Romans...jestesmy podli? A może miłość.... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 111 ]

Temat: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Witam.
Mam 34 lata. Żona(33). Córka(9). Pies. Dom.
Mieszkam za granicą, tutaj pracuje. Żona i córka w domu  w Polsce. Tak jes ponieważ żona wyjechała z córka 4 lata temu do naszego nowego domu. Dlaczego? Razem podjęliśmy tą decyzje po śmierci teścia. Teściowa została sam wiec postanowiliśmy ze teraz czas byśmy my pomogli. Ja miałem wrócić po dwóch latach. Miałem zarobić jeszcze na samochód i jakieś tam pierdoły do domu. Mam tu świetną prace. Przyjaciół (wspólnych z żoną) z którymi aktualnie mieszkam. Kontakt z żoną i córką na porządku dziennym. Przyjaciele z którymi obecnie mieszkam mają znajomych, którzy czasami wpadali na kawę, grill, imprezy. To właśnie ona. Tutaj nazwę ją Sandra. To właśnie Sandra odmieniła moje życie , a ja chyba jej. Czasami wpadała sama na kawę do koleżanki. Wszyscy rozmawiali, żartowali, fajnie było. Pewnego wieczoru Sandra i moja przyjaciółką urządziły sobie babski wieczór. No ale... ale później zaprosiły mnie na dół bym z nimi posiedział i pogadaliśmy sobie. Około północy moja przyjaciółka postanowiła iść spać. Ja i Sandra postanowiliśmy ze jeszcze posiedzimy i porozmawiamy. Rozmawialiśmy o pierdołach do 4 nad ranem. Ja mówiłem ona słuchała i odwrotnie. Padł tekst  -" fajnie się z tobą rozmawia. Dziękuje z tobą tez"
I to był początek czegoś.
Wpadała częściej do mojej przyjaciółki na kawę. Częściej rozmawialiśmy. Częściej były babskie wieczory.
Zaczęliśmy do siebie pisać. Co słychać? Jak ci mija dzień itp.
Czasem widziałem ja na mieście, na spacerze z psem. Mogliśmy rozmawiać godzinami przez telefon o pierdołach, o wszystkim, o poważnych sprawach. O wszystkim.... Czułem ze potrzebuje kogoś takiego jak ona. Z zona nie potrafiłem tak porozmawiać, a ona ze swoim mężem. Słuchała. Patrzyła w oczy. Tak inaczej. Głęboko. Byliśmy przyjaciółmi. Opowiadała ze mąż czepia sie wszystkiego. Coraz częściej się kłócili. Awantury o byle co. Mówiła ze chce z nim porozmawiać ale on i tak miał swoje zdanie.  Nie słuchał a co ona by nie powiedziała to było źle.
Pewnego popołudnia była impreza w której nie miałem ochoty uczestniczyć. Powód? Był również jej mąż na tej imprezie. Nie przepadałem za nim. Był strasznie zazdrosny. Ale to szczegół
W pewnym momencie  ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. To ona. Zapytałem co tutaj robi? Nie chce problemów. Odpowiedziała "chciała Cie zobaczyć na chwile"
Uśmiechnąłem się ... spojrzałem głęboko w oczy.... i stało sie. Pocałowałem ją. Po czym przeprosiłem. Ona patrząc mi w oczy wyszła.
Na drugi dzień rozmawiając z nią przeprosiłem ponownie. Ona odpowiedziała ze fajnie było. Nadal mieliśmy kontakt ze sobą, rozmowy, czasami spotkania, imprezy. Oboje czuliśmy to cos.
Był okres ze nie rozmawialiśmy parę dni. W niedziele zadzwoniłem zapytać co słychać. Odpowiedziała ze Tęskniła,  ja również. Porozmawialiśmy sobie i pa. 5 min później zadzwoniłem jeszcze raz.
"Wiem ze nie powinienem tak mówić ale..... Zakochałem sie w Tobie. Przepraszam" - to właśnie po to zadzwoniłem.
Po paru dniach doszliśmy do wniosku ze nie możemy tak. Ze to może się źle skończyć. Ze za bardzo ciągnie nas do siebie. I to miał byc koniec. Był.... cisza....zero kontaktu.....zero zaczepek..... wpadała do nas ale ja nie wychodziłem z pokoju...
Tak było około sześciu miesięcy.
Az do czasu. Na Facebooku dodała posta, a konkretnie udostępniła utwór Sylwia Grzeszczak feat. Mateusz Ziółko - Bezdroża.
I to właśnie ten utwór zerwał cisze. Pewnego wieczoru napisała - Adam. Ja nie potrafię, nie radze sobie z tym, nie mogę nadal tego ukrywać. Jestem w tobie ZAKOCHANA !
To był cios po niżej pasa. Tyle milczenia. Juz myślałem ze sie wyleczyliśmy z siebie. Fakt myślałem często o niej. I co...
Zaczęliśmy znów pisać, dzwonić, rozmawiać i widywać. Nasi znajomi zaczęli coś podejrzewać. Pytać. Ale zwodziliśmy ich i  to dobrze.
Az do czasu. Zmarła moja mama.... pierwszą osobą jaką była w moim pokoju na wieść tego była Sandra.
Nasi znajomi już wiedzieli wszystko. Nie dało sie tego ukryć. Ale nie wydali nas.
Mijały dni. Słowo Kocham Cie było na porządku dziennym. Byliśmy szczęśliwi razem jak i osobno. Ale musieliśmy wiedzieć co u drugiego słychać.
Była nie szczęśliwa z nim. Ja będąc na urlopach w Polsce miałem tak samo. Zona się trzepiła byle guwna. Starałem się. Powtarzałem ze to wszystko dla was robię. Ze tam jestem by było nam lepiej kiedyś. Ale czy tak było naprawdę?
Nie chciałem wracać. Sandry dom zaczął się sypać. Więcej pretensji.
Tak. To moja wina... Gdyby nie ten pocałunek.
Miała poważną rozmowę z nim. Wyznała ze nie potrafi go kochać jak kiedyś. Ja tez nie potrafię kochać żony jak kiedyś. Kocham córkę z całego serca ale tez kocham inna kobietę o czym nie wie jeszcze moja zona.
Czuje się podle. Czy to podłe?
Co zrobić? Skoro jesteśmy razem z Sandra szczęśliwi. Egoiści ?
Jestem taki bezradny.....

Potrzebuje jej a ona mnie
Serca nie oszukasz.....

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Cokolwiek zrobisz możesz a raczej będziesz żałował . Wóz albo przewóz . W życiu przychodzą takie momenty ze stoisz przed wyborem zmiany swojego życia na lepsze bądź na gorsze a to tez jest właśnie taka sytuacja . Tutaj nikt za Ciebie nie wybierze i nie jesteś ostatni który tak wpadnie po uszy bo historie są takie same tylko aktorzy inni . Serducho mówi Ci jedno a rozum drugie . Nie doradzę Ci nic i mam nadzieje ze nigdy nie znajdę się w sytuacji takiej jak twoja czy podobnej . Powodzenia mogę Ci tylko życzyć .

3

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Zrobiłes głupotę, ze wpakowałeś się w romans, no ale cóż stało się. Jak kochasz Sandrę (swoją droga trochę dziw**ską ksywkę jej tutaj wymyśliłeś) to rozstań się z żoną i zwiąż ze swoją wielką miłością. Powiem Ci jedno, swoje dziecko już skrzywdziłeś. Jeżeli odejdziesz do Sandry, Twoja córka może  mieć zrytą psychikę, jeżeli będziesz miał nadal romans i ciągnął na dwa fronty, również zryjesz córce psychikę. Miej świadomość, że dzieci ze związków, gdzie jedno z rodziców/ czasami oboje zdradza w przyszłości może (nie musi, ale jest to częste) mieć problemy z nawiązywaniem kontaktów z przysżłymi partnerami. Nie będzie potrafiła zaufać, będzie sprawdzać kontrolować, bać się zdrady, bo przecież tata kochał mamę, przyjeżdżał byli razem, a tak na prawdę miał kogoś na boku, więc mój partner też może mieć. Albo w drugą stronę, tak bardzo będzie się bała zdrady, ze będzie dla faceta robiła wszystko, stanie się ofiarą i niewolnicą, będzie ro iła wszystko byleby jej nie zdradził, nie zostawił.
Oczywiście są też dzieci, które sobie poradzą, ale do tego potrzeba mega logicznego myślenia, silnej [psychiki i wsparcia rodziców.

4 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-06-15 08:08:54)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Nirvanka, ale córka i tak będzie miała ciężko, bo wychowuję ją matka, ojciec jest tylko na odległość, więc co to za tacierzyństwo?
Jego romans niewiele wpłynie na ich relacje.
Związki na odległość są bardzo trudne, trzeba mieć postawione cele i określić datę powrotu. Inaczej się nie da. Autorze, Twoja żona, wracając do kraju sama, zaufała Ci. Wierzyła, że wrócisz, a Ty bimbałeś sobie ile wlezie i wydaje mi się, że wcale nie miałeś ochoty na powrót. Przecież masz dobrą pracę, fajnych współlokatorów i do tego jeszcze ona. Żyć nie umierać.
Wykorzystałeś swoją sytuację najlepiej jak potrafisz. Owa Sandra, okazała się super substytutem, była w odpowiednim miejscu i czasie. Miłości tu dla mnie nie ma, tylko świńskie zachowanie dwojga dorosłych ludzi, którzy mają głęboko w poważaniu swoje rodziny.

5

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

HIPOKRYTA84, nie jestes jedyny.
Moze to nie pocieszenie, ale takie przypadki rozpadajacych sie rodzin, gdzie jedno zyje za graniaca I rzadko widzi partnera sa bardzo czeste.
Ty i zona powinniscie byli liczyc sie z takim ryzykiem.
Jesli kochasz Sandre, to badz z zona szczery.
Ile lat masz zamiar ukrywac podwojne zycie?
A zona i corka Cie nie odwiedzaja?

6 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-06-15 16:15:24)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Chyba nieco mylisz skutki z przyczynami. Twoja żona "czepiała się" w czasie twojego pobytu w Polsce.. Pewnie już coś czuje, coś jej nie pasuje, gdzieś podskórnie wyłapuje twoje kłamstwa, nieszczerość, zwyczajne udawanie. Piszesz, że się starasz aby było dobrze... Tobie się tak wydaje. Nawet nie wiesz, jak bardzo po człowieku widać zmianę, gdy zaczyna udawać, że wszystko jest dobrze i wszystko jest jak dawniej.

Druga rzecz, to sprawa waszej bliskości i więzi, a raczej jej braku. Jeśli byłaby ona mocna, silna i zdrowa, to raczej nie byłoby w twoim życiu miejsca dla Sandry, nawet gdyby niewiarygodnie głęboko potrafiła patrzeć w oczy i unosiła się pół metra nad ziemią w czasie tych waszych wielce uskrzydlających rozmów.

Masz czarno na białym, że twoje małżeństwo przechodziło mniej lub bardziej uświadomiony kryzys, a ty zamiast postarać się o jego zażegnanie i umocnienie relacji z żoną, poszedłes drogą na skróty, wybrałes zdradę i proszę.... nie dorabiaj do tego ideologii.

Teraz żyjesz w klamstwie i co najgorsze... dobrze ci z tym.

Otrząśnij się czlowieku, bo nie masz 14 lat. Nie czas na zauroczenia, ukrywanie "koleżanki" przed mamą w obawie przed karą i takie tam. To co zrobiłeś, już spowoduje że skrzywdzisz kilka osób. Twoją  żonę najbardziej, potem  córkę, potem jeszcze dojdzie rodzina tej Sandry itd.
Tak na marginesie; Jej mąż jest zazdrosny... A skąd mu się to bierze? Przeciez ma taka wierną żonę, która nigdzie z domu nie wychodzi, a juz zwlaszcza na zakrapiane, damskie imprezy do białego rana, gdzie nie wiadomo skąd pojawiają się samotni, "wyposzczeni" faceci. Przepraszam za sarkazm, ale tak to wyglada z boku proszę pana wink

Moim zdaniem, albo poproś żonę o rozwód i weź na klatę wszystkie skutki twoich poczynań, których w tej chwili nawet nie można przewidzieć, albo jesli masz w sobie jeszcze resztki prawdziwego faceta, ojca rodziny, odpowiedzialnego za to co stworzyliście razem z żoną i co was moze jeszcze gdzies tam głęboko łączy, zawalcz o was i postaraj się zobaczyć  w żonie tę dziewczynę, w której się kiedyś zakochałeś. W tym drugim wypadku pewnie bez terapii dla par się nie obędzie, ale nie bylibyscie pierwszym malżeństwem, któremu się udało uratować rodzinę po zdradzie. Jednak zacząc trzeba od powiedzenia prawdy.

