Czy jest jeszcze szansa? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 976 do 1,040 z 1,397 ]

976

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Też bym wolał żeby urodziła, ale skoro się uparła...
Trochę ją rozumiem, jest pod ścianą.
Z drugiej strony jeśli urodzi to  nawet po rozwodzie z jej winy mogę mieć problem by się jej pozbyć z domu.
A jakoś nie widzę wyrzucania na ulicę - było nie było - matki mojej córki.

Chodzi mi o coś w rodzaju umowy przedrozwodowej,  napisanej i potwierdzonej notarialnie.
Tego się nie zaprze.
Tak samo jak umowy o pożyczkę na wynajęcie mieszkania.

Po prostu wolę żeby nie usuwała na własną rękę - bo różnie się to może skończyć.
Bez języka i kasy jest skazana na krajowych lekarzy działających na czarno

Nie chcę potem tłumaczyć córce czemu mamę odwiedza w kryminale czy na cmentarzu.

Kalejdoskop robisz Nathan...
Wolisz, żeby urodziła ?
Twardo ustawiasz, Nathan...

Zobacz podobne tematy :

977

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wolałbym żeby urodziła bo to znacznie ułatwi rozwód z jej winy.
Bez brzucha czy obcego dzieciaka trudniej mi będzie jej winę udowodnić, a jak już pisałem nagrań nie chcę upubliczniać.
Z drugiej strony poród  oznacza problem z pozbyciem się jej z domu.

To wszystko nie jest takie proste jak by się wydawało.

978

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie jest, bo być nie może ale ... hm... przeczytaj siebie, proszę, raz jeszcze... mi cały czas nie dawało spokoju dlaczego Ona się tak wydziera na swobodę, z której zupełnie nie umie korzystać...

979

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

To wszystko nie jest takie proste jak by się wydawało.

To wszystko jest bardzo proste. Proste jak sikanie. Twojej żony już dawno nie powinno tam być,
a jej dylematy urodzić nieślubne dziecko czy nie urodzić, powinny ciebie akurat najmniej obchodzić.
Problem polega jednak na tym, że ty sam się miotasz i do końca nie wiesz czego tak właściwie chcesz.
Moim zdaniem chcesz wymazać z pamięci ostatnie dwa miesiące waszego życia i żeby wszystko było jak kiedyś,
ale jednocześnie jako rozgarnięty facet zdajesz sobie sprawę z tego, że tak się nie stanie, bo jest to niemożliwe,
przynajmniej dopóki ludzkość nie rozwiąże paru technicznych detali i nie zbuduje urządzenia umożliwiającego podróże w czasie.
Oczywiście sytuacja idealna, to ta, kiedy nie ma ciąży, nie ma zdrady, nie ma rozwodu, nie ma tego całego towarzyszącego gnoju,
ale sytuacje idealne w przyrodzie nie występują i musimy chodzić na kompromisy, akceptując pewne życiowe niedogodności
i ty takiego kompromisu cały czas szukasz, kombinując jak koń pod górę (usunąć, nie usunąć, wygonić, nie wygonić, rozwód, nie rozwód...)
już łeb ci pewnie spuchł od tego główkowania, a rozwiązanie nadal nie przychodzi. I nie przyjdzie. Oboje tylko gracie na czas
odwlekając to co nieuniknione i pozorując jakieś tam działania, podczas gdy jedyna sensowna rzecz jaka może się wydarzyć,
to usunięcie ciąży (jej dobra wola) i podjęcie próby reanimowania małżeństwa (twoja dobra wola) i to jest wasz kompromis,
a cała reszta to jest przeciąganie liny do czasu, kiedy będzie już za późno na jakiekolwiek ruchy i sprawa sama się rozwiąże.
Ona urodzi i odejdzie, a ty będziesz siedział ze spuszczonym łbem i się zastanawiał czy można było to rozegrać inaczej...

980

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ależ w tym rzecz, że w Nathanie emocje siedzą i dlatego to nie jest proste (nie kłócę się o słówka). Bo On ogarnia sytuację, konstruktywnie działa, tylko : co chce osiągnąć ? Bo jedyne co spójnie brzmi to: córka, a reszta - no nie przecież.
A chodzi o to aby Nathan WIEDZIAŁ i był do tego PRZEKONANY - On nie jest.
Dlatego pytałam czy byłby gotów na odbudowywanie związku, od razu też zaznaczę, że dla mnie byłoby to niemożliwe - prawdopodobnie od razu skreśliłabym taką możliwość  gdybym była na miejscu Nathana, natomiast wcale pewna nie jestem bo kierunek odbudowy (bez teściowej) może i by Nathanowi pasował.
To przerzucanie 'usunie' i zaraz po tym : 'nie usunie', to okropne jest jak dla mnie (nie chodzi mi poglądy aborcyjne smile ), jakże Oni sie po tym wszystkim pozbierają ...

981

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Witam wszystkich.
Trafiłam na ten wątek przez przypadek i nie dawał mi spokoju. Skoro mogę, to skomentuję:
1. Można być pijanym tak, że się nie kontaktuje. Taką osobę łatwo wykorzystać i to nie musi być dobrowolna zdrada. Jeśli ktoś jest wychowany w przeświadczeniu, że krótka spódniczka uprawnia gwałt, to taka osoba nawet nie będzie dochodziła swoich praw.
2. Gdyby to mój mąż zdradził będąc tak pijanym, że nie był w stanie dojść do pokoju, przyznał się do wszystkiego, zerwał natychmiast kontakt z przygodną kochanką, zwolnił się z pracy a kiedy wypłynęłaby informacja o dziecku powiedział mi natychmiast, byłaby to duża okoliczność łagodząca. Wściekła byłabym za pijaństwo i głupotę, ale bardziej na współpracownicę, która wykorzystałaby sytuację. Doceniłabym tez, że stara się przede wszystkim żeby ratować związek, nie  patrząc na własny interes (utrata pracy). Tak się zastanawiam- co to za facet, który nie rozmówił się z tym cwaniakiem z pracy i nie zgłosił nic na prokuraturze, za to wypiął się na żonę. Jakby Ci partnerka zachorowała przewlekle, tez byś pewnie się rozstał, bo to problem, prawda?
3. Żona autora jest niesamowicie naiwna i za ufna wobec osób, które ma za bliskie. Ufa matce, a ta namawia ją do oszustwa i grozi zerwaniem kontaktów. Ufa koleżankom, te ją pchają do łóżka kolegi (bo po co ma się wyróżniać, jak się puszczają, to niech wszyscy). Ufa mężowi, a ten ma ją w d. Po 12 latach małżeństwa z nim nie ma kompletnie nic, a kiedy tylko dostaje szansę na jakąkolwiek ambitniejszą pracę, dosłownie głupieje i woda sodowa uderza jej do głowy. Jak niedowartościowana musiała czuć się ta kobieta we własnym domu???
4. Autorze:
- rozwiedź się z zoną, przynajmniej nie skończy z niczym jako ponad 40-latka (pewnie po latach i tak byś ja wymienił na nowy model z Twoim podejściem, im wczesnej Wam się sypło, tym dla niej lepiej). Teraz, gdy jest jeszcze młoda, znajdzie kogoś normalnego i stworzy zdrowy, nie toksyczny związek. Ma też szansę wyciągnąć wnioski i nie być tak ufną wobec bliskich, dbać bardziej o siebie.
- w aborcję wg mnie nie powinieneś się mieszać. Teściowa może Cię pociągnąć do prokuratury, a nawet jeśli nie, to Cię żona teraz, a córka kiedyś znienawidzi. Czym innym jest aborcja świadoma i przemyślana, czym innym wymuszenie jej wtedy, gdy ktoś ma nóż na gardle i nie może się bronić.
-jeśli córka zostanie z Tobą, to dla żony lepiej, żona ma większe szanse ułożyć sobie życie z kimś normalnym.
- współczuje przyszłym partnerom córki – przy takim tacie będzie pewnie równie bezkompromisowa i patrzącą tylko na siebie. Autorowi tak czy tak się to zemści- bo albo bezkompromisowa córka kopnie go w d gdy przestani być użyteczny, albo niebezkompromisowa znienawidzi jak prawda wyjdzie na jaw (a takie rzeczy zawsze wychodzą, prędzej czy później).

982

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tootiki, jesteś tak strasznie trolowym trollem, że aż oczy bolą od twojej trollowej tożsamości;/

983

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Husky napisał/a:

Tootiki, jesteś tak strasznie trolowym trollem, że aż oczy bolą od twojej trollowej tożsamości;/

A ja jednak wczytałbym się na Twoim miejscu w ten tekst.
Można tam wyciągnąć kilka konstruktywnych rzeczy.

984 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-04-01 09:38:32)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tak, można przeczytać i zobaczyć jak nie pisać by nie wyjść na idiiotę.

Edit: fryt nie doczekałem się tych moralizujacych historii jeszcze. Wyobraźnia nie poniosła odpowiednio daleko, czy jak?

985

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Tak, można przeczytać i zobaczyć jak nie pisać by nie wyjść na idiiotę.

Wyjść na idiotę a nim być to zdecydowana różnica.
Czasem warto wyjść trochę szerzej poza swoje poglądy i stereotypowe myślenie.

986

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Tootiki napisał/a:

1. Można być pijanym tak, że się nie kontaktuje. Taką osobę łatwo wykorzystać i to nie musi być dobrowolna zdrada. Jeśli ktoś jest wychowany w przeświadczeniu, że krótka spódniczka uprawnia gwałt, to taka osoba nawet nie będzie dochodziła swoich praw.

Tu nie do końca się zgodzę. Owszem taka osoba może być bardziej podatna na zdradę, ale nie oznacza to, że jest jej zupełnie nieświadoma. Chyba, że ktoś "życzliwy" dodał jej jakieś świństwo do napoju/drinka.

Tootiki napisał/a:

2. Gdyby to mój mąż zdradził będąc tak pijanym, że nie był w stanie dojść do pokoju, przyznał się do wszystkiego, zerwał natychmiast kontakt z przygodną kochanką, zwolnił się z pracy a kiedy wypłynęłaby informacja o dziecku powiedział mi natychmiast, byłaby to duża okoliczność łagodząca. Wściekła byłabym za pijaństwo i głupotę, ale bardziej na współpracownicę, która wykorzystałaby sytuację. Doceniłabym tez, że stara się przede wszystkim żeby ratować związek, nie  patrząc na własny interes (utrata pracy). Tak się zastanawiam- co to za facet, który nie rozmówił się z tym cwaniakiem z pracy i nie zgłosił nic na prokuraturze, za to wypiął się na żonę. Jakby Ci partnerka zachorowała przewlekle, tez byś pewnie się rozstał, bo to problem, prawda?

