3 lata temu dostałam pracę 250 km od domu. Przyjęłam chociaż nie byłam przekonana. Nigdy wcześniej tam nie byłam, nikogo nie znałam. Wcześniej próbowałam znaleźć pracę bliżej, w mieście 150 km od domu ale wtedy się nie udało. Teraz myślę, że mogłam trochę poczekać, ale wtedy chciałam coś szybko mieć.
Praca hybrydowa, średnio 1-2 razy w tyg musiałam być w biurze. Dojazdy, wynajem pokoi/hotelu, to było męczące, mieszkałam w słabych warunkach, bo na lepsze szkoda było kasy. W końcu rodzice doradzili, że skoro mam trochę oszczędności, to mi trochę dołożą i będzie na wkład własny, kupię mieszkanie a na resztę wezmę kredyt.
Niedługo podpisuję umowę i mam wątpliwości. Miasto mi się nie podoba i wciąż czuję się tam dziwnie, obco i depresyjnie. Do domu daleko, połączenie kiepskie, a na pewno będę jeździć do domu z 2 razy w miesiącu. Jak się w mieszkaniu coś np popsuje to nie będzie kto miał mi pomóc, a ja się na niczym nie znam. Ciągle myślę że mogłam szukać pracy i mieszkania w tym mieście 150 km od rodziców, bo tam mi się o wiele bardziej podoba i dojazd lepszy. No ale nie wiem jak tam byłoby z pracą, czy przedłużyliby mi umowę itd. Poza tym mi się dobrze mieszka w domu rodzinnym, mam całe piętro dla siebie, a nowe mieszkanie jest dużo mniejsze. I też ciężko znoszę zmiany, na pewno będzie mi ciężko przywyknąć do tego, o ile w ogóle.
Rodzina mówi, że wymyślam problemy na siłę, więc spytam tutaj, co sądzicie o mojej sytuacji?
Nie słuchaj nikogo. Ty masz swoje uczucia, swoje emocje, swoje spostrzegania. I tylko nimi się kieruj. Nie słuchaj rodziny, bo rodzina za Ciebie życia nie przeżyje. Wiem, łatwo się mówi. Ale wiesz mi, jestem w takiej dupie ze swoim życiem, że sama nie wiem czy kierować się tym co czuje, tym co myślą inni, a czy tym co trzeba. Czytam sobie twój post i widzę osobę kalkulującą . A nie o to chodzi. Czujesz samotność i pustkę? Zmien życie. Ale broń boże nie działaj na zasadach innych i ich mądrościach.
3 lata temu dostałam pracę 250 km od domu. Przyjęłam chociaż nie byłam przekonana. Nigdy wcześniej tam nie byłam, nikogo nie znałam. Wcześniej próbowałam znaleźć pracę bliżej, w mieście 150 km od domu ale wtedy się nie udało. Teraz myślę, że mogłam trochę poczekać, ale wtedy chciałam coś szybko mieć.
Praca hybrydowa, średnio 1-2 razy w tyg musiałam być w biurze. Dojazdy, wynajem pokoi/hotelu, to było męczące, mieszkałam w słabych warunkach, bo na lepsze szkoda było kasy. W końcu rodzice doradzili, że skoro mam trochę oszczędności, to mi trochę dołożą i będzie na wkład własny, kupię mieszkanie a na resztę wezmę kredyt.
Niedługo podpisuję umowę i mam wątpliwości. Miasto mi się nie podoba i wciąż czuję się tam dziwnie, obco i depresyjnie. Do domu daleko, połączenie kiepskie, a na pewno będę jeździć do domu z 2 razy w miesiącu. Jak się w mieszkaniu coś np popsuje to nie będzie kto miał mi pomóc, a ja się na niczym nie znam. Ciągle myślę że mogłam szukać pracy i mieszkania w tym mieście 150 km od rodziców, bo tam mi się o wiele bardziej podoba i dojazd lepszy. No ale nie wiem jak tam byłoby z pracą, czy przedłużyliby mi umowę itd. Poza tym mi się dobrze mieszka w domu rodzinnym, mam całe piętro dla siebie, a nowe mieszkanie jest dużo mniejsze. I też ciężko znoszę zmiany, na pewno będzie mi ciężko przywyknąć do tego, o ile w ogóle.
Rodzina mówi, że wymyślam problemy na siłę, więc spytam tutaj, co sądzicie o mojej sytuacji?
Ważny jest Twój komfort psychiczny, może wstrzymaj się z tym kupnem mieszkania, jak masz wątpliwości.
Po drugie nawet jak je kupisz, będziesz mogła sprzedać, jak dojdziesz do wniosku, że jednak nie chcesz się na stałe wiązać się z tym miastem.
Rozważ wszystko za i przeciw i podejmij decyzję, najlepszą dla siebie.
Laverne
Być może inni ludzie nie wiedzą nawet, ze dane miejsce zamieszkania nie jest dla nich sprzyjające. Ty to widzisz.
Chyba nie kupowałabym mieszkania tam, lecz poczekałabym szukając pracy bliżej rodziców. Kupno mieszkania obłożone jest podatkami, po co iść na to, skoro może za niedługo uda się znaleźć coś bliżej rodziców w sensie pracy.
