Czy jest jeszcze szansa? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 846 do 910 z 1,397 ]

846 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 16:58:07)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle, serio przesadzasz. Dorosła kobieta (sądząc z opisu raczej inteligentna i z niezłym wykształceniem, skoro miała dobrą pracę) nie traci swoich umiejętności tylko dlatego, że jest w ciąży. I mieszkać też ma gdzie - ma rodziców. A w ostateczności jest sporo instytucji, do których może zgłosić się po pomoc. Nie ona pierwsza i zapewne niestety nie ostatnia. Nie patrzysz wcale trzeźwo. Tylko robisz z tej kobiety - która nie miała skrupułów, jeśli chodziło o zdradzenie męża - jakąś bezmózgą bidulkę, nad którą się wszyscy mają ulitować, nie wiadomo właściwie dlaczego.

A co do tego, że goła przyszła i goła wychodzi - no cóż. To są właśnie konsekwencje jej decyzji. Decyzji o zdradzie. Jakby nie zdradziła, to by nie była teraz goła. To nie jest małe dziecko, które nie potrafi przewidywać konsekwencji tego, co robi. Dorosły człowiek, jak zdradza, to liczy się z tym, że to może zakończyć jego związek - i zdaje sobie również sprawę z tego, co mu po zakończeniu tego związku zostanie.

Zobacz podobne tematy :

847 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-24 17:04:35)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:

Ulle, serio przesadzasz. Dorosła kobieta (sądząc z opisu raczej inteligentna i z niezłym wykształceniem, skoro miała dobrą pracę) nie traci swoich umiejętności tylko dlatego, że jest w ciąży. I mieszkać też ma gdzie - ma rodziców. A w ostateczności jest sporo instytucji, do których może zgłosić się po pomoc. Nie ona pierwsza i zapewne niestety nie ostatnia. Nie patrzysz wcale trzeźwo. Tylko robisz z tej kobiety - która nie miała skrupułów, jeśli chodziło o zdradzenie męża - jakąś bezmózgą bidulkę, nad którą się wszyscy mają ulitować, nie wiadomo właściwie dlaczego.

A co do tego, że goła przyszła i goła wychodzi - no cóż. To są właśnie konsekwencje jej decyzji. Decyzji o zdradzie. Jakby nie zdradziła, to by nie była teraz goła. To nie jest małe dziecko, które nie potrafi przewidywać konsekwencji tego, co robi.

Jakby nie zdradziła, to też byłaby goła, bo oprócz dwóch szaf wypełnionych łachami nic więcej nie ma.
Watpie, by miała jakieś zaskórniaki albo biżuterię, która teraz mogłaby troszkę ja podratować.
A chciałabyś siedzieć komuś na karku jako pasożyt, jeść cudzy chleb i mieszkać na krzywego? Na pewno byś nie chciała, więc wyobraź sobie, jak ona teraz się czuje. Je chleb człowieka, który patrzeć na nią nie może. Mnie takie kęsy stawalyby w gardle.
Może pójść do rodziców.
No pewnie.
Raz, że matka powiedziała, że jej nie przyjmie, a poza tym, w jej rodzinnym domu jest jeszcze schorowany niedołężny ojciec, a mieszkanie niespełna 40- metrowe w bloku.
No ja dziękuję i to jeszcze z matką przekupka.
Może pójść do domu samotnej matki. Jasne, już tam na nią czekają. Przecież z dnia na dzień tam nie pójdzie i prawdę mówiąc nie wiem czy kobiety z takich ośrodków byłyby dobrym towarzystwem dla niej. Tam mieszkają proste kobiety, często prymitywne, no masakra, ona czułaby się wśród nich jak kosmitka i tak też byłaby tam traktowana.
Życzę jej, by wyrobiła się z porodem, zanim orzekną rozwód.

848 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 17:08:12)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Jakby nie zdradziła, to też byłaby goła, bo oprócz dwóch szaf wypełnionych łachami nic więcej nie ma.
Watpie, by miała jakieś zaskórniaki albo biżuterię, która teraz mogłaby troszkę ja podratować.
A chciałabyś siedzieć komuś na karku jako pasożyt, jeść cudzy chleb i mieszkać na krzywego? Na pewno byś nie chciała, więc wyobraź sobie, jak ona teraz się czuje. Je chleb, który patrzeć na nią nie może. Mnie takie kęsy staealyby w gardle.
Może pójść do rodziców. No pewnie. Raz, że matka powiedziała, że jej nie przyjmie, a poza tym, w jej rodzinnym domu jest jeszcze schorowany niedołężny ojciec, a mieszkanie niespełna 40- metrowe w bloku. No ja dziękuję u to jeszcze z matką przekupka.
Może pójść do domu samotnej matki. Jasne, już tam na nią czekają. Przecież z dnia na dzień tam nie pójdzie i prawdę mówiąc nie wiem czy kobiety z takich ośrodków byłyby dobrym towarzystwem dla niej. Tam mieszkają proste kobiety, często prymitywne, no masakra, ona czułaby się wśród nich jak kosmitka i tak też byłaby tam traktowana.
Życzę jej, by wyrobiła się z porodem, zanim orzekną rozwód.

Ale czyja to wina, że nic więcej nie ma? Przecież pracowała, mogła sobie kupić. A wychodzi na to, że "siedziała komuś na karku jak pasożyt, jadła cudzy chleb i mieszkała na krzywego" - i na koniec jeszcze w podzięce dała mężowi porządnego kopa.

To według Ciebie ona bidoka taka, do matki nie może, bo tam jej będzie źle, do DSM nie może, bo tam złe towarzystwo, ojej - a zdradzonemu mężowi to niby jest dobrze?

A w domach samotnej matki mieszkają różne kobiety. Takie wykształcone i nieprymitywne też. Czasem tak się życie układa, że muszą, chociaż nikogo nie zdradziły. Jakieś dziwne wyobrażenie masz o świecie chyba.

849

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Pewnie, że ona mogła inaczej pokierować swoim życiem, ale wiesz jak to jest. Człowiek mądry po szkodzie, a mówi się, że i po szkodzie dalej głupi.
W takich ośrodkach pomocy różnie bywa, ale nie czarujmy się, raj to nie jest. Tyle tylko że masz dach nad głową i miskę zupy.
Fakt, dla tej kobiety nawet to minimum wydaje się Ameryką. Do tego stopnia zaliczyła dno.
Wiem, że ona nie może teraz kaprysic, tylko musi brać co łaska no i co? No bierze co łaska.
W życiu nie chciałabym tak skończyć jak ona.

850

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:

He he, myślę że w ramach walki z nudą (nic się na wątku nie dzieje obecnie) można przeprowadzić taki eksperyment społeczny i odwrócić role,
teraz autorem wątku jest żona naszego bohatera, który poszedł w tango na imprezie i zapłodnił jakąś laskę, o czym właśnie poinformował małżonkę...

Może cię zdziwię ale jestem przeciwna orzekaniu o winie w ogóle. Uważam też, że majątek powinien być podzielony równo, kary finansowe to obłuda.....a wszystko to przyczynia się do rosnącego biznesu rozwodowego,  z którego niektórzy ciągną ogromne pieniądze.
Sprawiedliwości nie szuka się w sądzie. Wspólne dzieci zobowiązują do rozsądnego podejścia przy rozwodzie, wojna niszczy wszystko i wszystkich.
Można powiedzieć: nie chcę z tobą być bo mnie zraniłeś/aś ale nie wolno nikogo niszczyć i wykorzystywać słabość do ugrania własnych celów.
Jak czytam to forum to widzę, że dzieci się tutaj w ogóle nie liczą. Traktuje się je jak kartę przetargową lub możliwość odegrania się:(

851 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-24 17:52:14)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

To ja nie wiem co ona z pieniędzmi robiła, skoro nie mieli kredytów, a Nathan także zarabiał. Niech idzie po pomoc do ojca dziecka, o ile wie kto nim jest.

Edit: Lol dzielenie majątku po połowie, nic tylko znaleźć dziana kobite i po ślubie zdradzić big_smile. W ogole Kejt sama sobie przeczysz w swoim poście.

852 Ostatnio edytowany przez fryt (2019-03-24 18:20:23)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:
fryt napisał/a:

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Ktoś kto liznął tematu bardzo dobrze wie o co chodzi. Również ktoś kto doznał jakiejś krzywdy w życiu potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
Przecież to logiczne, że takie skrajnie trudne sytuacje kształtują człowieka, budują jego tożsamość.
Takie wydarzenia sprawiają, że spoglądamy na życie z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas.
Potrafimy ocenić życie bardziej realnie, nie żyjemy w iluzji, nie idealizujemy. Stajemy się mocniejsi mentalnie, potrafimy sobie lepiej radzić z trudnymi emocjami.
Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.
Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.

