Wyprowadziłam się, mimo że kocham.... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 106 z 106 ]

66

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Chyba czekam na to, że on zaproponuje rozwiązanie tej sytuacji... Czyli formalny rozwód. Chyba byłoby mi łatwiej, bo wiem, że jeśli ja podejmę tę decyzję to do końca życia będę się męczyć że może jednak nie zrobiłam wszystkiego co można było zrobić żeby to uratować. Teraz obwiniam się za to, że ja to rozwaliłam sprowadzając do nas pomoc w osobie dziadka naszej córki. Cudownego dziadka, który poświęcił jej kawał swojego życia. I zastąpił jej ojca. A on... wiem, że mu to przeszkadzało, mówił to, ale jednocześnie nie usiadł i nie próbował znaleźć ze mną rozwiązania tej sytuacji - co moglibyśmy razem zrobić, żeby nie mieszkać z teściem od poniedziałku do piątku. Siadam psychicznie.


IsaBella77 napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:

Minęły 3 miesiące od mojej wyprowadzki. Kontakty z mężem poprawne, ale... zjadają mnie wyrzuty sumienia i poczucie winy. Zaczynam być adwokatem swojego męża - w jaki sposób on by przedstawił naszą sytuację. Powiedziałby pewnie - mam żonę, która nie może żyć bez swojego ojca (mój ojciec mieszkał z nami od poniedziałku do piątku, żeby pomagać mi przy dziecku i wokół domu, ponieważ mąż w ogóle się nie interesował), mam żonę, która sobie sama nie radzi, wiecznie niezadowoloną i zrzędzącą, przed którą muszę się tłumaczyć z tego co robię i dlaczego, mam żonę, która odcięła mnie od jej pieniędzy i która zabrała mi seks. Fakt, że przez ostatnie 9-10 miesięcy już nie zrzędziłam, po prostu się odsunęłam. Moja wyprowadzka jeszcze pogorszyła sprawę - powiedział: "bardzo przyjacielski gest". Wyprowadziłam się jak go nie było w domu i zostawiłam list, w którym napisałam to co czuję itd. Fakt że kilka razy przez wiele miesięcy mu powtarzałam, że jeśli nic nie zrobimy z naszymi relacjami - wyprowadzę się. On odpowiadał - to się wyprowadzisz. Nie wyrażał chęci pracy nad związkiem.
A teraz... Minęły trzy miesiące. On nie nalega na nasz powrót. Byłyśmy z córką u niego w którąś sobotę - tak posiedzieć i pogadać. Spędziliśmy razem kilka godzin grając z dzieckiem w planszówki itd. Po kilku godzinach zbieramy się do nas, miałam nadzieję, że zaproponuje żebyśmy zostały. Niestety... Gdy spytałam czy nie chce żebyśmy zostały, powiedział że ma dużo rzeczy do zrobienia - pranie, sprzątanie i jeszcze sto innych hmm Dla mnie szok że to było ważniejsze niż my sad A teraz proponuje wspólny weekendowy wyjazd, więc ja już nie wiem o co biega sad(( Nie wiem co mam robić, bo męczy mnie ta sytuacja - żyję w zawieszeniu.

Ale jak to możliwe, że żyjesz w zawieszeniu ? Czym się jeszcze łudzisz, i na podstawie czego masz jeszcze ciągle nadzieje ?
Przecież on nie może już bardziej i mocniej pokazać Ci, że NIE CHCE żadnych powrotów.
Co się jeszcze musi wydarzyć, żebyś zrozumiała, że w nim z całą pewnością nie ma żadnych chęci na dalsze wspólne życie ?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Autorko, Tobie jest potrzebny dobry psychoterapeuta. Piszę to bez złośliwości.

Wyrzuty sumienia ciebie zagryzą. A żyjesz w toksycznej relacji. To, że odeszłaś, to jakieś resztki instynktu samozachowawczego.

68

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
I_see_beyond napisał/a:

Autorko, Tobie jest potrzebny dobry psychoterapeuta. Piszę to bez złośliwości.

Wyrzuty sumienia ciebie zagryzą. A żyjesz w toksycznej relacji. To, że odeszłaś, to jakieś resztki instynktu samozachowawczego.


Mam zamiar skorzystać z usług psychologa...

69

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

Autorko, Tobie jest potrzebny dobry psychoterapeuta. Piszę to bez złośliwości.

Wyrzuty sumienia ciebie zagryzą. A żyjesz w toksycznej relacji. To, że odeszłaś, to jakieś resztki instynktu samozachowawczego.


Mam zamiar skorzystać z usług psychologa...


Dziś czytałam o asertywności , ale nie w takim wypaczonym przekazie "MÓWIENIA NIE " ale raczej o umiejętności stawiania granic. .. i samemu ich pilnowania dla siebie i dla innych .

Tobie udało się postawić granicę - ale teraz walczysz by sama jej przestrzegać …


Co do wyjazdu - zapytałabym o zasady ?
wiesz tak sobie myślę … jeśli dostanie to co dostaje mąż w sypialni tongue .. plus opiekunkę dla dziecka podczas weekendu  … plus brak marudzenia na co dzień i spokój od rodziny … To osiągnie swój plan ! w którym jest cacy jak teraz sad

Tak prosto z mostu - sex dla niego nie ma znaczenia ???  zakładając że nie ma nikogo... kilka miesięcy wstrzemięźliwości... hmmmm i nie zabiega ???
Może  on kara Ciebie brakiem seksu ??? 

Ty liczysz na to ze odczuwa stratę WAS … żony i córki... i że będzie chciał byście wróciły … a ja widzę gościa który ma jak chciał ! nie zależy mu na rodzinie bo ma inne priorytety, nie zależy mu na córce bo wazniejsza praca ...nie zależy mu na zonie /kobiecie....bo pranie ma do zrobienia … Smutne. .. tu nawet brak pożądania... to jest bardzo dziwne …   

Pozbądź się złudzeń , bo tracisz czas , a mogłabyś być szczęśliwa ! bo możesz i zasługujesz na to !

A co do decyzji o rozwodzie - przestań patrzeć czy on cos zrobi czy nie ! Zacznij sama rządzić swoim życiem , życiem i szczęściem . Buduj swoja i córki przyszłość ….  nie masz wpływu na niego!
No chyba ze chcesz spędzić życie w zawieszeniu..   zmarnować je dla faceta który woli pranie od czasu z żona i córką .

70 Ostatnio edytowany przez zwyczajny gość (2019-01-31 19:34:16)

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Autorko, po pierwsze zabezpiecz tyły - przeprowadź rozdzielność majątkową, wystąp o alimenty na córkę, załatw sprawę kredytu na dom.
On nie będzie chciał rozwodu, bo będzie musiał cię częściowo spłacić i przejąć kredyt. W perspektywie sprzedaż domu.
A teraz ma wszystko w d.....Mieszka sam w domu, za który ty płacisz.
Myślę, że póki ty jesteś petentem on nie będzie poważnie rozmawiał, bo mu tak wygodnie.

71

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
chceuciekacstad napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

Autorko, Tobie jest potrzebny dobry psychoterapeuta. Piszę to bez złośliwości.

Wyrzuty sumienia ciebie zagryzą. A żyjesz w toksycznej relacji. To, że odeszłaś, to jakieś resztki instynktu samozachowawczego.


Mam zamiar skorzystać z usług psychologa...


Dziś czytałam o asertywności , ale nie w takim wypaczonym przekazie "MÓWIENIA NIE " ale raczej o umiejętności stawiania granic. .. i samemu ich pilnowania dla siebie i dla innych .

