Witajcie,mój problem dotyczy relacji pomiędzy mną moim mężem i jego rodziną(teście i dwie siostry).Zacznę od tego,że jestem dopiero 2 lata po ślubie,mąż jest o 8 lat starczy i 1,5 roku mieszkamy wraz z teściami.Na początku mieszkania z samymi teściami uznawałam ich za wzór,byli cudowni,z teściową mozna było 'konie kraść',ale odkąd ich młodsza córka nie wpowadziła sie wraz z nieletnim dzieckiem po rozstaniu z facetem wszystko sie zmienilo,natomiast druga córka wpadł w spirale długów itd itd wszystko na początku było sielanką,pierwsze dwa miesiące zamieszkiwania razem były dość spokojne,bez sporów ani jakichkolwiek problemów,potem czar prysł i zaczeła się wojna. Rozpoczela ją szwagierka zaczynając się spotykac z kim popadnie,pozostawiając dziecko na głowie mojej i teściowej,oczywiście tylko ja widziałam ze źle robi bo jej matka nic nie mogła zrobic zero jakiegokolwiek wpływu.... i tak się to ciągneło prawie rok zmieniala i zmieniala jeździla i ciągała się gdzie da po Polsce,aż zaliczyła wpadke,obecnie jest w 5 miesiacu ciąży,nie odzywam się z nią 4 miesiące,doszło do wymiany zdań miedzy nami,obraziła mnie po prostu i to wszystko się skumulowało i uznałam że nie tędy droga.pod koniec lipca bierze cywilny ślub,nie ide na niego,mąż chyba pojdzie,on jest czasami bezstronny a czasami przeciwko mnie,nie ma nigdy zeby poparł mnie w tym co mówie,a mianowicie w dążeniu do porządku on ma po prostu wyrabane w to wszystko.Może nie wypada mi nie iść na ten ślub ale nie mogę na nią patrzec i została skreślona u mnie,oczywiście tesciowa mnie zmusza bo teraz jest wzorem idelanej babci,mamusi i tesciowej dla swojej córeczki i niedoszełgo kolejnego zięcia....natomiast druga z córek wpadła w długi i pociągneła za tym swoch rodziców,bo nabrali tez dla niej na piękne oczy ale się przeliczyła wyszlo za duzo tego i się zaczeło koczowanie. Pomożcie,zauważyłam ze moje małzeństwo wypala się,nie ma u nas zgody,nie rozmawiamy,ciągle tylko mysle jak wyciągnąc ich z długów,a i tak jestem najgorsza bo narzekają a nie potrafia ani z jedna ani z druga rozmawiac zeby im pomogli...nie wiem czy mam odejśc od meża i pozowlic mu życ w tej rodzinie,skoro ja jestem wrogiem bo mam własne zdanie i mówie je głośno czy też dlatego ze uwaząma ze kobieta powinna miec szacunek do siebie....moze za bardzo zaczełam sie wtrącac w te długi,zaczynająć wszystko załatwiac ,naprowadzac na prostą droge,pilnować by było płacone,nie wiem,uwazam ze ja jest czarną owcą w tej rodzinie ,że nie pasuje do niej tym,że inaczej mnie wychowano,przekazano jakies wartosciowe pojęcia do glowy.... Czy jestescie w stanie mi coś poradzic? Pozdrawiam
1 2016-06-07 12:31:49 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-07 12:32:17)
Moim zdaniem jedyną opcją jest zdystansować się do problemów obu córek. To, że mieszkacie pod jednym dachem nie znaczy, że musisz się angażować w życie tych kobiet - szczególnie, że one bardzo wyraźnie tego zaangażowania nie chcą.
Moim zdaniem nie powinnaś ich oceniać - to, że masz swoją opinię, jest naturalne, ale one mają prawo mieć tę opinię w nosie i zwyczajnie musisz to zaakceptować. Rozumiem, że chcesz pomóc i robisz wszystko w dobrej wierze, ale te kobiety twojej pomocy nie chcą. I już. Tu nie ma czego rokminiać i na co się oburzać. Tymczasem ty, nieproszona jak rozumiem, przejęłaś na siebie rolę wybawiciela i teraz się oburzasz, że brak wdzięczności.
Jeśli ich zachowanie wpływa na twoje życie (np. sytuacja z dzieckiem, które jest ci podrzucane do opieki) to w tej kwestii jak najbardziej masz prawo protestować i wyznaczać swoje granice. Ale pouczanie matki, jak ma traktować swoje córki, gdy ta matka o opinię nie prosi, jest po prostu bezczelne. Ich relacje to nie twoja sprawa. A ustawianie do pionu na siłę dorosłych ludzi robi z ciebie przemądrzałe babsko, a nie troskliwą synową.
Na ślub moim zdaniem powinnaś pójść, bo tego wymagają zasady przyzwoitości i cywilizowanego zachowania w rodzinie. Ja fanką żony brata mojego faceta nie jestem, ale staram się traktować ją poprawnie, bo nie zamierzam być źródłem kwasów w rodzinie. Z rodziną tak już jest, że się jej nie wybiera i czasem trzeba robić dobrą minę do złej gry. Nikt ci nie każe siostry męża lubić, ale jeśli chcesz zachować moralną wyższość, to moim zdaniem nie powinnaś się na nią wypinać.
Rozumiem, że w zaistniałej sytuacji czujesz się niekomfortowo - ale to może być co najwyżej bodźcem do poszukania niezależności i wyprowadzenia się na swoje. Tam będziesz panią i będziesz mogła ustalać zasady, nie powielając błędów, które mają miejsce w rodzinie męża. Ale póki co, to matka męża jes głową rodziny i ostatnią instancją w domu, w którym mieszkasz. I jak nie chce słuchać twoich rad - choćby dobrych i słusznych - to ma do tego prawo.
3 2016-06-07 14:06:54 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-07 14:12:07)
dziękuje za odpowiedź,chciałabym się do niej ustosunkować.
Nie mieszkam z córkami mojej teściowej,ta co jest w ciąży mieszka z nowym facetem od 2 miesięcy,wcześniej mieszkala z nami natomiast ta druga to mieszka kilkanaście km od domu,ale często przyjeżdża.
Może nie powinnam wciskać nosa w nie swoje sprawy( chodzi mi o ich długi),ale gdyby nie moja pomocna ręka na chwile obecną nie mielibyśmy wszyscy gdzie mieszkac,bo nikt nie kwapił się do załatwienia tego a ja widząc juz zbliżającą sie fale upadku postanowiłam działać dopoki jeszcze można było,jeżeli przestanę o to dbac czy pilnowac bo oni nawet nie wiedzą co mają płacic sądzę że dojdzie do kryzysu....
co do ślubu-nie wiem czy ktoś miał taki wstręt w sobie,że patrzać na kogos miał ochote na niego zwymiotowac? Ja tak mam i moze nie wypada,może moje stanowisko w rodzinie(żona brata) nie pozwała na nieobecność,ale jeżeli ja na kogoś patrzec nie mogę to chyba nie można mnie zmusic?( dodam,że ona na naszym weselu ze swoim poprzednim facetem zachowali się jak banda niedorozwojów,robiąc z naszego wesela cyrk,zwracając na siebie uwagę-on się upił,doszło do wyzwisk,szarpania,picia alkoholi z gwinta z butelki,szarpania) Ona traktuje mnie jak powietrze ,omijamy się w sumie obie szerokim łukiem i nie zamieniamy żadnych słów,chyba dlatego by uniknąć kłótni.... Najgorsze jest to że mój mąż uważa swoją rodzine czasami za tych złych a za chwile ja się robię ta złą,wiem że go męcze ciągłym narzekaniem ale to mozę też spowodowane jest tym że ja nie mam z kim o tym pogadac,mnie to gryzie i ja szukam słuchacza ale nie potrafię go znależć bo ciągle moje zdanie jest odbierane jako atakowanie jego rodziny... Czasami mam wrażenie że za bardzo się nakręcam,że za bardzo bym chciała ich zmienić na lepszych ludzi... może to ja powinnam się zacząć leczyc psychologicznie? sama nie wiem już....
