trx napisał/a:Uhm. Czyli mamy to o czym już było pisane - niemy krzyk o bezwarunkową miłość.
Zastanawiało mnie jak to jest, na logikę, że osoby właśnie tak bardzo spragnione miłości w kółko szukają jej tam, gdzie jest jej najmniej. Że np. po odrzucającym, chłodnym rodzicu lgną do partnerów, którzy też na jakimś poziomie odrzucają. Zamiast instynktownie ciągnąć do czegoś przeciwnego. Spotkałam się z koncepcją, że podświadomie wybiera się właśnie takich samych jak rodzic/poprzedni parter partnerów z chęci napisania nowego zakończenia do starej, nieszczęśliwej historii. Bardzo mnie ta koncepcja usatysfakcjonowała 
Spacer z psem. świeże powietrze i mam koncepcje:
Być może jest tak, że nie dostając miłości od chłodnego rodzica, na poziomie emocjonalnym zakodowaliśmy, że to właśnie jej brak jest miłością bo matka i ojciec przecież nas kochają.
Przecież nie mogą nie kochać...
I teraz podświadomie, mimo jawnych sygnałów wybieramy właśnie ten wzorzec "skrzywionej miłości" z nadzieją na odrobinę ciepła w chłodzie partnera.
Skąd ta teza? Nie wszystkie moje kobiety były złe. Niektóre jako osoby były nawet bardzo dobre.
Zdarzały się dobre i złe momenty - to co pisał John - emocjonalny koktajl ze sraczką na finiszu.
Problem w tym, że to te dobre momenty kompletnie zamazywały mi pełen obraz tej osoby i przyćmiewały te złe.
Zamiast zmywać się na autopilocie , mówiłem co mnie bolało, ale trwałem z nadzieją na zmianę.
Chapałem te ochłapy jak kawior w restauracji, tylko usiadłem przy brudnym stoliku.
John.doe80 napisał/a:U mnie jest to potrzeba dostania tego co miałem obiecane w słowach od ukochanej. Po czym schemat jest jak w domu - na końcu nie otrzymując tego co miałem obiecane pomimo osiągnięcia celu. Finalnie wyzwala to we mnie rozczarowanie które jest dużo głębsze niż u zdrowych ludzi, ponieważ wzmacniają "dziecięce" przeżycia, plus życie "na emocjonalnych sterydach". Całe moje życie to "walka", teraz bez stymulantów gubię się. Tak jak życie z moją Ex + praca mnie prze stymulowany ( odszedłem z pracy bo nie byłem wstanie wytrzymać) tak teraz jest taki spokój jakiego od dawna nie pamiętam.
Zobacz jest dokładnie jak przy uzależnieniu, racjonalnie wszystko rozumiem, ale "Ćpun" we mnie tęskni za szprychą
Tak - dokładnie. Szukamy takiej idealnej, oszlifowanej wersji związku która po prostu nie istnieje.
A później przychodzi rozczarowanie i koło się zamyka.
Klucz leży w znalezieniu swoich podstawowych potrzeb i umiejętności wyznaczania granic i pamiętaniu, że z "gówna" się bata nie ukręci.
Zdrowi ludzie potrafią to robić - my musimy się dopiero nauczyć.
Trochę tak jak w "Wilku Stepowym" 
"Miałeś w sobie obraz życia, jakąś wiarę i jakieś żądanie, byłeś gotów do czynów, cierpień… ofiar a potem spostrzegłeś stopniowo, że świat nie żąda od ciebie ani czynów, ani ofiar, że życie nie jest heroicznym poematem z rolami bohaterów, lecz mieszczańską izbą, gdzie ludzi w pełni zadawala jedzenie, picie, robótka na drutach, partia tarota i radio."