jak rozstać się z klasą i szacunkiem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Witajcie.
Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść. Minione Święta dodatkowo mnie w tym utwierdziły. Nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham, ale nie potrafię żyć w taki sposób, w jaki żyjemy do tej pory. Dla mnie jest to wegetacja. Mianowicie- nie żyjemy jak rodzina, a jak współlokatorzy. Ja na chwilę obecną jestem na urlopie macierzyńskim, więc zasadniczo większość czasu spędzam z dzieckiem w domu. Synek jest bardzo kochanym, ale też bardzo wymagającym dzieckiem. Nie ukrywam, że jestem często zmęczona opieką nad nim, mimo, iż kocham go ponad życie, oczekiwałabym pomocy przy dziecku po powrocie narzeczonego z pracy. Narzeczony wraca do domu po pracy bardzo późno, wieczorem. Dlatego, że bezpośrednio po pracy idzie do mamusi na obiad. Często jeszcze tam przymknie mu się oko i się zdrzemnie. Koniec końców w domu jest bardzo późno. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, mówiłam, że nie podoba mi się to. Obiecywał, że to zmieni, że będzie wracał po pracy do domu, niestety na obietnicach się skończyło. Ani prośbą, ani groźbą nie potrafię na niego wpłynąć. Kiedy już łaskawie pojawi się w domu to… też go nie ma. Tzn jest fizycznie, ale jak tylko wróci to od razu siada na komputerze, bądź zamyka się w swoim pokoju i ogląda seriale na komórce. Na jakąkolwiek prośbę żeby mi w czymś pomógł reaguje złością. Nawet wyniósł się do drugiego pokoju, ma tam swój komputer i rozkładany fotel, tam śpi i spędza czas. Wynosi śmieci, pójdzie do sklepu po zakupy, ale często nie ma go przez bardzo długi czas i po powrocie nie raz wyczułam od niego alkohol… Najlepsze jest to, że zakupy robi za moje pieniądze. Nie dokłada do budżetu domowego nic poza połową opłat za czynsz i rachunki- jedzenie, środki czystości, wszystko co potrzebne dla dziecka i do domu jest finansowane przeze mnie, pomimo, że on ma większe zarobki niż mój zasiłek macierzyński… Gdy mówiłam mu, żeby się dokładał to żachnął się tylko, że przecież on chodzi jeść do matki! Na moje słowa, że przecież w domu też czasami je, a poza tym z chemii typu proszek do prania, papier toaletowy, mydło itp. korzystamy wspólnie odparł, że jak dla niego to on może z papieru toaletowego nie korzystać. Weekendy też spędza na komputerze, albo z kolegą, gdzie oczywiście jest alkohol… Ma do mnie pretensje, że za rzadko wychodzę z synkiem na spacer, gdzie ja mu odpowiadam, że możemy chodzić razem, jak wróci z pracy, w weekendy, na co odpowiedział, że on „weekendy ma dla siebie”. Jestem zrozpaczona. W jego oczach wszystko robię źle. Ciągle słyszę krytykę, każde zło tego świata jest moją winą. W takim też świetle stawia mnie przed swoją rodziną. Gdy jest jakiś problem, ja chcę omawiać go na spokojnie, a on ciągle tylko krzyczy i poniża mnie słownie. Zaczęłam już nawet nagrywać to w ukryciu, żeby dać do odsłuchania osobie trzeciej, bo nie wiem już czy to ja jestem nienormalna czy z nim jest coś nie tak. Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni. Ogólnie to w czasie ciąży chodziłam do psychologa, aby uporządkować sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Generalnie teraz czuję, że jesteśmy pod ścianą, dotarło do mnie, że nic się już na lepsze nie zmieni i szczerze mówiąc mam już dość takiego życia. Wolę być sama z synkiem niż niańczyć na dobrą sprawę dwójkę dzieci. Stąd też proszę Was o radę- w jaki sposób najlepiej przeprowadzić rozmowę z nim, czy kilka dni wcześniej zasygnalizować, że chcę poważnie porozmawiać i żeby też przemyślał, czy są jakieś sprawy, o których chciałby ze mną porozmawiać, czy lepiej postawić go przed faktem dokonanym i powiedzieć, że odchodzę z dzieckiem i koniec. Dodatkowo, o jakie sprawy formalne powinnam się zatroszczyć w tej sytuacji i gdzie je zabezpieczyć (zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy mnie, mieszkanie- sprzedaż czy jedna ze stron spłaca drugą?, co jeszcze?). Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-28 21:06:42)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Można powiedzieć, że znacie się długo i się nie znacie... Kupno wspólnego mieszkania to poważna decyzja, chcesz powiedzieć, że byłaś szczęśliwa w tym związku, widziałaś go jako ojca dziecka jak i partnera na całe życie, dopiero pojawienie się dziecka zmieniło o180 st?

Musisz po po prostu powiedzieć, że tak dalej być nie może, albo się ogarnia, allbo się rochodzicie i musisz być konsekwentna.

Jak to rozegrać, to następny krok, najpierw zobacz jaka będzie jego reakcja, może też będzie za rozstaniem, bo dziecko... go przerosło.

A on chciał mieć dziecko?

3

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

No prosze i kto znowu jest glowna bohaterka tragedii zwiazkowej- tesciowa.... swoja droga to sie upewnij, czy faktycznie chodzi do matki po pracy

4 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-12-28 22:07:03)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Witajcie.
Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść. Minione Święta dodatkowo mnie w tym utwierdziły. Nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham, ale nie potrafię żyć w taki sposób, w jaki żyjemy do tej pory. Dla mnie jest to wegetacja. Mianowicie- nie żyjemy jak rodzina, a jak współlokatorzy. Ja na chwilę obecną jestem na urlopie macierzyńskim, więc zasadniczo większość czasu spędzam z dzieckiem w domu. Synek jest bardzo kochanym, ale też bardzo wymagającym dzieckiem. Nie ukrywam, że jestem często zmęczona opieką nad nim, mimo, iż kocham go ponad życie, oczekiwałabym pomocy przy dziecku po powrocie narzeczonego z pracy. Narzeczony wraca do domu po pracy bardzo późno, wieczorem. Dlatego, że bezpośrednio po pracy idzie do mamusi na obiad. Często jeszcze tam przymknie mu się oko i się zdrzemnie. Koniec końców w domu jest bardzo późno. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, mówiłam, że nie podoba mi się to. Obiecywał, że to zmieni, że będzie wracał po pracy do domu, niestety na obietnicach się skończyło. Ani prośbą, ani groźbą nie potrafię na niego wpłynąć. Kiedy już łaskawie pojawi się w domu to… też go nie ma. Tzn jest fizycznie, ale jak tylko wróci to od razu siada na komputerze, bądź zamyka się w swoim pokoju i ogląda seriale na komórce. Na jakąkolwiek prośbę żeby mi w czymś pomógł reaguje złością. Nawet wyniósł się do drugiego pokoju, ma tam swój komputer i rozkładany fotel, tam śpi i spędza czas. Wynosi śmieci, pójdzie do sklepu po zakupy, ale często nie ma go przez bardzo długi czas i po powrocie nie raz wyczułam od niego alkohol… Najlepsze jest to, że zakupy robi za moje pieniądze. Nie dokłada do budżetu domowego nic poza połową opłat za czynsz i rachunki- jedzenie, środki czystości, wszystko co potrzebne dla dziecka i do domu jest finansowane przeze mnie, pomimo, że on ma większe zarobki niż mój zasiłek macierzyński… Gdy mówiłam mu, żeby się dokładał to żachnął się tylko, że przecież on chodzi jeść do matki! Na moje słowa, że przecież w domu też czasami je, a poza tym z chemii typu proszek do prania, papier toaletowy, mydło itp. korzystamy wspólnie odparł, że jak dla niego to on może z papieru toaletowego nie korzystać. Weekendy też spędza na komputerze, albo z kolegą, gdzie oczywiście jest alkohol… Ma do mnie pretensje, że za rzadko wychodzę z synkiem na spacer, gdzie ja mu odpowiadam, że możemy chodzić razem, jak wróci z pracy, w weekendy, na co odpowiedział, że on „weekendy ma dla siebie”. Jestem zrozpaczona. W jego oczach wszystko robię źle. Ciągle słyszę krytykę, każde zło tego świata jest moją winą. W takim też świetle stawia mnie przed swoją rodziną. Gdy jest jakiś problem, ja chcę omawiać go na spokojnie, a on ciągle tylko krzyczy i poniża mnie słownie. Zaczęłam już nawet nagrywać to w ukryciu, żeby dać do odsłuchania osobie trzeciej, bo nie wiem już czy to ja jestem nienormalna czy z nim jest coś nie tak. Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni. Ogólnie to w czasie ciąży chodziłam do psychologa, aby uporządkować sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Generalnie teraz czuję, że jesteśmy pod ścianą, dotarło do mnie, że nic się już na lepsze nie zmieni i szczerze mówiąc mam już dość takiego życia. Wolę być sama z synkiem niż niańczyć na dobrą sprawę dwójkę dzieci. Stąd też proszę Was o radę- w jaki sposób najlepiej przeprowadzić rozmowę z nim, czy kilka dni wcześniej zasygnalizować, że chcę poważnie porozmawiać i żeby też przemyślał, czy są jakieś sprawy, o których chciałby ze mną porozmawiać, czy lepiej postawić go przed faktem dokonanym i powiedzieć, że odchodzę z dzieckiem i koniec. Dodatkowo, o jakie sprawy formalne powinnam się zatroszczyć w tej sytuacji i gdzie je zabezpieczyć (zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy mnie, mieszkanie- sprzedaż czy jedna ze stron spłaca drugą?, co jeszcze?). Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