Myślę, że do faceta jednak nie jest dobrze obgadywać jego rodzinę. Jak Ty byś się czuła, gdyby to Twój facet nagadywał na Twoją?
Może znajdź sobie jakichś znajomych spoza tego środowiska, czy choćby na internecie z kimś pogadaj, jeśli nie masz z kim, ale facetowi za dużo chyba trujesz. A przecież on na pewno czuje pewną solidarność ze swoją rodziną, jaka by nie była (zły to ptak, co własne gniazdo kala - znasz przysłowie?:-)
A jak chodzi o ten ślub, to ja osobiście jeśli kogoś bym nie lubiła, a nawet jakbym po prostu uważała moją obecność na cudzym ślubie za zbędną, to bym nie poszła. Bez oglądania się "co ludzie powiedzą". No, ale ja ogółem mało dbam o zdanie innych ludzi i na ogół robię, jak sama uważam. Być może jednak, jeśli mieszkasz na wsi, w małej społeczności, to może Cie tam spotkać ostra obmowa i jakis nawet ostracyzm społeczny za taką niezależną postawę. Ja mieszkam w mieście, więc ogółem mnie nie interesuje co kto i gdzie na mój temat mówi.
Poza tym, staram się postępować zgodnie z zasadą "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe". I skoro ja bym nie chciała mieć w moje najpiękniejsze święto wokół siebie ludzi, których nie lubię, albo którzy nie lubią mnie, to tak samo bym nie podrzucała komuś na ślub śmierdzącego jaja w postaci mojej skrzywionej (lub fałszywie uśmiechniętej - co na jedno wychodzi:-) facjaty. Niech się może szwagierka w owym dniu cieszy obecnością jedynie życzliwych jej osób. Myślę, że żadnej krzywdy jej w ten sposób nie wyrządzisz, a wręcz przeciwnie. Jeśli nie masz zamiaru szczerze się z nią pogodzić, to jak dla mnie lepiej żeby Ciebie tam wtedy nie było.
Nie mogę sie pogodzic,bo moje wewnętrzne ' ja' mi na to nie pozwala,może to kwestia czasu żebym przebaczyła wszystkie nie przyjemności ale na chwilę obecną nie potrafię,ciągle mnie gryzie to wszystko od .srodka i nie mogę się pogodzić z jej karygodnym zachowaniem. Co do wesela jednak chyba oszczędzę jej mojej obecności,formalnie w sumie nie zostałam zaproszona,tylko teściowa ciągle mi nagabuje ze mam iśc bo to najbliższa rodzina.. co do tego określenia mogłabym wiele powiedzieć,bo mimo wszystko jest juz moją ona rodziną ale nie akceptuje jej ja jako bratowa i tyle. Miałam już takie myśli,że pójdę tylko do urzędu ale na wesele do ogródka już nie,czy jak się idzie do urzędu to daje się koperte? Na naszym weselu była w Kościele tylko moja koleżanka bo nie mogła byc na sali i tylko złożyła życzenia i poszła. W sumie szwagierka u mnie w Kościele nie była i życzeń też nie złożyła,tzn stała w kolejce ale zrezygnowala i poszła do autobusu. Chyba jednak przestanę z mężem rozmawiac na temat jego rodziny,odetnę się od ich długów niech robia co chcą,nie będe się angażowac,po prostu niech rządzą jak potrafią,tez mają jakieś rozumowanie .... Dobrze jest napisać co nas gryzie w internecie i w dodatku jak ktoś mądrze napisze,to duzo pomaga i daje człowiekowi wiele nowych możliwości,którymi może pójśc
W tej sytuacji może faktycznie lepiej, żebyś na wesele nie szła. Tak naprawdę pytaniem dla mnie w analogicznej sytuacji byłoby, jak to wszystko przyjmie teściowa. Jakby się miała śmiertelnie obrazić (a jednak mieszkacie pod jednym dachem i chyba niezbyt fajnie jest taką przestrzeń dzielić z kimś, kto jest na ciebie stale nabzdyczony) to chyba zacisnęłabym zęby i w kościele się pojawiła. A potem zmyła po angielsku, darowała sobie życzenia i prezenty (mąż jak chce, to niech się w tych kwestiach realizuje). Ale jeśli wiesz, że teściowa teraz pomarudzi, a ostatecznie odpuści, to nie ma co zmuszać się do heroizmu.
Wygadać zawsze możesz się tutaj, na pewno nikt przynajmniej nie będzie się oburzał, że mu rodzinę obgadujesz. Męża takie sytuacje na pewno stawiają w niezręcznej sytuacji, bo on w tej sytuacji musi wybierać, wobec kogo zachować lojalność. Lepiej go po prostu w takim położeniu nie stawiać.
teściowa będzie mnie dręczyc i męczyc wszystko co możliwe żebym poszła,już mi powiedziała że nie ma mowy żebym nie szła ,ją nie interesuje moje zdanie mam iśc i tyle gadki z nią tylko nie rozumiem tego dlaczego oni mnie zmuszają,swoje córki na moj ślub też zmuszała żeby szły bo robiliśmy wesele bez dzieci w celu cięcia kosztów i afera byla bo nie miały nagle z kim zostawic,no ale były fakt faktem... mam taka ciuchutka nadzieje że nie dojdzie do tego wesela i tyle,do urzędu też nie za bardzo mi się widzi iść bo to na wydatki i tak się naciągne,tym bardziej ze teście by ze mną chcieli jechac bo tylko ja mam prawo jazdy.... i tak źle i tak źle. Czekam na to zaproszenie,a może mnie wcale na nim nie będzie tylko brata zaprosi,taką możliwosć też przyjmuję ... Ja może ich w Internecie obgaduje, a oni mnie po całej rodzinie więc jesteśmy kwita,nie no oczywiście żartuje bo tu nie chodzi o żadną zemstę czy coś, tylko po prostu potrzebuje pare mądrych słów,porad,wskazówek jak postapic,jak się zachowac,jakich argumentów używac by się za bardzo nie angażowac.
Argument, by się nie angażować, jest całkiem prosty - to nie są twoje sprawy, siostry brata są dorosłe i ty szanujesz ich autonomię i prawo do decydowania o swoim życiu. W zamian oczekujesz wyłącznie wzajemności. To w kwestii życiowych wyborów sióstr.
Ślub to trochę inna sprawa. Twoja teściowa ewidentnie jest jedną z tych osób, dla których pozory są ważne (we własnym towarzystwie można koty ze sobą drzeć, ale co ludzie powiedzą, jak bratowej na ślubie nie będzie...). Ona jest przekonana, że na ślubie być powinnaś i nie przekonasz jej w żaden sposób, że jest inaczej. W tej sytuacji nie ma dla ciebie dobrego wyboru, i tak już czasem w życiu bywa. Musisz się zdecydować, co w tej sytuacji jest mniejszym złem - znoszenie marudzenia teściowej i być może jej obrazy, jeśli faktycznie się na ślubie nie pojawisz, czy odżałowanie jakichś pieniędzy (nie wiem, jakie koszty masz na myśli - strój?, prezent?) i zaciśnięcie zębów w urzędzie.