Cokolwiek zrobisz... To życzę ci powodzenia, mimo wszystko.

7

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Żona wróciła bo teściu umarł  a teściowa jest sama. To teściowa to jakaś staruszka, że potrzebuje opieki? Dla mnie to twoja żona jest nie w porządku no ale podjęliście oboje taką decyzje. Czyli twoja żona nie powinna mieć pretensji o inną która przypętała się jak jakaś znajda.
Mąż zazdrosny, a ty to nie był byś zazdrosny o żonę, która szlaja się po babskich imprezkach i i jeszcze nie wiadomo co. Znajda szukała pocieszenia w ramionach innego zamiast porozmawiać z własnym mężem to znalazła sobie innego męża, lecz innej kobiety. Znajda się zakochała, chyba śmieszne to jest.
A tak poważnie, to ty też się staniesz zazdrosny o taką znajdę, bo przecież jak jej motylki w brzuchu zdechną, to będzie dalej imprezować z koleżaneczkami a może znów znajdzie się jakiś pocieszyciel.  Przecież to tylko rogi przyprawione, a czy to mąż czy inny facet, co to za różnica, zawsze można zrobić z takiego jelenia.
Żebyś czasem nie został takim jeleniem, który będzie jeszcze sam.

8

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Romans jest najgorszą rzeczą na świecie - sprawia, że człowiek jest egoistą. Rodzina została zsunięta na dalsze miejsce, zastępując kochanką na pierwsze. Ukochana osoba bardzo cierpi, jeszcze w tekście wymieniona jest córeczka - większym egoistą nie da się być hmm Łamałeś przysięgę małżeńską, którą złożyłeś przy obecności rodzin - Twojej i jej.
Na Twoim miejscu wstydziłabym się pokazać na oczy ukochanej osoby i rodziny.

9

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
shqiptare napisał/a:

Romans jest najgorszą rzeczą na świecie - sprawia, że człowiek jest egoistą. Rodzina została zsunięta na dalsze miejsce, zastępując kochanką na pierwsze. Ukochana osoba bardzo cierpi, jeszcze w tekście wymieniona jest córeczka - większym egoistą nie da się być hmm Łamałeś przysięgę małżeńską, którą złożyłeś przy obecności rodzin - Twojej i jej.
Na Twoim miejscu wstydziłabym się pokazać na oczy ukochanej osoby i rodziny.

Nie jedna przysięgę składała,  albo nie jeden. I co , jak  głupi łeb i dupą się myśli.
Moja była po 20 latach doszła do wniosku, że niepotrzebnie się rozwiodła, to było dla mnie ciekawe. Już takiego idiotę który nosił na rękach nie znalazła.
Gadanie -kochanka na pierwszym miejscu a często bywa odwrotnie, że kochanek na pierwszym.

10

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Marny trolling panie Autor.

11 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-06-18 00:07:16)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

Czuje się podle. Czy to podłe?
Co zrobić? Skoro jesteśmy razem z Sandra szczęśliwi. Egoiści ?
Jestem taki bezradny.....

Potrzebuje jej a ona mnie
Serca nie oszukasz.....

Oj bidulek ;< Nie wiesz, czy to podle? Nie - to jest całkiem w porzadku :> Co tam, ze Twojej zonie bedzie ciezko sie, po tym pozbierac. Ze zostala sama z dzieckiem. Ze Twoje dziecko bedzie z rozbitej rodziny. Ze oszukiwales, ze klamales, ze wybielales sie w oczach zony !!!! Bo robisz to TYLKO DLA NIEJ! Bohater od siedmiu bolesci. No, ale Twoje szczescie wszystko usprawiedliwia ;> Nie, nic w tym podlego. W koncu masz super romans, zonka o niczym nie wie, w jej oczach jestes bohaterem, Sandra super dziewczyna (tylko ten jej maz bucu sie czepia, ale i tego zaraz sie pozbedziecie)- high life. Walic zone, walic dziecko! Najwazniejsze, ze Ty jestes szczesliwy. Z Twoja zona tak sie super nie gada hmm nudziara. Pewnie i pierscionek na palec wlozyla sobie sama hmm jedza. Tylko sie czepiac umie hmm w sumie to nawet na to zasluzyla. To pewnie ta zla karma do niej wrocila, bo pojechala pomagac mamie. hmm ah Ty biedny. Tyle przejsc!

Straszne. Nie wiem, dlaczego, ale przeraża mnie takie okrucieństwo w ludziach, nie chodzi o zdrade, ale o klamstwa prosto w oczy kobiecie, ktora uwaza ze ja kochasz, ktora kochales kiedys, opiekowales sie, z ktora budowales zycie, ktora najprawdopodobniej bardzo, bardzo Ci ufa i sama tez sie Toba opiekowala. Jeszcze tak dlugo to trwalo - bez zadnych skrupulow. Na maxa egoistycznie. Byl tak zajety soba, ze nie zauwazyl nawet, ze oklamuje zone, ze moze skoro zwrocil uwage na inna to zamiast wic sobie gniazdko, od razu ogarnac "cholera, jak podoba mi sie inna kobieta, to znaczy, ze nie kocham zony, czas cos z tym zrobic, ZANIM zrobie cos glupiego".  Agh...pewnie byles zbyt zajety soba, Sandra i waszym szczesciem. Zreanimowac zwiazek lub odejsc. No ale kto by odchodzil z takiego glupiego powodu? Z kochanka nigdy nie wiadomo jak wyjdzie. Zawsze mozna wrocic do zonki w razie co. Tak rozbijac rodzine, glupio. Wiec lepiej zdradzic zone, za jej plecami (moze jeszcze powiesz, ze to dla jej dobra zwlekales) i zranic ja jeszcze bardziej.  Nie dosc, ze ja zostawiasz, to dla innej, lepszej. Juz masz ulozone zycie. Ona niech sobie radzi.

Chyba nie pozostaje nic, niż Ci pogratulować nowej partnerki:) szczęścia na nowej drodze życia, wiele radości, uśmiechów i niezapomnianych chwil zbudowanych na nieszczesciu Twojej ex rodziny

12

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Za parę lat zapomne  tej chwili, tak samo jak zapomniałem o cudownych chwilach ze swoja pierwszą żoną. Mam po prostu taka dusze romantyka i zakocham się w innej spódniczce  jak sie znudze związkiem.

13

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Człowiek jest urządzeniem napędzanym przez miłość. Bez tego paliwa strasznie słabo działa, marnieje.
Gdy się wleje trochę do baku, to pragnie więcej i więcej. Ale gdy nie ma już z czego nalać... szuka kolejnego źródła.

Nie ma skutku bez przyczyny. Gdy kobieta nie dolewa sama do tego baku i wybiera "mieć" zamiast "być", to powinna rozumieć ryzyko. To dotyczy także mężów, którzy nie starają się podsycać miłości,a potem dziwią, że noszą rogi. I wypisują tu okropności pod adresem kobiet.

14

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Jak było źle w małżeństwach to się trzeba było rozstać. Jak nie było tak źle, to trzeba razem żyć.
A romans to inny świat... i trzeba było ten romans jednak trzymać w tajemnicy... może dwa lata?
Poczekać i na spokojnie krok po kroku sprawy ułożyć.
Nie znacie się dobrze, nie żyliście razem, ... a zakochania się zdarzają. Trzeba przez to przejść na spokojnie.
Nie psuć jak nie trzeba.

15

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Autorze, fajny nick, taki pasujący.

16

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Żona będzie co raz bardziej sfrustrowana. Jeżeli Sandra absorbuje cały Twój czas, pozostały pewnie praca, to żona zacznie coś podejrzewać i "czepiać się" co raz bardziej.
Mam nadzieję, że Twoja żona ułoży sobie życie, dziecko nie odczuje Waszego rozstania, a Twoja Sandra kopnie Cię w dupsko za miesiąc ;]

17

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

No ale... ale później zaprosiły mnie na dół bym z nimi posiedział i pogadaliśmy sobie. Około północy moja przyjaciółka postanowiła iść spać. Ja i Sandra postanowiliśmy ze jeszcze posiedzimy i porozmawiamy. Rozmawialiśmy o pierdołach do 4 nad ranem. Ja mówiłem ona słuchała i odwrotnie. Padł tekst  -" fajnie się z tobą rozmawia. Dziękuje z tobą tez"

ciekawa jestem kiedy ostatni raz rozmawiałeś z żoną? Ja wiem, żony w takich sytuacjach są bee, niedobre, nic nie rozumieją, nie kochają, ... itd a kochanka dokładnie na odwrót, jest zasłuchana w twoje mądre słowa, zachwycona twoim boskim ciałkiem,... itd
Kiedy ostatni raz stworzyłeś przestrzeń, by tak jak tamtej nocy usiąść przy lampce wina i posłuchać, co żona ma do powiedzenia? ile razy jej opowiedziałeś cokolwiek innego niż uwagi techniczne dotyczące prozy życia.

18

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

A może to nie miłość....  może fascynacja, coś nowego, coś innego, odmienność, endorfiny teraz buzują i sięgają zenitu, uczucie zajebiste, ale ta  euforia kiedyś minie i przy Sandrze.  Co będzie gdy przyjdzie codzienność, lepsze poznanie się, co będzie jeśli uznasz, że to błąd, to jednak nie to? czy warto, aż tak przekonywać się co mogłeś stracić a powrotu może już nie być.... to samo tyczy się Twojej "nowej ukochanej". Na Twoim miejscu próbowałabym walczyć o to co stworzyłeś, masz rodzinę to coś o czym wielu możne tylko pomarzyć, masz dziecko, kobietę, którą poślubiłeś, na pewno nie tylko dlatego, ze ma piękne oczy.... Czasami nie doceniamy tego co mamy. Każdy związek przechodzi gorsze i lepsze chwile, ale ucieczka w inną miłość lub zdrada to nie wyjście. Możesz skomplikować sobie życie i nie mieć już szans na naprawę tego co było.

19 Ostatnio edytowany przez terazszczesliwa (2018-06-18 20:03:56)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Oj bylam taka zona w PL big_smile ja wyjechalam leczyc dziecko a maz sie pocieszal (znalazl taka co o rozumie i w oczy patrzy). Jak przylatywal do PL to tez mu sie nie podobalo bo obowiazki i codziennosc a w UK mial ta patrzaca w oczy. Opowiem Ci z perpektywy 5 lat. Patrzaca w oczy zaszla w ciaze, on biedak przyznac sie musial. Ja wyjechalam do UK z synem sama on odszedl do patrzacej w oczy. Wytrzymal w szczesciu cale 3 miesiace. Ja sobie zycie ulozylam, dziecko juz mam fajne duze a on ma chyba 5-ta patrzaca w oczy i wieczne dramaty bo kobiety na poczatku cudowne pozniej sie przepoczwarzaja jakos i podwojne alimenty.  Szczescia zdrowia i sily Twojej zonie zycze i coreczce mam nadzieje ze fajnie sobie zycie ulozy jak juz przetrawi to dziadostwo ktore wlasnie towrzysz a Tobie i patrzacej w oczy nie zycze nic co ma byc to i tak bedzie.

20

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Nie będę oryginalna - ile ze sobą pomieszkaliście, w jak wielu sytuacjach mieliście okazję się sprawdzić, czy dzielicie ze sobą codzienne problemy, troski, wiesz na pewno, że wtedy, kiedy jest trudno, jest tak samo wspaniale? <są to oczywiście pytania retoryczne> Teraz, kiedy jesteście razem, cała Wasza uwaga skupiona jest na sobie nawzajem, staracie się pokazać z jak najlepszej strony, do tego dochodzi to cudowne poczucie nowości, które odpowiada za zauroczenie, fascynację. Tylko, widzisz, w przyszłości może się okazać, że to co nazywasz miłością w życiu się jednak zupełnie nie sprawdzi.

