Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 105 ]

Temat: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Historia jakich wiele. Gonitwa za karierą, gonitwa za pieniądzem, gonitwa za wychowaniem dzieci. Wszędzie szybko.
Poniedziałek-Piątek: wieczny pęd, Sobota - sprzątanie,gotowanie,prasowanie,odrabiania lekcji z młodą gwardią. Zawsze razem.
Niby wszystko było - markowe auto z salonu, wymarzony dom, dobrze płatna praca.
Mąż awansował - no stanowisko zobowiązuje. Dużo pracy, szkolenia co 2 tygodnie, znikanie na jakieś wyjazdy w Polske. Budżet sie nie powiększył. No tak przecież na nic nie brakowało a on będzie oszczędzał i odkładał podwyżkę na konto dla dzieci (nie odłożył ani 1 zł.).
Moja historia jest o tyle inna, że ja nie szukałam, nie biegałam i nic nie przeczuwałam.
Życie seksualne - bez zmian (ok), miłość do mnie - wyznawana codziennie (ok), kwiaty co kilka dni (ok).
Przecież on taki zawsze poczciwy. Poza tym kocha rodzinę i mnie. Przez myśl mi nie przeszło nigdy.
Po wszystkim oczywiście wszystko stało się jasne....ale wpadł jak zwykły amator. A mianowicie....w listopadzie miał jechać na kolejne szkolenie, rzekomo gdzieś na Mazury a sam zamawiał hotel. Powiedział mi o tym syn,którego odwoził do szkoły. Zdziwiłam się...z reguły hotel i szkolenia są załatwione i nie trzeba samemu rezerwować. Syn coś wspomniał o apartamencie, który zamawiał. Jak pojawił się w domu wieczorem nic nie mówiłam ale sprawdziłam jego telefon...było hasło. Wydało mi się dziwne bo nigdy nie miał żadnego hasła. Wpisałam datę jego urodzin i bingo. Sms - pokasowane, Maile - też. Spis połączeń....no jest jakiś numer z kierunkowym - Olsztyn. Zadzwoniłam na drugi dzień i podałam swoje nazwisko. Kulturalna Pani potwierdziła, że jest rezerwacja na apartament na nasze nazwisko. No to mam cię. Nie wierzyłam.
On pożegnał się z rodziną, spakowałam jego walizkę. Odjechał. Ja ze swoją siostra godzinę po nim. 4 godziny i byłyśmy na miejscu. Po drodze płakałam. Siostra prowadziła bo nie dałabym rady.Podjechałyśmy pod hotel - nie było jego samochodu ale stało inne auto na tablicach rejestracyjnych naszego powiatu. Pojechałyśmy coś zjeść do miasta. Ja wypiłam tylko mocnego drinka. Siostra jadła. Bez słowa. Po kolacji czas na chwilę prawdy.
W restauracji ich nie było. W recepcji zmieniają się akurat recepcjonistki. Dobry moment - pomyślałam. Podałam swoje nazwisko a pani grzecznie podała mi numer pokoju. Podchodzę i pukam....otwiera mój kochany mąż. Oczywiście w bokserkach. Stał jak wryty. I ona wybiegła z łazienki...jego współpracownica, koleżanka mojej siostry której załatwił pracę kilka lat wstecz w swoim dziale. Spotykaliśmy się na grillu, na urodzinach, na imprezach u wspólnych znajomych. Nawet byliśmy na jachtach razem.Naprawdę nic nie zauważyłam.Ona - matka. Poukładany dom,rodzina, mąż,dziecko. Często rozmawiałam z nią - babskie sprawy. Szok. Trzasnęłam drzwiami i pojechałam do domu. Na CPN kupiłam butelkę wina,której po kilkunastu minutach już nie było. Wróciłam. Dzieci już spały. Starszy syn ogarnął gromadkę. Usiadłam w salonie. Kazałam siostrze jechać do domu.
On pojawił się po 3-4 godzinach i skamlał jak pies. W ciągu jednego dnia go znienawidziałam. Co może zrobić abym jemu wybaczyła? Masz mi powiedzieć ile to trwa? Jeśli powiesz - zastanowie się.3-4 lat  coś mruknął pod nosem. Nasz najmłodszy syn ma 3 latka zaznacze. Nie wiem co we mnie wstąpiło...znienawidziłam go momentalnie. Kazałam się spakować.Klękał,płakał...przepraszał.Spakował się po godzinie skamlania na podłodze.Wyszedł.Były telefony,rozmowy.Po tygodniu okazało się, że ma kawalerkę wynajętą.Wniosłam pozew.On już mieszka z nią. Ona zostawiła swoje dziecko z mężem.Powiedział, że wszystko zostawia mi.Czas pokaże czy honor weźmie górę.Nie czekałam i nie prosiłam.Zaczynam nowe życie.Zostanie mi dom, samochód i fajne wspomnienia.Zostaną dzieci.I niech nikt tylko nie pisze, że kryzys,braki i inne pierdy.I niech nikt nie pisze,że nie można się pozbierać "szybko". Od miłości do nienawiści jeden krok...połamał mi serce.Coś pękło momentalnie w jednej chwili.
Nasze życie pomimo,że bardzo intensywne, było bardzo namiętne w uczucie,przyjaźń,miłość.Dlatego właśnie nie dałam drugiej szansy.Nie widziałam powodów.
Jutro sylwester...zamiast na balu,jak co rok, spędzę przy kominku z dzieciakami. Będzie siostra z rodziną.Nie będzie jego...i nigdy już nie będzie.To byłoby poniżej mojej godności.Zdecydowanie. W grudniu popaprałam trochę w tym szambie. Co odkrywałam to szok,niedowierzanie.Z dziećmi pomaga mi siostra. Załatwiła sobie wolne z szefem na 3 miesiące.Nie zapomne jej tego nigdy. I ja nie płacze, nie szlocham,nie kajam się. Dostaje odruchów wymiotnych na jego widok.Oddał mi wszystko...został z niczym.Napisałam list do niej,do jej męża ale nie do niego.Niby o czym...ze byłam szczęśliwa, że dziękuje za taki numer.Po co...czy Go kocham.Zawsze będę ale już na inny sposób.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Chapeau bas.

3

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Podziwiam cię, jesteś wielka!

4

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Gratuluję. Ale patrząc realistycznie miałaś duże wsparcie i mąż się "poddał" więc miałaś dwa w jednym wsparcie+okoliczności. Niemniej gratuluję silnej woli.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

W grudniu zrobiłam tylko szybkie dochodzenie i popływałam trochę w tym szambie.
Zostawił bidulka laptopa, zostawił całą masę śladów a hasło takie same. Taki inteligentny i wykształcony facet a poziom schowania tego pod poduszkę mizerny.

Zupki,które uwielbiał i chwalił....jej pisał, że ma ich dosyć.
Wyjścia na piwko z zespołem....zespół 1-osobowy (Ona).
Szkolenia co 2-3 tygodnie....realnie był na 1 w ciągu pół roku.

Oczywiście jego rodzina z Mamusią i Tatusiem na czele chciała dowodów...powiedziałam, że mam nagrane na DVD smile
Powinnam wybaczyć, pewnie mi się wydawało z tym hotelem itd. Schemat.
Nagle wielka rodzina stała się mała i obłudna.

A i najważniejsze....widywali się w pracy a po pracy sms, telefony.
W każdą sobotę...od 9 rano sms, telefony (no tak był na basenie z synem).

Temat zamykam, z hukiem ale z poczuciem własnej wartości i godności. Może to nie ta droga...ale ja już nie potrafiłabym spojrzeć na niego takim wzrokiem jak kiedyś.

6

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

On się bardzo szybko poddał, więc dobrze, że nie walczysz o niego, bo myśle, że to nie miałoby sensu.
Podziwiam cię, że potrafisz tak szybko się ogarnąć, ale może twoje uczucie też już nie miało tej siły i dlatego tak szybko potrafiłaś to uciąć.
Jednego tylko nie rób, nie odcinaj dzieci od ojca. Niezależnie co on tobie zrobił to zawsze pozostanie ich ojcem.

7

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Gdyby tak każdy potrafił tak szybko wziąć się w garść i miał tyle siły.
Gratuluję i chylę czoła smile

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Oczywiście, że relacje ojciec-dzieci zostaną zachowane. Przecież mamy wspaniałą 3-kę dzieci. Wyjątkowych dzieci.
W naszym domu zawsze było ciepło,uczucie,miłość i dostatek. Zawsze troszczyłam się o niego i o dzieci. Zresztą on także.
Spodziewałam się jakiejś fali krytyki, że wina leży po obu stronach, że musiał być kryzys itp.
Ja w sierpniu przeżyłam wspaniały wyjazd do Pragi z Mężem, gdzie przygotował wspaniały prezent. Książkę zdjęć z naszego małżeństwa, naszej rodziny.
Wspaniały wieczór przy romantycznej kolacji niczym z filmu.
Nadal nie rozumiem czego jemu zabrakło...szczerze. A może to tylko była ciekawość i przerodziło się w coś więcej? Nie rozumiem jak można się tak PODZIELIĆ na dwie kobiety. Cóż....widocznie można.
Życie postawiło wysoko poprzeczkę i szczerze gdyby to zakończył sam i nic nie powiedział pewnie żyli byśmy długo i szczęśliwie. Niestety nie zakończył, niestety coś we mnie PĘKŁO z dnia na dzień. Szkoda życia, szkoda rodziny, szkoda małżeństwa ale ja naprawdę bym nie wybaczyła. Nie dlatego, że nie potrafię ale dlatego, że nie znam tego człowieka i chyba nigdy go nie znałam...:(

9

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

Oczywiście, że relacje ojciec-dzieci zostaną zachowane. Przecież mamy wspaniałą 3-kę dzieci. Wyjątkowych dzieci.
W naszym domu zawsze było ciepło,uczucie,miłość i dostatek. Zawsze troszczyłam się o niego i o dzieci. Zresztą on także.
Spodziewałam się jakiejś fali krytyki, że wina leży po obu stronach, że musiał być kryzys itp.
Ja w sierpniu przeżyłam wspaniały wyjazd do Pragi z Mężem, gdzie przygotował wspaniały prezent. Książkę zdjęć z naszego małżeństwa, naszej rodziny.
Wspaniały wieczór przy romantycznej kolacji niczym z filmu.
Nadal nie rozumiem czego jemu zabrakło...szczerze. A może to tylko była ciekawość i przerodziło się w coś więcej? Nie rozumiem jak można się tak PODZIELIĆ na dwie kobiety. Cóż....widocznie można.
Życie postawiło wysoko poprzeczkę i szczerze gdyby to zakończył sam i nic nie powiedział pewnie żyli byśmy długo i szczęśliwie. Niestety nie zakończył, niestety coś we mnie PĘKŁO z dnia na dzień. Szkoda życia, szkoda rodziny, szkoda małżeństwa ale ja naprawdę bym nie wybaczyła. Nie dlatego, że nie potrafię ale dlatego, że nie znam tego człowieka i chyba nigdy go nie znałam...:(

To czego jemu zabraklo możesz się dowiedzieć tylko od niego.
Nie dziwię się, że coś w tobie pęklo. Jesli mial romans przez 4 lata, widzial się z nią prawie codziennie a w dni kiedy się nie widzieli do siebie pisali i dzwonili, to znaczy że nie był to tylko „skok w bok”. Ja bym nie chciała być z kimś takim i postąpiłabym identycznie.
Z czasem wszyscy oswoją się z sytuacją, dzieci się przyzwyczają, no niestety życie musi iść dalej. A ty pewnie z czasem też kogoś będziesz chciała sobie poszukać smile.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Tulinko80 - szczerze Ci odpowiem, że PĘKŁO momentalnie dlatego,że nam naprawdę nic nie brakowało. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Rok temu w naszej rodzinie miała miejsce tragedia - mój kuzyn wraz z zoną zginęli w wypadku i osierocili dziecko (teraz ma 9 lat). Mój mąż po rozmowie ze mną zaproponował abyśmy zaadoptowali ich syna. Zgodziłam się. Ponownie zyskał w moich oczach. Ostatecznie ich syn trafił do jej siostry ale gest mojego męża bardzo mnie zaskoczył. Rozmawiałam ze znajomą, która jest akademickim nauczycielem, psychologiem. Twierdzi, że TAMTA była bliżej i okazywała czułość 24h/dobę.
Ja byłam w pracy...pracuje w korporacji więc też nie mam czasu. On skoro świt biegał po bułki (lubimy świeże pieczywo z rana), ja wstawałam i ogarniałam wszystkich. Wieczorkiem zawsze winko, film do poduszki, sporo żartów i relacja z dnia. Dzisiaj jak to analizuje to faktycznie nigdy nie mówił o niej. A przecież mówił o wszystkich. Mało się kłóciliśmy, nie było napompowania w naszych relacjach - jakiś sentymentalnych wierszyków ale zawsze wyczuwaliśmy, że jesteśmy sobie stworzeni. Nie wiem jak to dzisiaj odbierać. Wiem, że ona tez wniosła pozew rozwodowy...zostawiła dziecko mężowi. On jak się tylko dowiedział - zamówił busa, spakował w kartony i tez nie kaja się na kolanach.Szkoda mi naszej rodziny...ale obedrzeć kogoś z jego godności można raz lub wcale.On oczywiście próbował...ale zna mnie. Zawsze mówiliśmy sobie, że zdrada zawsze nas podzieli na zawsze.I podzieliła.Niestety:(

11

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Moim zdaniem niczego nie zabrakło. Wierzę, że są osoby które mogą kochać dwie osoby jednocześnie. Zakochał się w tamtej i tyle. Nie miało to związku z Tobą. Był z Tobą i jestem pewna że nie zamierzał odejść. Piszę to nie po to, żeby go usprawiedliwiać ale po to, żebyś zrozumiała, że nie było w tym Twojej winy i że niczego mu nie brakowało. Wasze życie podobało mu się i był z Tobą szczęśliwy. Ale z nią też był szczęśliwy.