No tak... Następna mądra której się zdawalo, że śmiecia i konkretnego gnojka swoją miłością przemieni z żaby w księcia. To tak  nie działa moja droga, a wiem to bo sama przez coś podobnego przeszłam. Tylko ja wtedy miałam 17 lat..

Kobieto, masz za męża kompletnego samolubnego drania, który nie kocha ani ciebie ani dziecka, dotrze do ciebie ta prawda czy ten patafian musi ci to wbić do głowy siłą? Ocknij się. O czym ty chcesz z nim rozmawiać? Przecież wszystko on ci już "wykrzyczał" i to nie raz.

Moim zdaniem po pierwsze idź do prawnika po dokładną poradę, bo ten portal to ostatnia rzecz z której porad prawnych powinnaś korzystać. A potem wiej od tego zaburzeńca gdzie pieprz rośnie.

Powodzenia.

5 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-12-28 23:52:10)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Popieram koleżanki powyżej - wiej dziewczyno jak najszybciej od tego dziecinnego kolesia, bo mężczyzną go na pewno nazwać nie można. Mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoją rodzinę i się o nią aktywnie troszczy na co dzień, a nie czasem z łaski "pomaga" przy własnym dziecku! Typowy synalek mamusi, narcyz najpewniej (on wie najlepiej i jest w ogóle super, zgadza się?), a Ty to ta najgorsza i zapewne "zmarnowałaś mu życie" (ja od podobnego typka tak usłyszałam na odchodnym). I Ty go jeszcze prawie że utrzymujesz i obsługujesz... no, marzenie każdej z nas po prostu.
Autorko brzmisz na rozsądną kobietę, działaj, nic mu nie tłumacz bo to do niego nie trafi kompletnie, a tylko odkręci kota ogonem i znów Ty będziesz tą złą. Ja bym wyprowadziła się bez zapowiedzi, przygotowała wszystko stopniowo, w ukryciu - bo jak mu powiesz to może być różnie, łącznie z atakiem wściekłości i agresją.  Zabezpiecz dokumenty, pieniądze i to co potrzebne i zniknij. Potem oczywiście powiedz co i jak, bo na pewno Ci nie odpuści choć tak naprawdę poczuje wielką ulgę, że znów jest wolny i może sobie grać do woli. Ale zobaczysz, jaką ogromną ulgę poczujesz Ty - głaz spadnie Ci z serca. Zrób to dla siebie i synka. Powodzenia.

6 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-29 00:19:56)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

lol, wydaje mi się że właśnie znaleźliśmy słabego gracza którego cechuje ....... niechęć do dokładania się do papieru toaletowego.

Ten gość na pewno nie wie że gra. Nie zna reguł , i niedługo będzie miał szach mat . A następnie będzie biegał i krzyczał o nieuczciwej narzyczonej... i o niesprawiedliwosci dziejowej. Przecież przysięgałem.......

@NoweOtwarcie: tragikomedia! to miałeś na myśli krytykując moje podejście do uczciwosci w związkach?

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Witajcie.
Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść. Minione Święta dodatkowo mnie w tym utwierdziły. Nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham, ale nie potrafię żyć w taki sposób, w jaki żyjemy do tej pory. Dla mnie jest to wegetacja. Mianowicie- nie żyjemy jak rodzina, a jak współlokatorzy. Ja na chwilę obecną jestem na urlopie macierzyńskim, więc zasadniczo większość czasu spędzam z dzieckiem w domu. Synek jest bardzo kochanym, ale też bardzo wymagającym dzieckiem. Nie ukrywam, że jestem często zmęczona opieką nad nim, mimo, iż kocham go ponad życie, oczekiwałabym pomocy przy dziecku po powrocie narzeczonego z pracy. Narzeczony wraca do domu po pracy bardzo późno, wieczorem. Dlatego, że bezpośrednio po pracy idzie do mamusi na obiad. Często jeszcze tam przymknie mu się oko i się zdrzemnie. Koniec końców w domu jest bardzo późno. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, mówiłam, że nie podoba mi się to. Obiecywał, że to zmieni, że będzie wracał po pracy do domu, niestety na obietnicach się skończyło. Ani prośbą, ani groźbą nie potrafię na niego wpłynąć. Kiedy już łaskawie pojawi się w domu to… też go nie ma. Tzn jest fizycznie, ale jak tylko wróci to od razu siada na komputerze, bądź zamyka się w swoim pokoju i ogląda seriale na komórce. Na jakąkolwiek prośbę żeby mi w czymś pomógł reaguje złością. Nawet wyniósł się do drugiego pokoju, ma tam swój komputer i rozkładany fotel, tam śpi i spędza czas. Wynosi śmieci, pójdzie do sklepu po zakupy, ale często nie ma go przez bardzo długi czas i po powrocie nie raz wyczułam od niego alkohol… Najlepsze jest to, że zakupy robi za moje pieniądze. Nie dokłada do budżetu domowego nic poza połową opłat za czynsz i rachunki- jedzenie, środki czystości, wszystko co potrzebne dla dziecka i do domu jest finansowane przeze mnie, pomimo, że on ma większe zarobki niż mój zasiłek macierzyński… Gdy mówiłam mu, żeby się dokładał to żachnął się tylko, że przecież on chodzi jeść do matki! Na moje słowa, że przecież w domu też czasami je, a poza tym z chemii typu proszek do prania, papier toaletowy, mydło itp. korzystamy wspólnie odparł, że jak dla niego to on może z papieru toaletowego nie korzystać. Weekendy też spędza na komputerze, albo z kolegą, gdzie oczywiście jest alkohol… Ma do mnie pretensje, że za rzadko wychodzę z synkiem na spacer, gdzie ja mu odpowiadam, że możemy chodzić razem, jak wróci z pracy, w weekendy, na co odpowiedział, że on „weekendy ma dla siebie”. Jestem zrozpaczona. W jego oczach wszystko robię źle. Ciągle słyszę krytykę, każde zło tego świata jest moją winą. W takim też świetle stawia mnie przed swoją rodziną. Gdy jest jakiś problem, ja chcę omawiać go na spokojnie, a on ciągle tylko krzyczy i poniża mnie słownie. Zaczęłam już nawet nagrywać to w ukryciu, żeby dać do odsłuchania osobie trzeciej, bo nie wiem już czy to ja jestem nienormalna czy z nim jest coś nie tak. Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni. Ogólnie to w czasie ciąży chodziłam do psychologa, aby uporządkować sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Generalnie teraz czuję, że jesteśmy pod ścianą, dotarło do mnie, że nic się już na lepsze nie zmieni i szczerze mówiąc mam już dość takiego życia. Wolę być sama z synkiem niż niańczyć na dobrą sprawę dwójkę dzieci. Stąd też proszę Was o radę- w jaki sposób najlepiej przeprowadzić rozmowę z nim, czy kilka dni wcześniej zasygnalizować, że chcę poważnie porozmawiać i żeby też przemyślał, czy są jakieś sprawy, o których chciałby ze mną porozmawiać, czy lepiej postawić go przed faktem dokonanym i powiedzieć, że odchodzę z dzieckiem i koniec. Dodatkowo, o jakie sprawy formalne powinnam się zatroszczyć w tej sytuacji i gdzie je zabezpieczyć (zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy mnie, mieszkanie- sprzedaż czy jedna ze stron spłaca drugą?, co jeszcze?). Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

