Moralność vs zdrada - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Strony Poprzednia 1 2 3 4 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 902 ]

66

Odp: Moralność vs zdrada

Ale przecież nikt takiej osoby nie przykuł na stałe do małżonka bez libido.
Nie ma zakazu ani rozwodów, ani odejścia od takiego człowieka.
Ludzie sami sobie wymyślają powody, zeby się męczyć.
Rozumiem, ze dzieci i kredyty mogą być utrudnieniem, ale dla wielu osób w ogóle nie są.
Więc jak dla mnie to tylko wymówki, zeby móc prowadzić wygodne życie.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-08-11 13:20:35)

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:
mallwusia napisał/a:
Snake napisał/a:

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

Odwróćmy sytuację - wyjeżdżasz np. do pracy za granicę (atrakcyjny kontrakt na kilka miesięcy) albo np. jesteś poważnie jakiś czas chory. Jak ona ma zaspokajać potrzeby w tym czasie?

Dlaczego mieszasz sytuacje tymczasowa ze stanem trwałym i nie rokujacym poprawy?

jeśli sytuacja nie rokuje poprawy i jest to lekceważenie potrzeb partnera, o którym wspominałaś wyżej, a dla tej jednej strony brak sexu jest poważnym problemem, to jak najbardziej należy się zastanowić nad rozstaniem

_v_ napisał/a:

Ale przecież nikt takiej osoby nie przykuł na stałe do małżonka bez libido.
Nie ma zakazu ani rozwodów, ani odejścia od takiego człowieka.
Ludzie sami sobie wymyślają powody, zeby się męczyć.
Rozumiem, ze dzieci i kredyty mogą być utrudnieniem, ale dla wielu osób w ogóle nie są.
Więc jak dla mnie to tylko wymówki, zeby móc prowadzić wygodne życie.


dokładnie

68 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-08-11 13:21:15)

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:
KajkaKa napisał/a:

Ale to te kobiety z dziećmi mogłyby się wypowiadać w temacie? Mogłyby być partnerem do rozmowy z Garym? Bo nie rozumiem...
No przecież te kobiety chyba głównie miałaś na myśli, pisząc, że brak tu na forum obiektywizmu. ??

To uważasz, że zdradzający żonę Gary racjonalizujący sobie tę zdradę swoimi potrzebami i wyrozumiałością wobec swojej partnerki słusznie postępuje czy nie? Rozumiesz go czy nie? Chciałabyś być na miejscu jego partnerki czy nie?

Ja bym nie chciała być na miejscu tej kobiety. Ja nie chciałabym, by ktoś mnie tak kochał i tak troszczył się o mnie.

Myślę, że ludzie tu na forum zbyt często działają na zasadzie "ot wsadzę kij w mrowisko". Zbyt często chcą pokazać się "wyzwoleni".
A czasem wystarczy odrobina empatii.

Nadal nie dowiedziałam się, jaki inny masz ten punkt widzenia.
Kij w mrowisko, ot co.


Coz, rowniez bardzo chetnie poznalabym stanowisko takich kobiet jak zona Gary'ego (jak zakladam). Kobiet, ktorym seks nie jest do szczescia malzenskiego potrzebny, a jakiekolwiek sugestie w tym kierunku traktuja jako przymuszanie i "brak szacunku", jednoczesnie wymagajacych by maz byl im wierny w dziedzinie zycia, ktora ich zupelnie nie interesuje.

Dlaczego kobiecie wolno odciac meza od  kontaktow seksualnych bo "ona nie czuje potrzeby" i wystarczy jej malzenstwo bardziej przypominajace ulkad brat-siostra?
Dlaczego to osoba potrzebujaca seksu ma brac na siebie CAŁĄ odpowiedzialnosc, podejmowac decyzje i ponosic konsekwencje, a osobie z zerowym libido wolno powiedziec "nie" i miec wywalone na reszte?

To sa dwie dorosle osoby wiec chyba obie powinny zdawac sobie sprawe z konsekwencji swoich decyzji, wiec brutalnie powiem, ze jezeli kobieta SWIADOMIE utrzymuje zwiazek z osoba, ktora ma zdecydowanie wieksze potrzeby seksualne i SWIADOMIE odrzuca wszelkie sugestie drugiej strony na zwiekszenie aktywnosci seksualnej to jest po prostu głupia i egoistyczna WYMAGAJAC by to ta druga osoba sie jej podporzadkowala w imie  "wiernosci". 

SKORO osoba o znikomym libido tkwi w takim zwiazku to albo powinna wziac rozwod i nie blokowac miejsca w zyciu partnera , albo akceptowac jego skoki w bok.

Nie moze byc tak, że osoba, ktorej sie nie chce ma dyktowac warunki i miec w d*** potrzeby drugiej strony tylko z powodu wlasnego widzimisie...


To nie jest fair, że to osoba, ktora ma wieksze potrzeby ma NAJPIERW wziac rozwod, a potem szukac kogos innego - rownie dobrze mozna by wymagac, by to osoba rezygnujaca z seksu NAJPIERW wziela rozwod, a potem sobie z tego seksu zrezygnowala.


Nieee... takiej osobie wolno udupic partnera bo przeciez istnieje cos takiego jak "wiernosc" wiec trzeba go/ją przetrzymac tak dlugo, by w koncu pękla, zrobila blad i doswiadczyc blogostanu swiadomosci, ze to ta druga strona zawinila a nie ja okazalam sie zimna ryba w lozku.

Metoda nadwyraz skuteczna dla niedo *** ego.

Iceni, gdybym miała zerowe libido i widziała, jak mój partner się męczy, sama bym od niego odeszła. Serio. Na pewno nie oczekiwałabym, że ma trwać przy mnie. To ważny aspekt życia.
Tylko my tu chyba nie mówimy o "białych małżeństwach" a o małżeństwach osób o nieco różnych temperamentach. Podajecie skrajności. Zresztą i tu są uczciwe rozwiązania. A odejście jest właśnie takim.

Myślę jednak, że nawet w najlepiej dobranych związkach ludzie różnią się nieco temperamentem. Zmienia się to też czasowo, bo czasem jakaś choroba, kłopoty w pracy, przemęczenie związane z małym dziećmi, menopauza, czy różne też dolegliwości męskie...
To jak to jest? Jeśli partner mi odmówi raz seksu to już mogę sobie kogoś znaleźć czy nie? Czy jak ja chcę 6 razy w tygodniu, a on tylko 4 to już mogę?
Matko, przecież to można się dogadać, pomóc partnerowi z problemami, przeczekać jego chorobę lub zmiany hormonalne podczas menopauzy...

A Wy tylko zdrada? Potrzebuję częściej niż partner to już mogę sobie iść na lewo, przywlec jakieś choróbsko i jeszcze powiedzieć, że to jego wina, bo chciałam w piątek a on w piątek był zmęczony?

To po co się w ogóle wiązać, po co obiecywać? Wystarczy szukać kogoś podobnie myślącego (a jest trochę takich ludzi widząc po forum) i stworzyć transparentny związek, gdzie skoki w bok zdradą nie są.

69

Odp: Moralność vs zdrada

Nie wierzę by "nieco różne temperamenty" indukowały zdradę wywołaną brakiem zaspokojenia seksualnego.

70 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-08-11 13:34:38)

Odp: Moralność vs zdrada
Snake napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

Hahahaha big_smile

mallwusia napisał/a:

Możesz to rozwinąć?? jakie powody masz konkretnie na myśli?

Żona po prostu straciła jakiekolwiek zainteresowanie tą formą bliskości. Oprócz tego to wzór żony (moze przytulić, pocieszy jak chory, zrobi kanapki do pracy big_smile lub obiad po pracy itp., takie małe aczkolwiek też ważne zachowania) i matki. I facet widząc tą dobroć, to zaangażowanie na innej płaszczyźnie dalej kocha ale tak do końca nie jest szczęśliwy.
Czy to znaczy, że dla dobra związku, dla dobra dzieci jak to Snake napisał, musi nosić ten krzyż narzucony przez żonę i próbować zadowolić się tylko swoją ręką? wink tongue big_smile

KajkaKa napisał/a:

Od razu widać, że piszesz o czymś, czego nigdy nie doświadczyłeś

No nie mam żony ani takiej niedotykalskiej kobiety tongue

Iceni napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Odwróćmy sytuację - wyjeżdżasz np. do pracy za granicę (atrakcyjny kontrakt na kilka miesięcy) albo np. jesteś poważnie jakiś czas chory. Jak ona ma zaspokajać potrzeby w tym czasie?

Dlaczego mieszasz sytuacje tymczasowa ze stanem trwałym i nie rokujacym poprawy?

Miałem dokładnie tak samo napisać smile

71

Odp: Moralność vs zdrada
Iceni napisał/a:

Nie wierzę by "nieco różne temperamenty" indukowały zdradę wywołaną brakiem zaspokojenia seksualnego.


Iceni, a ja myślę, że sytuacja wygląda odwrotnie. W takich sytuacjach, gdy ktoś ma taki system wartości i tak tłumaczy swoje zdrady... to raczej najpierw jest zdrada, a później dorabia się do tego ideologię. Bo nie zapominajmy, że zbyt mała ilość seksu może być tylko jednym wytłumaczeniem. No jak żona się spręży i stanie na wysokości zadania, można jej zarzucić, że się za mało stara podczas... albo że przytyła... albo że się ogólnie postarzała (no wobec takiego argumentu to już bezsilny jesteśmy, wszak wszyscy się jednak starzejemy)... No przecież jak go żona już tak nie kręci jak kiedyś, to co ma się chłopina męczyć?

Ja tylko mówię:OK. Ale Twój partner ma prawo do prawdy, do decyzji, czy się godzi na Twoje zdrady, ma prawo szukać ewentualnie kogoś, kto ma podobne widzenie świata jak on.

72

Odp: Moralność vs zdrada

Pan młody wchodzi do kościoła i zajmuje swoje miejsce tuż przy ołtarzu. Siedzący za nim drużba zauważa na jego twarzy ogromy uśmiech.
- Co się stało kolego? Wiem, że cieszysz się, że zaraz weźmiesz ślub, ale nie sądziłem, że to może cię wprawić w aż taką euforię...
Pan młody odpowiada:
- Jak tu nie być szczęśliwy... przed chwilą miałem najlepsze obciąganko w życiu, a zrobiła je kobieta, z którą spędzę resztę moich dni!
Po chwili do kościoła wchodzi panna młoda uśmiechnięta i widocznie szczęśliwa.
- O co chodzi? Nie wiedziałam, że tak bardzo się cieszysz z tego ślubu - pyta zdziwiona druhna.
- Jak tu się nie cieszyć.... właśnie przed chwilą zrobiłam ostatniego loda w życiu!

73

Odp: Moralność vs zdrada

big_smile

74

Odp: Moralność vs zdrada

No tak Iceni, przecież potem będzie na dobranoc całować ich wspólne dzieci lol

Gary zadał dość proste pytanie, a tu jak zwykle odgrywa się festiwal, gdzie albo niektórzy sprowadzają rzecz do budowy cepa, a inni dopowiadają 10 innych historii i zagadnień. Zapewne w zależności od tego co komu w życiu nie wypaliło. Gary pewnie się czuje jak ja wczoraj kiedy dzwonię do domu z pytaniem - to ile tej kiełbasy ma być? Chciałam ją do zupy dodać i....- wróć! Pytałem ile ma być kiełbasy, a nie do czego ci potrzebna!
Proponuję niektórym powrót do pierwszego posta autora i zacząć odnosić się do jego pytania.

75

Odp: Moralność vs zdrada
sosenek napisał/a:

Dlaczego można tu się użalać, że "2 lata minęły a ja go wciąż kocham", a ja nie mogę przedstawić swojej historii w której dojście do siebie trwało to NIEPRZYZWOICIE krótko ?

Niestety to jest jakaś taka przypadłość tego forum..., nie wpisujesz się w jakieś ustalone ramy to dostaniesz kontre...
Ja byłem po drugiej stronie medalu, ja zdradziłem, i w dyskusji odnosiłem wrażenie, że dla niektórych osób ważniejsze od samej zdrady było to, że w miarę szybko przeszedłem do porządku dziennego nad tym. Lepiej by było gdybym miesiącami żałował za grzechy i sie katował psychicznie. To podobnie jak u Ciebie..., ogarnęłaś sie po zdradzie ale to źle, bo przyzwoicie jest rozpaczać.