Ja cię rozumiem, moje obecne miasto mi nie służy i chętnie wyprowadziłabym się gdzieś indziej, co być może nastąpi za jakiś czas.
Powinnaś zastanowić się. To poważna decyzja. Może naprawdę warto wstrzymać się z jej podjęciem. Na szczęście to nie jest sytuacja bez wyjścia, ponieważ wyjście istnieje. Słuchaj siebie, swojej intuicji, swoich uczuć. Twojej rodziny ten temat nie dotyka bezpośrednio tylko Ciebie. Dlatego to powinna być wyłącznie Twoja suwerenna decyzja.
Tzn. ja już wpłaciłam zadatek na to mieszkanie i jeśli bym zrezygnowała to przepadnie.
I druga sprawa, nie mam zbyt dużej zdolności kredytowej, w kilku bankach mi odmówili, więc jeśli teraz nie kupię to nie wiem czy w ogóle, bo mieszkania drożeją, a moja pensja zbyt wiele nie wzrasta.
Laverne
No to teraz po zadatku dopiero się zastanawiasz... Na twoim miejscu w takim razie bym je kupiła z myślą, że zawsze można będzie sprzedać lub komuś wynająć. Natomiast oczywiste, że mimo to szukałabym pracy bliżej domu.
Warto też pamiętać, że "miasto" to nie tylko ulice, budynki, parki, miejsce pracy, to też znajomi. Jeśli spróbujesz bywać w miejscu, które daje jakąś możliwość poznania nowych osób, to też twoja perspektywa może ulec zmianie.
Obawiam się, że jeśli już teraz mam taki problem z podjęciem każdej decyzji to tym bardziej nie będę miała odwagi żeby je potem sprzedać czy wynająć i utknę tam na zawsze.
A co do znajomych to nie lubię bywać poza domem więc małe szanse, że kogoś poznam. Zresztą nie zależy mi aż tak na tym, w rodzinnej miejscowości też nie mam znajomych, chodziło mi bardziej o to żeby do rodziny mieć blisko.
Tzn. ja już wpłaciłam zadatek na to mieszkanie i jeśli bym zrezygnowała to przepadnie.
I druga sprawa, nie mam zbyt dużej zdolności kredytowej, w kilku bankach mi odmówili, więc jeśli teraz nie kupię to nie wiem czy w ogóle, bo mieszkania drożeją, a moja pensja zbyt wiele nie wzrasta.
W takim razie kupuj, na każdym etapie będziesz mogła sprzedać, również z kredytem.
Nie wiem ilu pokojowe masz to mieszkanie, może jeden pokój uda Ci się wynająć studence, jak źle by Ci się mieszkało samej.
Faktycznie, wpłata zadatku zmienia sytuację. Ale nie przejmuj się na zaś. Masz pracę, więc kup to mieszkanie. Zamiast płacić za wynajem będziesz płacić raty kredytu. Najważniejsze, że to mieszkanie będzie Twoje. Na Twoim miejscu skupiłbym się na tym co jest tu i teraz. Z czasem będziesz mogła je wynająć lub nawet sprzedać.
3 lata temu dostałam pracę 250 km od domu. Przyjęłam chociaż nie byłam przekonana. Nigdy wcześniej tam nie byłam, nikogo nie znałam. Wcześniej próbowałam znaleźć pracę bliżej, w mieście 150 km od domu ale wtedy się nie udało. Teraz myślę, że mogłam trochę poczekać, ale wtedy chciałam coś szybko mieć.
Praca hybrydowa, średnio 1-2 razy w tyg musiałam być w biurze. Dojazdy, wynajem pokoi/hotelu, to było męczące, mieszkałam w słabych warunkach, bo na lepsze szkoda było kasy. W końcu rodzice doradzili, że skoro mam trochę oszczędności, to mi trochę dołożą i będzie na wkład własny, kupię mieszkanie a na resztę wezmę kredyt.
Niedługo podpisuję umowę i mam wątpliwości. Miasto mi się nie podoba i wciąż czuję się tam dziwnie, obco i depresyjnie. Do domu daleko, połączenie kiepskie, a na pewno będę jeździć do domu z 2 razy w miesiącu. Jak się w mieszkaniu coś np popsuje to nie będzie kto miał mi pomóc, a ja się na niczym nie znam. Ciągle myślę że mogłam szukać pracy i mieszkania w tym mieście 150 km od rodziców, bo tam mi się o wiele bardziej podoba i dojazd lepszy. No ale nie wiem jak tam byłoby z pracą, czy przedłużyliby mi umowę itd. Poza tym mi się dobrze mieszka w domu rodzinnym, mam całe piętro dla siebie, a nowe mieszkanie jest dużo mniejsze. I też ciężko znoszę zmiany, na pewno będzie mi ciężko przywyknąć do tego, o ile w ogóle.
Rodzina mówi, że wymyślam problemy na siłę, więc spytam tutaj, co sądzicie o mojej sytuacji?
Może inne miasto, jeśli w tym nie czujesz się dobrze?
Albo mieszkaj nadal z rodzicami jeśli chcesz, choć osobiście odradzam, te wielopokoleniowe rodziny pod jednym dachem to nieporozumienie z tego co widzę naokoło. Teściowie nie godza się z zięciem, synowa się kłóci z teściową, a każdy z nich ma inny pomysł na życie.
