Nie spodziewałam się, że zdecyduję się na Waszą pomoc, niemniej sytuacja okazała się na tyle kuriozalna, że tylko obiektywne spojrzenie może mi ją oświetlić z innych perspektyw.
Studiowałam na uczelni technicznej typowo męski kierunek, co spowodowało, że mam wielu świetnych kolegów z tego okresu życia. Zawsze byłam osobą towarzyską, niedawno z racji propozycji pracy zmuszona byłam przeprowadzić się z Warszawy do Krakowa. Nie ukrywam, lekka społeczna banicja - całkowicie obce miasto, właściwie brak znajomych - ale wiadomo propozycja na tyle ciekawa, że zdecydowałam się zmienić miejsce zamieszkania.
Tak się złożyło, że poznałam tu chłopaka. Ta znajomość znacznie ograniczyła moje częste kursowanie do Warszawy w każdy wolny weekend. Jesteśmy parą dość krótko, oboje jesteśmy liberalnymi osobami choć już po ćwierćwieczu.
Mój świetny kontakt z kolegami - właściwie ze względu na charakter mojej pracy i wcześniej studia - zawsze miałam w większości kumpli. Zostałam zaproszona przez kilku z nich na wesela. Mój chłopak niby nie ma nic przeciwko, ale ilość tych propozycji znacznie ograniczy nasze możliwości czasowe. 6 wesel od czerwca do sierpnia - Częstochowa, Kielce, Kraków, Warszawa, Lublin.
To zdecydowanie świetni koledzy, niejednokrotnie oni ratowali mnie i towarzyszyli mi na imprezach rodzinnych.
Mój chłopak mówi, że odczuwa lekki dyskomfort związku z tą sytuacją, ale nie chce mnie w żadnym razie ograniczyć, a do braku zaufania nie ma jakichkolwiek powodów.
Ja w tej całej sytuacji czuję się troszkę jak taki Piotruś Pań:) Bardzo mi zależy, abyście oceniły opisaną sytuację z Waszej perspektywy.