Moralność vs zdrada - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 716 do 780 z 902 ]

716

Odp: Moralność vs zdrada
Pokonanis napisał/a:
_v_ napisał/a:

ostatni wpis podsumuje tylko jednym zdaniem:

i znowu wina kobiety, ze mezczyzna zdradza

chryste, serio??

Ba, i to z obu stron - zaborcza żona i ta druga, co mu dała wink Cóż, nie od parady wzięło się powiedzenie, które gdzieś tam napisałem, a po którym mnie pojechałyście big_smile Zresztą w wątku o wybaczaniu o tym powiedzeniu wcześniej wspomniała jakaś kobieta.

Biedne, biedne te bezwolne stworzonka, które kiedyś ktoś przez pomyłkę mężczyznami nazwał...

Zobacz podobne tematy :

717 Ostatnio edytowany przez Excop (2017-10-16 09:13:10)

Odp: Moralność vs zdrada

Nie czytałem całego wątku, bo i po co?
Wyrażę jedynie mój stosunek do tytułu tematu.
Moralność i zdrada to rzeczy, które pozostają w jakiejś korelacji, obiektywnie biorąc to pod uwagę.
Zdrada, to sprzeniewierzenie się przeciwko czemuś, co legło u podstaw zawarcia, jakiegoś tam, układu między bliskimi sobie podmiotami - tu, w związkach międzypłciowych (jednopłciowe, to u nas egzotyka, więc je pomijam). Niezależnie, czy w formie hołubionej przez Państwo rejestracji w iść po sakramentalnym, przy dzwonach, "tak", czy też, we wciąż uważanym przez nie za niebyły, związku partnerskim.
Moralność, to wypracowane przez wiele pokoleń, słuszne lub nie, ale zwyczajowo obowiązujące, zasady postępowania w grupie społecznej.
Kto z własnej woli poddaje się rygorom owej moralności, np. dlatego, że "co ludzie powiedzą?", niech nie próbuje uzasadniać własnych skoków bok, skostniałością przestarzałych obyczajów plemiennych, do tego wspieranych religią.
Można przecież inaczej. Bzykać kiedy i kogo się chce, o ile chętni/chętne się znajdą. By nie ulegać tradycji poddawania się nałożeniu kolczyka nozdrzowego. Jak u młodych byczków w stadzie rozpłodowym. smile
Inna sprawa, to to, że niezrozumiałe odmawianie intymnej bliskości fizycznej przez jednego z partnerów, uznaję za formę zdrady, o ile nie ma to uzasadnienia takiej postawy. Naruszenia tego, wypomnianego wcześniej, układu.

718 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 09:26:43)

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:
Pokonanis napisał/a:
_v_ napisał/a:

ostatni wpis podsumuje tylko jednym zdaniem:

i znowu wina kobiety, ze mezczyzna zdradza

chryste, serio??

Ba, i to z obu stron - zaborcza żona i ta druga, co mu dała wink Cóż, nie od parady wzięło się powiedzenie, które gdzieś tam napisałem, a po którym mnie pojechałyście big_smile Zresztą w wątku o wybaczaniu o tym powiedzeniu wcześniej wspomniała jakaś kobieta.

Biedne, biedne te bezwolne stworzonka, które kiedyś ktoś przez pomyłkę mężczyznami nazwał...

Tego typu teksty pachną mizoandrią. Niektóre kobiety chciałyby być idealne, ale nie są i nigdy nie będą. A winę zawsze chcą zwalić na faceta.

719 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-10-16 09:21:45)

Odp: Moralność vs zdrada
LolekBolek napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Pokonanis napisał/a:

Ba, i to z obu stron - zaborcza żona i ta druga, co mu dała wink Cóż, nie od parady wzięło się powiedzenie, które gdzieś tam napisałem, a po którym mnie pojechałyście big_smile Zresztą w wątku o wybaczaniu o tym powiedzeniu wcześniej wspomniała jakaś kobieta.

Biedne, biedne te bezwolne stworzonka, które kiedyś ktoś przez pomyłkę mężczyznami nazwał...

Tego typu teksty pachną mizoandrią. Niektóre kobiety chciałby być idealne, ale nie są i nigdy nie będą. A winę zawsze chcą zwalić na faceta.

A teksty typu, że to zawsze kobieta jest winna zdrady, pachną mizoginizmem. Remis.

Winna jest zawsze osoba zdradzająca. Niezależnie od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Koniec, kropka.

720

Odp: Moralność vs zdrada
santapietruszka napisał/a:
LolekBolek napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Biedne, biedne te bezwolne stworzonka, które kiedyś ktoś przez pomyłkę mężczyznami nazwał...

Tego typu teksty pachną mizoandrią. Niektóre kobiety chciałby być idealne, ale nie są i nigdy nie będą. A winę zawsze chcą zwalić na faceta.

A teksty typu, że to zawsze kobieta jest winna zdrady, pachną mizoginizmem. Remis.

Winna jest zawsze osoba zdradzająca. Niezależnie od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Koniec, kropka.

Z tym się zgodzę.

721

Odp: Moralność vs zdrada

Oj Santa, przecież wiem, nie od parady umieściłem tam przymróżenie oka. Mnie nie musisz przekonywać i zgadzam się z Tobą w 100% - zawsze jest winna osoba zdradzająca.

722

Odp: Moralność vs zdrada
Pokonanis napisał/a:

Oj Santa, przecież wiem, nie od parady umieściłem tam przymróżenie oka. Mnie nie musisz przekonywać i zgadzam się z Tobą w 100% - zawsze jest winna osoba zdradzająca.

Gary jednak nie czuje się winny. Tak twierdzi.

723 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 09:49:08)

Odp: Moralność vs zdrada

Ciągle ktoś mnie wywołuje do odpowiedzi.

Ww książka o kłamstwach -- dziękuję. Chętnie przeczytam.



Naprędce napisał/a:

Będzie też tendencyjnie, świadomie nie zakończę tego elaboratu dodając do beczki dziegciu łyzki miodu i nie złagodzę swojej opinii stwierdzeniem, że cenię Twoje zdanie i szanuję Cię za to, że starasz się pomagać ludziom "prostując ścieżki Pana". Chociaż to prawda.

smile smile Co za wstęp smile smile



... "przehandlowałeś duszę", a ściślej rzecz biorąc, że ten "handel" opisałeś w czasie przeszłym. Otóż to się dzieje cały czas, to jest Twoja teraźniejszość (i pewnie przyszłość również). Sprzedajesz duszę codziennie, lub "wymieniasz ją na szczęście" (rodzinne), kupujesz je sobie.
Jeżeli zaś piekło istnieje, to tak właśnie sobie je wyobrażam- spersonalizowane dla każdego, ciągnące sie w nieskończoność, nie dające się wymazać z umysłu analizy w rodzaju: "tak, przehandlowałem duszę, cały czas żyłem z pełną tego świadomością, bo to lub owanto". Ale to tylko luźna impresja.

"przehandlować duszę" -- raczej w kontekście zrobienia czegoś wbrew sobie; wtedy sumienie wołało "Hej! To nie tak musi być..." a rozum odpowiednio "sformatowany" przez moralność społeczną "O! Właśnie, że to jedyna słuszna droga...". Jak się zrobi błąd, to się go naprawia i ja to zrobiłem dawno temu. Sprawa zamknięta.

Co do piekła... nie wierzę w żadne konkretne piekło. Świat działa tak, że jak ktoś źle robi, to dobro czy zło do niego wraca. Ale to tylko wiara...



Wracając do głównego wątku, uważam że oprócz obowiązków względem rodziny, ojczyzny, przyjaciół itp. istnieją też obowiązki względem samego siebie. .....Innymi słowy, jeśli ta "baza" będzie w jakis sposób naruszona, niepełna, koślawa itp., to relacje które na niej budujesz będą się chwiały i dostarczały Ci wątpliwości tego rodzaju, które wciąż poruszasz.

Trzeba uważać, aby nie budować fundamentów fortecy na piachu. Taki fundament może pęknąć i zniszczy całą budowlę.



W twoim wypadku, zaborcza żona wymusiła na Tobie znaczącą zmianę w Twoim stylu życia. Zgodziłeś się na to w imię dobra związku. Problem w tym, że chociaż pewnie wszystkie związki niosą ze sobą jakieś kompromisy, mniej lub bardziej subtelny wpływ partnerów na siebie, wskutek czego ludzie chcąc niechcąc nieco się zmieniają, to w Twoim wypadku żona dotknęła samego nerwu Twojej osobowości, integralnej jej części, czegoś co się chroni i czego się nie oddaje. Ale Ty to oddałeś, a ona "wygrała wojnę" i zepchnęła Cię do "rezerwatu", lub do nomen omen podziemia (seksualnego).

Punkt pierwszy... Jeśli osoba A czyni zło i osoba B z tego powodu (!) czyni zło, to nieprawdą jest, że osoba B ma mniej winy bo jej zło wynikało ze zła uczynionego przez osobę A. Każdy ma jakby swój rachunek "karmatyczny" (czyli wynagradzania za dobro lub zło). Dlatego nieprawdą jest, że żona mogła być przyczyną zła jakiego ja się dopuściłem (o ile to było zło). Osoba B powinna myśleć i pójść właściwą drogą w danych okolicznościach.

Punkt drugi... rdzeń mojej osobowości, czy "nerw" jak to na zwałeś. Co by mogło to być? Jakaś "otwartość seksualna"? Inni też tak chyba mają (?). "poliamoryzm"? Może po po prostu lubię ludzi, jednych bardziej a innych mniej?

Lata mijają i mogę powoli zacząć oceniać co się działo 10 lub 20 lat temu. Nawet jeśli to jest droga usiana błędami, to na tym polega nauka.



Ta Twoja "pasja", potrzeba wolności czy jak zwał tak zwał, okazała się jednak silniejsza, nie dała sie stłumić i po latach znalazłeś sposób, by po cichu cieszyć się tą wolnością, tyle że w taki sposób jak ten Lucuś z opowiadania Mrożka, ...

Przygodny seks jest czymś pociągającym, magicznym, czymś co trąca ludziom struny w centrum ich dusz. Struny, o których istnieniu mogli nawet nie wiedzieć, które jak zagrają oni biegną wyciszać i czekają aż zniknie ich echo jak w pustej świątyni.


Rzeczywiście więc- ten wątek jest trochę żałosny... Ale nie dlatego, że tak Ci się życie ułozyło, że nie miałeś świadomości pewnych spraw (każdego to spotyka), i że o tym wszystkim co opisujesz wiedzą wszyscy oprócz Twojej żony, tylko dlatego że zdradziłeś samego siebie, wiesz o tym i godzisz się z tym. [Gdzie honor? Jak sie żyje z takim bagażem?]

Nikt o tym nie wie. Nie zdradziłem siebie. Za pewne rzeczy płaci się kompromisami.



Co więcej, Ty jeszcze się z tym obnosisz nie zważając na konsekwencje. Mam na myśli obawy pewnie znacznej liczby kobiet, żeby nie wpakować sie w związek z takim perfekcyjnym (bo ponadprzeciętnie inteligentnym) zdradzaczem jak Ty, czyli to o czym pisała Kinga.

Mówiliśmy wyżej o budowaniu fortecy. Kobiety budują silne fundamenty. Ja jestem osobą która mówi "nie buduj na piasku". Nic dziwnego, że się mogą niepokoić.



Czy Ciebie bawi lub rajcuje strach, niepewność tej ww. grupy kobiet? Parafrazując pewien Twój "lapsus psychologiczny", którego nie chce mi się szukać- nie trzeba być kobietą, żeby to sobie wyobrazić lub nawet czuć. [Gdzie tu empatia?]

Odbierasz im przez to możliwość wyboru. Twierdzisz, jakby były nierozumne. Niech sobie wybierają jak chcą, decydują jak chcą, czytają co chcą, wierzą w co chcą. Jeśli komuś namieszam w głowie -- to wina tego człowieka. Nie ogląda się filmów 18+ jak się nie ma 18 lat.



Nie zrozum tego doslownie, ale czy Ty jesteś osobą, która żeby zaprzestać tego "procederu" musiałaby za każdym razem fizycznie dostawać w twarz, jak pijany Seba spod bloku, który uspokaja się dopiero jak dostaje strzała? Kiedy kolejne związki rozlatują się (lub nie nawiązują z błahych przyczyn) z powodu narastającego braku zaufania kobiet do (w większości) Bogu ducha winnych mężczyzn, to odsuwasz od siebie ewentualność, że w jakimś stopniu sie do tego przyczyniasz? Czy po prostu nie potrafisz tego pojąć?
Zaspokojenie ciekawości, która Cię tu przywiodła naprawdę jest tego warta?

Jak wyżej -- daj kobietom wolność. Jeśli ich systemy moralne są dobre, to ja będę tylko nic nie znaczącym wiatrem który muska ich fortece.



