Która z nas na myśl o włoskim mężczyźnie nie wzdycha i nie myśli o namiętnej, pełnej pasji miłości? Kiedyś taka włoska miłość wydawała mi się nieosiągalna. Dziwnym splotem okoliczności od czterech lat w moim życiu jest przystojny Włoch.
Poznaliśmy się oczywiście przez internet. Nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek się spotkamy w rzeczywistym świecie. Ja miałam męża, on narzeczoną. Rozmawialiśmy jednak codziennie, z dnia na dzień dowiadywaliśmy się o sobie więcej i więcej. Byliśmy sobą zauroczeni, jednak mnóstwo barier powodowało, że przez trzy lata znajomość nasza pozostawała tylko wirtualna.
Rok temu wszystko diametralnie się pozmieniało. Odeszłam od męża, ale nie dla Włocha. Już wiele lat wcześniej nosiłam się z takim zamiarem- zupełne niedopasowanie. Zaryzykowałam też i poleciałam do Neapolu. Było cudownie. Jak w filmie. Liczyłam się dla niego tylko ja. Nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób. Potem przyszła tęsknota, obawy, dzielący dystans powodował kłótnie i nieporozumienia. Spotkaliśmy się wiec kolejny raz. Następnie on przyjechał do Polski. Zafascynował się naszym krajem do reszty. Ludźmi, miastami, krajobrazami, jedzeniem. Był już u mnie trzy razy. Spędziliśmy ze sobą całe wakacje. W październiku znowu lecę do niego. On oczywiście zerwał z dziewczyną. I tak dzielimy swoje życie między Polską a Włochami, między własnymi przyjaciółmi i obowiązkami. Marzymy o tym by być razem. Jednak mieszany związek to mnóstwo kompromisów i cierpliwości. Inne obyczaje, tradycje, światopogląd, styl życia. pracujemy codziennie by się zrozumieć.
Jeżeli macie męża lub chłopaka obcokrajowca opowiedzcie jak to funkcjonuje u was. Sama też chętnie opowiem na wasze pytania.
Buziaki
2 2016-09-14 15:52:47 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-09-14 15:54:59)
Która z nas na myśl o włoskim mężczyźnie nie wzdycha i nie myśli o namiętnej, pełnej pasji miłości?
Jeśli to pytanie jest na poważnie - to na śmiertelnie poważnie odpowiadam: JA! Ani te włoskie kurduple nie są zbyt urodziwe, ani też charakter tak do życia na co dzień nie nadaje się! Obrzydliwi kłamcy, z klejącymi się łapkami do płci przeciwnej. Tak, oni może są fajni na romans, bo bajerować to potrafią, ale by takiego 30-40 letniego dzieciaka brać na poważnie do związku??? brrrrr...
Ja ogólnie nie lubię typu "południowca" - ani wygląd ani charakter mi nie odpowiada.
Averyl!
Pytanie było zadane pół żartem, pół serio. Poza tym bardzo krzywdzące jest generalizować. Wiesz dlaczego? Bo o nas Polkach też krąży bardzo niefajny stereotyp we Włszech. Mówią o nas, że przyjeżdzamy do Wloch sprzątać, bo tylko do tego się nadajemy i kradniemy Włoszkom facetów. Poza tym myślą, że w Polsce jest bieda, ubostwo i nic nie mamy.
Dlatego uważam, że mówic o wszystkich Wlochach, że to nieroby i dzieciaki jest nie fair.
Poza tym mój facet ma 185 cm wzrostu tak wiec jak widzisz nie wszyscy to korduple. Co do podrywaczy? A w Polsce ich brak?
Pozdrawiam
5 2016-09-14 21:27:01 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-09-14 21:28:23)
Mówią o nas, że przyjeżdzamy do Wloch sprzątać, bo tylko do tego się nadajemy i kradniemy Włoszkom facetów.
Włoszki to inteligentne babki, potrafią trzymać faceta krótko, a ten jeszcze się cieszy z tego, a Polki to egzotyka - zwłaszcza blondynki, z długimi nogami. Nikt nie chce zatrudniać kobiet w tzn. wieku rozrodczym, więc tym bardziej Polka jaką pracę może tam wykonywać?