Jakby cię zaproszenie nie uwzględniało, to faktycznie mogłabyś się wymigać. Możesz póki co trzymać kciuki, żeby siostra tak samo nie życzyła sobie twojej obecności, jak ty na tą obecność nie masz ochoty. A nuż przynajmniej w tej kwestii jesteście jednomyślne
a w kwestii długów co mam robic? szkoda mi teścia,który wszystko spłaca i szuka u mnie wsparcia,że mu pomoge,jakiekolwiek listy przychodzą to do mnie leci z tym a nie do córek które go w to bagno wplątały... może powinnam go zostawic na tzw. lodzie i niech sobie radzi,niech córki się zajmą chociaż one maja problem z płaceniem to juz o zainteresowaniu się czy ojca stac czy nie na spłate to juz w ogole mją gdzieś,przecież to nie na nie jest tylko na niego wiec tyle ze on sobir pogada,bo nic wiecej im nie zrobi,ja takie założenie z ich strony odbieram,bo tesciowa córek sie boi,ze jej z wnukami sie zabronia spotykac albo wpadna w depresje jak bedzie ich nękac wiec nic nie mowi,nie gnebi ich zeby płacily...masakra po prostu....
no koszty są,bo trzeba isc do fryzjera,kupic podwojny ubiór,dojazd kosztuje no i prezent.... czekam na zaproszenie potem będe się zamartwiac,ale raczej jestem na nie,teściowa moze nie tyle co ludzie powiedzą z otoczenia,tylko żeby pokazac się przed jego rodziną jakcy my szczęśliwi i w ogole,ale po co ja mam swiecic przed jego rodzina jak i tak mi ona tam najgorszej małpy,zołzy i potwora opinie wyrobila? Bez sensu
Skoro teść cię o radę prosi i słucha to doradzać mu jak najbardziej możesz. Ale ustawianie córek do pionu, to jego obowiązek - nie twój. Te sprawy zostały spaprane dawno temu i nie przez ciebie, a przez rodziców zbyt ufnych wobec swoich córek. Choćbyś na głowie stanęła, tego nie odkręcisz.
Tak naprawdę, jedyne co możesz zrobić, to jak najbardziej usamodzielnić twoją rodzinę od rodziny męża (przede wszystkim sióstr) - również pod względem finansowym. Zachowuj z nimi w miarę możliwości cywilizowane stosunki, ale nie narzucaj się z pomocą, której nie chcą i któa nigdy doceniona nie będzie. Skoro z teściem żyjesz dobrze, pielęgnuj tę relację.
11 2016-06-08 23:31:58 Ostatnio edytowany przez yessa (2016-06-08 23:35:39)
Jak z kimś żyjesz dobrze, to żyj dobrze. Jak sprawy Ciebie i Twojej rodziny (czyt. męża, dzieci jeśli posiadasz) bezpośrednio nie dotyczą to się nie mieszaj. Bądź neutralna i nie pomagaj na siłę jeśli nikt Cię o tę pomoc nie prosi. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
,mąż chyba pojdzie,on jest czasami bezstronny a czasami przeciwko mnie,nie ma nigdy zeby poparł mnie w tym co mówie
To jest bardzo niepokojące
on ma po prostu wyrabane w to wszystko.
Ty tym bardziej powinnaś mieć. Jeśli nie potrafisz i tak bardzo Cię irytuje ta cała sytuacja, że nie możesz tam żyć, to rozważcie z mężem wyprowadzkę (?)
Co to ślubu to teściowa nie powinna decydować o tym, czy masz na niego iść czy nie, to nie jej broszka. I tu rolę powinien odegrać Twój mąż, albo sprowadzić mamusię do pionu, żeby się nie mieszała, albo Ciebie ładnie poprosić, żebyś jednak na ten ślub poszła i zrobiła to dla niego (jeżeli mu na tym zależy)
Czarną owcą nie jesteś na pewno
Anthony de Mello
Jeeeny..dziewczyny..jesteście wszystkie bardzo mądre . Podziwiam szczerze..ja dopiero od niedawna próbuję być asertywna w stosunku do niektórych ludzi z mojej rodziny..jak to się zwie? Wampir energetyczny..o właśnie takie mam odczucie co do tych niektórych. Tak właśnie należy czasem..spasować ..zagryźć usta..dwa głębokie oddechy i myśl;" spokojnie..to mnie nie dotyczy..to nie moja sprawa..nie angażuj się "..miałam podobnie z moją bratową ostatnio i z bierzmowaniem mojego syna na które to nie przyszła pomimo zaproszenia..przykro się zrobiło nie ze względu na mnie bo nie przepadam za nią ale ze względu na syna dla którego była to b.ważna uroczystość..potem złość, obiecywanie sobie że skoro tak to ja też tak zrobię a potem refleksja że komu zrobię na złość?- tylko synowi który lubi wujka i ciocię . Wniosek ?-.. pójdę na każdą uroczystość na którą zostanę zaproszona..zacisnę zęby i pójdę bo tak trzeba dla mojego dziecka .
Alicja korona ci z głowy nie spadnie jak pójdziesz na ślub, na wesele już nie musisz. Pokaz klasę. No i nie musisz na każdym kroku manifestować swojego zdania czy pokazywać niezadowolenia ze sa takie a nie inne stosunki w rodzinie. Kim jesteś żeby az tak oceniać innych. Daj sobie na wstrzymanie i mężowi tez pozwól mieć normalne stosunki z nimi, bo to jego rodzina.
Trzeba być asertywnym i mieć swoje zasady. Ja wiedziałam że muszę decydując się iść mieszkać do męża, bo inaczej mogę być nieszczęśliwa. Inna sprawa, że mąż jest zawsze za mną a to jest bardzo ważne, u autorki tego nie ma i to jest chyba najgorsze. U nas np. szwagierka nie przyszła na chrzciny naszej córki. Mąż był zły, ale ja twierdzę, że to jej decyzja i nikomu nic do tego. Ja się z tego powodu nie obraziłam. To są sprawy w ich rodzinie, mnie to nie interesuje. To są dorośli ludzie, mają swoje życie i prawo decydować. Jak trzeba pomóc to pomagam, jeśli ktoś mnie o to poprosi. Nigdy się nie wtrącam ani nie komentuje czegoś, co mnie nie dotyczy.
Anthony de Mello
Jak z kimś żyjesz dobrze, to żyj dobrze. Jak sprawy Ciebie i Twojej rodziny (czyt. męża, dzieci jeśli posiadasz) bezpośrednio nie dotyczą to się nie mieszaj. Bądź neutralna i nie pomagaj na siłę jeśli nikt Cię o tę pomoc nie prosi. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Alicja2167 napisał/a:,mąż chyba pojdzie,on jest czasami bezstronny a czasami przeciwko mnie,nie ma nigdy zeby poparł mnie w tym co mówie
To jest bardzo niepokojące
Alicja2167 napisał/a:on ma po prostu wyrabane w to wszystko.
Ty tym bardziej powinnaś mieć. Jeśli nie potrafisz i tak bardzo Cię irytuje ta cała sytuacja, że nie możesz tam żyć, to rozważcie z mężem wyprowadzkę (?)
Co to ślubu to teściowa nie powinna decydować o tym, czy masz na niego iść czy nie, to nie jej broszka. I tu rolę powinien odegrać Twój mąż, albo sprowadzić mamusię do pionu, żeby się nie mieszała, albo Ciebie ładnie poprosić, żebyś jednak na ten ślub poszła i zrobiła to dla niego (jeżeli mu na tym zależy)
Czarną owcą nie jesteś na pewno
Dziękuję za odpowiedź,na razie sprawa rzekomego weseliska ucichła czyżby moje modlitwy zostały wysłuchane i nie będzie całego tego cyrku?
Teraz już wiem co powiedzieć teściowej jak znów zacznie mnie dręczyć, a uwierzcie mi u niej jak powiem 'nie' szczególnie w stosunku do jej córeczki to wyskakuje od razu z krzykiem. Mniejsza z tym,nie będe rozmawiac na ten temat z nią. Nawet jeżeli dojdzie do tego ślubu a zaproszenie dostane tydzień czy dwa przed to będe mieć kolejną wymówke,że nie zaprasza się kogoś z takim opóźnieniem,jak wiadomo wesele - wydatek.
