Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 321 ]

66 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-17 11:16:29)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

A bo mi się wydaje, że tylko 'u wyjadaczy' tak ważne jest co się mówi... Sorki, jednak wtedy jesteśmy nastawieni na 'przyszłość', dopasowanie, szukamy od razu wad i dziur w drugiej osobie, czasu szkoda na 'nic-znaczenia'. A generalnie często chodzi o zwykłe okazanie zainteresowania. Docenia się staranie, że ktoś koło Ciebie 'lata', stara się rozmową zabawić, uśmiech drugiej osoby wzbudza uśmiech u Ciebie... big_smile Taaaaa.... wiem, przesada w drugą stronę i gadanie o odcieniach koloru różowego to sam bym nie zniósł, chociaż niektórzy dają radę.... I speeddating też ma podstawy do realnych zastosowań. Taki 'test windy' - winda jedzie i gadamy w niej z klientem i mamy tylko ten czas podróży na przekonanie do siebie. Co kto lubi?

BTW. Cyniki stare! tongue Aby nie było, z uśmiechem i czule big_smile

EDIT: właśnie sobie przypomniałem w innym temacie, więc drobny offtopic, jak kto nie widział: https://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
wilczysko napisał/a:

Ja generalnie mówię praktycznie tylko wtedy, kiedy mam coś do powiedzenia. Gadanie dla samego gadania to dla mnie udręka. Nie tak dawno nawet żona mi to zarzuciła, że nie umiem z nią ot tak pogadać w restauracji. I to już nawet nie chodzi o same randki, tylko ogólnie np. z ludźmi w pracy.
Pisać, mi się zawsze lepiej pisało smile

smile
No i ok smile, różnie ludzie mają a wilki nie hałasują przecież wink hm..., chyba ? smile
Ale czasam fajnie pogadać na luzie smile

68

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
random.further napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Ja generalnie mówię praktycznie tylko wtedy, kiedy mam coś do powiedzenia. Gadanie dla samego gadania to dla mnie udręka. Nie tak dawno nawet żona mi to zarzuciła, że nie umiem z nią ot tak pogadać w restauracji. I to już nawet nie chodzi o same randki, tylko ogólnie np. z ludźmi w pracy.
Pisać, mi się zawsze lepiej pisało smile

smile
No i ok smile, różnie ludzie mają a wilki nie hałasują przecież wink hm..., chyba ? smile
Ale czasam fajnie pogadać na luzie smile

smile
Random, wyjaśniam... wilki strasznie hałasują jak sobie partnera szukają. Ale to wyjaśnienie nie dla Ciebie, to oczywiste - tylko ktoś dopowiedzieć musi bo sam na początku aluzji nie załapałem smile
A pogadaj sobie na luzie z inteligentną kobietą... wznoś się na wyżyny retoryki aby poziom trzymać... taa... super fajne. Siedzieć i oceniać to 'potraficie'. Frustracja przeze mnie przemawia.
A potem idziesz do domu i się zastanawiasz co za głupoty gadałeś, co w ciebie, człowieku, wstąpiło? sad Ale ja mam pod górę - mnie raczej do inteligentnych ciągnie.
Właśnie - dlaczego to faceci mają się zawsze starać? To jest ta jedna z tych niesprawiedliwości w życiu, która musi być? tongue

69

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
rh72 napisał/a:

A pogadaj sobie na luzie z inteligentną kobietą... wznoś się na wyżyny retoryki aby poziom trzymać... taa... super fajne. Siedzieć i oceniać to 'potraficie'. Frustracja przeze mnie przemawia.

wink
Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie przemawia, bo być jej nie powinno, jako, że powodu nie ma, w co wierzę mocno (bez uśmieszku).
Poziom coś mi się wydaje na luzie zapewniony zostaje bez dodatkowych skrzydełek – aby jasnym było : nie mój wink. Lubię czytać forum, o wilkach nie wiedziałam, że hałasują jak szukają…


rh72 napisał/a:

A potem idziesz do domu i się zastanawiasz co za głupoty gadałeś, co w ciebie, człowieku, wstąpiło?   Ale ja mam pod górę - mnie raczej do inteligentnych ciągnie.
Właśnie - dlaczego to faceci mają się zawsze starać? To jest ta jedna z tych niesprawiedliwości w życiu, która musi być?

wink Obawy niepotrzebne do zastanawiania.
No ja mało wyedukowana jestem ale chyba to tak świat się jakoś ustawił typowo, że jak faceci się starają to lepiej wychodzi. Chwała facetom wink. Tyle, że to nie do końca prawda, że tylko faceci się starają…

Aj, rozgadałam się a ja mam tak jak wilczysko – po próżnicy to nie za bardzo wink

70 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-17 12:54:42)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

No to szybki offtopic, ściągnięty z internetu: ...Powodem, dla którego w filmach wilka ukazuje się na tle Księżyca, jest fakt, że najlepiej go wtedy widać. Właśnie świecący na nocnym niebie Księżyc pozwala, najczęściej na zasadzie kontrastu, ukazać obrys groźnego zwierzęcia. Wycie natomiast jest aktem, który ma zakomunikować: „ja tu jestem”. Samotny wilk może w ten sposób znaleźć partnera, a wataha dawać sygnał, że obszar, na którym się znajduje, jest przez nią zajęty.

71

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Witam przeczytalam caly temat i dolacze do dyskusji.Wiele madrych slow piszecie moze i na moj problem macie rade.Najgorzej jest przelamac sie do zawierania nowych znajomosci w przyszlosci moze i do zwiazku po zawodzie jakiego doswiadczylismy od poprzedniego partnera.Ja obecnie jestem samotna spotykam roznych ludzi i nie stronie od nich lecz mam problem z przyjmowaniem komplementow poprostu nie potrafie tego docenic ze facet sie stara zabiega a ja poprostu zamykam sie w swojej skorupie bo boje sie zaufac bo boje sie skrzywdzenia no a on po pewnym czasie odpuszcza no i ma racje ilez mozna sie starac.Kurcze nie potrafie sobie z tym poradzic zaufac a przeciez kazdy chce kochac i byc kochanym.Moze tez tak macie a moze udalo wam sie pokonac ten strach?

72

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
szaramyszka7777@wp.pl napisał/a:

Witam przeczytalam caly temat i dolacze do dyskusji.Wiele madrych slow piszecie moze i na moj problem macie rade.Najgorzej jest przelamac sie do zawierania nowych znajomosci w przyszlosci moze i do zwiazku po zawodzie jakiego doswiadczylismy od poprzedniego partnera.Ja obecnie jestem samotna spotykam roznych ludzi i nie stronie od nich lecz mam problem z przyjmowaniem komplementow poprostu nie potrafie tego docenic ze facet sie stara zabiega a ja poprostu zamykam sie w swojej skorupie bo boje sie zaufac bo boje sie skrzywdzenia no a on po pewnym czasie odpuszcza no i ma racje ilez mozna sie starac.Kurcze nie potrafie sobie z tym poradzic zaufac a przeciez kazdy chce kochac i byc kochanym.Moze tez tak macie a moze udalo wam sie pokonac ten strach?

smile
Potrzeba czasu dla Ciebie na przerobienie poprzedniej relacji, wyrówna się, spokojnie.
Dobrze robisz, że nie stronisz, ale w głębsze układy - to lepiej odczekaj na razie, prawdopodobnie nie będzie doszło szło i pognębi Cię tylko.

73

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Wiem jedno... Wmawianie sobie czegoś powoduje fizyczne uzależnienie mózgu od danego sposobu myślenia... Prościej... to jeśli często o tym myślisz to 'wydeptujesz' sobie w mózgu odpowiednie ścieżki i potem nimi po prostu jest Ci wygodniej chodzić. Dlatego jak przychodzi Ci coś niefajnego do głowy to myśl o czymś innym, nawet w oderwaniu od tematu głównego. Poczytaj tematy o zwalczaniu kompleksów... Podejrzewam że musisz też przeczekać okres po 'zranieniu'. To zwykle się goi, tak umysł, jak i ciało. Oczywiście czas gojenia zależy od wielkości 'rany'. Człowiek dysponuje też mechanizmem wypierania. Zapomina złe rzeczy i je wypiera. Pomóż temu mechanizmowi... Nie wiś na ścianie, nie trzymaj się kurczowo krawędzi, bo nie trzeba smile Jeśli mówi Ci komplement jeden facet to możesz nie wierzyć, jeśli kilku to spore prawdopodobieństwo, że nie kłamią smile

http://img2.demotywatoryfb.pl/uploads/201212/1355066772_by_fart12_inner.gif

74

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
rh72 napisał/a:

No to szybki offtopic, ściągnięty z internetu: ...Powodem, dla którego w filmach wilka ukazuje się na tle Księżyca, jest fakt, że najlepiej go wtedy widać. Właśnie świecący na nocnym niebie Księżyc pozwala, najczęściej na zasadzie kontrastu, ukazać obrys groźnego zwierzęcia. Wycie natomiast jest aktem, który ma zakomunikować: „ja tu jestem”. Samotny wilk może w ten sposób znaleźć partnera, a wataha dawać sygnał, że obszar, na którym się znajduje, jest przez nią zajęty.

Hałasują, hałasują... Cholera, nawet powyć sobie spokojnie nie można? Czasami wilk musi, inaczej się udusi...:-P

75

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

https://youtu.be/Jk_fVMA3-_k

Mam pytanie do autora i do wszystkich osób będących w związkach, czy uważacie że Single to nieudacznicy?Lub...inaczej, że osoby samotne, to kategoria druga?Proszę, o bardzo szczere wypowiedzi.

76

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Summertime...
Byłem i w związku i singiel. Nieudacznika inaczej był zdefiniował, a Ty się tym pytaniem narażasz na jedynie słuszny gniew tongue Zima rules! big_smile
Nie są, chyba że niektórzy są...

77 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-17 18:16:28)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
wilczysko napisał/a:

Zresztą czemu Ty się tak tego swojego spojrzenia na świat uparcie trzymasz ? Czujesz się szczęśliwsza z tego powodu ? Wątpię. Wydaje Ci się, że poglądów nie da się zmienić ? Zaręczam Ci, że się da. Sam kiedyś miałem inne spojrzenie na wiele rzeczy, a teraz mam całkiem inne. To ewolucja. Znasz takie powiedzenie, że "tylko krowa nie zmienia poglądów" ? Ostatnio jest modne takie określenie jak wizualizacja swoich potrzeb. Próbowałaś sobie kiedykolwiek wizualizować siebie z innym podejściem do wielu rzeczy ?

Nie chodzi o same poglądy. On był/jest dla mnie idealny pod każdym względem do tego stopnia że odnoszę wrażenie jakby ktoś wszedł do mojej głowy, i zaprojektował go specjalnie dla mnie. Nikt nie jest w stanie mi go zastąpić. Gdybym nawiązała relację z kimś innym, to byłaby ona dla mnie jedynie pocieszeniem, bo ja przecież kocham Jego. Czasami tylko myślę o tym że fajnie byłoby 'posiadać' mężczyznę który słuchałby jak opowiadam mu o Nim (jaki był/jest cudowny, i całej historii ze szczegółami), ale wątpię żeby którykolwiek zgodził się na takie bycie słuchaczem 'traktatów' o wspaniałości innego mężczyzny. Byłoby dla mnie ukojeniem gdybym mogła komuś o Nim opowiadać. Chociaż boli mnie serce nie zamierzam o nim zapominać - wręcz przeciwnie, mam zamiar przypominać sobie coraz więcej i więcej znajdując nowe elementy do mojej układanki, wygrzebując ze składnicy wspomnień drobinki w postaci jakichś zapomnianych wrażeń, czy słów którym poświęciłam nie dość uwagi.

Przemknęło mi przez głowę parę razy żeby poszukać pocieszenia (choćby chwilowego) w nowej relacji, ale zdałam sobię sprawę że to nie ma żadnego sensu.

78

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

Mam pytanie do autora i do wszystkich osób będących w związkach, czy uważacie że Single to nieudacznicy?Lub...inaczej, że osoby samotne, to kategoria druga?Proszę, o bardzo szczere wypowiedzi.

Skąd w ogóle taka myśl?
Myślę, że znalazłoby się kilku zajętych, którzy zazdroszczą singlom smile

79

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Zresztą czemu Ty się tak tego swojego spojrzenia na świat uparcie trzymasz ? Czujesz się szczęśliwsza z tego powodu ? Wątpię. Wydaje Ci się, że poglądów nie da się zmienić ? Zaręczam Ci, że się da. Sam kiedyś miałem inne spojrzenie na wiele rzeczy, a teraz mam całkiem inne. To ewolucja. Znasz takie powiedzenie, że "tylko krowa nie zmienia poglądów" ? Ostatnio jest modne takie określenie jak wizualizacja swoich potrzeb. Próbowałaś sobie kiedykolwiek wizualizować siebie z innym podejściem do wielu rzeczy ?

Nie chodzi o same poglądy. On był/jest dla mnie idealny pod każdym względem do tego stopnia że odnoszę wrażenie jakby ktoś wszedł do mojej głowy, i zaprojektował go specjalnie dla mnie. Nikt nie jest w stanie mi go zastąpić. Gdybym nawiązała relację z kimś innym, to byłaby ona dla mnie jedynie pocieszeniem, bo ja przecież kocham Jego. Czasami tylko myślę o tym że fajnie byłoby 'posiadać' mężczyznę który słuchałby jak opowiadam mu o Nim (jaki był/jest cudowny, i całej historii ze szczegółami), ale wątpię żeby którykolwiek zgodził się na takie bycie słuchaczem 'traktatów' o wspaniałości innego mężczyzny. Byłoby dla mnie ukojeniem gdybym mogła komuś o Nim opowiadać. Chociaż boli mnie serce nie zamierzam o nim zapominać - wręcz przeciwnie, mam zamiar przypominać sobie coraz więcej i więcej znajdując nowe elementy do mojej układanki, wygrzebując ze składnicy wspomnień drobinki w postaci jakichś zapomnianych wrażeń, czy słów którym poświęciłam nie dość uwagi.
Przemknęło mi przez głowę parę razy żeby poszukać pocieszenia (choćby chwilowego) w nowej relacji, ale zdałam sobię sprawę że to nie ma żadnego sensu.

Wybacz Lilly ale dla mnie to co piszesz to pobozne zyczenia i robienie samej sobie krzywdy. Wielka idealna milosc, mezczyzna z Twoich snow, zaprojektowany dla Ciebie..ale nie jestescie juz razem. No cos tu nie gra. Pomijajac smierc ktora skutecznie rozdziela nawet najbardziej zakochane pary nie bardzo rozumiem jak takie" Big Love" moglo sie skończyć? A moze to wcale nie bylo zadne big love tylko znosna relacja z kims kto w miare podobnie patrzyl na zycie albo chociaz akceptowal Twoje dosc oryginalne podejscie do wielu spraw. Jakis tam czas to trwalo ale i to padlo a Ty teraz nadajesz temu sztucznie rozdmuchane rozmiary i znaczenie bo latwiej Ci sobie wmowic ze wielka milosc zdarza sie raz i Ty ja wlasnie przezylas wiec i tak juz nie warto sie starac i na nic czekac. Zamiast zmienic swoje podejscie, podjac jakies dzialania by samej sobie pomoc i dzieki temu zblizyc przy okazji ludzi do siebie Ty trwasz w wyidealizowanej wizji i ta wizje rozbierasz na atomy by latwiej przezyc i prżetrawic tak naprawde wielka pustke. Dla mnie krzywdzisz sama siebie, pomijam juz fakt na ile wystarczy Ci tego paliwa w postaci wspomnien??

80 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-17 19:58:17)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
feniks35 napisał/a:

Wybacz Lilly ale dla mnie to co piszesz to pobozne zyczenia i robienie samej sobie krzywdy. Wielka idealna milosc, mezczyzna z Twoich snow, zaprojektowany dla Ciebie..ale nie jestescie juz razem. No cos tu nie gra. Pomijajac smierc ktora skutecznie rozdziela nawet najbardziej zakochane pary nie bardzo rozumiem jak takie" Big Love" moglo sie skończyć? A moze to wcale nie bylo zadne big love tylko znosna relacja z kims kto w miare podobnie patrzyl na zycie albo chociaz akceptowal Twoje dosc oryginalne podejscie do wielu spraw. Jakis tam czas to trwalo ale i to padlo a Ty teraz nadajesz temu sztucznie rozdmuchane rozmiary i znaczenie bo latwiej Ci sobie wmowic ze wielka milosc zdarza sie raz i Ty ja wlasnie przezylas wiec i tak juz nie warto sie starac i na nic czekac. Zamiast zmienic swoje podejscie, podjac jakies dzialania by samej sobie pomoc i dzieki temu zblizyc przy okazji ludzi do siebie Ty trwasz w wyidealizowanej wizji i ta wizje rozbierasz na atomy by latwiej przezyc i prżetrawic tak naprawde wielka pustke. Dla mnie krzywdzisz sama siebie, pomijam juz fakt na ile wystarczy Ci tego paliwa w postaci wspomnien??

