Dzień dobry.
Postanowiłam poszukać tutaj wsparcia i pomocy w związku z sytuacją z partnerem, którego poznałam przez internet ponad pół roku temu.
Jest to dość długa historia, ale proszę o cierpliwość, ponieważ nie potrafię sama sobie z tym poradzić.
Pewnego dnia napisał do mnie mężczyzna z zagranicy,ale pochodzący z Polski, przystojny inteligentny.Od razu zaczął prawić mi komplementy.Szybko przypadł mi do gustu swoją otwartością, szczerością i taką normalnością.Oboje jestesmy po 40 roku życia.Wcześniej myślałam, że tacy mężczyźni nie istnieją.Poczułam się jak w bajce.
Od poznania się do pierwszego spotkania minęło 5 tygodni.Wtenczas nie było dnia i wieczoru byśmy siebie nie witali i nie rozmawiali.To stało się rytuałem.Ten kontakt również stał się tak bardzo ścisły,że on był pod wielkim wrażeniem mojej osoby,zakochał się we mnie, a ja w nim.Nasze codzienne czynności i w tym czasie kontakt przez telefon spowodował wrażenie jakbyśmy że sobą żyli.To było niesamowite i pierwszy raz w życiu coś takiego przeżyliśmy.
W końcu przyjechał, a to byl wrzesień,pokonując dla mnie 1300 km co bylo godne podziwu i świadczące o tym jakim jest człowiekiem.
Kilka dni spędziliśmy u mnie, później zabrał mnie nad rodzinne morze skąd ogólnie pochodzi.Zrobil na mnie ogromne wrażenie swoim ciepłem, troską i opieką.
Często całował, trzymał za rękę, czyścił buty po powrocie z wycieczki.Zabierał mnie gdzie tylko chciał, za wszystko płacił i nigdy nie wymagał z mojej strony jakiejś rekompensaty.Pomyślałam, że jest to mężczyzna, o którym nawet nie śniłam.
Przez dwa tygodnie spędziłam z nim przepiękne chwile.
Odwiózł mnie i tym samym nastąpiło spotkanie z moimi rodzicami, na których on sam wywarł ogromne wrażenie.
Wyjechał, a w związku z pracą umysłową szykował mu się 3 tygodniowy urlop w listopadzie.Przyjechał ponownie gdy ja pracowałam tylko na pół etatu.Akurat byłam w takim okresie życia, że nie pracowałam stale i przez to mogłam poświęcić ten czas byśmy mogli wspólnie się poznawać.
Cały miesiąc spędziliśmy znowu razem.
Część w moim mieszkaniu, część u moich rodziców.
Upodobał sobie wieś i ciszę jakiej mu brakowało co spowodowało, że czuł się dobrze w mojej rodzinie, a zwłaszcza w towarzystwie mojego taty.
W wieku 8 lat zmarł jego tato, wcześniej rodzice byli po rozwodzie.Wychowywał się w jednym kraju, gdzie wcześniej żyła jego mama, a następnie przeniósł się do kolejnego i tam żyje od 30 lat.Jest jedynakiem.Mama wróciła do Polski.Spotyka sie z partnerem, ktory rowniez osiadl w Polsce na emeryturę.Najblizsza rodzina jaką posiada to mama w Polsce i wujek za granicą.
Pozostała rodzina, z którą jest znikomy kontakt mieszka w Polsce.
Zarówno starsi członkowie jak i ich dzieci są po rozwodach.Ciocie, wujki, ich dzieci oraz wszyscy znajomi mamy.
Nie ma ani jednej osoby, która tworzy z kimś trwałą relację.
Nie znałam takiego świata, ale nie chciałabym oceniać.
Moj partner jest bardzo związany z mamą, wcześniej przez 4 lata nie utrzymywali że sobą kontaktu ponieważ został porównany przez nią do swego ojca, ale nie wiem do dzisiaj dlaczego.
W towarzystwie jest bardzo lubiany i dosłownie głaskany po głowie, stara się być gentelmenem i być odpowiedzialnym.
W listopadzie staraliśmy się wykorzystać swój czas jak najlepiej, ale dużo czasu spędzaliśmy u moich rodziców, tam gdzie on czuł się najlepiej.Niestety ja czasem odczuwałam dyskomfort bo opiero jakiś czas z powodu pracy i swojego mieszkania wyprowadziłam się z domu.
Moi rodzice nie mieli nic przeciwko, ale tylko na początku ponieważ uważałam że nie jest dobre by dorosła para siedziała na głowie starszych i schorowanych ludzi.
Zrobiłam to dla niego bo wiedziałam, że będzie czuł się dobrze.Ale sama nie zawsze dobrze z tym sie czulam obciążając rodzicow.Staral się znaleźć sobie zajęcie, ale też mój tato i brat musieli się organizować by pokazać mu tereny wokół.Był samodzielny, robił zakupy i zdejmował buty mojej mamie.
Nadszedł koniec miesiąca i w grudniu pojechałam z nim za granicę.Pracował stacjonarnie kilka dni przez 12 godzin.
Pierwszy raz znalazłam się w tym Państwie, więc polegałam tylko na nim.
W wolnym czasie robił mi wycieczki i był że mną bym czuła się dobrze.
Wychodził tez wieczorem do kolegów często na kilka godzin, miał do tego prawo i chciałam aby zrobił sobie czas wolny ode mnie.Ale wracał pijany, choć z natury bardzo spokojny i żartobliwy,to ja mało że sama w obcym kraju to jeszcze bałam się o niego i o siebie samą w takiej sytuacji.
Rozmawiałam z nim o tym, ale odebrał to w ten sposob, że mu czegoś zabraniam co nigdy nie było prawdą.
Nadszedł okres Bożego Narodzenia i moje myślenie, co robić.
Zadzwoniłam do koleżanki z pracy czy poradzi sobie 1,5 tygodnia beze mnie.
Zgodziła się, ale po jakimś czasie manager zasugerowała mi koniec współpracy bo postanowiłam pojechać z partnerem nad morze na święta.
Zostałam bez pracy.Ale z własnej winy bo chciałam poświęcić czas partnerowi i nie zostawić go w tym ważnym czasie beze mnie.Ale nie zabraniał mi pracować i jak mówił, stoi za każdą moją decyzją mówiąc często bądź taka jaka jesteś i nie zmieniaj się.
Za kazdym razem gdy jedzie lub jedziemy do Polski, kupuje alkohol głównie mamie i jej znajomym, więc jest on teraz w moim życiu obecny choć sama nie piję.
Przy niektórych spotkaniach nawet w ciągu dnia ktoś musi coś wypić.
Moj partner podejmował też piwo w dniu Wigilii.Okazyjnie pije tylko ten rodzaj alkoholu czasem w ilości 5, 6 butelek.
Przy okazji meczu lub w towarzystwie.
Po świętach wrócił za granicę i znowu przyjechał na koniec stycznia.
I podobnie, czas spędzony u rodziców i u mnie w mieszkaniu.Czulam się już chyba obciążona bo gdy tylko przychodził urlop, jechał do Polski żeby być ze mną.
Po 1, 5 tygodnia znowu pojechałam z nim za granicę gdzie wziął zwolnienie z męczące go psychicznie pracy.
Siedziałam jak kołek, chodziłam na spacer, czasem z nim, ale czułam się bezsensownie bez żadnych celów, zajęcia i jakby pies u nogi.
Wcześniej ustaliliśmy że będziemy się spotykać, a z czasem zamieszkam z nim za granicą, z którą dalej wiąże swoją przyszłość.
Dochodziło do kilku nieporozumień, ale zawsze o tym rozmawialiśmy i wyrażałam wszelkie swoje uczucia i obawy, że wszystko jest dla mnie nowe i dzieje się w bardzo szybkim tempie.
Jest człowiekiem godnym zaufania i otwartym, ale zamkniętym jeśli chodzi o rozmowę na temat uczuć, o których bardzo mało mowi.
Czasem przytuli, pocałuje, ale nie tak namiętnie, tylko jak starszy pan całuję panią.
Jeśli chodzi o życie intymne to jakby było poza zasięgiem ręki.
Już po 19 chce położyć się do łóżka, ale włącza tv i czyta wiadomości w telefonie.
Tak jest co wieczór.
Gdy proszę o chwilę tylko dla nas dwojga to odpowiada, że mu zabraniam i przecież on wozi mnie na wycieczki i w ciągu dnia przytuli.
Seks jest tylko wtedy gdy on tego pragnie i gdy zaspokoję jego potrzeby całuję na dobranoc i po wszystkim.
Leżę w łóżku z ukochanym mężczyzną i muszę marzyć o życiu intymnym, skomleć o takie rzeczy jak zbliżenie, czy pieszczoty.
Kiedy sugeruję mu czego pragnę, tłumaczy to mediami lub zmęczeniem.
Ja zostaje w tyle, samotna i podniecona.
Jakby wszystko było na jego zasadach.
Przestałam czuć się atrakcyjna, nawet nie ma mowy o założeniu ładnej bielizny bo i tak leżę w tym łóżku zrezygnowana i smutna.
Rozmawiałam z nim o tym, ale bezskutecznie.
Przed dzień Walentynek spotkał się z kolegami i wrócił pijany o 3 nad ranem.Wczesniej czekałam z obiadem.
Tłumaczył się odreagowaniem kilku miesięcy ze mną.A wszystko było jego inicjatywą.Tak wyglądały nasze pierwsze Walentynki.On w łóżku z kacem, ja sprzątająca dom.
