Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
1,106 2018-06-02 19:27:11
1,107 2018-06-02 19:53:45
Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
1,108 2018-06-02 20:05:00
Cyngli napisał/a:Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
Czasem teściowa robi i nawet ładnie pachnie... Ale nie mogłabym spróbować właśnie ze względu na skład...
1,109 2018-06-02 20:06:41
Cyngli napisał/a:Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
a taka z grilla albo podsmażona na patelni -niebo w gębie
choć czerniny bym nie zjadla
1,110 2018-06-02 20:08:14
troll napisał/a:Cyngli napisał/a:Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
a taka z grilla albo podsmażona na patelni -niebo w gębie
![]()
choć czerniny bym nie zjadla
Właśnie taką smażoną na patelni się je u mnie w domu.
1,111 2018-06-02 21:03:35
troll napisał/a:Cyngli napisał/a:Nigdy w życiu nie próbowałam kaszanki.
Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
a taka z grilla albo podsmażona na patelni -niebo w gębie
![]()
choć czerniny bym nie zjadla
Czerniny nie próbowałem. Rodzice sami jadali, ale mi tego oszczędzono. Teraz już na pewno się nie skuszę.
1,112 2018-06-02 21:04:30 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-02 21:05:44)
Troll, a liberkę (w niektórych regionach - leberkę, ale u nas to liberka) znasz? Ja uwielbiam
1,113 2018-06-02 21:26:24
Piegusku miło mi, że mój post na coś się przyda. Ja wiem, że praktyka jest trudniejsza niż teoria, ale tu przyda się metoda małych kroków. Ja też przegapiłam moment w którym dzieci chętnie próbują nowe potrawy i potem był problem z jedzeniem warzyw i owoców, ale z roku na rok jest coraz lepiej. Ostatnio córka polubiła krewetki i poprosiła o sushi. Nawet zjadła kilka kawałków. Ja nie lubię.
Owoce wprowadzam np. w formie koktajlu. Ulubiona wersja to banan + jagody+ zsiadłe mleko.
1,114 2018-06-02 21:41:17
A propos kaszanki - przypominam sobie ten wybuch "entuzjazmu" 20 lat temu, gdy podano ją na kolację w internatowej stołówce: "Yyyyy! Kaszaaaanaaa!!!"
1,115 2018-06-02 22:06:50
_v_ napisał/a:troll napisał/a:Dobrze zrobiona jest bardzo smaczna. Ale wiem że wiele osób się jej brzydzi że względu na skład. Jak ktoś się przemoże i trafi na dobrą kaszankę, to może ona stać się przysmakiem.
a taka z grilla albo podsmażona na patelni -niebo w gębie
![]()
choć czerniny bym nie zjadlaCzerniny nie próbowałem. Rodzice sami jadali, ale mi tego oszczędzono. Teraz już na pewno się nie skuszę.
A ja zjem i czerninę i kaszankę, ale np. flaków nie ... (jedynie zupę, ale też niechętnie)
1,116 2018-06-02 22:10:10
Byłam kiedyś na chrzcinach, które niespodziewanie okazały się być jednocześnie cichym ślubem rodziców, o czym nikt z gości nie wiedział
Po uroczystości w kościele zostaliśmy zaproszeni na małe przyjątko w domu młodej pary, na stół wjechały flaczki I każdy nagle nie okazał się głodny, mimo że wiecie, jak na ślubach z reguły bywa, wszystkim w brzuchu burczy
To był najfantastyczniejsze przyjęcie weselne, na jakim byłam
1,117 2018-06-02 22:16:32 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-06-02 22:18:10)
A ja czernine uwielbiam ale tylko taka ugotowana przez Ciocie i z kaczuszki jej chowu. A ze juz ani Cioci ani jej kaczek nie ma to nie jadlam tej potrawy wieki...
Jako dziecko nie bylam swiadoma z czego jest gotowana a gdy mnie juz uswiadomiono to za bardzo mi przypadla do gustu by tą "milosc" uciac
Kaszanka tez mniam
Edit: flaki takze
Z dan dla mnie niejadalnych to chyba tylko zupy owocowe brrr
1,118 2018-06-03 12:37:35
Dzień dobry, choć wcale nie taki dobry, no ale niech będzie Jak mija niedziela?
1,119 2018-06-03 12:52:32 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-06-03 12:53:12)
Dzień dobry, choć wcale nie taki dobry, no ale niech będzie
Jak mija niedziela?
Fatalnie. Zdarłam sobie nogi do krwi na zakupach. Do tego zmokłam, bo oczywiście nie miałam parasola.
Pora zapisać się na kurs prawa jazdy..
A Ty jak się czujesz po tym, co wyszło z Twoim facetem...?
1,120 2018-06-03 12:55:08
Hej
My już byliśmy w kościele i na zakupach, daliśmy radę do 12.00 i teraz sobie zrobimy obiad, a później leniuchowanie.
W sprawie włosów osiągnęliśmy kompromis - córka miała do wyboru wybrać roczne doładowanie konta w swojej ulubionej grze lub pofarbowanie końcówek na wakacje - wybrała konto. Sprawa wróci pewnie za rok.
Cholercia jak sprawa z chłopakiem?
1,121 2018-06-03 12:58:33
Cholercia. napisał/a:Dzień dobry, choć wcale nie taki dobry, no ale niech będzie
Jak mija niedziela?
Fatalnie. Zdarłam sobie nogi do krwi na zakupach. Do tego zmokłam, bo oczywiście nie miałam parasola.
Pora zapisać się na kurs prawa jazdy..
A Ty jak się czujesz po tym, co wyszło z Twoim facetem...?
A kupiłaś przynajmniej coś fajnego?
Niby się pogodziliśmy, znowu jesteśmy razem. Wyjaśnił mi w miarę racjonalny sposób co, jak, po co i dlaczego czynił. Ale to jest raczej kwestia czasu, aż się rozstaniemy na dobre, bo ja nie czuję się dobrze w tej relacji. Może z czasem się polepszy, choć szczerze mówiąc wątpię.
1,122 2018-06-03 13:17:21
Cyngli napisał/a:Cholercia. napisał/a:Dzień dobry, choć wcale nie taki dobry, no ale niech będzie
Jak mija niedziela?
Fatalnie. Zdarłam sobie nogi do krwi na zakupach. Do tego zmokłam, bo oczywiście nie miałam parasola.
Pora zapisać się na kurs prawa jazdy..
A Ty jak się czujesz po tym, co wyszło z Twoim facetem...?
A kupiłaś przynajmniej coś fajnego?
Niby się pogodziliśmy, znowu jesteśmy razem. Wyjaśnił mi w miarę racjonalny sposób co, jak, po co i dlaczego czynił. Ale to jest raczej kwestia czasu, aż się rozstaniemy na dobre, bo ja nie czuję się dobrze w tej relacji. Może z czasem się polepszy, choć szczerze mówiąc wątpię.
Tak, 2 butelki wody, kalafior, kurczaka i 2kg ziemniaków :-D.
Nie jestem przekonana, czy dobrze zrobiłaś, zostając z nim. Żebyś później bardziej nie cierpiała...
1,123 2018-06-03 15:37:45
A ja dziś ambitnie wybrałem się z psem na spacer ok 7 km. Mój fitness dog po czterech kilometrach odmówił współpracy. Półtora kilometra go niosłem i ostatnie półtorej znów poszedł na swoich łapkach. Tym sposobem ja przytrenowalem bicepsy, a on przeżył. No i trzy godziny niedzieli zagospodarowane.
Teraz leży jak dywanik przy łóżku. Poderwał się tylko na chwilę żeby zjeść resztki mięsa z obiadu.
Jeszcze na 18 tą do kościoła i kartka spada z kalendarza.
1,124 2018-06-03 15:45:26
Niby się pogodziliśmy, znowu jesteśmy razem. Wyjaśnił mi w miarę racjonalny sposób co, jak, po co i dlaczego czynił. Ale to jest raczej kwestia czasu, aż się rozstaniemy na dobre, bo ja nie czuję się dobrze w tej relacji. Może z czasem się polepszy, choć szczerze mówiąc wątpię.
Polepszy się o tyle, że już twoim koleżankom nie da się bajerowac. Zmieni łowisko, ale ja bym nie liczył że wyrzuci wędki.
Cholercia, na ile ja znam mężczyzn, a trochę ich poznałem, to jak ktoś rozgląda się na boki, to tego zeza tak szybko się nie wyleczy. Możesz z nim być, możesz nie być, ale przyjmij do wiadomości że on się nie zmieni.
1,125 2018-06-03 16:11:42 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2018-06-03 16:12:26)
Piegowata ja mam nieco inne zdanie na temat żywienia dzieci. Pozwolę je sobie zaprezentować. Proszę nie odbierz tego jako krytyki, tylko jako mój własny punkt widzenia, a Ty zrobisz co uznasz za stosowne. smile
No więc uważam, że sprawa żywienia dzieci i młodzieży nie może być zaniedbana.
Twój syn jest w fazie rozwoju i trzeba mu dostarczać odpowiednich składników.
Do rozwiązania problemu zaangażowałbym również syna.
Najpierw trzeba zakomunikować problem - słuchaj potrzeba wprowadzić zmiany w naszym menu. Chcę, żeby nasze posiłki były smaczne i zdrowe. Pomożesz mi? Poleciłabym spisać synowi wszystkie potrawy, które lubi, a Ty wzięłabyś klasyczną "Kuchnię polską", tylko taką uwspółcześnioną i wspólnie z synem wybieralibyście zdrowe i smaczne potrawy. Jak to widzę tak, że to na rodzicach spoczywa odpowiedzialność za prawidłowe żywienie dzieci. One zawsze będą wymyślać, ale trzeba szukać kompromisu.Potrawy bezwartościowe jak makaron z dżemem, trzeba radykalnie ograniczyć. Mogą pojawiać się sporadycznie i tylko w formie podwieczorka zamiast słodyczy, a nie głównego posiłku.
Słodkie potrawy nie są dobrym pomysłem na obiad, co najwyżej mogą być deserem.
Na śniadanie i II śniadanie, powinny znaleźć się produkty sycące i wartościowe, typu: kanapki z masłem, szynką, żółtym serem, twarożkiem, jajka w różnej formie, mleko (tylko nie z płatkami), kakao, kawa zbożowa, i dodatki które lubi do wyboru: pomidor, ogórek, rzodkiewki, szczypiorek, a do szkoły jabłko, banan, może być jogurt lub też kanapki i woda.
Uwzględniamy sezonowe warzywa i owoce - ja wiem, że Ty tak robisz, bo pisałaś.
Jeśli chodzi o obiady to posiłki węglowodanowe nie są sycące na dłuższa metę, człowiek robi się głodny w niedługim czasie, poza tym są mało wartościowe. Obiad powinien być konkretny żeby syn (w końcu to młody mężczyzna) najadł się. Powinnaś wyznaczyć sobie coś w stylu: 2x w tygodniu zupa, 3xposiłek z mięsem, 2xpotrawa z udziałem składników pochodzenia zwierzęcego typu zapiekanka z ziemniaków, kiełbasy, cebuli, zaprawiana śmietaną z jajkiem, spaghetti carbonara, makaron ze szpinakiem i kurczakiem.
Zapytać syna jakie mięso lubi, wybrać coś z listy: pulpety w sosie koperkowym, klopsy w pomidorowym, gulasz, kotlet mielony i schabowy, nugetsy z drobiu, pieczone udka, niech wybierze co lubi. No przecież nikt nie lubi być zmuszanym do jedzenia potraw, których nie lubi. Na szczęście jest wiele klasycznych potraw, które dzieci lubią.
Trzeba pamiętać, by w posiłkach takich jak np. pierogi zawsze znalazły się produkty pochodzenia zwierzęcego, a więc dać jajko do ciasta pierogowego albo do farszu z pieczarkami ser żółty (przepyszne nadzienie, spróbujcie koniecznie).
Nie żałuj masła synowi, usuń margarynę jeśli stosujesz. Masło dla dzieci i młodzieży jest jednym z najwartościowszych produktów.
