Nie wiem co jest we mnie takiego, że ja nie mam dobrych wspomnień związanych z facetami, z którymi coś mnie łączyło- czy to związek czy jakieś krótsze relacje.
Problem chyba siedzi we mnie. jeden facet powiedział mi, że ja się wszystkim za bardzo przejmuję, że za bardzo analizuję. Ale jak mam tego nie robić, jeśli widze, że coś albo nie jest po mojej myśli, albo z czymś się nie zgadzam. Muszę wypracować sobie mechanizm 'wyj***ebki'? Nie rozumiem tego.
Pisałam o tym rok temu- miałam relację??? z kolegą. Za bardzo się przejmowałam wszystkim i teraz po roku wyszłam pewnie na 'dziecko' na idiotkę, na osobę niepewną siebie. Jeszcze do tego latałam za facetem wcześniej. A on mnie zlewał... Po 10 miesiącach zaczął się odzywać itp a teraz myśli, że podchodząc do mnie, rozmawiając ze mną chwilowo na imprezach jest ok. A wcześniej nie potrafił nawet ze mną porozmawiać o relacji.....
Nie wiem co się dzieje. Czuję że albo jestem słaba aby przytrzymać faceta albo po prostu nie umiem tego robić, nigdy nie umiałam i faceci uważają mnie za takiego lekkoducha. Mimo,że wśród znajomych jestem jedną z najbardziej ogarniętych osób, można powiedzieć najbardziej konserwatywną dziewczyną.
Nie wiem z czego to wynika.
I tak dochodzi do tego, że wszystkie moje relacje z facetami kończą się porażkami. Mam taki teraz dystans do jakiejkolwiek relacji, że nawet nikt do mnie nie pisze, nikogo nie poznaję nowego. Wszystkich trzymam na dystans, kolegów, przyjaciół abytylko nic nie było. Nie chcę. Nigdy. Nie pozwalam sobie.
Nie wiem co robić.
Faceci po jakiś związkach , relacjach nie chcą nic ode mnie, uciekają ode mnie- dopiero zaczynają się odzywać po pół roku, po roku kiedy ja już nic nie chcę, swoje przepłakuję. Co robię źle?