Mogło. Boję się wyjawiać szczegóły na tak dużym forum bo są dość (a nawet bardzo) charakterystyczne. Mogłabym napisać Ci prywatnie o co chodziło (wiem że Cię to nie interesuje, po prostu daje do zrozumienia tym samym że historia nie nadaje się do opowiedzenia publicznie ze względu na swoją specyficzność przez którą mogłoby dojść do rozpoznania). Tak, to była/jest wielka miłość, ale też pełna bólu (wiele się napłakałam, i jeszcze napłaczę), i była taka (tj. pełna trudności) od początku.
Od ludzi się coraz bardziej oddalam, fakt, i pewnie proces będzie postępować dalej, ale nie potrafię inaczej w takiej sytuacji. Szukam ukojenia w slowie pisanym, wspomnieniach, i wyobrażaniu sobie jego/nas nadal razem (i szczęśliwych). Nie musiałam niczego rozdmuchiwać ani sztucznie powiększać, bo uczucie było, i jest potężne (często w moich snach pojawiał się taki motyw - duszenie się z braku wody jako tęsknota za nim, albo że niby wszystko co istniało przed Nim było jakimś rodzajem ciemnicy, z której wyszłam dopiero gdy się poznaliśmy itd.) Moje uczucie jest (i od początku było ) tak duże że często trudnym było/jest dla mnie znieść swoją jednostkowość-odrębność od Niego, i jedyny sposób jaki widziałam/widzę na to aby ukoić swoją tęsknotę to dokonanie jakiegoś samoroztopienia, aby przestać być sobą, a móc stać się Nim (to roztapianie się-niknięcie, a później zlewanie, czy bycie lepioną na Jego kształt to jedno z moich ulubionych wyobrażeń jakie sobie wizualizowałam/wizualizuję w momentach najgłębszej tęsknoty).
Mi się w nim dosłownie wszystko podobało, więc nie mogę tak po prostu zostawić tego w spokoju. Że było dużo smutku, płaczu - to inna sprawa, i nie chodzi o to że robił mi coś złego, bo nigdy nie zrobił.
Paliwa w postaci wspomnień wystarczy mi zapewne na długo.

81

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Nie chodzi o same poglądy. On był/jest dla mnie idealny pod każdym względem do tego stopnia że odnoszę wrażenie jakby ktoś wszedł do mojej głowy, i zaprojektował go specjalnie dla mnie. Nikt nie jest w stanie mi go zastąpić. Gdybym nawiązała relację z kimś innym, to byłaby ona dla mnie jedynie pocieszeniem, bo ja przecież kocham Jego. Czasami tylko myślę o tym że fajnie byłoby 'posiadać' mężczyznę który słuchałby jak opowiadam mu o Nim (jaki był/jest cudowny, i całej historii ze szczegółami), ale wątpię żeby którykolwiek zgodził się na takie bycie słuchaczem 'traktatów' o wspaniałości innego mężczyzny. Byłoby dla mnie ukojeniem gdybym mogła komuś o Nim opowiadać. Chociaż boli mnie serce nie zamierzam o nim zapominać - wręcz przeciwnie, mam zamiar przypominać sobie coraz więcej i więcej znajdując nowe elementy do mojej układanki, wygrzebując ze składnicy wspomnień drobinki w postaci jakichś zapomnianych wrażeń, czy słów którym poświęciłam nie dość uwagi.

Poważnie, to się powinno leczyć...

lilly25 napisał/a:

Przemknęło mi przez głowę parę razy żeby poszukać pocieszenia (choćby chwilowego) w nowej relacji, ale zdałam sobię sprawę że to nie ma żadnego sensu.

I słusznie sobie zdałaś sprawę. Byłabyś toksyczna dla drugiego człowieka.

82

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Rozśmieszyłaś mnie. Czemu niby toksyczna? Osoby które znają mnie blisko, twierdzą zupełnie inaczej big_smile

83

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Wybacz Lilly ale dla mnie to co piszesz to pobozne zyczenia i robienie samej sobie krzywdy. Wielka idealna milosc, mezczyzna z Twoich snow, zaprojektowany dla Ciebie..ale nie jestescie juz razem. No cos tu nie gra. Pomijajac smierc ktora skutecznie rozdziela nawet najbardziej zakochane pary nie bardzo rozumiem jak takie" Big Love" moglo sie skończyć? A moze to wcale nie bylo zadne big love tylko znosna relacja z kims kto w miare podobnie patrzyl na zycie albo chociaz akceptowal Twoje dosc oryginalne podejscie do wielu spraw. Jakis tam czas to trwalo ale i to padlo a Ty teraz nadajesz temu sztucznie rozdmuchane rozmiary i znaczenie bo latwiej Ci sobie wmowic ze wielka milosc zdarza sie raz i Ty ja wlasnie przezylas wiec i tak juz nie warto sie starac i na nic czekac. Zamiast zmienic swoje podejscie, podjac jakies dzialania by samej sobie pomoc i dzieki temu zblizyc przy okazji ludzi do siebie Ty trwasz w wyidealizowanej wizji i ta wizje rozbierasz na atomy by latwiej przezyc i prżetrawic tak naprawde wielka pustke. Dla mnie krzywdzisz sama siebie, pomijam juz fakt na ile wystarczy Ci tego paliwa w postaci wspomnien??

Mogło. Boję się wyjawiać szczegóły na tak dużym forum bo są dość (a nawet bardzo) charakterystyczne. Mogłabym napisać Ci prywatnie o co chodziło (wiem że Cię to nie interesuje, po prostu daje do zrozumienia tym samym że historia nie nadaje się do opowiedzenia publicznie ze względu na swoją specyficzność przez którą mogłoby dojść do rozpoznania). Tak, to była/jest wielka miłość, ale też pełna bólu (wiele się napłakałam, i jeszcze napłaczę), i była taka (tj. pełna trudności) od początku.
Od ludzi się coraz bardziej oddalam, fakt, i pewnie proces będzie postępować dalej, ale nie potrafię inaczej w takiej sytuacji. Szukam ukojenia w slowie pisanym, wspomnieniach, i wyobrażaniu sobie jego/nas nadal razem (i szczęśliwych). Nie musiałam niczego rozdmuchiwać ani sztucznie powiększać, bo uczucie było, i jest potężne (często w moich snach pojawiał się taki motyw - duszenie się z braku wody jako tęsknota za nim, albo że niby wszystko co istniało przed Nim było jakimś rodzajem ciemnicy, z której wyszłam dopiero gdy się poznaliśmy itd.) Moje uczucie jest (i od początku było ) tak duże że często trudnym było/jest dla mnie znieść swoją jednostkowość-odrębność od Niego, i jedyny sposób jaki widziałam/widzę na to aby ukoić swoją tęsknotę to dokonanie jakiegoś samoroztopienia, aby przestać być sobą, a móc stać się Nim (to roztapianie się-niknięcie, a później zlewanie, czy bycie lepioną na Jego kształt to jedno z moich ulubionych wyobrażeń jakie sobie wizualizowałam/wizualizuję w momentach najgłębszej tęsknoty).
Mi się w nim dosłownie wszystko podobało, więc nie mogę tak po prostu zostawić tego w spokoju. Że było dużo smutku, płaczu - to inna sprawa, i nie chodzi o to że robił mi coś złego, bo nigdy nie zrobił.
Paliwa w postaci wspomnień wystarczy mi zapewne na długo.

Niech zgadnę :-) Byłaś w związku z księdzem?

84

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Też tak pomyślałam. Ksiądz albo żonaty. Nie zdążyła poznać codziennego życia z nim, brudnych skarpet, chrapania, kłótni i picia piwa na kanapie przed telewizorem big_smile

85

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
PolnyMotylek napisał/a:

Też tak pomyślałam. Ksiądz albo żonaty. Nie zdążyła poznać codziennego życia z nim, brudnych skarpet, chrapania, kłótni i picia piwa na kanapie przed telewizorem big_smile

Z żonatym sytuacja byłaby bardziej banalna :-)

86 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-04-18 21:06:50)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Lilka, jeśli mogę zapytać - ile minęło od rozstania?

87 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-18 21:39:55)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Od ostatecznego - ok. miesiąc, od 'pod znakiem zapytania' - ok. pół roku.
Nie powiem Wam czy zgadliście, bo nie mogę tutaj big_smile
Co do cyt. 'brudnych skarpet, chrapania, kłótni i picia piwa na kanapie przed telewizorem big_smile' - raczej bym z nim nie zamieszkała więc te rzeczy, i tak by mnie (na szczęście) ominęły, a jeśli bym jednak zamieszkała to nie w jednym pokoju bo ja nie jestem w stanie normalnie funkcjonować z jedną osobą w jednym pokoju (duszę się wtedy), więc chrapania (i innych tego typu rzeczy) tak czy siak bym nie słyszała. Mężczyzna jest mi potrzebny głównie dla 'komunii dusz', rozmowy, i jako inspiracja, a nie do praktycznych rzeczy.

88

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Od ostatecznego - ok. miesiąc, od 'pod znakiem zapytania' - ok. pół roku.
Nie powiem Wam czy zgadliście, bo nie mogę tutaj big_smile
Co do cyt. 'brudnych skarpet, chrapania, kłótni i picia piwa na kanapie przed telewizorem big_smile' - raczej bym z nim nie zamieszkała więc te rzeczy, i tak by mnie (na szczęście) ominęły, a jeśli bym jednak zamieszkała to nie w jednym pokoju bo ja nie jestem w stanie normalnie funkcjonować z jedną osobą w jednym pokoju (duszę się wtedy), więc chrapania (i innych tego typu rzeczy) tak czy siak bym nie słyszała. Mężczyzna jest mi potrzebny głównie dla 'komunii dusz', rozmowy, i jako inspiracja, a nie do praktycznych rzeczy.


Hehehe, gdybyśmy nie zgadli to byś to powiedziała, bo to pozostawia wiele innych możliwości i nie jest wcale niebezpieczne w kwestii ujawnienia smile Więc coś chyba jest na rzeczy.
Poza tym moja dobra koleżanka była w związku z zakonnikiem, więc coś o tym wiem.
"Komunia dusz" ? Ciekawe pojęcie. Coś w rodzaju "białego małżeństwa", które tak nie do końca jest białe ?

89

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
PolnyMotylek napisał/a:

Ja niestety nie mam Tindera i Fb, a mieszkam w małej miejscowości, praktycznie znam wszystkich z widzenia...kilka tysięcy mieszkanców, ale raczej wiadomo kto wolny, a kto nie...

To załóż i wypróbuj... masz coś do stracenia...?

PolnyMotylek napisał/a:

lubię żyć aktywnie, zwiedzam trochę świata, ale w takich miejscowościach codzienne życie to raczej utarte szlaki smile

I co prócz tego? Sama inicjujesz kontakt z ludzmi? Zwłaszcza tymi nieznajomymi? Czy tylko czekasz na kontakt?
Skoro mieszkasz w małej miejscowości postaraj się wycisnąć internet do maksimum. Można też bywać weekendowo w większym mieście... ja np czasem jeżdżę do Katowic potańczyć...
Pod koniec kwietnia jadę na Runmageddon do Myślenic a co będzie dalej to cholera wie... big_smile
Nie ma tygodnia żebym nie zagadał niezobowiązująco do jednej czy dwóch kobiet... ot tak żeby po prostu poznać kogoś nowego...

PolnyMotylek napisał/a:

ale gdybym poznała kogoś w moim typie, to jestem gotowa dać szansę sobie i jemu...co do możliwości poszukiwania nie ma tu reguły,

Poznała czyli co...? Jak rozumiem facet podejdzie i zagada to wtedy ( o ile będzie w jako takim typie) to może...
Zdradzę Ci małą tajemnicę inicjowanie kontaktu nawet pół żartem ( co osobiście uwielbiam) jest znacznie bardziej skuteczne niż czekanie.
Propos... jakiś czas temu opowiadałaś historię z facetem, który się na Ciebie patrzył i uśmiechał - jakbyś z nim chwilę porozmawiała o pierdołach to kto wie czy ta historia nie miałaby innego zakończenia... ale tego sie już raczej nie dowiemy.

PolnyMotylek napisał/a:

Salazar chyba się zgodzisz, że osoby towarzyskie, aktywne, rozwijające się społecznie również mogą być samotne i mieć kłopot ze znalezieniem tej drugiej połowy...

Naturalnie, że się zgodzę... ale zazwyczaj jest tak przez brak działania...
Żeby znalezc -> trzeba szukać.
To kwestia otwartości. Im częściej wychodzisz z inicjatywą do ludzi, tym więcej z nimi rozmawiasz - tym bardziej upewniasz się co w ludziach cenisz a czego nie cierpisz... co akceptujesz w wyglądzie i charakterze a czego nie. Im więcej prób tym więcej szans, tym jest to równocześnie prostsze, bardziej naturalne, intuicyjne, rzekłbym wpisane w charakter.
Ludzie najczęściej nie są samotni poprzez swój brak wiedzy a przez brak działania ( polecam lekturę książki Piąty Poziom)... albo nieco kontrowersyjnego wpisu Piotra C ( Pokolenie Ikea):
https://pokolenieikea.com/2017/02/23/ja … zc-faceta/

misiando napisał/a:

Szanuję twoje zdanie, pozostanę przy moim. Przerobiłem kilka znajomości, dwie prawdziwe miłości, i z mojego doświadczenia: staranie się to suka. Nie działa. Chemia albo od razu gra, albo nie gra. Moje motto: bierzesz mnie takiego jakim jestem, albo spi....j. To działa w obie strony, of course smile

Chyba się troszeczkę nie zrozumieliśmy. smile
Bo pisząc o staraniach miałem troszkę co innego na myśli. W temacie chemii się zgadzam całkowicie.

Cougarzyca napisał/a:

Szczęścia miałam ogrom. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że na samym szczęściu nie zajechałabym tak daleko. smile

Zgadzam się, los może trochę pomóc ale nie zrobi za człowieka wszystkiego.

90 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-20 22:44:02)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Poruszę tu jeszcze raz pewną kwestię której poprzednio nie rozwinęłam mimo pytania autora wątku.
Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich. Problem polega w dużej mierze na pewnym konflikcie który trudno rozwiązać - 'zrobowacenie', i pewien krytycyzm wobec intelektu kobiety to coś co pociąga mnie właściwie najbardziej (na równi z prawictwem i lekkim zniewieścieniem), ale przy takim mężczyźnie zawsze będę czuła się niekomfortowo. Kiedy ostatni raz byłam w pewnym miejscu, i spostrzegłam jednego z mężczyzn już po kilku minutach wiedziałam że tym co przyciągnęło moją uwagę było tak naprawdę jego wypranie z energii.

Wrócę jeszcze do umysłu - ci których miałam okazję poznać/kiedy tylko pojawia się jakaś szansa, albo jej zalążek - prawie zawsze był to typ chłodnego 'mózgowca', na moje nieszczęście - ścisłowca (zawsze miałam na tym punkcie kompleksy). Alberto Salazar zapytał skąd bym wiedziała że w ogóle chcieli by poruszać ze mną takie tematy. Otóż chcieli, stąd wiem. Pamiętam nawet taką sytuację (ale nie jest ona związana z naukami ścisłymi, tylko ogólnie - myśleniem) która tylko potwierdziła słuszność moich obaw - gdy przyznałam się spuszczając wzrok że czegoś nie umiem(?)/nie rozumiem(?) jeden z trudem powstrzymał swoją reakcję pozwalając sobie ostatecznie na pokiwanie głową. Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to zerwać kontakt; nie potrafiłabym spotkać się z nim bo posiadam pewność że obawa o jego rozczarowanie nie pozwoliłaby mi w ogóle się wysłowić.
Ja już w momencie po 'część' czuję na sobie karcący, męski 'wzrok' (nie chodzi o to co widać). Zawsze wyobrażam sobie jak ten mężczyzna wchodzi potem w internet, i zakłada temat - 'Kobiety są głupie'.

