Gary napisał/a:Tak, wierzę w Boga. Moja wiara jest inna niestety... Nie biorę udziału w obrzędach religijnych. Szkoda że ludzie zamiast słuchać nauki Jezusa czczą jego śmierć -- nie chciałbym mieć takich uczniów.
Aha, czyli jak idziesz na cmentarz na grób bliskiej osoby, dajesz kwiaty i zapalasz znicz, to znaczy, że czcisz w tym momencie jej śmierć, czy po prostu wyrażasz swoją pamięć, miłość i szacunek do tej osoby, które wciąż są, mimo jej śmierci?
Poza tym trochę kłóci się przysięga małżeńska składana w imię Boga, której się nie przestrzega. I tak, są też ludzie, którzy słuchają i rozumieją naukę Jezusa, a jednocześnie przestrzegają zasad jego wiary. Takie zachowanie nazywane jest brakiem hipokryzji.
Beyondblackie napisał/a:Sam zdecydowales sie wejsc w zwiazek z kobieta o monogamicznych pogladach. Nikt Cie do slubu nie przymuszal. Zas teraz oczekujesz, ze Twoje przysiegi jakos nie sa wazne, bo Tobie sie odmienilo, chociaz nigdy nawet tego faktu nie poruszyles z zona.
Zgadzam się z Beyondblackie w zupełności. Sama jestem właśnie taką kobietą, jak Twoja żona- o monogamicznych poglądach, przestrzegającą zasad moralnych, a także żyjącą zgodnie z wiarą. I aż mrozi w środku na myśl, że jakiś mój przyszły mąż, wiedząc o tym, ukrywałby swoje poglądy, a potem pomiatał wszystkimi tymi moimi najważniejszymi poglądami. Sam pisałeś, że ona była dumna z tego, że szanowała się przed ślubem. Czyli samo to świadczy o tym, jak uczciwość, wierność są dla niej ważne, na samym przodzie światopoglądu i własnych zasad moralnych. A Ty tego nie szanujesz, masz to gdzieś i dajesz odczuć nam, że ten cały jej świat jest nic niewarty. Ona daje Ci szacunek, uczciwość i wierność i na pewno oczekuje tego samego w zamian, też bym oczekiwała, to jest oczywiste. A Ty z tego się śmiejesz i cieszysz się, że to nie romans, więc ona nie ma szans odkryć prawdy. Ja na jej miejscu czułabym, że drwisz ze mnie i śmiejesz się z mojej naiwności, sorry, ale piszę szczerze, co bym czuła. Jak dla Ciebie przysięga wierności była bez sensu (a wynika z tego, że była, skoro, jak sam piszesz, inaczej wierzysz.. to trzeba było dać jej o tym znać, żeby miała tego świadomość i wolny wybór, czy chce w taki związek wchodzić. Na moje, to ona mogłaby nawet unieważnienie ślubu kościelnego zdobyć za zatajenie takich poglądów). Poza tym nie rozumiem też ludzi, którzy "wierzą inaczej", nie praktykują, a do ślubu kościelnego lecą, byleby otoczka była. Przytoczę słowa przysięgi z Urzędu Cywilnego: ""Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny Młodej) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe." Nie ma nic o wierności, nieopuszczaniu do śmierci, ślubowaniu miłości, WIERNOŚCI i UCZCIWOŚCI. I to jeszcze w imię Boga, mówi się "tak mi dopomóż Panie Boże". To jest po prostu dla mnie straszna hipokryzja ślubować coś przed Bogiem, coś, czego się nie uznaje i nie zamierza tego przestrzegać (ok, mówisz, że chciałeś być wierny początkowo, ale z wypowiedzi na temat wiary jasno wynika, że nie uznajesz zasad o wierności itd.).
Ja bym po prostu nie chciała żyć z kimś, kto oszukuje mnie w tak ważnej dla mnie sprawie. 100 razy wolałabym znać prawdę, bo nawet najgorsza prawda jest lepsza niż oszustwo. Wtedy mogłaby zdecydować, czy chce odejść, czy ratować małżeństwo i np. zapisać się z Tobą na terapię lub wysłać Cię po prostu do seksuologa.
Gary napisał/a: Tragiczna? Teraz mam dobrą sytuację... mam dodatkowy seks, od żony przestałem chcieć więcej niż ona chce dać, rozkwitła jak kwiat z którego głodna pszczoła nie doi do końca wszystkich soków...
hahahaha
dobre
a kiedyś szczęka mi opadła, gdy jakiś typek mi powiedział, co wg niego jest kluczem udanego małżeństwa= że "kobieta ma zapominać, a mąż pamiętać"
wtedy myślałam, że się przesłyszałam, a teraz okazuje się, że mogę dopełnić tamtą wypowiedź, co zrobić, albo raczej czego nie robić i czego nie pamiętać i nie zauważać, żeby rozkwitać jak kwiat w małżeństwie ;P
Snake napisał/a: No dobrze, magia, te sprawy, a jak ty byś zareagował gdyby..... Krótko i na temat. Poinformowałeś żonę o swoim wyborze, tj., że niezależnie jaka ona będzie ty będziesz realizował seks również poza małżeństwem i nie będziesz miał nic przeciwko jeśli ona będzie to robić?
Tak, to jedyna uczciwa droga, szkoda, że lata wcześniej nieprzemyślana... I zastanawiam się, czy nie masz (to do Gary'ego) jakiś problemów natury osobistej, tak po prostu. Bo ok, znam facetów, którym również podobają się różne kobiety, to normalne, ale jakoś żaden z nich nie postępuje jak Ty. Znam też przypadki zdrady, która narodziła się z powodu miłości, choć była początkowo niechciana itd. Niektórzy też tłumaczą zdradę alkoholem. Wg mnie nie można tłumaczyć niczym, bo małżeństwo to świadoma decyzja, że chce się spędzić życie z tą jedną, konkretną osobą. I trzeba być konsekwentnym. A takie suche, bezuczuciowe(no chyba że napiszesz zaraz, że wszystkie je kochasz..), mechaniczne wizyty u prostytutek, które traktowane są jak przedmiot wykorzystywany tylko w jednym celu, to już coś nie tak.
Gdyby jego żona komunikowała, że jakby co, to woli nie wiedzieć, to sprawa byłaby jasna.. a tak nie jest.. ile już się czytało i słyszało o sytuacjach, gdy żona dowiadywała się ostatnia i to przez przypadek....A potem miała żal, że każdy wiedział, a nikt jej nie poinformował... często niestety jest tak, że osoba zakochana ma klapki na oczach i nie widzi oczywistych sygnałów.. Ona i tak ma intuicję, bo sprawdza telefon, ale nic nie może znaleźć, a nie że wie, a akceptuje.. skąd to wiecie? A skoro niby wie i akceptuje, to nic złego nie stanie się, gdy Gary jej powie prawdę. A jednak nie chce tego zrobić. Widocznie sam czuje, że ona jednak nie domyśla się prawdy, inaczej by się nie bał jej tego powiedzieć.