A ile ten zadatek wyniósł?
A ile ten zadatek wyniósł?
20 tys
Złoto
Nie mam męża ani dzieci i nie zamierzam mieć, więc w przypadku mieszkania z rodzicami jestem tylko ja na piętrze i rodzice na dole. Żadna wielopokoleniowa rodzina.
Problem polega na tym, że to wieś i najbliższe duże miasto gdzie mogłabym pracować jest 150 km dalej, więc to się i tak wiąże z wynajmem albo kupnem mieszkania.
15 2024-11-03 16:16:46 Ostatnio edytowany przez Farmer (2024-11-03 16:17:55)
Nie mam męża ani dzieci i nie zamierzam mieć
Kup jeszcze 2 koty.
Laverne napisał/a:Nie mam męża ani dzieci i nie zamierzam mieć
Kup jeszcze 2 koty.
A po co 2 koty jak przeciez ma rachunki do placenia a koty tez kosztuja ich utrzymanie
Jesteś na finiszu. Nie wiem skąd te rozterki, skoro i wpłaciłaś i tak już spory zadatek. Strata zadatku będzie bolesna. Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Jeśli kupisz teraz mieszkanie to jeszcze nie koniec świata. Nikt tu nie powiedział Tobie, że masz w nim mieszkać do końca świata.
Nawet z małżeństwa można się jakoś wydostać a tym bardziej z mieszkania na kredyt, w dodatku rodzice pomagają finansowo - powiem Ci że wielu ludzi marzy o takich problemach... Mieszkanie z miesiąca na miesiąc będzie w większym stopniu Twoje, jak się Twoja sytuacja życiowa zmieni zawsze możesz sprzedać, wynająć itp. Ja trochę żałuję że moi rodzice nie chwycili mnie za mordę jak miałem 20parę lat i nie zmusili do zakupu czegoś własnego. Oni właśnie byli zmuszeni przez mojego dziadka i chociaż wtedy też nie wiedzieli po co to, teraz się cieszą.
Znajdź pracę zdalną i mieszkaj na piętrze u rodziców, skoro i tak nie zamierzasz zakladac rodziny.
Co do zadatku, jeśli masz agenta nieruchomości, może pomoże Ci się ułożyć że sprzedającym, jeśli zorganizuje innego kupca.
Oczywiście jakieś koszty i tak poniesiesz .
Albo po prostu będzie to nauczka na przyszłość, by nie podejmować pochopnych decyzji.
Dlaczego nie szukasz blizej domu rodzinnego?
Dlaczego nie szukasz blizej domu rodzinnego?
Szukałam 3 lata temu, ale w tamtym czasie nie mogłam nic znaleźć. Mój błąd, bo mogłam poczekać, a nie przyjmować pierwszą lepszą ofertę.
A później już nie szukałam, bo w obecnej pracy mi się spodobało i bałam się ja zmienić, bo z poprzednich prac byłam zwalniana, gdyż nie dawałam rady w pracy z ludźmi/klientami (mam diagnozę autyzmu). Tak więc wszystko skomplikowane
Gosiawie napisał/a:Dlaczego nie szukasz blizej domu rodzinnego?
Szukałam 3 lata temu, ale w tamtym czasie nie mogłam nic znaleźć. Mój błąd, bo mogłam poczekać, a nie przyjmować pierwszą lepszą ofertę.
A później już nie szukałam, bo w obecnej pracy mi się spodobało i bałam się ja zmienić, bo z poprzednich prac byłam zwalniana, gdyż nie dawałam rady w pracy z ludźmi/klientami (mam diagnozę autyzmu). Tak więc wszystko skomplikowane
Jak dobrze zrozumialam, szukalas rowniez 150 km od domu. Stad moje pytanie.
Jesli w pracy jest ok, podoba ci sie i teraz dajesz rade, to nie rezygnuj z pracy. Mozesz w miedzyczasie szukac nowej blisko domu rodzinnego.
Jestes niestety w ciezkiej sytuacji. Musisz dobrze sie zastanowic.
Jesli jesli tu zostaniesz, poszukaj sobie przyjaciol, moze rowniez partnera "znajdziesz", bedzie ci razniej.
23 2024-11-04 11:50:31 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-04 11:52:00)
Nic nie jest skomplikowane. Najważniejsze, że masz pracę, którą lubisz. Dzięki temu jesteś samodzielna i niezależna. Myśl o pozytywnych stronach swojego życia.
Co do mieszkania to decyzję, niestety, musisz podjąć sama. Otrzymałaś wiele propozycji. Sam napisałem Tobie, że jeśli nawet kupisz je, to jeszcze nie znaczy, że będziesz mieszkać w nim do końca świata. Zobaczysz co przyniesie Tobie przyszłość. Poza tym to będzie Twoje królestwo. Pomyśl może o tym w jaki sposób je urządzisz, aby było przytulne i miłe.
Sama zobaczysz, że wszystko będzie dobrze
Ja sama nie wiem, bo z jednej strony się cieszę na to mieszkanie, a z drugiej jednak mi szkoda, że nie jest to w mieście bliżej rodziców.