Wstydzę się też tego że jestem 'gorąca' tj. nerwowa, szybka, nadpobudliwa. Swojej żywej, ekspresyjnej mimiki, gwałtownych ruchów, i reakcji fizjologicznych. Chyba dlatego właśnie nie znoszę różu na twarzy - kojarzy mi się z pobudzeniem.

Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).

91 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-20 22:47:27)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

lilly, brak mi trochę słów. Gdyby nie to, że masz taaaakie problemy i że można je mieć to bym się zawiesił. Na odór z ust to halitomin przykładowo. Na zapach ciała i pot to zdrowy rozsądek. Na dupków to sama wiesz. Na kompelksy psycholog. Na uprzedzenia co do facetów to spokój i trochę zaufania. Na nadpobudliwość i wstyd to więcej luzu... Idź jednak do specjalisty, dziewczyno. Naprawdę masz problemy... sad

92

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Poruszę tu jeszcze raz pewną kwestię której poprzednio nie rozwinęłam mimo pytania autora wątku.
Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich. Problem polega w dużej mierze na pewnym konflikcie który trudno rozwiązać - 'zrobowacenie', i pewien krytycyzm wobec intelektu kobiety to coś co pociąga mnie właściwie najbardziej (na równi z prawictwem i lekkim zniewieścieniem), ale przy takim mężczyźnie zawsze będę czuła się niekomfortowo. Kiedy ostatni raz byłam w pewnym miejscu, i spostrzegłam jednego z mężczyzn już po kilku minutach wiedziałam że tym co przyciągnęło moją uwagę było tak naprawdę jego wypranie z energii.

1. To się nazywa lęk przed bliskością;
2. Wyobrażenia (nierealne, krzywdzące, utrudniające życie urojenia) można leczyć u terapeuty z dużą skutecznością. Dobrze, że widzisz, że to wyobrażenia, a nie prawda całkowita, ale z nimi walczy się jak z realnym problemem. Skąd się wzięły twoje tak wielkie uprzedzenia wobec facetów sama na pewno wiesz. Jeśli chodzi o to, że spotykasz tylko takich to wątpię. Natomiast wierzę, że tylko takich zauważasz i dajesz im dużo uwagi, ponieważ pasują do schematu. (to potwierdzone info - ludzie zauważają wyraźniej to, czego się boją, niż to, co jest dla nich neutralne).
Obawiasz się krytycznych facetów, ale jednocześnie cię pociągają? Ponawiam - to się da leczyć, oczywiście, jeśli chcesz dać sobie szansę na szczęście.

Wrócę jeszcze do umysłu - ci których miałam okazję poznać/kiedy tylko pojawia się jakaś szansa, albo jej zalążek - prawie zawsze był to typ chłodnego 'mózgowca', na moje nieszczęście - ścisłowca (zawsze miałam na tym punkcie kompleksy). Alberto Salazar zapytał skąd bym wiedziała że w ogóle chcieli by poruszać ze mną takie tematy. Otóż chcieli, stąd wiem. Pamiętam nawet taką sytuację (ale nie jest ona związana z naukami ścisłymi, tylko ogólnie - myśleniem) która tylko potwierdziła słuszność moich obaw - gdy przyznałam się spuszczając wzrok że czegoś nie umiem(?)/nie rozumiem(?) jeden z trudem powstrzymał swoją reakcję pozwalając sobie ostatecznie na pokiwanie głową. Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to zerwać kontakt; nie potrafiłabym spotkać się z nim bo posiadam pewność że obawa o jego rozczarowanie nie pozwoliłaby mi w ogóle się wysłowić.
Ja już w momencie po 'część' czuję na sobie karcący, męski 'wzrok' (nie chodzi o to co widać). Zawsze wyobrażam sobie jak ten mężczyzna wchodzi potem w internet, i zakłada temat - 'Kobiety są głupie'.

Wstydzę się też tego że jestem 'gorąca' tj. nerwowa, szybka, nadpobudliwa. Swojej żywej, ekspresyjnej mimiki, gwałtownych ruchów, i reakcji fizjologicznych. Chyba dlatego właśnie nie znoszę różu na twarzy - kojarzy mi się z pobudzeniem.

Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).


Moim zdaniem, to co masz w głowie, to nieskończona litania "powinnaś" i "nie powinnaś". Powinnaś być spokojna. Nie powinnaś być różowa na twarzy. Nie powinnaś wyrażać uczuć mimiką. Nie powinnaś pokazywać ekscytacji. Powinnaś hamować pobudzenie. Powinnaś się wstydzić siebie i swojego ciała. Powinnaś być zawsze czysta i pachnąca. Powinnaś kontrolować swoje ciało w 100% i nie pozwalać mu wydawać dźwięków ani zapachów. Borze, gdyby chcieć nawet spełnić niektóre z tych "powinnaś" to można oszaleć.

To wszystko co opisujesz, wskazuje na to, że masz po prostu nieprzepracowane problemy, zahamowania, jakieś dziwne przekonania, wygórowane oczekiwania wobec siebie, nie lubisz siebie, jesteś swoim wrogiem i sama bardzo surowo (wręcz bezwzględnie) siebie oceniasz, non stop siebie krytykujesz, stawiasz sobie wymagania, którym NIKT nie jest w stanie sprostać, ale skoro im nie sprostałaś, to czujesz, że z tobą jest nie tak, więc sobie dowalasz, że jesteś beznadziejna. Nie wiem, kto ciebie tak skrzywdził i nawkładał te wszystkie straszne przekonania do głowy (że kobiety są głupie, że ty jesteś głupia, że trzeba wstydzić się niewiedzy, mężczyźni zawsze oceniają), ale jest mi przykro, że tak się stało. I całkiem szczerze ci życzę, żebyś znalazła ochotę zadbać o siebie, żebyś spojrzała z troską i miłością na samą siebie i potraktowała siebie przyjaźnie i... poszła na terapię.

93

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Poruszę tu jeszcze raz pewną kwestię której poprzednio nie rozwinęłam mimo pytania autora wątku.
Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich. Problem polega w dużej mierze na pewnym konflikcie który trudno rozwiązać - 'zrobowacenie', i pewien krytycyzm wobec intelektu kobiety to coś co pociąga mnie właściwie najbardziej (na równi z prawictwem i lekkim zniewieścieniem), ale przy takim mężczyźnie zawsze będę czuła się niekomfortowo. Kiedy ostatni raz byłam w pewnym miejscu, i spostrzegłam jednego z mężczyzn już po kilku minutach wiedziałam że tym co przyciągnęło moją uwagę było tak naprawdę jego wypranie z energii.

Wrócę jeszcze do umysłu - ci których miałam okazję poznać/kiedy tylko pojawia się jakaś szansa, albo jej zalążek - prawie zawsze był to typ chłodnego 'mózgowca', na moje nieszczęście - ścisłowca (zawsze miałam na tym punkcie kompleksy). Alberto Salazar zapytał skąd bym wiedziała że w ogóle chcieli by poruszać ze mną takie tematy. Otóż chcieli, stąd wiem. Pamiętam nawet taką sytuację (ale nie jest ona związana z naukami ścisłymi, tylko ogólnie - myśleniem) która tylko potwierdziła słuszność moich obaw - gdy przyznałam się spuszczając wzrok że czegoś nie umiem(?)/nie rozumiem(?) jeden z trudem powstrzymał swoją reakcję pozwalając sobie ostatecznie na pokiwanie głową. Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to zerwać kontakt; nie potrafiłabym spotkać się z nim bo posiadam pewność że obawa o jego rozczarowanie nie pozwoliłaby mi w ogóle się wysłowić.
Ja już w momencie po 'część' czuję na sobie karcący, męski 'wzrok' (nie chodzi o to co widać). Zawsze wyobrażam sobie jak ten mężczyzna wchodzi potem w internet, i zakłada temat - 'Kobiety są głupie'.

Wstydzę się też tego że jestem 'gorąca' tj. nerwowa, szybka, nadpobudliwa. Swojej żywej, ekspresyjnej mimiki, gwałtownych ruchów, i reakcji fizjologicznych. Chyba dlatego właśnie nie znoszę różu na twarzy - kojarzy mi się z pobudzeniem.

Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).

Lilly, czy ty nie cierpisz przypadkiem na perfekcjonizm? Szczerze jestem zdziwiony twoim wyznaniem, bo jesteś odważną dziewczyną i potrafisz sprzeciwić się większości. Twoje wpisy są bardzo ciekawe i często zgodne z moimi. Jestem tym typem faceta, których się boisz? tzn. umysł ścisły i na pierwszy rzut mogę wydawać się jak to określiłaś chłodnym. big_smile No i często zdarzało mi się punktować jak to mówisz cudzę błędy, nie wynikało to z mojej oceny kogoś kto popełnia błąd, ale z tego, że wszystko musi być perfekt, tak jak dla Ciebie ten wygląd i czystość.  Nie rozumiem, czemu miałbym Cie oceniać, że czegoś nie wiesz, żaden umysł ścisły nie jest dobry we wszystkich dyscyplinach i wydaję mi się, że większość jest tego świadoma. Mam wrażenie, że rodzice lub media (chociaż w to nie wierzę, bo jesteś zbyt niezależną kobietą) wmówili Ci, że kobieta musi zawsze wyglądać i pachnieć. Co jest bzudrą, skoro jesteś humanistką to powinnaś wiedzieć, że  "homo sum, humani nihil a me alienum puto". Nic się nie przejmuj, jesteś naprawdę inteligentną osobą i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Gwarantuję Ci, że nawet ten "zimny mózgowiec" jak ja mam takie dziury głowie, że nie wie kompletnie nic co powiedzieć albo ma 1000 myśli na sekundę. big_smile

94 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-04-21 03:07:47)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich.

Na takich to najlepszy jest sarkazm wink. Jak nie wyłapują to zawsze mówię, że tylko inteligentni ludzie są w stanie wyłapać tego typu sprawy. Zimny intelektualista - to raczej mało atrakcyjne u kogokolwiek. Tworzenie związku to jak chodzenie gołymi stopami po rozbitym szkle. Dlaczego uważasz, że trafiasz właśnie na takich? Kojarzy mi się z jakimś informatykiem z kijem w... wiadomym miejscu. Przykre sad.

lilly25 napisał/a:

Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Bo mieli w poważaniu jego zdanie.

lilly25 napisał/a:

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

Ja osobiście nie zauważyłam, aby którakolwiek ze stron była inteligentniejsza. Bazujesz w dużej mierze na stereotypach. Uważasz, że tych których spotkałaś na swojej drodze z powodu płci możesz stawiać na równi z Szymborską, Moser, Mirzakhani, czy Youyou Tu?
Jak nic posiadasz kobiecy mizoginizm wink. To zaburzenie psychiczne wynikające z negatywnych doświadczeń z dzieciństwa, bądź ogromnych kompleksów. Do tego mnogość twoich fobii i lęków, małomówność, wzmożona potliwość, niezręczność w towarzystwie kobiet potwierdza schorzenie.

lilly25 napisał/a:

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to
Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).

Jak najszybciej powinnaś udać się do lekarza w celu zrobienia kompletnych badań.

Jak na moje oko to musisz odwiedzić dwóch lekarzy: psychologa (jak wyjdą poważniejsze sprawy to psychiatra) i pierwszego kontaktu (da skierowania na badania, zinterpretuje otrzymane wyniki, a na koniec skieruje tam gdzie trzeba).

95

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Zapytałem pare dni temu, ile czasu upłynęło od rozstania. Ten miesiąc od ostatecznego rozpadu to dość krótko, nie dziwi mnie wiec brak równowagi, wspominanie super chwil itp. Jak już pojawi sie złość i niechęć do wspominania - bedzie dobrze smile

96

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Poruszę tu jeszcze raz pewną kwestię której poprzednio nie rozwinęłam mimo pytania autora wątku.
Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich. Problem polega w dużej mierze na pewnym konflikcie który trudno rozwiązać - 'zrobowacenie', i pewien krytycyzm wobec intelektu kobiety to coś co pociąga mnie właściwie najbardziej (na równi z prawictwem i lekkim zniewieścieniem), ale przy takim mężczyźnie zawsze będę czuła się niekomfortowo. Kiedy ostatni raz byłam w pewnym miejscu, i spostrzegłam jednego z mężczyzn już po kilku minutach wiedziałam że tym co przyciągnęło moją uwagę było tak naprawdę jego wypranie z energii.

Wrócę jeszcze do umysłu - ci których miałam okazję poznać/kiedy tylko pojawia się jakaś szansa, albo jej zalążek - prawie zawsze był to typ chłodnego 'mózgowca', na moje nieszczęście - ścisłowca (zawsze miałam na tym punkcie kompleksy). Alberto Salazar zapytał skąd bym wiedziała że w ogóle chcieli by poruszać ze mną takie tematy. Otóż chcieli, stąd wiem. Pamiętam nawet taką sytuację (ale nie jest ona związana z naukami ścisłymi, tylko ogólnie - myśleniem) która tylko potwierdziła słuszność moich obaw - gdy przyznałam się spuszczając wzrok że czegoś nie umiem(?)/nie rozumiem(?) jeden z trudem powstrzymał swoją reakcję pozwalając sobie ostatecznie na pokiwanie głową. Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to zerwać kontakt; nie potrafiłabym spotkać się z nim bo posiadam pewność że obawa o jego rozczarowanie nie pozwoliłaby mi w ogóle się wysłowić.
Ja już w momencie po 'część' czuję na sobie karcący, męski 'wzrok' (nie chodzi o to co widać). Zawsze wyobrażam sobie jak ten mężczyzna wchodzi potem w internet, i zakłada temat - 'Kobiety są głupie'.

Wstydzę się też tego że jestem 'gorąca' tj. nerwowa, szybka, nadpobudliwa. Swojej żywej, ekspresyjnej mimiki, gwałtownych ruchów, i reakcji fizjologicznych. Chyba dlatego właśnie nie znoszę różu na twarzy - kojarzy mi się z pobudzeniem.

Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).

Lilly, Lilly... Ja Cię wręcz błagam, idź na terapię !!! Jesteś niesamowicie zaprogramowana na pewien sposób myślenia. Pozwól sobie pomóc. Pozwól sobie nie czuć tych "przedciosów". Naprawdę da się tak żyć. To jest dla Ciebie osiągalne. Poczujesz się bardziej wolna i szczęśliwsza.
Jestem niemal pewien, że niestety ten sposób myślenia wyniosłaś z rodzinnego domu. Napisałaś, że mama kiedy byłaś nastolatką powiedziała Ci, że śmiedzi Ci z buzi. Może nie miała złych intencji, ale jestem pewien, że nie tylko takie rzeczy Ci mówiła. Kto Ci jako pierwszy zwracał uwagę na to burczenie w brzuchu i się z tego śmiał ? Kto Ci mówił, że jak się spocisz to będziesz śmierdzieć ? Kto Cię wpędzał w kompleks na punkcie inteligencji ? Założę się, że jeszcze wiele rzeczy nie napisałaś, a podejrzewam, że ktoś obśmiał może kiedyś Twoją fizyczność. Może ktoś Ci nagadał złych rzeczy na temat waginy. To wszystko mówiły Ci bliskie osoby w okresie kiedy byłaś osobą dojrzewającą i chłonęłaś to informacje jak gąbka. Nie umiałaś się przed nimi bronić. Przyjęłaś sposób myślenia, który Ci wpajano. To jest krzywda, którą nierzadko rodzice robią dzieciom.
To, że Ty trafiasz na mężczyzn, którzy potem potwierdzają Twoją tezę o zimnym intelektualiście nie jest przypadkiem. Podświadomie takich wyszukujesz właśnie po to, żeby sobie udowadniać, że masz rację. Czy ten typ zimnego intelektualisty to emanacja Twojego ojca ? Albo jakiegoś innego bliskiego Ci mężczyzny, który miał wpływ na Ciebie w okresie dzieciństwa i dorastania ? A może jest to obraz mężczyzny jaki wpajała Ci matka ?

Faceci, ludzie, kobiety, nie są tacy jak ich sobie szufladkujesz w głowie. Wszystkim burczy w brzuchach, wszyscy się pocą, wszystkim czasem bardziej lub mniej śmierdzi z ust. Dziwisz się, że ludzie na to nie zwracają takiej uwagi jak Ty, właśnie dlatego, że są to rzeczy całkowicie ludzkie i normalne. To jest jak mruganie powiekami, jak oddychanie.

Z wszystkich Twoich postów jakie przeczytałem, a jest tego dużo wnioskuję, że jesteś bardzo wrażliwą osobą i co może Ci się wydawać herezją, inteligentną. Nie myl inteligencji z wiedzą. Wiedza to rzecz nabyta. Jedni ją posiadają, inni nie, a jeszcze inni udają, że ją mają. Natomiast inteligencja to coś co się po prostu ma, albo nie. Ty ją masz.