16 2016-06-13 14:33:24 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-13 14:34:35)
Moja obecność na tym weselu nie byłaby mile widziana,czuje ze zostałabym zaproszona tylko ze względu na teściową i całą rodzinke,bo jakby to wygladało,tak więc moja obecność jest zbędna i lepiej dla mnie! Ja się bardzo cieszę,bo nie dość że sobie ulżę to i jej nie będe musiala sprawiac udręki w szczególnym dniu,tym bardziej że jest w ciąży to po co mamy się denerwować? Zresztą jej siostra też nie za bardzo ma szczere intencje pójść na to wesele,próbowała mnie nagadać iść,a po co? 'żeby się pośmiac i najeść' to ja dziękuje za taką imprezkę
17 2016-06-13 18:50:30 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-13 18:53:23)
A moim zdaniem powinnaś pójść na wesele, jeśli będziesz zaproszona. Teraz się kłócicie, ale kto wie ile to potrwa? Jeszcze kilkadziesiąt lat przed Wami, a niesmak pozostanie całe życie. Ja myślałam, że siostry męża z Tobą mieszkają ale jeśli nie.. to czemu mieszasz się w ich życie? Rozumiem, że Cię to boli, nie musisz akceptować ich postępowania ale to ICH życie.. możesz powiedzieć swoje zdanie, czy wyżalić się mężowi, ale to tyle co możesz zrobić. Oni się szybko pogodzą, a Ty pozostaniesz w cieniu.. nie ma to sensu najmniejszego. A może Ty chcesz się z nimi skłócić żeby ograniczyć kontakty bo ich nie lubisz? Zastanów się.. to nie moja złośliwość absolutnie. Po prostu myśl perspektywicznie.. mieszkacie razem, to rodzina męża, więc musicie jakoś razem żyć. A każdy żyje po swojemu. Ich długi to ich sprawa oni je spłacają, siostra się puszcza to też jej sprawa! Nie musisz tego pochwalać, i postępować jak ona, ale nic więcej zrobić nie możesz. Skup się na poprawieniu relacji ze swoim mężem, zróbcie wspólnie miły wypad we dwoje.. skup się na własnym życiu i problemach, bo za jakiś czas nie będzie czego zbierać (tfu tfu).
Zgadzam się w chomikiem. Autorko, przesadzasz i generujesz konflikty. Nie osądzaj ludzi, nie wtrącaj się w ich sprawy. Jesli nie pójdziesz na ślub, zaognisz cały konflikt, nie tylko z tamtymi ludźmi ale i z własnym meżem. Stawiasz wyżej swój honor niż kompromis. Schowaj dumę do kieszeni,m idź na ślub i postaraj się być przychylnie nastawiona do tamtej rodziny. Zgoda leży w zasięgu Twojej ręki.
Mieszkala szwagierka z nami,dopiero w kwietniu w tym roku poszła do niego,dlatego tak bardzo jej nie toleruje bo byłam świadkiem tego co robi. Obecnie nie kłócę się z nią,nawet nie rozmawiam i nie witamy się,jak powietrze obie się traktujemy jeżeli odwiedza matkę. Doszło do jednej wymiany zdań i tyle,postanowilam zakończyć tą znajomość mimo że to rodzina męża zresztą ani ja ani ona nie wyciąga ręki w kierunku zgody. Druga szwagierka owszem nie mieszka ale przez jej głupotę teście się kłócą nie mogą poradzić sobie z tym wszystkim a ona i tak ma gdzieś spłatę,nie potrafią rozmawiać z żadnym z dzieci,to dzieci a szczególnie córki rządzą rodzicami. W tej rodzinie nie ma rozmów i ostrej konfrontacji,natomiast jest milczenie,kumulowanie w sobie emocji i doprowadzanie siebie na skraj wytrzymałości,zalamania,depresji... ja stojąc obok i widząc ten żal,bol i cierpienie jakie oferowane zostały ....ach aż mnie nosi w środku jak można takie życie ufundować rodzinie... uważam że ta rodzina przede wszystkim potrzebuje chyba wsparcia od lekarza,najlepiej psychologa a ja widocznie taka rolę przy brałam chcąc ratować to wszystko mimo braku wykształcenia medycznego... może i źle robię ale w dobrej intencji a mianowicie by zrozumieli że jeżeli nie postawią jasnych zasad to dojdzie do najgorszego... nie wiem czy to ja nie pasuje do tej rodziny czy ona do mnie,choc z jakiegoś powodu do niej weszlam,tylko ze przed ślubem i parę miesięcy po było ok,nawet chciałam bardzo zawrzeć dobry kontakt Ze szwagierkami. Jednak z czasem zaczęłam poznawać problemy o jakich nie miałam pojęcia,lepiej poznawać siostra męża i zauważać kolosalne poglądy,roznice,zachowania i style bycia między nami...wiem ze nikt nie jest idealny i ze nikt nie będzie taki jak ja...no ale... zawsze jest to ale... myslalam że chociaż są porządne w jaki kolwiek sposób... jednak pozory mylą i nie wiem czy problem jest we mnie ze jestem uparta w swoich uprzedzeniach,ze nie potrafię im przebaczyć,zrozumiec ich Zachowan,postepowan czy to one są jednak problemem i powinny zrozumieć mnie?? ...
Piszesz żeby skupić się na swoim życiu,ale jak? Jak z każdym problemem przychodza teście do mnie z kazdym listem,telefonem,zrobili Ze mnie firmę oddluzeniowa,gotowa do działania i pomocy... jak mówią dasz palec wezmą reke... jak skupić się skoro ciągle mnie obciążają problemami i ja się zamartwiam czy spłacane będzie,pilnuje wpłat,nawet wypelniam kwitki bo oni nie wiedzą już co i ile tego... sama w sumie też jestem sobie winna bo po co zaczęłam pomagać? Sama zadaje sobie ciągle to pytanie,chyba dlatego zeby pokazać że jestem zdolna ich wybawić ale do tańca trzeba dwojga a ja walczę nawet nie wiem już z kim czy sama z sobą czy z nimi żeby splacali... kurczę zastanawiam się czy ta toksyczność panujaca w tej rodzinie nie rozbije mi małżeństwa? Od ślubu jestem inna,ciagle w nerwach,gdzie się po działam dawna ja? Może to ja potrzebuję pomocy specjalisty? Ale choćbym chciała się odsunac od ich problemów uwierzcie mi nie da się,bo ile zrobie kroków w tył to ktoś znów mnie ciągnie w to bagno... i mimo mojej pomocy do dziś jest tak że by mnie w lyzce wody utopili a nawet gwóźdź ostatni wbili do trumny,za to jaka jestem dla nich. Myslalam że mam silny charakter ale ja po prostu nie jestem stanowcza w moich niektórych postanowieniach i litość,'miekkie serce' bierze górę mimo przykrości jakie mogą,robis,potrafia wyrządzić... a moj mąż? To typ cichego człowieka,nie wtrąca się,wszystko rzuca na moją głowę,on skoro pracuje odwala cała już swoją rolę tylko ze ja tez pracuje i to po 10,5 godz dziennie....
21 2016-06-15 11:17:48 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-15 11:21:05)
Ale to TY pozwoliłaś i chciałaś żeby być firmą oddłużeniową i kołem ratunkowym. Mówisz: "mąż jest cichym człowiekiem, nie wtrąca się, wszystko zrzuca na mnie". Ja to widzę tak: Twój mąż po prostu uważa, że ani jego rolą ani chęcią jest wtrącanie się w ten bałagan stąd to wycofanie, natomiast Ty nie wiedzieć czemu - zaczęłaś robić z siebie bohaterkę i zbawiciela rodziny. Dobrymi chęciami piekło wybrukowane.. Nie wiesz że rodzina zawsze się pogodzi i wybaczy a trzeci zostanie obarczony winą? Mnie też boli zachowanie szwagierki mojej w stosunku do jej dziecka, nie przepadam za teściem który ma średniowieczne poglądy ale cóż z tego? Jadę do nich i tyle. Nie mówię szwagierce jak ma wychowywać swoje własne dziecko bo to ona poniesie konsekwencję, a z teściem żyje teściowa a nie ja więc jak jej pasuje taki mąż to mnie nic do tego. Teście przychodzą do Ciebie z lamentem i płatnościami, więc mówisz: "Przepraszam tato/mamo ale ciężko znoszę tą sytuację, nie umiem już Wam pomóc, musicie to uzgodnić ze swoją córką" I TYLE. Ze szwagierką pokłóciłyście się.. zdarza się w każdej rodzinie. Bądź mądrzejsza, zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i powiedz: "słuchaj wiem, że się pokłóciłyśmy. Każda ma swoje racje, nie musimy się zgadzać, ale głupio mi mijać się jak obcy ludzie. Napijmy się herbaty i zapomnijmy o tej sytuacji". Postaraj się jakoś załagodzić konflikty jeśli chcesz już być ważną personą, a nie je wzniecać kolejną aferką pt"nie przyjdę na ślub bo ja jestem ponad to". Bo oni wszyscy i tak mają już dużo kłopotów, są sfrustrowani i źli, a Ty jeszcze ich dobijasz i mącisz.. córka ma się dogadać z teściami, a w tym momencie to wygląda jakbyś zakładała obóz z teściem przeciwko ich córce i ona zwyczajnie zaczyna Cię postrzegać jako zagrożenie i nie lubić.. Nie wiadomo czy WY z mężem nie będziecie mieli kiedyś tak trudnych sytuacji i chciałabyś żeby jeszcze kolejna osoba się wtrącała w taki chaos?