To jest ciekawy punkt widzenia, dotąd nieporuszany, bo gdyby rzeczywiście tak było, to faktycznie może być tak, że żona została zgwałcona i za ten gwałt odpowiada teraz sama. Natomiast "sprawcy" się upiekło. Dlaczego? To dobre pytanie, szczególnie w kontekście, że podobno są świadkowie. Skoro i tak wszyscy w już byłej pracy wiedzą, to może warto (by) było zabiegać o honor, sprawiedliwość w inny sposób bez krycia sprawcy?

Tootiki napisał/a:

3. Żona autora jest niesamowicie naiwna i za ufna wobec osób, które ma za bliskie. Ufa matce, a ta namawia ją do oszustwa i grozi zerwaniem kontaktów. Ufa koleżankom, te ją pchają do łóżka kolegi (bo po co ma się wyróżniać, jak się puszczają, to niech wszyscy). Ufa mężowi, a ten ma ją w d. Po 12 latach małżeństwa z nim nie ma kompletnie nic, a kiedy tylko dostaje szansę na jakąkolwiek ambitniejszą pracę, dosłownie głupieje i woda sodowa uderza jej do głowy. Jak niedowartościowana musiała czuć się ta kobieta we własnym domu???

To, że ktoś jest naiwny i czuje się niedowartościowany nie usprawiedliwia lekkomyślnych zachowań. To jest kobieta dorosła, wykształcona i powinna być bardziej odpowiedzialna. Poza tym przez te ostatnie 2 lata raczej nie wyglądało, że była do czegoś przymuszana, raczej podobało jej się to nowe towarzystwo.

Tootiki napisał/a:

4. Autorze:
- rozwiedź się z zoną, przynajmniej nie skończy z niczym jako ponad 40-latka (pewnie po latach i tak byś ja wymienił na nowy model z Twoim podejściem, im wczesnej Wam się sypło, tym dla niej lepiej). Teraz, gdy jest jeszcze młoda, znajdzie kogoś normalnego i stworzy zdrowy, nie toksyczny związek. Ma też szansę wyciągnąć wnioski i nie być tak ufną wobec bliskich, dbać bardziej o siebie.

Jeżeli rozwód to raczej nie z tego powodu. Nie wiem czy ten związek był toksyczny. Autor ostrzegał ją przed nowym towarzystwem, prosił by więcej czasu poświęcała rodzinie, a wracając do tego, że po tylu latach została z niczym to według mnie duża nadinterpretacja. Z tego co autor pisał, majątek dostał w spadku przed ślubem, więc teoretycznie przyszła na "gotowe", miała wcześniej dobrą pracę w banku, potem (przez 2 ostatnie lata) bardziej ambitną więc zapewne lepiej płatną do tego osobne konto. Poza tym Autor nie wyliczał żonie ile i na co wydaje. Więc do kogo może mieć pretensje, że ewentualnie została bez środków do życia? Chyba tylko do siebie samej.

Tootiki napisał/a:

- w aborcję wg mnie nie powinieneś się mieszać. Teściowa może Cię pociągnąć do prokuratury, a nawet jeśli nie, to Cię żona teraz, a córka kiedyś znienawidzi. Czym innym jest aborcja świadoma i przemyślana, czym innym wymuszenie jej wtedy, gdy ktoś ma nóż na gardle i nie może się bronić.

Też uważam, że Autor w aborcję nie powinien mieszać. Z drugiej strony, mógł być to faktycznie gwałt, czy w takiej sytuacji "karanie" żony poprzez zostawienie jej samej sobie, dołożenie do tego rozwodu kiedy została bez pracy. Bądź co bądź ona wypowiedzenie złożyła by ratować małżeństwo i pokazać mężowi że dla niej on i rodzina są ważniejsze.

Tootiki napisał/a:

-jeśli córka zostanie z Tobą, to dla żony lepiej, żona ma większe szanse ułożyć sobie życie z kimś normalnym.
- współczuje przyszłym partnerom córki – przy takim tacie będzie pewnie równie bezkompromisowa i patrzącą tylko na siebie. Autorowi tak czy tak się to zemści- bo albo bezkompromisowa córka kopnie go w d gdy przestani być użyteczny, albo niebezkompromisowa znienawidzi jak prawda wyjdzie na jaw (a takie rzeczy zawsze wychodzą, prędzej czy później).

To nie jest takie oczywiste. Widać, że Autor próbuje zachować się w marę fair wobec żony i dbać o dobro córki w sytuacji wręcz beznadziejnej. Wydaje się być rozsądnym, ogarniętym facetem. Jednak prawie pewne jest, że nawet jeśli nie teraz to za jakiś czas, córka "wróci" do matki.

Reasumując, co jeśli żona Autora naprawę została zgwałcona (i wcześniej go nie zdradziła)? Czy rzeczywiście "karanie" jej, czy też zostawianie z tym jakby nie patrzeć problemem samej sobie to naprawdę właściwe rozwiązanie? Dlaczego prawdziwy "sprawca" został bezkarny w tym wszystkim?
Teoretycznie każda kobieta/żona może zostać zgwałcona. Czy tak powinni postępować wtedy ich partnerzy/bliscy? Bo wiadomo, że zawsze można powiedzieć, że kobieta nie powinna pić, nie nosić spódniczek albo w ogóle nie wychodzić z domu itd.
Takie retoryczne? pytanie...

987

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Roxann, jaki gwałt?
Żona przyznała się że zdradziła, ale nic nie mówiła żeby było to wbrew jej woli.
Twierdzi że się nie broniła - i nie wie dlaczego.
Gdyby to był gwałt czy wykorzystanie - sprawa trafiłaby na policję.
Poza tym trudno mi uwierzyć  żeby jakiś fagas ryzykował gwałt wiedząc ilu świadków będzie w razie czego.

988

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

jak było fajnie, to było fajnie,
jak się zjeb.ało, to jest #meetoo.

989

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Czekam, aż zwolennicy „niekonwencjonalnego myślenia” stwierdzą, że w sumie może to autor zgwałcił żonę, ale ona to wyparła i na skutek tego wyparcia doznała takiej przygody jak teraz- wspomnienia żądały manifestacji, żeby wyjść z warstwy podświadomości, przecież to oczywiste.
Serio, nic mnie już w tym wątku nie zdziwi:D

990

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To niech ona się gdzieś tam w oddali sama zastanowi, czy to był gwałt, czy nie, a Nathan się zajmie tym co jest już pewne i ustalone. Tak jak pisałem wcześniej, to nie był przypadek, ona chciała dziecka z innym. Tak płodzonych jest kilkanaście % dzieci, tylko pewnie z 1% facetów o tym wie. Tak, są na to badania jakby ktoś chciał się wściekać xd.

991

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Próbuję się wczytać i nie kumam - gdzie jest napisane, że została zgwałcona?
Czy jeśli babka wypije kieliszek, dwa alkoholu i pójdzie się bzykać to jest już gwałt?

Chciała, to poszła. Gdyby nie chciała, to na tej imprezie by jej nie było.

Nie mieszała bym się w aborcję w tym wypadku. Trzeba oddzielić wyraźnie swoje sprawy, od spraw kobiety, z którą się rozwodzi. Chyba, że chce się kontynuować związek. To jest taka metoda kroczków - tu aborcja, potem mieszkanie (wspólne wybieranie najlepszego), potem trzeba umeblować mieszkanie (ktoś by się przydał do wniesienia mebli). No, ale ta decyzja należy do autora.

992

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Tak, można przeczytać i zobaczyć jak nie pisać by nie wyjść na idiiotę.

Edit: fryt nie doczekałem się tych moralizujacych historii jeszcze. Wyobraźnia nie poniosła odpowiednio daleko, czy jak?

Ja pamiętam o Tobie, potrzebuję jednak chwilkę czasu, bo zawsze jeśli coś robię staram się to robić rzetelnie. Nie mam zamiaru wrzucać Ci czegoś na odwal.

To nie są historie moralizujące, bo nie mam zamiaru nikogo umoralniać to nie moja rola.

To historie, które jedynie pokazujące i mogące otworzyć oczy na troszkę szersze spojrzenie na dany problem i dające tym samy troszkę do myślenia.

Sztampowe szufladkowanie to nie żadna sztuka. To potrafi każdy.

Wykaż proszę jeszcze troszkę cierpliwości.

993 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-03 16:56:20)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Roxann, jaki gwałt?
Żona przyznała się że zdradziła, ale nic nie mówiła żeby było to wbrew jej woli.
Twierdzi że się nie broniła - i nie wie dlaczego.
Gdyby to był gwałt czy wykorzystanie - sprawa trafiłaby na policję.
Poza tym trudno mi uwierzyć  żeby jakiś fagas ryzykował gwałt wiedząc ilu świadków będzie w razie czego.

Dla mnie to było jasne od samego początku. W poście wyżej odniosłam się tylko do opinii innej osoby, która sugerowała, że żona będąc pod wpływem upojenia alkoholowego mogła nie wiedzieć co się z nią dzieje, a facet tylko "skorzystał" z okazji. A to już podchodziłoby pod gwałt.
Owszem mogła nie pić, ale facet nie miał prawa tego faktu wykorzystywać.
Skoro jednak sama stwierdziła, że mimo tego, że była pijana, pamięta zajście i nie było ono wbrew jej woli to nie ma tematu.

Kwestia aborcji... według mnie traktowanie pomocy przy zabiegu jako karty przetargowej by coś ugrać jest niemoralne. Nawet jeśli jest zgodne z prawem. Bo rozumiem, że chcesz ugrać 3 rzeczy: wyprowadzkę żony, rozwód z orzeczeniem i opiekę nad córką. Jednak to chyba nie jest dobry pomysł. Tzn cele tak, ale nie środek. Tym bardziej, że jeżeli 2 pierwsze warunki zostałyby spełnione, to co Ci do tej ciąży? Niech żona rodzi i wychowuje to dziecko z dala od Ciebie. Myślałam, że mówiąc, że chcesz coś ugrać, miałeś na myśli ratowanie małżeństwa, ale to i tak byłoby obarczone dużym ryzykiem i odpowiedzialnością, bo wcale nie jest takie pewne, że gdyby "problem ciąży" zniknął, to by się Wam udało. Rozwód z orzeczeniem i tak raczej dostaniesz. A córka nawet jak teraz zostanie z Tobą, bardzo możliwe za za jakiś czas i tak "wróci" do matki. Bo nie sądzę, by jż od razu chciała ją zabrać ze sobą. Ale kiedy już stanie na nogi... pewnie sama córka będzie chciała do niej przeprowadzić a wtedy będziesz prawdopodobnie wrogiem nr 1. Bo teraz Twój plan sprowadza się tak naprawdę do tego, że ta pomoc ma być dla Ciebie gwarancją tylko i wyłącznie tego, że jż się wyprowadzi. Nie uważasz, że to zbyt wysoka cena? Na pewno nie ma innego sposobu by ją do tego nakłonić?

