Cisza - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

1

Temat: Cisza

Potrzebuję porady. Oceny sytuacji.

2 dni temu się pokłóciliśmy. Chociaż pokłóciliśmy się to za duże słowo. Sama nie wiem. Rozmawialiśmy przez telefon. Był podirytowany bo musiał coś zrobić. Ja na wesoło powiedziałam, że było trzeba tego nie robić. Spytał dlaczego tak uważam. Wyjaśniłam. Generalnie rozmowa o tym co musiał zrobić trwała dalej aż w końcu powiedział do mnie wściekłym tonem co ja mam k-rwa za problem. Po tym tekście się po prostu pożegnałam i rozłączyłam. Od tej pory brak kontaktu. Mam sobie do zarzucenia, że się rozłączyłam zamiast powiedzieć, że nie życzę sobie, żeby się do mnie tak odzywał. W naszej rozmowie nie było nic co zasługiwałoby na użycie takiego tekstu.

Tydzień wcześniej miała miejsce podobna rozmowa z tym, że był dla mnie opryskliwy, więc też zakończyłam rozmowę. Na drugi dzień zadzwonił jakby nigdy nic.

Podejrzewam u Niego depresję. Powiedziałam mu to jakiś rok temu. Powiedział, że połowa świata ma depresję i co z tego. Odmawia nawet jednej wizyty u psychologa. Rozmowy nic nie dawaly.
Napisałam mu w końcu długiego maila z tym jak się zmienił. I wydaje mi się, że to do Niego trafilo. Po tym mailu zaczął mieć dobry humor. Zaktywizował się.
Potrwało to może 3 tygodnie. I w takich cyklach udaje dobry humor. Jest przepełniony frustracją.
Nie chce nigdzie wychodzić. Jedynie rower albo spacer. Ale to tylko ze mną. Proszę ,żeby poszedł sam na rower czy spacer, to nie chce.
Wiele razy umawiał się na spotkanie ze mną i po prostu nie przyjeżdzał. Były przypadki, że nawet nie zadzownił powiedzieć, że go nie będzie. Mówiłam, że ma szanować mój czas. Ale jak do ściany. Takie sytuacje się powtarzały.
Jeżeli zwracam mu uwagę, to często odbiera to jako atak. Czuję się jak na polu minowym. Jestem już po prostu zmęczona.
On o uczuciach nic nie mówi. Swój stan wiąże ze zbyt niskimi zarobkami. Zarabia dobrze- min. 10k. Zależy od miesiąca. Frustrację zapija alkoholem. Codziennie 2 piwa minimum. Powiedziałam mu, że to jest po prostu upadek. Przyznał mi rację.

Nie robi nic ze swoim życiem. Jest cieniem tego kim był kiedyś. Zlewa wszystkich. Znajomi już do Niego nie dzwonią, bo po prostu nie odbierał ich telefonów ani nie odpisywał na smsy.do wszystkiego ma słomiany zapał.
Pracę też zawala. Wszystko robi na ostatnią chwilę. Doszło do tego, że powiedziałam, że jeżeli nie zrobi zlecenia, do którego się zobowiązał, to niech się do mnie nigdy nie odzywa. Zlecenie zrobił, był zadowolony z siebie. Został doceniony, chwalił mi się tym. Pomyślałam, że będzie dobrze, bo na prawdę się cieszył, że zrobił to zlecenie. Chwalił się postępami itp.
Była faza dobrego humoru aż do niedzieli.

Nie wiem co mam robić. Odzywać się? Szczerze mówiąc nie mam ochoty. Przez ten rok wiele razy próbowałam go podnieść. Odzywałam się gdy milczał. Teraz mi się po prostu ulało.
Mieliśmy się spotkać, czekałam, o 20 zadzwonil, że nie przyjedzie + odezwał się do mnie tym chamskim tekstem. Mam dość.
Nie wiem co robić. Czuję, że nie mam siły. Lubię mieć wyjaśnione sytuacje. A dziś mam po prostu ochotę nigdy się nie odezwać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Cisza

Jak dobrze, rozumiem,  Twój facet ma problem z depresją, alkoholem, z motywacją do pracy i swoimi humorami. Odwołuje też Wasze spotkania, a Ty musiałaś pilnować, zeby nie zawalił pracy oraz go upominać, żeby brzydko do Ciebie się nie odzywał.