A może Ty jesteś częścią jakiegoś stowarzyszenia, które krok po kroku ma na celu radykalną zmianę obecnych zasad moralnych? Żeby było więcej seksu, żeby kobiety pozwalały na zdrady, a ludziom żyło się dostatnio? ... .... Czy jesteś tajnym, wyrafinowanym agentem z przyszłości,

A można umrzeć na jednej planecie i urodzić się na innej, która ma inne zasady moralne? Na waszej planecie jesteście zniewoleni przez pieniądze i seks. Zniewolenie dzieje się na waszych oczach. Wszyscy którzy teraz pomyśleli, że chodzi o bogactwa i dostępność seksu są ofiarami tej niewoli. Dlaczego? Bo zniewolenie dzieje się dokładnie po przeciwnej stronie -- tam gdzie jest bieda. Społeczeństwo jest tak zorganizowane że kobieta nie może urodzić dziecka, jeśli sama sobie nie zorganizuje wsparcia, które zapewnia mąż. To jest niewola pieniądza. Z niej wynika wierność, a stąd ograniczenie seksu. Możesz zacząć tutaj: "wyspa rozbitków michael journal".


A może to zemsta na wszystkich kobietach, za to że ta którą wybrałeś nie była w stanie Ci zaufać i "nie pozwoliła Ci" być takim gościem jakim chciałeś i jakim pewnie byłeś zanim ją poznałeś? [Tylko gdzie tu sprawiedliwość? Co one winne?]

Bardzo lubię mądre kobiety.


W sumie trudno się jej dziwić (że nie ufała), skoro sam przyznajesz że pewnie poszedłbyć na całość gdyby kobieta, którą się fascynujesz dała Ci przyzwolenie?

Pamiętaj że w związkach otwartych to kobieta ma więcej seksu.



W każdej chwili możesz być znowu sobą bez zdradzania najbliższej Ci osoby, która Ci nie ufa/nie ufała (!), ale wolisz manifestować swoją wolność spermą u prostytutek.Taki seksi-Lucuś.

Spójrz... jesteś jak rycerz, który wydobył miecza, biegnie, biegnie na walkę, ale biegnąć padł z wycieńczenia. Trochę tutaj popłunąłeś emocjonalnie.



To że brak "szybkiego seksu" był ważną przesłanką do takiej decyzji ja rozumiem oczywiście, ale nie rozwijam tego wątku. Przyznaję, że jest ważny, ale skoro nie chciałeś go rozgryzać z nami, to i ja nie będę.
W każdym razie miliony ludzi będąc w związkach ma koleżanki i przyjaciół, swobodnie się z nimi spotyka, ale Tobie "zabroniono". No co tu można poradzić?

Moja żona ze zdradą nie ma NIC wspólnego. To są wyłącznie moje decyzje.
Koleżanki i przyjaciółki -- część relacji nie warta jest kompromisu w małżeństwie, a część byłaby zbyt daleko idącym kompromisem wg moralności żony, czyli zdradą.



Właściwie to w pewnym sensie to nie Ty chodzisz na dziwki, tylko ona Ci je podsyła...

Jak wyżej -- żona nie jest z tym związana. To moja decyzja.



Wierzę, że wśród nich zdarzają się ciekawe, może nawet fascynujące kobiety, a to że oddają się hurtowo za kasę nie musi stanowić o ich wartości jako osoby. Ale prostytutki w swojej masie? Serio uważasz, że nie stać Cię na "coś więcej"?

Co masz na myśli? Romans? Pewnie że mnie stać, ale nie chcę poznawać nowych kobiet. Trudno się buduje relacje, to wymaga czasu. Łatwo jest jak się już coś razem przeżyło... czy szkołę, czy dawną miłość.



Chcesz wolności, wydaje się być ona dla Ciebie priorytetem, ale godzisz się na taką jej wersję, którą narzuciła ci żona. [Gdzie tu spójność, której brak nawiasem mówiąc jej przypisujesz?]

Nawet jeśli żona mi coś narzuciła a ja się z tym zgodziłem, to jest to wyłącznie moja wina i odpowiedzialność. Każdy ma swoje konto karmatyczne.



I w ilu jeszcze kwestiach to ona Ciebie ukształtowała? Halo, jesteś tam? Ile z Ciebie jeszcze zostało, a na ile ja to piszę do Twojej żony? Hę?

smile smile smile Ej rycerzu! Znowu potknąłeś się.



Przehandlowałeś duszę? Możesz ją odzyskać. Zwłaszcza, że zdaje się wierzysz w jakiś rodzaj karmy. Czym będzie to kilkunastoletnie szczęście wobec nieśmiertelnej duszy?

Staaaara sprawa. Załatwione, odhaczone.



Ale nie łudzę się, że to zrobisz- jesteś zbyt zachowawczy, powtarzasz co jakis czas że lepiej doceniać co się ma i nie liczyć na fajerwerki,

Każdy kto myśli inaczej niech trochę wyluzuje, bo źle się to dla niego skończy.



I jeszcze jedno, zdajesz się swój dylemat przedstawiać w zero-jedynkowym systemie: albo dziwki i szczęście, albo prawda o zdradach, kataklizm, ból, wielka niewiadoma itp.
A nie brałeś pod uwagę ewentualności, że żona, o ile nie dowie sie o zdradach, pogodzi się z powrotem do Twojego dawnego stylu życia (zakładając że nie będziesz przeginał i nie będziesz narażał jej na porozumiewawcze uśmieszki otoczenia)?

Nie ma już powrotu. Kiedyś myślałem, że seks z różnymi kobietami to tylko kwestia "wyszalenia się w młodości". Niestety to jest mit. Chyba było już w tym wątku omawiane.



Dlaczego jej miałoby przyjść przekreślenie tego co osiągnęliście łatwiej niż Tobie? Może teraz jestes dla niej więcej wart, niż wtedy kiedy Cię mentalnie gwałciła z Twoim niechętnym przyzwoleniem? Zwłaszcza, że pewnie "wykuła" przez ten czas z Ciebie większość elementów, które jej nie pasowały, a poza tym jesteś pewnie dobrym Ojcem i odpowiedzialną głową rodziny, może nawet pozwoliła Ci sądzić że dominujesz w tym związku?

Znacznie ostrzej oceniasz moją żonę niż ja sam. Każdy ma wady. Ja mam wady i ona tez ma wady. Każdy błądzi, idzie jakąś drogą samorozwoju. Idę ja i idzie ona. Nie mam w sobie tyle agresji co tutaj prezentujesz. Nawet jeśli ona zrobiła coś źle, to jeśli z tego wynika mój błąd, to jest wyłącznie moje złe działanie, a nie jej. Nie ma żadnego tłumaczenia "bo ona...".


Może nie grozi Ci utrata pozycji, porażka jako faceta (każdy rozpad długiego związku nią jest) itp. Może uznała, że załużyłeś na kolejną nagrodę i pozwoli Ci trochę pohasać ? Nie korci Cię, żeby sprawdzić?

Zły punkt widzenia. Nie korci mnie aby pohasać, zwłaszcza jak z hasania wróciłem.


santapietruszka napisał/a:

Tego typu teksty pachną mizoandrią. Niektóre kobiety chciałby być idealne, ale nie są i nigdy nie będą. A winę zawsze chcą zwalić na faceta.

A teksty typu, że to zawsze kobieta jest winna zdrady, pachną mizoginizmem. Remis.

Winna jest zawsze osoba zdradzająca. Niezależnie od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Koniec, kropka.

No to nie dawajcie się nabrać na to, że żona jest winna zdrady męża. Mąż zawsze decyduje sam o zdradzie.

Excop napisał/a:

Moralność, to wypracowane przez wiele pokoleń, słuszne lub nie, ale zwyczajowo obowiązujące, zasady postępowania w grupie społecznej.
Kto z własnej woli poddaje się rygorom owej moralności, np. dlatego, że "co ludzie powiedzą?", niech nie próbuje uzasadniać własnych skoków bok, skostniałością przestarzałych obyczajów plemiennych, do tego wspieranych religią.

Veto. Moralność to zasady wg których coś jest dobrem albo coś jest złem.
Jedna osoba może mieć taką moralność, a inna inną moralność.
Zasady wypracowane przez wiele pokoleń, to dla mnie "moralność społeczna" -- czyli zbiór tych zasad, ocen co dobre i co złe wg tradycji.
Wg wszystkich moralności kradzież jest złem.
Ale nie sądzę, że seks też tak można określić.
Wg wszystkich łamanie przysięgi jest złem. Zgoda.
Ale nie sądzę, że wg wszsytkich moralności sama przysięga jest dobrem.

724

Odp: Moralność vs zdrada
Naprędce napisał/a:

Gary
W twoim wypadku, zaborcza żona wymusiła na Tobie znaczącą zmianę w Twoim stylu życia. Zgodziłeś się na to w imię dobra związku. Problem w tym, że chociaż pewnie wszystkie związki niosą ze sobą jakieś kompromisy, mniej lub bardziej subtelny wpływ partnerów na siebie, wskutek czego ludzie chcąc niechcąc nieco się zmieniają, to w Twoim wypadku żona dotknęła samego nerwu Twojej osobowości, integralnej jej części, czegoś co się chroni i czego się nie oddaje. Ale Ty to oddałeś, a ona "wygrała wojnę" i zepchnęła Cię do "rezerwatu", lub do nomen omen podziemia (seksualnego).

Zona NICZEGO na Garym nie wymusila. By mogla w jakikolwiek sposob go naciskac na zmiane zachowania, musialaby najpierw miec SWIADOMOSC jego pragnien do bycia wolnym byczkiem w otwartym zwiazku. Ona mysli, ze Gary jest wierny, jakoze DOBROWOLNIE ta wiernosc przed oltarzem przysiegal. Dobrowolnie tez Gary wszedl w zwiazek z kobieta, o ktorej wiedzial, ze nie toleruje zdrady. Takze nie odwracajmy kota ogonem.

To nie zona, ktora jest kompletnie nieswiadoma, jest winna temu, ze Gary zdradza, ale sam Gary. Jezeli tak wazny dla niego jest seks z wieloma kobietami, powinien sobie byl wybrac partnerke, ktora te poglady podziela, a nie perfidnie oszukiwac w malzenstwie.

725 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 10:08:13)

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:
Naprędce napisał/a:

Gary
W twoim wypadku, zaborcza żona wymusiła na Tobie znaczącą zmianę w Twoim stylu życia. Zgodziłeś się na to w imię dobra związku. Problem w tym, że chociaż pewnie wszystkie związki niosą ze sobą jakieś kompromisy, mniej lub bardziej subtelny wpływ partnerów na siebie, wskutek czego ludzie chcąc niechcąc nieco się zmieniają, to w Twoim wypadku żona dotknęła samego nerwu Twojej osobowości, integralnej jej części, czegoś co się chroni i czego się nie oddaje. Ale Ty to oddałeś, a ona "wygrała wojnę" i zepchnęła Cię do "rezerwatu", lub do nomen omen podziemia (seksualnego).

Zona NICZEGO na Garym nie wymusila. By mogla w jakikolwiek sposob go naciskac na zmiane zachowania, musialaby najpierw miec SWIADOMOSC jego pragnien do bycia wolnym byczkiem w otwartym zwiazku. Ona mysli, ze Gary jest wierny, jakoze DOBROWOLNIE ta wiernosc przed oltarzem przysiegal. Dobrowolnie tez Gary wszedl w zwiazek z kobieta, o ktorej wiedzial, ze nie toleruje zdrady. Takze nie odwracajmy kota ogonem.

To nie zona, ktora jest kompletnie nieswiadoma, jest winna temu, ze Gary zdradza, ale sam Gary. Jezeli tak wazny dla niego jest seks z wieloma kobietami, powinien sobie byl wybrac partnerke, ktora te poglady podziela, a nie perfidnie oszukiwac w malzenstwie.

O! Teraz mądrze piszesz.

Zastanawiam się czy Gary mógł dawniej wiedzieć, że ma takie skłonności. I czy nie są to skłonności, które ma każdy mężczyzna.

726 Ostatnio edytowany przez Snake (2017-10-16 10:54:56)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Zastanawiam się czy Gary mógł dawniej wiedzieć, że ma takie skłonności. I czy nie są to skłonności, które ma każdy mężczyzna.

