Cześć wszystkim.
Obecnego faceta poznałam 4 lata temu. W skrócie wielkie love, ten jedyny na całe życie, z jego strony to samo. Nie mogliśmy bez siebie funkcjonować, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Po kilku miesiącach postanowiliśmy ze sobą zamieszkać, dosyć szybko też pojawiła się decyzja o ślubie.
Sytuacja na gorsze w naszym związku zaczęła zmieniać się gdy chciałam zmienić pracę. Pracowaliśmy razem ale dostałam lepszą propozycję. Jak dowiedział się, że chcę pracę zmienić to wściekł się i po prostu rozkazującym tonem powiedział, że nie zgadza się na to. Wtedy się dziwiłam lecz po czasie zorientowałam się dlaczego tak zareagował. Po prostu staciłby nade mną kontrolę. W pracy choć byliśmy na innych stanowiskach to jednak dla niego było co innego, bo zawsze mógł mieć mnie na oku a po zmianie już nie.
Postawiłam mu się i pracę zmieniłam. No i zaczęło się...Ciągłe pretensje, że zrobiłam to celowo by nie mieć z nim kontaktu przez dzień. Zaczął podejrzewać, że coś kombinuję. Po 2 czy 3 miesiącach trochę mu przeszło, ale często podczas kłótni mi wypominał, że olałam jego zdanie a chodziło mu o to, że skoro mam pewne miejsce u nas to po co szukać gdzieś dalej i żyć niepewności czy przedłużą umowę.
Jednak męczyły mnie ciągłe telefony od niego. W czasie pracy dzwonił kilka razy, od razu jak skończyłam to telefon czy już jadę do domu. Jak gdzieś wyskoczyłam po pracy to pytał gdzie jadę, po co i z kim.
W końcu doszło do tego, że nie odbierałam telefonów a on wtedy w domu wyrzucał mi, że go niszczę tym wszystkim, on się martwi o mnie a ja go mam w dupie. Zaczął zarzucać mi, że go oszukuję.
Postanowiłam się wyprowadzić, nie mogłam w czymś takim dłużej funkcjonować. Powiedziałam mu, że daję mu czas na przemyślenie wszystkiego i albo się ogarnie albo z nami koniec.
Stwierdził, że nie będę mu stawiać warunków i mam się wynosić. Zarzucił mi, że to wszystko moja wina, bo miałam nie zmieniać pracy a ja wszystko zwaliłam na niego. Oczywiście nie mogło zabraknąć gadek, że pewnie kogoś poznałam w nowej pracy i dlatego chcę przerwy by móc bez przeszkód spotykać się z tamtym.
Wtedy też ciągle pisał, dzwonił chciał się spotykać na rozmowy ale nie chciałam go widzieć. Zmieniłam numer telefonu ale go jakoś zdobył. W końcu kontakt się urwał, spotkaliśmy się całkiem niedawno po chyba 8 miesiącach od jego ostatniego kontaktu. On prosi o to by dać mu szansę, powiedział, że zmienił się wszystko przemyślał i dlatego przestał się ze mną kontaktować. Podobno chodził do psychologa i teraz jest już innym człowiekiem...
Co myślicie o tym wszystkim? Czy taki człowiek jest w stanie się zmienić?