Oczywiście trzymam kciuki żebyś wytrwała w tym, że pozbierałaś się momentalnie. Tylko że czasami bywa tak, że żałoba przychodzi dopiero po czasie. W pierwszym momencie jesteśmy tak zacietrzewieni, że czujemy tylko złość i myślimy że spłynęło po nas jak po kaczce. Bo jednak u Ciebie to świeża sprawa. Jeśli tak się stanie, pozwól sobie na doświadczenie swojej żałoby. A jeśli tak się nie stanie - gratuluję.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

madoja...dla mnie albo z kimś się jest albo nie. Wszystko co mięliśmy - zapracowaliśmy na to sami. Dotyczy to zarówno kwestii uczuć jak i kwestii materialnych.
Zawsze siebie wspieraliśmy. Wczoraj przeczytałam wątek PIOTRA L (zerknij - bardzo skomplikowana sytuacja) i tak się zastanawiam, że chyba czasami coś się KOŃCZY i tak do tego trzeba podchodzić. Ja nie będę numerem 1 lub 2 na bocznych drzwiach. Taki układ kompletnie mnie nie interesuje.
Sądziłam, nawet oczekiwałam fali krytyki, że to także moja wina. Szczerze? Nie widzę winy w sobie wcale. Poza tym, że wcześniej nie zauważyłam.
Przy trójce dzieci - pracowałam intensywnie, wspierałam męża w każdej dziedzinie. Nigdy nie kupił sam sobie ciuchów, skarpetek, butów. Dbałam o niego jak o swój skarb...tak samo o dzieci. W wątku powyżej PIOTR L opisuje, że zamknął żonę w złotej klatce .... u mnie było zupełnie odwrotnie:
1. WYJŚCIE NA KRĘGLE z ZESPOŁEM - proszę bardzo. Wracał o 4 nad ranem a w lodówce czekała kolacja.
2. WYJAZD NA SZKOLENIE - proszę bardzo. Torba spakowana, koszule odprasowane, kosmetyczka spakowana.
Oczywiście on też dawał mi dużą swobodę w związku ale jakoś nie miałam czasu skorzystać. Poniedziałek-piątek PRACA, DZIECIAKI, MĄŻ.
Jak przychodziła SOBOTA - zawsze organizacyjne sprawy od rana (dzieciaki na korepetycje, na basen), sprzątanie domu.
Nie było żadnej rutyny. Zawsze wszystko z uśmiechem, w żartach i przyjaznej atmosferze.
Finansowo - dobrze zarabialiśmy. Zarówno ja, jak i on (z tendencją na ON).
Dzisiaj nie potrafię zrozumieć jednego - JAK TAK SIĘ MOŻNA PODZIELIĆ EMOCJONALNIE, UCZUCIOWO, CIELEŚNIE.
Od 4 lat miał DRUGIE ŻYCIE....i nie  piszcie, że można kochać DWIE KOBIETY, DWÓCH FACETÓW. Dla mnie to jakaś kompletna patologia i raczej temat na leczenie psychiatryczne.
Rodzina, która zawsze była pomocna nagle strasznie broniła mojego męża...."nie przesadzaj, takie rzeczy się zdarzają", "najważniejsza rodzina, dzieci", "przecież jesteście wspaniałym małżeństwem". Dwa spotkania z jego rodzicami, jedno z jego bratem i zrozumiałam, że wszyscy walczą a mój mąż wiedział, że nie ma szans na tej bitwie...niektórzy wybaczają, nawet wyciągają pozytywne wnioski....ale u nas nie było czego poprawiać, korygować. Sam to powtarzał wielokrotnie. Boże  jak sobie przypomnę grilla u nas w wakacje i ONA była...a on chwalił mnie pod niebiosa.
Jeśli przyjdzie jakaś ŻAŁOBA - ok niech będzie. Tylko, że ja znam swoją wartość oraz wkład w moją rodzinę, małżeństwo i nie zamierzam skrobać się po ścianach. Mam solidne wykształcenie, solidną pracę i ludzi na których mogę liczyć. To też nie tak, że on szybko się poddał....on mnie znał i wiedział, że nigdy bym tego nie wybaczyła.

Oczywiście, że napisałam list do niej i do jej męża ale nie jako akt desperacji a postawienia sprawy JASNO i CZYTELNIE.
Oczywiście, że zostałam z bagażem który muszę już ciągnąć sama...ale jestem jeszcze silniejsza i wiem, że płacze przy lampce wina nic nie wniosą.
Oczywiście, że wystąpię o wysokie alimenty dla naszych wspólnych dzieci. Planów ja nie zmieniam - mają mieć solidne wykształcenia, solidnie się odżywiać.
Oczywiście, że przyjmę DOM, SAMOCHÓD, DOMEK NAD JEZIOREM. Ja nie "dałam d...y" więc czemu mam rezygnować ze swoich marzeń, planów i życia.
Oczywiście, że świat mi się zawalił ale ja wyjątkowo SZYBKO doszłam do siebie. Wytrzeźwiałam momentalnie.
Oczywiście, że czuje się Kobietą spełnioną, atrakcyjniejszą duchowo i fizycznie od tamtej. Nie mam żadnych kompleksów w tych sprawach.
Oczywiście, że połamał mi serce i sama musiałam sobie i muszę je posklejać.
I szczerze....dopóki moje dzieciaki nie dorosną nie będę z nikim. Nie dlatego, że nie będę potrzebowała bliskości, pomocy itd.
Tylko dlatego, że ja zawsze postawie rodzinę ponad swoje potrzeby. Czy to się opłaci? Zapewne tak. Kocham swoje dzieci ponad wszystko. Zawsze będzie tam cząstka jego...idealnego faceta, idealnego męża, idealnego przyjaciela. I niech tak zostanie.
Wpadłam na chwilę a w międzyczasie - szykuje przyjęcie dla swoich pociech. On chce wpaść z życzeniami. Niech wpada...tylko co on może im życzyć.
Zdrowia - mają, miłości - mają, rodziny - nie mają. I to dzięki niemu.
Zadzwonił dzisiaj mój jeszcze teść...."córeczko - jesteś mądrą kobietą, poukładaj to jakoś w nowym roku" - zszokował mnie tym. Powiedziałam aby odwiedził swojego syna. Podałam adres wynajętej kawalerki. Czego oni wszyscy chcą ode mnie? Ja nie mam czasu rozbijać się na emocje. Jestem matką, zdradzoną żoną a nie "Panem Bogiem"....
Na Nowy Rok życzę Wam szczęścia i żeby życie Was nigdy nie zaskoczyło tak jak mnie...bo wtedy tracicie wiarę w najważniejszą ktoś rzekł rzecz na świecie...w miłość !!!

13

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

To jak tak trochę pół żartem pół serio

Oczywiście ze masz prawo czuć sie oszukana

i można by na tym poprzestać , gdyby nie to żę....

Oczywiście że nie doszłaś do siebie
Oczywiście że teraz to tylko zasłona dymna
i Oczywiście ze jeszcze nie raz będziesz się z tym konfrontować , a życie będzie jeszcze nie raz to weryfikowało.

14

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Wydaje mi się że jesteś teraz za zasłoną. Wszystko stało się tak szybko, nie masz czasu. Wydaje mi się że to Cię dopadnie. Bo powinnaś przejść tak zwaną załobę. Ja jestem rok od rozstania na początku było lekko ale z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Przeszłam podobną sytuację.

15

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Nie kupuję Twojej historii. Ani o wielkiej Miłości w Twoim małżeństwie niby idealnym, ani o tym, jak to sie szybko pozbierałaś.
Gdybyś kochała męża rzeczywiscie, a nie tylko swoje NIEBOTYCZNE ego, miałby więcej niż godzinę na porozmawianie o tym co się stało.
Nie twierdzę, że dałoby się uratować Wasze małżeństwo- bo to cholernie trudne jest- ale gdyby było to wielkie słowo na M- to próbowałabyś.
Szkoda mi Ciebie i rozumiem jak się czujesz- przeszłam..Może jesteżś jeszcze w szoku.
Ale chyba i tak pozamiatane, bo tamta dwójkę łączy sporo, skoro kobieta zostawiła dziecko i mieszka z Twoim mężem.
Dumę i Honor uratowałaś- na ratowanie rodziny- podkreślam- nie wiem czy była możliwość czy nie- nie dałaś sobie i jemu szansy żadnej...
Jak tak wyglądało podejmowanie decyzji w Waszym małżeństwie- to była tragedia...

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Szanowna Elu.

Być może masz racje...trzeba się składać latami i chodzić po ścianach, terpiach i uprawiać ta całą mistyfikację dla Miłości,Rodziny.
Szczerze...mam wrażenie, że to łapanie się w większości (jak nie zawsze) tonącego już topielca.
Decyzje w naszym małżeństwie były zawsze wypracowane i partnerskie.
Masz racje co do jednego....dzisiaj nie spełniałabym wszystkich zachcianek swojego męża...i to we wszystkich sferach.
Moje EGO jest jak najbardziej ok...żyje zgodnie ze swoim sumieniem i nie miałam zamiaru słuchać tych wszystkich pożal się Boże krętackich wytłumaczeń.
Może dlatego, że ja jestem samodzielna, uczciwa i zawodowo poukładana i nie muszę mieć miłości na kolanach.
Dla mnie albo z kimś się jest albo nie. Trzeba mieć tylko cywilną odwagę.
Aha...po tym jak wyszedł ode mnie i po rozmowie...zadzwonił do niej.
Co świadczy o kobiecie która zostawia swoje dziecko? Ja nie chce słyszeć tego co chciałabym usłyszeć.
Pragmatyczne ale zupełnie SZCZERE.

17

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Ty TyI ..TY..
dałąś sobie prawo do wyroku, czy Wasze małżeństwo jest już trupem- bez Sądu-
Myślisz, że piszę Ci to, aby Ci dołożyć? Nie. Ale czy zechcesz wyciągnąć naukę z tego??? Póki co wątpię..
Martwisz się o dziecko tamtej, a o Swoje??
Zostawiła dziecko, bo Ona kocha Twojego faceta i dokonała potwornie trudnego dla niej wyboru prawdopodobnie.
Może Cię tu dziewczyny pochwalą, ja wybacz, nie. I być może się tego nie dowiesz, ale przypuszczam, że nie musiałabyś żebrać o miłość męża- to nie tak wygląda, gdy po zdradzie facet zostaje. Nie z litości, jak przypuszczasz...
Może kiedyś to zrozumiesz..
Ile w Tobie nienawiści do człowieka którego podobno kochałaś jeszcze miesiąc temu..

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Elu. Nie mam jadu w sobie....ja dawałam się oszukiwać przez lata.
Sąd? Po co skoro wyrok zapadł...a on sam był sędzią w swojej sprawie.
Mógł to zakończyć....i nic nie mówić. Chyba byłoby łatwiej.
Siedzę cały dzień dzisiaj przy lekcjach z Dziećmi. Szykuje je do szkoły. A gdzie jest Tatuś? Powiem Tobie....był na balu w innym mieście i pewnie odtaja w hotelu z fajnym sexem rano. Zabawne

19

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

przed upadkiem idzie pycha...