Czyli nie moja wina, to sprawa skłonności płci? Zapewne taka skłonność istnieje od "zawsze" ale w międzyczasie człowiekowi trochę rozwinął się mózg jak też umiejętność wchodzenia w różne relacje społeczne. Dzięki temu jak w brzuchu burczy większość ludzi nie wyrywa hamburgera pierwszej lepszej osobie z hamburgerem, a jak swędzi w kroczu nie pokrywa z zaskoczenia pierwszej lepszej samicy wink

Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz. Przez jakiś czas jeśli dobrze pamiętam przedstawiałeś się niemalże jako ofiara. Żona nie daje, za mało daje, nie tak daje. Ok, jest to jakiś powód, może nie od razu do zdrady ale do szukania rozwiązania, rozmowy, poprawy czy zmiany. Choć ty podkreślasz, że taka rozmowa jest uwłaczająca. Nie ma chęci poprawy, zmiany, to jest uzasadnienie do bardziej radykalnych kroków, choć o ile pamiętam pisałem kiedyś, że uczciwie byłoby postawić sprawę jasno: nie mam u ciebie, to będę szukał u innych. To jest uczciwe. Tylko w świetle tego co w pewnym momencie zacząłeś pisać zasadnicza wina twojej żony jest taka, że nie jest wieloma kobietami wink Ty byś chciał z wieloma, różnymi, a ona jest jedna. I co tak do końca życia? Z jedną?
Tak więc skoro to nie wina żony, to ten jednostronny układ jest wobec niej nieuczciwy podwójnie. Tylko o to chodzi, przynajmniej mnie.

727 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-10-16 11:49:04)

Odp: Moralność vs zdrada
Snake napisał/a:

Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz.

Tak, to zdecydowanie najbardziej razi.
Wcześniej polecałam pewną pozycję książkową, która w świetny sposób tłumacz,, jak ludzkim zachowaniem kierują dwa przeciwstawne motywy. Z jednej strony pragniemy się uważać za ludzi prawych i uczciwych. Z drugiej strony pragniemy czerpać korzyści z oszustwa i zdobywania jak najwięcej dla siebie.
Oba motywy pozostają w konflikcie, więc jak możemy czerpać korzyści z oszustwa a jednocześnie spostrzegać siebie jako wspaniałych, uczciwych ludzi?
Ta dam!!!!
W tym momencie na scenę wkracza zdumiewająca elastyczność poznawcza. Dzięki tej ludzkiej umiejętności dopóki oszukujemy tylko w niewielkim stopniu, możemy czerpać korzyści z nieuczciwości, a mimo to uważać się za ludzi szlachetnych. Większość ludzi nie ustala świadomie dopuszczalnej skali kłamstwa, ale każdy z nas ma pewną granicę, po której przekroczeniu oszustwo staje się absolutnie grzeszne, taki wewnętrzny mechanizm współczynnika elastyczności, czyli poziom równowagi między sprzecznymi dążeniami do zachowania pozytywnego obrazu siebie i do czerpania korzyści z oszustwa, którą Naprędce nazywa ponadprzeciętną inteligencją Hahaha big_smile .Elastyczność Garego jest wręcz OGROMNA. potrafi niczym wąż wyginać się w sposób, który dla przeciętnego człowieka jest - z uwagi na jego kręgosłup - niewyobrażalny i niemożliwy.

728

Odp: Moralność vs zdrada

Myślę, że dokładnie tak jest, jak to opisał Naprędce. Po ostatnich postach dodałabym do tego objawy syndromu sztokholmskiego. Gary jest dobrowolną ofiarą swojej żony. Nie ma też żadnych szans na zmianę tego smutnego położenia, gdyż uznał, że nie ma o co grać, bo miłość już przegrał.
Szkoda skądinąd fajnego faceta.

729 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-10-16 11:55:14)

Odp: Moralność vs zdrada
Xymena napisał/a:

Po ostatnich postach dodałabym do tego objawy syndromu sztokholmskiego.

Xymena, weż czasami zastanów się co piszesz. Wiesz w ogóle co to znaczy syndrom sztokholmski?

730

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:
Xymena napisał/a:

Po ostatnich postach dodałabym do tego objawy syndromu sztokholmskiego.

Xymena, weż czasami zastanów się co piszesz. Wiesz w ogóle co to znaczy syndrom sztokholmski?

Może chodziło o Holmesa Sherlocka? wink

No i nie dadzą umrzeć dla Gary'ego... tematu ofkors wink tongue

731 Ostatnio edytowany przez Excop (2017-10-16 12:26:18)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Veto. Moralność to zasady wg których coś jest dobrem albo coś jest złem.
Jedna osoba może mieć taką moralność, a inna inną moralność.
Zasady wypracowane przez wiele pokoleń, to dla mnie "moralność społeczna" -- czyli zbiór tych zasad, ocen co dobre i co złe wg tradycji.

Widzisz, sam sobie zaprzeczasz.
W/g Ciebie moralność, to wiedza o tym, co dobre a co złe.
I wrzucasz pierdołę, że każdy ma swoją moralność, która z nazwaną przez Ciebie tzw. moralnością społeczną, nie musi mieć niczego wspólnego.

To w końcu, o co chodzi z tą moralnością w tytule Twojego tematu?
Bo według takiego spojrzenia ważne jest, by sąsiadom (może szefom w firmie także) i teściom było miło (o żonie nie wspominam, bo ona zapewne akurat, na ostatnim miejscu tu jest w/g takiego rozumowania).?
Bo o wewnętrznej potrzebie okazania osobiście odbieranego sensu pojęcia, która jest w Tobie  i dania jej szansy publicznego ujścia, by zadośćuczynić przekonaniu, mówić na razie nie można, a nawet nie wolno mówić. Ba, szeptać nawet, prawda?

Gary napisał/a:

Wg wszystkich moralności kradzież jest złem.
Ale nie sądzę, że seks też tak można określić.
Wg wszystkich łamanie przysięgi jest złem. Zgoda.
Ale nie sądzę, że wg wszsytkich moralności sama przysięga jest dobrem.

Seks jest jednym z najbardziej cenionych dóbr w życiu człowieka. Wszyscy o tym wiemy.
Znowu demagogizujesz. Świadomie zresztą. Co ma bowiem penalizowany występek do wymiany płynów ustrojowych w - lub poza związkiem?
O kwestii przyrzeczeń już się wypowiedziałem, ale dopowiem.
Zwyczaje i przepisy prawa o związkach małżeńskich wypływają z tradycji. Czy tego chcesz, czy nie.
I zmiana zapatrywań na wartość tych przyrzeczeń w trakcie związku jest tylko konsekwencją bezkrytycznego poddania się im wcześniej.
A należało to przewidzieć przecież, że gówno warte okażą się, nieprawdaż?

732

Odp: Moralność vs zdrada

Szanowni Państwo smile smile Już spieszę z odpowiedzią...


Snake napisał/a:
Gary napisał/a:

Zastanawiam się czy Gary mógł dawniej wiedzieć, że ma takie skłonności. I czy nie są to skłonności, które ma każdy mężczyzna.

Czyli nie moja wina, to sprawa skłonności płci? Zapewne taka skłonność istnieje od "zawsze" ale w międzyczasie człowiekowi trochę rozwinął się mózg jak też umiejętność wchodzenia w różne relacje społeczne.

Błąd logiczny. Czy w wyniku rozwoju cywilizacyjnego zatraciliśmyh możliwość odczuwania głodu? Raczej nie. Popędu tym bardziej. A jak do tego dołożysz mózg, to się robi popęd-turbo-doładowany, czyli pożądanie pani, którą wziąłeś an celownik.



Dzięki temu jak w brzuchu burczy większość ludzi nie wyrywa hamburgera pierwszej lepszej osobie z hamburgerem, a jak swędzi w kroczu nie pokrywa z zaskoczenia pierwszej lepszej samicy wink

Umniejszanie wartości seksu jest objawem bezsilności.


Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz. Przez jakiś czas jeśli dobrze pamiętam przedstawiałeś się niemalże jako ofiara. Żona nie daje, za mało daje, nie tak daje. Ok, jest to jakiś powód,

Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci! Ten wątek rozpoczął się od postaci fikcyjnej, a ludzie zamiast patrzeć na teatr skierowali reflektor na reżysera w celu wytłumaczenia się z tych okrutnych tez.



może nie od razu do zdrady ale do szukania rozwiązania, rozmowy, poprawy czy zmiany. Choć ty podkreślasz, że taka rozmowa jest uwłaczająca. Nie ma chęci poprawy, zmiany, to jest uzasadnienie do bardziej radykalnych kroków, choć o ile pamiętam pisałem kiedyś, że uczciwie byłoby postawić sprawę jasno: nie mam u ciebie, to będę szukał u innych. To jest uczciwe.

Rozmawianie z żoną o tym, aby było więcej seksu jest uwłaczające godności. Tak samo jak gwałcenie jej. To nawet gorsze niż poznać panią z Sympatii niby szukając relacji, przyjaciółki, a chcieć ją przelecieć.

Śubowałem wierność, której nie dochowałem. Powinienem mężnie to oznajmić i wziąć konsekwencje. Ale to byłoby niemoralne wg mnie i egoistyczne.


Tylko w świetle tego co w pewnym momencie zacząłeś pisać zasadnicza wina twojej żony jest taka, że nie jest wieloma kobietami wink Ty byś chciał z wieloma, różnymi, a ona jest jedna. I co tak do końca życia? Z jedną?

Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci... moja żona nie jest niczemu winna. Zrobiła pewne błędy w młodości, a ja mając mleko pod nosem nie miałem odpowiedniej sprawiedliwej moralności i nie uratowałem nas przed tym. Myśmy się zmienili, świat się zmienił.


Tak więc skoro to nie wina żony, to ten jednostronny układ jest wobec niej nieuczciwy podwójnie. Tylko o to chodzi, przynajmniej mnie.

Oczywiście. Spośród wielu złych rozwiązań wybrałem najmniej złe moim zdaniem. To jednak jest złe rozwiązanie.


summerka88 napisał/a:
Snake napisał/a:

Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz.

Tak, to zdecydowanie najbardziej razi.
Wcześniej polecałam pewną pozycję książkową, .....Elastyczność Garego jest wręcz OGROMNA. potrafi niczym wąż wyginać się w sposób, który dla przeciętnego człowieka jest - z uwagi na jego kręgosłup - niewyobrażalny i niemożliwy.

Koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Oby autor wiedział o czym mówi.



Excop napisał/a:
Gary napisał/a:

Veto. Moralność to zasady wg których coś jest dobrem albo coś jest złem.
Jedna osoba może mieć taką moralność, a inna inną moralność.
Zasady wypracowane przez wiele pokoleń, to dla mnie "moralność społeczna" -- czyli zbiór tych zasad, ocen co dobre i co złe wg tradycji.

Widzisz, sam sobie zaprzeczasz.
W/g Ciebie moralność, to wiedza o tym, co dobre a co złe.
I wrzucasz pierdołę, że każdy ma swoją moralność, która z nazwaną przez Ciebie tzw. moralnością społeczną, nie musi mieć niczego wspólnego.

"pierdołę"? Czy to wyraża twoją pogardę dla tego co napisałem? Bo uważasz że sobie przeczę?

Co znaczy "wiedza o tym, co dobre a co złe"? Wiedza a przyjęte zasady to zupełnie różne sprawy.
Nikt nie wie co jest dobre a co złe w trudnych przypadkach. Różnych dylematów moralnych poszukaj w sieci.
Zasady to taka teoria co opisuje rzeczywistość. Teoria może się rozmijać z rzeczywistością.
A dobro i zło może być bezwzględne (nie zależy od interpretacji wg wybranej moralności). 

Po drugie gdzie napisałem "nie musi mieć niczego wspólnego"?
Napisałem że są różne moralności, w znaczącej części ze sobą zgodne, które jednak się różnią w pewnych punktach.



To w końcu, o co chodzi z tą moralnością w tytule Twojego tematu?

Moralności są różne. Zdrada jedna. W ocenach tych systemów moralnych coś jest dopuszczalne, a coś nie jest. Chciałem zapytać jak postrzegacie problem kontraktu "seks za wierność" w swoich moralnościach.



Bo według takiego spojrzenia ważne jest, by sąsiadom (może szefom w firmie także) i teściom było miło (o żonie nie wspominam, bo ona zapewne akurat, na ostatnim miejscu tu jest w/g takiego rozumowania).?
Bo o wewnętrznej potrzebie okazania osobiście odbieranego sensu pojęcia, która jest w Tobie  i dania jej szansy publicznego ujścia, by zadośćuczynić przekonaniu, mówić na razie nie można, a nawet nie wolno mówić. Ba, szeptać nawet, prawda?

Było, było. Wg moralności niektórych osób powinienem żonie o wszystkim powiedzieć, a następnie od niej odejść, bo innego rozwiązania nie ma.



Gary napisał/a:

Wg wszystkich moralności kradzież jest złem.
Ale nie sądzę, że seks też tak można określić.
Wg wszystkich łamanie przysięgi jest złem. Zgoda.
Ale nie sądzę, że wg wszsytkich moralności sama przysięga jest dobrem.

Seks jest jednym z najbardziej cenionych dóbr w życiu człowieka. Wszyscy o tym wiemy.
Znowu demagogizujesz. Świadomie zresztą. Co ma bowiem penalizowany występek do wymiany płynów ustrojowych w - lub poza związkiem?
O kwestii przyrzeczeń już się wypowiedziałem, ale dopowiem.
Zwyczaje i przepisy prawa o związkach małżeńskich wypływają z tradycji. Czy tego chcesz, czy nie.
I zmiana zapatrywań na wartość tych przyrzeczeń w trakcie związku jest tylko konsekwencją bezkrytycznego poddania się im wcześniej.
A należało to przewidzieć przecież, że gówno warte okażą się, nieprawdaż?