Tobie udało się postawić granicę - ale teraz walczysz by sama jej przestrzegać …


Co do wyjazdu - zapytałabym o zasady ?
wiesz tak sobie myślę … jeśli dostanie to co dostaje mąż w sypialni tongue .. plus opiekunkę dla dziecka podczas weekendu  … plus brak marudzenia na co dzień i spokój od rodziny … To osiągnie swój plan ! w którym jest cacy jak teraz sad

Tak prosto z mostu - sex dla niego nie ma znaczenia ???  zakładając że nie ma nikogo... kilka miesięcy wstrzemięźliwości... hmmmm i nie zabiega ???
Może  on kara Ciebie brakiem seksu ??? 

Ty liczysz na to ze odczuwa stratę WAS … żony i córki... i że będzie chciał byście wróciły … a ja widzę gościa który ma jak chciał ! nie zależy mu na rodzinie bo ma inne priorytety, nie zależy mu na córce bo wazniejsza praca ...nie zależy mu na zonie /kobiecie....bo pranie ma do zrobienia … Smutne. .. tu nawet brak pożądania... to jest bardzo dziwne …   

Pozbądź się złudzeń , bo tracisz czas , a mogłabyś być szczęśliwa ! bo możesz i zasługujesz na to !

A co do decyzji o rozwodzie - przestań patrzeć czy on cos zrobi czy nie ! Zacznij sama rządzić swoim życiem , życiem i szczęściem . Buduj swoja i córki przyszłość ….  nie masz wpływu na niego!
No chyba ze chcesz spędzić życie w zawieszeniu..   zmarnować je dla faceta który woli pranie od czasu z żona i córką .


Dziękuję Ci za ten post. Za kubeł zimnej wody na głowę, chyba tego mi było potrzeba. Ja go tłumaczę, że może męska duma nie pozwala mu zabiegać o nasz powrót. Ale przecież facet któremu zależy, tym bardziej ojciec, chowa dumę do kieszeni i walczy. A tu nic... sad

72

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Zawiedziona , i jak się maja sprawy ??

trzymasz granicy ??? tongue

73

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:

Dziękuję Ci za ten post. Za kubeł zimnej wody na głowę, chyba tego mi było potrzeba. Ja go tłumaczę, że może męska duma nie pozwala mu zabiegać o nasz powrót. Ale przecież facet któremu zależy, tym bardziej ojciec, chowa dumę do kieszeni i walczy. A tu nic... sad

co za kretynizm.

74

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
chceuciekacstad napisał/a:

Zawiedziona , i jak się maja sprawy ??

trzymasz granicy ??? tongue


Trzymam się. Płakałam co kilka dni, czułam i nadal czuję fizyczny ból, ciągnie mnie do domu. Chodzę do psychologa i tylko to mnie trzyma przy decyzji separacji. Od psychologa wiem, że moje życie po powrocie nie zmieni się, że nadal będę sama z obowiązkami, z dzieckiem itd. Mąż oczywiście próbuje przemówić mi do rozsądku, czyli do powrotu ale nie ma tu obietnic poprawy, łez, kwiatów, przeprosin. On uważa że był wzorowym mężem i o co mi chodzi. I że mądrze zrobię jeśli wrócę hmm

75

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
prudencja napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:

Dziękuję Ci za ten post. Za kubeł zimnej wody na głowę, chyba tego mi było potrzeba. Ja go tłumaczę, że może męska duma nie pozwala mu zabiegać o nasz powrót. Ale przecież facet któremu zależy, tym bardziej ojciec, chowa dumę do kieszeni i walczy. A tu nic... sad

co za kretynizm.

Dlaczego kretynizm???

76

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Po 6 miesiącach złamałam się i wróciłam do męża... Nie dałam już rady mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, ciągnęło mnie do domu, do niego, córka płakała za tatą... Od miesiąca mieszkamy razem i.... mimo że tak mi go brakowało gdy byliśmy oddzielnie, teraz, gdy jestem w domu, czuję że to obcy facet. Mam opory przed seksem, wzdrygam się na samą myśl, raz się zmusiłam pójść z nim do łóżka, żeby może coś poprawić między nami, ale czułam się jak z obcym gościem. Miałam nadzieję, że da się to naprawić. Nie mogę się zmusić żeby być serdeczna, miła, w stosunku do niego nie potrafię. Czy jest dla nas szansa? Prosiłam o wspólną wizytę u psychologa, on nie chce. Jedyna dla mnie nagroda to to że córka jest szczęśliwa. W czasie naszej separacji poznałam kogoś, to odpowiedzialny człowiek, który chciałby dzielić ze mną życie. Akceptuje moją córkę. Ale... nie potrafię tak po prostu rozbić na dobre mojej rodziny. Złożyć pozew o rozwód. Boję się, że rozwiodę i będę żałować, płakać tak jak wtedy gdy się wyprowadziłam. Byłam warzywem gdy mieszkaliśmy oddzielnie. A po powrocie do domu mimo że stosunki z mężem są nadal chłodne, czuję się dużo lepiej niż oddzielnie. Psycholog twierdzi że to uzależnienie emocjonalne a nie miłość. Rozmawiałam z mężem o rozwodzie, że to chyba nie ma sensu, ale on twierdzi że rozwód to bzdura, że jest dziecko itd. Nie powiedział że mnie kocha, że chce ze mną być tylko że rozwód to bzdura ze względu na dziecko.
Dodatkowo za rozwodem przemawia to że od lat wspólnie z nim spłacam jego domu, który myślałam że jest wspólny. Żebym mogła kupić sobie mieszkanie, mąż musiałby odpisać mnie od kredytu, a powiedział że absolutnie tego nie zrobi. Nie chce też podpisać mi rozdzielności majątkowej żebym mogła kupić mieszkanie tylko na siebie. No i oczywiście nie chce uwspólnić domu, który razem od początku spłacamy. Nic nie chce.... Jestem wykończona psychicznie, jest moment że podejmuję decyzję o rozwodzie, a za chwilę się waham, ogarnia mnie przerażający strach i wycofuję się z tej decyzji. Nie wiem co mam robić...

77

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Witaj Autorko ! Jeśli jesteś osobą wierzącą to polecam Nowennę Pompejańską, bo działa cuda, możesz sobie przeczytać świadectwa w internecie. Poza tym koniecznie módl się za wstawiennictwem św. Moniki. Przeczytaj jej życiorys - jest ona patronką kobiet zamężnych, przeżywających kłopoty małżeńskie i nieudane małżeństwa. Mimo, że miała strasznego męża to doprowadziła do jego nawrócenia. Dzięki niej porzucił hulaszcze i rozwiązłe życie także jej syn - św. Augustyn, czczony dziś w kościele katolickim jako wielki święty i doktor Kościoła. Poczytaj koniecznie, bardzo ciekawe, ludzie pewnie tez by jej dzisiaj poradzili, żeby grzesznego męża porzuciła, a syna się wyrzekła... ale nie tędy droga wink Pozdrawiam !

78

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:

Jestem wykończona psychicznie, jest moment że podejmuję decyzję o rozwodzie, a za chwilę się waham, ogarnia mnie przerażający strach i wycofuję się z tej decyzji. Nie wiem co mam robić...

Szkoda, że pękłaś i wróciłaś. Wystarczyło tutaj zapytać jak to się skończy a dostałabyś dokładny opis tego co masz obecnie bez konieczności wchodzenia do tej samej rzeki. Rany rozdrapane i po kolejnej wyprowadzce będzie znowu boleć. Bo wyprowadzka będzie na pewno.
Nie wierz w to, że dziecko jest zawsze szczęśliwsze mieszkając z obojgiem rodziców pod jednym dachem. Lepiej dla niego jak widzi jednego z rodziców rzadziej ale szczęśliwego niż jak widzi codziennie oboje, którzy są smutni, nieszczęśliwi i nie mogą na siebie patrzeć.
Nie doczytałem czy już wiesz, że masz prawo do części domu jeżeli razem go spłacaliście, nie ważne na czyjej jest działce. To będzie mniej niż część męża ale to nie jest wyłącznie jego własność jeżeli nie mieliście rozdzielności. Przy podziale majątku mąż albo przejmie kredyt i cię spłaci albo jak nie będzie w stanie, dom pójdzie na sprzedaż a pieniądze zostaną podzielone po ustaleniu kto ma prawo do jakiej części.
Działaj. Przestań żyć marzeniami i liczyć, że coś się zmieni. Szkoda życia.