20 Ostatnio edytowany przez random.further (2018-01-01 19:10:00)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Autorko, chroni Cię to, że jesteś bardzo dobra organizacyjnie, prawdopodobnie masz jasne i precyzyjne poglądy, dużą wolę i możliwość działania, ale... ale... prawdopodobnie nie masz świadomości skutków zaistniałej sytuacji - to wymaga czasu.
Rodzina patrzy z innej perspektywy, spróbuj ją przyswoić choćby dla dobrego zrozumienia - to TEŻ TWOJE ŻYCIE - TO SZAMBO - bo nie tylko siedzisz na widowni ale w nim uczestniczysz.
Nie dziwię się odcięciu, ale tutaj Ela ma rację moim zdaniem - jest bardziej konstruktywna.
Natomiast, Autorko,  lepiej powinnaś rozegrać przyszłość i nauczyć się rozumieć też : NIEDOSKONAŁOŚĆ, jak mi się wydaje.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

random.further, faktycznie podchodzę do tego pragmatycznie. Pycha? Nie uważam.
Mam tą przewagę, że po pierwsze jestem niezależną kobietą i nie muszę prosić o przysłowiowe 10 złotych na poranne zakupy czy nie kładą mnie na kolana torebki z markowych butików.
Moje zachowanie to nie wyraz braku uczucia względem mojego męża bo tego było b.dużo.
Nie mogę się zgodzić, że jestem widownią...ja to muszę ogarnąć za niego. Taka jest postawa ojca, męża i dobrego człowieka? Dobrym człowiekiem się jest cały czas a nie tylko dla wybranych. Uważam, że ona zamieniła sobie "na lepszy model" a on ... nie mam pojęcia. Może lepiej grała w pewne klocki...
Pycha...jaka pycha. Zasady były ustalone. On nie walczył nie dlatego, że mnie nie kochał, że nie kocha swojej rodziny, dzieci...on wiedział, że to koniec.
Poczytałam kilka wątków załamanych, sięgających dna ludzi i tak się zastanawiam dlaczego miałabym siebie karać za nie swoje zachowanie. Wiedzę swoje dzieci w tym wszystkim ...dlatego odrabiam z nimi lekcje, zaplanowałam ferie. Nie zabraniam kontaktów z ojcem. Szkoda tylko, że wczoraj od 20:00 nie odbierał od nich telefonu....tutaj zapewne też mamy coś nie tak z moim Ja. Kochane Panie....porozmawiałam z dobrymi psychologami, psychiatrą i większość tych terapii, powrotów, zakochań i romansów i tak paraliżuje związek w sposób w 99 % śmiertelnie. Mamy godzinę - 18:35 a mój syn dostał sms przed chwilą. Treść: "Bez względu na to co się stało bardzo Was kocham.W Nowym Roku spędzimy wspólnie świetne chwile. Obiecuje. Tata". I moje pytanie brzmi: tak się zachowuje facet na poziomie, tata?
Tak zachowuje się tchórz....

22

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

świadoma kobietko, fakt, Twoje zachowanie w obliczu wiadomości o zdradzie jmęża (jeszcze męża) jest nietypowe, nietypowe i w realnym świecie, i tutaj na forum. Do rzadkości, niestety, należy rozstanie się bez obrzucania się błotem, wyciągania brudów.
I właśnie dlatego, po raz drugi, chylę czoła.

23

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

Mamy godzinę - 18:35 a mój syn dostał sms przed chwilą. Treść: "Bez względu na to co się stało bardzo Was kocham.W Nowym Roku spędzimy wspólnie świetne chwile. Obiecuje. Tata". I moje pytanie brzmi: tak się zachowuje facet na poziomie, tata?
Tak zachowuje się tchórz....

Nie, tak się zachowuje ojciec, który dzień wcześniej dał ciała i nie zadzwonił do dzieci.
Tchórz w ogóle by nie dał znaku życia.

Niby się tak świetnie trzymasz, ale jesteś przepełniona złością i żalem. Ela napisała prawdę.

24 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2018-01-01 20:02:11)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

Elu. Nie mam jadu w sobie....ja dawałam się oszukiwać przez lata.
Sąd? Po co skoro wyrok zapadł...a on sam był sędzią w swojej sprawie.
Mógł to zakończyć....i nic nie mówić. Chyba byłoby łatwiej.
Siedzę cały dzień dzisiaj przy lekcjach z Dziećmi. Szykuje je do szkoły. A gdzie jest Tatuś? Powiem Tobie....był na balu w innym mieście i pewnie odtaja w hotelu z fajnym sexem rano. Zabawne

Dokladnie. Ciezko byloby  sie dziwic urazie i jadowi, ale to moze faktycznie jedynie odzew urazonego ego, natomiast romans Pana trwajacy prawie 4 lata mozna okreslic jedynie jako megawdoopiemanie zony i absolutnie nie zasluguje on na jakakolwiek próbę zrozumienia, wysłuchania czy nie daj Bóg wybaczenia. Bycia tata nikt mu nie zabrania jak rozumiem. To nie jest tylko kwestia milosci wlasnej, zdrowej  zreszta,  ale przede wszystkim  szacunku do siebie, obowiazkowego dla normalnego czlowieka, a calkowicie nieobecnego w stosunku  Pana do zony. Pomijajac oczywiscie natychmiastowe zamieszkanie z ta druga,  ktore przeczy po calosci jego skrusze i postanowieniu poprawy. Popieram postepowanie Autorki w 100%-ach.
Mozliwe, ze jeszcze rozne uczucia sie odezwa,  moze jeszcze i zaboleć. Choc niekoniecznie, jesli gore wezmie rozsadek i trzezwe spojrzenie na tego czlowieka. Przypadki uratowania malzenstwa po zdradzie sa, ale w tym konkretnym  bylaby to juz skrajna naiwosc lub po prostu cud calkowitej przemiany tego Pana, nierealny moim zdaniem.

25

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

random.further, faktycznie podchodzę do tego pragmatycznie. Pycha? Nie uważam.
Mam tą przewagę, że po pierwsze jestem niezależną kobietą i nie muszę prosić o przysłowiowe 10 złotych na poranne zakupy czy nie kładą mnie na kolana torebki z markowych butików.
Moje zachowanie to nie wyraz braku uczucia względem mojego męża bo tego było b.dużo.
Nie mogę się zgodzić, że jestem widownią...ja to muszę ogarnąć za niego. Taka jest postawa ojca, męża i dobrego człowieka? Dobrym człowiekiem się jest cały czas a nie tylko dla wybranych. Uważam, że ona zamieniła sobie "na lepszy model" a on ... nie mam pojęcia. Może lepiej grała w pewne klocki...
Pycha...jaka pycha. Zasady były ustalone. On nie walczył nie dlatego, że mnie nie kochał, że nie kocha swojej rodziny, dzieci...on wiedział, że to koniec.
Poczytałam kilka wątków załamanych, sięgających dna ludzi i tak się zastanawiam dlaczego miałabym siebie karać za nie swoje zachowanie. Wiedzę swoje dzieci w tym wszystkim ...dlatego odrabiam z nimi lekcje, zaplanowałam ferie. Nie zabraniam kontaktów z ojcem. Szkoda tylko, że wczoraj od 20:00 nie odbierał od nich telefonu....tutaj zapewne też mamy coś nie tak z moim Ja. Kochane Panie....porozmawiałam z dobrymi psychologami, psychiatrą i większość tych terapii, powrotów, zakochań i romansów i tak paraliżuje związek w sposób w 99 % śmiertelnie. Mamy godzinę - 18:35 a mój syn dostał sms przed chwilą. Treść: "Bez względu na to co się stało bardzo Was kocham.W Nowym Roku spędzimy wspólnie świetne chwile. Obiecuje. Tata". I moje pytanie brzmi: tak się zachowuje facet na poziomie, tata?
Tak zachowuje się tchórz....

Walcz o alimenty dla dzieci! Nawet jeśli możesz sobie na wszystko pozwolić, walcz zawsze się przyda dodatkowy angielski,niemiecki,jakieś leczenie,nowe ubrania w ostateczności niech założy dzieciom konto nie wiem ile mają i wpłaca na mieszkanie. A co do małżeństwa,skoro jesteś taka pogodzona to daj to potwierdzić komuś bezstronnemu (teoretycznie) ciut mniej stronnemu( w praktyce).

26

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Ela210 napisał/a:

Nie kupuję Twojej historii. Ani o wielkiej Miłości w Twoim małżeństwie niby idealnym, ani o tym, jak to sie szybko pozbierałaś.
Gdybyś kochała męża rzeczywiscie, a nie tylko swoje NIEBOTYCZNE ego, miałby więcej niż godzinę na porozmawianie o tym co się stało.
Nie twierdzę, że dałoby się uratować Wasze małżeństwo- bo to cholernie trudne jest- ale gdyby było to wielkie słowo na M- to próbowałabyś.
Szkoda mi Ciebie i rozumiem jak się czujesz- przeszłam..Może jesteżś jeszcze w szoku.
Ale chyba i tak pozamiatane, bo tamta dwójkę łączy sporo, skoro kobieta zostawiła dziecko i mieszka z Twoim mężem.
Dumę i Honor uratowałaś- na ratowanie rodziny- podkreślam- nie wiem czy była możliwość czy nie- nie dałaś sobie i jemu szansy żadnej...
Jak tak wyglądało podejmowanie decyzji w Waszym małżeństwie- to była tragedia...

Ela - sooooooooory ale Twoja wypowiedź brzmi jak kabaret
https://www.youtube.com/watch?v=slTu_AG0m00

Dobrze zrobiła, nie jest masochistką.Po takim numerze?....
NIE MA NA ŚWIECIE OSOBY DLA KTÓREJ WARTO wybaczać takie coś.

27

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Cyngli napisał/a:
świadoma kobietka napisał/a:

Mamy godzinę - 18:35 a mój syn dostał sms przed chwilą. Treść: "Bez względu na to co się stało bardzo Was kocham.W Nowym Roku spędzimy wspólnie świetne chwile. Obiecuje. Tata". I moje pytanie brzmi: tak się zachowuje facet na poziomie, tata?
Tak zachowuje się tchórz....

Nie, tak się zachowuje ojciec, który dzień wcześniej dał ciała i nie zadzwonił do dzieci.
Tchórz w ogóle by nie dał znaku życia.

Niby się tak świetnie trzymasz, ale jesteś przepełniona złością i żalem. Ela napisała prawdę.

Totalnie się zgadzam.
I coś czuję że autorka przeistacza się w osobę która JEDNAK BĘDZIE utrudniała mężowi kontakty z dziećmi.

28

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Pirx- do przebaczenia- to baaaaaaardzo długa droga- proces. niekoniecznie by tam doszli.
Ja mówię o postawie autorki- to co innego..
I wiem o czym mówię, rozumiem jej emocje- ale postawy- nie.
I nie zgadzam się na nazywanie tego MIŁOŚCIĄ...
Nie oczekuję też zrozumienia u wielu osób tu.

Polecam autorce przeczytanie wątku netfaceta espresso- tylko tam nie było dzieci--

29

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
madoja napisał/a:
Cyngli napisał/a:
świadoma kobietka napisał/a:

Mamy godzinę - 18:35 a mój syn dostał sms przed chwilą. Treść: "Bez względu na to co się stało bardzo Was kocham.W Nowym Roku spędzimy wspólnie świetne chwile. Obiecuje. Tata". I moje pytanie brzmi: tak się zachowuje facet na poziomie, tata?
Tak zachowuje się tchórz....

Nie, tak się zachowuje ojciec, który dzień wcześniej dał ciała i nie zadzwonił do dzieci.
Tchórz w ogóle by nie dał znaku życia.

Niby się tak świetnie trzymasz, ale jesteś przepełniona złością i żalem. Ela napisała prawdę.

Totalnie się zgadzam.
I coś czuję że autorka przeistacza się w osobę która JEDNAK BĘDZIE utrudniała mężowi kontakty z dziećmi.

Też mam takie przeczucia, niestety.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Przestańcie błagam z tym ego, moi JA i całym teatrzykiem. Zawsze był dla mnie wszystkim...kocham go nadal bo nie można się ot tak odkochać ale upokorzenie jakie mi zgotował nie pozwoliłoby mi na dalsze funkcjonowanie. Może i faktycznie nie jestem typem filantropa rozłożonego na krzyżu ale cóż...podchodzę do tej sprawy racjonalnie. Zapewne powinnam walczyć, powinnam wybaczyć, dać szanse....ale nie potrafię. Poza tym mój mąż mógł nas wczoraj odwiedzić...dzieci miały frajdę spędzić czas w komplecie ale on wybrał się na bal w dobrym hotelu nad jeziorem. Nie muszę tłumaczyć, że to też kosztuje. Wybrał znowu JA aniżeli MY. Mógł zabrać dzieci na sylwestrową noc, sama bym pojechała aby było pseudo-rodzinnie.
Śmiać mi się chce jaka ja byłam naiwna...szczerze. Nawet kupowałam z nią prezent na ich którąś rocznice ślubu i opowiadałam o gustach mojego męża. Zabawne.
Jeśli przyjdzie żałoba...być może. Tylko ja muszę być "twarda". Kochane...ja mam 3 dzieci i pracę w korporacji gdzie bywa "różnie".
Wczoraj nie miał czasu zadzwonić do swoich dzieci, rano też nie. Teraz zapewne ma chwilę na papierosa albo odstawił swoją Lubą, która pojechała do swojego dziecka też z życzeniami noworocznymi. Wymiotów dostaje na samą myśl. Fakt...jestem zła ale na siebie. Że dałam się tak oszukać. Do tego momentu uważałam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na globie. Mam wyjątkowego Faceta, cudowną rodzinę. Widocznie mi się wydawało. Litości nie ma i nie będzie dla jego zachowania. Trochę poodkrywałam prawd o tej relacji ale nie będę się rozpisywała w tej kwestii. Oczywiście, możliwe, że kocha i mnie i ją. Dal mnie to jakaś patologia (powtarzam się). I nawet kupiłam jego ulubioną bieliznę na najbliższy wyjazd,który miał się odbyć na walentynki (jeździliśmy co roku sami na takie wypady bez dzieci). Nie szukam rady tutaj...raczej chciałam się podzielić moją historią małżeństwa, związku. W którym czułam się kochana, czułam się spełniona, byłam szczęśliwa....i nagle taki szok. Masę pytań dzieci, znajomych,rodziny...i co ja mam się rozbijać na czynniki pierwsze? Oj nie...nie mam na to czasu, chęci. Poza tym czeka mnie jeszcze przeprawa w sądzie, przeprawa z moimi aniołkami. Zawsze będzie tam cząstka jego...zawsze.

