Czy jest jeszcze szansa? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Strony Poprzednia 1 11 12 13 14 15 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 781 do 845 z 1,397 ]

781

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Z pracy odeszła raczej z poczucia wstydu.

Zobacz podobne tematy :

782 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-03-22 17:52:09)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Ja nie muszę nikomu niczego udowadniać, więc czy ktoś powie że jestem człowiekiem przez małe czy duże C nie ma znaczenia.

Rozwód z winy żony jest postanowiony i go nie odwołam - choćby ze względu na to bym nie musiał płacić na nią alimentów.
Natomiast kwestią do dogadania jest zorganizowanie wszystkiego tak by córka jak najmniej na tym ucierpiała.
Dlatego rozważam pomoc żonie w wynajęciu mieszkania blisko nas - oczywiście będzie to zależało od jej zachowania i tego jak przebiegnie sprawa rozwodowa.

Nathanie wojna o Twoją duszą od wczoraj na forum.
Rób co robisz  i uważasz za słuszne bo nic nie musisz, nie musisz kochać swojej żony bardziej od siebie samego bo to niemożliwe i chore.
Rozwód z orzeczeniem o winie jest najlepszym wyjściem ,zdrajców się nie nagradza moim zdaniem
Po rozwodzie nie musisz też byłej żony nienawidzić do końca życia i hodować urazy nawet słusznej bo to będzie Tobie szkodzić i waszej córce.
Nie udawaj świętego.Potworem też nie bądź jak będzie już po sprawie czyli właściwie sam wiesz najlepiej co zrobić.
Pozdrowienia

783

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Z pracy odeszła raczej z poczucia wstydu.

Nie chcę się powtarzać, bo wcześniej o tym pisałam, ale .. skoro facet był przypadkowy, nie pracował w jej (byłym) miejscu pracy itd. i "tylko" ją odprowadził. To jakie poczucie wstydu?
Tym bardziej, że to towarzystwo, że każdy z każdym itd.
Dlatego są 2 opcje:
1. Rzeczywiście raz zdradziła więc nie chciała tam wracać chcąc ratować małżeństwo i niestety ciąża
2. Dużo więcej się tam działo, że nie mogła już tam wrócić.. bo wstyd
Innej opcji nie widzę.

784

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Jak dla mnie zwyczajnie jej głupio było, bez znaczenia co reszta robiła. A może siara tak z brzuchem po zdradzie chodzic? Nieważne, a ważne na pewno, ze tak czy siak chodzi o wstyd. Bo to nie praca jest powodem tego co się stało.

785

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
Burzowy napisał/a:

Z pracy odeszła raczej z poczucia wstydu.

Nie chcę się powtarzać, bo wcześniej o tym pisałam, ale .. skoro facet był przypadkowy, nie pracował w jej (byłym) miejscu pracy itd. i "tylko" ją odprowadził. To jakie poczucie wstydu?
Tym bardziej, że to towarzystwo, że każdy z każdym itd.
Dlatego są 2 opcje:
1. Rzeczywiście raz zdradziła więc nie chciała tam wracać chcąc ratować małżeństwo i niestety ciąża
2. Dużo więcej się tam działo, że nie mogła już tam wrócić.. bo wstyd
Innej opcji nie widzę.

Bo widzisz...to wcale nie musiał być jeden facet. I ona teraz może mieć problem bo jak urodzi to kto jest ojcem? Mogłaby zwrócić się o alimenty bo czemu nie a teraz? Na jej miejscu pogadałbym z "koleżankami" i ustaliła kim on jest.

786 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-03-22 17:58:50)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Jak dla mnie zwyczajnie jej głupio było, bez znaczenia co reszta robiła. A może siara tak z brzuchem po zdradzie chodzic? Nieważne, a ważne na pewno, ze tak czy siak chodzi o wstyd. Bo to nie praca jest powodem tego co się stało.

Jak rezygnowała z pracy nie wiedziała, że jest w ciąży.
Zrobiła to po rozmowie z Autorem by ratować małżeństwo.
A że jej głupio było to inna sprawa.

787

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Eee tam jak dla mnie to się kupy nie trzyma.

788

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Eee tam jak dla mnie to się kupy nie trzyma.

Trzyma, czy nie trzyma... tylko mówię, że zbyt pochopnie zrezygnowała z pracy (może pod wpływem Autora), bo by choć miała stały dochód a nie z brzuchem szukała pracy.

789

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Fakt że bardzo pochopie zrezygnowała z pracy a właściwie może porzuciła pracę.
Czy zrobiła to ze wstydu? to jeśli tam tak wszyscy się zachowywali to skąd ten wstyd? chyba że to ona coś nawywijała ponad to co inni robili.

790

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Cenię kiedy ludzie postępują tak jak właśnie oni chcą postąpić, dla jednych dobrze dla innych źle ale ważne że to ich wybór i ich decyzja.
To o czym pisałam wcześniej a ktoś nazwał górnolotną gadką jest jak najbardziej rzeczywiste ale pierwszy warunek to taki że się tak chce a nie aby coś udowodnić.
Zgodzę się że może wcześniej musiałby zaliczyć " siedem  lat  w Tybecie "

791 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-03-22 18:19:13)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Roxann napisał/a:
Burzowy napisał/a:

Eee tam jak dla mnie to się kupy nie trzyma.

Trzyma, czy nie trzyma... tylko mówię, że zbyt pochopnie zrezygnowała z pracy (może pod wpływem Autora), bo by choć miała stały dochód a nie z brzuchem szukała pracy.

Skoro była tak uległa wpływom tego "hermetycznego" światka to by tam długo nie wytrzymała tam pewnie  nie jest tak że wszyscy kochają się na zabój bezwarunkowo i bezinteresownie niech no się tylko ktoś wyłamie .

792

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
paslawek napisał/a:
Roxann napisał/a:
Burzowy napisał/a:

Eee tam jak dla mnie to się kupy nie trzyma.

Trzyma, czy nie trzyma... tylko mówię, że zbyt pochopnie zrezygnowała z pracy (może pod wpływem Autora), bo by choć miała stały dochód a nie z brzuchem szukała pracy.

Skoro jest tak uległa wpływowi tego "hermetycznego" światka to by tam długo nie wytrzymała tam pewnie  nie jest tak że wszyscy kochają się na zabój bezwarunkowo i bezinteresownie niech no się tylko ktoś wyłamie .

Ja nie wiem ale znam takie środowisko i uwierz, że jeden raz.. zresztą poza innymi bo w pokoju hotelowym na nikim nie robi wrażenia. Ciekawe, że wszyscy podobno potem o tym mówili..  Dlaczego? Kolega się pochwalił? Nie sądzę. Pewnie sam ma żonę czy jakiś związek.
A piła też nie pierwszy raz...
Także to historia raczej nieco szersza... ale nie wnikam.
Mówię tylko, że niepotrzebnie zrezygnowała z pracy bo choć ten czynnik miałaby z głowy... kobieta i tak poniesie skutki swoich czynów.

793 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-22 19:48:28)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Nathan napisał/a:

Ja nie muszę nikomu niczego udowadniać, więc czy ktoś powie że jestem człowiekiem przez małe czy duże C nie ma znaczenia.

Rozwód z winy żony jest postanowiony i go nie odwołam - choćby ze względu na to bym nie musiał płacić na nią alimentów.
Natomiast kwestią do dogadania jest zorganizowanie wszystkiego tak by córka jak najmniej na tym ucierpiała.
Dlatego rozważam pomoc żonie w wynajęciu mieszkania blisko nas - oczywiście będzie to zależało od jej zachowania i tego jak przebiegnie sprawa rozwodowa.

Jednak żeby wynająć mieszkanie, to trzeba mieć kasę, a ona póki co nie pracuje (zwolniła się z pracy), bo raz że wstydzulaby się tych ludzi, a dwa zrobiła to zapewne po to, by pokazać ci, że bardziej zależy jej na tobie niż na tamtym towarzystwie. Gdy rezygnowała z pracy nie wiedziała o tym, że jest ciąży- tak przynajmniej zrozumiałam. Wiedziała więc o ciąży czy nie wiedziała?
Tak czy siak wylądowała na lodzie.
Dzisiaj mieszka w twoim domu i jest na twoim utrzymaniu, nie sądzę, by byla to dla niej komfortowa sytuacja. Wyobrażam sobie, jak bardzo ja to poniża i upokarza.

