Zdrada i wybaczenie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 82 z 82 ]

66

Odp: Zdrada i wybaczenie
KasiaKatarzyna89 napisał/a:

Macie rację, jednak czytam inne tematy, w których tez nic nowego nie ma do dodania i sa odpowiedzi, wsparcie. Chyba od tego jest forum? Jak człowiek ma żyć, jak ani ze strony przyjaciół nie uzyska wsparcia i rozmowy ani nawet tutaj?

Ale jakiego wsparcia oczekujesz? Bo jeśli uważasz, że powinniśmy Cię wspierać w brnięciu w tę toksyczną relację, a wyraźnie taką właśnie decyzję podjęłaś, to przypuszczam, że się przeliczysz.
I jeszcze taka uwaga - wiesz, że szantaże emocjonalne na świadomych tego ludzi nie działają?

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-01-22 18:22:15)

Odp: Zdrada i wybaczenie
Olinka napisał/a:
KasiaKatarzyna89 napisał/a:

Macie rację, jednak czytam inne tematy, w których tez nic nowego nie ma do dodania i sa odpowiedzi, wsparcie. Chyba od tego jest forum? Jak człowiek ma żyć, jak ani ze strony przyjaciół nie uzyska wsparcia i rozmowy ani nawet tutaj?

Ale jakiego wsparcia oczekujesz? Bo jeśli uważasz, że powinniśmy Cię wspierać w brnięciu w tę toksyczną relację, a przecież wyraźnie taką właśnie decyzję podjęłaś, to przypuszczam, że się przeliczysz.
I jeszcze taka uwaga - wiesz, że szantaże emocjonalne na świadomych tego ludzi nie działają?

Po prostu nigdy nie miałam styczności z tym forum. Kiedyś w innej sprawie pisałam z ludźmi ponad 2 lata. Na innym forum. Codziennie, prawie codziennie. Nie było jadu, wyczerpania tematu. Były super znajomości, które przeszły do świata realnego i prawdziwe wzajemne wsparcie lub kopy w tyłek na zmianę. Czemu nie wróciłam? Tylko dlatego, że forum już nie istnieje. Czy tu również nie możemy stworzyć takiego klimatu? wulgaryzm, opinia, "z was juz nic nie będzie", do odstrzału i następny? No bez jaj. Każda sytuacja jest inna, każdy potrzebuje mniej lub więcej uwagi. Na terapię chodzę, ale pomiędzy spotkaniami chcialabym rozmawiać tutaj. Za dużo wymagam, nawet od Was, tak?

68

Odp: Zdrada i wybaczenie

Kasiu, jeśli mogę dać Ci radę - przestań robić emocjonalną jazdę użytkownikom tego forum, tylko i wyłącznie dlatego, że wydaje Ci się, że Twój wątek jest zbyt rzadko komentowany i zbyt rzadko odwiedzany.
Uwierz, że w ten sposób nie zaskarbisz sobie ani sympatii, ani nie nawiążesz nowych znajomości.
Wypowiadanie się na naszym forum jest dobrowolne, co oznacza, że wszyscy piszą wtedy, kiedy chcą i kiedy mają coś do powiedzenia.
Jeśli pragniesz rozmawiać nie tylko o swoim związku, i zależy Ci na luźniejszej atmosferze - zachęcam Cię do przyłączenia się do którejś z netkafejek, których mamy naprawdę sporo.
Zawsze możesz założyć również własną.

W kwestii Twojego "związku" - nie wiem jak inni forumowicze - ale ja osobiście naprawdę nie mogę napisać nic nowego.
Dla mnie Wasza relacja jest bez szans na jakiekolwiek wspólne, szczęśliwe życie, o ile pozostaniecie przy dotychczasowych schematach kontaktu.
A że przy nich pozostajecie, to widać jak na dłoni. Obstawiam, że o ile polecisz do niego, to po 2 dniach albo będziesz wracać z płaczem, albo pisać, że Cię wyzywa, ubliża Ci i że Cię wygania.

Nie mam zamiaru dawać Ci takich rad, które są sprzeczne z moją opinią, tylko dlatego, że Ty takich oczekujesz.

I naprawdę daruj sobie ironię w stylu, że za dużo wymagasz nawet od nas.
A co to ma niby znaczyć ? Że użytkownicy tutaj to emocjonalne półgłówki ? Bo nie piszą Ci, że wszystko między Wami będzie cudownie ?
I że będziecie wspólnie hodowali stada jednorożców pierdzących gazem rozweselającym ?
Pisanie do innych per "nawet Wy" - w kontekście negatywnym, jest naprawdę baaaardzo słabe.
Nie obrażaj w ten sposób forumowiczów proszę.

Odp: Zdrada i wybaczenie
IsaBella77 napisał/a:

Kasiu, jeśli mogę dać Ci radę - przestań robić emocjonalną jazdę użytkownikom tego forum, tylko i wyłącznie dlatego, że wydaje Ci się, że Twój wątek jest zbyt rzadko komentowany i zbyt rzadko odwiedzany.
Uwierz, że w ten sposób nie zaskarbisz sobie ani sympatii, ani nie nawiążesz nowych znajomości.
Wypowiadanie się na naszym forum jest dobrowolne, co oznacza, że wszyscy piszą wtedy, kiedy chcą i kiedy mają coś do powiedzenia.
Jeśli pragniesz rozmawiać nie tylko o swoim związku, i zależy Ci na luźniejszej atmosferze - zachęcam Cię do przyłączenia się do którejś z netkafejek, których mamy naprawdę sporo.
Zawsze możesz założyć również własną.

W kwestii Twojego "związku" - nie wiem jak inni forumowicze - ale ja osobiście naprawdę nie mogę napisać nic nowego.
Dla mnie Wasza relacja jest bez szans na jakiekolwiek wspólne, szczęśliwe życie, o ile pozostaniecie przy dotychczasowych schematach kontaktu.
A że przy nich pozostajecie, to widać jak na dłoni. Obstawiam, że o ile polecisz do niego, to po 2 dniach albo będziesz wracać z płaczem, albo pisać, że Cię wyzywa, ubliża Ci i że Cię wygania.

Nie mam zamiaru dawać Ci takich rad, które są sprzeczne z moją opinią, tylko dlatego, że Ty takich oczekujesz.

I naprawdę daruj sobie ironię w stylu, że za dużo wymagasz nawet od nas.
A co to ma niby znaczyć ? Że użytkownicy tutaj to emocjonalne półgłówki ? Bo nie piszą Ci, że wszystko między Wami będzie cudownie ?
I że będziecie wspólnie hodowali stada jednorożców pierdzących gazem rozweselającym ?
Pisanie do innych per "nawet Wy" - w kontekście negatywnym, jest naprawdę baaaardzo słabe.
Nie obrażaj w ten sposób forumowiczów proszę.