Pozwól sobie pomóc. Idź na terapię. Możesz uczynić swoje życie lepszym.

97

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Dołączę do przedpiśców: ludziom zdarza sie mieć nieświeży - szczegolnie po nocy - oddech (sa na to metody, guma do życia, stomatolog jeśli żeby popsute), nieświeżo pachnieć (tez sa metody, blokery, woda toaletowa, chusteczki nawilżane), odstawać od ideału. I to jest normalne. Jesteśmy ludźmi.

Oczywiście zwykle "nie przejmuj sie tym" nie zadziała.

98 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-04-21 10:54:04)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

https://youtu.be/yYVfysiv1Fg

rh72  smile    i    Cougarzyca  smile


Zadałam takie pytanie, gdyż  po wypowiedzi niektórych osób zakładających tego rodzaju tematy odnoszę wrażenie, że one kpią z singli....... Zaznaczam, że w krótkim okresie natrafiłam na drugi tego rodzaju tytuł... I różne w nim odniesienia smile

Cytuję
.

Ze swojej strony na dobry początek powiem, iż moim zdaniem ludzie nie poznają innych ludzi (tudzież materiału na partnerów) bo zamykają się na to poprzez swój brak otwartości - i tutaj można przez to rozumieć zarówno kursowanie na linii praca->dom ( a tym samym zamykanie się  czterech ścianach) jak również nie włączanie się do rozmowy gdy to druga strona wychodzi z inicjatywą.


..... to zagadnienie o poziomie trudności fizyki kwantowej... kiedy moim osobistym zdaniem jest to bardzo proste przy odpowiednim nastawieniu.

Albercie, poruszyłeś kwestię według Ciebie znaczącą i stwierdzając jednocześnie,  że osoba bez partnera,  to ktoś nie potrafiący
Poznawać nowych osób... I dalej prześmiewczym tonem zakładasz,  że jest .... Są to... trudności........


Chciałam tylko dowiedzieć się ogólnie szczerze jakie są odczucia osób będących w związkach czy wy również sądzicie że singiel to taki '' ktoś '' co to biedny jest i zacofany w kontaktach towarzyskich i nie potrafiący poznawać....... Jak postrzegacie kogoś, kto np. sam wchodzi... na imprezę smile  bez towarzysza życiowego....


Osoby bez drugiej połóweczki często są po przejściach z pewnym bagażem emocjonalnym... A do wejścia w następny związek potrzebują trochę czasu... aby zrozumieć i wynieś lekcje z poprzedniej krachy uczuciowej, aby odetchnąć odsapnąć emocjonalnie wylizać swoje rany..... potrzeba na to czasu...  jedni więcej.. Jedni mniej.... I wtedy właśnie w tym okresie stają się Singlami:) a otoczenie wnioskuje..... No właśnie co mówi otoczenie????...... Chyba, to co Albert, że są to ludzie nie potrafiący spotykać się......


****************

Są dwie grupy singli, ja opisałam Singli z ''odzysku".
Ale są tak zwane"stare panny" i "starzy kawalerowie".

**************************
Grupę drugą również pozwolę sobie  z kategoryzować.

-  tzw niebieskie ptaki. Ptaki te faworyzują jedynie wolność i dobrą zabawę. Chyba jest, to grupa osób........

- osoby, które postawiły na wykształcenie czasem w wyniku poświęcenia czasu pochłaniąjącym studiom nie udało im się poznać tej ukochanej-go.A potem praca i praca spowodowała, że są sami...mój kolega zalicza się do tej grupy.
J
- i ludzie, którzy poszukują gwiazdki z nieba, często już przywykli do bycia samemu.

99

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Poruszę tu jeszcze raz pewną kwestię której poprzednio nie rozwinęłam mimo pytania autora wątku.
Mam taki problem, że znajdując się w sytuacji potencjalnej możliwości nawiązania relacji z mężczyzną, odczuwam tak jakby 'przedciosy' (wyobrażone 'razy-negatywne oceny' mające paść) które uniemożliwiają mi swobodne wypowiadanie się. Duża część moich obaw wiąże się z oceną inteligencji, i czystości (rozumianej dosłownie). Mam w głowie takie wyobrażenie mężczyzny jako zimnego intelektualisty punktującego każdą bzdurę padającą z ust kobiety, i co dziwne rzeczywistość potwierdza mi to na każdym kroku stawiając na mojej drodze właśnie takich. Problem polega w dużej mierze na pewnym konflikcie który trudno rozwiązać - 'zrobowacenie', i pewien krytycyzm wobec intelektu kobiety to coś co pociąga mnie właściwie najbardziej (na równi z prawictwem i lekkim zniewieścieniem), ale przy takim mężczyźnie zawsze będę czuła się niekomfortowo. Kiedy ostatni raz byłam w pewnym miejscu, i spostrzegłam jednego z mężczyzn już po kilku minutach wiedziałam że tym co przyciągnęło moją uwagę było tak naprawdę jego wypranie z energii.

Wrócę jeszcze do umysłu - ci których miałam okazję poznać/kiedy tylko pojawia się jakaś szansa, albo jej zalążek - prawie zawsze był to typ chłodnego 'mózgowca', na moje nieszczęście - ścisłowca (zawsze miałam na tym punkcie kompleksy). Alberto Salazar zapytał skąd bym wiedziała że w ogóle chcieli by poruszać ze mną takie tematy. Otóż chcieli, stąd wiem. Pamiętam nawet taką sytuację (ale nie jest ona związana z naukami ścisłymi, tylko ogólnie - myśleniem) która tylko potwierdziła słuszność moich obaw - gdy przyznałam się spuszczając wzrok że czegoś nie umiem(?)/nie rozumiem(?) jeden z trudem powstrzymał swoją reakcję pozwalając sobie ostatecznie na pokiwanie głową. Zastanawia mnie czemu jego dziewczyny (miał kilka), i znajomi potrafili z nim normalnie przebywać nie wstydząc się braków w tej sferze...

Od zawsze zadziwia mnie brak zażenowania z jakim wiele kobiet opowiada o sobie, swoich zainteresowaniach, i luz jaki im towarzyszy. Czasami przyglądając się takim sytuacjom odnoszę wrażenie że muszę brać na siebie wszystko to co ona powinna czuć ale nie czuje, czyli wstyd, i mam ochotę zasłonić sobie twarz rękami. Często czytam na różnych stronach że kobiety są zwyczajnie głupie; to główny zarzut mężczyzn jaki zauważyłam, nie wiem jednak czy moja uwaga kieruje się ku temu, i dlatego to zauważam czy faktycznie tak jest.

W tym roku napisał do mnie prywatnie pewien mężczyzna, i wszystko szło dobrze do momentu w którym powiedział że jestem inteligentna... Poczułam wtedy wściekłość, bo musiałam przez to zerwać kontakt; nie potrafiłabym spotkać się z nim bo posiadam pewność że obawa o jego rozczarowanie nie pozwoliłaby mi w ogóle się wysłowić.
Ja już w momencie po 'część' czuję na sobie karcący, męski 'wzrok' (nie chodzi o to co widać). Zawsze wyobrażam sobie jak ten mężczyzna wchodzi potem w internet, i zakłada temat - 'Kobiety są głupie'.

Wstydzę się też tego że jestem 'gorąca' tj. nerwowa, szybka, nadpobudliwa. Swojej żywej, ekspresyjnej mimiki, gwałtownych ruchów, i reakcji fizjologicznych. Chyba dlatego właśnie nie znoszę różu na twarzy - kojarzy mi się z pobudzeniem.

Jest wiele rzeczy których pokonanie wydaje mi się niemożliwym np. fakt że jadąc do kogoś kilka godzin nie da się być na miejscu idealnie czystą (w busie/pociągu przesiąka się zapachem innych ludzi), wydalanie to nie jest coś co można w pełni kontrolować (a przecież jeśli załatwie się już po porannej kąpieli nie będę czysta w satysfakcjonującym mnie stopniu), w dni letnie nawet będąc chudą pomimo podkładu, i pudru na twarzy pojawia się lekkie zwilgotnienie, moje włosy są naturalnie lekko falowane, więc muszę na doprowadzenie ich do porządku poświęcić każdorazowo 2,5 h (schnięcie długo zajmuje), a gdy idzie się do czyjegoś mieszkania/hotelu trzeba umyć się ponownie (czyli kolejne 3 godziny). W nocy nie potrafię zasnąć w tym samym pomieszczeniu bo obawiam się że pojawi się głośne, brzydkie burczenie w brzuchu, albo że mężczyzna położy się blisko mnie i poczuję odór z moich ust (podobno kiedy nie jem śmierdzi mi z buzi, i nie jest to mój wymysł, powiedziała to moja Mama gdy byłam jeszcze nastolatką, a nie sądzę żeby miała złe intencje).

Lilly z caly, szacunkiem ale..lecz sie. Naprawde Dziewczyno nie zostawiaj tego wszystkiego w obecnej formie. Ja myslalam, ze Twoje zahamowania to przedewszystkim szeroko rozumiana fizycznosc, czynnosci fizjologiczne, obrzydzenie do nich. Teraz widze jednak ze tych barier, ktore sama sobie stawiasz jest duzo wiecej i i sa duzo powazniejsze niz tylko lek przed burczeniem w brzuchu.
Wiesz dlaczego inne kobiety nie maja problemow na tle swojego intelektu? Bo podchodza do tego normalnie....zdrowo. Ty natomiast zachowujesz sie tak jakby kazde Twoje spotkanie z drugim czlowiekiem bylo maturą, ktora musisz zdac inaczej tragedia sie stanie. A przed matura wystepuje najczesciej taki lek ze juz nic w sumie sie nie wie, nie pamieta i jest sie glupim. Jestem pewna ze pokiwanie glowa mezczyny na wiesc, ze czegos nie wiesz bylo tylko zwyklym pokiwaniem glowa a nie reakcja podszyta jakims oburzeniem i zszkokowaniem. Jesli nawet facet byl czyms zszokowany to predzej nie Twoja niewiedza a sposobem w jaki o tym mowisz. Sama piszesz, ze bylas spieta, zawstydzona, spuscilas wzrok. Przeciez to jest zachowanie kompletnie nie adekwatne do sytuacji. Co takiego strasznego jest w tym ze czegos sie nie wie nie umie? A przezywanie tego w tak wyolbrzymiony sposob jest dziwna i zastanawiajaca dla otoczenia reakcja.
Wydaje mi sie ogolnie ze Ty zostalas jakos (zapewnie w dziecinstwie) zaprogramowana na czucie sie beznadziejna, glupia, brzydka, smierdzaca itp. Nie wiem kto Ci to zrobil ale wyrzadzil Ci tym ogromna krzywde i skrzywil Twoj obraz samej siebie do karykatury sad Wsiaklas w to tak mocno ze Ty juz inaczej nie potrafisz siebie widziec, tak jest bezpiecznie, znajomo. Stad Twoja reakcja i gniew na komplement ze jestes inteligentna. Ktos smial Ci zaburzyc Twoje utarte przekonania na Twoj wlasny temat. Trzeba sie go natychmiast pozbyc. Tylko ze to prawda Lilly. Jestes inteligentna, bardzo ladnie formuujesz wypowiedzi i jestes bardzo drobiazgowa i spostrzegawcza....tylko ze potrzebujesz pomocy bo przy Twoim skrzywionym pogladzie na zycie, na ludzi i na sama siebie caly Twoj potencjal idzie na marne, a i Ty jestes bardzo nieszczesliwa. Mozesz sie karmic wspomnieniami o milosci i komunii dusz ale nie zastapia Ci one na cale zycie normalnego obcowania z ludzmi. Nie zastapia Ci...normalnosci. sad

100 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-21 12:18:57)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

https://youtu.be/yYVfysiv1Fg
rh72  smile    i    Cougarzyca  smile
Zadałam takie pytanie, gdyż  po wypowiedzi niektórych osób zakładających tego rodzaju tematy odnoszę wrażenie, że one kpią z singli....... Zaznaczam, że w krótkim okresie natrafiłam na drugi tego rodzaju tytuł... I różne w nim odniesienia smile
.

smile
Nie gustuję ale bardzo mi się spodobało... smile Ma gościu dłonie pianisty. Ile tych powodów bycia singlem lub samemu (niektórzy nienawidzą słowa singiel). Bardzo dużo jednak ludzi woli tak, bo chcą i to preferują - wybór, nie konieczność. Kontakty towarzyskie internetowe lub nawet te zwykle z gronem przyjaciół, wygoda własnego ego (co nie jest takie złe, bez negatywnego odbioru). Ci ludzie już są zwykle bardziej 'wybredni' jednak jeśli chodzi o ewentualny związek i dobór odpowiedniej osoby (myślę, że zwykle mocno przemyślą, czy im się chce i się pewnie później bardziej starają - tak myślę - często ale nie zawsze lepszy partner). Mają zwykle wyj... na konwenanse, że musi być para. Albo też są już po związku, mają wiedzę i doświadczenie o co kaman. Znajdą sobie spełnienie prawie wszystkich potrzeb, w tym seksu i to bez problemu. Często to ludzie wykształceni, na odpowiednim poziomie. Jest to ich definicja życia albo chwilowe 'niespieszenie się'. Piszę o singlu świadomym, nie desperującym czy depresyjnym. Myślę sobie, że takie kpienie to i zazdrość i problemy ze sobą, że trzeba tak a nie inaczej. Spokojnie jestem w stanie 'wykpić' takiego rozrzutnego myślami o tępieniu singli. smile Ale to nie znaczy, że nie cenię związków. Ogromnym fanem jestem stałego partnera... big_smile Kobiety się znaczy...

101 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-04-21 12:47:33)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

Mam pytanie do autora i do wszystkich osób będących w związkach, czy uważacie że Single to nieudacznicy?Lub...inaczej, że osoby samotne, to kategoria druga?Proszę, o bardzo szczere wypowiedzi.

Pardon, że odpowiem dopiero teraz, Twoja wypowiedz mi umknęła.
Odpowiadając na Twoje pytanie:
Nie uważam aby bycie singlem było równoznaczne z byciem nieudacznikiem. Tym bardziej nie uważam, że osoby samotne zasługują na określenie mianem ludzi drugiej kategorii.
Jeśli miałbym doprecyzować, kogo uważam za nieudacznika - to jest to człowiek, który nie tyle nie potrafi co nie chce wyciągać wniosków ze swoich czynów/błędów... ale nie przeszkadza mu to jednocześnie narzekać i kreować siebie na ofiarę, nie widząc jednocześnie nigdzie swojej winy/błędów. Mówiąc krótko - masa zbędnej gadki, zero konstruktywnego działania.

Każdy ma prawo żyć jak chce, jeśli ktoś chce być sam i jest mu z tym dobrze to ja to szanuję, to jego wola, wybór i decyzja.
W mojej opinii bycie przez pewien czas singlem/samotnym ma swoje plusy bo można się troszkę zastanowić nad swoim życiem, celami, oczekiwaniami i tym co jest się w stanie zaoferować... oraz polubić, zaakceptować badz coś w sobie zmienić.
Ważne jednak by zachować zdrowe proporcje pomiędzy analizowaniem i myśleniem a wymiernym działaniem.
Oczywiście to jest rozwiązanie dla ludzi z charakterem i rozumem. Ale to moje zdanie.

Summertime napisał/a:

Zadałam takie pytanie, gdyż  po wypowiedzi niektórych osób zakładających tego rodzaju tematy odnoszę wrażenie, że one kpią z singli....... Zaznaczam, że w krótkim okresie natrafiłam na drugi tego rodzaju tytuł... I różne w nim odniesienia smile

Hmm no to się dość poważnie mylisz, bo nie mam zamiaru z nikogo kpić... w sumie to nie cierpię tego i stosuję tylko w samoobronie. tongue Ale idzmy dalej.


Summertime napisał/a:

Albercie, poruszyłeś kwestię według Ciebie znaczącą i stwierdzając jednocześnie,  że osoba bez partnera,  to ktoś nie potrafiący
Poznawać nowych osób... I dalej prześmiewczym tonem zakładasz,  że jest .... Są to... trudności........