Tak więc rzeczywiście poza tobą ona nie ma nikogo kto chciałby i mógłby jej pomóc.
Jest zdana na twoją łaskę i niełaskę.
Pisałam ci kiedyś, że gdybym była na jej miejscu przyjęłabym twoje warunki, bo nie miałabym innego wyjścia. Nie oczekiwałabym zrozumienia z twojej strony, tylko każdy dobry gest w moją stronę prxyjmowalabym z wdzięcznością. Niestety, prawda jest taka, że ta kobieta osiągnęła dno.
Jeśli zostawisz ja z całym tym syfem ona na pewno sobie nie poradzi.
Nawet jeśli w końcu matka ja przyjmie pod swój dach, to wyobrażam sobie, jak twoja żona będzie się tam czuła. Małe mieszkanie, pewnie dwa pokoje i schorowany ojciec, ona w ciąży, bez środków do życia i z matką, która non stop będzie jatrzyla. Pisałam już o tym. Po prostu masakra. Tylko wziąć sznur i się obwiesić.
Tak więc Nathan jesteś jej ostatnia i jedyną deska ratunku.
Czy potem, jak minie ten najgorszy dla niej czas ona będzie potrafiła się odwdzięczyć, czy też wprost przeciwnie? Nie wiadomo, bo z tą wdzięcznością ludzka różnie bywa. Jednak na wszystko będzie patrzyła coraz starsza i coraz mądrzejsza wasza córka i będzie uczyła się pewnych rzeczy. Też o tym już pisałam, więc nie będę się powtarzała.
Generalnie zmierzam do tego, że jeśli chodzi o warunki bytowe masz nathanie bardzo dobra sytuację w przeciwieństwie do twojej żony i jak na ironię losu jesteś jedyną osobą, na którą ona liczy.

794

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Dlaczego zawsze od mężczyzn wymaga się ch*j wie jakich czynów, które co ciekawe i tak wzbudzają pogardę u kobiet, bo słaby samiec pozwolił mi na wszystko? Wy to jakichś prywatnych igrzysk oczekujecie. Zróbcie tak jak ja chcę, to będę zadowolona przed komputerkiem.


To jest akurat proste. Bo kobiety wiedzą, że to jest ich dziecko. ;-)

795

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Zdelegalizowac kobiety i dzieci zatem tongue.

Informacja dla moderacji: wpis miał charakter żartobliwy, nigdy bym tak na serio nawet nie pomyślał.

796

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Akurat.

797

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Kompletnie nie rozumiem tych portretów psychologicznych, które tworzycie. Jeden chce być mądrzejszy od drugiego, naprawdę nie macie zajęć w domu? Żeby tak dywagowac? Ludzie...facetowi przydarzyła się tragedia, podajcie kilka wariantów, zbyteczne jest ciągle rozkładanie na części pierwsze.

798

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No... ale na tym polega rozwiązywanie problemów.

799

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
malibu823 napisał/a:

Kompletnie nie rozumiem tych portretów psychologicznych, które tworzycie. Jeden chce być mądrzejszy od drugiego, naprawdę nie macie zajęć w domu? Żeby tak dywagowac? Ludzie...facetowi przydarzyła się tragedia, podajcie kilka wariantów, zbyteczne jest ciągle rozkładanie na części pierwsze.

Ty oczywiście jesteś ponad to wszystko i wszystkich rozumiem i już wiesz że kilka kilka wariantów sprawę załatwia .
To forum publiczne- różne opinie całe spektrum co w tym niezwykłego dywagacje ,dyskusja,spekulacje wymiana zdań -chyba oczywistość.
Jakie jest Twoje zdanie w temacie ? To że oceniasz użytkowników jest bez znaczenia raczej dla wątku.
To że ja Ciebie oceniam też niestety.EOT

800

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
paavloock napisał/a:
malibu823 napisał/a:

Kompletnie nie rozumiem tych portretów psychologicznych, które tworzycie. Jeden chce być mądrzejszy od drugiego, naprawdę nie macie zajęć w domu? Żeby tak dywagowac? Ludzie...facetowi przydarzyła się tragedia, podajcie kilka wariantów, zbyteczne jest ciągle rozkładanie na części pierwsze.

Ty oczywiście jesteś ponad to wszystko i wszystkich rozumiem i już wiesz że kilka kilka wariantów sprawę załatwia .
To forum publiczne- różne opinie całe spektrum co w tym niezwykłego dywagacje ,dyskusja,spekulacje wymiana zdań -chyba oczywistość.
Jakie jest Twoje zdanie w temacie ? To że oceniasz użytkowników jest bez znaczenia raczej dla wątku.
To że ja Ciebie oceniam też niestety.EOT

801

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Nigdzie nie napisałam, że jestem ponad wszystko. Forum powinno mieć też swoją kulturę. To miałam na myśli. Nie skacz do gardła i nie oceniaj mnie, ja oceniłam ogół, mechanizm forum. Nie wytknęłan nikogo palcem. Zjedz coś słodkiego na polepszenie nastroju. :*

802

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Jednak żeby wynająć mieszkanie, to trzeba mieć kasę, a ona póki co nie pracuje (zwolniła się z pracy), bo raz że wstydzulaby się tych ludzi, a dwa zrobiła to zapewne po to, by pokazać ci, że bardziej zależy jej na tobie niż na tamtym towarzystwie. Gdy rezygnowała z pracy nie wiedziała o tym, że jest ciąży- tak przynajmniej zrozumiałam. Wiedziała więc o ciąży czy nie wiedziała?
Tak czy siak wylądowała na lodzie.
Dzisiaj mieszka w twoim domu i jest na twoim utrzymaniu, nie sądzę, by byla to dla niej komfortowa sytuacja. Wyobrażam sobie, jak bardzo ja to poniża i upokarza.

Dorosły człowiek powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji swoich czynów. Teraz najnormalniej w świecie zaczyna je ponosić. Nie trzeba być lotnym umysłem aby zdawać sobie sprawę, jakie konsekwencje może nieść zdrada małżeńska w sytuacji gdy właścicielem majątku jest druga osoba. Jakie konsekwencje może nieść seks bez zabezpieczenia też nie trudno się domyślić.

ulle napisał/a:

Tak więc rzeczywiście poza tobą ona nie ma nikogo kto chciałby i mógłby jej pomóc.
Jest zdana na twoją łaskę i niełaskę.
Pisałam ci kiedyś, że gdybym była na jej miejscu przyjęłabym twoje warunki, bo nie miałabym innego wyjścia. Nie oczekiwałabym zrozumienia z twojej strony, tylko każdy dobry gest w moją stronę prxyjmowalabym z wdzięcznością. Niestety, prawda jest taka, że ta kobieta osiągnęła dno.
Jeśli zostawisz ja z całym tym syfem ona na pewno sobie nie poradzi.

Skąd Ty niby wiesz, że sobie nie poradzi? Ma niewąskie spektrum możliwości. Ma rodziców, funkcjonują różnego rodzaju instytucje społeczne które pomagają kobietom w trudnej sytuacji. Gdzieś uda jej się zaczepić. Standard mocno spadnie ale nie straci możliwości zaspokajania podstawowych potrzeb. Oczywiście bez dóbr luksusowych, no ale cóż....

ulle napisał/a:

Nawet jeśli w końcu matka ja przyjmie pod swój dach, to wyobrażam sobie, jak twoja żona będzie się tam czuła. Małe mieszkanie, pewnie dwa pokoje i schorowany ojciec, ona w ciąży, bez środków do życia i z matką, która non stop będzie jatrzyla. Pisałam już o tym. Po prostu masakra. Tylko wziąć sznur i się obwiesić.
Tak więc Nathan jesteś jej ostatnia i jedyną deska ratunku.

No tak... przecież powinna mieć prywatny apartament i spore kieszonkowe. Chyba zapomniałaś, że to są jej rodzice, którzy dali jej życie i ją wychowali. Spędziła z nimi większą część życia. Nie wiem dlaczego tak demonizujesz. Piszesz o tym jakby miała zostać ulokowana w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze a nie wrócić do domu rodzinnego z którego się wywodzi.

ulle napisał/a:

Czy potem, jak minie ten najgorszy dla niej czas ona będzie potrafiła się odwdzięczyć, czy też wprost przeciwnie? Nie wiadomo, bo z tą wdzięcznością ludzka różnie bywa. Jednak na wszystko będzie patrzyła coraz starsza i coraz mądrzejsza wasza córka i będzie uczyła się pewnych rzeczy. Też o tym już pisałam, więc nie będę się powtarzała.
Generalnie zmierzam do tego, że jeśli chodzi o warunki bytowe masz nathanie bardzo dobra sytuację w przeciwieństwie do twojej żony i jak na ironię losu jesteś jedyną osobą, na którą ona liczy.

Każdy ma to na co sobie w życiu zapracował. Niedola tej kobiety nie jest spowodowana wypadkiem losowym a jej wyborami życiowymi. Zresztą spójrzmy na to jak gdyby sytuacja była odwrotna i to autor wątku nawywijał. Jestem święcie przekonany że zostałby puszczony goły i wesoły. Uważam, że postępowanie autora jest właściwe. Zabezpiecza siebie i dobro dziecka m.in. także poprzez zadbanie o to, aby nie zostało odcięte od matki.

803 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-03-23 17:51:20)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

He he, myślę że w ramach walki z nudą (nic się na wątku nie dzieje obecnie) można przeprowadzić taki eksperyment społeczny i odwrócić role,
teraz autorem wątku jest żona naszego bohatera, który poszedł w tango na imprezie i zapłodnił jakąś laskę, o czym właśnie poinformował małżonkę...

804 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-23 17:54:06)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:

He he, myślę że w ramach walki z nudą (nic się na wątku nie dzieje obecnie) można przeprowadzić taki eksperyment społeczny i odwrócić role,
teraz autorem wątku jest żona naszego bohatera, który poszedł w tango na imprezie i zapłodnił jakąś laskę, o czym właśnie poinformował małżonkę...