I nie zabieraj chłopakowi jaj smile napisz na nich tylko karteczkę - zużyj nas na wartościowy posiłek, może sadzone na szynce smile
Moim zdaniem jeśli koniecznie musisz robić eksperymenty w kuchni, to nie częściej niż 1x w tygodniu. smile
Sprzątanie- umów się z synem o której godzinie będzie sprzątał kuchnię, wyznaczcie taką przed twoim powrotem. Niech napisze wielką kartkę i przywiesi na lodówce. A jeśli zapomni, to cóż poleć mu wysprzątać, bo inaczej nie będzie kolacji - powiedz, że w brudnej kuchni kolacje nie będą się odbywać. Można zrobić umowę, że ja gotuje, Ty zmywasz, a jeśli pomożesz w przygotowaniu obiadu, to ja pozmywam.
Żelazo - jest taki niedrogi preparat "Ascofer", znany od lat, kup synowi na niedobory, dopóki sytuacja z posiłkami się nie ustabilizuje.
Ja tak to widzę. smile
Sorry Lilka ale nie bardzo się zgodzę z tym co proponujesz- w kwestii posiłków li i jedynie.
Zacznę od końca czyli od nieszczęsnego Ascoferu.To suplement diety.Wiesz jak one powstają? Otóż ktoś wymyśli sobie,że np suszona zurawina dobrze wpłynie na drogi moczowe.Robi więc preparat,w składzie którego jest żurawina a oprócz tego składniki konserwujące,higroskopijne,jakieś cuda wianki.Zgłasza do Głównego Inspektora sanitarnego i tyle.Nie ma ŻADNYCH BADAŃ dotyczących skuteczności (czy szkodliwości) preparatu bo według prawa to żywność więc każdy sobie może suplement wyprodukować.Ty też:)
Co do samego Ascoferu-to mega syf dla mnie bo zawiera mnóstwo podejrzanych składników a kilka naprawdę szkodliwych jak:makrogol,glikol propylenowy,czerwień allura(to ten barwnik,który odpowiada za szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci).
Jeśli lekarz nie stwierdził by podawać leki z żelazem to nie ma co się takim syfem wspomagać.
Nie jestem też za tym by karmić dziecko kilka razy dziennie preparatami z mleka krowiego.Produkty z krowiego mleka powodują tworzenie się śluzu,który np oblepia krwinki czerwone a laktoza i kazeina nie są trawione przez człowieka.
Ja nie jestem za tym,żeby całkowicie z mleka zrezygnować (między innymi dlatego,że się nie da nie robiąc wszystkich produktów żywnościowych samemu).Raz dziennie produkt mleczny wystarcza.My jemy głownie produkty z koziego mleka,które jest o wiele lepiej przyswajalne.
Piszesz,ze węglowodany nie są sycące na dłuższą metę pod tekstem o kanapkach masłem i żółtym serem.Węglowowodany(złożone) to właśnie ser i chleb.Widzę tu sporo sosów,smażeniny,która dzieciakowi niekoniecznie jest potrzebna-zwłaszcza w sezonie letnim.Kurczaki kupowane w naszych marketach są tak potwornie naszpikowane hormonami,antybiotykami,sterydami,siarczanem baru i inną chemią.Jesli kilo kurczaka kosztuje 4 zeta a kurczaczki świeżo wyklute kupuje się po 3-to chyba sama wiesz co musi jeść taki kurczak
Dziecko mojej znajomej w wieku sześciu lat dostało trądzik a w w wieku lat siedmiu miała miesiączkę.Lekarz kazał odstawić kurczaki (które młoda jadła prawie codziennie).
Ja wiem,że trudno dostać wartościowe produkty ale tu jest kwestia zdrowia i zycia naszych dzieci.
Oczywiscie,że to rodzic musi kontrolować co je dziecko i nie może zwyczajnie mu zostawiać wolnej ręki-z tym się zgadzam zdecydowanie.
A propos,u mojej córki była koleżanka w piątek na nocowaniu.Wieczorem jechaliśmy do kina więc przygotowałam dziewczynom pomidory z kozim jogurtem,sałatkę z fetą,ogórki z czosnkiem i śmietaną i upiekłam bakłażana.Wszystko zostawiłam w lodówce.Przychodzimy i co widzę? Żadne warzywa nie ruszane.Dziewuszki zjadły kanapki z żółtym serem i ketchupem:( Załamałam się.
Moje dziecko od malucha jadło wszelkie warzywa i owoce,krewetki,małże,kalmary.I w przypadku mojej crki nie jest prawdą,że jak dziecko od małego nauczy się smaków to będzie wszystko jadło.Kiedyś wcinała samą paprykę-teraz jej nie ruszy.Nie zje kapuśniaku,fasoli.jarzynowej.
Jeszcze bardziej załamałam się jak naszykowałam dziewczynom czyste ręczniki i powiedziałam,że są w łazience.A na to koleżanka córki,że się kąpała rano.Kiedy przyprowadziła ją mama i chwilę pogadalyśmy i poszłymy do dziewczyn to jej córka miała wielkie plamy potu pod pachami.Mówię wiec córce: daj koleżance jakąś koszulkę to się umyje i przebierze.Mama na to,że ona nie śmierdzi na pewno a koszulkę to ma swoją.I tak mama poszła a dziewuszka poszła spać brudna:(/Rano widzę,że panna się szykuję do łazienki z ciuchami więc mówię,że ma ręcznik czysty na koszu.A panna na to: ale ja nie będę się kąpać,idę się tylko przebrać
Kurczę,nie wiem co z tym robić.Zwróciłybyście uwagę dziewuszce,że u Was w domu ma się wykąpać czy dałybyście spokój?
Co prawda mam taką opinię o Amerykankach,że nie przepadają za myciem:) A dziewuszka lata z rodzicami do USA:)
Byłam w Stanach i widziałam,niestety.Przez wiele lat przyjeżdżała do nas córka mojej koleżanki ze studiów,mieszkająca od lat w Stanach.I córcię goniłam do mycia zawsze.Do momentu kiedy przyjechała jej mama z koleżanką.Dziewczyny w upale przejechały 400 km do mnie i się nie wykąpały:( Zmyły makijaż i do wyrka Nie spodziewałam się,że moja koleżanka tak się zamerykanizowała:).
Dziś idę na trzeci film z Przeglądu Kina Francuskiego.Wczoraj widziałam Momo-i aż się popłakałam
W piątek był Paryż i dziewczyna-niezły a dziś idę na Isabelle i mężczyźni z moją ukochaną Juliette Binoche
Więcej o filmach napiszę w dziale: film.
1,126 2018-06-03 16:13:31
Cholercia. napisał/a:Niby się pogodziliśmy, znowu jesteśmy razem. Wyjaśnił mi w miarę racjonalny sposób co, jak, po co i dlaczego czynił. Ale to jest raczej kwestia czasu, aż się rozstaniemy na dobre, bo ja nie czuję się dobrze w tej relacji. Może z czasem się polepszy, choć szczerze mówiąc wątpię.
Polepszy się o tyle, że już twoim koleżankom nie da się bajerowac. Zmieni łowisko, ale ja bym nie liczył że wyrzuci wędki.
Cholercia, na ile ja znam mężczyzn, a trochę ich poznałem, to jak ktoś rozgląda się na boki, to tego zeza tak szybko się nie wyleczy. Możesz z nim być, możesz nie być, ale przyjmij do wiadomości że on się nie zmieni.
Troll ma rację,niestety-dla Ciebie-Cholercia
Też tak to widzę.
1,127 2018-06-03 16:42:50 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 16:48:29)
Cześć Wam
Cholerciu, popieram, niestety zdanie Trolla, Cyngli i jeszcze kilku osób. Powtórkę z rozrywki masz niemal gwarantowaną. A poza tym zwróć uwagę, że sama masz wątpliwości. Intuicji warto słuchać.
Gojko, ja myślę, że jeść trzeba wszystkiego po trochu, nie przeginać w żadną stronę i nie dać się zwariować. Moje dziecko jest jednak dość monotematyczne, jeśli chodzi o ulubione rzeczy. Aczkolwiek rybę przemycam podstępem, filet pokrojony w paski, z których każdy obsmażam w panierce, jest przyswajalny Myślę, że np. smoothie z truskawek i szpinaku to też niezły pomysł - byle tylko młody nic o szpinaku nie usłyszał
Co do kurczaków, to moja siostra uważa, że bezpieczniejszy jest indyk, bo źle znosi faszerowanie chemią za życia, więc się tego nie robi. Dosyć często więc zamiast kurczaka wybieram to drugie. Swoją drogą, to o czym przeczytałam, zakrawa na zbrodnię - bo żeby aż tak???
Flaki bardzo lubię, lecz musiałam do nich dorosnąć podobnie jak do golonki.
A moja niedziela dzisiaj wybitnie leniwa, bo zaszwankowało samopoczucie. Przed południem zdążyłam wymienić synowi kupione wczoraj dżinsowe szorty na większe. Musiałam to zrobić dzisiaj, bo jutro młody wyjeżdża i chcę go wyposażyć w te właśnie spodenki. Na obiad była powtórka z sobotnich racuchów i koktajl z truskawek.
Teraz chyba się położę.
1,128 2018-06-03 17:25:32 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-03 17:35:22)
Hej Wszystkim
Jak wam upływa końcówka dłuuugiego weekendu? Oprócz trolla-opozycjonisty , który pilnie pracował przez jego większość.
Z moich planów wyjazdowych nad polskie morze nic nie wyszło. Sama zrezygnowałam, bo spotkała mnie wielka niespodzianka. Postanowiłam sobie w czwartek zrobić totalną labę, nawet obiad przygotowałam poprzedniego wieczoru, żeby tylko do piekarnika wstawić. A więc spędzam sobie z synem popołudnie w ogrodzie. Oboje roznegliżowani, bo ja tylko w bikini, młody na golasa. Mały wymyślił sobie świetną zabawę polegającą na noszeniu na łopatce wody z basenu do piaskownicy, którą chyba chciał zamienić w bagienko, tudzież podlewał swoją rodzicielkę, mając przy tym dziką radochę. Pełen relaks, sielsko-anielsko. Właśnie pisałam posta na forum, gdy słyszę „dzień dobry”, patrzę a tu w drzwiach na taras stoi mój mąż z uśmiechem od ucha do ucha. Rozmawialiśmy poprzedniego dnia, nawet pisaliśmy na messengerze kilka godzin wcześniej i słówkiem nie pisnął, że do nas leci (dla tych, co nie wiedzą: mój mąż jest czasowo na drugiej półkuli). Zrobił nam taka niespodziankę. Niestety, już poleciał, ale spędziliśmy fantastycznie wspólnie czas.
Mąż nie może się nadziwić, jak zmienił się nasz syn. Jak przestał być maluszkiem i zmienił się w dziarskiego chłopczyka. W ogóle to ja miesiąc temu byłam z małym u mojego męża i wówczas mały traktował swojego tatę jak kogoś znajomego, ale nie bliskiego i jak działo się dla niego coś niepokojącego lub przykrego, to szukał schronienia u mnie, zupełnie ignorując tatę, a gdy mąż próbował go przytulić, utulić, to protestował i wolał mnie. A teraz zupełna odmiana. Normalnie zeszłam na drugi plan . A niech ktoś powie, że dziecko nie potrzebuje dwojga rodziców, to w życiu nie uwierzę. Była taka sytuacja, która doskononale to ilustruje, jak mały wpakował się do naszego łóżka między nas i patrzy raz w jedną, raz w drugą stronę powtarzając: „mama, tata, mama, tata,...” śmiejąc się przy tym w głos
EDIT: Hahaha
Opowiem wam jeszcze śmieszną sytuację. 1 czerwca mój szwagier zabierał małego na płac zabaw. My z małym wstajemy o 6-7, ale mąż przyzwyczajony do innej strefy czasowej jeszcze spał przed południem, gdy przyjechał jego brat, który zresztą nic nie wiedział o jego przyjeździe. Rozmawiamy sobie na dole i nagle słychać, że coś na górze się przewróciło, po czym słychać tam jakieś szuranie. Szwagier patrzy na mnie z dziwna miną, więc mu mówię, że nie będę ściemniać a na górze mam przystojnego faceta. Byście zobaczyli jego minę - właśnie wydedukował, że przyprawiam rogi jego bratu, a tu nagle na schodach pojawia się mój mąż. Wybuchnęliśmy śmiechem
1,129 2018-06-03 17:32:56 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 17:33:36)
Wzruszyły mnie te ostatnie zdania.