21 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-06-18 21:41:54)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

Witam.
Mam 34 lata. Żona(33). Córka(9). Pies. Dom.
Mieszkam za granicą, tutaj pracuje. Żona i córka w domu  w Polsce. Tak jes ponieważ żona wyjechała z córka 4 lata temu do naszego nowego domu. Dlaczego? Razem podjęliśmy tą decyzje po śmierci teścia. Teściowa została sam wiec postanowiliśmy ze teraz czas byśmy my pomogli. Ja miałem wrócić po dwóch latach. Miałem zarobić jeszcze na samochód i jakieś tam pierdoły do domu. Mam tu świetną prace. Przyjaciół (wspólnych z żoną) z którymi aktualnie mieszkam. Kontakt z żoną i córką na porządku dziennym. Przyjaciele z którymi obecnie mieszkam mają znajomych, którzy czasami wpadali na kawę, grill, imprezy. To właśnie ona. Tutaj nazwę ją Sandra. To właśnie Sandra odmieniła moje życie , a ja chyba jej. Czasami wpadała sama na kawę do koleżanki. Wszyscy rozmawiali, żartowali, fajnie było. Pewnego wieczoru Sandra i moja przyjaciółką urządziły sobie babski wieczór. No ale... ale później zaprosiły mnie na dół bym z nimi posiedział i pogadaliśmy sobie. Około północy moja przyjaciółka postanowiła iść spać. Ja i Sandra postanowiliśmy ze jeszcze posiedzimy i porozmawiamy. Rozmawialiśmy o pierdołach do 4 nad ranem. Ja mówiłem ona słuchała i odwrotnie. Padł tekst  -" fajnie się z tobą rozmawia. Dziękuje z tobą tez"
I to był początek czegoś.
Wpadała częściej do mojej przyjaciółki na kawę. Częściej rozmawialiśmy. Częściej były babskie wieczory.
Zaczęliśmy do siebie pisać. Co słychać? Jak ci mija dzień itp.
Czasem widziałem ja na mieście, na spacerze z psem. Mogliśmy rozmawiać godzinami przez telefon o pierdołach, o wszystkim, o poważnych sprawach. O wszystkim.... Czułem ze potrzebuje kogoś takiego jak ona. Z zona nie potrafiłem tak porozmawiać, a ona ze swoim mężem. Słuchała. Patrzyła w oczy. Tak inaczej. Głęboko. Byliśmy przyjaciółmi. Opowiadała ze mąż czepia sie wszystkiego. Coraz częściej się kłócili. Awantury o byle co. Mówiła ze chce z nim porozmawiać ale on i tak miał swoje zdanie.  Nie słuchał a co ona by nie powiedziała to było źle.
Pewnego popołudnia była impreza w której nie miałem ochoty uczestniczyć. Powód? Był również jej mąż na tej imprezie. Nie przepadałem za nim. Był strasznie zazdrosny. Ale to szczegół
W pewnym momencie  ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. To ona. Zapytałem co tutaj robi? Nie chce problemów. Odpowiedziała "chciała Cie zobaczyć na chwile"
Uśmiechnąłem się ... spojrzałem głęboko w oczy.... i stało sie. Pocałowałem ją. Po czym przeprosiłem. Ona patrząc mi w oczy wyszła.
Na drugi dzień rozmawiając z nią przeprosiłem ponownie. Ona odpowiedziała ze fajnie było. Nadal mieliśmy kontakt ze sobą, rozmowy, czasami spotkania, imprezy. Oboje czuliśmy to cos.
Był okres ze nie rozmawialiśmy parę dni. W niedziele zadzwoniłem zapytać co słychać. Odpowiedziała ze Tęskniła,  ja również. Porozmawialiśmy sobie i pa. 5 min później zadzwoniłem jeszcze raz.
"Wiem ze nie powinienem tak mówić ale..... Zakochałem sie w Tobie. Przepraszam" - to właśnie po to zadzwoniłem.
Po paru dniach doszliśmy do wniosku ze nie możemy tak. Ze to może się źle skończyć. Ze za bardzo ciągnie nas do siebie. I to miał byc koniec. Był.... cisza....zero kontaktu.....zero zaczepek..... wpadała do nas ale ja nie wychodziłem z pokoju...
Tak było około sześciu miesięcy.
Az do czasu. Na Facebooku dodała posta, a konkretnie udostępniła utwór Sylwia Grzeszczak feat. Mateusz Ziółko - Bezdroża.
I to właśnie ten utwór zerwał cisze. Pewnego wieczoru napisała - Adam. Ja nie potrafię, nie radze sobie z tym, nie mogę nadal tego ukrywać. Jestem w tobie ZAKOCHANA !
To był cios po niżej pasa. Tyle milczenia. Juz myślałem ze sie wyleczyliśmy z siebie. Fakt myślałem często o niej. I co...
Zaczęliśmy znów pisać, dzwonić, rozmawiać i widywać. Nasi znajomi zaczęli coś podejrzewać. Pytać. Ale zwodziliśmy ich i  to dobrze.
Az do czasu. Zmarła moja mama.... pierwszą osobą jaką była w moim pokoju na wieść tego była Sandra.
Nasi znajomi już wiedzieli wszystko. Nie dało sie tego ukryć. Ale nie wydali nas.
Mijały dni. Słowo Kocham Cie było na porządku dziennym. Byliśmy szczęśliwi razem jak i osobno. Ale musieliśmy wiedzieć co u drugiego słychać.
Była nie szczęśliwa z nim. Ja będąc na urlopach w Polsce miałem tak samo. Zona się trzepiła byle guwna. Starałem się. Powtarzałem ze to wszystko dla was robię. Ze tam jestem by było nam lepiej kiedyś. Ale czy tak było naprawdę?
Nie chciałem wracać. Sandry dom zaczął się sypać. Więcej pretensji.
Tak. To moja wina... Gdyby nie ten pocałunek.
Miała poważną rozmowę z nim. Wyznała ze nie potrafi go kochać jak kiedyś. Ja tez nie potrafię kochać żony jak kiedyś. Kocham córkę z całego serca ale tez kocham inna kobietę o czym nie wie jeszcze moja zona.
Czuje się podle. Czy to podłe?
Co zrobić? Skoro jesteśmy razem z Sandra szczęśliwi. Egoiści ?
Jestem taki bezradny.....

Potrzebuje jej a ona mnie
Serca nie oszukasz.....

Skoro serca nie oszukasz, to - nie oszukasz. smile Możesz wnieść o separację, twoja miłość również może wnieść o separację. Ale oszukiwanie żony/męża jest ostatnią rzeczą, jaką powinniście zrobić. Bo to jest wasza zabawa, ale kosztem życia waszych małżonków.

22

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

Witam.
Mam 34 lata. Żona(33). Córka(9). Pies. Dom.
Mieszkam za granicą, tutaj pracuje. Żona i córka w domu  w Polsce. Tak jes ponieważ żona wyjechała z córka 4 lata temu do naszego nowego domu. Dlaczego? Razem podjęliśmy tą decyzje po śmierci teścia. Teściowa została sam wiec postanowiliśmy ze teraz czas byśmy my pomogli. Ja miałem wrócić po dwóch latach. Miałem zarobić jeszcze na samochód i jakieś tam pierdoły do domu. Mam tu świetną prace. Przyjaciół (wspólnych z żoną) z którymi aktualnie mieszkam. Kontakt z żoną i córką na porządku dziennym. Przyjaciele z którymi obecnie mieszkam mają znajomych, którzy czasami wpadali na kawę, grill, imprezy. To właśnie ona. Tutaj nazwę ją Sandra. To właśnie Sandra odmieniła moje życie , a ja chyba jej. Czasami wpadała sama na kawę do koleżanki. Wszyscy rozmawiali, żartowali, fajnie było. Pewnego wieczoru Sandra i moja przyjaciółką urządziły sobie babski wieczór. No ale... ale później zaprosiły mnie na dół bym z nimi posiedział i pogadaliśmy sobie. Około północy moja przyjaciółka postanowiła iść spać. Ja i Sandra postanowiliśmy ze jeszcze posiedzimy i porozmawiamy. Rozmawialiśmy o pierdołach do 4 nad ranem. Ja mówiłem ona słuchała i odwrotnie. Padł tekst  -" fajnie się z tobą rozmawia. Dziękuje z tobą tez"
I to był początek czegoś.
Wpadała częściej do mojej przyjaciółki na kawę. Częściej rozmawialiśmy. Częściej były babskie wieczory.
Zaczęliśmy do siebie pisać. Co słychać? Jak ci mija dzień itp.
Czasem widziałem ja na mieście, na spacerze z psem. Mogliśmy rozmawiać godzinami przez telefon o pierdołach, o wszystkim, o poważnych sprawach. O wszystkim.... Czułem ze potrzebuje kogoś takiego jak ona. Z zona nie potrafiłem tak porozmawiać, a ona ze swoim mężem. Słuchała. Patrzyła w oczy. Tak inaczej. Głęboko. Byliśmy przyjaciółmi. Opowiadała ze mąż czepia sie wszystkiego. Coraz częściej się kłócili. Awantury o byle co. Mówiła ze chce z nim porozmawiać ale on i tak miał swoje zdanie.  Nie słuchał a co ona by nie powiedziała to było źle.
Pewnego popołudnia była impreza w której nie miałem ochoty uczestniczyć. Powód? Był również jej mąż na tej imprezie. Nie przepadałem za nim. Był strasznie zazdrosny. Ale to szczegół
W pewnym momencie  ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. To ona. Zapytałem co tutaj robi? Nie chce problemów. Odpowiedziała "chciała Cie zobaczyć na chwile"
Uśmiechnąłem się ... spojrzałem głęboko w oczy.... i stało sie. Pocałowałem ją. Po czym przeprosiłem. Ona patrząc mi w oczy wyszła.
Na drugi dzień rozmawiając z nią przeprosiłem ponownie. Ona odpowiedziała ze fajnie było. Nadal mieliśmy kontakt ze sobą, rozmowy, czasami spotkania, imprezy. Oboje czuliśmy to cos.
Był okres ze nie rozmawialiśmy parę dni. W niedziele zadzwoniłem zapytać co słychać. Odpowiedziała ze Tęskniła,  ja również. Porozmawialiśmy sobie i pa. 5 min później zadzwoniłem jeszcze raz.
"Wiem ze nie powinienem tak mówić ale..... Zakochałem sie w Tobie. Przepraszam" - to właśnie po to zadzwoniłem.
Po paru dniach doszliśmy do wniosku ze nie możemy tak. Ze to może się źle skończyć. Ze za bardzo ciągnie nas do siebie. I to miał byc koniec. Był.... cisza....zero kontaktu.....zero zaczepek..... wpadała do nas ale ja nie wychodziłem z pokoju...
Tak było około sześciu miesięcy.
Az do czasu. Na Facebooku dodała posta, a konkretnie udostępniła utwór Sylwia Grzeszczak feat. Mateusz Ziółko - Bezdroża.
I to właśnie ten utwór zerwał cisze. Pewnego wieczoru napisała - Adam. Ja nie potrafię, nie radze sobie z tym, nie mogę nadal tego ukrywać. Jestem w tobie ZAKOCHANA !
To był cios po niżej pasa. Tyle milczenia. Juz myślałem ze sie wyleczyliśmy z siebie. Fakt myślałem często o niej. I co...
Zaczęliśmy znów pisać, dzwonić, rozmawiać i widywać. Nasi znajomi zaczęli coś podejrzewać. Pytać. Ale zwodziliśmy ich i  to dobrze.
Az do czasu. Zmarła moja mama.... pierwszą osobą jaką była w moim pokoju na wieść tego była Sandra.
Nasi znajomi już wiedzieli wszystko. Nie dało sie tego ukryć. Ale nie wydali nas.
Mijały dni. Słowo Kocham Cie było na porządku dziennym. Byliśmy szczęśliwi razem jak i osobno. Ale musieliśmy wiedzieć co u drugiego słychać.
Była nie szczęśliwa z nim. Ja będąc na urlopach w Polsce miałem tak samo. Zona się trzepiła byle guwna. Starałem się. Powtarzałem ze to wszystko dla was robię. Ze tam jestem by było nam lepiej kiedyś. Ale czy tak było naprawdę?
Nie chciałem wracać. Sandry dom zaczął się sypać. Więcej pretensji.
Tak. To moja wina... Gdyby nie ten pocałunek.
Miała poważną rozmowę z nim. Wyznała ze nie potrafi go kochać jak kiedyś. Ja tez nie potrafię kochać żony jak kiedyś. Kocham córkę z całego serca ale tez kocham inna kobietę o czym nie wie jeszcze moja zona.
Czuje się podle. Czy to podłe?
Co zrobić? Skoro jesteśmy razem z Sandra szczęśliwi. Egoiści ?
Jestem taki bezradny.....