Jak długo jesteście razem? Pytam, bo podejrzewasz depresję od roku i próbuję wyobrazić sobie, jak było wcześniej, czy Wam dobrze się układało. Raczej nie za długo, bo nawet nie mieszkacie razem. Na Twoim miejscu bym postawiła mu ultimatum - albo pójdzie do psychologa i na terapię, a Ty będziesz go w tym dalej spierać, albo koniec z Wami.

3

Odp: Cisza

Odpuść, nie dasz rady ciągnąć tego wózka za was dwoje, nie jesteś w stanie mu pomóc, on musi sam chcieć.

4

Odp: Cisza
jeziorna napisał/a:

Jak dobrze, rozumiem,  Twój facet ma problem z depresją, alkoholem, z motywacją do pracy i swoimi humorami. Odwołuje też Wasze spotkania, a Ty musiałaś pilnować, zeby nie zawalił pracy oraz go upominać, żeby brzydko do Ciebie się nie odzywał.

Jak długo jesteście razem? Pytam, bo podejrzewasz depresję od roku i próbuję wyobrazić sobie, jak było wcześniej, czy Wam dobrze się układało. Raczej nie za długo, bo nawet nie mieszkacie razem. Na Twoim miejscu bym postawiła mu ultimatum - albo pójdzie do psychologa i na terapię, a Ty będziesz go w tym dalej spierać, albo koniec z Wami.

Ponad 3 lata. Ale znam go jakieś 10.

Jak było? Spędzaliśmy czas bardzo aktywnie. Nie było dnia, żeby gdzieś nie wyjść wieczorem.
To człowiek, który kiedyś sam na rowerze jednego dnia potrafił zrobić 150km. W tym roku wyciągnięcie go na rower zajęło mi 2 miesiące.
Była mowa o zakupie wspólnego mieszkania.
Jego równia pochyła zaczęła się dobrze ponad rok temu. Po prostu było to przeplatane okresami dobrego nastroju.  To co jest teraz, to jest tragedia.
Najgorsza jest jego postawa. Że jemu się nie da pomóc. Że co mu pomoże jakas rozmowa z kolesiem za 250zl.
Jak ja go pytam czy on na prawdę chce tak żyć, to słyszę w odpowiedzi, że on nic nie chce. Tylko żeby wszyscy dali mu spokój.

Myślałam o postawieniu ultimatum. Ale w obecnej sytuacji nie wyobrażam sobie zadzwonić skoro nawet nie ma u Niego refleksji nad niedzielną rozmową.
A we mnie natomiast w tej chwili nie ma żadnej empatii w jego stronę. Może to dziecinne, ale nie wyobrażam sobie odzywać się pierwsza po takim potraktowaniu. Układam to sobie teraz w głowie i co mam powiedzieć? Że jak chce być razem to ma spełnić X warunków? Ale to ja dzwonię. Jak to piszę, to czuję się żałosna.

5

Odp: Cisza

Przede wszystkim nie jesteś terapeutą swojego faceta. Jeśli on nie chce poprawy to ty niczego nie zdziałasz. Facet znalazł sobie wytłumaczenie swojej nieudolności: Musi płacić komuś 250 zł żeby poczuć się lepiej. To jego sposob na usprawiedliwienie swojego  życiowego nieudactwa. Życie w związku wymaga od partnerów nauczenia się bycia z sobą, dawania czegoś od siebie, ale także brania tego, co ofiaruje nam druga osoba. Partnerstwo nie jest proste, gdyż nigdy nie da się podzielić wszystkich uczuć i emocji czy obowiązków idealnie pół na pół.
Ty trafiłaś na gościa który będzie na twoim grzbiecie windował się ile tylko mu pozwolisz. Dopasowujesz swoje życie do jego potrzeb. Poświęcasz swój czas, wysiłek i potrzeby emocjonalne, aby to on był zadowolony. Jednak dla twojego partnera to nie ma znaczenia, gdyż nie liczy się z twoimi uczuciami.
Zmarnowałaś 10 lat, co jeszcze mam ci powiedzieć?

6

Odp: Cisza

1.Każdy powinien mieć możliwość żyć na własnych zasadach.
Pracować kiedy chce, wychodzić na rower kiedy ma ochotę. To jego podstawowe prawo.