Przeprosił, ale bardzo mnie to zasmuciło, płakałam, poczułam się samotnie, a następnie miał do mnie pretensje, że ja go nie wspieram i nic dla niego nie robię w momencie kiedy położyłam mu się na talerzu, kombinowałam z pracą, byłam z nim na pogrzebie babci, odwiedzałam cmentarze kupując kwiaty i znicze, uczestniczyłam w spotkaniach rodzinnych,przy wizytach lekarskich jego mamy, robiłam przetwory,gotowałam, piekłam, kupowałam prezenty, wspierałam go w pracy i starałam się wykonywać wszystkie dobre gesty wobec niego i jego rodziny bo taka jestem z natury.Zależalo mi tez na akceptacji, we wszystkim kierowałam się uczuciem i miłością by dać z siebie jak najwięcej.
Niestety moj partner wypomniał mi,ze w obcym Państwie musiał się mną opiekować i zapewnić atrakcyjny pobyt.
Nie chciałam aż takiego wkładu, tylko uczucia,wiecej przytulenia w łóżku.
Ale jednak zdecydował się na to wszystko więc poczułam się jakbym stała się dla niego ciężarem.
Jednak twierdzi że tego wszystkiego nie żałuje.
Od tygodnia jesteśmy w Polsce w związku z kolejnym jego urlopem.
Pojechaliśmy prosto do mamy.
Założył, że będziemy pod jej dachem przez dwa tygodnie aż on w marcu wróci za granicę.Długo nie znał planów czy najpierw nie jechać przypadkiem do moich rodziców.
Wzięłam się za głowę i uświadomiłam mu, że mimo gościnności mamy i jej zgody nie byłoby to dla mnie komfortowe.Owszem, dwa lub trzy dni, ale nie aż tak długo tylko dlatego że on jest w trakcie urlopu.
Tłumaczyłam mu, że para w naszym wieku nie powinna siedzieć na głowie rodziców i zaproponowałam partnerowi, że pojadę do domu by dać mu trochę przestrzeni i dystansu ode mnie, bo poświęcił mi bardzo dużo czasu.
Kombinował by jeszcze pojechać w moje rodzinne strony, ale nigdy od razu nie potrafił powiedzieć konkretnie co planuje bo plany zmieniały się u niego często.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w salonie z partnerem i mamą , byłam smutna, więc zapytała mnie o co chodzi?
Powiedziałam szczerze, że nie chciałabym być dla niej obciążeniem, że bardzo brakuje mi uczucia że strony partnera.Zapytala jak wyglądają nasze wieczory i rozkleiłam się, a mój partner tłumaczył swoją wersję opowiadając mamie wszystkie sytuacje z naszej relacji, że go nie wspieram ani nic dobrego nie wnoszę, że on nie chce prowadzić takiego związku.Wypomnial mi mój smutek i płacz, który tłumaczyłam mu ze wynikał z jego zachowania i z całych sił próbowałam przekonać go, że się myli i by nabrał większego zaufania.
Poczułam się bardzo źle po słowach, że mu nie pasuję i że się dusi.
Z jednej strony mnie kocha i chce bym przy nim była, a z drugiej ciągle ocenia i krytykuje.Ja nigdy nie miałam nic do jego charakteru i akceptowałam takiego jakim jest.
Zdenerwowałam się choć jestem bardzo stonowaną kobietą.
Następnego dnia rano pojechałam pociągiem do domu mówiąc mu, że chciałabym dać mu odpocząć by będąc u mamy przeżył swój urlop w spokoju, bo czułam się jak kula u jego nogi.
Zawiózł mnie na dworzec, nawet mnie nie zatrzymał i nie przytulił powodując ze zostanę.Zapłakana jechałam 5 godzin.
Zadzwoniłam do niego na drugi dzień i dowiedziałam się jaką rozmowę jego mama z nim przeprowadziła.Ostatniego wieczoru jeszcze lekko podniosłam ton głosu błagając go by powiedział mi czego chce i nie robił mi nadziei.
Jego mama wtrąciła się i z góry mnie oceniła, że jestem agresywna co nie miało miejsca.Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę bo chwaliła mnie pod niebiosa i wiedziała jak spokojną i opanowaną kobietą jestem.
Powiedziałam do partnera po prostu głośniej, dla mnie w związku kłótnie i krzyki nie istnieją.Ale problem ma mój partner bo jest na to wrazliwy i tym bardziej źle to znosi.
Muszę być wobec niego delikatna i stonowana.Zawsze starałam się taka być.
Teraz zostałam sama ze swoim bólem i myślami bo zostałam oceniona przez jego rodzinę.
Tlumaczylam mu, że tylko raz na pewien czas spotyka się z mamą, ale kiedy jest z partnerką powstaje dyskomfort przebywania z rodzicami pod jednym dachem na dłuższą metę.
Można zrobić to przez 2 lub 3 dni ale nie tygodniami bo nie jest to dla nikogo komfortowe.
Wszelkie rozmowy odnośnie związku, wymiana zdania powinny odbywać się z dala od osób trzecich bo to jest wyłącznie nasza osobista sprawa.
W rezultacie tej sytuacji zostałam prawie skreślona przez jego rodzinę, bo to co powinno pozostać między nami udzieliło się otoczeniu.Tym bardziej, że chyba nie miałam prawa nic powiedzieć.
Po powrocie pierwsza zadzwoniłam do niego wówiąc mu jak go kocham i jakie zawsze miałam wobec niego intencje.
Przeprosiłam, że nie jestem idealna i tłumaczyłam byśmy nie zywili do siebie urazy bo nikt przecież nikogo nie skrzywdził, tym bardziej nie zdradził.
Teraz obwiniam się za to, że jestem zła, mam zły charakter i niczego dobrego nie wniosłam do jego życia.
Przeżyłam z nim bardzo dużo w niesamowicie szybkim tempie.Duzo zobaczyłam i doświadczylam.
Z natury jest bardzo temperamentnym człowiekiem i musiałam nad nim nadążyć.
Wszystko szybko, dużo i nawet nie miałam czasu na jakieś przemyślenia, czy analizę bo może coś zrobiłam źle.
Jego upór i dominacja powodują, że żadne moje tłumaczenia i prośby na nic się zdają.
Wszystko robiłam pod jego dyktando i zawsze w rezultacie musiał postawić na swoim.Choćbym gryzła glebę, niewiadomo ile łez wylała to bardzo ciężko jest mu wytłumaczyć i przekonać.
To dobry człowiek, nie każdy byłby skłonny by tyle ofiarować kobiecie, ale gdzieś leży problem i ja to czuję.
Charakteryzuje go ogromny pedantyzm więc wszystko musi grać zarówno w mieszkaniu jak i w samochodzie.Musialam się poniekąd dostosować do jego warunków, stylu życia.Nie mogłam wyrazić swojej krytycznej opinii na jakiś temat i nie mogłam powiedzieć, że mi się coś nie podoba, bo ciągle twierdził ze narzekam.Zawsze musiałam zdawać mu relacje z tego, co robiłam, gdy np.poszłam do łazienki lub do spania.Nie wiem czy to jest troska czy inwigilacja.
Któregoś razu poszliśmy z jego mamą i jej partnerem do restauracji.Bylam zapatrzona w morze i zajęta rozmową z jego mamą.W pewnym momencie na stole wyciągnął do mnie rękę, ale tego nie zauważyłam i zrobił się problem.
Wypomniał mi, ze niby specjalnie tego nie zrobiłam by podać mu rękę.Krew mnie zalała i tłumaczyłam mu jak dziecku że nie zauważyłam.
Przez takie sytuacje i podobne nie potrafiłam być spokojna i pełna radości z bycia z nim.
Jest po 3 nieudanych związkach.
Przez 4, 5 roku leczył się w klinice za granicą właśnie z powodu wypalenia zawodowego.Obecnie ma też stresujące pracę i tym też tłumaczył brak namiętności w łóżku.
Wszystko między nami na początku było jak w bajce, mówił nawet o wspólnej starości.Nie chcę aby pozostały po nas tylko piękne zdjęcia bo nie o przygodę mi chodziło.
Teraz czuję pustkę i nie mogę się podnieść.Jestem wrakiem człowieka.
Obwiniam się za wszystko choć włożyłam w ten związek całe swoje siły, zaufałam i z tym nawet było mi ciężko.
Mam swoje lata i chciałam być w końcu szczęśliwą.
Teraz on dzwoni raz na jeden dzień.
Owszem, interesuje się tym co robię i jak się czuje moja rodzina.Ale z jego strony jest to rozmowa służbowa.
Proszę go abyśmy nie przekreślali tego, co budowaliśmy przez ponad pół roku, tym bardziej, że to, co mamy za sobą nigdy nawet nie pojawiło się w moich snach.
On twardo stoi przy swoim.
Proponowałam mu abyśmy się spotkali i na spokojnie ułożyli swoje plany, wyjaśnili, by nie odbierał mnie w tak negatywny sposób.
Powiedział, że te kilka dni zostanie u mamy, a potem wróci do pracy i jak będę chciała to mogę do niego przylecieć i że chce mieć teraz czas dla siebie, mieć kontakt między nami i zobaczyć jak dalej się potoczy.
Tylko jak mam być cierpliwa i co o tym myśleć by nie zmienił nagle zdania?
Nie wiem co siedzi w jego głowie i jaki ma prawdziwy plan.
Związałam z nim wszelkie nadzieje na przyszłość.
Czy coś jeszcze mogę zrobić?
Gdzie popełniłam błąd?
1 2025-02-24 19:53:18 Ostatnio edytowany przez Ola55 (2025-02-24 20:41:55)
Uważam, że Twój partner to klasyczny toksyk. Toksyczny człowiek manipuluje, kombinuje, zatruwa, niszczy. To świetny gracz, który potrafi usidlić do tego stopnia, że ofiara traci grunt pod nogami, czyli spada jej pewność siebie, samoocena. Natomiast wszelkie niepowodzenia, nieodpowiednie zachowania powodują, że to właśnie ofiara czuje się winna wszystkiemu.