Edit: Spójrz na to z innej strony... Waszego małżeństwa już nie ma... ono rozpadało się już od co najmniej 2 lat na co jż świadomie "pracowała" a ciąża jest tylko tego efektem. Owszem, masz prawo a nawet obowiązek zadbać o własne interesy i dobro córki, ale ciąża jż to już nie Twoja sprawa, tylko jej i tego faceta. To nie jest choroba, że masz jej pomagać z tego wyjść (chocby z uwagi na to, że zawsze będzie matką dla Waszego dziecka) i załatwiać najlepszą opiekę medyczną za granicą. Ona może tego dziecka chcieć tylko działa pod presją. Nie bierz tej odpowiedzialności na siebie. O ile w przypadku choroby rzeczywiście działałbyś dla jej dobra, tak w tym przypadku to nie jest oczywiste.
Ta Twoja pomoc miała jeszcze jakiś sens na samym początku, kiedy tylko się o niej dowiedzieliście i gdyby rzeczywiście powstała z gwałtu czy też nieświadomości jż i nie braliście w ogóle pod uwagę rozstania. Teraz to bez sensu.
Poza tym kobieta nawet po alkoholu ma jakieś samozachowawcze odruchy, więc w to, że to był przypadkowy facet, albo taki pierwszy wybryk żony, kiedy sama mówi, że wszystko pamięta... raczej bym nie wierzyła.

994

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Roxann - problem jest taki że na ulicę jej nie wyrzucę - mimo wszystko to matka mojej córki.

Poszła na ustępstwa - byliśmy razem u prawnika,  zgodziła się na moje warunki, podpisała co chciałem, dostała kasę ze sprzedaży auta i na jakieś mieszkanko spokojnie jej wystarczy.
A brzucha nie będzie już w piątek.

Jeśli do rozprawy sądowej nic się nie zmieni to rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.

995 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-03 17:15:05)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Roxann - problem jest taki że na ulicę jej nie wyrzucę - mimo wszystko to matka mojej córki.

Poszła na ustępstwa - byliśmy razem u prawnika,  zgodziła się na moje warunki, podpisała co chciałem, dostała kasę ze sprzedaży auta i na jakieś mieszkanko spokojnie jej wystarczy.
A brzucha nie będzie już w piątek.

Jeśli do rozprawy sądowej nic się nie zmieni to rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.

Twoje życie, Twoja decyzja.
Co do żądań ok, ale moim zdaniem nie powinieneś mieszać w aborcję.
Myślę, że znaleźlibyście inny sposób by sama wyprowadziła, przecież już jej pomagasz finansowo itd. Naprawdę chcesz mieć to na sumieniu?
I tak jak wyżej pisałam, gdyby jż wyprowadziła na innych warunkach to co Ci do ciąży? Niech ma to dziecko. I tu nie pisze z przekąsem, ale to mimo wszystko jest jej dziecko, które na pewno by kochała... a nie jest kobietą patologiczną, miała dobrą prace to i inna też dobrą by znalazła. 
A córka i tak podejrzewam, że za jakiś czas będzie z matką z własnej woli.

Edit: ja wiem, że dla Ciebie to obojętne, że piszesz to na zasadzie "jest brzuch", "to jej brzuch", "w piątek brzucha nie będzie", ale dla niej to dziecko, które nosi w sobie. I tak się z nią rozstajesz... po co w to mieszasz? Po co on jest kartą przetargową?
Nawet nie wiesz jak kobiety przeżywają to potem... I tak nie Twoje.. więc jak chce pomocy to niech się zwróci do "ojca". Dlaczego Ty masz decydować czy się urodzi, czy nie? Szczególnie, że i tak z nią rozstajesz? Nie rozumiem.
Wiem, że żona zrobiła Ci świństwo, ale to dziecko w niczym nie zawiniło.

996

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie rozumiesz - ona nie chciała więcej dzieci.
Od zawsze mówiła że tylko jedno i koniec.
Więc raczej by tego nie pokochała.
Zresztą,  od razu jak tylko dowiedziała się że jest w ciąży chciała usunąć.

Ja przecież do niczego jej nie namawiam - to już nie jest mój problem.
Skoro chce usuwać - niech usuwa, jej sprawa.

997

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Nie rozumiesz - ona nie chciała więcej dzieci.
Od zawsze mówiła że tylko jedno i koniec.
Więc raczej by tego nie pokochała.
Zresztą,  od razu jak tylko dowiedziała się że jest w ciąży chciała usunąć.

Ja przecież do niczego jej nie namawiam - to już nie jest mój problem.
Skoro chce usuwać - niech usuwa, jej sprawa.

Tak może mówiła kilka lat temu.. zresztą planowanie nijak ma się kiedy dziecko w brzuszku...
To że nie chce mieć dzieci więcej to była jej decyzja... Po latach widać zachciała... No jednak kochała się bez zabezpieczenia...
Jeszcze raz mówię.. to nie Twoja decyzja...po co?

998

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
Nathan napisał/a:

Nie rozumiesz - ona nie chciała więcej dzieci.
Od zawsze mówiła że tylko jedno i koniec.
Więc raczej by tego nie pokochała.
Zresztą,  od razu jak tylko dowiedziała się że jest w ciąży chciała usunąć.

Ja przecież do niczego jej nie namawiam - to już nie jest mój problem.
Skoro chce usuwać - niech usuwa, jej sprawa.

Tak może mówiła kilka lat temu.. zresztą planowanie nijak ma się kiedy dziecko w brzuszku...
To że nie chce mieć dzieci więcej to była jej decyzja... Po latach widać zachciała... No jednak kochała się bez zabezpieczenia...
Jeszcze raz mówię.. to nie Twoja decyzja...po co?

Roksan, odpuść sobie. To wszystko było już wałkowane, więc szkoda klawiatury. Oni i tak to zrobią i wcale nie będą źle się z tym czuli.

999

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Roksan, odpuść sobie. To wszystko było już wałkowane, więc szkoda klawiatury. Oni i tak to zrobią i wcale nie będą źle się z tym czuli.

Bo facet jesteś?

1,000

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Roksan, odpuść sobie. To wszystko było już wałkowane, więc szkoda klawiatury. Oni i tak to zrobią i wcale nie będą źle się z tym czuli.

Bo facet jesteś?

Jestem kobietą, która bardzo mocno produkowała się w tym wątku i w pewnym momencie odpuściła, bo zrozumiała, że lepiej wyjdzie na tym, jeśli weźmie kilo grochu i porzuca sobie nim w ścianę.
Oczywiście nic ci nie narzucam i jeśli chcesz, to klep sobie dalej w klawiaturę.

1,001

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Roksan, odpuść sobie. To wszystko było już wałkowane, więc szkoda klawiatury. Oni i tak to zrobią i wcale nie będą źle się z tym czuli.

Bo facet jesteś?

Jestem kobietą, która bardzo mocno produkowała się w tym wątku i w pewnym momencie odpuściła, bo zrozumiała, że lepiej wyjdzie na tym, jeśli weźmie kilo grochu i porzuca sobie nim w ścianę.
Oczywiście nic ci nie narzucam i jeśli chcesz, to klep sobie dalej w klawiaturę.

Ja nie uważam zeklepie może Ty...
I znam uczucie straconego dziecka. ..nie se chcialam usunąć ...straciłam boli jak diabli.
I jak czytam ze kobieta sama z siebie decyduje by usunąć ...brak mi słów

1,002

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Mnie też brak słów, ale co na to poradzisz? W piątek będzie po dziecku.

1,003

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ale to tak czy siak nie jest Wasza sprawa. Zwłaszcza Twoja, ulle, w innym wątku dałaś wyraźnie popis, jak "kochasz" dzieci już narodzone.

Roxann, współczuję, ale nie masz wpływu na decyzje innej kobiety.

1,004

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:

Ale to tak czy siak nie jest Wasza sprawa. Zwłaszcza Twoja, ulle, w innym wątku dałaś wyraźnie popis, jak "kochasz" dzieci już narodzone.

Roxann, współczuję, ale nie masz wpływu na decyzje innej kobiety.

Nie wiem za co ty tak nienawidzisz tych nienarodzonych dzieci.
Dałam tam popis? To ty tak sądzisz, ja mam inne zdanie.

1,005 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-04-03 21:19:13)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ale to tak czy siak nie jest Wasza sprawa. Zwłaszcza Twoja, ulle, w innym wątku dałaś wyraźnie popis, jak "kochasz" dzieci już narodzone.

Roxann, współczuję, ale nie masz wpływu na decyzje innej kobiety.

Nie wiem za co ty tak nienawidzisz tych nienarodzonych dzieci.
Dałam tam popis? To ty tak sądzisz, ja mam inne zdanie.

Ja nie nienawidzę nienarodzonych dzieci, ja się tylko nie wtryniam w decyzje ich rodziców. Za to Ty potrafisz wyzwać takie już narodzone od upośledzonego umysłowo bachora, nawet nie widząc dziecka na własne oczy. Dzieci w domach dziecka to dla Ciebie jacyś podludzie (a co by było, jakby żona Autora urodziła dziecko i tam by wylądowało? Nagle by Ci się odwidziało?). I popierasz przemoc fizyczną. Hipokryzja pełną gębą, ale w sumie mnie to nie dziwi.

Koniec off topu z mojej strony.

1,006

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nathan a jak wyglądają obecnie wasze relacje? Rozumiem że jeszcze mieszkacie pod jednym dach.

1,007 Ostatnio edytowany przez prudencja (2019-04-04 08:47:11)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
Nathan napisał/a:

Nie rozumiesz - ona nie chciała więcej dzieci.
Od zawsze mówiła że tylko jedno i koniec.
Więc raczej by tego nie pokochała.
Zresztą,  od razu jak tylko dowiedziała się że jest w ciąży chciała usunąć.

Ja przecież do niczego jej nie namawiam - to już nie jest mój problem.
Skoro chce usuwać - niech usuwa, jej sprawa.

Tak może mówiła kilka lat temu.. zresztą planowanie nijak ma się kiedy dziecko w brzuszku...
To że nie chce mieć dzieci więcej to była jej decyzja... Po latach widać zachciała... No jednak kochała się bez zabezpieczenia...
Jeszcze raz mówię.. to nie Twoja decyzja...po co?

stek bzdur. ona się nie zabezpieczała, bo "zabezpieczony" na stale jest Nathan.
jedynym doraźnym w miarę sensownym zabezpieczeniem jest prezerwatywa, o której mało kto pamięta w amoku albo liczy się z ryzykiem. nie wmówisz mi, że ta kobieta poszła z obcym facetem na żywo, bo "po latach widać zachciała". a zresztą... rozkminiasz rzeczy, które nie Tobie są do rozkminiania. jak większość w tym wątku, zamiast radzić, oceniacie, wypchani własnymi traumami, uprzedzeniami i przesądami.


Nathan napisał/a:

Roxann - problem jest taki że na ulicę jej nie wyrzucę - mimo wszystko to matka mojej córki.

