Cześć
Miałam tutaj kiedyś konto - założyłam nowe, gdyż chciałabym uzyskać w miarę obiektywną poradę, bez oceniania przez pryzmat innych wypowiedzi.
Postaram się przedstawić sprawę możliwie zwięźle, choć nie będzie to łatwe, bo porusza wiele aspektów.
Nie tak dawno zakończyłam (choć było to raczej "stopniowe wygaszanie") związek, który - niestety - istotnie zaważył na moim poczuciu własnej wartości. Przez jakiś czas miałam coś a'la stan depresyjny - choć z pozoru funkcjonowałam wręcz idealnie - ale w środku czułam się brzydka, głupia, nienadająca się do niczego. Ów stan depresyjny wyeliminowała dopiero propozycja fajnej pracy, o której właściwie wcześniej nawet nie śniłam.
W tej właśnie pracy (którą zaczęłam w tym miesiącu) poznałam uroczego, 4 lata starszego ode mnie (mam 23 lata) mężczyznę. Muszę przyznać, że posiada w dużej mierze cechy, których u mężczyzn szukam, przy czym nie posiada wad mojego byłego (nie jest nadęty, nie wywyższa się przy pierwszej lepszej okazji, jeśli się trochę popisuje, to w sposób humorystyczny, pozytywny i w granicach dobrego smaku).
Rzecz w tym, że ja wiem, że nie odważę się zaproponować czegoś pierwsza, gdyż:
- moje poczucie własnej wartości jest niestety na niskim poziomie;
- w związku z powyższym boję się, że odmówi - ponieważ wówczas ów system wartości z tego niskiego (ale jednak wyższego niż jeszcze miesiąc temu) poziomu znów "zjedzie" do poziomu zero;
- jesteśmy na siebie skazani - pracuję pod jego "opieką" (tak zadecydował "szef"), planuję studia doktoranckie w tej samej katedrze, w której on je robi (wymyśliłam to sobie już jakiś czas temu, szkoda byłoby rezygnować ze swoich planów ze względu na nieprzyjemną atmosferę);
- boję się załamania właśnie teraz, kiedy muszę i CHCĘ dać z siebie wszystko i być z siebie po prostu zadowolona.
Przyczyn zapewne mogłabym wskazać jeszcze więcej - szkoda jednak je mnożyć, myślę, że powyższe wystarczą dla w miarę syntetycznego opisania sytuacji.
Cóż tu kryć - ciągnie mnie do tego faceta. Poza tym uważam - nawet dokonując w miarę racjonalnej oceny - że jest ok do związku. Mam prawdopobieństwo graniczące z pewnością, że nie ma kobiety. Kocha zwierzęta (tak samo jak ja), zwłaszcza koty (to też nas łączy), mamy takie same zainteresowania naukowe, słuchamy podobnej muzyki, lubimy w podobny sposób wypoczywać, nawet oboje lubimy spać popołudniami
Dzisiaj spędziliśmy - co prawda w celach służbowych, ale atmosfera była bardzo luźna - przeszło 3 godziny w samochodzie. Dobrze się czuję w jego towarzystwie, on również nie wyglądał na skrępowanego. Rozmowa się kleiła, ma urocze dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiecha, jest po prostu piekielnie inteligentny, wygadany, uroczy
Mój kumpel z kolei wykoncypował, iż - cytując - "on nie zrobi pierwszego kroku, kiedyś był przy kości, ma grubasa w głowie". Mnie z kolei wydaje się to niemożliwe - bo to człowiek otwarty i pewny siebie (na tyle, na ile zdążyłam poznać). Choć dziś się stresował - było mi go żal, starałam się go uspokoić. Jak taki inteligentny facet może w siebie nie wierzyć?!
Już, już, byłam bliska, żeby powiedzieć, że nie musi zwracać mi pieniędzy pożyczonych na parkometr, za to może zrewanżować się kawą - ale oczywiście stchórzyłam.
Przecież być może w ogóle nie postrzega mnie w kategoriach potencjalnej kobiety do umówienia się (wszak pracujemy razem), może uważa, że jestem dla niego za brzydka, może uważa, że jestem za głupia (ma naprawdę ogromną, ogromną wiedzę, którą podziwiam), może inne rzeczy.
Pytanie - co robić? Czy robić cokolwiek?
A może czekać, aż sytuacja sama się rozwinie/albo nie rozwinie?
Z góry dziękuję za wszystkie porady, są one dla mnie teraz bardzo ważne