
Rodzi jeżeli jest pewna i ponosi konsekwencje załatwia alimenty od fagasa,daje radę z wszystkimi emocjami być może z depresją poporodową i niechęcią do swojego dziecka z innym facetem nie szantażuje Autora w żaden sposób.
Tylko czy da sobie z tym radę ?
No nie wiem wolałabym to niż aborcję.. ale zaznaczam jestem 30+ i sama jestem w stanie wychować dziecko.. w uwierz w życiu nie poddałabym się aborcji
Jak się dziecko rodzi to jakoś wszystko samo zaczyna układać..
297 2019-03-06 22:31:49 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 22:39:25)
Roxann - A co jak córka nie będzie mogła przeżyć rozbicia rodziny i mieszkania u babki?
Akurat o żywym dziecku powinno się bardziej myśleć niż o tym którego nie ma.
No nie wiem wolałabym to niż aborcję.. ale zaznaczam jestem 30+ i sama jestem w stanie wychować dziecko.. w uwierz w życiu nie poddałabym się aborcji
Jak się dziecko rodzi to jakoś wszystko samo zaczyna układać..
No to przecież żona ma wybór. Też może tak zrobić.
Roxann napisał/a:Nathan napisał/a:Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.A co jak żona nie będzie mogła przeżyć tego że usunęła własne dziecko? Fakt ze zdrady ale własne? Które już czuła w sobie?
Ale to jest jej decyzja. Dlaczego Ty usiłujesz wpędzić Autora w poczucie winy na zapas, jeśli ona taką decyzję podejmie? Przecież on jej siłą na zabieg nie wiezie.
Ja wiem, że dla Ciebie zdrada to jakby nic wielkiego, ale jednak to zdradzający powinni się liczyć z konsekwencjami zdrady, a nie ich otoczenie.
Siła i na chama nie, ale w białych rękawiczkach też można.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.
Nathan, tego jeszcze wiedzieć nie możesz, teraz szarpiesz emocjami, z którymi sobie nie radzisz - Ona prawdopodobnie ma gorzej...
Pomyśl inaczej trochę..., tylko pomyśl.
Roxann napisał/a:Nathan napisał/a:Fryt - uważam że ze zdradą żony bym sobie poradził, natomiast z dzieciakiem z tej zdrady - nie.
Dlatego dałem jej wybór - zdradę mógłbym z nią przepracować, pewnie terapia dużo by pomogła.
Ale dziecko - to ponad moje siły.
Nie będę się porywał z motyką na słońce.A co jak żona nie będzie mogła przeżyć tego że usunęła własne dziecko? Fakt ze zdrady ale własne? Które już czuła w sobie?
Ale to jest jej decyzja. Dlaczego Ty usiłujesz wpędzić Autora w poczucie winy na zapas, jeśli ona taką decyzję podejmie? Przecież on jej siłą na zabieg nie wiezie.
Ja wiem, że dla Ciebie zdrada to jakby nic wielkiego, ale jednak to zdradzający powinni się liczyć z konsekwencjami zdrady, a nie ich otoczenie.
Absolutnie nie chce wpędzać w poczucie winy tylko jestem przeciwko wymuszania przerwania ciąży. Autor może odejść...
Sytuacja wydaje się być patowa.
Najrozsądniejszym wydawałoby się z dużym naciskiem na wydawałoby aby po prostu dać czasowi czas.
Odsunąć się emocjonalnie od żony, nie ingerować w jej decyzję. Zadbać na ten moment o siebie i dziecko, jego ochronę przed tym wszystkim.
Wpływ ma się tylko na siebie i swoje decyzje.
Ludzie się zmieniają na przestrzeni czasu, nigdy nie mów nigdy. Coś co wydaje Ci się dziś nie do zaakceptowania ( tym bardziej w silnych emocjach) za rok dwa może nie stanowić żadnej przeszkody.