Potrzebuje jej a ona mnie
Serca nie oszukasz.....

Potrzebujesz jej,a ona Ciebie -  to jest zwykłe zauroczenie,nic więcej,bo to ktoś nowy,a nie żona,którą masz od lat. Upłynie kilka lat i będzie powtórka tylko z inną którą spotkasz na swojej drodze,a Sandra pójdzie w odstawkę jak teraz Twoja poślubiona kiedyś żona .Nie jesteś małolatem, aby nie zdawać sobie sprawy z tego co jest dobre,a co złe,w tej chwili robisz krzywdę nie tylko swojej żonie,ale przede wszystkim swojej córce, bo chyba nawet o tym nie pomyślałeś. Ty masz swoją rodzinę,Sandra ma męża i tak powinno zostać. A co z tym zrobisz,to już Twoja sprawa,ale obyś nierozważnego kroku nie żałował. Nie buduje się własnego szczęścia na nieszczęściu innych. Bo to nie jest szczęście ,to szczęście krótkotrwałe,które nie wróży niczego dobrego.

23 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-06-19 11:32:05)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Zrozum nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Zdrada małżeńska to najobrzydliwsze [wulgaryzm] jakie ziemia spotkała.

24

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
authority napisał/a:

Zrozum nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Zdrada małżeńska to najobrzydliwsze [wulgaryzm] jakie ziemia spotkała.

Przecież zdradzający nie prostytuuje się, więc skąd taka obraźliwa i wulgarna figura?!

W przeciwieństwie do licznych moralizatorów, także - za którymś wcześniejszym głosem - uważam, że powinniście ukryć Wasz romans i nie spowiadać się małżonkom, ani nie dać się zdekonspirować. Po cóż ranić ich, jeśli okaże się, że to fascynacja, pożądanie, płomień miłości, który wkrótce zgaśnie?
Jeśli to prawdziwa miłość, to i tak zwycięży i będziecie żyć długo i szczęśliwie, jak mój przyjaciel, który porzucił żonę i dzieci dla drugiej żony, z którą przeżył w miłości i harmonii 40 lat! A jeżeli to fałszywa miłość, to zatęsknicie za swoim poprzednim życiem i partnerami. Ale lepiej, żeby nigdy nie dowiedzieli się.

25

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Niezwykła, ja rozumiem, że chciałabyś być w sytuacji latami zdradanej zony? O której to zdradzie dowiesz się np. po, wydawałoby się, kilkudziesięciu latach, tobie wydawałoby się - fajnego, wiernego, dobrego małżeństwa, które dobrym i zaufanym związkiem wydawał się... tylko tobie - czyli ileś lat żyłas w fałszu? 

A gdybyś dowiedziała się wcześniej, może mogłabyś zakonczyć związek i spróbować mieć inny, uczciwy, wierny? 

Pan chyba szuka usprawiedliwienia własnego kurestwa na... kobiecym forum. Szkoda żony. Biedna, zła  żona, która się misia czepia jak przyjedzie ( bo pewnie czuje, że facet się od niej oddala i ma ją w 4 literach) , a misiowi przeciez tak dobrze, tu zonka, tam kochanka  -  no super, a żona sie czeeepia.   No bo przeciez trzeba jakies usprawiedliwienia dla własnego łajdactwa znależć , to najłatwiej na zone zwalic, że  nie taka i czepialska. Żenada...

Jak była i Sandra, to znajdzie się i Zosia, i Kasia- usprawiedliwienie widac zawsze się znajdzie. Bo namiętność, bo daleko, bo brak seksu itp...  naprawdę żenada

26

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
authority napisał/a:

Zrozum nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Zdrada małżeńska to najobrzydliwsze [wulgaryzm] jakie ziemia spotkała.


Nie on pierwszy i nie ostatni,ale jestem bardzo ciekawa,co by powiedział i jak by się czuł,gdyby tak to nie on ,ale jego żona przyprawiała mu rogi. A w tej sytuacji powinna....

27 Ostatnio edytowany przez cataga (2018-06-19 11:37:14)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

oo, ale wtedy to byłaby inna bajka, no bo on moooże,  bo " taka jego natura" ulubiony wytrych facetów do wszystkiego - a ona ... to wywłoka i k..wa.....podwójna moralność Kalego. A co do pytania zawartego w tytule wątku - Tak, ja uważam, że jesteście podli. Wy pewnie tak nie myslicie o sobie.

28

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Jeśli wniesiesz pozew o rozwód to żona cię puści z torbami bo rozwód będzie z orzeczeniem o twojej winie. Zdrada małżeńska jest podstawa prawna. Córki szkoda, ma tatę egoiste.
Cała reszta jest próba zagłuszenia wyrzutów sumienia.
Żonie życzę powodzenia w odarciu cię do bielizny.

29

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Niezwykła napisał/a:
authority napisał/a:

Zrozum nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Zdrada małżeńska to najobrzydliwsze [wulgaryzm] jakie ziemia spotkała.

Przecież zdradzający nie prostytuuje się, więc skąd taka obraźliwa i wulgarna figura?!

W przeciwieństwie do licznych moralizatorów, także - za którymś wcześniejszym głosem - uważam, że powinniście ukryć Wasz romans i nie spowiadać się małżonkom, ani nie dać się zdekonspirować. Po cóż ranić ich, jeśli okaże się, że to fascynacja, pożądanie, płomień miłości, który wkrótce zgaśnie?
Jeśli to prawdziwa miłość, to i tak zwycięży i będziecie żyć długo i szczęśliwie, jak mój przyjaciel, który porzucił żonę i dzieci dla drugiej żony, z którą przeżył w miłości i harmonii 40 lat! A jeżeli to fałszywa miłość, to zatęsknicie za swoim poprzednim życiem i partnerami. Ale lepiej, żeby nigdy nie dowiedzieli się.

Niezwykla... Ty masz 50+ ?
I sugerujesz, zeby ukrywac romans i nie dac sie zdekonspirowac?
Zdajesz chyba sobie sprawe z tego, ze im dluzej tym trudniej i wieksze zniszczenia?

A co to jest 'falszywa milosc'?
Milosc jest albo jej nie ma, a nie jest 'prawdziwa' lub 'falszywa'.

30

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
ZielonaKama napisał/a:

I sugerujesz, zeby ukrywac romans i nie dac sie zdekonspirowac?

No cóż, niektórzy wyraźnie wychodzą z założenia, że jeśli się nie wyda, to tak jakby się nie zdarzyło. Osobiście nie ogarniam takiego myślenia.

Szkoda tylko, że dyskusja ciągnie się w najlepsze, a Autor nam zaginął.

31

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Ja jestem zdania, że jak już, to niech idzie do diabła i da szanse żonie, na ułożenie sobie życia z kimś, kto nie będzie jej zdradzał.  Na siłę nie da się z nikim być, ani niczego skleić, bo do tanga trzeba dwojga, jak mówi piosenka. Poza tym, jak ma żyć z żoną z poczuciem krzywdy i niespełnienia, to niech idzie gdzie chce i krzyż mu na drogę:)

32

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Czasami zaglądam na ten portal i czytam opinie z przerażeniem. Podobno to portal wsparcia i porad a przeradza się w portal linczu. Każdy z nas popełnia błędy małe i te duże, ważne aby zdawać sobie z tego sprawę. Nie trzeba mieć fakultetu z psychologii, aby stwierdzić, iż wiele wypowiadających się tutaj Pań, zostało zdradzonych, skrzywdzonych lub nie ułożyło im się  życie i oceniają innych z perspektywy własnych emocji i złych doświadczeń. Pisząc to nie oznacza, ze popieram postępowanie autora. Coraz bardziej daje się zauważyć brak szacunku, empatii, pomocy i zrozumienia drugiej osoby a to jest istotą człowieczeństwa i różni nas od zwierząt. Autor tematu powinien zadać sobie pytanie, dlaczego jest tak podatny i dlaczego stwarza sytuacje sprzyjające takim wydarzeniom.....? pozwolił sobie brnąc w to wszystko, czułe słówka, wymiana telefonów, spotkania... itp... przecież jest żonaty i ma rodzinę.... nigdy nie kochał żony?. Opisując swoją sytuację, nikt nie doradzi Ci i nie oceni obiektywnie sytuacji, bo to tylko suchy zarys tego co opisałeś. Nie przekażesz uczuć sytuacji itp. nikt nie przeżył dokładnie takiej samej sytuacji choć wydaje się banalna i stereotypowa, związek - odległość- ktoś drugi- i banalne wymówki nie układa się w związku. To Twoje życie i tak sam podejmiesz decyzje i sam zapłacisz za konsekwencje jakie by nie były....

33

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Elwira777 napisał/a:

Czasami zaglądam na ten portal i czytam opinie z przerażeniem. Podobno to portal wsparcia i porad a przeradza się w portal linczu. Każdy z nas popełnia błędy małe i te duże, ważne aby zdawać sobie z tego sprawę. Nie trzeba mieć fakultetu z psychologii, aby stwierdzić, iż wiele wypowiadających się tutaj Pań, zostało zdradzonych, skrzywdzonych lub nie ułożyło im się  życie i oceniają innych z perspektywy własnych emocji i złych doświadczeń. Pisząc to nie oznacza, ze popieram postępowanie autora. Coraz bardziej daje się zauważyć brak szacunku, empatii, pomocy i zrozumienia drugiej osoby a to jest istotą człowieczeństwa i różni nas od zwierząt. Autor tematu powinien zadać sobie pytanie, dlaczego jest tak podatny i dlaczego stwarza sytuacje sprzyjające takim wydarzeniom.....? pozwolił sobie brnąc w to wszystko, czułe słówka, wymiana telefonów, spotkania... itp... przecież jest żonaty i ma rodzinę.... nigdy nie kochał żony?. Opisując swoją sytuację, nikt nie doradzi Ci i nie oceni obiektywnie sytuacji, bo to tylko suchy zarys tego co opisałeś. Nie przekażesz uczuć sytuacji itp. nikt nie przeżył dokładnie takiej samej sytuacji choć wydaje się banalna i stereotypowa, związek - odległość- ktoś drugi- i banalne wymówki nie układa się w związku. To Twoje życie i tak sam podejmiesz decyzje i sam zapłacisz za konsekwencje jakie by nie były....

Błędy można naprawic, gdy się tego chce...
Czasami dobrze komuś uświadomić, że robi krok naprzód, a potem tylko przepaść...

Nie mogę uwierzyć, że można kogoś wspierać wbrew swoim przekonaniom, wbrew wszystkiemu. Jeśli robisz coś źle, to naprawdę liczysz na to, ze ktoś pogłaszcze cię po główce? Bo ja nie życzyłabym sobie takiej fałszywej pomocy i współczucia. 
Co do reszty masz rację:) Trzeba założyć buty tej osoby i przejśc jego drogę, aby go osądzać. Tylko nie jesteśmy cyborgami, mamy swoje uczucia, przeżyte doświadczenia, jakieś życiowe historie za sobą... i w tym jest nasza siła.

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

A ja nie rozumiem dlaczego w jednym wątku wspiera sie sprawcę krzywdy swohej rodziny a w drugi dopier.kobiecie po przemocy??????