Radzę rozpatrywać moje wypowiedzi nieco szerzej lub pytać w razie wątpliwości a chętnie je rozwieję. smile
Bo widzisz z nikogo nie mam zamiaru się śmiać.
Jeśli ktoś chce być sam i jest to jego świadoma decyzja to ok - jego wola. Do załamania nerwowego doprowadzają mnie jednak ludzie, którzy opowiadają herezja kalibru: " nie ma fajnych i wolnych kobiet/facetów po 30tce "a jak się pytam co robią aby poznawać ludzi i jaką prezentują postawę/zachowanie to się okazuje, że czekają aż właściwa osoba ich sama znajdzie i zrobi wszystko za nich.
Mało tego, często nie wiedzą choćby takich podstaw jak: co są w stanie zaakceptować a czego nie tudzież co sami mogą komuś zaoferować... zero działania przy jednoczesnym (nierzadko) przeroście ego - bez względu na płeć.

Summertime napisał/a:

Chciałam tylko dowiedzieć się ogólnie szczerze jakie są odczucia osób będących w związkach czy wy również sądzicie że singiel to taki '' ktoś '' co to biedny jest i zacofany w kontaktach towarzyskich i nie potrafiący poznawać....... Jak postrzegacie kogoś, kto np. sam wchodzi... na imprezę smile  bez towarzysza życiowego....

Wiesz, moim zdaniem singiel to singiel. Nie bawię się w domysły i dorabianie ideologii. Można być zacofanym w kontaktach, można być nieśmiałym, można być niegotowym na związek, można chcieć być samemu a można chcieć spotkać w końcu kogoś fajnego i ciekawego - z kształtu czaszki czy tyłka tego nie wyczytasz i ja tez nie mam zamiaru ... zmiennych jest ogrom i nie ma sensu tego analizować.
Zamiast tego wolę poznawać i rozmawiać z ludzmi.
Jak postrzegam kogoś kto wchodzi sam na imprezę? Nijak. Ni mnie to ziąbi ni parzy. Nie oceniam, nie domyślam się. Jak dziewczyna sama przychodzi na imprezę ( co jest bardzo rzadkie) i mi się podoba to zazwyczaj kombinuję jak tu znalezc odpowiedni moment, podejść i porozmawiać. Tylko tyle i aż tyle. Zwyczajnie lubię poznawać ciekawych ludzi.

Jeśli masz jakieś wątpliwości co do moich słów/wypowiedzi to zwyczajnie mnie pytaj tu lub za pomocą prywatnej wiadomości a w wolnej postaram się odpowiedzieć. smile

102 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-21 20:20:17)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

feniks35
Właściwie tylko w szkole ludzie (a konkretnie równieśnicy) dawali mi odczuć coś takiego. Dokładnie to że niby jestem upośledzona, i tak jakby się z tego powodu mnie brzydzą (właściwie to wyrażali to dość otwarcie). W pewien sposób ich rozumiem, bo z zewnątrz faktycznie wyglądało to tak jakbym nic nie rozumiała ze złośliwostek które do mnie kierują. Powodem tego że nie reagowałam był przede wszystkim fakt że na przerwach było zbyt głośno żebym usłyszała co mówią. Do zakończenia szkoły średniej nie pomyślałam nawet że mogłabym mieć kogoś w rodzaju koleżanki. Chłopaka tym bardziej. Wydawało mi się to jakieś nienaturalne (nienaturalne w moim przypadku, nie ogólnie).
Z wyglądu się akurat nie śmiali, bo jestem raczej klasycznie ładna (regularne rysy etc.)

Tak naprawdę jednak myślę że na to jaka jestem nie miało to (tj. ich zachowanie) aż tak znaczącego wpływu; raczej po prostu urodziłam się taka, i nie tyle tamte wydarzenia uczyniły mnie taką, a to jaka jestem 'sprowokowało' tamte wydarzenia. Nie mam też do nikogo pretensji, dzięki braku akceptacji nauczyłam się nie uzależniać od opinii innych ludzi, a także bronić bez obaw wszelkich outsiderów, oraz wyśmiewanych przez ogół.

wilczysko
Mój ojciec akurat nie jest typem 'zimnego intelektualisty', bo to dość pobudliwy człowiek. Już prędzej to wyobrażenie ma więcej wspólnego z pierwszym, a raczej pierwszymi dwoma-trzema mężczyzną/ami w którym/ch byłam zauroczona (przez internet). Moja Mama jest nieco chłodna, i bardzo taktowna (lubię to w niej, i zawsze komfortowo się przy niej czułam), nieprzyziemna (chodzi o jej zainteresowania), i elegancka. Nie budowała nigdy w mojej głowie żadnego konkretnego wyobrażenie mężczyzn jako takich.

AloneWolf90
Możliwe że bałabym się z Tobą rozmawiać skoro znasz się na naukach ścisłych hehe. Nie wydajesz mi się jednak do końca zimny, chyba dlatego że dość często żartujesz.

Leśny_owoc
Oczywiście że wielu mężczyzn nie może nawet mierzyć się z taką Szymborską, tych natomiast których poznałam (i mam teraz na myśli) postawiłabym jednak na równi/prawie na równi (z tym że nie chodzi o poezję, tylko ogólnie ich umysłowość). Nie twierdzę też że kobiety są głupsze, chodziło mi tylko o to że niektóre z nich (te, które akurat mają się czego wstydzić) kompletnie nie przejmują się w kontekście relacji damsko-męskich swoimi brakami, sprawiają wrażenie 'bezwstydnych' pod tym względem. Mnie to dziwi, bo sama nie umiem się na to zdobyć.

---

Nie neguję sensu chodzenia do psychologa, ale w moim przypadku byłoby to komiczne, bo to raczej ode mnie wielu psychologów mogłoby się nieco nauczyć. Nie jestem w stanie dowiedzieć się od nich o sobie niczego, czego sama bym już kiedyś nie odkryła. Gdyby nie to że niekonwencjonalne metody nie są w praktyce psychologicznej akceptowane sama chętnie zostałabym jednym z nich big_smile

Można to wszystko nazwać mgliście 'lękiem przed bliskością', ale kryją się pod tym bardzo konkretne rzeczy. W moim przypadku opiera się to wszystko na obawie o to że ważna dla mnie osoba (tutaj akurat: mężczyzna) mogłaby odkryć że jestem... tylko człowiekiem.
Podświadomie uważam lekko 'zrobowacone' osoby za zwyczajnie lepsze (choć moja świadoma część się z tym nie zgadza).

Najbardziej przeraża mnie bliskość fizyczna, która to kojarzy mi się z czymś niszczącym; odnoszę wrażenie że kiedy ludzie naruszą pewną barierę cielesną to pociąga to za sobą przekonanie o tym że dostało się tak jakby przyzwolenie na głębsze jej naruszanie ('Pozwoliłaś mi się powąchać/dotykać//ingerować w swoje ciało itd. więc mogę Cię również dotykać mentalnie, w sensie - ranić'/'Pozwoliłaś mi oglądać zadowolenie na swojej twarzy, pot na Twoim ciele, i to jak wykonujesz pewne ruchy gdy tracisz kontrolę, więc mogę również oglądać Twoje upadki'). Wydaje mi się że jest to nierozelwalnie ze sobą połączone.

Nie mam natomiast nic do bliskości mentalnej, wręcz marzy mi się unia tego rodzaju z drugą osobą.

Zauważyłam że ludzie na ogół chcąc kogoś poniżyć nawiązują jakoś do jego cielesności/czynności fizjologicznych np. 'Nie zesraj się tylko'/'Pewnie Ci już stanął (w domyśle - mam nad Tobą władzę, jesteś zerem),' Obesrańcu' itd. Możliwe jednak że przez lekką obsesję, kieruje ku temu uwagę, i dlatego to zauważam (a w rzeczywistości upokarzają równie często nawiazując do czegoś innego).

103

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Lilka, psycholog ze mnie jak z koziej dupy trąba - wygląda, ze Twoja przeszłość Cie zmasakrowała.

Miałem trudną podstawówkę, co odreagowałem w liceum i na studiach już bylem w miarę poukładany.

Jak chcesz pogadać jak człek z człekiem, napisz priv

104

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

feniks35
Właściwie tylko w szkole ludzie (a konkretnie równieśnicy) dawali mi odczuć coś takiego. Dokładnie to że niby jestem upośledzona, i tak jakby się z tego powodu mnie brzydzą (właściwie to wyrażali to dość otwarcie). W pewien sposób ich rozumiem, bo z zewnątrz faktycznie wyglądało to tak jakbym nic nie rozumiała ze złośliwostek które do mnie kierują. Powodem tego że nie reagowałam był przede wszystkim fakt że na przerwach było zbyt głośno żebym usłyszała co mówią. Do zakończenia szkoły średniej nie pomyślałam nawet że mogłabym mieć kogoś w rodzaju koleżanki. Chłopaka tym bardziej. Wydawało mi się to jakieś nienaturalne (nienaturalne w moim przypadku, nie ogólnie).
Z wyglądu się akurat nie śmiali, bo jestem raczej klasycznie ładna (regularne rysy etc.)

Tak naprawdę jednak myślę że na to jaka jestem nie miało to (tj. ich zachowanie) aż tak znaczącego wpływu; raczej po prostu urodziłam się taka, i nie tyle tamte wydarzenia uczyniły mnie taką, a to jaka jestem 'sprowokowało' tamte wydarzenia. Nie mam też do nikogo pretensji, dzięki braku akceptacji nauczyłam się nie uzależniać od opinii innych ludzi, a także bronić bez obaw wszelkich outsiderów, oraz wyśmiewanych przez ogół.

wilczysko
Mój ojciec akurat nie jest typem 'zimnego intelektualisty', bo to dość pobudliwy człowiek. Już prędzej to wyobrażenie ma więcej wspólnego z pierwszym, a raczej pierwszymi dwoma-trzema mężczyzną/ami w którym/ch byłam zauroczona (przez internet). Moja Mama jest nieco chłodna, i bardzo taktowna (lubię to w niej, i zawsze komfortowo się przy niej czułam), nieprzyziemna (chodzi o jej zainteresowania), i elegancka. Nie budowała nigdy w mojej głowie żadnego konkretnego wyobrażenie mężczyzn jako takich.

AloneWolf90
Możliwe że bałabym się z Tobą rozmawiać skoro znasz się na naukach ścisłych hehe. Nie wydajesz mi się jednak do końca zimny, chyba dlatego że dość często żartujesz.

Leśny_owoc
Oczywiście że wielu mężczyzn nie może nawet mierzyć się z taką Szymborską, tych natomiast których poznałam (i mam teraz na myśli) postawiłabym jednak na równi/prawie na równi (z tym że nie chodzi o poezję, tylko ogólnie ich umysłowość). Nie twierdzę też że kobiety są głupsze, chodziło mi tylko o to że niektóre z nich (te, które akurat mają się czego wstydzić) kompletnie nie przejmują się w kontekście relacji damsko-męskich swoimi brakami, sprawiają wrażenie 'bezwstydnych' pod tym względem. Mnie to dziwi, bo sama nie umiem się na to zdobyć.

---

Nie neguję sensu chodzenia do psychologa, ale w moim przypadku byłoby to komiczne, bo to raczej ode mnie wielu psychologów mogłoby się nieco nauczyć. Nie jestem w stanie dowiedzieć się od nich o sobie niczego, czego sama bym już kiedyś nie odkryła. Gdyby nie to że niekonwencjonalne metody nie są w praktyce psychologicznej akceptowane sama chętnie zostałabym jednym z nich big_smile

Można to wszystko nazwać mgliście 'lękiem przed bliskością', ale kryją się pod tym bardzo konkretne rzeczy. W moim przypadku opiera się to wszystko na obawie o to że ważna dla mnie osoba (tutaj akurat: mężczyzna) mogłaby odkryć że jestem... tylko człowiekiem.
Podświadomie uważam lekko 'zrobowacone' osoby za zwyczajnie lepsze (choć moja świadoma część się z tym nie zgadza).

Najbardziej przeraża mnie bliskość fizyczna, która to kojarzy mi się z czymś niszczącym; odnoszę wrażenie że kiedy ludzie naruszą pewną barierę cielesną to pociąga to za sobą przekonanie o tym że dostało się tak jakby przyzwolenie na głębsze jej naruszanie ('Pozwoliłaś mi się powąchać/dotykać//ingerować w swoje ciało itd. więc mogę Cię również dotykać mentalnie, w sensie - ranić'/'Pozwoliłaś mi oglądać zadowolenie na swojej twarzy, pot na Twoim ciele, i to jak wykonujesz pewne ruchy gdy tracisz kontrolę, więc mogę również oglądać Twoje upadki'). Wydaje mi się że jest to nierozelwalnie ze sobą połączone.

Nie mam natomiast nic do bliskości mentalnej, wręcz marzy mi się unia tego rodzaju z drugą osobą.

Zauważyłam że ludzie na ogół chcąc kogoś poniżyć nawiązują jakoś do jego cielesności/czynności fizjologicznych np. 'Nie zesraj się tylko'/'Pewnie Ci już stanął (w domyśle - mam nad Tobą władzę, jesteś zerem),' Obesrańcu' itd. Możliwe jednak że przez lekką obsesję, kieruje ku temu uwagę, i dlatego to zauważam (a w rzeczywistości upokarzają równie często nawiazując do czegoś innego).

Lilly skąd to Twoje przekonanie, że psycholog nic Ci nie powie nowego, nie pomoże? Studiowałaś psychologię? Rozmawiałaś już z wieloma psychologami?
Przyszło mi też do głowy, że Twoje problemy mogą się brać z tego, że masz jakiś stopień autyzmu, może Aspergera? Ale to tylko hipoteza. W każdym razie jest na pewno przyczyna.

105 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2017-04-22 14:06:52)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

feniks35
Właściwie tylko w szkole ludzie (a konkretnie równieśnicy) dawali mi odczuć coś takiego. Dokładnie to że niby jestem upośledzona, i tak jakby się z tego powodu mnie brzydzą (właściwie to wyrażali to dość otwarcie). W pewien sposób ich rozumiem, bo z zewnątrz faktycznie wyglądało to tak jakbym nic nie rozumiała ze złośliwostek które do mnie kierują. Powodem tego że nie reagowałam był przede wszystkim fakt że na przerwach było zbyt głośno żebym usłyszała co mówią. Do zakończenia szkoły średniej nie pomyślałam nawet że mogłabym mieć kogoś w rodzaju koleżanki. Chłopaka tym bardziej. Wydawało mi się to jakieś nienaturalne (nienaturalne w moim przypadku, nie ogólnie).
Z wyglądu się akurat nie śmiali, bo jestem raczej klasycznie ładna (regularne rysy etc.)

Tak naprawdę jednak myślę że na to jaka jestem nie miało to (tj. ich zachowanie) aż tak znaczącego wpływu; raczej po prostu urodziłam się taka, i nie tyle tamte wydarzenia uczyniły mnie taką, a to jaka jestem 'sprowokowało' tamte wydarzenia. Nie mam też do nikogo pretensji, dzięki braku akceptacji nauczyłam się nie uzależniać od opinii innych ludzi

Lilly uwazam ze sama sobie przeczysz przynajmniej w tym ostatnim zdaniu. Gdybys faktycznie umiala byc niezalezna od oceny i opinii innych to nie mialabys takiego leku przed bliskoscia, dluzszym przebywaniem z kims czy nawet wspolnym mieszkaniem. Wlasnie ten lek o to co ktos pomysli Ciebie blokuje. Co pomysli X jak uslyszy ze Ci burczy w brzuchu, niedaj boze uslyszy jak oddajesz mocz w toalecie itp (jakby czynnosci fizjologiczne byly czyms kompletnie nietypowym, patologicznym). Co bedzie jak sie dowie ze Ty nie pamietasz wzoru na pole trojkata. Ty nawet nie musisz czekac na opinie kogos na swoj temat, Ty juz sama sobie wystawiasz ta opinie we wlasnej glowie. Nie powiesz mi ze to Ciebie nie zniewala. A psycholog...moze i nie powie Ci nic czego bys nie wiedziala o sobie ale byc  moze pomoglby pewne Twoje schematy myslowe zmienic, a co za tym idzie ulatwic Ci troche zycie. Zreszta wielu pacjentow ma przekonanie ze terapia jest niepotrzebna bo to co mysla i czuja to jedyna sluszna prawda a lekarz sie nie zna.

106 Ostatnio edytowany przez pug (2017-04-22 14:34:35)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

lilly, a spójrzmy na sytuację z drugiej strony: co stałoby się, gdyby w trakcie rozmowy z Tobą temu Twojemu idealnemu mężczyźnie zaburczało w brzuchu? Albo powiedziałby, że musi skorzystać z toalety? Inaczej byś go odebrała?