76

Odp: Moralność vs zdrada

Wedlug mnie Gary zachowuje sie jak nieuczciwy kontraktor. Masz z takim gosciem umowe na budowe domu, w ktorej architekt ci sprecyzowal materialy, w tym izolacje do scian. Ale kontraktorowi jest niewygodnie, bo na przyklad ta podana izolacja zajmie dluzej w dostawie, wiec zmienia ja na inna (tansza, bardziej latwopalna), nic ci nie mowi i konczy budowe. Zbudowal dom na czas? No zbudowal. Ale fakt rowniez, ze cie oszukal i ktoregos dnia jak faktycznie dojdzie do pozaru, ty i twoje dzieci spalicie sie na wegiel. Bo on byl wygodny big_smile

77

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:

Wedlug mnie Gary zachowuje sie jak nieuczciwy kontraktor. Masz z takim gosciem umowe na budowe domu, w ktorej architekt ci sprecyzowal materialy, w tym izolacje do scian. Ale kontraktorowi jest niewygodnie, bo na przyklad ta podana izolacja zajmie dluzej w dostawie, wiec zmienia ja na inna (tansza, bardziej latwopalna), nic ci nie mowi i konczy budowe. Zbudowal dom na czas? No zbudowal. Ale fakt rowniez, ze cie oszukal i ktoregos dnia jak faktycznie dojdzie do pozaru, ty i twoje dzieci spalicie sie na wegiel. Bo on byl wygodny big_smile

To porównanie może by i pasowało jeśli dodać, że podpisałaś z kontraktorem umowę określając kwotę wynagrodzenia ryczałtem ale nie mówiąc, że masz plan dodać w trakcie budowy jeszcze 2 kondygnacje i liczysz, że on zrobi to w tej kwocie. Kto pierwszy oszukał?

78 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-08-11 21:28:34)

Odp: Moralność vs zdrada
On-WuWuA-83 napisał/a:
Snake napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Załóżmy, że jest facet który kocha żonę i wspólne dzieci, robi dla nich wszystko, niczego mu nie  brakuje oprócz bliskości z żonką bo coś jej się pomieszało i po prostu nie chce mu "dawać", oczywiście rozmowy nie przynoszą skutku. Czy w takim układzie lepiej jak oficjalnie z bolącym sercem odejdzie od rodziny i poszuka szczęścia gdzie indziej czy lepiej jak potajemnie znajdzie sobie drugą babkę chętną na igraszki łóżkowe?
W pierwszym przypadku zostanie zwyzywany od najgorszych, zostanie napiętnowany. W drugim jeżeli facet bedzie zachowywał się normalnie jak do tej pory i się nie wyda to wszyscy będą w pełni szczęśliwi łącznie z nim (nareszcie)

Zapomniałeś o trzecim wariancie i jedynym aprobowanym przez gros tutejszych kobiet: będzie dzielnie znosił swój los, czytaj walił konia w pocie czoła...

Hahahaha big_smile

mallwusia napisał/a:

Możesz to rozwinąć?? jakie powody masz konkretnie na myśli?

Żona po prostu straciła jakiekolwiek zainteresowanie tą formą bliskości. Oprócz tego to wzór żony (moze przytulić, pocieszy jak chory, zrobi kanapki do pracy big_smile lub obiad po pracy itp., takie małe aczkolwiek też ważne zachowania) i matki. I facet widząc tą dobroć, to zaangażowanie na innej płaszczyźnie dalej kocha ale tak do końca nie jest szczęśliwy.
Czy to znaczy, że dla dobra związku, dla dobra dzieci jak to Snake napisał, musi nosić ten krzyż narzucony przez żonę i próbować zadowolić się tylko swoją ręką? wink tongue big_smile

KajkaKa napisał/a:

Od razu widać, że piszesz o czymś, czego nigdy nie doświadczyłeś

No nie mam żony ani takiej niedotykalskiej kobiety tongue

Iceni napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Odwróćmy sytuację - wyjeżdżasz np. do pracy za granicę (atrakcyjny kontrakt na kilka miesięcy) albo np. jesteś poważnie jakiś czas chory. Jak ona ma zaspokajać potrzeby w tym czasie?

Dlaczego mieszasz sytuacje tymczasowa ze stanem trwałym i nie rokujacym poprawy?

Miałem dokładnie tak samo napisać smile


Nie odpowiem, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić, aby OT TAK stracić zainteresowanie sexem. Ja miałam takie okresy z powodów zdrowotnych (obie ciąże zagrożone), ale zawsze są przecież inne sposoby, by zrobić mężowi dobrze wink

79

Odp: Moralność vs zdrada
Snake napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Wedlug mnie Gary zachowuje sie jak nieuczciwy kontraktor. Masz z takim gosciem umowe na budowe domu, w ktorej architekt ci sprecyzowal materialy, w tym izolacje do scian. Ale kontraktorowi jest niewygodnie, bo na przyklad ta podana izolacja zajmie dluzej w dostawie, wiec zmienia ja na inna (tansza, bardziej latwopalna), nic ci nie mowi i konczy budowe. Zbudowal dom na czas? No zbudowal. Ale fakt rowniez, ze cie oszukal i ktoregos dnia jak faktycznie dojdzie do pozaru, ty i twoje dzieci spalicie sie na wegiel. Bo on byl wygodny big_smile

To porównanie może by i pasowało jeśli dodać, że podpisałaś z kontraktorem umowę określając kwotę wynagrodzenia ryczałtem ale nie mówiąc, że masz plan dodać w trakcie budowy jeszcze 2 kondygnacje i liczysz, że on zrobi to w tej kwocie. Kto pierwszy oszukał?

Ja nie pisze, ze jego zona do konca jest fer z odmawianiem bliskosci. Ale o takich rzeczach sie rozmawia w malzenstwie, a nie idzie dupczyc na boku, liczac na to, ze ona sie nigdy nie dowie. Podobnie jak rozmawia sie z klientem o ewentualnych zmianach materialow i negocjuje nowa umowe, gdy gosciu sobie zazyczy dodatkowych kondygnacji. Wszystko inne jest niemoralnym oszustwem.

80 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-11 15:00:57)

Odp: Moralność vs zdrada

Nie odniosę się do wszystkich komentarzy, bo część z nich wynika z żelaznego światopoglądu danej osoby, do której nie pasuje mój światopogląd, więc i na dyskusję nie ma miejsca. Bo o ile kradzież jest oczywista -- zabieramy komuś coś, to zdrada nie jest taka prosta w ocenie. Co zdrada zabiera? Na czym polega krzywda? Może na tym, że druga osoba traci wyłączność, którą oczekuje na podstawie złożonej przysięgi? Może...


Coz, rowniez bardzo chetnie poznalabym stanowisko takich kobiet jak zona Gary'ego (jak zakladam). Kobiet, ktorym seks nie jest do szczescia malzenskiego potrzebny, a jakiekolwiek sugestie w tym kierunku traktuja jako przymuszanie i "brak szacunku", jednoczesnie wymagajacych by maz byl im wierny w dziedzinie zycia, ktora ich zupelnie nie interesuje.

Seks mojej żonie jest potrzebny, ona nie traktuje tego jako przymuszanie, nigdy tak nie było. Ja bym chciał częściej, niekoniecznie taki piękny i celebrowany jak zawsze, tylko czasem aby się po prostu rozładować. Czy ona ma prawo uważać, że seks w celu rozładowania jest niedobry? Ma prawo... i nawet to rozumiem. Dla niej seks jest w pewnym zakresie czymś innym niż dla mnie. To samo dotyczy wierności. Ona uważa inaczej, ja inaczej. Nie ma tutaj skomplikowanej filozofii. Ot inne potrzeby...


To sa dwie dorosle osoby wiec chyba obie powinny zdawac sobie sprawe z konsekwencji swoich decyzji, wiec brutalnie powiem, ze jezeli kobieta SWIADOMIE utrzymuje zwiazek z osoba, ktora ma zdecydowanie wieksze potrzeby seksualne i SWIADOMIE odrzuca wszelkie sugestie drugiej strony na zwiekszenie aktywnosci seksualnej to jest po prostu głupia i egoistyczna WYMAGAJAC by to ta druga osoba sie jej podporzadkowala w imie  "wiernosci".

Ale nie chciałbym seksu "wynegocjowanego", jednak wolę taki kiedy ona też chce.

Wszystkie osoby które mówią, że można rozmawiać o tym, że nie ma seksu w małżeństwie, że powinno być go więcej są w błędzie... Seks to powinno być pożądanie się wzajemne dwóch osób, a nie wyżebrany akt... To jest żałosne... mieć więcej seksu bo się wynegocjowało, na drodze rozmowy. Brrrr... ciekawe jak taki seks wygląda... on ją "posuwa" (albo "kocha" dla wrażliwych), a ona "boże, boże... muszę dotrwać"? A może ona robi loda i myśli "kurczę... kark mnie boli, ale obiecałam"? Taka namiętność? Ktokolwiek miał więcej seksu po rozmawiał na ten temat?

81

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
martamartamarta napisał/a:

tymczasem zdrada niekoniecznie wynika z kochania/niekochania, a z szacunku do czlowieka i wartosci morlanych. Mysle, ze dla niego zdrada nie jest niczym "zlym". Bedzie kochac i zdradzac. Takie hobby

Na przykład: "Nie będę żony podrywał na seks, skoro ona wcale tego nie chce i nie potrzebuje, więc pójdę na seks z kimś innym. Żona nie będzie musiała zaspokoić mojej potrzeby, nie będę upierdliwy, ani rozgoryczony, ani roszczeniowy. Poczuję się szczęśliwy. Moja żona będzie miała szczęśliwego męża. Dziewczyna do której pójdę zarobi pieniądze, a jeśli to będzie czyjaś żona, której brakuje seksu, to spełnię jej oczekiwania. W ten sposób robię same dobre uczynki. Trzy osoby będą szczęśliwe, ja, moja żona i ta trzecia dziewczyna. "

Na pewno niektórzy się z tym nie zgodzą. Ale czy zgodzą się wtedy z twierdzeniem że jeśli żona kocha to nie powinna mężowi seksu odmawiać?

Powiem Ci Gary, a wiem, co mówię, bo mam doświadczenie w tym temacie, że to, co robisz, to leczenie grypy dżumą.
Twoje małżeństwo złapało grypę, a Ty mu aplikujesz dżumę.

82

Odp: Moralność vs zdrada

Gary,a Ty sie wogole zastanawiales dlaczego zona czesciej kochac sie nie chce? Moze Twoje podejscie jest wlasnie tak mlotkowe, ze jej sie odechciewa?

Jezeli chodzi o rozmowy, to wcale nie pisalam o blaganiu ani jakis strasznych kompromisach. Czy Ty masz jakiekolwiek pojecie jak sie ludzie ze soba dogaduja? Mnie chodzilo o to, ze dwie strony sie spotykaja i zaczynaja dialog: co w zwiazku idzie zle, a co dobrze, jakie maja oczekiwania (mozna w tym celu skorzystac z pomocy terapeuty). W takim procesie wychodza wszystkie przeklamania wynikajace z braku komunikacji czy prostych nieporozumien. Zaczyna sie praca nad tym by zwiazek byl lepszy dla obu stron. No, i czasem zaczyna byc lepszy, a czasami malzonkowie dochodza do wniosku, ze ich roznice sa nie do przeskoczenia.

Ty natomiast chcesz miec ciastko i zjesc ciastko, nad niczym sie nie wysilajac. Pytasz, co zonie zabierasz, dupczac na boku? Zabierasz jej godnosci, milosc i poczucie szacunku- rzeczy na kase nieprzeliczalne, ale bezcenne.

83

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:

Ty natomiast chcesz miec ciastko i zjesc ciastko, nad niczym sie nie wysilajac. Pytasz, co zonie zabierasz, dupczac na boku? Zabierasz jej godnosci, milosc i poczucie szacunku- rzeczy na kase nieprzeliczalne, ale bezcenne.

Kierując się powiedzeniem "czego oczy nie widzą..." myślę, że dopóki żona się nie dowie i podczas "dupczenia" wink na boku jest normalnie tak jak przed to uważam, że ten facet nic takiej niedotykalskiej żonie nie zabiera, jest to jego sekret i tyle.

84

Odp: Moralność vs zdrada

Wuwus, to niech tylko Gary poczeka az zonka sie dowie... Troche jak z domem, mozna wstawic latwopalna izolacje i niby nic sie nie dzieje, ale poczekaj az do pozaru dojdzie i wszystko idzie z dymem.

85 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-11 17:26:28)

Odp: Moralność vs zdrada
dobrakobieta90 napisał/a:

Powiem Ci Gary, a wiem, co mówię, bo mam doświadczenie w tym temacie, że to, co robisz, to leczenie grypy dżumą.
Twoje małżeństwo złapało grypę, a Ty mu aplikujesz dżumę.

Ale ja nie zdradziłem pierwszy raz bo mi seksu brakowało. Ale na seksie się skończyło.



Beyondblackie napisał/a:

Gary,a Ty sie wogole zastanawiales dlaczego zona czesciej kochac sie nie chce? Moze Twoje podejscie jest wlasnie tak mlotkowe, ze jej sie odechciewa?

Ooo... kombinujesz i kombinujesz... Mamy super seks. Może nawet coraz lepszy... Kto wie... smile



Ty natomiast chcesz miec ciastko i zjesc ciastko, nad niczym sie nie wysilajac. Pytasz, co zonie zabierasz, dupczac na boku? Zabierasz jej godnosci, milosc i poczucie szacunku- rzeczy na kase nieprzeliczalne, ale bezcenne.

Jestem na tysiąc procent pewien, że jak mam z żoną seks, to oboje tego chcemy. I to jest dobre.