Przytoczone przez mnie przykłady dotyczą właśnie kryzysowych i treumatycznych przeżyć ludzi. I to mi bliskich. Więc piszę Ci, jak krowie na rowie, że teoria, teorią, ale to tak nie działa.
Fragment: "Przecież to logiczne, że takie skrajnie trudne sytuacje kształtują człowieka, budują jego tożsamość.
Takie wydarzenia sprawiają, że spoglądamy na życie z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas." Jak widać ukształtowały moich bliskich.

Dalej: "Potrafimy ocenić życie bardziej realnie, nie żyjemy w iluzji, nie idealizujemy. Stajemy się mocniejsi mentalnie, potrafimy sobie lepiej radzić z trudnymi emocjami." No czyżby? Bo ja widzę, że jednak nie - Ci ludzie po traumach, mimo, że minęło już blisko 15 lat dalej nie radzą sobie z życiem.

I na koniec: "Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.
Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.".

Czy Ty myślisz, że moi bliscy nic ze sobą nie robili? Nie byli pod opieką psychologów, psychiatrów, nie leczyli się po tym, co przeżyli? A ile razy byli pierdol...ci przez życie. No mało kto zliczy. I uwierz mi myślą bardzo samodzielnie.
Chcieli iść do przodu panie specjalisto od trudnych przypadków. Szli po pomoc, do kogo tylko mogli. 

I wiesz co? Jest duża analogia do zaistniałej u Natana sytuacji. Posypało się życie, trzeba wrócić do rzeczywistości i wrócili. Radzą sobie, a jak. Tylko nikt im nie pierd**i, że dobrze się stało, że dostali od życia po doopie. Widzimy to, na żywych ludziach, a nie na jakiś teoretycznych książkowych przykładach.

Edit: Stwierdzenie męża po Twoich postach: na polityka go. Mówi dużo, ale o niczym. Jeśli Ci specjaliści od terapii małżeństw tak mówią, jak on, to rozumiem rosnącą liczbę rozwodów.

A ja Ci mogę przytoczyć tyle przykładów, że braknie strony w tym wątku i co? Chcesz się przerzucać jak małe dziecko argumentami?Kto lepszy?
Widocznie przypadki, które wskazałaś należą do tej drugiej grupy, którzy nie potrafią wyciąga ć odpowiednich wniosków.
A wybacz, ale wizyta u psychologa i psychiatry nie gwarantuje sukcesu. Oni jedynie mogą wskazać drogę, podpowiedzieć, całą robotę należy wykonać samemu.
Zresztą jest dużo partaczy jak w każdym zawodzie, więc powoływanie się na takie argumenty jest co najmniej nietrafione.
Chcieć to nie znaczy móc Pani mądralińska, nie wie Pani o tym?
P.S. gratuluję męża...niewątpliwie się dobraliście.

853

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Saar napisał/a:

A odpowiadając na Pana pytanie: Czy jest jeszcze szansa?

Oczywiście, że szansa jest!
Skoro Pan pyta, to zapewne rozważa każdą ewentualność, także tą, że w imię wyższej sprawy zapomni Pan o rozgrywce plemników i popatrzy na narodziny dziecka z wyższej perspektywy: jako cud, dar, zdarzenie, które ma w sobie jakiś sens i wyższy plan.
Oczywiście, nie każdego na to stać, ale może warto wzbić się ponad przeciętne podejście do tego typu sytuacji.
I tylko od Pana zależy, jaką postawę i rolę przyjmie...czy urażonego męża, czy kochającego opiekuna maleńkiego człowieka, który zaszczyci swoją obecnością Pana Rodzinę.
Życzę niebanalnego podejścia do tej sytuacji, która oczywiście, może  także być piekąca i boląca dla Pana.
Jednak, w ostatecznym rachunku, może stać się powodem do wielkiej satysfakcji i dumy nad dobrze podjętą decyzją.
Żona będąc w ciąży nie powinna zbytnio się stresować, a narodziny niechaj będą powodem wyłącznie do wielkiej radości!


Wszystko pięknie, ale chyba pominęłaś Saar te posty autora, w których wspominał o tym nienarodzonym dziecku i pożałowałby mu nawet kromki chleba, a co dopiero okruszka.
Znaleźli gabinet, on tłumaczył rozmowy potrzebne do załatwienia zabiegu, pomagał w tym procederze i nawet tutaj się do tego przyznał, mimo że jest to karalne

Zgodnie z art. 152 §2 k.k. karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega ten, „kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania”
Karalne jest dostarczenie rady lub informacji (np. gdzie lub w jaki sposób przerwać ciążę), karalne jest pośrednictwo w organizacji przerywania ciąży, w tym skontaktowanie kobiety w ciąży z osobą przeprowadzającą aborcję.

Nie wiem więc, co by się teraz musiało wydarzyć, aby się autorowi odmieniło o 180 stopni.




Kolejna sprawa, bo co niektórzy się na forum rozpędzili z pisaniem scenariuszy.
Autor nie może wyrzucić żony na bruk. To jest cały czas formalnie jego żona, poza tym ciężarna jest pod prawną ochroną.

Następna najważniejsza sprawa, to córka autora.

Założyliście, że to autor dostanie opiekę nad córką. O ile matka sama się tej opieki nie zrzeknie, to raczej Nathan ma małe szanse. Tutaj scenariusze mogą być bardzo różne.
Przychylam się do opinii, o ponadstandardowym myśleniu, ponieważ wojna między małżonkami skończy się niczym więcej, jak dramatem dla córki.
Autor tak bardzo chce chronić majątek dla córki. Ok, ale ta mała potrzebuje dobrych warunków teraz, a nie domu czy majątku w spadku. Mówię o sytuacji, kiedy by mieszkała jednak z matką albo mieliby opiekę naprzemienną.

854

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
kejt38 napisał/a:
anderstud napisał/a:

He he, myślę że w ramach walki z nudą (nic się na wątku nie dzieje obecnie) można przeprowadzić taki eksperyment społeczny i odwrócić role,
teraz autorem wątku jest żona naszego bohatera, który poszedł w tango na imprezie i zapłodnił jakąś laskę, o czym właśnie poinformował małżonkę...

Może cię zdziwię ale jestem przeciwna orzekaniu o winie w ogóle. Uważam też, że majątek powinien być podzielony równo, kary finansowe to obłuda.....a wszystko to przyczynia się do rosnącego biznesu rozwodowego,  z którego niektórzy ciągną ogromne pieniądze.
Sprawiedliwości nie szuka się w sądzie. Wspólne dzieci zobowiązują do rozsądnego podejścia przy rozwodzie, wojna niszczy wszystko i wszystkich.
Można powiedzieć: nie chcę z tobą być bo mnie zraniłeś/aś ale nie wolno nikogo niszczyć i wykorzystywać słabość do ugrania własnych celów.
Jak czytam to forum to widzę, że dzieci się tutaj w ogóle nie liczą. Traktuje się je jak kartę przetargową lub możliwość odegrania się:(

ale przecież majątek się dzieli po równo i nie ma żadnych kar finansowych w naszym prawie, o czym Ty piszesz Kejt?


Majątek dzielony jest dokładnie po połowie, wyłączając oczywiście majątek osobisty. Jedynie alimenty można wywalczyć przy rozwodzie z orzekaniem o winie.

855

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
mallwusia napisał/a:

Założyliście, że to autor dostanie opiekę nad córką. O ile matka sama się tej opieki nie zrzeknie, to raczej Nathan ma małe szanse.

Nathan napisał/a:

Co do córki - przedstawiłem żonie swój punkt widzenia dlaczego córka powinna zostać ze mną - co ciekawe zrozumiała że nie chodzi o żadną zemstę za zdradę tylko o dobro małej i przyznała mi rację.

856

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Założyliście, że to autor dostanie opiekę nad córką. O ile matka sama się tej opieki nie zrzeknie, to raczej Nathan ma małe szanse.

Nathan napisał/a:

Co do córki - przedstawiłem żonie swój punkt widzenia dlaczego córka powinna zostać ze mną - co ciekawe zrozumiała że nie chodzi o żadną zemstę za zdradę tylko o dobro małej i przyznała mi rację.


Ta kobieta jest pod ścianą, dziś powie to, jutro powie tamto.

857

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
mallwusia napisał/a:

Ta kobieta jest pod ścianą, dziś powie to, jutro powie tamto.

Ale to nie od niej zależy, kto będzie miał przyznaną opiekę nad córką, tylko od sądu.

858

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Ta kobieta jest pod ścianą, dziś powie to, jutro powie tamto.

Ale to nie od niej zależy, kto będzie miał przyznaną opiekę nad córką, tylko od sądu.

Tak, od polskiego sądu, więc sama sobie odpowiedz na pytanie, czy jest sens pisać tu jakieś bzdurne scenariusze.