Nie wiem jak rozstać się z klasą mając ślub, ale mogę Ci powiedzieć jak się rozstałam nie mając ślubu. Spakowałam się i wyprowadziłam. Morał i lekcja na przyszłość? Tak, masz przed sobą przyszłość. Ślub nie jest rozwiązaniem problemu. Jeżeli nam się nie układa nie pchamy tego dalej.

8

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ZłaAniaGroźnaGrysie napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Witajcie.
Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść. Minione Święta dodatkowo mnie w tym utwierdziły. Nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham, ale nie potrafię żyć w taki sposób, w jaki żyjemy do tej pory. Dla mnie jest to wegetacja. Mianowicie- nie żyjemy jak rodzina, a jak współlokatorzy. Ja na chwilę obecną jestem na urlopie macierzyńskim, więc zasadniczo większość czasu spędzam z dzieckiem w domu. Synek jest bardzo kochanym, ale też bardzo wymagającym dzieckiem. Nie ukrywam, że jestem często zmęczona opieką nad nim, mimo, iż kocham go ponad życie, oczekiwałabym pomocy przy dziecku po powrocie narzeczonego z pracy. Narzeczony wraca do domu po pracy bardzo późno, wieczorem. Dlatego, że bezpośrednio po pracy idzie do mamusi na obiad. Często jeszcze tam przymknie mu się oko i się zdrzemnie. Koniec końców w domu jest bardzo późno. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, mówiłam, że nie podoba mi się to. Obiecywał, że to zmieni, że będzie wracał po pracy do domu, niestety na obietnicach się skończyło. Ani prośbą, ani groźbą nie potrafię na niego wpłynąć. Kiedy już łaskawie pojawi się w domu to… też go nie ma. Tzn jest fizycznie, ale jak tylko wróci to od razu siada na komputerze, bądź zamyka się w swoim pokoju i ogląda seriale na komórce. Na jakąkolwiek prośbę żeby mi w czymś pomógł reaguje złością. Nawet wyniósł się do drugiego pokoju, ma tam swój komputer i rozkładany fotel, tam śpi i spędza czas. Wynosi śmieci, pójdzie do sklepu po zakupy, ale często nie ma go przez bardzo długi czas i po powrocie nie raz wyczułam od niego alkohol… Najlepsze jest to, że zakupy robi za moje pieniądze. Nie dokłada do budżetu domowego nic poza połową opłat za czynsz i rachunki- jedzenie, środki czystości, wszystko co potrzebne dla dziecka i do domu jest finansowane przeze mnie, pomimo, że on ma większe zarobki niż mój zasiłek macierzyński… Gdy mówiłam mu, żeby się dokładał to żachnął się tylko, że przecież on chodzi jeść do matki! Na moje słowa, że przecież w domu też czasami je, a poza tym z chemii typu proszek do prania, papier toaletowy, mydło itp. korzystamy wspólnie odparł, że jak dla niego to on może z papieru toaletowego nie korzystać. Weekendy też spędza na komputerze, albo z kolegą, gdzie oczywiście jest alkohol… Ma do mnie pretensje, że za rzadko wychodzę z synkiem na spacer, gdzie ja mu odpowiadam, że możemy chodzić razem, jak wróci z pracy, w weekendy, na co odpowiedział, że on „weekendy ma dla siebie”. Jestem zrozpaczona. W jego oczach wszystko robię źle. Ciągle słyszę krytykę, każde zło tego świata jest moją winą. W takim też świetle stawia mnie przed swoją rodziną. Gdy jest jakiś problem, ja chcę omawiać go na spokojnie, a on ciągle tylko krzyczy i poniża mnie słownie. Zaczęłam już nawet nagrywać to w ukryciu, żeby dać do odsłuchania osobie trzeciej, bo nie wiem już czy to ja jestem nienormalna czy z nim jest coś nie tak. Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni. Ogólnie to w czasie ciąży chodziłam do psychologa, aby uporządkować sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Generalnie teraz czuję, że jesteśmy pod ścianą, dotarło do mnie, że nic się już na lepsze nie zmieni i szczerze mówiąc mam już dość takiego życia. Wolę być sama z synkiem niż niańczyć na dobrą sprawę dwójkę dzieci. Stąd też proszę Was o radę- w jaki sposób najlepiej przeprowadzić rozmowę z nim, czy kilka dni wcześniej zasygnalizować, że chcę poważnie porozmawiać i żeby też przemyślał, czy są jakieś sprawy, o których chciałby ze mną porozmawiać, czy lepiej postawić go przed faktem dokonanym i powiedzieć, że odchodzę z dzieckiem i koniec. Dodatkowo, o jakie sprawy formalne powinnam się zatroszczyć w tej sytuacji i gdzie je zabezpieczyć (zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy mnie, mieszkanie- sprzedaż czy jedna ze stron spłaca drugą?, co jeszcze?). Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

Nie wiem jak rozstać się z klasą mając ślub, ale mogę Ci powiedzieć jak się rozstałam nie mając ślubu. Spakowałam się i wyprowadziłam. Morał i lekcja na przyszłość? Tak, masz przed sobą przyszłość. Ślub nie jest rozwiązaniem problemu. Jeżeli nam się nie układa nie pchamy tego dalej.

Przecież.oni nie mają ślubu.

9

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Lady Loka napisał/a:

Przecież.oni nie mają ślubu.

I wygląda na to, że jej chłopak na pół etatu wolnego czasu, jest u mamy. A na 1/4 z kolegami. Mało casu kruca bomba. smile

10

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

W telegraficznym skrócie, bez rozbijania gówna na atomy, nie licz na to, że będzie lepiej. Lepiej już było, a teraz masz przedsmak tego, co czeka was w dającej się przewidzieć przyszłości. Was w sensie Ciebie i twoje dziecko, bo o tym pajacu nawet mi się nie chce wspominać, żeby nie zrobiło Ci się przykro. Ratuj dziewczyno siebie, póki jesteś jeszcze młoda i możesz zacząć życie od nowa, bo potem będziesz tylko żałować, a straconego czasu niestety cofnąć się nie da. Jego nie zmienisz, bo tacy ludzie się nie zmieniają, a jeśli nawet, to tylko na gorsze. Nie chcesz się o tym przekonać za 10 lat wycierając w przedpokoju rzygi i szczochy cuchnącego pijusa, któremu z uśmiechem na ustach jeszcze będziesz musiała dać dupy w środku nocy, żeby się nie awanturował albo Ci nie przywalił. Oczywiście to tylko jeden z prawdopodobnych scenariuszy, bo może być też i tak, że któregoś dnia po prosu się wyprowadzi do mamusi i zostaniesz sama z dzieciakiem, opłatami, być może jakimiś długami do spłacenia i komornikiem, a z 250zł alimentów, które będzie Ci płacił, o ile będzie, no to wiesz, chyba nawet na waciki nie wystarczy. Ja mam 50 lat, nasłuchałem się w życiu podobnych historii tysiące. Każda niemal identyczna, zmieniają się tylko imiona i wiek bohaterów. Koniec końców dziewczyna zostaje sama z małym smarkiem albo z dwoma jak jest głupia i da sobie zrobić licząc na to, że drugie dziecko wszystko odmieni... gówno odmieni. I nie trzeba być Nostradamusem, żeby przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Chodziłaś do psychologa, to już powinnaś takie rzeczy wiedzieć. Podobnie jak to, że twój przypadek nie jest żaden specjalny ani wyjątkowy. Właściwie jest klasyczny i podręcznikowy, takie samo będzie jego zakończenie.

