W zasadzie mógłbym przyłączyć się do tej akcji (ale chyba tego kobiety nie potrzebują, bo chodzi o molestowanie kobiet).
Gdy byłem nastolatkiem lubiłem sobie od czasu do czasu poczytać w parku. Pewnego dnia zaczepił mnie jakiś facet prosząc, bym poszedł za nim w pobliskie krzaki. Nie wiedziałem, czy potrzebuje pomocy w czymś, czy ktoś inny potrzebuje pomocy albo sam zobaczył coś i nie wie co z tym począć. Nic z tego, w krzakach najzwyczajniej zaczął dotykać mnie po kroczu próbując wywołać erekcję. Nie reagowałem. Nie był agresywny, nie był chamski, emanował raczej prośbą. Z wyglądu przez większość uznany byłby za odpychającego (niezamożny, nie dbający o siebie człowiek ze wsi). Dość szybko przestał widząc, że nie odwzajemniam jego zainteresowań. Było mi go żal. Homoseksualista na wsi? To chyba raczej ciężkie miał życie. Sytuacja ta jednak sprawiła mi pewien dyskomfort, myślałem sobie, że jestem jakiś nienormalny, bo normalny chłopak albo by go skopał, pobił, albo uciekł rzucając wiązankami, gdyby obawiał się, że trafił na silniejszego. A ja normalnie z nim rozmawiałem, gdy chcąc zatuszować swoją nieudaną akcję silił się na rozmowę o innych tematach. To moje poczucie, ze jestem nienormalny trochę mnie męczyło pytaniami kim ja właściwie jestem i czy moja moralność, która już wtedy zaczynała się różnić od standardowej, jest dobra. Mimo wszystko nie miałem wrażenia, że ten człowiek mnie skrzywdził, wciąż było mi go żal. Tym, co bolało trochę, był rozdźwięk z obowiązującą kulturą (tak najogólniej zwąc). To było dawno temu.Mógłbym znaleźć i niedawne przypadki, które podpadałyby pod molestowanie. Koncert Dżemu... nie jestem fanem Dżemu ale towarzyszyłem żonie no i była to jakaś rozrywka, a na żywo muzyka trafiała do mnie. W pewnym momencie jakiś facet stojący za mną położył mi delikatnie rękę na ramieniu i zakomunikował, że to koncert... fajnie by było jakbym się poruszał. Coś tam odburknąłem i sprawa zamknięta. Po swojemu będę przeżywał koncerty a nie tak, jak ktoś sobie życzy. Możliwe, że facet był homoseksualistą i chciał sobie popatrzeć. On też nie zrobił mi krzywdy kładąc rękę na moim ramieniu. Sytuacja z kobietą? Też się znajdzie...być może. W trakcie jazdy autobusem siedząca obok dziewczyna od pewnego momentu zetknęła swoją łydkę z moją, potem przywarła całą nogą. Może to był przypadek i próbowała zdobyć więcej miejsca dla siebie... a może nie.
A ja w roli molestującego? Też by się znalazło. Swego czasu podkochiwałem się w pewnej ekspedientce. Młody byłem i kochliwy. Pierwsze nasze zetknięcie palców podczas płatności było przypadkiem, ale było czymś w rodzaju szoku, że jest przyjemnie móc ją dotknąć. Kolejnych okazji nie było zbyt wiele, (nie pracowała w spożywczym) ale kilka zaaranżowałem. Dotykała wgłębienia mojej dłoni, gdy wydawała mi resztę, być może nie zdając sobie sprawy z tego, co się we mnie dzieje. Albo ja dotykałem jej palców odbierając paragon, bez żadnych oznak, bez uśmiechów i słownego nagabywania, ale jednak nie neutralnie, nie przypadkowo.
W jakim celu to piszę? Przeczytałem większość tutejszych wypowiedzi i chyba z każdą osobą mógłbym znaleźć coś wspólnego w poglądach na temat. Zabrakło mi jednak postawienia pytania, czy jednym z celów tej akcji nie jest dążenie do sprawienia, by kobieta, którą ktoś dotknął bez jej zgody koniecznie poczuła się zrozpaczona, pokrzywdzona i miała wrażenie, że świat się wali lub świat tak w ogóle jest zły... A może to taki efekt uboczny?
I wcale nie chcę sprawy stawiać w takim świetle, ze ja mogłem zignorować molestowanie i nie czuć krzywdy to i inni mogą. To nie tak. Sens akcji polegający na uświadamianiu mężczyzn, że częstokroć przekraczają granice niedozwolone jest O.K. To jest potrzebne. Tylko czy nie zachodzi tu wrzucanie do jednego worka gwałtu i komplementu, zaczepnego uśmiechu i wulgarnego potraktowania jak przedmiot i w efekcie czy nie doprowadzi to - zamiast do piętnowania tych "delikatnych" (sorry - jeśli to określenie kontrowersyjne) molestowań - do pomniejszenia wagi tych cięższych przewinień? Czy to dobre dla kobiet uczyć je, że są kruche jak bańka mydlana i jakaś akcja faceta może pomniejszyć jej ważność... jej wartość, jaką ona jest sama dla siebie?
A może po prostu piszę bzdury...