859

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Myślę, że rozwód się przeciągnie do porodu, a potem pani zamieszka z ojcem dziecka i będą żyć długo i szczęśliwie.
W ostateczności, matka po porodzie dostanie świadczenia rodzicielskie i alimenty od ojca dziecka, Nathan też pewno trochę pomoże, w końcu to matka również jego dziecka. Potem pani znajdzie pracę i da sobie radę.
Facet w takiej sytuacji, nie ma żadnej pomocy, a jeszcze ma obowiązek płacić alimenty, więc musi szybko stanąć na nogi albo zginie.

860

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
mallwusia napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Ta kobieta jest pod ścianą, dziś powie to, jutro powie tamto.

Ale to nie od niej zależy, kto będzie miał przyznaną opiekę nad córką, tylko od sądu.

Tak, od polskiego sądu, więc sama sobie odpowiedz na pytanie, czy jest sens pisać tu jakieś bzdurne scenariusze.

Ja akurat uważam, że Autor ma spore szanse smile Już to wcześniej pisałam i uzasadniłam, dlaczego smile

861

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No

Burzowy napisał/a:

To ja nie wiem co ona z pieniędzmi robiła, skoro nie mieli kredytów, a Nathan także zarabiał. Niech idzie po pomoc do ojca dziecka, o ile wie kto nim jest.

Edit: Lol dzielenie majątku po połowie, nic tylko znaleźć dziana kobite i po ślubie zdradzić big_smile. W ogole Kejt sama sobie przeczysz w swoim poście.

Burzowy, a może ona pieniędzy Nathan w ogóle nie oglądała. Pomyślałeś o tym?

862

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:

Burzowy, a może ona pieniędzy Nathan w ogóle nie oglądała. Pomyślałeś o tym?

a w dwóch pełnych szafach ma kreacje z worków jutowych ;-)

863

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tak, Nathan to taka pazera, ze chce jej mieszkanie ogarniac big_smile. Swoją drogą nadal nie rozumiem, miala dobrą pracę i niewielkie zobowiązania wink. Ups chyba jednak musiala przewalac bezmyślnie ten hajs.

864

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Tak, Nathan to taka pazera, ze chce jej mieszkanie ogarniac big_smile. Swoją drogą nadal nie rozumiem, miala dobrą pracę i niewielkie zobowiązania wink. Ups chyba jednak musiala przewalac bezmyślnie ten hajs.

Widzisz Burzowy, ja tej kobiety nie bronię, wszyscy wiemy co zrobiła, ale jakie były relacje jej i jej męża znamy tylko z relacji Nathan i zadziwiające jest to, że on ma wszystko a ona tylko dwie szafy z jutowymi rzeczami. O przepraszam szaf nie ma tylko te jutowe rzeczy.

865

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Mój Przyjaciel (zdradzony) też ogarnął byłej mieszkanie i nie za pożyczkę do spłacenia, ale własnościowe. Mimo majątku własnego, każda strona przecież coś dokłada, choćby dbaniem o dom. Można się mścić i puszczać w skarpetkach, można inaczej.

866

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:

He he, myślę że w ramach walki z nudą (nic się na wątku nie dzieje obecnie) można przeprowadzić taki eksperyment społeczny i odwrócić role,
teraz autorem wątku jest żona naszego bohatera, który poszedł w tango na imprezie i zapłodnił jakąś laskę, o czym właśnie poinformował małżonkę...


Pierwszy mechanizm jaki zadziałałby u mnie to ciekawość, kim jest ta druga kobieta. Chociażby z tego powodu, że moje dziecko miałoby rodzeństwo.
No, ale naszego Autora to w ogóle nie interesuje, co mnie trochę dziwi. Nawet zapytany, zręcznie omija temat.

Ale być może u Panów jest inaczej, a może i u Pań?

867

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nie rozumiem, dla czego dzielicie cudza kasę i namawiacie jakiegoś kolesia, żeby wyłożył z własnej kieszeni na mieszkanie i utrzymanie obcego dziecka i jego matki.
Ba namawiacie go, żeby żył pod jednym dachem z babą, która go perfidnie zdradziła, bo ona będzie miała dziecko.

Czy każdy z Was w tej chwili idzie wyłożyć kasę na jakieś ciężarne kobiety z małymi perspektywami życiowymi? Choćby 1% podatku?
A może masowo proponujecie im mieszkanie u siebie? Wam było by łatwiej, bo to dla Was obce baby, a dla autora osoba, która bardzo go zdradziła.

Ja przyznam się, że mimo skromnych dochodów co miesiąc wpłacam drobną kwotę na taki cel.

Wyższy poziom człowieczeństwa może skończyć się tym, że ojciec biologiczny dzieciaka zechce nawiedzać raz bzykniętą kochankę i swoje dziecko w domu autora. I co wówczas?

Mówicie o dobru córki Natana. A gdzie będzie jej dobro, jeśli jakiś obcy gach będzie regularnie dwa razy w tygodniu odwiedzał mamusię i jej braciszka?

Poza tym nalegaliście na klarowną sytuację dla  żony autora - może podjąć decyzję o urodzeniu dziecka, wiedząc, co ją czeka, bez szantażu emocjonalnego. No to dowiedziała się, że znikąd pomocy nie dostanie. Że cokolwiek zrobi, zostanie sama. Klarowne? Klarowne. Nawet mamusia, która przybyła z odsieczą córce zostawiła ją na lodzie. Ma możliwość podjęcia decyzji.

Teraz pewnie będzie dyskusja: udziel autorze jej wsparcia do końca 3 miesiąca żeby urodziła to dziecko, a potem oddaj jej dom, kup jej mieszkanie i zostań świętym. Tylko ilu z tak piszących w rzeczywistości samemu tak postępuje?

868

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:
Burzowy napisał/a:

Tak, Nathan to taka pazera, ze chce jej mieszkanie ogarniac big_smile. Swoją drogą nadal nie rozumiem, miala dobrą pracę i niewielkie zobowiązania wink. Ups chyba jednak musiala przewalac bezmyślnie ten hajs.

Widzisz Burzowy, ja tej kobiety nie bronię, wszyscy wiemy co zrobiła, ale jakie były relacje jej i jej męża znamy tylko z relacji Nathan i zadziwiające jest to, że on ma wszystko a ona tylko dwie szafy z jutowymi rzeczami. O przepraszam szaf nie ma tylko te jutowe rzeczy.

No właśnie, mnie też to zastanawia.
Nie chodzi o to, że Nathan za to, co mu zrobiła miałby ja teraz suto wywianowac, ale o to też, co było wcześniej. Przecież gdyby go nie zdradziła też nic by nie miała, jeśli chodzi o pieniądze.
Mnie uderzyło jak w którymś tam poście ( nie chce mi się teraz tego szukać) Nathan napisal o tych dwóch szafach łachów, które ona ma i że niech sobie wraca tam skąd przyszła, czyli do swoich rodziców.
W takim razie wygląda na to, że ona przez te lata małżeństwa niczego się nie dorobiła, chociaż pracowała przecież zawodowo i zajmowała się domem.

869

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:

Widzisz Burzowy, ja tej kobiety nie bronię, wszyscy wiemy co zrobiła, ale jakie były relacje jej i jej męża znamy tylko z relacji Nathan i zadziwiające jest to, że on ma wszystko a ona tylko dwie szafy z jutowymi rzeczami. O przepraszam szaf nie ma tylko te jutowe rzeczy.

O jutowych, ja pisałem. :-) Znam trochę życie i kobiety żyjące w luksusie, nie wierzę, że pani się zmieści w kawalerkę ze swoimi rzeczami. Nie przewidywała takiego rozstania. To w sumie dobrze o niej świadczy, popłynęła po alkoholu, a nie planowała numeru.
Ja zostałem z reklamówką w podobnej sytuacji, gdzie żona zdradziła, ale ja ją utrzymywałem przez kilka dobrych lat, potem przestałem być potrzebny, zaczęła lepiej ode mnie zarabiać. ;-)
Tak mi się przypomniała sytuacja ze znajomą, której mąż jeździł na misje. Opowiadał, w jaki sposób zginęli jego koledzy, mimo to, żona namawiała na kolejny wyjazd, bo coś by trzeba było w domu zmienić.
Ja nie mówię, że wszystkie kobiety takie są, są i normalne, ale każda ma plan na przyszłość. Tutaj nie wyszło, ale na pewno da sobie radę, za dwa lata okaże się, że mąż był niedobry i będzie 100 zarzutów. ;-)

870

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
terk napisał/a:
Teufel napisał/a:

Widzisz Burzowy, ja tej kobiety nie bronię, wszyscy wiemy co zrobiła, ale jakie były relacje jej i jej męża znamy tylko z relacji Nathan i zadziwiające jest to, że on ma wszystko a ona tylko dwie szafy z jutowymi rzeczami. O przepraszam szaf nie ma tylko te jutowe rzeczy.

