To po co te gadanie o miłości, skoro chce tylko dać tyłka?
Bo do k... y nędzy ma prawo dać tyłka, jeśli ma na to ochotę. Ochotę też ma prawo mieć. Dotarło?
Ogarnij się chłopie, ponad czterdziestka na karku, a wypowiadasz się jak typowy stulejarz.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Po co kobietom rola "kochanki"?
Strony Poprzednia 1 2 3 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
To po co te gadanie o miłości, skoro chce tylko dać tyłka?
Bo do k... y nędzy ma prawo dać tyłka, jeśli ma na to ochotę. Ochotę też ma prawo mieć. Dotarło?
Ogarnij się chłopie, ponad czterdziestka na karku, a wypowiadasz się jak typowy stulejarz.
Doggreen mail doszedł?
Wysłałem Tobie wiadomość na priv.
Myszeczka23 napisał/a:Doggreen mail doszedł?
Wysłałem Tobie wiadomość na priv.
Jak coś to do spamu zajrzyj, bo odpisałam, na poczcie o2.pl
Doggreen napisał/a:To po co te gadanie o miłości, skoro chce tylko dać tyłka?
Bo do k... y nędzy ma prawo dać tyłka, jeśli ma na to ochotę. Ochotę też ma prawo mieć. Dotarło?
Ogarnij się chłopie, ponad czterdziestka na karku, a wypowiadasz się jak typowy stulejarz.
To kurw... nie mówią wprost - chcę dać d... albo... chcę Ciebie..
a nie bajeczki o białym domku, zwierzaczku, dzieciach. Nazywajmy rzeczy po imieniu;-)
Czasem gada się to, co drugi człowiek chce usłyszeć. Faceci też gadają różne piękne słowa, żeby tylko zamoczyć, czyż nie? No to w drugą stronę też tak bywa.
A ta "moja niezrównoważona"... ma silną potrzebę kontroli. Taki feler;-)
Nie. Ale temat mnie ciekawi.
Mam znajomą. Jest po porzuceniu przez męża, po 13 latach. Jest po rozwodzie od marca. I "szaleje". Była kochanką od marca. U 4 facetów. Chciała "miłości", ale już na pierwszej randce szła do łóżka. I dziś nie wie, co nią kierowało...
I znam jeszcze jedną. Młoda siksa, 26 lat i wpakowała się w bycie kochanką żonatego faceta...
I dlatego pytam... Co kobietami kieruje pakującymi się w coś tak beznadziejnego...Ona.. ta niestabilna... niestabilna jest. Ciężko za nią nadążyć. Ale biorę to na lekko.
Witam, widze ze dzieje sie tu, dawno tu nie bylam, zaladam i co widze: temat dedykowany rowniez mojej osobie tym bardziej ze sama bylam w "tej" roli, juz ci pisze dlaczego weszlam w taka relacje.
Bylam w tej roli krotko - pare miesiecy, ktore zlecialy nie wiem kiedy, a weszlam w ten uklad z braku milosci i uczuc od swojego mezczyzny, zaniedbal mnie emocjonalnie, pozostawil samej sobie ze swoimi uczuciami, czulam pustke ktora chcialam zapelnic innym facetem, tym bardziej ze kocham byc w zwiazku, bycie w zwiazku sprawia mi niesamowita radosc- jest to moja najwieksza pasja i zadne pasje nigdy nie dorownaja bycia z kims w zwiazku czy tylko dla seksu czy powaznego zwiazku.
Bylam w srodku wyeksplorowana emocjonalnie, a ze jestem uczuciowa i uczucia dawane od mezczyzny napedzaja mnie do zycia, wtedy zycie jest bardziej kolorowe i ogolnie chce sie bardziej zyc dlatego weszlam z ten uklad.
Ktos moze mi napisac: ze moja pustke emocjonalna moglam zapelnic swoim hobby: uwielbiam podrozowac, plywac i jak wiekszosc kobiet kocham zakupy, ale co z tego, jak nie ma przy mnie drugiego czlowieka, co z moich pasji jak jestem sama, a nic, ja piep**e takie pasje jesli jestem w nich sama, te wszystkie pasje nie sprawialy mi przyejmnosci, musialam miec obok siebie drugiego czlowieka, chcialam sie z nim podzielic swoja dusza i cialem, nawet na chwile i tak mialam.
Potem zakonczylam ten uklad bo czulam sie w nim juz nie komfortowo, poniekad zaluje tego ale z drugiej strony jak sobie mysle ile radosci dal mi ten czlowiek w tym momencie zycia gdzie mialam innego faceta ale tak naprawde bylam samotna pozostawiona samej sobie to mysle sobie ze moze nie ma czego zalowac??
Uczuciowe kobiety maja przerabane, niestety nic na to nie poradze ze taka jestem, wolalabym byc mniej emocjonalna, ale czy potrafie? nie wiem...
Tyle wiem ze nie chce juz w taki uklad wchodzic kolejny raz bo to cholernie boli, boli przy rozstawaniu sie jak cholera!!!
bezkres napisał/a:Gary napisał/a:Bo się zakochały i chcą seksu. Przecież to proste...
Pudło.
Dlaczego pudlo? U mnie wlasnie tak bylo.
Byłam w związku z żonatym facetem, małżeństwo mu sie sypalo wiec nie mialam jakichs wiekszych oporów. I o dziwo, wbrew panujacej na tym forum opinii, odszedl od zony.
Zylismy przez kilka lat w zwiazku, mamy razem corke i chociaz w koncu sie rozstalismy to mimo wszystko wciaz utrzymujemy przyjacielskie stosunki. Bez wzajemnych zalow, niechęci i pretensji.
Jest to jedynie przykład, że czasami z takich układów wychodzi związek.
Jak dla mnie przed zakochaniem musi być inny, ukryty/wypierany motyw. Kompleksy, wzory z dzieciństwa, chore ambicje, nadzieja, że taki układ wypełni pustkę, odpędzi poczucie samotności itp.
Jeśli ktoś wchodzi w rolę kochanki to z góry wybiera dla siebie coś mniej wartościowego, coś w czym nie będzie mieć takiej jakości (jaka w założeniu) jest w związku.
Dlaczego ktoś decyduje się na takie "ochłapy"?
Łatwiej jest operować takimi terminami jak "zakochałam się" niż spojrzeć niewygodniej prawdzie o sobie samej w oczy.. zwłaszcza, kiedy dodatkowo dochodzi to pożądanie o którym pisałaś, że działa "oślepiająco".
Iceni napisał/a:bezkres napisał/a:Pudło.
Dlaczego pudlo? U mnie wlasnie tak bylo.
Byłam w związku z żonatym facetem, małżeństwo mu sie sypalo wiec nie mialam jakichs wiekszych oporów. I o dziwo, wbrew panujacej na tym forum opinii, odszedl od zony.
Zylismy przez kilka lat w zwiazku, mamy razem corke i chociaz w koncu sie rozstalismy to mimo wszystko wciaz utrzymujemy przyjacielskie stosunki. Bez wzajemnych zalow, niechęci i pretensji.Jest to jedynie przykład, że czasami z takich układów wychodzi związek.
Jak dla mnie przed zakochaniem musi być inny, ukryty/wypierany motyw. Kompleksy, wzory z dzieciństwa, chore ambicje, nadzieja, że taki układ wypełni pustkę, odpędzi poczucie samotności itp.
Jeśli ktoś wchodzi w rolę kochanki to z góry wybiera dla siebie coś mniej wartościowego, coś w czym nie będzie mieć takiej jakości (jaka w założeniu) jest w związku.Dlaczego ktoś decyduje się na takie "ochłapy"?
Łatwiej jest operować takimi terminami jak "zakochałam się" niż spojrzeć niewygodniej prawdzie o sobie samej w oczy.. zwłaszcza, kiedy dodatkowo dochodzi to pożądanie o którym pisałaś, że działa "oślepiająco".
A daj mi dowód na to, że zakochanie w wolnym facecie bierze się z innych powodów i działa inaczej
Nawet skutki bywają podobne
A daj mi dowód na to, że zakochanie w wolnym facecie bierze się z innych powodów i działa inaczej
![]()
Nawet skutki bywają podobne
Nie czuję, że muszę coś udowadniać, natomiast z chęcią podyskutuję
Nie wiem czy się zrozumiałyśmy.
Uważam, że wybieranie roli kochanki w większym stopniu wiąże się z motywami, które wymieniłam w poprzednim poście.
Nie twierdzę, że zakochanie w wolnym facecie oznacza automatycznie, że to jest zdrowy układ, wystarczy poczytać tematy zakładane na tym forum. Natomiast pożądanie w obydwu wypadkach, potrafi zaślepić tak, że człowiek jest w stanie przyjąć "ochłap" bezrefleksyjnie, bo bezpieczniej mieć dobre zdanie o sobie, bo wygodniej pomijać pewne fakty o sobie samym.
Możecie pomóc mi zrozumieć, po co kobietom rola kochanki? Po co się w to pchają? Po co im rola tej "trzeciej"?
A tu fajnie ta pani podsumowała
A daj mi dowód na to, że zakochanie w wolnym facecie bierze się z innych powodów i działa inaczej big_smile
Nawet skutki bywają podobne
Czyli z przyczyn naturalnych.
Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Musi być regularność, a wtedy to raczej nie tyle decydowanie się na rolę kochanki, co raczej tkwienie w tej roli.
Nawet tu na forum co jakiś czas takie historie się pojawiają, i brzmią właśnie jak powyżej. W jakiś sposób jest to miarodajne, na tyle na ile forumowe historie pozwalają.
Może w jakimś stopniu odpowiada to na Twoje pytanie
To po co te gadanie o miłości, skoro chce tylko dać tyłka?
Może żeby usprawiedliwić tkwienie w układzie który jest nielogiczny, może po to żeby się usprawiedliwić z chęci dawania tyłka, sporo kobiet lubi żyć iluzjami, często nawet przed sobą nie chcą przyznać że dają dupy ot tak, dlatego często dorabiają ideologie.
Inna kategoria, to kobiety które świadomie chcą takiego układu.
Na portalu lokalnym zgodnym z moim miejscem zamieszkania, w dziale ogłoszeń jest taka zakładka sex bez zobowiązań.
Tam dość regularnie pojawiają się ogłoszenia pań, szukających stałego układu na sex, ale tylko z żonatymi, bądź w związkach. Na tyle często że nie można mówić o przypadku, czyli jest zapotrzebowanie. I tu można mówić o pchaniu się w rolę kochanki, tej trzeciej. Bo jest to świadome działanie, wynik podjętych decyzji.