1,130 2018-06-03 17:39:36
Wzruszyły mnie te ostatnie zdania.
Piegusko, mnie też ta scena wzruszyła. Wciąż się zastanawiam, czy ta rozłąka się na młodym odbije w przyszłości. Wiesz, chodzi o lęki przed porzuceniem itp.
1,131 2018-06-03 17:46:22
Moje dziecko od malucha jadło wszelkie warzywa i owoce,krewetki,małże,kalmary.I w przypadku mojej crki nie jest prawdą,że jak dziecko od małego nauczy się smaków to będzie wszystko jadło.Kiedyś wcinała samą paprykę-teraz jej nie ruszy.Nie zje kapuśniaku,fasoli.jarzynowej.
Nie załamuj mnie gojka!
To ja tu dbałam i dbam o to, żeby młody, jak już zaczął jeść „normalnie”, to w pierwszy(m/ch) roku/latach życia poznał większość smaków, żeby w przyszłości nie było trzymania się tylko mdłych i nieciekawych, ale za to znanych smaków, a tu się okazuje, że wszystko psu na budę Póki co nie mam powodów do narzekań, bo to nie jest szczególnie kapryśne dziecko i mam nadzieję, że tak jednak zostanie.
1,132 2018-06-03 17:48:12
troll napisał/a:Cholercia. napisał/a:Niby się pogodziliśmy, znowu jesteśmy razem. Wyjaśnił mi w miarę racjonalny sposób co, jak, po co i dlaczego czynił. Ale to jest raczej kwestia czasu, aż się rozstaniemy na dobre, bo ja nie czuję się dobrze w tej relacji. Może z czasem się polepszy, choć szczerze mówiąc wątpię.
Polepszy się o tyle, że już twoim koleżankom nie da się bajerowac. Zmieni łowisko, ale ja bym nie liczył że wyrzuci wędki.
Cholercia, na ile ja znam mężczyzn, a trochę ich poznałem, to jak ktoś rozgląda się na boki, to tego zeza tak szybko się nie wyleczy. Możesz z nim być, możesz nie być, ale przyjmij do wiadomości że on się nie zmieni.Troll ma rację,niestety-dla Ciebie-Cholercia
Też tak to widzę.
Też bym nie liczyła na to, że mu się odmieni, niestety
1,133 2018-06-03 17:53:20 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-03 17:55:21)
Wszystkie okresy w związku są wspaniałe. Tylko rozkład jest do dupy, ale jak odpowiednio szybko zareagować, to i to jest do przeżycia.
Uwielbiałem być tylko z żoną. Kochać się bez ograniczeń, włóczyć na spacery po Trójmieście, kino, kawiarnia, wspólne wypady na weekend do domu. Super było mieć dzieci. Obserwować jak się rozwijały, bawić się z nimi, czytać, tłumaczyć świat. Ale teraz jest genialnie. Znamy się do szpiku kości. Ufam jej bez reszty (nie powiem za nią czy ona też mi ufa), lubimy po prostu ze sobą być. Po latach mamy już za sobą etap kompromisów. Teraz po prostu mamy bardzo podobne potrzeby. No i znów jak chcemy się kochać, to nie ma obaw o to że dzieci wpatrują do sypialni, bo im się coś przyśniło.
Czyli jesteś kolejną osobą, która potwierdza, że najlepiej w związku jest PRZED i PO dzieciach. Pewnie, że dzieci są super. Dopiero wchodzę w ten czas, że moje dziecko stało się interaktywne, więc nadziwić się nie mogę, jaki to świetny mały człowiek Stał się odkrywcą świata na całego, wciąż coś go zachwyca, ale też potrafi zatrzymać uwagę na czymś dłużej. Jest przy tym niezwykle pogodny, a jeszcze ze 2 m-ce temu potrafił mi dać nieźle popalić
Zrobił się tak rozkosznie kochany, istna przytulanka. Daje mi wiele radości i takiej rodzicielskiej satysfakcji. Chcę więcej
Miło czytać, że i jak się z żoną zgraliście. Fajne jest to porozumienie i wzajemne zrozumienie, które sobie wypracowaliście
A nowa praca? Każda zmiana niesie drżenie serca. W poprzedniej Work-Life Balance był idealny. Tu będzie trochę gorzej. Za to tu będę miał większe pole manewru, ale i większą odpowiedzialność. Ja tak wolę. Znam się na tym co robię, więc lubię decydować o polityce firmy w tej kwestii. Nie lubię jak ktoś podejmuje złe decyzje, a mi tylko zostaje później powiedzieć "a nie mówiłem".
I jak po pierwszych dniach? Pierwsze spostrzeżenia poproszę
1,134 2018-06-03 17:54:51 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 17:57:39)
Summerko, myślę, że wiele traum można złagodzić zwykłą, szczerą rozmową. Że autentyczna miłość ma potężną moc.
Ja miałam różne żale do mojej Mamy, za młodu mocno z nią wojowałam, a potem tak się nam poukładało, że dziękuję wciąż za to, że zdążyłyśmy.
Bardzo mnie poruszyło, gdy po wielu, wielu latach powiedziała, że chciała się za mnie położyć na stole operacyjnym. A ja - przyznaję - myślałam kiedyś, że niespecjalnie mnie kocha.
Wiesz, czytałam kiedyś wywiad z Antoniną Krzysztoń, którą cenię jako muzyka i człowieka. Jej ojciec zginął tragicznie, gdy była małym dzieckiem, a ona twierdzi, że wciąż czuje w sobie miłość, jaką zdążył ją obdarzyć - myślę, ze nie bajdurzy. "To były tylko cztery lata, a jaka olbrzymia moc" - powiedziała.
Tak, że kochajcie syna po prostu. Mówcie mu to i okazujcie. W dobie internetu nawet na odległość można być blisko, choć wiadomo, że to nie to samo. Ale popatrz, ile dzieci ma rodziców na wyciągnięcie ręki, a stale nieobecnych, dalekich emocjonalnie.
Mój syn nie mieszkał ze mną przez prawie 3 lata. Robiłam wszystko, żeby zachować więź i... chyba się udało. Od roku jest ze mną z własnej nieprzymuszonej woli.
1,135 2018-06-03 18:02:41 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-03 18:02:53)
Myślę, że wiele traum można złagodzić zwykłą, szczerą rozmową. Że autentyczna miłość ma potężną moc.
Ja miałam różne żale do mojej Mamy, za młodu mocno z nią wojowałam, a potem tak się nam poukładało, że dziękuję wciąż za to, że zdążyłyśmy.
Bardzo mnie poruszyło, gdy po wielu, wielu latach powiedziała, że chciała się za mnie położyć na stole operacyjnym. A ja - przyznaję - myślałam kiedyś, że niespecjalnie mnie kocha.
Wiesz, czytałam kiedyś wywiad z Antoniną Krzysztoń, którą cenię jako muzyka i człowieka. Jej ojciec zginął tragicznie, gdy była małym dzieckiem, a ona twierdzi, że wciąż czuje w sobie miłość, jaką zdążył nią obdarzyć - myślę, ze nie bajdurzy. "To były tylko cztery lata, a jaka olbrzymia moc" - powiedziała.
Tak, że kochajcie syna po prostu. Mówcie mu to i okazujcie. W dobie internetu nawet na odległość można być blisko, choć wiadomo, że to nie to samo. Ale popatrz, ile dzieci ma rodziców na wyciągnięcie ręki, a stale nieobecnych, dalekich emocjonalnie.
Mój syn nie mieszkał ze mną przez prawie 3 lata. Robiłam wszystko, żeby zachować więź i... chyba się udało. Od roku jest ze mną z własnej nieprzymuszonej woli.
Zgadzam się ze wszystkim, co powyżej piszesz, Piegusko.
Z tym, że jak mówią teorie psychologiczne to pierwsze lata życia są kluczowe w rozwoju schematów emocjonalnych u człowieka. To one później ważą na całym dorosłym życiu. Można je kontrolować, gdy się jest ich świadomym, ale do tego też trzeba dorosnąć.
Cieszę się, że dobrze dogadujesz się ze swoją mamą Ja swoją po prostu akceptuję, bo wiem, że za jej pewnymi zachowaniami stoją jej rodzice, za nimi jeszcze starsze pokolenia itd.
1,136 2018-06-03 18:16:58
Ja jestem zadowolona z dzisiejszej relacji z Mamą. Wiem, czego się po niej spodziewać, na co liczyć nie mogę, ale to to jest między nami, zupełnie mnie satysfakcjonuje. Wiem, że jest po mojej stronie, a to najważniejsze.
1,137 2018-06-03 20:17:35
troll napisał/a:Wszystkie okresy w związku są wspaniałe. Tylko rozkład jest do dupy, ale jak odpowiednio szybko zareagować, to i to jest do przeżycia.
Uwielbiałem być tylko z żoną. Kochać się bez ograniczeń, włóczyć na spacery po Trójmieście, kino, kawiarnia, wspólne wypady na weekend do domu. Super było mieć dzieci. Obserwować jak się rozwijały, bawić się z nimi, czytać, tłumaczyć świat. Ale teraz jest genialnie. Znamy się do szpiku kości. Ufam jej bez reszty (nie powiem za nią czy ona też mi ufa), lubimy po prostu ze sobą być. Po latach mamy już za sobą etap kompromisów. Teraz po prostu mamy bardzo podobne potrzeby. No i znów jak chcemy się kochać, to nie ma obaw o to że dzieci wpatrują do sypialni, bo im się coś przyśniło.
Czyli jesteś kolejną osobą, która potwierdza, że najlepiej w związku jest PRZED i PO dzieciach. Pewnie, że dzieci są super. Dopiero wchodzę w ten czas, że moje dziecko stało się interaktywne, więc nadziwić się nie mogę, jaki to świetny mały człowiek
Stał się odkrywcą świata na całego, wciąż coś go zachwyca, ale też potrafi zatrzymać uwagę na czymś dłużej. Jest przy tym niezwykle pogodny, a jeszcze ze 2 m-ce temu potrafił mi dać nieźle popalić
Zrobił się tak rozkosznie kochany, istna przytulanka. Daje mi wiele radości i takiej rodzicielskiej satysfakcji. Chcę więcej
Miło czytać, że i jak się z żoną zgraliście. Fajne jest to porozumienie i wzajemne zrozumienie, które sobie wypracowaliście
Nie do końca zrozumiałaś. Nie potrafiłbym wybrać który okres jest najlepszy. Przed dziećmi, z dziećmi i po dzieciach. Każdy czas ma swoje zady i walety. Wolność życia bez dzieci jest cudowna, ale tego wzruszenia kiedy maluch przychodzi do łóżka trąc piąstkami oczy i zaczyna opowiadać co mu się przyśniło, pierwsze ząbki, pierwszy krok, pierwszy chłopak, pierwsza impreza. Jak pozwoli ci uczestniczyć w swoim życiu, to dziecko jest darem którego nic nie zastąpi. Żaden szalony seks nie zapewni ci tego, co daje maluch który przychodzi i mówi "Pac, ta jajka nie ma jęki", czy "Dziadku ty jesteś pipiś", czy jak na występie w przedszkolu dziecko nowiutkie rajstopki przekształci w zestaw podarte majtki z podkolanówkami i ze wstydu zarzuci spódniczkę na głowę. A co powiesz, jak córka pierwszy raz w życiu przyszła do domu kompletnie pijana, a następnego dnia, ze wstydu, na kacu robiła wszystkie prace domowe, żeby "odkupić winy". A teraz żyjemy trochę wspomnieniami. Nie byłoby nas takich jak teraz jesteśmy, gdyby nie wspomnienia cudownych chwil z dziećmi, czasów studenckich, radość z bycia ze sobą. Każdy okres jest równie cudowny, ale każdy zupełnie inny. Ważne żeby iść w tą drogę z właściwą osobą.
troll napisał/a:A nowa praca? Każda zmiana niesie drżenie serca. W poprzedniej Work-Life Balance był idealny. Tu będzie trochę gorzej. Za to tu będę miał większe pole manewru, ale i większą odpowiedzialność. Ja tak wolę. Znam się na tym co robię, więc lubię decydować o polityce firmy w tej kwestii. Nie lubię jak ktoś podejmuje złe decyzje, a mi tylko zostaje później powiedzieć "a nie mówiłem".