Ingerując nawet w najmniejszym stopniu w jej decyzję możesz tylko Wam zaszkodzić. Ona zdradziła i ona powinna do końca ponieść tego konsekwencje a jedną z nich jest niewątpliwie trudna decyzja, przed którą stoi, ale to nie Twoje zadanie, tylko jej!
santapietruszka napisał/a:Roxann napisał/a:A co jak żona nie będzie mogła przeżyć tego że usunęła własne dziecko? Fakt ze zdrady ale własne? Które już czuła w sobie?
Ale to jest jej decyzja. Dlaczego Ty usiłujesz wpędzić Autora w poczucie winy na zapas, jeśli ona taką decyzję podejmie? Przecież on jej siłą na zabieg nie wiezie.
Ja wiem, że dla Ciebie zdrada to jakby nic wielkiego, ale jednak to zdradzający powinni się liczyć z konsekwencjami zdrady, a nie ich otoczenie.
Absolutnie nie chce wpędzać w poczucie winy tylko jestem przeciwko wymuszania przerwania ciąży. Autor może odejść...
Może. I takie też opcje przecież żonie zapowiedział. Teraz wybiera ona. Naprawdę nie rozumiem Waszego najazdu. On przecież nie wymusza, dał wybór. To teraz żony decyzja. On ma prawo nie akceptować dziecka ze zdrady, swoją drogą, ciekawe, dlaczego żadna z pań nie wypowiedziała się, jak zapytałam, co by było, gdyby mąż z dzieckiem w koszyczku przyszedł i powiedział "kochanie, wybacz, ale weźmy to jak swoje"
304 2019-03-06 22:40:17 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 22:47:28)
Ulle - twierdzisz że ja mam obowiązek pomagać jej w utrzymaniu czy donoszeniu ciąży?
To może jeszcze prywatnego lekarza opłacę?
Kupię wózek, wyprawkę, pokój urządzę, samochód zmienię...
Ty kpisz czy żartujesz?
Roxann - napiszę Ci po raz kolejny: to nie ja mogę odejść, tylko żona.
Santapietruszka,
Stawianie ultimatum wyliczonych w trzech punktach nazywasz dawaniem wyboru? Czy podsuwanie rozwiązań to wybór?
Dla mnie ewidentnie swego rodzaju manipulacja, ale może jestem inny.
dlaczego żadna z pań nie wypowiedziała się, jak zapytałam, co by było, gdyby mąż z dzieckiem w koszyczku przyszedł i powiedział "kochanie, wybacz, ale weźmy to jak swoje"
No ciężka sprawa (jak to koszyk z żywą wkładką), ale nie stracona... jednak.
Roxann - A co jak córka nie będzie mogła przeżyć rozbicia rodziny i mieszkania u babki?
Akurat o żywym dziecku powinno się bardziej myśleć niż o tym którego nie ma.
Jak nie będzie mogła to zależy od was..czy z nowym dzieckiem czy bez.
Wiem, że to co mówię zostanie podciągnięte że kibicuję kobietom które zdradziły.. ale nie... jak chcesz być z żoną i wybaczyłeś jej zdradę, zaakceptuj też dziecko.. Wtedy teoretycznie nikt poza Tobą (jako rogaczem) nikt więcej nie ucierpi.. ale jak chcesz iść w aborcję rozwody itd to nie mów że żonie wybaczyłeś zdradę.. tylko idź za ciosem i rozwiedź.
Naprawdę aborcję uważam za największe zło.
Uczciwe postawienie sprawy, by każdy miał równe szanse powinno wyglądać tak. Autor mówi do żony że jej wybacza i kocha więc jakąkolwiek ona decyzję podejmie odnośnie dziecka, on to zaakceptuje i razem będą budować nowe życie. Wtedy ta żona ma wybór, bo ona wie, że jeśli usunie ciążę, mąż z nią zostanie, ale jeśli urodzi dziecko mąż też jej nie opuści. Wtedy kobieta rzeczywiście wybiera a nie tak jak jest tutaj. Ona wie, że dziecko absolutnie wykluczone, bo najwyżej będzie koniec rodziny. Ta kobieta musi usunąć dziecko jeśli chce dalej być żoną autora i mieszkać w jego domu, żeby widzieć córkę na co dzień.