Poszła na ustępstwa - byliśmy razem u prawnika,  zgodziła się na moje warunki, podpisała co chciałem, dostała kasę ze sprzedaży auta i na jakieś mieszkanko spokojnie jej wystarczy.
A brzucha nie będzie już w piątek.

Jeśli do rozprawy sądowej nic się nie zmieni to rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.


do przodu Nathan. trzymam za kciuki za Ciebie i córkę

1,008

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Dajcie spokój z tymi nienarodzonymi dziećmi. Najważniejsza osobą jesteś Ty sam/sama, a potem Twoja żyjąca najbliższa rodzina.

Nathan jak ona usunie, to będziesz musiał się odciąć, bo może Cię potem zadręczac tym jak jej zle. A przecież bedziecie mieć kontakt ze sobą.

1,009

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
prudencja napisał/a:
Roxann napisał/a:
Nathan napisał/a:

Nie rozumiesz - ona nie chciała więcej dzieci.
Od zawsze mówiła że tylko jedno i koniec.
Więc raczej by tego nie pokochała.
Zresztą,  od razu jak tylko dowiedziała się że jest w ciąży chciała usunąć.

Ja przecież do niczego jej nie namawiam - to już nie jest mój problem.
Skoro chce usuwać - niech usuwa, jej sprawa.

Tak może mówiła kilka lat temu.. zresztą planowanie nijak ma się kiedy dziecko w brzuszku...
To że nie chce mieć dzieci więcej to była jej decyzja... Po latach widać zachciała... No jednak kochała się bez zabezpieczenia...
Jeszcze raz mówię.. to nie Twoja decyzja...po co?

stek bzdur. ona się nie zabezpieczała, bo "zabezpieczony" na stale jest Nathan.
jedynym doraźnym w miarę sensownym zabezpieczeniem jest prezerwatywa, o której mało kto pamięta w amoku albo liczy się z ryzykiem. nie wmówisz mi, że ta kobieta poszła z obcym facetem na żywo, bo "po latach widać zachciała". a zresztą... rozkminiasz rzeczy, które nie Tobie są do rozkminiania. jak większość w tym wątku, zamiast radzić, oceniacie, wypchani własnymi traumami, uprzedzeniami i przesądami.


Nathan napisał/a:

Roxann - problem jest taki że na ulicę jej nie wyrzucę - mimo wszystko to matka mojej córki.

Poszła na ustępstwa - byliśmy razem u prawnika,  zgodziła się na moje warunki, podpisała co chciałem, dostała kasę ze sprzedaży auta i na jakieś mieszkanko spokojnie jej wystarczy.
A brzucha nie będzie już w piątek.

Jeśli do rozprawy sądowej nic się nie zmieni to rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.


do przodu Nathan. trzymam za kciuki za Ciebie i córkę

Skrajną nieodpowiedzialnością dodatkowo bardzo niebezpieczną jest jawne namawianie do doradzania nie znając pełnego obrazu sytuacji.
Czym innym jest naprowadzanie kogoś, sugerowanie pewnych kroków, rozwiązań na podstawie własnych doświadczeń i wiedzy a czym innym narzucanie rozwiązań pod przykrywką dawania dobrych rad. Takich "dobrych doradców" można znaleźć na każdym rogu.
Czy doradzając zostawiamy pole dla tego któremu doradzamy do własnych wniosków i przemyśleń? Czy próbujemy mu narzucić swój i tylko swój punkt widzenia, wmawiamy rozwiązania zamiast zmusić do myślenia? Gdzie w tym doradzaniu zatem jest dobro osoby, której takiej rady chcemy udzielić? Czy  świadome wpychanie go w jedyną słuszną wg doradzającego drogę nie jest przenoszeniem własnych lęków, w których tkwimy na innych? Doradzaniem można narobić więcej szkody aniżeli pożytku.
Narobić burdelu w życiu osoby, która kierowana silnymi emocjami a tym samym podatną na każdą sugestię jest strasznie łatwo. Pytanie tylko komu przyjdzie ten burdel posprzątać.

1,010

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
prudencja napisał/a:
Roxann napisał/a:

Tak może mówiła kilka lat temu.. zresztą planowanie nijak ma się kiedy dziecko w brzuszku...
To że nie chce mieć dzieci więcej to była jej decyzja... Po latach widać zachciała... No jednak kochała się bez zabezpieczenia...
Jeszcze raz mówię.. to nie Twoja decyzja...po co?

stek bzdur. ona się nie zabezpieczała, bo "zabezpieczony" na stale jest Nathan.
jedynym doraźnym w miarę sensownym zabezpieczeniem jest prezerwatywa, o której mało kto pamięta w amoku albo liczy się z ryzykiem. nie wmówisz mi, że ta kobieta poszła z obcym facetem na żywo, bo "po latach widać zachciała". a zresztą... rozkminiasz rzeczy, które nie Tobie są do rozkminiania. jak większość w tym wątku, zamiast radzić, oceniacie, wypchani własnymi traumami, uprzedzeniami i przesądami.


Nathan napisał/a:

Roxann - problem jest taki że na ulicę jej nie wyrzucę - mimo wszystko to matka mojej córki.

Poszła na ustępstwa - byliśmy razem u prawnika,  zgodziła się na moje warunki, podpisała co chciałem, dostała kasę ze sprzedaży auta i na jakieś mieszkanko spokojnie jej wystarczy.
A brzucha nie będzie już w piątek.

Jeśli do rozprawy sądowej nic się nie zmieni to rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.


do przodu Nathan. trzymam za kciuki za Ciebie i córkę

Skrajną nieodpowiedzialnością dodatkowo bardzo niebezpieczną jest jawne namawianie do doradzania nie znając pełnego obrazu sytuacji.
Czym innym jest naprowadzanie kogoś, sugerowanie pewnych kroków, rozwiązań na podstawie własnych doświadczeń i wiedzy a czym innym narzucanie rozwiązań pod przykrywką dawania dobrych rad. Takich "dobrych doradców" można znaleźć na każdym rogu.
Czy doradzając zostawiamy pole dla tego któremu doradzamy do własnych wniosków i przemyśleń? Czy próbujemy mu narzucić swój i tylko swój punkt widzenia, wmawiamy rozwiązania zamiast zmusić do myślenia? Gdzie w tym doradzaniu zatem jest dobro osoby, której takiej rady chcemy udzielić? Czy  świadome wpychanie go w jedyną słuszną wg doradzającego drogę nie jest przenoszeniem własnych lęków, w których tkwimy na innych? Doradzaniem można narobić więcej szkody aniżeli pożytku.
Narobić burdelu w życiu osoby, która kierowana silnymi emocjami a tym samym podatną na każdą sugestię jest strasznie łatwo. Pytanie tylko komu przyjdzie ten burdel posprzątać.

No to dlaczego doradzasz?

1,011

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Malineczka00 napisał/a:
fryt napisał/a:
prudencja napisał/a:

stek bzdur. ona się nie zabezpieczała, bo "zabezpieczony" na stale jest Nathan.
jedynym doraźnym w miarę sensownym zabezpieczeniem jest prezerwatywa, o której mało kto pamięta w amoku albo liczy się z ryzykiem. nie wmówisz mi, że ta kobieta poszła z obcym facetem na żywo, bo "po latach widać zachciała". a zresztą... rozkminiasz rzeczy, które nie Tobie są do rozkminiania. jak większość w tym wątku, zamiast radzić, oceniacie, wypchani własnymi traumami, uprzedzeniami i przesądami.





do przodu Nathan. trzymam za kciuki za Ciebie i córkę

Skrajną nieodpowiedzialnością dodatkowo bardzo niebezpieczną jest jawne namawianie do doradzania nie znając pełnego obrazu sytuacji.
Czym innym jest naprowadzanie kogoś, sugerowanie pewnych kroków, rozwiązań na podstawie własnych doświadczeń i wiedzy a czym innym narzucanie rozwiązań pod przykrywką dawania dobrych rad. Takich "dobrych doradców" można znaleźć na każdym rogu.
Czy doradzając zostawiamy pole dla tego któremu doradzamy do własnych wniosków i przemyśleń? Czy próbujemy mu narzucić swój i tylko swój punkt widzenia, wmawiamy rozwiązania zamiast zmusić do myślenia? Gdzie w tym doradzaniu zatem jest dobro osoby, której takiej rady chcemy udzielić? Czy  świadome wpychanie go w jedyną słuszną wg doradzającego drogę nie jest przenoszeniem własnych lęków, w których tkwimy na innych? Doradzaniem można narobić więcej szkody aniżeli pożytku.
Narobić burdelu w życiu osoby, która kierowana silnymi emocjami a tym samym podatną na każdą sugestię jest strasznie łatwo. Pytanie tylko komu przyjdzie ten burdel posprzątać.

No to dlaczego doradzasz?

Wszystko wyżej zostało napisane. Jeśli w dalszym ciągu nie potrafisz rozróżnić dwóch kwestii to cokolwiek nie napiszę i tak nie zrozumiesz.

1,012

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
prudencja napisał/a:

stek bzdur. ona się nie zabezpieczała, bo "zabezpieczony" na stale jest Nathan.
jedynym doraźnym w miarę sensownym zabezpieczeniem jest prezerwatywa, o której mało kto pamięta w amoku albo liczy się z ryzykiem. nie wmówisz mi, że ta kobieta poszła z obcym facetem na żywo, bo "po latach widać zachciała". a zresztą... rozkminiasz rzeczy, które nie Tobie są do rozkminiania. jak większość w tym wątku, zamiast radzić, oceniacie, wypchani własnymi traumami, uprzedzeniami i przesądami.

To jest forum więc ono z założenia jest po to by dyskutować na rożne tematy.
I nie sądzę, że oceniam. Nie oceniam ani zdrady ani aborcji...
Moja wątpliwość DYSKUSYJNA była taka, że po jakiego ch.. mieszać się w aborcję kiedy dziecko nie jego a rozwód przesądzony... nawet nie tyle chodzi mi stricte o Autora, ale to jego wątek tylko ogólnie. Przecież go nie znam, on też nie wydaje się być gupim i naiwnym facetem... to jego życie i on podejmuje decyzje a co za tym idzie ich konsekwencje sam będzie ponosił.
Chyba przeceniasz siłę forum i wypowiadających się tu ludzi.

1,013

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Crissrs - relacje mamy względnie normalne - choć zależy co dla kogoś oznacza normalność.
Rozmawiamy tyle na ile musimy,  staramy się przygotować córkę na wyprowadzkę mamy...
O ile da się dziecko na coś takiego przygotować.

Burzowy - to że usunie już jest postanowione, sama o tym zdecydowała a ja nie muszę się odcinać bo to nie mój brzuch i nie mój problem.
Nic mi do tego i niczego to nie zmieni.
Jeśli będzie z tego powodu kogoś zadręczać (w co bardzo wątpię) to tylko samą siebie.