Szukają na sex, Tak po prostu.
Dla czego zajętych?
Może jakaś perwersja nimi kieruje, ale z kontekstu ogłoszeń, to raczej poczucie bezpieczeństwa, nie mieszania się do swoich prywatnych spraw, zajęty facet będzie dbał o dyskrecję.
Jest to zrozumiałe w przypadku pań również zajętych, co często zaznaczają w ogłoszeniu.
Dziwić może podobne podejście u młodych dziewczyn, które oprócz sexu chcą jedynie nie mieszania się w sprawy prywatne. Tu możliwości jest więcej, całkiem możliwe że część młodych nie zajętych dziewczyn, to oszustki, naciągaczki, szantażystki, co czasami się już zdarzało.
Pozdrawiam
Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
zabpth napisał/a:Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
bezkres napisał/a:zabpth napisał/a:Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
Jest trudno zaakceptować, ponieważ takie podejście do roli kochanki kłóci się z ogólno przyjętym schematem tego układu. W tym schemacie podstawowym elementem są zazwyczaj "popłuczyny" i "ochłapy".
bezkres napisał/a:zabpth napisał/a:Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
No właśnie o tym pisałam, że niektórym trzeba więcej niż potencjalny (bo wcale nie pewny) orgazm.
Po co ładować się w układ z żoną i dziećmi w tle, skoro mogę mieć dobry seks nie wtedy kiedy żona da wolne, ale kiedy ja będę miała ochotę
zabpth napisał/a:Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
Wątpię żeby na początku w ogóle o tym się myślało. A to już jest wystarczające ułatwienie.
Pójście z kimś do wyra to rzadko wynik chłodnych kalkulacji, a raczej efekt nagłych emocji, albo regularnie się pojawiających. Pójście z zajętym, kiedy się o tym wie, to wynik emocji które są silniejsze niż różne wpajane zasady, czy postrzeganie przez pryzmat norm społecznych, a zwłaszcza w naszej kulturze.
Jakaś refleksja może przyjść później, że to jeden raz a on jest zajęty, ale skoro silne emocje zadziałały raz, to będzie ochota na powtórkę, również z pominięciem jakiś głębszych refleksji.
Dla tego wątpię czy wchodzą w taką relacje ze świadomością przegranej na starcie.
Ale generalnie to ch*j wie co kto myśli, logicznie się wydaje że przychodzi moment że przestają czuć się szczęśliwe, albo układ przestaje wystarczać. Może wtedy świadomość roli kochanki, staje się trudnym do zniesienia faktem. W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.
A trzeba przecież jakoś się usprawiedliwić z naiwności, wtedy się koloryzuje, tworzy iluzje o zamianach ról, co by układ trwał dalej i miał jakieś uzasadnienie.
Ale nigdy nie wiadomo co komu w bani siedzi.
Iceni napisał/a:bezkres napisał/a:Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
No właśnie o tym pisałam, że niektórym trzeba więcej niż potencjalny (bo wcale nie pewny) orgazm.
Po co ładować się w układ z żoną i dziećmi w tle, skoro mogę mieć dobry seks nie wtedy kiedy żona da wolne, ale kiedy ja będę miała ochotę
Jest spora grupa kobiet, ktore inaczej nie potrafia myslec i nawet z wolnym facetem spelniaja role kochanki, a potem sa zdradzanymi zonami, ktore z braku mozliwosci badz nieumiejetnosci radzenia sobie z wlasnym zyciem skazane sa na tkwienie dalej w takim malzenstwie.
Jest wiele zon sprowadzonych do roli praczki i sprzataczki, kiedy maz sobie hula z kochanka w tajemnicy i nawet nie ma ochoty na seks z zona, a one i tak tkwia przy tych mezach "z milosci".
Jest wiele kobiet zakochanych w wolnym facecie, ktory ich nie chce, a one z tej milosci czekaja nie wiadomo na co...
Motywy, cele i marzenia bywaja rozne. Zdrowa milosc przynosi rozwiązanie, chora milosc - cierpienie. Bez wzgledu na to czy ktos jest wolny, czy w zwiazku.
bezkres napisał/a:zabpth napisał/a:Raczej zdecydowana większość pań która była/jest w takim układzie, wchodząc w coś takiego raczej nie myślała o tym jaka rola im przypadnie. Na pewno nie na poczatku.
Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
Wątpię żeby na początku w ogóle o tym się myślało. A to już jest wystarczające ułatwienie.
Pójście z kimś do wyra to rzadko wynik chłodnych kalkulacji, a raczej efekt nagłych emocji, albo regularnie się pojawiających. Pójście z zajętym, kiedy się o tym wie, to wynik emocji które są silniejsze niż różne wpajane zasady, czy postrzeganie przez pryzmat norm społecznych, a zwłaszcza w naszej kulturze.
Jakaś refleksja może przyjść później, że to jeden raz a on jest zajęty, ale skoro silne emocje zadziałały raz, to będzie ochota na powtórkę, również z pominięciem jakiś głębszych refleksji.
Dla tego wątpię czy wchodzą w taką relacje ze świadomością przegranej na starcie.
Ale generalnie to ch*j wie co kto myśli, logicznie się wydaje że przychodzi moment że przestają czuć się szczęśliwe, albo układ przestaje wystarczać. Może wtedy świadomość roli kochanki, staje się trudnym do zniesienia faktem. W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.
A trzeba przecież jakoś się usprawiedliwić z naiwności, wtedy się koloryzuje, tworzy iluzje o zamianach ról, co by układ trwał dalej i miał jakieś uzasadnienie.
Ale nigdy nie wiadomo co komu w bani siedzi.
Eeee...tam. Robisz z ludzi maszyny pozbawione kory czołowej
Nie przeczę, źe jest jakaś część ludzkości, która dopiero po fakcie orientuje się, że uprawia(ła) seks z kimś, kto ma kogoś, z kim ten seks uprawia na codzień a on(a) jest na urozmaicenie rutyny dnia codziennego. Ale to chyba rodzaj pomroczności jasnej niż braku myślenia w ogóle.
Myślę, że na taką pomroczność jasną najczęściej narzekają zakompleksione osoby, które uważają, że mogą być tylko na dostawkę
summerka88 napisał/a:Iceni napisał/a:A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
No właśnie o tym pisałam, że niektórym trzeba więcej niż potencjalny (bo wcale nie pewny) orgazm.
Po co ładować się w układ z żoną i dziećmi w tle, skoro mogę mieć dobry seks nie wtedy kiedy żona da wolne, ale kiedy ja będę miała ochotęJest spora grupa kobiet, ktore inaczej nie potrafia myslec i nawet z wolnym facetem spelniaja role kochanki, a potem sa zdradzanymi zonami, ktore z braku mozliwosci badz nieumiejetnosci radzenia sobie z wlasnym zyciem skazane sa na tkwienie dalej w takim malzenstwie.
Jest wiele zon sprowadzonych do roli praczki i sprzataczki, kiedy maz sobie hula z kochanka w tajemnicy i nawet nie ma ochoty na seks z zona, a one i tak tkwia przy tych mezach "z milosci".
Jest wiele kobiet zakochanych w wolnym facecie, ktory ich nie chce, a one z tej milosci czekaja nie wiadomo na co...
Motywy, cele i marzenia bywaja rozne. Zdrowa milosc przynosi rpzwiazanie, chora milosc - cierpienie. Bez wzgledu na to czy ktos jest wolny, czy w zwiazku.
Nie sposób nie zgodzić się z tobą, Iceni Nie mam zamiaru zaprzeczać.
Jest wiele emocjonalnie poszarpanych ludzi, w związkach i bez związków, którzy pchają się w destrukcyjne dla siebie układy.
Ale ten wątek jest akurat o kochankach. Jak będzie taki o motywach żon sprzątaczek, praczek i domowych logistyków, pomiatanych przez męża, to coś pewnie o tym napiszę.
Na marginesie, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, bo ja zauważyłam to już w wielu twoich wypowiedziach, że strasznie uogólniasz i generalizujesz. Tak jak tutaj.
Bo temat jest dosc ogólny.
Gdybysmy analizowali jedynie i tylko przypadek podany przez autora to ok, zarzut z generalizowaniem bylby ok. Ale nie zauwazylam by inne osoby generalizowaly mniej bo wciaz sie powtarza, że one (kochanki) są takie, owakie i śmakie.
To nie jest generalizowanie? To skad zarzut jedynie do mnie?
Bo temat jest dosc ogólny.
Gdybysmy analizowali jedynie i tylko przypadek podany przez autora to ok, zarzut z generalizowaniem bylby ok. Ale nie zauwazylam by inne osoby generalizowaly mniej bo wciaz sie powtarza, że one (kochanki) są takie, owakie i śmakie.
To nie jest generalizowanie? To skad zarzut jedynie do mnie?
Spokojnie. To nie zarzut, to spostrzeżenie. Tytuł wątku jest "po co kobietom rola kochanki" a tu się najpierw pojawiały uogólnienia dotyczące bierności wszystkich, nie tylko tych zdradzających, teraz o problemach żon, nie tylko kochanek.
Iceni napisał/a:bezkres napisał/a:Pewnie na początku panie myślą, że prędzej czy później zamienią rolę kochanki na partnerki
Trudno przecież wchodzić w rolę kochanki z myślą, że jest się na straconej pozycji
Trzeba rzeczywistość jakoś podkolorować, żeby była łatwiejsza do przełknięcia
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
Jest trudno zaakceptować, ponieważ takie podejście do roli kochanki kłóci się z ogólno przyjętym schematem tego układu. W tym schemacie podstawowym elementem są zazwyczaj "popłuczyny" i "ochłapy".
dokładnie. Straszne generalizowanie, ze kochanki to jakieś nieogary i niedoroby emocjonalne i w ogóle, ze wyjadaja resztki z panskiego stolu czyli zostają kochankami. Często w takich trojkatach to żonie przypadają te ochlapy i popluczuny bo maz więcej uwagi i emocj poświęca kochance. Oczywiście rozumiem złość i rozgoryczenie zdradzanych żon, ale mimo wszystko irytuje mnie to wylewanie pomyj na kochanki i sprowadzanie ich do roli zapchajdziury sierotki Marysi a nawet odmawianie człowieczeństwa bo ze kobietami nie są to juz tu jedna cytowala. Kochanka to kochanka. Po prostu. Epitet sam w sobie
Eeee...tam. Robisz z ludzi maszyny pozbawione kory czołowej
Nie przeczę, źe jest jakaś część ludzkości, która dopiero po fakcie orientuje się, że uprawia(ła) seks z kimś, kto ma kogoś, z kim ten seks uprawia na codzień a on(a) jest na urozmaicenie rutyny dnia codziennego. Ale to chyba rodzaj pomroczności jasnej niż braku myślenia w ogóle.