Kiedyś założyłem tutaj wątek, czy moralne jest wymagać od żony seksu. Konkluzji nie było jednoznacznych.
Ludzie nie mają równych libido. Ktoś ma większe i ktoś ma mniejsze. Ktoś będzie uprawiał seks kiedy nie chce, albo ktoś drugi będzie miał niedostatek seksu.
Każdy wynik rozmowy doprowadzi do tego, że ktoś ulegnie. Co więcej -- rozmowa na temat braku seksu psuje związek, bo tylko sieje ziarno niepewności. Zamiast akceptować drugą osobę taką jaka ona jest, to się stawia wymagania. Rozmowa na temat braku seksu brzmi mniej więcej jak delikatne skierowanie żony na fitness... Co sugeruje, że jest gruba smile 

A teraz do sedna... Na czym polega zabranie godności? Nie rozumiem. Bo nie była jedyna (?) -- tylko to mogę wymyślić. Jeśli poczucie szczęścia ma wynikać z tego, że się jest jedyną, to raczej kruche to szczęście, znaczy że nie potrafi ona być szczęśliwa. Pożywka dla zazdrości, raka który trawi miłość. W prawdziwej miłości gdyby żona się dowiedziała, że mąż miał seks z inną, to powinna raczej zapytać czy mu dobrze było.

Miłości? Myślałem, że miłość jest niezależna od innych relacji. Że istnieje bezwarunkowo między dwoma osobami, że jest bezinteresowna, wieczna, że jedna osoba jest cześcią drugiej, a  druga częścią tej pierwszej. Nie czaję co jakiś seks może tutaj zaburzyć.


Wuwus, to niech tylko Gary poczeka az zonka sie dowie...

No to będzie miała problem... W imię miłości będę musiał żonie pomóc. W szczególności dać wolność do odejścia, bo prawdziwa miłość daje wolność -- wolność opuszczenia nas jeśli tej drugiej osobie tak będzie lepiej. Może znajdzie sobie jakiegoś drania albo piwopijcę który będzie wierny. A może jakiś dobry kolega z dawnych lat? Oby nie miał paskudnego charakteru... Hmm... a może jakiś bogacz i biznesmen? smile smile Oby tylko nie oglądał się "za babami"... W życiu każdego przychodzi czas na łzy...

86

Odp: Moralność vs zdrada

Gary, pogrążasz  sie coraz bardziej...

87

Odp: Moralność vs zdrada

Gary, nie chodzi o to, ze nie jest "ta jedyna", ale ze ja oszukujesz, a oszustwo jest jednoznaczne z brakiem szacunku do drugiej osoby. Wy nie macie takiego otwartego malzenstwa, ze ona sie zgodzila bys sobie skakal na boki (bo wtedy to rozumiem, jest wszystko uczciwie i mnie nic do tego jak sie ludzie dogaduja). Ty jej przyprawiasz rogi i jeszcze dorabiasz do tego pokretna filozofie.

Zdrady wogole nie popieram, ale mialabym wiecej szacunku do Ciebie, gdybys sie przyznal, ze zbyt tchorzliwy i wygodnicki jestes by sprawy z zona naprawiac, a jakas chetna panna sie zawsze nawinie, to sobie napiecie rozladowujesz. Bylbys wtedy nie mniej oslizgly i fraglesowaty, ale przynajmniej nie wialoby hipokryzja.

88 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 18:14:02)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Wuwus, to niech tylko Gary poczeka az zonka sie dowie...

No to będzie miała problem... W imię miłości będę musiał żonie pomóc. W szczególności dać wolność do odejścia, bo prawdziwa miłość daje wolność -- wolność opuszczenia nas jeśli tej drugiej osobie tak będzie lepiej. Może znajdzie sobie jakiegoś drania albo piwopijcę który będzie wierny. A może jakiś dobry kolega z dawnych lat? Oby nie miał paskudnego charakteru... Hmm... a może jakiś bogacz i biznesmen? smile smile Oby tylko nie oglądał się "za babami"... W życiu każdego przychodzi czas na łzy...

Gary, podoba mi się nieraz Twoje podejście do różnych tematów, ale tu to pojechałeś po całości. Totalny brak szacunku do własnej żony. Uważasz, że jesteś najlepszym, co jej się w życiu trafiło? Obyś się na tym myśleniu nie przejechał i to szybciej niż Ci się wydaje... nic dziwnego, że nie widzisz nic złego w oszukiwaniu jej, skoro jest dla Ciebie kimś tak mało ważnym, że nawet na szacunek nie zasługuje... i nie pieprz o jakiejś tam uduchowionej miłości, przyznaj lepiej wprost - teść bogaty czy inne względy Cię przy niej trzymają?

89 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-08-11 18:14:47)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
dobrakobieta90 napisał/a:

Powiem Ci Gary, a wiem, co mówię, bo mam doświadczenie w tym temacie, że to, co robisz, to leczenie grypy dżumą.
Twoje małżeństwo złapało grypę, a Ty mu aplikujesz dżumę.

Ale ja nie zdradziłem pierwszy raz bo mi seksu brakowało. Ale na seksie się skończyło.

Co za różnica jaka była pierwotna przyczyna? Pojawiła się choroba a Ty zamiast podać syrop, dżumę przytaszczyłeś do domu, żeby grypa straciła na znaczeniu. Problemy się rozwiązuje a nie produkuje się nowe.

Widziałeś kiedyś ból zdradzonego człowieka? Ja widziałam i to jest straszy widok. Nie masz albo wyobraźni, albo litości dla własnej żony skoro ją narażasz na tak wielkie cierpienie.

90 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-11 18:56:57)

Odp: Moralność vs zdrada

Ale się tutaj dyskusja rozwinęła podczas mojej nieobecności yikes

Gary napisał/a:

Każdy wynik rozmowy doprowadzi do tego, że ktoś ulegnie.

Ja bym się na powyższym na dłużej zatrzymała. Bo oprócz charakterystycznych dla zdradzaczy sforumłowań, które pojawiły się w wypowiedziach Garego typu: "ja chcę", "ja nie chciałbym", "to jest dobre a tamto nie" a które wykluczają żonę Garego z podejmowania decyzji dotyczących istotnych aspektów jej maleństwa i pozwalają Garemu traktować ją jak przytępawą babę, to powyższy tekst wzbudził moje zainteresowanie.

Bo może to, co Garego powstrzymuje przed włączeniem żony w rozmowę na temat jego seksualności i jego potrzeb, jest to, że ona mogłaby się zgodzić, tj. np. mogłoby się okazać, że ona też chciałaby inaczej, więcej, mocniej, ale bierność Garego powstrzymywala ją przed podjęciem dialogu. Co wówczas miałby Gary? A może trzeba zadać pytanie czego wówczas NIE miałby Gary? Może wymówki i pretekstu, które pozwalają mu spokojnie zaspakajać inne niż tylko związane z popędem potrzeby seksualne.
Jestem pewna Gary, że wiesz czym jest efekt Coolidgea? Myślę, że w tym tkwi szkopuł.

91 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-11 19:16:25)

Odp: Moralność vs zdrada
dobrakobieta90 napisał/a:

Co za różnica jaka była pierwotna przyczyna?

Nie ma róznicy. Racja.  Pytanie "dlaczego" jest niezasadne. No i zostaje sama esencja, czyli chodzi o seks.



Pojawiła się choroba a Ty zamiast podać syrop, dżumę przytaszczyłeś do domu, żeby grypa straciła na znaczeniu. Problemy się rozwiązuje a nie produkuje się nowe.

To tylko seks... a inne problemy się rozwiązuje.  Seks niezależnie. Problemy niezależnie.



Widziałeś kiedyś ból zdradzonego człowieka? Ja widziałam i to jest straszy widok. Nie masz albo wyobraźni, albo litości dla własnej żony skoro ją narażasz na tak wielkie cierpienie.

Możesz mi nie wierzyć, ale przyszedłem na to forum, aby się przekonać skąd się bierze tyle bólu ze zdrady. Dlaczego kobiety cierpią. Niestety cała treść przelewa się jak woda przez sitko -- nic nie zostaje... i do dzisiaj nie wiem skąd tyle dramatów. Raczej jest więcej małżeństw w których kobieta mówi "nie wiem czy mój mąż jest wierny, ale nie chcę wiedzieć, dobrze jest jak teraz". Dlaczego ich nie boli a dla innych zdrada jest dramatem?



santapietruszka napisał/a:

Gary, podoba mi się nieraz Twoje podejście do różnych tematów, ale tu to pojechałeś po całości.

Tak. Trochę przegiąłem w stronę przeciwną niż inni przeginają na swoje. Trochę sarkazmu.



Totalny brak szacunku do własnej żony.

Prawda jest z goła inna. Gdyby tak każdy mąż miał tyle szacunku do żony... Żona doceni jak umrę smile



Uważasz, że jesteś najlepszym, co jej się w życiu trafiło? Obyś się na tym myśleniu nie przejechał i to szybciej niż Ci się wydaje... nic dziwnego, że nie widzisz nic złego w oszukiwaniu jej, skoro jest dla Ciebie kimś tak mało ważnym, że nawet na szacunek nie zasługuje... i nie pieprz o jakiejś tam uduchowionej miłości, przyznaj lepiej wprost - teść bogaty czy inne względy Cię przy niej trzymają?

Raczej czuję się jak człowiek obudzony w Matrixie z hypokryzji społecznej i wcale nie zamierzam znowu w tym Matrixie się uwięzić. Wszystko reklamuje się seksem... kryzys 40 latka... wierni mężowie, co dostają małpiego rozumu na widok laski w mini... zakłamane śluby, białe suknie, uroczystości.. a potem zgnilizna, marazm, niechęć, awantury, fochy...



_v_ napisał/a:

Gary, pogrążasz  sie coraz bardziej...

Czasem trzeba zejść na dno aby się odbić smile smile



summerka88 napisał/a:

Może wymówki i pretekstu, które pozwalają mu spokojnie zaspakajać inne niż tylko związane z popędem potrzeby seksualne.

Och! Nie mam wymówki! smile



Jestem pewna Gary, że wiesz czym jest efekt Coolidgea? Myślę, że w tym tkwi szkopuł.

A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że "zdradzam, bo żona... coś-tam"? W ogóle temat całkiem przeszedł na  dyskusję o zdradzie, a ja pytałem o zapewnianie drugiej osobie z większym libido seksu mimo że wcale tego nie che się w danej chwili...

Każdy zna efekt Coolidge'a. Powinni go znać zwłaszcza wierni mężowie, co w markecie idą ze smutną miną za swoją żoną i oglądają inne panie z miną burka, któremu kość się należy, a on biedny nie ma...



No dobra! Wylałyście mi kubeł zimnej wody na głowe. Zastanowię się nad wszystkim ponownie. Dziękuję za zaangażowanie. Może ta dyskusja coś na  "sitku" pozostawi? Kto wie... kto wie... ... ... kto wie...

92 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 19:21:13)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Możesz mi nie wierzyć, ale przyszedłem na to forum, aby się przekonać skąd się bierze tyle bólu ze zdrady. Dlaczego kobiety cierpią. Niestety cała treść przelewa się jak woda przez sitko -- nic nie zostaje... i do dzisiaj nie wiem skąd tyle dramatów. Raczej jest więcej małżeństw w których kobieta mówi "nie wiem czy mój mąż jest wierny, ale nie chcę wiedzieć, dobrze jest jak teraz". Dlaczego ich nie boli a dla innych zdrada jest dramatem?

Patrz, a ja kiedyś powiedziałam mojemu eksmężowi "wolałabym, żebyś mnie zdradzał niż mnie bił". To przy okazji pretensji, jakie miał po złożeniu pozwu o rozwód. A on mi na to: "no widzisz, z Ciebie taka żona, że męża na dziwki wysyłasz"...
Przy okazji - seks z nim był świetny. Ja lubię i on lubił. I prawie codziennie było, i nie po bożemu wcale. Prawdopodobnie to właśnie spowodowało, że trochę za długo byłam w tym małżeństwie.

Po złożeniu pozwu o rozwód, usłyszałam pytania ze strony rodziny. "Odbiło Ci, taki dobry mąż, przecież Cię nie zdradzał". No, ja wiem, że mnie nie zdradzał. Może i chciał, ale nie zdradzał - tu akurat pytań nie mam żadnych, wiem to po prostu.

Ale obie te sprawy łączy jedno - brak szacunku.

Dziś zastanawiam się czasem, czy nie lepiej by było, żeby jednak mnie zdradzał... Ale nie. Różnica jedynie w tym, czy boli psychicznie, czy fizycznie.

Ale to tak nawiasem. Życzę pomyślnych przemyśleń.

93 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-08-11 19:24:44)

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:

Ale się tutaj dyskusja rozwinęła podczas mojej nieobecności yikes

Gary napisał/a:

Każdy wynik rozmowy doprowadzi do tego, że ktoś ulegnie.

Ja bym się na powyższym na dłużej zatrzymała. Bo oprócz charakterystycznych dla zdradzaczy sforumłowań, które pojawiły się w wypowiedziach Garego typu: "ja chcę", "ja nie chciałbym", "to jest dobre a tamto nie" a które wykluczają żonę Garego z podejmowania decyzji dotyczących istotnych aspektów jej maleństwa i pozwalają Garemu traktować ją jak przytępawą babę, to powyższy tekst wzbudził moje zainteresowanie.

