nudny.trudny napisał/a:john.doe80 napisał/a:Chciałbym tak zakochać się stracić głowę dla kogoś i czuć że ta druga osoba straciła głowę dla mnie
mam nieokreślony niepokój przy czytaniu tego zdania (pewnie to nienormalne) i miałbym chęć "uciekać", może się zdarzyć że takim nastawieniem/wizerunkiem/komunikatem odstraszysz potencjalnie zainteresowaną Tobą dziewczynę. Niekoniecznie tak musi być ale może zbyt mocno uzależniasz swoje przyszłe szczęście od zdarzeń związanych z innymi ludźmi, które mogą nastąpić lub nie? zakochanie i "utrata głowy" może mieć różne złe skutki. Jeśli byłbym w związku, też chciałbym bezterminowo więc rozumiem Cię, ale postrzegam to bardziej jako długotrwały proces, a na początku mógłbyś np. postarać się cieszyć z relacji z dziewczyną, bez wyobrażeń o wielkim zakochaniu.
Oczywiście to co napisałem to duże uproszczenie i nie zrobiłem sobie koszulki z takim tekstem, ani tym bardziej nie mówię tego do wybranki. Moim problemem jest to, że jak wszystko idzie dobrze to mam nadzieję że może tym razem się uda, że może właśnie Ona będzie właśnie Tą dziewczyną. Relacje z kobietami nauczyły mnie, że są bardzo "cwane" i wyrachowane. Okrężną drogą kiedyś usłyszałem co moja dziewczyna (ówczesna) powiedziała do swojej najlepszej koleżanki, że taki ktoś jak ja to nic pewnego, mam za duże powodzenie i jestem w targecie większości kobiet w związku z tym lepiej mieć kogoś w zapasie bo jak ja się znudzę to warto mieć "zapas". Kiedyś zapytałem wprost dlaczego nie może zaufać w moje uczucia, czy ona nie widzi że jest całym moim światem itp itd. w odpowiedzi usłyszałem, że nawet jej rodzice powiedzieli że jestem facetem z poza jej zasięgu i że się nią znudzę i zostanie sama.
Na samo wspomnienie robi mi się piekielnie smutno. Jak teraz analizuje, większość moich związków rozpadła się bo nikt nie chciał na mnie postawić, możecie mi wierzyć lub nie nigdy nie zdradzałem, to one uważały że jest zbyt pięknie więc ze mnie rezygnowały. Chciały kogoś bardziej przeciętnego, nigdy tego nie rozumiałem.
Mam spory bagaż z dzieciństwa, przemoc, bycie niechcianym dzieckiem, tak jak napisała wcześniej MagdaLena1111 "...kobiety z silnym instynktem opiekuńczym, które bardziej niż „opakowanie” pokochają to dziecko w Tobie i dadzą Tobie to, co „dziecko” zazwyczaj potrzebuje, czyli troskę, uwagę, zabawę, ale też bezpieczeństwo i spokój" tylko takie kobiety mnie odrzucają, więc uganiam się za kobietami pokroju mojej matki zimnymi i zdystansowanymi bo gdzieś w głowie mam to wrażenie że nie zasługuję na ciepłą wrażliwą miłość. Do tego jak liczyć na miłość jeśli nawet matka mnie nie kochała.
Ten mechanizm szczególnie boli w momencie wychodzenia ze związku, rozstanie powoduje u mnie chęć walki o związek (bez sensu zupełnie). Pamiętam jak przy rozwodzie byłem pewien że dobrze robię, że nie ma nic pozytywnego w tym związku. Kobieta obok jest zimna do tego stopnia że zmuszałem się do sexu z nią. Zresztą sex był jak robiłem awantury że go nie ma. Służyłem nie towarzyszyłem. Wyprowadziłem się dalej jej pomagałem w końcu znajomi zwrócili mi uwagę, że ona tylko mnie używa, nie zapytała się gdzie mieszkam co robię itp itd. Wiedziałem że robię dobrze a i tak cierpiałem, tęskniłem. Parę miesięcy nie składałem papierów miałem nadzieję, że przemyśli że nam się uda (terapia). Po tym jak złożyłem dokumenty, poznałem dziewczynę która poza tym że była spektakularnie piękna to w krótkim czasie okazała się równie zimna jak moja żona na końcu. Po niej też cierpiałem... i za czym ... spektakularnym pięknem, emocjami które znów były tylko w mojej głowie. Znów z jednej strony wychodziłem ze związku z drugiej moje serce cierpiało i na złość głowie mówiło walcz o związek.
...
O co w tym chodzi, widzę że jest mi źle, odchodzę, a w momencie w którym wszystko się rozpada walczę o to żeby utrzymać związek ??? Czy to kwestia tego że odchodzę na pokaz ?