Prymusie testów empatycznych
Obie scenki nie mają nic wspólnego z empatią (lub niewiele). Te testy miałeś w pracy? Pracujesz może w korporacji Umbrella?
Zmodyfikuję pierwszą tak, by empatia w jakiś sposób się pojawiła: Matka po odebraniu zabawki tłumaczy drugiemu dziecku, że nieładnie zabierać innym ich rzeczy. Nieznośny dzieciak pyta: 'Dlaczego nie?". "Głupia" matka odpowie: "bo nie!/bo ja -dorosły ci tak mówię/bo nie są Twoje" itp.
Mądra odpowie (na przykład): "Pokażę Ci", zabiera temu drugiemu jego zabawkę i wyrzuca do śmietnika i pyta: "I jak się czujesz? Jest ci fajnie? Miło?"
Dziecko płacze: Nieeeeee! Co Ty zrobiłaaaa-aś?! Nie lubie ciee!" Matka: "Teraz wiesz jak się czuł mój synek kiedy zabrałeś mu jego zabawkę. Było mu smutno tak jak Tobie teraz i nie lubił Cię za to, że mu zabrałeś jego rzecz. Chcesz żeby inne dzieci płakały przez Ciebie i nie lubiły Cię? Nie chcesz? To nie zabieraj im ich zabawek".
Ta technika w okrojonej wersji stosowana jest chyba przez wszystkich rodziców na całym świecie (nie kop kotka w brzuszek, bo go to boli- pamiętasz jak wczoraj bolał Cie brzuszek?) Najwidoczniej jednak nie przez Twoich, lub na Tobie z jakichś przyczyn ona nie działała.
Dodam jeszcze jedną modyfikację.
"Głupia" matka, której wydaje się że jest mądra (bo dajmy na to przeczytała w internetach o "rachunkach karmatycznych" itp.) zabierze drugiemu dziecku zabawkę, wrzuci ją do śmietnika i odejdzie ze swoim dzieckiem bez słowa. Wyda jej się, że to właściwa reakcja, by uświadomić drugiemu dziecku że za "zło", które komuś wyrządza otrzyma wzamian również "zło'.
Tymczasem istnieje ewentualność, że nieznośne dziecko połączy tą przykrą dla siebie sytuację nie z faktem zabrania zabawki pierwszemu dziecku, ale ... ze swoim pytaniem "dlaczego nie?". Jakie mogą być w takim przypadku konsekwencje, nie potrzebuję Ci raczej tłumaczyć, bo do wyciągnięcia wniosków w tej kwestii empatia nie jest Ci potrzebna. No i masz tendencje do unikania komunikacji co powinno ułatwić sprawę.
BTW. uświadomiłem sobie właśnie, że jesteś trzecią znaną mi (słabo bo słabo, ale jednak) osobą mającą problemy z empatią, która jednocześnie ma tendencje do używania tego rodzaju niezrozumiałych do końca dla ogółu terminów jak właśnie "rachunek karmatyczny", jakieś "aury", bliżej niezidentyfikowane "energie" itp. itd., i tłumaczenia nimi rzeczywistości.
Ciekawe czy faktycznie istnieje jakiś związek między tymi zjawiskami? To miałoby sens...mogłoby to być dla Was swego rodzaju kompensacją faktu, że jesteście czegoś pozbawieni, pewnego aspektu komunikacji/języka, jakim jest w pewnym sensie wg mnie empatia. Wytwarzacie więc swój własny język, podobnie niezrozumiały dla innych, jak empatia dla Was.
Czy ktoś może ma jakieś uwagi względem tej "teorii"?
Moja opinia na temat scenki nr 2.
Ojciec z doświadczenia swojego; jako dziecko lub jako rodzic starszych dzieci, albo z obserwacji innych dzieci (znajomości ich natury), domyślał się że dziewczynka i tak spróbuje dotknąć garnka, że to nieuchronne- jeśli nie dziś, to jutro lub kiedy indziej.
Twój sumaryczny (z obu scenek) przekaz wydaje sprowadzać się do uczynienia wroga z empatii (pewnie dlatego, że Ci jej brak) w procesie wychowywania dzieci (lub w ogóle- w relacjach międzyludzkich). To błąd- próbujesz połączyć ze sobą klocki, które do siebie nie pasują. Wprawdzie istnieje ponoć "zła empatia" (szkodliwa, głupia, zbędna itp.) jednak ta opisana w pierwszej mojej modyfikacji nie stoi na przeszkodzie aby przygotować dziecko do brutalności tego świata.
W istocie w tej sytuacji empatia nie była moim zdaniem w ogóle konieczna. Nie rozwijając tego wątku szerzej matka nie miała "obowiązku" wczuwać się wtedy w emocje swojego dziecka.