Elu ja nie ma pretensji do swoich uwag. Każdy ma do nich prawo. tym bardziej na takich forach.
Poproszę Ciebie jednak o rady:

1. Jak miałabym zaufać ?
2. Jak miałabym się z nim kochać?
3. Jak miałabym wybaczyć?
4. Jak miałabym wysyłać w delegację i się nie obawiać?
5. Jak miałabym go wspierać i jak kochać tą samą miłością?
6. Czego od niego miałabym oczekiwać? Powiedzenia prawdy w wersji light czy hard?
7. Może miałam wynajmować detektywa,który by za nim "biegał"? I zamiast na wakacje dla dzieci płacić abonament kilka tys złotych za usługi biura detektywistycznego?

Odpowiedz mi proszę jak Ty to byś widziała w ramach MIŁOŚCI.

Kontaktu z dziećmi nie będę zabraniała - nigdy. Niby dlaczego....?

31

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

random.further, faktycznie podchodzę do tego pragmatycznie. Pycha? Nie uważam.
Mam tą przewagę, że po pierwsze jestem niezależną kobietą i nie muszę prosić o przysłowiowe 10 złotych na poranne zakupy czy nie kładą mnie na kolana torebki z markowych butików.
Moje zachowanie to nie wyraz braku uczucia względem mojego męża bo tego było b.dużo.
Nie mogę się zgodzić, że jestem widownią...ja to muszę ogarnąć za niego. .

To dobrze, że pragmatycznie, ale nie TYLKO pragmatycznie być powinno, bo to nie wszystko i nie chodzi mi o Niego ale o Ciebie. Wydaje mi się, że musisz sobie pozwolić na przepracowanie tej sytuacji bo na razie chyba niczego poza działaniem koniecznym w codzienności, które bardzo dobrze rozumiesz - nic nie robisz.
W żadnym razie nie mówię o konieczności wybaczania - decyzja należy do Autorki - prawdopodobnie utrzyma swoje zdanie obecne i akurat (jako, że nie jestem zwolenniczką dawania drugich szans) wydaje mi się, że rozumiem Ją dobrze. Tylko ważne mi się wydaje, aby to dobrze przemyślała i zadbała o siebie - bo ruszyła z działaniem nakierowanym na dzieci (zrozumiałe) ale też o sobie - sobie wewnętrznej - powinna pomyśleć, a tego na razie nie robi.
Nie musisz niczego ZA NIEGO ogarniać - On powinien starać się być dobrym ojcem - a Ty nie powinnaś Go w tym wyręczać na co zbyt ochoczo przystajesz. Zachowanie klasy to dobra rzecz o ile stoi za tym wewnętrzne przekonanie o słuszności działania i klasa tym podparta - wydaje mi się, że na to jeszcze za wcześnie. Po prostu tak ogólnie masz wpojone 'dobre zachowania' i tego się trzymasz, w sumie dobrze bo pomaga dzieciom pewnie.
Jeśli chodzi o widownię to odniosłam wrażenie, że mechanicznie uczestniczysz we wszystkim co się dookoła Ciebie dzieje i w tym rozumieniu stanowisz widownię. Jeśli to pozwala Ci utrzymać się 'w pionie' to pewnie dobrze aby na razie tak zostało.
4-lata świadomego oszukiwania przez partnera, do którego miałaś zaufanie - nie może przejść bezboleśnie. Prawdopodobnie zacznie Cię mocno szarpać, tym bardziej, że bliscy różnie podchodzą. Spróbuj to przepracowywać wewnętrznie bo pewnie i mąż się ogarnie do działania (a różne może być), trudności z reakcjami dzieci mogą się pojawić, naciski rodziny... Niełatwo może być... Pozornie możesz walczyć ale czy na pewno znajdziesz na to siłę ? Mi się wydaje, że powinnaś zacząć o SIEBIE walczyć bo teraz prezentowana postawa wydaje się trochę 'na pokaz' i czas może to boleśnie zweryfikować. Ale nie wiem czy wyjdziesz z tego obronną ręką, czego życzę bardzo, to Ciebie skrzywdzono przecież.

32

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
świadoma kobietka napisał/a:

Przestańcie błagam z tym ego, moi JA i całym teatrzykiem. Zawsze był dla mnie wszystkim...kocham go nadal bo nie można się ot tak odkochać ale upokorzenie jakie mi zgotował nie pozwoliłoby mi na dalsze funkcjonowanie. Może i faktycznie nie jestem typem filantropa rozłożonego na krzyżu ale cóż...podchodzę do tej sprawy racjonalnie. Zapewne powinnam walczyć, powinnam wybaczyć, dać szanse....ale nie potrafię. Poza tym mój mąż mógł nas wczoraj odwiedzić...dzieci miały frajdę spędzić czas w komplecie ale on wybrał się na bal w dobrym hotelu nad jeziorem. Nie muszę tłumaczyć, że to też kosztuje. Wybrał znowu JA aniżeli MY. Mógł zabrać dzieci na sylwestrową noc, sama bym pojechała aby było pseudo-rodzinnie.
Śmiać mi się chce jaka ja byłam naiwna...szczerze. Nawet kupowałam z nią prezent na ich którąś rocznice ślubu i opowiadałam o gustach mojego męża. Zabawne.
Jeśli przyjdzie żałoba...być może. Tylko ja muszę być "twarda". Kochane...ja mam 3 dzieci i pracę w korporacji gdzie bywa "różnie".
Wczoraj nie miał czasu zadzwonić do swoich dzieci, rano też nie. Teraz zapewne ma chwilę na papierosa albo odstawił swoją Lubą, która pojechała do swojego dziecka też z życzeniami noworocznymi. Wymiotów dostaje na samą myśl. Fakt...jestem zła ale na siebie. Że dałam się tak oszukać. Do tego momentu uważałam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na globie. Mam wyjątkowego Faceta, cudowną rodzinę. Widocznie mi się wydawało. Litości nie ma i nie będzie dla jego zachowania. Trochę poodkrywałam prawd o tej relacji ale nie będę się rozpisywała w tej kwestii. Oczywiście, możliwe, że kocha i mnie i ją. Dal mnie to jakaś patologia (powtarzam się). I nawet kupiłam jego ulubioną bieliznę na najbliższy wyjazd,który miał się odbyć na walentynki (jeździliśmy co roku sami na takie wypady bez dzieci). Nie szukam rady tutaj...raczej chciałam się podzielić moją historią małżeństwa, związku. W którym czułam się kochana, czułam się spełniona, byłam szczęśliwa....i nagle taki szok. Masę pytań dzieci, znajomych,rodziny...i co ja mam się rozbijać na czynniki pierwsze? Oj nie...nie mam na to czasu, chęci. Poza tym czeka mnie jeszcze przeprawa w sądzie, przeprawa z moimi aniołkami. Zawsze będzie tam cząstka jego...zawsze.

Elu ja nie ma pretensji do swoich uwag. Każdy ma do nich prawo. tym bardziej na takich forach.
Poproszę Ciebie jednak o rady:

1. Jak miałabym zaufać ?
2. Jak miałabym się z nim kochać?
3. Jak miałabym wybaczyć?
4. Jak miałabym wysyłać w delegację i się nie obawiać?
5. Jak miałabym go wspierać i jak kochać tą samą miłością?
6. Czego od niego miałabym oczekiwać? Powiedzenia prawdy w wersji light czy hard?
7. Może miałam wynajmować detektywa,który by za nim "biegał"? I zamiast na wakacje dla dzieci płacić abonament kilka tys złotych za usługi biura detektywistycznego?

Odpowiedz mi proszę jak Ty to byś widziała w ramach MIŁOŚCI.

Kontaktu z dziećmi nie będę zabraniała - nigdy. Niby dlaczego....?


Moja droga, Ty chcesz gotową receptę na to, co mozna uzyskać jedynie przechodząc długą drogę a w wielu jej punktach można spaść w przepaść. Każdy związek ma swoją- i szansa na sukces jest jak wyprawa w Himalaje. Więc nie winię Cię, że nie spróbowałaś.
Napisałam to w Twoim wątku, bo niejedna i niejeden w takiej sytuacji się znajdzie. Ty już niestety na początku popełniłaś poważny błąd i jesteś z niego dumna. sad

Jeżeli psychologowie twierdzą, że szansa na uratowanie związku nie jest wielka, to wiedzą co mówią, ale nie sądzę, by był to 1 %

nawet jeżeli jest ich 10, to może był tam Twój?

Te pytania które wymieniłaś to pestka- przy prawdziwych pytaniach które się pojawiają, gdy analizujesz swój związek po zdradach..
Jeżeli związek ma dobre podstawy, a ludzie się kochają i rozumieją, wzajemnie inspirują i szanują, z ponownym zaufaniem nie ma problemu.

Może jak przyjdzie chwila refleksji i Twój mąż będzie chciał o tym rozmawiać, to daj mu szansę, bo przynajmniej zyskasz wiedzę o sobie i drugim człowieku, której nie wyczytasz w żadnej książce i nikt nie będzie w stanie jej Tobie przekazać.

Nie chciałam Cię dołować- powodzenia...

33 Ostatnio edytowany przez Klio (2018-01-01 21:16:34)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Ela210 napisał/a:

Napisałam to w Twoim wątku, bo niejedna i niejeden w takiej sytuacji się znajdzie. Ty już niestety na początku popełniłaś poważny błąd i jesteś z niego dumna. sad

Z ciekawości: jaki to błąd, bo patrzę i nie widzę? o.O
Równie dobrze za błąd można uznać pozostanie w związku z kimś kto zdradzał perfidnie przez 4 bite lata. Każdy wybiera swoją drogę z takiej sytuacji. Ani pozostanie w związku ze zdrajcą, ani wystawienie go za drzwi nie uprawnia do oceniania kogoś kto wybrał inaczej z pozycji osoby podejmującej "lepsze", "bardziej heroiczne", "świadczące o głębszej miłości (do kogoś bądź własnej)" decyzje.
Trochę żałosna robi się ta licytacja.

Edycja: Podpinam się również pod post Gagatki, bo wyraża podobną do mojej opinię.
Świadoma kobieto życzę Tobie przede wszystkim siły. Na przetrawienie wszystkich emocji przyjdzie czas.

34

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Ela210 napisał/a:

Pirx- do przebaczenia- to baaaaaaardzo długa droga- proces. niekoniecznie by tam doszli.
Ja mówię o postawie autorki- to co innego..
I wiem o czym mówię, rozumiem jej emocje- ale postawy- nie.
I nie zgadzam się na nazywanie tego MIŁOŚCIĄ...
Nie oczekuję też zrozumienia u wielu osób tu.

Polecam autorce przeczytanie wątku netfaceta espresso- tylko tam nie było dzieci--

Nie mylmy miłości ze szmaceniem się i pozbywaniem minimalnego szacunku do siebie.
Wybacza bóg święty.

To nie było chwilowe zauroczenie.To był planowy 4 letni romans.
Postawa autorki jest słuszna i jedyna prawidlowa w tym przypadku.
Będzie jej jeszcze trudno.Przynajmniej spadły jej okulary z oczu.
Więc z całym szacunkiem, może jeszcze otulić kocem i poklepać po plecach tego tfu - pożal się boże mężczyznę?

35

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Pirx napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Pirx- do przebaczenia- to baaaaaaardzo długa droga- proces. niekoniecznie by tam doszli.
Ja mówię o postawie autorki- to co innego..
I wiem o czym mówię, rozumiem jej emocje- ale postawy- nie.
I nie zgadzam się na nazywanie tego MIŁOŚCIĄ...
Nie oczekuję też zrozumienia u wielu osób tu.

Polecam autorce przeczytanie wątku netfaceta espresso- tylko tam nie było dzieci--

Nie mylmy miłości ze szmaceniem się i pozbywaniem minimalnego szacunku do siebie.
Wybacza bóg święty.

