Cytat z Wikipedii: [Handel ludźmi to nazwa przestępczego procederu, będącego współczesną formą niewolnictwa. Pod tym pojęciem rozumiano początkowo wyłącznie handel kobietami, zmuszanymi do prostytucji (męskie ofiary wykorzystywane seksualnie to zjawisko niezwykle rzadkie).]
25 września 1926 podpisano w Genewie konwencję w sprawie niewolnictwa. Umowy i międzynarodowe prawo zniosło własność towaru, który stanowili ludzie. Czy w istocie?
Historia (fragment) niespełna trzydziestoletniej kobiety, którą porwano, pozbawiono wolności i godności oraz przemocą zmuszono do prostytucji. Ku przestrodze innym kobietom.
Inspirowana i długo dojrzewająca opowieść na podstawie wątku Anny z naszego forum.
Projekt wspólnego autorstwa i inspiracji trzech osób. Forumowej Summerki, Anny i mój. Za słowa, konstrukcję i efekt końcowy odpowiadam wyłącznie ja i do mnie należy kierować krytykę, którą jak nagie miecze przyjmę za dobrą wróżbę.
Złapać klienta
- A co czujesz teraz, gdy opowiedziałaś o wszystkim, co pamiętasz? - Mężczyzna próbował opanować rosnące w nim napięcie, lecz mimowolne ruchy i nachylenie się w kierunku rozmówczyni, zdradzały niecierpliwość. - Masz kontakt ze swoim ciałem?
- Nie potrzebuję go.
Zanim ciężkie powieki odsłoniły rozmazany kontur sufitowej lampy, poczuła woń wymiocin. Kobietę dręczył ból głowy, który ściskał skronie niczym średniowieczne narzędzie tortur. W ustach miała metaliczny posmak, sklejającą wargi, lepką substancję. Kiedy wzrok zaczął przekazywać do mózgu ostrzejszy obraz, usiadła. Zakręciło jej się w głowie i omal nie wróciła do pozycji leżącej. Zmobilizowała wszystkie mięśnie do utrzymania tułowia w pionie. Pomimo że była zupełnie naga, nie odczuwała chłodu.
Wytężyła umysł, by przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia. Rozproszone strzępki obrazów nie tworzyły logicznej całość. Urywki przewijały się, jak sceny filmowe, w których nie mogła grać, nie była przecież aktorką.
Kim zatem była?
Dwudziestoośmioletnią kobietą. Matką i żoną. Przedstawicielem handlowym w prężnie rozwijającej się hurtowni chemicznej, w której pracował również jej mąż Szymon. Oboje na tych samych stanowiskach, oboje ambitni, pracowici, rywalizujący ze sobą o miano lidera sprzedaży roku i prześcigający się w pozyskiwaniu klientów.
Po co?
Dla prowizji. Dla prestiżu. Dla nowego służbowego samochodu, który otrzymywał najlepszy sprzedawca manionego roku w firmie. Dla raty kredytu. Dla wspólnego, lepszego życia. Rodziny.
Odruchowo zaczęła masować wewnętrzną część uda. Śliwkowy kolor podpowiadał, że miejsce powinno bardzo boleć, ale ją zaprzątało uświadomienie sobie, gdzie jest i jak się w tym miejscu znalazła.
Była w niewielkim pokoju. Dwanaście, góra szesnaście metrów kwadratowych. Ogromne łóżko na środku pomieszczenia. Przy ścianie tapicerowane czerwoną, sztuczną skórą krzesło w stylu późnego Ludwika. Drzwi... Wykończone tym samym materiałem, którego widok bardziej działał na podświadomość, niż tłumił akustykę. Zielona podłoga, nieco wyblakłe, czerwone ściany. Sufit... Spojrzenie na karminowy sufit nie wzbudziło zdziwienia barwą, ale wzmogło uczucie bólu. Jeszcze czuła ból. Czuła go zamkniętymi drzwiami, zamalowanymi na czerwień, podobną tej na ścianach, szybami okna i kratami. Kratami, nie chroniącymi przed intruzem, lecz zamontowanymi od wewnątrz pokoju.
Zamek w drzwiach zazgrzytał. Do pomieszczania wszedł mężczyzna. Wiedziała, że był silny bez spoglądania na sylwetkę.
Podszedł. Pochwycił w kościstą dłoń jej kasztanowe włosy i zmusił ją do spojrzenia w twarz swego oprawcy. Szyderczy grymas satysfakcji wykrzywił jego usta. Rozpiął ciemną saszetkę przymocowaną do pasa i wyjął z niej strzykawkę z igłą.
„Znowu to dziadostwo” - pomyślała. Nie miała już siły protestować przed zastrzykiem, który odbierał jej świadomość. Był lepszy, niż rzeczywistość.
Brak oporu z jej strony, powstrzymał zamiar mężczyzny, nie dostała w żyłę. Powoli rozchylił jej uda. Poczuł opór, ale nie wpadł w szał i nie zaczął katować jej jak wcześniej. Wyjął z tylnej kieszeni spodni fotografię i przystawił do oczu kobiety.
„Boże, Igorek!” - pomyślała.
Zdjęcie zostało zrobione kilka miesięcy wcześniej na basenie aqua centrum w ich rodzimym miasteczku. Pamiętała dokładnie. Kilka dni wcześniej kupili wodoodporny aparat cyfrowy. Po powrocie do domu z rodzinnej wyprawy Szymon udostępnił fotki na Facebooku, zanim zdążyła zaprotestować, że dziecko tylko w kąpielówkach, że nie chce, by pół miasta wiedziało, jak spędzają wolny czas.
Co tam, że prawie nago, ważne, że znajomi poznają możliwości nowego gadżetu, pozazdroszczą zdolnego syna, który pływa jak ryba i pięknej żony. Niech zazdroszczą.
Splunęła mężczyźnie w twarz.
- Ty pierdolony pedofilu! - krzyczała. - Uduszę cię skurwielu własnymi rękami! - Poderwała się z łóżka i ruszyła w jego kierunku. - Będziesz się smażył w piekle zboczeńcu!
Oprawca w tym momencie wykazał się wyjątkowym opanowaniem, przewidział jej reakcję. Energicznie wydobył broń, którą trzymał za pasem spodni na plecach i przystawił do zdjęcia dziecka. Ten sam rewolwer, którym kilkanaście godzin wcześniej mierzył do niej, i którego lufę skierowała na własne czoło, żeby pokazać, że nie zależy jej na takim życiu, został wymierzony w jej dziecko. Nie rozumiała słów oprawcy, ale wiedziała, że spełni groźbę. Jej spuchnięte powieki, wylew w oku, krwawiąca, rozcięta warga, wykręcony nadgarstek, niezliczone ilości siniaków na całym ciele, którym wcześniej rzucano jak dziecinną kukłą, i nabrzmiałe, otarte do krwi łono były namacalnym dowodem jego brutalności.
Klęknęła przed katem, sięgnęła do jego rozporka, z którego wydobyła męskość i wzięła do ust.