Ja również bywam krytyczna w stosunku do innych, ale potem robię sobie rachunek sumienia i staram pomyśleć, że nigdy nie wiadomo jak "idealnie" będzie u mnie, a kogoś jest łatwo oceniać. A jak nie możesz znieść tej sytuacji i postąpić jak dorosły człowiek - to się wyprowadź. W końcu jesteś u kogoś nie u siebie, więc masz ograniczone pole do wprowadzania własnych zasad nie na swoim terytorium. Macie w ogóle dzieci? masz jakieś pasje? Co robicie wspólnie z mężem?
Madoja, podpisuję się pod Twoją wypowiedzią!
22 2016-06-16 11:26:25 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-16 11:27:22)
Najwyraźniej czas odsunąć od siebie teściów. Dosyć z udzielaniem pomocy,bo to tylko w jedną strone idzie,a co do czego to ja ta zła.
Ich córki? szczerze? to dosc obszerny temat,moze i nie mi oceniac,moze i nie powinnam podważac ich zachowania,moze... i może jednak czas miec głeboko gdzieś ich i tak już nieszczęśliwe życie mają. oceniając ich moze chcialam zeby zrozumiały jak wielkie błędy popełniały i zmieniły coś,ale to jak kamieniem w ściane,więc po co w ogole to robic? Piszesz żeby wyciągnąć ręke do szwagierki,a ja się pytam po co? żeby miała temat do rozmów? że ja się zbłaźniłam i ją o przebaczenie proszę? znam ją,wiem do czego jest zdolna.... Nie mamy dzieci,nie planujemy. Pasje? nie, nie mamy. Mąż jest bardzo zżyty ze światem wirtualnym,komputerowym. Wraca do domu i pierwsze co to do komputera a jak nie to tv ,więc czasu nie spedzamy raczej razem. Z wiekiem, z czasem, z okresem bycia razem zamknęliśmy się w 4 ścianach i nie jeździmi też jak kiedys,na imprezy do znajomych,może to kwestia wydoroślenia? może finansowa? moze dlatego że ja na wszystkim oszczędzam? nie wiem. ale chyba czas juz to zmienic
Owszem, czas się odciąć od cudzych problemów, bo masz sporo własnych. Być może załatwianie cudzych spraw wydało Ci się łatwe, może myślałaś że ich życie uporządkujesz? Nie rozumiem czegoś takiego "ja nie wyciągnę ręki bo ona w rodzinie powie że jestem leszcz" ale oki - Twoja sprawa, nic na siłę. Wiesz człowiek przyzna się do błędów i je zobaczy jeśli tego będzie chciał - widać im jest tak dobrze i niech tak zostanie. Kochana nie planujecie dzieci - rozumiem, że to Wasza wspólna świadoma decyzja. Nie uważasz, że to że żyjecie jak lokatorzy jest niepokojące? Kiedy ostatnio poszliście wspólnie na spacer / do restauracji / na rower? Kiedy powiedzieliście sobie coś miłego, zwykłe "kocham Cię"? Atmosfera w waszym domu jest napięta.. może fajnie byłoby przestać oszczędzać i np. pojechać z mężem na dwa czy trzy dni do innego miasta/nad jezioro/w góry? Zdystansować się od tej wszelkiej złej energii panującej w domu a spędzić czas razem. Tylko we dwoje w ciszy i spokoju. Boję się , że zaraz napiszesz - ja się starałam, niech teraz mój mąż coś wymyśli- być może się mylę i tak nie pomyślałaś. Ale nieistotne które z Was zrobi pierwszy krok, bo ktoś musi, inaczej będziecie jak stare dziady..a sądzę że całkiem młodzi z Was ludzie. Wszędzie dookoła są smutne małżeństwa, siedzące tylko przed tv i kompem.. szkoda życia! szalony seks, imprezka, wyjazd do znajomych - skupcie się na SOBIE. Powiedz mężowi otwarcie co czujesz, być może nie czujesz się przez niego doceniona? czujesz jego zainteresowanie? rozmawiajcie. A wtedy przestaniesz się skupiać na cudzym życiu.
Chciałabym gdzieś pojechac ale to też nie jest tak proste,oszczędzam na wszystkim czym się da a mąż i tak mowi mi ze rozrzucam pieniądze,ale sam jak to robi to nie powie bo ja zawsze ta gorsza. Między nami jest coraz gorzej,nie wyprowadzimy sie bo nie ma dokąd,on na stancje nie chce isc,do bloku nie,ona chce wybudowac sie a kredytu nie mozemy dostac i co robic? nie wiem. Masz racje zaczęłam oduwac się od swojego życia,zaniedbywac je,tylko zajęłam się czyimś i nie potrzebnie,bo to są ludzie dorośli,starsi ode mnie to zapewne dużym doświadczeniem życiowym dysponują,napewno większym niż moje a przede wszystkim są,byli i będą w świadomi w swoich krokach jakie robią każdego dnia. Chociaż z tą mądrością mogłabym trochę podyskutowac,ale nie chcę bo ktoś uzna mnie za zarozumiałą gówniare(jak zazwyczaj to robia starsi ludzi . W moim małżeństwie sęk tkwi że codziennie się zastanawiam dlaczego ja wyszłam za mąż? dlaczego i za kogo? bo ja tak naprawdę tego nie wiem. Zyję bo żyję i jestem bo jestem mężatką. Nie wiem czy to było pod wpływem uniesienia,zauroczenia,podekscytowania weselem,czy taki kaprys... a moze to przejściowy kryzys,który kazda para przechodzi? wiele mam pytań i żadnej odpowiedzi.... jestem dziwnym typem człowieka,bo każdemu chce pomóc,tylko nie sobie,nie patrzę na swoje życie,swoje dawne zainteresowania... zrobiłam się jak dojrzała kobieta po 40 choć jestem dużo młodsza... tylko praca dom praca dom w weekendy sprzątanie,obiad,ogródek i w kółko to samo... żebym wiedziała że życie takie figle wywija to bym napewno dłużej pozostała panienką i szalała ile się da,a teraz to już muszę to po prostu przeżyc i tyle
25 2016-06-16 13:55:22 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-16 13:56:21)
do siostry męża powracając- uwazam że czas chyba zaleczy te rany,myślę ze ona musi dojrzeć do zrozumienia swoich błedów,bo nie na darmo ja z nią wojne toczyłam,kazania jej dawałam jak córka matce,gdy mieszkała z nami i randkowała,niech ona zrozumie ze życie to nie tylko zajście w ciąże z pierwszym lepszym pobycie razem a potem rozejście i alimenty i państwo da a co ... na innym falach jesteśmy,inne rozumowanie,postępowanie,zachowanie,byc może tak wiele nas rózni,że nie możemy sie dogadac i nie dogadamy,czasami tak jest,że dwie osoby do siebie nie pasują i nikt tego nie zmieni.... I jak zwał tak zwał ale tą owcą jestem bo oni jako rodzina się dogaduja tak jabkby a ja nie pasuje do ich układanki i nigdy nie bede pasowac,bo nie zmienię się dla nich ani dla kogo kolwiek.