Dobrze, postaram się. Na razie kiedy miał kolejne załamanie, udalo mi sie nie wybuchnac i sytuacja opanowana. Ale nie, nie wyzywal mnie. Beczal, ze sie zaraz zrzuci z wiaduktu po drodze do domu...nigdy takich tekstów nie rzucał, kocham go, nawalilam i chcę pomóc. Jestem mu to winna. A co dalej...okaze sie. Po prostu wiem, ze jak nie spróbuję, to tego właśnie bede zalowala. A wole zalowac proby niz jej braku. Ze swojej strony zrobie wszystko, by go nie wkurzac, nie prowokowac i być wsparciem. Jesli mimo to sie nie uda, wtedy odejdę. Ale muszę mieć pewnosc, ze sięgnęłam po wszystkie środki.

Odp: Zdrada i wybaczenie
KasiaKatarzyna89 napisał/a:

Na razie kiedy miał kolejne załamanie, udalo mi sie nie wybuchnac i sytuacja opanowana. Ale nie, nie wyzywal mnie. Beczal, ze sie zaraz zrzuci z wiaduktu po drodze do domu...nigdy takich tekstów nie rzucał, kocham go, nawalilam i chcę pomóc. Jestem mu to winna. A co dalej...okaze sie. Po prostu wiem, ze jak nie spróbuję, to tego właśnie bede zalowala. A wole zalowac proby niz jej braku. Ze swojej strony zrobie wszystko, by go nie wkurzac, nie prowokowac i być wsparciem. Jesli mimo to sie nie uda, wtedy odejdę. Ale muszę mieć pewnosc, ze sięgnęłam po wszystkie środki.

Chcesz być jego terapeutą, gdy tymczasem on robi z Ciebie worek treningowy. Ile jeszcze?
W imię "miłości" będziesz chodziła na paluszkach, by Pan i Władca nie miał pretekstu do wybuchów złości.
Nie jesteś mu nic winna. Zrozum to w końcu, że on Cię nie kocha. Upokarza Cię, obraża, wyżywa na Tobie, to Twoim zdaniem jest miłość?
Jeśli sama chodzisz na terapię, mam nadzieję, że mówisz o tym wszystkim terapeucie.

71

Odp: Zdrada i wybaczenie
KasiaKatarzyna89 napisał/a:

Dobrze, postaram się. Na razie kiedy miał kolejne załamanie, udalo mi sie nie wybuchnac i sytuacja opanowana. Ale nie, nie wyzywal mnie. Beczal, ze sie zaraz zrzuci z wiaduktu po drodze do domu...nigdy takich tekstów nie rzucał, kocham go, nawalilam i chcę pomóc. Jestem mu to winna. A co dalej...okaze sie. Po prostu wiem, ze jak nie spróbuję, to tego właśnie bede zalowala. A wole zalowac proby niz jej braku. Ze swojej strony zrobie wszystko, by go nie wkurzac, nie prowokowac i być wsparciem. Jesli mimo to sie nie uda, wtedy odejdę. Ale muszę mieć pewnosc, ze sięgnęłam po wszystkie środki.

Z tego co napisałaś, wyciągam wniosek taki, że w Waszej relacji absolutnie nic się nie zmieniło. Amplituda łajno --> miód działa ciągle z takim samym natężeniem.
Jeden dzień miód, następnego już lądujesz twarzą w  g**nie sad
Jeszcze jedno przyszło mi do głowy .... z powodu Twoich zdrad on chce skakać z mostu ?
Z co z jego zdradami ?
Jeśli tak strasznie załamują go zdrady, to powinien skakać z mostu również ze swojego powodu.
Jeżeli jednak on brzydzi się wyłącznie Twoimi zdradami, to oznacza, że kompletnie nic się w Waszej relacji nie zmieni. Ty pozostaniesz jedyną winną, której głowę on będzie wpychał w łajno, regularnie co drugi dzień.

72 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-01-24 19:18:06)

Odp: Zdrada i wybaczenie

Kasiu, to może ja do ciebie napiszę.
Zamotalas się strasznie i co najgorsze tak się szarpuesz, że coraz ciaśniej oplatujesz te sieć wokół siebie.
Pochodzisz z patologii i niestety mści się to teraz na tobie. Nikt nie nauczył cię normalnych reakcji, normalnych zachowań w sytuacjach trudnych. Cały czas jedziesz tylko na emocjach u to tych skrajnych, a przecież oprócz emocji człowiek ma też rozum, z którego powinien korzystać albo, jak w twoim przypadku, nauczyć się korzystać
Z jednej strony jesteś ogarnięta, zaradna i pracowita, prowadzisz firmę, wiesz jak utrzymać tę firmę by nie stracić klientów, potrafisz wszędzie się obrócić, bo życiowa z ciebie kobieta.
Z drugiej jednak strony, gdy przychodzi do spraw uczuciowych, relacji z facetami, czyli tam, gdzie rządzi serce, ty kompletnie tracisz rozum. Wpadasz przez to w kłopotu i szarpiesz się potem jak pchła na grzebieniu.
Z tego związku nic już nie będzie, bo czasu nie cofniesz i niczego już nie zmienisz. Ty zdradziłaś, on zdradził i cóż? Nie ma dla was przyszlosci.
Urywam teraz ten post, bo nie mam czasu. Napiszę później.


Piszę zgodnie z obietnicą.
Wyobraź sobie, że jakimś cudem wracacie do siebie i pomysl logicznie, jak długo byłby spokój?
Przecież ten facet zadreczylby cię ciągłymi podejrzeniami i non stop miałby wątpliwości czy dobrze zrobił wracając do ciebie.
Mało który facet jest w stanie wrócić do kobiety, jak gdyby nigdy nic wiedząc, że ta go zdradzała, no chyba że są dzieci albo zdrada ma jakiś inny wymiar, choć dla mnie zdrada to zdrada, no ale jest jednak pewna różnica. Ty puscilas się kilka razy i to z przypadkowymi, więc sorry ale mądra to ty nie jesteś. Obojętne jakie miałaś intencje puszczając się nie zmienia to faktu, że nie obrzydaly cię obce chłopy, które mogły być zasyfione, nie wiadomo na co chore.
Co trzeba mieć w głowie, żeby dopuścić do siebie byle kogo.
Nic dziwnego, że facet ciebie nie chce.