Np do notariusza na podpisanie umowy będę musiała sama iść bo rodzice nie mają jak tam dojechać na daną godzinę. Z przewozem moich rzeczy też pewnie będzie problem, będą musieli prosić mojego brata żeby ich zawiózł.
Ogólnie w dłuższej perspektywie wydaje mi się to problematyczne.
Gosiawie
Tak, szukałam 150 km od domu ale wtedy nie znalazłam, wiec pojechałam do tego miasta 250 km dalej. A kilka dni później zadzwonili z tego pierwszego, ze jednak mam prace. Z tym, ze ja już podpisałam umowę w tym drugim
Teraz myślę że jestem z wszystkiego niezadowolona w życiu bo nie umiem zaprotestować
26 2024-11-04 13:14:20 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-04 13:16:12)
Takie rzeczy zdarzają się. Trudno.
Złożyłaś już papiery do banku o kredyt?
Jeśli chodzi o pracę, to która lepsza, ta pierwsza (co przyszła informacja kilka dni później) czy ta obecna, w której pracujesz?
Alessandro
Tak, dostałam już pozytywną odpowiedź z banku odnośnie kredytu.
A co do pracy to obecna praca mi odpowiada, natomiast jedynym plusem tamtej drugiej było to, że była bliżej domu, w mieście w którym zawsze chciałam mieszkać. Ciężko mi powiedzieć czy w innych aspektach też byłaby lepsza, ludzie na rozmowie wydawali mi się niemili, a szef był obcokrajowcem a mi trudno jest pracować i mówić w innym języku. Mam wątpliwości czy udałoby mi się tam utrzymać ale to tylko moje przypuszczenia.
28 2024-11-04 13:54:35 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-04 14:14:28)
Z tego co napisałaś wynika, że obecna praca bardziej Tobie odpowiada, co jest dużym plusem. Z banku także otrzymałaś pozytywną informację. To już mamy dwie dobre wiadomości
To, że będziesz miała dalej do rodzinnego domu, moim zdaniem, nie stanowi wielkiego problemu. Zawsze będziesz mogła zadzwonić, chociaż to nie to samo co bezpośredni kontakt.
Jeśli zdecydujesz się i kupisz to mieszkanie, będziesz miała swoje miejsce, swoją chatkę. Kiedy ją urządzisz będzie w niej ciepło, miło i przytulnie. To już trzecia dobra wiadomość
Poza tym widzę, że pomimo wszystko, świetnie sobie radzisz i to jest czwarta dobra wiadomość
Sama widzisz, masz cztery bardzo dobre informacje dotyczące Twojej sytuacji
A może chcesz jeszcze więcej pozytywnych wiadomości na ten temat?
Ostatnie pytanie: jeśli zdecydujesz się kupić to mieszkanie to, czy dasz radę sama spłacać raty kredytu bez poważnego uszczerbku dla siebie samej?
Alessandro
Na razie jestem w stanie spłacać, ale to kredyt na długo, także nie wiadomo co się wydarzy. Jak będę zarabiała tyle co teraz (lub więcej) to dam radę. W razie czego rodzice mówili, że pomogą ale sami są w nienajlepszej sytuacji, więc wolałabym nie
Podjęłaś już decyzję czy nadal masz wątpliwości?
Alessandro
Podjęłam i kupię to mieszkanie, ale tylko dlatego, że mi głupio to wszystko odwoływać (został tylko notariusz) i mi szkoda zadatku. Zresztą w obecnej chwili nie mam gdzie mieszkać w mieście w którym pracuję, bo umowa najmu się skończyła.
Ale pewnie jeszcze długo mnie będzie to męczyć, że podjęłam nie do końca dobrą decyzję. Już tak mam, że jak się na coś uprę to nie potrafię odpuścić i przestać o tym myśleć póki nie będzie po mojemu.
Laverne, po Twojemu to urządzisz swoje gniazdko Tak jak tylko bedziesz chciała,
teraz to niech Twoja wyobraźnia zacznie pracować jak to zrobić. Najważniejsze, abyś w swoim mieszkanku czuła się przyjemnie i miło. Głowa do góry
33 2024-11-05 10:03:40 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-11-05 10:04:43)
A po Twojemu jak by było?
Po czyjemu jest teraz?
Ela210
No ja chciałam mieszkać w innym mieście (tym 150 km od rodziny). Pomimo, że nigdy tam nie mieszkałam (jedynie czasem bywałam) to czułam się jakoś bardziej pewnie i bezpieczne niż tam gdzie kupiłam mieszkanie.
W tym drugim mieście tego nie ma, pomimo że pracuje tam od 3 lat to dalej tak mam jak wsiadam w pociąg, że jadę w nieznane.
No ale jak to komuś tłumaczę to każdy się dziwi albo twierdzi że wymyślam
Laverne, nie patrz na to. Nic nie wymyślasz tylko mówisz to co myślisz, co czujesz, o swoich wrażeniach. Nie każdemu musi pasować Twój punkt widzenia. Ale to jego problem a nie Twój.
Trzymaj się
Ela210
No ja chciałam mieszkać w innym mieście (tym 150 km od rodziny). Pomimo, że nigdy tam nie mieszkałam (jedynie czasem bywałam) to czułam się jakoś bardziej pewnie i bezpieczne niż tam gdzie kupiłam mieszkanie.