Gratulację za to, że przyznałaś się sama przed sobą, że uciekasz od własnego życia. Naprawdę to pierwszy krok w stronę zmian. Rozumiem, że "zgniuśnieliście" czyli skapcieliście jako para.. może to kryzys chwilowy? Może Wasze zaniedbanie? nie ma co płakać, mleko się rozlało. Zastanówmy się jak można Ci pomóc? Co byś chciała naprawdę zrobić dla siebie, ale coś co jest w zasięgu Twoich możliwości? Jak wygląda Twój wymarzony dzień z mężem? Rozumiem, że jesteście oszczędną parą, ale nie na wszystko trzeba wydać miliony. Dlaczego macie nie zaszaleć i nie wyjechać w weekend?? My z mężem jeździliśmy w góry za łączny koszt 300zł dla 2 os. to nie majątek. Można pójść na spacer i lody - koszt 15zł. To kwestia chęci
Kiedy ostatnio poszłam sobie sama nawet na basen? na manicure (koszt mojego ostatniego 35zł)?
Wiesz wyszłaś za mąż świadomie, zakładam że jakieś cechy męża Ci imponowały i za coś go pokochałaś. Przypomnij sobie co to było.. Ja zachęcam do szczerej rozmowy z mężem, tak jak tu do mnie napisałaś o swoich wątpliwościach. Może to otworzy mu oczy i zrozumie, że coś nie gra? Bo może tego nie dostrzega nawet..
czy oszczędną parą? Ja jestem oszczedna,wszystko wyliczam,mozę dlatego ze kiedys było nam ciężko i teraz gdy mam wiecej juz pieniędzy zaczynam 'żydować' po prostu....Ja rozumiem wszystko,pare razy już mówiłam mężowi o swoich problemach,zmartwieniach itd,to mi odpowiadał 'cicho bo oglądam' albo ' poźniej teraz gram' ..ja nie mam z kim gadac nawet. Czy do fryzjera moge isc się go pytam,choć sama zarabiam pieniadze. Dziwne prawda? Nie wiem czemu to robie,tak jakbym się bała albo prosiła go o pozwolenie... ze wszystkim tak robie,niby go to nie interesuje,odparsknie 'dobra' ,ale jak mu o czymś nie powiem,a dowie się albo zobaczy to juz zaczyna się ględzenie a po co to,na co,nie było to potrzebne,przeciez masz juz to,a dlaczego tak drogie....ciągła kontrola... jejku jakie to wszystko dziwne jest i nie robie z siebie jakiejś ofiary,tylko po prostu szukam zrozumienia i zeby ktos poczul to co ja czuje i miał tyle na głowie co ja,a nie tylko mnie w delikatny sposob obrazał wręcz nie widocznie to robił ale to idzie odczuc,a ja to odczuam,ze zawsze gdzieś ta młodsza jestem,gdzie ta smarkata ,nie wiem czy ja juz przewrażliwiona,czy po prostu mi już na 'głowę siada'...
28 2016-06-16 16:09:26 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-16 16:14:04)
No to Twój mąż nie staje na wysokości zadania zupełnie.. swoją obojętnością i brakiem zainteresowania w końcu doprowadzi do tego, że uciekniesz albo znajdziesz takiego faceta, który da Ci trochę ciepła i wsparcia.. jakie widzisz w ogóle rozwiązanie tego stanu zawieszenia? bo coś zrobić trzeba, jesteś nieszczęśliwa i on też - bije to z każdego postu i zdania. Może by tak usiąść, wyłączyć tv i wyłożyć kawę na ławę?
Co do fryzjera.. cóż wiele kobiet niestety wpada w stan niewolnictwa. Dobrze, że informujesz męża o swoich wydatkach, pytanie tylko jak to robisz? Co mówisz? ja Ci napiszę co ja mówię: "Kochanie mam już odrosty na głowie, więc wybieram się do fryzjera " i tyle. Nie pytam o zdanie, bo sama na to zarabiam, tak jak TY. Jak będzie ględził to mówisz: "Słuchaj pracuję, jestem dorosła, potrzebuję o siebie zadbać żeby się lepiej poczuć. Ty się mną nie interesujesz, więc ja muszę sama sobą się zainteresować" i wychodzisz. Nie tłumaczysz, nie krzyczysz, a on z otwartą koparą zastanawia się o co jej chodzi? Jak po powrocie do domu próbuje Ci zrobić awanturę to mówisz "będę chodzić do fryzjera, potrzebuję tego i koniec. Jest mi przykro jak patrzę na to co się dzieje z naszym małżeństwem. Tylko na siebie warczymy. Nie jest Ci przykro tak żyć?" - w takim komunikacie mówisz o swoich uczuciach, jego nie obrzucasz błotem, a raczej wskazujesz na to że obydwoje zawiniliście. Jednocześnie pokazujesz że Ci zależy. Naprawdę sprawna komunikacja to podstawa! nie wiem jaki będzie skutek: czy się rozstaniecie czy naprawicie małżeństwo. Ale niech COŚ się ruszy, ile można tkwić takim nieszczęśliwym zamrożonym?
Zawsze byłaś taka krytyczna i narzekająca? Na pewno nie! nieszczęście powoduje zgorzkniałość.. pomyśl o tym jak to zmienić, jak zmienić SIEBIE, jak znowu być radosną.
Mówiąc brzydko - walić teściów i ich problemy. Pokaż sobie i mężowi że można żyć inaczej. Umów się na kawę z dawno nie widzianą znajomą, umaluj się i ładnie ubierz. Pójdź sama do kina, na basen, na drinka. Odżyj i przestań liczyć każdą złotówkę. Jak wydasz 3 dychy to nie zbiedniejesz!! na co Wy ciułacie? mieszkać będziecie i tak z teściami, dzieci nie planujecie.. Jakbym nie chciała mieć dzieci i budować domu marzeń to robiłabym wszystko w wolnym czasie na co mam ochotę, oczywiście nie mówię o wydaniu fortuny na bzdety. Ale zacznijcie żyć, macie tylko siebie a siedzicie sami jak stare capy na kanapie.
Co będzie z naszym małżeństwem? Naprawdę nie wiem,jeżeli przez najbliższy rok nic się nie zmieni odejdę. Już myśłałam nad tym,co zrobie,gdzie pójdę,jak sobie poradzę. Tak,czuję się nieszczęśliwa,czuję się jak kura domowa,chociaż w nim nie siedzę,ale przyjeżdżając po prawie 12 godzina nieobecności -sprzątam,bo teściowa (49l.) nie zdażyła nic zrobic,albo się jej nie chciało,albo miała zły humor itd itd itd.... ale robie się z dnia na dzień mądrzejsza i cwańsza,nie pozwolę sobie na manipilowanie mna,dyrygowanie,czy zrobienie ze mnie niewolnicy i wyliczanie mi rownież moich pieniędzy... zastanawiam się co by moj mąż zrobil gdybym powiedziała,że wyjeżdżam do spa np,zapewne by mnie wyśmiał,albo zabrał karty do bankomatu,bo jakim prawem.... Ciężkie mam życie,mimo 2-letniego dopiero stażu po ślubie,nie wiem nawet czy chcę mieć z nim dzieci,skoro on sam jest dzieckiem i wychowywac je w otoczeniu jego rodziny...kurcze coraz częściej myśle ze źle zrobiła,że pośpieszyłam się.... Nie sądze,że coś w tym związku się zmieni,będzie albo gorzej albo tak jak jest. Pisząc odpowiedzi bądź czytając je mam ochote aż popłakać sobie,ale nie z żalu tylko ze szczęścia,że w końcu komuś to powiedziałam. W moim otoczeniu nikomu nie moge się wyżalić ,bo albo mnie wyśmieją albo skrytykują a tu będąc anonimową nie spotkam się z tym i dziękuje za to serdecznie,bo każdy potrzebuje chwili wysłuchania,zrozumienia....