No przecież, że żona powinna go wspierać wtedy, zatroszczyć się, żeby mieli z tą laską i dzieckiem gdzie mieszkać (najlepiej oddać własne mieszkanie), prasować koszule (przecież laska nie może, bo jest w ciąży), podawać piwo i takie tam... a najlepiej, żeby laskę przy porodzie też wspierała big_smile No i oczywiście opieką nad dzieckiem też się powinni potem dzielić, jakby mąż z laską chciał znowu na jakąś imprezę wyskoczyć...

805

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

No jak, przecież widziałeś, ze facet się do niczego nie nadaje, bo zaczął rozmowę od "czesc". Wiadomo co by bylo, bo konsekwencja nie jest najmocniejszą stroną naszych Pan big_smile.

806 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-23 18:17:17)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wskażesz mi może, Burzowy, gdzie ja w tym wątku jestem niekonsekwentna? Nie? No to bądź łaskaw przestać latać za mną po forum i durnowacie komentować, i tak mnie nie przekonasz do facetów, z którym mi się gadka nie klei. Dobranoc.

807

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
teeom napisał/a:
ulle napisał/a:

Jednak żeby wynająć mieszkanie, to trzeba mieć kasę, a ona póki co nie pracuje (zwolniła się z pracy), bo raz że wstydzulaby się tych ludzi, a dwa zrobiła to zapewne po to, by pokazać ci, że bardziej zależy jej na tobie niż na tamtym towarzystwie. Gdy rezygnowała z pracy nie wiedziała o tym, że jest ciąży- tak przynajmniej zrozumiałam. Wiedziała więc o ciąży czy nie wiedziała?
Tak czy siak wylądowała na lodzie.
Dzisiaj mieszka w twoim domu i jest na twoim utrzymaniu, nie sądzę, by byla to dla niej komfortowa sytuacja. Wyobrażam sobie, jak bardzo ja to poniża i upokarza.

Dorosły człowiek powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji swoich czynów. Teraz najnormalniej w świecie zaczyna je ponosić. Nie trzeba być lotnym umysłem aby zdawać sobie sprawę, jakie konsekwencje może nieść zdrada małżeńska w sytuacji gdy właścicielem majątku jest druga osoba. Jakie konsekwencje może nieść seks bez zabezpieczenia też nie trudno się domyślić.

ulle napisał/a:

Tak więc rzeczywiście poza tobą ona nie ma nikogo kto chciałby i mógłby jej pomóc.
Jest zdana na twoją łaskę i niełaskę.
Pisałam ci kiedyś, że gdybym była na jej miejscu przyjęłabym twoje warunki, bo nie miałabym innego wyjścia. Nie oczekiwałabym zrozumienia z twojej strony, tylko każdy dobry gest w moją stronę prxyjmowalabym z wdzięcznością. Niestety, prawda jest taka, że ta kobieta osiągnęła dno.
Jeśli zostawisz ja z całym tym syfem ona na pewno sobie nie poradzi.

Skąd Ty niby wiesz, że sobie nie poradzi? Ma niewąskie spektrum możliwości. Ma rodziców, funkcjonują różnego rodzaju instytucje społeczne które pomagają kobietom w trudnej sytuacji. Gdzieś uda jej się zaczepić. Standard mocno spadnie ale nie straci możliwości zaspokajania podstawowych potrzeb. Oczywiście bez dóbr luksusowych, no ale cóż....

ulle napisał/a:

Nawet jeśli w końcu matka ja przyjmie pod swój dach, to wyobrażam sobie, jak twoja żona będzie się tam czuła. Małe mieszkanie, pewnie dwa pokoje i schorowany ojciec, ona w ciąży, bez środków do życia i z matką, która non stop będzie jatrzyla. Pisałam już o tym. Po prostu masakra. Tylko wziąć sznur i się obwiesić.
Tak więc Nathan jesteś jej ostatnia i jedyną deska ratunku.

No tak... przecież powinna mieć prywatny apartament i spore kieszonkowe. Chyba zapomniałaś, że to są jej rodzice, którzy dali jej życie i ją wychowali. Spędziła z nimi większą część życia. Nie wiem dlaczego tak demonizujesz. Piszesz o tym jakby miała zostać ulokowana w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze a nie wrócić do domu rodzinnego z którego się wywodzi.

ulle napisał/a:

Czy potem, jak minie ten najgorszy dla niej czas ona będzie potrafiła się odwdzięczyć, czy też wprost przeciwnie? Nie wiadomo, bo z tą wdzięcznością ludzka różnie bywa. Jednak na wszystko będzie patrzyła coraz starsza i coraz mądrzejsza wasza córka i będzie uczyła się pewnych rzeczy. Też o tym już pisałam, więc nie będę się powtarzała.
Generalnie zmierzam do tego, że jeśli chodzi o warunki bytowe masz nathanie bardzo dobra sytuację w przeciwieństwie do twojej żony i jak na ironię losu jesteś jedyną osobą, na którą ona liczy.

Każdy ma to na co sobie w życiu zapracował. Niedola tej kobiety nie jest spowodowana wypadkiem losowym a jej wyborami życiowymi. Zresztą spójrzmy na to jak gdyby sytuacja była odwrotna i to autor wątku nawywijał. Jestem święcie przekonany że zostałby puszczony goły i wesoły. Uważam, że postępowanie autora jest właściwe. Zabezpiecza siebie i dobro dziecka m.in. także poprzez zadbanie o to, aby nie zostało odcięte od matki.


To jest właśnie to typowo konwencjonalne myślenie, od którego ja proponuję odejść.

808 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-23 22:35:50)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:

Wskażesz mi może, Burzowy, gdzie ja w tym wątku jestem niekonsekwentna? Nie? No to bądź łaskaw przestać latać za mną po forum i durnowacie komentować, i tak mnie nie przekonasz do facetów, z którym mi się gadka nie klei. Dobranoc.

Haha, co? Ty, to nawet personalne nie było big_smile. Ty to masz pietrucha jazdy czasem. Pewnie pędzisz jakiś bimber pod stołem, ale spoko jest pozytywnie.

@ulle Ale dlaczego odejść? Co tu jest niekonwencjonalnego? Co Tobą kieruje poza zasadą "niech facet ma gorzej, a kobieta lepiej"?

809

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

To jest właśnie to typowo konwencjonalne myślenie, od którego ja proponuję odejść.

Z czego wynika Twoje podejście?

Ja mam taką opinię, ponieważ uważam że dorosłe wiekiem osoby muszą ponosić konsekwencje swoich działań i decyzji w pełnym wymiarze. Te dorosłe wiekiem osoby przez protekcjonalne traktowanie rodziny, małżonków, społeczeństwa i różnej maści instytucji publicznych ma problem z wzięciem odpowiedzialności za swoje życie i stanie się mentalnie prawdziwie dojrzałymi ludźmi. Paradoksalnie ta właśnie trudna sytuacja, może się okazać jedną z lepszych rzeczy jakie przytrafiły się tej kobiecie w życiu.

810

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle, No nie wiem. Jakoś nie wierzę w to co czytam po Twojej stronie. Idealizm sytuacji jak w książce, taki Dom na krańcu świata ale z wątkiem zdrady.
Chyba jestem jedyną kobietą w tym wątku która jest za tym by ta lafka poniosła najbardziej srogie konsekwencje tego syfu który zrobila. Zero litości. W głowie mi się nie mieści że ktoś odwala mi taką akcję a ja jeszcze się mam martwić ,ze zostanie w nędzy. Akcja krótkiego i szybkiego cięcia. I do wywalenia na zbity pysk.
Okropna sytuacja.

811 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-24 11:55:46)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Gilotyna1988 napisał/a:

Ulle, No nie wiem. Jakoś nie wierzę w to co czytam po Twojej stronie. Idealizm sytuacji jak w książce, taki Dom na krańcu świata ale z wątkiem zdrady.
Chyba jestem jedyną kobietą w tym wątku która jest za tym by ta lafka poniosła najbardziej srogie konsekwencje tego syfu który zrobila. Zero litości. W głowie mi się nie mieści że ktoś odwala mi taką akcję a ja jeszcze się mam martwić ,ze zostanie w nędzy. Akcja krótkiego i szybkiego cięcia. I do wywalenia na zbity pysk.
Okropna sytuacja.

