No właśnie, a co Wy sądzicie o tytułowej tezie? Podobno duży wpływ na znalezienie pracy ma nasze podejście do niej. Często się słyszy, że młodzi ludzie są niezadowoleni z sytuacji w kraju. Uważają, że w Polsce pracę można dostać jedynie po znajomości, że nie liczą się umiejętności, a jedyną szansą na godne życie jest wyjazd za granicę. Natomiast psychologowie namawiają, by przede wszystkim zmienić sposób myślenia, ponieważ jeśli przyjmujemy za pewnik, że otoczenie jest winne, a my niczego nie możemy zrobić, to sami sobie wiążemy ręce. Jesteśmy przez to sfrustrowani i dużo rzadziej podejmujemy jakieś działania. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że bardzo często pracodawcy już na samej rozmowie kwalifikacyjnej oczekują od nas zaangażowania, entuzjazmu i optymizmu.
A co Wy o tym sądzicie? Czy optymista rzeczywiście znajdzie pracę szybciej niż jego kolega czarnowidz? Czy w ogóle jest możliwe pozostanie optymistą, gdy od kilku miesięcy nie możemy znaleźć pracy?