I jak po pierwszych dniach? Pierwsze spostrzeżenia poproszę
Na razie to był tylko jeden dzień. Wyzwanie większe niż myślałem. Jak na to czego chcą, to trochę za mało pieniędzy zażądałem, ale i tak mam sporo więcej niż do tej pory.
A takie pierwsze wrażenie- tu naprawdę w IT się inwestuje. Na stu pracowników zamówili jednorazowo 100 komputerów do wymiany. Biurko o regulowanej wysokości. Laptop za ponad dwa tysiące € bez podatku. Firma nieduża, wymagania sprzętowe według moich szacunków (a wiem co mówię) stosunkowo niewielkie, a serwerów mają więcej niż we wszystkich firmach w których do tej pory pracowałem. Wszystko z najwyższej półki. Jak zapytałem co ile wymieniają sprzęt, to usłyszałem "No, minimum trzy lata musi wytrzymać". W poprzedniej firmie to było 6+ lat.
Co mnie naprawdę martwi, to dress code. Muszę tu być lepiej ubrany niż prezesi poprzedniej firmy. Absolutne minimum na zwykły dzień, to biała koszula i spodnie od garnituru. Mile widziany garnitur i krawat. Firma prawnicza . Dobrze że Bytom ma promocję, bo bym na starcie ogłosił upadłość konsumencką
. Jeszcze nigdy nie ubierałem się do pracy "po dyrektorsku", więc mam ledwie dwa garnitury, a jeśli mam codziennie tak chodzić, to będzie mało.
1,138 2018-06-03 20:24:28 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 20:25:38)
Troll pięknie napisałeś o rodzicielstwie. Dla mnie to też magiczne doświadczenie.
A w związku moim zdaniem właśnie o to chodzi - żeby iść RAZEM przez życie.
1,139 2018-06-03 20:33:40
Piegowata'76 napisał/a:Myślę, że wiele traum można złagodzić zwykłą, szczerą rozmową. Że autentyczna miłość ma potężną moc.
Ja miałam różne żale do mojej Mamy, za młodu mocno z nią wojowałam, a potem tak się nam poukładało, że dziękuję wciąż za to, że zdążyłyśmy.
Bardzo mnie poruszyło, gdy po wielu, wielu latach powiedziała, że chciała się za mnie położyć na stole operacyjnym. A ja - przyznaję - myślałam kiedyś, że niespecjalnie mnie kocha.
Wiesz, czytałam kiedyś wywiad z Antoniną Krzysztoń, którą cenię jako muzyka i człowieka. Jej ojciec zginął tragicznie, gdy była małym dzieckiem, a ona twierdzi, że wciąż czuje w sobie miłość, jaką zdążył nią obdarzyć - myślę, ze nie bajdurzy. "To były tylko cztery lata, a jaka olbrzymia moc" - powiedziała.
Tak, że kochajcie syna po prostu. Mówcie mu to i okazujcie. W dobie internetu nawet na odległość można być blisko, choć wiadomo, że to nie to samo. Ale popatrz, ile dzieci ma rodziców na wyciągnięcie ręki, a stale nieobecnych, dalekich emocjonalnie.
Mój syn nie mieszkał ze mną przez prawie 3 lata. Robiłam wszystko, żeby zachować więź i... chyba się udało. Od roku jest ze mną z własnej nieprzymuszonej woli.Zgadzam się ze wszystkim, co powyżej piszesz, Piegusko.
Z tym, że jak mówią teorie psychologiczne to pierwsze lata życia są kluczowe w rozwoju schematów emocjonalnych u człowieka. To one później ważą na całym dorosłym życiu. Można je kontrolować, gdy się jest ich świadomym, ale do tego też trzeba dorosnąć.
Cieszę się, że dobrze dogadujesz się ze swoją mamąJa swoją po prostu akceptuję, bo wiem, że za jej pewnymi zachowaniami stoją jej rodzice, za nimi jeszcze starsze pokolenia itd.
Myślę, że póki dziecko wierzy że rodzica nie ma tymczasowo, wszystko jest w porządku. Jak się go nie zawiedzie i co jakiś czas oboje rodzice są na miejscu i pokażą dziecku że je kochają i zależy im na nim, to dziecku powinno to wystarczyć. Ojciec mojej żony, jak była mała, wyjechał na rok do Stanów. Poza tym po prostu był. Latem był mniej, zimą bardziej. Nic to nie zmienia. Jak był, to pokazał jej jak bardzo ją kocha. Uwielbiała go, a on ją. Moi rodzice byli zwolennikami tzw. zimnego chowu. Zawsze byli ze mną oboje, ale nigdy nie miałem z nimi prawdziwej łączności i do dziś jej nie mam.
1,140 2018-06-03 20:41:21
Z tym, że jak mówią teorie psychologiczne to pierwsze lata życia są kluczowe w rozwoju schematów emocjonalnych u człowieka. To one później ważą na całym dorosłym życiu.
Przeczytałam ostatnio, że te zasoby dziecko gromadzi do 10 lat.
Summerko, mam nadzieję, że niedługo cała Wasza rodzina będzie razem. Moim zdaniem to najlepsze rozwiązanie. Mój mąż pracował z dala od domu przez pewien czas gdy nasza córka była maluszkiem. Pierwsze zdanie jakie powiedziała to było "Nie ma taty". Ja nie wspominam tego czasu dobrze.
Ale super niespodziankę zrobił Ci mąż.
1,141 2018-06-03 21:10:09 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-03 21:27:39)
Nie do końca zrozumiałaś. Nie potrafiłbym wybrać który okres jest najlepszy. Przed dziećmi, z dziećmi i po dzieciach. Każdy czas ma swoje zady i walety. Wolność życia bez dzieci jest cudowna, ale tego wzruszenia kiedy maluch przychodzi do łóżka trąc piąstkami oczy i zaczyna opowiadać co mu się przyśniło, pierwsze ząbki, pierwszy krok, pierwszy chłopak, pierwsza impreza. Jak pozwoli ci uczestniczyć w swoim życiu, to dziecko jest darem którego nic nie zastąpi. Żaden szalony seks nie zapewni ci tego, co daje maluch który przychodzi i mówi "Pac, ta jajka nie ma jęki", czy "Dziadku ty jesteś pipiś", czy jak na występie w przedszkolu dziecko nowiutkie rajstopki przekształci w zestaw podarte majtki z podkolanówkami i ze wstydu zarzuci spódniczkę na głowę. A co powiesz, jak córka pierwszy raz w życiu przyszła do domu kompletnie pijana, a następnego dnia, ze wstydu, na kacu robiła wszystkie prace domowe, żeby "odkupić winy". A teraz żyjemy trochę wspomnieniami. Nie byłoby nas takich jak teraz jesteśmy, gdyby nie wspomnienia cudownych chwil z dziećmi, czasów studenckich, radość z bycia ze sobą. Każdy okres jest równie cudowny, ale każdy zupełnie inny. Ważne żeby iść w tą drogę z właściwą osobą.
Chyba wcześniej określenie „genialnie” mnie zwiodło
Trollu, rozumiem twoje wypowiedzi tak, że dzieci były dla ciebie i twojej żony źródłem pozytywnych i negatywnych ekscytacji i w konsekwencji emocji w związku, co pozwala parze osób uniknąć rutyny, ale także pogłębiać zaufanie, wyrozumiałość i elastyczność. Wspólne przeżycia i problemy także zbliżają -wiele badań pokazuje, że wspólne pokonywanie trudności w niesprzyjających warunkach podnosi poziom pozytywnych uczuć do partnera, zwiększa namiętność w związku. Wyraźnie piszesz o wspólnej drużynie, która sprawdziła się w działaniu i to jest piękne i wartościowe.
Porównanie do wspólnej drogi jest świetne, też tak patrzę na związek. Jednakże dla mnie związek to nie to samo, co rodzina. Związek to ja i mój mąż a dziecko wychowujemy nie dla siebie, ale dla świata. Nie potrzebuję dzieci, żeby spajały związek i hartowały czy weryfikowały naszą relację. Traktuję wychowanie dzieci jako zupełnie odrębny trakt, który spłata się ze związkową drogą i przez pewien czas wiedzie wspólną drogą.
summerka88 napisał/a:I jak po pierwszych dniach? Pierwsze spostrzeżenia poproszę
Na razie to był tylko jeden dzień. Wyzwanie większe niż myślałem. Jak na to czego chcą, to trochę za mało pieniędzy zażądałem, ale i tak mam sporo więcej niż do tej pory.
A takie pierwsze wrażenie- tu naprawdę w IT się inwestuje. Na stu pracowników zamówili jednorazowo 100 komputerów do wymiany. Biurko o regulowanej wysokości. Laptop za ponad dwa tysiące € bez podatku. Firma nieduża, wymagania sprzętowe według moich szacunków (a wiem co mówię) stosunkowo niewielkie, a serwerów mają więcej niż we wszystkich firmach w których do tej pory pracowałem. Wszystko z najwyższej półki. Jak zapytałem co ile wymieniają sprzęt, to usłyszałem "No, minimum trzy lata musi wytrzymać". W poprzedniej firmie to było 6+ lat.
Co mnie naprawdę martwi, to dress code. Muszę tu być lepiej ubrany niż prezesi poprzedniej firmy. Absolutne minimum na zwykły dzień, to biała koszula i spodnie od garnituru. Mile widziany garnitur i krawat. Firma prawnicza. Dobrze że Bytom ma promocję, bo bym na starcie ogłosił upadłość konsumencką
. Jeszcze nigdy nie ubierałem się do pracy "po dyrektorsku", więc mam ledwie dwa garnitury, a jeśli mam codziennie tak chodzić, to będzie mało.
Dobrze słyszeć, że podoba ci się sposób prowadzenia spraw IT w nowej firmie. Dobre warunki pracy są niezwykle istotne. Regulowana wysokość biurka niby tak niewiele a jak cieszy Widać w tym dbałość o pracownika.
A dress code? No cóż trzeba się przestawić i przyzwyczaić a z biegiem czasu dorobisz się kolejnego gajera (w korpo miałam wcale niemały dodatek do pensji za konieczność stosowania się do dress code). Praktykują przynajmniej casual friday?
1,142 2018-06-03 21:20:12 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-03 21:23:22)
W porządku Gojka. Zawsze dobrze podyskutować, można co nieco zweryfikować.
Ja wiem, że wiele suplementów ma zanieczyszczenia. Dla mojej rodziny wybieram te z najwyższej półki, ale nie każdy może sobie na nie pozwolić. Ja uważam, że jak jest ostry niedobór to można się wspomóc. Pewnie, że najlepiej żelazo mieć z czerwonego mięsa i żółtek jaj. Wiem, że barwniki są baaardzo szkodliwe, dlatego u mnie nie ma żelków, MNM-sów, lizaków i takich tam.
Żurawina to jedyny lek jaki pomógł mojej córeczce kiedy miała jakieś 2 latka, wzięła mnóstwo antybiotyków, miała robione posiewy i takie tam, aż trafiłam do lekarki która leczy nerki i drogi moczowe, robi operacje i ma bardzo dobre wyniki, a ona przepisała mi preparat magnezu i żurawinę suszoną, dawałam to dziecku i jej przeszło. Potem jak był sezon to kupiłam żurawinę na rynku i zrobiłam niepasteryzowaną i dodawałam do herbatki. Problem już nigdy nie wrócił. Czasami suplementy to mniejsze zło.
O mleku i przetworach racja, też uważam żeby nie przesadzać.
Przede wszystkim trzeba postawić na różnorodność, bo teraz większość żywności jest chemizowana szkodliwymi substancjami. Ja to wiem i dlatego cześć warzyw i owoców mam swoich, mięso kupuję od sąsiadów, albo u staruszki na targu. Ale to kosztuje. Ja pisałam o realiach.
Pisząc o węglowodanach miałam na myśli obiady w stylu makaron z dżemem lub racuchy. Sery to białko i tłuszcz (nie wszystkie) a nie węglowodany. A pieczywa dziecku raczej nie zabierzesz. O jakości nie wspomniałam, bo byłoby za długo, a zresztą Pieguska czasami piecze własne. Sprawa jakości mąki kolejny temat rzeka i kaszy również.