107

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

pug
Wbrew pozorom gdyby idealnemu mężczyźnie zaburczało w brzuchu odebrałabym to jako ulgę, bo dzięki temu nie musiałabym czuć się od niego gorsza. Miałam zresztą jedną taką sytuację (choć może przesłyszało mi się). Raz też idealny mężczyzna powiedział przy mnie cyt. "prawie zesrałem się ze strachu" (nie pamiętam już o czym opowiadał), nie obrzydziło mnie to, ale zdziwiło, bo myślałam że on nie jest w stanie wyrażać się w ten sposób.

wilczysko
Nie studiowałam psychologii, ale zwyczajnie nie potrafię sobię wyobrazić na czym taka pomoc psychologiczna miałaby polegać, skoro znam dobrze siebie, i wiem z czego wynikają u mnie różne problemy. ZA na pewno nie mam, czytałam na ten temat dość sporo, i zdecydowanie nie pasuje.

---

Opowiem jeszcze taką historię:
Kiedyś pewna kobieta malowała mi paznokcie na czerwono. Po zrobieniu tego przyszedł do niej mąż. Ona była otyła, i miała krótkie włosy, ale właściwie nie ma to tutaj znaczenia. Zaczęli się całować, i w trakcie, czy po (nie pamiętam) ona zrobiła coś ohydnego (nie może przejść mi to nawet przez klawiaturę, domyślcie się), a on roześmiany skomentował to bez zażenowania. Oboje wyglądali na wyluzowanych. To było dla mnie obrzydliwe. Wydawało mi się że ktoś zaaranżował to specjalnie żeby sprawić mi ból, żeby doprowadzić mnie do szału. Od tamtej pory już nigdy nie użyłam czerwonego lakieru do paznokci, bo kojarzył mi się z tamtą kobietą.

Przypomniało mi się też że kiedy byłam nastolatką nie tolerowałam nawet słowa 'tyłek', więc w stosunku do tamtych czasów widzę u siebie poprawę w postaci większej tolerancji na takie rzeczy, ale np. już 'pi......c w stołek' nadal mnie razi, i nie potrafię go zaakceptować (takiego wyrażenia).

108

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

lilly, hmm. a Twój idealny mężczyzna wiedział o Twoich "fobiach"? Co Ciebie tak w nim urzekło, że nie wyobrażasz sobie poznania podobnej osoby?
Jak czytałam Twój opis zimnego intelektualisty to miałam przed oczami: Dr House'a, Sherlocka i Sheldona (z The Bing Bang Theory) ; ).

109

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

Leśny_owoc
Oczywiście że wielu mężczyzn nie może nawet mierzyć się z taką Szymborską, tych natomiast których poznałam (i mam teraz na myśli) postawiłabym jednak na równi/prawie na równi (z tym że nie chodzi o poezję, tylko ogólnie ich umysłowość). Nie twierdzę też że kobiety są głupsze, chodziło mi tylko o to że niektóre z nich (te, które akurat mają się czego wstydzić) kompletnie nie przejmują się w kontekście relacji damsko-męskich swoimi brakami, sprawiają wrażenie 'bezwstydnych' pod tym względem. Mnie to dziwi, bo sama nie umiem się na to zdobyć.

Z twojego postu wyszło mi, że ty ogólnie traktujesz (uważasz) kobiety za gorsze i do tego poziom wiedzy osobnika jest najważniejszym kryterium. Zapamiętaj braki w nauce póki żyjesz możesz nadrobić, problemy psychologiczne/stereotypy/zaburzenia nie tak łato usunąć. Dlatego lepszy głąb z dobrym sercem, niż bufon z wiedzą Einstein's. Sama czujesz, iż coś jest nie tak w twoim podejściu do relacji damsko-męskich. Muszą być tego przyczyny.
Powinnaś dla własnego dobra popracować nad sobą. Boję się, że z tego co nam tutaj przedstawiłaś ten stan może się pogłębiać, a co za tym idzie z czasem będą powstawać nowe symptomy. Może za kilka lat nie będziesz potrafiła już funkcjonować w społeczeństwie? Psycholog (w porównaniu do nas) będzie mógł do ciebie dojść, zrozumieć i pomóc obrać drogę pracy.

lilly25 napisał/a:

Zauważyłam że ludzie na ogół chcąc kogoś poniżyć nawiązują jakoś do jego cielesności/czynności fizjologicznych np. 'Nie zesraj się tylko'/'Pewnie Ci już stanął (w domyśle - mam nad Tobą władzę, jesteś zerem),' Obesrańcu' itd. Możliwe jednak że przez lekką obsesję, kieruje ku temu uwagę, i dlatego to zauważam (a w rzeczywistości upokarzają równie często nawiazując do czegoś innego).

Od fizycznego nieporównywalnie gorsze jest psychiczne znęcanie się. Dla osoby zgwałconej ból fizyczny ma mniejsze znaczenie w porównaniu do odczuwalnego bólu psychicznego. Tutaj raczej nie chodzi o odniesienia do cielesności co łatwiejsze zobrazowanie tego o czym się mówi wink. Zobacz różne mądrości ludowe, stereotypy czy przysłowia chcąc opisać sferę moralną/emocjonalną itp. nawiązują do fizycznych zdarzeń będący symbolem. Łatwiej jest ludziom zobrazować sobie obiekt, niż uczucie.

110 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-04-22 20:38:19)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

rh72 smile  i   Alberto smile

Dzięki za odzew. Pod Waszymi wypowiedziami  podpisuję się, bo to co napisaliście jest również moimi odczuciami. Jeszcze tylko powiem, swoje stanowisko względem spotykanego w necie podejścia młodych ludzi ok 30, czy też po i rozpaczających nad ich "starością".... big_smile i tymi panującymi fałszywmi teoriami, że wszyscy są zajęci... CI lepsi są zajęci. Ja tak nie uważam, bo spotykam świetnych panów wolnych... więc nie mogę się zgodzić z tym twierdzeniem.. Zresztą wyrażałam tu na forum swoją opinię.. Albo jestem też uczulona na"płaczków" szukających jakiś pocieszeń... Mających totalnie pesymistyczny obraz swojej sytuacji sercowej... To takie moje odniesienie:)  Osobiste odniesienie do Singielstwa mam pozytywne:)

Alberto big_smile

Woman in Red?
Wolne żarty...
Man in Black.  big_smile
 
Zabawne:D

Aaa i wszystko jest dla mnie jasne nie mam pytań! smile

111 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-22 21:31:27)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
pug napisał/a:

lilly, hmm. a Twój idealny mężczyzna wiedział o Twoich "fobiach"? Co Ciebie tak w nim urzekło, że nie wyobrażasz sobie poznania podobnej osoby?

Wiedział tylko o niektórych. On był jeszcze innym typem niż 'zimny intelektualista'.

Co mnie urzekło - na początku najbardziej wrażenie takiej naiwności-niewinności, i kobieca wręcz czułość, a potem gdy stał się bardziej chłodny raczej nieprzyziemność, enigmatyczność, i odrealnienie. Wtedy (tj. wtedy gdy zaczął zachowywać się coraz mniej ciepło) zaczęłam wymyślać o nim/nas pewne historie baśniowe dla pocieszenia gdyż przyznaję że postępujące w nim zimno zaczęło mnie ranić. Były to rzeczy typu np. że on zrobił się taki bo na naszą krainę spadła mroźna zima, albo że nie jest istotą ludzką tylko androidem itd. (nie będę tutaj tego opisywać, tym bardziej ze szczegółami). Do dzisiaj wymyślam takie rzeczy, i zamierzam rozwijać to coraz bardziej. Tak jak określone społeczności mają swoją mitologię, legendy, i baśnie tak ja zaczęłam tworzyć nasze. Wracając do cech które mnie tak bardzo ujęły to także zjawiskowa uroda i tajemnicze, senne oczy (najpiękniejsze na świecie); on miał coś z urokliwej kobiety, nawet poruszał się z gracją, i zakładał nogę na nogę. Dalej - delikatność/miękkość raz połączone z wrażeniem zrobowacenia, i apatycznością, to znowu z trzpiotowatością (to drugie gdy czuł się szczęśliwy, pierwsze - odwrotnie). Wyrozumiałość, i zmienność (to akurat jednocześnie zachwycało mnie, i raniło), takt, i poglądy na wiele kwestii, a także to że niewiele ode mnie wymagał.

112

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:

pug
Wbrew pozorom gdyby idealnemu mężczyźnie zaburczało w brzuchu odebrałabym to jako ulgę, bo dzięki temu nie musiałabym czuć się od niego gorsza. Miałam zresztą jedną taką sytuację (choć może przesłyszało mi się). Raz też idealny mężczyzna powiedział przy mnie cyt. "prawie zesrałem się ze strachu" (nie pamiętam już o czym opowiadał), nie obrzydziło mnie to, ale zdziwiło, bo myślałam że on nie jest w stanie wyrażać się w ten sposób.

wilczysko
Nie studiowałam psychologii, ale zwyczajnie nie potrafię sobię wyobrazić na czym taka pomoc psychologiczna miałaby polegać, skoro znam dobrze siebie, i wiem z czego wynikają u mnie różne problemy. ZA na pewno nie mam, czytałam na ten temat dość sporo, i zdecydowanie nie pasuje.

---

Opowiem jeszcze taką historię:
Kiedyś pewna kobieta malowała mi paznokcie na czerwono. Po zrobieniu tego przyszedł do niej mąż. Ona była otyła, i miała krótkie włosy, ale właściwie nie ma to tutaj znaczenia. Zaczęli się całować, i w trakcie, czy po (nie pamiętam) ona zrobiła coś ohydnego (nie może przejść mi to nawet przez klawiaturę, domyślcie się), a on roześmiany skomentował to bez zażenowania. Oboje wyglądali na wyluzowanych. To było dla mnie obrzydliwe. Wydawało mi się że ktoś zaaranżował to specjalnie żeby sprawić mi ból, żeby doprowadzić mnie do szału. Od tamtej pory już nigdy nie użyłam czerwonego lakieru do paznokci, bo kojarzył mi się z tamtą kobietą.

Przypomniało mi się też że kiedy byłam nastolatką nie tolerowałam nawet słowa 'tyłek', więc w stosunku do tamtych czasów widzę u siebie poprawę w postaci większej tolerancji na takie rzeczy, ale np. już 'pi......c w stołek' nadal mnie razi, i nie potrafię go zaakceptować (takiego wyrażenia).

No i tu właśnie Lilly popełniasz podstawowy błąd - zakładasz coś z góry, bo nie umiesz sobie tego wyobrazić i myślisz, że znasz siebie tak dobrze. To jest trochę jak z ptakiem, który żył całe życie w klatce, albo innej ograniczonej przestrzeni i nie umiałby sobie wyobrazić co jest dalej, więc twierdziłby, że tego nie ma. Każdy zna się tylko tyle, ile doświadczył, a reszta to już fantazja. Jeśli nie byłaś w jakiejś sytuacji to nie możesz być pewna swojej reakcji. Tak samo właśnie jest z terapią. Dobry psycholog potrafi poprowadzić tak rozmowę, że sama zaczniesz sobie stawiać pytania, których sobie dotąd nie stawiałaś i sama będziesz szukać na nie odpowiedzi. Nie doceniasz psychologów :-) Choć oczywiście czasem trzeba sprawdzić paru zanim trafi się na tego właściwego dla siebie. Wszelkie aspekty psychologiczne jest bardzo ciężko diagnozować samemu sobie. Nie jesteśmy obiektywni wobec siebie. Mamy pewien obraz siebie i prawie zawsze dopasowujemy realia do tezy.

113

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

Osoby bez drugiej połóweczki często są po przejściach z pewnym bagażem emocjonalnym... A do wejścia w następny związek potrzebują trochę czasu... aby zrozumieć i wynieś lekcje z poprzedniej krachy uczuciowej, aby odetchnąć odsapnąć emocjonalnie wylizać swoje rany..... potrzeba na to czasu...  jedni więcej.. Jedni mniej.... I wtedy właśnie w tym okresie stają się Singlami:) a otoczenie wnioskuje..... No właśnie co mówi otoczenie????...... Chyba, to co Albert, że są to ludzie nie potrafiący spotykać się......

Odniosę się również do drugiej części Twojej wypowiedzi... jeśli pozwolisz.
Nie mam nic do ludzi z bagażem i w pełni zgadzam się, że potrzeba czasu aby trochę "odsapnąć", wyciągnąć wnioski itd. Niestety miałem już wielu kursantów i kursantek, którzy w ten sposób tłumaczyli fakt, że są od 3 lat samotni a z drugiej strony zegar tyka...
Idąc dalej, ludzie mają moim zdaniem do przedłużania pewnych tendencji w swoim życiu - spotkałem na swojej drodze takich, którzy rozpad kilkumiesięcznego związku przeżywali z estymą godną śmierci członka najbliższej rodziny - skutkiem czego żałobę nosili nawet przez lata... i mówię tutaj niestety o co niektórych Paniach.
Wiesz, są ludzie którzy potrzebują czasu aby odsapnąć i wyciągnąć wnioski a są tacy, którzy się od innych odgradzają/odsuwają i wpadają coś w rodzaju ciągu emocjonalnego. Bardzo łatwo odróżnić jednych od drugich...

Co do ludzi "nie umiejących spotykać" - najśmieszniejsze jest to że wszyscy mamy swoje szanse. Nawet najbardziej nieśmiała szara myszka spotyka gdzieś na swojej drodze fajnych facetów... tylko co z tego skoro nie robi żadnego kroku, nie uśmiecha się, nie zaczepia spojrzenia. Ludzi da się spotkać wszędzie i o każdej porze... ale żeby ich poznawać to trzeba co najmniej wysyłać właściwe sygnały albo wychodzić z inicjatywą - jeśli komuś starczy odwagi i charakteru. Najczęściej jednak ludziom ich nie wystarcza. Powiem więcej, nierzadko nie wystarcza ich nawet na tyle, by właściwie zareagować gdy to drugi człowiek wyjdzie z inicjatywą...

Często ze strony kobiet spotykam się z pytaniami: dlaczego spotykam samych dupków? albo: czy ja odstraszam fajnych facetów? Najśmieszniejsze jest to, że kiedy bardzo często wysłucham opisu zachowania danej Pani... to odpowiedz na drugie pytanie brzmi: tak...


Summertime napisał/a:

Są dwie grupy singli, ja opisałam Singli z ''odzysku".
Ale są tak zwane"stare panny" i "starzy kawalerowie".

Grupę drugą również pozwolę sobie  z kategoryzować.

-  tzw niebieskie ptaki. Ptaki te faworyzują jedynie wolność i dobrą zabawę. Chyba jest, to grupa osób........

- osoby, które postawiły na wykształcenie czasem w wyniku poświęcenia czasu pochłaniąjącym studiom nie udało im się poznać tej ukochanej-go.A potem praca i praca spowodowała, że są sami...mój kolega zalicza się do tej grupy.

- i ludzie, którzy poszukują gwiazdki z nieba, często już przywykli do bycia samemu.

Powiedziałbym, że niebieskich ptaków po 30 nie ma za wiele w stosunku do ogółu ( zazwyczaj ludzie w najpózniej w okolicach 30tki dorośleją) - co nie znaczy, że ich nie ma. Na szczęście dość szybko da się zauważyć ich specyficzny stosunek do życia - naturalnie tylko przez kogoś kto myśli zdrowo -  rozsądkowo ( i zwraca uwagę na sygnały ostrzegawcze)... a nie głupieje od chemii i emocji jak narkoman od prochów.

Co do drugiej grupy ja bym powiedział, że postawienie na wykształcenie jest ok ale problem zaczyna się kiedy usprawiedliwiamy sobie tym - zamykanie się na innych ludzi... że studia pochłaniają czas, praca, praca, praca. Wybacz szorstkość ale g..no prawda. Żeby ludzi poznawać trzeba wychodzić z domu i z siebie, niejako. Panowie często popełniają błąd, że nie działają spontanicznie i nie wychodzą z inicjatywą, kobiety często popełniają błąd - tylko czekając aż ktoś je zauważy... a potem uważają, że będzie się jeszcze przebijał przez ich bariery i lęki. Zazwyczaj nie będzie...
Po co kogoś naprawiać, kiedy można poszukać nieuszkodzonego...?
Zmienić swoje życie można w każdej chwili, poznawać ciekawe kobiety/mężczyzn można zacząć od zaraz, pytanie tylko czy jest się na to gotowym i czy ma się odwagę wziąć życie w swoje ręce. Jeśli nie to moim zdaniem samotność jest właściwą "karą".
Na zmiany w swoim życiu się nie czeka, tylko o zmianach się decyduje i się je wprowadza.