1,014 Ostatnio edytowany przez crissrs (2019-04-05 09:01:52)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nathan zacząłeś ten temat bo chciałeś uzyskać odpowiedź czy jest jeszcze szansa. Ja Tobie mówię że jeszcze masz i to chyba sporą na ułożenie sobie życia z naprawdę świetną, inteligentną kobietą. Przeczytałem uważnie wszystkie Twoje posty i wydaje i mi się że jesteś spoko i naprawdę ogarnięty facet. Być może spotkasz kiedyś jakąś rozwódkę która została zdradzona, w końcu to chyba nawet dobra opcja bo taka zdradzona osoba sama chyba nigdy nie zdradzi wiedząc jaki to koszmar dla partnera. Bardzo Tobie tego życzę.

Co do Twojej niewiernej żony to tylko możesz się cieszyć że się uwolnisz od tak kiepskiej osoby, która zgodziła się z Ciebie zrobić zwyrodnialca, pewnie nie gorszego niż hitler i stalin razem wzięci. Teraz pewnie musi być bardzo zadowolona że zniszczyła swoją rodzinę, w końcu teraz może skakać do woli po członkach różnych korpo fagasów.

Życzę aby Tobie i Twojej córce jak potoczyło się jak najlepiej wżyciu i pisz od czasu do czasu jak się sprawy u Ciebie rozwijają bo jestem ciekaw finału, jeszcze raz Powodzenia.

1,015

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Dzięki.
Na dniach żona zacznie się pakować, mieszkanie załatwione, za niecały tydzień się wyprowadza.
Nie ukrywam że pomogłem jej z tym mieszkaniem - bo mi zależy by wyprowadziła się jak najszybciej.
Odkąd przestała gadać z matką zaczęła myśleć racjonalnie o swojej przyszłości.
Wie że cała wina za rozwód spadnie na nią i stara się jak może by córka najmniej ucierpiała.
Ze mną też rozmawia zupełnie inaczej - widać bardzo wyraźnie że zżera ją poczucie winy.

Ja na razie nie szukam żadnej kobiety ani - tym bardziej - nie planuję żadnego związku.
Skupię się na córce - ona jest dla mnie najważniejsza.

1,016

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Już po dziecku?

1,017

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Już po dziecku?

Myślę, że to nie nasza sprawa.

1,018

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wszedłeś tu z zapytaniem czy jest jeszcze szansa , myślę , że właśnie teraz .Nie spodziewałem się , że twoja żona jest w takiej desperacji czy wręcz depresji, godzi się na wszystko.Mineło już trochę czasu od twojego pierwszego wpisu i jak widzisz możesz a nie chcesz..
Zobacz jakie to wszystko zmienne jest , trzymaj się

1,019

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Odpowiadam osobom, które odniosły się w jakiś sposób do mojego postu:

„To, że ktoś jest naiwny i czuje się niedowartościowany nie usprawiedliwia lekkomyślnych zachowań. To jest kobieta dorosła, wykształcona i powinna być bardziej odpowiedzialna. Poza tym przez te ostatnie 2 lata raczej nie wyglądało, że była do czegoś przymuszana, raczej podobało jej się to nowe towarzystwo” - Roxann, dorosła, wykształcona kobieta, która po 12 latach małżeństwa całego majątku ubrania w szafie i jeździ autem kupionym przez męża? Jak kiepską miała do tej pory pracę, jeśli NIC kompletnie się nie dorobiła? Żadnych oszczędności na koncie? W nic nie inwestowali jako rodzina? Naprawdę tylko mnie się to nie trzyma kupy? Ile jest zdrowych, nie przemocowych małżeństw z dużym kapitałem na wejściu (czyli majątek autora), jednym dzieckiem i dwójka pracujących rodziców, w którym jeden z rodziców nie ma NIC prócz rzeczy osobistych? Ja osobiście nie znam żadnego. W takich układach ludzie zazwyczaj wspólnie pomnażają posiadany już majątek. No, chyba, że żona NIC nie robi, przysłowiowo „leży i pachnie”. Tutaj podobno pracowała, a jednak jakimś cudem po 12 latach wspólnego życia nie ma NIC.

„jak było fajnie, to było fajnie, jak się zjeb.ało, to jest #meetoo. „ - Prudencja, piszesz szkodliwe głupoty. Osoby tak pijanej, że nie może ustać do łóżka się nie zaciąga. Chyba, że się jest niezłym draniem (płeć dowolna, chociaż mężczyźnie z powodu przewagi fizycznej łatwiej). NIE ZACIĄGA SIĘ DO ŁÓŻKA LUDZI PIJANYCH. Chciałabyś, żeby tak argumentował np. kolega twojej córki, czy siostry w wieku 15+ (wyobraź sobie, że masz, jeśli nie masz)??? Tu nie trzeba meetoo, to są standardy przyzwoitych ludzi hmm Pijanego do nieprzytomności pewnie okraść z portfela i komórki też można, bo po co pił?

„Próbuję się wczytać i nie kumam - gdzie jest napisane, że została zgwałcona? 
Czy jeśli babka wypije kieliszek, dwa alkoholu i pójdzie się bzykać to jest już gwałt?
Chciała, to poszła. Gdyby nie chciała, to na tej imprezie by jej nie było.” - Ona nie wypiła dwóch kieliszków na rozluźnienie i nie poszła świadomie się bzykać. Była tak pijana, że nie mogą dojść do pokoju hmm Chciałabyś być tak potraktowana? Możesz napisać, że trzeba było nie pić. Tak samo trzeba było nie ubiera krótkiej spódniczki, nie iść na imprezę itd. To jest przerzucanie odpowiedzialności ze sprawcy na ofiarę. Jak właściciel nie patrzy, to można mu coś ukraść? Można uderzyć czyjeś dziecko kiedy rodzic nie widzi, bo jest słabsze i Ci nie odda? Podobnie jak Ty myśli pewnie ta kobieta i dlatego wszystko na siebie bierze. Mogła się nie upijać, jej wina że ją przeleciał. Jakby była trzeźwa, to by odmówiła hmm Potem się dziwić, że tyle osób nie widzi nic złego choćby w molestowaniu hmm

Jeszcze cukiereczek : „Tootiki, jesteś tak strasznie trolowym trollem, że aż oczy bolą od twojej trollowej tożsamości;/ „ big_smile  - Nie jestem, Husky. Trafiłam tu przypadkowo i wróciłam teraz tylko dlatego, że zastanawiałam się, jak potoczy się ta historia (albo czy zdemaskujecie trolla). W tym co pisze Nathan tak naprawdę nic nie jest niejasne, on sam wszystko napisał, wystarczy przeczytać ten wątek na raz. Albo jest trollem, albo człowiekiem, jakiego nigdy w życiu nie chciałabym mieć nawet wśród znajomych.

Na koniec skoro jestem przy głosie – osoba zdradzająca z premedytacją przede wszystkim się ZABEZPIECZA. Do tego nie zachowuje się dziwnie jak jej się sprawa rypnie. Nie chcę tutaj pisać nic niezgodnego z prawem, ale zainteresowani niech sobie wygooglają aborcję farmakologiczną. Cyniczna oszustka brylująca w nowej, ambitnej pracy po prostu rozwiązałaby problem nic mężowi nie mówiąc. Nie stosuję „niekonwencjonalnego myślenia”. Po prostu za jednym zamachem przeczytałam cały watek i zwróciłam uwagę na opis sytuacji przez Nathana. Naiwna osoba wpadła w kłopoty, mąż ją kopnął i tyle. Jego życie i jego wybór, ja skomentowałam, bo mnie zszokowało takie podejście. Podobnie jak wymuszanie aborcji na osobie, która jest pod ścianą, a tej aborcji nie chce. Przeraża mnie, że można tak cynicznie wykorzystywac czyjąć słabość. Jedyny plus, że oni się rozwiodą. Według mnie to małżeństwo już dawno nie było zdrowym związkiem (czyli takim, w którym ludzie są wobec siebie uczciwi i wzajemnie się wspierają w razie powodzeń i niepowodzeń). Życzę i Nathanowi i jego żonie, żeby każde z nich trafiło na osoby bardziej pasujące do nich charakterem i podejściem do życia.

1,020

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tootiki,
Bravo! Nic dodać, nic ująć.
Jeżeli opisana historia jest prawdziwa szkoda, że nie trafiłaś tu wcześniej. Być może autor wątku popatrzy łby pod innym kątem na zaistniałą sytuację i finisz tej historii byłby bardziej humanitarny. Mnie osobiście zastanawia, co on sam doradziłby swojej córce, gdyby znalazła się w takim samym położeniu. I jak tłumaczyłby to swojemu zięciowi, gdyby wiedział, że ona naprawdę go kocha.
Za szybko się poddajemy. Zbyt szybko wyciągamy wnioski. Za dużo ludzi krzywdzimy kierując się zasadą" oko za oko", lub " dobrze mu tak". Zło w każdej chwili można przerwać, a tu mnoży się dalej... córcia podrośnie... dowie się o sprawie.. ach.. tak czy siak nieustannie trzymam kciuki za autora, aby pomimo niewątpliwie traumatycznej sytuacji zaczął patrzeć otwartymi oczami.Miłość, która umiera jest jeszcze piękniejsza, gdy potrafisz przebaczyć i wskrzesić na nowo. Do tego  trzeba tylko 2 rzeczy: odwagi i pokory.

1,021

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ano właśnie...
No tak to jest że kobiety jednak powinny po prostu bardziej o siebie dbać, wyzbyć się naiwności i najnormalniej kontrolować swoje życie a nie pozwalać sobie na luz w niepewnych sytuacjach - po to aby im z tym było bezpieczniej.
Nie chcę się wdawać w dyskusję na temat długości spódnicy smile i konsekwencji jej zakładania smile.
W tym przypadku: Żona Nathana (wg Jego opisu) wykazuje sie brakiem odpowiedzialności, Jej zchowania sa sprzeczne...
Ale to też mnie zastanawia:
- dlaczego tak uciekała od życia z Nathanem w pracę, rozwój... itd.
- ten cynizm co do dziecka też mnie razi... no cóż, u obojga... jak najbardziej rozumiem Nathana, że to nie Jego dziecko ale też traktowanie sytuacji jako karty przetargowej - no cóż... tutaj nie za bardzo ok mi się wydaje.

1,022

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To jest czysta fizjologia, to się kontroluje, a jeśli się nie potrafi, to się najpierw rozstaje, później szaleje do woli.
To nie była wpadka bez powodu, to był proces, żonie podobał się taki sposób na życie i popłynęła.
Być może, Nathan jest zbyt dominujący i kontrolujący, zbyt często bierze całą odpowiedzialność na siebie, ale o tym się rozmawia w związku. Tutaj zakończyła się sytuacja w ten sposób, że żona przyleciała jak do ojca ze słowami: narobiło się i co teraz robić? Nathan nie jest jej ojcem i w tym jest cały problem, a ma prawo domagać się lojalności i takich zachowań, które nie zniszczą pełnego zaufania do partnerki, bo bez zaufania i szczerości nie ma związku.