Występek vs seks -- każde może być dobrem lub złem.
Zwyczaje i przepisy mogą być złe. Tradycja zła.
Na naukach przedślubnych powinni mówić o zdradzie, a nie życiu razem. O konsekwencjach, problemach. O tym wszystkim co tutaj na forum się wylewa.

733 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-10-16 13:09:44)

Odp: Moralność vs zdrada
Harvey napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Xymena napisał/a:

Po ostatnich postach dodałabym do tego objawy syndromu sztokholmskiego.

Xymena, weż czasami zastanów się co piszesz. Wiesz w ogóle co to znaczy syndrom sztokholmski?

Może chodziło o Holmesa Sherlocka? wink

No i nie dadzą umrzeć dla Gary'ego... tematu ofkors wink tongue

Ha...to jest myśl. Może i Sherlock chodzi po głowie Xymenie wink
Może my też pobawmy się w detektywów?
Podedukujmy zatem wink
Fakt 1. Poznałam Xymenę swego czasu w innych wątkach, gdzie w mierny sposób i z miernym skutkiem próbowała przekonywać innych, że nie tak łatwo jest porzucić ludziom "uwięzionym" w małżeństwach... swoje dzieci, dlatego mimo braku miłości do małżonka i darzenia miłością nie-małżonka tkwią w pustych związkach.
Fakt 2. Xymena podąża na forum za Garym niczym jego cień i przekonuje siebie, nas i Garego, że on wcale żony nie kocha, co ten tu twierdzi. Ba, w jej oczach Gary jest jej ofiarą (nawet sztokholmską).

Co ci z powyższego wychodzi Harvey?
big_smile

734

Odp: Moralność vs zdrada

smile Rozmawianie z żoną o tym, aby było więcej seksu jest uwłaczające godności.
Hm..., a czyjej godności ? Twojej ? Żony ? Czy to ogólne stwierdzenie i nie należy go zestawiać z Twoim życiem ?
W takim razie okazanie NIE słowne że chce się więcej seksu czym wg Ciebie jest ? Bo ten punkt wraca ustawicznie - dlaczego ta forma komunikacji (gadanie) jest tak trudna w akceptacji ? Bo precyzyjnie określa potrzebę ? Bo może nie poddać się interpretacji ? Bo można słowa zwrócić przeciw wypowiadającemu ? Hm..., ciekawe ciut...

735 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 13:31:31)

Odp: Moralność vs zdrada

Ponieważ jak dwie osoby mają razem seks, to dlatego że one tego chcą. Wtedy jedynie seks jest dobry.
Jeśli jedna osoba nie chce seksu, to można dochodzić dlaczego... ale jeśli żona w wyniku negocjacji miałaby częściej oddawać się uciechom cielesnym, to znaczy, że będzie się przymuszać do tego, czyli seks nie będzie satysfakcjonujący.
Nie słyszałem o nikim, komu się udało osiągnąć taki długotrwaały sukces.



@summerka -- podałabyś jeszcze raz tytuł tej książki...

736

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Ponieważ jak dwie osoby mają razem seks, to dlatego że one tego chcą. Wtedy jedynie seks jest dobry.
Jeśli jedna osoba nie chce seksu, to można dochodzić dlaczego... ale jeśli żona w wyniku negocjacji miałaby częściej oddawać się uciechom cielesnym, to znaczy, że będzie się przymuszać do tego, czyli seks nie będzie satysfakcjonujący.
Nie słyszałem o nikim, komu się udało osiągnąć taki długotrwaały sukces.

Rozczaruje Cie Garus. To wcale nie jest prawda, ale jedynie wygodna wymowka.

Nie rozmawiasz z zona o seksie i o swoich potrzebach, bo a) nie potrafisz (u was jest brak bliskiej, realnej wiezi), b) boisz sie. Chyba b jest nawet silniejsze. U Ciebie jest silny lek przed odrzuceniem wiec jakikolwiek, nawet hipotetyczny konflikt, Cie przeraza. No, bo co jak zona zacznie sie zastanawiac czy jest jej z Toba dobrze? Takie rozmowy moga prowadzic, ze obudzi sie ze swojej- Gary wywolanej-spiaczki.

Czyli wracamy do poczatku: jestes tchorzem, ktory racjonalizuje swoje tchorzliwe zachowania.

737

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Szanowni Państwo smile smile Już spieszę z odpowiedzią...


Snake napisał/a:
Gary napisał/a:

Zastanawiam się czy Gary mógł dawniej wiedzieć, że ma takie skłonności. I czy nie są to skłonności, które ma każdy mężczyzna.

Czyli nie moja wina, to sprawa skłonności płci? Zapewne taka skłonność istnieje od "zawsze" ale w międzyczasie człowiekowi trochę rozwinął się mózg jak też umiejętność wchodzenia w różne relacje społeczne.

Błąd logiczny. Czy w wyniku rozwoju cywilizacyjnego zatraciliśmyh możliwość odczuwania głodu? Raczej nie. Popędu tym bardziej. A jak do tego dołożysz mózg, to się robi popęd-turbo-doładowany, czyli pożądanie pani, którą wziąłeś an celownik.



Dzięki temu jak w brzuchu burczy większość ludzi nie wyrywa hamburgera pierwszej lepszej osobie z hamburgerem, a jak swędzi w kroczu nie pokrywa z zaskoczenia pierwszej lepszej samicy wink

Umniejszanie wartości seksu jest objawem bezsilności.


Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz. Przez jakiś czas jeśli dobrze pamiętam przedstawiałeś się niemalże jako ofiara. Żona nie daje, za mało daje, nie tak daje. Ok, jest to jakiś powód,

Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci! Ten wątek rozpoczął się od postaci fikcyjnej, a ludzie zamiast patrzeć na teatr skierowali reflektor na reżysera w celu wytłumaczenia się z tych okrutnych tez.



może nie od razu do zdrady ale do szukania rozwiązania, rozmowy, poprawy czy zmiany. Choć ty podkreślasz, że taka rozmowa jest uwłaczająca. Nie ma chęci poprawy, zmiany, to jest uzasadnienie do bardziej radykalnych kroków, choć o ile pamiętam pisałem kiedyś, że uczciwie byłoby postawić sprawę jasno: nie mam u ciebie, to będę szukał u innych. To jest uczciwe.

Rozmawianie z żoną o tym, aby było więcej seksu jest uwłaczające godności. Tak samo jak gwałcenie jej. To nawet gorsze niż poznać panią z Sympatii niby szukając relacji, przyjaciółki, a chcieć ją przelecieć.

Śubowałem wierność, której nie dochowałem. Powinienem mężnie to oznajmić i wziąć konsekwencje. Ale to byłoby niemoralne wg mnie i egoistyczne.


Tylko w świetle tego co w pewnym momencie zacząłeś pisać zasadnicza wina twojej żony jest taka, że nie jest wieloma kobietami wink Ty byś chciał z wieloma, różnymi, a ona jest jedna. I co tak do końca życia? Z jedną?

Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci... moja żona nie jest niczemu winna. Zrobiła pewne błędy w młodości, a ja mając mleko pod nosem nie miałem odpowiedniej sprawiedliwej moralności i nie uratowałem nas przed tym. Myśmy się zmienili, świat się zmienił.


Tak więc skoro to nie wina żony, to ten jednostronny układ jest wobec niej nieuczciwy podwójnie. Tylko o to chodzi, przynajmniej mnie.

Oczywiście. Spośród wielu złych rozwiązań wybrałem najmniej złe moim zdaniem. To jednak jest złe rozwiązanie.


summerka88 napisał/a:
Snake napisał/a:

Przy czym, żeby była między nami jasność, nie razi mnie to co robisz tylko jak to tłumaczysz.

Tak, to zdecydowanie najbardziej razi.
Wcześniej polecałam pewną pozycję książkową, .....Elastyczność Garego jest wręcz OGROMNA. potrafi niczym wąż wyginać się w sposób, który dla przeciętnego człowieka jest - z uwagi na jego kręgosłup - niewyobrażalny i niemożliwy.

Koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Oby autor wiedział o czym mówi.



Excop napisał/a:
Gary napisał/a:

Veto. Moralność to zasady wg których coś jest dobrem albo coś jest złem.
Jedna osoba może mieć taką moralność, a inna inną moralność.
Zasady wypracowane przez wiele pokoleń, to dla mnie "moralność społeczna" -- czyli zbiór tych zasad, ocen co dobre i co złe wg tradycji.

Widzisz, sam sobie zaprzeczasz.
W/g Ciebie moralność, to wiedza o tym, co dobre a co złe.
I wrzucasz pierdołę, że każdy ma swoją moralność, która z nazwaną przez Ciebie tzw. moralnością społeczną, nie musi mieć niczego wspólnego.

"pierdołę"? Czy to wyraża twoją pogardę dla tego co napisałem? Bo uważasz że sobie przeczę?

Co znaczy "wiedza o tym, co dobre a co złe"? Wiedza a przyjęte zasady to zupełnie różne sprawy.
Nikt nie wie co jest dobre a co złe w trudnych przypadkach. Różnych dylematów moralnych poszukaj w sieci.
Zasady to taka teoria co opisuje rzeczywistość. Teoria może się rozmijać z rzeczywistością.
A dobro i zło może być bezwzględne (nie zależy od interpretacji wg wybranej moralności). 

Po drugie gdzie napisałem "nie musi mieć niczego wspólnego"?
Napisałem że są różne moralności, w znaczącej części ze sobą zgodne, które jednak się różnią w pewnych punktach.



To w końcu, o co chodzi z tą moralnością w tytule Twojego tematu?

Moralności są różne. Zdrada jedna. W ocenach tych systemów moralnych coś jest dopuszczalne, a coś nie jest. Chciałem zapytać jak postrzegacie problem kontraktu "seks za wierność" w swoich moralnościach.



Bo według takiego spojrzenia ważne jest, by sąsiadom (może szefom w firmie także) i teściom było miło (o żonie nie wspominam, bo ona zapewne akurat, na ostatnim miejscu tu jest w/g takiego rozumowania).?
Bo o wewnętrznej potrzebie okazania osobiście odbieranego sensu pojęcia, która jest w Tobie  i dania jej szansy publicznego ujścia, by zadośćuczynić przekonaniu, mówić na razie nie można, a nawet nie wolno mówić. Ba, szeptać nawet, prawda?

Było, było. Wg moralności niektórych osób powinienem żonie o wszystkim powiedzieć, a następnie od niej odejść, bo innego rozwiązania nie ma.



Gary napisał/a:

Wg wszystkich moralności kradzież jest złem.
Ale nie sądzę, że seks też tak można określić.
Wg wszystkich łamanie przysięgi jest złem. Zgoda.
Ale nie sądzę, że wg wszsytkich moralności sama przysięga jest dobrem.

Seks jest jednym z najbardziej cenionych dóbr w życiu człowieka. Wszyscy o tym wiemy.
Znowu demagogizujesz. Świadomie zresztą. Co ma bowiem penalizowany występek do wymiany płynów ustrojowych w - lub poza związkiem?
O kwestii przyrzeczeń już się wypowiedziałem, ale dopowiem.
Zwyczaje i przepisy prawa o związkach małżeńskich wypływają z tradycji. Czy tego chcesz, czy nie.
I zmiana zapatrywań na wartość tych przyrzeczeń w trakcie związku jest tylko konsekwencją bezkrytycznego poddania się im wcześniej.
A należało to przewidzieć przecież, że gówno warte okażą się, nieprawdaż?

Występek vs seks -- każde może być dobrem lub złem.
Zwyczaje i przepisy mogą być złe. Tradycja zła.
Na naukach przedślubnych powinni mówić o zdradzie, a nie życiu razem. O konsekwencjach, problemach. O tym wszystkim co tutaj na forum się wylewa.

Nie okroiłem Twoich, wyrywanych zresztą z kontekstu, fragmentów wypowiedzi interlokutorów.
To jednak, co na końcu raczyłeś wstawić, to o pusty śmiech przyprawia.
I to mówi ktoś, kto wie, co jest dobre, a co złe.
Ale, na wszelki wypadek trzeba było część winy zrzucić  na katabasów, oficjalnie przynajmniej, "nie będących w temacie". Boś się ożenił na przełomie IX i XX w. przecież?

738 Ostatnio edytowany przez Xymena (2017-10-16 13:39:12)

Odp: Moralność vs zdrada

[

Gary napisał/a:

Ponieważ jak dwie osoby mają razem seks, to dlatego że one tego chcą. Wtedy jedynie seks jest dobry.
Jeśli jedna osoba nie chce seksu, to można dochodzić dlaczego... ale jeśli żona w wyniku negocjacji miałaby częściej oddawać się uciechom cielesnym, to znaczy, że będzie się przymuszać do tego, czyli seks nie będzie satysfakcjonujący.
Nie słyszałem o nikim, komu się udało osiągnąć taki długotrwaały sukces.