O jutowych, ja pisałem. :-) Znam trochę życie i kobiety żyjące w luksusie, nie wierzę, że pani się zmieści w kawalerkę ze swoimi rzeczami. Nie przewidywała takiego rozstania. To w sumie dobrze o niej świadczy, popłynęła po alkoholu, a nie planowała numeru.
Ja zostałem z reklamówką w podobnej sytuacji, gdzie żona zdradziła, ale ja ją utrzymywałem przez kilka dobrych lat, potem przestałem być potrzebny, zaczęła lepiej ode mnie zarabiać. ;-)
Tak mi się przypomniała sytuacja ze znajomą, której mąż jeździł na misje. Opowiadał, w jaki sposób zginęli jego koledzy, mimo to, żona namawiała na kolejny wyjazd, bo coś by trzeba było w domu zmienić.
Ja nie mówię, że wszystkie kobiety takie są, są i normalne, ale każda ma plan na przyszłość. Tutaj nie wyszło, ale na pewno da sobie radę, za dwa lata okaże się, że mąż był niedobry i będzie 100 zarzutów. ;-)

Terk, cały czas mnie nie rozumiesz. Ja abstrahuje od tego co ona zrobiła, nie podnoszę tematu czy Nathan ma ją wyrzucić z domu czy nie. Skupiam się na tym, że mimo wspólnoty finansowej on ma wszytko a ona tylko zawartość dwóch szaf. To jest zastanawiające.

871

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:

Terk, cały czas mnie nie rozumiesz. Ja abstrahuje od tego co ona zrobiła, nie podnoszę tematu czy Nathan ma ją wyrzucić z domu czy nie. Skupiam się na tym, że mimo wspólnoty finansowej on ma wszytko a ona tylko zawartość dwóch szaf. To jest zastanawiające.

Ale Natan wyjaśnił już, skąd pochodzi majątek i dlaczego jest jego osobisty.

872

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

Nie rozumiem, dla czego dzielicie cudza kasę i namawiacie jakiegoś kolesia, żeby wyłożył z własnej kieszeni na mieszkanie i utrzymanie obcego dziecka i jego matki.
Ba namawiacie go, żeby żył pod jednym dachem z babą, która go perfidnie zdradziła, bo ona będzie miała dziecko.

Czy każdy z Was w tej chwili idzie wyłożyć kasę na jakieś ciężarne kobiety z małymi perspektywami życiowymi? Choćby 1% podatku?
A może masowo proponujecie im mieszkanie u siebie? Wam było by łatwiej, bo to dla Was obce baby, a dla autora osoba, która bardzo go zdradziła.

Ja przyznam się, że mimo skromnych dochodów co miesiąc wpłacam drobną kwotę na taki cel.

Wyższy poziom człowieczeństwa może skończyć się tym, że ojciec biologiczny dzieciaka zechce nawiedzać raz bzykniętą kochankę i swoje dziecko w domu autora. I co wówczas?

Mówicie o dobru córki Natana. A gdzie będzie jej dobro, jeśli jakiś obcy gach będzie regularnie dwa razy w tygodniu odwiedzał mamusię i jej braciszka?

Poza tym nalegaliście na klarowną sytuację dla  żony autora - może podjąć decyzję o urodzeniu dziecka, wiedząc, co ją czeka, bez szantażu emocjonalnego. No to dowiedziała się, że znikąd pomocy nie dostanie. Że cokolwiek zrobi, zostanie sama. Klarowne? Klarowne. Nawet mamusia, która przybyła z odsieczą córce zostawiła ją na lodzie. Ma możliwość podjęcia decyzji.

Teraz pewnie będzie dyskusja: udziel autorze jej wsparcia do końca 3 miesiąca żeby urodziła to dziecko, a potem oddaj jej dom, kup jej mieszkanie i zostań świętym. Tylko ilu z tak piszących w rzeczywistości samemu tak postępuje?

Masz tak duże skłonności do nadinterpretacji pewnych tekstów, że aż w oczy kole.
Ponadto narzucasz innym jedyne słuszne wg Ciebie spojrzenie insynuując jednocześnie co inni mieli bądź mają na myśli i jakby postąpili. Strasznie słabe to i małostkowe.

Nawet jeśli zamieszkaliby razem to ojciec dziecka nie tylko ma prawo się widywać z dzieckiem, ale i obowiązek i nie widzę konieczności żeby te widywania odbywały się w tym domu. To jest najmniejszy problem a urasta w Twoim mniemaniu do przesądzającego o decyzji.

873

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
Teufel napisał/a:

Terk, cały czas mnie nie rozumiesz. Ja abstrahuje od tego co ona zrobiła, nie podnoszę tematu czy Nathan ma ją wyrzucić z domu czy nie. Skupiam się na tym, że mimo wspólnoty finansowej on ma wszytko a ona tylko zawartość dwóch szaf. To jest zastanawiające.

Ale Natan wyjaśnił już, skąd pochodzi majątek i dlaczego jest jego osobisty.

To razem niczego się nie dorobił przez 10 lat małżeństwa? No ludzie, ja za długo żyję aby w to wierzyć. I nie wierzę, że w domu było tak hepi zanim żona nie zmieniła pracy. Jeszczę raz powtórzę, za długo żyję

874

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:

Terk, cały czas mnie nie rozumiesz. Ja abstrahuje od tego co ona zrobiła, nie podnoszę tematu czy Nathan ma ją wyrzucić z domu czy nie. Skupiam się na tym, że mimo wspólnoty finansowej on ma wszytko a ona tylko zawartość dwóch szaf. To jest zastanawiające.

Ja napisałem, jak było u mnie. Zarabiałem nierewelacyjnie, miałem na utrzymaniu żonę, która zarabiała symbolicznie, zostałem bez niczego, po tym okresie przejściowym, gdzie się staraliśmy, żeby się przygotowała do dobrej pracy, nie pracując.

Tutaj mogło być tak, że żyło się lekko, bo przecież wszystko jest z majątku męża. Jest dom, wyposażony, są zarobki obojga, które wydaje się tylko na utrzymanie i przyjemności. Słusznie, warto szaleć, gdy się jest młodym.

875 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 19:44:55)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Teufel napisał/a:

Terk, cały czas mnie nie rozumiesz. Ja abstrahuje od tego co ona zrobiła, nie podnoszę tematu czy Nathan ma ją wyrzucić z domu czy nie. Skupiam się na tym, że mimo wspólnoty finansowej on ma wszytko a ona tylko zawartość dwóch szaf. To jest zastanawiające.

Ale Natan wyjaśnił już, skąd pochodzi majątek i dlaczego jest jego osobisty.

To razem niczego się nie dorobił przez 10 lat małżeństwa? No ludzie, ja za długo żyję aby w to wierzyć. I nie wierzę, że w domu było tak hepi zanim żona nie zmieniła pracy. Jeszczę raz powtórzę, za długo żyję

Ja też akurat nie wierzę w to, że to było super udane małżeństwo wcześniej, ale co do majątku to akurat tak mogło być, że skoro mieli gdzie mieszkać, to nie odczuwali potrzeby wspólnie się czegoś dorabiać. Zresztą - mowa była wyłącznie o domu i samochodach, więc być może żona jakąś tam toaletkę czy coś własną nabyła smile A zarobki pewnie wydawała na bieżące potrzeby lub zachcianki.
A jeśli np. dokładała się do remontów, to teraz jej głowa w tym, żeby to udowodnić, niestety. Chociaż akurat w to wątpię, żeby się dokładała, skoro Natan był w stanie zrobić to we własnym zakresie.

876

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

Nie rozumiem, dla czego dzielicie cudza kasę i namawiacie jakiegoś kolesia, żeby wyłożył z własnej kieszeni na mieszkanie i utrzymanie obcego dziecka i jego matki.
Ba namawiacie go, żeby żył pod jednym dachem z babą, która go perfidnie zdradziła, bo ona będzie miała dziecko.

Czy każdy z Was w tej chwili idzie wyłożyć kasę na jakieś ciężarne kobiety z małymi perspektywami życiowymi? Choćby 1% podatku?
A może masowo proponujecie im mieszkanie u siebie? Wam było by łatwiej, bo to dla Was obce baby, a dla autora osoba, która bardzo go zdradziła.

Ja przyznam się, że mimo skromnych dochodów co miesiąc wpłacam drobną kwotę na taki cel.

Wyższy poziom człowieczeństwa może skończyć się tym, że ojciec biologiczny dzieciaka zechce nawiedzać raz bzykniętą kochankę i swoje dziecko w domu autora. I co wówczas?

Mówicie o dobru córki Natana. A gdzie będzie jej dobro, jeśli jakiś obcy gach będzie regularnie dwa razy w tygodniu odwiedzał mamusię i jej braciszka?