Ale jestem dobrej myśli i wciąż trwam przy nadziei,że to się skończy,ten kryzys,ta męka,to cierpienie,że odnajdziemy sie w tym chaosie i znów się do siebie uśmiechniemy,ach nie tylko uśmiechniemy,będziemy się smiać! Marzę o dniu kiedy od nich wyjde i nie wróće,ale zanim to zrobię to wszystko co mi zrobili,każdy moj bol im wygadam (tzn. rodzince męża),ulży mi wtedy i nie będe musiala tego dusic w sobie,tak jak to robie teraz,ale żyjąc pod jednym dachem musze robic dobra mine do złej gry,uśmiechac się i mimo sprzeczności ze swoim zdaniem przytakiwać i grać cudowną synową taką poukładaną,mądrą i grzeczną
dopiero dwa 2 lata po ślubie? to kiepsko.. wiesz ja Ci napisałam co ja bym zrobiła/mówiła/proponowała, a co Ty zrobisz to już Twoja sprawa. Na pewno nie skreśliłabym małżeństwa tylko 2 letniego, ale spróbowałabym zmienić sytuację. W ostateczności postawiła sprawę na ostrzu noża i zażądała wyprowadzki, co dla mnie jest pierwszorzędną sprawą.
Cieszę się, że wreszcie wyrzuciłaś z siebie wszelkie emocje które tłamsisz. Jednak myślę, że warto byłoby zaufać mężowi i podzielić się z nim swoimi obawami i lękami. Bo kto wie.. może jak zobaczy powagę sytuacji to będzie w stanie Ci pomóc. Przemyśl wszystko na spokojnie, zrób coś dla siebie , bo każdy tego potrzebuje.
32 2016-06-19 19:05:43 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-19 19:07:32)
Podjelam próbę podjęcia rozmowy z mężem-tak jak przewidzialam... bezskutecznie. Splawia mnie za każdym razem a bo ogląda,a bo on gra,a to znów go mecze,a jak chcę sobie pogadać to mam isc do sąsiadki. Zapytałam go czy idzie na rzekomy ślub siostry to odpowiedział że tak i ja też ide,gdy zaprzeczyłam to powiedział "no to zobaczymy czy nie pójdziesz"... zabrzmiało trochę jak grozba lub ostrzeżenie. Widać teściowa już go nakręciła... Boże co za rodzinka,coraz częściej myślę nad wyprowadzka do moich rodziców... jestem atakowana nawet Ze strony męża,zyje pod presją i niezgodnie z moim zasadami. Zdania swojego mieć nie mogę bo odbierana jako wróg jestem.... ale żeby i mój mąż stanął przeciwko mnie? Choć sam nie tolerował siostry postępowania? Czy obowiązek wobec siostry go zmusza do tego? Ale dlaczego mnie w taki sposób traktuje,to Ze mną będzie żył (chyba że już nie chce i wybiera swoją starą rodzinke od nowej?) ...
Alicja a jakby odwrócić sytuacje i maż nie chciałby pójść na wesele twojej siostry bo nie podoba się jemu jej zachowanie to co byś wtedy zrobiła? Czy zostalabys z nim w domu, poszla sama czy chciała isc z nim?
Alicja , ale rozgraniczaj skandaliczne zachowanie męża wobec Ciebie w sytuacji kiedy chcesz rozmawiać, a życie jego siostry i jej ślub. Jak dla mnie nie ma opcji żeby nie iść na wesele siostry męża. I nieważne czy ją lubię czy nie - moja kultura osobista i szacunek do męża nakazują pójście czy chcę czy nie. I tyle. A jeśli chodzi o Waszą próbę rozmowy.. napisz dokładnie jak zaczęłaś tą rozmowę? Napisz może dialog jak to wyglądało? Bo wierz mi - ale czasami wydaje nam się wszystkim że rozmawiamy, a do dialogu nam daleko.. może łatwiej nam będzie w ten sposób Ci pomóc. A co do wyprowadzki: nie obraź się, ale Wy się kłócicie o rodzinę męża, Ty się chcesz wyprowadzić do swojej rodziny i w ten sposób i oni zostaną wplątani w konflikt. Czy Wy nie możecie zacząć sami decydować, żyć i dogadywać się? Po co mieszkać z teściami jeśli się nie dogadujecie? Argument o oszczędności do mnie nie dociera - jesteście tylko we dwójkę, pracujecie więc nie uwierzę że Was nie stać na wynajęcie kawalerki..
35 2016-06-20 09:38:45 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-20 10:05:09)
Odwrócona sytuacja? Poszłabym na ślub swojej siostry-jezeli bym ją miała a on mógłby zostac w domu,nikogo nie zmuszę. Widocznie on stawia mnie w sytuacji bez wyjścia,jestem uparta i stanowcza,nie wiem czy wiecie jak to jest na kogos patrzec ze wstrętem,obrzydzeniem,'krzywym wzrokiem'? chcielibyście takiego gościa? Bo ja nie i ja takim gościem bym była i nie potrafię tego zmienic w żaden sposób,to juz jest we mnie,zbyt wiele słów,zachowań było/jest... pewnych rzeczy się nie da zmienic,nie da się z dnia na dzień odbudowac zaufania,przyjaźni,życzliwości czy normalnych zachowan wobec drugiej osoby.... niestety ale ja nie potrafię,nie teraz... Konfliktu między dwiema rodzinami nie było z kilku powodów; mieszkają od siebie 40 km,brak kontaktu telefonicznego,wspolnych swiat itd itp.
a oto dialog z moim męzem:
ja: porozmawiamy?
on:wzrusza ramionami.
ja:odpowiesz mi? (3 razy powtórzone)
on: oj daj mi spokój,oglądam,ogladaj ze mną!
ja: ja chcę pogadac,wiecznie cos robisz,nigdy nie mamy czasu pogadac
on: znowu zaczynasz? jak chcesz pogadac to idź sobie tam....(wskazuje palcem na drzwi)-miał na myśli do sąsiadki/kuchni
ja: (milcze)
36 2016-06-20 10:04:27 Ostatnio edytowany przez Alicja2167 (2016-06-20 10:11:55)
nie było by problemu między nami,gdyby nie głupie teksty teściowej,jak mozna kogoś zmuszac? gnębic?
Powiem tak,historia lubi się powtarzać. Moja mama też nie odzywała się z żona brata mojego ojca(swoja szwagierką)-sprawa jakiś plotek,ciągnęło się to latami,żadnym świat,telefonów,odwiedzin. A byla chrzestną jej córki,gdy była komunia,poszła ze mną (kupe lat temu to było) pod Kosciół i po prostu złożyła życzenia,wręczyła prezent chrześnicy i po sprawie. Ani ojciec,ani matka nie nakręcali się,moja babcia-teściowa mojej mamy nie wtrącała się,nie próbowała ich pogodzic... z czasem po xxx latach pogodziły się,bez urazy,czas zaleczył rany po protu,napewno gdzieś jakis żał został w głowie mojej mamy,jednak odpuściła tylko ze po xx latach. Dlaczego i u mnie tak być nie może? Dlaczego teściowa tak bardzo nakręca się na wesele córeczki a gdy my braliśmy ślub to była przeciwna? Jednak prawdą jest,że jeżeli z domu nie wyciągnie się porządku w sposobie bycia,w głowie przede wszystkim to nikt ani nic tego nie zmieni. Smiało mogę stwierdzić że moja teściowa to przebiegła żmija,robiąca z siebie ofiarę,symulant i prowokatorka,niby nie lubiąca kłótni,ale te jej spojrzenie i ciągłe nad czym rozmyslanie daje dużo do myślenia.
Podam wam przykład moim zdaniem karygodengo zachowania teściowej wobec mnie w ostatnia sobotę:
Wstaję rano o 5:15 żeby naszykować się i zdążyc do pracy na 6:30,pracuję do godziny 13 + godzina na dojazd do domu,jest godzina 14 pare minut po,ledwo zrobiłam pare kroków za próg,a teściowa siedząc na fotelu,oglądając swoje "baśnie" oznajmia mi,że wreszcie wróciłam,bo do ogrodka musimy iść robic.Bez słowa odeszła,przy okazji zrobiłam przegląd mieszkania,jakie było w karygodnym stanie.