Zastanów się, jak często (a z Twojego postu tak właśnie wynika) czułaś się źle, fatalnie pomimo, że nic złego nie zrobiłaś? Było i jest tylko "ja musiałam, ja muszę". Dlatego od samego początku zaczął tak wiele czasu Tobie poświęcać chcąc usidlić Ciebie. Jak pająk przygotował swoją pajęczynę, do której Ty wpadłaś.
Poczytaj o toksycznych zachowaniach, ludziach, którzy je przejawiają, o skutkach. Nie ma sensu rozpisywać się na ten temat, bowiem wiele fachowych, specjalistycznych informacji znajdziesz w internecie.
Powinnaś zakończyć tą całą relację i ewakuować się jak najszybciej. Sama już zauważyłaś zmiany w sobie, niepokojące zmiany. To dopiero początek. Dlatego pakuj się i wyjedź jak najdalej od niego. Wygraj życie wolne, swobodne, zdrowe. Z nim tego nie zaznasz.
Zresztą sama widzisz już historie, które są wręcz alarmistyczne. Czerwone flagi pojawiły się już dosyć dawno, jednakże je przeoczyłaś lub nie chciałaś zauważyć. Teraz to nieważne. Ważna jesteś Ty. Jak już powiedziałem, postaw na milion, na swoją przyszłość.
Pozostaje się odkochać, bo co ci po takiej męczącej miłości. Za bardzo się podporządkowałaś od początku.
Nadużywa alkohol, co też przyczynia się do spadku libido, praktycznie z niczego nie jesteś zadowolona, więc po co ci taka relacja, w której jesteś na szarym końcu.
Dzień dobry.
Postanowiłam poszukać tutaj wsparcia i pomocy w związku z sytuacją z partnerem, którego poznałam przez internet ponad pół roku temu.
Jest to dość długa historia, ale proszę o cierpliwość, ponieważ nie potrafię sama sobie z tym poradzić.
Pewnego dnia napisał do mnie mężczyzna z zagranicy,ale pochodzący z Polski, przystojny inteligentny.Od razu zaczął prawić mi komplementy.Szybko przypadł mi do gustu swoją otwartością, szczerością i taką normalnością.Oboje jestesmy po 40 roku życia.Wcześniej myślałam, że tacy mężczyźni nie istnieją.Poczułam się jak w bajce.
Od poznania się do pierwszego spotkania minęło 5 tygodni.Wtenczas nie było dnia i wieczoru byśmy siebie nie witali i nie rozmawiali.To stało się rytuałem.Ten kontakt również stał się tak bardzo ścisły,że on był pod wielkim wrażeniem mojej osoby,zakochał się we mnie, a ja w nim.Nasze codzienne czynności i w tym czasie kontakt przez telefon spowodował wrażenie jakbyśmy że sobą żyli.To było niesamowite i pierwszy raz w życiu coś takiego przeżyliśmy.
W końcu przyjechał, a to byl wrzesień,pokonując dla mnie 1300 km co bylo godne podziwu i świadczące o tym jakim jest człowiekiem.
Kilka dni spędziliśmy u mnie, później zabrał mnie nad rodzinne morze skąd ogólnie pochodzi.Zrobil na mnie ogromne wrażenie swoim ciepłem, troską i opieką.
Często całował, trzymał za rękę, czyścił buty po powrocie z wycieczki.Zabierał mnie gdzie tylko chciał, za wszystko płacił i nigdy nie wymagał z mojej strony jakiejś rekompensaty.Pomyślałam, że jest to mężczyzna, o którym nawet nie śniłam.
Przez dwa tygodnie spędziłam z nim przepiękne chwile.
Odwiózł mnie i tym samym nastąpiło spotkanie z moimi rodzicami, na których on sam wywarł ogromne wrażenie.
Wyjechał, a w związku z pracą umysłową szykował mu się 3 tygodniowy urlop w listopadzie.Przyjechał ponownie gdy ja pracowałam tylko na pół etatu.Akurat byłam w takim okresie życia, że nie pracowałam stale i przez to mogłam poświęcić ten czas byśmy mogli wspólnie się poznawać.
Cały miesiąc spędziliśmy znowu razem.
Część w moim mieszkaniu, część u moich rodziców.
Upodobał sobie wieś i ciszę jakiej mu brakowało co spowodowało, że czuł się dobrze w mojej rodzinie, a zwłaszcza w towarzystwie mojego taty.
W wieku 8 lat zmarł jego tato, wcześniej rodzice byli po rozwodzie.Wychowywał się w jednym kraju, gdzie wcześniej żyła jego mama, a następnie przeniósł się do kolejnego i tam żyje od 30 lat.Jest jedynakiem.Mama wróciła do Polski.Spotyka sie z partnerem, ktory rowniez osiadl w Polsce na emeryturę.Najblizsza rodzina jaką posiada to mama w Polsce i wujek za granicą.
Pozostała rodzina, z którą jest znikomy kontakt mieszka w Polsce.
Zarówno starsi członkowie jak i ich dzieci są po rozwodach.Ciocie, wujki, ich dzieci oraz wszyscy znajomi mamy.
Nie ma ani jednej osoby, która tworzy z kimś trwałą relację.
Nie znałam takiego świata, ale nie chciałabym oceniać.
Moj partner jest bardzo związany z mamą, wcześniej przez 4 lata nie utrzymywali że sobą kontaktu ponieważ został porównany przez nią do swego ojca, ale nie wiem do dzisiaj dlaczego.
W towarzystwie jest bardzo lubiany i dosłownie głaskany po głowie, stara się być gentelmenem i być odpowiedzialnym.
W listopadzie staraliśmy się wykorzystać swój czas jak najlepiej, ale dużo czasu spędzaliśmy u moich rodziców, tam gdzie on czuł się najlepiej.Niestety ja czasem odczuwałam dyskomfort bo opiero jakiś czas z powodu pracy i swojego mieszkania wyprowadziłam się z domu.
Moi rodzice nie mieli nic przeciwko, ale tylko na początku ponieważ uważałam że nie jest dobre by dorosła para siedziała na głowie starszych i schorowanych ludzi.
Zrobiłam to dla niego bo wiedziałam, że będzie czuł się dobrze.Ale sama nie zawsze dobrze z tym sie czulam obciążając rodzicow.Staral się znaleźć sobie zajęcie, ale też mój tato i brat musieli się organizować by pokazać mu tereny wokół.Był samodzielny, robił zakupy i zdejmował buty mojej mamie.
Nadszedł koniec miesiąca i w grudniu pojechałam z nim za granicę.Pracował stacjonarnie kilka dni przez 12 godzin.
Pierwszy raz znalazłam się w tym Państwie, więc polegałam tylko na nim.
W wolnym czasie robił mi wycieczki i był że mną bym czuła się dobrze.
Wychodził tez wieczorem do kolegów często na kilka godzin, miał do tego prawo i chciałam aby zrobił sobie czas wolny ode mnie.Ale wracał pijany, choć z natury bardzo spokojny i żartobliwy,to ja mało że sama w obcym kraju to jeszcze bałam się o niego i o siebie samą w takiej sytuacji.
Rozmawiałam z nim o tym, ale odebrał to w ten sposob, że mu czegoś zabraniam co nigdy nie było prawdą.
Nadszedł okres Bożego Narodzenia i moje myślenie, co robić.
Zadzwoniłam do koleżanki z pracy czy poradzi sobie 1,5 tygodnia beze mnie.
Zgodziła się, ale po jakimś czasie manager zasugerowała mi koniec współpracy bo postanowiłam pojechać z partnerem nad morze na święta.
Zostałam bez pracy.Ale z własnej winy bo chciałam poświęcić czas partnerowi i nie zostawić go w tym ważnym czasie beze mnie.Ale nie zabraniał mi pracować i jak mówił, stoi za każdą moją decyzją mówiąc często bądź taka jaka jesteś i nie zmieniaj się.
Za kazdym razem gdy jedzie lub jedziemy do Polski, kupuje alkohol głównie mamie i jej znajomym, więc jest on teraz w moim życiu obecny choć sama nie piję.
Przy niektórych spotkaniach nawet w ciągu dnia ktoś musi coś wypić.
Moj partner podejmował też piwo w dniu Wigilii.Okazyjnie pije tylko ten rodzaj alkoholu czasem w ilości 5, 6 butelek.
Przy okazji meczu lub w towarzystwie.
Po świętach wrócił za granicę i znowu przyjechał na koniec stycznia.
I podobnie, czas spędzony u rodziców i u mnie w mieszkaniu.Czulam się już chyba obciążona bo gdy tylko przychodził urlop, jechał do Polski żeby być ze mną.
Po 1, 5 tygodnia znowu pojechałam z nim za granicę gdzie wziął zwolnienie z męczące go psychicznie pracy.
Siedziałam jak kołek, chodziłam na spacer, czasem z nim, ale czułam się bezsensownie bez żadnych celów, zajęcia i jakby pies u nogi.
Wcześniej ustaliliśmy że będziemy się spotykać, a z czasem zamieszkam z nim za granicą, z którą dalej wiąże swoją przyszłość.
Dochodziło do kilku nieporozumień, ale zawsze o tym rozmawialiśmy i wyrażałam wszelkie swoje uczucia i obawy, że wszystko jest dla mnie nowe i dzieje się w bardzo szybkim tempie.
Jest człowiekiem godnym zaufania i otwartym, ale zamkniętym jeśli chodzi o rozmowę na temat uczuć, o których bardzo mało mowi.
Czasem przytuli, pocałuje, ale nie tak namiętnie, tylko jak starszy pan całuję panią.