Dalej- posunelas się do takiego upodlenia, że potrafiłaś zawieźć tego faceta do burdelu, by ulżył sobie z prostytutka, a potem oboje plakaliscie.
No ludzie drodzy.
I ty po czymś takim chcesz, żeby ten facet cię poważał?
Jesteś patologia. Sorry ale tak cię odbieram i ten facet też nie jest na poziomie.
Nie jedź do niego w lutym, bo rzeczywiście może spotkać cię afront, bo on nawet drzwi ci nie otworzy, a nawet jeśli, to co zawojujesz?
Znowu będziesz go błagać?
Znowu przepraszać?
Przecież on doskonale wie o tym, że tobie na nim zależy i że żałujesz tego, co się stało, ale to jeszcze nie jest dla niego powód, by przyjmować cię z powrotem.

Nawet jeśli on ciągle coś do ciebie czuje, to nawet to nie jest powodem do tego, by przyjac cię z powrotem.

Przestań narzucać się temu człowiekowi i zacznij żyć swoim życiem.
Dobrze że chodzisz do psychologa, bo niestety patologia odbiła na tobie piętno, no wyrwij się z patologii i postaraj się być kobietą z klasą.
To tyle.

Odp: Zdrada i wybaczenie

Nie ukrywam, ze zabolały mnie slowa o patologii, ale przemyslalam sprawe i dochodze do wniosku, ze patologia to nie tylko brudny menel i zasmarkane zaniedbane dzieci pośród smrodu i skaczacych pchel. Moja rodzina choc ma problemy, nalezy do inteligentnych osób, zawsze byl w domu porządek a ojciec nawet jak pil, nie rozrabial, nie wyzywal. Pil sam, z kolega, zaszywal sie gdzies i nie wchodzil nikomu w drogę. Z mama jest gorzej, ale tez bez przesady. Po co sie tłumaczę...bo chce, zebyscie mieli lepszy obraz mojej sytuacji, u nas jest patologia emocjonalna, tak bym to nazwala - byc może Wam tez o to chodzilo.

A wracając do tematu. Bopotrzebuje takiej realnej oceny. Czy uwazacie, ze zasluzylam na takie traktowanie? Ja wiem, ze zrobilam bardzo zle. Chce sprostować 1 rzecz- bo chyba błędnie mnie zrozumieliście. Nie "puscilam sie" kilka razy, to byl jeden jedyny raz, gdzie pomieszalam alkohol z lekami na uspokojenie i facet troche wykorzystal sytuacje, no gwaltem tego nie nazwe, ale ja bylam kompletnym workiem, nie wiedzialam co sie dzieje, mam pewne przeswity i obrazy, ale czulam sie tak splatana, ze nie moglam racjonalnie pomyslec i zareagowac... Dobrze, ze znajoma weszla, bo mogłoby sie to zle skończyć. Plakalam jej potem pol nocy podobno a rano nic nie pamietalam i ta opowieść byla dla mnie szokiem. Przeżyłam to jakby po raz drugi, dziewczyny musialy mnie trzymac i uspokajac. Tamte inne sytuacje to byly tylko pocałunki i dotyk (tak, wiem, to też zdrada), natomiast 1sza sytuacja miala miejsce z dawnym kolegą. Nie szlam na to spotkanie z nastawieniem zdrady. Szlam pogadać, na piwko, gora trzy. Oczywiście zalatwilam się na amen w pacierzu i kumpel zaczął mnie podrywac. Imponowalo mi to. Nie usprawiedliwiam się, ale gdyby miedzy mna a ukochanym było dobrze, zgasilabym te konskie zaloty. Jednak od dluzszego czasu jakos tak czulam, ze partner mnie zaniedbal. Wiem, zr bardzo go caly nasz związek absorbowalam soba, jestem meczacym typem człowieka oczekujacym 100% uwagi, zdaje sobie sprawę. Mialam badania psychologiczne i ustalono, ze mam zaburzenia osobowości - chwiejna emocjonalnie, typ impulsywny. Polega to na kierowaniu się sprzecznymi emocjami i słabszej umiejętności przewidywania konsekwencji plus destrukcyjne czyny (przedawkowywanie lekow, samookaleczenia, picie). Ale naprawdę odkad chodze na terapie, zaczelam panowac nad soba i bede tam chodzic dopóki nie zakoduje sobie na stale pewnych reakcji. Wracając... Kolega dal mi uwage i konplementy, których nie dostalam od dawna od faceta. Nie zsduzulam sie w nim, ale wszedl pewien rodzaj zauroczenia, bo lubiłam spedzac z nim czas oprócz fizycznosci (chociaż finalnie do seksu miedzy nami nie doszlo i cale szczęście). Kontakt urwany. Zgubilam wtedy portfel ze wszystkimi dokumentami, pamietam, ze wyrabialam od nowa dowod, dzwonilam po pubach czy ktoś go nie znalazl...zachowałam sie fatalnie. Bardzo chcialam mu o tym powiedzieć, ale balam sie. Nawet na ostatnim spotkaniu rozwazalismy z kumplem przyznanie sie swoim partnerom, ale uznalismy, ze to byl obustronny błąd i nie ma co rozwalac zwiazkow tylko zapomniec o sobie i o sprawie. Potem było lepiej miedzy nami, ale on tam sam, w obcym kraju, ciagle przeprowadzki, bo zle trafial z mieszkaniem, problemy w pracy, samotnosc, zdala od rodziny... Zaczal byc dla mnie oschly i nie poświęcał czasu. Dzwonił co prawda czesto, ale te rozmowy były krotkie, płytkie i juz zaczelam bac sie mowic o uczuciach, bo nic to nie dawalo a tylko rodzilo niepotrzebne sprzeczki i slyszalam, ze "męczę go". I na wyjezdzie coś pękło w listopadzie. Tak naprawdę zaden facet nie krecil mnie jak ukochany, ale poczulam sie tak beznadziejnie z ta sytuacja, ze wyszlo jak wyszlo. Jasne, nikt mnie siła nie zmusil do kolejnej zdrady. Jednak nie umiałam juz sobie poradzic z tym, jak zle sie czuje i troche jakbym w duchu chciala zrobic mu na zlosc a troche poczuć się dowartosciowana...sana nie wiem. I kolezanki, zle duchy, podpowiadajace, żebym skorzystała z okazji, jak facet mnie zle traktuje. Myslalam o rozstaniu, ale nie umialam tego zrobic. Myslalam, ze te czyny mi pomogą. Tymczasem poczulam sie po nich jeszcze gorzej choc zgrywalam przed kolezankami zadowolona. I dotarlo do mnie, ze nadal swojego faceta kocham i ze glownie ja sie przyczynilam do rozpadu. Bo wspomne Wam, że przez pierwsze lata naprawde dalam mu popalic. Ile razy nosil mnie pijana na ramieniu z imprezy, wyzywalam go, dostal w pysk nie raz za nic, udawalam, ze mam atak serca i przyjechało pogotowie, no pełno manipulacji w tym związku robilam. Zawsze dla wiekszej uwagi albo gdy nie wiedzialam jak przeforsowac swoje zdanie. Nie mowie, ze on byl święty, sle każdy mowil, ze jest dla mnie zbyt cierpliwy i nawet rodzina widziala, ze traktuje powaznie nasz związek. Pomocny, zaradny, kulturalny... To ja doprowadzilam do tego stanu rzeczy... Zawsze mi cos nie pasowalo a jak to dostawalam, nie pasowalo mi cos innego albo zmienialam zdanie. Lubiłam desperackie udowadnianie miłości i mialam cale zycie okropny lęk przed odrzuceniem, nie wiem skąd.  Paradoksalnie sama do tego odrzucenia doprowadzalam, bo usilnie chcialam sobie udowodnic, ze mogę wszystko a on i tak ze mna będzie. Wiem, to chore, chce sie z tym raz na zawsze rozprawić.