Poza tym nalegaliście na klarowną sytuację dla  żony autora - może podjąć decyzję o urodzeniu dziecka, wiedząc, co ją czeka, bez szantażu emocjonalnego. No to dowiedziała się, że znikąd pomocy nie dostanie. Że cokolwiek zrobi, zostanie sama. Klarowne? Klarowne. Nawet mamusia, która przybyła z odsieczą córce zostawiła ją na lodzie. Ma możliwość podjęcia decyzji.

Teraz pewnie będzie dyskusja: udziel autorze jej wsparcia do końca 3 miesiąca żeby urodziła to dziecko, a potem oddaj jej dom, kup jej mieszkanie i zostań świętym. Tylko ilu z tak piszących w rzeczywistości samemu tak postępuje?

Trochę koloryzujesz. Przecież tu chodzi tylko o to, żeby i autor miał korzyść z tego, że jednak pomógł. Kiedyś, kiedyś będzie mógł spojrzeć na siebie w lustro i stwierdzić, że podoba mu się facet, którego widzi w tym lustrze.
Jeśli on teraz, w tym najgorszym dla tej kobiety okresie życia, pomoże jej, to przecież sam nic nie straci i będzie miał satysfakcję, że stać go na tego rodzaju gesty, na takie zachowania. Tak naprawdę zrobi to dla siebie i dla córki.
A poza tym, to skąd wiadomo, że córka nie będzie zachwycona tym, że ma rodzeństwo? Zalozmy, że mama i dziecko będą mieszkali już w innym miejscu i mała będzie do nich przychodziła w odwiedziny. I może zdarzyć się tak, że ta dziewczynka pokocha to dziecko, najpierw będzie chciała przebierać je, kąpać, wozić w wózeczku itd i narodzą się więzi między dzieciakami. Czy tak nie może się zdarzyć?
Taki scenariusz jest bardziej prawdopodobny niż to, że ich córka nie zaakceptuje nowego dziecka swojej mamy.

877 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-03-24 19:58:00)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Teufel napisał/a:

To razem niczego się nie dorobił przez 10 lat małżeństwa? No ludzie, ja za długo żyję aby w to wierzyć. I nie wierzę, że w domu było tak hepi zanim żona nie zmieniła pracy. Jeszczę raz powtórzę, za długo żyję

Wydaje mi się, że najwięcej do powiedzenia w tej sprawie będzie miał sąd. Jednak żona miała jakiś wkład w majątek wspólny - w końcu chyba dokładała się do wspólnego życia i wychowania dziecka. Trudno uwierzyć w to, że żyła całkiem jak pasikonik, i wszystko wydawała tylko na siebie i natychmiast.

Ulle - pytanie jest odnośnie tego, czy autor będzie uważał, że nie dość, że jak frajer dał się wyruchać swojej żonce to teraz, jak frajer jeszcze karmi nie swojego bachora. Czy będzie potrafił przebaczyć żonie, czy jak Zdradzony80, po prostu nie da rady. A wówczas po jakimś czasie wyleją się z niego złe emocje. I wróci do tego, że będzie się czuł jak frajer.

Ty także masz tendencje do koloryzowania - jego żona jest kuta na cztery nogi. Najpierw sama chciała pozbyć się dziecka, żeby nie stracić męża, potem mamusia ją wsparła więc zaczęła chojraczyć i są(!) nagrania z tego, jak planuje złożyć fałszywe zeznania przeciwko mężowi, a na koniec, gdy autor zagroził jej rozwodem, położyła po sobie uszy i jest najlepszą żoną świata.
Wiesz, na miejscu Natana stwierdziła bym, że pal licho zdrada i bachor, jakoś da się to przeżyć. Ale baba wrednie i z premedytacją chciała mnie wsadzić do paki. Ciekawe jaki numer potem będzie chciała odwinąć.

878 Ostatnio edytowany przez Nathan (2019-03-24 20:16:03)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tak dla jasności - żona odkąd zaczęła pracować dokładała się do wspólnego życia - jedzenie, rachunki, wyjazdy na weekendy i wakacje, wydatki na córkę dzieliliśmy po połowie, reszta z zarobków zostawała na indywidualne wydatki.
Zawsze bardzo o siebie dbała - fryzjer, kosmetyczka, fitness - na to nigdy pieniędzy nie żałowała.
Efekt taki że wciąż jest bardzo atrakcyjna i wygląda jakby miała z dziesięć lat mniej.
Ciuchy, buty, kosmetyki - nie interesowało mnie ile na to wydaje bo to były jej pieniądze.
Każde z nas ma swoje konto i pojęcia nie mam czy coś sobie odłożyła, możliwe że tak.
Faktem jest że przez ostatnie dwa lata w nowym towarzystwie wpadła w snobizm i zaczęła szastać pieniędzmi.

879

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:
Teufel napisał/a:

To razem niczego się nie dorobił przez 10 lat małżeństwa? No ludzie, ja za długo żyję aby w to wierzyć. I nie wierzę, że w domu było tak hepi zanim żona nie zmieniła pracy. Jeszczę raz powtórzę, za długo żyję

Wydaje mi się, że najwięcej do powiedzenia w tej sprawie będzie miał sąd. Jednak żona miała jakiś wkład w majątek wspólny - w końcu chyba dokładała się do wspólnego życia i wychowania dziecka. Trudno uwierzyć w to, że żyła całkiem jak pasikonik, i wszystko wydawała tylko na siebie i natychmiast.

Ulle - pytanie jest odnośnie tego, czy autor będzie uważał, że nie dość, że jak frajer dał się wyruchać swojej żonce to teraz, jak frajer jeszcze karmi nie swojego bachora. Czy będzie potrafił przebaczyć żonie, czy jak Zdradzony80, po prostu nie da rady. A wówczas po jakimś czasie wyleją się z niego złe emocje. I wróci do tego, że będzie się czuł jak frajer.

Ty także masz tendencje do koloryzowania - jego żona jest kuta na cztery nogi. Najpierw sama chciała pozbyć się dziecka, żeby nie stracić męża, potem mamusia ją wsparła więc zaczęła chojraczyć i są(!) nagrania z tego, jak planuje złożyć fałszywe zeznania przeciwko mężowi, a na koniec, gdy autor zagroził jej rozwodem, położyła po sobie uszy i jest najlepszą żoną świata.
Wiesz, na miejscu Natana stwierdziła bym, że pal licho zdrada i bachor, jakoś da się to przeżyć. Ale baba wrednie i z premedytacją chciała mnie wsadzić do paki. Ciekawe jaki numer potem będzie chciała odwinąć.

Marato, gdyby jego żona była kuta na cztery nogi, to nie zaszłaby z pierwszym lepszym i to na oczach ludzi ze swojej pracy. Zapewniam cię, że w tej jej cudownej pracy nie takie były zawodniczki, jak ona. Tamte to dopiero są kute na cztery nogi. Znam kilka takich. Wypindrzone puste lale, na każdym wyjeździe inny chłop, ale tamte w ciążę nie zachodzą.
Żona Nathana natomiast, jak pierwsza lepsza siksa od razu zaszalala. Prawdopodobnie była wypuszczona z domu jako skromna kurka i nagle zobaczyła wielki świat, we łbie głupota zaszumiała i poszła w tango.
Gdyby była cwana, to odkładałaby sobie kasę za plecami męża i dzisiaj nie musiałaby skamlac, bo byłaby panią sytuacji. Niektóre kobiety tak właśnie robią, a ich faceci pojęcia o niczym nie mają.
Ta natomiast pracowała, zajmowała się domem i wychodzi na to, że przez dekadę niczego się nie dorobiła.
Jeśli chodzi o jej matkę, o te ich dyskusje, to fakt, nie wygląda to fajnie, ale jak wcześniej pisałam, od pomysłu do przemysłu droga daleka.
Matka nie chce jej przyjąć do siebie, bo najpewniej wydaje jej się, że córka powinna siedzieć w domu na tyłku i pilnować interesu, czyli domu i rodziny. Matka wie, że jeśli zabierze córkę do siebie, to wyjdzie tak, jakby córka wszystko sobie odpuściła, a córka, jej zdaniem, powinna teraz starać się wszystko naprawić, by nie wylądować pod mostem. Matka nie chce jej też wziąć do siebie, bo mieszka w 40-metrowym mieszkanku w bloku, dwa pokoje, gdzie jest też schorowany ojciec żony Nathana.
Widzisz, to wszystko naprawdę nie jest takie proste.