Ja to wszystko rozumiem, tylko patrzę na rzecz jakby bardziej praktycznie.
Zalozmy bowiem, że oto pewnego dnia np dzisiaj Nathan wywala wszystkie rzeczy żony na ulicę i razem z tymi rzeczami oczywiście płacząca i opierająca się mu żonę, po czym wraca do domu, zamyka drzwi na klucz i żegnaj Gienia świat się zmienia.
Tymczasem jego żona stoi wśród tych swoich rzeczy bezradna na środku chodnika i jak myślisz, co ma zrobić? W która stronę miałaby ona pójść? Skręcić w prawo, a może w lewo, a może pójść przed siebie? Miałaby zaczepiać ludzi i pytać ich, co ma że sobą zrobić? Kobieta w ciąży, bez pracy, bez środków do życia, przerażona i samotna. No co ona miałaby zrobić?
W oknie stoi zapłakana 8-letnia córka, który patrzy na mamę. No ludzie, co ona ma zrobić w takiej sytuacji.
Mnie zwyczajna litość ogarnia, bo rozumiem, że gdyby ta kobieta miała dokąd pójść i miałaby za co żyć, to proszę bardzo, niech płaci za swoją głupotę, ale nie w takiej sytuacji.
Jakby na to nie patrzył Nathan, na ten moment, najbardziej kryzysowy i podły moment w jej życiu jest dla niej jedyna deska ratunku.
Ja jej przecież nie pomogę, ty też jej nie pomożesz, żaden przechodzeń nie pomoże.
Ona sama sobie nie poradzi. Kiedyś, gdy przetoczy się to wszystko ona na pewno jakoś da sobie radę, ale teraz jest bezradna jak małe dziecko.
Kieruje się więc litością i wyobraźnia, bo łatwo jest mówić o odpowiedzialności za swoje czyny ( zgadzam się z tym), ale tu mamy do czynienia z konkretną kobieta, która naprawdę ma przegwizdane.

Kiedyś na wsiach zabitych dechami, ale nie tylko na wioskach rodzice potrafiło wywalić z domu dziewczynę z brzuchem. I co potem działo się z taką dziewczyna? Bóg jeden tylko wie.

Czasem są takie sytuacja, że człowiek powinien wznieść się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.
Staram się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła.

Ja jeszcze coś - otóż burzy się we mnie wszystko na samą myśl o tym, że te wszystkie jej koleżaneczki z pracy, stare cwaniary, które puszczają się na prawo i na lewo, ale nie zachodzą w ciążę, wracają sobie do swoich wypasionych domów, do mężów i żyją jak paczki w maśle, a pies z kulawą noga o niczym nie wie, a tu trafiła się głupia baba, ktorej odbiło i pierwszy raz się puściła i od razu zaciążyła i ona ponosi odpowiedzialność za tamte latawice.
A gdzie są teraz jej koleżaneczki z pracy? Czy któraś z nich pomogła w czymś żonie Nathana? Oczywiście że nie. Siedzą sobie z domach i śmieją się z głupoty ludzkiej siebie mając za te mądrzejsze.

812

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Pocieszę Cię zatem ulle, to nie kobiety lądują na ulicach i nie one "nie mają dokąd pójść". Jej sytuacja ani mega trudna, ani wyjątkowa w tych czasach. Poradzi sobie o wiele lepiej niz Ci się wydaje.

813

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Myślę, że w tej sytuacji warto byłoby rozgraniczyć dwie kwestie;
Konsekwencje za swoje wybory oraz odpowiedzialność jako dorosły człowiek za swoje życie z odpowiedzialnością za drugiego człowieka, dziecko, rodzinę co nie jest łatwe.
Oczywiście rozumiem krzykaczy, którzy twierdzą, że sama sobie zasłużyła na to, ona rozwaliła te rodzinę - to wszystko się zgadza.
Warto jednak spojrzeć na całą sytuację trochę szerzej i przewidzieć konsekwencje tego na co my mamy ( w tym przypadku Nathan) wpływ;
A jest za co i za kogo. Mają wspólne dziecko, za które obydwoje są odpowiedzialni w równym stopniu.
To, że mama popełniła straszny błąd nie upoważnia nikogo do jeszcze większego łamania dzieciństwa i życia tego dziecka.
Dorośli, rodzice są od tego aby chronić dziecko przed szkodliwymi czynnikami tego świata niezależnie od tego jaka sytuacja jest między nimi.
Oczywiście w sytuacji gdy jest tyle żalu i skrajnych emocji bo zdrada jest największą krzywdą jaką drugi człowiek, którego notabene kochamy jest w stanie wyrządzić jest to cholernie ciężkie, ale możliwe.
Trzeba sobie odpowiedzieć na proste pytanie, komu chcemy zrobić na złość? Co chcemy uzyskać?
Wiem, że to balansowanie pomiędzy krzywdą i chęcią ukarania żony za to co nam zgotowała, a zagryzieniem zębów w celu ochrony dziecka.
To rola autora. On ma najwięcej danych aby podjąć najbardziej słuszną decyzję w tym zakresie. Tym bardziej, że to jego życie i jego rodziny i nie powinien kierować się niczyim zdaniem. Tym bardziej, że opinie zawsze będą skrajnie różne. Nikt nie przeżyje życia za niego. Powinien wsłuchać się w siebie i dokonać wyboru niekoniecznie już i w tej chwili, ale nie podejmować skrajnie nieodpowiedzialnych ruchów, których nie będzie można już cofnąć, a których może kiedyś w przyszłości po prostu żałować. Emocje są złym doradcą
Nie pozbywając się żalu w słusznej sprawie a tym samym karząc nieustannie żonę, rykoszetem zawsze będzie dostawać dziecko, ale również i on sam.
Nie przekonują mnie argumenty, że to ona jest odpowiedzialna za stan w jakim dziecko się znajduje lub będzie znajdować. Za tę kwestie oboje są w takim samym stopniu odpowiedzialni. Dorośli miewają różne problemy i powinni umieć je rozwiązać pomiędzy sobą chroniąc tym samym bezbronne dziecko.
Warto wziąć to pod uwagę.

814 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-03-24 12:23:12)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Czasem są takie sytuacja, że człowiek powinien wznieść się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.
Staram się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła.

Nie rozumiem zatem cóż Cię jeszcze powstrzymuje, żeby napisać do autora prywatnego maila z prośbą o dane małżonki,
którą ochoczo się zaopiekujesz, niosąc pomoc wszelaką, wznosząc się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.

Starasz się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażasz sobie,
to dla odmiany postaraj się po prostu wczuć w sytuację tego mężczyzny,
upokorzonego w najbardziej ohydny i najgorszy możliwy do wyobrażenia sposób, bo nic gorszego już po prostu nie istnieje
i spróbuj na chwilę zapomnieć o niej, a pomyśl o nim, facecie złamanym do końca życia, bo takich rzeczy nigdy się nie zapomina.
Ona sobie znajdzie innego, szybko zapomni i jakoś sobie poradzi. On zostanie z tym syfem w głowie na resztę swoich dni.
Wymień proszę chociaż trzy powody... dobra, wystarczy jeden dobry, dla którego to właśnie on miałby się przejmować tym co ona zrobi.
Bo widzisz, moim zdaniem, skoro tak niektórym tutaj pękają serduszka już na samą myśl o czekającej ją niedoli,
naprawdę nie ma żadnych przeszkód, żebyście sami się zaoferowali z pomocą dla koleżanki, a nie zrzucali to na łeb autora,
którego świętym prawem jest wywalić jej rzeczy razem z nią przez okno, a dziecku wytłumaczyć dlaczego musiał tak postąpić.
I nikt nie ma prawa nawet jednym słowem czynić jemu jakichkolwiek wyrzutów czy pretensji, a tym bardziej przymuszać do czegokolwiek.
Tylu mamy dobrych samarytaninów na forum? Doprawdy? To może poprośmy autora o podanie numeru prywatnego konta małżonki,
żeby każdy z nas mógł ją wspomóc realnie czynem, a nie tylko pierdzieleniem głodnych kawałków na forum co ten facet powinien zrobić.
Ja od razu uprzedzam, że ani złotówki ode mnie nie dostanie, no ale inni widzę aż się palą i najlepiej sami by jej odstąpili jeden pokój...

P.S.
Ulle nic osobistego, widzę w innych wątkach piszesz naprawdę super fajne rzeczy, aż miło mądrego poczytać, ale tutaj to chwilami odlatujesz smile

fryt napisał/a:

Dorośli miewają różne problemy i powinni umieć je rozwiązać pomiędzy sobą chroniąc tym samym bezbronne dziecko.
Warto wziąć to pod uwagę.

Po pierwsze, to nie są jakieś "różne problemy" które miewają dorośli i można je sobie pomiędzy sobą rozwiązać. Nie róbmy jaj z pogrzebu.
Po drugie "warto wziąć pod uwagę" że w Polsce 30% małżeństw kończy się rozwodem, po którym ludzie mający dzieci rozstają się jak ludzie
i wszyscy sobie jakoś układają życie, a dzieci w żadnym wypadku nie cierpią bóg wie jak z tego powodu. Nie popadajmy w paranoję.
Może za chwilę wypuścimy wszystkich przestępców z zakładów karnych, bo im źle w więzieniu, no i też mają jakieś dzieci zapewne...

815

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:
ulle napisał/a:

Czasem są takie sytuacja, że człowiek powinien wznieść się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.
Staram się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła.

On zostanie z tym syfem w głowie na resztę swoich dni.

Ale to tak naprawdę zależy od niego samego, jak długo pozwoli żeby to nie dawało mu spokoju.
To wydarzenie może paradoksalnie a nawet powinno wzmocnić go i rozwinąć mentalnie, wzmocnić świadomość, jeśli oczywiście podejmie wyzwanie i będzie chciał wyciągnąć z tego max a nie użalać się nad sobą.
Fakt, trwa to trochę czasu, ale finalnie naprawdę może zmienić życie na plus. Wszystko zależy od osobowości.