Moim zdaniem dostęp do zdrowej żywności jest obecnie mocno utrudniony, a ta powszechnie kupowana jest mocno zanieczyszczona, a czym to można sobie poczytać. Powstaje potem dylemat co i gdzie kupować.
Ja bym się sosów nie bała, koperkowy to dietetyczny, a ilość maki do zagęszczania nie ma znaczenia w ogólnym bilansie, można też użyć żółtek, pomidorowy to też kwestia jak się go zrobi, gulaszowy jest naturalny. Podałam mięsa przygotowywane wszystkimi technikami: gotowane, duszone, smażone i pieczone. To tylko propozycje, chodziło mi o to że chłopak powinien jeść też białko pełnowartościowe.
Smażenie to kolejna obszerna historia, zawsze będą zwolennicy i przeciwnicy, ale ja mięsa typu piersi i schab smażę, bo takie soczyste są smaczne. Ważne żeby nie za często i dobrać odpowiedni tłuszcz i parę innych zasad jeszcze przy smażeniu występuje. Frytek za to nie robię, a pieczone warzyw z ziołami pokrojone w słupki.
Moja córka zjadła i wypiła morze leków, nie miałam wyboru, faszerowali ja lekami przez siedem lat, a ja płakałam niemal przy każdej tabletce i zastrzyku. Dlatego wiem co jest zdrowe i co lubi i potrafię to pogodzić, całe szczęście że mam za co, ale bywało, że miałam tylko na chleb do pierwszego. Ile czasu chorowała, tyle czasu wszystkie zarobione pieniądze szły na jej leczenie. Nic nie zostawało, ale nigdy nie narzekaliśmy, bo najważniejsza była ona, żeby nie chorowała i nie cierpiała.
Myślę, że ze smakami u dzieci różnie bywa. Pewnie wiele czynników się składa, nawet u tych samych rodziców dzieci różne mają upodobania np. u mojego brata syn to niejadek, a córka lubi nawet kapustę kiszoną i solone śledzie. Ja się cieszę, że moja córka coraz więcej potraw lubi np. makaron ze szpinakiem, a kiedyś nie tknęłaby tego.
Co do mycia dzieci, to też się nam raz zdarzyło, że koleżanka córki nie chciała pójść pod prysznic, chociaż moja córka dała jej dobry przykład. Ja jej nie zwróciłam uwagi, pokazałam ręcznik, mydło, jak działa prysznic, ale nie skorzystała i ja dałam sobie spokój. Myślę, że lepiej byłoby aby to Twoja córka zagadnęła koleżankę w tej sprawie, może pokazać swoje kosmetyki i zagić rozmowę.
1,143 2018-06-03 21:32:29
Moim zdaniem dostęp do zdrowej żywności jest obecnie mocno utrudniony, a ta powszechnie kupowana jest mocno zanieczyszczona, a czym to można sobie poczytać. Powstaje potem dylemat co i gdzie kupować.
Mam wprost przeciwne zdanie. Wg mnie zrobił się dosłownie szał tzw. żywności BIO. Robię zakupy spożywcze głównie w dwóch sklepach: pobliskim LIDLu i niedalekim hipermarkecie i oba te sklepy mają olbrzymi wybór tych produktów, od pietruszki i buraków, przez soki, jogurty, sery, wędliny i nawet makarony. Nie śledzę trendów, ale wyraźnie widzę na sklepowych półkach, że podaż dopasowała się do popytu.
1,144 2018-06-03 22:09:26
A dress code? No cóż trzeba się przestawić i przyzwyczaić a z biegiem czasu dorobisz się kolejnego gajera (w korpo miałam wcale niemały dodatek do pensji za konieczność stosowania się do dress code). Praktykują przynajmniej casual friday?
Jak to powiedział mój przelozony- póki może oddychać, nie zdejmuje marynarki i krawata. My, techniczni, nie zawsze musimy nosić krawat. To tyle na temat casual. To nie korporacja, a firma prawnicza, więc sztywny styl jest dla klienta i obowiązuje wszystkich. Mam o tyle dobrze, że w poprzedniej firmie byłem overfashioned, bo lubię koszule, marynarki itp. Tak że styl mi nie przeszkadza, tylko większość koszul mam sportowych, a nie biznesowych. No i spodnie to same dżinsy. Teraz tylko chcę zdążyć z wymianą euro na złotówki, bo Bytom ma promocje -60% i gajer kosztuje teraz mniej niż porządne dżinsy i marynarka w normalnej cenie. Kupię dwa, mam dwa, to na pierwszy rok wystarczy.
A jak chodzi o drobiazgi, to naprawdę warsztat jest na bogato. Pewnie i tak pouzupelniam to rzeczami których używałem wcześniej, ale to powoli. Teraz muszę się skupić na tym żeby ogarnąć technikę i zorganizować dział według moich best practices, bo już widzę że brakuje tu jednolitej koncepcji zarządzania całym majdanem. Sami mówią np. że outsourcing załatwia połowę roboty, ale serwis niektórych problemów zajmuje nawet miesiące. Tak że jako kierownik mam parę wyzwań. Ogarnąć technikę, opracować koncepcje zarządzania i rozwoju, a jeszcze pociągnąć ludzi za sobą. I lasy but not least- DSGVO, czyli niemieckie RODO. Ufff. Już się spociłem, a jeszcze nic nie zrobiłem
1,145 2018-06-03 22:22:15
Lilka787 napisał/a:Moim zdaniem dostęp do zdrowej żywności jest obecnie mocno utrudniony, a ta powszechnie kupowana jest mocno zanieczyszczona, a czym to można sobie poczytać. Powstaje potem dylemat co i gdzie kupować.
Mam wprost przeciwne zdanie. Wg mnie zrobił się dosłownie szał tzw. żywności BIO. Robię zakupy spożywcze głównie w dwóch sklepach: pobliskim LIDLu i niedalekim hipermarkecie i oba te sklepy mają olbrzymi wybór tych produktów, od pietruszki i buraków, przez soki, jogurty, sery, wędliny i nawet makarony. Nie śledzę trendów, ale wyraźnie widzę na sklepowych półkach, że podaż dopasowała się do popytu.
Zapewne to zależy jak gdzie, ale też obserwuję tendencję do ekologizacji żywności. Jak grzyby po deszczu powstają sklepy z ekożywnością. Duże sieci mają w swojej ofercie bio produkty. Jaja od kur z wolnego wybiegu powoli stają się standardowym produktem stojącym obok tych "zwykłych", z chowu ściółkowego. W Niemczech już nawet nie ma w Lidlu jaj z chowu klatkowego. Bio ziemniaki, jabłka, banany. Podobnie mięso. Mrożone warzywa, już nie puszki, czy słoiki, zajmują w sklepach coraz więcej miejsca. W Lidlu czy Biedronce jest dużo sałatek, produktów dla wegetarian, wegan i wszelkiej maści diabetyków. Ten trend będzie rósł, bo na tym robi się prawdziwe pieniądze. Ludzie chcą jeść zdrowo i są gotowi za to zapłacić, więc handlowcy poszukują produktów spełniających ich wymagania. A producenci też powoli się przestawiają, bo po co zbierać 300q ziemniaków z hektara, skoro można zebrać 100q ekologicznych i zarobić więcej?
1,146 2018-06-03 22:42:37
Troll, a liberkę (w niektórych regionach - leberkę, ale u nas to liberka) znasz? Ja uwielbiam
Przegapiłem tego posta, ale temat jest zbyt poważny aby go pominąć
Lebera, wątrobianka, czy jak to piszesz liberka. Miód w gębie. Szkoda że teraz tak trudno ją kupić.
Jest więcej takich smakołyków. Uwielbiam salceson zwany czasem cwaniaczkiem, kiszkę kartoflaną (zwana czasem na Pomorzu kaszubską) i babkę kartoflaną, choć ku mojej rozpaczy wątroba już nie trawi kiszek kartoflanych po wschodniemu, czyli smażonych w głębokim tłuszczu. Kiedyś zjadałem ich kilogramy, teraz maksimum kilka kawałków.
Generalnie jestem miłośnikiem tradycyjnych tanich potraw.
1,147 2018-06-04 00:24:53
Generalnie jestem miłośnikiem tradycyjnych tanich potraw.
Większość osób w naszym wieku jest przyzwyczajona do tanich wymienianych przez ciebie potraw.
Moje dzieci nie ruszyłyby np.czerniny, kaszankę też niechętnie itp. Inne czasy, inne nawyki.
Teraz inaczej się je.
Pozdrawiam ... po kilku dniach wolnych, jutro do "roboty"
1,148 2018-06-04 00:26:05
My już byliśmy w kościele i na zakupach, daliśmy radę do 12.00 i teraz sobie zrobimy obiad, a później leniuchowanie.
W sprawie włosów osiągnęliśmy kompromis - córka miała do wyboru wybrać roczne doładowanie konta w swojej ulubionej grze lub pofarbowanie końcówek na wakacje - wybrała konto. Sprawa wróci pewnie za rok.
Ja dziś praktycznie cały dzionek leniuchowałam.Kiepsko się czułam.Po kinie jakoś mi tak lepiej:)
Moje dziecię w tym roku zdecydowanie farbuje-tak jak w zeszłym pianką koloryzującą,która zmywa się po kilku myciach.Zauważyłam,że w wakacje dużo dziewuszek,nawet młodszych od mojej panny takim czymś farbuje.
A ja dziś ambitnie wybrałem się z psem na spacer ok 7 km. Mój fitness dog po czterech kilometrach odmówił współpracy. Półtora kilometra go niosłem i ostatnie półtorej znów poszedł na swoich łapkach. Tym sposobem ja przytrenowalem bicepsy, a on przeżył. No i trzy godziny niedzieli zagospodarowane.
Teraz leży jak dywanik przy łóżku. Poderwał się tylko na chwilę żeby zjeść resztki mięsa z obiadu.
Heheh-fitness dog :).Moja jamnica rzadko kiedy ma dość spacerów.No,chyba,że wyjątkowo gorąco.Ale wie,że raczej nie ma opcji noszenia :)
Masz tam u siebie kleszcze? Łapie Twoja psina? Czym zabezpieczasz?
Mąż nie może się nadziwić, jak zmienił się nasz syn. Jak przestał być maluszkiem i zmienił się w dziarskiego chłopczyka. W ogóle to ja miesiąc temu byłam z małym u mojego męża i wówczas mały traktował swojego tatę jak kogoś znajomego, ale nie bliskiego i jak działo się dla niego coś niepokojącego lub przykrego, to szukał schronienia u mnie, zupełnie ignorując tatę, a gdy mąż próbował go przytulić, utulić, to protestował i wolał mnie. A teraz zupełna odmiana. Normalnie zeszłam na drugi plan yikes. A niech ktoś powie, że dziecko nie potrzebuje dwojga rodziców, to w życiu nie uwierzę. Była taka sytuacja, która doskononale to ilustruje, jak mały wpakował się do naszego łóżka między nas i patrzy raz w jedną, raz w drugą stronę powtarzając: „mama, tata, mama, tata,...” śmiejąc się przy tym w głos big_smile
Miałam taką sytuację,kiedy moja córka miała 2,5 roku,że pojechałam na kolonie nad morze jako opiekunką.Musiałam być dwa turnusy-czyli miesiąc.Mało kota nie dostałam-szczególnie jak dzwonili do mnie mąż i moja mama wykłócając się o opiekę nad córką.W środku tego ona-nie chcąca gadać ze mną przez telefon.Kiedy wróciłam przez tydzień chyba usypiał ją tata,do mnie za bardzo podchodzić nie chciała a gdy ją ją przytulałam to stała po prostu albo siedziała mi na rękach nie przytulając.Dopiero tak po tygodniu,kiedy jechaliśmy do Bułgarii wróciła znów do siebie i znowu wszędzie tylko ze mną.
Dzieci takie rzeczy szybciutko zapominają.Nawet jeśli Twego męża nie byłoby rok to uwierz-po tygodniu,dwóch jego pobytu w domu dziecko zapomni,że taki incydent miał w ogóle miejsce.Tak było z moją córką-bo mój mąż też często wyjeżdżał gdy była mała.