11

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
klipozor napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

W telegraficznym skrócie, bez rozbijania gówna na atomy, nie licz na to, że będzie lepiej. Lepiej już było, a teraz masz przedsmak tego, co czeka was w dającej się przewidzieć przyszłości. Was w sensie Ciebie i twoje dziecko, bo o tym pajacu nawet mi się nie chce wspominać, żeby nie zrobiło Ci się przykro. Ratuj dziewczyno siebie, póki jesteś jeszcze młoda i możesz zacząć życie od nowa, bo potem będziesz tylko żałować, a straconego czasu niestety cofnąć się nie da. Jego nie zmienisz, bo tacy ludzie się nie zmieniają, a jeśli nawet, to tylko na gorsze. Nie chcesz się o tym przekonać za 10 lat wycierając w przedpokoju rzygi i szczochy cuchnącego pijusa, któremu z uśmiechem na ustach jeszcze będziesz musiała dać dupy w środku nocy, żeby się nie awanturował albo Ci nie przywalił. Oczywiście to tylko jeden z prawdopodobnych scenariuszy, bo może być też i tak, że któregoś dnia po prosu się wyprowadzi do mamusi i zostaniesz sama z dzieciakiem, opłatami, być może jakimiś długami do spłacenia i komornikiem, a z 250zł alimentów, które będzie Ci płacił, o ile będzie, no to wiesz, chyba nawet na waciki nie wystarczy. Ja mam 50 lat, nasłuchałem się w życiu podobnych historii tysiące. Każda niemal identyczna, zmieniają się tylko imiona i wiek bohaterów. Koniec końców dziewczyna zostaje sama z małym smarkiem albo z dwoma jak jest głupia i da sobie zrobić licząc na to, że drugie dziecko wszystko odmieni... gówno odmieni. I nie trzeba być Nostradamusem, żeby przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Chodziłaś do psychologa, to już powinnaś takie rzeczy wiedzieć. Podobnie jak to, że twój przypadek nie jest żaden specjalny ani wyjątkowy. Właściwie jest klasyczny i podręcznikowy, takie samo będzie jego zakończenie.

Dokladnie masz racje. Autorce nie jest potrzebna taka menda do szczescia, ani jej ani dziecku

12

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść.

Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni.

On się nie zmienił z dnia na dzień, albo odkąd mieszkacie razem. On taki zawsze był.
Nie układało się, to postanowiłaś zrobić dziecko, bo to miało go zmienić.
Dziecko jest, on tego dziecka nie chciał i dlatego się dzieckiem nie interesuje.
Nie stworzył żadnej relacji z dzieckiem i do tego nie dąży.

Teraz widzisz, że swoją decyzją o dziecku zmarnowałaś swoje życie i życie dziecka.

Wyprowadź się, złóż wniosek o alimenty na dziecko i tyle.

13

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Farmer napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść.

Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni.

On się nie zmienił z dnia na dzień, albo odkąd mieszkacie razem. On taki zawsze był.
Nie układało się, to postanowiłaś zrobić dziecko, bo to miało go zmienić.
Dziecko jest, on tego dziecka nie chciał i dlatego się dzieckiem nie interesuje.
Nie stworzył żadnej relacji z dzieckiem i do tego nie dąży.

Teraz widzisz, że swoją decyzją o dziecku zmarnowałaś swoje życie i życie dziecka.

Wyprowadź się, złóż wniosek o alimenty na dziecko i tyle.

Rozstanie jest tu najlepsza opcja

14

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
JuliaUK33 napisał/a:
Farmer napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść.

Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni.

On się nie zmienił z dnia na dzień, albo odkąd mieszkacie razem. On taki zawsze był.
Nie układało się, to postanowiłaś zrobić dziecko, bo to miało go zmienić.
Dziecko jest, on tego dziecka nie chciał i dlatego się dzieckiem nie interesuje.
Nie stworzył żadnej relacji z dzieckiem i do tego nie dąży.

Teraz widzisz, że swoją decyzją o dziecku zmarnowałaś swoje życie i życie dziecka.

Wyprowadź się, złóż wniosek o alimenty na dziecko i tyle.

Rozstanie jest tu najlepsza opcja

To jest najgorsza opcja z możliwych, ale może to być sensowna opcja.

15

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Farmer napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Farmer napisał/a:

On się nie zmienił z dnia na dzień, albo odkąd mieszkacie razem. On taki zawsze był.
Nie układało się, to postanowiłaś zrobić dziecko, bo to miało go zmienić.
Dziecko jest, on tego dziecka nie chciał i dlatego się dzieckiem nie interesuje.
Nie stworzył żadnej relacji z dzieckiem i do tego nie dąży.

Teraz widzisz, że swoją decyzją o dziecku zmarnowałaś swoje życie i życie dziecka.

Wyprowadź się, złóż wniosek o alimenty na dziecko i tyle.

Rozstanie jest tu najlepsza opcja

To jest najgorsza opcja z możliwych, ale może to być sensowna opcja.

Dlaczego najgorsza, skoro jest zle traktowana?

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
wieka napisał/a:

Można powiedzieć, że znacie się długo i się nie znacie... Kupno wspólnego mieszkania to poważna decyzja, chcesz powiedzieć, że byłaś szczęśliwa w tym związku, widziałaś go jako ojca dziecka jak i partnera na całe życie, dopiero pojawienie się dziecka zmieniło o180 st?

Musisz po po prostu powiedzieć, że tak dalej być nie może, albo się ogarnia, allbo się rochodzicie i musisz być konsekwentna.

Jak to rozegrać, to następny krok, najpierw zobacz jaka będzie jego reakcja, może też będzie za rozstaniem, bo dziecko... go przerosło.

A on chciał mieć dziecko?

Tak, chciał mieć dziecko. Może faktycznie jest tak, że dziecko go przerosło. Trudno. Tak, byłam z nim szczęśliwa, natomiast od momentu przeprowadzki do naszego mieszkania on zmienił się jakby ktoś mi chłopa podmienił. Być może istotny jest fakt, że gdy się wprowadziliśmy, niedługo później zaszłam w ciążę, a chwilę później on stracił pracę. Ma depresję, strata pracy bardzo ją pogłębiła, dodatkowo fakt, że oczekiwaliśmy dziecka, ja wtedy jeszcze pracowałam, chodziłam do pracy na 12 godzin (na samym początku ciąży). Było tak, że szłam do pracy rano, wracałam wieczorem, a on przez ten cały czas leżał w ciemnym pokoju nawet nie wstawał z łóżka. To był bardzo trudny czas, prosiłam go, żeby poszedł do psychiatry, autentycznie bałam się, że któregoś dnia wrócę wieczorem z pracy i zastanę go martwego, że coś sobie zrobi. Przepraszam, trochę dobiegłam od tematu. Tak, widziałam go jako partnera na całe życie, tak, mogłam na nim polegać, tak, zmienił się, lub doskonale się maskował przez te 5 lat. Tak, chciał dziecka. Być może wszystko to razem skumulowane go przerosło. Natomiast nie chcę już szukać przyczyny i próbować to naprawić, chcę po prostu zacząć żyć swoim życiem. Odciąć się i poczuć ulgę.

17

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:
wieka napisał/a:

Można powiedzieć, że znacie się długo i się nie znacie... Kupno wspólnego mieszkania to poważna decyzja, chcesz powiedzieć, że byłaś szczęśliwa w tym związku, widziałaś go jako ojca dziecka jak i partnera na całe życie, dopiero pojawienie się dziecka zmieniło o180 st?

Musisz po po prostu powiedzieć, że tak dalej być nie może, albo się ogarnia, allbo się rochodzicie i musisz być konsekwentna.