Poza tym myślą, że w Polsce jest bieda, ubostwo i nic nie mamy.
Tak, słyszałam, że w ich mniemaniu W-wa to orientalne miasto... ale to świadczy o ich ograniczeniu umysłowym.
Ich język w dużej mierze bazuje na łacinie i jest podobny do innych romańskich języków, uwielbiają gadać... ale po włosku i na "migi". Jak byłam w Mediolanie, trafiłam na strajk na dworcu (dla nich to chleb powszedni) i nie było nigdzie informacji w obcym języku, co się dzieje, tylko po włosku! W takim dużym mieście, na największym dworcu, nie było nikogo, kto by napisała kilka prostych zdań dla obcokrajowców! Lenie! Mogłabym mnożyć przykłady.
Nie bazuje na stereotypach, tylko na moich własnych doświadczeniach, bo znam ich wielu, owszem zdarzają się faceci wysocy, przystojni i inteligentni - od każdej reguły jest jakiś wyjątek. Ciesz się swoim chłopem, już się nie odzywam w tym temaci.
Avryl zgadzam się z tobą w wielu kwestiach. Ich niewiedza geograficzna i społeczna wynika bardziej z lenistwa i ignorancji niż z ograniczenia umysłowego. Ja miałam to szczęście, że mój facet jest otwarty i lubi sie uczyć. Świetnie posługuje się jezzykiem angielskim więc przede wszystkim w tym języku się porozumiewamy. Z kolei jego znajomi nie potrafią się nawet przedstawić po angielsku bo twierdzą, ze ten jezyk jest im do niczego niepotrzebny.
Założyłam ten temat przede wszystkim aby zapytać czy są dziewczyny, które mają za partnera obcokrajowca i jak udaje im sie okiełznać egzotycznego osobnika:P
Pozdrawiam
7 2016-09-19 10:00:17 Ostatnio edytowany przez jasmine26 (2016-09-19 10:05:59)
Cześć,
Ja od pewnego czasu jestem z facetem, który mieszka z drugiej strony globu. Nigdy nie wierzyłam w takie znajomości "wakacyjne" i byłam sceptycznie nastawiona. Z początku traktowałam to jako niezobowiazujacy romansik, przygodę, ale okazało się ze on nie i zaczął mnie przekonywac abyśmy spróbowali. Zakochałam się niestety i stało się, śmiałam ze związków na odległość, a teraz sama w takim jestem. Od listopada będziemy widzieć się prawie cały rok z drobnymi przerwami. Nie mogę się doczekać. Problemy dostrzegam takie, ze miewam doly. Tęsknię za nim, brakuje mi go i czasem przez to mam zły humor. Bywam też zazdrosna bo nie wiem co robi tak na 100% choć nigdy nie dał mi powodu do zazdrości. Dajcie znać jak sobie radzicie z takimi sprawami. Może jakieś rady?
Znam Twoje dylematy doskonale. Pamiętam momenty gdy wpadałam w straszne doly a moja wyobraźnia podsuwała mi najczarniejsze scenariusze. Nie odzywał się do mnie godzinę lub dwie, na pewno z kimś sie spotkał. Wyszedł z kolegami na piwo- na pewno spotkał sie z jakąś lafiryndą. Zabijały mnie te myśli i powodowały, że zamiast cieszyc sie wspólnymi chwilami na Skypie, ja suszyłam mu głowę a on wpatrywał się we mnie zdziwionymi oczyma. Któregos dnia powiedział mi, że jak ze mną rozmawia ciągle czuje się niedobrym człowiekiem, ma jakieś wyrzuty, że mnie źle traktuje, ale gdy próbuje zapytać siebie co źle robi, nie jest w stanie sobie na to odpowiedzieć. Poza tym wyznał, że gdy otwiera Skype'a, to boi sie, o co znowu będę miała pretensje.
Kupiłam więc sobie gumowy młotek, stuknęłam się w głowę i zaczęłam mu ufać. Za każdym razem gdy telefonowaliśmy do siebie, budowałam rozmowę tak, aby była ona relaksująca i przyjemna. Jedyne co nas może uratować w związkach na odległość, to zaufanie. Bo pomyśl. Jest to też pewnego rodzaju poświęcenie. Jeżeli on na to poszedł, poświęca Ci swój czas, wierzy w wasze uczucie, to musi być to dla niego naprawde ważne. W innym wypadku byłby tylko masochistą
Reasumując. Moja rada jest następująca:
Po pierwsze zaufanie.