Nie załamuj mnie gojka! yikes
To ja tu dbałam i dbam o to, żeby młody, jak już zaczął jeść „normalnie”, to w pierwszy(m/ch) roku/latach życia poznał większość smaków, żeby w przyszłości nie było trzymania się tylko mdłych i nieciekawych, ale za to znanych smaków, a tu się okazuje, że wszystko psu na budę yikes Póki co nie mam powodów do narzekań, bo to nie jest szczególnie kapryśne dziecko i mam nadzieję, że tak jednak zostanie.
No cóż,tak czasem bywa.Ale pocieszę Cię,że moje starania nie poszły tak całkiem na marne,Moja córka przez dwa lata była na diecie bezmleczniej i bezpszennej.Co ja się nacudowałam,żeby nie jadła tego co nie może.I wtedy okazało się,że ona je wszystko co jej przygotuję.Miała wtedy 10 lat.
Nie było jęczenia,że to niedobre,doceniało mojej dziecię mamusine starania z pierogami ruskimi(z mąki żytniej i twarogu,który sama robiłam z mleka koziego:)) i naleśnikami z mąki ryżowej :) Teraz opowiada mi,że niektóre rzeczy jej nie smakowały-ale nie marudziła i jadła:)
Właściwie to ona zaczęła wybrzydzać tak gdzieś z rok temu.Ale i tak jest super.Widzę co jedzą jej rówieśnicy bo często do nas przychodzą jej koleżanki i koledzy.Jej koleżanka,która nocowała jada na śniadanie płatki albo parówki.Nie było ani jednego ani drugiego to zjadła kanapki z żóltym serem.A pomidora to jej wcisnęłam.Nie jada ryb,bakłażana,serów pleśniowych,szpinaku,jarmużu.No,tego nie wiedziałam i był problem.
Jak zrobiłam dziewczynom smoothie z kiwi,pokrzywy,banana to nie wypiła.Soku pomarańczowego z kurkumą-nie pija.
Dopiero koktajl z kefiru i truskawek wypiła posłodziwszy go sobie przemysłową ilością cukru.
Moja córka zjadła i wypiła morze leków, nie miałam wyboru, faszerowali ja lekami przez siedem lat, a ja płakałam niemal przy każdej tabletce i zastrzyku. Dlatego wiem co jest zdrowe i co lubi i potrafię to pogodzić, całe szczęście że mam za co, ale bywało, że miałam tylko na chleb do pierwszego. Ile czasu chorowała, tyle czasu wszystkie zarobione pieniądze szły na jej leczenie. Nic nie zostawało, ale nigdy nie narzekaliśmy, bo najważniejsza była ona, żeby nie chorowała i nie cierpiała.
Myślę, że ze smakami u dzieci różnie bywa. Pewnie wiele czynników się składa, nawet u tych samych rodziców dzieci różne mają upodobania np. u mojego brata syn to niejadek, a córka lubi nawet kapustę kiszoną i solone śledzie. Ja się cieszę, że moja córka coraz więcej potraw lubi np. makaron ze szpinakiem, a kiedyś nie tknęłaby tego.
Co do mycia dzieci, to też się nam raz zdarzyło, że koleżanka córki nie chciała pójść pod prysznic, chociaż moja córka dała jej dobry przykład. smile Ja jej nie zwróciłam uwagi, pokazałam ręcznik, mydło, jak działa prysznic, ale nie skorzystała i ja dałam sobie spokój. Myślę, że lepiej byłoby aby to Twoja córka zagadnęła koleżankę w tej sprawie, może pokazać swoje kosmetyki i zagić rozmowę. smile
Moje dziecię tak miało do czwartego roku życia.Karmiona sterydami z powodu astmy zaczęła tyć z dnia na dzień-babcia się cieszyła,że dziecko już nie je jak wróbelek i pakowała ile się dało.Przez miesiąc strasznie przytyła.Sterydy rozregulowały jej gospodarkę hormonalną i mimo,że była na diecie nikt nie wpadł na to dlaczego dieta nie działa.A ona miała niedoczynność tarczycy.Z jej wagą walczymy do dziś i walczyć będziemy jeszcze pewnie długo.
Wiesz,Lilko,nie masz nastoletniej córki i zdaje się,że nie wiesz jak to działa.Moja córka nigdy w życiu nie pokazywałaby kosmetyków koleżance i zagajała w kwestii,żeby z nich skorzystała :) Ona o takich rzeczach nie gada.Koleżanka skapowałaby się raz dwa o co chodzi i zamiast skorzystać z niegłupiej rady raczej by się obraziła.
Jakiś czas temu,przy porządkowaniu garderoby powiedziałam córce,że może niech zaprosi koleżankę do garderoby i pokaże jej ciuchy,w których nie chodzi a są bardzo fajne (ale za małe już) i może niech koleżanka sobie weźmie co jej się podoba.
Moje dziecko popatrzyło na mnie jak na kosmitkę i powiedziało,że one o takich sprawach nie gadają.
Pytam się jej więc: nie pokazujecie sobie na przykład nowo kupionych ciuchów? Ona na to: no co ty? A po co?
Może ja mam "inne" dziecko :)
Mam wprost przeciwne zdanie. Wg mnie zrobił się dosłownie szał tzw. żywności BIO. Robię zakupy spożywcze głównie w dwóch sklepach: pobliskim LIDLu i niedalekim hipermarkecie i oba te sklepy mają olbrzymi wybór tych produktów, od pietruszki i buraków, przez soki, jogurty, sery, wędliny i nawet makarony. Nie śledzę trendów, ale wyraźnie widzę na sklepowych półkach, że podaż dopasowała się do popytu.
Tak,to prawda,w każdym sklepie w mojej okolicy są produkty bio.Mało tego,na ryneczku pan sprzedaje artykuły z certyfikowanego gospodarstwa ekologicznego.I jest tam codziennie. Zimą sprzedaję na pasażu w galerii handlowej.
Poza tym,jako,że mieszkam w Polsce B-mam w pobliżu panią hodującą kozy i sprzedającą mleko i sery,moja teściowa jako,że mieszka na wsi kupuje nam jajka,mięso i miód od swoich wsiowych sąsiadów.
Mam takiego pana co uczy się angielskiego u mnie i ma gospodarstwo ekologiczne.Przywozi mi mąkę,makarony,kasze.
A jako,że mam ogródek to pewnie będę w tym roku samowystarczalna :)
1,149 2018-06-04 00:45:27
To ja dodam swoje trzy grosze w sprawie farbowania włosów. Otóż, 10.07.2017r. pofarbowałam córce (12 lat) włosy kolorem, powiedzmy, bordowym (miał to być szampon do zmycia po 5 myciach głowy). Najpierw zrobiłam córce róż (tej samej firmy). Nie przyjął w ogóle. Ten drugi ma do tej pory, choć już dość sporo zmyty kolor. Jednak idąc do szkoły we wrześniu kolor był taki jak na początku, więc miała z tego powodu nieprzyjemności u niektórych nauczycielek.
1,150 2018-06-04 01:11:10
To ja dodam swoje trzy grosze w sprawie farbowania włosów. Otóż, 10.07.2017r. pofarbowałam córce (12 lat) włosy kolorem, powiedzmy, bordowym (miał to być szampon do zmycia po 5 myciach głowy). Najpierw zrobiłam córce róż (tej samej firmy). Nie przyjął w ogóle. Ten drugi ma do tej pory, choć już dość sporo zmyty kolor. Jednak idąc do szkoły we wrześniu kolor był taki jak na początku, więc miała z tego powodu nieprzyjemności u niektórych nauczycielek.
Toteż ja farbuję pianką koloryzującą,sprawdzoną przeze mnie na głowie panny w zeszłym roku.Wszystkie moje uczennice w klasach-6-7 farbują taka pianką w wakacje i od nich wiem po ilu myciach kolor spłukuje się całkowicie
Poza tym,córka chodzi do takiej szkoły,w której nikt z nauczycieli nie powiedziałby słowa na temat jej ubioru czy wyglądu.
I tu o szkołę nie chodzi tylko o nasze domowe zasady,że do szkoły nie chodzi się tak samo ubranym jak na plażę czy dyskotekę.
1,151 2018-06-04 09:00:04
Gojka,
kiedyś przyszła do mojej córki koleżanka, ja pokazałam jej fajne ubrania, z których moja córka wyrosła i zapytałam czy chce przymierzyć. Powiedziała że chce, i przymierzałyśmy, a ja potem spakowałam wszystko to co się jej podobało i zabrała do domu.
Moja córka dostała dużo fajnych kosmetyków na urodziny, dziewczyny chętnie to oglądały, a perfumy próbowały.
Wychodzi na to, że ile dzieci tyle doświadczeń.
Ja o żywności bio wiem doskonale, też sobie kupuję bio czy eko. Jednak na to trzeba mieć po pierwsze pieniądze, a po drugie przekonanie, że warto na nią wydać. Wszystkich cen nie pamiętam, ale np. przy schabie jest różnica w cenie, sery kozie są drogie. Tak naprawdę kupując żywność nie mamy pewności jak została wyprodukowana. Nawet kupując u chłopa ze wsi. Nie wiem jak jest z gospodarstwami eko, na pewno są jakieś kontrole, ale pamiętam reportaż w którym było, że rolnicy oszukiwali. Czy może ktoś wie jak jest z bezpieczeństwem żywności ekologicznej?
A woda, pijecie z plastików? A żywność z plastikowych opakowań?
1,152 2018-06-04 09:17:18
Lilka-moje dziecię mawia,że o ciuchach i kosmetykach to sobie gadają małe dziewuszki.No bo co-ona ma pokazać koleżance żel pod prysznic? A potem powiedzieć,że może go sobie wypróbować?
Z ciuchami,rzeczywiście jest może w jej otoczeniu dziwnie-no ale cóż zrobić?
Wiesz,za 200 gram sero koziega,jak zapłacę 9 zeta to nie jest powalająca cena.
Nie wiem jak jest z bezpieczeństwem eko zywności ale skoro moja teściowa mieszka od lat na na tej wsi,na której kupuję jajka od kur biegajacych sobie po dworze a kobitka nie sprzedaje ich w hurtowych ilościach to mam prawo twierdzić,że żywność jest zdrowa.
Wiem o plastikowych butelkach i kupuję w szklanych oraz mam także dobry filtr do wody z kranu.
Czasem kupię mrożonkę warzywną w woreczku.Ale np w Lidlu jest szpinak w kartonie
1,153 2018-06-04 09:34:22 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-06-04 11:43:00)
A woda, pijecie z plastików? A żywność z plastikowych opakowań?
Plastik plastikowi nie jest równy. Woda przeważnie jest butelkowana w „1”, więc jeśli jest odpowiednio przechowywana jest bezpieczna. Ale kiedyś sprawdziłam plastik, którym przydzielane były plasterki wędzonego łososia i od tego czasu kupuję tylko w kawałkach w sprawdzonym sklepie rybnym.
http://ulicaekologiczna.pl/wp-content/u … lastik.png
1,154 2018-06-04 09:45:15
Ja też wodę kupuję w szklanych butelkach, choć jest droższa. Plastik nas zalewa, kiedyś soki dla dzieci były tylko w szklanych butelkach, a teraz coraz więcej firm robi w plastikach. Przy stałych produktach ta folia nie jest tak niebezpieczna, gorzej przy płynach, a najgorzej przy tłuszczach - patrz oleje, a te znowu temat rzeka.
Ja pamiętam że kiedyś chciałam kupić taki eko ser kozi, ale zrezygnowałam bo wtedy był dla mnie za drogi.
Na pewno jajka od baby ze wsi, są o niebo lepsze od tych z fermy, ale nigdy nie mamy pewności jaką paszę dostaną te kokoszki.
Mnie to już wszystko wydaje się niebezpieczne. Przecież ziemia, woda i powietrze tez są skażone, a rośliny i zwierzęta to pochłaniają.
Jednak coś trzeba jeść. Oby nie za dużo. Lepiej mniej a bardziej wartościowo.
Ja rzadko kupuję w Lidlu, bo mam nie po drodze, ale fajnie że wspomnieliście, że tam są zdrowe produkty. Chętnie je przejrzę.
Smutne jest to, że człowiek tak niszczy środowisko i w ten sposób siebie. Przecież można inaczej. Było kiedyś inaczej.
Jeśli zauważacie poprawę w większej produkcji zdrowej żywności, to tylko się cieszyć. I oby to eko nie było tylko na certyfikatach.