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Zawiedziona, co sprawiło że wróciłaś do domu? Płacz dziecka, czy Twoja tęsknota za idealnym mężem?
Dlaczego nie poszłaś z dzieckiem do psychologa, który pomógłby mu zrozumieć sytuację?

Miałaś szansę wyrwać się z nieszczęśliwego związku, ale szala przeważyła na korzyść wygody, tak mi się wydaje.
Nadal jesteś nieszczęśliwa, mąż nie wykazuje zainteresowania, myślisz że dziecko tego nie widzi?

Tak jak napisał Wzl, dzieci mogą być szczęśliwe po rozwodzie rodziców. Ty natomiast nie skorzystałaś z terapii, naszych rad, tylko dałaś się ponieść emocjom.
Przykro mi, bo wiem że z tego nic nie będzie. Niepotrzebnie wsadzasz dziecko na ten rollercoaster

80

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Postaw na tego nowego. Z obecnym nie będzie ani dobrych relacji, ani seksu nie mówiąc już o jakichś wyższych emocjach.
Szkoda życia.

81

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Zawiedziona, co sprawiło że wróciłaś do domu? Płacz dziecka, czy Twoja tęsknota za idealnym mężem?
Dlaczego nie poszłaś z dzieckiem do psychologa, który pomógłby mu zrozumieć sytuację?

Miałaś szansę wyrwać się z nieszczęśliwego związku, ale szala przeważyła na korzyść wygody, tak mi się wydaje.
Nadal jesteś nieszczęśliwa, mąż nie wykazuje zainteresowania, myślisz że dziecko tego nie widzi?

Tak jak napisał Wzl, dzieci mogą być szczęśliwe po rozwodzie rodziców. Ty natomiast nie skorzystałaś z terapii, naszych rad, tylko dałaś się ponieść emocjom.
Przykro mi, bo wiem że z tego nic nie będzie. Niepotrzebnie wsadzasz dziecko na ten rollercoaster

Myślę że i płacz dziecka, i tęsknota za idealnym mężem, i tęsknota za moim miejscem. Czyli wygoda... Nasza córka nie widziała nas nigdy przytulających się czy całujących, dla niej nasze zachowanie to norma, tym bardziej, że staram się przy niej nie kłócić z mężem, chociaż często są jakieś przytyki czy złośliwości, ze strony męża chyba nawet częściej. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo się do niego przywiązała, zabierał mi ją w prawie każdy weekend siłą i spędzał z nią dużo czasu. Do tego stopnia że jak ją pytam dlaczego mnie nie słucha czy potrafi mnie uderzyć a wobec taty się tak nie zachowuje, ona mówi że dlatego że do taty jest bardziej przywiązana i tatę bardziej lubi hmm Jestem w szoku, bo on nie poświęcał jej czasu przez prawie 8 lat. Boję się, że jak się rozejdziemy to ją stracę... Fakt, jestem nerwowa i potrafię na nią krzyknąć, mąż ponieważ spędza z nią o wiele mniej czasu i jest to przeważnie weekend kiedy nie trzeba się spieszyć itd nie ma okazji i powodu do nerwów więc nie krzyczy. Widzę, że ona jest w męża wpatrzona.
Masz rację, poniosły mnie emocje, dlatego wróciłam. I teraz znów się obwiniam, że może gdybym potrafiła być dla niego serdeczna, przytulić się czy go pochwalić lub pocałować, on też by się otworzył. To on wyszedł z propozycją spędzenia wspólnego wieczoru - zaproponował mi masaż, póżniej był seks... Ale nie potrafiłam się odblokować, wyluzować, poczuć jakieś pozytywne emocje, poczuć że coś można naprawić. To ja przez rok wprowadziłam szlaban na seks i to był gwóźdź do trumny, powiedział że to co jeszcze było między nami, rozpieprzyłam... Ale myślę sobie, że gdyby nie poprzednie 6 czy 7 lat, kiedy czułam się samotna w małżeństwie, nie doszłoby do tego. Pamiętam, ze jakieś dwa lata temu marzyłam o tym, żeby poznać jakiegoś sensownego faceta. Takich marzeń chyba nie mają szczęśliwe żony. No i poznałam... Ale nie potrafię podjąć radykalnych kroków, żeby zmienić swoje życie.

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Ja tam specjalistą nie jestem i tak jak wiele osób pisało znamy tylko wyrywkową historię (i Twoją narrację) ale powiem kilka słów z punktu widzenia faceta - w podobnym wieku co Wy.

Historia z działką i własnością - zgadzam się że tutaj on buduje przewagę i trzyma Cię w szachu. Ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji aby kierować się majątkiem jak jest dziecko - ok można nie wierzyć, ufać, nie kochać żony ale przecież dziecko jest Wasze wspólne czyż nie? I nie ważne czy dorósł czy nie do roli ojca. Zaproponowałbym następujące rozwiązanie - powiedz mu bez emocji że związek wasz jest bardzo chwiejny i nie wiadomo jak skończy się za rok czy za 10 lat. Ale to na czym obojgu na pewno powinno Wam zależeć to na szczęściu i dobrym starcie w życiu Waszego dziecka. Dlatego ponieważ oboje się dokładaliście do domu - zaproponuj spisać umowę notarialną (nie wiem dokładnie w jakiej formie) w której oboje zobowiązujecie się przekazać dom dziecku w chwili gdy będzie np. pełnoletnie. Aby nie było sytuacji że Ty poznasz kogoś albo on (tym bardziej z innymi dziećmi) i Wasze będzie przez to pokrzywdzone. Na tym etapie jesteście jeszcze "formalnie" razem a więc logicznym jest że owoce wypracowane do tego momentu powinny służyć Waszemu dziecku i jego interes należałoby z dwóch stron zabezpieczyć. Inaczej bowiem co stanie się jeżeli on (albo Ty) poznasz kogoś z dzieckiem i zawróci Ci kompletnie w głowie - do tego stopnia że Wasze dziecko zejdzie na drugi plan?

Sugestia terapii jest jak najbardziej wskazana i chodź na nią dopóty dopóki widzisz efekty, jestes spokojniejsza i aż stojąc przed lustrem nie powiesz sobie - ok zrobiłam wszystko, mam to za sobą teraz nie muszę robić tego czy tego - a robię to bo CHCĘ.
Myślę że dobrze że napisałaś list - wg mnie listy są dobrą metodą wyrażania uczuć i dają 2 efekty:
1. samej sobie pomagasz bo jak spiszesz myśli na kartce bez względu na to czy negatywne czy pozytywne to i łatwiej sobie z nimi poradzić i uspokajają generalnie wewnętrznie
2. Druga osoba ma szanse przeczytać je w samotności, bez emocji, awantury i kontry. Ma szanse wczytac się w to co chcesz powiedzieć. Czy skorzysta to już nie zależy od Ciebie (aczkolwiek forma listu zależy. Jeżeli będzie on tylko listą wyrzutów i gorzkich słów - pewnie Tobie pomoże ale drugiej stronie raczej nie pozwoli odszyfrować czego oczekujesz poza tym że sie wyżyjesz).
Jeżeli chcesz spróbować a on nie chce iść do psychoterapeuty - to może być metoda na przełamanie lodów (możesz nawet jego poprosić o napisanie takiego samego listu do Ciebie - jednak z zastrzeżeniem aby opisywać swoje emocje i swoją sytuację raczej niż ogólniki typu "zawsze nie miałeś dla mnie czasu".