Bo może to, co Garego powstrzymuje przed włączeniem żony w rozmowę na temat jego seksualności i jego potrzeb, jest to, że ona mogłaby się zgodzić, tj. np. mogłoby się okazać, że ona też chciałaby inaczej, więcej, mocniej, ale bierność Garego powstrzymywala ją przed podjęciem dialogu. Co wówczas miałby Gary? A może trzeba zadać pytanie czego wówczas NIE miałby Gary? Może wymówki i pretekstu, które pozwalają mu spokojnie zaspakajać inne niż tylko związane z popędem potrzeby seksualne.
Jestem pewna Gary, że wiesz czym jest efekt Coolidgea? Myślę, że w tym tkwi szkopuł.

Dokładnie mi tak się wydaje. Jeśli ma z żoną całkiem udany seks tylko ciut rzadziej niż by sobie życzył, to spokojnie mogłoby mu to starczyć. Bez przesady, nawet seksu nie musimy mieć zawsze na zawołanie. Mógłby też spokojnie pewnie (bez zmuszania jej, a jedynie zachęcając) zwiększyć częstotliwość. Ale po co? Jaki wtedy miałby wytłumaczenie dla swojej zdrady? Choć na pewno coś by wymyślił.

Nie mam wątpliwości, że dla kogoś, kto nie dostrzega, że zdradzając swoją żonę ją poniża, odziera z godności, krzywdzi... każdy powód byłby dobry.

A jak obrażam, obgaduję swojego najlepszego przyjaciela, a on o tym (póki co) nie wie, to jestem nadal dobrym przyjacielem czy nie? Stanę się nielojalna i niewarta przyjaźni dopiero gdy on się o tym dowie? Serio?

A jak w nerwach utukę swojego psa, a on z racji tego, że jest psem nikomu nie powie, nie poskarży się, to nadal będę dobrym człowiekiem skoro nikt o tym się nie dowie?
A jak kogoś zamorduję, a ciało dobrze zakopię i nikt go nie znajdzie... to będę mordercą czy nie? Stanę się nim dopiero w chwili, gdy się wyda??

To robię źle, robię podłe rzeczy z chwilą gdy one się dzieją, czy z chwilą gdy inni się o tym dowiadują?

Mnie wystarczy moje własne sumienie, ale widzę, że niektórzy potrzebują prawomocnego wyroku. wink

94

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:

... "wolałabym, żebyś mnie zdradzał niż mnie bił". .... "Odbiło Ci, taki dobry mąż, przecież Cię nie zdradzał". Ale obie te sprawy łączy jedno - brak szacunku.
Dziś zastanawiam się czasem, czy nie lepiej by było, żeby jednak mnie zdradzał...

Z najgłębszych zakamarków duszy, z czystym sumieniem, odpowiadam, że lepiej aby Cię zdradzał i był dobrym mężem, z którym było Ci dobrze. Gdy wierność przestaje być największym sensem związku to dopiero widać czym jest relacja między dwojgiem ludzi.

95 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 19:28:08)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

... "wolałabym, żebyś mnie zdradzał niż mnie bił". .... "Odbiło Ci, taki dobry mąż, przecież Cię nie zdradzał". Ale obie te sprawy łączy jedno - brak szacunku.
Dziś zastanawiam się czasem, czy nie lepiej by było, żeby jednak mnie zdradzał...

Z najgłębszych zakamarków duszy, z czystym sumieniem, odpowiadam, że lepiej aby Cię zdradzał i był dobrym mężem, z którym było Ci dobrze. Gdy wierność przestaje być największym sensem związku to dopiero widać czym jest relacja między dwojgiem ludzi.

No właśnie piszę o tym, że do innych wniosków doszłam smile I jedno, i drugie jest oszustwem. Tylko w różnych momentach.

Życzę tego samego (dojścia do wniosków) jednak smile

96 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-11 20:31:39)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Jestem pewna Gary, że wiesz czym jest efekt Coolidgea? Myślę, że w tym tkwi szkopuł.

A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że "zdradzam, bo żona... coś-tam"? W ogóle temat całkiem przeszedł na  dyskusję o zdradzie, a ja pytałem o zapewnianie drugiej osobie z większym libido seksu mimo że wcale tego nie che się w danej chwili...

Każdy zna efekt Coolidge'a. Powinni go znać zwłaszcza wierni mężowie, co w markecie idą ze smutną miną za swoją żoną i oglądają inne panie z miną burka, któremu kość się należy, a on biedny nie ma...

Hej Gary. Tu ziemia. Spójrz na swój pierwszy post w tym wątku:

Gary napisał/a:

"Nie będę żony podrywał na seks, skoro ona wcale tego nie chce i nie potrzebuje, więc pójdę na seks z kimś innym. Żona nie będzie musiała zaspokoić mojej potrzeby, nie będę upierdliwy, ani rozgoryczony, ani roszczeniowy. Poczuję się szczęśliwy. Moja żona będzie miała szczęśliwego męża. Dziewczyna do której pójdę zarobi pieniądze, a jeśli to będzie czyjaś żona, której brakuje seksu, to spełnię jej oczekiwania. W ten sposób robię same dobre uczynki. Trzy osoby będą szczęśliwe, ja, moja żona i ta trzecia dziewczyna. "

Czyż to nie jest w lini prostej informacja, że żona mi nie daje (w ogóle lub zadowalająco), więc poszukam sobie gdzie indziej? Jak już powiedziałeś A, to nie wycofuje się teraz i miej na tyle jaj, żeby nie cofać wcześniejszych słów. Przecież nawet jeśli zacząłeś od hipotetyzowania, to dodałeś wątki biograficzne i przede wszystkim swoje własne poglądy.

A że przy okazji okazuje się, że po pierwsze nie wiesz, czy ta żona rzeczywiście nie ma ochoty na urozmaicenie seksu a jej rzekomo mniejsze libido może być tylko twoją wygodną wymówką, pozwalającą ci na samousprawiedliwienie. Po drugie pokazuje, jak można w imię wyimaginowanego "szczęścia" dosłownie ubezwłasnowolnić dorosłego człowieka, odbierając mu prawo do wypowiedzenia się w kwestiach bezpośrednio go dotyczących. Po trzecie uzmysławia, jak człowiek moźe najbliższemu człowiekowi z uśmiechem na ustach, bo przecież w "pogoni za szczęściem", które wszystko usprawiedliwia, przyszykować emocjonalny horror.

Wiesz Gary, ja czytam te same wątki, co ty, w których przelewa się ból i rozpacz zdradzonych. Nie potrzebuję rozumieć, co dokładnie sprawia im ból, żeby tego bólu NIE UMNIEJSZAĆ, NIE LEKCEWAŻYĆ I NIE IGNOROWAĆ.

Ostatnie zdanie kieruję także do sosenek i Iceni. Rozumiem dziewczyny, że jesteście mniej wrażliwe, mniej emocjonalne, ale czy inni są gorsi tylko dlatego, że ból w ogóle odczuwają lub odczuwają go dłużej i mocniej.

97 Ostatnio edytowany przez _v_ (2017-08-11 20:45:14)

Odp: Moralność vs zdrada

ja szczerze mówiąc nie odczuwalam jakiegoś szczególnego bólu po tym jak dowiedziałam sie, ze jestem zdradzana, ani nie rozpaczalam.

nie zmienia to faktu, ze uwazam i zawsze uwazalam zdrade za jedno z wiekszych paskudztw.

edit: zastanawia mnie jednak fakt, ze Gary ukrywa te swoje dobre uczynki przed żoną big_smile
przeciez gdyby jej powiedzial, ze zdradza ja dla ich wspolnego szczęścia, to ona na pewno docenilaby te poswiecenie i starania.
Gary, zrob eksperyment i powiedz zonie to,co nam napisałeś smile

jestem ciekawa jej reakcji
jak powie, ze bardzo cie kocha za to, ze tak dbasz o jej szczęście i samopoczucie, to obiecuje, ze odszczekam wszystko ;D

98 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 20:50:50)

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

zastanawia mnie jednak fakt, ze Gary ukrywa te swoje dobre uczynki przed żoną big_smile
przeciez gdyby jej powiedzial, ze zdradza ja dla ich wspolnego szczęścia, to ona na pewno docenilaby te poswiecenie i starania.
Gary, zrob eksperyment i powiedz zonie to,co nam napisałeś smile

jestem ciekawa jej reakcji
jak powie, ze bardzo cie kocha za to, ze tak dbasz o jej szczęście i samopoczucie, to obiecuje, ze odszczekam wszystko ;D

O, to to....

99 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-08-11 21:05:59)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Z najgłębszych zakamarków duszy, z czystym sumieniem, odpowiadam, że lepiej aby Cię zdradzał i był dobrym mężem, z którym było Ci dobrze. Gdy wierność przestaje być największym sensem związku to dopiero widać czym jest relacja między dwojgiem ludzi.

I tu widac jak na dloni Twoj kompletny brak zrozumienia/ wyparcie prawdziwego problemu. NIE MA takiej opcji, ze zdradzajacy maz jest DOBRYM MEZEM. Dobry maz bowiem szanuje swoja zone, kocha ja i jej nie oszukuje. Fragles natomiast idzie po najmniejszej linii oporu za tym co jest dla niego wygodne.

A tak z perspektywy kobiety, gdyby moj Misiek albo skakal na mnie jak krolik w chuci albo czekal az mi sie zachce, a w miedzyczasie nie byloby zadnych fajnych gestow, randek, uwodzenia, to juz dawno wcale nie chcialabym z nim sie seksic. Bo zadna kobieta nie chce byc traktowana jak dmuchana lala, albo z laski. Kobieta lubi wiedziec, ze jest piekna, atrakcyjna i pozadana jako ta jedyna. Tyle w gestii wyjasnienia malego libido Twojej zony.

100

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

Gary, pogrążasz  sie coraz bardziej...

Moim zdaniem pisze bardzo sensownie.

Za to Ty mnie zaskoczyłaś z sytuacją p.t. darmowy/niedarmowy seks w związku. Powiedziałbym, że to wydało mi się tak kobieco przewrotne - sama sprowadziłaś problem do kwestii wynagrodzenia by potem ofuknąć tych, którzy się do tego odnieśli wink

101

Odp: Moralność vs zdrada

z tego co zauważyłam na tym forum, to mezczyzni chcą zwiazku po to, żeby miec regularny, w miare darmowy seks
plus wikt i opierunek
dlatego rodzi sie problem,gdy ich partnerka jednak tego seksu przestaje chciec smile
prawda jest taka, ze gdyby mezczyzni mieli placic za regularny seks, a do tego jeszcze za praczke, sprzataczke i kucharke, to by sie wiekszosc nie wyplacila big_smile

nie mialam seksu w zwiazku przez osiem lat
ale nigdy nie przyszlo mi do glowy oczekiwac, ze partner da mi seks za cos, np za to, ze ugotuje obiad czy posprzatam, czy bede go wspierać w realizacji kolejnego projektu. czy za to, ze z nim jestem.
nie wiem co moze byc w tym zaskakującego
zaden czlowiek nie urodził sie po to, zeby zaspokajac jakiekolwiek moje potrzeby, w tym potrzebe seksu
jesli ktos chce ze mna uprawiac seks, to dlatego,zeby z wlasnej woli cos mi dac.

102

Odp: Moralność vs zdrada
dżdżownick napisał/a:
_v_ napisał/a:

Gary, pogrążasz  sie coraz bardziej...

Moim zdaniem pisze bardzo sensownie.

Za to Ty mnie zaskoczyłaś z sytuacją p.t. darmowy/niedarmowy seks w związku. Powiedziałbym, że to wydało mi się tak kobieco przewrotne - sama sprowadziłaś problem do kwestii wynagrodzenia by potem ofuknąć tych, którzy się do tego odnieśli wink

Sensownie to on pisze jako notoryczny malzenski Casanowa. I tylko tyle.

W malzenstwie, takim prawdziwym, nikt nie placi za seks, bo oboje go chca. A zabieganie o druga polowe jest polowa tego sukcesu.

103

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Nie odniosę się do wszystkich komentarzy, bo część z nich wynika z żelaznego światopoglądu danej osoby, do której nie pasuje mój światopogląd, więc i na dyskusję nie ma miejsca. Bo o ile kradzież jest oczywista -- zabieramy komuś coś, to zdrada nie jest taka prosta w ocenie. Co zdrada zabiera? Na czym polega krzywda? Może na tym, że druga osoba traci wyłączność, którą oczekuje na podstawie złożonej przysięgi? Może...


Coz, rowniez bardzo chetnie poznalabym stanowisko takich kobiet jak zona Gary'ego (jak zakladam). Kobiet, ktorym seks nie jest do szczescia malzenskiego potrzebny, a jakiekolwiek sugestie w tym kierunku traktuja jako przymuszanie i "brak szacunku", jednoczesnie wymagajacych by maz byl im wierny w dziedzinie zycia, ktora ich zupelnie nie interesuje.

Seks mojej żonie jest potrzebny, ona nie traktuje tego jako przymuszanie, nigdy tak nie było. Ja bym chciał częściej, niekoniecznie taki piękny i celebrowany jak zawsze, tylko czasem aby się po prostu rozładować. Czy ona ma prawo uważać, że seks w celu rozładowania jest niedobry? Ma prawo... i nawet to rozumiem. Dla niej seks jest w pewnym zakresie czymś innym niż dla mnie. To samo dotyczy wierności. Ona uważa inaczej, ja inaczej. Nie ma tutaj skomplikowanej filozofii. Ot inne potrzeby...