2. Nie pomaga się ludziom, którzy nie proszą o pomoc.Taka pomoc to nie pomoc, tylko narzucanie swojej woli.
On powinien mieć czas na przemyślenie swojego położenia i zdecydowanie, jak chce rozwiązać swoje problemy, o ile to dla niego są problemy. Bo może być tak, że jemu jest dobrze jak jest, a Ty go zmuszasz do robienia rzeczy na które nie ma ochoty i chcesz mu układać życie według swoich reguł. W takiej sytuacji trudno się dziwić, ze Twoje zachowanie go złości i reaguje agresywnie. Nie wkraczaj na jego terytorium, nie przekraczaj jego granic, nawet jeśli "chcesz dobrze".

7 Ostatnio edytowany przez Annpc (2023-10-17 20:56:53)

Odp: Cisza
Agnes76 napisał/a:

1.Każdy powinien mieć możliwość żyć na własnych zasadach.
Pracować kiedy chce, wychodzić na rower kiedy ma ochotę. To jego podstawowe prawo.

2. Nie pomaga się ludziom, którzy nie proszą o pomoc.Taka pomoc to nie pomoc, tylko narzucanie swojej woli.
On powinien mieć czas na przemyślenie swojego położenia i zdecydowanie, jak chce rozwiązać swoje problemy, o ile to dla niego są problemy. Bo może być tak, że jemu jest dobrze jak jest, a Ty go zmuszasz do robienia rzeczy na które nie ma ochoty i chcesz mu układać życie według swoich reguł. W takiej sytuacji trudno się dziwić, ze Twoje zachowanie go złości i reaguje agresywnie. Nie wkraczaj na jego terytorium, nie przekraczaj jego granic, nawet jeśli "chcesz dobrze".

1. Oczywiście. Tylko to nie jest ten przypadek. Bo życie, którym żyje określa mianem c*ujowego. A i nie mówimy o tym czy on chce pracować czy nie tylko o tym, że nie jest w stanie pracować i wykonać zleceń, które wziął. Tu nie ma mowy o żadnym wyborze tylko o kompletnej bierności wobec życia.
Bo nie można mówić, że on żyje tak jak chce jezlei mi mówi, że musiałby się drugi raz urodzić, żeby ułożyć życie tak jak chce.
2. Z tym się kompletnie nie zgadzam. Sama chorowałam na depresję. Pomógł mi mój najlepszy przyjaciel. Był zawsze mimo, że wielokrotnie mu mówiłam, że nie chce się z nim przyjaźnić ani go znać. Jego upór w końcu zaskoczył.

On nigdy o żadną pomoc nie poprosi. Przyjać pomoc przyjmie, ale nigdy nie poprosi. On uważa, że jemu się nie da pomóc. Że nic nie zmieni jego sytuacji.

A jeżeli chodzi o reakcje na rozmowę sprzed 2 dni, to to nawet nie była rozmowa o niczym poważnym czy ważnym. Temat tej rozmowy można porównać do rozmowy o pogodzie. Reakcja kompletnie nie współmierna do sytuacji. Tym bardziej, że z mojej strony ton był na wesoło, z rozbawieniem.

8

Odp: Cisza

Doskonale rozumiem, że chcesz mu pomóc, uczynić jego życie pełnym pasji i przepełnionym radością.
Tylko jak chcesz to zrobić? Wysyłając go na rower? To wcale nie jest z mojej strony złośliwość czy sarkazm - po prostu nie da się tego zrobić za niego.

Określa swoje życie mianem c*ujowego, no wiesz, gdybyś zapytała każdego z facetów jakie ma życie, to jaki procent z nich określi swoje życie w ten sposób? Jak myślisz? Ja obstawiam 70-90%. I co my  z tym zrobimy?

Nie przeżyjesz za niego życia. Spalisz się w tym pomaganiu, stracisz nerwy, a on dalej będzie  ze swojego życia niezadowolony.

Ludziom wmówili, że każdy ma odnieść sukces, być liderem, ma osiągać wielkie cele. A przeciętne życie jest właśnie przeciętne. Trzeba zmagać się z przeciętnością albo wykazać niesamowita pracowitością i pomysłowością żeby tym liderem być. Nie każdy ma na to ochotę albo możliwości i przychodzi rozczarowanie. Tak tez bywa.