Jeśli chodzi o życie intymne to jakby było poza zasięgiem ręki.
Już po 19 chce położyć się do łóżka, ale włącza tv i czyta wiadomości w telefonie.
Tak jest co wieczór.
Gdy proszę o chwilę tylko dla nas dwojga to odpowiada, że mu zabraniam i przecież on wozi mnie na wycieczki i w ciągu dnia przytuli.
Seks jest tylko wtedy gdy on tego pragnie i gdy zaspokoję jego potrzeby całuję na dobranoc i po wszystkim.
Leżę w łóżku z ukochanym mężczyzną i muszę marzyć o życiu intymnym, skomleć o takie rzeczy jak zbliżenie, czy pieszczoty.
Kiedy sugeruję mu czego pragnę, tłumaczy to mediami lub zmęczeniem.
Ja zostaje w tyle, samotna i podniecona.
Jakby wszystko było na jego zasadach.
Przestałam czuć się atrakcyjna, nawet nie ma mowy o założeniu ładnej bielizny bo i tak leżę w tym łóżku zrezygnowana i smutna.
Rozmawiałam z nim o tym, ale bezskutecznie.
Przed dzień Walentynek spotkał się z kolegami i wrócił pijany o 3 nad ranem.Wczesniej czekałam z obiadem.
Tłumaczył się odreagowaniem kilku miesięcy ze mną.A wszystko było jego inicjatywą.Tak wyglądały nasze pierwsze Walentynki.On w łóżku z kacem, ja sprzątająca dom.
Przeprosił, ale bardzo mnie to zasmuciło, płakałam, poczułam się samotnie, a następnie miał do mnie pretensje, że ja go nie wspieram i nic dla niego nie robię w momencie kiedy położyłam mu się na talerzu, kombinowałam z pracą, byłam z nim na pogrzebie babci, odwiedzałam cmentarze kupując kwiaty i znicze, uczestniczyłam w spotkaniach rodzinnych,przy wizytach lekarskich jego mamy, robiłam przetwory,gotowałam, piekłam, kupowałam prezenty, wspierałam go w pracy i starałam się wykonywać wszystkie dobre gesty wobec niego i jego rodziny bo taka jestem z natury.Zależalo mi tez na akceptacji, we wszystkim kierowałam się uczuciem i miłością by dać z siebie jak najwięcej.
Niestety moj partner wypomniał mi,ze w obcym Państwie musiał się mną opiekować i zapewnić atrakcyjny pobyt.
Nie chciałam aż takiego wkładu, tylko uczucia,wiecej przytulenia w łóżku.
Ale jednak zdecydował się na to wszystko więc poczułam się jakbym stała się dla niego ciężarem.
Jednak twierdzi że tego wszystkiego nie żałuje.
Od tygodnia jesteśmy w Polsce w związku z kolejnym jego urlopem.
Pojechaliśmy prosto do mamy.
Założył, że będziemy pod jej dachem przez dwa tygodnie aż on w marcu wróci za granicę.Długo nie znał planów czy najpierw nie jechać przypadkiem do moich rodziców.
Wzięłam się za głowę i uświadomiłam mu, że mimo gościnności mamy i jej zgody nie byłoby to dla mnie komfortowe.Owszem, dwa lub trzy dni, ale nie aż tak długo tylko dlatego że on jest w trakcie urlopu.
Tłumaczyłam mu, że para w naszym wieku nie powinna siedzieć na głowie rodziców i zaproponowałam partnerowi, że pojadę do domu by dać mu trochę przestrzeni i dystansu ode mnie, bo poświęcił mi bardzo dużo czasu.
Kombinował by jeszcze pojechać w moje rodzinne strony, ale nigdy od razu nie potrafił powiedzieć konkretnie co planuje bo plany zmieniały się u niego często.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w salonie z partnerem i mamą , byłam smutna, więc zapytała mnie o co chodzi?
Powiedziałam szczerze, że nie chciałabym być dla niej obciążeniem, że bardzo brakuje mi uczucia że strony partnera.Zapytala jak wyglądają nasze wieczory i rozkleiłam się, a mój partner tłumaczył swoją wersję opowiadając mamie wszystkie sytuacje z naszej relacji, że go nie wspieram ani nic dobrego nie wnoszę, że on nie chce prowadzić takiego związku.Wypomnial mi mój smutek i płacz, który tłumaczyłam mu ze wynikał z jego zachowania i z całych sił próbowałam przekonać go, że się myli i by nabrał większego zaufania.
Poczułam się bardzo źle po słowach, że mu nie pasuję i że się dusi.
Z jednej strony mnie kocha i chce bym przy nim była, a z drugiej ciągle ocenia i krytykuje.Ja nigdy nie miałam nic do jego charakteru i akceptowałam takiego jakim jest.
Zdenerwowałam się choć jestem bardzo stonowaną kobietą.
Następnego dnia rano pojechałam pociągiem do domu mówiąc mu, że chciałabym dać mu odpocząć by będąc u mamy przeżył swój urlop w spokoju, bo czułam się jak kula u jego nogi.
Zawiózł mnie na dworzec, nawet mnie nie zatrzymał i nie przytulił powodując ze zostanę.Zapłakana jechałam 5 godzin.
Zadzwoniłam do niego na drugi dzień i dowiedziałam się jaką rozmowę jego mama z nim przeprowadziła.Ostatniego wieczoru jeszcze lekko podniosłam ton głosu błagając go by powiedział mi czego chce i nie robił mi nadziei.
Jego mama wtrąciła się i z góry mnie oceniła, że jestem agresywna co nie miało miejsca.Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę bo chwaliła mnie pod niebiosa i wiedziała jak spokojną i opanowaną kobietą jestem.
Powiedziałam do partnera po prostu głośniej, dla mnie w związku kłótnie i krzyki nie istnieją.Ale problem ma mój partner bo jest na to wrazliwy i tym bardziej źle to znosi.
Muszę być wobec niego delikatna i stonowana.Zawsze starałam się taka być.
Teraz zostałam sama ze swoim bólem i myślami bo zostałam oceniona przez jego rodzinę.
Tlumaczylam mu, że tylko raz na pewien czas spotyka się z mamą, ale kiedy jest z partnerką powstaje dyskomfort przebywania z rodzicami pod jednym dachem na dłuższą metę.
Można zrobić to przez 2 lub 3 dni ale nie tygodniami bo nie jest to dla nikogo komfortowe.
Wszelkie rozmowy odnośnie związku, wymiana zdania powinny odbywać się z dala od osób trzecich bo to jest wyłącznie nasza osobista sprawa.
W rezultacie tej sytuacji zostałam prawie skreślona przez jego rodzinę, bo to co powinno pozostać między nami udzieliło się otoczeniu.Tym bardziej, że chyba nie miałam prawa nic powiedzieć.
Po powrocie pierwsza zadzwoniłam do niego wówiąc mu jak go kocham i jakie zawsze miałam wobec niego intencje.
Przeprosiłam, że nie jestem idealna i tłumaczyłam byśmy nie zywili do siebie urazy bo nikt przecież nikogo nie skrzywdził, tym bardziej nie zdradził.
Teraz obwiniam się za to, że jestem zła, mam zły charakter i niczego dobrego nie wniosłam do jego życia.
Przeżyłam z nim bardzo dużo w niesamowicie szybkim tempie.Duzo zobaczyłam i doświadczylam.
Z natury jest bardzo temperamentnym człowiekiem i musiałam nad nim nadążyć.
Wszystko szybko, dużo i nawet nie miałam czasu na jakieś przemyślenia, czy analizę bo może coś zrobiłam źle.
Jego upór i dominacja powodują, że żadne moje tłumaczenia i prośby na nic się zdają.
Wszystko robiłam pod jego dyktando i zawsze w rezultacie musiał postawić na swoim.Choćbym gryzła glebę, niewiadomo ile łez wylała to bardzo ciężko jest mu wytłumaczyć i przekonać.
To dobry człowiek, nie każdy byłby skłonny by tyle ofiarować kobiecie, ale gdzieś leży problem i ja to czuję.
Charakteryzuje go ogromny pedantyzm więc wszystko musi grać zarówno w mieszkaniu jak i w samochodzie.Musialam się poniekąd dostosować do jego warunków, stylu życia.Nie mogłam wyrazić swojej krytycznej opinii na jakiś temat i nie mogłam powiedzieć, że mi się coś nie podoba, bo ciągle twierdził ze narzekam.Zawsze musiałam zdawać mu relacje z tego, co robiłam, gdy np.poszłam do łazienki lub do spania.Nie wiem czy to jest troska czy inwigilacja.
Któregoś razu poszliśmy z jego mamą i jej partnerem do restauracji.Bylam zapatrzona w morze i zajęta rozmową z jego mamą.W pewnym momencie na stole wyciągnął do mnie rękę, ale tego nie zauważyłam i zrobił się problem.
Wypomniał mi, ze niby specjalnie tego nie zrobiłam by podać mu rękę.Krew mnie zalała i tłumaczyłam mu jak dziecku że nie zauważyłam.
Przez takie sytuacje i podobne nie potrafiłam być spokojna i pełna radości z bycia z nim.
Jest po 3 nieudanych związkach.
Przez 4, 5 roku leczył się w klinice za granicą właśnie z powodu wypalenia zawodowego.Obecnie ma też stresujące pracę i tym też tłumaczył brak namiętności w łóżku.
Wszystko między nami na początku było jak w bajce, mówił nawet o wspólnej starości.Nie chcę aby pozostały po nas tylko piękne zdjęcia bo nie o przygodę mi chodziło.
Teraz czuję pustkę i nie mogę się podnieść.Jestem wrakiem człowieka.