35

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
cataga napisał/a:

Niezwykła, ja rozumiem, że chciałabyś być w sytuacji latami zdradanej zony? O której to zdradzie dowiesz się np. po, wydawałoby się, kilkudziesięciu latach, tobie wydawałoby się - fajnego, wiernego, dobrego małżeństwa, które dobrym i zaufanym związkiem wydawał się... tylko tobie - czyli ileś lat żyłas w fałszu? 

A gdybyś dowiedziała się wcześniej, może mogłabyś zakonczyć związek i spróbować mieć inny, uczciwy, wierny? 

Pan chyba szuka usprawiedliwienia własnego kurestwa na... kobiecym forum. Szkoda żony. Biedna, zła  żona, która się misia czepia jak przyjedzie ( bo pewnie czuje, że facet się od niej oddala i ma ją w 4 literach) , a misiowi przeciez tak dobrze, tu zonka, tam kochanka  -  no super, a żona sie czeeepia.   No bo przeciez trzeba jakies usprawiedliwienia dla własnego łajdactwa znależć , to najłatwiej na zone zwalic, że  nie taka i czepialska. Żenada...

Jak była i Sandra, to znajdzie się i Zosia, i Kasia- usprawiedliwienie widac zawsze się znajdzie. Bo namiętność, bo daleko, bo brak seksu itp...  naprawdę żenada

smile

Racja. I nie wiadomo, bo może jego żona miała swojego czasu sensownego absztyfikanta, którego brałaby pod uwagę, gdyby nie misio-pysio wyznający w trakcie (nie)każdej Kasi, Zosi i Małgosi ...
"Tak. To moja wina... Gdyby nie ten pocałunek.
Czuje się podle. Czy to podłe?
Jestem taki bezradny....."

36

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Salomonka napisał/a:
Elwira777 napisał/a:

Czasami zaglądam na ten portal i czytam opinie z przerażeniem. Podobno to portal wsparcia i porad a przeradza się w portal linczu. Każdy z nas popełnia błędy małe i te duże, ważne aby zdawać sobie z tego sprawę. Nie trzeba mieć fakultetu z psychologii, aby stwierdzić, iż wiele wypowiadających się tutaj Pań, zostało zdradzonych, skrzywdzonych lub nie ułożyło im się  życie i oceniają innych z perspektywy własnych emocji i złych doświadczeń. Pisząc to nie oznacza, ze popieram postępowanie autora. Coraz bardziej daje się zauważyć brak szacunku, empatii, pomocy i zrozumienia drugiej osoby a to jest istotą człowieczeństwa i różni nas od zwierząt. Autor tematu powinien zadać sobie pytanie, dlaczego jest tak podatny i dlaczego stwarza sytuacje sprzyjające takim wydarzeniom.....? pozwolił sobie brnąc w to wszystko, czułe słówka, wymiana telefonów, spotkania... itp... przecież jest żonaty i ma rodzinę.... nigdy nie kochał żony?. Opisując swoją sytuację, nikt nie doradzi Ci i nie oceni obiektywnie sytuacji, bo to tylko suchy zarys tego co opisałeś. Nie przekażesz uczuć sytuacji itp. nikt nie przeżył dokładnie takiej samej sytuacji choć wydaje się banalna i stereotypowa, związek - odległość- ktoś drugi- i banalne wymówki nie układa się w związku. To Twoje życie i tak sam podejmiesz decyzje i sam zapłacisz za konsekwencje jakie by nie były....

Błędy można naprawic, gdy się tego chce...
Czasami dobrze komuś uświadomić, że robi krok naprzód, a potem tylko przepaść...

Nie mogę uwierzyć, że można kogoś wspierać wbrew swoim przekonaniom, wbrew wszystkiemu. Jeśli robisz coś źle, to naprawdę liczysz na to, ze ktoś pogłaszcze cię po główce? Bo ja nie życzyłabym sobie takiej fałszywej pomocy i współczucia. 
Co do reszty masz rację:) Trzeba założyć buty tej osoby i przejśc jego drogę, aby go osądzać. Tylko nie jesteśmy cyborgami, mamy swoje uczucia, przeżyte doświadczenia, jakieś życiowe historie za sobą... i w tym jest nasza siła.


Zle zrozumiałaś moja wypowiedz smile pisze o ludzkich relacjach.... o konstruktywnej krytyce a nie o chamstwie i ocenianiu drugiej osoby, nie jesteśmy do tego upoważnieni , wybacz ale to różnica. Nigdy nie będę popierać złego postępowania i krzywdzenia innych ale staram się nie oceniać ludzi. Strasznie wiele w ludziach podłości, braku szacunku, współodczuwania, stawiania się w sytuacji danej osoby i własnie stad zdrady, rozwody, małżeństwo nie ma głębszego znaczenia.

37

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
authority napisał/a:

Zrozum nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Zdrada małżeńska to najobrzydliwsze [wulgaryzm] jakie ziemia spotkała.

Witam. Widzę że wiele osob chyba mnie nie rozumie. Fakt to co napisałem nie oddaje 100 % całej sytuacji. Gdybym miał napisać wszystko ze szczegółami to pewnie powstała by książka. Możecie mi jechać po gaciach itp.  Nikomu nie życzę takiej sytuacji jaka jest teraz. Boli... i ma bolec. Ból żąda by go czuć.
1.  Nie było wspomniane o zdradzie.  90% z was pewnie myśli ze ruchamy się na prawo i lewo. Tadam nie było zdrady. TAK da się. Ani ja , ani Sandra nie zeszmaciliśmy się ( jak to potocznie nazywają)
2.  To nie jest takie proste. Nie to nie jest zauroczenie, euforia, fascynacja, nie.  Nie potrafię tego opisać. Wpadajcie na kawę to pogadamy i  zrozumiesz.
3. Z żoną rozmawiam często. Ostatnio będąc w PL o tym rozmawialiśmy. Był poruszony temat ze jestem inny jak i ona. Że coś się wypaliło miedzy nami i  musimy nad tym popracować. Odbudować.
Pewnie jestem ten zły i gorszy. Nie jedno krotnie próbowałem to żonie wyjaśnić ze się staram ze robię to dla nich. Ale otrzymywałem odpowiedz ze słabo, ze nie widać. Nie chce się użalać i pisać jaki to ja jestem nieszczęśliwy w małżeństwie. bo i tak ja będę ten ....j. Chce tylko napisać. Ze wina jest zawsze po obu stronach.
Pozdrawiam. A teraz możecie nadal mi dupę obsmarować i jechać po gaciach.

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Jesteś hipokrytą całą gębą!

Jak można rozmawiać z żoną, pisać że:

HIPOKRYTA84 napisał/a:

Był poruszony temat ze jestem inny jak i ona. Że coś się wypaliło miedzy nami i  musimy nad tym popracować. Odbudować.

by zaraz dodać:

HIPOKRYTA84 napisał/a:

Nie chce się użalać i pisać jaki to ja jestem nieszczęśliwy w małżeństwie. bo i tak ja będę ten ....j. Chce tylko napisać. Ze wina jest zawsze po obu stronach.

Dla mnie nie zasługujesz nawet na kroplę współczucia. Jesteś słabym człowiekiem, tchórzem, który nie ma jaj.

39

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Jak to nie bylo zdrady? wszystkie mozliwe byly z tego co piszesz a rodzajow zdrad jest kilka.

40

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

1.  Nie było wspomniane o zdradzie.  90% z was pewnie myśli ze ruchamy się na prawo i lewo. Tadam nie było zdrady. TAK da się. Ani ja , ani Sandra nie zeszmaciliśmy się ( jak to potocznie nazywają)

Zdrada emocjonalna nierzadko wcale nie boli mniej niż fizyczna, a to co robisz, nie jest niczym innym. Do tego dodajmy pocałunek.
Zresztą jeśli twierdzisz, że nie zdradziłeś, to opowiedz żonie o tym, co miało i nadal ma miejsce - niech sama oceni i rozstrzygnie.

HIPOKRYTA84 napisał/a:

3. Z żoną rozmawiam często. Ostatnio będąc w PL o tym rozmawialiśmy. Był poruszony temat ze jestem inny jak i ona. Że coś się wypaliło miedzy nami i  musimy nad tym popracować. Odbudować.

Oczywiście, że się coś wypaliło, a lojalność i szacunek, o miłości nie wspominając, niewątpliwie poszły się paść. Niestety nie odbudujesz tego, jeśli swoją uwagę będziesz dzielił między żonę i Sandrę, zwłaszcza, że ta druga jest na miejscu, na wyciągnięcie ręki, taka wyrozumiała, wspaniała i... wciąż nowa. Musisz wybrać i podjąć radykalne kroki.

41

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

Witam. Widzę że wiele osob chyba mnie nie rozumie. Fakt to co napisałem nie oddaje 100 % całej sytuacji. Gdybym miał napisać wszystko ze szczegółami to pewnie powstała by książka. Możecie mi jechać po gaciach itp.  Nikomu nie życzę takiej sytuacji jaka jest teraz. Boli... i ma bolec. Ból żąda by go czuć.

Wbrew pozorom znajdą się tacy rozumiejący, nie chodzi o jechanie po gaciach, są tutaj ludzie 'po obu stronach barykady' i Ci którzy przewalczyli i Ci którzy się poddali - opinie różne są, mają różne byś - postaraj się z tego SKORZYSTAĆ. Nie ma się co najeżać.


HIPOKRYTA84 napisał/a:

1.  Nie było wspomniane o zdradzie.  90% z was pewnie myśli ze ruchamy się na prawo i lewo. Tadam nie było zdrady. TAK da się. Ani ja , ani Sandra nie zeszmaciliśmy się ( jak to potocznie nazywają)

Hm..., sam się nazwałeś hipokrytą - chyba jednak coś w tym jest, prawda ?


HIPOKRYTA84 napisał/a:

2.  To nie jest takie proste. Nie to nie jest zauroczenie, euforia, fascynacja, nie.  Nie potrafię tego opisać. Wpadajcie na kawę to pogadamy i  zrozumiesz.

Wydaje mi się że rozumiem, jako tako rozumiem na pewno, tak 'do spodu' to chyba nie da się zrozumieć bo za mało napisałeś.


HIPOKRYTA84 napisał/a:

3. Z żoną rozmawiam często. Ostatnio będąc w PL o tym rozmawialiśmy. Był poruszony temat ze jestem inny jak i ona. Że coś się wypaliło miedzy nami i  musimy nad tym popracować. Odbudować.

Czyli ku czemu się skłaniasz : aby odbudować czy kończyć ? Umiesz rozpoznać siebie w tym wszystkim ?


HIPOKRYTA84 napisał/a:

Pewnie jestem ten zły i gorszy. Nie jedno krotnie próbowałem to żonie wyjaśnić ze się staram ze robię to dla nich. Ale otrzymywałem odpowiedz ze słabo, ze nie widać. Nie chce się użalać i pisać jaki to ja jestem nieszczęśliwy w małżeństwie. bo i tak ja będę ten ....j. Chce tylko napisać. Ze wina jest zawsze po obu stronach.

Hm..., nie zawsze po obu stronach. Jak u siebie być to ocenił ? Że Ty gorzej zaniedbałeś czy że Żona ?


HIPOKRYTA84 napisał/a:

Pozdrawiam. A teraz możecie nadal mi dupę obsmarować i jechać po gaciach.

Nie o to chodzi, przełknij wpisy, zastanów się, może policz ile jest dla Ciebie nieprzychylnych i ZASTANÓW się nad tym, czy np. za 5 lat myślałbyś podobnie - cofnij się o 5 lat i jak wtedy byś ocenił swoją sytuację ?

Wiesz, może napisz coś więcej, więcej szczegółów, jeśli możesz i chcesz oczywiście. Myślałam, że Twój wpis jest jednorazowy ale się odezwałeś i wygląda na to, że faktycznie szukasz pomocy.