816

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Myślę, że w tej sytuacji warto byłoby rozgraniczyć dwie kwestie;
Konsekwencje za swoje wybory oraz odpowiedzialność jako dorosły człowiek za swoje życie z odpowiedzialnością za drugiego człowieka, dziecko, rodzinę co nie jest łatwe.
Oczywiście rozumiem krzykaczy, którzy twierdzą, że sama sobie zasłużyła na to, ona rozwaliła te rodzinę - to wszystko się zgadza.
Warto jednak spojrzeć na całą sytuację trochę szerzej i przewidzieć konsekwencje tego na co my mamy ( w tym przypadku Nathan) wpływ;
A jest za co i za kogo. Mają wspólne dziecko, za które obydwoje są odpowiedzialni w równym stopniu.
To, że mama popełniła straszny błąd nie upoważnia nikogo do jeszcze większego łamania dzieciństwa i życia tego dziecka.
Dorośli, rodzice są od tego aby chronić dziecko przed szkodliwymi czynnikami tego świata niezależnie od tego jaka sytuacja jest między nimi.
Oczywiście w sytuacji gdy jest tyle żalu i skrajnych emocji bo zdrada jest największą krzywdą jaką drugi człowiek, którego notabene kochamy jest w stanie wyrządzić jest to cholernie ciężkie, ale możliwe.
Trzeba sobie odpowiedzieć na proste pytanie, komu chcemy zrobić na złość? Co chcemy uzyskać?
Wiem, że to balansowanie pomiędzy krzywdą i chęcią ukarania żony za to co nam zgotowała, a zagryzieniem zębów w celu ochrony dziecka.
To rola autora. On ma najwięcej danych aby podjąć najbardziej słuszną decyzję w tym zakresie. Tym bardziej, że to jego życie i jego rodziny i nie powinien kierować się niczyim zdaniem. Tym bardziej, że opinie zawsze będą skrajnie różne. Nikt nie przeżyje życia za niego. Powinien wsłuchać się w siebie i dokonać wyboru niekoniecznie już i w tej chwili, ale nie podejmować skrajnie nieodpowiedzialnych ruchów, których nie będzie można już cofnąć, a których może kiedyś w przyszłości po prostu żałować. Emocje są złym doradcą
Nie pozbywając się żalu w słusznej sprawie a tym samym karząc nieustannie żonę, rykoszetem zawsze będzie dostawać dziecko, ale również i on sam.
Nie przekonują mnie argumenty, że to ona jest odpowiedzialna za stan w jakim dziecko się znajduje lub będzie znajdować. Za tę kwestie oboje są w takim samym stopniu odpowiedzialni. Dorośli miewają różne problemy i powinni umieć je rozwiązać pomiędzy sobą chroniąc tym samym bezbronne dziecko.
Warto wziąć to pod uwagę.

No dokładnie. Bywają przecież w życiu takie sytuacje, że niestety trzeba postąpić i wbrew sobie, jakby uznając wartości wyższe od wyższych.

I jeszcze jedna rzecz, która mi się właśnie przypomniala.
Otóż, nathanie napisałeś, że raczej pomożesz jej przy wynajęciu mieszkania i żeby to mieszkanie było blisko twojego domu. Odradzam ci to, żeby ona zamieszkała w pobliżu. To bez sensu. Przyjdzie taki czas, że zechcesz ułożyć sobie życie z inną kobietą, więc niekoniecznie dobrze by było, by była żona mieszkała za winklem. Dla twojej żony coś takiego też nie będzie dobre, bo prawie że swoich okien będzie widziała swój były dom, swoją córkę, ciebie i w życiu nie uda jej się dojść do siebie. Wpadnie w jakąś obsesję, depresję ( depresję to ona na pewno ma już teraz) i nie wiadomo co jeszcze. Taki układ nie będzie zdrowy dla nikogo z was.

817

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

To wydarzenie może paradoksalnie a nawet powinno wzmocnić go i rozwinąć mentalnie, wzmocnić świadomość, jeśli oczywiście podejmie wyzwanie i będzie chciał wyciągnąć z tego max a nie użalać się nad sobą.
Fakt, trwa to trochę czasu, ale finalnie naprawdę może zmienić życie na plus. Wszystko zależy od osobowości.

Dla przypomnienia, bo niektórym chyba wciąż umyka - jego żona zdradziła go z przypadkowych frajerem (rzekomo przypadkowym)
któremu lada moment urodzi dziecko - być może to ja jestem zbyt tępy i ograniczony, żeby dostrzegać pewne niuanse sytuacji
w jakiej autor się znalazł, dlatego poproszę o osobne specjalnie dla mnie wytłumaczenie, jak coś takiego może zmienić życie na plus?

818

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:
anderstud napisał/a:
ulle napisał/a:

Czasem są takie sytuacja, że człowiek powinien wznieść się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.
Staram się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła.

On zostanie z tym syfem w głowie na resztę swoich dni.

Ale to tak naprawdę zależy od niego samego, jak długo pozwoli żeby to nie dawało mu spokoju.
To wydarzenie może paradoksalnie a nawet powinno wzmocnić go i rozwinąć mentalnie, wzmocnić świadomość, jeśli oczywiście podejmie wyzwanie i będzie chciał wyciągnąć z tego max a nie użalać się nad sobą.
Fakt, trwa to trochę czasu, ale finalnie naprawdę może zmienić życie na plus. Wszystko zależy od osobowości.

Z cyklu: piszmy o rzeczach, które nie mają nigdy miejsca, ale dobrze brzmią.

819

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:
fryt napisał/a:

To wydarzenie może paradoksalnie a nawet powinno wzmocnić go i rozwinąć mentalnie, wzmocnić świadomość, jeśli oczywiście podejmie wyzwanie i będzie chciał wyciągnąć z tego max a nie użalać się nad sobą.
Fakt, trwa to trochę czasu, ale finalnie naprawdę może zmienić życie na plus. Wszystko zależy od osobowości.

Dla przypomnienia, bo niektórym chyba wciąż umyka - jego żona zdradziła go z przypadkowych frajerem (rzekomo przypadkowym)
któremu lada moment urodzi dziecko - być może to ja jestem zbyt tępy i ograniczony, żeby dostrzegać pewne niuanse sytuacji
w jakiej autor się znalazł, dlatego poproszę o osobne specjalnie dla mnie wytłumaczenie, jak coś takiego może zmienić życie na plus?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Ktoś kto liznął tematu bardzo dobrze wie o co chodzi. Również ktoś kto doznał jakiejś krzywdy w życiu potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
Przecież to logiczne, że takie skrajnie trudne sytuacje kształtują człowieka, budują jego tożsamość.
Takie wydarzenia sprawiają, że spoglądamy na życie z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas.
Potrafimy ocenić życie bardziej realnie, nie żyjemy w iluzji, nie idealizujemy. Stajemy się mocniejsi mentalnie, potrafimy sobie lepiej radzić z trudnymi emocjami.
Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.
Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.

820

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:
fryt napisał/a:
anderstud napisał/a:

On zostanie z tym syfem w głowie na resztę swoich dni.

Ale to tak naprawdę zależy od niego samego, jak długo pozwoli żeby to nie dawało mu spokoju.
To wydarzenie może paradoksalnie a nawet powinno wzmocnić go i rozwinąć mentalnie, wzmocnić świadomość, jeśli oczywiście podejmie wyzwanie i będzie chciał wyciągnąć z tego max a nie użalać się nad sobą.
Fakt, trwa to trochę czasu, ale finalnie naprawdę może zmienić życie na plus. Wszystko zależy od osobowości.

Z cyklu: piszmy o rzeczach, które nie mają nigdy miejsca, ale dobrze brzmią.

Przytoczyłbym tutaj co najmniej kilka historii i osób, które zmiażdzyłby Twoje teorie, ale nie będę tego robił bo nie mam zamiaru nic nikomu udowadniać.
Ktoś kto ma otwarty umysł i nie jest betonem zrozumie.

821

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.

Takie pie..dolnięcie zalicza właśnie żona Autora. Nie rozumiem, dlaczego usiłujecie z niej zrobić jakąś biedną zagubioną owieczkę.

822

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Przytocz fryt, możesz wysłać maila, chętnie się zapoznam ku pokrzepieniu serc. Wszystko by mialo sens gdybyśmy żyli 10000 lat może. Szkoda marnować lat na samobiczowanie i pomóc komuś kosztem siebie.

823 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-03-24 12:55:33)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Wiesz co fryt. Mam w rodzinie kilku żołnierzy i policjantów.
Żołnierze - każdy był na jakiejś misji. Żaden jakoś wzmocniony nie wrócił. Ci, którzy nie mieli rodzin przed misjami nie mają ich do dzisiaj bo nie są w stanie założyć, a Ci którzy mieli rodziny, albo się porozwodzili, albo stali się tzw. przemocowcami (akurat tylko jeden, bo tylko jednemu ostała się rodzina).