Tak więc teściowa pierwsza poszła do ogródka,a ja w tym czasie umyłam naczynia,odkurzyłam całe mieszkanie,umyłam podłogi,wstawilam pranie. Jak ktoś nie chce mi wierzyć to nie,ale taka jest prawda. Czy nie jestem trochę traktowana jak służąca? nikt nie kazał mi sprzątac,no ale patrzeć nie mogłam... Tesciowa się tak rozleniwiła ze nic nie robi kompletnie,oprócz obiadu,ktorego i tak nie jem bo pracuje do późna to nie mam kiedy i łaskawego umycia naczyń, a poźniej narzekania jaki ona miała cięzki dzień to jest maks co ona robi w ciągu dnia. Nie że to mi przeszkadza,no może czasami podnosi mi ciśnienie,ale jak to mowią,ten typ tak ma...jednak dlaczego ja mam wykonywac jej rozkazy,niby prośby a ona do moich zażaleń się nie ustosunkowuje,tak wiem że wyprowadzka najlepsza itd itd ale jak pisałam wcześniej mąż nie pojdzie na kawalerek czy gdzie kolwiek,bo ona zbiera na budowa,nie wytłumacze mu jest tak samo uparty jak ja w pewnych sprawach,pozostaje mi to przecierpiec,przeżyc? nie odzywac i dla własnego konfortu i spokoju ducha robic cała robote
37 2016-06-20 22:26:47 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-20 22:30:25)
Alicja cały czas skupiasz się na życiu teściowej. Rozumiem Twoją złość, bo jak się patrzy na to co niektórzy wyprawiają w swoim życiu, to aż chce się krzyczeć na to, ALE to czy teściowa sprząta, jak spędza czas, czy jest leniwa czy nie -ONA JEST U SIEBIE, a to TY JESTEŚ U NIEJ, więc nic Ci do tego.. brutalne ale niestety. Traktuje swojego syna nadal jak małego chlopca, a Ciebie jak dziewczynkę stąd te "komendy" typu "idziemy na ogródek" czy "co tak późno wróciłaś". Niestety większość rodzin, które mieszkają z rodzicami przechodzą coś takiego, dlatego nie mieszka się ani z rodzicami ani teściami! Bo rzadko znajdą się tacy co uznają Waszą dorosłość i autonomię. Powinnaś zacząć stawiać granice: "Przepraszam mamo, ale dopiero wróciłam z pracy i nie pójdę na ogródek. Mam swoje zajęcia, pomogę Ci wtedy i wtedy". Takie komunikaty są ważne, bo nikogo nie obrażą, a jednocześnie pokazujesz im granicę. Co do tego, że Twoja mama nie odzywała się do swojej szwagierki - cóż jak najbardziej masz takie samo prawo, pytanie tylko po co generalizować konflikty i tracić energię na nie odzywanie się latami - dla mnie to po prostu nielogiczne..ale jeśli Tobie taka sytuacja nie przeszkadza to Twoje prawo kłócić się z kim chcesz.
Co do dialogu z mężem, wiem po sobie, że człowiek latami utrze sobie schematy kłótni czy rozmów i zawsze one wyglądają tak samo. Przechodziłam przez to kiedyś. Wiesz może spróbowałabyś trochę inaczej zagadać, bez tego "wiecznie", "zawsze" bo on uważa że ZNOWU GDERASZ. Może weź męża pod pachę, wyjdźcie np do kawiarni, na obiad, czy na spacer i powiedz coś w tym stylu: "Kochanie ("Krzysiu") martwię się tym co się dzieje ostatnio między nami. Chciałabym coś zmienić, potrzebuję wyjść z Tobą do kina, do kawiarni, chciałabym żeby było między nami tak jak kiedyś, bo mi zależy na nas. Wiem, że razem popełniamy błędy, ale teraz jest dobry moment żeby wszystko sobie wyjaśnić". Coś w tym stylu, chodzi o to żebyś nie krytykowała i nie zrobiła mu wyrzutów bo on odbierze to jako atak Alicja i powie Ci żebyś sama sobie gadała. Powiedz mu bez pretensji, że nie czujesz jego wsparcia, że atmosfera w domu na tyle Cię męczy, że poważnie myślisz o wyprowadzce. Jak naprawdę Cię kocha i szanuje, to przemyśli to. Ale musisz mieć plan i wiedzieć CO KONKRETNIE chcesz zmienić i od niego oczekujesz. Kurczę, szkoda byłoby po 2 latach żebyście się posypali.. w końcu myślę, że się kochaliście w dniu ślubu. Twój mąż chyba całkiem poddał się sytuacji w domu i mamusiowaniu, pewnie mu tak wygodniej. Jest nadzieja, że jak Ty zmienisz swoje nastawienie na co dzień i sposób rozmowy, to i on zmieni stosunek do Ciebie. Tego w każdym razie naprawdę Ci życzę
od wczoraj moj mąż jakiś inny jest,jakby zmienił nastawienie,zrobił się czulszy,coś do mnie zagaduje,nawet komentuje sytuacje w domu,trochę mnie to zszokowało,bo to do niego nie podobne.Nie chcę się za bardzo cieszyc ta chwilą bo pewnie to szybko minie,ale chwilo trwaj i niech tak będzie już zawsze.
Dzisiaj podjęłam w sumie sama,ale już ostateczną decyzje co do ślubu szwagierki-nie idę. Powiedziała swojej drugiej siostrze,że nie widzi mnie na weselu swoim bo jestem człowiekm nienormalnym,ale pewnie ze względu na matke mnie zaprosi,choc ma cicha nadzieje ze mnie nie będzie,tak więc ja nie pojde,nie chce miec nic wspolnego z tym człowiekiem i jej rodzinka. Zeby mi uwierzyc i stanąć po mojej stronie,to trzeba byc tu i to przeżyc,widzieć,słyszeć,bo moze w tej chwili ja z siebie robie ofiare i moze za bardzo przeżywam,ale to ja weszłam do ich rodziny i ze względu róznic jakie nas dzielą -nie pasuje do nich. Mogę smiało stwierdzić,że moi rodzice przekazali mi wszelkie cechy,wartości jakie potrzebne mi do życia sa ,a w mojego meza rodzinie tego nie ma,śmiem też powiedziec że podchodzi mi to patologiczną rodziną,choc mój mąż to jakis odmieniec,odbiega od nich,może dlatego tez ze nigdy nie wchodził z nimi w głębsze kontakty,wszystkiego sam się dorobił,od młodocianych lat,a teraz rodzice i pozostala rodzinka by chciala zeby ich żywil,najlepiej całą wypłatę oddał a mnie w kąt do sprzątania,prania i gotowania,bo przecież od czegoś synowa jest,to że mieszkam z teściową nie znaczy że mam byc jej służącą,niech sie ode mnie odczepi,ma swoje córeczki to do nich,choć one są tak samo leniwe jak ona,razem by w chlewie mogły mieszkac, a sponsor by na nie robił. Jestem dzis pod wpływem silnych emocji,zdenerowowania,na skraju depresji i wybuchu,choć staram się uspokoic w środku się gotuję ze złość i pogardy wobec ich. Niech się dzieje wola Boska,niech mnie wyklną,wyrzucą a pójdę i im podziękuje za to,bo to co się dzieje to jest cyrk,cyrk i jeszcze raz cyrk.
Alicja Twój mąż wykazał się zmianą zachowania wobec Ciebie, więc odwdzięcz się tym samym i zmień nastawienie. Ciesz się zmianą, spróbuj ją kontynuować, wyjdźcie wreszcie gdzieś we dwoje czy ze znajomymi się rozerwać! A ty już z góry zakładasz że będzie beznadziejnie. Przecież to jaki jest Wasz związek zależy tylko od Ciebie i jego. Tylko WY we dwoje macie na to wpływ. Nie będę już komentować życia rodziny Twojego męża , bo jasno Ci od początku powtarzam: skup się na sobie i mężu. Wprowadziliście się świadomie do rodziców, więc macie niewiele do gadania, nie jesteście u siebie. Tak to niestety wygląda. A Ty w kółko opowiadasz o teściowej. Jak jej nienawidzisz i ich wszystkich - to się wyprowadźcie. To jedyne rozwiązanie. Nie twierdzę, że oni są idealni wobec Ciebie, ale w takiej sytuacji nie przekonasz wszystkich do siebie, nie zmienisz nikogo na siłę, po prostu trzeba się ewakuować.. nic na siłę.