880 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 20:29:28)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Marato, gdyby jego żona była kuta na cztery nogi, to nie zaszłaby z pierwszym lepszym i to na oczach ludzi ze swojej pracy. Zapewniam cię, że w tej jej cudownej pracy nie takie były zawodniczki, jak ona. Tamte to dopiero są kute na cztery nogi. Znam kilka takich. Wypindrzone puste lale, na każdym wyjeździe inny chłop, ale tamte w ciążę nie zachodzą.
Żona Nathana natomiast, jak pierwsza lepsza siksa od razu zaszalala. Prawdopodobnie była wypuszczona z domu jako skromna kurka i nagle zobaczyła wielki świat, we łbie głupota zaszumiała i poszła w tango.
Gdyby była cwana, to odkładałaby sobie kasę za plecami męża i dzisiaj nie musiałaby skamlac, bo byłaby panią sytuacji. Niektóre kobiety tak właśnie robią, a ich faceci pojęcia o niczym nie mają.

Ulle, ona tam pracowała dwa lata, to nie była pierwsza impreza, na którą się wypuściła, nie doczytałaś chyba? Może to tylko dopiero pierwsza impreza, na której zaszła w ciążę... tego to nawet Natan nie wie, a Ty, widzę, wiesz już na pewno, że to wina wypindrzonych koleżanek, znowu nie dorosłej kobiety, która samodzielnie podejmuje decyzje.
A o ewentualnych oszczędnościach i jak się w małżeństwie rozliczali już Natan napisał, nie uważam, żeby to było złe. Być może tą kasę za plecami męża ma. A jak nie dała rady nic odłożyć, nie mając na głowie np. spłacania kredytu na mieszkanie - to już tylko o niej świadczy. A Ty znowu dopowiadasz jakieś ckliwe historyjki.

881

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nathan jak już zapadła decyzja o rozwodzie to żona szuka ojca dziecka?

882

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:

Marato, gdyby jego żona była kuta na cztery nogi, to nie zaszłaby z pierwszym lepszym i to na oczach ludzi ze swojej pracy. Zapewniam cię, że w tej jej cudownej pracy nie takie były zawodniczki, jak ona. Tamte to dopiero są kute na cztery nogi. Znam kilka takich. Wypindrzone puste lale, na każdym wyjeździe inny chłop, ale tamte w ciążę nie zachodzą.
Żona Nathana natomiast, jak pierwsza lepsza siksa od razu zaszalala. Prawdopodobnie była wypuszczona z domu jako skromna kurka i nagle zobaczyła wielki świat, we łbie głupota zaszumiała i poszła w tango.
Gdyby była cwana, to odkładałaby sobie kasę za plecami męża i dzisiaj nie musiałaby skamlac, bo byłaby panią sytuacji. Niektóre kobiety tak właśnie robią, a ich faceci pojęcia o niczym nie mają.

Ulle, ona tam pracowała dwa lata, to nie była pierwsza impreza, na którą się wypuściła, nie doczytałaś chyba? Może to tylko dopiero pierwsza impreza, na której zaszła w ciążę...
A o ewentualnych oszczędnościach i jak się w małżeństwie rozliczali już Natan napisał, nie uważam, żeby to było złe. Być może tą kasę za plecami męża ma. A jak nie dała rady nic odłożyć, nie mając na głowie np. spłacania kredytu na mieszkanie - to już tylko o niej świadczy. A Ty znowu dopowiadasz jakieś ckliwe historyjki.

Nic o niej dobrze nie świadczy. Uważam, że to głupia baba. Mnie tylko i wyłącznie chodzi o to, że ona potrzebuje wsparcia. Czy tylko mądrym i wartościowym ludziom pomagamy, gdy widzimy, że idą na dno?

883

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:

Marato, gdyby jego żona była kuta na cztery nogi, to nie zaszłaby z pierwszym lepszym i to na oczach ludzi ze swojej pracy. Zapewniam cię, że w tej jej cudownej pracy nie takie były zawodniczki, jak ona. Tamte to dopiero są kute na cztery nogi. Znam kilka takich. Wypindrzone puste lale, na każdym wyjeździe inny chłop, ale tamte w ciążę nie zachodzą.
Żona Nathana natomiast, jak pierwsza lepsza siksa od razu zaszalala. Prawdopodobnie była wypuszczona z domu jako skromna kurka i nagle zobaczyła wielki świat, we łbie głupota zaszumiała i poszła w tango.
Gdyby była cwana, to odkładałaby sobie kasę za plecami męża i dzisiaj nie musiałaby skamlac, bo byłaby panią sytuacji. Niektóre kobiety tak właśnie robią, a ich faceci pojęcia o niczym nie mają.

Ulle, ona tam pracowała dwa lata, to nie była pierwsza impreza, na którą się wypuściła, nie doczytałaś chyba? Może to tylko dopiero pierwsza impreza, na której zaszła w ciążę...
A o ewentualnych oszczędnościach i jak się w małżeństwie rozliczali już Natan napisał, nie uważam, żeby to było złe. Być może tą kasę za plecami męża ma. A jak nie dała rady nic odłożyć, nie mając na głowie np. spłacania kredytu na mieszkanie - to już tylko o niej świadczy. A Ty znowu dopowiadasz jakieś ckliwe historyjki.

Nic o niej dobrze nie świadczy. Uważam, że to głupia baba. Mnie tylko i wyłącznie chodzi o to, że ona potrzebuje wsparcia. Czy tylko mądrym i wartościowym ludziom pomagamy, gdy widzimy, że idą na dno?

Dlaczego ma iść na dno? Przecież Nathan powiedział że jej pomoże wystartować?

884 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 20:41:45)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Nic o niej dobrze nie świadczy. Uważam, że to głupia baba. Mnie tylko i wyłącznie chodzi o to, że ona potrzebuje wsparcia. Czy tylko mądrym i wartościowym ludziom pomagamy, gdy widzimy, że idą na dno?

Ale Natan niekoniecznie musi jej tego wsparcia udzielić i ma do tego prawo (chociaż - widzisz - akurat nad tym się zastanawia). A Ty nie masz prawa tego od niego wymagać, a już zwłaszcza na takich zasadach, jakie Tobie się wydają dobre. Jak już jej tego wsparcia będzie chciał udzielić, to to będzie na jego zasadach.

Równie dobrze Ty możesz ją wesprzeć, już Ci pisałam. Albo ktokolwiek inny. Natan nie ma żadnego obowiązku. I nie wspomnę już nawet, że kobietę w ciąży w pierwszej kolejności powinien wspierać ojciec dziecka. ale to Ci pewnie umknęło smile

885

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
maku2 napisał/a:
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ulle, ona tam pracowała dwa lata, to nie była pierwsza impreza, na którą się wypuściła, nie doczytałaś chyba? Może to tylko dopiero pierwsza impreza, na której zaszła w ciążę...
A o ewentualnych oszczędnościach i jak się w małżeństwie rozliczali już Natan napisał, nie uważam, żeby to było złe. Być może tą kasę za plecami męża ma. A jak nie dała rady nic odłożyć, nie mając na głowie np. spłacania kredytu na mieszkanie - to już tylko o niej świadczy. A Ty znowu dopowiadasz jakieś ckliwe historyjki.

Nic o niej dobrze nie świadczy. Uważam, że to głupia baba. Mnie tylko i wyłącznie chodzi o to, że ona potrzebuje wsparcia. Czy tylko mądrym i wartościowym ludziom pomagamy, gdy widzimy, że idą na dno?

Dlaczego ma iść na dno? Przecież Nathan powiedział że jej pomoże wystartować?

No przecież wiem, że jej pomoże, bo tak napisał dwa albo trzy dni temu.

Dzisiejsza dyskusja wynikła nie wiadomo z czego, ktoś ją zaczął, bo była chwilowa nuda na forum i miała charakter typowo teoretyczny, taka rozmowa na temat takiej sytuacji i jak należy się zachować.

Ja do Nathana zwróciłam się dzisiaj tylko raz, wtedy gdy odradzalam mu szukanie mieszkania dla żony blisko jego domu, wszystkie inne moje wpisy były udziałem w dyskusji.
W sumie zupełnie bez sensu.

886

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
mallwusia napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ale to nie od niej zależy, kto będzie miał przyznaną opiekę nad córką, tylko od sądu.

Tak, od polskiego sądu, więc sama sobie odpowiedz na pytanie, czy jest sens pisać tu jakieś bzdurne scenariusze.

Ja akurat uważam, że Autor ma spore szanse smile Już to wcześniej pisałam i uzasadniłam, dlaczego smile

Ja nie będę oceniać, bo guzik o tej sytuacji wiem. Wyrywkowe informacje jednej że stron to stanowczo za mało.

887

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle
Wiem, o co Ci chodzi.
Jeśli ta kobieta spadnie na dno (może nie wytrzymać tego psychicznie, może wpaść w depresję, może urodzić wcześniaka z problemami zdrowotnymi), to córka autora będzie miała chorą mamę. To mała dziewczynka, której życie do tej pory było stabilne.

Co do przyszłego tatusia, to czy ona choć wie, jak koleś się nazywa?