Decyzję o rozdziale kont itp uważam w tej sytuacji jako najbardziej słuszną. Ustalcie wspólny budżet a resztą niech każdy zarządza w swój sposób (radziłbym nie inwestować więcej w dom dopóki sytuacja się nie wyklaruje). Mąż myśli że sobie bez niego nie poradzisz więc powinnaś udowodnić (przede wszystkim sobie - nie jemu) że tak nie jest. Wtedy Wasza dyskusja będzie bardziej na partnerskich zasadach - bo Ty będziesz czuła się silniejsza.
Natomiast nie znam Twojego męża - powiem tylko ze swojej strony - że np. w moim przypadku nic nie buduje bardziej uczucia do żony niż jej prośba o pomoc. Gdy żona poprosi mnie o pomoc - to bynajmniej ja nie traktuje tego jako triumf i "a widzisz potrzebujesz mnie" - a raczej teraz rzucę wszystko bo czuję się potrzebny i czuję potrzebę opiekować się tymi których kocham.

Radzę tylko czytać i słuchać wszystkich stron i analizować za i przeciw. Żadne stanowcze rady typu: odejdź od niego, bądź z nim - wg mnie nie powinny być Twoim jedynym wyznacznikiem. Każdy z nas ma inną historię i inaczej się skończyła lub trwa.
Jedno jest pewne - zadbaj przede wszystkim o siebie i dziecko

83

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
Wzl napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:

Jestem wykończona psychicznie, jest moment że podejmuję decyzję o rozwodzie, a za chwilę się waham, ogarnia mnie przerażający strach i wycofuję się z tej decyzji. Nie wiem co mam robić...

Szkoda, że pękłaś i wróciłaś. Wystarczyło tutaj zapytać jak to się skończy a dostałabyś dokładny opis tego co masz obecnie bez konieczności wchodzenia do tej samej rzeki. Rany rozdrapane i po kolejnej wyprowadzce będzie znowu boleć. Bo wyprowadzka będzie na pewno.
Nie wierz w to, że dziecko jest zawsze szczęśliwsze mieszkając z obojgiem rodziców pod jednym dachem. Lepiej dla niego jak widzi jednego z rodziców rzadziej ale szczęśliwego niż jak widzi codziennie oboje, którzy są smutni, nieszczęśliwi i nie mogą na siebie patrzeć.
Nie doczytałem czy już wiesz, że masz prawo do części domu jeżeli razem go spłacaliście, nie ważne na czyjej jest działce. To będzie mniej niż część męża ale to nie jest wyłącznie jego własność jeżeli nie mieliście rozdzielności. Przy podziale majątku mąż albo przejmie kredyt i cię spłaci albo jak nie będzie w stanie, dom pójdzie na sprzedaż a pieniądze zostaną podzielone po ustaleniu kto ma prawo do jakiej części.
Działaj. Przestań żyć marzeniami i liczyć, że coś się zmieni. Szkoda życia.

Wiem, że odzyskam na pewno połowę wspólnie wpłaconych rat. Chciałabym przestać żyć marzeniami i mieć power do działania. Tymczasem jak mieszkałam oddzielnie, czułam się jak warzywo, totalnie nieszczęśliwa i niezdolna do czegokolwiek. Moja córka na to patrzyła. Teraz, mimo że nie jestem szczęśliwą żoną, ona widzi inną, energiczną i uśmiechniętą matkę, tam, w tamtym mieszkaniu nie potrafiłam się uśmiechać. Ale wiem, że nie chcę tak przeżyć życia - z facetem, który oszukał mnie finansowo i który mi nie ufa, który podejrzewa mnie i moją rodzinę, że chcemy przejąć jego majątek, którego matka ostrzega go, żeby uważał, bo mogę chcieć go otruć...

84

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:
Wzl napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:

Jestem wykończona psychicznie, jest moment że podejmuję decyzję o rozwodzie, a za chwilę się waham, ogarnia mnie przerażający strach i wycofuję się z tej decyzji. Nie wiem co mam robić...

Szkoda, że pękłaś i wróciłaś. Wystarczyło tutaj zapytać jak to się skończy a dostałabyś dokładny opis tego co masz obecnie bez konieczności wchodzenia do tej samej rzeki. Rany rozdrapane i po kolejnej wyprowadzce będzie znowu boleć. Bo wyprowadzka będzie na pewno.
Nie wierz w to, że dziecko jest zawsze szczęśliwsze mieszkając z obojgiem rodziców pod jednym dachem. Lepiej dla niego jak widzi jednego z rodziców rzadziej ale szczęśliwego niż jak widzi codziennie oboje, którzy są smutni, nieszczęśliwi i nie mogą na siebie patrzeć.
Nie doczytałem czy już wiesz, że masz prawo do części domu jeżeli razem go spłacaliście, nie ważne na czyjej jest działce. To będzie mniej niż część męża ale to nie jest wyłącznie jego własność jeżeli nie mieliście rozdzielności. Przy podziale majątku mąż albo przejmie kredyt i cię spłaci albo jak nie będzie w stanie, dom pójdzie na sprzedaż a pieniądze zostaną podzielone po ustaleniu kto ma prawo do jakiej części.
Działaj. Przestań żyć marzeniami i liczyć, że coś się zmieni. Szkoda życia.

Wiem, że odzyskam na pewno połowę wspólnie wpłaconych rat. Chciałabym przestać żyć marzeniami i mieć power do działania. Tymczasem jak mieszkałam oddzielnie, czułam się jak warzywo, totalnie nieszczęśliwa i niezdolna do czegokolwiek. Moja córka na to patrzyła. Teraz, mimo że nie jestem szczęśliwą żoną, ona widzi inną, energiczną i uśmiechniętą matkę, tam, w tamtym mieszkaniu nie potrafiłam się uśmiechać. Ale wiem, że nie chcę tak przeżyć życia - z facetem, który oszukał mnie finansowo i który mi nie ufa, który podejrzewa mnie i moją rodzinę, że chcemy przejąć jego majątek, którego matka ostrzega go, żeby uważał, bo mogę chcieć go otruć...



Najgorsze jest to ze na wyniki poczekasz pare lat a to dlatego ze sie raczej nie rozwiedziesz ze wzgledu na dobro rodziny.Nie patrzysz wogole na siebie a to blad bo zycie masz tylko jedno i na dzien dzisiejszy szczesliwa osoba napewno nie jestes.Nie mnie oceniac co masz zrobic bo nikt z nas nie czuje tego co Ty teraz.Bezradnosc przede wszystkim.W tym co jestes teraz nie licz ze cos sie zmieni a jak tak sie stanie to tylko na chwile.Boisz sie tez samotnosci ale kto jej sie nie boi tylko ze chyba to lepsze jak zycie z obca osoba bo tacy dla siebie bedziecie.Na zmiane swego zycia potrzebna jest sila i przede wszystkim odwaga ktorej moze Ci zabraknac.Ciezkie czasy Cie czekaja a zycie ucieka.Sproboj popatrzec na siebie bo to Twoje zycie.

85

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Wiesz, że przez Ciebie Twoja córka będzie miała w przyszłości problemy ze związkami? Skoro ona widzi takie relacje miedzy Wami? Nieważne, że zawsze takie były. Tworzysz dziecko niezdolne do milości.

A co do tego placzu w drugim mieszkaniu - żalobapo związku. Przeszłoby Ci gdybyś przestała żyć w zawieszeniu i zaczęła walczyć o swoje.

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:

Ale myślę sobie, że gdyby nie poprzednie 6 czy 7 lat, kiedy czułam się samotna w małżeństwie, nie doszłoby do tego. Pamiętam, ze jakieś dwa lata temu marzyłam o tym, żeby poznać jakiegoś sensownego faceta. Takich marzeń chyba nie mają szczęśliwe żony. No i poznałam... Ale nie potrafię podjąć radykalnych kroków, żeby zmienić swoje życie.