Jak to rozegrać, to następny krok, najpierw zobacz jaka będzie jego reakcja, może też będzie za rozstaniem, bo dziecko... go przerosło.

A on chciał mieć dziecko?

Tak, chciał mieć dziecko. Może faktycznie jest tak, że dziecko go przerosło. Trudno. Tak, byłam z nim szczęśliwa, natomiast od momentu przeprowadzki do naszego mieszkania on zmienił się jakby ktoś mi chłopa podmienił. Być może istotny jest fakt, że gdy się wprowadziliśmy, niedługo później zaszłam w ciążę, a chwilę później on stracił pracę. Ma depresję, strata pracy bardzo ją pogłębiła, dodatkowo fakt, że oczekiwaliśmy dziecka, ja wtedy jeszcze pracowałam, chodziłam do pracy na 12 godzin (na samym początku ciąży). Było tak, że szłam do pracy rano, wracałam wieczorem, a on przez ten cały czas leżał w ciemnym pokoju nawet nie wstawał z łóżka. To był bardzo trudny czas, prosiłam go, żeby poszedł do psychiatry, autentycznie bałam się, że któregoś dnia wrócę wieczorem z pracy i zastanę go martwego, że coś sobie zrobi. Przepraszam, trochę dobiegłam od tematu. Tak, widziałam go jako partnera na całe życie, tak, mogłam na nim polegać, tak, zmienił się, lub doskonale się maskował przez te 5 lat. Tak, chciał dziecka. Być może wszystko to razem skumulowane go przerosło. Natomiast nie chcę już szukać przyczyny i próbować to naprawić, chcę po prostu zacząć żyć swoim życiem. Odciąć się i poczuć ulgę.

Pewnie przez to,ze on stracil prace... znajdzie prace bedzie lepiej

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
JuliaUK33 napisał/a:

No prosze i kto znowu jest glowna bohaterka tragedii zwiazkowej- tesciowa.... swoja droga to sie upewnij, czy faktycznie chodzi do matki po pracy

Tak, tego jestem akurat pewna.

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Salomonka napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Witajcie.
Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść. Minione Święta dodatkowo mnie w tym utwierdziły. Nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham, ale nie potrafię żyć w taki sposób, w jaki żyjemy do tej pory. Dla mnie jest to wegetacja. Mianowicie- nie żyjemy jak rodzina, a jak współlokatorzy. Ja na chwilę obecną jestem na urlopie macierzyńskim, więc zasadniczo większość czasu spędzam z dzieckiem w domu. Synek jest bardzo kochanym, ale też bardzo wymagającym dzieckiem. Nie ukrywam, że jestem często zmęczona opieką nad nim, mimo, iż kocham go ponad życie, oczekiwałabym pomocy przy dziecku po powrocie narzeczonego z pracy. Narzeczony wraca do domu po pracy bardzo późno, wieczorem. Dlatego, że bezpośrednio po pracy idzie do mamusi na obiad. Często jeszcze tam przymknie mu się oko i się zdrzemnie. Koniec końców w domu jest bardzo późno. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, mówiłam, że nie podoba mi się to. Obiecywał, że to zmieni, że będzie wracał po pracy do domu, niestety na obietnicach się skończyło. Ani prośbą, ani groźbą nie potrafię na niego wpłynąć. Kiedy już łaskawie pojawi się w domu to… też go nie ma. Tzn jest fizycznie, ale jak tylko wróci to od razu siada na komputerze, bądź zamyka się w swoim pokoju i ogląda seriale na komórce. Na jakąkolwiek prośbę żeby mi w czymś pomógł reaguje złością. Nawet wyniósł się do drugiego pokoju, ma tam swój komputer i rozkładany fotel, tam śpi i spędza czas. Wynosi śmieci, pójdzie do sklepu po zakupy, ale często nie ma go przez bardzo długi czas i po powrocie nie raz wyczułam od niego alkohol… Najlepsze jest to, że zakupy robi za moje pieniądze. Nie dokłada do budżetu domowego nic poza połową opłat za czynsz i rachunki- jedzenie, środki czystości, wszystko co potrzebne dla dziecka i do domu jest finansowane przeze mnie, pomimo, że on ma większe zarobki niż mój zasiłek macierzyński… Gdy mówiłam mu, żeby się dokładał to żachnął się tylko, że przecież on chodzi jeść do matki! Na moje słowa, że przecież w domu też czasami je, a poza tym z chemii typu proszek do prania, papier toaletowy, mydło itp. korzystamy wspólnie odparł, że jak dla niego to on może z papieru toaletowego nie korzystać. Weekendy też spędza na komputerze, albo z kolegą, gdzie oczywiście jest alkohol… Ma do mnie pretensje, że za rzadko wychodzę z synkiem na spacer, gdzie ja mu odpowiadam, że możemy chodzić razem, jak wróci z pracy, w weekendy, na co odpowiedział, że on „weekendy ma dla siebie”. Jestem zrozpaczona. W jego oczach wszystko robię źle. Ciągle słyszę krytykę, każde zło tego świata jest moją winą. W takim też świetle stawia mnie przed swoją rodziną. Gdy jest jakiś problem, ja chcę omawiać go na spokojnie, a on ciągle tylko krzyczy i poniża mnie słownie. Zaczęłam już nawet nagrywać to w ukryciu, żeby dać do odsłuchania osobie trzeciej, bo nie wiem już czy to ja jestem nienormalna czy z nim jest coś nie tak. Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni. Ogólnie to w czasie ciąży chodziłam do psychologa, aby uporządkować sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Generalnie teraz czuję, że jesteśmy pod ścianą, dotarło do mnie, że nic się już na lepsze nie zmieni i szczerze mówiąc mam już dość takiego życia. Wolę być sama z synkiem niż niańczyć na dobrą sprawę dwójkę dzieci. Stąd też proszę Was o radę- w jaki sposób najlepiej przeprowadzić rozmowę z nim, czy kilka dni wcześniej zasygnalizować, że chcę poważnie porozmawiać i żeby też przemyślał, czy są jakieś sprawy, o których chciałby ze mną porozmawiać, czy lepiej postawić go przed faktem dokonanym i powiedzieć, że odchodzę z dzieckiem i koniec. Dodatkowo, o jakie sprawy formalne powinnam się zatroszczyć w tej sytuacji i gdzie je zabezpieczyć (zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy mnie, mieszkanie- sprzedaż czy jedna ze stron spłaca drugą?, co jeszcze?). Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

No tak... Następna mądra której się zdawalo, że śmiecia i konkretnego gnojka swoją miłością przemieni z żaby w księcia. To tak  nie działa moja droga, a wiem to bo sama przez coś podobnego przeszłam. Tylko ja wtedy miałam 17 lat..

Kobieto, masz za męża kompletnego samolubnego drania, który nie kocha ani ciebie ani dziecka, dotrze do ciebie ta prawda czy ten patafian musi ci to wbić do głowy siłą? Ocknij się. O czym ty chcesz z nim rozmawiać? Przecież wszystko on ci już "wykrzyczał" i to nie raz.

Moim zdaniem po pierwsze idź do prawnika po dokładną poradę, bo ten portal to ostatnia rzecz z której porad prawnych powinnaś korzystać. A potem wiej od tego zaburzeńca gdzie pieprz rośnie.

Powodzenia.

Od razu po nowym roku wybiorę się do prawnika. Porozmawiać chcę z nim o tym, że odchodzę i że chciałabym żebyśmy sprzedali mieszkanie.