Policjanci - wszyscy co do jednego po jakimś czasie mają problemy. Nawet z normalnym wchodzeniem w gości. Ciotka - 1,6m w kapeluszu i na obcasie od razu zajmuje teren. Mija 2-3 sekundy i dopiero może się rozluźnić. Wujek - nigdy się nie rozluźnia. Reszta - uważa że cel uświęca środki i jeśli uważają, że maja rację, to wykorzystują wszystko włącznie z przemocą domową w uzyskaniu słusznego przez nich celu. Najlepsze, że bez wahania przyjmują rolę sędziów i egzekutorów zasądzonej słusznie lub nie słusznie winy. Najczęściej na swoich dzieciach i żonach.

Jeśli to jest opisane przez Ciebie wzmocnienie charakteru, to ja dziękuję. Na pewno poradzą sobie z każdą sytuacją. Tylko reszta nie radzi sobie z nimi.

824

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
fryt napisał/a:

Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.

Takie pie..dolnięcie zalicza właśnie żona Autora. Nie rozumiem, dlaczego usiłujecie z niej zrobić jakąś biedną zagubioną owieczkę.

Owszem zalicza i jeśli będzie mądra wyciągnie w tego wnioski na przyszłość. Za kilka lat ma możliwość stać się innym człowiekiem.
A ja nie rozumiem dlaczego nie rozumiesz przekazu. Naprawdę nie wszystko trzeba pisać wprost.
Nie mam pojęcia skąd wyciągasz wnioski zresztą błędne, że usiłuję robić z kogoś biedną zagubioną owieczkę.
To jest właśnie umiejętność oddzielenia tych kwestii, o których pisałem. Ci, którzy nie potrafią tego zrobić cały czas uparcie próbują wmówić, że ktoś próbuje chronić tę kobietę, gdy nigdy o tym nie napisałem. To jest kwestia niewłaściwej interpretacji treści.

825

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Marata napisał/a:

Wiesz co fryt. Mam w rodzinie kilku żołnierzy i policjantów.
Żołnierze - każdy był na jakiejś misji. Żaden jakoś wzmocniony nie wrócił. Ci, którzy nie mieli rodzin przed misjami nie mają ich do dzisiaj bo nie są w stanie założyć, a Ci którzy mieli rodziny, albo się porozwodzili, albo stali się tzw. przemocowcami (akurat tylko jeden, bo tylko jednemu ostała się rodzina).

Policjanci - wszyscy co do jednego po jakimś czasie mają problemy. Nawet z normalnym wchodzeniem w gości. Ciotka - 1,6m w kapeluszu i na obcasie od razu zajmuje teren. Mija 2-3 sekundy i dopiero może się rozluźnić. Wujek - nigdy się nie rozluźnia. Reszta - uważa że cel uświęca środki i jeśli uważają, że maja rację, to wykorzystują wszystko włącznie z przemocą domową w uzyskaniu słusznego przez nich celu. Najlepsze, że bez wahania przyjmują rolę sędziów i egzekutorów zasądzonej słusznie lub nie słusznie winy. Najczęściej na swoich dzieciach i żonach.

Jeśli to jest opisane przez Ciebie wzmocnienie charakteru, to ja dziękuję. Na pewno poradzą sobie z każdą sytuacją. Tylko reszta nie radzi sobie z nimi.

Ja o zupie a Ty o doopie.
Przeczytaj jeszcze raz co napisałem wyżej z dużym naciskiem na wycinek:
"Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.

826

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Burzowy napisał/a:

Przytocz fryt, możesz wysłać maila, chętnie się zapoznam ku pokrzepieniu serc. Wszystko by mialo sens gdybyśmy żyli 10000 lat może. Szkoda marnować lat na samobiczowanie i pomóc komuś kosztem siebie.

Zrobię to wieczorem, wyślę Ci kilka przykładów jak będę mieć chwilkę.

827

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
anderstud napisał/a:
ulle napisał/a:

Czasem są takie sytuacja, że człowiek powinien wznieść się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.
Staram się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła.

Nie rozumiem zatem cóż Cię jeszcze powstrzymuje, żeby napisać do autora prywatnego maila z prośbą o dane małżonki,
którą ochoczo się zaopiekujesz, niosąc pomoc wszelaką, wznosząc się ponad konwencjonalne myślenie i zachowanie.

Starasz się po prostu wczuć w sytuację tej kobiety i nie wyobrażasz sobie,
to dla odmiany postaraj się po prostu wczuć w sytuację tego mężczyzny,
upokorzonego w najbardziej ohydny i najgorszy możliwy do wyobrażenia sposób, bo nic gorszego już po prostu nie istnieje
i spróbuj na chwilę zapomnieć o niej, a pomyśl o nim, facecie złamanym do końca życia, bo takich rzeczy nigdy się nie zapomina.
Ona sobie znajdzie innego, szybko zapomni i jakoś sobie poradzi. On zostanie z tym syfem w głowie na resztę swoich dni.
Wymień proszę chociaż trzy powody... dobra, wystarczy jeden dobry, dla którego to właśnie on miałby się przejmować tym co ona zrobi.
Bo widzisz, moim zdaniem, skoro tak niektórym tutaj pękają serduszka już na samą myśl o czekającej ją niedoli,
naprawdę nie ma żadnych przeszkód, żebyście sami się zaoferowali z pomocą dla koleżanki, a nie zrzucali to na łeb autora,
którego świętym prawem jest wywalić jej rzeczy razem z nią przez okno, a dziecku wytłumaczyć dlaczego musiał tak postąpić.
I nikt nie ma prawa nawet jednym słowem czynić jemu jakichkolwiek wyrzutów czy pretensji, a tym bardziej przymuszać do czegokolwiek.
Tylu mamy dobrych samarytaninów na forum? Doprawdy? To może poprośmy autora o podanie numeru prywatnego konta małżonki,
żeby każdy z nas mógł ją wspomóc realnie czynem, a nie tylko pierdzieleniem głodnych kawałków na forum co ten facet powinien zrobić.
Ja od razu uprzedzam, że ani złotówki ode mnie nie dostanie, no ale inni widzę aż się palą i najlepiej sami by jej odstąpili jeden pokój...

P.S.
Ulle nic osobistego, widzę w innych wątkach piszesz naprawdę super fajne rzeczy, aż miło mądrego poczytać, ale tutaj to chwilami odlatujesz smile

fryt napisał/a:

Dorośli miewają różne problemy i powinni umieć je rozwiązać pomiędzy sobą chroniąc tym samym bezbronne dziecko.
Warto wziąć to pod uwagę.

Po pierwsze, to nie są jakieś "różne problemy" które miewają dorośli i można je sobie pomiędzy sobą rozwiązać. Nie róbmy jaj z pogrzebu.
Po drugie "warto wziąć pod uwagę" że w Polsce 30% małżeństw kończy się rozwodem, po którym ludzie mający dzieci rozstają się jak ludzie
i wszyscy sobie jakoś układają życie, a dzieci w żadnym wypadku nie cierpią bóg wie jak z tego powodu. Nie popadajmy w paranoję.
Może za chwilę wypuścimy wszystkich przestępców z zakładów karnych, bo im źle w więzieniu, no i też mają jakieś dzieci zapewne...

Chcesz, żebym podała ci chociaż jeden powód i jeśli będzie racjonalny, to zastanowisz się nad tym wszystkim jeszcze raz.
Proszę bardzo
Otóż uważam, że autor będzie miał większą satysfakcję z tego, że pomógł tej kobiecie, niż z tego, że wykopał ja brutalnie i jeszcze rozplaszczyl butem.

A drugi powód?
Jest nim ich wspolna 8-letnia córka, która widzi, że z jej mama dzieje się coś złego, że tato też w niczym nie przypomina jej dawnego taty, a jeśli wziąć jeszcze pod uwagę to, że mała rośnie i jest coraz bystrzejsza, to wiadomo.
Nie wiem czy będzie to takie dobre dla małej, jeśli w pewnym momencie dotrze do niej, że tato nienawidzi jej mamę.
Chociażby dla tych dwóch powodów można w tej akurat sytuacji odstąpić od typowego myślenia.

828

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Pewnie, lepiej uczyć dziecko - zwłaszcza córkę - że jak mamusia zdradza tatusia, to nic takiego złego i nie ma za to żadnych konsekwencji.

Natan nigdzie nic nie napisał, że nienawidzi, coś sobie dopowiadasz. A z czego będzie miał większą satysfakcję, to jego sprawa i jego decyzja. On już nie musi wcale myśleć o kobiecie, która o nim nie myślała, jak go zdradzała.

829

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Ulle, ale co mnie obchodzi dokąd ona ma pójść? Co mnie obchodzi typ który mi wywinął taki numer. ? Jakby mi mój osobisty facet taki numer wyciął a byłabym królowa finansów, myślisz że martwilabym się o jego byt i jego bekarta? No proszę Cię.

Nie ma takiej opcji.
A Corka Autora jest w dobrych rękach. Może to i lepiej ze nie będzie mieć takiej kurewki za wzór obok siebie.
Ulle, współczucie ja też jestem człowiek empatyczny, współczuję i sporo wybaczam. Ale są granice których się nie przekracza ,rzeczy których się nie robi. Tyle.

830

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:

Pewnie, lepiej uczyć dziecko - zwłaszcza córkę - że jak mamusia zdradza tatusia, to nic takiego złego i nie ma za to żadnych konsekwencji.