Bądźcie dla siebie kochani i dobrzy. To sprawi, że po zakonczeniu rozmowy, albo w momencie kiedy będziecie musięli się rozstać, będziecie sie czuc jak najbogatsi ludzie na świecie. A co do tesknoty? My poradziliśmy sobie z tym tak: Planujemy kolejne spotkanie, odliczamy do niego dni i planujemy co będziemy razem robić. Może banalne ale skuteczne.
Buziaki
9 2016-09-19 12:47:28 Ostatnio edytowany przez jasmine26 (2016-09-19 12:49:20)
Dziękuję Ci bardzo. Sama zauważyłam że ta zazdrość wszystko psuje. Nie chce żebym kojarzyła mu się z wiecznymi pretensjami. Ale ciężko mi się powstrzymać , z natury jestem zazdrosnica a Wy jak często się widujecie? Były jakieś kryzysy? Jeśli można spytać oczywiście
Pierwszy raz spotkaliśmy się w październiku 2015. Potem mieliśmy aż cztery miesiące przerwy, bo drugi raz poleciałam do niego w lutym 2016. To był najgorszy okres bo on miał jeszcze dziewczynę i mętlik w głowie. Czy dziewczyna z Polski, czy zwiazek trwający 12 lat. Prawdę powiedziawszy liczyłam sie z tym, ze w lutym to bedzie takie spotkanie- pozegnanie, ze przeszkody i bariery nie pozwolą nam być ze sobą. Ale jakoś to żyło swoim życiem i w maju on przyleciał do Polski. Był zachwycony i po powrocie do Wloch zerwał z dziewczyną. Powiedział, że chce być ze mną. Następnie widzieliśmy się w lipcu i w sierpniu (cały miesiąc) Teraz ja za dwa tygodnie lecę do niego już tak oficjalnie jako dziewczyna. Mam poznać jego rodziców i znajomych i szczerze powiedziawszy trochę mam stresa:D
Oczywiscie, że były kryzysy. Raz mu nawet w lipcu powiedziałam, żeby w sierpniu nie przyjeżdzał skoro ciagle ma mieć jakieś dylematy. Generalnie on się też boi dystansu i tego gdzie kiedyś zamieszkamy. Poza tym mam córkę z pierwszego związku wiec sytuacja jest naprawdę ciężka. Mimo to nie poddajemy sie ale jak wiadomo, to do tanga trzeba dwojga;)
Rozumiem. My poznaliśmy się dopiero 6 miesięcy temu i do listopada się nie widzieliśmy. Muszę jeszcze troszkę wytrzymać. Ten czas to była chyba dla nas największa próba. Mamy o tyle dobra sytuację, ze oboje żadnych zobowiązań i nie byliśmy w związkach od momentu poznania się. Znaczy ja byłam i zerwalam z facetem. Można by powiedziec ze przez nowego i trochę w tym jest prawdy, trochę nie. Po prostu nagle się odkochalam i już nie potrafiłam z nim być, wszystko mnie w nim irytowalo więc nie było sensu ciągnąć. Ja mam w Polsce dobra pracę i można powiedzieć karierę i nie chce się przeprowadzać do niczego, a on myśli by tu przyjechać bo jeszcze nic tam nie zaczął poważnego, jeśli chodzi o kariere. Mógłby sobie tutaj zacząć życie układać i taki jest wstępnie zaakceptowany plan
Nigdy nie wierzyłam w takie znajomości "wakacyjne" i byłam sceptycznie nastawiona. Z początku traktowałam to jako niezobowiazujacy romansik, przygodę, ale okazało się ze on nie i zaczął mnie przekonywac abyśmy spróbowali.
?
Poznałam kilku włochów, i nie da się ukryć, że to duże dzieci, jakby dopiero co wyrwali się spod mamusinej kiecy. Zawsze szukają w kobiecie raczej matki, opiekunki, kochanka to już raczej przy okazji. Z drugiej strony nie ich wina. Tak mieli od zawsze.