W tym drugim mieście tego nie ma, pomimo że pracuje tam od 3 lat to dalej tak mam jak wsiadam w pociąg, że jadę w nieznane.
No ale jak to komuś tłumaczę to każdy się dziwi albo twierdzi że wymyślam
No właśnie, pisałaś to już.
Więc pytam czy jeśli nie chciałaś tam mieszkać, pc co kupiłaś mieszkanie, czy z wlasnej inicjatywy, czy ktoś Cię do tego namówił?
Ela210
Zawsze chciałam mieć własne mieszkanie, bo mieszkanie z innymi mnie jednak trochę czasami męczyło. Tylko chciałam mieszkać właśnie w takiej okolicy blisko rodziny. A kupiłam tam bardziej z inicjatywy rodziców.
Myślę że błędem było to że przyjęłam tam ofertę pracy a potem zasiedziałam się tam na parę lat, mimo, że od razu wiedziałam że mi to miasto nie pasuje. Nie pisałam wcześniej tego, ale wzięłam tę pracę tylko dlatego że w domu rodzice ciągle mi gadali że z poprzedniej mnie wyrzucili i nigdzie nie pracuje. A potem bałam się zmienić skoro tutaj mi dobrze szło, że znowu będzie tak samo.
Laverne, daj sobie trochę czasu. Mam nieodparte wrażenie, że bijesz się teraz z własnymi myślami, że w głowie masz totalny chaos, że czujesz się sfrustrowana. Moim zdaniem powinnaś nabrać dystansu do tego wszystkiego. Niech opadną emocje.
To, że kupisz mieszkanie w mieście, którego nie darzysz sympatią, którego po prostu nie lubisz, nie oznacza, że już w tym momencie skazujesz siebie na życie w nim do końca świata. Przede wszystkim masz pracę, która daje Ci satysfakcję, dobrze zarabiasz. Za jakiś czas będziesz mogła zmienić i pracę, i miejsce zamieszkania.
Mając pracę i własne mieszkanie będziesz kobietą niezależną, w pełni samodzielną. W dzisiejszych czasach jest to bardzo ważne. Życzę Tobie więcej optymizmu
Już podpisałam umowę u notariusza i w ciągu tygodnia mam dostać klucze.
No i już pojawiły się pierwsze problemy, otóż nie ma kto przewieźć moich rzeczy, bo „żeby tam pojechać to trzeba poświęcić cały dzień”. I nikt nie ma czasu albo chęci. Więc będę je wozić w pociągu po jednej walizce 3-4h w jedną stronę.
Ja to sobie dzisiaj uświadomiłam, że chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że tam mieszkam bo zawsze coś będzie nie tak, jakaś przeszkoda.
Już nawet kredyt mnie nie martwi, przynajmniej jak nie będę miała z czego spłacić to będę miała mocny argument żeby sprzedać i skończyć z tym.
No i już pojawiły się pierwsze problemy, otóż nie ma kto przewieźć moich rzeczy, bo „żeby tam pojechać to trzeba poświęcić cały dzień”. I nikt nie ma czasu albo chęci. Więc będę je wozić w pociągu po jednej walizce 3-4h w jedną stronę.
Witamy w dorosłym życiu!
Dlaczego oczekujesz że ktoś będzie Tobie poświęcał cały dzień bo nie rozumiem..? Tak wygląda świat, ja się przeprowadzałem to wynajmowałem VANa, sam wszystko nosiłem a najpierw miesiąc na siłowni ćwiczyłem aby podołać (nie żartuję). A do noszenia pianina wziąłem ludzi na miejscu bo tego nie dałbym rady. Razu jednego szefu usłyszał że kupiłem mieszkanie i będę się przenosić więc zaproponował pomoc jednego pracownika co VANem jeździł bo akurat był wolny, ale i tak mu dałem w łapę trochę kasy no bo gdyby nie ta robota to siedziałby w domu na Netfliksie. Siostra się przeprowadzała to też sobie wzięła pomoc za którą zapłaciła. A jak za dzieciaka z rodzicami się przeprowadzałem to myślisz że ktoś nam pomógł tak bezinteresownie..? Dawni sąsiedzi niby tacy mili i w ogóle przyjaciele to tylko się ustawili coby tutaj nam zabrać jak nie potrzebujemy
Już podpisałam umowę u notariusza i w ciągu tygodnia mam dostać klucze.
No i już pojawiły się pierwsze problemy, otóż nie ma kto przewieźć moich rzeczy, bo „żeby tam pojechać to trzeba poświęcić cały dzień”. I nikt nie ma czasu albo chęci. Więc będę je wozić w pociągu po jednej walizce 3-4h w jedną stronę.
Ja to sobie dzisiaj uświadomiłam, że chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że tam mieszkam bo zawsze coś będzie nie tak, jakaś przeszkoda.
Już nawet kredyt mnie nie martwi, przynajmniej jak nie będę miała z czego spłacić to będę miała mocny argument żeby sprzedać i skończyć z tym.
Oj tam, oj tam... Szklanka jest do połowy pełna, a ty widzisz ją do połowy pustą.