1,023

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

tootiki

"Naprawdę tylko mnie się to nie trzyma kupy?"

Nie, nie tylko Tobie, ja już to pisałam na początku, nie tylko ja. Szkoda jednak czasu i atłasu, bo autor i tak lekceważył  wszelkie opinie nie po jego myśli.

1,024

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie, nie tylko wam, mnie  też. Dla mnie ta opowieść jest za lukratywna, za bardzo poukładane jest to wszystko, jest w niej coś sztucznego, aby nie powiedzieć wymyślonego.

1,025

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wytłumacz to mojej córce...

1,026

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Już wie że mama nie będzie z nią mieszkać?

1,027

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wie.
Ale jak na razie ma ją jeszcze w domu, obawiam się co będzie w dniu wyprowadzki...

1,028

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Dzięki wszystkim, którzy zrozumieli mój post. Podnieśliście moją wiarę w ludzi, bo po przeczytaniu niektórych odpowiedzi udzielanych wcześniej Nathanowi z lekka się załamałam.

„Być może, Nathan jest zbyt dominujący i kontrolujący, zbyt często bierze całą odpowiedzialność na siebie, ale o tym się rozmawia w związku. Tutaj zakończyła się sytuacja w ten sposób, że żona przyleciała jak do ojca ze słowami: narobiło się i co teraz robić? Nathan nie jest jej ojcem i w tym jest cały problem, a ma prawo domagać się lojalności i takich zachowań, które nie zniszczą pełnego zaufania do partnerki, bo bez zaufania i szczerości nie ma związku” - Terk, a co innego miała zrobić osoba UCZCIWA, która wpadła w kłopoty? Takie rzeczy się mówi w pierwszej kolejności najbliższej osobie, czyli w tym przypadku mężowi. To u bliskich najpierw szukamy pomocy, licząc, że nas nie kopną w d. w odróżnieniu do obcych ludzi. Wyobraź sobie inną sytuację – mąż ma firmę, żona nie pracuje, zajmuje się domem, bo tak się umówili. Mąż ma zaufanego wspólnika (np. przyjaciela, brata). Okazuje się, że zaufany wspólnik nie był zaufany, wykorzystał łatwowierność męża i jest obecnie poza granicami Unii Europejskiej z całym dorobkiem życia małżeństwa. Co robi mąż? Uczciwy powiedziałby żonie i we dwoje próbowaliby się podnieść, prawda? Normalna, kochająca żona nie kopnie w d. pana mimo że popełnił spory błąd i oboje są teraz bankrutami. Nie po to mamy bliskich, prawda? Czy jednak powinna go kopnąć, bo nie jest już „bankomatem”, nie spełnia więc standardów? W końcu się pomylił, nie był odpowiedzialny, okazął łatwowierność... Przykłady można mnożyć.

Ludzie nie są nieomylni i nie chodzi o to, żeby byli. Ważne za to by byli uczciwi, wyciągali wnioski z tych pomyłek i mogli na siebie liczyć jako rodzina. Kto jest gorszy – żona Nathana, czy bardzo wiele innych, które na taka wpadkę nigdy sobie nie pozwolą, a jednocześnie latami ciągną romanse na boku? Ja tysiąc razy bardziej wolałabym mieć męża, który po zdradzie w stanie kompletnego upojenia przyznaje mi się do wszystkiego, natychmiast odcina się od przypadkowej kochanki i ratuje nasze małżeństwo stawiając mnie nie siebie na pierwszym miejscu, niż dobrze zorganizowanego cwaniaka, który co prawda nigdy by pijany nie wpadł, ale mógłby spokojnie latami dorabiać mi rogi tak, że nawet bym nie wiedziała. Ale to ja. Nathanowi za to przydałaby się pani typ drugi – dobrze zorganizowana, zimno kalkulująca osoba zorientowana przede wszystkim na własne potrzeby. Jestem pewna, że takie małżeństwo by mu się nie rozjechało. Dosadniej nie napiszę, nie będę kopać leżącego.

1,029

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ale my nie wiemy jakim typem kobiety jest żona Nathana, bo przyznała się dopiero w momencie gdy zaszla w ciążę. Czyli wtedy gdy już się nie dało niczego ukryć.

1,030 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-04-09 06:54:07)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Umowa małżeńska niejako hmmm... zobowiązuje do wierności osobie, która się poślubiło. Czy osoba UCZCIWA łamie takie obietnice?
Tu ta obietnica została złamana. Poza tym osoba UCZCIWA nie knuje jak za pomocą fałszywych oskarżeń wsadzić swojego męża do paki.
To żona autora jest uczciwa, czy nie uczciwa, czy też ma napady uczciwości, gdy tylko powinie jej się noga?

Poza tym, jest tu na forum wiele opowieści wszystkich stron zdrady - kochanków, zdradzających, zdradzanych, koleżanek wszystkich stron. I wyłania się przede wszystkim jeden obraz - mimo przyznania się do zdrady w skrusze i obietnic, że więcej tego nie będzie, większość małżeństw się rozstaje (gdy facet został zdradzony), albo istnieje w jakiś dysfunkcyjnych formacjach, gdzie po odchowaniu dzieci i tak się rozstają (kobieta została zdradzona).

1,031

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie postrzegam żony Nathana jako kobiety uczciwej, zagubionej, niesprawiedliwie potraktowanej przez męża. Sama doprowadziła to takiej sytuacji.
To nie było przypadkowe wydarzenie. Od blisko dwóch lat była na drodze, która zmierzała w jednym kierunku. Oczywiście ciąża jest tu przypadkiem. Ale mocne zaangażowanie się w rozrywkowe towarzystwo, oddalenie się od rodziny (mimo próśb męża, żeby to zmienić), skupianie się głównie na swoich rozrywkach raczej nie sprzyjało cementowaniu małżeństwa. Jeżeli do tego dodamy jeszcze plany oskarżenia męża o molestowanie córki, żeby z sytuacji, w którą żona się wpakowała na własne życzenie, wyjść jak najkorzystniej, to słowo UCZCIWA zdaje się być tutaj bardzo nie na miejscu.
Myślę, że sam fakt brania pod uwagę fałszywych oskarżeń takiego kalibru (nie ważne czy pomysł był matki czy żony i w jakim stresie była ta kobieta) byłby dla mnie nie mniej dołujący niż sama zdrada.
Uważam, że Nathan i tak zachował się w tej sytuacji bardzo w porządku. Jedyna osoba, której mi w tej sytuacji żal to autor postu (i oczywiście jeszcze jego córka).
Nie życzę nikomu tak "uczciwego" partnera.

1,032

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Ale my nie wiemy jakim typem kobiety jest żona Nathana, bo przyznała się dopiero w momencie gdy zaszla w ciążę. Czyli wtedy gdy już się nie dało niczego ukryć.

Ot cała filozofia.
Gdyby się okazało, że faktycznie był to incydent co niestety jest nie do udowodnienia, wówczas można byłoby mówić o tym, że próbując ratować swoje dotychczasowe życie, małżeństwo (pomijając pobudki) chciała być uczciwa, szczera, na tamten moment mogło jej się wydawać to najlepszą z możliwych opcji.
Pewnie nie przypuszczała, że finał będzie taki a nie inny. To pokazuje tylko, że tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą, nie znała męża, więc ta relacja, więź emocjonalna albo się dawno zakończyła albo nigdy jej nie było.

1,033

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Przeczytajcie pierwszy post uważnie. Przyznała się prawie od razu. Ciąża wyszła później.

Późniejsze wydarzenia są już tylko efektem rozkręconej spirali zła.
Postawienie żony pod ścianą, groźba wyrzucenia z domu i utraty opieki nad córka  - jej knucie z matką - nakaz wyprowadzenia się, blokada konta, przemoc w białych rękawiczkach - szantaż z aborcją, wyprowadzka i wymuszona obietnica zrzeczenia się praw do opieki nad córką.

1,034 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-04-09 17:09:47)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Żeby porównywać kogoś kto został oszukany przez wspólnika z kimś kto od dwóch lat zlewa męża i dziecko i do tego puszcza się na imprezie - trzeba mieć coś z głową, albo być zwykłym trollem.
Przecież gdyby nie fakt że nie mogę mieć dzieci to najprawdopodobniej żona z jej matką wrobiły by mnie w ojcostwo.

Natomiast proponowanie innym by przeczytali pierwszego posta i oskarżenie mnie o szantaż to już nawet nie trolling - to zwykłe robienie z siebie głupka.
A raczej głupki.
Zignoruję następne posty tej autorki.

To że teraz  razem z żoną staramy się rozstać w zgodzie wynika z wielu długich rozmów, zrozumienia błędów i prób ich naprawienia.
Moja żona nie jest glupia, wie co zrobiła i jakie były tego przyczyny.
I z tego co widzę bardzo żałuje.

1,035

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

„Umowa małżeńska niejako hmmm... zobowiązuje do wierności osobie, która się poślubiło. Czy osoba UCZCIWA łamie takie obietnice?  „ - Czym innym jest świadoma zdrada, czym innym wykorzystanie w stanie nietrzeźwości tak dużej, że człowiek nie może ustać na nogach. W tym momencie to już odpada pod wykorzystanie seksualne. Zachowanie zony autora nie świadczy o tym, by sytuacja była przez nią zaplanowana. Raczej o tym, że całkowiciej ją przerosła.

„Tu ta obietnica została złamana. Poza tym osoba UCZCIWA nie knuje jak za pomocą fałszywych oskarżeń wsadzić swojego męża do paki.” - Zgadzam się i uważam, że żona Nathana zrobiła źle. Zwróć jednak uwagę na to, że Nathan opisuje swoją teściową jako osobę toksyczną. Napisał też, że żona była niechętna takiemu rozwiązaniu. To, jak pani potraktowała własną córkę bardzo źle o niej świadczy (szantaż, że zerwie kontakty, namawianie do nieuczciwych oskarżeń). Podejrzewam, że mamusia jest dyktatorem i manipulatorem. Córki dominujących rodziców mogą w życiu dorosłym wpadać z deszczu pod rynnę, czyli znajdować sobie dominujących, równie toksycznych  partnerów. To, jak Nathan opisuje ich małżeństwo daje podstawy by sądzić, że ta pani trafiła podobnie. Tym bardziej, że w chwili ślubu była dość młoda jak na dzisiejsze czasy.

Żeby to było jasne – ja nie usprawiedliwiam upijania się na umór i przygodnych kontaktów seksualnych. Natomiast nie zgadzam się z osobami, które próbują tu sugerować jakieś zaplanowane działania zony autora wątku. To, co napisał świadczy o jednym incydencie. Osoba planująca zdradę nie miałaby problemów, żeby ten problem rozwiązać we własnym zakresie. To są rzeczy powszechnie znane, więc nie napisze tu żadnego samouczka:

1. Bzykajac się pozamałżeńsko na delegacji używamy gumki. Jeśli oczywiście seks PLANUJEMY, nie jeśli ktoś nas wykorzysta.