Rozmawialiśmy przez telefon. Był podirytowany bo musiał coś zrobić. Ja na wesoło powiedziałam, że było trzeba tego nie robić. Spytał dlaczego tak uważam. Wyjaśniłam. Generalnie rozmowa o tym co musiał zrobić trwała dalej aż w końcu powiedział do mnie wściekłym tonem co ja mam k-rwa za problem.

Wkurzył się, bo to, co dla niego było problemem dla Ciebie było zabawne. On był poirytowany, że musi coś robić, a Ty się śmiejesz, że nie musiał. Bo Ty wiesz lepiej i dla Ciebie to nie problem. Bo Ty jesteś mądrzejsza i go nauczysz, nawet jak on  żadnej nauki nie chce, nie prosi o nią.

Jeśli on nie chce zmieniać sytuacji to Ty też jej nie zmienisz. I na pewno nie zmienisz jej naciskami.
To nie jest tak, że wszyscy będą zwycięzcami. I na pewno nie w każdej życiowej dziedzinie. Trzeba umieć się z tym godzić.

Annpc wiem, że masz jak najlepsze chęci i uważasz, że w ten sposób wyświadczysz mu przysługę.
A co, jeśli on tej pomocy nie chce?

9

Odp: Cisza

Aż poczułam potrzebę, żeby napisać, bo byłam w takiej relacji do początku tego roku… on z depresją, zupełnie nieogarnięty życiowo, z uzależnieniami. Potem okazało się, że miał te problemy od początku, ale przez pierwszy rok relacji dobrze się krył.
Myślę, że moja postawa podchodziła pod rodzaj współuzależnienia, bo taki nakład mojej energii szedł na myślenie jak mu pomóc, jak naprawić, jak go wysłać na terapię itp. Sama bardzo zasuwałam zawodowo i zrobiłam z siebie siłaczkę, która zaopiekuje się i sobą i nim. Plus był taki, że nigdy nie był dla mnie chamski, czy agrwsywny, ale to jeszcze bardziej utrudniało mi decyzję o odejściu, no bo nie zostawię człowieka z problemem.

Sama nigdy nie bagatelizowałam jego stanu, starałam się być rozumiejąca i wszystkie sugestie robiłam najdelikatniej jak potrafiłam, ale… w pewnym momencie zorientowałam się, że moje potrzeby w tej relacji nie istnieją, że JA nic z niej nie mam, że spalam się na próbie pomocy człowiekowi, który SAM SOBIE NIE CHCE POMÓC i że nie ma to najmniejszego sensu.

Wreszcie na początku roku odeszłam i wiesz co? Nagle okazało się, że potrafił pójść na terapię, potrafił zadbać o swoje życie zawodowe i w ogóle jak dostał „kopa” to poczuł, że coś wymaga zmiany.

Najpierw cholernie to bolało, ale potem dotarła do mnie dynamika tej relacji i też poczułam ulgę, że już w tym nie tkwię.
Czasami takie wspieranie jest szkodliwe i dla wspierającej i dla wspieranego, bo utrzymuje status quo.

Tak pod rozwagę dla Ciebie:)

10

Odp: Cisza
Husky napisał/a:

Aż poczułam potrzebę, żeby napisać, bo byłam w takiej relacji do początku tego roku… on z depresją, zupełnie nieogarnięty życiowo, z uzależnieniami. Potem okazało się, że miał te problemy od początku, ale przez pierwszy rok relacji dobrze się krył.
Myślę, że moja postawa podchodziła pod rodzaj współuzależnienia, bo taki nakład mojej energii szedł na myślenie jak mu pomóc, jak naprawić, jak go wysłać na terapię itp. Sama bardzo zasuwałam zawodowo i zrobiłam z siebie siłaczkę, która zaopiekuje się i sobą i nim. Plus był taki, że nigdy nie był dla mnie chamski, czy agrwsywny, ale to jeszcze bardziej utrudniało mi decyzję o odejściu, no bo nie zostawię człowieka z problemem.

