Czuję się okropnie z powodu odstającego brzuszka. Kiedyś miałam wcięcie w talii i płaski brzuch co fajnie wyglądało przy dużych piersiach (miseczka D).
Teraz czuję się nieatrakcyjna, mój brzuch jest już na poziomie piersi i wyglądam na okrągłą jak beczka. Spróbujcie sobie to wyobrazić.
Kurtki kupiłam 2 rozmiary większe a chyba muszę kupić kolejną jeszcze większą bo te mnie już cisną. Wczoraj byłam z mężem w centrum handlowym i widziałam taką śliczną kurteczkę i aż mnie w gardle ścisnęło, że nie mogłam jej sobie kupić.
Chciałam wejść do sklepu bardziej ekskluzywnego i sobie tak pooglądać ciuchy na poprawę nastroju jak to baba. Na wejściu sprzedawczynie zatrzymały mnie i powiedziały że mam wyjść bo i tak nie mają niczego w moim rozmiarze. Pewnie bały się że jakaś gruba świnia wejdzie, zacznie przymierzać i rozerwie jakiś ciuch. Czułam się potwornie, jak kaszalot
Jestem dopiero w 3 miesiącu ciąży a mam wrażenie że brzuch mam tak na 5. Czytałam, że to normalne, jednym brzuszek rośnie szybciej a innym do 4 miesiąca mało co widać. Od pierwszej wizyty u ginekologa schudłam 2 kilo. Oczywiście nie celowo, po prostu męczyły mnie mdłości. Płakać mi się chce gdy widzę siebie w lustrze. Nie wspomnę nawet o cerze, która znów stała się trądzikowa jak wtedy gdy byłam nastolatką.
Proszę o jakieś słowa otuchy żebym mogła przetrwać te pół roku. Wiem, że jak urodzę będę mogła znów ćwiczyć i wrócić do formy. Niestety teraz nie potrafię przejść koło lustra, żeby mi się łezka w oku nie zakręciła. Czy powinnam porozmawiać z jakimś psychologiem?
Nie oceniajcie mnie źle proszę. Cieszę się że będę mamą. Teraz po prostu potrzebuję wsparcia a nie mam nikogo z kim mogłabym szczerze porozmawiać i nie usłyszeć że gadam głupoty itp.