Mnie się ta cała historia nie klei.

888

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
mallwusia napisał/a:

Ja nie będę oceniać, bo guzik o tej sytuacji wiem. Wyrywkowe informacje jednej że stron to stanowczo za mało.

Dlatego właśnie mówię, że wszystko jest w rękach sądu, a nie zależy od tego, co ktoś - jedna lub druga strona - sobie powie smile

889

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Maku nie wiem czy go szuka czy nie.
Od spięcia z matką mówi tylko że chce usunąć i żebym dał jej szansę, ja z kolei trzymam się swojej wersji że rozwód jest nieodwołalny.

890

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Maku nie wiem czy go szuka czy nie.

Może nawet nie wie kto nim jest.

Nathan napisał/a:

Od spięcia z matką mówi tylko że chce usunąć i żebym dał jej szansę, ja z kolei trzymam się swojej wersji że rozwód jest nieodwołalny.

Bardzo dobrze trzymaj się tego. Miała swoją szansę.

891

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Maku nie wiem czy go szuka czy nie.
Od spięcia z matką mówi tylko że chce usunąć i żebym dał jej szansę, ja z kolei trzymam się swojej wersji że rozwód jest nieodwołalny.

Chce usunąć. A jakie właściwie są podstawy medyczne do tego, by mogła usunąć? Nie mieszkacie w Polsce!
A poza tym, ja czegoś tu nie rozumiem, tego mianowicie w którym ona jest miesiącu? Nie jest to już za późno na aborcję?
W dzisiejszych czasach wszystko jest oczywiście możliwe. Całkiem niedawno jakaś wariatka z hameryki czy tam skądś wydzierała się na mównicy w ichniejszym sejmie , że aborcji można dokonać nawet w dziewiątym miesiącu albo gdy dziecko już się urodzi, jeśli kobieta tego właśnie sobie zyczy, no ale ziemia różnych dziwologow i wynaturzencow nosi. My jednak jesteśmy tutaj normalni.

Wiem, że obiecałam, iż nie będę pisała o aborcji.

892

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle - z tego co wiem to do dwudziestego pierwszego tygodnia bez problemu można - oczywiście nie w tym kraju, ale jesteśmy w Unii ( póki co),  a można to załatwić w trzy dni.
Z tym że teraz to jest już tylko jej problem - niech robi co chce.
Ja rozwodu nie odwołam niezależnie od tego co ona powie i zrobi.

893 Ostatnio edytowany przez maku2 (2019-03-24 22:17:13)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Ulle - z tego co wiem to do dwudziestego pierwszego tygodnia bez problemu można - oczywiście nie w tym kraju, ale jesteśmy w Unii ( póki co),  a można to załatwić w trzy dni.
Z tym że teraz to jest już tylko jej problem - niech robi co chce.
Ja rozwodu nie odwołam niezależnie od tego co ona powie i zrobi.

Nie martw się daliśmy radę CCCP damy i radę 12 gwiazdom smile

894

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Ulle - z tego co wiem to do dwudziestego pierwszego tygodnia bez problemu można - oczywiście nie w tym kraju, ale jesteśmy w Unii ( póki co),  a można to załatwić w trzy dni.
Z tym że teraz to jest już tylko jej problem - niech robi co chce.
Ja rozwodu nie odwołam niezależnie od tego co ona powie i zrobi.

Jesteście w unii. No tak, to znacznie ułatwia kwestie aborcji.
Dobrze robisz mówiąc jej, że tak czy siak zdania nie zmienisz co do rozwodu, więc jeśli pójdzie usunąć, to i tak się z nią rozwiedziesz, żeby potem nie miała pretensji do ciebie, bo kazałeś usunąć, a jak nie to rozwód.
Szkoda mi was bardzo, bo na pewno byliście fajna rodzinka i wasza córeczka była dumna ze swoich rodziców.

895

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No, szczególnie z tego, że w domu muszą być podsłuchy. bo nie wiadomo, kiedy mamusia zapragnie znowu tatusia spróbować postawić przed sądem.

896

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

No, szczególnie z tego, że w domu muszą być podsłuchy. bo nie wiadomo, kiedy mamusia zapragnie znowu tatusia spróbować postawić przed sądem.

Życzę Ci abyś nie musiała nigdy wrócić na to forum z problemem generującym takie same emocje, których doświadcza autor.
Ja rozumiem, mocny przekaz, w jedną lub w druga stronę, próbę nakierowania, ukazania pewnych ścieżek w sposób nawet lekko trywialny, ale to co Ty uprawiasz to zwykłe jątrzenie!

897

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Życzę Ci abyś nie musiała nigdy wrócić na to forum z problemem generującym takie same emocje, których doświadcza autor.
Ja rozumiem, mocny przekaz, w jedną lub w druga stronę, próbę nakierowania, ukazania pewnych ścieżek w sposób nawet lekko trywialny, ale to co Ty uprawiasz to zwykłe jątrzenie!

Dziękuję za życzenia.

Twój wpis nic nie wnosi do wątku.

Malowanie sielskich obrazów szczęśliwej rodziny to jest zwykła manipulacja. Było. Nie ma. Żmij się nie hoduje w domu. Pozwala im się żyć na wolności.

898

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Po takiej akcji, jaką zorganizowały żona z teściową, też bym już nie zaufał, a bez zaufania nie ma związku.

899 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-03-24 23:01:56)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

I znowu wtrące 3 grosze, że z tej całej historii najbardziej żal mi tego nienarodzonego dziecka, którego nikt nie chce i każdy chce się go pozbyć. A ono sobie na przekór rośnie. Ale w takich nerwach to nie wiadomo czy nie dojdzie do poronienia a nawet jeśli nie to ciąża pod wpływem takich silnych emocji to nic dobrego dla tego dziecka.
Co do starszego dziecka to sąd weźmie pod uwagę na pewno Fakt, że jest to jeszcze dziecko małe, potrzebujące matki. Ze jest to dziewczynka.
No i co bym autor nie napisał to nawet jeśli żona nie pracowałaby wogole w trakcie trwania małżeństwa to też wkład liczy się jako 50% do majątku wspólnego. Czyli wszystko co nabyte w trakcie trwania jest wspólne. I nie ważne na kogo zarejestrowane auto, kupione w trakcie małżeństwa - wspólne. Chyba, że mają rozdzielność. I nie wierzę, że przez 10 lat nie zrobili remontu, nie wymienili sprzętów czy mebli. Jeśli tak - wspólne. Do podziału. Do majątku wspólnego nie wchodzą jedynie rzeczy, nieruchomości itp nabyte na drodze spadku czy darowizny jak również nabyte przed zawarciem małżeństwa i po jego ustaniu.
Sądu nie interesuje co i ile i na co kto wydawał. Ważne są przepisy kodeksu cywilnego.
P.S.
Przeżyłam traumę i tragedię rodzinną i nie czuję się z tego tytułu jakoś mocniejsza psychicznie ani mentalnie, jak ktoś tu sugerował. Czuję się oszukana przez życie i złamana. Niosę ten swój krzyż przez całe życie i nieść go będę do śmierci. W niczym mi on nie pomaga.

900

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Tonia80 napisał/a:

I nie wierzę, że przez 10 lat nie zrobili remontu, nie wymienili sprzętów czy mebli. Jeśli tak - wspólne. Do podziału.

Ja wierzę, że dom był wyposażony i były tylko nakłady na to, żeby utrzymać dom na dobrym poziomie. Ten remont byłby wtedy w ramach zwykłej eksploatacji, bez zwrotu. Zawsze może się coś trafić np. lodówka 4-letnia, kupiona za wspólne, ale taki sprzęt może żona zabrać ze sobą, jeśli uważa, że jest taka droga po 4 latach. ;-)

901 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-03-24 23:17:44)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No nie wiem. Jeśli zwykły dom w spadku to pewnie większość sprzętów i mebli już zużyta (chyba, że to jakiś zabytkowy dworek wink). Nakłady na pewno jakieś ponieśli. Chyba że Nathan to jakiś duży biznesmen i urządził caly dom w wieku 20 lat sam wink a żonę wprowadził do domu zrobionego na cacy lol
A dla żony bez pracy, w ciąży to nawet taka lodówka to na wagę złota.
Zresztą niewiadomo czy to będzie sam rozwód czy rozwód z podziałem. Bo autor pisze o rozwodzie ale chyba nic na przód się nie posuwa w tym temacie. To tylko na razie takie gadanie.

902

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
Nathan napisał/a:

Ulle - z tego co wiem to do dwudziestego pierwszego tygodnia bez problemu można - oczywiście nie w tym kraju, ale jesteśmy w Unii ( póki co),  a można to załatwić w trzy dni.
Z tym że teraz to jest już tylko jej problem - niech robi co chce.
Ja rozwodu nie odwołam niezależnie od tego co ona powie i zrobi.