Dlaczego? Czego się boisz? Że zaczniesz od zera?  Tak, zaczniesz wszystko od początku, tak jak ja, czy tysiące kobiet, które marzyły o szczęściu. Mi się udało, czy Tobie się uda, to wszystko zależy TYLKO od Ciebie.
Córka jest zapatrzona w Tatę, bo ten nie siedzi i nie płacze, tylko poświęca jej czas, bawi się z nią. Spróbuj znaleźć dla niej więcej czasu i nie miej pretensji, że lubi i chce spędzać czas z Tatą. Jeśli jej nie odsuniesz, to jej nie stracisz.
Wasze dziecko nie ma wzorca rodziny, to co widzi to sople lodu.

Zauważ, że Twój powrót do domu nie sprawił że jesteś szczęśliwa. Zatem bierz się w garść, zacznij walczyć o swoje szczęście. Nikt za Ciebie tego nie zrobi.

87

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
Pokręcona Owieczka napisał/a:
zawiedziona01 napisał/a:

Ale myślę sobie, że gdyby nie poprzednie 6 czy 7 lat, kiedy czułam się samotna w małżeństwie, nie doszłoby do tego. Pamiętam, ze jakieś dwa lata temu marzyłam o tym, żeby poznać jakiegoś sensownego faceta. Takich marzeń chyba nie mają szczęśliwe żony. No i poznałam... Ale nie potrafię podjąć radykalnych kroków, żeby zmienić swoje życie.

Dlaczego? Czego się boisz? Że zaczniesz od zera?  Tak, zaczniesz wszystko od początku, tak jak ja, czy tysiące kobiet, które marzyły o szczęściu. Mi się udało, czy Tobie się uda, to wszystko zależy TYLKO od Ciebie.
Córka jest zapatrzona w Tatę, bo ten nie siedzi i nie płacze, tylko poświęca jej czas, bawi się z nią. Spróbuj znaleźć dla niej więcej czasu i nie miej pretensji, że lubi i chce spędzać czas z Tatą. Jeśli jej nie odsuniesz, to jej nie stracisz.
Wasze dziecko nie ma wzorca rodziny, to co widzi to sople lodu.

Zauważ, że Twój powrót do domu nie sprawił że jesteś szczęśliwa. Zatem bierz się w garść, zacznij walczyć o swoje szczęście. Nikt za Ciebie tego nie zrobi.


Madrze napisane.

88 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-06-04 13:17:03)

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Pamiętam twój wątek i wtedy nawet się w nim wypowiedziałam. Trzymałam twoja strone.
Jestem zaskoczona tym, że wróciłaś, ale z drugiej strony napisałaś, że twoja córka widzi teraz uśmiechnięta i energiczną mamę, zupełnie inna niż te przybita i nieszczęśliwa w tym wynajętym mieszkaniu i że ona sama jest szczęśliwa i wpatrzona w ojca i powiem szczerze, że po tym, co przeczytałam teraz mam watpliwosci co do ciebie.
Twój mąż przy tych wszystkich swoich wadach wydaje się nadzwyczaj cierpliwym facetem, skoro przez tak długi czas twojej nieobecności ciągle wierzył w wasze małżeństwo i tak naprawde, to przecież na was czekał.
Gdyby to był taki potwór, jak to opisałaś wtedy, to córka nie byłaby aż tak bardzo za nim, przez ten czas zdążyłaby odbić się od złego ojca, ty też nie chciałabyś do niego wrócić. 
Ty podczas tej separacji zdążyłaś poznać jakiegoś faceta i już oczywiście wiesz, że on byłby idealny, tyle tylko że boisz się zawiesić na innej gałęzi, bo coś tam ci nie pasi.
Jesteś nieszczęśliwa, a teściowa podejrzewa cię, że zechcesz otruć jej syna. Ta kobieta nie ma więc do ciebie nawet za grosz zaufania. Ciekawe więc dlaczego?
Myślę, że coś jest z tobą nie tak, bo czytając cię między wierszami naprawdę można nabrać podejrzeń.
Zastanów się może czego ty właściwie chcesz i może zacznij się tego trzymać, bo jak na razie mieszasz nieźle w swoim życiu, w życiu męża i waszej córki.

89

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
ulle napisał/a:

Pamiętam twój wątek i wtedy nawet się w nim wypowiedziałam. Trzymałam twoja strone.
Jestem zaskoczona tym, że wróciłaś, ale z drugiej strony napisałaś, że twoja córka widzi teraz uśmiechnięta i energiczną mamę, zupełnie inna niż te przybita i nieszczęśliwa w tym wynajętym mieszkaniu i że ona sama jest szczęśliwa i wpatrzona w ojca i powiem szczerze, że po tym, co przeczytałam teraz mam watpliwosci co do ciebie.
Twój mąż przy tych wszystkich swoich wadach wydaje się nadzwyczaj cierpliwym facetem, skoro przez tak długi czas twojej nieobecności ciągle wierzył w wasze małżeństwo i tak naprawde, to przecież na was czekał.
Gdyby to był taki potwór, jak to opisałaś wtedy, to córka nie byłaby aż tak bardzo za nim, przez ten czas zdążyłaby odbić się od złego ojca, ty też nie chciałabyś do niego wrócić. 
Ty podczas tej separacji zdążyłaś poznać jakiegoś faceta i już oczywiście wiesz, że on byłby idealny, tyle tylko że boisz się zawiesić na innej gałęzi, bo coś tam ci nie pasi.
Jesteś nieszczęśliwa, a teściowa podejrzewa cię, że zechcesz otruć jej syna. Ta kobieta nie ma więc do ciebie nawet za grosz zaufania. Ciekawe więc dlaczego?
Myślę, że coś jest z tobą nie tak, bo czytając cię między wierszami naprawdę można nabrać podejrzeń.
Zastanów się może czego ty właściwie chcesz i może zacznij się tego trzymać, bo jak na razie mieszasz nieźle w swoim życiu, w życiu męża i waszej córki.

Mąż nie chce rozwodu ze względu na córkę, a tak naprawdę to ja myślę że z powodów finansowych. Beze mnie sobie nie poradzi finansowo, gdy mieszkaliśmy osobno, ja nadal mu przelewałam mu pieniadze na nasz wspolny kredyt, bo szkoda mi go było. On natomiast nie dał mi przez pół roku grosza na córkę, bo mówił że jak miałam fanaberię się wynieść to on nie widzi powodu, żeby mi dawał jakieś pieniadze.
Teściowa nigdy mnie nie akceptowała, uważa że jej synek zasługuje na lepszą. Po naszym ślubie nie odzywała się do nas przez rok. Gdy płakałam jej przez telefon, że jej syn nie interesuje się dzieckiem, jeszcze mnie ochrzaniała. Mówiła mu że dziecko w tym wieku nie potrzebuje ojca, i że ja widocznie chcę go zajeździć, że ciągle mam wymagania, że jestem niezrównoważona itp. Bo ja robiłam awantury że jestem ciągle sama ze wszystkim. To trwało latami. On zaczął tak naprawdę poświęcać jakikolwiek czas córce dopiero po naszej wyprowadzce. Więc mała do niego przylgnęła natychmiast. Wg mojej teściowej dostałam gwiazdkę z nieba (dom) a to że jestem nieszczęśliwa to jakiś wymysł. Przecież ona sama wychowała dwójkę dzieci (rozwiodła się) więc o co mi chodzi...

90

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Masz rację, Ulle, że on jest cierpliwy - w końcu znosił moje awantury i płacze przez 7 lat, myślac że w końcu mi przejdzie, ale nic nie zrobił żebym przestała się awanturować, cały czas żył jak singiel. No i ustawił się w życiu rewelacyjnie - żona spłaca jego dom, który nie należy do niej nawet w ułamku, żona wychowuje jego dziecko, podczas gdy on przez pierwsze miesiace nie wiedział, gdzie jest szkoła do której chodzi jego córka. Jemu jest wygodnie w małżeństwie, mimo że może nie do końca komfortowo psychicznie, bo na pewno chciałby mieć ciepłą kobietę w domu a nie taką zołzę jak ja.
A co do tego mężczyzny - ktoś kogo znam bardzo długo zainteresował się co się ze mną dzieje, widząc w jakim jestem stanie na co dzień. Zwykły gest życzliwości. Nie szukałam szczęścia, bo bardzo chciałam naprawić nasze małżeństwo, ale jak mam żyć z moim mężem na takich zasadach - że nie mam nic do powiedzenia. Że nie mogę nawet kupić mieszkania które zabezpieczyłoby mnie na emeryturze, bo mój mąż nie wyraża na to zgody. Nie podpisze mi kredytu ale też nie da mi rozdzielności majątkowej.