Myślę, że na taką pomroczność jasną najczęściej narzekają zakompleksione osoby, które uważają, że mogą być tylko na dostawkę
Dużo uogólnień pojawia się w tym temacie.
W poprzednim wpisie miałem raczej na myśli wygodne omijanie faktów, żeby nie psuć sobie zabawy. Lubimy się oszukiwać, kobiety zwłaszcza. Zobacz jak wielu zdradzającym kobietom wystarczą silne uczucia, emocje i motylki, aby zapomnieć że ma męża i dzieci. I podczas trwania haju jest to zupełnie wystarczający powód, mimo iż kora czołowa działa sprawnie na tyle żeby jeszcze zwalić winę na kogoś innego.
Rola kochanki to znacznie lżejszy kaliber, ominięcie pewnych faktów to żadna trudność.
Z resztą uwarunkowania kulturowe i wpajanie od pokoleń różnych norm społecznych nie jest bez znaczenia.
Choć powoli się to zmienia, to jednak wciąż mało jest kobiet które przyznają że mogą uprawiać sex dla samego sexu, a z partnerem nie musi łączyć żadna więź.
Nie jest tak że większość kobiet nie chce być postrzegana jako puszczalska, a nawet myśleć o sobie w ten sposób. To też zawsze szuka się jakiś lepszych argumentów niż sam popęd.
Do tego w naszej kulturze sex, a zwłaszcza regularny z tym samym partnerem, zawsze niesie ze sobą widmo jakiejś silniejszej formy relacji. To oczywiste, przy czym beneficjentami są tu kobiety, bo to one mają najwięcej do stracenia. Dla tego w mojej opinii przy dłuższej relacji opartej na sexie, prędzej czy później pojawi się potrzeba zmiany na bardziej formalną, jako właśnie naturalna konsekwencja regularnego sexu. I to nie koniecznie musi być wynik jakiś uczuć które przyszły z czasem, ale coś co się należy, taka forma zapłaty za sex.
Taka zależność jest mocno zakorzeniona w naszej kulturze i silnie działa na podświadomość. Facet też nie bez powodu ściemnia, obiecuje mami, dla tego że też ma utarte że za taką relację płaci się związkiem, dlatego stwarza pozory, potencjalną wypłacalność. Jak by szczerze przyznał że dyma dla dymania i nie zamierza tego zmieniać, to mało prawdopodobne że układ przetrwał by dłużej, nawet jeżeli kobieta weszła w rolę kochanki z tego samego powodu.
Tak działa świat, zawsze chce się czegoś w zamian, a już tym bardziej tego co się naturalnie należy.
Pozdrawiam
SonyXperia napisał/a:Iceni napisał/a:A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
Jest trudno zaakceptować, ponieważ takie podejście do roli kochanki kłóci się z ogólno przyjętym schematem tego układu. W tym schemacie podstawowym elementem są zazwyczaj "popłuczyny" i "ochłapy".
dokładnie. Straszne generalizowanie, ze kochanki to jakieś nieogary i niedoroby emocjonalne i w ogóle, ze wyjadaja resztki z panskiego stolu czyli zostają kochankami. Często w takich trojkatach to żonie przypadają te ochlapy i popluczuny bo maz więcej uwagi i emocj poświęca kochance. Oczywiście rozumiem złość i rozgoryczenie zdradzanych żon, ale mimo wszystko irytuje mnie to wylewanie pomyj na kochanki i sprowadzanie ich do roli zapchajdziury sierotki Marysi a nawet odmawianie człowieczeństwa bo ze kobietami nie są to juz tu jedna cytowala. Kochanka to kochanka. Po prostu. Epitet sam w sobie
Właściwie to standardowe wyjaśnienia typowe dla kochanki.
Nie, przecież ona jest tak pewną siebie kobietą, atrakcyjną i z tyloma zaletami, że ona WYBIERA bycie na skinienie żonatego, gdy uda mu się wymknąć z domu na szybki numerek.
Tak, tak, a świstak siedzi i zawija
adiaphora napisał/a:SonyXperia napisał/a:Jest trudno zaakceptować, ponieważ takie podejście do roli kochanki kłóci się z ogólno przyjętym schematem tego układu. W tym schemacie podstawowym elementem są zazwyczaj "popłuczyny" i "ochłapy".
dokładnie. Straszne generalizowanie, ze kochanki to jakieś nieogary i niedoroby emocjonalne i w ogóle, ze wyjadaja resztki z panskiego stolu czyli zostają kochankami. Często w takich trojkatach to żonie przypadają te ochlapy i popluczuny bo maz więcej uwagi i emocj poświęca kochance. Oczywiście rozumiem złość i rozgoryczenie zdradzanych żon, ale mimo wszystko irytuje mnie to wylewanie pomyj na kochanki i sprowadzanie ich do roli zapchajdziury sierotki Marysi a nawet odmawianie człowieczeństwa bo ze kobietami nie są to juz tu jedna cytowala. Kochanka to kochanka. Po prostu. Epitet sam w sobie
Właściwie to standardowe wyjaśnienia typowe dla kochanki.
Nie, przecież ona jest tak pewną siebie kobietą, atrakcyjną i z tyloma zaletami, że ona WYBIERA bycie na skinienie żonatego, gdy uda mu się wymknąć z domu na szybki numerek.
Tak, tak, a świstak siedzi i zawija
no skąd wiedziałam, ze zaraz się zjawisz?
Masz rację, jest zupełnie nieatrakcyjna, glupia i tępa, no i oczywiscie same wady.. O, pardon, ma jedna zaletę - dziurkę! To teraz pomysl albo wczuj się w role zony. Skoro maz tak nisko celuje i zdradza Cie z takim totalnym byle czym to kim Ty jesteś w jego oczach? Nikt mając w domu dom perignon nie delektuje sie tanim jabolem po parkach
adiaphora napisał/a:SonyXperia napisał/a:Jest trudno zaakceptować, ponieważ takie podejście do roli kochanki kłóci się z ogólno przyjętym schematem tego układu. W tym schemacie podstawowym elementem są zazwyczaj "popłuczyny" i "ochłapy".
dokładnie. Straszne generalizowanie, ze kochanki to jakieś nieogary i niedoroby emocjonalne i w ogóle, ze wyjadaja resztki z panskiego stolu czyli zostają kochankami. Często w takich trojkatach to żonie przypadają te ochlapy i popluczuny bo maz więcej uwagi i emocj poświęca kochance. Oczywiście rozumiem złość i rozgoryczenie zdradzanych żon, ale mimo wszystko irytuje mnie to wylewanie pomyj na kochanki i sprowadzanie ich do roli zapchajdziury sierotki Marysi a nawet odmawianie człowieczeństwa bo ze kobietami nie są to juz tu jedna cytowala. Kochanka to kochanka. Po prostu. Epitet sam w sobie
Właściwie to standardowe wyjaśnienia typowe dla kochanki.
Nie, przecież ona jest tak pewną siebie kobietą, atrakcyjną i z tyloma zaletami, że ona WYBIERA bycie na skinienie żonatego, gdy uda mu się wymknąć z domu na szybki numerek.
Tak, tak, a świstak siedzi i zawija
Niekoniecznie świstak i jego sreberka.
Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Bo większość osób odnosi romans do sytuacji - on żonaty zawrócił jej w głowie opowiadając jak mu to źle, jak go żona nie rozumie, nie spią ze sobą itp. i że ona łapie te kity i czeka na te ochłapy... A czasem sytuacja ma się zupełnie na odwrót. Bo to ona zawróciła w głowie żonatemu, bez zadawania zbędnych pytań.
A potem bywa i tak, że kto zakocha się pierwszy ten przegrywa...
Uwodzą tak samo mężczyźni, jak i kobiety.
summerka88 napisał/a:Eeee...tam. Robisz z ludzi maszyny pozbawione kory czołowej
Nie przeczę, źe jest jakaś część ludzkości, która dopiero po fakcie orientuje się, że uprawia(ła) seks z kimś, kto ma kogoś, z kim ten seks uprawia na codzień a on(a) jest na urozmaicenie rutyny dnia codziennego. Ale to chyba rodzaj pomroczności jasnej niż braku myślenia w ogóle.
Myślę, że na taką pomroczność jasną najczęściej narzekają zakompleksione osoby, które uważają, że mogą być tylko na dostawkęDużo uogólnień pojawia się w tym temacie.
W poprzednim wpisie miałem raczej na myśli wygodne omijanie faktów, żeby nie psuć sobie zabawy. Lubimy się oszukiwać, kobiety zwłaszcza. Zobacz jak wielu zdradzającym kobietom wystarczą silne uczucia, emocje i motylki, aby zapomnieć że ma męża i dzieci. I podczas trwania haju jest to zupełnie wystarczający powód, mimo iż kora czołowa działa sprawnie na tyle żeby jeszcze zwalić winę na kogoś innego.
Rola kochanki to znacznie lżejszy kaliber, ominięcie pewnych faktów to żadna trudność.
Z resztą uwarunkowania kulturowe i wpajanie od pokoleń różnych norm społecznych nie jest bez znaczenia.
Choć powoli się to zmienia, to jednak wciąż mało jest kobiet które przyznają że mogą uprawiać sex dla samego sexu, a z partnerem nie musi łączyć żadna więź.
Nie jest tak że większość kobiet nie chce być postrzegana jako puszczalska, a nawet myśleć o sobie w ten sposób. To też zawsze szuka się jakiś lepszych argumentów niż sam popęd.
Do tego w naszej kulturze sex, a zwłaszcza regularny z tym samym partnerem, zawsze niesie ze sobą widmo jakiejś silniejszej formy relacji. To oczywiste, przy czym beneficjentami są tu kobiety, bo to one mają najwięcej do stracenia. Dla tego w mojej opinii przy dłuższej relacji opartej na sexie, prędzej czy później pojawi się potrzeba zmiany na bardziej formalną, jako właśnie naturalna konsekwencja regularnego sexu. I to nie koniecznie musi być wynik jakiś uczuć które przyszły z czasem, ale coś co się należy, taka forma zapłaty za sex.