Mój brat jest do tego stopnia eko, że kupił sobie pole i obsiał starym gatunkiem pszenicy samopszy. Uprawia też warzywa, sadzi krzewy jak jagody kamczackie, sieje zioła jak nagietek na herbatkę z płatków i tak dalej. Ja mu czasem plewię i dlatego w zamian mam eko warzywa.
1,155 2018-06-04 11:38:58
Witam bardzo serdecznie
Gojeczka
Summertime-ale chyba prócz uśmiechania się planujesz dziś coś jeszcze ? smile Pochwal się.
O ooooo teraz ,to nie pamietam, co tam dzialo sie u mnie w ciagu dnia. Ale szczegolnych szalenstw nie mialam zadnych tam podniebnych lotow hiii itp...po prostu Lykam przyjemnopsci dnia z zycia codziennego. Kocham slonece, awtedy ono swiecilo, a to bardzo, ale to bardzo przyjemnie nastraja. Dzisiaj np, jest szarowka za oknem, wiaterek chyba padac bedzie...szkoda.Lubie w ciagu dnia wyskoczyc na ta swoja malenka zielona trawke za domem zwana ogrodkiem i powylegiwac sie w rozkoszach promieni, nozki troszke opalic witaminki D zalapac.
**********
Lilka
uyhmmm niestety naleze do tego dziwnego gatunku osobnikow co nie lubia jaj za bardzo, a juz szczegolnie zoltka rozlanego..brrr....i do tego jajeczek od chodowcy tez nie moge, bo mi pachna tym czyms czego nie lubie. Mmam bardzo wrazliwy nos.Ale sama jajka kupowalam swojej rodzinie, bo co od chlopa, to od chlopa i jaja od kury grzebiacej w ziemii, to samo zdrowie w porownaniu ze sklepowymi.. Mam taki jaki jakis odsmak od jaj, swego czasu w pielegnacji wlosow, ktos mi poradzil zoltka klasc. Zmusilam sie do tego z sadzac, ze moze przyzwyczaje sie, ale niestey...nie udalo mi sie pokonac niecheci, nawet w strefie kosmetycznej...Dziwen, to zapewne.................
******************
Niestey czas mi obecnie nie pozwala na przeczytanie tresci.:) ale jak widze swietnie sobie gawedziliscie.
1,156 2018-06-04 11:48:30 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-06-04 11:50:37)
Cyngli napisał/a:Ogólnie wyrażenie "zmiana nawyków żywieniowych" brzmi bardzo ładnie.
Gorzej, jak w rodzinie są odpowiednie nawyki żywieniowe, a dziecko i tak nie chce jeść.Tak też, niestety, czasem bywa. Rodzice tzw. "niejadków" mają utrudnione zadanie.
Hej Milo Cie widziec rampampam]
wiesz co opowiem Ci cos....sama bylam dzieckiem strasznym niejadkiem..Rodzice rece zalamywali. Po lekarzach ciagneli, a ja jak nie chcilam konsumpcji pokarmow, tak nie chcialam.Dopiero bedac dorosla odkrylam, ze mi najnormalniej w swiecie kuchnia polska nie smakuje.Szok! Jeste garsteczka rzeczy, ktore lubie. Mam przedziwny smak, uwielbiam ostre konkretne dania i do tego z nakladka slodyczy.Wtedy czuje sytosc.Szukajcie smakow, innych niz zwykle serwujecie pociechom. Moze przypadek, ktoregos dziecka jest podobny do mojego? Pozdrawiam
1,157 2018-06-04 11:59:33
Ja nie do końca ufam tym produktom BIO i eco z supermarketów, z kimś rozmawiałam na ten temat, nie wiem czy nie było to jeszcze w szkole ileś tam lat wstecz z nauczycielem od marketingu, że wiele produktów właśnie tych z pozoru eco i BIO nimi nie są. W supermarketach trzeba wszystko sprawdzać, czytać skład i pochodzenie produktu. Dlatego sama jestem zdania, że dobrze wspierać lokalnych farmerów/producentów. U nas w okolicy mamy dostęp właśnie do jaj z kur biegających po polu znajomej, warzyw i owoców, i domowych wyrobów mięsnych. Polecam się rozejrzeć i popytać.
1,158 2018-06-04 12:33:05
Mój brat jest do tego stopnia eko, że kupił sobie pole i obsiał starym gatunkiem pszenicy samopszy. Uprawia też warzywa, sadzi krzewy jak jagody kamczackie, sieje zioła jak nagietek na herbatkę z płatków i tak dalej. Ja mu czasem plewię i dlatego w zamian mam eko warzywa.
Mmmm,jagody kamczackie-pyycha.Mojej teściowej nie wyszły i nie poleca mi ich sadzić
Mój pan uczeń-rolnik ekologiczny sieje płaskórkę-też zboże z typu pszenic-ale mogą je jeść nawet ci,którzy nie jadają glutenu.I z tej płaskórki przywozi mi produkty lub samą mąkę.Jest przyciężkawa,więc nie wszystko z niej wychodzi.Ale chleby-pyszne.
Ja robię syropy z kwiatu bzu czarnego,rdestu ptasiego,koniczyny czerwonej,mniszka i skrzypu.Co roku odkrywam jakiś "chwast",który można wykorzystać.Suszę też mnóstwo tych chwaściorów i robię herbatki.
Nagietka nie mam,ale muszę go koniecznie posiać-jesli jeszcze się da.
Gojeczka
Summertime-ale chyba prócz uśmiechania się planujesz dziś coś jeszcze ? smile Pochwal się.O ooooo teraz ,to nie pamietam, co tam dzialo sie u mnie w ciagu dnia. Ale szczegolnych szalenstw nie mialam zadnych tam podniebnych lotow hiii itp...po prostu Lykam przyjemnopsci dnia z zycia codziennego. Kocham slonece, awtedy ono swiecilo, a to bardzo, ale to bardzo przyjemnie nastraja. Dzisiaj np, jest szarowka za oknem, wiaterek chyba padac bedzie...szkoda.Lubie w ciagu dnia wyskoczyc na ta swoja malenka zielona trawke za domem zwana ogrodkiem i powylegiwac sie w rozkoszach promieni, nozki troszke opalic witaminki D zalapac.
**********
Lilka
uyhmmm niestety naleze do tego dziwnego gatunku osobnikow co nie lubia jaj za bardzo, a juz szczegolnie zoltka rozlanego..brrr....i do tego jajeczek od chodowcy tez nie moge, bo mi pachna tym czyms czego nie lubie. Mmam bardzo wrazliwy nos.Ale sama jajka kupowalam swojej rodzinie, bo co od chlopa, to od chlopa i jaja od kury grzebiacej w ziemii, to samo zdrowie w porownaniu ze sklepowymi.. Mam taki jaki jakis odsmak od jaj, swego czasu w pielegnacji wlosow, ktos mi poradzil zoltka klasc. Zmusilam sie do tego z sadzac, ze moze przyzwyczaje sie, ale niestey...nie udalo mi sie pokonac niecheci, nawet w strefie kosmetycznej...Dziwen, to zapewne.................
Ja też uwielbiam słońce.Szczególnie cenię je wtedy gdy u nas nie ma.I marzy mi się zimowa wyprawa do jakiegoś afrykańskiego albo azjatyckiego kraju.Ale niestety,moi ludzie wolą Włochy zimą i narty.Więc się dostosowuję.Nie chce mi się jechać bez nich.Co prawda w Val di Sole zawsze jest słonecznie,więc przyjemnie się jeździ.
Jak będziemy z mężem już stetryczałymi dziadkami to sobie zimą będziemy jeździć do ciepłych krajów.
Próbowałaś jaja kacze albo przepiórcze? Są nieco inne w smaku niż kurze.Może by Ci przypadły? Kacze są bardziej galaretowate ale przepiórcze są zbite i niczym ich nie czuć
Ja jadłam chyba wszystkie dostępne-w tym strusie.Ale tego nie polecam jak nie masz do jajecznicy z pięciu osób:) Smakuje jak kurze ale ma najmniej cholesterolu ze wszystkich jaj.No i nie capi tak jak kurze
Ja też nie lubię kuchni polskiej.Byłam wychowywana w trochę innej kuchni i z polskiej jadam tylko parę rzeczy.
I też byłam mega niejadkiem
Ja nie do końca ufam tym produktom BIO i eco z supermarketów, z kimś rozmawiałam na ten temat, nie wiem czy nie było to jeszcze w szkole ileś tam lat wstecz z nauczycielem od marketingu, że wiele produktów właśnie tych z pozoru eco i BIO nimi nie są. W supermarketach trzeba wszystko sprawdzać, czytać skład i pochodzenie produktu. Dlatego sama jestem zdania, że dobrze wspierać lokalnych farmerów/producentów. U nas w okolicy mamy dostęp właśnie do jaj z kur biegających po polu znajomej, warzyw i owoców, i domowych wyrobów mięsnych. Polecam się rozejrzeć i popytać. smile
Nooo,czytanie składu-obowiązkowe.Moje dziecię czyta skład odkąd się czytać nauczyło.Nie wiem czy pytałam-korzystacie z apki:zdrowe zakupy? Polecam.
1,159 2018-06-04 16:24:47 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-06-04 16:35:51)
Gojka
Ta Italia mnie nie powalila, ale moze dlatego ze bywalam , ale tylko w celach zakupowych.fantastyczne mieli promocje na ciuchy markowe, i nie ukrywam, ale podobaly mi sie ich kompozycje modowe. Gory widzialam, ale na nartach nie smigam..nooo niestety...ale z z rodzinkom, to nie wazne, gdzie sie jest, liczy sie wspolne przebywanie. i dla bliskich robi sie wiele
U mnie z ta pogoda, jest niezbyt i bardzo zaluje, gdyz brakuje mi slonca. W polsce, to upaly, a tu niekoniecznie.Musze wtedy harmonizowac sie z innymi zalozeniami w mojej glowie, gdy nie ma slonca. tzn, ze swoje zajecia ukladam, juz wtedy w czterech scianach. A relaks, to owszem mozna spacerowac, przy marnej pogodzie, ale to efekt odczuc juz nie taki.Czesto zreszta z uwagi na przymus, musze codziennie zrobic ladne te pare kilometrow.Zreszta co jak co, ale gimnastyki, to mi nie brakuje.
Jaj innych jak kurze Gojka, nie jadlam. Po Twoim wpisie, jesli nadazy sie okazja, zapoznam sie ze smakiem. Zabawne sa dla mnie przepiorcze..Takie mikrusy, ale to, to pewnie maja moc w sobie skladnikow odzywczych. a juz myslalam , ze to, ja tylko takie mam dziwne upodobania kulinarne,....bo moje upodobania kulinarne sa malo patriotyczne, ta golonke lubie i kilka innych prostych rzeczy.O a jaja, to takie mocno pobeltane jajecznice mocno podsmazona z kurkami lubie.
1,160 2018-06-04 16:52:23
Sami, pewnie, że nie nie zmuszaj się do jajek jak nie lubisz. Nic na siłę. Ja jadłam przepiórcze, a kaczych chyba bym nie spróbowała.
Gojka, mój brat mówi, że najsmaczniejsze są te odmiany jagody kamczackiej o szerokich listkach.
Ja lubię przeglądać kosmetyki w sklepach, też eko Czasami pokazujemy sobie nowe nabytki z niektórymi koleżankami.
Dziewczynki w wieku mojej córki, w większości nie interesują się jeszcze kosmetykami, no chyba że to są perfumy Ariany Grande.
1,161 2018-06-04 17:06:55
Lilka ja uzywam wylacznie kosmetykow naturalnych lub prawie wylacznie Polecam takie bez parabenow sls i innych swinstw Mamy bardzo dobra marke np Sylveko.Kremow to wcale, ewentualnie hydranty lub serum, ale z tym ostatnim mialam wpadke z kosmetykiem- kingi rusin, nie sprawdzil sie, a kasy wydalam full, oddalam przyjaciolce, to serum i na niej sie sprawdza dobrze, mam 41 lat wiec trzeba tu troszke wiecej skladnikow wyszukiwac w pielegnacji.Uwielbiam francuskie kosmetyki.