Co do ludzi szukających gwiazdki z nieba to powiem krótko: Wymagaj od kogoś maksymalnie tyle, ile z siebie dajesz - nigdy więcej. Poznałem w życiu mnóstwo ludzi którzy wymagali od innych, od siebie nie. Mogę śmiało powiedzieć, że moim zdaniem jest to ostatnimi czasy, nasza bardzo niechlubna "Polska specjalność".
Ale to moje zdanie.

114

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Alberto Salazar napisał/a:

Co do drugiej grupy ja bym powiedział, że postawienie na wykształcenie jest ok ale problem zaczyna się kiedy usprawiedliwiamy sobie tym - zamykanie się na innych ludzi... że studia pochłaniają czas, praca, praca, praca. Wybacz szorstkość ale g..no prawda. Żeby ludzi poznawać trzeba wychodzić z domu i z siebie, niejako.

To nie jest  "g..no prawda" tylko normalne zjawisko. Jeśli komuś nie wychodzi w jakiejś dziedzinie, a w innej mu wychodzi, naturalnie będzie skupiał swoje siły tam gdzie praca daje więcej efektów. Można to nazywać "ucieczką w pracę", ale czasem lepiej znaleźć sobie taką "ucieczkę" kosztem innych rzeczy niż nie mieć nic. Ideałem jest oczywiście spełnienie na wszystkich polach, czyli zawodowo i prywatnie, ale nie wszystkim to wychodzi.

Ja zaliczam się pewnie do tej opisywanej drugiej grupy, z domieszką trzeciej. Po 30-tce nawet wychodzenie z domu nie daje zbyt wielu szans na poznanie kogoś rokującego. Z kolei nie kupuję rady o "wychodzeniu z siebie". Wychodząc "z siebie" staję się kimś innym, a szczęście znajdzie się tylko pozostając sobą, w zgodzie ze swoimi zasadami.

Alberto Salazar napisał/a:

Panowie często popełniają błąd, że nie działają spontanicznie i nie wychodzą z inicjatywą,

A kiedy jest dobry moment na wyjście z inicjatywą? I co jeśli ta inicjatywa nie przyniesie efektu?

115

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
lilly25 napisał/a:
pug napisał/a:

lilly, hmm. a Twój idealny mężczyzna wiedział o Twoich "fobiach"? Co Ciebie tak w nim urzekło, że nie wyobrażasz sobie poznania podobnej osoby?

Wiedział tylko o niektórych. On był jeszcze innym typem niż 'zimny intelektualista'.

Co mnie urzekło - na początku najbardziej wrażenie takiej naiwności-niewinności, i kobieca wręcz czułość, a potem gdy stał się bardziej chłodny raczej nieprzyziemność, enigmatyczność, i odrealnienie. Wtedy (tj. wtedy gdy zaczął zachowywać się coraz mniej ciepło) zaczęłam wymyślać o nim/nas pewne historie baśniowe dla pocieszenia gdyż przyznaję że postępujące w nim zimno zaczęło mnie ranić. Były to rzeczy typu np. że on zrobił się taki bo na naszą krainę spadła mroźna zima, albo że nie jest istotą ludzką tylko androidem itd. (nie będę tutaj tego opisywać, tym bardziej ze szczegółami). Do dzisiaj wymyślam takie rzeczy, i zamierzam rozwijać to coraz bardziej. Tak jak określone społeczności mają swoją mitologię, legendy, i baśnie tak ja zaczęłam tworzyć nasze. Wracając do cech które mnie tak bardzo ujęły to także zjawiskowa uroda i tajemnicze, senne oczy (najpiękniejsze na świecie); on miał coś z urokliwej kobiety, nawet poruszał się z gracją, i zakładał nogę na nogę. Dalej - delikatność/miękkość raz połączone z wrażeniem zrobowacenia, i apatycznością, to znowu z trzpiotowatością (to drugie gdy czuł się szczęśliwy, pierwsze - odwrotnie). Wyrozumiałość, i zmienność (to akurat jednocześnie zachwycało mnie, i raniło), takt, i poglądy na wiele kwestii, a także to że niewiele ode mnie wymagał.

lilly, a czy przez te tworzone historie nie stawał się on jeszcze bardziej idealny dla Ciebie? Skoro jego zachowanie, które raniło Ciebie zwalałaś na coś niezależnego od niego to jakby odsuwałaś "winę" od niego?

116

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Tycho, dla mnie jako kobiety wychodzenie z inicjatywą, to po prostu zagadanie, uśmiech, jakis komentarz, uwaga. Na przykład stoję przy jakiejś półce w sklepie i mężczyzna widząc,że oglądam kawę zagaja coś w stylu: polecam Jacobsa smile albo jak biegam i mijam jakiegoś faceta regularnie i on mówi: znowu się spotykamy. Przystajemy i gadamy. Bywa tak,że ta inicjatywa nic nie daje, bo mężczyzna tego nie kontynuuje, po prostu idzie dalej...albo kobieta odpuszcza i widząc zainteresowanie mysli, że i tak nic z tego nie będzie. Zakłada z góry, że po prostu był miły i tyle.
Masz rację, po 30 tce wiele rzeczy już się nie chce i mamy inne priorytety, ale zgadzam się z Salazarem jesteśmy sami na własne życzenie. Jeśli w piątek po pracy idziemy do domu i siedzimy sami z winem przed tv, w sobotę sprzątanie, pranie, zakupy i wieczór znowu przed tv lub komputerem, w niedzielę śpimy dłużej, potem czytanie w domu i znowu komp  lub tv, no to wybacz weekend zleci. A potem praca i tak to się toczy...ale jeżeli raz cię ktoś skrzywdzi, potem drugi, raz pławi, potem drugi i trzeci, to masz rację, można się zablokować...

117

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
pug napisał/a:

lilly, a czy przez te tworzone historie nie stawał się on jeszcze bardziej idealny dla Ciebie? Skoro jego zachowanie, które raniło Ciebie zwalałaś na coś niezależnego od niego to jakby odsuwałaś "winę" od niego?

Domyślam się że użyłaś słowa 'wina' w znaczeniu - przyczyna? (tutaj: mojego poczucia zranienia). Dla jasności (bo nie mam pewności, czy takie jest) dodam że on nigdy nie zrobił mi nic złego. Odpowiadając na Twoje pytanie - trochę tak, a trochę nie. I tak byłby idealny, z tym że bardziej by mnie to (tj. jego ochłodzenie) bolało. Takie 'baśniowe', ubarwiające tłumaczenia potrafią przynieść ulgę, jeśli tylko uważa się żeby nie zatracić kontaktu z rzeczywistością.


Co do tematu ogólnie, to uważam że najlepiej poznawać mężczyzn w internecie przez fora internetowe. Dlaczego? - ano dlatego że można poobserwować jak dany osobnik płci męskiej zachowuje się w stosunku do innych, czy jest dobrym, szanującym innych dyskutantem itd. Gdy poznaje się człowieka w parku/na plaży to praktycznie nic o nim nie wiadomo, a podrywający może złagodzić swoje normalne zachowanie w stosunku do podrywanej bo ma w tym interes, o człowieku natomiast świadczy to jak odnosi się do ludzi mu obcych/nie lubianych/obojętnych mu uczuciowo, wobec których mógłby (gdyby chciał) wykazać się np. chamstwem, a nie wobec tych od których może np. coś uzyskać/podobają mu się/lubi ich.

118

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
PolnyMotylek napisał/a:

Tycho, dla mnie jako kobiety wychodzenie z inicjatywą, to po prostu zagadanie, uśmiech, jakis komentarz, uwaga. Na przykład stoję przy jakiejś półce w sklepie i mężczyzna widząc,że oglądam kawę zagaja coś w stylu: polecam Jacobsa smile

Znam to i z doświadczenia wiem, że z takich incydentalnych sytuacji nic nie wychodzi i w sumie nawet lepiej ich unikać. W 50% przypadkach kończy się to zanim się zacznie, bo do drugiej strony przypałęta się jej połówka. W 90% reszty przypadków wena kończy się po wymianie 5 zdań, a potem następuje długie analizowanie co się zrobiło nie tak, bo przecież prawdziwy mistrz podrywu z pewnością wykorzystałby sytuacje - w efekcie łapie się doła w poczuciu zmarnowanej szansy, której w sumie tak naprawdę nie było. Najgorsze jest i tak pozostałe 10%, kiedy któraś ze stron na siłę próbuje podtrzymać tę przypadkową rozmowę, co drugą stronę męczy i żenuje.

PolnyMotylek napisał/a:

albo jak biegam i mijam jakiegoś faceta regularnie i on mówi: znowu się spotykamy. Przystajemy i gadamy. Bywa tak,że ta inicjatywa nic nie daje, bo mężczyzna tego nie kontynuuje, po prostu idzie dalej..

A wolałabyś, żeby kontynuował? Ja się spotykam z sytuacjami, że o ile kobiety czasem sobie pozwalają na wymianę zdań przy regularnych spotkaniach, nawet potrafią ją same zainicjować, to jednak gdy próbuje się zrobić krok dalej zapraszając gdzieś albo proponując jakieś wspólne zajęcie, to zaczyna się litania wykrętów.

PolnyMotylek napisał/a:

Masz rację, po 30 tce wiele rzeczy już się nie chce i mamy inne priorytety, ale zgadzam się z Salazarem jesteśmy sami na własne życzenie. Jeśli w piątek po pracy idziemy do domu i siedzimy sami z winem przed tv, w sobotę sprzątanie, pranie, zakupy i wieczór znowu przed tv lub komputerem, w niedzielę śpimy dłużej, potem czytanie w domu i znowu komp  lub tv, no to wybacz weekend zleci.

A jeśli nie siedzimy przed tv, to myślisz, że to coś zmienia? Bo ja nie.

119 Ostatnio edytowany przez mrbart (2017-04-24 01:06:15)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Tycho napisał/a:

Znam to i z doświadczenia wiem, że z takich incydentalnych sytuacji nic nie wychodzi i w sumie nawet lepiej ich unikać. W 50% przypadkach kończy się to zanim się zacznie, bo do drugiej strony przypałęta się jej połówka. W 90% reszty przypadków wena kończy się po wymianie 5 zdań, a potem następuje długie analizowanie co się zrobiło nie tak, bo przecież prawdziwy mistrz podrywu z pewnością wykorzystałby sytuacje - w efekcie łapie się doła w poczuciu zmarnowanej szansy, której w sumie tak naprawdę nie było. Najgorsze jest i tak pozostałe 10%, kiedy któraś ze stron na siłę próbuje podtrzymać tę przypadkową rozmowę, co drugą stronę męczy i żenuje.

Lepiej unikać sytuacji, gdy możliwe jest zagadanie do (na pierwszy rzut oka interesującej) osoby? Chyba żartujesz. Kto nie gra ten nie wygrywa. Na tym polega życie - na wychodzeniu z tej oklepanej strefy komfortu. I nie chodzi tutaj o posiadanie niesłychanych technik podrywu, czy wyszukanej gadki, ale przede wszystkim na zmianie swojego nastawienia. Czy nie jest sympatycznie wymienić kilka uprzejmych zdań z miłą dziewczyną, którą przypadkiem spotkaliśmy? Ludzie w większości nie gryzą, a jeśli ugryzą to ich problem. I nie chodzi też o uganianie się za dziewojami po ulicach, ale na zwykły "small talk", który wynika z kontekstu w którym oboje się znaleźliśmy. I co ważne - bez nastawienia na osiągnięcie celu, skutku, czy jakiegoś zysku. Ot, pozytywne usposobienie i otwarcie na ludzi. Problem w tym, że to paradoksalnie najtrudniejsze, bo trzeba przede wszystkim czuć się dobrze we własnej skórze, z samym sobą.

A wolałabyś, żeby kontynuował? Ja się spotykam z sytuacjami, że o ile kobiety czasem sobie pozwalają na wymianę zdań przy regularnych spotkaniach, nawet potrafią ją same zainicjować, to jednak gdy próbuje się zrobić krok dalej zapraszając gdzieś albo proponując jakieś wspólne zajęcie, to zaczyna się litania wykrętów.

Nikt Ci nie zdradzi powodów takiego stanu rzeczy, bo może być ich całe mnóstwo. Może zachowujesz się jak kolega, to potem widzą w Tobie kolegę? Do tego dochodzi zwykła statystyka - im więcej prób podejmiesz (i mam na myśli tutaj liczbę kobiet, a nie ciągłe powtarzanie w stosunku do tej samej), tym większa szansa że trafisz na taką, która będzie zainteresowana. Jeśli zgadza się 1/100 to coś jest nie tak, ale jeśli 1/5 to pewnie nie jest źle. Zresztą tutaj również trzeba mieć wgląd w siebie, a nie próbować szukać winy w innych. Jeśli notorycznie celujesz w kobiety 10/10 (bo nie oszukujmy się - każdy z nas w jakiś sposób klasyfikuje i tworzy własne listy rankingowe, tyle że wg różnych kryteriów), których książka telefoniczna pęka w szwach i są co chwilę zapraszane na randki, to prawdopodobieństwo sukcesu jest niższe, niż gdybyś zwrócił uwagę na ich mniej rozchwytywane koleżanki (choć to duże uproszczenie, bo ocena zawsze jest subiektywna). A może popełniasz inne błędy. Praca nad sobą i luźne spotykanie się z kobietami to najlepszy sposób, dzięki któremu można dowiedzieć się wiele zarówno o innych, ale przede wszystkim o sobie. Tylko ponownie - trzeba mieć w siebie i w swoje ego jakiś wgląd.

A jeśli nie siedzimy przed tv, to myślisz, że to coś zmienia? Bo ja nie.

No z takim nastawieniem to sukcesu nie wróżę. Co innego zafiksowanie na notorycznym podrywie i randkowaniu, a co innego absolutna bierność i siedzenie w swoim nudnym kącie. Czekasz aż sama zapuka do Twoich drzwi? Nikt nie lubi pesymistów, ludzi odartych z radości życia, którzy na własne życzenie nie chcą czerpać z niego pełnymi garściami. Najpierw praca nad sobą, a potem oczekiwania wobec innych. I da się to zrobić - wiem to po sobie. Tylko trzeba chcieć, mieć do siebie dystans i odwagę by zmierzyć się z własnymi słabościami. A to nie jest ani łatwe, ani przyjemne.

120

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
mrbart napisał/a:

Na tym polega życie - na wychodzeniu z tej oklepanej strefy komfortu.

Nie, nie na tym. A wiesz czemu? Bo gdyby na tym polegało, to ci wszyscy coachowie, nie dążyliby do zarabiania ciężkiej kasy, która daje im komfort finansowy, wciskając frustratom coś zupełnie przeciwnego.
To "wychodzenie ze strefy komfortu" to robienie czegoś wbrew sobie. Może w pewnych sytuacjach popłaca, ale na dłuższą metę i tak zaowocuje nie tym co chcieliśmy.

mrbart napisał/a:

Czy nie jest sympatycznie wymienić kilka uprzejmych zdań z miłą dziewczyną, którą przypadkiem spotkaliśmy?

Może i jest sympatycznie jeśli jest się ekstrawertykiem. W innych przypadkach pisałem jak to działa: zamieni się parę słów a potem całe dnie rozkminia co poszło nie tak. Tylko odpowiedź na to jest prozaiczna: zawsze pójdzie nie tak, bo ludzie, zwłaszcza kobiety, nie chcą szybko zacieśniać przypadkowych znajomości. Pozwalają sobie na ten cały small-talk jako przełamanie codziennej rutyny, albo krótką wizytę na obcym terytorium, ale potem chcą wrócić na swoje, gdzie czują się bezpiecznie.

mrbart napisał/a:

Ludzie w większości nie gryzą, a jeśli ugryzą to ich problem.

Nie gryzą, za to ignorują i zbywają.

mrbart napisał/a:

I co ważne - bez nastawienia na osiągnięcie celu, skutku, czy jakiegoś zysku.

Jeśli tak, to po co to? Ja nie lubię small-talku, męczy mnie. Mogę się przełamać, jeśli widzę, że jest to droga do celu. Ale jeśli mam się tak nie nastawiać, to nie widzę sensu. Zresztą po czasie przyjdą wspomniane, męczące refleksje, czy nie powinienem był jednak kuć żelaza puki gorące - czyli jednak nastawić się na ów cel.
Jak dla mnie bilans zdecydowanie negatywny: małe szanse potencjalnego sukcesu, duże na pogorszenie nastroju i wiary w siebie.

mrbart napisał/a:

Do tego dochodzi zwykła statystyka - im więcej prób podejmiesz (i mam na myśli tutaj liczbę kobiet, a nie ciągłe powtarzanie w stosunku do tej samej), tym większa szansa że trafisz na taką, która będzie zainteresowana.