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Rozdzielność majątkową da Ci sąd.

Zawiedziona, ja nie wiem czego Ty oczekujesz, na co czekasz? Że mąż stanie się tym, jakim go sobie wymarzyłaś? Że ktoś Cię na siłę wyciągnie z tego bagna, w którym siedzisz?

Miałaś dość, odeszłaś, a teraz wróciłaś do starego życia. Nie widzę w tym logiki. Każdy Ci powtarzał, że jak się wyprowadzisz będzie ciężko, ale masz takie szczęście, że jesteś w dobrej sytuacji materialnej. Nie jesteś uzależniona materialnie od męża, jest wręcz na odwrót. Jesteś bankomatem swojego męża, utrzymujesz go z litości, spłacasz za niego kredyt za dom na jego działce. On prowadzi wygodne życie, a Ty płaczesz po kątach, bo jesteś nieszczęśliwa.
Teraz wmawiasz sobie, że dziecko widzi matkę uśmiechniętą, tylko z jakiego powodu? Bo ja tu powodu do śmiechu i szczęścia nie widzę.
Chcesz robić z siebie ofiarę to rób, ale nie pytaj co robić, bo jak widać, nasze rady na niewiele się zdają.

92 Ostatnio edytowany przez fryt (2019-06-04 14:34:35)

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Moim zdaniem autorko masz problem...ale sama z sobą.
Użalasz się, że nie masz praw do domu, że nie możesz sobie kupić mieszkania po czym przelewasz mu pieniądze na kredyt...szczyt naiwności.
Obudź się!
Zajechałaś faceta doszczętnie, on zapewne nie zawsze taki był, zdusiłaś w nim wszystkie pozytywne emocje do Ciebie.
Żeby nie było nie pochwalam jego aktualnej postawy, ale każdy kij ma dwa końce.
Miotasz się strasznie. Sama nie wiesz czego oczekujesz od życia.
Jęczysz i stękasz, że nie masz zamiaru żyć z nim na takich zasadach po czym w imię potwierdzenia tej tezy...wprowadzasz się do niego z powrotem.
Wyprowadzasz się i wracasz nie mając żadnych argumentów i podstaw.
Ja nie miałbym szacunku do kobiety, która sama nie wie czego oczekuje od życia, jest niekonsekwentna i brak jej pewności siebie i swoich decyzji.
Czy Ty w ogóle wiesz co znaczy kochać? Mylisz miłość z uzależnieniem. O konsekwencji i stawianiu granic nie wspomnę.
Pora zakasać rękawy i wziąć życie w swoje ręce a nie użalać się nad sobą.
Warto może w pierwszej kolejności zająć się sobą i naprawą siebie a później ewentualnie martwić się o innych.
Niewątpliwie to Ty masz problem i w pierwszej kolejności warto byłoby się przyjrzeć sobie.

93

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Zgadzam się z dziewczynami, które pisały przede mną. Użalasz się nad sobą, bo nie wiesz jak teraz odejść od męża, do którego dopiero co wróciłaś.
Sprawy majątkowe o których non stop piszesz da się załatwić. Nie masz prawa do działki na którym stoi dom ale masz prawo do nakładów, czyli połowa wartości domu jest Twoja. Ja jednak widzę, ze to Ciebie nie satysfakcjonuje. Na miejscu Twojego męża po takiej akcji z wyprowadzką i powrotem tym bardzie nie przepisałabym Ci działki, bo jesteś niestabilna. Skąd chłop ma wiedzieć, ze za miesiąc znowu się nie wyprowadzisz?
Jesteś nieszczęśliwa to odejdź. Przestań dawać mężowi pieniądze, użalać się do teściowej która Cię nie akceptuje i zasłaniać się dobrem dziecka.
Jest facet na widoku, którego sobie wymarzyłaś to wyprowadź się i weź w swoje ręce odpowiedzialność za swoje życie. Póki co to wszyscy są winni tylko nie Ty.. a to nie tak. To co dzieje się w Twoim życiu jest konsekwencja Twoich działań i Twoich decyzji..

94

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
fryt napisał/a:

Moim zdaniem autorko masz problem...ale sama z sobą.
Użalasz się, że nie masz praw do domu, że nie możesz sobie kupić mieszkania po czym przelewasz mu pieniądze na kredyt...szczyt naiwności.
Obudź się!
Zajechałaś faceta doszczętnie, on zapewne nie zawsze taki był, zdusiłaś w nim wszystkie pozytywne emocje do Ciebie.
Żeby nie było nie pochwalam jego aktualnej postawy, ale każdy kij ma dwa końce.
Miotasz się strasznie. Sama nie wiesz czego oczekujesz od życia.
Jęczysz i stękasz, że nie masz zamiaru żyć z nim na takich zasadach po czym w imię potwierdzenia tej tezy...wprowadzasz się do niego z powrotem.
Wyprowadzasz się i wracasz nie mając żadnych argumentów i podstaw.
Ja nie miałbym szacunku do kobiety, która sama nie wie czego oczekuje od życia, jest niekonsekwentna i brak jej pewności siebie i swoich decyzji.
Czy Ty w ogóle wiesz co znaczy kochać? Mylisz miłość z uzależnieniem. O konsekwencji i stawianiu granic nie wspomnę.
Pora zakasać rękawy i wziąć życie w swoje ręce a nie użalać się nad sobą.
Warto może w pierwszej kolejności zająć się sobą i naprawą siebie a później ewentualnie martwić się o innych.
Niewątpliwie to Ty masz problem i w pierwszej kolejności warto byłoby się przyjrzeć sobie.

To prawda że się miotam, można odnieść wrażenie że sama nie wiem czego chcę. Wiem na pewno że nie chcę tak żyć, ale nie mam siły tego zmienić. Wiem, że jestem emocjonalnie uzależniona od męża, w czasie separacji czułam fizyczny ból całego ciała. Nie wiem jak dać radę w takiej sytuacji się uwolnić przede wszystkim mentalnie. Rada od psychologa - odciać się zupełnie na co najmniej trzy tygodnie, zero kontaktu. Ale mając dziecko to nierealne. Moi rodzice twierdzą że od kiedy z nim jestem, zachowuję się nieracjonalnie, że on kompletnie mnie omotał i nie myślę samodzielnie.