To sa dwie dorosle osoby wiec chyba obie powinny zdawac sobie sprawe z konsekwencji swoich decyzji, wiec brutalnie powiem, ze jezeli kobieta SWIADOMIE utrzymuje zwiazek z osoba, ktora ma zdecydowanie wieksze potrzeby seksualne i SWIADOMIE odrzuca wszelkie sugestie drugiej strony na zwiekszenie aktywnosci seksualnej to jest po prostu głupia i egoistyczna WYMAGAJAC by to ta druga osoba sie jej podporzadkowala w imie  "wiernosci".

Ale nie chciałbym seksu "wynegocjowanego", jednak wolę taki kiedy ona też chce.

Wszystkie osoby które mówią, że można rozmawiać o tym, że nie ma seksu w małżeństwie, że powinno być go więcej są w błędzie... Seks to powinno być pożądanie się wzajemne dwóch osób, a nie wyżebrany akt... To jest żałosne... mieć więcej seksu bo się wynegocjowało, na drodze rozmowy. Brrrr... ciekawe jak taki seks wygląda... on ją "posuwa" (albo "kocha" dla wrażliwych), a ona "boże, boże... muszę dotrwać"? A może ona robi loda i myśli "kurczę... kark mnie boli, ale obiecałam"? Taka namiętność? Ktokolwiek miał więcej seksu po rozmawiał na ten temat?

Gary, rozmowa nie ma służyć temu, by przymusić partnera, lecz by rozpoznać problem. Czy wiesz, dlaczego ona nie przepada za szybkimi numerkami? Może się źle do tego zabierasz? Może się wolniej podnieca, sprawia jej to ból albo wcale nie lubi takiego sexu, bo potrzebuje bardziej romantycznej oprawy, czułości, delikatności. Co stoi wtedy na przeszkodzie, aby takie warunki stwarzać na co dzień? Wiesz konkretnie w czym problem? Żona wie, jakie masz podejście do zdrady?
Rozmawiałeś na ten temat?
Wyżebrany akt z pewnością byłby żałosny.

104

Odp: Moralność vs zdrada

Ja tam nie wnikam. Ale i ja, i moje koleżanki uwielbiamy szybkie numerki - nie stale, ale tak se, bo okazja. Coś innego jest w Twoim małżeństwie nie tak, Gary, i Ty o tym wiesz - dlatego racjonalizujesz swoje zdrady.

Już mi się wcześniej nie spodobało, że Ty z żoną na seks jednak się umawiasz. Niby nie oficjalnie, ale seks jest wtedy, kiedy ona chce - wyrafinowany, przygotowany czy coś tam, nie chce mi się wracać do tego posta - w każdym razie zero spontana. Czyli ona jak ma potrzebę, to nawet nie jesteś w stanie tego zaspokoić tak z marszu...

105

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

z tego co zauważyłam na tym forum, to mezczyzni chcą zwiazku po to, żeby miec regularny, w miare darmowy seks
plus wikt i opierunek
dlatego rodzi sie problem,gdy ich partnerka jednak tego seksu przestaje chciec smile
prawda jest taka, ze gdyby mezczyzni mieli placic za regularny seks, a do tego jeszcze za praczke, sprzataczke i kucharke, to by sie wiekszosc nie wyplacila big_smile

nie mialam seksu w zwiazku przez osiem lat
ale nigdy nie przyszlo mi do glowy oczekiwac, ze partner da mi seks za cos, np za to, ze ugotuje obiad czy posprzatam, czy bede go wspierać w realizacji kolejnego projektu. czy za to, ze z nim jestem.
nie wiem co moze byc w tym zaskakującego
zaden czlowiek nie urodził sie po to, zeby zaspokajac jakiekolwiek moje potrzeby, w tym potrzebe seksu
jesli ktos chce ze mna uprawiac seks, to dlatego,zeby z wlasnej woli cos mi dac.

Zaskakujące dla mnie nie jest to, o czym piszesz teraz, ale że w ogóle odniosłaś problem do kwestii wynagrodzenia.

_v_ napisał/a:

związek nie jest po to,zeby miec darmowy seks kiedy sie chce

Nikt przed Tobą, przynajmniej w tym wątku nie potraktował seksu w związku w kategoriach coś za coś. Jeśli się zastanowić nad Twoimi słowami, to pojawiają się pytania, po co jest związek, co właściwie sugeruje Twoje zastrzeżenie. Czy to, że w związku seks nie ma być darmowy, czyli należy wynagradzać, czy chodzi o to, że chęć seksu, to za mało? Nie wtedy, kiedy się chce... Jako pierwsze w domyśle powstaje przypuszczenie, że to "nie wtedy, kiedy się chce" dotyczy męża, bo raczej nie chodzi tu o to, by żona godziła się na seks, gdy nie chce.
Jest niemal oczywiste, że seks w związku ma być wtedy, gdy chcą oboje, jednak nie zawsze tak jest, że akurat oboje mają idealne zgranie i oboje chcą seksu jednocześnie. Wprowadziłaś aspekt wynagrodzenia, sama zasugerowałaś, że żony oferują seks za darmo, czy też godzą się za darmo, (by nie rzec, że dają). I cóż... jeśli już tak to rozpatrywać w kategoriach coś za coś, to bardzo wiele kobiet twierdzi, że nie jest w stanie "uprawiać" seksu bez miłości i bez związku. Jeśli więc już tak na siłę patrzymy na seks w związku przez pryzmat wynagrodzenia to owszem, trzeba spełnić pewne warunki, by ten seks mieć. Trzeba kochać, lub przynajmniej zawrzeć zwiazek. Można to sprowadzić do usługi. Jest to tak samo krzywe, jak mówienie o tym, czy seks w związku jest darmowy, czy nie. smile

106

Odp: Moralność vs zdrada

dzdzownik,nie filozuj,bo przesadzasz smile

zwiazek nie sluzy temu, zeby drugą osobą zaspokajac swoje potrzeby - w tym seksualne.

wielu mężczyzn chce stałego,latwo dostepnego seksu (jak Gary) - stad ich chec bycia w zwiazku.tylko czasem coś nie wychodzi smile ale z drugiej strony szkoda tracic wtedy idealna matkę, kucharke i sprzataczke ;)wiec trzeba skakac w bok i jakos to sobie wyjasniac wink

i zeby bylo jasne: zwiazek nie sluzy do tego, żeby sie onanizowac drugą osobą, bo sie ma taką potrzebę. ani do tego,zeby mieć darmowy seks.
zwiazek nie sluzy do tego,zeby realizowac swoje potrzeby drugim czlowiekiem w mysl zasady "skoro jest ze mna w zwiazku to jest mi winna to, tamto i seks - to jej obowiazek"

107

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

dzdzownik,nie filozuj,bo przesadzasz smile

zwiazek nie sluzy temu, zeby drugą osobą zaspokajac swoje potrzeby - w tym seksualne.

wielu mężczyzn chce stałego,latwo dostepnego seksu (jak Gary) - stad ich chec bycia w zwiazku.tylko czasem coś nie wychodzi smile ale z drugiej strony szkoda tracic wtedy idealna matkę, kucharke i sprzataczke ;)wiec trzeba skakac w bok i jakos to sobie wyjasniac wink

i zeby bylo jasne: zwiazek nie sluzy do tego, żeby sie onanizowac drugą osobą, bo sie ma taką potrzebę. ani do tego,zeby mieć darmowy seks.
zwiazek nie sluzy do tego,zeby realizowac swoje potrzeby drugim czlowiekiem w mysl zasady "skoro jest ze mna w zwiazku to jest mi winna to, tamto i seks - to jej obowiazek"

Cieszę się, że tak piszesz... zresztą w sprawach związku mamy chyba dość podobne poglądy. Dwojgiem rąk podpiszę się pod tym, że związek nie jest po to, by realizować swoje potrzeby drugim. To są bardzo ważne słowa, ale zapewne każdy je może sobie interpretować odpowiednio do swoich potrzeb. Bo wymaganie wierności w rozumieniu nie takim, jakie wydawałoby się najbardziej wartościowe, czyli trwam przy tobie, wspieram cię jak mogę, za to w rozumieniu braku seksu poza związkiem też przecież jest realizowaniem swoich potrzeb drugim człowiekiem. Prawda?

108 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 22:35:10)

Odp: Moralność vs zdrada
dżdżownick napisał/a:

związek nie jest po to, by realizować swoje potrzeby drugim. To są bardzo ważne słowa, ale zapewne każdy je może sobie interpretować odpowiednio do swoich potrzeb. Bo wymaganie wierności w rozumieniu nie takim, jakie wydawałoby się najbardziej wartościowe, czyli trwam przy tobie, wspieram cię jak mogę, za to w rozumieniu braku seksu poza związkiem też przecież jest realizowaniem swoich potrzeb drugim człowiekiem. Prawda?

Jak masz potrzebę seksu poza związkiem, to nie bardzo rozumiem, po co wchodzisz w związek. Nie słyszałam, żeby był gdzieś jakiś nakaz bycia w związku?

Związek jest wynikiem reakcji chemicznej. Dwa substraty = związek. Jak do związku wpierdziela się jakaś trzecia substancja, to? Powstaje inny związek. Przeważnie nie ten, który przynajmniej jeden substrat planował, w ten związek wchodząc.

Ale nikt nikomu nie zabrania być wolnym elektronem. Tylko kto by takiemu wolnemu elektronowi prał skarpetki, nie? big_smile

109

Odp: Moralność vs zdrada

@summerka -- pierwszy post to była wymyślona historyjka, aby przedstawić pytanie; nie muszę niczego odkręcać; nadinterpretacja -- problem osoby która wymyśla

@_V_ -- pewnie że ukrywa; powody oczywiste

@beyondblacke -- dobry mąż nie może zdradzać? okej... no to jestem złym mężem smile     przysłowie -- "ona jest dobrą żoną choć ma pewne wady, a on jest złym mężem, który ma pewne zalety" -- no to jestem ten zły smile

@_V_ -- nieprawda że mężczyźni chcą związku aby mieć darmowy seks; obyś nie tylko takie związki miała

@mallwusia -- żona nie lubi szybkich numerków, bo wiadomo, że balans jest przechylony w moją stronę, czyli ona potrzebuje więcej czasu i atmosfery; wiele małżeństw tak ma; romantyczny seks jest okej

@sanitapietruszka -- nie umawiam się z żoną na seks; nie rozumiem co znaczy "umawiasz się"? aby dwoje miało seks, to trzeba się podniecić, aby oboje chcieli czyli musi być odpowiednia atmosfera

@_V_ -- darmowa kucharka, matka, sprzątaczka -- to nadinterpretacja, coś co wymyśliłaś i sobie wyobrażasz

110 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-11 23:12:28)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

@sanitapietruszka -- nie umawiam się z żoną na seks; nie rozumiem co znaczy "umawiasz się"? aby dwoje miało seks, to trzeba się podniecić, aby oboje chcieli czyli musi być odpowiednia atmosfera

Gary napisał/a:

Ja bym chciał częściej, niekoniecznie taki piękny i celebrowany jak zawsze, tylko czasem aby się po prostu rozładować.

Większośc kobiet, kochających i pożądających swych mężów, bez problemu zgodzi się na szybki numerek. Nie biorę tu pod uwagę problemów typu zdrowotne czy jakieś chwilowe emocjonalne - zakładam, że Twoja Żona takich nie ma. Mój wniosek - zona Cię nie kocha, a seks musi być piękny i celebrowany, żeby mogła zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej.
Ty jej też nie kochasz, bo byś jej nie zdradzał, tylko chciał rozwiązać ten problem. Zresztą - skoro tak musicie celebrować i takie tam - to Ty jej po prostu nie pożądasz.

Dwa pytania:
1. Czy masz bogatego teścia?
2. Co robisz o tej porze na babskim forum zamiast seksić się z żoną w piątkowy wieczór, kiedy nie trzeba w sobotę rano wstać do pracy?

111

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:


Większośc kobiet, kochających i pożądających swych mężów, bez problemu zgodzi się na szybki numerek.

smile smile Zgodzi? A no to niech Ci mężowie biorą na co ich żony się zgodzą smile
Raz się zgodzi, raz się nie zgodzi. smile Mogą tak żyć, ich wybór, ich szczęście.



Mój wniosek - zona Cię nie kocha,

Kocha, kocha. Ma wady, ale kocha.


a seks musi być piękny i celebrowany, żeby mogła zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej.

Nie. Nie dlatego. Taki ma charakter, poglądy. Wiele kobiet tak ma.
Ten wątek jest o tym, że jeśli kobieta tak ma, to czy powinna się nagiąć do potrzeb męża, czy jednak pozostać sobą.



Ty jej też nie kochasz, bo byś jej nie zdradzał,

Okej. Znam to. Masz prawo tak uważać. Myślę inaczej.



...tylko chciał rozwiązać ten problem. Zresztą - skoro tak musicie celebrować i takie tam - to Ty jej po prostu nie pożądasz.