Nie wiem czy wiesz, ale statystykę stosuje się do analizy zjawisk masowych a nie epizodycznych. Aby móc analizować jakieś próby, trzeba mieć w ogóle możliwość podejmowania takich prób, czyli spotykać na swojej drodze kobiety w podobnym wieku, wolne i dla nas atrakcyjne. Kiedyś zastanawiałem się jak to wygląda w praktyce, i wyszło mi że takie okazje w moim życiu zdarzają się ze 2-3 na rok.

mrbart napisał/a:

Jeśli notorycznie celujesz w kobiety 10/10 (bo nie oszukujmy się - każdy z nas w jakiś sposób klasyfikuje i tworzy własne listy rankingowe, tyle że wg różnych kryteriów), których książka telefoniczna pęka w szwach i są co chwilę zapraszane na randki, to prawdopodobieństwo sukcesu jest niższe, niż gdybyś zwrócił uwagę na ich mniej rozchwytywane koleżanki

Dlaczego wy coachowie zawsze stosujecie tą starą zagrywkę? Zakładacie z góry typową przyczyną niepowodzenia, potem z powagą tłumaczycie wszystkim dobrze znane mechanizmy, a potem wskazujecie ją jako faktyczną przyczynę niepowodzenia. Jeśli chcesz komuś pomóc, nie analizuj hipotetycznych sytuacji, których rozwiązanie znasz, tylko te rzeczywiste!

mrbart napisał/a:

Tylko ponownie - trzeba mieć w siebie i w swoje ego jakiś wgląd.

Lata przebywania wyłącznie ze sobą plus wrodzona tendencja do analizowania dała mi bardzo szeroki wgląd w siebie.

mrbart napisał/a:

... a co innego absolutna bierność i siedzenie w swoim nudnym kącie. Czekasz aż sama zapuka do Twoich drzwi?

Przeczytałeś dobrze co napisałem? Dopatrzyłeś się słówka "nie" przed "siedzimy"? Bo chyba znowu odpowiadasz na pytanie, na które chcesz odpowiedzieć, bo masz z góry przygotowaną elegancką odpowiedź, a nie na to, które rzeczywiście padło.

121

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
PolnyMotylek napisał/a:

Masz rację, po 30 tce wiele rzeczy już się nie chce i mamy inne priorytety

Wyjęte z kontekstu, ale jak słyszę, że po trzydziestce nie mamy czasu albo inne priorytety, to mnie szlag trafia.
Jestem już po czterdziestce, a moje oczekiwania wobec relacji się nie zmieniły. Uczucie musi dojrzeć i wybrzmieć, a pośpiech może je zabić.
Niedawno zwierzałam się koleżance: mam wrażenie, że świat się zupełnie zmienił od czasu, gdy randkowałam z moim byłym mężem. Dawniej "obowiązywała" jakaś niepisana kolejność, zasady, a dziś... Czy to związane jest z wiekiem czy tak się zmienił świat? Koleżanka odpowiedziała dosadnie: "Bo dziś wszystko się sk...wiło".
Wybaczcie wulgarność, ale coś w tym, niestety jest.
Czuje ktoś z Was podobnie?

122 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-04-24 11:15:32)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Ha! Doczytałam o tym "nie chce się". No, skoro się nie chce, to niech się nie narzeka na samotność.
Ja niejedną fascynującą rozmowę odbyłam z przypadkowymi ludźmi, np. na ławce w parku. Jest to dla mnie naturalne, a moją ambicją jest pokonać resztki dawnej nieśmiałości, która mi takie możliwości ogranicza np. kiedy siedzi obok mnie na przystanku atrakcyjny mężczyzna, a ja nie mam odwagi zagadać o pogodzie, bo boje się odrzucenia czy negatywnej oceny.
Paradoksalnie, ważne jest, by umieć nawiązywać takie kontakty bezinteresownie. Cieszyć się nimi samymi w sobie.

123

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Hej, Piegowata, koleżanka ma rację. Wszystko się skurwiło...ja mam 40 tkę i mając na myśli inne priorytety, miałam na myśli,że są inne po 20tce i inne w moim wieku. Przynajmniej ja tak mam, piszę o sobie. Po 20tce liczyły się studia, praca, jak chłopak był, to była to szalona miłośc. Po 30tce już chciałam stabilizacji, dziecka, niekoniecznie męża, ale kochanego partnera. Teraz ma to co chciałam w pracy, studia takie jakie chciałam, a moim priorytetem jest spokojne, ciekawe, aktywne życie...z kochanym partnerem. I nie o to chodzi,że już mi się nie chce go szukać, po prostu na moim etapie życia, po wszystkich akcjach jakie miałam, rozczarowaniach i obserwacji tego skurwienia świata, czasem mi się nie chce...mam do tego prawo, to moje indywidualne podejście.
A co do rozmów i inicjatyw, Tycho nie bądż taki sceptyczny...czasami z takiego zagajenia nie wynika nic, a czasami wynika wszystko smile

124 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-24 19:06:41)

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

A ja Wam powiem, Kobiety, że jest lepiej... Nie zmienia się świat po 30stce. Zmienia się, jak człowiek dowie się, czego chce od życia. Nagle może 'ożywić' pewne ideały a do inych podchodzić z dystansem... smile Pojawiają się pewne niefajne emocje. Ale dużo i dobrych, jak są możliwości. Świat się po prostu zmienia, nie piszcie, że nie był skur... Proszę! Był, może inaczej. Kiedyś, w 'moich' czasach może i bardziej liczyli się ludzie - teraz bardziej pieniądze. Wy, po prostu, wiecie czego chcieć od życia. Inni bardziej pogubieni. Nie przekreślajcie tak obecnego świata - ma też zalety i wydaje mi się, że niektórzy ludzie (specjalnie młodzi) robią go lepszym, niż ja kiedykolwiek coś zrobiłem. smile Kochanego partnera? Niekoniecznie męża... Ideał kobiety. I na piwo puści? big_smile I nie jestem niepoprawnym optymistą... smile

125

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Rh, na piwo zawsze puszczam i na inne męskie wyprawy smile a nawet sama się piszę, oczywiście jeżeli kobiety mile widziane...naprawdę uważasz,że młodzi robią świat lepszym? No nie wiem, może za często na forum wchodzę, bo tutaj tyle historii, że cycki opadają i to młodzi ludzie sobie fundują. Chociaz nie brak tu też i starszych, doświadczonych, którzy swoje wycierpieli. To jest właśnie dowód, że świat zmierza ku zagładzie big_smile a podobają mi się w w nim ostatnio tylko widoki i zwierzęta sad tematem tego wątku są problemy z nawiązywaniem relacji i ja myślę, że im więcej mamy sposobów komunikacji, tym mniej się niestety komunikujemy...dlatego stare sposoby, które tutaj niektórzy minusują, są najlepsze...ławka w parku, gadka w sklepie, podczas biegania, na siłowni.... Nie wiem dlaczego boimy się zagadać sad

126

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Bo to wymaga wysiłku - aby gadać na odpowiednim poziomie. Naprawdę ludzie naoglądali się porno i myślą, że komunikacja ma się ograniczać do spojrzenia sobie w oczy i film cały składa się z 'ja,ja,ja...!'. Po drugie moda jest na bycie hiper / super i ja jestem niespotykany - więc po cholerę mam coś gadać - radzą wręcz nie gadaj albo gadaj głupoty to zaciekawisz i gadają głupoty, za którymi nic nie stoi i nie wiedzą jak to rozwinąć w dialog. Jednak jest ogrom młodych, którzy wiedzą już czego chcą. Widzą bezsensy i je tępią choćby w swoim życiu. Seks powoli robi się przereklamowany. gdyż jest dostepny nazbyt nachalnie. Jak już 'gumki' muszą się reklamować to samo za siebie mówi. Aha, btw. przed wojną polskie gumki reklamowali hasłem 'prędzej Ci serce pęknie' smile i były narodowe, polskie...i wiedzieli, że chodzi o bezpieczeństwo a nie smak czy fakturę czy inne bzdety.
Co jakiś czas świat funduje sobie czystkę. Zgadzam się coś blisko ona - powoli czuć powiew niezadowolenia - kwestia raczej kiedy a nie czy będzie u nas ka-bum!.
No dobra, ja się poruszam w środowisku, gdzie ludzie dogadują się kulturalnie, miło potrafią pogadać. Ale też prawda jest taka, że na święta przysłowiowe wnuczęta siedzą i gadają przez komórki niż ze sobą osobiście. Cóż, kiedyś graliśmy w piłkę - teraz widzę chłopaki palą papierosy i gadają o dziewczynach... Jednak dalej kolejne pokolenie (u mnie inżynierów) jest lepsze technicznie. Reszty muszą się nauczyć. I to jest to - nie są genialni sami w sobie, muszą się jeszcze uczyć. Ale myślę, że będą musieli być lepsi od nas.
300 znajomych na FB? A kto tylu 'przegada'? Bez sensu - jeszcze liczy się ilość nie jakość chyba, że Ci znajomi to fanclub ma być.
Jednak zapewniam, w dzisiajszym świecie poznać kogoś, porozmawiać, pójść na piwo, zapewnić i zgniłą i dobrą rozrywkę jest prościej. Swiat daje więcej i możliwości i powodów do zadowolenia lub gniewu. Tych aspektów jest generalnie więcej. To już nie jednak wyborowa ale 100 rodzajów wódek. Mi sposoby komunikacji nie przeszkadzają - wybieram i to trzeba zrobić. Młodzi rzucają się na wszystko bo chcą być trendy. A oprócz komunikacji liczy się osobowość. Tego mniej niestety.
I na koniec macie w jednym rację. Więcej osób, które niwelują teren przed sobą swoim spojrzeniem czyniąc go czystym z interesujących aspektów życcia niż osób, które próbują budować tam jakieś artefakty swoich możliwości intelektualnych, więcej spycharek więcej niż konstruktorów. Nie ma równowagi ale może coraz nam do niej bliżej niż dalej. A my mamy niewdzięczne zadanie podjąć się skosztowania tego świata. I smakuje czasem świetnie a czasami idzie, że to przegnity towar.
Jest więc i w jedną i w drugą ale jest więcej emocji i więcej możliwości. a jak wybierzemy dobrze to posmakuje. A z ludźmi zawsze było tak, że albo się wychowywali nawzajem od małego albo potem szczęścia szukali i znajdowali zwykle i po krótkiej walce z niedopasowaniem się dogadywali. Boli mnie obecnie taki 'lust' w związkach. Niezadowolona / niezadowolony z emocji, to on ma podstawę pójść probować jak się grzić z innymi. Tylko miesza się im sex z emocjami. Ale niech się miesza, namiesza, nauczasą może innych podłiug swoich cierpień. Będę lepiej, spoko. big_smile

127

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Alberto, taaak i ja wychodzę z założenia, źe wszystko leży w rękach człowieka i za wszystko odpowiadamy my sami, a ludzie lubią czekać na "cud" nie robiąc nic w tym kierunku tylko ...narzekając na samotność.Piszesz o korusantach, czym się zajmujesz?Prowadzisz jakieś warsztaty?

*****************
A może ktoś odpowie mi na pytanie, czy jak facet rozmawiając z kobieta zaczyna narzekać na samotność na brak towarzystwa..to on daje do zrozumienia, że chciałby się umówić i czeka na kobiecy ruch?Na jakiś sygnał?Właśnie wczoraj spotkałam.się z taką sytuacją w moim towarzystwie, gdy omawialiśmy pewne sprawy okraszone dużą dawką humoru...to on w pewnym momencie dość poważnie powiedział, że nie ma z kim wychodzić...hmmm zastanowiło mnie, to...ale był totalnie nie w moim guście więc nie zareagowałam.Czy z punktu widzenia męskiego, ten pan coś sugerował?

128

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

Alberto, taaak i ja wychodzę z założenia, źe wszystko leży w rękach człowieka i za wszystko odpowiadamy my sami, a ludzie lubią czekać na "cud" nie robiąc nic w tym kierunku tylko ...narzekając na samotność.Piszesz o korusantach, czym się zajmujesz?Prowadzisz jakieś warsztaty?

*****************
A może ktoś odpowie mi na pytanie, czy jak facet rozmawiając z kobieta zaczyna narzekać na samotność na brak towarzystwa..to on daje do zrozumienia, że chciałby się umówić i czeka na kobiecy ruch?Na jakiś sygnał?Właśnie wczoraj spotkałam.się z taką sytuacją w moim towarzystwie, gdy omawialiśmy pewne sprawy okraszone dużą dawką humoru...to on w pewnym momencie dość poważnie powiedział, że nie ma z kim wychodzić...hmmm zastanowiło mnie, to...ale był totalnie nie w moim guście więc nie zareagowałam.Czy z punktu widzenia męskiego, ten pan coś sugerował?

smile Trza uważać! Może być sponsora szuka? Czeka na Twoje 'To może na piwo pójdziemy?' - wtedy zwykle niby z żartach odpowiada: 'spoko, ale Ty stawiasz' i pomimo uśmiechu, wesołego tonu i skocznej muzyki to on mówi śmiertelnie poważnie big_smile

129

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

Alberto, taaak i ja wychodzę z założenia, źe wszystko leży w rękach człowieka i za wszystko odpowiadamy my sami, a ludzie lubią czekać na "cud" nie robiąc nic w tym kierunku tylko ...narzekając na samotność.Piszesz o korusantach, czym się zajmujesz?Prowadzisz jakieś warsztaty?

*****************
A może ktoś odpowie mi na pytanie, czy jak facet rozmawiając z kobieta zaczyna narzekać na samotność na brak towarzystwa..to on daje do zrozumienia, że chciałby się umówić i czeka na kobiecy ruch?Na jakiś sygnał?Właśnie wczoraj spotkałam.się z taką sytuacją w moim towarzystwie, gdy omawialiśmy pewne sprawy okraszone dużą dawką humoru...to on w pewnym momencie dość poważnie powiedział, że nie ma z kim wychodzić...hmmm zastanowiło mnie, to...ale był totalnie nie w moim guście więc nie zareagowałam.Czy z punktu widzenia męskiego, ten pan coś sugerował?

Zgadza się. Bardzo prawdopodobne, że delikatnie sondował temat smile Twój brak reakcji powinien być dla niego odpowiedzią.

130

Odp: Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.
Summertime napisał/a:

A może ktoś odpowie mi na pytanie, czy jak facet rozmawiając z kobieta zaczyna narzekać na samotność na brak towarzystwa..to on daje do zrozumienia, że chciałby się umówić i czeka na kobiecy ruch?Na jakiś sygnał?Właśnie wczoraj spotkałam.się z taką sytuacją w moim towarzystwie, gdy omawialiśmy pewne sprawy okraszone dużą dawką humoru...to on w pewnym momencie dość poważnie powiedział, że nie ma z kim wychodzić...hmmm zastanowiło mnie, to...ale był totalnie nie w moim guście więc nie zareagowałam.Czy z punktu widzenia męskiego, ten pan coś sugerował?

Ja pitolę, kobiety to się we wszystkim potrafią drugiego dna doszukać smile
Sama powiedziałam kiedyś znajomej, że nie mam z kim wychodzić, a tak bym chciała. Ona spontanicznie odparła: "To chodź z nami", bo mowa była o wypadzie na tańce. I tak zyskałam sympatyczne towarzystwo w postaci paczki jej znajomych.
Sumertime, może sugerował, może  nie smile A Ty zareaguj tak, jak czujesz.

Niedawno miałam do czynienia z takim narzekającym na samotność. Zwiałam gdzie pieprz rośnie, bo poza tym narzekaniem niczego nie miał do zaoferowania. Wiecznie znudzony, wiecznie "nic ciekawego" w odpowiedzi na moje pytanie, co słychać. Do tego po kilkanaście sms-ów dziennie, które w zasadzie nie mówiły o niczym ("Cześć, jak samopoczucie? Ja właśnie idę do pracy, miłego dnia" ewentualnie dla urozmaicenia "ja właśnie wracam z pracy").
Brrrr! Wyczułam męskiego osaczającego bluszcza i czym prędzej wymiksowalam się z tej znajomości.

Posty [ 66 do 130 z 321 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problemy z nawiązywaniem relacji damsko-męskich - wasze doświadczenia.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024