Sama nigdy nie bagatelizowałam jego stanu, starałam się być rozumiejąca i wszystkie sugestie robiłam najdelikatniej jak potrafiłam, ale… w pewnym momencie zorientowałam się, że moje potrzeby w tej relacji nie istnieją, że JA nic z niej nie mam, że spalam się na próbie pomocy człowiekowi, który SAM SOBIE NIE CHCE POMÓC i że nie ma to najmniejszego sensu.

Wreszcie na początku roku odeszłam i wiesz co? Nagle okazało się, że potrafił pójść na terapię, potrafił zadbać o swoje życie zawodowe i w ogóle jak dostał „kopa” to poczuł, że coś wymaga zmiany.

Najpierw cholernie to bolało, ale potem dotarła do mnie dynamika tej relacji i też poczułam ulgę, że już w tym nie tkwię.
Czasami takie wspieranie jest szkodliwe i dla wspierającej i dla wspieranego, bo utrzymuje status quo.

Tak pod rozwagę dla Ciebie:)

Czuję się dokładnie tak jak opisałaś. Czuję, że sama popadam w doła. Płaczę kilka razy w tygodniu. Nie mam siły pracować. Chęci też nie. Mam dość sinusoidy z Nim. Jak jest dobrze, to fajnie spędzamy czas, jak ma doła, to znika.
Na ten moment nawet nie wiem czy chce z Nim rozmawiać. Jak myślę, że teraz miałabym zadzwonić i powiedzieć, że musimy porozmawiać to tego nie widzę. Myślę nad mailem/listem. Pewnie coś napiszę, sama nie wiem czy wyślę.
Ostatnio było z Nim lepiej. Zawodowo się zaangażował. Widać było, że cieszy go, że idzie do przodu, że dotrzymuje kroku współpracownikom.
Dla mnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że on umie te wszystkie swoje problemy nazwać i sie ich nie wypiera. Gdy powiedziałam, że moim zdaniem jest alkoholikiem, to przyznał mi rację.
Husky, podsumowując - myślę, że wewnętrznie sama już wiem, że to koniec. Zostało mi tak na prawdę zakomunikowanie tego.

11

Odp: Cisza

Myślę, że zrobiłaś już wystarczająco dużo dla niego. Możesz odejść z czystym sumienie żeby ratować siebie.

12

Odp: Cisza
Agnes76 napisał/a:

Doskonale rozumiem, że chcesz mu pomóc, uczynić jego życie pełnym pasji i przepełnionym radością.
Tylko jak chcesz to zrobić? Wysyłając go na rower? To wcale nie jest z mojej strony złośliwość czy sarkazm - po prostu nie da się tego zrobić za niego.

Określa swoje życie mianem c*ujowego, no wiesz, gdybyś zapytała każdego z facetów jakie ma życie, to jaki procent z nich określi swoje życie w ten sposób? Jak myślisz? Ja obstawiam 70-90%. I co my  z tym zrobimy?

Nie przeżyjesz za niego życia. Spalisz się w tym pomaganiu, stracisz nerwy, a on dalej będzie  ze swojego życia niezadowolony.

Ludziom wmówili, że każdy ma odnieść sukces, być liderem, ma osiągać wielkie cele. A przeciętne życie jest właśnie przeciętne. Trzeba zmagać się z przeciętnością albo wykazać niesamowita pracowitością i pomysłowością żeby tym liderem być. Nie każdy ma na to ochotę albo możliwości i przychodzi rozczarowanie. Tak tez bywa.



Rozmawialiśmy przez telefon. Był podirytowany bo musiał coś zrobić. Ja na wesoło powiedziałam, że było trzeba tego nie robić. Spytał dlaczego tak uważam. Wyjaśniłam. Generalnie rozmowa o tym co musiał zrobić trwała dalej aż w końcu powiedział do mnie wściekłym tonem co ja mam k-rwa za problem.

Wkurzył się, bo to, co dla niego było problemem dla Ciebie było zabawne. On był poirytowany, że musi coś robić, a Ty się śmiejesz, że nie musiał. Bo Ty wiesz lepiej i dla Ciebie to nie problem. Bo Ty jesteś mądrzejsza i go nauczysz, nawet jak on  żadnej nauki nie chce, nie prosi o nią.

Jeśli on nie chce zmieniać sytuacji to Ty też jej nie zmienisz. I na pewno nie zmienisz jej naciskami.
To nie jest tak, że wszyscy będą zwycięzcami. I na pewno nie w każdej życiowej dziedzinie. Trzeba umieć się z tym godzić.