2. Jeśli schlamy się i puszczą nam hamulce, a jesteśmy starymi praktykami, idziemy po dość znaną tabletkę (dopuszczoną oficjalnie, więc prawa nie łamię pisząc na ten temat). Jeśli nie chcemy się bawić z NFZem, to bierzemy tą receptę prywatnie, od jakiegokolwiek lekarza.

3. Jeśli mamy wywrotowe psiapsióły, które nam sprzyjają i same jesteśmy wywrotowe, to tym lepiej, bo psiapsióły nas kryją, a w razie wpadki zapewniają wsparcie psychiczne (więc się przy facecie nie załamiemy) i często farmakologiczne również.

Zatem, droga „Opcjo Palenia Czarownic”, tudzież osoby linczujące tę żonę Natana, jak wam się ma do tego zachowanie opisane w poście? Co więcej, ta kobieta raz po raz strzela sobie sama w stopę:

1. dobra pracę rzuciła, byle tylko „zmazać” winy wobec męża, który czuje się teraz silny, „bo ona bez pracy, to on karty rozdaje” - dziecka nie utrzyma, siebie nie utrzyma, pracy by z brzuchem nie znalazła… etc. Mało mądre z jej strony, prawda?

2. Dziecko usunęła, chociaż wcale nie chciała usunąć. Teraz będzie żyła przez jakieś 40 lat z wyrzutem tego, co zrobiła i dla kogo (de facto usunęła własne dziecko dla osoby, która ma ją w d.). Co więcej, gdyby w tej ciąży została, byłaby w dużo lepszej sytuacji – już widzę, jakby mu się udało wyrzucić na bruk ciężarną hmm

3. Dziecko bez wahania zostawia z ojcem, problemu nie robi. Tu akurat według mnie dobrze, ta dziewczynka na co dzień napatrzyła się pewnie na ojca ustawiającego matkę w ramki. Zanim kobieta się nie ogarnie i przestanie uzależniać się od bliskich, lepiej, żeby mała nie uczyła się tego schematu.  Z drugiej strony po wychowaniu takiego ojca, średnio wróżę jej charakterowi w przyszłości, ale o tym już pisałam.

„Żeby porównywać kogoś kto został oszukany przez wspólnika z kimś kto od dwóch lat zlewa męża i dziecko i do tego puszcza się na imprezie - trzeba mieć coś z głową, albo być zwykłym trollem. „ - Punkt widzenia zależny od punktu siedzenia, prawda? :> Wybacz, że będę lekko złośliwa, ale średnio toleruję osoby tak krzywdzące innych i tak wyrachowane. To jest DOKŁADNIE TO SAMO. W Twojej sytuacji – żona została podpuszczona prze współpracowników, w kłopoty wpakowała się przez łatwowierność. Ty ucierpiałeś. W moim przykładzie – mąz został podpuszczony przez wspólnika, przez łatwowierność. Żona ucierpiała.

Głównym zarzutem wobec tego nienarodzonego dziecka, jaki napisałeś, było to, że musiałbyś na nie PŁACIĆ. Twoja zona po 12 latach małżeństwa z Tobą nie ma NIC, żadnego własnego majątku. Śmiem twierdzić, że pieniądze są dla Ciebie bardzo ważne i gdybyś sam był współmałżonkiem osoby, która przetraciłaby cały Wasz dobytek z głupoty, to byś ja tak samo kopnął w d. jak teraz swoją żonę. Głupia ta baba, ze za Ciebie wyszła. Podejrzewam, że winna młodość i mamusia dyktatorka. Z takich rodzin ucieka się na łeb, na szyję, a i tak zaszłości się ciągną. Znalazłeś bidulę z kontrolującej, w dodatku chyba „oszołomsko-religijnej” (nie mylić z normalnymi osobami wierzącymi) rodziny i myślałeś, że masz pełną kontrolę. Cóż, naucz się, że rzeczywistość nie jest uporządkowana i kontrolować wszystkiego nigdy nie będziesz. Wypadki są i będą, trzeba sobie znimi radzić. Masz prawo radzić sobie jak chcesz, ale nie oczekuj, że każdy to pochwali. Ja nie pochwalam, dla  mnie to jest draństwo. Swoją drogą, uważam, ze rozwieść powinniście się bezwzględnie, bo osoba uczuciowa nie pasuje do materialisty. Po prostu. Prędzej czy później materialista puści uczuciowca w skarpetkach i płeć nie ma tu nic do rzeczy. Macie inne podejście do życia i co innego jest dla Was ważne. Córka powinna zostać z Tobą, przez 8 lat takiego wychowani i takich wzorców, to ona pewnie już ma zadatki na kalkulującego zimno roszczeniowca. Twoja żona wciąż jest młoda, sama łatwiej się pozbiera i na nowo ułoży sobie życie, mam nadzieje, ze z kimś mającym bardziej ludzkie odruchy.

Mogłabym Cię, autorze wątku wypunktować tu jeszcze bardziej, ale rzucanie kamieniami w kogokolwiek średnio mi się uśmiecha. Żyj jak chcesz, to Twoje życie. Tylko może nie krzywdź już innych. Znajdź sobie kogoś równie poukładanego jak Ty, pilnującego swoich granic i interesów i z INTERCYZĄ. Inaczej Twoja córka zamiast przejąc Twoje zachowanie, wejdzie w schemat matki i za jakieś 18 lat to jej jakiś facet będzie wydzielał pieniądze, uzależniał od siebie, dolował na co dzień, a wreszcie puści z niczym, zmuszając do aborcji dziecka, które nawet nie było jego.

1,036

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Tootiki napisał/a:

„Umowa małżeńska niejako hmmm... zobowiązuje do wierności osobie, która się poślubiło. Czy osoba UCZCIWA łamie takie obietnice?  „ - Czym innym jest świadoma zdrada, czym innym wykorzystanie w stanie nietrzeźwości tak dużej, że człowiek nie może ustać na nogach. W tym momencie to już odpada pod wykorzystanie seksualne. Zachowanie zony autora nie świadczy o tym, by sytuacja była przez nią zaplanowana. Raczej o tym, że całkowiciej ją przerosła.

„Tu ta obietnica została złamana. Poza tym osoba UCZCIWA nie knuje jak za pomocą fałszywych oskarżeń wsadzić swojego męża do paki.” - Zgadzam się i uważam, że żona Nathana zrobiła źle. Zwróć jednak uwagę na to, że Nathan opisuje swoją teściową jako osobę toksyczną. Napisał też, że żona była niechętna takiemu rozwiązaniu. To, jak pani potraktowała własną córkę bardzo źle o niej świadczy (szantaż, że zerwie kontakty, namawianie do nieuczciwych oskarżeń). Podejrzewam, że mamusia jest dyktatorem i manipulatorem. Córki dominujących rodziców mogą w życiu dorosłym wpadać z deszczu pod rynnę, czyli znajdować sobie dominujących, równie toksycznych  partnerów. To, jak Nathan opisuje ich małżeństwo daje podstawy by sądzić, że ta pani trafiła podobnie. Tym bardziej, że w chwili ślubu była dość młoda jak na dzisiejsze czasy.

Żeby to było jasne – ja nie usprawiedliwiam upijania się na umór i przygodnych kontaktów seksualnych. Natomiast nie zgadzam się z osobami, które próbują tu sugerować jakieś zaplanowane działania zony autora wątku. To, co napisał świadczy o jednym incydencie. Osoba planująca zdradę nie miałaby problemów, żeby ten problem rozwiązać we własnym zakresie. To są rzeczy powszechnie znane, więc nie napisze tu żadnego samouczka:

1. Bzykajac się pozamałżeńsko na delegacji używamy gumki. Jeśli oczywiście seks PLANUJEMY, nie jeśli ktoś nas wykorzysta.

2. Jeśli schlamy się i puszczą nam hamulce, a jesteśmy starymi praktykami, idziemy po dość znaną tabletkę (dopuszczoną oficjalnie, więc prawa nie łamię pisząc na ten temat). Jeśli nie chcemy się bawić z NFZem, to bierzemy tą receptę prywatnie, od jakiegokolwiek lekarza.

3. Jeśli mamy wywrotowe psiapsióły, które nam sprzyjają i same jesteśmy wywrotowe, to tym lepiej, bo psiapsióły nas kryją, a w razie wpadki zapewniają wsparcie psychiczne (więc się przy facecie nie załamiemy) i często farmakologiczne również.

Zatem, droga „Opcjo Palenia Czarownic”, tudzież osoby linczujące tę żonę Natana, jak wam się ma do tego zachowanie opisane w poście? Co więcej, ta kobieta raz po raz strzela sobie sama w stopę:

1. dobra pracę rzuciła, byle tylko „zmazać” winy wobec męża, który czuje się teraz silny, „bo ona bez pracy, to on karty rozdaje” - dziecka nie utrzyma, siebie nie utrzyma, pracy by z brzuchem nie znalazła… etc. Mało mądre z jej strony, prawda?

2. Dziecko usunęła, chociaż wcale nie chciała usunąć. Teraz będzie żyła przez jakieś 40 lat z wyrzutem tego, co zrobiła i dla kogo (de facto usunęła własne dziecko dla osoby, która ma ją w d.). Co więcej, gdyby w tej ciąży została, byłaby w dużo lepszej sytuacji – już widzę, jakby mu się udało wyrzucić na bruk ciężarną hmm

3. Dziecko bez wahania zostawia z ojcem, problemu nie robi. Tu akurat według mnie dobrze, ta dziewczynka na co dzień napatrzyła się pewnie na ojca ustawiającego matkę w ramki. Zanim kobieta się nie ogarnie i przestanie uzależniać się od bliskich, lepiej, żeby mała nie uczyła się tego schematu.  Z drugiej strony po wychowaniu takiego ojca, średnio wróżę jej charakterowi w przyszłości, ale o tym już pisałam.

„Żeby porównywać kogoś kto został oszukany przez wspólnika z kimś kto od dwóch lat zlewa męża i dziecko i do tego puszcza się na imprezie - trzeba mieć coś z głową, albo być zwykłym trollem. „ - Punkt widzenia zależny od punktu siedzenia, prawda? :> Wybacz, że będę lekko złośliwa, ale średnio toleruję osoby tak krzywdzące innych i tak wyrachowane. To jest DOKŁADNIE TO SAMO. W Twojej sytuacji – żona została podpuszczona prze współpracowników, w kłopoty wpakowała się przez łatwowierność. Ty ucierpiałeś. W moim przykładzie – mąz został podpuszczony przez wspólnika, przez łatwowierność. Żona ucierpiała.