To nie było chwilowe zauroczenie.To był planowy 4 letni romans.
Postawa autorki jest słuszna i jedyna prawidlowa w tym przypadku.
Będzie jej jeszcze trudno.Przynajmniej spadły jej okulary z oczu.
Więc z całym szacunkiem, może jeszcze otulić kocem i poklepać po plecach tego tfu - pożal się boże mężczyznę?



Klio, Pirx, jesteście w stanie wyobrazić sobie inną ścieżkę niż błaganie na kolanach, czy otulanie kocykiem? smile
I kto tu mówi o gloryfikacji męczeństwa? Ja nie gloryfikuję niczego- przeciwnie, piszę, że moze się nie udać- autorka gloryfikuje swoje świetne rozwiązanie- ma do tego prawo- tylko nie piszmy o momentalnym pozbieraniu- bo to szok na razie- i nie piszmy o wspaniałym związku- w takim nie ma 4 letnich romansów !!!

36

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Z całym szacunkiem Ela :
- związek moze być wspaniały. Z tym że jedna z osób może być niedojrzała/bezmyślna/kochająca własne ego.
Swiat nie jest czarno-biały.
Po prostu - trafiła na zwykłą świnię.
I co? Płakał na kolanach.A chwilę potem zamieszkał z kochanką... proooosze Cie...To nie podrecznik psychologii, czy też wina 50/50 lub brak dopasowania.
Nazywajmy rzeczy po imieniu. Ordynarna, zdrada z premedytacją.
Kropka

37

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Ela210 napisał/a:

...tylko nie piszmy o momentalnym pozbieraniu- bo to szok na razie- i nie piszmy o wspaniałym związku- w takim nie ma 4 letnich romansów !!!

Dokładnie, tu nie ma na razie żadnej :
- świadomej decyzji o pozostawieniu partnera
- świadomej decyzji o zawalczeniu o kształt funkcjonowania na przyszłość

I póki co - w tym można Autorce pomóc, bo decyzja o budowaniu z Nim albo bez Niego to przepracowanie całej sytuacji (4 lata nieświadomości szamba), no rany, siły życzę ponad wszystko.

38

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Ela210 napisał/a:

Klio, Pirx, jesteście w stanie wyobrazić sobie inną ścieżkę niż błaganie na kolanach, czy otulanie kocykiem? smile

Tak.
Ponadto jestem w stanie wyobrazić sobie, że łatwiej Ci było podpiąć moje imię pod post Pirxa i potraktować nas zbiorczo swoją szpileczką niż odnieść się do mojego posta, który był o czym innym... Mam aż tak dobrą wyobraźnię smile

39 Ostatnio edytowany przez cwany_gapa (2018-01-01 23:57:42)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Nie wiem, może ja jestem jakiś głupi, niekumaty albo upośledzony w inny sposób, ale dla mnie nic w tej historii nie trzyma się kupy, mówiąc brzydko.

Najpierw jest tytuł zupełnie nie przystający do treści, bo ani takich historii (w których kobieta zostawia dziecko dla kochanka) nie jest wiele, ani autorka nie pozbierała się (czego ten wątek jest dowodem). Ale pal licho tytuł...
Dalej też jest ciekawie. Najpierw czytamy: " Gonitwa za karierą, gonitwa za pieniądzem, gonitwa za wychowaniem dzieci. Wszędzie szybko.
Poniedziałek-Piątek: wieczny pęd, Sobota - sprzątanie,gotowanie,prasowanie,odrabiania lekcji z młodą gwardią" a potem okazuje się, że w związku wszystko było OK. I seks OK, i codzienne wyznania miłości, i czas wieczorem na lampkę wina i rozmowę o przeżyciach dnia...i w ogóle cud miód i orzeszki.
Skoro na wszystko był czas, na pielęgnowanie związku był czas, to gdzie ta gonitwa, gdzie ten pęd?
Czytając ten wątek miałem przed oczami dowolnie wybraną generyczną polską komedię romantyczną. Piękny dom, markowy samochód, przystojny, elegancki mężczyzna, ładna i zadbana pracownica korporacji, lampka wina wieczorem, ach kocham cię, ach ale za co te kwiaty tak bez powodu, ach ależ jest powód - Ty...
W korpopracy wszyscy uśmiechnięci, spięci ale uśmiechnięci, wynagrodzenie wysokie, biurowiec szklany, ale bez szklanych sufitów dla dam...

Kłóci się to z moją wizją realnie zabieganego, zafiksowanego na pieniądzach związku. Tam gdzie zabieganie, są nerwy, wyczerpanie, spory i problemy międzyludzkie przykryte kolejnym drogim towarem przywleczonym ze sklepu, a nie sielanka i idylla.

Utnijcie mi głowę i wbijcie osinowy kołek w serce, a nawet coś gorszego - zbanujcie mnie, ale ja nie kupuję tej historii.

Przez 4 lata żona nie zauważyła, że mąż ma zablokowany telefon? Wykasowane wszystkie smsy? I emaile?

Wpadł jak amator, bo miał datę urodzenia jako hasło w telefonie, ale w laptopie nagle wywaliło szambo, bo telefon czyścił, a laptopa nie?

Od 4 lat kochanka a facet wieczorami winko z żoną, zamiast gruchać te smski z kochanką tak zakochaną, że dziecko zostawiła dla niego?

I nie, wcale nie chodzi mi o to, kto winien a kto nie.
Po prostu czytam i oczom nie wierzę.
Przepraszam autorkę, jeśli ją uraziłem.

PS. No i jeszcze ta butelka wina z CPN, której nie było po kilkunastu minutach, a potem powrót na własnych nogach (autem jako kierowca?) do domu...proponuję eksperyment procesowy: wypijcie drogie panie butelkę wina w kwadrans, na stacji benzynowej, "z gwinta" chyba (bo skąd kieliszki?). Ciekaw jestem, ile z was byłoby w stanie utrzymać się na nogach po następnym kwadransie. Ja bym padł na pysk, a ważę 2 razy tyle, co normalna kobieta.

40

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
cwany_gapa napisał/a:

Nie wiem, może ja jestem jakiś głupi, niekumaty albo upośledzony w inny sposób, ale dla mnie nic w tej historii nie trzyma się kupy, mówiąc brzydko.

Najpierw jest tytuł zupełnie nie przystający do treści, bo ani takich historii (w których kobieta zostawia dziecko dla kochanka) nie jest wiele, ani autorka nie pozbierała się (czego ten wątek jest dowodem). Ale pal licho tytuł...
Dalej też jest ciekawie. Najpierw czytamy: " Gonitwa za karierą, gonitwa za pieniądzem, gonitwa za wychowaniem dzieci. Wszędzie szybko.
Poniedziałek-Piątek: wieczny pęd, Sobota - sprzątanie,gotowanie,prasowanie,odrabiania lekcji z młodą gwardią" a potem okazuje się, że w związku wszystko było OK. I seks OK, i codzienne wyznania miłości, i czas wieczorem na lampkę wina i rozmowę o przeżyciach dnia...i w ogóle cud miód i orzeszki.
Skoro na wszystko był czas, na pielęgnowanie związku był czas, to gdzie ta gonitwa, gdzie ten pęd?
Czytając ten wątek miałem przed oczami dowolnie wybraną generyczną polską komedię romantyczną. Piękny dom, markowy samochód, przystojny, elegancki mężczyzna, ładna i zadbana pracownica korporacji, lampka wina wieczorem, ach kocham cię, ach ale za co te kwiaty tak bez powodu, ach ależ jest powód - Ty...
W korpopracy wszyscy uśmiechnięci, spięci ale uśmiechnięci, wynagrodzenie wysokie, biurowiec szklany, ale bez szklanych sufitów dla dam...

Kłóci się to z moją wizją realnie zabieganego, zafiksowanego na pieniądzach związku. Tam gdzie zabieganie, są nerwy, wyczerpanie, spory i problemy międzyludzkie przykryte kolejnym drogim towarem przywleczonym ze sklepu, a nie sielanka i idylla.

Utnijcie mi głowę i wbijcie osinowy kołek w serce, a nawet coś gorszego - zbanujcie mnie, ale ja nie kupuję tej historii.

Przez 4 lata żona nie zauważyła, że mąż ma zablokowany telefon? Wykasowane wszystkie smsy? I emaile?

Wpadł jak amator, bo miał datę urodzenia jako hasło w telefonie, ale w laptopie nagle wywaliło szambo, bo telefon czyścił, a laptopa nie?

Od 4 lat kochanka a facet wieczorami winko z żoną, zamiast gruchać te smski z kochanką tak zakochaną, że dziecko zostawiła dla niego?

I nie, wcale nie chodzi mi o to, kto winien a kto nie.
Po prostu czytam i oczom nie wierzę.
Przepraszam autorkę, jeśli ją uraziłem.

PS. No i jeszcze ta butelka wina z CPN, której nie było po kilkunastu minutach, a potem powrót na własnych nogach (autem jako kierowca?) do domu...proponuję eksperyment procesowy: wypijcie drogie panie butelkę wina w kwadrans, na stacji benzynowej, "z gwinta" chyba (bo skąd kieliszki?). Ciekaw jestem, ile z was byłoby w stanie utrzymać się na nogach po następnym kwadransie. Ja bym padł na pysk, a ważę 2 razy tyle, co normalna kobieta.



bo to wszystko jest MANIPULACJA PRZEZ DUŻE "M" a Ja ją nadal Kocham ... jeszcze smile


dobranoc smile

41 Ostatnio edytowany przez cwany_gapa (2018-01-02 00:17:26)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Acha. Tu "wszystkie smsy wykasowane", a tam "znam te smsy, wyznania że zupa za słona".

Się dziwić, że te polskie komedie romantyczne tak słabo napisane...;-)

42

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Ja jestem zdania, że autorka wcale się jeszcze nie pozbierała, tylko zaczęła załatwiać szybko formalności związane z rozstaniem (i za to plus dla niej, bo w sumie na co jej facet z stałą kochanką), w czym upatruje swojego sukcesu. Wątek dowodzi, że żałoba po stracie i odbudowanie siebie dopiero się zaczyna, a stwierdzenie "pozbierałam się szybko" ma ją tylko utwierdzić w przekonaniu do własnych racji. Chyba, że jest nieczułą maszyną bez uczuć i emocji, wtedy to w sumie nie dziwię się mężowi, że zaczął szukać emocji gdzie indziej.

43 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2018-01-02 11:46:14)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Symbi napisał/a:

Chyba, że jest nieczułą maszyną bez uczuć i emocji, wtedy to w sumie nie dziwię się mężowi, że zaczął szukać emocji gdzie indziej.

Fakt, to mam umknęło: pochylenie się nad biednym, prawdopodobnie niekochanym, nieszczęśliwym misiem, który cierpi latami w milczeniu, świetnie ukrywając swoją "krzywdę"   a na boczku posuwając laseczkę z własnego biura big_smile
Tak na marginesie, to ja bym jednak powątpiewała, czy tam więcej tych doopeczek nie było doraźnie po drodze.
No błagam, moźe jednak nie róbmy z tego normy i źyciowego celu, trochę godności i rozsądku warto zachować. Mnie naprawdę źal tych wszystkich kobiet, które to przechodzą, wybaczają, choć nie kaźdy zdradzacz na to zasługuje. Tu mamy perfidnego, pospolitego ruchacza karmiącego swe ego podbojami, kochającego co najwyźej siebie. Jakie byłoby to źycie z nim dalsze? Jeśli ktoś chce, potrzebuje wybaczyć, dać szansę to spoko, ale niech to będzie z dystansem i ochroną samego siebie, nie moźna być źałosną, źebrzącą istotą, dla której zdradzacz jest pępkiem świata jakąkolwiek by się mendą nie okazał.
Ale jeśli ktoś wie, jest pewien, źe nie chce, nie dałby rady,  nie ma to sensu to powinien mieć takie  prawo bez chorych insynuacji, źe facio miał prawie 4-letni romans bo go źona nie kochała. I to jest moim zdaniem wlaśnie właściwe, zdradzacz powinien poczuć, źe zrobił bardzo źle. Wielu doskonale zresztą o tym wie, ale niestety są i tacy, którzy sami się rozgrzeszą/zostaną rozgrzeszeni przez innych. A nie o takie wzorce moralne chyba nam chodzi. Źycie w trójkątach,  czworokatach  teź jest dopuszczalne, ale tylko za wiedzą i zgodą wszystkich zainteresowanych.

44

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
gagatka0075 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Chyba, że jest nieczułą maszyną bez uczuć i emocji, wtedy to w sumie nie dziwię się mężowi, że zaczął szukać emocji gdzie indziej.