Obwiniam się za wszystko choć włożyłam w ten związek całe swoje siły, zaufałam i z tym nawet było mi ciężko.
Mam swoje lata i chciałam być w końcu szczęśliwą.
Teraz on dzwoni raz na jeden dzień.
Owszem, interesuje się tym co robię i jak się czuje moja rodzina.Ale z jego strony jest to rozmowa służbowa.
Proszę go abyśmy nie przekreślali tego, co budowaliśmy przez ponad pół roku, tym bardziej, że to, co mamy za sobą nigdy nawet nie pojawiło się w moich snach.
On twardo stoi przy swoim.
Proponowałam mu abyśmy się spotkali i na spokojnie ułożyli swoje plany, wyjaśnili, by nie odbierał mnie w tak negatywny sposób.
Powiedział, że te kilka dni zostanie u mamy, a potem wróci do pracy i jak będę chciała to mogę do niego przylecieć i że chce mieć teraz czas dla siebie, mieć kontakt między nami i zobaczyć jak dalej się potoczy.
Tylko jak mam być cierpliwa i co o tym myśleć by nie zmienił nagle zdania?
Nie wiem co siedzi w jego głowie i jaki ma prawdziwy plan.
Związałam z nim wszelkie nadzieje na przyszłość.
Czy coś jeszcze mogę zrobić?
Gdzie popełniłam błąd?
Błędem było budowanie wizji cudownej przyszłości na cudzych słowach i na obietnicach bez pokrycia.
Możesz wiele dla siebie zrobić. Przede wszystkim przyjrzyj się spokojnie jak od dłuższego czasu wygląda Wasze wspólne życie i zastanów się czy chcesz tak je przeżyć - tłumacząc i prosząc, przepraszając i obsługując.
Jego rodzina to dla Ciebie obcy ludzie. Nie wiadomo co naprawdę o Tobie myślą, bo znasz wersję tylko z ust swojego partnera, a ponadto, to Twoje życie, nie musisz się wszystkim obcym podobać.
Ola55 napisał/a:Dzień dobry.
Postanowiłam poszukać tutaj wsparcia i pomocy w związku z sytuacją z partnerem, którego poznałam przez internet ponad pół roku temu.
Jest to dość długa historia, ale proszę o cierpliwość, ponieważ nie potrafię sama sobie z tym poradzić.
Pewnego dnia napisał do mnie mężczyzna z zagranicy,ale pochodzący z Polski, przystojny inteligentny.Od razu zaczął prawić mi komplementy.Szybko przypadł mi do gustu swoją otwartością, szczerością i taką normalnością.Oboje jestesmy po 40 roku życia.Wcześniej myślałam, że tacy mężczyźni nie istnieją.Poczułam się jak w bajce.
Od poznania się do pierwszego spotkania minęło 5 tygodni.Wtenczas nie było dnia i wieczoru byśmy siebie nie witali i nie rozmawiali.To stało się rytuałem.Ten kontakt również stał się tak bardzo ścisły,że on był pod wielkim wrażeniem mojej osoby,zakochał się we mnie, a ja w nim.Nasze codzienne czynności i w tym czasie kontakt przez telefon spowodował wrażenie jakbyśmy że sobą żyli.To było niesamowite i pierwszy raz w życiu coś takiego przeżyliśmy.
W końcu przyjechał, a to byl wrzesień,pokonując dla mnie 1300 km co bylo godne podziwu i świadczące o tym jakim jest człowiekiem.
Kilka dni spędziliśmy u mnie, później zabrał mnie nad rodzinne morze skąd ogólnie pochodzi.Zrobil na mnie ogromne wrażenie swoim ciepłem, troską i opieką.
Często całował, trzymał za rękę, czyścił buty po powrocie z wycieczki.Zabierał mnie gdzie tylko chciał, za wszystko płacił i nigdy nie wymagał z mojej strony jakiejś rekompensaty.Pomyślałam, że jest to mężczyzna, o którym nawet nie śniłam.
Przez dwa tygodnie spędziłam z nim przepiękne chwile.
Odwiózł mnie i tym samym nastąpiło spotkanie z moimi rodzicami, na których on sam wywarł ogromne wrażenie.
Wyjechał, a w związku z pracą umysłową szykował mu się 3 tygodniowy urlop w listopadzie.Przyjechał ponownie gdy ja pracowałam tylko na pół etatu.Akurat byłam w takim okresie życia, że nie pracowałam stale i przez to mogłam poświęcić ten czas byśmy mogli wspólnie się poznawać.
Cały miesiąc spędziliśmy znowu razem.
Część w moim mieszkaniu, część u moich rodziców.
Upodobał sobie wieś i ciszę jakiej mu brakowało co spowodowało, że czuł się dobrze w mojej rodzinie, a zwłaszcza w towarzystwie mojego taty.
W wieku 8 lat zmarł jego tato, wcześniej rodzice byli po rozwodzie.Wychowywał się w jednym kraju, gdzie wcześniej żyła jego mama, a następnie przeniósł się do kolejnego i tam żyje od 30 lat.Jest jedynakiem.Mama wróciła do Polski.Spotyka sie z partnerem, ktory rowniez osiadl w Polsce na emeryturę.Najblizsza rodzina jaką posiada to mama w Polsce i wujek za granicą.
Pozostała rodzina, z którą jest znikomy kontakt mieszka w Polsce.
Zarówno starsi członkowie jak i ich dzieci są po rozwodach.Ciocie, wujki, ich dzieci oraz wszyscy znajomi mamy.
Nie ma ani jednej osoby, która tworzy z kimś trwałą relację.
Nie znałam takiego świata, ale nie chciałabym oceniać.
Moj partner jest bardzo związany z mamą, wcześniej przez 4 lata nie utrzymywali że sobą kontaktu ponieważ został porównany przez nią do swego ojca, ale nie wiem do dzisiaj dlaczego.
W towarzystwie jest bardzo lubiany i dosłownie głaskany po głowie, stara się być gentelmenem i być odpowiedzialnym.
W listopadzie staraliśmy się wykorzystać swój czas jak najlepiej, ale dużo czasu spędzaliśmy u moich rodziców, tam gdzie on czuł się najlepiej.Niestety ja czasem odczuwałam dyskomfort bo opiero jakiś czas z powodu pracy i swojego mieszkania wyprowadziłam się z domu.
Moi rodzice nie mieli nic przeciwko, ale tylko na początku ponieważ uważałam że nie jest dobre by dorosła para siedziała na głowie starszych i schorowanych ludzi.
Zrobiłam to dla niego bo wiedziałam, że będzie czuł się dobrze.Ale sama nie zawsze dobrze z tym sie czulam obciążając rodzicow.Staral się znaleźć sobie zajęcie, ale też mój tato i brat musieli się organizować by pokazać mu tereny wokół.Był samodzielny, robił zakupy i zdejmował buty mojej mamie.
Nadszedł koniec miesiąca i w grudniu pojechałam z nim za granicę.Pracował stacjonarnie kilka dni przez 12 godzin.
Pierwszy raz znalazłam się w tym Państwie, więc polegałam tylko na nim.
W wolnym czasie robił mi wycieczki i był że mną bym czuła się dobrze.
Wychodził tez wieczorem do kolegów często na kilka godzin, miał do tego prawo i chciałam aby zrobił sobie czas wolny ode mnie.Ale wracał pijany, choć z natury bardzo spokojny i żartobliwy,to ja mało że sama w obcym kraju to jeszcze bałam się o niego i o siebie samą w takiej sytuacji.
Rozmawiałam z nim o tym, ale odebrał to w ten sposob, że mu czegoś zabraniam co nigdy nie było prawdą.
Nadszedł okres Bożego Narodzenia i moje myślenie, co robić.
Zadzwoniłam do koleżanki z pracy czy poradzi sobie 1,5 tygodnia beze mnie.
Zgodziła się, ale po jakimś czasie manager zasugerowała mi koniec współpracy bo postanowiłam pojechać z partnerem nad morze na święta.
Zostałam bez pracy.Ale z własnej winy bo chciałam poświęcić czas partnerowi i nie zostawić go w tym ważnym czasie beze mnie.Ale nie zabraniał mi pracować i jak mówił, stoi za każdą moją decyzją mówiąc często bądź taka jaka jesteś i nie zmieniaj się.
Za kazdym razem gdy jedzie lub jedziemy do Polski, kupuje alkohol głównie mamie i jej znajomym, więc jest on teraz w moim życiu obecny choć sama nie piję.
Przy niektórych spotkaniach nawet w ciągu dnia ktoś musi coś wypić.
Moj partner podejmował też piwo w dniu Wigilii.Okazyjnie pije tylko ten rodzaj alkoholu czasem w ilości 5, 6 butelek.
Przy okazji meczu lub w towarzystwie.
Po świętach wrócił za granicę i znowu przyjechał na koniec stycznia.
I podobnie, czas spędzony u rodziców i u mnie w mieszkaniu.Czulam się już chyba obciążona bo gdy tylko przychodził urlop, jechał do Polski żeby być ze mną.
Po 1, 5 tygodnia znowu pojechałam z nim za granicę gdzie wziął zwolnienie z męczące go psychicznie pracy.
Siedziałam jak kołek, chodziłam na spacer, czasem z nim, ale czułam się bezsensownie bez żadnych celów, zajęcia i jakby pies u nogi.
Wcześniej ustaliliśmy że będziemy się spotykać, a z czasem zamieszkam z nim za granicą, z którą dalej wiąże swoją przyszłość.
Dochodziło do kilku nieporozumień, ale zawsze o tym rozmawialiśmy i wyrażałam wszelkie swoje uczucia i obawy, że wszystko jest dla mnie nowe i dzieje się w bardzo szybkim tempie.