On natomiast ma problem z nadmiernym unoszeniem sie. Kiedys trzymal to na wodzy, ale każdy z czasem traci nerwy, tym bardziej, ze zycie również go nie rozpiescilo. Nie proszę Was o poprowadzenie mnie za reke w decyzji, ale o czystą obiektywną ocenę... Czy on ma prawo tak sie wobec mnie teraz zachowywać? Bo czuje, ze ma i choc boli mnie to, gdzies w głębi serca to rozumiem. Z 1 str kocha i trudno mu urwać to wszystko, z 2 stracil do mnie szacunek. Polecę w lutym, bo mamy porozmawiać o tym wszystkim i wreszcie mieć na to czas. Uwazam, ze nalezy sie nam to, 10 dni tylko dla nas... I albo w prawo albo w lewo. Nawet jesli faktycznie nie wyjdzie...chyba będzie mi łatwiej to zamknąć po tej próbie. Liczę jednak w głębi serca, że kiedyś nasze drogi znow sie zejda, bo zanim zaczelam odwalac, byl naprawde cudownym człowiekiem i przy nikim wcześniej nie czulam sie tak stabilnie i dobrze... sad

74

Odp: Zdrada i wybaczenie

Usprawiedliwianie zdrady to już chyba norma, chciałaś i to zrobiłaś. Nikt Cię do tego nie zmusił, wiedziałaś jakie mogą być tego konsekwencje, jednak to zrobiłaś. Dodatkowo nie był to jeden wyskok po pijaku (serio, alkohol nie jest usprawiedliwieniem), a kilka... Jeszcze to że zgodziłaś się na jego zdradę i nawet go popchnęłaś do tego kroku znaczy że tak naprawdę wiele dla Ciebie nie znaczył. On może próbował jakoś się ustabilizować jednak zbyt mocno go to wszystko przytłoczyło. Najlepiej będzie uciąć całkowicie kontakt i zapomnieć, innego wyjścia nie ma. Żeby się udało to wszystko naprawić to trzeba poświęcić sporo czasu i chęci (nie tylko Twoich), a i tutaj nikt nie gwarantuje że się uda. W tym przypadku faceta bardziej to wszystko boli niż Ciebie gdyż to Ty doprowadziłaś do rozpadu związku, a nie on. On się o wszystkim dowiedział, spadło to na niego w jednym momencie, dodatkowo od kogoś "przypadkowego", a nie od kobiety którą kochał.

Odp: Zdrada i wybaczenie
TypowyCharlie napisał/a:

Usprawiedliwianie zdrady to już chyba norma, chciałaś i to zrobiłaś. Nikt Cię do tego nie zmusił, wiedziałaś jakie mogą być tego konsekwencje, jednak to zrobiłaś. Dodatkowo nie był to jeden wyskok po pijaku (serio, alkohol nie jest usprawiedliwieniem), a kilka... Jeszcze to że zgodziłaś się na jego zdradę i nawet go popchnęłaś do tego kroku znaczy że tak naprawdę wiele dla Ciebie nie znaczył. On może próbował jakoś się ustabilizować jednak zbyt mocno go to wszystko przytłoczyło. Najlepiej będzie uciąć całkowicie kontakt i zapomnieć, innego wyjścia nie ma. Żeby się udało to wszystko naprawić to trzeba poświęcić sporo czasu i chęci (nie tylko Twoich), a i tutaj nikt nie gwarantuje że się uda. W tym przypadku faceta bardziej to wszystko boli niż Ciebie gdyż to Ty doprowadziłaś do rozpadu związku, a nie on. On się o wszystkim dowiedział, spadło to na niego w jednym momencie, dodatkowo od kogoś "przypadkowego", a nie od kobiety którą kochał.

Mówisz, że na naprawe trzeba duzo czasu. A sadzisz, ze jak naprawdę terapia sie powiedzie i wroci w czerwcu do kraju to będzie wieksza szansa na sukces? Minie troche czasu, zatra sie zle wspomnienia...i bedzie lepsza wersja mnie. Nie wydaje mi sie, aby w pol roku przestał mnie kochac. To uczuciowy facet.

76

Odp: Zdrada i wybaczenie
KasiaKatarzyna89 napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:

Usprawiedliwianie zdrady to już chyba norma, chciałaś i to zrobiłaś. Nikt Cię do tego nie zmusił, wiedziałaś jakie mogą być tego konsekwencje, jednak to zrobiłaś. Dodatkowo nie był to jeden wyskok po pijaku (serio, alkohol nie jest usprawiedliwieniem), a kilka... Jeszcze to że zgodziłaś się na jego zdradę i nawet go popchnęłaś do tego kroku znaczy że tak naprawdę wiele dla Ciebie nie znaczył. On może próbował jakoś się ustabilizować jednak zbyt mocno go to wszystko przytłoczyło. Najlepiej będzie uciąć całkowicie kontakt i zapomnieć, innego wyjścia nie ma. Żeby się udało to wszystko naprawić to trzeba poświęcić sporo czasu i chęci (nie tylko Twoich), a i tutaj nikt nie gwarantuje że się uda. W tym przypadku faceta bardziej to wszystko boli niż Ciebie gdyż to Ty doprowadziłaś do rozpadu związku, a nie on. On się o wszystkim dowiedział, spadło to na niego w jednym momencie, dodatkowo od kogoś "przypadkowego", a nie od kobiety którą kochał.

Mówisz, że na naprawe trzeba duzo czasu. A sadzisz, ze jak naprawdę terapia sie powiedzie i wroci w czerwcu do kraju to będzie wieksza szansa na sukces? Minie troche czasu, zatra sie zle wspomnienia...i bedzie lepsza wersja mnie. Nie wydaje mi sie, aby w pol roku przestał mnie kochac. To uczuciowy facet.