No wtedy robiłaby dokładnie to co prostytutki.
Więc w czym problem?

739 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 13:57:21)

Odp: Moralność vs zdrada
Excop napisał/a:

Nie okroiłem Twoich, wyrywanych zresztą z kontekstu, fragmentów wypowiedzi interlokutorów.
To jednak, co na końcu raczyłeś wstawić, to o pusty śmiech przyprawia.
I to mówi ktoś, kto wie, co jest dobre, a co złe.
Ale, na wszelki wypadek trzeba było część winy zrzucić  na katabasów, oficjalnie przynajmniej, "nie będących w temacie". Boś się ożenił na przełomie IX i XX w. przecież?

Nie wiem co to jest interlokutor.
Nie wiem kto to jest kontabas.
Sorki... smile smile

A z konkretów -- powinieneś był zrozumieć, że ja też nie mam patentu na bezwzględne rozróżnianie co jest dobre a co złe.


Xymena napisał/a:

No wtedy robiłaby dokładnie to co prostytutki.
Więc w czym problem?

chociaż nie... no comment

740 Ostatnio edytowany przez Xymena (2017-10-16 14:17:34)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
Xymena napisał/a:

No wtedy robiłaby dokładnie to co prostytutki.
Więc w czym problem?

chociaż nie... no comment

Jesteś tu przecież na forum propagatorem prostytucji... No więc w czym problem? Podobno to świetne zajęcie.
Może żona ma za dużo do stracenia i zgodzi się na regularny seks w zamian za trwanie małżeństwa.

741

Odp: Moralność vs zdrada

Wiecie co by było zabawne?
Jedna strona nie rozmawia o seksie bo nie chce drugiej strony przymuszac.
A co hezeli druga strona nie inicjuje seksu, zeby nie przymuszac tej pierwszej?

Przeciez w kazdym zwiazku sie rozmawia...
To tak jakby zona przestala gotowac zeby niw wmuszac w meza jedzenia, bo moze jemu wystarcza tylko sniadanie na caly dzien?
Przeciez to jest smieszne. Jak mozna funkcjonowac bez dialogu?

742 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-10-16 14:43:21)

Odp: Moralność vs zdrada

Lady Loka, mozna tak funkcjonowac calkiem dobrze jak sie nie ma jaj. Wtedy wszystkie swoje wady i niedociagniecia mozna zwalic na druga strone: "bo ona sie nie zorientowala/ nie chce" (tak jakby zona miala miec szklana kule czy talie kart tarota). Konfrontacja bowiem doprowadzilaby do odsloniecia tych brakow u siebie SAMEGO. A tego Garus sie boi jak diabel wody swieconej.

Dlatego sa klamstwa i panny z Roksy, bo klamstwa kryja doope, a Roksanka nigdy nie odrzuci.

743 Ostatnio edytowany przez Excop (2017-10-16 15:01:00)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Nie wiem co to jest interlokutor.
Nie wiem kto to jest kontabas.
Sorki... smile smile

A z konkretów -- powinieneś był zrozumieć, że ja też nie mam patentu na bezwzględne rozróżnianie co jest dobre a co złe.

No, wybacz, Gary, ale poza terminami w Sieci, krążą w "tradycyjnym" społeczeństwie jeszcze inne określenia rozmówców. Takie stare. Jak ja, przynajmniej. smile
Czyli - interlokutor, to nie "coś", a "ktoś".
Ktoś, kto z kim innym wymienia własne sądy na jakiś temat.
O ile nie uczęszczałeś na zajęcia w poradni psychologii małżeństwa, to w kruchcie się to odbywało.
W Twojej sytuacji i "rozterek", tym bardziej powinieneś wiedzieć, kto to katabas. To nieco obraźliwe, przyznaję, określenie mężczyzny w czarnej w większości, sukni do kostek, z białym, sztywnym paskiem poniżej "jabłka Adama". smile

Co do drugiej części Twojego odniesienia się do mojej wypowiedzi - wreszcie. Przyznałeś, że to, co dobre dla Ciebie, prawdopodobnie okazuje się złym dla kogoś innego. Nawet wtedy, gdy jeszcze o tym nie wie.
Bo skutki odczuwalne są zawsze w takiej sytuacji, choć jeszcze nie zidentyfikowano ich źródła.
Dobre i to. smile

744 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 14:52:35)

Odp: Moralność vs zdrada

Ach... poukładacie sobie w głowie jakieś scenariusze i potem na tym się doktoryzujecie. Nie mam ochoty na forum mówić jak jest między mną a żoną, więc nie wszystko prostuję. Nie mówię jak się kochamy, jak często, co jest fajne, a co nie jest.

Tak właśnie jest z rozmawianiem o seksie. Mogę z żoną rozmawiać o naszym seksie i to robimy, bo inaczej seks nie byłby dobry. Jak ktoś nie potrafi rozmawiać to jego strata życiowa. NIE rozmawiam z żoną na temat tego, aby seks był częściej niż ona chce, bo to by oznaczało przymus, a nie zatruję tym naszego życia erotycznego. Po wielu latach bycia razem mamy prawdopodobnie lepszy seks, niż większość małżeństw.



Excop napisał/a:

No, wybacz, Gary, ale poza terminami w Sieci, krążą jeszcze inne określenia rozmówców. Takie stare.
Czyli - interlokutor, to nie "coś", a "ktoś".
Ktoś, kto z kim innym wymienia własne sądy na jakiś temat. smile

A zdajesz sobie sprawę, że mogłem to wygooglować i to drugie słowo też? Tylko sensem dyskusji nie są słowa, a treść, dlatego pozwoliłem sobie ich nie sprawdzać.



Co do drugiej części Twojego odniesienia się do mojej wypowiedzi - wreszcie. Przyznałeś, że to, co dobre dla Ciebie, prawdopodobnie okazuje się złym dla kogoś innego. Nawet wtedy, gdy jeszcze o tym nie wie.
Bo skutki odczuwalne są zawsze w takiej sytuacji, choć jeszcze nie zidentyfikowano ich źródła.
Dobre i to. smile

Oczywiście. Często dajecie do zrozumienia, że ja sobie uzurupuję prawo do posiadania wiedzy czy władzy nad czymś więcej niż inni. A to nieprawda. Każdy jest równy wobec nagrody i kary za czynione zło. Karma ocenia ludzi równo.

745

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

@summerka -- podałabyś jeszcze raz tytuł tej książki...

"Szczera prawda o nieuczciwości" Dan Ariely

746 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-10-16 15:35:31)

Odp: Moralność vs zdrada

Przewrotne to wszystko i cholernie smutne. Ja akurat wierzę że kochasz bardziej swoją żonę niż niejeden tutaj. Ale to nie jest zdrowa miłość bo wybrałeś pokretne rozwiązania waszych problemów gdzie ciężar rozwiązań wziąłeś na siebie ją ubezwlasnowolniajac. Ze strachu ze nie dasz rady zaakceptować tego co wypracujecie a może narzucić ona. nie dostałeś czegoś od niej u innych kobiet znajdujesz? Jak dla mnie wprowadzając Seks poza związek chciałeś odseparowac tę sferę podpisać jako załatwione nie ruszać.
Nie musisz odpisywać.

747

Odp: Moralność vs zdrada

Problem w tym, że najprawdopodobniej żona nie kocha jego.

748

Odp: Moralność vs zdrada
Xymena napisał/a:

Problem w tym, że najprawdopodobniej żona nie kocha jego.

Bo sie kurka zasmieje na smierc big_smile

A zdradzanie zony to jest dowod milosci?

749 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 16:24:27)

Odp: Moralność vs zdrada
Ela210 napisał/a:

Ale to nie jest zdrowa miłość bo wybrałeś pokretne rozwiązania waszych problemów gdzie ciężar rozwiązań wziąłeś na siebie ją ubezwlasnowolniajac. Ze strachu ze nie dasz rady zaakceptować tego co wypracujecie a może narzucić ona. nie dostałeś czegoś od niej u innych kobiet znajdujesz?

Analizowałem to tysiąc razy i zawsze na końcu ścieżki rozumowania jest czysty seks, sam seks, seks dla seksu, rozładowanie tego co męczy wielu mężów, co kreuje "kryzys wieku średniego", afery i skandale, seks w filmie, seks na reklamie, seks sprzeda wszystko, ludzi do teatru przyciągnie. Czasami myślę, że wszyscy są oszukiwani, jakby cywilizacja zbudowana na ograniczeniach i karmiona brakiem tych ograniczeń.



Jak dla mnie wprowadzając Seks poza związek chciałeś odseparowac tę sferę podpisać jako załatwione nie ruszać.

Czy w seksie z inną kobietą (albo kobietami) jest wg Ciebie jakaś wartość? Dlaczego osoby, które tego spróbowały nie chcą wracać do poprzedniego stanu?



Nie musisz odpisywać.

Akurat lubię twój analityczny ton.



Przewrotne to wszystko i cholernie smutne.

A co naprawdę w tym jest najsmutniejsze? Że żona nie ma możliwości wyboru, prawda?
Chodzi o to, że ona nie może teraz zacząć układać sobie życie z kimś lepszym?
Czy może o to, że pewnego dnia może się dowiedzieć o zdradzie i życie runie?
Czy może o zagrożenie chorobami?
Czy będzie cierpiała, bo ktoś komu zaufała okazał się inny niż myślała? A jeśli na poziomie intuicyjnym ona wie jaki jestem?
Że jak idę na seks, to musi być potajemnie?

750

Odp: Moralność vs zdrada
Beyondblackie napisał/a:
Xymena napisał/a:

Problem w tym, że najprawdopodobniej żona nie kocha jego.

Bo sie kurka zasmieje na smierc big_smile

A zdradzanie zony to jest dowod milosci?

Blackie, zawsze się wykładam na defińicji miłości, bo każdy ma inną. Dla ciebie zdrada wyklucza miłość, dla Eli jedno nie przeczy drugiemu, a dla Garego to zdrada jest nawet potwierdzeniem miłości, bo przecież dzięki temu nie robi żonie kłopotu big_smile

To wątek nie o miłości, ale nieuczciwości. Przecież już dawno doszliśmy do takich wniosków. Tylko Xymenie zależy, bo tylko ona ma interes w tym, żeby z małżeństwa Garego wykroić miłość i przenieść w bezpieczne dla niej miejsce wink

751

Odp: Moralność vs zdrada
Xymena napisał/a:

Problem w tym, że najprawdopodobniej żona nie kocha jego.

Sugerujesz, Xymeno, że są siebie warci?
On, bo robi to, co robi, choć wie, że jego "stara" głupia nie jest. Ona zaś udaje, że wszystko gra i robi to samo?
Póki ktoś jasno nie powie publicznie, że ten związek, to tylko fasada na użytek ewentualnych zainteresowanych z zewnątrz?

752

Odp: Moralność vs zdrada

"stara"... no wiesz... nigdy tak o żonie źle bym nie powiedział.

753

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

"stara"... no wiesz... nigdy tak o żonie źle bym nie powiedział.

To było zamierzone, Gary, nie przeczę.
Jednocześnie przepraszam za ową "pierdołę". 
Nie chciałem Cię obrazić. Powinienem wrzucić  "kuriozum". smile

754

Odp: Moralność vs zdrada
Excop napisał/a:
Xymena napisał/a:

Problem w tym, że najprawdopodobniej żona nie kocha jego.

Sugerujesz, Xymeno, że są siebie warci?
On, bo robi to, co robi, choć wie, że jego "stara" głupia nie jest. Ona zaś udaje, że wszystko gra i robi to samo?
Póki ktoś jasno nie powie publicznie, że ten związek, to tylko fasada na użytek ewentualnych zainteresowanych z zewnątrz?

Tak właśnie myślę.

755

Odp: Moralność vs zdrada
summerka88 napisał/a:

Blackie, zawsze się wykładam na defińicji miłości, bo każdy ma inną. Dla ciebie zdrada wyklucza miłość, dla Eli jedno nie przeczy drugiemu, a dla Garego to zdrada jest nawet potwierdzeniem miłości, bo przecież dzięki temu nie robi żonie kłopotu big_smile

big_smile:D:D tak dokladnie jest. To jest relatywizm wlasnie, wszystko zalezy od punktu siedzenia.

summerka88 napisał/a:

To wątek nie o miłości, ale nieuczciwości. Przecież już dawno doszliśmy do takich wniosków.

to jest watek moralnosci w kontekscie zdrady. To, ze w Garego sytuacji wiaza sie to z nieuczciwoscia wobec zony, nie znaczy, ze temat jest o nieuczciwosci. Chodzi o podejscie roznych ludzi do tej konkretnej sytuacji: zdradzajacego meza, ktory woli zdradzac i byc z zona, na ktorej mu zalezy, niz po prostu zostawic rodzine, bo uwaza to za najgorsze z mozliwych rozwiazan. Moje zdanie gdzies tam napisalam, inni tez. Konsensus jest trudny albo niemozliwy, bo ludzie maja rozne moralnosci i w odniesieniu swojej wlasnej moralnosci zywia glebokie przekonanie, iz to oni maja racje. Takze kazdy tutaj bedzie uwazal, iz to on ma racje:)

Moim zdaniem niewazne jest kto ma racje i co sie powinno lub nie powinno zrobic. Chodzi o to, by sie wszystkim mozliwie jak najlepiej zylo. Zonie Garego najpewniej zyje sie dobrze. Jemu tez sie zyje dobrze. Jak dla mnie - skoro nie moze byc inaczej, niech i bedzie tak. Kazdy niech sobie sam uklada zycie, nikt lepiej od niego samego tego nie zrobi.