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
szeptem napisał/a:

Popieram koleżanki powyżej - wiej dziewczyno jak najszybciej od tego dziecinnego kolesia, bo mężczyzną go na pewno nazwać nie można. Mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoją rodzinę i się o nią aktywnie troszczy na co dzień, a nie czasem z łaski "pomaga" przy własnym dziecku! Typowy synalek mamusi, narcyz najpewniej (on wie najlepiej i jest w ogóle super, zgadza się?), a Ty to ta najgorsza i zapewne "zmarnowałaś mu życie" (ja od podobnego typka tak usłyszałam na odchodnym). I Ty go jeszcze prawie że utrzymujesz i obsługujesz... no, marzenie każdej z nas po prostu.
Autorko brzmisz na rozsądną kobietę, działaj, nic mu nie tłumacz bo to do niego nie trafi kompletnie, a tylko odkręci kota ogonem i znów Ty będziesz tą złą. Ja bym wyprowadziła się bez zapowiedzi, przygotowała wszystko stopniowo, w ukryciu - bo jak mu powiesz to może być różnie, łącznie z atakiem wściekłości i agresją.  Zabezpiecz dokumenty, pieniądze i to co potrzebne i zniknij. Potem oczywiście powiedz co i jak, bo na pewno Ci nie odpuści choć tak naprawdę poczuje wielką ulgę, że znów jest wolny i może sobie grać do woli. Ale zobaczysz, jaką ogromną ulgę poczujesz Ty - głaz spadnie Ci z serca. Zrób to dla siebie i synka. Powodzenia.

Bardzo chciałabym już poczuć tą ulgę. Dziękuję.

21

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:
szeptem napisał/a:

Popieram koleżanki powyżej - wiej dziewczyno jak najszybciej od tego dziecinnego kolesia, bo mężczyzną go na pewno nazwać nie można. Mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoją rodzinę i się o nią aktywnie troszczy na co dzień, a nie czasem z łaski "pomaga" przy własnym dziecku! Typowy synalek mamusi, narcyz najpewniej (on wie najlepiej i jest w ogóle super, zgadza się?), a Ty to ta najgorsza i zapewne "zmarnowałaś mu życie" (ja od podobnego typka tak usłyszałam na odchodnym). I Ty go jeszcze prawie że utrzymujesz i obsługujesz... no, marzenie każdej z nas po prostu.
Autorko brzmisz na rozsądną kobietę, działaj, nic mu nie tłumacz bo to do niego nie trafi kompletnie, a tylko odkręci kota ogonem i znów Ty będziesz tą złą. Ja bym wyprowadziła się bez zapowiedzi, przygotowała wszystko stopniowo, w ukryciu - bo jak mu powiesz to może być różnie, łącznie z atakiem wściekłości i agresją.  Zabezpiecz dokumenty, pieniądze i to co potrzebne i zniknij. Potem oczywiście powiedz co i jak, bo na pewno Ci nie odpuści choć tak naprawdę poczuje wielką ulgę, że znów jest wolny i może sobie grać do woli. Ale zobaczysz, jaką ogromną ulgę poczujesz Ty - głaz spadnie Ci z serca. Zrób to dla siebie i synka. Powodzenia.

Bardzo chciałabym już poczuć tą ulgę. Dziękuję.

Rozumiem Cie,bo tez bym sie prawie w takie samo goowno wpakowala

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
klipozor napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

W telegraficznym skrócie, bez rozbijania gówna na atomy, nie licz na to, że będzie lepiej. Lepiej już było, a teraz masz przedsmak tego, co czeka was w dającej się przewidzieć przyszłości. Was w sensie Ciebie i twoje dziecko, bo o tym pajacu nawet mi się nie chce wspominać, żeby nie zrobiło Ci się przykro. Ratuj dziewczyno siebie, póki jesteś jeszcze młoda i możesz zacząć życie od nowa, bo potem będziesz tylko żałować, a straconego czasu niestety cofnąć się nie da. Jego nie zmienisz, bo tacy ludzie się nie zmieniają, a jeśli nawet, to tylko na gorsze. Nie chcesz się o tym przekonać za 10 lat wycierając w przedpokoju rzygi i szczochy cuchnącego pijusa, któremu z uśmiechem na ustach jeszcze będziesz musiała dać dupy w środku nocy, żeby się nie awanturował albo Ci nie przywalił. Oczywiście to tylko jeden z prawdopodobnych scenariuszy, bo może być też i tak, że któregoś dnia po prosu się wyprowadzi do mamusi i zostaniesz sama z dzieciakiem, opłatami, być może jakimiś długami do spłacenia i komornikiem, a z 250zł alimentów, które będzie Ci płacił, o ile będzie, no to wiesz, chyba nawet na waciki nie wystarczy. Ja mam 50 lat, nasłuchałem się w życiu podobnych historii tysiące. Każda niemal identyczna, zmieniają się tylko imiona i wiek bohaterów. Koniec końców dziewczyna zostaje sama z małym smarkiem albo z dwoma jak jest głupia i da sobie zrobić licząc na to, że drugie dziecko wszystko odmieni... gówno odmieni. I nie trzeba być Nostradamusem, żeby przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Chodziłaś do psychologa, to już powinnaś takie rzeczy wiedzieć. Podobnie jak to, że twój przypadek nie jest żaden specjalny ani wyjątkowy. Właściwie jest klasyczny i podręcznikowy, takie samo będzie jego zakończenie.

Dzięki za tą wizję tego, co może być za 10 lat. Jeszcze bardziej utwierdza mnie ona w tym, że podjęłam dobrą decyzję chcąc od niego odejść.

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Farmer napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Jestem w związku od blisko 6 lat, jesteśmy zaręczeni od 2,5 roku, od ponad roku mieszkamy razem w zakupionym wspólnie mieszkaniu, mamy 5.-cio miesięczne dziecko. Od jakiegoś czasu nie układa się między nami. Tak właściwie, to chyba powinnam napisać, że nie układa nam się od dłuższego czasu, ale przez bardzo długi czas próbowałam nas ratować. Niestety, na dzień dzisiejszy jestem w 99% pewna tego, że chcę odejść.

Bardzo chcę od niego odejść, już od jakiegoś czasu. Chciałam to zrobić już w ciąży, ale bałam się, że będzie wiązało się to z silnymi nerwami, którymi zaszkodzę dziecku. Z tego powodu wstrzymałam się. Chociaż bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego na początku ciąży. Gdzieś tam z tyłu głowy miałam też taką myśl, że może ojcostwo go odmieni.

On się nie zmienił z dnia na dzień, albo odkąd mieszkacie razem. On taki zawsze był.
Nie układało się, to postanowiłaś zrobić dziecko, bo to miało go zmienić.
Dziecko jest, on tego dziecka nie chciał i dlatego się dzieckiem nie interesuje.
Nie stworzył żadnej relacji z dzieckiem i do tego nie dąży.

Teraz widzisz, że swoją decyzją o dziecku zmarnowałaś swoje życie i życie dziecka.

Wyprowadź się, złóż wniosek o alimenty na dziecko i tyle.

Bardzo nietrafnie mnie oceniłeś stwierdzeniem, że nie układało się, to postanowiłam zrobić dziecko. Było zupełnie inaczej. Myślisz, że ryzykowałabym jak Ty to określiłeś zmarnowaniem życia synka tylko po to, żeby "przytrzymać" jego ojca? Nie. No nie.

24

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Bardzo nietrafnie mnie oceniłeś stwierdzeniem, że nie układało się, to postanowiłam zrobić dziecko. Było zupełnie inaczej. Myślisz, że ryzykowałabym jak Ty to określiłeś zmarnowaniem życia synka tylko po to, żeby "przytrzymać" jego ojca? Nie. No nie.

Sama napisałaś, że nie układało się już wcześniej.
Nawet jeśli chciał dziecka, to mogłaś powiedzieć, że nie w tym momencie.

25

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Akurat takie tematy ignoruje Raka. Bardzo ciekawa bym byla jego opinii. Zawsze tak sie dziwuje, dlaczego opieke nad dzieckiem dostaja matki. Przeciez to takie niesprawiedliwe. Jak tak mozna?

26

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
blueangel napisał/a:

Akurat takie tematy ignoruje Raka. Bardzo ciekawa bym byla jego opinii.

Hur dur, zła kobieta.

blueangel napisał/a:

Zawsze tak sie dziwuje, dlaczego opieke nad dzieckiem dostaja matki. Przeciez to takie niesprawiedliwe. Jak tak mozna?

W sądach rodzinnych są prawie same kobiety.
A kobieta jako sędzina jest jak świnka morska.