309 2019-03-06 22:46:01 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-06 22:48:19)
Santapietruszka,
Stawianie ultimatum wyliczonych w trzech punktach nazywasz dawaniem wyboru? Czy podsuwanie rozwiązań to wybór?
Dla mnie ewidentnie swego rodzaju manipulacja, ale może jestem inny.
No, czekaj, ale jakie ultimatum? Autor dał znać, na jakich warunkach jest skłonny kontynuować związek. Tylko tyle. Decyzja należy do żony, która skądinąd dała znać, że kontynuowaniem związku zbytnio zainteresowana nie jest.
Ultimatum to byśmy mogli nazwać, jakby żona niechcący w ciążę zaszła podczas igraszek z mężem. Ale tu jest jakby inna sytuacja, nie sądzisz?
Zdradzający powinien się liczyć z tym, że na wybaczenie trzeba zasłużyć... i to zdradzony stawia warunki, na jakich to będzie.
Chyba większość się zbytnio rozpędziła w kierunku aborcji, a temat samej zdrady jakoś umyka w zapomnienie...
310 2019-03-06 22:48:10 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-03-06 22:50:21)
Uczciwe postawienie sprawy, by każdy miał równe szanse powinno wyglądać tak. Autor mówi do żony że jej wybacza i kocha więc jakąkolwiek ona decyzję podejmie odnośnie dziecka, on to zaakceptuje i razem będą budować nowe życie. Wtedy ta żona ma wybór, bo ona wie, że jeśli usunie ciążę, mąż z nią zostanie, ale jeśli urodzi dziecko mąż też jej nie opuści. Wtedy kobieta rzeczywiście wybiera a nie tak jak jest tutaj. Ona wie, że dziecko absolutnie wykluczone, bo najwyżej będzie koniec rodziny. Ta kobieta musi usunąć dziecko jeśli chce dalej być żoną autora i mieszkać w jego domu, żeby widzieć córkę na co dzień.
I to Ona się na to skazała, On widział i przestrzegał, teraz Ona MUSI decydować, dlatego ma gorzej, bo szarpie się prawdopodobnie duuuużo mocniej od Nathana... ma podjąć decyzję o ewentualnym wychowywaniu DWÓJKI dzieci... a zapędzała sie w rozwijającą pracę... i jeśli po tym wszystkim jednak chce tego dziecka... no, ciężka sprawa.
ulle napisał/a:Uczciwe postawienie sprawy, by każdy miał równe szanse powinno wyglądać tak. Autor mówi do żony że jej wybacza i kocha więc jakąkolwiek ona decyzję podejmie odnośnie dziecka, on to zaakceptuje i razem będą budować nowe życie. Wtedy ta żona ma wybór, bo ona wie, że jeśli usunie ciążę, mąż z nią zostanie, ale jeśli urodzi dziecko mąż też jej nie opuści. Wtedy kobieta rzeczywiście wybiera a nie tak jak jest tutaj. Ona wie, że dziecko absolutnie wykluczone, bo najwyżej będzie koniec rodziny. Ta kobieta musi usunąć dziecko jeśli chce dalej być żoną autora i mieszkać w jego domu, żeby widzieć córkę na co dzień.
I to Ona się na to skazała, On widział i przestrzegał, teraz Ona MUSI decydować, dlatego ma gorzej, bo szarpie się prawdopodobnie duuuużo mocniej od Nathana... ma podjąć decyzję o ewentualnym wychowywaniu DWÓJKI dzieci...
Ale ona nie ma wybierać w sprawie aborcji. Ona ma wybierać w sprawie związku, w którym zdradziła.
Nathan napisał/a:Roxann - A co jak córka nie będzie mogła przeżyć rozbicia rodziny i mieszkania u babki?
Akurat o żywym dziecku powinno się bardziej myśleć niż o tym którego nie ma.Jak nie będzie mogła to zależy od was..czy z nowym dzieckiem czy bez.
