jak to jest, że człowiek niby jest zdrów, nic poważnego mu nie dolega, po czym w przeciągu miesiąca umiera?
Nie tak dawno koleżanka z pracy straciła męża. Zdrowy chłop, nagle mu się pogorszyło a za miesiąc już go nie było. Miał ostrą białaczkę.
Teraz czytam o tragedii aktora Jacka Borkowskiego, który w ten sam sposób stracił żonę. Zdrowa kobieta, nie chorowała. Przed świętami dostała gorączki, wszyscy myśleli, że to przeziębienie, typowa zimowa infekcja.... a jutro jej pogrzeb....
W obu przypadkach było za późno na pomoc, lekarze nic nie mogli zrobić.
Jeśli człowiek może się tak szybko i nagle zawinąć bez wcześniejszych symptomów ostrzegawczych to strach się bać.
Trochę mnie przeraża swiadomość, że za miesiac moze mnie nie być, bo okaże się, że jestem ciężko chora pomimo, że w tej chwili czuję się jak młody bóg, czyli świetnie.
Przecież badania profilaktyczne robi się raz na rok a i to często tylko w teorii. Jak poprosiłam raz lekarkę o skierowanie, to usłyszałam - no przecież miala pani robione w zeszłym roku, jak nic nie dolega, to nie ma powodu robić częściej.
I wez bądź mądry i pisz wiersze... Jak nic nie dolega, to nie trzeba a jak dolega, to bywa już za późno...
A tak w ogóle, zauważyliście, że najwięcej osób umiera na raka? Z roku na rok statystyki porażają a WHO (swiatowa organizacja zdrowia) jeszcze informuje, że najgorsze przed nami, bo nowotworowe tsunami dopiero nadciąga... Pocieszające
A przy okazji, czy robicie regularnie badania? Czy lekarze w przychodni nie robią problemów z wystawieniem skierowania? Ja co roku idę prywatnie i biorę pakiet, który mnie najbardziej interesuje, zawsze to taniej.
Ale markerów nie robiłam jeszcze. Jest sens? Moja lekarka w przychodni stwierdziła że to wyrzucanie kasy w błoto.