27

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Farmer napisał/a:
blueangel napisał/a:

Zawsze tak sie dziwuje, dlaczego opieke nad dzieckiem dostaja matki. Przeciez to takie niesprawiedliwe. Jak tak mozna?

W sądach rodzinnych są prawie same kobiety.
A kobieta jako sędzina jest jak świnka morska.

Niestety kobiety nie chcą ustępować ze swoich przywilejów. Feministki nie walczą np. o zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Co zdaje się pozostało tylko w Polsce. Zrównanie praw odnośnie opieki nad dzieckiem, też nie przebiega łatwo, coś tam się powoli zmienia. No ale właśnie, gdy kobieta jest sędzią, no to jest jak jest.

28

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Wszystko załatwiłabym z pomocą prawnika. Inaczej moim zdaniem nie ma sensu. Do rozwodu i spraw alimentacyjnych gorąco polecam Legaleo - Kancelarię Wojas Pawlak. Świetnie radzą sobie nawet z trudnymi sprawami. Kompleksowo ogarniają sprawy rodzinne. Szybko, sprawnie i bez stresu smile

29

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Jakby sobie tak świetnie radzili, to hy nie potrzebowali reklamy przez troll konta  smile

30

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Ela210 napisał/a:

Jakby sobie tak świetnie radzili, to hy nie potrzebowali reklamy przez troll konta  smile

Dokladnie-dobry produkt i dobre uslugi nie potrzebuja reklamy

31 Ostatnio edytowany przez beckett (2023-12-30 15:50:47)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

.

32

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
beckett napisał/a:

Niska samoocena, ogromny lęk przed porzuceniem i podświadomy wybór partnera niedostępnego emocjonalnie - to najgorsza możliwa mieszanką, prowadząca do autodestrukcji.

Próbujesz leczyć lęk alkoholem, ale to depresant. Wiadomix.

Potrzebne Ci: zerwanie kontaktu (może być ciezko), terapia antydepresantami i zmiana wewnętrznych mechanizmów i przekonań w terapii. Sama raczej nie dasz rady.

Na wszystko polecacie anyydepresanty.  To nie sa cukierki,a powazne leki, czesto z powaznymi skutkami ubocznymi.  Tabletka nie zalatwi problemu, co najwyzej uspokoi,  problem nie zniknie

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
JuliaUK33 napisał/a:
beckett napisał/a:

Niska samoocena, ogromny lęk przed porzuceniem i podświadomy wybór partnera niedostępnego emocjonalnie - to najgorsza możliwa mieszanką, prowadząca do autodestrukcji.

Próbujesz leczyć lęk alkoholem, ale to depresant. Wiadomix.

Potrzebne Ci: zerwanie kontaktu (może być ciezko), terapia antydepresantami i zmiana wewnętrznych mechanizmów i przekonań w terapii. Sama raczej nie dasz rady.

Na wszystko polecacie anyydepresanty.  To nie sa cukierki,a powazne leki, czesto z powaznymi skutkami ubocznymi.  Tabletka nie zalatwi problemu, co najwyzej uspokoi,  problem nie zniknie

Ja nie leczę lęku alkoholem. Nie spożywam w ogóle. Partner tak, pije.

34

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
ona.zagubiona.12345 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
beckett napisał/a:

Niska samoocena, ogromny lęk przed porzuceniem i podświadomy wybór partnera niedostępnego emocjonalnie - to najgorsza możliwa mieszanką, prowadząca do autodestrukcji.

Próbujesz leczyć lęk alkoholem, ale to depresant. Wiadomix.

Potrzebne Ci: zerwanie kontaktu (może być ciezko), terapia antydepresantami i zmiana wewnętrznych mechanizmów i przekonań w terapii. Sama raczej nie dasz rady.

Na wszystko polecacie anyydepresanty.  To nie sa cukierki,a powazne leki, czesto z powaznymi skutkami ubocznymi.  Tabletka nie zalatwi problemu, co najwyzej uspokoi,  problem nie zniknie

Ja nie leczę lęku alkoholem. Nie spożywam w ogóle. Partner tak, pije.

Alkohol najgorsze co moze byc przy depresji-krotka droga do sznurka albo odkreconego kurka

35

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Zagubiona, póki nie mieszkaliscie razem, związek inaczej wygladał, jakbyście wcześniej zamieszkali razem, nawet na wynajmie, do zakupu mieszkania by na pewno nie doszło.

Ale mleko się wylało, teraz trzeba myśleć przyszłościowo, czego byś nie zrobiła, najpierw  powinnaś z nim porozmawiać, żeby wiedzieć na czym stoisz, zanim pójdziesz prawnika.
Choć on nic innego Ci nie podpowie, co wiesz i chcesz zrobić, ale co by to nie było musi być zgoda partnera, więc najlpierw z nim musisz się dogadać.

A może on powie, przejmij mój kredyt, zniesiemy współwłasność, ja się wyprowadzam. Musisz być przygotowana na różne opcje, nie wiem jak było z wkładem na to mieszkanie, jeśli dołożył swoją kasę, to będzie chciał zwrotu.

A może powie, daj mi szansę, od jutra zmieniam się o 180 st. pomagam, obiady jemy razem w domu, dokładam się więcej do budżetu...

Dlatego zacznij od rozmowy, jak on was widzi dalej, bo Ty widzisz jedynie rozstanie..

36

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Farmer napisał/a:

A kobieta jako sędzina jest jak świnka morska.

Chlop jako sedzia w sadzie rodzinnym = dziki knur i raj dla alimenciarskich trutni. Przynajmniej pod tym jednym wzgledem jest torche cywilizacji w tym kraju.

37

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
klipozor napisał/a:
ona.zagubiona.12345 napisał/a:

Opisałam Wam to wszystko w mega telegraficznym skrócie, ale i tak wyszedł dość długi post. Dziękuję za przeczytanie go do końca i proszę o spojrzenie na moją sprawę obiektywnym okiem.

W telegraficznym skrócie, bez rozbijania gówna na atomy, nie licz na to, że będzie lepiej. Lepiej już było, a teraz masz przedsmak tego, co czeka was w dającej się przewidzieć przyszłości. Was w sensie Ciebie i twoje dziecko, bo o tym pajacu nawet mi się nie chce wspominać, żeby nie zrobiło Ci się przykro. Ratuj dziewczyno siebie, póki jesteś jeszcze młoda i możesz zacząć życie od nowa, bo potem będziesz tylko żałować, a straconego czasu niestety cofnąć się nie da. Jego nie zmienisz, bo tacy ludzie się nie zmieniają, a jeśli nawet, to tylko na gorsze. Nie chcesz się o tym przekonać za 10 lat wycierając w przedpokoju rzygi i szczochy cuchnącego pijusa, któremu z uśmiechem na ustach jeszcze będziesz musiała dać dupy w środku nocy, żeby się nie awanturował albo Ci nie przywalił. Oczywiście to tylko jeden z prawdopodobnych scenariuszy, bo może być też i tak, że któregoś dnia po prosu się wyprowadzi do mamusi i zostaniesz sama z dzieciakiem, opłatami, być może jakimiś długami do spłacenia i komornikiem, a z 250zł alimentów, które będzie Ci płacił, o ile będzie, no to wiesz, chyba nawet na waciki nie wystarczy. Ja mam 50 lat, nasłuchałem się w życiu podobnych historii tysiące. Każda niemal identyczna, zmieniają się tylko imiona i wiek bohaterów. Koniec końców dziewczyna zostaje sama z małym smarkiem albo z dwoma jak jest głupia i da sobie zrobić licząc na to, że drugie dziecko wszystko odmieni... gówno odmieni. I nie trzeba być Nostradamusem, żeby przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Chodziłaś do psychologa, to już powinnaś takie rzeczy wiedzieć. Podobnie jak to, że twój przypadek nie jest żaden specjalny ani wyjątkowy. Właściwie jest klasyczny i podręcznikowy, takie samo będzie jego zakończenie.

Zgadzam sie.

38

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
Halina3.1 napisał/a:
Farmer napisał/a:

A kobieta jako sędzina jest jak świnka morska.