95 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-06-04 17:44:21)

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Autorko, męża nie zmienisz, bo on już ma ukształtowany charakter i taka, a nie inną osobowość. Są tacy ludzie. Nie wszyscy z natury są weseli, wymowni i kontaktowi. Twój mąż jest typem zimnym, wycofanym oraz skrytym. Wiem, że ciężko żyje się z kimś takim, ale może powinnaś zaakceptować go takim, jakim jest? Po coś w końcu wróciłaś.
A może ty wróciłaś po to, by pilnować domu?
A nie było to przypadkiem tak, że on jako swój wkład dał parcelę, a ty zobowiązałas się spłacać raty? Przecież musiał istnieć jakiś racjonalny powód wtedy, gdy godzilas się na taką umowę. To skąd teraz pretensje? On chyba nie oszukał cię przy podpisywaniu umowy.
Napidalas, że wcześniej zanim się wyprowadzilas odstawiłas go na rok od łóżka i spałaś z córką. A potem zaczęły się między wami problemy. Nic dziwnego. Największym bledem kobiet jest uczynienie z seksu karty przetargowej. Niektóre kobiety potrafią też grać dzieckiem. Ty też i tę metodę wprowadzilas do swojego małżeństwa.
On nawet nie wiedział gdzie jest szkoła córki. Nie świadczy to o nim dobrze, tylko jak doszło do tego, że został wyłączony ze spraw córki? Nie ma dymu bez ognia.
I jak to jest, że córka mimo wszystko tak bardzo jest za ojcem? Z jednej strony opisujesz tego faceta, jako pasożyta który ma gdzieś ciebie i dziecko, a z drugiej strony córka jest szczęśliwa mając ojca pod jednym dachem. Ty też, jak napisałaś, nabralas wiatru w żagle.
Usychalas mieszkając w tym wynajętym mieszkaniu i jakiś facet z czystej życzliwości zainteresował się tobą i tak jakoś wyszło. Szczerze? Nie kupuje tej opowieści, ponieważ znam życie i jakoś ciężko jest mi wyobrazić sobie, że oto jakiś obcy facet zauważył biedna kobietę mieszkająca z dzieckiem, zatroskana, smutna i zdołowana i niczym jakiś rycerz- wybawca na białym koniu zaczepił cię któregoś dnia deklarując swoje wsparcie, miłość i ochronę.
Tak, nie jesteś samodzielna, bo ty oczekujesz od mężczyzny, że będzie chronił cię i piastował, jakbyś była mała dziewczynka. Twój mąż nie odpowiada twojemu wyobrażeniu idealnego faceta, rycerza obrońcy, więc wymyślasz mity o facecie, który obroni cię przed tym wstrętnym światem. Niestety ale nikt cię nie obroni i nikt niczego za ciebie nie załatwi. Sama musisz ruszyć głową, ogarnąć się i ruszyć tyłek do załatwiania spraw.

96

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
ulle napisał/a:

A nie było to przypadkiem tak, że on jako swój wkład dał parcelę, a ty zobowiązałas się spłacać raty? Przecież musiał istnieć jakiś racjonalny powód wtedy, gdy godzilas się na taką umowę. To skąd teraz pretensje? On chyba nie oszukał cię przy podpisywaniu umowy.
Napidalas, że wcześniej zanim się wyprowadzilas odstawiłas go na rok od łóżka i spałaś z córką. A potem zaczęły się między wami problemy. Nic dziwnego. Największym bledem kobiet jest uczynienie z seksu karty przetargowej. Niektóre kobiety potrafią też grać dzieckiem. Ty też i tę metodę wprowadzilas do swojego małżeństwa.
On nawet nie wiedział gdzie jest szkoła córki. Nie świadczy to o nim dobrze, tylko jak doszło do tego, że został wyłączony ze spraw córki? Nie ma dymu bez ognia.
I jak to jest, że córka mimo wszystko tak bardzo jest za ojcem? Z jednej strony opisujesz tego faceta, jako pasożyta który ma gdzieś ciebie i dziecko, a z drugiej strony córka jest szczęśliwa mając ojca pod jednym dachem. Ty też, jak napisałaś, nabralas wiatru w żagle.
Usychalas mieszkając w tym wynajętym mieszkaniu i jakiś facet z czystej życzliwości zainteresował się tobą i tak jakoś wyszło. Szczerze? Nie kupuje tej opowieści, ponieważ znam życie i jakoś ciężko jest mi wyobrazić sobie, że oto jakiś obcy facet zauważył biedna kobietę mieszkająca z dzieckiem, zatroskana, smutna i zdołowana i niczym jakiś rycerz- wybawca na białym koniu zaczepił cię któregoś dnia deklarując swoje wsparcie, miłość i ochronę.
Tak, nie jesteś samodzielna, bo ty oczekujesz od mężczyzny, że będzie chronił cię i piastował, jakbyś była mała dziewczynka. Twój mąż nie odpowiada twojemu wyobrażeniu idealnego faceta, rycerza obrońcy, więc wymyślasz mity o facecie, który obroni cię przed tym wstrętnym światem. Niestety ale nikt cię nie obroni i nikt niczego za ciebie nie załatwi. Sama musisz ruszyć głową, ogarnąć się i ruszyć tyłek do załatwiania spraw.

Z tym kredytem było tak że gdy go podpisywaliśmy, miałam roczne dziecko i depresję, nie interesowałam się jak to jest prawnie, założyłam błędnie że skoro dom budujemy całkowicie ze środków z kredytu, który będziemy wspólnie spłacać, to będziemy oboje współwłaścicielami. Tak myślałam, i - o zgrozo - moja rodzina też. A mój mąż teraz mówi, że "nie łyka tej wersji, że jak można być takimi kretynami, przecież każdy wie, jak działa prawo w takim przypadku". Po prostu mąż mnie nie uświadomił celowo - myślę, mógł przecież powiedzieć że działka jest jego i jeśli chcę mieć współwłasność domu, żebym kupiła od niego część. Albo że ponieważ nie miałam swojego wkładu w działkę i dom będzie tylko jego, to on kredyt weźmie sam i będzie sam spłacał. Miał te dwie co najmniej możliwości, ale nie odezwał się.
Problemy między nami nie zaczęły się po odstawieniu męża od łóżka, zaczęły się po urodzeniu dziecka. Przez 7 lat walczyłam o jakiekolwiek jego zaangażowanie w dom. Aż wreszcie po 7 latach powiedziałam dość i odstawiłam go od łóżka i moich pieniędzy. I wtedy kompletnie wszystko się już do końca posypało. Mąż nie został wyłączony ze spraw córki, on nigdy się nie włączył. Wiele razy prosiłam go o różne rzeczy, np. głupi spacer z córką w wózku, mówił wtedy że on nie będzie chodził między blokami z wózkiem. Albo żeby mi pomógł nauczyć ją spać samodzielnie - usłyszałam że mam sobie radzić sama, że on nie będzie zarywał nocy bo pracuje (ja też pracuję). A córka jest zadowolona że ma go na co dzień i złakniona kontaktów z nim po prostu chodzi za nim jak piesek. Przez tyle lat ją omijał szerokim łukiem, więc teraz mała widzi zmianę i korzysta. Chociaż już teraz widzę, że wraca sytuacja sprzed wyprowadzki - gdy mieszkaliśmy osobno, faktycznie spędzał z nią weekendy, robili coś razem, a teraz po prostu ona jest obok, bo on jest zajęty jak zwykle. Pogada z nią 5 minut i tyle. Ale nie narzekam. Narzekam tylko na to, że w naszym związku jest lodowato, wiem, że gdyby było ciepło, serdeczność i czułość, odpuściłabym kwestię domu. Najbardziej brakuje mi właśnie bliskości. Sami sobie raczej nie poradzimy a mąż nie chce słyszeć o psychologu. A ja usycham... Ale jednocześnie też nie potrafię pierwsza okazać mu serdeczności, bo między nami wydarzyło się tak dużo złego przez te lata, że trudno jest to zapomnieć.

97

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Oj nie mity. Tak było, jest i będzie. Facet ma być oparciem dla kobiety. Jak myślicie kto wydaje te pieniądze, które zarabiamy my "normalni" faceci? My? Chyba z 10%. A kto resztę - nasze kobiety. Cały problem, żeby sobie znaleźć normalnego faceta a nie takiego jak mąż autorki posta. Jej się nie udało za pierwszym razem - może niech próbuje dalej. Po co ma się sama szarpać z życiem.

Mąż się nie zmieni o ile nie potrząśniesz nim jakoś solidnie i o ile w ogóle ma potencjał do jakiejś zmiany (sama oceń). Wybrałaś słaby sposób - odciełaś od siebie co zniósł z godnością:-)  Swoją drogą siedzenie samemu w domu to nie jest sposób na walkę z emocjonalnym uzależnieniem. To już lepiej jakiś mały romansik, nawet malutki :-)
To jest typ, którego trzeba odciąć od kasy. Zobaczymy co się wtedy będzie działo. Teraz to on jest na wygranej pozycji - wróciłaś z podkulonym ogonem.