Taka zależność jest mocno zakorzeniona w naszej kulturze i silnie działa na podświadomość. Facet też nie bez powodu ściemnia, obiecuje mami, dla tego że też ma utarte że za taką relację płaci się związkiem, dlatego stwarza pozory, potencjalną wypłacalność. Jak by szczerze przyznał że dyma dla dymania i nie zamierza tego zmieniać, to mało prawdopodobne że układ przetrwał by dłużej, nawet jeżeli kobieta weszła w rolę kochanki z tego samego powodu.
Tak działa świat, zawsze chce się czegoś w zamian, a już tym bardziej tego co się naturalnie należy.
Pozdrawiam
Żółwik
Bardzo zgrabnie ujęte w słowa myśli, które i mnie się plączą po głowie. Jakbyś czytał w moich myślach. Szczególnie to wygodne omijanie faktów, o którym piszesz, a które ma umożliwić nieskrępowaną zabawę i bezmyślne poddanie się popędom, do mnie przemawia.
Zwróć jednak uwagę na słowa byłych kochanek, które zabierają głos w tym i innych wątkach. U nich to nie jest czas przeszły. U nich przeszłość miesza się z teraźniejszością. Bezmyślne samousprawiedliwianie, niczym ruchome piaski, wciąga je coraz głębiej, pogarszając dzisiejszą ocenę sytuacji. Utrudnia dostrzeżenie swoich błędów, zniekształca rzeczywistość i uniemożliwia uzyskanie wszystkich potrzebnych danych i dokonanie trzeźwej oceny sytuacji.
Bronią się jak przed dżumą i cholerą, żeby tego syreniego śpiewu samousprawiedliwienia nie usłyszeć i nie rozpoznać, i żeby nie wyciągnąć konstruktywnych wniosków
Wciąż nadziwić się nie mogę temu zjawisku, chociaż wiem, że siłą napędową samousprawiedliwiania, źródłem energii, która wytwarza potrzebę usprawiedliwiania własnych działań i decyzji (zwłaszcza tych błędnych) jest bardzo nieprzyjemne uczucie, które Festinger nazwał dysonansem poznawczym. Bo jakże to być może, że ona taka nowoczesna a poszła za pierwotnym zewem natury
Pozdrawiam również.
EDIT: w następnym poście można dokładnie zobaczyć o co mi chodzi "nie rozumiem myśli przewodniej, ale muszę zaprotestować, bo to na pewno coś złego. Nikt nie lubi kochanek i z pewnością chcą mi dokopać".
zabpth napisał/a:summerka88 napisał/a:Eeee...tam. Robisz z ludzi maszyny pozbawione kory czołowej
Nie przeczę, źe jest jakaś część ludzkości, która dopiero po fakcie orientuje się, że uprawia(ła) seks z kimś, kto ma kogoś, z kim ten seks uprawia na codzień a on(a) jest na urozmaicenie rutyny dnia codziennego. Ale to chyba rodzaj pomroczności jasnej niż braku myślenia w ogóle.
Myślę, że na taką pomroczność jasną najczęściej narzekają zakompleksione osoby, które uważają, że mogą być tylko na dostawkęDużo uogólnień pojawia się w tym temacie.
W poprzednim wpisie miałem raczej na myśli wygodne omijanie faktów, żeby nie psuć sobie zabawy. Lubimy się oszukiwać, kobiety zwłaszcza. Zobacz jak wielu zdradzającym kobietom wystarczą silne uczucia, emocje i motylki, aby zapomnieć że ma męża i dzieci. I podczas trwania haju jest to zupełnie wystarczający powód, mimo iż kora czołowa działa sprawnie na tyle żeby jeszcze zwalić winę na kogoś innego.
Rola kochanki to znacznie lżejszy kaliber, ominięcie pewnych faktów to żadna trudność.
Z resztą uwarunkowania kulturowe i wpajanie od pokoleń różnych norm społecznych nie jest bez znaczenia.
Choć powoli się to zmienia, to jednak wciąż mało jest kobiet które przyznają że mogą uprawiać sex dla samego sexu, a z partnerem nie musi łączyć żadna więź.
Nie jest tak że większość kobiet nie chce być postrzegana jako puszczalska, a nawet myśleć o sobie w ten sposób. To też zawsze szuka się jakiś lepszych argumentów niż sam popęd.
Do tego w naszej kulturze sex, a zwłaszcza regularny z tym samym partnerem, zawsze niesie ze sobą widmo jakiejś silniejszej formy relacji. To oczywiste, przy czym beneficjentami są tu kobiety, bo to one mają najwięcej do stracenia. Dla tego w mojej opinii przy dłuższej relacji opartej na sexie, prędzej czy później pojawi się potrzeba zmiany na bardziej formalną, jako właśnie naturalna konsekwencja regularnego sexu. I to nie koniecznie musi być wynik jakiś uczuć które przyszły z czasem, ale coś co się należy, taka forma zapłaty za sex.
Taka zależność jest mocno zakorzeniona w naszej kulturze i silnie działa na podświadomość. Facet też nie bez powodu ściemnia, obiecuje mami, dla tego że też ma utarte że za taką relację płaci się związkiem, dlatego stwarza pozory, potencjalną wypłacalność. Jak by szczerze przyznał że dyma dla dymania i nie zamierza tego zmieniać, to mało prawdopodobne że układ przetrwał by dłużej, nawet jeżeli kobieta weszła w rolę kochanki z tego samego powodu.
Tak działa świat, zawsze chce się czegoś w zamian, a już tym bardziej tego co się naturalnie należy.
PozdrawiamZwróć jednak uwagę na słowa byłych kochanek, które zabierają głos w tym i innych wątkach. U nich to nie jest czas przeszły. U nich przeszłość miesza się z teraźniejszością. Bezmyślne samousprawiedliwianie, niczym ruchome piaski, wciąga je coraz głębiej, pogarszając dzisiejszą ocenę sytuacji. Utrudnia dostrzeżenie swoich błędów, zniekształca rzeczywistość i uniemożliwia uzyskanie wszystkich potrzebnych danych i dokonanie trzeźwej oceny sytuacji.
Bronią się jak przed dżumą i cholerą, żeby tego syreniego śpiewu samousprawiedliwienia nie usłyszeć i nie rozpoznać, i żeby nie wyciągnąć konstruktywnych wniosków
Wciąż nadziwić się nie mogę temu zjawisku, chociaż wiem, że siłą napędową samousprawiedliwiania, źródłem energii, która wytwarza potrzebę usprawiedliwiania własnych działań i decyzji (zwłaszcza tych błędnych) jest bardzo nieprzyjemne uczucie, które Festinger nazwał dysonansem poznawczym. Bo jakże to być może, że ona taka nowoczesna a poszła za pierwotnym zewem naturyPozdrawiam również
Czy Tobie naprawdę nie przyszło na myśl, że ktoś może mieć zupełnie obiektywne i neutralne zdanie na ten temat? Dostrzegać różnorodność sytuacji, motywów postępowania, złożoność nautry ludzkiej, nie generalizować, nie wrzucać do jednego wora, bez przypisywania łatek kim kto jest??
Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Czyli spodoba jej się pierwszy lepszy ktoś i idzie z nim w krzaki? Czy czeka aż wymknie się z domu na milutkie chwilę w jej garsonierze albo w oddalonym moteliku za miastem?
Nie No spoko. Jak lubi to czemu nie
Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Moim zdaniem takie romanse istnieją, jak najbardziej.
Za ich zapoczątkowaniem zawsze stoi jakieś źródło, głęboko ukryte.
Są to głównie deficyty tych osób, o których to setki, jeśli nie tysiące postów na forum.
Mnie opinia Sony Xperii nie dziwi. Przecież ludzie w życiu kierują się interesem własnym.
Kobiety, które zostają kochankami nie są w większości głupie.
Jeśli facet ma COŚ, na czym im bardzo zależy, COŚ, co w ich przekonaniu odmieni ich życie na lepsze, jeśli są bardzo nieszczęśliwe, to ...co je powstrzyma?
Czasem NIC.
EDIT
Jeśli taka kobieta jest inteligentna, zna się na facetach, jest cwana życiowo, zdeterminowana, to znajdzie sposób, aby mężczyznę usidlić. Choćby i przez tę krzaki, jeśli JEGO to kręci i zaspokaja jakąś JEGO potrzebę.
Ok Rozumiem, że jasnej odpowiedzi nie ma.
Od wczoraj "niezrównoważona"... jest...bardziej nierówna. Chciałem ją jakoś zrozumieć, bo kochanką jakiego była,ale [wulgaryzm] z tym. Nie obchodzi mnie to. Widząc ją i jej zachowanie, tylko na kochankę się nadaje.
Relacja z nią jest chora.
Miałem wyjazd. Zmieniałem loty jak mi wygodnie było. Byleby dotrzeć, pobyć. Ta mnie rozliczała, że "to dziwne, że bez planu".. [wulgaryzm]! Noc w hotelu. A ta do mnie, że "to dziwne". Wracam, a tu lód!!!
Ciągle coś..
Pisała z jakimś gościem. Ten ją wystawił. Umówił się, i nie przyszedł. A ta do mnie... o 1 w nocy! schiza totalna. Potem jazda od 6 rano... i tak do południa. Niby to ja, ma ten sam nr IP. [wulgaryzm]! [wulgaryzm] ją. Spokorniała. Ale wciąż węszy spisek...
Jest.. dziwna. Ta jej chora potrzeba kontroli, dusząca, dziwna, ciągłe zarzuty, podejrzliwość, krzyki... nie ufa, nie wierzy, każdy chce ją skrzywdzić... [wulgaryzm]!
Kupiłem bilety na koncert na jej urodziny, a ta z tekstem, że chcę ją porwać... Schizofrenia!!!
Nie mam na to sił.... nie mam. I ona się dziwi, że jest sama...
Zwiewam!!!!
Wątpię żeby na początku w ogóle o tym się myślało. A to już jest wystarczające ułatwienie.
Pójście z kimś do wyra to rzadko wynik chłodnych kalkulacji, a raczej efekt nagłych emocji, albo regularnie się pojawiających. Pójście z zajętym, kiedy się o tym wie, to wynik emocji które są silniejsze niż różne wpajane zasady, czy postrzeganie przez pryzmat norm społecznych, a zwłaszcza w naszej kulturze.
Może jak się nie jest się rasową, wyrachowaną kobietą to się nie rozkłada sytuacji na czynniki pierwsze kiedy jest poryw pożądania. Jak sam napisałeś "W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.", więc jednak musi coś uwierać pozostałe kochanki, nawet jeśli silnie to wypierają, bo taka rola w naszej kulturze jest bardzo negatywnie postrzegana.