42

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
HIPOKRYTA84 napisał/a:

2.  To nie jest takie proste. Nie to nie jest zauroczenie, euforia, fascynacja, nie.  Nie potrafię tego opisać. Wpadajcie na kawę to pogadamy i  zrozumiesz.
3. Z żoną rozmawiam często. Ostatnio będąc w PL o tym rozmawialiśmy. Był poruszony temat ze jestem inny jak i ona. Że coś się wypaliło miedzy nami i  musimy nad tym popracować. Odbudować.
Pewnie jestem ten zły i gorszy. Nie jedno krotnie próbowałem to żonie wyjaśnić ze się staram ze robię to dla nich. Ale otrzymywałem odpowiedz ze słabo, ze nie widać. Nie chce się użalać i pisać jaki to ja jestem nieszczęśliwy w małżeństwie. bo i tak ja będę ten ....j. Chce tylko napisać. Ze wina jest zawsze po obu stronach.
Pozdrawiam. A teraz możecie nadal mi dupę obsmarować i jechać po gaciach.


No ok! Fajno! No to na co czekasz? Składaj papiery. Czy może jesteś bezwolną małpką w cyrku?

43

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Cześć,
czuję się podobnie jak ty...
Moja historia w skrócie:
mam 34 lata, małżeństwo od 8 lat, związek od 18 lat,  7 - letni syn. Praca, nowy dom. Niby wszystko miało być pięknie... ale nie było. Mój mąż jest furiatem, i człowiekiem który nigdy nie słucha co ja do niego mówię. W sumie wszystko było i jest na mojej głowie... tak jakbym w ogóle nie miała męża....

Pewnego dnia w pracy poznałam faceta, który był u nas na zleceniu, to było zauroczenie od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Ciągnęło nas do siebie jak magnes. Nie da się tego opisać. Jesteśmy ze sobą od 7 miesięcy, spotykamy się rzadko, gdzieś daleko od domów. Ale nie umiemy tego przerwać. Czuję się z tym fatalnie... ale wiem jedno kocham go, bardzo.... I to jest moje przekleństwo. Moja dusza umiera z miłości i z bólu. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiej zakazanej miłości.

Nigdy, przenigdy, nie planowałam zdrady, wręcz przeciwnie brzydziłam się takimi ludźmi... uważałam że to ludzie słabi, bez kręgosłupa moralnego. I co.... nigdy nie oceniaj nikogo, bo sam możesz wdepnąć w "gówno". Bo nad uczuciami nie da się panować. Ponadto jestem osobą wierzącą i to co robię zabija mnie od środka... ciągle się pytam Boga dlaczego postawił go na moje drodze... i czemu pozwolił mi go pokochać.

Może macie dla mnie jakąś radę... zloty środek.

44

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
justyna.pol napisał/a:

Cześć,
czuję się podobnie jak ty...
Moja historia w skrócie:
mam 34 lata, małżeństwo od 8 lat, związek od 18 lat,  7 - letni syn. Praca, nowy dom. Niby wszystko miało być pięknie... ale nie było. Mój mąż jest furiatem, i człowiekiem który nigdy nie słucha co ja do niego mówię. W sumie wszystko było i jest na mojej głowie... tak jakbym w ogóle nie miała męża....

Pewnego dnia w pracy poznałam faceta, który był u nas na zleceniu, to było zauroczenie od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Ciągnęło nas do siebie jak magnes. Nie da się tego opisać. Jesteśmy ze sobą od 7 miesięcy, spotykamy się rzadko, gdzieś daleko od domów. Ale nie umiemy tego przerwać. Czuję się z tym fatalnie... ale wiem jedno kocham go, bardzo.... I to jest moje przekleństwo. Moja dusza umiera z miłości i z bólu. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiej zakazanej miłości.

Nigdy, przenigdy, nie planowałam zdrady, wręcz przeciwnie brzydziłam się takimi ludźmi... uważałam że to ludzie słabi, bez kręgosłupa moralnego. I co.... nigdy nie oceniaj nikogo, bo sam możesz wdepnąć w "gówno". Bo nad uczuciami nie da się panować. Ponadto jestem osobą wierzącą i to co robię zabija mnie od środka... ciągle się pytam Boga dlaczego postawił go na moje drodze... i czemu pozwolił mi go pokochać.

Może macie dla mnie jakąś radę... zloty środek.


Ale złoty środek na co?
Chcesz, żeby ktoś wszedł w Twoją skórę i podjął za Ciebie decyzję?
Chyba wiesz jakie masz możliwość:
1.    Odcięcie się od kochanka
2.    Przyznanie się mężowi – a co dalej to już mąż zdecyduje czy będzie chciał ratować to małżeństwo.
3.    Rozwód
Innych opcji nie ma. Z tego co widzę Ty od kochanka się nie odetniesz, a mężowi nie powiesz. Jeśli dalej chcesz  żyć w takim trójkącie to Twoja sprawa, ale pamiętaj, że niszczysz życie sobie i mężowi.

45

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
justyna.pol napisał/a:

Cześć,
czuję się podobnie jak ty...
Moja historia w skrócie:
mam 34 lata, małżeństwo od 8 lat, związek od 18 lat,  7 - letni syn. Praca, nowy dom. Niby wszystko miało być pięknie... ale nie było. Mój mąż jest furiatem, i człowiekiem który nigdy nie słucha co ja do niego mówię. W sumie wszystko było i jest na mojej głowie... tak jakbym w ogóle nie miała męża....

Pewnego dnia w pracy poznałam faceta, który był u nas na zleceniu, to było zauroczenie od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Ciągnęło nas do siebie jak magnes. Nie da się tego opisać. Jesteśmy ze sobą od 7 miesięcy, spotykamy się rzadko, gdzieś daleko od domów. Ale nie umiemy tego przerwać. Czuję się z tym fatalnie... ale wiem jedno kocham go, bardzo.... I to jest moje przekleństwo. Moja dusza umiera z miłości i z bólu. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiej zakazanej miłości.

Nigdy, przenigdy, nie planowałam zdrady, wręcz przeciwnie brzydziłam się takimi ludźmi... uważałam że to ludzie słabi, bez kręgosłupa moralnego. I co.... nigdy nie oceniaj nikogo, bo sam możesz wdepnąć w "gówno". Bo nad uczuciami nie da się panować. Ponadto jestem osobą wierzącą i to co robię zabija mnie od środka... ciągle się pytam Boga dlaczego postawił go na moje drodze... i czemu pozwolił mi go pokochać.

Może macie dla mnie jakąś radę... zloty środek.

A Twoja milosc tez samotny? I chce z Toba byc, gdy odejdziesz od meza?
Czy tez w zwiazku I nie zostawi rodziny?

Zlota rada jest taka, zebys byla w zgodzie sama z soba.
7 miesiecy to juz dlugo dla romansu, teraz tylko woz albo przewoz.
Nie mozesz dluzej w tym trwac, bo bedzie tylko gorzej.
Boga w to nie mieszaj. On da rade;)
Lepiej upewnij sie czy Twoj kochanek tez Cie rzeczywiscie kocha, czy tylko korzysta 'z dobrego' dopoki nikt poza Wami nie wie.

46

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
justyna.pol napisał/a:

Bo nad uczuciami nie da się panować.

Istotnie nie mamy wpływu na ich pojawienie się, ale na to co z nimi zrobimy - już tak. Kiedy poczułaś pierwszy niepokojący impuls, to mogłaś dalej w to brnąć lub się wycofać. Zrobiłaś to pierwsze i był to Twój własny wybór.

justyna.pol napisał/a:

ciągle się pytam Boga dlaczego postawił go na moje drodze... i czemu pozwolił mi go pokochać.

Jeśli rzeczywiście jesteś wierząca, to powinnaś doskonale wiedzieć dlaczego.

47 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-06-22 17:19:46)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Olinka napisał/a:
justyna.pol napisał/a:

Bo nad uczuciami nie da się panować.

Istotnie nie mamy wpływu na ich pojawienie się, ale na to co z nimi zrobimy - już tak. Kiedy poczułaś pierwszy niepokojący impuls, to mogłaś dalej w to brnąć lub się wycofać. Zrobiłaś to pierwsze i był to Twój własny wybór.

Niby święta prawda, ale.. kiedy tą granicę się przekracza, to nie jest tylko to pójście do łóżka umówmy się, to już skutek, często po miesiącach znajomości... No chyba, że się zaczyna w odwrotnej kolejności, ale mówimy tu o sytuacji, kiedy pojawiają się uczucia a one potrafią się pojawić ot tak. Pojawia się wzajemna sympatia, miło spędza razem czas, rozmawia.. kiedy jest ten moment na wycofanie? Po pierwszej rozmowie, kiedy coś drgnęło? Nagłe odsuwanie się, kiedy jeszcze nic poza koleżeństwem i sympatią nie miało miejsca? No sorry z taką asekuracją to każda fajna znajomość z płcią przeciwną musi zostać przerwana w zalążku, bo z tego może być romans. Jak powiedzieć koledze sorry, ale nie mogę (pisać, rozmawiać itd.), skoro to (na początku) tylko koleżeńska relacja, nic poza nią?
Niestety tak jest, że jak się spotkają 2 osoby, które się sobie podobają, dogadują, to na początku ciężko to przerwać, bo nie ma powodu.. a potem już za późno. I tu naprawdę nie chodzi (tylko) o pójście do łóżka. Jakiś skok w bok nie tyle miesza w relacji co zafascynowanie inną osobą.
I piszę tu ze swojego doświadczenia, że to nie jest takie czarno-białe. Mając kogoś, poznajesz inną osobę, która wzbudza zainteresowanie, ale takie 'ludzkie', milion wspólnych tematów... gadka szmatka itd. poza tym np: a o tej wyprowadzasz psa, o tej biegasz.. dołączę..  Zero nachalności. Miło spędzony czas, więź się tworzy. Miałam powiedzieć, nie dziękuję, sama wolę z psem iść na spacer? Być niemiła? Skoro też lubię jego towarzystwo? Uczucie się rodzi i potem zagwozdka co z nim zrobić. Chcesz iść na to wspólne bieganie czy wyprowadzanie psów, tęsknisz za rozmową, towarzystwem tego człowieka, a tam gdzieś twój facet.
Gdzie, kto popełnia błąd, gdzie kto powinien postawić granicę?
Można nie pójść do łóżka, ale nad uczuciem nie ma tak wielkiej kontroli... a uczucie też w końcu tą kontrolę osłabia...
Taka prawda.

48 Ostatnio edytowany przez HIPOKRYTA84 (2018-06-22 17:22:35)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
justyna.pol napisał/a:

Cześć,
czuję się podobnie jak ty...
Moja historia w skrócie:
mam 34 lata, małżeństwo od 8 lat, związek od 18 lat,  7 - letni syn. Praca, nowy dom. Niby wszystko miało być pięknie... ale nie było. Mój mąż jest furiatem, i człowiekiem który nigdy nie słucha co ja do niego mówię. W sumie wszystko było i jest na mojej głowie... tak jakbym w ogóle nie miała męża....

Pewnego dnia w pracy poznałam faceta, który był u nas na zleceniu, to było zauroczenie od tak zwanego pierwszego wejrzenia. Ciągnęło nas do siebie jak magnes. Nie da się tego opisać. Jesteśmy ze sobą od 7 miesięcy, spotykamy się rzadko, gdzieś daleko od domów. Ale nie umiemy tego przerwać. Czuję się z tym fatalnie... ale wiem jedno kocham go, bardzo.... I to jest moje przekleństwo. Moja dusza umiera z miłości i z bólu. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiej zakazanej miłości.

Nigdy, przenigdy, nie planowałam zdrady, wręcz przeciwnie brzydziłam się takimi ludźmi... uważałam że to ludzie słabi, bez kręgosłupa moralnego. I co.... nigdy nie oceniaj nikogo, bo sam możesz wdepnąć w "gówno". Bo nad uczuciami nie da się panować. Ponadto jestem osobą wierzącą i to co robię zabija mnie od środka... ciągle się pytam Boga dlaczego postawił go na moje drodze... i czemu pozwolił mi go pokochać.

Może macie dla mnie jakąś radę... zloty środek.