Możesz tak uważać. Taka jest twoja teoria. Może pasuje do rzeczywistości a może nie smile
Mam nadzieję, że nie spodziewasz się iż będę tutaj o swoich intymnych sprawach duchowych pisał smile



1. Czy masz bogatego teścia?

Powtarzasz pytanie, które zignorowałem. Ale odpowiem z przyjemnością:
Oj nie Sherlocku! Nie jestem z żoną dla pieniędzy smile  smile Nie mam bogatego teścia smile



2. Co robisz o tej porze na babskim forum zamiast seksić się z żoną w piątkowy wieczór, kiedy nie trzeba w sobotę rano wstać do pracy?

Wolę babskie forum niż gierki, niż mecz, niż polerowanie motoru, niż oglądanie polityki. Taka rozrywka fajna. Podoba mi się to forum.


I jeszcze raz -- ten wątek nie jest o sprawach Garego, ale dyskusja nad pewnym przypadkiem.

112

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
santapietruszka napisał/a:


Większośc kobiet, kochających i pożądających swych mężów, bez problemu zgodzi się na szybki numerek.

smile smile Zgodzi? A no to niech Ci mężowie biorą na co ich żony się zgodzą smile
Raz się zgodzi, raz się nie zgodzi. smile Mogą tak żyć, ich wybór, ich szczęście.



Mój wniosek - zona Cię nie kocha,

Kocha, kocha. Ma wady, ale kocha.


a seks musi być piękny i celebrowany, żeby mogła zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej.

Nie. Nie dlatego. Taki ma charakter, poglądy. Wiele kobiet tak ma.
Ten wątek jest o tym, że jeśli kobieta tak ma, to czy powinna się nagiąć do potrzeb męża, czy jednak pozostać sobą.



Ty jej też nie kochasz, bo byś jej nie zdradzał,

Okej. Znam to. Masz prawo tak uważać. Myślę inaczej.



...tylko chciał rozwiązać ten problem. Zresztą - skoro tak musicie celebrować i takie tam - to Ty jej po prostu nie pożądasz.

Możesz tak uważać. Taka jest twoja teoria. Może pasuje do rzeczywistości a może nie smile
Mam nadzieję, że nie spodziewasz się iż będę tutaj o swoich intymnych sprawach duchowych pisał smile



1. Czy masz bogatego teścia?

Powtarzasz pytanie, które zignorowałem. Ale odpowiem z przyjemnością:
Oj nie Sherlocku! Nie jestem z żoną dla pieniędzy smile  smile Nie mam bogatego teścia smile



2. Co robisz o tej porze na babskim forum zamiast seksić się z żoną w piątkowy wieczór, kiedy nie trzeba w sobotę rano wstać do pracy?

Wolę babskie forum niż gierki, niż mecz, niż polerowanie motoru, niż oglądanie polityki. Taka rozrywka fajna. Podoba mi się to forum.


I jeszcze raz -- ten wątek nie jest o sprawach Garego, ale dyskusja nad pewnym przypadkiem.

Ok smile Więcej nie muszę pytać smile a i większość inteligentnych babek tez nie smile

Dzięki za odpowiedzi i - powodzenia big_smile

113

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

związek nie jest po to, by realizować swoje potrzeby drugim. To są bardzo ważne słowa, ale zapewne każdy je może sobie interpretować odpowiednio do swoich potrzeb. Bo wymaganie wierności w rozumieniu nie takim, jakie wydawałoby się najbardziej wartościowe, czyli trwam przy tobie, wspieram cię jak mogę, za to w rozumieniu braku seksu poza związkiem też przecież jest realizowaniem swoich potrzeb drugim człowiekiem. Prawda?

Jak masz potrzebę seksu poza związkiem, to nie bardzo rozumiem, po co wchodzisz w związek. Nie słyszałam, żeby był gdzieś jakiś nakaz bycia w związku?

Związek jest wynikiem reakcji chemicznej. Dwa substraty = związek. Jak do związku wpierdziela się jakaś trzecia substancja, to? Powstaje inny związek. Przeważnie nie ten, który przynajmniej jeden substrat planował, w ten związek wchodząc.

Ale nikt nikomu nie zabrania być wolnym elektronem. Tylko kto by takiemu wolnemu elektronowi prał skarpetki, nie? big_smile

Pietruszko, ja jestem raczej mało męskim facetem, w dodatku leniwym, ale to lenistwo nie oznacza wcale, że nie potrafię wrzucić do pralki ciuchów dwojga ludzi czy ugotować obiadu dla dwojga ( do sprzątania jestem antytalentem). Gdy jestem sam, raczej mi się gotować nie chce. Lubię za to, jak to ujęła _V_, pofilozofować, a zagadnienie cudzołóstwa jako zdrady i najcięższego grzechu w związku jest po prostu intrygujące. Jak to możliwe, że coś, co traktowane jest ledwie jako dodatek do miłości a w każdym razie coś, co nie jest głównym celem związku, może być tym najważniejszym kryterium decydującym o być albo nie być związku. Ty to rozumiesz? Ba! Zdarza się, że dla kogoś "seksu właściwie mogłoby nie być", ale jeśli partner "zdradzi, to jest to powód do rozstania. Na zdrowy rozum jest to po prostu nieracjonalne. smile

Odnośnie potrzeby seksu poza związkiem - rzadko który zakochany zapewne podejrzewa w początkach swojej miłości, że będzie potrzebował seksu gdzie indziej. Nie da się wszystkiego przewidzieć. Zresztą takich pytań "po co wchodzisz w związek, jeśli..." można postawić bardzo wiele. Moim zdaniem takie pilnowanie partnera, rozliczanie z przestrzegania zakazów, nawet takich niezwiązanych bezpośrednio z partnerem rozliczającym, trochę wypacza sens związku. Bo odpowiedź na pytanie, po co wchodzę w związek jest taka, że "z powodu miłości... dlatego, że chcę z Tobą być i wspierać Cię, dokładać swoje drwa do Twojego ogniska szczęścia". Najczęstszą chyba opinią w sprawie "zdrad cielesnych" jest taka, że chcesz seksu poza związkiem to najpierw zakończ związek, wtedy będzie uczciwie. Rozumiesz coś z tego? Poświęcać coś ważniejszego, najważniejszego, dla czegoś co dla obu stron nie stanowi podobno pierwszorzędnego celu? Myslisz, że chodzi o prane skarpetki i ugotowane obiadki?

Uwierzysz? - ja nie mam żadnych wymagań wobec żony, przyjaciół, rodziny, których niespełnienie oznaczałoby jakiś koniec. (Pomijając jakieś absurdalne, hipotetyczne gdybanki co by było gdyby mój przyjaciel chciał zabić moją żonę czy mojego brata. Czy też nie wymagałbym od niego zaniechania tego zamiaru).

114 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-12 02:35:07)

Odp: Moralność vs zdrada
dżdżownick napisał/a:

Jak to możliwe, że coś, co traktowane jest ledwie jako dodatek do miłości a w każdym razie coś, co nie jest głównym celem związku, może być tym najważniejszym kryterium decydującym o być albo nie być związku. Ty to rozumiesz? .

Może i nie rozumiem, nie wiem. Dla mnie seks to nie jest dodatek do miłości. Hm, może i dodatek, ale - coś, wiesz, załącznik stanowiący integralną część umowy smile

Jeśli wchodzę w związek, w założeniu oparty na miłości, to logiczne, że i seks w tym związku powinien być (dla uproszczenia pomijam tu osoby aseksualne i białe małżeństwa czy coś w stylu, wybaczcie). Nie jest to celem związku, ale jego nieodłączną częścią.
Jeżeli związek polega na tym, że deklarujemy sobie wyłączność na miłość - no to sorry, wyłączność na seks również smile Zgodnie z załącznikiem, stanowiącym integralną część umowy smile

Inaczej - to jest część zupełnie odrębna od miłości, ale się z tą miłością wiąże. Jeśli deklaruję komuś miłość, to i deklaruję mu seks. Nie ma miłości bez seksu (nadal dla uproszczenia pomijam osoby aseksualne itd., wybaczcie). Może być seks bez miłości, jak najbardziej. Jeśli deklaruję komuś seks, to nie oznacza, że z automatu deklaruję mu miłość.. Nie, ma sam załącznik i w zasadzie nie ma po co przychodzić skarżyć się na to na jakichś kobiecych forach...                                                                                                 

To taki załącznik, funkcjonujący samodzielnie w obrocie, mimo że powinien zostać jedynie załącznikiem smile

Ja nigdzie nie stwierdziłam, że żona Gary'ego jest ok. Bo nie jest. Jak jej nie pasuje w seksie - to rozmowa, rozmowa, rozmowa...dogadanie się lub nie... rozwód... - jak jej nie pasuje ogólnie - to wiadomo. Ale nie zmienię zdania, że Gary nie jest ok - choćby tu nie wiem, jakie argumenty przytaczał i nie wiem, jakie armaty wywlókł....

115

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:

Jeżeli związek polega na tym, że deklarujemy sobie wyłączność na miłość - no to sorry, wyłączność na seks również smile Zgodnie z załącznikiem, stanowiącym integralną część umowy smile

Trochę naciągasz... bo nie deklarujemy wyłączności na miłość. Deklarujemy miłość, deklarujemy trwanie u boku partnera do śmierci, deklarujemy wierność i uczciwość. Ty dokładasz wyłączność smile Idąc jednak Twoim tropem, że skoro seks jest integralnym składnikiem miłości a ktoś uznał, że zadeklarowana została wyłączność, więc i seks jest na wyłączność, to w takim razie wspieranie, pomoc, empatia, przyjaźń (przyjaźń też bywa włączana w miłość jako jej składnik) też należałoby w takim razie ograniczyć do związku? Czy takie zamykanie się w swoim kręgu miałoby sens?

Można kochać żonę/męża i jednocześnie brata, siostrę... inne osoby. Na pierwszy rzut oka nie ma konfliktu między kochaniem żony i siostry. Dopóki żonie nie zacznie przeszkadzać miłość jej męża do jego siostry. A nie są to przecież rzadkie przypadki sad
Załóżmy, że facet kocha dwie kobiety. Nie może być z dwiema, ale zdobywa się na to, że jednej obiecuje wyłączność na seks, wierność w rozumieniu braku skoków w bok. Prosi tę jedną o rękę. Nie może obiecać, że drugą przestanie kochać. Czy nie mógłby z tego powstać piękny, romantyczny film, w którym kibicowałabyś związkowi?

116 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-08-12 04:38:16)

Odp: Moralność vs zdrada

Dzdzownick, na slubnym kobiercu deklaruje sie WIERNOSC, czyli tak po chamsku mowiac, ze nie bedzie sie skakac na boki. Taka jest umowa. Wiec jezeli ktos ta umowe lamie, to jest nieuczciwy, i tyle.

Nie ma takze takiej opcji, ze kocha sie po rowno dwie kobiety. Kocha sie jedna, a druga jest zyciowo wygodna, albo nie kocha sie zadnej i rozwiazuje sie zyciowe problemy wackiem i nabuchanym ego.

117

Odp: Moralność vs zdrada

a ja jeszcze dodam, ze deklarujac komus milosc wcale nie trzeba od razu byc z nim w zwiazku.
nawet nie trzeba razen mieszkać, ani nie trzeba brać slubu, ani nawet nie trzeba przestawac bzykac innych. wystarczy powiedziec ewentualnemu partnerowi jaka jest sytuacja.
tu podejrzewam, ze to Gary zrobil ten pierwszy krok czyli poprosil o rękę w celu wziecia slubu. a teraz bezczelnie zdradza.
serio, to juz nie te czasy, ze ojciec na sile prowadzi mlodych przed oblicze kapłana i każe im wbrew woli skladac przysięgę.

118 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-12 09:08:33)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Mój wniosek - zona Cię nie kocha,

Kocha, kocha. Ma wady, ale kocha.


a seks musi być piękny i celebrowany, żeby mogła zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej.

Nie. Nie dlatego. Taki ma charakter, poglądy. Wiele kobiet tak ma.
Ten wątek jest o tym, że jeśli kobieta tak ma, to czy powinna się nagiąć do potrzeb męża, czy jednak pozostać sobą.

Cały czas Gary w twoich wypowiedziach pojawia się motyw, zgodnie z którym separuje się i wyłącza kobietę, będącą w związku z udziału w kwestiach związanych bezpośrednio z tym związkiem oraz w podejmowaniu decyzji dotyczących tego związku. I choć podnosiłem ten aspekt kilkukrotnie, to omijasz go konsekwentnie. Dlaczego?