Jeśli więc Twoja awersja do empatii jest spowodowana przeświadczeniem, że otoczenie codziennie oczekuje od Ciebie czegoś czego nie pojmujesz i powoduje to Twój dyskomfort (graniczący być może niemal z paranoją) rzutujący negatywnie na Twoje życie, to śpieszę donieść, że tak nie jest.
Do życia wystarcza racjonalne myślenie, można go łączyć z empatią i to, owszem,- pomaga. Ale wydaje się, że nie jest ona niezbędna do życia (szczęśliwego i w zgodzie z sobą) i nikt nie linczuje za jej brak. Nie musisz jej udawać na każdym kroku, krocząc z promiennym uśmiechem jak Jezus i wysłuchując/prowokując błahe dla Ciebie zwierzenia. Otoczenie nie uzna Cię za kosmitę ani za wariata, jeśli przestaniesz to robić.
Wracając do scenki nr 1 zauważ, że pierwsze dziecko otrzymało swoją zabawkę spowrotem. Być może nie usłyszałeś szeptu matki, która pouczyła swoje dziecko by nie dawało sobie odbierać zabawek? Czy nie chciałeś usłyszeć?
A może ciągnie się za Tobą żal, że przy wychowaniu własnych dzieci żona nie zgadzała się żebyś tak do nich szeptał?
I że na to również się zgadzałeś, drżąc w pierwszej chwili że dzieciak nie poradzi sobie wobec tego w dorosłym życiu, będzie zbyt "miękki", że nikt mu nie wyjaśnia że może spotkać się z agresją, i że o "swoje' należy, czasem bezpardonowo- walczyć?
Czy to właśnie doprowadziło do konstatacji, że niech i córka będzie sobie prostytutką, albo powiedzmy niech zwiąże sie z narkomanem? Odsunięto Cię od wychowania dzieci/dziecka to niech żona bierze za to odpowiedzialność? A Ty masz czyste ręce?
A może jednak szeptałeś po kryjomu?
No, ale tu faktycznie mogłem popłynąć z tą interpretacją. Jeśli tak wg Ciebie się stało, to w tym i podobnych przypadkach nie bierz proszę tego do siebie, tylko uznaj że potraktowałem Cię, lub raczej tą hipotetyczną postać, stworzoną przez Ciebie na potrzeby tego wątku jako obiekt do szerszych rozważań niekoniecznie związanych z Tobą. To być może niesprawiedliwe, ale takie jest życie.
Tak czy inaczej pierwsze dziecko oprócz tego, że usłyszało uwagę, że o cudze zabawki należy wpierw prosić, ale zaobserwowało również że:
- po zabraniu jego zabawki powinna ona wrócić do niego,
- walka o nią nie spowoduje gniewu rodzica (jest więc akceptowalna/ słuszna)
Do Twoich odpowiedzi (za które dziękuję) odniosę się w wolnym czasie (podobnie jak do reakcji na interpetację mojego stosunku do "winy za zdradę") No chyba Gary, że nie życzysz sobie tego?
Naprawdę chciałbym poznać granicę impertynencji z mojej strony, którą jesteś w stanie znieść, by jej nie przekraczać. Nie chciałbym też żebyś się czuł do czegoś przymuszany, ale żebyś czerpał równie dużą przyjemność z tej rozmowy jak ja.
P.S.
Miałem przez chwilę pewien dylemat...
Zauważyłem Twój głód wiedzy odnośnie stosunków panujących na tej planecie, więc uznałem że może chciałbys mnie zapytać o dokladniejsze informacje na temat tej "złej" empatii, zwłaszcza po poznaniu Twoich poglądów w tej kwestii. Ale jako że trochę nam jakby nie po drodze to czuję, że mógłbyś mieć pewne opory przed poproszeniem mnie o dokładniejsze info na ten temat. Pewnie nie uwierzysz, ale jako że kieruje mną głównie (tzn. w tym momencie) autentyczna troska o Ciebie, uznałem więc ostatecznie, że nie pytając Cię o zdanie podam jednak to info: "Przeciw empatii. Argumenty za racjonalnym współczuciem, Paul Bloom"
Poza tym, gdybyś raczył się z nią zaznajomić, mogłoby być ciekawie, nie sądzisz? Podający się za empatycznych użytkownicy zbijani z tropu przez użytkownika w powszechnej opinii nie posiadającego empatii i nie potrafiącego jej rozpoznawać.
P.S. 2
Na wszelki wypadek zanim ktoś mi zarzuci z oburzeniem, że pozwoliłbym dziewczynce od garnka cierpieć i narażać je na utratę zdrowia...
Nie traktuję tego przykładu dosłownie, ale jako przenośnię- "gorący garnek" symbolizuje tu wszelki rodzaj zagrożenia, które może spotkać dziecko/mlodego człowieka.