Btw, Gary, gratuluje poczytnosci, to juz zdaje sie czwarta reaktywacja twojego watku, a... konca nie widac:D

756

Odp: Moralność vs zdrada
vicky85 napisał/a:

\
big_smile:D:D tak dokladnie jest. To jest relatywizm wlasnie, wszystko zalezy od punktu siedzenia.

Podobał mi się ten tytuł kiedyś tutaj założony "relatywizm norm moralnych"... to dobrze wyraża sens smile smile Dobre słowo "relatywizm".



Konsensus jest trudny albo niemozliwy, bo ludzie maja rozne moralnosci i w odniesieniu swojej wlasnej moralnosci zywia glebokie przekonanie, iz to oni maja racje. Takze kazdy tutaj bedzie uwazal, iz to on ma racje:)

Otóż to! Moralności są różne. I myślałem, że wg czyjejś moralności żona powinna zmuszać się do seksu w kompromisie w którym osiąga wierność męża.



Moim zdaniem niewazne jest kto ma racje i co sie powinno lub nie powinno zrobic. Chodzi o to, by sie wszystkim mozliwie jak najlepiej zylo. Zonie Garego najpewniej zyje sie dobrze. Jemu tez sie zyje dobrze. Jak dla mnie - skoro nie moze byc inaczej, niech i bedzie tak. Kazdy niech sobie sam uklada zycie, nikt lepiej od niego samego tego nie zrobi.

"Dobrze" to też pojęcie względne. Pewnych ważnych celów życiowych nie osiągniemy nigdy, a małżeństwo jak każde inne ma swoje różne problemy. Ale pewnie nie zamieniłbym naszych problemów na inne, na czyjeś (może to normalne?).



Btw, Gary, gratuluje poczytnosci, to juz zdaje sie czwarta reaktywacja twojego watku, a... konca nie widac:D

smile smile No tak... temat chodliwy smile smile Dlaczego? Gdybyśmy rozkminiali finanse to pewnie nie byłoby tak burzliwie. Uczciwość w pracy? Pewnie też nie pociągnęłoby to emocji. A seks? Oooo... to się wdziera gdzieś tam w głąb i drażni struny, które powinny milczeć.

757 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2017-10-16 21:13:42)

Odp: Moralność vs zdrada

Gary, ale właśnie chodzi o to, że masz błędne początkowe założenie. Znaczy teraz to nic nie zmieni, bo żona jest jedna, a panien możesz mieć miliony.
Ale to, że powiesz, że chciałbyś mieć więcej seksu i może jakoś to rozwiążmy, to nie jest narzucanie żonie swojej woli. Jeżeli żona się zgodzi to nie jest gwałt na niej, bo ona na pewno czerpie z tego też przyjemność, tylko trzeba ją zachęcić. Ty nie dałeś jej nawet odczuć, że masz problem z częstotliwością, więc ona może nie być świadoma Twoich potrzeb.
Ludzie w związkach się docierają też pod kątek częstotliwości seksu. Zawsze jest strona, która chce częściej i strona, która chce rzadziej nawet jeżeli to rzadziej to raz na dwa dni, albo raz dziennie zamiast dwóch. I co to zmienia? Ludzie o tym rozmawiają tak samo jak o tym, czy lubią być do siebie przytuleni non stop czy wolą krótki uścisk na dobranoc. Jak chcę się przytulać częściej niż druga osoba to w jakiś sposó naruszam jej prawo do nieprzytulania się? Nie. Tylko szuka się wspólnych rozwiązań. Wspólne to tutaj słowo klucz.

Jeżeli potrzebowałeś więcej seksu to trzeba było z żoną o tym porozmawiać i wypracować wspólne rozwiązanie. Skoro macie ten seks taki fajny to pewnie nie miałaby z tym problemu. Mniejsze libido nie znaczy, że zaraz ją zgwałcisz. Znaczy, że ona po prostu nie ma potrzeby tak często, ale to nie zmienia tego, że jej się podoba, że się podnieca, że ma orgazm i że jest jej dobrze. I idąc na kompromis, czyli biorąc pod uwagę też jej potrzeby to nie jest wymuszanie.

Czytałam tutaj wpisy ludzi, którzy mówili, że czasami drugiej osobie się za bardzo nie chce, ale nie protestuje przed dobieraniem się i rozpalaniem i potem jest fajny seks. Tylko to trzeba wiedzieć. Rozmawiać. A u Ciebie jak wtedy zawiodła komunikacja tak i zawodzi teraz. Współczuję Twojej żonie bardzo.

jeszcze odnośnie posta wyżej, który napisałeś w trakcie mojego pisania:
zmuszanie do seksu to nie to samo co wypracowanie kompromisu.

758

Odp: Moralność vs zdrada

@LadyLoka... dzięki za te nieagresywne uwagi. Może pomińmy drogę, która doprowadziła mnie tutaj gdzie jestem.

Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam.

Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne.

Nie sądzę, że powinnaś wspólczuć mojej żonie.

Naprawdę uważacie, że seks, który jest "wypracowany w ramach kompromisu" to jest dobry seks? Jak o tym myślę, to coś mi się we wnętrzu skręca. Nie chcę, aby żona mi ulegała, jeśli ona tego naturalnie nie chce. I również nie chcę czuć się jak piesek, któremu czasem trafi się wyczekiwana kość.

759 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 21:40:50)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

@LadyLoka... dzięki za te nieagresywne uwagi. Może pomińmy drogę, która doprowadziła mnie tutaj gdzie jestem.

Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam.

Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne.

Nie sądzę, że powinnaś wspólczuć mojej żonie.

Naprawdę uważacie, że seks, który jest "wypracowany w ramach kompromisu" to jest dobry seks? Jak o tym myślę, to coś mi się we wnętrzu skręca. Nie chcę, aby żona mi ulegała, jeśli ona tego naturalnie nie chce. I również nie chcę czuć się jak piesek, któremu czasem trafi się wyczekiwana kość.

Jeśli chcesz lub nie chcesz, to powiedz jej prawdę. Wtedy to miałoby jakiś sens. A tak, to nie ma. Wtedy będzie "NATURALNIE". Teraz nie jest. Bo ona jest nieświadoma pewnych kwestii. Musisz sobie to uświadomić.

Jak się przyznasz i dalej będzie Cię pożądać i akceptować to, to inna sprawa...

ale Ty wiesz, że to będzie koniec, więc nie ma tu mowy o naturalności....

760 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2017-10-16 21:55:12)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

@LadyLoka... dzięki za te nieagresywne uwagi. Może pomińmy drogę, która doprowadziła mnie tutaj gdzie jestem.

Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam.

Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne.

Nie sądzę, że powinnaś wspólczuć mojej żonie.

Naprawdę uważacie, że seks, który jest "wypracowany w ramach kompromisu" to jest dobry seks? Jak o tym myślę, to coś mi się we wnętrzu skręca. Nie chcę, aby żona mi ulegała, jeśli ona tego naturalnie nie chce. I również nie chcę czuć się jak piesek, któremu czasem trafi się wyczekiwana kość.

Masz tutaj dziesiątki piszących kobiet. Większość taką opinię podziela, to może przyjmiesz założenie, że tak myślą kobiety, więć i może to być też opinia Twojej żony?
Ja nie muszę wiedzieć jak się tutaj znalazłeś.

Kurcze, jakby przyszedł do mnie mój facet i powiedział: "wiesz, dla mnie jest w naszym związku za mało seksu" to naprawdę chciałabym kompromisu, bo chciałabym, żeby czuł się dobrze w takiej relacji. Zastanowiłabym się, co mogę zmienić, żebym miała energię na częstszy seks, bo czasami to jest tak, że fajnie by było, ale nie chce mi się, bo jestem zmęczona, bo studia, praca itd. I wtedy można rozmawiać, że np. ja bym chciała wygosporadować jeden wieczór na wspólne oglądanie filmu i ma się nie dobierać, a on jak mnie odciąży w przygotowaniu obiadu/kolacji dostanie odprężoną partnerkę, której będzie chciało się zmęczyć w łóżku tongue i wcale nie czułabym się zmuszana do seksu.
Zmuszana to ja się czułam w poprzednim związku, kiedy miałam depresję i mówiłam, że nie mam ochoty na seks, że źle się czuję, a facet i tak się dobierał, bo on chciał. To jest zmuszanie. Bo on ze mną nie porozmawiał i nie wysłuchał. Gdyby chcia to zrobić, wiedziałby skąd się bierze moja chwilowa niechęć i mógłby mi pomóc z niej wyjść.

I nie oszukujmy się, jak ja chcę wyrywać faceta na seks to też chodzi mi o rozładowanie mojego napięcia, to naturalne.
Ty nie wiesz czy Twoja żona tego naturalnie nie chce, bo z nią o tym nie rozmawiałeś.
Jakbyś porozmawiał to owszem byłyby dwie drogi.
1. Że byłoby coś co Ty zakładasz, czyli ona z litości Ci da.
2. To co ja zakładam, czyli wspólne wypracowanie czegoś, co jej też się będzie podobać i ją cieszyć.

A współczuję jej ciągle i będę jej współczuć, bo ją zdradzasz i nie rozumiesz, jak wielką krzywdę robisz jej zabierając jej możliwość zdecydowania czy chce z Tobą być w takim układzie czy nie chce.

761

Odp: Moralność vs zdrada

Masz tutaj dziesiątki piszących kobiet. Większość taką opinię podziela, to może przyjmiesz założenie, że tak myślą kobiety, więć i może to być też opinia Twojej żony?

Przecież ja doskonale wiem jaka jest opinia mojej żony. Pozostałe przeczytałem, dzięki. Możesz współczuć mojej żonie w takim razie. Czytam i czytam te Wasze różne myśli kobiece, miło że chce się Wam pisać.

762 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 22:19:20)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Masz tutaj dziesiątki piszących kobiet. Większość taką opinię podziela, to może przyjmiesz założenie, że tak myślą kobiety, więć i może to być też opinia Twojej żony?

Przecież ja doskonale wiem jaka jest opinia mojej żony. Pozostałe przeczytałem, dzięki. Możesz współczuć mojej żonie w takim razie. Czytam i czytam te Wasze różne myśli kobiece, miło że chce się Wam pisać.

Beznadziejny jesteś. O jakiej Ty normalności mówisz? Wytłumacz mi? Normalne związki polegają na akceptacji pewnych spraw, zachowań. Ty to pozorujesz i jednocześnie gadasz o normalności. To jest nienormalne. Rozumiem, jesteś szczery i godzisz się (bierzesz odpowiedzialność) za to - za swoje zoboczenia, zachowania, moralność... ale nie... Ty niee... i to jest normalne?

763

Odp: Moralność vs zdrada
LolekBolek napisał/a:

Beznadziejny jesteś.

Może tak, a może nie. Skąd Ty to możesz wiedzieć.
Na szczęście nikomu takich bzdur nie mówię.

764 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 22:48:57)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
LolekBolek napisał/a:

Beznadziejny jesteś.

Może tak, a może nie. Skąd Ty to możesz wiedzieć.
Na szczęście nikomu takich bzdur nie mówię.

I to nie jest normalne. To oszustwo całe. To jest przykre.

Nie wiem, ja po prostu nie potrafiłbym tak, wobec osoby, którą kocham. Uważam, że to nieludzkie zachowania. Takie moje zdanie. Krótko i na temat. Ale powodzenia, Gary.

Prostytutki - ok - ale nie w takim układzie. Taki układ, to nie miłość - przynajmniej nie miłość, jaką ja rozumiem w tym świecie.

Nie sugeruję Ci niczego. Ty wiesz lepiej, i postąpisz egoistycznie - by Tobie było dobrze.