Głównym zarzutem wobec tego nienarodzonego dziecka, jaki napisałeś, było to, że musiałbyś na nie PŁACIĆ. Twoja zona po 12 latach małżeństwa z Tobą nie ma NIC, żadnego własnego majątku. Śmiem twierdzić, że pieniądze są dla Ciebie bardzo ważne i gdybyś sam był współmałżonkiem osoby, która przetraciłaby cały Wasz dobytek z głupoty, to byś ja tak samo kopnął w d. jak teraz swoją żonę. Głupia ta baba, ze za Ciebie wyszła. Podejrzewam, że winna młodość i mamusia dyktatorka. Z takich rodzin ucieka się na łeb, na szyję, a i tak zaszłości się ciągną. Znalazłeś bidulę z kontrolującej, w dodatku chyba „oszołomsko-religijnej” (nie mylić z normalnymi osobami wierzącymi) rodziny i myślałeś, że masz pełną kontrolę. Cóż, naucz się, że rzeczywistość nie jest uporządkowana i kontrolować wszystkiego nigdy nie będziesz. Wypadki są i będą, trzeba sobie znimi radzić. Masz prawo radzić sobie jak chcesz, ale nie oczekuj, że każdy to pochwali. Ja nie pochwalam, dla  mnie to jest draństwo. Swoją drogą, uważam, ze rozwieść powinniście się bezwzględnie, bo osoba uczuciowa nie pasuje do materialisty. Po prostu. Prędzej czy później materialista puści uczuciowca w skarpetkach i płeć nie ma tu nic do rzeczy. Macie inne podejście do życia i co innego jest dla Was ważne. Córka powinna zostać z Tobą, przez 8 lat takiego wychowani i takich wzorców, to ona pewnie już ma zadatki na kalkulującego zimno roszczeniowca. Twoja żona wciąż jest młoda, sama łatwiej się pozbiera i na nowo ułoży sobie życie, mam nadzieje, ze z kimś mającym bardziej ludzkie odruchy.

Mogłabym Cię, autorze wątku wypunktować tu jeszcze bardziej, ale rzucanie kamieniami w kogokolwiek średnio mi się uśmiecha. Żyj jak chcesz, to Twoje życie. Tylko może nie krzywdź już innych. Znajdź sobie kogoś równie poukładanego jak Ty, pilnującego swoich granic i interesów i z INTERCYZĄ. Inaczej Twoja córka zamiast przejąc Twoje zachowanie, wejdzie w schemat matki i za jakieś 18 lat to jej jakiś facet będzie wydzielał pieniądze, uzależniał od siebie, dolował na co dzień, a wreszcie puści z niczym, zmuszając do aborcji dziecka, które nawet nie było jego.

Podpisuję się pod Twoim postem czterema łapkami.

1,037

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Żeby porównywać kogoś kto został oszukany przez wspólnika z kimś kto od dwóch lat zlewa męża i dziecko i do tego puszcza się na imprezie - trzeba mieć coś z głową, albo być zwykłym trollem.
Przecież gdyby nie fakt że nie mogę mieć dzieci to najprawdopodobniej żona z jej matką wrobiły by mnie w ojcostwo.

Natomiast proponowanie innym by przeczytali pierwszego posta i oskarżenie mnie o szantaż to już nawet nie trolling - to zwykłe robienie z siebie głupka.
A raczej głupki.
Zignoruję następne posty tej autorki.

To że teraz  razem z żoną staramy się rozstać w zgodzie wynika z wielu długich rozmów, zrozumienia błędów i prób ich naprawienia.
Moja żona nie jest glupia, wie co zrobiła i jakie były tego przyczyny.
I z tego co widzę bardzo żałuje.


Nathan napisał/a:

Cóż... Plan mam taki - ja pomogę jej, ( nie tylko z pozbyciem się brzucha ale też z wynajęciem jakiegoś mieszkania) a ona przyjmie wszystkie moje warunki rozwodowe i potwierdzi to na piśmie.
Wtedy dostaniemy rozwód szybko i bezproblemowo.
Dopóki ona nie gada z matką jest skłonna do ugody, spróbuję to wykorzystać.

wszystko na ten temat

1,038

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Jeszcze mała rada, nie wiem, czy skorzystasz, ale ja będę miała spokojne sumienie. No i w końcu o rady prosiłeś. Podstawową i najważniejsza potrzeba każdego człowieka jest bycie DOCENIONYM. Ta potrzeba nie wygasa praktycznie nigdy. Każdy człowiek potrzebuje mieć jakieś poczucie własnej wartości. Czy ta żona, czy następna, czy jeszcze następna, z każdą związek Ci się posypie, jeśli doprowadzisz jej poczucie wartości do poziomu mułu rzecznego. Każdy, kto nie ma wsparcia w bliskich prędzej czy później złapie się na lep cwaniaków, którzy łatwo to wykorzystają. Nawet jeśli przy Twoje żonie najpierw Ty byłeś takim cwaniakiem, to jak widać metoda zwróciła się przeciw Tobie. Z następną będzie to samo. Polecam psychologa albo chociaż zastanowienie się nad tym, czy sam chciałbyś być traktowany tak, jak traktujesz ludzi.
Nawet jeśli teraz wydaje Ci si, że jesteś nieomylny i na Ciebie nie ma sprytniejszego, prędzej czy później noga Ci się potknie. Jak nie trafisz na sprytniejszego od siebie w interesach, to popełnisz inny błąd, a nawet jeśli nie, to zapłacisz standardową cenę przewidzianą za takie podejście- albo choroba psychiczna (nikt całe życie nie wytrzyma takiego obciążenia, depresja i spółka polecają się na przyszłość) albo choroby serca, wrzody żołądka, wybierz co z tego chcesz.

Tyle ode mnie, nie wiem, czy chce mi się tu jeszcze wchodzić. Nie planowałam uczestnictwa w forum, mój mózg słabo przyjmuje takie podejście  hmm Jeśli to jest trolling, to Nathan, jesteś niekoronowanym mistrzem w moim osobistym rankingu. Piszę to całkiem szczerze. Jeszcze nikt mi tak ciśnienia nie podniósł. Intryga zbudowana idealnie, wciąga tak, że może się schować dowolny kontrowersyjny obecnie temat.

1,039

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
mallwusia napisał/a:
Nathan napisał/a:

Żeby porównywać kogoś kto został oszukany przez wspólnika z kimś kto od dwóch lat zlewa męża i dziecko i do tego puszcza się na imprezie - trzeba mieć coś z głową, albo być zwykłym trollem.
Przecież gdyby nie fakt że nie mogę mieć dzieci to najprawdopodobniej żona z jej matką wrobiły by mnie w ojcostwo.

Natomiast proponowanie innym by przeczytali pierwszego posta i oskarżenie mnie o szantaż to już nawet nie trolling - to zwykłe robienie z siebie głupka.
A raczej głupki.
Zignoruję następne posty tej autorki.

To że teraz  razem z żoną staramy się rozstać w zgodzie wynika z wielu długich rozmów, zrozumienia błędów i prób ich naprawienia.
Moja żona nie jest glupia, wie co zrobiła i jakie były tego przyczyny.
I z tego co widzę bardzo żałuje.


Nathan napisał/a:

Cóż... Plan mam taki - ja pomogę jej, ( nie tylko z pozbyciem się brzucha ale też z wynajęciem jakiegoś mieszkania) a ona przyjmie wszystkie moje warunki rozwodowe i potwierdzi to na piśmie.
Wtedy dostaniemy rozwód szybko i bezproblemowo.
Dopóki ona nie gada z matką jest skłonna do ugody, spróbuję to wykorzystać.

wszystko na ten temat


Mallwusia, w punkt. Cieszę się, że ktoś tu myśli krytycznie smile

1,040 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-04-09 20:57:47)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Zaraz, chwileczkę, niewinna małżonka jeździła sobie na wyjazdy integracyjne. Myślisz, że nie wiedziała, co tam się dzieje i po co są te wyjazdy? Zwyczajnie odmawiasz babie rozumu. Ona dobrze wiedziała, co ją tam spotka i po co tam jedzie. To nie był jej pierwszy ani drugi wyjazd. Mogła się dobrze przyjrzeć co i jak się tam odbywa. Ona sama nie uznała tego, co zaszło za wykorzystanie seksualne albo gwałt. To było zamierzone przez nią działanie. I nie pisz, że ta kobieta jest bezmózgim stworzonkiem poniewieranym przez męża psychopatę. To jest dobrze zarabiająca i świetnie kalkulująca sobie kobieta. Łyknęła sobie dla rauszu ciut za dużo i potem było już jej łatwiej.

Nathan tylko opisuje to, co większość facetów robi i myśli w takiej sytuacji. Tylko babom o tym nie mówi. Uczucia zakopał gdzieś głęboko i działa niezależnie od nich. W ten sposób działają mężczyźni, szczególnie Ci dobrze zarabiający. Krytykowanie kogokolwiek za to, że chce z trudnej sytuacji wyjść jak najkorzystniej ze swojego punktu widzenia jest według mnie manipulacją. Tu koleś nawet pomógł żonce wynająć mieszkanie.

Mógł zrobić tak, jak większość znanych mi facetów - kopnąć na bruk małżonkę z dzieckiem i w ciąży, i niech sobie radzi. Za to, że tak nie zrobił jest krytykowany przez bardziej konserwatywną część forum, za to, że chce się rozwieść bo nie potrafi babie zaufać jest krytykowany przez inną część forum. Ależ mamy rozbieganą tę moralność...

Żona autora sama podjęła najpierw decyzję o aborcji. Pod wpływem mamusi zdecydowała sie urodzić dzieciaka, potem z mamusią knuła jak tu męża o którego tak zabiegała puścić w skarpetkach albo gorzej (jaki był cel tego knucia? No na pewno nie kierowało nią miłosierdzie do męża i dbanie o wspólne małżeństwo), teraz pozbyła się niechcianej ciąży i jest ustawiona - ma mieszkanie, może iść do pracy. A tak z bachorem na karku nawet gdyby miała dach nad głową to jak poradziła by sobie finansowo? Z kim by go zostawiała? Więc pozbyła się tylko problemu. Podobnie z córką - opieka nad dzieckiem, opiekunki pochłaniają strasznie dużo pieniędzy i czasu - a tak dobry tatuś wziął na siebie te obowiązki. Ona jest teraz wolna jak ptaszek i bez zobowiązań, bo rogaty mężuś najcięższe  obowiązki poniesie.

Czy będzie żyła z wyrzutem, że usunęła niechcianą ciążę (zanim pojawiła się mamusia ciąża była niechciana), tego nie wiemy.

I twoje i moje wywody są tylko spekulacjami na ten temat i nic do niego nie wnoszą. Interpretacja postępowania żony kompletnie tu nie ma znaczenia. Według mnie to jest baba kuta na cztery nogi - tyle, że zaliczyła małe życiowe potknięcie.

Posty [ 976 do 1,040 z 1,397 ]

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024