Mnie wydaje się, że tak bardzo nie dotknęłoby mnie to, że mój partner użyłby innej kobiety do zaspokojenia swoich potrzeb popędowych, jeśli i ona miałaby świadomość, że jest tylko używana, bo akcja między nią i nim dotyczy tylko sfery fizycznej.
Za to zabolałoby mnie bardzo to, źe mój partner potraktował mnie jak kogoś, kto nie musi lub nie powinien znać jego potrzeb i odczuć, nawet jeśli tłumaczyłby to moim dobrem, szczęściem itp. Nie tylko dlatego, że jestem osobą dorosłą  i nie trzeba mnie jak dziecka chronić przed bardziej mrocznymi stronami ludzkiej natury. Ale dlatego, że potraktowana zostałabym jak ktoś, kto jest poza związkiem i nie zasługuje na uczestniczenie w sprawach, potrzebach i problemach mojego partnera. A związek to takie dbanie o siebie, troszczenie się i wspieranie nawzajem, co wymaga otwartości i bezpośredniości. Brak otwartości w wyrażaniu potrzeb byłaby dla mnie oznaką, że nasz związek jest bardzo powierzchowny, brakuje w nim głębi, żyjemy obok siebie.

Widzisz Gary, partner jest nie tylko do kochania. Jest on także do konfrontowania się z potrzebami drugiego. Ktoś, kto pozbawia swojego partnera wiedzy na temat swoich potrzeb, buduje ścianę, która uniemożliwia głęboką więź. Związek staje się nieautentyczny, płytki i fasadowy w sferze emocjonalnej. Partner, który ma mniejsze libido nie musi potrzeby seksualne drugiego bezwzględnie realizować, ale żeby nie budować ściany między obojgiem ma prawo przynajmniej je znać i rozumieć, bo są one częścią tej drugiej osoby.

Taki związek, jakiego wizję tutaj sprzedajesz jest możliwy do zrealizowania. Przecież nie ma tylko jednej właściwej formuły związku. Tylko, źe twoja oferta związku przypasuje komuś, kto nie chce w związku prawdziwej bliskości emocjonalnej, czyli związku, w którym partnerzy znają swoje wnętrza, nawet z tymi mroczniejszymi zaułkami i akceptują się w pełni.


Co do tytułowego zagadnienia zdrada vs moralność, to tylko jeszcze dodam, że moralność dotyczy krzywdy. Krzywda oznacza ból drugiego człowieka. Nawet jeśli ci się wydaje, że kogoś nie powinno zaboleć twoje postępowanie, bo ciebie nie zabolałoby, to dobrze, abyś wykazał się odrobiną empatii i zrozumiał, że zdrada ten ból jednak sprawia. Mniejszy czy większy. Bez znaczenia jest przy tym to, czy rozumiesz, co ból wywołuje. Ból jest. Dlatego zdrada jest niemoralna, bo wiąże się bezpośrednio z czyjąś subiektywnie odczuwaną krzywdą.

119 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2017-08-12 10:39:17)

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:

Dzdzownick, na slubnym kobiercu deklaruje sie WIERNOSC, czyli tak po chamsku mowiac, ze nie bedzie sie skakac na boki. Taka jest umowa. Wiec jezeli ktos ta umowe lamie, to jest nieuczciwy, i tyle.

Nie ma takze takiej opcji, ze kocha sie po rowno dwie kobiety. Kocha sie jedna, a druga jest zyciowo wygodna, albo nie kocha sie zadnej i rozwiazuje sie zyciowe problemy wackiem i nabuchanym ego.

Blackie, nie ma takiej opcji, że każdego kocha się po równo, bo każdego kocha się inaczej. Tego się nie mierzy.
Na ślubnym kobiercu w kościele ślubuje się miłość, wierność, uczciwość małżeńską i nieopuszczenie aż do śmierci. Po chamsku mówiąc - jeśli po kilku(nastu) latach miłość jednego z partnerów się gdzieś ulotni to ten partner jest nieuczciwy?
Szczerze powiedz, czy każdy element przysięgi rozliczasz tak samo? Załóżmy że:
1. małżonkowie mają rozdzielność majątkową, każdy z małżonków ma swoje pieniądze. Niech jeden kradnie drugiemu po kryjomu pieniądze, bo mu brakuje (np. na hazard).
2. Druga para żyje przykładnie, oboje dbają o "dom" (piszę to w szerokim znaczeniu), o dzieci, wspierają się wzajemnie, ale jedna osoba z tego związku ma też seks na boku, o czym nie wie partner.
Twoim zdaniem w którym przypadku doszło do zdarzenia (bardziej) szkodliwego?

_v_ napisał/a:

a ja jeszcze dodam, ze deklarujac komus milosc wcale nie trzeba od razu byc z nim w zwiazku.
nawet nie trzeba razen mieszkać, ani nie trzeba brać slubu, ani nawet nie trzeba przestawac bzykac innych. wystarczy powiedziec ewentualnemu partnerowi jaka jest sytuacja.
tu podejrzewam, ze to Gary zrobil ten pierwszy krok czyli poprosil o rękę w celu wziecia slubu. a teraz bezczelnie zdradza.
serio, to juz nie te czasy, ze ojciec na sile prowadzi mlodych przed oblicze kapłana i każe im wbrew woli skladac przysięgę.

_V_, tak fajnych, wyrozumiałych ludzi jak Ty, nie ma aż tak wielu. Ile osób po usłyszeniu "jaka jest sytuacja", powie "O.K, No problem"? Kultura i obyczaje "zrobiły swoje". Poza tym postulujesz, by młody człowiek wiedział, z czym będzie miał problem za jakiś czas. Wyobrażasz sobie taką uczciwą umowę ludzi nie tak otwartych jak Ty, brzmiącą: "będę cię kochać, będę wspierać, będę z tobą aż do śmierci, ale gdy przestanę cię kochać to być może będę chciał jeszcze jakichś romansów, co nie znaczy, że ciebie opuszczę"? Zresztą w zasadzie mniej więcej to jest zgodne z przysięgą kościelną. Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską (brak podanego terminu) oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci (wyodrębniony termin wobec jednego zobowiązania).

Decyzja o zawarciu związku to nie jest decyzja jednej strony. Fajnie, gdy kochające się osoby polegają wyłącznie na swoim uczuciu i nie potrzebują formalności ani przysiąg. Ale co zrobi zakochana osoba, która kocha osobę gotową do seksu wyłącznie w związku formalnym? Jeśli "wolność" nie jest dla niej  na tym etapie ważniejsza od tej miłości, wejdzie w związek. Chociaż uczciwie byłoby wg Twoich zasad szukać innej osoby.

120

Odp: Moralność vs zdrada

UCZCIWOŚĆ

to jest ta kluczowa kwestia
wbrew pozory bycie uczciwym i mowienie prawdy wcale nie jest takie trudne
trzeba sie jednak przygotować na to, ze druga strona powie "pas-mi to nie odpowiada"

ja potrafię przyjąć taką odpowiedź i idę dalej

Gary nie potrafi

121

Odp: Moralność vs zdrada

To jest wybór, _V_. Masz rację, mówienie prawdy nie jest bardzo trudne. Wystarczy  tylko bezkompromisowość, asertywność, poczucie, że prawda usprawiedliwia jej wyznawanie. I mniej istotne są skutki jej wyznawania.
Z uczciwością sprawa jest bardziej skomplikowana. Jak ustalić zasady i rozliczać ich przestrzeganie, by każda strona układu w równym stopniu ponosiła ciężar? W tym temacie rzecz dotyczy seksu, więc spójrzmy w tym kontekście. Osoba A traktuje seks wyłącznie jako składnik miłości, nie potrafi zażywać seksu z kimś obcym. Osoba B lubi seks i nie dysponuje hamulcem jaki posiada osoba A. Dla obu osób ustala się zasadę, że seks ma być tylko pomiędzy nimi. Hamulcem dla osoby B staje się zasada, osoba A nawet nie poczuje ciężaru zasady. Jeśli mówimy o standardowych obyczajach, zasadach wynikających z kulturowej sfery, w której tkwimy, to tak ustalone zasady można kwestionować pod względem uczciwości.
Oczywiście wiem, że wystarczy się nie poddawać presji kultury i wybierać takie osoby, które podzielają nasze wartości, poglądy itp. To wygląda ładnie w założeniach. W kontekście uczciwości przywołać można też kwestię traktowania różnych odstępstw od umowy, czyli dlaczego nie traktuje się jednakowo rygorystycznie dowolnego odstępstwa, tylko jedne się demonizuje a inne lekceważy.

_V_, najlepiej jest traktować drugiego człowieka jak człowieka a nie maszynę do wypełniania zadań, lokomotywę sunącą po torach. Wszyscy popełniamy błędy, grzechy, zaniedbania. To, że się potrafimy szczycić, że akurat nie takie grzechy popełniamy jak popełnia ten drugi, nie jest dobrą postawą.

122

Odp: Moralność vs zdrada

Jeśli się osoby nie dobrały (w kwestii miłości i seksu) to albo się rozmawia i naprawia albo się rozstaje.
Tak, tak to takie proste a filozoficzną nadbudówkę do tej "przykładowej" sytuacji (w stylu G. czy dż.) tworzą sobie kolesie, którym jest za wygodnie w takim układzie, aby go kończyć w imię jakiejś uczciwości.

A może seks bez tego dreszczyka, że się wpadnie gorzej smakuje? Może jakby pan z przykładu się rozwiódł, rozstał z żoną to "dziewczyny" do seksu już by mu tak nie smakowały.
Albo też dziewczyny i tajemnica, którą z nimi ma dają mu poczucie siły w związku..na pewno taki układ coś załatwia, rekompensuje.

123

Odp: Moralność vs zdrada

Ja nie mam emocjonalnego stosunku do pomysłu, że mogę mężowi nie wystarczać, ponieważ jestem w stanie zrozumieć, że facet/kobieta mogą mieć różne potrzeby, w tym potrzebę seksu z inną osobą. Zresztą co jakiś czas rozmawiamy szczerze na ten temat. Tzn. chodzi mi o to, że nie jeżę się na samą myśl, że mój mąż mógłby chcieć seksu z inna kobietą, bo wydaje mi się to poniekąd naturalne i nie łączyłabym tego z moralnością.

Natomiast to, co jest dla mnie jednoznacznie niemoralne, ohydne i świadczy o tym, że facet nie ma jaj, to kłamstwo, utrzymywanie żony w niewiedzy. Jeszcze bardziej śmieszne i żałosne jest racjonalizowanie tego kłamstwa i autentyczne wierzenie w to, że postępuje się słusznie, choć argumentacja nie trzyma się kupy. Taką samą reakcję budziłyby u mnie inne kłamstwa, więc nie chodzi tutaj konkretnie o zdradę. Jeżeli mąż prześpi się z kimś innym, to sam ten fakt nie przekreśli wszystkich naszych dobrych lat. Natomiast jeśli dowiem się, że prowadził taki styl życia przez x czasu i to wszystko skrzętnie przede mną ukrywał, wtedy wszystko to, co budowaliśmy razem byłoby budowane na kłamstwie. Zresztą ogólnie nie lubię tchórzy i nie zadaję się z nimi, nie chodzi jedynie o partnera życiowego. Szanuję ludzi, którzy mają odwagę, by tworzyć otwarte związki, jeśli tego potrzebują, i nie ograniczać się tylko do siebie. Oni robią to uczciwie i w zgodzie ze sobą. Natomiast kłamstwo zmusza żonę/męża, by uczestniczyli w tym wbrew swojej woli, a do tego bez swojej wiedzy i zgody narażali się na złapanie jakichś syfów.

Uśmiałam się czytając o tym, że jak żona się dowie, to dostanie wolność i będzie mogła odejść, bo danie wolności to najwyższa forma miłości. Szkoda, że żona nie dostaje tej wolności wyboru żyjąc w małżeństwie z kłamcą. A nie dostaje jej, ponieważ informacje są przed nią zatajane, więc nie może w żaden sposób podjąć własnej wolnej decyzji, czy chce tkwić w takim związku, czy też nie. Jak już mleko się rozleje, to żadna sztuka "dać" komuś wolność. big_smile W końcu łańcuchem się żony nie przykuje do kuchni.

124

Odp: Moralność vs zdrada

sorry, dla mnie to tylko słabe wymówki

tak jak ta, ze jak komus powiesz prawdę, a propos tego co czujesz i czegos pragniesz, to on wpadnie w traume i sie z niej nie wygrzebie bez kilkuletniej terapii.

może to kwestia tego, że po ostatnim związku solidnie przylozylam sie do odrobienia lekcji zwanej życiem. dzięki temu wybieram do znajomości osoby, które są dojrzałe i którym od razu mogę powiedzieć, ze np. nie chcę stałego związku, albo że podobają mi się tak, że mam ochotę na seks z nimi. albo też odmówić czegoś, na co nie mam ochoty

naprawdę, życie stało się o wiele prostsze i przyjemniejsze kiedy przestalam sama je sobie komplikować

125

Odp: Moralność vs zdrada
cslady napisał/a:

Ja nie mam emocjonalnego stosunku do pomysłu, że mogę mężowi nie wystarczać, ponieważ jestem w stanie zrozumieć, że facet/kobieta mogą mieć różne potrzeby, w tym potrzebę seksu z inną osobą. Zresztą co jakiś czas rozmawiamy szczerze na ten temat. Tzn. chodzi mi o to, że nie jeżę się na samą myśl, że mój mąż mógłby chcieć seksu z inna kobietą, bo wydaje mi się to poniekąd naturalne i nie łączyłabym tego z moralnością.

Natomiast to, co jest dla mnie jednoznacznie niemoralne, ohydne i świadczy o tym, że facet nie ma jaj, to kłamstwo, utrzymywanie żony w niewiedzy.