Jesteście w unii. No tak, to znacznie ułatwia kwestie aborcji.
Dobrze robisz mówiąc jej, że tak czy siak zdania nie zmienisz co do rozwodu, więc jeśli pójdzie usunąć, to i tak się z nią rozwiedziesz, żeby potem nie miała pretensji do ciebie, bo kazałeś usunąć, a jak nie to rozwód.
Szkoda mi was bardzo, bo na pewno byliście fajna rodzinka i wasza córeczka była dumna ze swoich rodziców.

Ulle, o czym Ty piszesz. Są w Polsce, obowiązuje ich polskie prawo.

903

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Tonia80 napisał/a:

I znowu wtrące 3 grosze, że z tej całej historii najbardziej żal mi tego nienarodzonego dziecka, którego nikt nie chce i każdy chce się go pozbyć. A ono sobie na przekór rośnie. Ale w takich nerwach to nie wiadomo czy nie dojdzie do poronienia a nawet jeśli nie to ciąża pod wpływem takich silnych emocji to nic dobrego dla tego dziecka.
Co do starszego dziecka to sąd weźmie pod uwagę na pewno Fakt, że jest to jeszcze dziecko małe, potrzebujące matki. Ze jest to dziewczynka.
No i co bym autor nie napisał to nawet jeśli żona nie pracowałaby wogole w trakcie trwania małżeństwa to też wkład liczy się jako 50% do majątku wspólnego. Czyli wszystko co nabyte w trakcie trwania jest wspólne. I nie ważne na kogo zarejestrowane auto, kupione w trakcie małżeństwa - wspólne. Chyba, że mają rozdzielność. I nie wierzę, że przez 10 lat nie zrobili remontu, nie wymienili sprzętów czy mebli. Jeśli tak - wspólne. Do podziału. Do majątku wspólnego nie wchodzą jedynie rzeczy, nieruchomości itp nabyte na drodze spadku czy darowizny jak również nabyte przed zawarciem małżeństwa i po jego ustaniu.
Sądu nie interesuje co i ile i na co kto wydawał. Ważne są przepisy kodeksu cywilnego.
P.S.
Przeżyłam traumę i tragedię rodzinną i nie czuję się z tego tytułu jakoś mocniejsza psychicznie ani mentalnie, jak ktoś tu sugerował. Czuję się oszukana przez życie i złamana. Niosę ten swój krzyż przez całe życie i nieść go będę do śmierci. W niczym mi on nie pomaga.


Z pierwszym się zgadzam, co do drugiej części nie masz racji, są wyjątki, gdzie nie jest potrzebna rozdzielność.

Nie zmienia to faktu, że kobieta jest generalnie w gorszej pozycji. Ciąża, potem macierzyński, przerwa w pracy, inne tematy na głowie niż robienie kariery. A potem przychodzi do rozwodu, nie ważne czy zdrada czy nie zdrada  i no właśnie... Ma wyjść z reklamówką.

904

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Podasz jakie są wyjątki? Zawsze warto się dokształcić.
Rażące zaniedbania no ale tu chyba tego nie było. Innych nie znam.

905

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tonia, kilka stron wcześniej są te paragrafy i temat już omówiony.

906

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Tak, ale to takie suche i nic nie mówiące teksty. Zresztą było tam ujęte i spadek i darowizna, chodzi mi o konkretne przykłady tych innych możliwości.

907 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-03-25 07:57:42)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

nieregulaminowy off top, osobiste wycieczki

908

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
maku2 napisał/a:
Nathan napisał/a:

Ulle - z tego co wiem to do dwudziestego pierwszego tygodnia bez problemu można - oczywiście nie w tym kraju, ale jesteśmy w Unii ( póki co),  a można to załatwić w trzy dni.
Z tym że teraz to jest już tylko jej problem - niech robi co chce.
Ja rozwodu nie odwołam niezależnie od tego co ona powie i zrobi.

Nie martw się daliśmy radę CCCP damy i radę 12 gwiazdom smile

Mam nadzieję i oby jak najszybciej.

909

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

...Jakby nie zdradziła, to też byłaby goła, bo oprócz dwóch szaf wypełnionych łachami nic więcej nie ma.
Watpie, by miała jakieś zaskórniaki albo biżuterię, która teraz mogłaby troszkę ja podratować.
A chciałabyś siedzieć komuś na karku jako pasożyt, jeść cudzy chleb i mieszkać na krzywego? Na pewno byś nie chciała, więc wyobraź sobie, jak ona teraz się czuje. Je chleb człowieka, który patrzeć na nią nie może. Mnie takie kęsy stawalyby w gardle.
Może pójść do rodziców. ...

zaraz, zaraz ... sama się nie zapłodniła.
Czemu nie uwzględniacie samca-zapładniacza imprezowego. Ten kozak powinien się głównie się dorzucić do skarbonki ...

910 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-03-25 13:58:15)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Tonia80 napisał/a:

I znowu wtrące 3 grosze, że z tej całej historii najbardziej żal mi tego nienarodzonego dziecka, którego nikt nie chce i każdy chce się go pozbyć.

Ależ nie, skąd Ci to przyszło do głowy? Z narodzin dziecka na pewno będą zadowoleni rodzice, tak mamusia jak i tatuś, oraz dziadkowie.
W zasadzie to wszyscy już nie mogą się doczekać tego dziecka, oprócz może autora niniejszego wątku, który nie ma z tym nic wspólnego
i z nadal niewyjaśnionych powodów z każdej strony ktoś próbuje go przekonać, że jego zasranym obowiązkiem jest zapewnić temu dziecku
odpowiednie warunki do jego wychowania, dorastania oraz rozwoju, nie zapominając przy tym o jego pokrzywdzonej przez los mamusi.
Także nie jest chyba tak źle. Gdyby rodzice dziecka go nie chcieli, to jako odpowiedzialni dorośli ludzie zadbaliby o to, żeby się nie pojawiło,
a więc rozumiem bezpiecznie można przyjąć, że oboje tego dzidziusia pragnęli jak niczego innego na świecie. No to mają w czym więc problem?
Babcia, znaczy matka naszej bohaterki, najbardziej z całego całego towarzystwa wyrywna w kwestii urodzenia bękarta z nieprawego łoża
też powinna być zadowolona i czekać niecierpliwie narodzin bobaska, więc również nie rozumiem w czym rzecz i na czym polega problem?

Jedyny problem, a w zasadzie to nie problem, tylko ledwie taki malutki techniczny detal, kompletnie w zasadzie pomijalny szczegół,
to ten cały nathan, który nawet palca nie przyłożył do powołania tego dziecka na świat i tylko się rzuca, że mu cudzego bachora wciskają,
zamiast od razu po porodzie przytulić, pokochać jak własne i oddać mu w spadku jedną trzecią majątku plus druga trzecia dla mamusi.
I to ma sens. Sam bym tak zrobił.
Czytając ten wątek odnoszę nieodparte wrażenie uczestniczenia w parafialnym kółku różańcowym, gdzie do nikogo nie chce dotrzeć,
że prawnie w naszym kraju obowiązek opieki nad dzieckiem ciąży na jego rodzicach. W równym stopniu na jego matce i jego ojcu.
A nie na byłym mężu, któremu puszczalska żona przyprawiła rogi i zaszła sobie w ciażę z fagasem. Ja nie wiem czego tu można nie rozumieć,
który fragment mam powtórzyć? Odczepcie się w końcu od tego faceta i nie odzierajcie go z resztek godności wpierając mu jakieś banialuki,
jakich miałby się jeszcze dopuścić na rzecz ladacznicy, która zrujnowała mu życie nie myśląc o nim nawet przez chwilę ujeżdżając obcego bolca.

Każdy kto jest na tym forum dłużej niż miesiąc wie, że autentyczna skrucha i żałowanie swoich czynów u zdradzaczy występuje tylko wtedy,
kiedy sprawa się rypnie i wszystko się wyda, a i wtedy jeszcze próbują ratować tyłek kłamiąc i matacząc do samego końca.
Dopóki nic o niczym nie wie i wszystko przebiega sprawnie, nikt się nie przejmuje takimi drobiazgami jak jakiś tam mąż czy dziecko w domu
albo co się stanie, kiedy zajdę w ciążę z kochankiem, bo najczęściej taka ciążą jest przyklepana niczego nieświadomemu mężowi i życie płynie dalej.
Niestety taka jest brutalna prawda o zdradach i zdradzaczach, dlatego już komicznie wręcz wygląda to nawoływanie do współczucia ofierze,
która żadną ofiarą nie jest, a jeśli jest to tylko własnej głupoty, że nie połknęła, tylko pozwoliła skończyć w sobie jakiemuś firmowemu lowelasowi.

Posty [ 846 do 910 z 1,397 ]

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024