Fakt, to mam umknęło: pochylenie się nad biednym, prawdopodobnie niekochanym, nieszczęśliwym misiem, który cierpi latami w milczeniu, świetnie ukrywając swoją "krzywdę"   a na boczku posuwając laseczkę z własnego biura big_smile
Tak na marginesie, to ja bym jednak powątpiewała, czy tam więcej tych doopeczek nie było doraźnie po drodze.
No błagam, moźe jednak nie róbmy z tego normy i źyciowego celu, trochę godności i rozsądku warto zachować. Mnie naprawdę źal tych wszystkich kobiet, które to przechodzą, wybaczają, choć nie kaźdy zdradzacz na to zasługuje. Tu mamy perfidnego, pospolitego ruchacza karmiącego swe ego podbojami, kochającego co najwyźej siebie. Jakie byłoby to źycie z nim dalsze? Jeśli ktoś chce, potrzebuje wybaczyć, dać szansę to spoko, ale niech to będzie z dystansem i ochroną samego siebie, nie moźna być źałosną, źebrzącą istotą, dla której zdradzacz jest pępkiem świata jakąkolwiek by się mendą nie okazał.

Miałam na myśli to, że jak jest skutek, to musiała być przyczyna.
Jak napisałam, daję plusa za szybkie podjęcie decyzji przez autorkę o rozstaniu i rozwodzie, popieram rozstanie w tej sytuacji, gratuluję szybkości podjęcia decyzji, ale uważam, że opatrywanie ran dopiero się zaczęło, o czym świadczy założenie tematu.

45 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2018-01-02 15:49:41)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Teź tak uwazam, niewykluczone źe jeszcze będzie ciezko, zresztą watpie, źe Pan ten swoj majatek takie po prostu grzecznie odpusci.
Ale ustalajac jakis wzorzec postepowania to moze jednak dazmy do potępienia zdrajcy a nie zdradzonego.

46

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Potępiam zdrajcę, tylko przypuściłam, że zdradzona żona jest tak bezemocjonalna, że zdradę przyjęła na zimno bez emocji i zaraz zabrała się za porządkowanie formalności. Jednak założenie tematu i butelka wina na stacji paliw wypita duszkiem świadczą, że emocje jakieś są.

47 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2018-01-02 15:51:08)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Dokladnie. Moźe to dopiero poczatek problemow, bólu, i zyczę jak najlagodniejszego przebiegu.
Niektorym zdradzaczom taki kop wlacza myslenie i sprowadza na dobra drogę smile

48

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Symbi napisał/a:

Potępiam zdrajcę, tylko przypuściłam, że zdradzona żona jest tak bezemocjonalna, że zdradę przyjęła na zimno bez emocji i zaraz zabrała się za porządkowanie formalności. Jednak założenie tematu i butelka wina na stacji paliw wypita duszkiem świadczą, że emocje jakieś są.

Co się zaś dzieje gdy na forum swoją historię zdrady partnera opisze rozhisteryzowana kobieta? Otrzyma wsparcie i radę, aby się przede wszystkim uspokoiła i do odbudowania związku/rozstania/rozwodu itd podeszła na zimno, spojrzała na związek i na zdradę z dystansu, włączyła rozsądek. Tu kobieta sama wpadła na ten pomysł i jest be, bo nie wpisuje się w kanon. Nie dogodzisz... wink
Każdy przeżywa na swój sposób i w swoim czasie. Może by tak dać przestrzeń innym by przeżywali właśnie na swój sposób, a nie po naszej myśli?

49

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Wielkiego wsparcia dla zdradzaczy obojga plci na tym forum nie zzauważyłam. . W swoim otoczeniu tez niewiele. I  to dobrze, moze to wlasnie daje wiekszosci  odrobine autorefleksji pod tytulem: nie zawsze racja jest po mojej stronie. I bez względu na rozstrzygniecie sprawy miedzy małżonkami zmniejsza ryzyko powtórki z rozrywki w naprawionym/kolejnym związku. 
Do niereformowalnych  to i tak nic nie trafi.

50 Ostatnio edytowany przez polis (2018-01-02 17:35:58)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Co do związku jej męża z kochanką, tak naprawdę dopiero teraz się okaże, czy to taka wielka miłość jak razem będą mieszkać i dopadnie ich proza życia. Wspólne sprzątnie, gotowanie, pranie, płacenie rachunków, itd. To jednak co innego niż okazjonalny seks w czasie atrakcyjnego wyjazdu w apartamencie na mazurach.

Do tej pory z tego co wyczytałam to wgląda na to, że miał jak pączek w maśle. W domu miał zorganizowaną żonę, która ogarniała dom, a na boku kochankę, z którą mógł spędzić atrakcyjnie czas.

No i niektórzy ludzie zwyczajnie muszą sami przekonać się na własnej skórze, że robią źle albo nie doceniają tego co już mają i dopiero po stracie orientują się, co stracili. Może to nie być ten przypadek, ale może być.

Ela210 napisał/a:

Nie kupuję Twojej historii. Ani o wielkiej Miłości w Twoim małżeństwie niby idealnym, ani o tym, jak to sie szybko pozbierałaś.
Gdybyś kochała męża rzeczywiscie, a nie tylko swoje NIEBOTYCZNE ego, miałby więcej niż godzinę na porozmawianie o tym co się stało.
Nie twierdzę, że dałoby się uratować Wasze małżeństwo- bo to cholernie trudne jest- ale gdyby było to wielkie słowo na M- to próbowałabyś.
Szkoda mi Ciebie i rozumiem jak się czujesz- przeszłam..Może jesteżś jeszcze w szoku.
Ale chyba i tak pozamiatane, bo tamta dwójkę łączy sporo, skoro kobieta zostawiła dziecko i mieszka z Twoim mężem.
Dumę i Honor uratowałaś- na ratowanie rodziny- podkreślam- nie wiem czy była możliwość czy nie- nie dałaś sobie i jemu szansy żadnej...

Podjęcie decyzji o próbie ratowania małżeństwa/związku to wyłącznie dobra wola osoby zdradzonej. Nie jest to żadne obowiązek. Zgadzam się z Klio. Nie widzę nic złego w tym, że autorka podjęła taką, a nie inna decyzję. Miała do tego pełne prawo.

51

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Ja jestem jak najbardziej za dawaniem szansy. Ale tylko jednej.

Sama jestem ze związku gdzie jedno z rodziców miało bodajże 2- czy 3-letni romans. Po wszystkim prosiło o wybaczenie drugiego i drugie wybaczyło. Ja byłam wtedy mała. Uwierzcie mi że można. W ich małżeństwie nigdy już nie było później zdrady. Moi rodzice to idealny przykład kochającej się pary. Zawsze i wszędzie razem, chodzą za ręce, całują się, mówią sobie "kocham". Sami przyznają, że wtedy podjęli bardzo dobrą decyzję i że człowiekowi trzeba dawać jedną jedyną szansę - drugiej nie. Starzeją się razem i umrą razem. Uwielbiamy do nich jeździć, w ich domu jest super atmosfera. Tata kupuje mamie kwiaty bez okazji, a mama czeka z nosem przyklejonym do szyby, gdy tata wraca z pracy.
Gdyby wtedy tak się zacietrzewili jak autorka, miałabym rozbitą rodzinę, dwa domy, pewnie nieciekawe dzieciństwo. A w tej chwili kocham święta, kocham Wigilię, kocham moich rodziców. Kocham to, gdy machają do nas z balkonu gdy odjeżdżamy z mężem.

Oczywiście jest to sprawa indywidualna każdego...
Ale denerwuje mnie podejście niektórych "zdrajcom się nie wybacza", "nie wolno dawać szansy". Mało wiecie.

52 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2018-01-02 22:50:16)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Madoja, z całym szacunkiem, ja sama jestem przykładem na to, że po zdradzie da się uratować związek,  choć czy mi naprawdę wybaczono, to wie tylko zdradzony. I ja sama na pewne sytuacje zareagowałabym mniej bojowo. Ale nie tu. Jeśli nie było grama podejrzenia, że jemu czegoś brak, ze jest niezadowolony, nieszczęśliwy,  a wręcz przeciwnie, to jest to perfidia. Bolesna. Przez kilka lat udawać tak, by nie wzbudzić podejrzeń może tylko cynik i egoista. Myślisz ze u Twoich rodziców sytuacja była taka sama,  czy jednak inna? Czy  żal i zerwanie z tamta  było , szczere i definitywne? Bo to też podstawa. Jasne, że każdy podejdzie tak, jak sam uważa.  Ale są,  a przynajmniej powinny być granice przebaczenia, bo latwo tu o nadużycie ufnosci i recydywe.  A na to szkoda czasu i nerwów.

53

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

madoja moim zdaniem też o ile sią da, należy dawać ludziom szanse. Ale zdrada, która trwa kilka lat, to potężne nadszarpnięcie zaufania, więc trudno kogoś winić, jeśli nie czuje się na sile ponownie zaufać partnerowi i traci chęć, żeby z nim być.

Poza tym, tutaj o odbudowę zaufania powinna przede wszystkim zabiegać strona, która zdradziła. Być może to jest coś co uratowało związek Twoich rodziców. Natomiast tutaj mamy sytuację, że po tym jak mąż autorki został wykopany, co powiedzmy sobie szczerze jest reakcją łatwą do przewidzenia i dość naturalną, to szybko zamieszkał z kochanką. Jakby jeszcze zamieszkał sam i zerwał z kochanką wszelki kontakt, poprzez zmianę pracy, itd., żeby udowodnić żonie, że to ją kocha i to na niej jej zależy, ale nie.

W zasadzie gość od razu się tutaj poddał i poleciał do kochanki. Sam nie podjął żadnych większych starań poza płakaniem i przepraszaniem z tego co autorka napisała, ale po czymś takim samo słowo przepraszam to za mało, jeszcze trzeba udowodnić to co się mówi oraz szczerość swoich przeprosin czynami, bo czyny mówią więcej niż słowa.

54

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Pewnie mi się zaraz po łbie oberwie, ale co tam...
Moim skromnym zdaniem to idealne małżeństwo było tylko na papierze i na pokaz, a w rzeczywistości każdy sobie rzepkę skrobie.
Mijanie się w kuchni rano i w łazience wieczorem, jakiś wymuszony grill w niedzielę u znajomych i wakacje raz w roku, bo trzeba.
Uczucia to tam tyle co kot napłakał, bardziej to dopracowany do perfekcji "plan zajęć" i opanowana w stopniu mistrzowskim sztuka udawania.
Do tego oczywiście drogie luksusy, które mają ukoić tęsknotę za normalnym prawdziwym życiem, bo to idealne jak z żurnala jest nie do wytrzymania.
I tak sobie byli, latka mijały, aż w końcu on sobie kogoś znalazł, ona to odkryła, szast prast i koniec. Tak samo beznamiętny jak i cały ten związek.
Przy okazji skromny upominek dla zdradzanej żony w postaci domu, samochodu i bóg wie czego tam jeszcze, który skutecznie zagłuszy
jego ewentualne wyrzuty sumienia, a jej poczucie krzywdy. Nic dziwnego, że podejście autorki do sprawy jest takie, a nie inne.
Dzisiaj dowiaduje się o czteroletnim romansie męża, jutro jedzie do firmy i załatwia służbowe sprawy, po pracy wraca do domu i oznajmia dzieciom:

- Tata już z nami nie mieszka, ale zostawił nam dom, porsche i zabezpieczył was finansowo, możecie dalej grać na playstation

po czym robi sobie kąpiel i układa już plan na najbliższy weekend, może do spa, a może nad morze...

Zero emocji, zero smutku, zero jakiejkolwiek refleksji nad tym co się właśnie wydarzyło. Albo jesteś autorko cyborgiem pozbawionym uczuć,
albo ten twój mąż od dawna kalafiorem ci wisiał, albo ta historyjka jest od początku do końca zmyślona. Innej opcji nie ma.

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

anderstud...masz rację dopracowana do mistrzostwa sztuka udawania. Tylko nie z mojej strony...to zupełnie szczerze. A po łbie nie oberwiesz...każdy ma święte prawo do swoich poglądów i oceny sytuacji. To zdecydowanie kształtuje moje spojrzenie za co nie w łeb a dziękuje:)

madoja .... zgadzam się. Zdarza się tak, że czasami się udaje. Tylko ja nie uzyskałam odp: dlaczego? A odp: stało się i się nie odstanie jakoś mnie kompletnie nie przekonuje. Zdecydowanie za mało.

Tym bardziej dziękuje wszystkim i kończę temat. Pozdrawiam.