Postaw mu warunki - co i jak chcesz zmienić i przestań wykładać kasę przez 2, 3 m-ce. Facet się zagotuje szybko bo jest przyzwyczajony, że to kobieta wydaje na niego pieniądze (kiedyś matka, teraz żona) i albo coś zmieni w waszych relacjach - bo rozumiem, że piłka jest po jego stronie - to on nie chce nic zmieniać - albo sam się będzie chciał rozwodzić.

98

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
dexx napisał/a:

Oj nie mity. Tak było, jest i będzie. Facet ma być oparciem dla kobiety. Jak myślicie kto wydaje te pieniądze, które zarabiamy my "normalni" faceci? My? Chyba z 10%. A kto resztę - nasze kobiety. Cały problem, żeby sobie znaleźć normalnego faceta a nie takiego jak mąż autorki posta. Jej się nie udało za pierwszym razem - może niech próbuje dalej. Po co ma się sama szarpać z życiem.

Mąż się nie zmieni o ile nie potrząśniesz nim jakoś solidnie i o ile w ogóle ma potencjał do jakiejś zmiany (sama oceń). Wybrałaś słaby sposób - odciełaś od siebie co zniósł z godnością:-)  Swoją drogą siedzenie samemu w domu to nie jest sposób na walkę z emocjonalnym uzależnieniem. To już lepiej jakiś mały romansik, nawet malutki :-)
To jest typ, którego trzeba odciąć od kasy. Zobaczymy co się wtedy będzie działo. Teraz to on jest na wygranej pozycji - wróciłaś z podkulonym ogonem.

Postaw mu warunki - co i jak chcesz zmienić i przestań wykładać kasę przez 2, 3 m-ce. Facet się zagotuje szybko bo jest przyzwyczajony, że to kobieta wydaje na niego pieniądze (kiedyś matka, teraz żona) i albo coś zmieni w waszych relacjach - bo rozumiem, że piłka jest po jego stronie - to on nie chce nic zmieniać - albo sam się będzie chciał rozwodzić.

Pieniądze odcięłam już dawno - obecnie daję mu tylko na połowę raty naszego kredytu i połowę rachunków. Zakupy robimy na zmianę, chociaż ja chyba częściej, a on drożej, bo lubi jedzenie z najwyższej półki.

99

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Autorko, schrzanisz córce życie. Wychowując ją w emocjonalnym iglo, będzie uważała, że tak wygląda normalny związek. Że tak funkcjonuje rodzina. Naprawdę tego chcesz? Chcesz żeby nie potrafiła stworzyć w przyszłości zdrowej relacji? Ręce opadają.

100

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
absencjaa napisał/a:

Autorko, schrzanisz córce życie. Wychowując ją w emocjonalnym iglo, będzie uważała, że tak wygląda normalny związek. Że tak funkcjonuje rodzina. Naprawdę tego chcesz? Chcesz żeby nie potrafiła stworzyć w przyszłości zdrowej relacji? Ręce opadają.

Ona ma już 8,5 roku... A jeśli się rozwiodę i będę z nią sama? Wtedy też nie doświadczy jak wygląda normalna rodzina. Miotam się od decyzji do decyzji sad

101

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
absencjaa napisał/a:

Autorko, schrzanisz córce życie. Wychowując ją w emocjonalnym iglo, będzie uważała, że tak wygląda normalny związek. Że tak funkcjonuje rodzina. Naprawdę tego chcesz? Chcesz żeby nie potrafiła stworzyć w przyszłości zdrowej relacji? Ręce opadają.

Mąż chciał się rozwieść jak mała miała prawie 4 lata i nie była z nim w ogóle związana emocjonalnie. Żałuję że wtedy, gdy się otrząsnął i jednak zrezygnował z rozwodu,  przybiegłam do niego jak na skrzydłach.

102

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:
absencjaa napisał/a:

Autorko, schrzanisz córce życie. Wychowując ją w emocjonalnym iglo, będzie uważała, że tak wygląda normalny związek. Że tak funkcjonuje rodzina. Naprawdę tego chcesz? Chcesz żeby nie potrafiła stworzyć w przyszłości zdrowej relacji? Ręce opadają.

Ona ma już 8,5 roku... A jeśli się rozwiodę i będę z nią sama? Wtedy też nie doświadczy jak wygląda normalna rodzina. Miotam się od decyzji do decyzji sad

Ale wtedy tlumaczysz jej, że czasem jest tak, że rodzice się rozstają ale ich stosunek do niej się nie zmienia. Wtedy mała wie, że czasem rodzice nie wychowują dziecka wspólnie. Że CZASEM tak się zdarza. Ale tu uczy się, że jak rodzina jest pełna to miłości też nie ma i żyje się jak nieszczęśliwi współlokatorzy. I że tak samo kiedyś ma funkcjonować jej związek. Ogarnij się.

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
zawiedziona01 napisał/a:

Ona ma już 8,5 roku... A jeśli się rozwiodę i będę z nią sama? Wtedy też nie doświadczy jak wygląda normalna rodzina. Miotam się od decyzji do decyzji sad

Ale ona nie doświadcza tego i teraz. Ona widzi obraz relacji opartej na współzależnościach finansowych, pozbawionej uczuć.
Twoja córka nie zna innego obrazu rodziny i to jest straszne.
Teraz jest w takim wieku, że trudno jej będzie zrozumieć, czemu znów nagle zmieniasz zdanie. Jesteś niekonsekwentna i przez brak podjęcia ostatecznej decyzji, Twoja córka żyje w matrixie.

Proszę Cię w jej imieniu, idź z nią do psychologa, zacznij w końcu myśleć o jej przyszłości, bo wychowujesz ją w domu, w którym nie ma miłości, wsparcia i szacunku. Chcesz by jej życie wyglądało tak samo?

104

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....
pomocna_88 napisał/a:

Witaj Autorko ! Jeśli jesteś osobą wierzącą to polecam Nowennę Pompejańską, bo działa cuda, możesz sobie przeczytać świadectwa w internecie. Poza tym koniecznie módl się za wstawiennictwem św. Moniki. Przeczytaj jej życiorys - jest ona patronką kobiet zamężnych, przeżywających kłopoty małżeńskie i nieudane małżeństwa. Mimo, że miała strasznego męża to doprowadziła do jego nawrócenia. Dzięki niej porzucił hulaszcze i rozwiązłe życie także jej syn - św. Augustyn, czczony dziś w kościele katolickim jako wielki święty i doktor Kościoła. Poczytaj koniecznie, bardzo ciekawe, ludzie pewnie tez by jej dzisiaj poradzili, żeby grzesznego męża porzuciła, a syna się wyrzekła... ale nie tędy droga wink Pozdrawiam !

Matko, co za bzdety. Takie nagabywanie ludzi z problemami na jakieś religijne spedy zamiast do profesjonalnej pomocy psychologicznej powinno byc karalne.

105

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Płacisz połowę raty za coś co nie należy do Ciebie? Przestań - niech sam spłaca. Nawet jak jesteś w kredycie to go troszkę możesz przeczołgać.
Tracisz czas z tym facetem. Coraz więcej czasu...
Pamiętaj - nigdy nie będziesz taka młoda jak dzisiaj.

106

Odp: Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Z tym domem widzę, że dalej jest trochę nieporozumienia. Wg prawa dom postawiony na jego działce jest jego domem ALE ty masz prawo do połowy wydatków jakie ponieśliście na jego budowę ze wspólnego majątku.
Przy podziale majątku dostaniesz połowę tego co wydaliście.
Co do reszty: nie marnuj życia sobie i córce. Cuda się zdarzają ale bardzo rzadko...
Jak na nie liczysz to może odmów tę Nowennę Pompejańską... Kto wie może pomoże.  Zaszkodzić nie powinna.  wink

Posty [ 66 do 106 z 106 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wyprowadziłam się, mimo że kocham....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024