1,162 2018-06-04 17:14:30
Sluchajcie i olejki uzywam przerozne, ale jednym z najlepszych ku pewnie zaskoczeniu wielu osob jeeest, olejek marchewkowy firmy Etja w zasadzie, to macerat. Oczywiscie takie silne w sobie oleiste rzeczy nakladam pare razy nie wiecej w tyg. Natomast ten olejek moge co drugi dzien na noc pod oczy.....a cera po nim mmmmm miodzio Stawiam przede wszystkim na oczyszczanie i uzywam do tego celu plynu micelarnego i mleczka kosmetycznego i toniku. Chodz prawde powiedziawszy, czesto plyny micelarne posiadaja juz tonizowanie samo w sobie.bardzo odpowiadalo mi mleczko, starej naszej rodzimej polskiej firmy Celia- ale niestety jest trudno dostepne.Lub Melissa tez taka firma byla kiedys.
1,163 2018-06-04 17:23:04
Gojka
Ta Italia mnie nie powalila, ale moze dlatego ze bywalam , ale tylko w celach zakupowych.fantastyczne mieli promocje na ciuchy markowe, i nie ukrywam, ale podobaly mi sie ich kompozycje modowe. Gory widzialam, ale na nartach nie smigam..nooo niestety...ale z z rodzinkom, to nie wazne, gdzie sie jest, liczy sie wspolne przebywanie. i dla bliskich robi sie wiele
U mnie z ta pogoda, jest niezbyt i bardzo zaluje, gdyz brakuje mi slonca. W polsce, to upaly, a tu niekoniecznie.Musze wtedy harmonizowac sie z innymi zalozeniami w mojej glowie, gdy nie ma slonca. tzn, ze swoje zajecia ukladam, juz wtedy w czterech scianach. A relaks, to owszem mozna spacerowac, przy marnej pogodzie, ale to efekt odczuc juz nie taki.Czesto zreszta z uwagi na przymus, musze codziennie zrobic ladne te pare kilometrow.Zreszta co jak co, ale gimnastyki, to mi nie brakuje.
Jaj innych jak kurze Gojka, nie jadlam. Po Twoim wpisie, jesli nadazy sie okazja, zapoznam sie ze smakiem. Zabawne sa dla mnie przepiorcze..Takie mikrusy, ale to, to pewnie maja moc w sobie skladnikow odzywczych. a juz myslalam , ze to, ja tylko takie mam dziwne upodobania kulinarne,....bo moje upodobania kulinarne sa malo patriotyczne, ta golonke lubie i kilka innych prostych rzeczy.O a jaja, to takie mocno pobeltane jajecznice mocno podsmazona z kurkami lubie.
Wiesz,ja jeżdżę co roku.I nigdzie mi się tak dobrze nie jeździ na nartach jak w Val di Sole:) Piękne miejsca,ludzi prawie wcale (bo jeździmy na początku sezonu),wszyscy mili,jedzonko w knajpkach pyszne.
Zwiedzałam też latem Sardynię,Sycylię i większe miasta jak Rzym,Wenecję,Padwę,Mediolan,Turyn,Bolonię,Ferrarę,Turyn,Neapol czy Triest.
Mi się Włochy bardzo podobają -nie dość,że cieplutkie morze to i piękne góry.Gdzie ja bym sobie bliżej zjechała z trzytysięcznego lodowca w pełnym słońcu?
Uwielbiam te małe górskie,miasteczka z wąskimi uliczkami.
1,164 2018-06-04 18:48:22
Gojka ladnie opisalas cala aura tam panujaca.A pewnie skoro masz juz takie ukochane miejsce , w ktorym czujecie sie fajnie, to nalezy korzystac z jego dobrodziestw. Najfajniejsze w tym wszystkim, co piszesz, to jest niewatpliwie brak tloku. Uwazam, ze w gorach, aby rozkoszowac sie ich pieknem, jest potrzebna przestrzen.
1,165 2018-06-04 20:08:50
Lilka ja uzywam wylacznie kosmetykow naturalnych lub prawie wylacznie
Polecam takie bez parabenow sls i innych swinstw Mamy bardzo dobra marke np Sylveko.Kremow to wcale, ewentualnie hydranty lub serum, ale z tym ostatnim mialam wpadke z kosmetykiem- kingi rusin, nie sprawdzil sie, a kasy wydalam full, oddalam przyjaciolce, to serum i na niej sie sprawdza dobrze, mam 41 lat wiec trzeba tu troszke wiecej skladnikow wyszukiwac w pielegnacji.Uwielbiam francuskie kosmetyki.
Właśnie aż zaszłam do łazienki zobaczyć jak sie moje kosmetyki nazwają-bo pamięć do takich rzeczy mam kiepską:)
Używam głównie kosmetyków kupowanych w aptece: La Roche Posay i Iwostin.Mam też fajną serię: Emolium Diabetix-rewelacyjne kremy do stóp i żele pod prysznic.
Ostatnio kupiłam też krem pod oczy z polskiej firmy Wianek.
Nie znam Celii ani Melissy
1,166 2018-06-05 13:42:52
Hej
Ja znam firmę Sylweko, ich produkty to również seria "Wianek". Część z nich rzeczywiście ma tylko naturalne składniki, ale niektóre mają też różne inne związki chemiczne. Ja do kremów tej firmy nie jestem przekonana, choć miałam brzozowy, rokitnikowy i pod oczy z chabrami. Niby OK ale jednak miałam lepsze kremy. Za to mam teraz balsam z dodatkiem mięty, jest OK, choć w składzie o ile pamiętam są jakieś konserwanty. Ich pomadki ochronne za to mają wyłącznie naturalne składniki.
Żeby dobrze wybrać kosmetyk trzeba znać listę szkodliwych substancji. Kupując przez Internet, wygodnie jest od razu sprawdzać. Niestety cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Ja kupuję coraz inne produkty, lubię zmieniać. Czasami kupuje też w salonie kosmetycznym, tam są kosmetyki które mają większa koncentrację aktywnych składników.
Mam też olejek z wit. C Pharmaceris i dodaję do kremu na noc. Widać, że działa, bo znikła mi plamka przebarwieniowa na policzku. Na dzień mam ich krem z wit. E, jest OK.
Byłam też zadowolona z ich kremu z wit. K 1% do cery naczyniowej. Kiedyś przez Internet kupiłam sobie koncentrat kwasu hialuronowego i też dodawałam do kremów. Innym razem sprowadziłam substraty i zrobiłam kilka kremów w domu.
Iwostin też próbowałam, jest OK. La Roche kupuję dla mojej córki na cerę trądzikową i sprawdza się u niej.
W najbliższym czasie wypróbuję olejek marchewkowy. Dzięki za info Sami. Widziałam go w moim ulubionym sklepie z naturalnymi kosmetykami.
Jeśli macie dziewczyny jakieś preparaty do twarzy, które szczególnie polecacie, to napiszcie krótkie info.
1,167 2018-06-05 15:31:14 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2018-06-05 15:32:18)
Lilka-polecam Iwostin hydro sensitia-krem aktywator nawilżenia.Kupuję już chyba z czwarte opakowanie i jestem mega zadowolona.Ma leciutką konsystencję więc na upały idealny.
Kosztuje około 40 zeta za 50 ml opakowanie.
1,168 2018-06-05 21:05:16
Dziękuję Gojko, jak skończą mi się rozpoczęte kosmetyki do twarzy to nabędę ten krem oraz olejek marchewkowy. Olejek dam również na końcówki włosów.
1,169 2018-06-05 22:43:54 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-06-05 22:44:32)
Summertime napisał/a:Lilka ja uzywam wylacznie kosmetykow naturalnych lub prawie wylacznie
Polecam takie bez parabenow sls i innych swinstw Mamy bardzo dobra marke np Sylveko.Kremow to wcale, ewentualnie hydranty lub serum, ale z tym ostatnim mialam wpadke z kosmetykiem- kingi rusin, nie sprawdzil sie, a kasy wydalam full, oddalam przyjaciolce, to serum i na niej sie sprawdza dobrze, mam 41 lat wiec trzeba tu troszke wiecej skladnikow wyszukiwac w pielegnacji.Uwielbiam francuskie kosmetyki.
Właśnie aż zaszłam do łazienki zobaczyć jak sie moje kosmetyki nazwają-bo pamięć do takich rzeczy mam kiepską:)
Używam głównie kosmetyków kupowanych w aptece: La Roche Posay i Iwostin.Mam też fajną serię: Emolium Diabetix-rewelacyjne kremy do stóp i żele pod prysznic.
Ostatnio kupiłam też krem pod oczy z polskiej firmy Wianek.
Nie znam Celii ani Melissy
o widzisz ten wianek jak juz napisala Lilka jest z firmy Sylveko :a powiem Ci, ze tez zawsze nikna mi z glowy nazwy kosmetykow, tez musze spojrzec na ich firme jasne apteka, to zawsze sprawdzona opcja.Gdybym nie starala uzywac sie wylacznie naturalnych produktow, to tez bym wylacznie korzystala z apteki...ale tak jak napisalam staram sie, ale nie zawsze mi sie, to udaje. Bo czasem produkty sa dobre pomimo skladu nie bardzo czystego....A w pewnym czasie wiekowym, to lepiej podepierac sie czasem czyms konkretnym.Dobry ten krem pod oczy? Ja z tej serii uzywam plynow miceralnychi sa nawet, nawet niezle.
1,170 2018-06-05 23:00:51 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-06-05 23:02:41)
Hej
![]()
Ja znam firmę Sylweko, ich produkty to również seria "Wianek". Część z nich rzeczywiście ma tylko naturalne składniki, ale niektóre mają też różne inne związki chemiczne. Ja do kremów tej firmy nie jestem przekonana, choć miałam brzozowy, rokitnikowy i pod oczy z chabrami. Niby OK ale jednak miałam lepsze kremy. Za to mam teraz balsam z dodatkiem mięty, jest OK, choć w składzie o ile pamiętam są jakieś konserwanty. Ich pomadki ochronne za to mają wyłącznie naturalne składniki.
Żeby dobrze wybrać kosmetyk trzeba znać listę szkodliwych substancji. Kupując przez Internet, wygodnie jest od razu sprawdzać. Niestety cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Ja kupuję coraz inne produkty, lubię zmieniać. Czasami kupuje też w salonie kosmetycznym, tam są kosmetyki które mają większa koncentrację aktywnych składników.
Mam też olejek z wit. C Pharmaceris i dodaję do kremu na noc. Widać, że działa, bo znikła mi plamka przebarwieniowa na policzku. Na dzień mam ich krem z wit. E, jest OK.
Byłam też zadowolona z ich kremu z wit. K 1% do cery naczyniowej. Kiedyś przez Internet kupiłam sobie koncentrat kwasu hialuronowego i też dodawałam do kremów. Innym razem sprowadziłam substraty i zrobiłam kilka kremów w domu.
Iwostin też próbowałam, jest OK. La Roche kupuję dla mojej córki na cerę trądzikową i sprawdza się u niej.
W najbliższym czasie wypróbuję olejek marchewkowy. Dzięki za info Sami. Widziałam go w moim ulubionym sklepie z naturalnymi kosmetykami.Jeśli macie dziewczyny jakieś preparaty do twarzy, które szczególnie polecacie, to napiszcie krótkie info.
Tak sklad zawsze czytam:swietnie dobralas sobie ten produkt na przebarwienia.takie plamki nazwaja sie fotosazeniem sie skory, tez mi sie czasem pokazuja na czole, ale tez w wyniku pielegnacji bieleja i skora powraca do wlasciwego stanu.Pharmaceris, dr irena Eris o ile nie pomylilam sie, kiedys ja uzwywalam, zanim nie przeszlam, tak zdecydowanie na naturalne rzeczy.....Dr, ir. Eris miala kiedys fenomenalny krem z babki lancetowatej, znikaly po niej wszelkie wypryski ale, to z 20 lat temu olejek marchewkowy jest pomaranczowy nadaje taki jedwabisty koloryt.Nie mam pojecia czy sprawdzi sie na wlosy, poniewaz moje kudelki nie lubia olejow.Tez kiedys mialam hopla na temat samorob , ale mnie to krecilo.. a teraz, to tylko gotowcow :)obecnie uzywam takiego mozna, to nazwac hydrantu, ale zakupionego w Niemczech w necie w sklepach, widzialam go w koszmarnych cenach, ze szok Caudalie Vine Activ 3-1 Bardzo dobry produkt.Ale mam tez kosmetyki Alterra tanie z Rossmana