Jakaś refleksja może przyjść później, że to jeden raz a on jest zajęty, ale skoro silne emocje zadziałały raz, to będzie ochota na powtórkę, również z pominięciem jakiś głębszych refleksji.
Jeśli kobieta bzyknęła się z facetem w kibelku jakiegoś klubu w atmosferze milczenia, a na drugi dzień zobaczyła go na obiadku z żoną to zgadzam się, że refleksja może przyjść później
Dla tego wątpię czy wchodzą w taką relacje ze świadomością przegranej na starcie.
Dlatego napisałam, że kochanki muszą rzeczywistość ubarwić.
Ale generalnie to ch*j wie co kto myśli, logicznie się wydaje że przychodzi moment że przestają czuć się szczęśliwe, albo układ przestaje wystarczać. Może wtedy świadomość roli kochanki, staje się trudnym do zniesienia faktem. W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.
A trzeba przecież jakoś się usprawiedliwić z naiwności, wtedy się koloryzuje, tworzy iluzje o zamianach ról, co by układ trwał dalej i miał jakieś uzasadnienie.
Ale nigdy nie wiadomo co komu w bani siedzi.
Zgadzam się z tym.
Jednak uważam, że u kobiety zaczynającej historię łóżkową z zajętym panem musi gdzieś z tyłu głowy rodzić się bilans zysków i strat.
SonyXperia napisał/a:Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Czyli spodoba jej się pierwszy lepszy ktoś i idzie z nim w krzaki? Czy czeka aż wymknie się z domu na milutkie chwilę w jej garsonierze albo w oddalonym moteliku za miastem?
Nie No spoko. Jak lubi to czemu nie
Odpowiedz mi na pytanie - dlaczego uwazasz, że jest to "pierwszy lepszy"?
Czy zdajesz sobie sprawe ilu mezczyzn zdradza zony lub tez chcialoby znalezc kochanke? Czy zagladalas kiedykolwiek z ciekawosci na portale gdzie ludzie (bo to akurat tyczy sie plci obokga) szukaja kogos do seksu na boku?
Czy zdajesz sobie sprawe, jaka tam jest konkurencja, bo nie oszukujmy sie - znacznie wiecej jednak jest takich mezczyzn - ile sa w stanie zaoferowac by akurat kobieta zainteresowala sie wlasnie nim, a nie kims inmym?
I ostatnie pytanie - dlaczego uwazasz, że dobry seks w pokoju hotelowym jest czyms gorszym niz kiepski seks we wlasnym lozku, lub jego calkowity brak?
I pytanie poza konkursem - dlaczego w inmych watkach kochanka jest zimna suka, tą ktora korzysta- bo to ona ma kolacje w restauracjach, seks w hotelu, a nieraz i weekendy poza miastem, a zona sprowadzona do roli praczki, sprzataczki i sluzacej, na ktorej barkach jest caly dom, a w tym watku sie okazuje, ze to kochanka zbiera "ochlapy". Coz ona takiego teaci? Mozliwosc prania skarpetek pana?
Jednak uważam, że u kobiety zaczynającej historię łóżkową z zajętym panem musi gdzieś z tyłu głowy rodzić się bilans zysków i strat.
Oczywiście, że tak.
To się nazywa CHŁODNA KALKULACJA.
Gorąco na początku jest, wiadomo, ale potem wszystko sprowadza się do powyższego.
Tak ten świat jest urządzony.
Nie rozkminiam czy jest dobry czy zły, sprawiedliwy czy nie.
Tak jest po prostu.
bezkres napisał/a:Jednak uważam, że u kobiety zaczynającej historię łóżkową z zajętym panem musi gdzieś z tyłu głowy rodzić się bilans zysków i strat.
Oczywiście, że tak.
To się nazywa CHŁODNA KALKULACJA.Gorąco na początku jest, wiadomo, ale potem wszystko sprowadza się do powyższego.
Tak ten świat jest urządzony.
Nie rozkminiam czy jest dobry czy zły, sprawiedliwy czy nie.Tak jest po prostu.
Chodzi o sex. Tylko i wyłącznie.O zyski.. za sex. To tylko dawanie tyłka. Nic poza tym.
A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie?
Jeśli wchodzi się w taki układ jedynie dla seksu to trochę brzmi jak wyrachowanie.
Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc?
To mają być okoliczności łagodzące?
Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że jest trudno zaakceptować taki fakt np. zdradzanym żonom lub osobom nie popierającym takiego postępowania.
W sytuacji o której piszesz, że układ jest jedynie dla seksu.. jeśli kochanka się nie zakochała to czemu tak uparcie musi iść do łóżka z zajętym panem kiedy dookoła tylu wolnych.
Wyrachowanie? Chęć zdobycia zakazanego owocu i udowodnienia sobie czegoś? Słabo..
dobrakobieta90 napisał/a:SonyXperia napisał/a:Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Czyli spodoba jej się pierwszy lepszy ktoś i idzie z nim w krzaki? Czy czeka aż wymknie się z domu na milutkie chwilę w jej garsonierze albo w oddalonym moteliku za miastem?
Nie No spoko. Jak lubi to czemu nieOdpowiedz mi na pytanie - dlaczego uwazasz, że jest to "pierwszy lepszy"?
Czy zdajesz sobie sprawe ilu mezczyzn zdradza zony lub tez chcialoby znalezc kochanke? Czy zagladalas kiedykolwiek z ciekawosci na portale gdzie ludzie (bo to akurat tyczy sie plci obokga) szukaja kogos do seksu na boku?
Czy zdajesz sobie sprawe, jaka tam jest konkurencja, bo nie oszukujmy sie - znacznie wiecej jednak jest takich mezczyzn - ile sa w stanie zaoferowac by akurat kobieta zainteresowala sie wlasnie nim, a nie kims inmym?
I ostatnie pytanie - dlaczego uwazasz, że dobry seks w pokoju hotelowym jest czyms gorszym niz kiepski seks we wlasnym lozku, lub jego calkowity brak?
I pytanie poza konkursem - dlaczego w inmych watkach kochanka jest zimna suka, tą ktora korzysta- bo to ona ma kolacje w restauracjach, seks w hotelu, a nieraz i weekendy poza miastem, a zona sprowadzona do roli praczki, sprzataczki i sluzacej, na ktorej barkach jest caly dom, a w tym watku sie okazuje, ze to kochanka zbiera "ochlapy". Coz ona takiego teaci? Mozliwosc prania skarpetek pana?
Ile nadinterpretacji! W głowie się nie mieści, ile ktoś może sobie wydumać z kilkunastu słów
Pierwszy lepszy, bo jak ktoś już tu pisał a ja powtórzyłam, że można wymagać czegoś więcej niż ładnych oczek lub wilgoci (wiadomo gdzie).
Jakoś nie zauważyłam, żebym musiała konkurować o mężczyzn. Wręcz przeciwnie. Ale to moje doświadczenia. I w porządku przyjmuję to wyjaśnienie, że na bezrybiu i rak ryba - jak mnie żaden wolny nie chce, to ściągnę spodnie z żonatego, żeby sobie ulżyć
Nigdzie nie napisałam, że seks w pokoju hotelowym jest gorszy niż gdziekolwiek indziej. Przeczytaj ze zrozumieniem.
Nie pytaj mnie o inne wątki. Jesteśmy w tym wątku. Po co Ty się wspierasz innymi wątkami, innymi sytuacjami i innymi związkami. Nie potrafisz się w ogóle skupić na konkretnym układzie, którego ten wątek dotyczy i na siłę szukasz potwierdzenia kierując wciąż uwagę w inną stronę.
I_see_beyond napisał/a:bezkres napisał/a:Jednak uważam, że u kobiety zaczynającej historię łóżkową z zajętym panem musi gdzieś z tyłu głowy rodzić się bilans zysków i strat.
Oczywiście, że tak.
To się nazywa CHŁODNA KALKULACJA.Gorąco na początku jest, wiadomo, ale potem wszystko sprowadza się do powyższego.
Tak ten świat jest urządzony.
Nie rozkminiam czy jest dobry czy zły, sprawiedliwy czy nie.Tak jest po prostu.
Chodzi o sex. Tylko i wyłącznie.O zyski.. za sex. To tylko dawanie tyłka. Nic poza tym.
To bardzo powierzchowne podejście do tej wymiany handlowej.
Mam swoje zdanie na temat moralności zdradzających, ale nie o sam seks w zdradach chodzi i płaceniu kasą za to.
Ja kochanką żonatego faceta nigdy nie byłam.
Może ci dokładniej odpowiedzą panie, które w tej roli występowały.
Część z nich otwarcie pisze o swoich doświadczeniach i to jest cenne dla wszystkich forumowiczów. Ja np. wspominam kilka kobiet, które były czyimś kochankami i pisały rzeczowo i spokojnie o swoich doświadczeniach. Bardzo mi to kiedyś pomogło zrozumieć fenomen zdrady.
Moim zdaniem chodzi o coś więcej niż zwykłe stosunki seksualne za kasę.
Te się dostaje BEZPROBLEMOWO w "przybytkach rozkoszy", to dość nieskomplikowana wymiana.
Natomiast romans z żonatym... wręcz przeciwnie.
zabpth napisał/a:Wątpię żeby na początku w ogóle o tym się myślało. A to już jest wystarczające ułatwienie.
Pójście z kimś do wyra to rzadko wynik chłodnych kalkulacji, a raczej efekt nagłych emocji, albo regularnie się pojawiających. Pójście z zajętym, kiedy się o tym wie, to wynik emocji które są silniejsze niż różne wpajane zasady, czy postrzeganie przez pryzmat norm społecznych, a zwłaszcza w naszej kulturze.Może jak się nie jest się rasową, wyrachowaną kobietą to się nie rozkłada sytuacji na czynniki pierwsze kiedy jest poryw pożądania. Jak sam napisałeś "W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.", więc jednak musi coś uwierać pozostałe kochanki, nawet jeśli silnie to wypierają, bo taka rola w naszej kulturze jest bardzo negatywnie postrzegana.
zabpth napisał/a:Jakaś refleksja może przyjść później, że to jeden raz a on jest zajęty, ale skoro silne emocje zadziałały raz, to będzie ochota na powtórkę, również z pominięciem jakiś głębszych refleksji.
Jeśli kobieta bzyknęła się z facetem w kibelku jakiegoś klubu w atmosferze milczenia, a na drugi dzień zobaczyła go na obiadku z żoną to zgadzam się, że refleksja może przyjść później
zabpth napisał/a:Dla tego wątpię czy wchodzą w taką relacje ze świadomością przegranej na starcie.