I nie oceniam Cię, bo nie znam Twojego życia, doświadczeń... tylko mówię - ze swojej własnej perspektywy, osoby. Pozdrawiam ciepło smile

Ten "beznadziejny", nie, wycofuję to słowo. Bezsensu. Bo nie taki zamiar miałem.... więc sorry, jakby coś. Beznadziejne jest to, że tak oszukujesz swoją własną "kochaną" żonę, a może nawet samego siebie???  Ale jednak coś mnie popchnęło, by to powiedzieć. Nawet sam nie wiem, co to może być? A może wiem, tylko wolę nie wiedzieć? Właściwie to sam nie wiem. Jednak wiedz jedno. Życzę Ci dużo prawdziwego szczęścia w życiu. Ale na prawdę takiego prawdziwego!

765

Odp: Moralność vs zdrada

Nie ma szans by poczuć się jak pies zebrzacy o kość tylko z tego powodu że chcesz tego częściej od partnera. I Prosisz. Do tego potrzeba usłyszenia odmowy w sposób który rani. A jeżeli Partner to robi to problem jest gdzie indziej.
Druga opcja to czyjeś przewrazliwienie na punkcie swojej dumy.,kiedy jakakolwiek odmowa jest bardzo źle odbierana.

766

Odp: Moralność vs zdrada

Ciekawi mnie fakt, że nie ustosunkowałeś się do pozostałej części mojego komentarza. Czyżybyś nie miał argumentów na odbicie? big_smile

zgadzam się z Elą. Nie ma odmowy kiedy się nie pyta.

767

Odp: Moralność vs zdrada

No, ale problem jest w tym, ze Gary PANICZNIE boi sie odmowy i potluczenia niesamowicie delikatnego ego. Zona moglaby nie tylko powiedziec "nie", ale tez zaczac dyskutowac, watpic, drazyc i Garus nie jest na to emocjonalnie przygotowany.

Latwiej ruchac anonimowe panienki z Roksy, ktore o nic nie pytaja, bo biora za to kase. To nie tyle jest sprawa oszustwa i nieuczciwosci (choc ewidentnie jest), ale przede wszystkim niskiego poczucia wartosci, tchorzostwa i niecheci konfrontacji.

768 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 23:02:37)

Odp: Moralność vs zdrada

Nie ustosunkowałem się, aby nie powtarzać. Ale okej... piszę.

Lady Loka napisał/a:

Masz tutaj dziesiątki piszących kobiet. Większość taką opinię podziela, to może przyjmiesz założenie, że tak myślą kobiety, więć i może to być też opinia Twojej żony?

Tak, wiem. Jak tysiąc ludzi mówi jedną opinię, to warto ją uznać za prawdę. Poza tym inni myślą inaczej niż ja i mogą mieć rację.



Kurcze, jakby przyszedł do mnie mój facet i powiedział: "wiesz, dla mnie jest w naszym związku za mało seksu" to naprawdę chciałabym kompromisu, bo chciałabym, żeby czuł się dobrze w takiej relacji.

Różnie ludziom się seks układa. Może u Ciebie byłoby tak jak piszesz.



Zastanowiłabym się, co mogę zmienić, żebym miała energię na częstszy seks, bo czasami to jest tak, że fajnie by było, ale nie chce mi się, bo jestem zmęczona, bo studia, praca itd. I wtedy można rozmawiać, że np. ja bym chciała wygosporadować jeden wieczór na wspólne oglądanie filmu i ma się nie dobierać, a on jak mnie odciąży w przygotowaniu obiadu/kolacji dostanie odprężoną partnerkę, której będzie chciało się zmęczyć w łóżku tongue i wcale nie czułabym się zmuszana do seksu.

Oczywiście masz rację. Zmęczenie to ważny argument, mąż może przejąć część obowiązków, aby żona się wyluzowała i miała chęć na seks.



Zmuszana to ja się czułam w poprzednim związku, kiedy miałam depresję i mówiłam, że nie mam ochoty na seks, że źle się czuję, a facet i tak się dobierał, bo on chciał. To jest zmuszanie. Bo on ze mną nie porozmawiał i nie wysłuchał. Gdyby chcia to zrobić, wiedziałby skąd się bierze moja chwilowa niechęć i mógłby mi pomóc z niej wyjść.

Tak, powinien zrozumieć jak się czujesz i że niekoniecznie masz ochotę na seks. Dlatego zwracam uwagę na to co moja żona chce.


I nie oszukujmy się, jak ja chcę wyrywać faceta na seks to też chodzi mi o rozładowanie mojego napięcia, to naturalne.
Ty nie wiesz czy Twoja żona tego naturalnie nie chce, bo z nią o tym nie rozmawiałeś.
Jakbyś porozmawiał to owszem byłyby dwie drogi.
1. Że byłoby coś co Ty zakładasz, czyli ona z litości Ci da.
2. To co ja zakładam, czyli wspólne wypracowanie czegoś, co jej też się będzie podobać i ją cieszyć.

Jednak upieram się, że wiem czego żona chce. Są też rzeczy, nie dotyczące seksu, które ona chce, ale ja jej tych rzeczy nie dam.



A współczuję jej ciągle i będę jej współczuć, bo ją zdradzasz i nie rozumiesz, jak wielką krzywdę robisz jej zabierając jej możliwość zdecydowania czy chce z Tobą być w takim układzie czy nie chce.

Dobrze. Masz powody, to możesz współczuć.



Ela210 napisał/a:

Nie ma szans by poczuć się jak pies zebrzacy o kość tylko z tego powodu że chcesz tego częściej od partnera. I Prosisz. Do tego potrzeba usłyszenia odmowy w sposób który rani. A jeżeli Partner to robi to problem jest gdzie indziej.
Druga opcja to czyjeś przewrazliwienie na punkcie swojej dumy.,kiedy jakakolwiek odmowa jest bardzo źle odbierana.

Seks jest taką sferą życia, że powinien wynikać z "chcenia" u obu osób. Niewymuszonego chcenia, nie wynegocjowanego. Nie będę prosił o seks -- przecież to jakieś szaleństwo. Zwłaszcza teraz kiedy wcale mi nie zależy na "częstotliwości" seksu z żoną. Jest seks to dobrze, a jak nie ma seksu to też dobrze.

Odmowa seksu, to jest reakcja żony na zaloty. Czasem jest chętna a czasem nie. Na pewno macie tak samo.

769 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 23:03:32)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Nie ustosunkowałem się, aby nie powtarzać. Ale okej... piszę.

Lady Loka napisał/a:

Masz tutaj dziesiątki piszących kobiet. Większość taką opinię podziela, to może przyjmiesz założenie, że tak myślą kobiety, więć i może to być też opinia Twojej żony?

Tak, wiem. Jak tysiąc ludzi mówi jedną opinię, to warto ją uznać za prawdę. Poza tym inni myślą inaczej niż ja i mogą mieć rację.



Kurcze, jakby przyszedł do mnie mój facet i powiedział: "wiesz, dla mnie jest w naszym związku za mało seksu" to naprawdę chciałabym kompromisu, bo chciałabym, żeby czuł się dobrze w takiej relacji.

Różnie ludziom się seks układa. Może u Ciebie byłoby tak jak piszesz.


Zastanowiłabym się, co mogę zmienić, żebym miała energię na częstszy seks, bo czasami to jest tak, że fajnie by było, ale nie chce mi się, bo jestem zmęczona, bo studia, praca itd. I wtedy można rozmawiać, że np. ja bym chciała wygosporadować jeden wieczór na wspólne oglądanie filmu i ma się nie dobierać, a on jak mnie odciąży w przygotowaniu obiadu/kolacji dostanie odprężoną partnerkę, której będzie chciało się zmęczyć w łóżku tongue i wcale nie czułabym się zmuszana do seksu.

Oczywiście masz rację. Zmęczenie to ważny argument, mąż może przejąć część obowiązków, aby żona się wyluzowała i miała chęć na seks.



Zmuszana to ja się czułam w poprzednim związku, kiedy miałam depresję i mówiłam, że nie mam ochoty na seks, że źle się czuję, a facet i tak się dobierał, bo on chciał. To jest zmuszanie. Bo on ze mną nie porozmawiał i nie wysłuchał. Gdyby chcia to zrobić, wiedziałby skąd się bierze moja chwilowa niechęć i mógłby mi pomóc z niej wyjść.

Tak, powinien zrozumieć jak się czujesz i że niekoniecznie masz ochotę na seks. Dlatego zwracam uwagę na to co moja żona chce.


I nie oszukujmy się, jak ja chcę wyrywać faceta na seks to też chodzi mi o rozładowanie mojego napięcia, to naturalne.
Ty nie wiesz czy Twoja żona tego naturalnie nie chce, bo z nią o tym nie rozmawiałeś.
Jakbyś porozmawiał to owszem byłyby dwie drogi.
1. Że byłoby coś co Ty zakładasz, czyli ona z litości Ci da.
2. To co ja zakładam, czyli wspólne wypracowanie czegoś, co jej też się będzie podobać i ją cieszyć.

Jednak upieram się, że wiem czego żona chce. Są też rzeczy, nie dotyczące seksu, które ona chce, ale ja jej tych rzeczy nie dam.



A współczuję jej ciągle i będę jej współczuć, bo ją zdradzasz i nie rozumiesz, jak wielką krzywdę robisz jej zabierając jej możliwość zdecydowania czy chce z Tobą być w takim układzie czy nie chce.

Dobrze. Masz powody, to możesz współczuć.

Kurdę, ale może byś się chociaż odniósł do poważnych tematów - do oszustwa, zdrady i normalności z tym związanej? Co? Bo chyba o tym była ta część wątku?

Bo nie wiem? Unikasz niewygodnych odpowiedzi?

Ty to chyba gadasz, co chcesz. Niepotrzebnie byłem miły.... nieważne nawet...

770

Odp: Moralność vs zdrada

Zwracasz uwagę na to, czego chce żona, ale nie wiesz jak zachowałaby się, gdybyś powiedział jej, że potrzebujesz więcej seksu, bo nie powiedziałeś jej  tym.

771 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 23:07:18)

Odp: Moralność vs zdrada
LolekBolek napisał/a:

Kurdę, ale może byś się chociaż odniósł do poważnych tematów - do oszustwa, zdrady i normalności z tym związanej? Co? Bo chyba o tym była ta część wątku?

Bo nie wiem? Unikasz niewygodnych odpowiedzi?

A nie sądzisz, że już to mówiłem w tym wątku?

Oszustwo -- tak ukrywam seks z innymi kobietami.
Zdrada -- tak nie jestem wierny choć przysięgałem
Normalność -- ??? --- pojęcie względne. Normalne jest że seks mają dwie osoby które chcą ze sobą seksu.


Ladyloka napisał/a:

Zwracasz uwagę na to, czego chce żona, ale nie wiesz jak zachowałaby się, gdybyś powiedział jej, że potrzebujesz więcej seksu, bo nie powiedziałeś jej  tym.

Na razie nie chcę więcej seksu. Jest ile jest. Kiedy chcemy oboje.
Wątek zaczął się od sytuacji wymyślonej, co zresztą wiele razy mówiłem.

Rzetelnie odpowiadam na wasze pytania?

772 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 23:20:27)

Odp: Moralność vs zdrada

Ale mi konkretnie chodziło o te zdania " Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam"

"Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne"

To już chyba przeczy Twoim teoriom? Czym dla Ciebie jest "NORMALNOŚĆ:.  Wiem, że nie. Bo Ty masz odpowiedź swoją, własną. Ale wysłucham. Jak będzie konflit, to dam Ci znać...

Czy to jest normalne?

Skąd Ty wiesz, jakie Twoja żona ma potrzeby seksualne, skoro Ty nie rozmawiasz z nią na ten temat. Tylko uciekasz do prostytukek?

773 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 23:22:36)

Odp: Moralność vs zdrada
LolekBolek napisał/a:

Ale mi konkretnie chodziło o te zdania " Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam"

"Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne"

To już chyba przeczy Twoim teoriom? Czym dla Ciebie jest "NORMALNOŚĆ:.  Wiem, nie. Bo Ty masz odpowiedź swoją, własną. Ale wysłucham. Jak będzie konflit, to dam Ci znać...

Czy to jest normalne?

Potwierdzam to co napisałem. Jest pożądanie żony. Są też inne kobiety.
Normalność jest względna.
Np. względem moralności społecznej -- trzeba być wiernym.
Względem intuicji -- trzeba mieć seks z wieloma kobietami.
"może brutalne może normalne" -- zależy jak spojrzysz, jaką miarą to zmierzysz, którą moralnością.

Przychodzi pani z ubezpieczeń. Podoba mi się, chętnie zamiast pisać papiery bym ją przeleciał. Ona też jest bardziej niż standardowo miła, więc pewnie chciałaby się pobzykać. No to co dalej? Normalne jest zachowanie jednak formalności i nic nie robienie? A może normalne jest jej poderwanie na seks?     
Koleżanka z klasy... zawsze mi się podobała, spotkaliśmy się. Przeleciałbym ją. Ona też chętna. I co robimy?
Ja mam swoje wybory, one mają swoje wybory, zasady, moralności właśnie.