Czyli nie jestem sam....
Fakt to nie usprawiedliwia mnie ani Ciebie. Ale ty chyba rozumiesz " Bo nad uczuciami nie da się panować"

Roxann napisał/a:

Niestety tak jest, że jak się spotkają 2 osoby, które się sobie podobają, dogadują, to na początku ciężko to przerwać, bo nie ma powodu.. a potem już za późno. I tu naprawdę nie chodzi (tylko) o pójście do łóżka. Jakiś skok w bok nie tyle miesza w relacji co zafascynowanie inną osobą.

I to boli a zarazem utrzymuje w nas resztki siebie. W moim przypadku nie chodziło o skok w bok i nie będzie chodziło. Nie chcę się zabawiać. Tu i tak serce nami pomiata jak chce.
Sandra mi ciągle powtarza jedno "Przypadek?   Nie sądzę...."
Nic nie dzieje się z przypadku.
Mam nadziej zarówno jak i my jak i Ty justyna.pol dasz sobie z tym rade.
To jest jak granat. Trzeba teraz zminimalizować ofiary

49

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Roxann napisał/a:

kiedy jest ten moment na wycofanie? Po pierwszej rozmowie, kiedy coś drgnęło? Nagłe odsuwanie się, kiedy jeszcze nic poza koleżeństwem i sympatią nie miało miejsca? No sorry z taką asekuracją to każda fajna znajomość z płcią przeciwną musi zostać przerwana w zalążku, bo z tego może być romans. Jak powiedzieć koledze sorry, ale nie mogę (pisać, rozmawiać itd.), skoro to (na początku) tylko koleżeńska relacja, nic poza nią?

Samemu można wyczuć ten moment, kiedy nagle zaczynasz szukać pretekstów do spotkań, rozmów, a jednocześnie te kontakty ukrywać, zaczynasz o tej osobie myśleć w taki szczególny, odmienny od innych sposób, obecnego partnera/partnerkę porównywać do nowego obiektu pożądania i ten/ta wypada przy nim blado - to już jest ten moment. Przy czym niekoniecznie trzeba znajomość urywać, wystarczy zdystansować się. Ja nie twierdzę, że to jest łatwe, ale nikt mi nie powie, że to nie jest nasz własny wybór.

50

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Olinka napisał/a:
Roxann napisał/a:

kiedy jest ten moment na wycofanie? Po pierwszej rozmowie, kiedy coś drgnęło? Nagłe odsuwanie się, kiedy jeszcze nic poza koleżeństwem i sympatią nie miało miejsca? No sorry z taką asekuracją to każda fajna znajomość z płcią przeciwną musi zostać przerwana w zalążku, bo z tego może być romans. Jak powiedzieć koledze sorry, ale nie mogę (pisać, rozmawiać itd.), skoro to (na początku) tylko koleżeńska relacja, nic poza nią?

Samemu można wyczuć ten moment, kiedy nagle zaczynasz szukać pretekstów do spotkań, rozmów, a jednocześnie te kontakty ukrywać, zaczynasz o tej osobie myśleć w taki szczególny, odmienny od innych sposób, obecnego partnera/partnerkę porównywać do nowego obiektu pożądania i ten/ta wypada przy nim blado - to już jest ten moment. Przy czym niekoniecznie trzeba znajomość urywać, wystarczy zdystansować się. Ja nie twierdzę, że to jest łatwe, ale nikt mi nie powie, że to nie jest nasz własny wybór.

Na początku się nie porównuje, bo nie ma potrzeby, bo to tylko zwykła znajomość, choć i sympatia.. w czasie przeradza w uczucie..
I nie wiem gdzie ta granica.. że fajnego kolegę poznałam.. (już pomijam łózko).. i tak nawet w pozornych spotkaniach czy z psem czy bieganiu czy pracy.. relacja będzie rozwiać..

51

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Na początku nie, ale kiedy już zaczynasz porównywać, to wtedy właśnie powinno zapalić się owo światełko ostrzegawcze.

52

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Gdy planowaliśmy z mężem jego wyjazd za granicę to mój ojciec ostrzegł mnie że nic z małżeństwa nie będzie i się rozejdziemy bo zanikanie wieź miedzy nami.
Was chyba nie miał kto ostrzec.
Jedyne co można Ci poradzić to wróć jak najszybciej di żony. Po pół roku przekonasz się czy twój romans to podłość czy miłość.

53

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Olinka napisał/a:

Na początku nie, ale kiedy już zaczynasz porównywać, to wtedy właśnie powinno zapalić się owo światełko ostrzegawcze.

Problem w tym, że nie porównujesz, bo to nowa/inna znajomość, która sprawia ci satysfakcję.
Tu często zdrada=poszedł/poszła z kimś do łóżka.
Tak myśląc bardzo się to spłyca... choć pewnie i takie zdrady bywają..
Dla mnie osobiście jest problemem ta granica kiedy do niczego nie doszło a tylko sympatia się rodzi.. która przekształca w głębsze uczucie..wtedy tylko na stopie koleżeńskiej...
Tak światełko może zapalić tylko co dalej, jeśli to jeszcze stopa koleżeńska. Powiedzieć sorry nie możemy się spotykać bo chyba się zakochałam? No trochę bez sensu..
Piszę bo nie wiem...

54

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Wyraźnie nie rozumiemy się, Roxann. Ja piszę o czymś innym, Ty o czymś innym.

55

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Olinka napisał/a:

Wyraźnie nie rozumiemy się, Roxann. Ja piszę o czymś innym, Ty o czymś innym.

Nie sądzę, myślę, że nie ma złotego środka... po prostu..

56

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Roxann napisał/a:
Olinka napisał/a:

Na początku nie, ale kiedy już zaczynasz porównywać, to wtedy powinno zapalić się światełko ostrzegawcze.

Problem w tym, że nie porównujesz, bo to nowa/inna znajomość, która sprawia ci satysfakcję.
Tu często zdrada=poszedł/poszła z kimś do łóżka.
Tak myśląc bardzo się to spłyca... choć pewnie i takie zdrady bywają..
Dla mnie osobiście jest problemem ta granica kiedy do niczego nie doszło a tylko sympatia się rodzi.. która przekształca w głębsze uczucie..wtedy tylko na stopie koleżeńskiej...
Tak światełko może zapalić tylko co dalej, jeśli to jeszcze stopa koleżeńska. Powiedzieć sorry nie możemy się spotykać bo chyba się zakochałam? No trochę bez sensu..
Piszę bo nie wiem...

Wybacz, Roxann, ale jak Cię lubię, to rzadko kiedy większe bzdury czytałem.
Co to znaczy "...gdy sympatia się rodzi"? Ja wiele kobiet obdarzam sympatią, bo i zasługują na nią. Czy jest to dwuznaczne? Nie. Jeśli ową "sympatię" jednak, nazywa się  z jednej strony "stopą koleżeńską" i nie widzi się jednocześnie sensu w tym, by powiedzieć drugiej stronie, że zmierza to jednak w złym kierunku, to gdzie tutaj owa niezauważalna granica na zasadzie: "Nie wiem, jak, ale stało się...". Bo ja taką zauważyłbym natychmiast. Bo wiedziałbym, w co się pakuję i godził się na to.
Gadanie, że "życie pisze różne scenariusze', to tylko gadanie...

57

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Roxann napisał/a:

Nie sądzę, myślę, że nie ma złotego środka... po prostu..

Ale na co złotego środka? Na to, aby wiedzieć, kiedy się wycofać albo daną relację ochłodzić? Wybacz, ale sam fakt, że uczucia powstają poza naszą wolą, wcale nie oznacza, że trzeba je uzewnętrzniać, nawet wówczas, gdy czujemy, że rodzi się coraz silniejsza fascynacja. To dlatego będę się upierać, że sami podejmujemy decyzję czy się temu poddamy, czy jednak ostudzimy pożądanie. Twierdzenie, że jest inaczej jest wyłącznie próbą usprawiedliwienia się.

58 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-06-24 11:04:25)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Excop napisał/a:

Wybacz, Roxann, ale jak Cię lubię, to rzadko kiedy większe bzdury czytałem.
Co to znaczy "...gdy sympatia się rodzi"? Ja wiele kobiet obdarzam sympatią, bo i zasługują na nią. Czy jest to dwuznaczne? Nie. Jeśli ową "sympatię" jednak, nazywa się  z jednej strony "stopą koleżeńską" i nie widzi się jednocześnie sensu w tym, by powiedzieć drugiej stronie, że zmierza to jednak w złym kierunku, to gdzie tutaj owa niezauważalna granica na zasadzie: "Nie wiem, jak, ale stało się...". Bo ja taką zauważyłbym natychmiast. Bo wiedziałbym, w co się pakuję i godził się na to.
Gadanie, że "życie pisze różne scenariusze', to tylko gadanie...

Excop, myślę, że się nie do końca zrozumieliśmy. Ja nie mówię o etapie, kiedy wiadomo już do czego to zmierza itd. Mówię o sytuacji przed przed przekroczeniem granicy w oczywisty sposób, jak pójście do łóżka czy choćby pocałunek. Przecież wiadomo, że nie powiem o tym, że nie wiem "jak to się stało". No chyba, że bym nic nie pamiętała wink Mam na myśli tylko i wyłącznie najzwyklejsze "zakochanie się"
Sytuację, kiedy poznaję kogoś i na stopie koleżeńskiej rodzi się fascynacja, uczucie. I nie zawsze zachowanie drugiej osoby od początku jest dwuznaczne. By do tego doszło naprawdę nie trzeba przekraczać tych granic, bo to kolejny etap, o którym już nie powiem, że nie mamy na to wpływu.
Przecież na etapie, kiedy ktoś jest dla mnie miły i życzliwy, nie powiem mu, że sorry nie mogę z Tobą rozmawiać, bo mi się podoba, i czuję, że się  zakochuję. wink Ale to się dzieje samoistnie i na to nie mam wpływu... co z tego, że granica nie została przekroczona, skoro on już siedzi w mojej głowie? Wystarczyło kilka przypadkowych spotkań.

59

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Roxann napisał/a:

Przecież na etapie, kiedy ktoś jest dla mnie miły i życzliwy, nie powiem mu, że sorry nie mogę z Tobą rozmawiać, bo mi się podoba, i czuję, że się  zakochuję. wink Ale to się dzieje samoistnie i na to nie mam wpływu... co z tego, że granica nie została przekroczona, skoro on już siedzi w mojej głowie? Wystarczyło kilka przypadkowych spotkań.

A dlaczego niby nie możesz tego powiedzieć i nie iść dalej w znajomość? Bo co się stanie? To jest właśnie dokonanie wyboru, a nie "nie wiem, jak to się stało.."

60

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
santapietruszka napisał/a:
Roxann napisał/a:

Przecież na etapie, kiedy ktoś jest dla mnie miły i życzliwy, nie powiem mu, że sorry nie mogę z Tobą rozmawiać, bo mi się podoba, i czuję, że się  zakochuję. wink Ale to się dzieje samoistnie i na to nie mam wpływu... co z tego, że granica nie została przekroczona, skoro on już siedzi w mojej głowie? Wystarczyło kilka przypadkowych spotkań.

A dlaczego niby nie możesz tego powiedzieć i nie iść dalej w znajomość? Bo co się stanie? To jest właśnie dokonanie wyboru, a nie "nie wiem, jak to się stało.."