56 Ostatnio edytowany przez loulouw (2018-01-03 02:00:26)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Wtrącę i ja swoje trzy grosze bo temat nie jest mi obcy. Że autorka jest „cyborgiem” ?
Zupełnie nie. Że się pozbierała ? Tym bardziej nie. Jest w SZOKU. Jak człowiek złamie rękę i jest pod wpływem silnej adrenaliny to przez chwilę nie czuje jak kure... to boli i co mu się stało. To taki właśnie przypadek.
Mój były mąż też mnie zdradził ( tutaj akurat kwestia wielu kobiet). Moje małżeństwo nie było tak idealne, gotowałam codziennie, pracowałam, zajmowałam się dziećmi. ALE.Przy dwójce dzieci trochę się od siebie oddaliliśmy, dobre prace, dobre auta, dużo wakacji ale też dużo pracy i mało czasu dla siebie, niby wspólne wieczory przy winie i filmie ale bez rozmów o nas, o życiu, o ważnych sprawach, O SOBIE. I gdy się dowiedziałam zachowywałam się podobnie jak autorka. Że niby taka silna, zorganizowana itd. Ale potem patrzyłam na siebie w lustro i nie widziałam już siebie tylko jakieś zgarbione smutne coś. I był czas kiedy postanowiliśmy spróbować jeszcze raz naprawić to malzenstwo. Obydwoje się ze sobą męczyliśmy  i uświadomiliśmy sobie, że jednak nie pasujemy do siebie i chyba tylko nam się tak wydawało, że jest inaczej.
Dzisiaj dzieci mają dobry kontakt z ojcem, czasem chodzimy razem na kawę i jest fajnie, zdarzyło nam się nawet razem pojsc pograć w tenisa i w sumie chyba nawet się lubimy. Jestem w nowym związku ( tez się zarzekałam, że dopiero jak dzieci wyfruną z domu- najmłodsze ma prawie 4 lata). Jestem szczęśliwa, chyba tak naprawdę zrozumiałam co to za uczucie być szczęśliwym z drugim człowiekiem kiedyś poznałam  Jego. Śmiejemy się ze sobą, jesteśmy na siebie uważni, dbamy o siebie i co najważniejsze rozmawiamy. Nie dlatego, że tak powinno być ale robimy to całkiem niewymuszenie, naturalnie, bez zadnego wysiłku. Moj partner nie ma dzieci. Lubi moje ( kochac ma je ojciec) i być moze kiedyś będziemy mieć wspólne. Wczoraj np. gdy weszłam do sypialni na łóżku po mojej stronie położył pralinkę jak to czasem robi się w hotelach na powitanie gości. Mała rzecz a daje tyle radości. Dzisiaj ja odśnieżyłam mu rano auto przed wyjściem do pracy i wlałam płyn do spryskiwaczy. I właśnie takie małe, drobne gesty (i co najważniejsze niewymuszone )budują związek. Telefony mamy niezablokowane i położone zazwyczaj obok siebie w jednym miejscu ale nigdy nie pomyślałabym zeby mu go przejrzeć i z drugiej strony jest tak samo. Życzę powodzenia autorko. I czasami powiedzenie, ze kiedy jestes wśród małp zachowaj spokój i rozdawaj banany ma sens. Będzie dobrze. Nie dzisiaj i nie jutro ale wkrótce. Sama się o tym przekonałam.

57 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-01-03 11:31:24)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
cwany_gapa napisał/a:

Nie wiem, może ja jestem jakiś głupi, niekumaty albo upośledzony w inny sposób, ale dla mnie nic w tej historii nie trzyma się kupy, mówiąc brzydko.

Najpierw jest tytuł zupełnie nie przystający do treści, bo ani takich historii (w których kobieta zostawia dziecko dla kochanka) nie jest wiele, ani autorka nie pozbierała się (czego ten wątek jest dowodem). Ale pal licho tytuł...
Dalej też jest ciekawie. Najpierw czytamy: " Gonitwa za karierą, gonitwa za pieniądzem, gonitwa za wychowaniem dzieci. Wszędzie szybko.
Poniedziałek-Piątek: wieczny pęd, Sobota - sprzątanie,gotowanie,prasowanie,odrabiania lekcji z młodą gwardią" a potem okazuje się, że w związku wszystko było OK. I seks OK, i codzienne wyznania miłości, i czas wieczorem na lampkę wina i rozmowę o przeżyciach dnia...i w ogóle cud miód i orzeszki.
Skoro na wszystko był czas, na pielęgnowanie związku był czas, to gdzie ta gonitwa, gdzie ten pęd?
Czytając ten wątek miałem przed oczami dowolnie wybraną generyczną polską komedię romantyczną. Piękny dom, markowy samochód, przystojny, elegancki mężczyzna, ładna i zadbana pracownica korporacji, lampka wina wieczorem, ach kocham cię, ach ale za co te kwiaty tak bez powodu, ach ależ jest powód - Ty...
W korpopracy wszyscy uśmiechnięci, spięci ale uśmiechnięci, wynagrodzenie wysokie, biurowiec szklany, ale bez szklanych sufitów dla dam...

Kłóci się to z moją wizją realnie zabieganego, zafiksowanego na pieniądzach związku. Tam gdzie zabieganie, są nerwy, wyczerpanie, spory i problemy międzyludzkie przykryte kolejnym drogim towarem przywleczonym ze sklepu, a nie sielanka i idylla.

Utnijcie mi głowę i wbijcie osinowy kołek w serce, a nawet coś gorszego - zbanujcie mnie, ale ja nie kupuję tej historii.

Przez 4 lata żona nie zauważyła, że mąż ma zablokowany telefon? Wykasowane wszystkie smsy? I emaile?

Wpadł jak amator, bo miał datę urodzenia jako hasło w telefonie, ale w laptopie nagle wywaliło szambo, bo telefon czyścił, a laptopa nie?

Od 4 lat kochanka a facet wieczorami winko z żoną, zamiast gruchać te smski z kochanką tak zakochaną, że dziecko zostawiła dla niego?

I nie, wcale nie chodzi mi o to, kto winien a kto nie.
Po prostu czytam i oczom nie wierzę.
Przepraszam autorkę, jeśli ją uraziłem.

PS. No i jeszcze ta butelka wina z CPN, której nie było po kilkunastu minutach, a potem powrót na własnych nogach (autem jako kierowca?) do domu...proponuję eksperyment procesowy: wypijcie drogie panie butelkę wina w kwadrans, na stacji benzynowej, "z gwinta" chyba (bo skąd kieliszki?). Ciekaw jestem, ile z was byłoby w stanie utrzymać się na nogach po następnym kwadransie. Ja bym padł na pysk, a ważę 2 razy tyle, co normalna kobieta.

Przychylam się.
Rodzina Boskich z wiadomego, durnego serialu. Tyle, że sielankowości brakuje, nie wiem, skąd biorącej się u bohaterów.
Z tego, co Autorka pisze, oboje od dawna mieli się nawzajem w dupie. Jako partnerzy. Mimo jej zapewnień o miłości, wciąż żywionej dla nagle odkrytego zdradzacza.
Gra pozorów - to sedno wszystkiego.
Ona - wierna żona z natłokiem i on, pan domu w rozjazdach.
Trach! I po ptokach!?
Nie wierzę w tzw. "pozbieranie się" momentalne pani zranionej.
Są dwie możliwości.
1. Jest w szoku;
2. Czekała cierpliwie, by zdybać wiarołomnego na gorącym uczynku.

Pierwszą możliwość, między bajki należy włożyć.
Druga, wiadomo:
"Nic nas nie łączy, prócz dzieci, ale to ja mam cię w garści, złamasie".
Pan domu mało ostrożny. Pewnie, że tak. Bo sądził, że żona ma tak samo. Nie wziął pod uwagę tego, że ona zasadza się na niego od jakiegoś czasu. Nie z miłości, bynajmniej.
Satysfakcja Autorki ze skamlania to tylko przygrywka.
A, tak w ogóle, to po to ten kapitalizm wymarzony nastał ćwierć wieku temu? Nuworysze zawsze będą uważać, że od uczuć ważniejsza jest forsa. Najważniejsze, by była większa była od tej, którą mają sąsiedzi albo rodzice naszych latorośli?

Co do wina z gwinta, całkiem prawdopodobne.
Zanim zacznie oszałamiać, trochę czasu mija.
Skoro Autorka jest dobrze sytuowana, jabcok raczej to nie był. Bo jego działanie, rzeczywiście, może być natychmiastowe.
Chyba, że Autorka dał się ponieść "nizinnej" tradycji spożywania napoju "wino marki wino", o co jej akurat, nie posądzam.

58

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Faktycznie, obraz trochę bajeczką zalatuje ale.... mnie mało co już dziwi, więc nie kwestionuję prawdy w tym wpisie. Na niekorzyść Pana idzie działanie z premedytacją, czteroletnie. To nie jednorazowa podrywka na delegacji czy skok na Roksę by upuścić ciśnienie. Zaangażowanie emocjonalne w inną, paskudna sprawa. A że 4 lata druga strona tego nie wychwyciła? Są ludzie żyjący na "dwa domy" o wiele dłużej smile Kwestia premedytacji, dyskrecji i doskonałej organizacji czasu.
Podoba mi się, Autorko, Twoje zimne i zadaniowe podejście do sprawy. Ale i tak sobie myślę, że jednak w tym małżeństwie nie było tak pięknie i różowo, jak piszesz. Szybko się "odkochałaś". To nie jest zbyt częste, prawdę mówiąc. Ciekawe, czy mąż na tym forum również potwierdził by moje przypuszczenia : )

Więc w większości zgadzam się z tym, co napisała Ela210.

PS. Nie licz, Autorko, że dostaniesz wszystko po pozwie, mimo deklaracji męża. Pan zapewne ogarnie się niedługo, a jak nie, nowa Pani naprowadzi go na właściwe tory. Tutaj wszystkie zimno kalkulujecie : )

PS 2. Panowie, widzicie, jak wyglądają związki bez intercyzy. Pod rozwagę, nawet będąc moralnym Zawiszą Czarnym smile

59 Ostatnio edytowany przez loulouw (2018-01-03 12:53:15)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Unreal napisał/a:

Faktycznie, obraz trochę bajeczką zalatuje ale.... mnie mało co już dziwi, więc nie kwestionuję prawdy w tym wpisie. Na niekorzyść Pana idzie działanie z premedytacją, czteroletnie. To nie jednorazowa podrywka na delegacji czy skok na Roksę by upuścić ciśnienie. Zaangażowanie emocjonalne w inną, paskudna sprawa. A że 4 lata druga strona tego nie wychwyciła? Są ludzie żyjący na "dwa domy" o wiele dłużej smile Kwestia premedytacji, dyskrecji i doskonałej organizacji czasu.
Podoba mi się, Autorko, Twoje zimne i zadaniowe podejście do sprawy. Ale i tak sobie myślę, że jednak w tym małżeństwie nie było tak pięknie i różowo, jak piszesz. Szybko się "odkochałaś". To nie jest zbyt częste, prawdę mówiąc. Ciekawe, czy mąż na tym forum również potwierdził by moje przypuszczenia : )

Więc w większości zgadzam się z tym, co napisała Ela210.

PS. Nie licz, Autorko, że dostaniesz wszystko po pozwie, mimo deklaracji męża. Pan zapewne ogarnie się niedługo, a jak nie, nowa Pani naprowadzi go na właściwe tory. Tutaj wszystkie zimno kalkulujecie : )

PS 2. Panowie, widzicie, jak wyglądają związki bez intercyzy. Pod rozwagę, nawet będąc moralnym Zawiszą Czarnym smile


W ostatnim zdaniu sugerujesz, że powinnna podzielić się z mężem po połowie domem po rozwodzie ? Albo najlepiej, zeby nic jej nie zostawił? Męska logika smile Pan był świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny. Autorka 21 miesięcy była z delikwentem w ciąży, wstawała do dzieci w nocy, dawała duży wkład w tą rodzinę i była (zakładam ) uczciwa więc dlaczego Pan miałby nie mieć resztek honoru i nie wziasc odpowiedzialności za swoje czyny i nie zostawić 3 dzieci domu?to był jego, świadomy wybór. Autorka, może nie jest świadoma, że nie jest tak idealna ani że jej rodzina wcale nie była tak modelowa ale wydaje mi się, że najbardziej denerwuje Was to, że nie skomle, nie prosi o litość i co najgorsze ma pieniądze, bo przecież powinna stać teraz w kolejce do mopsu smile

60 Ostatnio edytowany przez Unreal (2018-01-03 14:26:21)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
loulouw napisał/a:
Unreal napisał/a:

Faktycznie, obraz trochę bajeczką zalatuje ale.... mnie mało co już dziwi, więc nie kwestionuję prawdy w tym wpisie. Na niekorzyść Pana idzie działanie z premedytacją, czteroletnie. To nie jednorazowa podrywka na delegacji czy skok na Roksę by upuścić ciśnienie. Zaangażowanie emocjonalne w inną, paskudna sprawa. A że 4 lata druga strona tego nie wychwyciła? Są ludzie żyjący na "dwa domy" o wiele dłużej smile Kwestia premedytacji, dyskrecji i doskonałej organizacji czasu.
Podoba mi się, Autorko, Twoje zimne i zadaniowe podejście do sprawy. Ale i tak sobie myślę, że jednak w tym małżeństwie nie było tak pięknie i różowo, jak piszesz. Szybko się "odkochałaś". To nie jest zbyt częste, prawdę mówiąc. Ciekawe, czy mąż na tym forum również potwierdził by moje przypuszczenia : )

Więc w większości zgadzam się z tym, co napisała Ela210.