Jest człowiekiem godnym zaufania i otwartym, ale zamkniętym jeśli chodzi o rozmowę na temat uczuć, o których bardzo mało mowi.
Czasem przytuli, pocałuje, ale nie tak namiętnie, tylko jak starszy pan całuję panią.
Jeśli chodzi o życie intymne to jakby było poza zasięgiem ręki.
Już po 19 chce położyć się do łóżka, ale włącza tv i czyta wiadomości w telefonie.
Tak jest co wieczór.
Gdy proszę o chwilę tylko dla nas dwojga to odpowiada, że mu zabraniam i przecież on wozi mnie na wycieczki i w ciągu dnia przytuli.
Seks jest tylko wtedy gdy on tego pragnie i gdy zaspokoję jego potrzeby całuję na dobranoc i po wszystkim.
Leżę w łóżku z ukochanym mężczyzną i muszę marzyć o życiu intymnym, skomleć o takie rzeczy jak zbliżenie, czy pieszczoty.
Kiedy sugeruję mu czego pragnę, tłumaczy to mediami lub zmęczeniem.
Ja zostaje w tyle, samotna i podniecona.
Jakby wszystko było na jego zasadach.
Przestałam czuć się atrakcyjna, nawet nie ma mowy o założeniu ładnej bielizny bo i tak leżę w tym łóżku zrezygnowana i smutna.
Rozmawiałam z nim o tym, ale bezskutecznie.
Przed dzień Walentynek spotkał się z kolegami i wrócił pijany o 3 nad ranem.Wczesniej czekałam z obiadem.
Tłumaczył się odreagowaniem kilku miesięcy ze mną.A wszystko było jego inicjatywą.Tak wyglądały nasze pierwsze Walentynki.On w łóżku z kacem, ja sprzątająca dom.
Przeprosił, ale bardzo mnie to zasmuciło, płakałam, poczułam się samotnie, a następnie miał do mnie pretensje, że ja go nie wspieram i nic dla niego nie robię w momencie kiedy położyłam mu się na talerzu, kombinowałam z pracą, byłam z nim na pogrzebie babci, odwiedzałam cmentarze kupując kwiaty i znicze, uczestniczyłam w spotkaniach rodzinnych,przy wizytach lekarskich jego mamy, robiłam przetwory,gotowałam, piekłam, kupowałam prezenty, wspierałam go w pracy i starałam się wykonywać wszystkie dobre gesty wobec niego i jego rodziny bo taka jestem z natury.Zależalo mi tez na akceptacji, we wszystkim kierowałam się uczuciem i miłością by dać z siebie jak najwięcej.
Niestety moj partner wypomniał mi,ze w obcym Państwie musiał się mną opiekować i zapewnić atrakcyjny pobyt.
Nie chciałam aż takiego wkładu, tylko uczucia,wiecej przytulenia w łóżku.
Ale jednak zdecydował się na to wszystko więc poczułam się jakbym stała się dla niego ciężarem.
Jednak twierdzi że tego wszystkiego nie żałuje.
Od tygodnia jesteśmy w Polsce w związku z kolejnym jego urlopem.
Pojechaliśmy prosto do mamy.
Założył, że będziemy pod jej dachem przez dwa tygodnie aż on w marcu wróci za granicę.Długo nie znał planów czy najpierw nie jechać przypadkiem do moich rodziców.
Wzięłam się za głowę i uświadomiłam mu, że mimo gościnności mamy i jej zgody nie byłoby to dla mnie komfortowe.Owszem, dwa lub trzy dni, ale nie aż tak długo tylko dlatego że on jest w trakcie urlopu.
Tłumaczyłam mu, że para w naszym wieku nie powinna siedzieć na głowie rodziców i zaproponowałam partnerowi, że pojadę do domu by dać mu trochę przestrzeni i dystansu ode mnie, bo poświęcił mi bardzo dużo czasu.
Kombinował by jeszcze pojechać w moje rodzinne strony, ale nigdy od razu nie potrafił powiedzieć konkretnie co planuje bo plany zmieniały się u niego często.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w salonie z partnerem i mamą , byłam smutna, więc zapytała mnie o co chodzi?
Powiedziałam szczerze, że nie chciałabym być dla niej obciążeniem, że bardzo brakuje mi uczucia że strony partnera.Zapytala jak wyglądają nasze wieczory i rozkleiłam się, a mój partner tłumaczył swoją wersję opowiadając mamie wszystkie sytuacje z naszej relacji, że go nie wspieram ani nic dobrego nie wnoszę, że on nie chce prowadzić takiego związku.Wypomnial mi mój smutek i płacz, który tłumaczyłam mu ze wynikał z jego zachowania i z całych sił próbowałam przekonać go, że się myli i by nabrał większego zaufania.
Poczułam się bardzo źle po słowach, że mu nie pasuję i że się dusi.
Z jednej strony mnie kocha i chce bym przy nim była, a z drugiej ciągle ocenia i krytykuje.Ja nigdy nie miałam nic do jego charakteru i akceptowałam takiego jakim jest.
Zdenerwowałam się choć jestem bardzo stonowaną kobietą.
Następnego dnia rano pojechałam pociągiem do domu mówiąc mu, że chciałabym dać mu odpocząć by będąc u mamy przeżył swój urlop w spokoju, bo czułam się jak kula u jego nogi.
Zawiózł mnie na dworzec, nawet mnie nie zatrzymał i nie przytulił powodując ze zostanę.Zapłakana jechałam 5 godzin.
Zadzwoniłam do niego na drugi dzień i dowiedziałam się jaką rozmowę jego mama z nim przeprowadziła.Ostatniego wieczoru jeszcze lekko podniosłam ton głosu błagając go by powiedział mi czego chce i nie robił mi nadziei.
Jego mama wtrąciła się i z góry mnie oceniła, że jestem agresywna co nie miało miejsca.Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę bo chwaliła mnie pod niebiosa i wiedziała jak spokojną i opanowaną kobietą jestem.
Powiedziałam do partnera po prostu głośniej, dla mnie w związku kłótnie i krzyki nie istnieją.Ale problem ma mój partner bo jest na to wrazliwy i tym bardziej źle to znosi.
Muszę być wobec niego delikatna i stonowana.Zawsze starałam się taka być.
Teraz zostałam sama ze swoim bólem i myślami bo zostałam oceniona przez jego rodzinę.
Tlumaczylam mu, że tylko raz na pewien czas spotyka się z mamą, ale kiedy jest z partnerką powstaje dyskomfort przebywania z rodzicami pod jednym dachem na dłuższą metę.
Można zrobić to przez 2 lub 3 dni ale nie tygodniami bo nie jest to dla nikogo komfortowe.
Wszelkie rozmowy odnośnie związku, wymiana zdania powinny odbywać się z dala od osób trzecich bo to jest wyłącznie nasza osobista sprawa.
W rezultacie tej sytuacji zostałam prawie skreślona przez jego rodzinę, bo to co powinno pozostać między nami udzieliło się otoczeniu.Tym bardziej, że chyba nie miałam prawa nic powiedzieć.
Po powrocie pierwsza zadzwoniłam do niego wówiąc mu jak go kocham i jakie zawsze miałam wobec niego intencje.
Przeprosiłam, że nie jestem idealna i tłumaczyłam byśmy nie zywili do siebie urazy bo nikt przecież nikogo nie skrzywdził, tym bardziej nie zdradził.
Teraz obwiniam się za to, że jestem zła, mam zły charakter i niczego dobrego nie wniosłam do jego życia.
Przeżyłam z nim bardzo dużo w niesamowicie szybkim tempie.Duzo zobaczyłam i doświadczylam.
Z natury jest bardzo temperamentnym człowiekiem i musiałam nad nim nadążyć.
Wszystko szybko, dużo i nawet nie miałam czasu na jakieś przemyślenia, czy analizę bo może coś zrobiłam źle.
Jego upór i dominacja powodują, że żadne moje tłumaczenia i prośby na nic się zdają.
Wszystko robiłam pod jego dyktando i zawsze w rezultacie musiał postawić na swoim.Choćbym gryzła glebę, niewiadomo ile łez wylała to bardzo ciężko jest mu wytłumaczyć i przekonać.
To dobry człowiek, nie każdy byłby skłonny by tyle ofiarować kobiecie, ale gdzieś leży problem i ja to czuję.
Charakteryzuje go ogromny pedantyzm więc wszystko musi grać zarówno w mieszkaniu jak i w samochodzie.Musialam się poniekąd dostosować do jego warunków, stylu życia.Nie mogłam wyrazić swojej krytycznej opinii na jakiś temat i nie mogłam powiedzieć, że mi się coś nie podoba, bo ciągle twierdził ze narzekam.Zawsze musiałam zdawać mu relacje z tego, co robiłam, gdy np.poszłam do łazienki lub do spania.Nie wiem czy to jest troska czy inwigilacja.
Któregoś razu poszliśmy z jego mamą i jej partnerem do restauracji.Bylam zapatrzona w morze i zajęta rozmową z jego mamą.W pewnym momencie na stole wyciągnął do mnie rękę, ale tego nie zauważyłam i zrobił się problem.
Wypomniał mi, ze niby specjalnie tego nie zrobiłam by podać mu rękę.Krew mnie zalała i tłumaczyłam mu jak dziecku że nie zauważyłam.
Przez takie sytuacje i podobne nie potrafiłam być spokojna i pełna radości z bycia z nim.
Jest po 3 nieudanych związkach.
Przez 4, 5 roku leczył się w klinice za granicą właśnie z powodu wypalenia zawodowego.Obecnie ma też stresujące pracę i tym też tłumaczył brak namiętności w łóżku.