Dlatego napisałam, że kochanki muszą rzeczywistość ubarwić.
zabpth napisał/a:Ale generalnie to ch*j wie co kto myśli, logicznie się wydaje że przychodzi moment że przestają czuć się szczęśliwe, albo układ przestaje wystarczać. Może wtedy świadomość roli kochanki, staje się trudnym do zniesienia faktem. W końcu kochanka nie kojarzy się najlepiej.
A trzeba przecież jakoś się usprawiedliwić z naiwności, wtedy się koloryzuje, tworzy iluzje o zamianach ról, co by układ trwał dalej i miał jakieś uzasadnienie.
Ale nigdy nie wiadomo co komu w bani siedzi.Zgadzam się z tym.
Jednak uważam, że u kobiety zaczynającej historię łóżkową z zajętym panem musi gdzieś z tyłu głowy rodzić się bilans zysków i strat.
Oczywiście że jest to działania nastawione na czerpanie jakiś tam korzyści.
Jeżeli jest to wynik chwilowych emocji, to również jest to korzyść.
Bilans zysków i strat, choć bardziej domniemana wizja jakiś właśnie korzyści, nawet tak prozaicznych jak podbicie ego, zwykła przyjemność z seksu, jakaś inna satysfakcja, czy leczenie kompleksów.
Bez względu co by to było to ma przynieść jakiś zysk.
I raczej nie nazwał bym tego chłodną kalkulacją, wydaje mi się raczej że jest to raczej nastawienie na czerpanie korzyści. Ewentualne straty na pewno przeleciały w myślach, ale to tylko odbite echo jakiś tam naturalnych obaw.
Dlatego nie ważne z jakiej pozycji startuje kochanka, bez znaczenia czy sama dała się uwieść czy świadomie sama uwiodła, bo cel jest taki sam
Mimo wszystko dalej podtrzymuję, że rola jak i konsekwencje na początku są poza świadomością, może gdzieś tam w tle majaczą, ale jeszcze nie oddziaływają.
Jak pisałem wcześniej, najbardziej naturalna i pierwotną formą zapłaty za sex jest jakaś forma związku relacji.
To silnie siedzi w naszej naturze, u naszych wczesnych przodków, była to forma korelacji, samiec w zamian za spłodzenie potomstwa, musiał zadbać o pokarm, bezpieczeństwo samicy jak i młodych.
Silny mechanizm który ewoluował i funkcjonuje do dzisiaj. Mocno zakorzeniony w naszej kulturze.
Prędzej czy później, kobieta oczekuje takiej formy zapłaty, wtedy tworzy iluzję zamiany ról, karmi się nadzieją, ubarwia.
Dziwne nie jest skoro faceci żeby utrzymać takie kochanki, również tworzą iluzje, zgodną z oczekiwaniami.
Dlatego duża część tych kobiet żali się później że czuje się wykorzystana, oszukana i inne takie podobne. Chociaż logicznie wiedziała gdzie jest jej rola oraz jaki scenariusz jet najbardziej prawdopodobny.
I nie ma znaczenia czy żona pierze i sprząta, a tamta lata z kochankiem po knajpach. Uczucia też nie mają znaczenia, a często są mylone z podświadomym oczekiwaniem na taką formę zapłaty. Często się stwierdza że żona to żadna konkurencja, jednak frustracja narasta kiedy kochanek nie chce zostawić
Nie chce mi się już wymyślać wszystko w tym temacie zostało powiedziane, cała reszta to różne wariacje inne warianty, których może być tyle na ile wyobraźnia pozwala.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Ja mam wrazenie, że w tym watku "kochanka" to jakby odrebny gatunek czlowieka. Jakby nie byla przede wszystkim i najpierw kobieta i nie kierowaly nia takie same impulsy i czymniki jak kobiet w ogole.
SonyXperia napisał/a:Tutaj chodzi o to, że istnieją także romanse, które zapoczątkowały kobiety ŚWIADOMIE UWODZĄC żonatego mężczyznę. Nie jest tak, że każda kochanka jest bidulką na skinienie żonatego. I takie kobiety właśnie są pewne siebie.
Czyli spodoba jej się pierwszy lepszy ktoś i idzie z nim w krzaki? Czy czeka aż wymknie się z domu na milutkie chwilę w jej garsonierze albo w oddalonym moteliku za miastem?
Nie No spoko. Jak lubi to czemu nie
Można rozmawiać i takimi argumentami, że uwodzenie żonatego mężczyzny to rzucenie się na "pierwszego lepszego" kandydata z obrączką celem zaciągnięcia go w krzaki, tylko że autor nie zadał pytania "gdzie" kobieta realizuje się jako kochanka, tylko PO CO jej taka rola?
Odpowiem jako kobieta - mnie taka rola po NIC. Ani tej bidulki ani tej femme fatale.
Natomiast motywów innych kobiet mogę się tylko domyślać sama będąc kobietą i znając już trochę życie.
Ja mam wrazenie, że w tym watku "kochanka" to jakby odrebny gatunek czlowieka. Jakby nie byla przede wszystkim i najpierw kobieta i nie kierowaly nia takie same impulsy i czymniki jak kobiet w ogole.
Przesadzasz. Kochanka to człowiek taki sam jak inni. Tylko bardziej zdesperowana, albo zakompleksiona, albo z niskim poczuciem własnej wartości, albo wyrachowana. Ale kto z nas jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Tyle, że to wątek o kochankach.
No i wlasnie o to chodzi - niekoniecznie musi byc ani bardziej zakompleksiona, ani bardziej zdesperowana od setek innych kobiet wiklajacych sie w nieudany zwiazek bez przyszlosci.
Czasem ludzie nie przewiduja wszystkich konsekwencji swoich decyzji, czasem nie zdaja sobie sprawy, ze ich to przerosnie, czasem to tylko zwykla naiwnosc.
Tak jak rola zony pijaka - po co kobiecie to? Tak jak rola zony meza przemocowca- po co jej to? Albo tak jak rola zony zdradzacza (takiego przedslibnego). Wiele kobiet angazuje sie uczuciowo w zwiazki i trwa w nich pomimo, ze wiedza, ze z facetem jest cos nie tak, wiele nie zdaje sobie sprawy, ze cos jest nie tak, a kiedy prawda wychodzi na jaw sa zbyt zakochane zeby odejsc, wiele z nich daje sie po prostu omamic ladnymi slowkami (dokladnie tak samo jak obietnica malzenstwa wolnego faceta). Niekoniecznie kazda z noch musi miec jakies braki emocjonalne.
Czasem rozum spi. I kobiet, i mezczyzn, i kochanek... po co nam to? Moze dlatego, ze juz taka nasza natura tyle ze akirat czesc z tych osob wikla sie w zwiazki z zonatymi.
Kochanek czy kochanka -sex jest zaj.....sty. Nikt nie ma oporów.
No i wlasnie o to chodzi - niekoniecznie musi byc ani bardziej zakompleksiona, ani bardziej zdesperowana od setek innych kobiet wiklajacych sie w nieudany zwiazek bez przyszlosci.
Czasem ludzie nie przewiduja wszystkich konsekwencji swoich decyzji, czasem nie zdaja sobie sprawy, ze ich to przerosnie, czasem to tylko zwykla naiwnosc.
Tak jak rola zony pijaka - po co kobiecie to? Tak jak rola zony meza przemocowca- po co jej to? Albo tak jak rola zony zdradzacza (takiego przedslibnego). Wiele kobiet angazuje sie uczuciowo w zwiazki i trwa w nich pomimo, ze wiedza, ze z facetem jest cos nie tak, wiele nie zdaje sobie sprawy, ze cos jest nie tak, a kiedy prawda wychodzi na jaw sa zbyt zakochane zeby odejsc, wiele z nich daje sie po prostu omamic ladnymi slowkami (dokladnie tak samo jak obietnica malzenstwa wolnego faceta). Niekoniecznie kazda z noch musi miec jakies braki emocjonalne.
Czasem rozum spi. I kobiet, i mezczyzn, i kochanek... po co nam to? Moze dlatego, ze juz taka nasza natura tyle ze akirat czesc z tych osob wikla sie w zwiazki z zonatymi.
Różnica między kobieta, która wiąże się z pijakiem, przemocowcem etc. jako jego partnerka a kobietą, która wiąże się z zajętym facetem, jest spora. Trzeba niedowidzieć, żeby jej nie widzieć. Albo nie chcieć zobaczyć.
Obie mają problemy emocjonalne, ALE temat wyjaśnił net-facet wcześniej:
Jak pisałem wcześniej, najbardziej naturalna i pierwotną formą zapłaty za sex jest jakaś forma związku relacji.
To silnie siedzi w naszej naturze, u naszych wczesnych przodków, była to forma korelacji, samiec w zamian za spłodzenie potomstwa, musiał zadbać o pokarm, bezpieczeństwo samicy jak i młodych.
Silny mechanizm który ewoluował i funkcjonuje do dzisiaj. Mocno zakorzeniony w naszej kulturze.
Prędzej czy później, kobieta oczekuje takiej formy zapłaty, wtedy tworzy iluzję zamiany ról, karmi się nadzieją, ubarwia.
Pierwsza nie odbiera innej samicy pokarmu i bezpieczeństwa dla niej i jej młodych, a druga już tak.
Tylko pod warunkiem, że w zwiazku sa dzieci. Czy jezeli mezczyzna wezmie rozwod zanim znajdzie inna partnerkę "samica" bedzie bardziej bezpieczna?
Moj zajety facet potem stal sie pijakiem - fakt, roznica kolosalna, kochanka jest byc znacznie przyjemniej
Tylko pod warunkiem, że w zwiazku sa dzieci. Czy jezeli mezczyzna wezmie rozwod zanim znajdzie inna partnerkę "samica" bedzie bardziej bezpieczna?
Moj zajety facet potem stal sie pijakiem - fakt, roznica kolosalna, kochanka jest byc znacznie przyjemniej
Też myślę, że dopóki w związku nie ma dzieci.
Są niepewne siebie i chcą się dowartościować...tak myslę.
Czy jezeli mezczyzna wezmie rozwod zanim znajdzie inna partnerkę "samica" bedzie bardziej bezpieczna?
Nie ma magicznej formuły, która może zagwarantować udany związek czy "bezpieczeństwo dla samicy".
Pewne jest, że kolejność rozwód, a potem kolejna partnerka jest fair.
Jeśli ma się wymagania i ceni samą siebie to takiego trutnia-kochasia się przegania, a nie wchodzi z nim w łóżkowy związek z nadzieją, że sytuacja jakoś sama się rozwiąże, że w końcu on weźmie ten rozwód, że "moja miłość" sprawi, że porzuci tą "złą" żonę.