Wiem, że to co mówię zostanie podciągnięte że kibicuję kobietom które zdradziły.. ale nie... jak chcesz być z żoną i wybaczyłeś jej zdradę, zaakceptuj też dziecko.. Wtedy teoretycznie nikt poza Tobą (jako rogaczem) nikt więcej nie ucierpi.. ale jak chcesz iść w aborcję rozwody itd to nie mów że żonie wybaczyłeś zdradę.. tylko idź za ciosem i rozwiedź.
Naprawdę aborcję uważam za największe zło.
Natan, to dziecko jest, jest w brzuchu twojej żony, a rzecz idzie o jego życie. Chyba jest najbardziej tragiczna osobą tego dramatu. Ty przeżyjesz, twoja żona też, córka też, a to małe mialoby umrzeć?
Z dyskusji o zdradzie robi się temat o aborcji, a chyba nie o to chodziło Autorowi.
No Ulle - popłynęłaś.
I to grubo.
santapietruszka napisał/a:dlaczego żadna z pań nie wypowiedziała się, jak zapytałam, co by było, gdyby mąż z dzieckiem w koszyczku przyszedł i powiedział "kochanie, wybacz, ale weźmy to jak swoje"
No ciężka sprawa (jak to koszyk z żywą wkładką), ale nie stracona... jednak.
No przecież padła odpowiedź
jak zaakceptował zdradę to niech bierze dziecko na klatę...jaka różnica kto ojcem.
Więc skoro nie ma znaczenia kto ojcem to jak by mąż przyniósł im prezent w wózku kochałyby jak swoje. Co za różnica kto jest matką.
Sztuka jest sztuka.
A urobić się nie dam - trochę się orientuję jak wyglądają sprawy prawne w tym chorym kraju i to że mam rogi nie znaczy że łeb pod topór położę...
Ucz się i patrz, co cie jeszcze czeka
Na razie masz armaty wytoczone tylko przez forumowiczki - całkiem obce kobiety, które możesz wyłączyć jednym kliknięciem.
Potem będzie gorzej, będziesz miał osoby z którymi jesteś emocjonalnie związany - żonę i teściową.
Nie, to nie prawda, że jeśli kochasz żonę musisz zaakceptować jej wybór posiadania dziecka z tamtym kolesiem.
Klapki na oczach i wielka miłość już były. Nawet wsparłeś ja w tych jej działaniach, żeby nie miała więcej dzieci.
Może pora na rozum i w końcu na zdrowy egoizm?
317 2019-03-06 22:55:19 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-06 22:59:15)
No Ulle - popłynęłaś.
I to grubo.
A co będziesz udawał, że nie o to chodzi? Przecież gdyby nie to dziecko dalej zylbys z tą kobietą. Dziecko ci zawadza i tyle.
I dlatego wbijam ci do głowy, że ofiara z dziecka i tak nie uratuje waszego małżeństwa. Tylko ty możesz uratować to małżeństwo, jeśli przyjmiesz życie takim,jakie ono jest.
Ale ona nie ma wybierać w sprawie aborcji. Ona ma wybierać w sprawie związku, w którym zdradziła.
Nathan pisze, że Ona go chce, chce być z mężem - tutaj wie czego chce, wybrała chyba... ale nieakceptowany brzuch rośnie - czy Ona chce tego dziecka ?
Nathan pisze, że raz tak a raz nie...
fryt napisał/a:Santapietruszka,
Stawianie ultimatum wyliczonych w trzech punktach nazywasz dawaniem wyboru? Czy podsuwanie rozwiązań to wybór?
Dla mnie ewidentnie swego rodzaju manipulacja, ale może jestem inny.No, czekaj, ale jakie ultimatum? Autor dał znać, na jakich warunkach jest skłonny kontynuować związek. Tylko tyle. Decyzja należy do żony, która skądinąd dała znać, że kontynuowaniem związku zbytnio zainteresowana nie jest.
Ultimatum to byśmy mogli nazwać, jakby żona niechcący w ciążę zaszła podczas igraszek z mężem. Ale tu jest jakby inna sytuacja, nie sądzisz?