Chlop jako sedzia w sadzie rodzinnym = dziki knur i raj dla alimenciarskich trutni. Przynajmniej pod tym jednym wzgledem jest torche cywilizacji w tym kraju.

Chłop jest obiektywny. Wydaje wyroki nie w oparciu o emocje, tylko fakty.

A ty chcesz bronić tych wielce umęczonych kobiet, które przez dziesięciolecia nie pracują?

39

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem

cześć zagubiona

bardzo mi przykro że znalazlaś się w takiej sytuacji. mówi się że prawda o facecie wychodzi jak ma dziecko (czy jakoś tak) i się z tym dzisiaj zgadzam. znając wiele historii koleżanek i swoją wiem, że może się wydawać że kogoś znasz i widzieć go jako ojca i parntera na życie, ale później testu ojca nie przechodzi.

do brzegu. mam trochę na czasie informacje o które pytasz. dobrze tu mówią że powinnaś skonsultować swoją kwestię z prawnikiem i się dobrze przygotować. ja byłam u kilku, dopiero za 4tym razem trafiłam na super kobietę która zamiast dyrdymałów prawniczych i bicia piany za 300 zł powiedziała mi co powinnam w PRAKTYCE w swoim przypadku zrobić (np. u mnie.. NIC). napiszę Ci w skrócie co powinnaś przemyśleć, wiele rzeczy mamy wspólnych, tj. malutkie dziecko, wspólne mieszkanie, brak ślubu, ogarnięte życiowo laski smile u mnie różnica taka że gość sam się wyprowadził i była zdrada z jego strony więc miałam trochę "łatwiej".

1. nie zawsze pójscie do sądu i ustalenie kwestii opiekuńczo-alimentacyjnych będzie dla Ciebie korzystne. szczególnie w takich przypadkach jak Twój, tj. nie jesteś uzelażniona finansowo od partnera i ogarniasz życie i masz możliwości. zastanów się jak chciałabyś żeby wyglądała jego opieka nad dzieckiem. jeśli się dogadacie i on będzie jakoś Cię odciążał w opiecę i płacił alimenty to jest najlepsza sytuacja. jeśli nie zrobi tego z własnej woli - wtedy można pójść do sądu ale musisz się liczyć z tym że kontaktów on musi się wywiązywać.. ale Ty też. czyli jeśli okaże się że jego "pomoc" to dupa a nie pomoc to będziesz trochę tym też uwiązana (np. chcąc się przeprowadzić). dodatkowo, sąd de facto klepie aktualną sytuację. czyli jeśli dziecko będzie mieszkać z Tobą to nie ma bata żeby nagle sąd zdecydował że zamieszka z ojcem. także zadbaj po prostu o to by podział opieki Ci odpowiadał jeśli nie będzie się w ogóle interesował dzieckiem to wtedy też będziesz mogła to "zaklepać" oficjalnie w przyszłości ograniczając mu prawa żeby nie mieć kłopotu choćby z zapisaniem dziecka do przedszkola. niemniej klepanie tego oficjalnie to dopiero kolejny krok. najpierw próba załatwienia tego między sobą.

2. mieszkanie - tu masz ciężką zagwozdkę i to jest wg mnie KLU które powinnaś przegadać z prawnikiem. nie wyprowadzaj się zanim z nim (prawnikiem) nie pogadasz lub nie ustalicie (z zaraz ex) na papierze sprzedaży / spłaty którejś stron. no chyba że masz drugie własne mieszkanie / bardzo dużo hajsu. ale skoro masz kredyt (czy źle zrozumiałam? coś tu padło) to raczej to nie ta sytuacja. jeśli się wyprowadzisz z własnej woli to de facto on może zmienić zamki, powiedzieć że nie sprzedaje mieszkania, Ty wniesiesz o zniesienie współwłasności i zobaczysz jakąkolwiek kasę za x lat bo w sądzie zrobić coś wolno to nie problem. a kredyt będziez musiała płacić a formalnie to i połowę czynszu wtedy powinnaś. także to jest bardzo delikatny temat. idealnie dla Ciebie byłoby żeby to ON się wyprowadził.

jak masz ochotę pogadać, napisz do mnie.

40 Ostatnio edytowany przez ona.zagubiona.12345 (2024-01-04 23:12:41)

Odp: jak rozstać się z klasą i szacunkiem
anna.zakochana napisał/a:

cześć zagubiona

bardzo mi przykro że znalazlaś się w takiej sytuacji. mówi się że prawda o facecie wychodzi jak ma dziecko (czy jakoś tak) i się z tym dzisiaj zgadzam. znając wiele historii koleżanek i swoją wiem, że może się wydawać że kogoś znasz i widzieć go jako ojca i parntera na życie, ale później testu ojca nie przechodzi.

do brzegu. mam trochę na czasie informacje o które pytasz. dobrze tu mówią że powinnaś skonsultować swoją kwestię z prawnikiem i się dobrze przygotować. ja byłam u kilku, dopiero za 4tym razem trafiłam na super kobietę która zamiast dyrdymałów prawniczych i bicia piany za 300 zł powiedziała mi co powinnam w PRAKTYCE w swoim przypadku zrobić (np. u mnie.. NIC). napiszę Ci w skrócie co powinnaś przemyśleć, wiele rzeczy mamy wspólnych, tj. malutkie dziecko, wspólne mieszkanie, brak ślubu, ogarnięte życiowo laski smile u mnie różnica taka że gość sam się wyprowadził i była zdrada z jego strony więc miałam trochę "łatwiej".

1. nie zawsze pójscie do sądu i ustalenie kwestii opiekuńczo-alimentacyjnych będzie dla Ciebie korzystne. szczególnie w takich przypadkach jak Twój, tj. nie jesteś uzelażniona finansowo od partnera i ogarniasz życie i masz możliwości. zastanów się jak chciałabyś żeby wyglądała jego opieka nad dzieckiem. jeśli się dogadacie i on będzie jakoś Cię odciążał w opiecę i płacił alimenty to jest najlepsza sytuacja. jeśli nie zrobi tego z własnej woli - wtedy można pójść do sądu ale musisz się liczyć z tym że kontaktów on musi się wywiązywać.. ale Ty też. czyli jeśli okaże się że jego "pomoc" to dupa a nie pomoc to będziesz trochę tym też uwiązana (np. chcąc się przeprowadzić). dodatkowo, sąd de facto klepie aktualną sytuację. czyli jeśli dziecko będzie mieszkać z Tobą to nie ma bata żeby nagle sąd zdecydował że zamieszka z ojcem. także zadbaj po prostu o to by podział opieki Ci odpowiadał jeśli nie będzie się w ogóle interesował dzieckiem to wtedy też będziesz mogła to "zaklepać" oficjalnie w przyszłości ograniczając mu prawa żeby nie mieć kłopotu choćby z zapisaniem dziecka do przedszkola. niemniej klepanie tego oficjalnie to dopiero kolejny krok. najpierw próba załatwienia tego między sobą.

2. mieszkanie - tu masz ciężką zagwozdkę i to jest wg mnie KLU które powinnaś przegadać z prawnikiem. nie wyprowadzaj się zanim z nim (prawnikiem) nie pogadasz lub nie ustalicie (z zaraz ex) na papierze sprzedaży / spłaty którejś stron. no chyba że masz drugie własne mieszkanie / bardzo dużo hajsu. ale skoro masz kredyt (czy źle zrozumiałam? coś tu padło) to raczej to nie ta sytuacja. jeśli się wyprowadzisz z własnej woli to de facto on może zmienić zamki, powiedzieć że nie sprzedaje mieszkania, Ty wniesiesz o zniesienie współwłasności i zobaczysz jakąkolwiek kasę za x lat bo w sądzie zrobić coś wolno to nie problem. a kredyt będziez musiała płacić a formalnie to i połowę czynszu wtedy powinnaś. także to jest bardzo delikatny temat. idealnie dla Ciebie byłoby żeby to ON się wyprowadził.

jak masz ochotę pogadać, napisz do mnie.

Bardzo chcę z Tobą porozmawiać. Napisałam do Ciebie wiadomość prywatną.

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » jak rozstać się z klasą i szacunkiem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024