Wszystko między nami na początku było jak w bajce, mówił nawet o wspólnej starości.Nie chcę aby pozostały po nas tylko piękne zdjęcia bo nie o przygodę mi chodziło.
Teraz czuję pustkę i nie mogę się podnieść.Jestem wrakiem człowieka.
Obwiniam się za wszystko choć włożyłam w ten związek całe swoje siły, zaufałam i z tym nawet było mi ciężko.
Mam swoje lata i chciałam być w końcu szczęśliwą.
Teraz on dzwoni raz na jeden dzień.
Owszem, interesuje się tym co robię i jak się czuje moja rodzina.Ale z jego strony jest to rozmowa służbowa.
Proszę go abyśmy nie przekreślali tego, co budowaliśmy przez ponad pół roku, tym bardziej, że to, co mamy za sobą nigdy nawet nie pojawiło się w moich snach.
On twardo stoi przy swoim.
Proponowałam mu abyśmy się spotkali i na spokojnie ułożyli swoje plany, wyjaśnili, by nie odbierał mnie w tak negatywny sposób.
Powiedział, że te kilka dni zostanie u mamy, a potem wróci do pracy i jak będę chciała to mogę do niego przylecieć i że chce mieć teraz czas dla siebie, mieć kontakt między nami i zobaczyć jak dalej się potoczy.
Tylko jak mam być cierpliwa i co o tym myśleć by nie zmienił nagle zdania?
Nie wiem co siedzi w jego głowie i jaki ma prawdziwy plan.
Związałam z nim wszelkie nadzieje na przyszłość.
Czy coś jeszcze mogę zrobić?
Gdzie popełniłam błąd?Błędem było budowanie wizji cudownej przyszłości na cudzych słowach i na obietnicach bez pokrycia.
Możesz wiele dla siebie zrobić. Przede wszystkim przyjrzyj się spokojnie jak od dłuższego czasu wygląda Wasze wspólne życie i zastanów się czy chcesz tak je przeżyć - tłumacząc i prosząc, przepraszając i obsługując.Jego rodzina to dla Ciebie obcy ludzie. Nie wiadomo co naprawdę o Tobie myślą, bo znasz wersję tylko z ust swojego partnera, a ponadto, to Twoje życie, nie musisz się wszystkim obcym podobać.
Zależało mi na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony, aby zyskać przychylność i aprobatę rodziny,aby mój partner wiedział, jaką kobietę wybrał sobie do życia.
Jestem silną kobietą, ale też uczuciową, ciepło i miłość wyniosłam z domu i nie wyobrażałam siebie innej w tym związku.
Czasem miałam wrażenie, że właśnie robię za dużo, a jednocześnie tak mało i że cokolwiek by to nie było to nie jestem w stanie wszystkim dogodzić.
Wiem, na pewno były sygnały alarmujące o tym, że nie dzieje się dobrze, ale z miłości bagatelizowałam je doszukując się winy w sobie i za każdym razem analizując jedynie swoje zachowanie.
Wszystkie te nadzwyczaj uprzejme gesty ze strony partnera i jego rodziny spowodowały,że stworzyłam sobie wizję idealnego życia we dwoje.
Bawię się chatGTP pewne rzeczy nawet on zobaczyło:
Zachowanie kobiety
- Zbyt duże poświęcenie – Widać, że kobieta mocno angażuje się emocjonalnie i dostosowuje swoje życie pod partnera, często kosztem własnych potrzeb (rezygnacja z pracy, akceptacja życia w ciągłej podróży).
- Obniżona samoocena – Często podkreśla, że nie czuje się atrakcyjna i że stara się „zasłużyć” na miłość. Wina za trudności w relacji jest głównie kierowana na siebie („to moja wina, że nie jestem idealna”).
- Brak stawiania granic – Mimo że czuje się źle w sytuacjach, w których partner dominuje (np. długie pobyty u rodziców, brak bliskości), nie potrafi stanowczo przeciwstawić się jego decyzjom.
- Silna potrzeba akceptacji – Szuka uznania w oczach partnera i jego rodziny, a ich krytyka mocno na nią wpływa.
Zachowanie mężczyzny
- Dominacja i kontrola – Partner podejmuje decyzje za nią (np. plany pobytu, sposób spędzania czasu). Jego opinia i potrzeby zdają się być na pierwszym miejscu.
- Brak emocjonalnej dostępności – Nie rozmawia o uczuciach, nie okazuje czułości w sposób, jakiego oczekuje partnerka. Życie intymne jest jednostronne, zależne od jego potrzeb.
- Bagatelizowanie problemów – Gdy partnerka sygnalizuje swoje emocje i potrzeby, odrzuca jej obawy jako „zabranianie mu czegoś” lub przesadę.
- Silna więź z matką, brak samodzielności emocjonalnej – Matka ma wpływ na jego decyzje, a jej opinia o partnerce mocno rzutuje na relację. Może to sugerować tzw. „mamin synka” (unhealthy attachment).
- Ucieczka w alkohol – Regularne picie, zwłaszcza w dużych ilościach i w momentach napięcia, może być sygnałem niezdrowych mechanizmów radzenia sobie z emocjami.
U mężczyzny: możliwe problemy z przywiązaniem (unikanie bliskości emocjonalnej, duży wpływ matki, trudności w prowadzeniu zdrowej relacji).
U kobiety: niskie poczucie własnej wartości, silne uzależnienie emocjonalne od partnera.
Co można zrobić?
- Praca nad samooceną i wyznaczaniem granic – Kobieta powinna zastanowić się, czego tak naprawdę chce, i czy jej potrzeby są spełniane. Terapia indywidualna może pomóc w odbudowie poczucia własnej wartości.
- Otwarta rozmowa o potrzebach – Jeśli chce kontynuować relację, powinna jasno postawić swoje oczekiwania i zobaczyć, jak partner na nie reaguje.
- Obserwacja, czy partner jest w stanie się zmienić – Jeśli partner nie jest skłonny do kompromisów, a jego zachowania się utrzymują, warto przemyśleć przyszłość tej relacji.
- Nie rezygnować z własnych celów – Warto wrócić do pracy i życia niezależnego od związku.
Ideałów nie ma, ale twojemu partnerowi do niego daleko.
Za bardzo go idealizowałaś i wyszło jak wyszło.
On już na tyle wyprał ci mózg, że powinnaś pójść na terapię bo sobie psychicznie nie poradzisz z nim i bez niego. Zamiast myśleć jak się z tego związku wymiksować to ty myślisz co by tu jeszcze zrobić żeby było lepiej, nie będzie, jak już to tylko gorzej, bo on się nie zmieni. To ty powinnaś się zmienić, bo na siebie masz wpływ, na niego nie.
8 2025-02-25 14:47:34 Ostatnio edytowany przez madoja (2025-02-25 14:50:54)
Chyba tylko ja nie zrozumiałam problemu. Może zbyt pobieżnie przeczytałam post, nie wiem.
Wszyscy go lubią, Twoi rodzice też, sama opisujesz że facet ma mnóstwo zalet (opiekuńczy, słowny, dojrzały).
Za to co chwilę w poście pojawia się, że Ty robisz jakiś problem: "popłakałam się", "przepłakałam całe 5 godzin", "wracałam płacząc", "jestem wrakiem człowieka".
Dlaczego? Nie rozumiem? Dlaczego jesteś wrakiem? Bo facet po dniu pełnym wycieczek chce wieczorem posiedzieć w telefonie?
Problem jest raczej w Twojej głupocie że np. rzucasz pracę dla chłopa.
Więc jawisz mi się jako płaczliwa, neurotyczna mimoza wisząca facetowi na szyi i poświęcająca wszystko, choć nikt jej o to nie prosi.
Alkohol przekreslil wszystkie jego dobre zachowania. Nie ma co byc z takim w związku a co dopiero w małżeństwie
Chyba tylko ja nie zrozumiałam problemu. Może zbyt pobieżnie przeczytałam post, nie wiem.
Wszyscy go lubią, Twoi rodzice też, sama opisujesz że facet ma mnóstwo zalet (opiekuńczy, słowny, dojrzały).
Za to co chwilę w poście pojawia się, że Ty robisz jakiś problem: "popłakałam się", "przepłakałam całe 5 godzin", "wracałam płacząc", "jestem wrakiem człowieka".
Dlaczego? Nie rozumiem? Dlaczego jesteś wrakiem? Bo facet po dniu pełnym wycieczek chce wieczorem posiedzieć w telefonie?
Problem jest raczej w Twojej głupocie że np. rzucasz pracę dla chłopa.
Więc jawisz mi się jako płaczliwa, neurotyczna mimoza wisząca facetowi na szyi i poświęcająca wszystko, choć nikt jej o to nie prosi.
miałaś do czynienia z osobą z rysem narcystycznym?
madoja napisał/a:Chyba tylko ja nie zrozumiałam problemu. Może zbyt pobieżnie przeczytałam post, nie wiem.
Wszyscy go lubią, Twoi rodzice też, sama opisujesz że facet ma mnóstwo zalet (opiekuńczy, słowny, dojrzały).
Za to co chwilę w poście pojawia się, że Ty robisz jakiś problem: "popłakałam się", "przepłakałam całe 5 godzin", "wracałam płacząc", "jestem wrakiem człowieka".
Dlaczego? Nie rozumiem? Dlaczego jesteś wrakiem? Bo facet po dniu pełnym wycieczek chce wieczorem posiedzieć w telefonie?
Problem jest raczej w Twojej głupocie że np. rzucasz pracę dla chłopa.
Więc jawisz mi się jako płaczliwa, neurotyczna mimoza wisząca facetowi na szyi i poświęcająca wszystko, choć nikt jej o to nie prosi.miałaś do czynienia z osobą z rysem narcystycznym?