Wyrobienie moralności w sobie (to, że nie wchodzę w rolę kochanki bo nie rozbijam rodzin, a przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu) wymaga trochę wysiłku, a często ludziom nie chce się nadmiernie starać.
Wyrobienie moralności w sobie (to, że nie wchodzę w rolę kochanki bo nie rozbijam rodzin, a przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu) wymaga trochę wysiłku, a często ludziom nie chce się nadmiernie starać.
Wyhaftować to zdanie i na ścianie powiesić.
No, ale często właśnie oni mówią, że to się samo stało, ten romans i że oni nie mieli na to wpływu. Kompletna bzdura.
Iceni napisał/a:Czy jezeli mezczyzna wezmie rozwod zanim znajdzie inna partnerkę "samica" bedzie bardziej bezpieczna?
Nie ma magicznej formuły, która może zagwarantować udany związek czy "bezpieczeństwo dla samicy".
Pewne jest, że kolejność rozwód, a potem kolejna partnerka jest fair.
Jeśli ma się wymagania i ceni samą siebie to takiego trutnia-kochasia się przegania, a nie wchodzi z nim w łóżkowy związek z nadzieją, że sytuacja jakoś sama się rozwiąże, że w końcu on weźmie ten rozwód, że "moja miłość" sprawi, że porzuci tą "złą" żonę.
Wyrobienie moralności w sobie (to, że nie wchodzę w rolę kochanki bo nie rozbijam rodzin, a przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu) wymaga trochę wysiłku, a często ludziom nie chce się nadmiernie starać.
dajże spokój bo zawodzisz jak Terlikowski w wersji swieckiej. On tez chcialby narzucic swoja moralnosc calemu swiatu. Uwazasz, ze wzruszysz tekstem o rozbijaniu rodzin? Chyba przeceniasz sile kochanek. Zdecydujcie się wreszcie czy te kochanki to takie zakompleksione nic siedzące w kącie, robiące za zapchajdziury i biorące co im spadnie ze stołu czy kobiety atrakcyjne, pewne siebie i wyjatkowe dla faceta, ktory decyduje sie dla nich odejsc od rodziny. Szczerze nudzi mnie juz śpiewka jakoby kochanki kradly cudzych mężów. Maz to nie portfel, który można komuś gwizdnac z kieszeni Jeśli przykladowo Twoj maz postanawia odejść od Ciebie to jest to jego wybór i nie ma tak naprawdę znaczenia czy odchodzi do innej kobiety czy postanawia zyc solo. Finalny efekt jest taki sam - odchodzi bo juz nie chce z Toba byc. Jeśli wiec nie ma kochanki to kogo w tej sytuacji bedziesz obwiniac za rozpad rodziny? Sily nieczyste?
Nie ma gwarancji, ze ludzie będą ze sobą do śmierci, pomimo, ze biorą śluby i wydaje im się, ze na cale życie. Małżeństwa się rozpadają, ludzie się rozstają, takie jest życie i nie ma sensu dorabiać ideologii do tego, ze gdyby nie kochanka czy sranka to zylibysmy długo i szczęśliwie. Bo dla niektorych to juz mantra prawie. To tak jakby obwiniac drzewo rosnace przy drodze za skasowany samochod.
Maz to nie portfel, który można komuś gwizdnac z kieszeni
Jeśli przykladowo Twoj maz postanawia odejść od Ciebie to jest to jego wybór i nie ma tak naprawdę znaczenia czy odchodzi do innej kobiety czy postanawia zyc solo. Finalny efekt jest taki sam - odchodzi bo juz nie chce z Toba byc.
O to to to!
Odpowiem z perspektywy faceta - jeżeli facet szuka kogoś na boku, to znaczy, że nie satysfakcjonuje go związek ze swoją partnerką. I to nie ta trzecia kobieta jest temu winna, po prostu to facet postanawia oddalić się od partnetki. I jeśli ta trzecia kobieta nie zgodzi się (choćby przejściowo) na rolę kochanki, to nie znaczy, że facet znów zapała miłością i pożądaniem do partnerki. Po prostu będzie szukał dalej, aż znajdzie inną chętną.
dajże spokój bo zawodzisz jak Terlikowski w wersji swieckiej. On tez chcialby narzucic swoja moralnosc calemu swiatu. Uwazasz, ze wzruszysz tekstem o rozbijaniu rodzin? Chyba przeceniasz sile kochanek. Zdecydujcie się wreszcie czy te kochanki to takie zakompleksione nic siedzące w kącie, robiące za zapchajdziury i biorące co im spadnie ze stołu czy kobiety atrakcyjne, pewne siebie i wyjatkowe dla faceta, ktory decyduje sie dla nich odejsc od rodziny. Szczerze nudzi mnie juz śpiewka jakoby kochanki kradly cudzych mężów. Maz to nie portfel, który można komuś gwizdnac z kieszeni
Jeśli przykladowo Twoj maz postanawia odejść od Ciebie to jest to jego wybór i nie ma tak naprawdę znaczenia czy odchodzi do innej kobiety czy postanawia zyc solo. Finalny efekt jest taki sam - odchodzi bo juz nie chce z Toba byc. Jeśli wiec nie ma kochanki to kogo w tej sytuacji bedziesz obwiniac za rozpad rodziny? Sily nieczyste?
Nie ma gwarancji, ze ludzie będą ze sobą do śmierci, pomimo, ze biorą śluby i wydaje im się, ze na cale życie. Małżeństwa się rozpadają, ludzie się rozstają, takie jest życie i nie ma sensu dorabiać ideologii do tego, ze gdyby nie kochanka czy sranka to zylibysmy długo i szczęśliwie. Bo dla niektorych to juz mantra prawie. To tak jakby obwiniac drzewo rosnace przy drodze za skasowany samochod.
Posiadanie jakiś zasad = dla ciebie z byciem Terlikowskim? Twój problem..
EDIT: Szkoda, że pominęłaś to zdanie: "przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu" z tamtego wywodu, bo równie ważny dla mnie jest aspekt zadbania o samą siebie i swoje dobro, czyli wyrobienie w sobie myśli, że zasługuję na dużo więcej niż bycie kochanką, czyli omijanie takich "śliskich" układów z panami.
Temat miał być o roli kochanki i rozmawiamy o motywacjach stojących za wchodzeniem w taką rolę.
Nie rozmawiamy o mężach, wiadomo nie wchodzą oni bezwolnie w takie układy, ale to już materiał na odrębny temat.
Związki się rozpadają z wielu innych przyczyn, wow, Amerykę odkryłaś.. i co z tego? Z tego powodu chcesz nam zabronić dyskutować o roli kochanki?
Temat miał być o roli kochanki i rozmawiamy o motywacjach stojących za wchodzeniem w taką rolę.
Jako facet wolałbym dzielić się z kimś pysznym tortem, niż samemu delektować się pasztetem
Pewnie u kobiet działa to tak samo. Tak mi przynajmniej wychodzi na logikę - dzielenie się z kimś atrakcyjnym facetem jest pewnie i tak przyjemniejsze, niż posiadanie na wyłączność sflaczałego dziada.
bezkres napisał/a:Temat miał być o roli kochanki i rozmawiamy o motywacjach stojących za wchodzeniem w taką rolę.
Jako facet wolałbym dzielić się z kimś pysznym tortem, niż samemu delektować się pasztetem
Pewnie u kobiet działa to tak samo. Tak mi przynajmniej wychodzi na logikę - dzielenie się z kimś atrakcyjnym facetem jest pewnie i tak przyjemniejsze, niż posiadanie na wyłączność sflaczałego dziada.
Kochanka z reguly jest samotna, to sflaczalego dziada nie posiada ( chyba ze jest to uklad dwojga w malzenstwie dla dodatkowego seksu) czyli porownanie niezbyt trafione. Ale pozostajac przy torcie to jest raczej tak ze hm... przed toba w kolejce w cukierni stoi pani, ktora zamawia kawalek tortu, ale w czasie kiedy kelner realizuje zamowienie kobieta dostaje telefon, zagaduje sie i wychodzi. Kelner spoglada na ciebie i proponuje to ciastko za pol ceny. Przeciez go z powrotem do tortu nie przyklei. Co sie bedzie ciasto marnowalo... kelner mowi ci, ze to nie pierwszy raz, ze ona taka jest, ze nawet tamta pani lubi ciastka, ale jak przyjdzie co do czego, to zawsze cos jest wazniejsze niz ten tort... i od tego dnia od czasu do czasu dostajesz telefon od kelnera "chcesz ciastko za free?"
Oczywiscie mozna byc uczciwym i moralnym i oddac pani kase za wszystkie zjedzone ciastka.. moze i kelner powinien byc uczciwy i kasowac pania po zamowieniu, a nie przed, moze powinien jej dawac na wynos... ale akurat ta cukiernia dziala w taki a nie inny sposob
Kochanka z reguly jest samotna, to sflaczalego dziada nie posiada
Ale mogłaby, tylko nie chce. Mam paru sflaczałych i nieatrakcyjnych znajomych, to wiem. Wolne kobiety ich nie chcą. Za to czasem mają seks np. z żonatymi, bo mówiły mi o tym. Mi kobiety mówią takie rzeczy, bo wiedzą, że ich nie potępię, nie ocenię źle.
adiaphora napisał/a:Maz to nie portfel, który można komuś gwizdnac z kieszeni
Jeśli przykladowo Twoj maz postanawia odejść od Ciebie to jest to jego wybór i nie ma tak naprawdę znaczenia czy odchodzi do innej kobiety czy postanawia zyc solo. Finalny efekt jest taki sam - odchodzi bo juz nie chce z Toba byc.
O to to to!
Odpowiem z perspektywy faceta - jeżeli facet szuka kogoś na boku, to znaczy, że nie satysfakcjonuje go związek ze swoją partnerką. I to nie ta trzecia kobieta jest temu winna, po prostu to facet postanawia oddalić się od partnetki. I jeśli ta trzecia kobieta nie zgodzi się (choćby przejściowo) na rolę kochanki, to nie znaczy, że facet znów zapała miłością i pożądaniem do partnerki. Po prostu będzie szukał dalej, aż znajdzie inną chętną.
no ba, gdyby nie kochanki to facet by nie szukał bo nie miałby kogo i żylby z zona długo i szczęśliwie. A jak nieszczesliwie to przynajmniej dlugo. Czasem mozna odniesc wrazenie, ze chocby pil, chocby bil, byle byl. Wszystko lepsze od kochanki
Ciekawe czy od prostytutek w burdelu tez wymagaja moralnosci? Z żonatym przecież niemoralnie seks uprawiać, nawet gdy to tylko praca. Czy rola dziwki to inny ciężar gatunkowy niż rola kochanki?
