Hej.
Mam 24 lata, mieszkam w stolicy Polski, teoretycznie życie jak w książce - jestem mgr inż. informatyki i pracuję w brażny, dbam o własne ciało (chodzę na siłownię i korzystam z kosmetyków). Mam własne mieszkanie, samochód i praktycznie wszystko co młody facet może chcieć, a czego nie mam...?
Najważniejszego, czyli jakichkolwiek kontaktów damsko-męskich i jest nawet jeszcze gorzej, ja nie wiem w czym stoi problem, nie mam jakiegoś ogromnego mniemainia o sobie, moja samoocena jest dosyć niska, w szczególności przez to, że za każdym razem kiedy próbuję zainteresować swoją dziewczynę odnoszę porażkę - albo jest zajęta, albo robi ciche dni i nie sprawia wrażenia, żeby była zainteresowana...
Nie wiem już w co mógłbym zainwestować, naprawdę przykładam dużą uwagę do wyglądu i lubię wyglądać na atrakcyjnego mężczyznę, dbam o to by regularnie odwiedzać lekarzy, ubiór szeroko pojęty smart casual, gustownie dobrany duży zegarek i jakieś perfumy. Mam 192 cm wzrostu, cera bez problemów, uśmiech - proste, białe zęby. Kilka lat na siłowni też pomogło mi w uzyskaniu atrakcyjnej sylwetki, ale powiem Wam, że to nie daje zbyt wiele - przynajmniej nie na związki długoterminowe. Tak, nie mam problemu, żeby znaleźć kogoś na seks, ale mi na tym nie zależy.
Właśnie! Seks. Jestem osobą, która podchodzi do seksu emocjonalnie tzn. wolę bardzo dobrze poznać osobę z którą będę go uprawiać, a co do związku wolę odkrywać poszczególne etapy powoli. To nie podoba się wielu kobietom, ale hmm - nie chciałbym zaczynać związku z dupy strony - tym bardziej, że mi zależy na czymś trwałym i wychodzę z założenia, że jeśli miałoby dojść do seksu to i tak do niego dojdzie w swoim czasie. Nie ukrywam, że naprawdę bardzo mi go brakuje, chciałbym poznać jak to jest kochać i być kochanym przez drugą osobę również w tym aspekcie fizycznym. Możecie się śmiać, że który facet by mógł napisać takie pierdoły, dla mnie to nie są pierdoły, byłem samotny przez 24 lata i z tego powodu mam też problemy.
Wyobrażacie sobie, że spotykacie faceta, który mając 24 lata jest nieporadny w łóżku czy kontaktach z kobietami, mimo, że pod względem wyglądu czy wykształcenia i rzeczy takich, które można pracą większą lub mniejszą nabyć jest wszystko w porządku? Przecież większość dziewczyn mnie wyrzuci z łóżka zanim nawet zdążę się czegokolwiek nauczyć (w szczególności, gdy z byłymi były fajerwerki, a tu żółtodziub), już nawet nie mówię o samym łóżku, tylko tak po prostu o obcowaniu z kobietą - rozmowie, spędzaniu czasu razem. Łatwo odpadę w przedbiegach, więc nawet stworzenie kilkumiesięcznego związku, gdzie nie byłoby seksu mogłoby dla mnie osobiście stanowić sukces.
Inny spory problem to ten, że kobiety w moim wieku są zajęte. Bardzo ciężko znaleźć wolną atrakcyjną dziewczynę. A co rozumiem pod pojęciem atrakcyjnej dziewczyny?
Pod względem charakteru to: brak nałogów, brak niewiadomo jakiej przeszłości łóżkowej (mogę zaakceptować byłych stałych partnerów, ale szalenia na imprezach z przypadkowymi już nie), bycie uprzejmą, miłą, nie tzw. jędzą na co jest rzekomo moda zgodnie z tytułem znanej wśród kobiet książki, miała podobne podejście do seksu (czyli nie chodzenie do łóżka też jakoś szybko od początku samej znajomości, tylko powolne odkrywanie, ale też nie czekanie do ślubu).
Pod względem fizycznym to nie wymagam więcej niż mogę zaoferować: bardzo mi zależy żeby była szczupła lub miała normalną budowę ciała, próbowałem się przekonać do pań z nadwagą, ale to nie jest moja bajka - ja sam pracowałem latami na swoją sylwetkę i uważam, że to jest całkiem fair jeśli mam do zaoferowania wysportowane ciało. Nie wiem czy to jest duże wymaganie, ale naprawdę próbowałem obniżać pod względem wyglądu progi jak się da, żeby nie mieć syndromu "masz za duże wymagania", po prostu krągłości mnie nie kręcą. Inny aspekt to dbanie o higienę, ale to na szczęście wiele Polek (przynajmniej w Warszawie) spełnia na starcie.
Łapię się za głowę i sam nie wiem, gdzie mógłbym szukać wolnej atrakcyjnej ułożonej dziewczyny w wieku 20-25 lat, inna sprawa, nad czym musiałbym jeszcze popracować, żeby taką dziewczynę zainteresować na dłużej skoro mi to nie wychodzi.
Przyczyny dlaczego się doprowadziłem do takiego stanu upatruję w introwertyźmie (chociaż tu łatwo zrzucić winę na to, że nie lubię przebywać z ludźmi, dużo, dużo bardziej wolę spotkania we 2 czy to z przyjacielem czy pójście na randkę niż jakieś kluby) no i chorobliwa nieśmiałość, często jak już udało mi się zaprosić wolną dziewczynę na randkę to wychodziło z tego tak, że potem była średnio zainteresowana, mimo, że próbowałem spełnić wszystkie wymagania dobrej randki (od takich podstaw jak higiena, ubiór, po dobór tematów - czyli omijanie jakiejś polityki, religii, seksu, aż po zapłacenie za wspólną kolację i odwiezienie do domu). Fakt, często w trakcie randki ze stresu głównie potrafiłem zgubić język, albo jakiś wątek i zrobić jakąś wtopę, ale nigdy nie zrobiłem czegokolwiek na niekorzyść by zrazić do siebie dziewczynę.
Niedługo będę mieć ćwierć wieku, jestem rodzinnym facetem i zależy mi na założeniu rodziny w przyszłości, a póki co nawet zanim tego się podejmę to wolałbym poznać bardzo dobrzę drugą osobę (bo w końcu to z nią mamy spędzić życie), no i trochę popodróżować razem i wyszaleć się jako para wiadomo, chyba to czego pragnie podobno wiele kobiet tylko no, ja nie mam cały czas tego "czegoś" i o ile łatwe to było do przyjęcia jeszcze za czasów liceum i studiów to po, gdzie już słyszę nawet podejrzenia w rodzinie, że mogę być gejem czy jeszcze jakiejś innej orientacji to nie jest to przyjemne...
Jeśli mogę jeszcze jakoś zainwestować w siebie, swoją atrakcyjność to chętnie wysłucham rad, jeśli macie pomysł w czym może leżeć problem skoro wszystko staram się dopinać na ostatni guzik (ale może tego nie widzę) to też chętnie wysłucham.
Z góry dziękuję za wszelką pomoc.