Dopiero zaczynasz przeprowadzkę a już widzisz tylko same niedogodności. Są wypożyczalnie samochodów transportowych, czy jak to się tam nazywa, możesz wynając samochód na jeden dzień i wszystko przewieźć. Możesz ponowić prośbę do znajomych, bo to że dziś ani w tym tygodniu nie mają dla ciebie czasu nie znaczy, że go nie znajdą za dwa tygodnie. Jeśli nie, to będziesz woziła pociągiem swoje rzeczy tak długo, aż przewieziesz wszystkie. Trochę to potrwa, ale w końcu przecież dasz radę
Trochę więcej optymizmu, radości z tego co ci się udaje osiągnąć i zwykłego zadowolenia z życia.
Jest dobrze, nie ma na co narzekać.
No wiesz zawsze postaw się po stronie znajomych jeśli tak jak piszesz jest potrzebny cały dzień na przeprowadzkę. Każdy ma jakieś plany i ciężko jest tak od zaraz wszystko rzucić i pomóc. Może trzeba pogadać ze znajomymi i się uda ustalić dogodny termin dla wszystkich.
Mi się łatwo mówi bo ja jak się przeprowadzałam dwa razy to miałam tylko plecak.
43 2024-11-08 13:33:41 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-08 13:35:27)
Laverne, poszukaj u siebie firmy przewozowej, skontaktuj się, porozmawiaj. Myślę, że powinnaś znaleźć kilka takich firm. Ewentualnie popytaj może u siebie w pracy. Niestety, to będzie dodatkowy koszt, ale niewykluczone, że załatwisz w ten sposób wszystko, i przewóz rzeczy, i wniesienie do mieszkania, a nawet ustawienie mebli. Jestem pewien, że uda się Ci to załatwić, a Ty szybko zapomnisz o wszystkim.
Daj znać, czy udało się Tobie rozwiązać ten problem.
Powodzenia
44 2024-11-08 13:50:55 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-11-08 13:53:03)
Tak jak Alessandro pisze.
Bez jaj z ta walizka i pociagiem xD
Subaru tez mnie rozbawil z ta silownia - kto nie ma w glowie to musi miec w bicku xD
Firma transportowa bierze ~200zl + 1.5zl/km za przeprowadzke miedzy-miastowa razem z przeniesieniem wszystkiego do samochodu, ze samochodu, zabezpieczeniem itp. (np. https://www.123przeprowadzki.pl/przepro … ymiastowe)
To nie sa drogie tematy.
Tak jak Alessandro pisze.
Bez jaj z ta walizka i pociagiem xD
Subaru tez mnie rozbawil z ta silownia - kto nie ma w glowie to musi miec w bicku xDFirma transportowa bierze ~200zl + 1.5zl/km za przeprowadzke miedzy-miastowa razem z przeniesieniem wszystkiego do samochodu, ze samochodu, zabezpieczeniem itp. (np. https://www.123przeprowadzki.pl/przepro … ymiastowe)
To nie sa drogie tematy.
Ja sie od kumpeli do swojego mieszkania z urzedu przeprowadzalam to tylko mialam ze soba dwie walizki i do pustych scian. Dobrze ze mialam kasy oszczedzone przez lata to za to lozko kupilam gazowke i lodowke. A tu problemy ze ma juz wszystkie swoje meble sprzet itp do przeniesienia na inne miejsce zamieszkania
Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
Bardziej mi chodziło o to, że skoro każdy mnie olewa już na początku to tak będzie zawsze (a w bliższym mieście mogło być inaczej).
Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
Bardziej mi chodziło o to, że skoro każdy mnie olewa już na początku to tak będzie zawsze (a w bliższym mieście mogło być inaczej).
Pomieszkasz tam, to nawiążesz bliższe kontakty z ludźmi, to tylko kwestia czasu.
48 2024-11-08 15:24:11 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-08 15:27:48)
Nikt Ciebie nie olewa, nawet nie myśl w ten sposób, a w razie czego zawsze możesz tu wygadać się
Zgadzam się z tym co napisała Salomonka. Dlatego nie ma sensu dalej drążyć tematu.
Jak będzie już po wszystkim to napisz jak Tobie poszło.
Powodzenia
Laverne napisał/a:Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
Bardziej mi chodziło o to, że skoro każdy mnie olewa już na początku to tak będzie zawsze (a w bliższym mieście mogło być inaczej).Pomieszkasz tam, to nawiążesz bliższe kontakty z ludźmi, to tylko kwestia czasu.
Dokladnie. Ja tak samo mi dali mieszkanie na takiej wsi pod miastem. Nikogo nie znalam a teraz znam duzo osob
Tzn, ja już tam mieszkam 3 lata, tylko że wcześniej mieszkałam w hotelu albo w wynajętym mieszkaniu i często wracałam do rodzinnego domu. I dalej nikogo nie poznałam.
Wydaje mi się, że większość ludzi poznaje się poprzez wspólnych znajomych, a jak się w danym miejscu nie zna ani jednej osoby to ciężko kogoś poznać.
Szczególnie że ja ciężko nawiązuje kontakty.
Tzn, ja już tam mieszkam 3 lata, tylko że wcześniej mieszkałam w hotelu albo w wynajętym mieszkaniu i często wracałam do rodzinnego domu. I dalej nikogo nie poznałam.