Czy rola dziwki to inny ciężar gatunkowy niż rola kochanki?
Moim skromnym zdaniem to jeden czort. I jedna i druga dupą na coś pracuje
Dziwki tylko niczego nie udają.
adiaphora napisał/a:dajże spokój bo zawodzisz jak Terlikowski w wersji swieckiej. On tez chcialby narzucic swoja moralnosc calemu swiatu. Uwazasz, ze wzruszysz tekstem o rozbijaniu rodzin? Chyba przeceniasz sile kochanek. Zdecydujcie się wreszcie czy te kochanki to takie zakompleksione nic siedzące w kącie, robiące za zapchajdziury i biorące co im spadnie ze stołu czy kobiety atrakcyjne, pewne siebie i wyjatkowe dla faceta, ktory decyduje sie dla nich odejsc od rodziny. Szczerze nudzi mnie juz śpiewka jakoby kochanki kradly cudzych mężów. Maz to nie portfel, który można komuś gwizdnac z kieszeni
Jeśli przykladowo Twoj maz postanawia odejść od Ciebie to jest to jego wybór i nie ma tak naprawdę znaczenia czy odchodzi do innej kobiety czy postanawia zyc solo. Finalny efekt jest taki sam - odchodzi bo juz nie chce z Toba byc. Jeśli wiec nie ma kochanki to kogo w tej sytuacji bedziesz obwiniac za rozpad rodziny? Sily nieczyste?
Nie ma gwarancji, ze ludzie będą ze sobą do śmierci, pomimo, ze biorą śluby i wydaje im się, ze na cale życie. Małżeństwa się rozpadają, ludzie się rozstają, takie jest życie i nie ma sensu dorabiać ideologii do tego, ze gdyby nie kochanka czy sranka to zylibysmy długo i szczęśliwie. Bo dla niektorych to juz mantra prawie. To tak jakby obwiniac drzewo rosnace przy drodze za skasowany samochod.
Posiadanie jakiś zasad = dla ciebie z byciem Terlikowskim? Twój problem..
EDIT: Szkoda, że pominęłaś to zdanie: "przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu" z tamtego wywodu, bo równie ważny dla mnie jest aspekt zadbania o samą siebie i swoje dobro, czyli wyrobienie w sobie myśli, że zasługuję na dużo więcej niż bycie kochanką, czyli omijanie takich "śliskich" układów z panami.
Temat miał być o roli kochanki i rozmawiamy o motywacjach stojących za wchodzeniem w taką rolę.
Nie rozmawiamy o mężach, wiadomo nie wchodzą oni bezwolnie w takie układy, ale to już materiał na odrębny temat.
Związki się rozpadają z wielu innych przyczyn, wow, Amerykę odkryłaś.. i co z tego? Z tego powodu chcesz nam zabronić dyskutować o roli kochanki?
Ty nie dyskutujesz o roli kochanek i ich motywach tylko o ich moralnosci, narzucajac swoja jedynie sluszna, niczym Terlikowski, stad porownanie. Posiadanie "jakichś" zasad nie jest niczym złym pod warunkiem, ze nie wymaga się aby inni podzielali nasz światopogląd. Moralność jest rzeczą względna. To jest umowny zbiór norm akceptowalny dla danej spolecznosci czy kultury. To co dla Ciebie jest nic nie znaczacymi okruszkami dla kogoś może być wazne. Ludzie są różni, różne maja potrzeby i oczekiwania, różne motywy nimi kierują i różny system wartosci wyznają. Różny nie znaczy zawsze gorszy czy zły ale inny niż Twój.
bezkres napisał/a:Wyrobienie moralności w sobie (to, że nie wchodzę w rolę kochanki bo nie rozbijam rodzin, a przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu) wymaga trochę wysiłku, a często ludziom nie chce się nadmiernie starać.
Wyhaftować to zdanie i na ścianie powiesić.
No, ale często właśnie oni mówią, że to się samo stało, ten romans i że oni nie mieli na to wpływu. Kompletna bzdura.
Hmm. Poczatek romansu to decyzja, ale uczucie pojawia sie samo. Czasami pojawia sie ono 'niestety'.
summerka88 napisał/a:Iceni napisał/a:A jezeli wchodzisz w taki układ jedynie dla seksu a milosc i zaangazowanie zjawia sie niespodziewanie? Jezeli na poczatku nie chodzi o nic niż czysto fizyczną przyjemnosc? Tak trudno zaakceptowac fakt, że można wejść w taki układ bez planów na przyszłość a jedynie ulec pokusie dobrego seksu?
No właśnie o tym pisałam, że niektórym trzeba więcej niż potencjalny (bo wcale nie pewny) orgazm.
Po co ładować się w układ z żoną i dziećmi w tle, skoro mogę mieć dobry seks nie wtedy kiedy żona da wolne, ale kiedy ja będę miała ochotęJest spora grupa kobiet, ktore inaczej nie potrafia myslec i nawet z wolnym facetem spelniaja role kochanki, a potem sa zdradzanymi zonami, ktore z braku mozliwosci badz nieumiejetnosci radzenia sobie z wlasnym zyciem skazane sa na tkwienie dalej w takim malzenstwie.
Jest wiele zon sprowadzonych do roli praczki i sprzataczki, kiedy maz sobie hula z kochanka w tajemnicy i nawet nie ma ochoty na seks z zona, a one i tak tkwia przy tych mezach "z milosci".
Jest wiele kobiet zakochanych w wolnym facecie, ktory ich nie chce, a one z tej milosci czekaja nie wiadomo na co...
Motywy, cele i marzenia bywaja rozne. Zdrowa milosc przynosi rozwiązanie, chora milosc - cierpienie. Bez wzgledu na to czy ktos jest wolny, czy w zwiazku.
A jak poznac ktora milosc jest zdrowa? A ktora chora?
Zdrowa milosc tez moze przeciez zachorowac, a raczej obumrzec.
I kiedy ta zdrowa jest juz mocno stoczona, to watpliwy dla niej ratunek.
Czy chora to niby ta z osoba trzecia? Ciekawe dlaczego sie pojawila. Moim zdaniem z powodu obumierania tej 'zdrowej'.
rossanka napisał/a:bezkres napisał/a:Wyrobienie moralności w sobie (to, że nie wchodzę w rolę kochanki bo nie rozbijam rodzin, a przede wszystkim biorę od życia najwartościowsze rzeczy, a nie okruszki ze stołu) wymaga trochę wysiłku, a często ludziom nie chce się nadmiernie starać.
Wyhaftować to zdanie i na ścianie powiesić.
No, ale często właśnie oni mówią, że to się samo stało, ten romans i że oni nie mieli na to wpływu. Kompletna bzdura.Hmm. Poczatek romansu to decyzja, ale uczucie pojawia sie samo. Czasami pojawia sie ono 'niestety'.
Pewnie tak, pojawna się to uczucie bez niczyjej woli. Ale to nie może być wymówka. Przecież człowiek ma swój rozum.
Poznaje kobieta zonatego, ten jej mówi, że się nie rozwiedzie bo np ma małe dzieci, a ona i tak się tym nie zraza.
Po co jej taki układ?
Kochanka jest, jak sama nazwa wskazuje - do używania. To prosty układ. On chce, ona daje. Jest po to, by facet sobie ulżył. Ale ona chce profitów, typu sex, wycieczki, kolacje. To taka prawie zalegalizowana prostytucja. Daje dziurek z każdej strony. Kochanka nie ma godności, uczuć. Ma problem sama ze sobą.
Są tak jakby upośledzone. Bo nikt normalny się w taki układ nie wepchnie. Ciekawe, czy mając mężów, same godziłyby się być tymi "trzecimi"?
Ty nie dyskutujesz o roli kochanek i ich motywach tylko o ich moralnosci, narzucajac swoja jedynie sluszna, niczym Terlikowski, stad porownanie. Posiadanie "jakichś" zasad nie jest niczym złym pod warunkiem, ze nie wymaga się aby inni podzielali nasz światopogląd. Moralność jest rzeczą względna. To jest umowny zbiór norm akceptowalny dla danej spolecznosci czy kultury. To co dla Ciebie jest nic nie znaczacymi okruszkami dla kogoś może być wazne. Ludzie są różni, różne maja potrzeby i oczekiwania, różne motywy nimi kierują i różny system wartosci wyznają. Różny nie znaczy zawsze gorszy czy zły ale inny niż Twój.
Napisałam o tym, że wyrobienie postawy w życiu wymaga wysiłku, ale większość ludzi nie chce się starać i tyle. To ty dorabiasz do jednego mojego stwierdzenia jakaś mega łatkę katolickiej krucjaty. Jednym słowem atakujesz w perfidny sposób.
Jeśli dla ciebie posiadanie zasad = z byciem katolickim oszołomem to o czym gadać z tobą.. Zasady bycia fair i niewłażenia innym w życie to uniwersalne zasady i nie trzeba być wyznawcą konkretnej religii.
Okruszki ze stołu zawsze będą tylko okruszkami, jeśli ktoś będzie sobie wmawiał inna wersję ja nie zamierzam nikogo odwodzić od tego. Jednak zawsze będę podkreślać, że o jakość w życiu zawsze warto się postarać. Zgodzę się, że te okruszki coś dają, może jakąś pustkę zapełniają jednak na krótką metę.
Ty nie dyskutujesz o roli kochanek i ich motywach tylko o ich moralnosci [...]. Ludzie są różni, różne maja potrzeby i oczekiwania, różne motywy nimi kierują i różny system wartosci wyznają. Różny nie znaczy zawsze gorszy czy zły ale inny niż Twój.
Okruszki ze stołu zawsze będą tylko okruszkami, jeśli ktoś będzie sobie wmawiał inna wersję ja nie zamierzam nikogo odwodzić od tego. [...]
Problem polega na tym, żeby nie wmawiać innym, że sobie coś wmawiają
Oczywiście łatwiej jest z góry założyć, że wiemy lepiej czym coś dla kogoś jest, niż spróbować wyjść poza granice własnego pojmowania tego, co widzimy i obserwujemy z boku.
To już takie moje ogólne spostrzeżenie, chyba aktualne nie tylko w tym temacie.
Strony Poprzednia 1 2 3 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Po co kobietom rola "kochanki"?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024