Wybór jest w momencie kiedy się stoi przed nim.. no jak? Powiedziałabyś facetowi, nie ważne czy kolega, sąsiad czy szef, który WCIĄŻ traktuje Cię po koleżeńsku, choć z dużą życzliwością i stara utrzymać kontakt, bliżej poznać, choć nie nachalnie ale jak (jeszcze) kolega w zwykłych rzeczach? Naprawdę byłabyś w stanie z takim tekstem wyskoczyć? Chciałabym to 'zobaczyć'. smile
Ja wiem, że czas jest wtedy, kiedy granica 'dwuznaczności' zostaje przekroczona ale przykład  z życia wzięty.. sąsiad.. razem wyprowadźmy psy czy biegamy... Miałam powiedzieć, sorry ja idę na spacer, biegnę w drugą stronę albo przestaję bo zaczynasz mi się podobać? big_smile
No ja też czułam, że mu się podobam, ale on nie zrobił nic poza ogólnymi rzeczami, obserwując mnie, by mnie lepiej poznać.
Inna rzecz, jaka później się okazała, ja wyprowadzałam psa znajomej, on też znajomego big_smile
Ja nie potrafiłam 'przerwać' pomimo, że miałam faceta, który został w innym kraju.
A może właśnie w tym problem, jak i autora w tym wątku, że pod nieobecność drugiej osoby stwarza się luka... pewnie bym z nim wychodziła na spacer z psem czy biegała... Dla mnie teraz rozstanie to nie tragedia bo nie byliśmy małżeństwem, choć chciał zaręczyn, nie mieliśmy dzieci.
Wiele wątków tu przeczytałam i nawet myślałam, że to jest perfidia kiedy faceci pisali, że kobieta prosi o czas, że chce pobyć sama... Ale to jest kolejny schemat. I nie sądzę, że jestem perfidna (choć może się mylę), ale po poznaniu tego faceta, co miałam swojemu powiedzieć? Wiesz? Sąsiad mnie zaczepił, byliśmy na spacerze bo on akurat też wyszedł z psem..? I już Cię nie kocham? Z drugiej strony brzmi to groteskowo. Ale mnie naprawdę 'wzięło' i w tych okolicznościach nie potrafię do niego mówić per "kochanie" czy, że tęsknię, bo inny facet jest w mojej głowie.
Mówiąc, że nie ma złotego środka miałam na myśli to czy zakończyć schematycznie, mówiąc, że chcę być sama, wszystko przemyśleć itd. czy powiedzieć, że poznałam kogoś innego, ale w sumie z nim mnie nic (jeszcze) nie łączy... Nie zdradziłam fizycznie, ale psychicznie już jestem daleko...
Łatwo oceniać z boku.

61

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Roxann napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Roxann napisał/a:

Przecież na etapie, kiedy ktoś jest dla mnie miły i życzliwy, nie powiem mu, że sorry nie mogę z Tobą rozmawiać, bo mi się podoba, i czuję, że się  zakochuję. wink Ale to się dzieje samoistnie i na to nie mam wpływu... co z tego, że granica nie została przekroczona, skoro on już siedzi w mojej głowie? Wystarczyło kilka przypadkowych spotkań.

A dlaczego niby nie możesz tego powiedzieć i nie iść dalej w znajomość? Bo co się stanie? To jest właśnie dokonanie wyboru, a nie "nie wiem, jak to się stało.."

Wybór jest w momencie kiedy się stoi przed nim.. no jak? Powiedziałabyś facetowi, nie ważne czy kolega, sąsiad czy szef, który WCIĄŻ traktuje Cię po koleżeńsku, choć z dużą życzliwością i stara utrzymać kontakt, bliżej poznać, choć nie nachalnie ale jak (jeszcze) kolega w zwykłych rzeczach? Naprawdę byłabyś w stanie z takim tekstem wyskoczyć? Chciałabym to 'zobaczyć'. smile
Ja wiem, że czas jest wtedy, kiedy granica 'dwuznaczności' zostaje przekroczona ale przykład  z życia wzięty.. sąsiad.. razem wyprowadźmy psy czy biegamy... Miałam powiedzieć, sorry ja idę na spacer, biegnę w drugą stronę albo przestaję bo zaczynasz mi się podobać? big_smile
No ja też czułam, że mu się podobam, ale on nie zrobił nic poza ogólnymi rzeczami, obserwując mnie, by mnie lepiej poznać.
Inna rzecz, jaka później się okazała, ja wyprowadzałam psa znajomej, on też znajomego big_smile
Ja nie potrafiłam 'przerwać' pomimo, że miałam faceta, który został w innym kraju.
A może właśnie w tym problem, jak i autora w tym wątku, że pod nieobecność drugiej osoby stwarza się luka... pewnie bym z nim wychodziła na spacer z psem czy biegała... Dla mnie teraz rozstanie to nie tragedia bo nie byliśmy małżeństwem, choć chciał zaręczyn, nie mieliśmy dzieci.
Wiele wątków tu przeczytałam i nawet myślałam, że to jest perfidia kiedy faceci pisali, że kobieta prosi o czas, że chce pobyć sama... Ale to jest kolejny schemat. I nie sądzę, że jestem perfidna (choć może się mylę), ale po poznaniu tego faceta, co miałam swojemu powiedzieć? Wiesz? Sąsiad mnie zaczepił, byliśmy na spacerze bo on akurat też wyszedł z psem..? I już Cię nie kocham? Z drugiej strony brzmi to groteskowo. Ale mnie naprawdę 'wzięło' i w tych okolicznościach nie potrafię do niego mówić per "kochanie" czy, że tęsknię, bo inny facet jest w mojej głowie.
Mówiąc, że nie ma złotego środka miałam na myśli to czy zakończyć schematycznie, mówiąc, że chcę być sama, wszystko przemyśleć itd. czy powiedzieć, że poznałam kogoś innego, ale w sumie z nim mnie nic (jeszcze) nie łączy... Nie zdradziłam fizycznie, ale psychicznie już jestem daleko...
Łatwo oceniać z boku.

No i widzisz, Roxann. Dobrze się zrozumieliśmy. Bo opisałaś zachowania , które wyraźnie mówią o przekroczeniu ram "koleżeńskich" relacji. To, że nie rejestruje się, u  "obiektu" podobnych objawów nie oznacza jeszcze, że nasza lojalność wobec partnera, nie poszła na bezterminowy urlop. Brak tu w takim momencie tylko miejsca na wymówkę, że to "on" zabiegał o moją uwagę i ... tak jakoś poszło dalej. Ja,  niewinna. W tym kontekście, mowa o "luce", to kiepski żart, niestety.
I za tym, co Santa napisała - naprawdę proste jest powiedzenie komuś - szefowi również, że chcę ograniczyć kontakt, bo chcę być lojalna wobec partnera. Kto chce, ten zrozumie, o co chodzi. Reszta obiekcji, to kalkulacja zysków i strat.

62

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Excop napisał/a:

I za tym, co Santa napisała - naprawdę proste jest powiedzenie komuś - szefowi również, że chcę ograniczyć kontakt, bo chcę być lojalna wobec partnera. Kto chce, ten zrozumie, o co chodzi. Reszta obiekcji, to kalkulacja zysków i strat.

A nawet można powiedzieć wprost, że coś zaczyna nam się wymykać spod kontroli. Tak zachowują się dorośli, dojrzali ludzie, którzy po drugiej stronie mają taką samą dorosłą, dojrzałą osobę.

Raz jeszcze powtórzę - wiele można zrobić, aby nie pozwolić rozwinąć się uczuciom, które czujemy, że nie powinny się zdarzyć. Jeśli tego nie robimy, to znaczy, że takiego dokonaliśmy wyboru, a wtedy zwykła uczciwość nakazuje, by przynajmniej nie usprawiedliwiać się w tak mętny sposób.

63 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-06-26 07:10:34)

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Olinka napisał/a:
Excop napisał/a:

I za tym, co Santa napisała - naprawdę proste jest powiedzenie komuś - szefowi również, że chcę ograniczyć kontakt, bo chcę być lojalna wobec partnera. Kto chce, ten zrozumie, o co chodzi. Reszta obiekcji, to kalkulacja zysków i strat.

A nawet można powiedzieć wprost, że coś zaczyna nam się wymykać spod kontroli. Tak zachowują się dorośli, dojrzali ludzie, którzy po drugiej stronie mają taką samą dorosłą, dojrzałą osobę.

Raz jeszcze powtórzę - wiele można zrobić, aby nie pozwolić rozwinąć się uczuciom, które czujemy, że nie powinny się zdarzyć. Jeśli tego nie robimy, to znaczy, że takiego dokonaliśmy wyboru, a wtedy zwykła uczciwość nakazuje, by przynajmniej nie usprawiedliwiać się w tak mętny sposób.

To dobry sposób, by przemówić do tych, którzy twierdzą, że - jakoby " nigdy nie mów nigdy", to idealne wręcz właśnie, usprawiedliwianie źródeł podejmowanych decyzji.
Każdemu zdarzyć się może zauroczyć inną osobą.
To ludzkie przecież. I kwestię błędu można jeszcze do tego czasu rozważać. Bo to wina nieumyślna. Przez lekkomyślność lub zaniedbanie. I tutaj, wyjaśnienie wyrażeń ustawowych w naszym prawie karnym materialnym idealnie wpisuje się  w "popełniłam/em błąd" - na tej zasadzie.
Brnięcie ku rozwinięciu owego zauroczenia w coś głębszego, to już podjęcie decyzji. Nie obarczonej jeszcze niestety, przez tę decyzję, rozpoznaniem ewentualnych następstw tejże.
Od czego są jednak wyrzuty sumienia (nieco spóźnione) i irracjonalne w sumie, poczucie winy u niektórych?

64

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....
Excop napisał/a:

No i widzisz, Roxann. Dobrze się zrozumieliśmy. Bo opisałaś zachowania , które wyraźnie mówią o przekroczeniu ram "koleżeńskich" relacji. To, że nie rejestruje się, u  "obiektu" podobnych objawów nie oznacza jeszcze, że nasza lojalność wobec partnera, nie poszła na bezterminowy urlop. Brak tu w takim momencie tylko miejsca na wymówkę, że to "on" zabiegał o moją uwagę i ... tak jakoś poszło dalej. Ja,  niewinna. W tym kontekście, mowa o "luce", to kiepski żart, niestety.
I za tym, co Santa napisała - naprawdę proste jest powiedzenie komuś - szefowi również, że chcę ograniczyć kontakt, bo chcę być lojalna wobec partnera. Kto chce, ten zrozumie, o co chodzi. Reszta obiekcji, to kalkulacja zysków i strat.

No chyba nie do końca, bo ja tego przekroczenia ram "koleżeńskich" relacji wyraźnie nie widzę, ale mniejsza o większość.
Niemniej jednak poniekąd zgadzam się z tym co piszesz, ale moje zasadnicze pytanie jest takie: jak się w tej sytuacji zachować, kiedy będąc w związku zauroczysz się kimś?
Ok, pierwsze i najważniejsze, by nie zaszło to za daleko trzeba te relacje uciąć. Nie ważne czy zauważasz że ta granica już się przesuwa czy zaciera czy jeszcze nie. Sygnałem ostrzegawczym, jest to co zaczynasz czuć. Niech będzie, że to rozumiem i się zgadzam.
Tylko co potem? Udajesz przed partnerem że nic się nie stało, że tylko mu się wydaje, że jesteś nieobecny, zamyślony itd. Przecież nawet po zerwaniu kontaktu uczucie nie mija z dnia na dzień. Czy jak chyba większość osób w takiej sytuacji robi, mówisz partnerowi, że potrzebujesz czasu, zebrać myśli itd. Czy mówisz wprost, że się zakochałeś ale zerwałeś kontakt i ... no właśnie co? Popełniłem błąd ale chcę być z Tobą, popełniłem błąd więc odchodzę? Z drugiej strony, skoro ustaliliśmy, że nie mamy wpływu na to, że się w kimś zakochamy, to jaki w tym nasz błąd, wina? Jeżeli nawet to przerwiemy... ok, nie rozwinie się to w pełną zdradę, ale i tak będzie potrzebny czas by wyrzucić sobie tą osobę z głowy.

65

Odp: Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Myslę ze jest wyraxna rożnica między więzami kolezenskimi a zauroczeniem,czy zakochaniem więc.nie ma.co się tlumaczyć ze granicę przekraczamy niechcący..
Niechcący to sąsiada spotykam w sklepie
A pozostale rzeczy sa juz chcący..i swiadomie.
Czyli to wybor.a skoro go dokonujesz, to zapewne masz powod..i od tego momentu nie ma co zrzucac na kosmiczne sily
A poniewaz konsekwencje ponosisz Ty a nie ktos inny to nikt z zewnatrz nie powie Ci co dla Ciebie lepsze, moze najwyzej naswietlic aspekty ktorych nie dostrzegasz. Ale decyzja jest Twoja.

Posty [ 1 do 65 z 111 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans...jestesmy podli? A może miłość....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024