Wydaje mi się, że większość ludzi poznaje się poprzez wspólnych znajomych, a jak się w danym miejscu nie zna ani jednej osoby to ciężko kogoś poznać.
Szczególnie że ja ciężko nawiązuje kontakty.
Ja nie znalam nikogo w nowym miejscu a poznalam duzo osob. Wychodz do ludzi czesciej
New Me
A jak ich poznałaś? mi się zdarzało być samej w kinie, teatrze czy restauracji, a na siłownię chodzę codziennie i nie poznałam ani jednej osoby. Chyba nie powiesz że osoba która każdego dnia jest na siłowni nie bywa wśród ludzi
New Me
A jak ich poznałaś? mi się zdarzało być samej w kinie, teatrze czy restauracji, a na siłownię chodzę codziennie i nie poznałam ani jednej osoby. Chyba nie powiesz że osoba która każdego dnia jest na siłowni nie bywa wśród ludzi
Normalnie ja czasem wychodze wcrozne miejsca I jakos mi latwo do ludzi zagadac.
Laverne, czy na siłowni, do której chodzisz, są zajęcia typu zumba, joga, pilates? Pytam dlatego, że przeważnie na takiej zajęcia chodzą dziewczyny. Z czasem jedna, druga rozmowa, nawet krótka, może spowodować, że udałoby się Tobie nawiązać z kimś nić porozumienia, koleżeństwa. A w Twojej pracy? Są jakieś rówieśniczki, z którymi od czasu do czasu zamienisz kilka słów?
Wygląda na to, że raczej masz trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów, ale to nie jest koniec świata. Spróbuj powoli przełamywać się. Skoro stać Cię, w sensie stricte psychologicznym, emocjonalnym, na wyjście to kina, teatru czy restauracji, to nie powinnaś mieć trudności w przełamywaniu barier pod kątem nawiązywania znajomości.
Już podpisałam umowę u notariusza i w ciągu tygodnia mam dostać klucze.
No i już pojawiły się pierwsze problemy, otóż nie ma kto przewieźć moich rzeczy, bo „żeby tam pojechać to trzeba poświęcić cały dzień”. I nikt nie ma czasu albo chęci. Więc będę je wozić w pociągu po jednej walizce 3-4h w jedną stronę.
Ja to sobie dzisiaj uświadomiłam, że chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że tam mieszkam bo zawsze coś będzie nie tak, jakaś przeszkoda.
Już nawet kredyt mnie nie martwi, przynajmniej jak nie będę miała z czego spłacić to będę miała mocny argument żeby sprzedać i skończyć z tym.
Jeszcze na dobre nie zaczęłaś i już chciałabyś kończyć. Co to za rodzina, która nie chce pomóc, człowiek nie przeprowadza się co chwilę. Zastanowiłabym się, tym bardziej mając OK pracę, czy ta cała rodzina jest warta twojego niezdecydowania.
Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
No błagam Cię...
Naprawdę nie masz kilkuset złotych na tak ważną sprawę? Przecież to nie jest jakoś bardzo drogo.
A nie musisz tknąć nawet palcem, nie musisz przenieść nawet widelca. Tylko stoisz i dyrygujesz co mają gdzie odstawić.
"część kupię na miejscu" - wolisz kupować drugi raz coś co już masz, niż wydać to na firmę przeprowadzkową? Wolisz wysyłać paczkami?
Przecież wyjdzie Cię to nawet drożej niż wynająć firmę, a ile pierdzielenia...
Laverne napisał/a:Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
No błagam Cię...
Naprawdę nie masz kilkuset złotych na tak ważną sprawę? Przecież to nie jest jakoś bardzo drogo.
A nie musisz tknąć nawet palcem, nie musisz przenieść nawet widelca. Tylko stoisz i dyrygujesz co mają gdzie odstawić."część kupię na miejscu" - wolisz kupować drugi raz coś co już masz, niż wydać to na firmę przeprowadzkową? Wolisz wysyłać paczkami?
Przecież wyjdzie Cię to nawet drożej niż wynająć firmę, a ile pierdzielenia...
Ja bym wynajęła busa i w kilka godzin załatwiła sprawę do zera.
Poza tym naprawdę nie rozumiem, jak można nie mieć nikogo kto chce pomóc? Ja się przeprowadzałam w życiu naprawdę ileś tam razy i nigdy, ale powtarzam: NIGDY nie zostałam z tym problemem sama. Zawsze ktoś coś starał się pomóc.
madoja napisał/a:Laverne napisał/a:Tylko, że na te wszystkie firmy przeprowadzkowe trzeba mieć pieniądze no ale w końcu wymyśliłam, że część rzeczy przewiozę sama pociągiem, część rzeczy wyślę paczka (paczka tańsza niż firma) a część kupię już na miejscu.
No błagam Cię...
Naprawdę nie masz kilkuset złotych na tak ważną sprawę? Przecież to nie jest jakoś bardzo drogo.
A nie musisz tknąć nawet palcem, nie musisz przenieść nawet widelca. Tylko stoisz i dyrygujesz co mają gdzie odstawić."część kupię na miejscu" - wolisz kupować drugi raz coś co już masz, niż wydać to na firmę przeprowadzkową? Wolisz wysyłać paczkami?