PS. Nie licz, Autorko, że dostaniesz wszystko po pozwie, mimo deklaracji męża. Pan zapewne ogarnie się niedługo, a jak nie, nowa Pani naprowadzi go na właściwe tory. Tutaj wszystkie zimno kalkulujecie : )

PS 2. Panowie, widzicie, jak wyglądają związki bez intercyzy. Pod rozwagę, nawet będąc moralnym Zawiszą Czarnym smile


W ostatnim zdaniu sugerujesz, że powinnna podzielić się z mężem po połowie domem po rozwodzie ? Albo najlepiej, zeby nic jej nie zostawił? Męska logika smile Pan był świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny. Autorka 21 miesięcy była z delikwentem w ciąży, wstawała do dzieci w nocy, dawała duży wkład w tą rodzinę i była (zakładam ) uczciwa więc dlaczego Pan miałby nie mieć resztek honoru i nie wziasc odpowiedzialności za swoje czyny i nie zostawić 3 dzieci domu?to był jego, świadomy wybór. Autorka, może nie jest świadoma, że nie jest tak idealna ani że jej rodzina wcale nie była tak modelowa ale wydaje mi się, że najbardziej denerwuje Was to, że nie skomle, nie prosi o litość i co najgorsze ma pieniądze, bo przecież powinna stać teraz w kolejce do mopsu smile

Nigdzie nie napisałem, że nic nie powinien zostawiać. To aberracja i niemożliwa opcja przy wspólnocie małżeńskiej. Z jakiej racji miałby zostawić dobrowolnie całość swego majątku? To wspólnota majątkowa, więc fifty fifty smile Plus alimenty na dzieci, jeżeli zostają przy matce. Wiem, że wiele Pań w takiej sytuacji najchętniej puściłoby Pana bez skarpetek, ale i Panowie w obecnych czasach są bardziej świadomi. I bardzo dobrze, że Autorka ma pieniądze. Mnie bardzo cieszy, jak ludzie są w dobrej sytuacji finansowej.

PS. Oceniam sytuacje jedynie prawnie, nie moralnie.

61

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
loulouw napisał/a:

. Autorka, może nie jest świadoma, że nie jest tak idealna ani że jej rodzina wcale nie była tak modelowa ale wydaje mi się, że najbardziej denerwuje Was to, że nie skomle, nie prosi o litość i co najgorsze ma pieniądze, bo przecież powinna stać teraz w kolejce do mopsu smile

Najbardziej dziwi mnie to uogólnienie. To "was". Czyli, kogo?
Chodzi o tych, którzy uważają, że to pic i fotomontaż, co Autorka pisze o swoich zachowaniach "po"?
Czy o tych, którzy podważają serwowaną "sielskość-anielskość" w całodobowym zabieganiu o pozycję w firmie, zarobki "na poziomie" z jednoczesną wymianą zapewnień że są jedynymi dla siebie? W przerwie związanej z opieką nad dziećmi, gdy akurat, nie kochają się jak zawsze, bez odstępstw od reguły (bo, gdyby były takowe, można by z tego wnioski jakieś wyciągnąć?) jak do tego feralnego dnia?
Tu nie chodzi o to, że Autorka ma pieniądze, czy ich nie posiada.
Tło sprzed ujawnienia "tragedii" rodzinnej jest bardzo naciągane.
Stąd wnioski i przypuszczenia. Takie, czy inne.

62

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
loulouw napisał/a:

W ostatnim zdaniu sugerujesz, że powinnna podzielić się z mężem po połowie domem po rozwodzie ? Albo najlepiej, zeby nic jej nie zostawił? Męska logika smile Pan był świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny. Autorka 21 miesięcy była z delikwentem w ciąży, wstawała do dzieci w nocy, dawała duży wkład w tą rodzinę i była (zakładam ) uczciwa więc dlaczego Pan miałby nie mieć resztek honoru i nie wziasc odpowiedzialności za swoje czyny i nie zostawić 3 dzieci domu?

Ha ha, serio? Może z tego samego powodu, dla którego zdradzające żony po rozwodach wnoszą o podział majątku i alimenty
rechocząc wesoło z przyjaciółeczkami na forach ile to wyrwała jedna z drugą od frajera, który całe życie na nią robił. Kobieca logika smile
Nikogo tutaj nic nie denerwuje, a jedynie poddajemy w wątpliwość zapewnienia autorki o żarliwym uczuciu pomiędzy małżonkami
oraz braku jakichkolwiek rys na wyidealizowanym obrazku wesołej rodzinki, gdzie wszyscy się kochają i tylko z dzióbków sobie spijają.
Według mnie oraz moich przedmówców, ta rodzina istniała tylko na obrazku właśnie. Wymiana zwykłych codziennych uprzejmości,
to nie jest żadna miłość, tylko wyuczony zestaw określonych zachowań i zasad funkcjonowania wspólnie pod jednym dachem.
Miłość to tam zgasła dawno temu, ale życie razem było dla wszystkich wygodne, łatwe i przyjemne, więc jakoś to tam się kulało.
Do czasu.

P.S.
Oczywiście że optyka momentalnie się zmienia, jeśli zamiast domu i drogiego auta na odchodne
zdradzona żona zostaje z dwójką małych dzieci w wynajmowanym mieszkanku i z 2.400 brutto na miesiąc.
To również jest jeden z powodów, dla których nasza bohaterka nie rozpacza rwąc włosy z głowy,
tylko podchodzi do sprawy na zimno analizując bilans zysków i strat, a ten wychodzi zdecydowanie na plus,
to nad czym ma tutaj płakać, nad głupim starym osłem któremu romansów się zachciało i sobie poszedł?
A niech idzie w cholerę smile

63 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-01-03 20:14:14)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Excop napisał/a:
loulouw napisał/a:

. Autorka, może nie jest świadoma, że nie jest tak idealna ani że jej rodzina wcale nie była tak modelowa ale wydaje mi się, że najbardziej denerwuje Was to, że nie skomle, nie prosi o litość i co najgorsze ma pieniądze, bo przecież powinna stać teraz w kolejce do mopsu smile

Najbardziej dziwi mnie to uogólnienie. To "was". Czyli, kogo?
Chodzi o tych, którzy uważają, że to pic i fotomontaż, co Autorka pisze o swoich zachowaniach "po"?
Czy o tych, którzy podważają serwowaną "sielskość-anielskość" w całodobowym zabieganiu o pozycję w firmie, zarobki "na poziomie" z jednoczesną wymianą zapewnień że są jedynymi dla siebie? W przerwie związanej z opieką nad dziećmi, gdy akurat, nie kochają się jak zawsze, bez odstępstw od reguły (bo, gdyby były takowe, można by z tego wnioski jakieś wyciągnąć?) jak do tego feralnego dnia?
Tu nie chodzi o to, że Autorka ma pieniądze, czy ich nie posiada.
Tło sprzed ujawnienia "tragedii" rodzinnej jest bardzo naciągane.
Stąd wnioski i przypuszczenia. Takie, czy inne.

Excop, a może dla autorki „sielsko-anielsko” oznacza właśnie to beznamiętne popijanie wieczorkiem winka, wymienianie komunikatów, zapierdzielanie wśród podobnych sobie korposzczurkom (mam też w CV kilka lat w korpofabryce) całymi dniami by w ogóle móc czasami wieczorkiem popijać winko?
Zauważ, że wątek Świadomej to kolejny wątek opisujący powierzchowny związek dwojga, których łączą tylko dzieci, przyzwyczajenie i wspólne dorabianie się. Który to już taki wątek na forum? Nie zliczę.
Dla kogoś takiego jak TY, kto rozumie czym jest głęboki bliski związek dwojga ludzi, to tło „tragedii”  jest nędzne i nie współbrzmi z zachwytami autorki, ale dla niej to był ideał związku. Można by rzec: jaki związek - taki jego finał. Autorka jest zadowolona i ze związku, i ze sposobu jego zakończenia - widocznie w to jej graj.

Ale w sumie, dla mnie cały ten wątek jest mocno naciągany. Autorka nie potrafi się zdecydować na jedną narrację i przeskakuje od nic nie wiedzącej, nic nie słyszącej, umęczonej życiem, dziećmi i pracą, niedocenionej przez męża bidulki do świadomej kobiety. Tak samo mąż raz ideał, potem zmienia się w chodzące zło. No i związek, który to albo jest źródłem satysfakcji, albo abstrakcyjnym bytem, na którego brakuje czasu, bo praca, dzieci, dom. O innych drobiazgach i nieścisłościach wypunktowanych przez forumowiczów już nawet nie wspomnę. Chyba zwykła ściema, albo autorka jest fazie w zaprzeczania i filtruje sobie tyle, ile jest na dzisiaj w stanie udźwignąć.

64 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-01-03 15:54:35)

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Ja bym postapila identycznie, choc nie wiem, czy starczyloby mi sil.
Dla mnie jestes Wielka. Zycze ci wytrwania i sil na dalsze zycie. Podziwiam i chyle czola. Trzymaj sie kochana.

Ja tez nie umialabym wybaczyc, normalnie funkcjonowac, kochac sie, bylabym podejrzliwa, nawet gdyby szedl do klopa. Byloby to gorsze, niz rozstanie.
Ela- twoje wypowiedzi sa jak dla mnie okrutne, niesprawiedliwe i takie jednostronne. Punkt widzenia zalezy od punktu odniesienia.
Oceniacie Autorke, jako zimna i wyrachowana. A co ma robic???? rwac wlosy z glowy, zapuscic siebie i dom, pic alkohol, przestac chodzic do pracy, blagac PANA o powrot??? naprawiac malzenstwo, zyc podejrzliwoscia, strachem, rozpamietywac zdrade? Czy moze udawac, ze nic sie nie stalo i Misiowi szykowac walizki na "delegacje"?


CZY WYSCIE SIE KUZWA Z CHOINKI URWALI????


Ona ma dzieci.Wy nie wiecie, ile sil moze dodac walka o gniazdo, o dzieci, o siebie. desperacja niektorych powala na kolana, innym daje sile.
Jest mocna i oby takich wiecej kobiet na swiecie.
Widocznie niektore z was wyznaja teze: pil, byl (dupcyl), ale byl.

A ja wiecie co?
W DUPIE MAM TAKIE MALZENSTWO.

Czego i tobie zycze kochana Autorko.

65

Odp: Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie
Gosia1962 napisał/a:

Ja bym postapila identycznie, choc nie wiem, czy starczyloby mi sil.
Dla mnie jestes Wielka. Zycze ci wytrwania i sil na dalsze zycie. Podziwiam i chyle czola. Trzymaj sie kochana.

Ja tez nie umialabym wybaczyc, normalnie funkcjonowac, kochac sie, bylabym podejrzliwa, nawet gdyby szedl do klopa. Byloby to gorsze, niz rozstanie.
Ela- twoje wypowiedzi sa jak dla mnie okrutne, niesprawiedliwe i takie jednostronne. Punkt widzenia zalezy od punktu odniesienia.
Oceniacie Autorke, jako zimna i wyrachowana. A co ma robic???? rwac wlosy z glowy, zapuscic siebie i dom, pic alkohol, przestac chodzic do pracy, blagac PANA o powrot??? naprawiac malzenstwo, zyc podejrzliwoscia, strachem, rozpamietywac zdrade? Czy moze udawac, ze nic sie nie stalo i Misiowi szykowac walizki na "delegacje"?


CZY WYSCIE SIE KUZWA Z CHOINKI URWALI????


Ona ma dzieci.Wy nie wiecie, ile sil moze dodac walka o gniazdo, o dzieci, o siebie. desperacja niektorych powala na kolana, innym daje sile.
Jest mocna i oby takich wiecej kobiet na swiecie.
Widocznie niektore z was wyznaja teze: pil, byl (dupcyl), ale byl.

A ja wiecie co?
W DUPIE MAM TAKIE MALZENSTWO.

Czego i tobie zycze kochana Autorko.

A o czym, Gosiu mówimy od jakiegoś czasu? Jak myślisz?
Nie stać było obojga na uczciwe przedstawienie sobie nawzajem stanu związku? No, nie było. Od lat przecież.
To, że Autorka w końcu postanowiła za nich oboje w sposób, który przedstawiła, chwali się jej. Że czas kurtynę opuścić w tej farsie. Tylko tyle.
Przypominam, że nie chodziło mnie przynajmniej, o rezultat i postawę wobec skamlającego jeszcze męża.
A o tę, niby idyllę "przed", przedstawianą przez Autorkę, ponoć nieświadomej rozkładu małżeństwa.

Posty [ 1 do 65 z 105 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Historia jakich wiele ale ja pozbierałam się momentalnie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024