A ja wcale nie sądzę że pojechałam.
Dla mnie poddawanie się emocjom to jest wyłączenie rozumu.
Uczucia uczuciami, ale przed nimi jest jeszcze rozum i choćby lojalność i uczciwość, wywiązanie się z przysięgi, zobowiązań.
Czy w takim razie kobieta/mężczyzna ma lecieć za każdym kto się jej tylko spodoba, albo kiedy tylko nadarzy się okazja i nie zastanawiać się nad konsekwencjami?
Jeżeli mam żonę/męża to nie szukam sobie miłostek na boku. Żeby mieć taką miłostkę, to trzeba się trochę postarać, to się nie robi samo.
Chodzi mi o działanie. Nie rozumiem dlaczego zakochaniem usprawiedliwia się oszukiwanie czy zdradzanie.
Ja o podziale majątku nie wypowiadam się. Magdalenka wspomniała tylko o tym, że mąż chce zostać w domu. A ja uważam, że w pierwszej kolejności ma do tego prawo ten rodzic który zostaje z dziećmi.
Nie mogę pojąć jak w tym przypadku tatuś rozczula się nad sobą (dla mnie zachowanie totalnie niemęskie) a nie pomyśli o tym jak cierpią dzieci i żona. Powołał dzieci na świat i jest za nie odpowiedzialny, za stworzenie im bezpiecznego domu, za dawanie im miłości, dbanie o nie na co dzień, bycie z nimi w chorobie, w sprawach szkolnych, za wspólną zabawę. Bo tego właśnie potrzebują dzieci do szczęśliwego wzrastania.
Jest też odpowiedzialny za żonę, bo jej ślubował. Można by rzec umówili się na stworzenie rodziny, a on nawalił. Co to za facet co leci za spódniczką a nie dba o swoje małe stadko. Mówię tu o facecie akurat, bo taki mamy przypadek, ale gdyby chodziło o kobietę miałabym podobne zdanie.
Tulinko nie mów za mnie o co mi chodziło. 