Nie miałam do czynienia z takim przypadkiem.
Nie miałam do czynienia z takim przypadkiem.
to było do madoja
W Twoim przypadku:
- bombardowanie miłością, teraz posucha
- dwie twarze, jedna dla otoczenia, druga dla ciebie
- nieszanowanie twoich granic
Dałaś się omamić.
Chcesz sprawdzić? To powiedź, że rezygnujesz z relacji (bo to koło zwiazku nawet nie stało) i powinien znów przejść do etapu bombardowania miłością.
Chyba tylko ja nie zrozumiałam problemu. Może zbyt pobieżnie przeczytałam post, nie wiem.
Wszyscy go lubią, Twoi rodzice też, sama opisujesz że facet ma mnóstwo zalet (opiekuńczy, słowny, dojrzały).
Za to co chwilę w poście pojawia się, że Ty robisz jakiś problem: "popłakałam się", "przepłakałam całe 5 godzin", "wracałam płacząc", "jestem wrakiem człowieka".
Dlaczego? Nie rozumiem? Dlaczego jesteś wrakiem? Bo facet po dniu pełnym wycieczek chce wieczorem posiedzieć w telefonie?
Problem jest raczej w Twojej głupocie że np. rzucasz pracę dla chłopa.
Więc jawisz mi się jako płaczliwa, neurotyczna mimoza wisząca facetowi na szyi i poświęcająca wszystko, choć nikt jej o to nie prosi.
Też tak to widzę.
Oj dziewczyno, co zrobiłaś źle?
Dosłownie uwiesiłaś się na gościu, dlatego, że nawijał Ci makaron na uszy.
Ja rozumiem, że na początku dostałaś sporo emocji i wszystko wydawało się być zbyt piękne, żeby mogło być prawdzie, ale niestety takie piękne początki zwiastują trudny koniec.
Zrezygnowałaś z pracy dla gościa, żeby spędzać z nim czas.
Jak sama piszesz, położyłaś mu się na talerzu i podporządkowałaś mu każdy aspekt swojego życia.
Do tego reagujesz bardzo lękowo i emocjonalnie na każdą jego próbę zdobycia dla siebie przestrzeni.
Plus próbujesz niestety manipulować - z jednej strony sama zdecydowałaś, że wracasz do siebie, żeby miał czas z matką, a z drugiej strony liczyłaś na to, że on Cię tam zapłakaną i smutną poklepie po plecach i odwiedzie od wyjazdu.
Życie to nie film. W dobrym życiu i dobrym związku nie ma dramatycznych zwrotów akcji, śpiewania romantycznych piosenek pod balkonem i zawracania ukochanych jeśli chcą odejść.
Zupełnie niepotrzebnie wplątałaś matkę swojego partnera w wasze problemy - nawet jakby była bardzo obiektywną osobą (a nie ma jej w waszym związku więc wie tyle ile zaobserwuje i powie jej Twój partner), to i tak jej instynktem będzie stanąć w obronie swojego dziecka.
Trzeba było się ugryźć w język.
Sprawiasz wrażenie strasznie impulsywnej, trochę neurotycznej, wrażliwej aż za bardzo dziewczyny, która odda z siebie wszystko, żeby tylko dostać trochę miłości. Tylko mało kto w świecie to uszanuje. Najczęściej ten kto daje wszystko za frajer jest uznawany za frajera.
To co możesz teraz zrobić to spróbować się odciąć od tej sytuacji i poukładać sobie to w głowie.
Po pierwsze, nie masz wpływu na to co zrobi Twój partner - im bardziej będziesz go naciskać, tym bardziej będzie Tobą i tym związkiem zmęczony.
Po drugie, skoncentruj się na tym czego Ty chcesz. Czy naprawdę widzisz związek z gościem, który jest wiecznie przepracowany i zajechany psychicznie? Z kimś kto robi aferę jak nie zlapiesz go za rękę?
Z kimś dookoła kogo musisz ciągle chodzić na palcach?
Taki związek to męka dla obu stron - żadne z was nie realizuje w nim swoich potrzeb. Czy warto się tak męczyć?
Po trzecie, zastanów się dlaczego od razu dajesz z siebie 120%? Dlaczego od razu rezygnujesz ze swojego życia i zlewasz się z partnerem w jedno?
Poszukaj w internecie informacji o kobietach, które kochają za bardzo. Masz trochę bluszczowe tendencje, nawet z normalnym facetem może być Ci ciężko sobie coś zbudować, ale to jest do przepracowania.
Mam nadzieję, że szybko odzyskasz spokój i swoje życie.
Związek nie polega na "zasługiwaniu na miłość" i "pokazywaniu się od najlepszej strony". Masz być sobą, bo prędzej czy później ten związek będzie Cię uwierać. Jeżeli partner akceptuje Cię taką jaka jesteś, to wszystko ok. Jeśli nie, to czas pomyśleć o rozstaniu. Z całej tej historii wyziera twarz lekko zdesperowanej kobiety, która za wszelka cenę chce być w związku. Nawet kosztem przesuwania swoich granic i ignorowania własnych potrzeb. To droga do nikąd. Stop. Zastanów się czego TY chcesz. Jakiego partnera TY chcesz. A potem przyjrzyj się swojemu. I wyciągnij wnioski. Powodzenia!
16 2025-02-28 11:31:23 Ostatnio edytowany przez Ola55 (2025-02-28 11:55:42)
Związek nie polega na "zasługiwaniu na miłość" i "pokazywaniu się od najlepszej strony". Masz być sobą, bo prędzej czy później ten związek będzie Cię uwierać. Jeżeli partner akceptuje Cię taką jaka jesteś, to wszystko ok. Jeśli nie, to czas pomyśleć o rozstaniu. Z całej tej historii wyziera twarz lekko zdesperowanej kobiety, która za wszelka cenę chce być w związku. Nawet kosztem przesuwania swoich granic i ignorowania własnych potrzeb. To droga do nikąd. Stop. Zastanów się czego TY chcesz. Jakiego partnera TY chcesz. A potem przyjrzyj się swojemu. I wyciągnij wnioski. Powodzenia!
Gdy wszystko zaczęło się pół roku temu, od razu to był skok na głęboką wodę.Najpierw dzwonił do mnie codziennie po kilka razy, widzieliśmy się na wideo.Nie było dnia bez kontaktu.
Jego częste urlopy przyczyniły się do tego, że równie często przyjeżdżał i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.Jak nie na wyjazdach tak też u moich rodziców i jego mamy.Potem chyba poczułam, że wszystko dzieje się w nadzwyczajnie szybkim tempie jak na początek jakbym nie miała czasu na jakieś analizy czy naprawę błędów.Dlatego wszystko się kumulowało.Ale mój partner poniekąd narzucił mi tę szybkość, te wszystkie propozycje wyjazdów i spędzania czasu.Wszystko w tak krótkim czasie.Wypadłam przez to z toru zbombardowana miłością.Nie miałam przestrzeni na autentyczne bycie sobą.
Teraz czuję się wszystkiemu winna, tą złą bo zaufałam i uległam.
Zajmij się sobą, znalezieniem pracy, zadbaniem o siebie. Ani on ani nikt inny tego nie zrobi za Ciebie.
Jak już wcześniej wspominałem, poczytaj o toksycznych związkach, narcystycznych zachowaniach, kobietach bluszczach. Ta wiedza z całą pewnością będzie przydatna dla Ciebie.
Użalanie się nad sobą nie pomoże ani nie załatwi sprawy.
18 2025-02-28 14:33:35 Ostatnio edytowany przez Shoggies (2025-02-28 14:34:11)
titty napisał/a:Związek nie polega na "zasługiwaniu na miłość" i "pokazywaniu się od najlepszej strony". Masz być sobą, bo prędzej czy później ten związek będzie Cię uwierać. Jeżeli partner akceptuje Cię taką jaka jesteś, to wszystko ok. Jeśli nie, to czas pomyśleć o rozstaniu. Z całej tej historii wyziera twarz lekko zdesperowanej kobiety, która za wszelka cenę chce być w związku. Nawet kosztem przesuwania swoich granic i ignorowania własnych potrzeb. To droga do nikąd. Stop. Zastanów się czego TY chcesz. Jakiego partnera TY chcesz. A potem przyjrzyj się swojemu. I wyciągnij wnioski. Powodzenia!
Gdy wszystko zaczęło się pół roku temu, od razu to był skok na głęboką wodę.Najpierw dzwonił do mnie codziennie po kilka razy, widzieliśmy się na wideo.Nie było dnia bez kontaktu.
Jego częste urlopy przyczyniły się do tego, że równie często przyjeżdżał i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.Jak nie na wyjazdach tak też u moich rodziców i jego mamy.Potem chyba poczułam, że wszystko dzieje się w nadzwyczajnie szybkim tempie jak na początek jakbym nie miała czasu na jakieś analizy czy naprawę błędów.Dlatego wszystko się kumulowało.Ale mój partner poniekąd narzucił mi tę szybkość, te wszystkie propozycje wyjazdów i spędzania czasu.Wszystko w tak krótkim czasie.Wypadłam przez to z toru zbombardowana miłością.Nie miałam przestrzeni na autentyczne bycie sobą.
Teraz czuję się wszystkiemu winna, tą złą bo zaufałam i uległam.
Czemu Ty się tak biczujesz? Byliście we dwoje w tej relacji i po równo odpowiadacie za jej dynamikę. Facet narzucił tempo, a Ty popłynęłaś. Masz teraz nauczkę, że nie warto ulegać tak w 100%.
Wyciągnij z tego naukę i skoncentruj się na dojściu do siebie - w pół roku przeżyłaś taką ilość emocji i zwrotów akcji, że nie jeden związek tyle w dekadę nie przyjmie.