Przecież wyjdzie Cię to nawet drożej niż wynająć firmę, a ile pierdzielenia...Ja bym wynajęła busa i w kilka godzin załatwiła sprawę do zera.
Poza tym naprawdę nie rozumiem, jak można nie mieć nikogo kto chce pomóc? Ja się przeprowadzałam w życiu naprawdę ileś tam razy i nigdy, ale powtarzam: NIGDY nie zostałam z tym problemem sama. Zawsze ktoś coś starał się pomóc.
Ja tak samo zawsze ktos mi.pomogal
A ja autorce napisze tak: kto chce, szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu Ona wszędzie widzi problem... nastawienie ma znaczenie.
Sama od grudnia idę na mieszkanie i już mam prawie wszystko pozałatwiane. Jeden znajomy załatwił mi po znajomości dobrą ekipę do odmalowania mieszkania zebym nie musiala czekać, partner i koleżanki obiecały, że będą się ze mną rozbijać po Ikei by wyposażyć mieszkanie i wszystko przewieźć, narzeczony przyjaciółki zadeklarował że poskręca i odkupi meble, których ja nie chce, jeszcze inny zadeklarował że pomoże skręcić nowe i tak dalej. A wcale nie zostało mi dużo znajomych, tylko najbliżsi.
Może nie pasować termin znajomym, mogą być zajęci, może trzebaby się dostosować do ich dyspozycyjności by przewieźć rzeczy ale przede wszystkim to trzeba się przyjrzeć sobie, czemu jesteś w tym sama. Wybacz, bo to może okrutne co napisałam ale tak właśnie uważam. Czemu tak się stało, że nie masz na kogo liczyć? Trzeba się przyjrzeć relacjom.
A ja autorce napisze tak: kto chce, szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu Ona wszędzie widzi problem... nastawienie ma znaczenie.
Sama od grudnia idę na mieszkanie i już mam prawie wszystko pozałatwiane. Jeden znajomy załatwił mi po znajomości dobrą ekipę do odmalowania mieszkania zebym nie musiala czekać, partner i koleżanki obiecały, że będą się ze mną rozbijać po Ikei by wyposażyć mieszkanie i wszystko przewieźć, narzeczony przyjaciółki zadeklarował że poskręca i odkupi meble, których ja nie chce, jeszcze inny zadeklarował że pomoże skręcić nowe i tak dalej. A wcale nie zostało mi dużo znajomych, tylko najbliżsi.
Może nie pasować termin znajomym, mogą być zajęci, może trzebaby się dostosować do ich dyspozycyjności by przewieźć rzeczy ale przede wszystkim to trzeba się przyjrzeć sobie, czemu jesteś w tym sama. Wybacz, bo to może okrutne co napisałam ale tak właśnie uważam. Czemu tak się stało, że nie masz na kogo liczyć? Trzeba się przyjrzeć relacjom.
To Ty masz mieszkanie swoje? Czy jak?.
New me toć pisałam w swoim wątku o mieszkaniu, że idę od grudnia mam swoje i wynajmowałam (stąd mam oszczędności, z renty i wynajmu), przepisane na mnie było kiedyś. Ale nie róbmy tu offtopu.
New me toć pisałam w swoim wątku o mieszkaniu, że idę od grudnia mam swoje i wynajmowałam (stąd mam oszczędności, z renty i wynajmu), przepisane na mnie było kiedyś. Ale nie róbmy tu offtopu.
A ok to teraz wiem juz
No więc mieszkam w nowym mieszkaniu od 3 tygodni i mieszkanie samej mi się podoba.
Miasto mi się w dalszym ciągu nie podoba. No już zdradzę, że mieszkam w Krakowie, a tamto miasto blisko rodzinnego domu to Warszawa i nadal żałuje że nie wybrałam Warszawy.
Meble do domu wybrała mama bo mi się nie chciało urządzać.
Miałam dwie koleżanki w rodzinnych stronach które po wyprowadzce przestały się do mnie odzywać. Spotykałam się i pisałam z chłopakiem który w dniu odebrania kluczy zerwał ze mną kontakt.
No więc mieszkam sobie sama w obcym mieście i myślę wciąż o Warszawie xD
No więc mieszkam w nowym mieszkaniu od 3 tygodni i mieszkanie samej mi się podoba.
Miasto mi się w dalszym ciągu nie podoba. No już zdradzę, że mieszkam w Krakowie, a tamto miasto blisko rodzinnego domu to Warszawa i nadal żałuje że nie wybrałam Warszawy.
Meble do domu wybrała mama bo mi się nie chciało urządzać.
Miałam dwie koleżanki w rodzinnych stronach które po wyprowadzce przestały się do mnie odzywać. Spotykałam się i pisałam z chłopakiem który w dniu odebrania kluczy zerwał ze mną kontakt.
No więc mieszkam sobie sama w obcym mieście i myślę wciąż o Warszawie xD
Krakow jest duzo lepszy i piekniejszy niz Warszawa.
New Me
No właśnie większość ludzi twierdzi na odwrót. Poza tym Warszawa jest mi bliższa, bo urodziłam się i wychowywałam w tamtejszych okolicach, a w Krakowie nigdy nie byłam (tzn. pojechałam dopiero jak znalazłam pracę i nie spodobał mi się).