Natan nigdzie nic nie napisał, że nienawidzi, coś sobie dopowiadasz. A z czego będzie miał większą satysfakcję, to jego sprawa i jego decyzja. On już nie musi wcale myśleć o kobiecie, która o nim nie myślała, jak go zdradzała.

Ta dziewczynka jest trochę za mała na to, by mieć takie pojęcie o życiu.

A jeśli chodzi o jego satysfakcję, to owszem tak uważam. Nie chodzi o to, że jestem zwolenniczką nadstawiania drugiego policzka, by oberwać, ale jestem pewna, że mało kto miałby satysfakcję z tego, by cieszyć się z nieszczęścia drugiej osoby.
Współczuję nathanowi, ale on ma gdzie mieszkać i ma za co kupić chleb i na dodatek będzie miał przy sobie córkę.
Czy będąc w tak komfortowej sytuacji łatwo byłoby komuś patrzeć obojętnie na ludzką nędzę?

831

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
Gilotyna1988 napisał/a:

Ulle, ale co mnie obchodzi dokąd ona ma pójść? Co mnie obchodzi typ który mi wywinął taki numer. ? Jakby mi mój osobisty facet taki numer wyciął a byłabym królowa finansów, myślisz że martwilabym się o jego byt i jego bekarta? No proszę Cię.

Nie ma takiej opcji.
A Corka Autora jest w dobrych rękach. Może to i lepiej ze nie będzie mieć takiej kurewki za wzór obok siebie.
Ulle, współczucie ja też jestem człowiek empatyczny, współczuję i sporo wybaczam. Ale są granice których się nie przekracza ,rzeczy których się nie robi. Tyle.

Ja też mogę powiedzieć, że jestem litościwa oraz empatyczna, by zaraz zrobić coś, co temu by przeczyło.
Czym innym jest wywalić lajdaka z domu, a czym innym jest wywalić z domu kobietę w ciąży, która nie ma środków do życia.

832 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 13:23:44)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Pewnie, lepiej uczyć dziecko - zwłaszcza córkę - że jak mamusia zdradza tatusia, to nic takiego złego i nie ma za to żadnych konsekwencji.

Natan nigdzie nic nie napisał, że nienawidzi, coś sobie dopowiadasz. A z czego będzie miał większą satysfakcję, to jego sprawa i jego decyzja. On już nie musi wcale myśleć o kobiecie, która o nim nie myślała, jak go zdradzała.

Ta dziewczynka jest trochę za mała na to, by mieć takie pojęcie o życiu.

Ale urośnie i będzie kiedyś dorosłą kobietą, która powinna sobie zdawać sprawę z takich rzeczy, a nie oczekiwać od całego świata, że jak się jej zachce zdradzić męża, to wszyscy mają ją ratować.

Współczuję nathanowi, ale on ma gdzie mieszkać i ma za co kupić chleb i na dodatek będzie miał przy sobie córkę.
Czy będąc w tak komfortowej sytuacji łatwo byłoby komuś patrzeć obojętnie na ludzką nędzę?

Ale czy on jest winien temu, że jego żona wybrała, jak wybrała??? Nie no, Ulle, Ty serio odlatujesz w tym temacie. Może jeszcze dziecko potem powinien jej zabierać na weekendy, żeby ją odciążyć?

Natan ma się zająć sobą i córką. Żoną musi się zająć sama żona, niestety, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Niezależnie od tego, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą w ciąży. Natan po zdradzie nie ma żadnych zobowiązań wobec żony.


I dlaczego nie odpowiedziałaś na pytanie Anderstuda? Co byś doradzała, gdyby sytuacja była odwrotna, a wątek był wątkiem zdradzonej kobiety?

833

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Pewnie, lepiej uczyć dziecko - zwłaszcza córkę - że jak mamusia zdradza tatusia, to nic takiego złego i nie ma za to żadnych konsekwencji.

Natan nigdzie nic nie napisał, że nienawidzi, coś sobie dopowiadasz. A z czego będzie miał większą satysfakcję, to jego sprawa i jego decyzja. On już nie musi wcale myśleć o kobiecie, która o nim nie myślała, jak go zdradzała.

Ta dziewczynka jest trochę za mała na to, by mieć takie pojęcie o życiu.

Ale urośnie i będzie kiedyś dorosłą kobietą, która powinna sobie zdawać sprawę z takich rzeczy, a nie oczekiwać od całego świata, że jak się jej zachce zdradzić męża, to wszyscy mają ją ratować.

Współczuję nathanowi, ale on ma gdzie mieszkać i ma za co kupić chleb i na dodatek będzie miał przy sobie córkę.
Czy będąc w tak komfortowej sytuacji łatwo byłoby komuś patrzeć obojętnie na ludzką nędzę?

Ale czy on jest winien temu, że jego żona wybrała, jak wybrała??? Nie no, Ulle, Ty serio odlatujesz w tym temacie. Może jeszcze dziecko potem powinien jej zabierać na weekendy, żeby ją odciążyć?

Natan ma się zająć sobą i córką. Żoną musi się zająć sama żona, niestety, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Niezależnie od tego, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą w ciąży. Natan po zdradzie nie ma żadnych zobowiązań wobec żony.

Nie lituj się aż tak bardzo nad Nathanem, bo on jak widzisz potrafi o siebie zadbać. Po ilus tam latach małżeństwa jest jedynym właścicielem domu, auto jest żony, ale na niego i nie sądzę, by był w ciemię bity.
To typ WŁASCICIELA, więc nie zginie.
Fakt, że zrobiono mu świństwo, ale ta sytuacja jest naprawdę specyficzna.

834 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 13:35:40)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Nie lituj się aż tak bardzo nad Nathanem, bo on jak widzisz potrafi o siebie zadbać. Po ilus tam latach małżeństwa jest jedynym właścicielem domu, auto jest żony, ale na niego i nie sądzę, by był w ciemię bity.
To typ WŁASCICIELA, więc nie zginie.
Fakt, że zrobiono mu świństwo, ale ta sytuacja jest naprawdę specyficzna.

A dlaczego nie miałby być jedynym właścicielem domu, skoro go dostał w spadku? To jest jakiś obowiązek przepisywania swojego majątku na żonę? Jakby żona go nie zdradziła, to by sobie tam mieszkała do śmierci, a jakby Natan umarł przed nią, to zostałaby właścicielką razem z córką. O co Ty się czepiasz?

Ja też jakoś nie przepisałam na mojego eksmęża nieruchomości, którą dostałam w spadku, bo i dlaczego miałabym???

835

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
Gilotyna1988 napisał/a:

Ulle, ale co mnie obchodzi dokąd ona ma pójść? Co mnie obchodzi typ który mi wywinął taki numer. ? Jakby mi mój osobisty facet taki numer wyciął a byłabym królowa finansów, myślisz że martwilabym się o jego byt i jego bekarta? No proszę Cię.

Nie ma takiej opcji.
A Corka Autora jest w dobrych rękach. Może to i lepiej ze nie będzie mieć takiej kurewki za wzór obok siebie.
Ulle, współczucie ja też jestem człowiek empatyczny, współczuję i sporo wybaczam. Ale są granice których się nie przekracza ,rzeczy których się nie robi. Tyle.

Ja też mogę powiedzieć, że jestem litościwa oraz empatyczna, by zaraz zrobić coś, co temu by przeczyło.
Czym innym jest wywalić lajdaka z domu, a czym innym jest wywalić z domu kobietę w ciąży, która nie ma środków do życia.


Santapietruszko, odpowiedziałam na to pytanie. Wywaliłabym z domu.

836

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:

Nie lituj się aż tak bardzo nad Nathanem, bo on jak widzisz potrafi o siebie zadbać. Po ilus tam latach małżeństwa jest jedynym właścicielem domu, auto jest żony, ale na niego i nie sądzę, by był w ciemię bity.
To typ WŁASCICIELA, więc nie zginie.
Fakt, że zrobiono mu świństwo, ale ta sytuacja jest naprawdę specyficzna.

A dlaczego nie miałby być jedynym właścicielem domu, skoro go dostał w spadku?

A skąd o tym wiesz? Bo tak napisał, jeśli w ogóle coś takiego pisał, bo ja sobie nie przypominam.

837 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-03-24 13:40:52)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:

Santapietruszko, odpowiedziałam na to pytanie. Wywaliłabym z domu.

A jaka jest różnica między zdradzającym facetem a zdradzającą kobietą? Wyjaśnisz? Przecież to nie Natana wina, że żona się nie zabezpieczyła i zaszła w ciążę, to wyłącznie jej decyzja, więc konsekwencje też musi ponieść wyłącznie ona. Nadal nie rozumiem, dlaczego Ty tą żonę za jakąś biedną sierotkę bez mózgu uważasz. Zdradziła, bo koleżanki ją namówiły, mąż ma jej pomóc, bo taka biedna teraz... cały świat winien, tylko nie ona, ratujcie niebogę...

838

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:

Santapietruszko, odpowiedziałam na to pytanie. Wywaliłabym z domu.

A jaka jest różnica między zdradzającym facetem a zdradzającą kobietą? Wyjaśnisz?