Zdradzający powinien się liczyć z tym, że na wybaczenie trzeba zasłużyć... i to zdradzony stawia warunki, na jakich to będzie.
Chyba większość się zbytnio rozpędziła w kierunku aborcji, a temat samej zdrady jakoś umyka w zapomnienie...
Zdradzający powinien się liczyć powiadasz? Rozumiem, że wg Twojego rozumowania jak tylko wykona polecenie męża to jest po sprawie?
Chyba mało wiesz, mało przeżyłaś...
Stawianie warunków?A to kim ona dla niego jest? Kontrahentem? Służbą? Ja powiedziałbym, że zdradzający wyjaśnia zasady na jakich miałoby się to odbyć a zdradzający albo to akceptuje albo nie.
Ty czytasz co piszesz? Jaka decyzja należy do żony? Decyzja, która została już podjęta przez męża? Naprawdę nie zauważasz tej subtelnej różnicy czy udajesz?
320 2019-03-06 22:57:54 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-06 22:59:49)
Ulle - nie dziecko samo w sobie, tylko konsekwencje z nim związane.
Z dyskusji o zdradzie robi się temat o aborcji, a chyba nie o to chodziło Autorowi.
Dokładnie.
Nie, to nie prawda, że jeśli kochasz żonę musisz zaakceptować jej wybór posiadania dziecka z tamtym kolesiem.
Nie musi, może, bo może chcieć albo może nie chcieć, ale On jeszcze nie wie, On się szarpie i nic dziwnego, ten koszyk z dzieckiem naprawdę ciężki jest
Nathan napisał/a:No Ulle - popłynęłaś.
I to grubo.A co będziesz udawał, że nie o to chodzi? Przecież gdyby nie to dziecko dalej zylbys z tą kobietą. Dziecko ci zawadza i tyle.
W którym momencie Autor napisał coś takiego ?
Przeczytałam tylko, że skłonny byłby do przepracowania tematu zdrady małżonki i rozważał podjęcie terapii, która mogłaby im w tym pomóc.
Absolutnie nigdzie nie podał, że chce dalej żyć z żoną jak gdyby nigdy nic, tylko dziecko poczęte podczas zdrady mu w tym przeszkadza.
Emocje i kontrowersje całej tej trudnej sytuacji rozumiem, ale nie mamy po 5 lat, żeby tak dawać się temu wszystkiemu ponosić.
Więc skoro nie ma znaczenia kto ojcem to jak by mąż przyniósł im prezent w wózku kochałyby jak swoje. Co za różnica kto jest matką.
Sztuka jest sztuka.
Nie no poważnie mówię, facet zaakceptował, wybaczył zdradę ale ciąży nie..
KAŻDA zdrada wiąże się z ciążą..nie ważne kto zdradza.. pytanie co potem?
ulle napisał/a:Nathan napisał/a:No Ulle - popłynęłaś.
I to grubo.A co będziesz udawał, że nie o to chodzi? Przecież gdyby nie to dziecko dalej zylbys z tą kobietą. Dziecko ci zawadza i tyle.
W którym momencie Autor napisał coś takiego ?
Przeczytałam tylko, że skłonny byłby do przepracowania tematu zdrady małżonki i rozważał podjęcie terapii, która mogłaby im w tym pomóc.
Absolutnie nigdzie nie podał, że chce dalej żyć z żoną jak gdyby nigdy nic, tylko dziecko poczęte podczas zdrady mu w tym przeszkadza.
Emocje i kontrowersje całej tej trudnej sytuacji rozumiem, ale nie mamy po 5 lat, żeby tak dawać się temu wszystkiemu ponosić.
Izabela ja już się poddaję, jeśli nawet ty nie rozumiesz o czym ja piszę. Przecież prościej nie umiem wyjaśniać swojego stanowiska.
Nigdzie nie zaakceptował i nigdzie nie wybaczył
Rozważał podjęcie kroków prowadzących do tego i chciał się przekonać, czy to się w ogóle uda.