Złe wspomnienia zawsze będą powracać, przy kłótni itp. On może nie przestał Cię kochać, jednak mi się wydaje że z Twojej strony to jedynie zostało przywiązanie i nic więcej. Im rzadziej się widujecie tym bardziej się od siebie odsuwacie, pewna osoba trafnie zauważyła że związki na odległość nie mają porządnego podłoża i szybko się rozwalają.

Odp: Zdrada i wybaczenie
TypowyCharlie napisał/a:
KasiaKatarzyna89 napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:

Usprawiedliwianie zdrady to już chyba norma, chciałaś i to zrobiłaś. Nikt Cię do tego nie zmusił, wiedziałaś jakie mogą być tego konsekwencje, jednak to zrobiłaś. Dodatkowo nie był to jeden wyskok po pijaku (serio, alkohol nie jest usprawiedliwieniem), a kilka... Jeszcze to że zgodziłaś się na jego zdradę i nawet go popchnęłaś do tego kroku znaczy że tak naprawdę wiele dla Ciebie nie znaczył. On może próbował jakoś się ustabilizować jednak zbyt mocno go to wszystko przytłoczyło. Najlepiej będzie uciąć całkowicie kontakt i zapomnieć, innego wyjścia nie ma. Żeby się udało to wszystko naprawić to trzeba poświęcić sporo czasu i chęci (nie tylko Twoich), a i tutaj nikt nie gwarantuje że się uda. W tym przypadku faceta bardziej to wszystko boli niż Ciebie gdyż to Ty doprowadziłaś do rozpadu związku, a nie on. On się o wszystkim dowiedział, spadło to na niego w jednym momencie, dodatkowo od kogoś "przypadkowego", a nie od kobiety którą kochał.

Mówisz, że na naprawe trzeba duzo czasu. A sadzisz, ze jak naprawdę terapia sie powiedzie i wroci w czerwcu do kraju to będzie wieksza szansa na sukces? Minie troche czasu, zatra sie zle wspomnienia...i bedzie lepsza wersja mnie. Nie wydaje mi sie, aby w pol roku przestał mnie kochac. To uczuciowy facet.

Złe wspomnienia zawsze będą powracać, przy kłótni itp. On może nie przestał Cię kochać, jednak mi się wydaje że z Twojej strony to jedynie zostało przywiązanie i nic więcej. Im rzadziej się widujecie tym bardziej się od siebie odsuwacie, pewna osoba trafnie zauważyła że związki na odległość nie mają porządnego podłoża i szybko się rozwalają.

Rozumiem, z tymże zanim wyjechal, bylismy już razem 3.5 roku, więc ten fundament zdążył powstać. Wylecial 1.5 roku temu, plakaliamy razem, byla cala rodzina jak wyjezdzal, potem zaprosili mnie do siebie jeszcze na ciasto. Dzwonilismy do siebie pół drogi, wymieniliśmy się listami, które otworzylismy po wyjechaniu. Cały tydzień pierwszy leżałam w łóżku i ryczałam, rozchorowalam się z tego wszystkiego. Zamiast go wspierać w nowym miejscu, (a warunki dostal słabe i przesiedzial tam do 1szej wyplaty, zeby zmienic chatę), to on wspierał mnie, potrzebowalam tego, nie moglam funkcjonować. Odliczalam dni... Kupilam lot i juz po miesiącu z hakiem u niego bylam, 1szy raz. Kiedy sie zobaczyliśmy, ryczelismy oboje ze szczęścia, nie moglismy się od siebie odkleic, już udało mu się z moja pomoca zmienić chatkę. Zwiedzalismy, kleilismy się do siebie bezustannie. W ogóle cofajac sie w tym związku do wcześniejszych lat, naprawdę byliśmy wyjątkowi. Każdy to widział i oboje zgodnie tak uważalismy. Żadne z nas nie lubi i nie umie tańczyć, depcze innym zawsze po nogach i nie lubie tego a jak tanczyny ze sobą, to zgrywamy się idealnie. On sam kiedyś uznal, ze pasujemy do siebie jak puzzle, mozemy leżeć i sie całować pół dnia i nie nudzi nas to. Kiedys jego kumpel nas widzial na zakupach to akurat sie przytulalismy między alejkami, mowil mu potem, że szedl za nami kawalek i cudowny obrazek to byl. Inne pary czytaja z kartki zakupy, kloca sie, który makaron wybrać, ewentualnie trzymaja sie za ręce i to wszystko. A my co chwila wtuleni, zacalowani i usmiani z żartów, które sobie robimy... I to nie byl sam początek. Tak było latami. Ten wyjazd schrzanil wszystko... Ale nie moglam z nim jechac. Niby planował juz wczesniej, bo mówił, ze ciezko z alimentami i obecna praca, a chciałby odlozyc na nasza przyszłość. Ale pomysl jakos sie odwlekal w czasie. Ja zdążyłam się rozwinąć i otworzyć salon (nieduży, ale jednoosobowy- nie mogę zatrudniać pracowników, gdybym mogla to nie byloby tematu, zostaeilabym firmę i leciala z nim). Ale nie mogłam...strasznie nie chcialam, żeby jechal, jakos trwalismy, dużo telefonow, wysylania sobie zdjęć, wideo rozmow. Raz on byl w kraju, raz ja lecialam do niego. Ale z czasem cos się popsulo. Sama nie wiem jakim cudem. On stal sie nerwowy a mnie jako osobe z zaburzeniem bardziej dotyka nerwowość, biorę wszystko do siebie i brak mi dystansu często... Gdybym mogla przeżyć to jeszcze raz, walnelabym w pysk koledze po 1szej probie złapania mojej ręki, a najlepiej w ogóle nie poszła. Nie nalegalam na to spotkanie, nie planowałam nic... Napisal do mnie kilka miesiecy wcześniej, Potem ponowil pytanie. Olewalam, serio mialam go gdzieś. Lubilismy się, ale nigdy nie był dla mnie żadnym obiektem zainteresowania. Pamietam, ze wtedy partner mnie czymś bardzo zdenerwował. Ale to nie było na zasadzie "wkurzyłes mnie, wiec Cie zdradzę", tylko chcialam sie po prostu oderwać i spotkać. Rzucilam do kumpla, ze możemy się wreszcie zobaczyć w weekend (kilka dni wczesniej ta rozmowa byla), on caly chętny i umowilismy się. Mój ukochany zawsze byl zazdrosny, ale udalo mi sie go przekonac, ze u mnie przyjazn damsko-meska funkcjonuje od zawsze bez najmniejszych podtekstów i przestał się czepiać choć zawsze rzucał coś w stylu żebym byla grzeczna i zadzwonila jak dojade i wrócę. Nadal uważam, ze potrafie sie zachować, mnie sciagal na dno alkohol. Zawsze. Nawet jak potem na trzeźwo do czegoś dochodziło, zawsze jednak gdzies mi te procenty towarzyszyły, jakby zmieniły już świadomość. Rozpisalam się jak szalona, ale po prostu miałam potrzebę.
Ciesze sie, ze w końcu facet sie wypowiedzial w moim wątku, bo choć inne odp sa dla mnie tez ważne, jednak to na męskiej opinii zależy mi najbardziej, bo musi być jakiś wspólny mianownik, który łączy Wasze myślenie i odczuwanie...

