Jestem mamą siedmiomiesięcznego niemowlaka. Jest to moje pierwsze dziecko więc jestem pewnie nadgorliwa, nie zaprzeczę. Problem pojawił się w mojej rodzinie.. konkretnie z moją mamą. Nie akceptuje tego jak wychowuję swoje dziecko. Np. uważa, że zbyt sterylnie je chowam, gdy np. myję dziecku ręce, bo przecież inni chowają dzieci w brudzie i nic im nie jest. Aha, więc to znaczy że ja też mam chować dziecko w brudzie?
Karmię dziecko piersią to mi każe np. przejść na butelkę bo za chuda jestem, albo komentuje jak to możliwe, że nie mogę wszystkiego jeść. Tylko to później ja słucham płaczu gdy moje dziecko boli brzuszek.. Od czasu do czasu daję mojemu dziecku jakieś zupki itd, choć nowe pokarmy wprowadzam powoli bo po pierwsze sama jestem alergikiem i boję się że coś je uczuli, po drugie chcę jak najdłużej karmić piersią żeby zminimalizować u dziecka ryzyko alergii. No to słyszę również że powinnam dawać więcej zupek, bo dziecko jest za chude.. Na pewno nie ma siły itp. (Ja i rodzeństwo byliśmy wychowani na butelkach więc siłą rzeczy byliśmy grubsi). Ostatnio gdy byliśmy u dziadków w odwiedzinach a malenstwo nie chciało u nich zasnąć również usłyszałam, że to na pewno z głodu (he?!) bo w tym wieku samym cycem na pewno się nie naje. Przyznam, czytałam takie teksty wcześniej w internecie, ale nie wiedziałam że mnie również spotka przymus słuchania takich bzdur.
No i przechodząc do sedna, ostatnio miarka się przebrała. Nie powalam za bardzo całować dziecka, jeszcze po główce to ok, ale irytuje mnie całowanie po rączkach, gdy ciągle lądują one w buzi bo maluch ząbkuje. Jestem wrażliwa pod tym względem, że nikt nie zwraca u nas uwagi czy jest zdrowy, chory itd. tylko leci z całowaniem. Kiedy zauważyłam, że ciocia (siostra mojej mamy) całuje maleństwo po rączkach grzecznie zwróciłam uwagę żeby go nie całować. Rozumiem, że babcia, dziadek chcą się wnukiem nacieszyć, ale bez przesady żeby zaraz obcałowywała go cała rodzina... Moja mama oczywiście stanęła w jej obronie i wyszłam na jakąś psychiczną bo jak ja w ogóle śmiem zwrócić komuś uwagę i jestem przewrażliwiona. Przecież to rodzina, przecież nikt nie jest "parszywy"... Nie mogę oczywiście trzymać dziecka pod kloszem i podobne historie.
Wkurzyłam się i wróciłam do domu. Nie oczekuję od innych że będą mnie uświadamiać że źle myślę, albo nakazywać chować dzieci tak jak sami chowali. Oczekuję szacunku do tego jak ja chcę wychowywać swoje dziecko. Jak widać bezskutecznie. Mam wrażenie, że nawet gdyby malucha chciał pocałować ktoś ewidentnie chory moja mama nie zwróciłaby uwagi, bo przecież musi „mieć styczność z bakteriami” i co ludzie powiedzą że w ogóle im zwracasz uwagę, tak nie można itd.
Czy uważacie że niewłaściwie postąpiłam? Oczywiście teraz to na mnie są wszyscy obrażeni bo co ja im będę czegoś zakazywać.
Dodam, że usłyszałam mocne słowa od ciotki, a mama nie stanęła w mojej obronie..