774

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:

Nie ustosunkowałem się, aby nie powtarzać. Ale okej... piszę.
Seks jest taką sferą życia, że powinien wynikać z "chcenia" u obu osób. Niewymuszonego chcenia, nie wynegocjowanego. Nie będę prosił o seks -- przecież to jakieś szaleństwo. Zwłaszcza teraz kiedy wcale mi nie zależy na "częstotliwości" seksu z żoną. Jest seks to dobrze, a jak nie ma seksu to też dobrze.

Odmowa seksu, to jest reakcja żony na zaloty. Czasem jest chętna a czasem nie. Na pewno macie tak samo.

Tak sobie podczytuje co piszesz, i nie mialem nawet zamiaru sie udzielac, ale to co napisales teraz, zaprzecza wszystkiemu. Skoro seks powinien wynikac z nie wymuszonego, nie wynegecjowanego ,,chcenia" u obu stron, to jaka przyjemnosc sprawia Ci seks z prostytutkami? Przeciez on czasem jest wlasnie wymuszony, bo akurat tego dnia, taka kobieta, wcale nie ma ochoty na seks, bo zwyczajnie nie chce jej sie pracowac, ale niestety cos ja do tego zmusza, jak nie ma negocjacji, skoro musisz sie zgodzic na jej cene, to ona ustala warunki, a Ty je akceptujesz lub wybierasz tansza wersje.
Zgadzam sie z Toba, ze tylko seks z ,,chceniem" obojga partnerow, daje prawdziwa satysfakcje, ale Ty takiego seksu wlasnie nie masz, tam gdzie go szukasz, a moglbys miec, tam gdzie go sobie odpusciles.

775 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 23:46:47)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
LolekBolek napisał/a:

Ale mi konkretnie chodziło o te zdania " Nie chciałbym aby moja żona uprawiała seks częściej niż wynika to z jej natury. Masz rację, mogą być zaloty, podrywanie, flirt erotyczny i to prowadzi do radosnego seksu z zaangażowaniem obu stron. Ale jest to nie fair jeśli celem tych zalotów byłoby rozładowanie napięcie seksualnego, a nie po prostu podrywanie żony, bo jej pożądam"

"Oprócz tego dochodzi seks z innymi. Może to jest brutalne, a może normalne"

To już chyba przeczy Twoim teoriom? Czym dla Ciebie jest "NORMALNOŚĆ:.  Wiem, nie. Bo Ty masz odpowiedź swoją, własną. Ale wysłucham. Jak będzie konflit, to dam Ci znać...

Czy to jest normalne?

Potwierdzam to co napisałem. Jest pożądanie żony. Są też inne kobiety.
Normalność jest względna.
Np. względem moralności społecznej -- trzeba być wiernym.
Względem intuicji -- trzeba mieć seks z wieloma kobietami.
"może brutalne może normalne" -- zależy jak spojrzysz, jaką miarą to zmierzysz, którą moralnością.

Hmm, Twoje małżeństwo do moralności społecznej nie należy - to pewne.

Sugerujesz, że Tobą kieruje intuicja, tak. Czyli taki instynkt zwierzecy, by mieć więcej seksu.

Dlaczego nie chcesz, by to żona dała Ci tego seksu, więcej? Przestała Cię pociągać? To dlaczego ją tak "skalupjesz" "okaleczasz ze swojej kobiecości" ?

To nie jest normalna miłość. Czy normalna miłość polega na tym, że kobieta mówi Ci stek kłamstw i bzdur?

Chyba nie, więc ja tego też się trzymam. Nie rozmawiamy o tym, ale wiemy i ufamy sobie... Ty chyba jesteś  za stary na takie gadki... ale cóż...

Aaa ... i jeśli coś już mówiłeś, to sorry, ale nie śledziłem całego, długiego wątku, najwyżej się  powtówrzy  to sano...

776 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-10-16 23:47:15)

Odp: Moralność vs zdrada
Piotr74 napisał/a:

... seks powinien wynikac z nie wymuszonego, nie wynegecjowanego ,,chcenia" u obu stron, to jaka przyjemnosc sprawia Ci seks z prostytutkami? ....
Zgadzam sie z Toba, ze tylko seks z ,,chceniem" obojga partnerow, daje prawdziwa satysfakcje, ale Ty takiego seksu wlasnie nie masz, tam gdzie go szukasz, a moglbys miec, tam gdzie go sobie odpusciles.

Też się nad tym zastanowiłem... jest to pewna sprzeczność, racja. Jak dziewczyna jest zaangażowana (a są takie, co nawet mają wyrzuty sumienia jak sobie zrobią dzień leniuchowania), to nie ma z tym problemu. Nawet jak nieszczególnie ma dobry dzień na seks, to skoro wzięła pieniądze, skoro odbiera telefony, to znaczy, że chce to robić. Raczej czuję że jest fair.

http://escortgirl.blog/klienci/bliskosc … eksualnej/
google "bliskość i i przyjemnosc w usludze seksualnej escortgirl blog"


LolekBolek napisał/a:

Sugerujesz, że Tobą kieruje intuicja, tak. Czyli taki instynkt zwierzecy, by mieć więcej seksu.

Zwierzęcy ma zabarwienie negatywne, ale można by to tak określić.


Dlaczego nie chcesz, by to żona dała Ci tego seksu, więcej? Przestała Cię pociągać? To dlaczego ją tak "skalupjesz" "okaleczasz ze swojej kobiecości" ?

Na odwrót. Nie oczekuję od niej takiej lub innej ilości seksu. Robi co chce i na co ma ochotę.


To nie jest normalna miłość. Czy normalna miłość polega na tym, że kobieta mówi Ci stek kłamstw i bzdur?
Chyba nie, więc ja tego też się trzymam. Nie rozmawiamy o tym, ale wiemy i ufamy sobie... Ty chyba jesteś  za stary na takie gadki... ale cóż...

Dotykasz ciągle słowa "normalność". A wiesz co ja mówię? Że prawdziwa miłość daje wolność, w szczególności osobie, którą kochamy wolność do opuszczenia nas, do odejścia od nas. Prawdziwa miłość w ramach tej wolności dopuszcza seks osoby którą kochamy z kim innym, jeśli to tę osobę uszczęśliwi. Widzisz, że różnie można na miłość spojrzeć?


Aaa ... i jeśli coś już mówiłeś, to sorry, ale nie śledziłem całego, długiego wątku, najwyżej się  powtówrzy  to sano...

No to okej... mogę pisać jeśli kogoś to interesuje, czy komuś pomogę, czy może się czego sam dowiem nowego.

777 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 23:54:50)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

... seks powinien wynikac z nie wymuszonego, nie wynegecjowanego ,,chcenia" u obu stron, to jaka przyjemnosc sprawia Ci seks z prostytutkami? ....
Zgadzam sie z Toba, ze tylko seks z ,,chceniem" obojga partnerow, daje prawdziwa satysfakcje, ale Ty takiego seksu wlasnie nie masz, tam gdzie go szukasz, a moglbys miec, tam gdzie go sobie odpusciles.

Też się nad tym zastanowiłem... jest to pewna sprzeczność, racja. Jak dziewczyna jest zaangażowana (a są takie, co nawet mają wyrzuty sumienia jak sobie zrobią dzień leniuchowania), to nie ma z tym problemu. Nawet jak nieszczególnie ma dobry dzień na seks, to skoro wzięła pieniądze, skoro odbiera telefony, to znaczy, że chce to robić. Raczej czuję że jest fair.


LolekBolek napisał/a:

Sugerujesz, że Tobą kieruje intuicja, tak. Czyli taki instynkt zwierzecy, by mieć więcej seksu.

Zwierzęcy ma zabarwienie negatywne, ale można by to tak określić.


Dlaczego nie chcesz, by to żona dała Ci tego seksu, więcej? Przestała Cię pociągać? To dlaczego ją tak "skalupjesz" "okaleczasz ze swojej kobiecości" ?

Na odwrót. Nie oczekuję od niej takiej lub innej ilości seksu. Robi co chce i na co ma ochotę.


To nie jest normalna miłość. Czy normalna miłość polega na tym, że kobieta mówi Ci stek kłamstw i bzdur?
Chyba nie, więc ja tego też się trzymam. Nie rozmawiamy o tym, ale wiemy i ufamy sobie... Ty chyba jesteś  za stary na takie gadki... ale cóż...

Dotykasz ciągle słowa "normalność". A wiesz co ja mówię? Że prawdziwa miłość daje wolność, w szczególności osobie, którą kochamy wolność do opuszczenia nas, do odejścia od nas. Prawdziwa miłość w ramach tej wolności dopuszcza seks osoby którą kochamy z kim innym, jeśli to tę osobę uszczęśliwi. Widzisz, że różnie można na miłość spojrzeć?


Aaa ... i jeśli coś już mówiłeś, to sorry, ale nie śledziłem całego, długiego wątku, najwyżej się  powtówrzy  to sano...

No to okej... mogę pisać jeśli kogoś to interesuje, czy komuś pomogę, czy może się czego sam dowiem nowego.

I jestem jeszcze jednego ciekaw... ile córek Cię czyta, takie przejmnie wzorce... masakra!!!

Dziś patrzę na młodą córkę swojego brata - Boże, jaka ona jest piękna i taka niewinna. Niechałbym, aby taki zboczeniec, jebany oszust, ją kiedykowiek oszukał lub wykorzystał. Ty już utraciłeś pewne wartości, a nawet ludzkie instynkty. Ale Ty byś się za nią ślimaczył, niestety. Ale wiesz, ona jak dorośnie, będzie już wiedzieć, kim Ty jesteś...

778

Odp: Moralność vs zdrada
LolekBolek napisał/a:

I jestem jeszcze jednego ciekaw... ile córek Cię czyta, takie przejmnie wzorce... masakra!!!
Dziś patrzę na młodą córkę swojego brata - Boże, jaka ona jest piękna i taka niewinna. Niechałbym, aby taki zboczeniec, jebany oszust, ją kiedykowiek oszukał lub wykorzystał. Ty już utraciłeś pewne wartości, a nawet ludzkie instynkty. Ale Ty byś się za nią ślimaczył, nistety.

Jak bedzie miała wokól siebie takich słabych mężczyzn, to będzie sobie musiała jakoś radzić.

779 Ostatnio edytowany przez LolekBolek (2017-10-16 23:59:49)

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
LolekBolek napisał/a:

I jestem jeszcze jednego ciekaw... ile córek Cię czyta, takie przejmnie wzorce... masakra!!!
Dziś patrzę na młodą córkę swojego brata - Boże, jaka ona jest piękna i taka niewinna. Niechałbym, aby taki zboczeniec, jebany oszust, ją kiedykowiek oszukał lub wykorzystał. Ty już utraciłeś pewne wartości, a nawet ludzkie instynkty. Ale Ty byś się za nią ślimaczył, nistety.

Jak bedzie miała wokól siebie takich słabych mężczyzn, to będzie sobie musiała jakoś radzić.

Słabych jak TY? No nie mów, że postawa, jaką zaprezentowałeś tutaj jest mocna. NO po prostu,  rozwalka.

Czy Ty w ogóle kochasz swoje córki? Swoje dzieci? ALeż tak, oczywiście. Niech robią,co chcą.. jak chce być narkomanką, to niech będzie, jak chce być dziwką, to niech bedzie...

Jakie jest Twoje podejście to swoich dzieci?

780

Odp: Moralność vs zdrada
Gary napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

... seks powinien wynikac z nie wymuszonego, nie wynegecjowanego ,,chcenia" u obu stron, to jaka przyjemnosc sprawia Ci seks z prostytutkami? ....
Zgadzam sie z Toba, ze tylko seks z ,,chceniem" obojga partnerow, daje prawdziwa satysfakcje, ale Ty takiego seksu wlasnie nie masz, tam gdzie go szukasz, a moglbys miec, tam gdzie go sobie odpusciles.

Też się nad tym zastanowiłem... jest to pewna sprzeczność, racja. Jak dziewczyna jest zaangażowana (a są takie, co nawet mają wyrzuty sumienia jak sobie zrobią dzień leniuchowania), to nie ma z tym problemu. Nawet jak nieszczególnie ma dobry dzień na seks, to skoro wzięła pieniądze, skoro odbiera telefony, to znaczy, że chce to robić. Raczej czuję że jest fair.

A co z negocjacja? Przyjmujac wykonanie uslugi, jestes strona negocjacji, bo godzisz sie na cene. A przeciez sam napisales, ze negocjacja w seksie wypacza jego sens. Nie widzisz sprzecznosci?
Nie widzisz sprzecznosci w tym, ze kobiety z ktorymi uprawiasz seks, nie chca Ciebie tylko Twoich pieniedzy? Seks jest wynikiem ,,chcenia" partnera, przez partnera, nie partnera dla kasy uslugobiorcy. Jak bys sie czul, wiedzac, ze zona uprawia z Toba seks dla kasy? Satysfakcjonowal by Cie taki seks?

Posty [ 716 do 780 z 902 ]

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moralność vs zdrada

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024