A więc zadam pytanie... Co musiałaby zrobić kobieta, żebyś wybaczyl jej takie świństwa? Musi coś być... Przecież, jeśli miłość była silna, jeśli ma się tyle dobrych wspomnień, tak głęboko wniknie w rodziny... Jego dziecko już nas rysowalo razem i mowilo mi, ze szkoda, że nie jestem jego mamą... Uwielbiam te rodzinę, to dziecko, kocham go. Kocham nasze zycie, jakie mieliśmy wczesniej sad poradz mi, co mogę zrobić? Walka? Czas? Pozorne odejście, żeby zostal sam z myslami a potem wrócić i pokazać sie z jak najlepszej strony? Nie wiem czy wytrzymam... Dzień bez rozmow jest dla mnie trudny do przeżycia, trzesa mi się ręce, mam koszmary w nocy. Nie widzę sensu juz w niczym sad

78

Odp: Zdrada i wybaczenie
KasiaKatarzyna89 napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:
KasiaKatarzyna89 napisał/a:

Mówisz, że na naprawe trzeba duzo czasu. A sadzisz, ze jak naprawdę terapia sie powiedzie i wroci w czerwcu do kraju to będzie wieksza szansa na sukces? Minie troche czasu, zatra sie zle wspomnienia...i bedzie lepsza wersja mnie. Nie wydaje mi sie, aby w pol roku przestał mnie kochac. To uczuciowy facet.

Złe wspomnienia zawsze będą powracać, przy kłótni itp. On może nie przestał Cię kochać, jednak mi się wydaje że z Twojej strony to jedynie zostało przywiązanie i nic więcej. Im rzadziej się widujecie tym bardziej się od siebie odsuwacie, pewna osoba trafnie zauważyła że związki na odległość nie mają porządnego podłoża i szybko się rozwalają.

Rozumiem, z tymże zanim wyjechal, bylismy już razem 3.5 roku, więc ten fundament zdążył powstać. Wylecial 1.5 roku temu, plakaliamy razem, byla cala rodzina jak wyjezdzal, potem zaprosili mnie do siebie jeszcze na ciasto. Dzwonilismy do siebie pół drogi, wymieniliśmy się listami, które otworzylismy po wyjechaniu. Cały tydzień pierwszy leżałam w łóżku i ryczałam, rozchorowalam się z tego wszystkiego. Zamiast go wspierać w nowym miejscu, (a warunki dostal słabe i przesiedzial tam do 1szej wyplaty, zeby zmienic chatę), to on wspierał mnie, potrzebowalam tego, nie moglam funkcjonować. Odliczalam dni... Kupilam lot i juz po miesiącu z hakiem u niego bylam, 1szy raz. Kiedy sie zobaczyliśmy, ryczelismy oboje ze szczęścia, nie moglismy się od siebie odkleic, już udało mu się z moja pomoca zmienić chatkę. Zwiedzalismy, kleilismy się do siebie bezustannie. W ogóle cofajac sie w tym związku do wcześniejszych lat, naprawdę byliśmy wyjątkowi. Każdy to widział i oboje zgodnie tak uważalismy. Żadne z nas nie lubi i nie umie tańczyć, depcze innym zawsze po nogach i nie lubie tego a jak tanczyny ze sobą, to zgrywamy się idealnie. On sam kiedyś uznal, ze pasujemy do siebie jak puzzle, mozemy leżeć i sie całować pół dnia i nie nudzi nas to. Kiedys jego kumpel nas widzial na zakupach to akurat sie przytulalismy między alejkami, mowil mu potem, że szedl za nami kawalek i cudowny obrazek to byl. Inne pary czytaja z kartki zakupy, kloca sie, który makaron wybrać, ewentualnie trzymaja sie za ręce i to wszystko. A my co chwila wtuleni, zacalowani i usmiani z żartów, które sobie robimy... I to nie byl sam początek. Tak było latami. Ten wyjazd schrzanil wszystko... Ale nie moglam z nim jechac. Niby planował juz wczesniej, bo mówił, ze ciezko z alimentami i obecna praca, a chciałby odlozyc na nasza przyszłość. Ale pomysl jakos sie odwlekal w czasie. Ja zdążyłam się rozwinąć i otworzyć salon (nieduży, ale jednoosobowy- nie mogę zatrudniać pracowników, gdybym mogla to nie byloby tematu, zostaeilabym firmę i leciala z nim). Ale nie mogłam...strasznie nie chcialam, żeby jechal, jakos trwalismy, dużo telefonow, wysylania sobie zdjęć, wideo rozmow. Raz on byl w kraju, raz ja lecialam do niego. Ale z czasem cos się popsulo. Sama nie wiem jakim cudem. On stal sie nerwowy a mnie jako osobe z zaburzeniem bardziej dotyka nerwowość, biorę wszystko do siebie i brak mi dystansu często... Gdybym mogla przeżyć to jeszcze raz, walnelabym w pysk koledze po 1szej probie złapania mojej ręki, a najlepiej w ogóle nie poszła. Nie nalegalam na to spotkanie, nie planowałam nic... Napisal do mnie kilka miesiecy wcześniej, Potem ponowil pytanie. Olewalam, serio mialam go gdzieś. Lubilismy się, ale nigdy nie był dla mnie żadnym obiektem zainteresowania. Pamietam, ze wtedy partner mnie czymś bardzo zdenerwował. Ale to nie było na zasadzie "wkurzyłes mnie, wiec Cie zdradzę", tylko chcialam sie po prostu oderwać i spotkać. Rzucilam do kumpla, ze możemy się wreszcie zobaczyć w weekend (kilka dni wczesniej ta rozmowa byla), on caly chętny i umowilismy się. Mój ukochany zawsze byl zazdrosny, ale udalo mi sie go przekonac, ze u mnie przyjazn damsko-meska funkcjonuje od zawsze bez najmniejszych podtekstów i przestał się czepiać choć zawsze rzucał coś w stylu żebym byla grzeczna i zadzwonila jak dojade i wrócę. Nadal uważam, ze potrafie sie zachować, mnie sciagal na dno alkohol. Zawsze. Nawet jak potem na trzeźwo do czegoś dochodziło, zawsze jednak gdzies mi te procenty towarzyszyły, jakby zmieniły już świadomość. Rozpisalam się jak szalona, ale po prostu miałam potrzebę.
Ciesze sie, ze w końcu facet sie wypowiedzial w moim wątku, bo choć inne odp sa dla mnie tez ważne, jednak to na męskiej opinii zależy mi najbardziej, bo musi być jakiś wspólny mianownik, który łączy Wasze myślenie i odczuwanie...