Jak Twoim zdaniem sprawa wygląda w związku zawartym ze ślubem nieopuszczenia aż do śmierci, gdy jedna z osób przestanie kochać? Bo gdy kocha, chętnie się to wyznaje. Jeśli przestanie kochać i milczy to też potraktujesz to jako zdradę i kłamstwo? Na pewno będzie to utrzymywaniem w niewiedzy. Czy w imię prawdy należy wyznawać małżonkowi brak miłości tak jak się wyznawało miłość? W jakim celu? By druga osoba mogła odejść? By żyła w prawdzie? Bo prawda ważniejsza jest niż człowiek?

Takie proste zestawienie: nie wyjawianie, że nie kocha vs nie wyjawianie seksu na boku. Logicznie dwa równoważne wydarzenia. W ocenie większości osób zdradą jest niewyjawianie seksu. Czy konkluzja, że kwestia seksu jest ważniejsza od kwestii miłości dla osoby, która wybrała to drugie zdarzenie jako przesłankę do oskarżenia partnera będzie wg Ciebie poprawne? 

@_V_
Z mojej strony to nie wymówki. Po prostu dyskutowane zagadnienie. Może niepotrzebnie.

126 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-12 12:07:28)

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:

Cały czas Gary w twoich wypowiedziach pojawia się motyw, zgodnie z którym separuje się i wyłącza kobietę, będącą w związku z udziału w kwestiach związanych bezpośrednio z tym związkiem oraz w podejmowaniu decyzji dotyczących tego związku. I choć podnosiłem ten aspekt kilkukrotnie, to omijasz go konsekwentnie. Dlaczego?

Kiedyś myślałem, że zdrada wyniszcza małżeństwo. Dzisiaj wiem, że ma niewielki wpływ na relacje między małżonkami. Nie tylko ja to wiem.
Oczywiście zdarzają się dziecinady w stylu że on ma telefon  przykleony do ręki i nawet do ubikacji z telefonem chodzi, że ma delegacje, że seks się pogorszył, albo poprawił, itd, itd. ...
Znamiennych przykładów można szukać tutaj na forum -- jednego dnia jest ktoś super mężem, a drugiego draniem. Zmiana w ciągu jednego dnia?



Mnie wydaje się, że tak bardzo nie dotknęłoby mnie to, że mój partner użyłby innej kobiety do zaspokojenia swoich potrzeb popędowych, jeśli i ona miałaby świadomość, że jest tylko używana, bo akcja między nią i nim dotyczy tylko sfery fizycznej.

Użył kobiety? Uprzedmiotowiłaś. Nawet w seksie dla samego seksu są uczucia choćby pożądania.



Za to zabolałoby mnie bardzo to, źe mój partner potraktował mnie jak kogoś, kto nie musi lub nie powinien znać jego potrzeb i odczuć, nawet jeśli tłumaczyłby to moim dobrem, szczęściem itp. Nie tylko dlatego, że jestem osobą dorosłą  i nie trzeba mnie jak dziecka chronić przed bardziej mrocznymi stronami ludzkiej natury.

Jak to Starowicz pisał -- kochanka nie musi być ładniejsza niż żona, ważne, że jest inna. Tak się zdarza. Efekt Coolidge'a, sam seks z inną.



Co do tytułowego zagadnienia zdrada vs moralność, to tylko jeszcze dodam, że moralność dotyczy krzywdy. Krzywda oznacza ból drugiego człowieka. Nawet jeśli ci się wydaje, że kogoś nie powinno zaboleć twoje postępowanie, bo ciebie nie zabolałoby, to dobrze, abyś wykazał się odrobiną empatii i zrozumiał, że zdrada ten ból jednak sprawia. Mniejszy czy większy. Bez znaczenia jest przy tym to, czy rozumiesz, co ból wywołuje. Ból jest. Dlatego zdrada jest niemoralna, bo wiąże się bezpośrednio z czyjąś subiektywnie odczuwaną krzywdą.

Oczywiście masz rację -- zdrada może powodować ból. Jak umrę to całe życie przewinie mi się przed oczami i wtedy ocenię co było dobre a co złe.

127

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Kiedyś myślałem, że zdrada wyniszcza małżeństwo. Dzisiaj wiem, że ma niewielki wpływ na relacje między małżonkami.

hahahahaa, dobrze, że leżę,bo inaczej bym się przewróciła z wrazenia ;D

już mówiłam: powiedz o tym żonie i wtedy zweryfikujemy twoją teorię smile
skoro robisz tyle dobrego, to dlaczego to przed nią ukrywasz? wink

ja jednak się wyłączam z dyskusji, bo staram się unikam takiego typu ludzi dla własnej higieny psychicznej smile

128

Odp: Moralność vs zdrada
_v_ napisał/a:

ja jednak się wyłączam z dyskusji, bo staram się unikam takiego typu ludzi dla własnej higieny psychicznej smile

Zawsze możesz pomyślec, że to tylko fikcja i rozważania nad moralnością, relacjami, życiem.

129 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-12 12:38:05)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Kiedyś myślałem, że zdrada wyniszcza małżeństwo. Dzisiaj wiem, że ma niewielki wpływ na relacje między małżonkami. Nie tylko ja to wiem.

Skoro zdrada przechodzi bezobjawowo przez małżeństwo, to oznacza, że to małżeństwo jest dla jego uczestników rodzajem układu. Ty robisz swoje, ja robię swoje; mało mnie interesuje co ci w duszy gra; ważne jest tylko, żebyś był, bo tak się przyjęło w kulturze i społeczeństwie;
Tak, myślę, że są małżeństwa, w których zdrada NIE wyniszcza samego związku. Ona tylko niszczy do reszty więzi między ludźmi, ale układ nadal funkcjonuje.

Gary napisał/a:

Oczywiście zdarzają się dziecinady w stylu że on ma telefon  przykleony do ręki i nawet do ubikacji z telefonem chodzi, że ma delegacje, że seks się pogorszył, albo poprawił, itd, itd. ...
Znamiennych przykładów można szukać tutaj na forum -- jednego dnia jest ktoś super mężem, a drugiego draniem. Zmiana w ciągu jednego dnia?

Gary, wyciągasz sobie z postów osób, które są emocjonalnie rozchwiane to, co jest wygodne dla twoich teorii. Jasne, że to nie jest zmiana w ciągu jednego dnia, ale gdy te poranione osoby już dochodzą do siebie, to przeważnie zauważają, że już od dawna albo nigdy nie żyli z prawdziwą osobą, ale z jej wyobrażeniem.



Gary napisał/a:

Użył kobiety? Uprzedmiotowiłaś. Nawet w seksie dla samego seksu są uczucia choćby pożądania.

Nie, nie uprzedmiotowiłam ja, ale ty. Ja tylko nazwałam bardziej dobitnie to, co ty próbujesz wypudrować.



Gary napisał/a:

Jak to Starowicz pisał -- kochanka nie musi być ładniejsza niż żona, ważne, że jest inna. Tak się zdarza. Efekt Coolidge'a, sam seks z inną.

Znowu wybierasz cudze słowa wyrwane z szerszego kontekstu, żeby usprawiedliwić nieuczciwość i nielojalność. Sam seks to nic innego jak wspomniane wyżej uprzedmiotowianie człowieka, sprowadzanie go do roli kogoś pozbawionego sfery emocjonalnej i duchowej.

Gary napisał/a:


Oczywiście masz rację -- zdrada może powodować ból. Jak umrę to całe życie przewinie mi się przed oczami i wtedy ocenię co było dobre a co złe.

Widzisz wciąż kręcisz się tylko wokół siebie. Zupełnie pomijasz aspekt związany ze swoim małżeństwem. Gdy się z kimś decydujesz na związek, to godzisz się także na życie we współzależności. Już nie jesteś tylko ty i tylko twoje życie. Jesteście wy.



EDIT: Gary, dlaczego nie zaproponujesz swojej żonie poliamorii? To byłby uczciwy układ. I wilk byłby syty i owca cała. Dalej bylibyście małżeństwem, ale każde z was miałoby ten sam poziom wiedzy i decyzyjności oraz możliwości odczuwania szczęścia w życiu.

130

Odp: Moralność vs zdrada
dżdżownick napisał/a:

Jak Twoim zdaniem sprawa wygląda w związku zawartym ze ślubem nieopuszczenia aż do śmierci, gdy jedna z osób przestanie kochać?

Nie jestem katoliczką, a przysięga "aż do śmierci" sama w sobie jest dla mnie nieważna, bo nie można czegoś takiego obiecać. Jednak jeśli już mówisz o tym nieopuszczaniu, to ślubujesz także wierność i uczciwość małżeńską. Według Ciebie jedno można łamać, a innego nie? Na jakiej podstawie ta wybiórczość? Bo danej osobie tak wygodnie?

dżdżownick napisał/a:

Bo gdy kocha, chętnie się to wyznaje. Jeśli przestanie kochać i milczy to też potraktujesz to jako zdradę i kłamstwo? Na pewno będzie to utrzymywaniem w niewiedzy. Czy w imię prawdy należy wyznawać małżonkowi brak miłości tak jak się wyznawało miłość? W jakim celu? By druga osoba mogła odejść? By żyła w prawdzie? Bo prawda ważniejsza jest niż człowiek?

Tak, oczywiście, że chciałabym to wiedzieć. Przede wszystkim: po co żyć z osobą, której się nie kocha? Nie pojmuję i chyba nie pojmę. Jeśli powiesz, że dla dzieci, to ewidentnie mamy różne pojęcie rodzicielstwa i wychowywania dzieci. smile Poza tym uważam, że ten brak miłości czuć w związku i to nie jest tak, że uda Ci się ukryć go kilkoma kłamstwami jak w przypadku zdrady. Nie potrzebuję, by mąż wyznawał mi miłość, ponieważ ja ją widzę i czuję na co dzień. Jeśli kiedyś przestanie mnie kochać (a jest to jak najbardziej możliwe), to oczekuję szczerości nie tylko z tego względu, że nie chcę żadnej łaski w postaci nieopuszczania mnie za wszelką cenę, ale też z tego względu, że osoba, która przestała kochać ma prawo odejść i być szczęśliwa. I ja również mam wtedy prawo odejść i być szczęśliwa u boku być może kogoś innego, kto będzie mnie kochał. Tego chciałabym dla siebie i swojego partnera, bo w imię czego oboje mielibyśmy się ze sobą męczyć? Widuję takie małżeństwa na co dzień i to jest bardzo przykry widok. Nie zasymulujesz miłości.

Nie, prawda nie jest dla mnie ważniejsza od człowieka. Ważniejszy jest człowiek, który ma prawo do tak podstawowych rzeczy jak wolność i możliwość podejmowania własnych decyzji na podstawie informacji, które nie są przed nim zatajane. Wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi i jesteśmy w stanie dokonywać własnych wyborów. Dlaczego uważasz, że można komukolwiek odejmować to prawo na podstawie własnego widzi-mi-się i tchórzostwa? Wolę żyć prawdziwym życiem niż ułudą, a na pewno nie jestem jedyna. Czyżby zdradzacz był tak zapatrzony w siebie i przekonany o własnej wszechwiedzy, że sam na siebie nakłada obowiązek opieki nad maluczką kobietą, niezdolną do samostanowienia i przetrwania bez niego? A może żona po rozstaniu znalazłaby kolejną miłość i mogła żyć szczerze, być bardziej szczęśliwa? Kim jest zdradzacz, by za kogoś podejmować takie decyzje? Wybacz, ale dla mnie to nie jest miłość do żony, tylko rozdmuchane ego, wygoda i traktowanie żony jak sieroty życiowej, która sama nie poradzi  sobie w życiu. Jeśli już kierować się katolickimi wartościami, to czy również pokora nie jest jedną z nich?

dżdżownick napisał/a:

Takie proste zestawienie: nie wyjawianie, że nie kocha vs nie wyjawianie seksu na boku. Logicznie dwa równoważne wydarzenia. W ocenie większości osób zdradą jest niewyjawianie seksu. Czy konkluzja, że kwestia seksu jest ważniejsza od kwestii miłości dla osoby, która wybrała to drugie zdarzenie jako przesłankę do oskarżenia partnera będzie wg Ciebie poprawne?

Nie mogę wypowiadać się za inne osoby - dla mnie to jest na tym samym poziomie. Tylko tak jak wspomniałam, według mnie braku miłości nie da się tak łatwo ukryć. Tzn. nie da się ukryć przed osobą, która zaznała prawdziwej miłości (niekoniecznie od partnera, mówię ogólnie) i ma pojęcie, jak ona wygląda. Bo nie ma tak dobrego aktora, który przez wiele lat będzie udawał tę miłość w spojrzeniu, geście i zachowaniu. Nie wyobrażam sobie codziennego symulowania i udawania np. autentycznego zainteresowania daną osobą. Pod tym względem ciężko kogoś długo utrzymać w niewiedzy co do braku miłości. Natomiast jeśli zdradzacz jest osobą sprytną i zorganizowaną, to raczej łatwo zatai zdradę. Mleko może się wylać, gdy poczuje się zbyt pewnie i nawali.

Posty [ 66 do 130 z 902 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024