anulka5 napisał/a:I nie szukam tu pocieszenia, ani wylania kubła pomyj tylko zrozumienia i podpowiedzi ... co i jak dalej...:)
A co Ci da zrozumienie innych, pogłaskanie po głowie ?
Chwilowe uczucie błogości które szybko minie i pozostanie po nim nikłe wspomnienie.
Lepiej poszukaj zrozumienia samej siebie.
Czegoś konstruktywnego co da Ci impuls do lepszej jakości życia.
Zrozumienia co jest w Tobie takiego, co spowodowało, że bedąc kiedyś
anulka5 napisał/a:. Przez wiele lat uchodziłam za osobę odpowiedzialną, sumienną i na pewno dobrą matkę.
zaczęłaś oszukiwać i
popłynęłaś za mirażem dla którego poświęciłaś to co do tej pory było najważniejsze ?
Który moment, sytuacja zdecydowała , że zdecydowałaś się poświęcić szczęscie dzieci, rodziny, swoją miłość dla mirażu szczęścia ?
Co w Tobie jest takiego, że popzwoliłaś sobie na zdradę, oszustwo najbliższego człowieka, dzieci ?
anulka5 napisał/a:Tak, odeszłam bo nie chciałam oszukiwać, kłamać. Chciałam kochać i być kochaną.... nie wyszło. .
Hm, wybacz ale chyba nie jesteś szczera, głownie wobec siebie.
Nie wierzę, że powodem odejścia od męża była potrzeba zerwania z dalszym oszukiwaniem,
jeżeli już to była to potrzeba drugorzędna.
Pierwszorzędna to chęć zaspokojenia swoich potrzeb, bycia z kochankiem, deklaracja wobec niego i niejako "pociągnięcie" go po sumieniu - ja odeszłam dla Ciebie, a Ty co ?
Uważam, że odeszłaś dla siebie, nie z potrzeby bycia uczciwą.
Bądz szczera wobec siebie, będzie to może nieprzyjemne, ale nie oszukuj przynajmniej siebie.
anulka5 napisał/a:Na chwilę obecną, mam dobry kontakt z mężem, który nawet chciałby żebym wróciła, ale.... ja go nie pokocham już.
Nigdy nie mów nigdy.
Kiedyś już mówiłaś nigdy - a jednak zdradziłaś.
Bo chciałaś zaangażować swój czas i chęci w rozwój romansu.
Przecież to nie stało się ot-tak, na pstryknięcie palcem, rozwój uczucia do kochanka był wynikiem procesu który wymagał Twojego czasu i Twojego zaangazowania.
Wykonałaś duuużą pracę żeby się zakochać.
Kiedyś pewnie kochałaś męża, pewnie dzieci nie były dziećmi niechcianymi ale wyczekiwanymi, pewnie kiedyś mieliście swoje piekne chwile.
Kiedyś....
Po decyzji przeniesienia emocji na kochanka wszystko umarło...
anulka5 napisał/a:. Bo jestem pewna, że mnie kocha,
a skąd czerpiesz tą pewność ??
na podstawie tego co mówi ? tego jak uprawia z Tobą seks ? daje prezenty ?
co daje Ci pewność że ten facet Ciebie kocha ???
Co to jest miłość dla Ciebie ?
Bo jeżeli słodkie słówka, maślane oczy, nieziemski seks... to po co Ci inny układ niż masz teraz ??
Facet zadowolony - bo żona daje wikt i opierunek, dzieci i przewidywalność, etykietę troskliwego ojca i męża, a dla odskoczni ma Ciebie,
A Tobie daje to co uważasz za "miłość"... ?
Chciałabyś być na miejscu jego zony ?
Pranie skarpetek, śniadnia, obiady, prasowanie koszul, upominanie o spuszczenie deski klozetowej itd. - taka atmosfera nie sprzyja :
"kochaniu tak bardzo, że nic innego się nie liczy, tak, że chodzi się nad ziemią"
postanowiłaś rozbić rodzinę ponieważ :
anulka5 napisał/a:Widzisz, ja też chciałam zawalczyć o siebie, o swoje szczęście. Miałam dosyć życia w bylejakości... zakochałam się i uwierzyłam, że jeszcze mogę, naprawdę, być szczęśliwa..
A uzyskałaś :
anulka5 napisał/a:Właśnie, też widzę, żetkwienie w związku bez przyszłości jest bez sensu. Ale z drugiej strony zastanawiam się, czy zrobiłam wszystko, aby to zmienić, czy po prostu biernie czekam...aż on wyprowadzi się z domu i pojawi w moich drzwiach z walizkami...
Z życia w bylejakości ( na własne życzenie),
doszłaś do życia w związku bez przyszłości, bez sensu ( na własne życzenie)
Ale za to masz piękne wspomnienia lewitowania z miłości.
Ale to już było i nie wróci więcej...
Popatrz jaką masz perspektywę na małżeństwo :
anulka5 napisał/a:Dodam tylko, że obecnie zaczynam mieć dobry kontakt ze swoim mężem- tzn rozmawiamy, wyjaśniamy. Jedno jest pewne... tkwienie w nieudanych związkach, jest gorsze niż próba odnalezienia siebie, swoich potrzeb.
hm, nieudany związek to tylko ten z mężem ?
czyżby....
20 lat, dwójka cudownych dzieci... i nieudany ? a udany jest związek z dochodzącym kochankiem, przykutym na codzień do łózka żony...
Natomiast, naprawdę nie trzeba odnajdywać siebie, swoich potrzeb w ramionach innego faceta, szukać romansu i tłumaczyć się z rozbicia dzieciom rodziny.
Można to było zrobic będąc w związku, ale nie w postawie :
anulka5 napisał/a: Czekam na jego zmiany, nie zmieniając się sama
Powyższy tekst napisałaś w odniesieniu do związku z kochankiem, ale na 100% jest to powtórka Twojego zachowania w małżeństwie.
Każdy związek przechodzi kryzysy, załamania ale sztuka zawalczyć o niego, zmienic się, nakłonić męza do zmiany.
Ale ...to wymaga pracy , o wiele mniej przyjemnej niż praca na zakochaniem się...
Nie mniej duużą pracę musisz wykonać, żeby się od niego uwolnić.
na koniec, jeszcze jedno, ale cholernie ważne :
anulka5 napisał/a: Można przecież rozmawiać i ustalić wychowywanie dzieci. Chłopcy są cudowni, świetnie się uczą, i odnaleźli się w nowej sytuacji. Nie twierdzę, że ich to zupełnie nie obchodzi, ale niestety, na pewne sprawy nie mają wpływu.
Syn ma bardzo dobry kontakt zarówno ze swoim tatą jak również z " moim" partnerem.
Bujda na resorach jakiej świat nie widział.
Poczytaj sobie, jak naprawdę oceniają po latach dzieci rozwód rodziców, jak oceniają wpływ rozwodu na ich dorosle życie, na ich związki z płcią przeciwną, na ich poczucie swojej wartości, problemy które mają w dorosłym zyciu.
Wrzuć w google : " dorosłe dzieci rozwiedzonych rodziców" a zostaniesz zasypana badaniami, opracowaniami naukowymi.
Więc nie wciskaj nam głodnych kawałków, że dzieci mają się świetnie bo sie uśmiechają....