A więc zadam pytanie... Co musiałaby zrobić kobieta, żebyś wybaczyl jej takie świństwa? Musi coś być... Przecież, jeśli miłość była silna, jeśli ma się tyle dobrych wspomnień, tak głęboko wniknie w rodziny... Jego dziecko już nas rysowalo razem i mowilo mi, ze szkoda, że nie jestem jego mamą... Uwielbiam te rodzinę, to dziecko, kocham go. Kocham nasze zycie, jakie mieliśmy wczesniej sad poradz mi, co mogę zrobić? Walka? Czas? Pozorne odejście, żeby zostal sam z myslami a potem wrócić i pokazać sie z jak najlepszej strony? Nie wiem czy wytrzymam... Dzień bez rozmow jest dla mnie trudny do przeżycia, trzesa mi się ręce, mam koszmary w nocy. Nie widzę sensu juz w niczym sad


Z alkoholem to chyba od dawna masz problemy, może jakaś terapia? Chyba niejednokrotnie Ciebie facet pod ręką odprowadzał. Zazdrość się potęguje w człowieku gdy nie ma fizycznego kontaktu z ukochaną osobą, przychodzą myśli itp, zaufał Tobie, a tutaj nie wyszło. Z ludźmi trzeba uważać, kontakty ot tak mało kto odnawia, zazwyczaj mają jakieś podłoże. Dziwi mnie że po tym pierwszym nadal go zdradzałaś, przecież dobrze wiedziałaś co robisz. To że byliście razem tutaj ma małe znaczenie, gdy nadchodzi rozłąka to trzeba zbudować grunt od podstaw. Dużo się w tym czasie zmienia, dopiero wtedy wychodzi na wierzch czy ten związek może przetrwać. Dla mnie co byś nie zrobiła to by był koniec, w żadne schodzenie się, mszczenie bym się nie bawił. Straciłbym całkowicie zaufanie, a z drugiej strony głowy cały czas byłaby niepewność czy to się nie powtórzy. Przerwa wam dobrze zrobi, Ty musisz sobie wszystko poukładać w życiu i on. Aktualnie to zapewne przez rozmowy tylko sobie o wszystkim przypominacie i tak w kółko. Niech minie trochę czasu i dopiero dojdźcie do wniosku co zamierzacie dalej robić. Na siłę nikogo nie zatrzymasz.

79

Odp: Zdrada i wybaczenie

Autorko, najważniejsze jest, żebyś dalej kontynuowała terapię, bo ewidentnie jej potrzebujesz.
Oczywiście że patologia to nie tylko zapijaczeni brudni i bezzębni żule, ale też ludzie wykształceni i tacy niby na poziomie.
Na poziomie oczywiście tylko na zewnątrz, bo gdyby zajrzeć do ich domów, to włos zjezylby się na głowie.
Moja główna intencją było uświadomienie ci, że nie nauczono cię normalnych reakcji, normalnych zachowań w sytuacjach dla ciebie trydnych.

A teraz posłuchaj mnie uwaznie- skoro tak bardzo chcesz, to jedz sobie do niego w lutym, jednak przekonasz się, że to i tak nic ci nie da. Nawet jeśli padniecie sobie w ramiona i będziecie zalewać się łzami oraz cieszyć się sobą przez wszystkie te dziesięć dni, to potem wrócisz do domu i za jakiś czas znowu będziesz miała problemy z tym facetem. Nie wyobrażaj sobie bowiem, że tak łatwo jest zapomnieć o zdradzie. Coś takiego siedzi w człowieku latami, a bywa, że i do końca życia.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że po zdradzie całkowicie traci się zaufanie do człowieka, który zdradził. To jest tak silny uraz, że naprawdę nie można dać sobie z tym rady, choćby człowiek bardzo tego chciał. Często jest tak, że ludzie wracają do siebie i całymi latami niby jakoś się układa. Ktoś patrzący z boku mógłby powiedzieć, że nic już tej parze nie grozi, jednak to tylko pozory, bo w osobie zdradzonej siedzi wszystko gdzieś głęboko ukryte, zakopane, a przychodzi moment i wracaja wspomnienia, te okropne uczucia, których doznaje się na wiadomość o zdradzie. Ludzie rozstają się albo żyją obok siebie, bo nie mają wyjścia albo boją się coś zmienic.
Tobie wydaje się, że puscilas się raz czy dwa po pijaku i że minie jakiś czas, facetowi przejdzie i w końcu zapomni, a potem między wami będzie istna sielanka.

On nie zapomni i żadnej sielanki między wami nie będzie.
Jesteś osobą dorosłą, więc weź to wszystko na klate.
Zdradę idzie wybaczyć, ale nie ma takiej możliwości, by ją zapomnieć.
I moja rada- gdy będziesz miała kolejnego faceta, to po pierwsze nie puszczaj się na boku, a po drugie nigdy nie opowiadaj mu, że kogoś zdradziłaś, bo od razu go do siebie zniechęcisz.