Dlaczego tak się upierasz przy tym, by nie chciec pojąć, że jest mi po prostu szkoda tej kobiety. Zwyczajnie lituje się nad głupia baba w ciąży.

839

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
ulle napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
ulle napisał/a:

Santapietruszko, odpowiedziałam na to pytanie. Wywaliłabym z domu.

A jaka jest różnica między zdradzającym facetem a zdradzającą kobietą? Wyjaśnisz?

Dlaczego tak się upierasz przy tym, by nie chciec pojąć, że jest mi po prostu szkoda tej kobiety. Zwyczajnie lituje się nad głupia baba w ciąży.

No to się lituj. Ale nie cudzym kosztem. Już Ci napisano, że możesz jej nawet pokój odstąpić i wspomóc ją finansowo, jeśli chcesz.

840 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-03-24 14:19:30)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
fryt napisał/a:

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Ktoś kto liznął tematu bardzo dobrze wie o co chodzi. Również ktoś kto doznał jakiejś krzywdy w życiu potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
Przecież to logiczne, że takie skrajnie trudne sytuacje kształtują człowieka, budują jego tożsamość.
Takie wydarzenia sprawiają, że spoglądamy na życie z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas.
Potrafimy ocenić życie bardziej realnie, nie żyjemy w iluzji, nie idealizujemy. Stajemy się mocniejsi mentalnie, potrafimy sobie lepiej radzić z trudnymi emocjami.
Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.
Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.

Przytoczone przez mnie przykłady dotyczą właśnie kryzysowych i treumatycznych przeżyć ludzi. I to mi bliskich. Więc piszę Ci, jak krowie na rowie, że teoria, teorią, ale to tak nie działa.
Fragment: "Przecież to logiczne, że takie skrajnie trudne sytuacje kształtują człowieka, budują jego tożsamość.
Takie wydarzenia sprawiają, że spoglądamy na życie z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas." Jak widać ukształtowały moich bliskich.

Dalej: "Potrafimy ocenić życie bardziej realnie, nie żyjemy w iluzji, nie idealizujemy. Stajemy się mocniejsi mentalnie, potrafimy sobie lepiej radzić z trudnymi emocjami." No czyżby? Bo ja widzę, że jednak nie - Ci ludzie po traumach, mimo, że minęło już blisko 15 lat dalej nie radzą sobie z życiem.

I na koniec: "Oczywiście nie ma reguły, dlatego wszystko zależy od nas samych. Na ile będziemy chcieć wykorzystać ten czas aby się rozwijać a nie trwać w pozycji ofiary i na każdym kroku użalać się nad sobą jak bardzo mamy w życiu pod górkę. Tylko my mamy wpływ na swoje życie. Każdy ma wybór stać w miejscu lub iść do przodu.
Dlatego zawsze uważałem, że głaskanie po głowie, utwierdzanie kogoś w pozycji ofiary nie jest dobre w perspektywie czasu.
Czasem trzeba kogoś wręcz pie...dolnąć, żeby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie.".

Czy Ty myślisz, że moi bliscy nic ze sobą nie robili? Nie byli pod opieką psychologów, psychiatrów, nie leczyli się po tym, co przeżyli? A ile razy byli pierdol...ci przez życie. No mało kto zliczy. I uwierz mi myślą bardzo samodzielnie.
Chcieli iść do przodu panie specjalisto od trudnych przypadków. Szli po pomoc, do kogo tylko mogli. 

I wiesz co? Jest duża analogia do zaistniałej u Natana sytuacji. Posypało się życie, trzeba wrócić do rzeczywistości i wrócili. Radzą sobie, a jak. Tylko nikt im nie pierd**i, że dobrze się stało, że dostali od życia po doopie. Widzimy to, na żywych ludziach, a nie na jakiś teoretycznych książkowych przykładach.

Edit: Stwierdzenie męża po Twoich postach: na polityka go. Mówi dużo, ale o niczym. Jeśli Ci specjaliści od terapii małżeństw tak mówią, jak on, to rozumiem rosnącą liczbę rozwodów.

841

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Serce dziecka zaczyna bić w 21 dniu ciąży....bez względu na to , czy jest z prawego czy lewego łoża.....potem, jeśli się urodzi jako to niechciane ...może zasilić armię nieszczęśliwych , pełnych bólu istot.....czy w związku z tym, te wszystkie dywagacje o urażonych ambicjach i uczuciach mają większy sens?

842

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

A odpowiadając na Pana pytanie: Czy jest jeszcze szansa?

Oczywiście, że szansa jest!
Skoro Pan pyta, to zapewne rozważa każdą ewentualność, także tą, że w imię wyższej sprawy zapomni Pan o rozgrywce plemników i popatrzy na narodziny dziecka z wyższej perspektywy: jako cud, dar, zdarzenie, które ma w sobie jakiś sens i wyższy plan.
Oczywiście, nie każdego na to stać, ale może warto wzbić się ponad przeciętne podejście do tego typu sytuacji.
I tylko od Pana zależy, jaką postawę i rolę przyjmie...czy urażonego męża, czy kochającego opiekuna maleńkiego człowieka, który zaszczyci swoją obecnością Pana Rodzinę.
Życzę niebanalnego podejścia do tej sytuacji, która oczywiście, może  także być piekąca i boląca dla Pana.
Jednak, w ostatecznym rachunku, może stać się powodem do wielkiej satysfakcji i dumy nad dobrze podjętą decyzją.
Żona będąc w ciąży nie powinna zbytnio się stresować, a narodziny niechaj będą powodem wyłącznie do wielkiej radości!

843

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

Autorze poradź żonie żeby odnalazła ojca dziecka, alimenty się przydadzą a i może dziecko kiedyś pozna ojca.

844

Odp: Czy jest jeszcze szansa?

fryt piszesz swoje posty, ale chyba nie przeczytałaś zawartości tego wątku. Autor kilka razy wspominał, że dla dobra dziecka planuje udzielić jakiegoś wsparcia żonie, aby miała możliwość zamieszkać niedaleko i mogła odwiedzać dziecko tak często jak będzie tylko miała ochotę.

ulle tworzysz jakieś ckliwe projekcie, które nijak mają się do rzeczywistości. Przedstawiasz żonę autora jak jakiegoś psa, który wyrzucony z domu nie będzie wiedział co ma zrobić. Sytuacja wygląda tak, że żona wie iż po rozwodzie będzie musiała się wyprowadzić w związku z czym ma jeszcze bardzo dużo czasu aby zaplanować swoje działania. Opcji ma kilka, ma rodziców, są domy samotnej matki etc. etc. Zamiast spojrzeć trzeźwym okiem na sytuację tworzysz w swojej głowie jakąś fantazję kobiety stojącej z reklamówką na środku drogi w strugach deszczu, która nie wie w którą stronę ma iść. Jeszcze nazywasz to praktycznym myśleniem....

845 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-03-24 16:46:48)

Odp: Czy jest jeszcze szansa?
teeom napisał/a:

fryt piszesz swoje posty, ale chyba nie przeczytałaś zawartości tego wątku. Autor kilka razy wspominał, że dla dobra dziecka planuje udzielić jakiegoś wsparcia żonie, aby miała możliwość zamieszkać niedaleko i mogła odwiedzać dziecko tak często jak będzie tylko miała ochotę.

ulle tworzysz jakieś ckliwe projekcie, które nijak mają się do rzeczywistości. Przedstawiasz żonę autora jak jakiegoś psa, który wyrzucony z domu nie będzie wiedział co ma zrobić. Sytuacja wygląda tak, że żona wie iż po rozwodzie będzie musiała się wyprowadzić w związku z czym ma jeszcze bardzo dużo czasu aby zaplanować swoje działania. Opcji ma kilka, ma rodziców, są domy samotnej matki etc. etc. Zamiast spojrzeć trzeźwym okiem na sytuację tworzysz w swojej głowie jakąś fantazję kobiety stojącej z reklamówką na środku drogi w strugach deszczu, która nie wie w którą stronę ma iść. Jeszcze nazywasz to praktycznym myśleniem....

O gdyby tu chodziło o to, że ona będzie musiała wyprowadzić się po dopiero rozwodzie, to byloby całkiem dobrze. Bo powiedzmy, że Nathan złożył już pozew, to należy przypuszczać, że za kilka miesięcy będą już PO. Ona jest w tej chwili chyba w trzecim miesiącu, więc chyba wyrobi się z porodem, zanim orzekną rozwód. Tak więc jakby tak było, to miałaby dach nad głową i miałaby co jeść, chociaż nie ma własnych pieniędzy.
Jednak tu wygląda to wszystko troszkę gorzej, bo Nathan dwa albo trzy tygodnie temu dał jej miesiąc na wyprowadzkę.

Nie tworzę żadnych ckliwych obrazków, tylko patrzę na rzecz trzeźwo.
Ona stanie na środku ulicy i nie będzie miala dokąd pójść i fakt, z reklamówkami, bo przez lata małżeństwa, jak gola przyszła, tak goła wyszła.

Posty [ 781 do 845 z 1,397 ]

Strony Poprzednia 1 11 12 13 14 15 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jest jeszcze szansa?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024