Przeglądając stronę jednej ze śląskich placówek zdrowotnych, natknęłam się na propozycję dla przyszłych tatusiów*, brzmi ona tak:
Narodziny dziecka to wielkie wydarzenie zarówno dla mamy, jak i taty. Kobiety od lat mogły przygotować się na tę chwilę w szkołach rodzenia, ojcowie od jakiegoś czasu dzielnie im towarzyszą podczas spotkań. Ale teraz sami mają szczególną możliwość przygotowania się do swojej niezastąpionej i niezwykłej roli Taty. (...) Wystarczy, że wygospodarują jeden weekend! (...)
Korzyści z udziału w Szkole Taty:
* doświadczysz ciężaru brzucha trzeciego trymestru;
* w męskim gronie porozmawiasz o obawach w związku z porodem, poznasz fazy związku i określisz swoją niezastąpioną rolę Taty;
* nauczysz się wybranych elementów pierwszej pomocy, np. sytuacji bezdechu;
* będziesz wiedział jak zapobiegać i rozpoznawać symptomy odwodnienia;
* nauczysz się ratować dziecko, gdy się zakrztusi;
* poznasz wiele potrzeb noworodka i nauczysz się je zaspokajać;
* doświadczysz satysfakcji z opieki nad maleństwem i przećwiczysz czynności pielęgnacyjne.
Do tej pory spotykałam się w zasadzie tylko ze szkołami rodzenia, gdzie do swojej przyszłej roli wspólnie mogli przygotować się oboje rodzice, ta jednak skierowana jest wyłącznie do świadomych tatusiów, dlatego nieco mnie zaskoczyła. Bardzo pozytywnie.
Obserwując swoje otoczenie i patrząc na pary, które ze szkoły rodzenia korzystały, dochodzę do wniosku, że uczestnictwo w zajęciach, to była przede wszystkim kobieca inicjatywa i to jednak kobiety "zaciągają" tam swoich partnerów. Tutaj chęć przygotowania się do roli zależy wyłącznie od mężczyzny, co - mogę to napisać z dosyć dużym przekonaniem - niegdyś nie miałoby chyba racji bytu.
A Wy? Jak oceniacie sam pomysł?
I jak sądzicie, dużo jest w naszym społeczeństwie tak poważnie przygotowujących się do swojej roli ojców?
* (oferta katowickiej szkoły Miś Kuleczka)