80 Ostatnio edytowany przez Psycholog Na Niby (2019-01-31 14:53:23)

Odp: Zdrada i wybaczenie

Dlaczego Ty zakładasz że Twoje życie już nigdy nie będzie udane bez niego? Kochasz go czy boisz się tego "nieznanego"?. Popełniłaś błąd ale każdy je popełnia i to nie jest powód żeby się biczować do końca życia tylko wyciągać wnioski i iść dalej. To co wyprawia twój były facet to jakaś forma przemocy psychicznej i jeżeli tego nie przerwiesz to być może nadejdzie dzień kiedy nie napiszesz już żadnego posta. Miłość tak nie wygląda, to zbyt duża toksyczna forma przywiązania do drugiej osoby która ma wpływ na to jak się czujesz i jak wygląda Twoje życie manipulując (przyciąga, odpycha). Tęsknota jest i będzie bo tak się dzieje kiedy na czymś nam kiedyś zależało i jeżeli tego nie urwiesz to będziesz tęsknić cały czas. Cień szansy widzę w urwaniu kontaktu kiedy on zda sobie sprawę ze wszystkiego i przewartościuje swoje życie i to Ci radze pomimo pokus odzewu ect. Bylem w podobnej sytuacji, z tym że moja partnerka nie zdradziła mnie jednorazowo tylko z dnia na dzień zamieszkała z kimś innym na okres pół roku. Żałowała, przepraszała ja wybaczyłem ale nie dałem szansy bo wiem że bym o tym ciągle myślał i męczył ją jak on teraz Ciebie. Po roku czasu wszystko jest super, zaczęło mi się układać i jest lepiej niż przed moim związkiem - reasumując rozstanie to nie koniec świata tylko nowy etap. Wiem że może wszystko to tak ładnie i łatwi brzmi, ale byłem w podobnym stanie jak Ty teraz i nie wierzyłem że kiedyś będzie dobrze, a nie miałem wsparcia terapeuty, szczerze to nie miałem żadnego wsparcia bo moja była dziewczyna była jedyną bliską mi osobą przez różne okoliczności życiowe. A co musi się stać żeby wybaczyć? nie ma reguły, każdy ma inny system wartości, moją cnotą jest szacunek, lojalność i słowność nie tylko w związku ale w też w relacjach przyjacielskich i biznesowych. Drugą kwestią jest "przewinienie", osobiście ja bym bardziej zrozumiał chwile zwątpienia i jednorazowe skoki w bok bo wiem ze człowiek jest wadliwy z natury. Ale nagłe zamieszkanie z człowiekiem którego ledwo się znało? Nie, sorry. Jeżeli chcesz poznać mój męski punkt widzenia w twojej sprawie, ja osobiście bym Ci wybaczył bo widzę duże wyrzuty sumienia, widzę że kochasz i rozumiem dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś.

Odp: Zdrada i wybaczenie
Psycholog Na Niby napisał/a:

Dlaczego Ty zakładasz że Twoje życie już nigdy nie będzie udane bez niego? Kochasz go czy boisz się tego "nieznanego"?. Popełniłaś błąd ale każdy je popełnia i to nie jest powód żeby się biczować do końca życia tylko wyciągać wnioski i iść dalej. To co wyprawia twój były facet to jakaś forma przemocy psychicznej i jeżeli tego nie przerwiesz to być może nadejdzie dzień kiedy nie napiszesz już żadnego posta. Miłość tak nie wygląda, to zbyt duża toksyczna forma przywiązania do drugiej osoby która ma wpływ na to jak się czujesz i jak wygląda Twoje życie manipulując (przyciąga, odpycha). Tęsknota jest i będzie bo tak się dzieje kiedy na czymś nam kiedyś zależało i jeżeli tego nie urwiesz to będziesz tęsknić cały czas. Cień szansy widzę w urwaniu kontaktu kiedy on zda sobie sprawę ze wszystkiego i przewartościuje swoje życie i to Ci radze pomimo pokus odzewu ect. Bylem w podobnej sytuacji, z tym że moja partnerka nie zdradziła mnie jednorazowo tylko z dnia na dzień zamieszkała z kimś innym na okres pół roku. Żałowała, przepraszała ja wybaczyłem ale nie dałem szansy bo wiem że bym o tym ciągle myślał i męczył ją jak on teraz Ciebie. Po roku czasu wszystko jest super, zaczęło mi się układać i jest lepiej niż przed moim związkiem - reasumując rozstanie to nie koniec świata tylko nowy etap. Wiem że może wszystko to tak ładnie i łatwi brzmi, ale byłem w podobnym stanie jak Ty teraz i nie wierzyłem że kiedyś będzie dobrze, a nie miałem wsparcia terapeuty, szczerze to nie miałem żadnego wsparcia bo moja była dziewczyna była jedyną bliską mi osobą przez różne okoliczności życiowe. A co musi się stać żeby wybaczyć? nie ma reguły, każdy ma inny system wartości, moją cnotą jest szacunek, lojalność i słowność nie tylko w związku ale w też w relacjach przyjacielskich i biznesowych. Drugą kwestią jest "przewinienie", osobiście ja bym bardziej zrozumiał chwile zwątpienia i jednorazowe skoki w bok bo wiem ze człowiek jest wadliwy z natury. Ale nagłe zamieszkanie z człowiekiem którego ledwo się znało? Nie, sorry. Jeżeli chcesz poznać mój męski punkt widzenia w twojej sprawie, ja osobiście bym Ci wybaczył bo widzę duże wyrzuty sumienia, widzę że kochasz i rozumiem dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś.

Dziękuję za zrozumienie. Wiem, że do wybaczenia musi minąć jeszcze trochę czasu. Nie potrafię działać aż tak niezgodnie z własnym sumieniem, muszę dac sobie sama te szansę. Zauwazam drobne postępy odkąd nie wybucham. Nadzieja umiera ostatnia. Będę walczyć o ten związek dopóki starczy mi sił i dopóki będę widziała cień szansy. Inaczej dopiero wtedy bym żałowała. Miłość nie zna honoru. Zreszta spieprzylam to próbuję naprawić. Trzymajcie kciuki...

Odp: Zdrada i wybaczenie

Aktualizacja tematu. Mój 4 dzień u niego zagranicą. Oczywiście, że była kłótnia, ale jest dobrze. Są wyznania, uczucia, plany. Obecnie rozważamy mój przyjazd tu. Trochę się boję, bo wiązałoby się to z wieloma zmianami jeśli wchodzi o formalności (dom, firma, rodzina, mój ukochany zwierzak), jednak chcę ponieść to ryzyko i wyzwanie. Klientki wrócą, będą nowe, a ja muszę spróbować. Niech i dla mnie będzie to sprawdzian. Jestem słabo zorganizowana, trudno mi rano wstać, często coś przekładam z lenistwa. Naprawdę chcialabym spróbować. Kochamy się. Jutro wziął dla nas wolne w pracy i mamy spędzić super dzień z okazji walentynek plus niespodzianka smile jak przyjechałam była impreza z domownikami. Tańce, rozmowy, drineczki. Gdy bylismy na dworze na fajce w 4- ja, on i inna starsza od nas para, powiedzieli mi, że mial dla mnie ten pierścionek zaręczynowy naprawdę i plakal im na ramieniu, kiedy sie dowiedzial. Oboje plakalismy, a oni wzięli nas w kółko i wszyscy razem w 4 się przytulilismy, oni powiedzieli, ze swietnie do siebie pasujemy i On naprawde mnie kocha i musi sie nam udac. Moj powiedział, ze bardzo tego chce. To była niezapomniana chwila. Nie zmarnuje kolejnej szansy. Nie mówię hop, ale chciałam opisać sytuację, jakoze większość z Was watpila w sam sens mojego przyjazdu tutaj. A ja widzę, że już wiele się poprawiło. Trzymajcie kciuki za dalsze losy i piszcie coś czasem:)

Posty [ 66 do 82 z 82 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024