Annpc wiem, że masz jak najlepsze chęci i uważasz, że w ten sposób wyświadczysz mu przysługę.
A co, jeśli on tej pomocy nie chce?

Agnes, nie było zabawne. Tylko podeszłam do tego na wesoło, a to nie oznacza, że prześmiewczo. Oznacza po prostu wesoły ton głosu. Nigdy nie wyśmiewam jego problemów ani ich nie deprecjonuje. Poza tym ta czynność, którą musial wykonać to dosłownie 10min. Na prawdę nie było tutaj nic do wybuchu oprócz jego podłego nastroju w momencie jak dzwonił.

I w punkt napisałaś o tym przeciętnym życiu. On stawia sobie wymagania wysoko. Jeżeli chodzi o jego zawód, to zarabia w górnych granicach stawki. Są miesiące, że wyciąga 20k. Trafią się też takie rzędu 5k. Rocznie wychodzi różnie - 10-20k miesięcznie w zależności od danego roku. Uważam, że to na prawdę bardzo dobre zarobki. Wcześniej zarabiał mniej, jest tu na prawdę duży skok.
Tu wchodzi rozgoryczenie, że uparł się na zakup mieszkania bez kredytu w dobrej lokalizacji, a te mieszkania odjechały. To przybrało juz formę obsesji. Dziś jego oszczędności nie starczą nawet na mieszkanie na peryferiach. Goni za jakimiś materialnymi wymaganiami, a zawala wszystko inne. Ja już nawet nie mówię, że ktoś znajomy kupił mieszkanie lub wybudował dom, bo to po prostu kończy się totalnym załamaniem u Niego.

13

Odp: Cisza

Sprawa zakończona. Nie doszło nawet do żadnego ultimatum odnośnie terapii. Wypisałam swoje odczucia i dostałam odpowiedź. Boli, ale niech tak będzie.
Tak jak pisałam, nie byłam w stanie rozmawiać, więc opisałam swoje odczucia w mailu.
Po prostu jak ja się czuję w tym momencie, co mnie boli, jak odbieram jego zachowanie. Mail był może za surowy, ale starałam się, żeby nie był oskarżający.
Myślałam, że będzie to jakiś punkt wyjścia do rozmowy. Odpowiedź dostałam po 2h od wysłania maila. No i jednak mam myśli, że jego decyzja nie wymagała nawet głębszego zastanowienia. Widocznie już wcześniej było mu wszystko jedno czy jestem.
Chciał mi odwieźć rzeczy. Napisałam, żeby je wyrzucił.

Naszą kłótnie przedstawił zupełnie inaczej niż wyglądała. Włożył mi w usta słowa, które nie padły. Może dzięki temu lepiej się czuje. W żaden sposób nie odniósł się do tego jak ja się czuję. Przeprosił jedynie za nieodwołalnie spotkania.

14 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-10-20 11:55:25)

Odp: Cisza

Annpc dobrze się stało, uwierz. Tylko absolutnie nie pozwalaj temu człowiekowi na powrót i nie daj się przekonać, ubłagać itd, bo jest duża wg mnie szansa, że za chwilkę będzie Cię nagabywał o spotkanie i pogodzenie się. Nie jesteś jego matką, opiekunką ani terapeutką by znosić takie chamskie traktowanie. Nie mieliście ślubu, dzieci więc z czystym sercem możesz teraz odetchnąć i zająć się sobą. Zablokuj go gdzie się da i tyle.
Na przyszłość pamiętaj, że nie da się ułożyć komuś drugiemu życia, jeśli on sam tego nie chce i nie pracuje nad sobą. Z tym facetem byłabyś bardzo nieszczęśliwa - już byłaś. Trzeba myśleć przede wszystkim o sobie. Takie życie. smile

15

Odp: Cisza
szeptem napisał/a:

Annpc dobrze się stało, uwierz. Tylko absolutnie nie pozwalaj temu człowiekowi na powrót i nie daj się przekonać, ubłagać itd, bo jest duża wg mnie szansa, że za chwilkę będzie Cię nagabywał o spotkanie i pogodzenie się. Nie jesteś jego matką, opiekunką ani terapeutką by znosić takie chamskie traktowanie. Nie mieliście ślubu, dzieci więc z czystym sercem możesz teraz odetchnąć i zająć się sobą. Zablokuj go gdzie się da i tyle.
Na przyszłość pamiętaj, że nie da się ułożyć komuś drugiemu życia, jeśli on sam tego nie chce i nie pracuje nad sobą. Z tym facetem byłabyś bardzo nieszczęśliwa - już byłaś. Trzeba myśleć przede wszystkim o sobie. Takie życie. smile

Szeptem, on na pewno się nie odezwie. Tu jestem na milion procent pewna.
Najbardziej boli ta obojętność. Trudno się oszukiwać, że było się ważnym. Tak na prawdę kop w tyłek w 2h. Jak sobie przypomnę jego wkurzenie i rozpacz jak mu wykupili mieszkanie, które miał na oku, to nie ma porównania. A tu u mnie bez żadnych emocji. nie sądziłam też, że będzie chciał się rozstać po opisaniu jak ja się czuję. Myślałam, że będzie jakaś rozmowa. Spodziewałam się rozstania dopiero na ultimatum o terapii. Co mam powiedzieć- cholernie przykro, cholernie boli. Tak bez mrugnięcia okiem.

16

Odp: Cisza

Nie wiem jak sobie poradzić z tym bólem. Czuję się fatalnie. Najbardziej boli mnie ta obojętność. Myślałam, że to co napisałam będzie jakimś punktem do rozmowy, a tu od razu wypad.
Nie mogę spać w nocy, cały czas płaczę.

17

Odp: Cisza

Musisz swoje przecierpieć, niestety - ale dasz radę. Myśl o im negatywnie, to przyspieszy sprawę. smile

18 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-10-21 21:13:47)

Odp: Cisza

Na przyszłość miej świadomość, ze jak powiesz A, to ktoś może powiedzieć Z…

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie jesteś już w związku z człowiekiem, który cię nie kocha. Nie jesteś już w związku z alkoholikiem.

Alkoholik to nie jest materiał na partnera. Tymczasem ty żałujesz, ze nie jesteś już w nierokującym związku. Żałujesz, ze nie zdołałas reanimować trupa. To oznacza, ze masz wiele do przepracowania. Dopóki tego nie zrobisz, będziesz się pakować w kolejne związki bez przyszłości. Na twoim miejscu zapisałabym się do terapeuty albo coś w ten deseń.

Ty nie płaczesz nad rozlanym mlekiem. Ty płaczesz, bo nie będziesz już pić skisłego mleka. To nie jest normalne.

19

Odp: Cisza
Apogeum napisał/a:

Na przyszłość miej świadomość, ze jak powiesz A to, ktoś może powiedzieć Z…

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie jesteś już w związku z człowiekiem, który cię nie kocha. Nie jesteś już w związku z alkoholikiem.

Żałujesz, ze nie zdołałas reanimować trupa.

Ty nie płaczesz nad rozlanym mlekiem. Ty płaczesz, bo nie będziesz już pić skisłego mleka. To nie jest normalne.

Autorko Ty powinnaś sobie wydrukowac te zacytowane przeze mnie fragmenty wypowiedzi Apogeum i powiesić na lodówce. Czytać je czytać i jeszcze raz codziennie czytać.
Tak naprawdę ten facet wyrządził Ci wielką przysługę kończąc tak zdecydowanym gestem tą znajomość. Bo z tego co opisujesz to związkiem to już dawno nie było tylko znajomością i to taką kiepskawą. Bo nawet znajomy jak nie może przyjść na spotkanie to odwołuje a Twój facet nie raczył tego uczynić wiele razy. To że miał Cię w d… powinnaś wiedzieć już wtedy po tych jego zachowaniach a nie po tym że zerwał i chciał Ci oddać rzeczy. On ma zapewne problemy ze sobą: być możemy depresja, problem alkoholowy i parę innych. Nie mniej jednak Ty masz ze sobą nie wiele mniejsze problemy. Bo od mscy próbujesz udawać że jesteś z kimś w relacji i na siłę tą relację reanimować gdzie druga strona jedyne co z siebie daje to obojętność albo bluzgi. Zachowujesz się jak ktoś kto kupił sobie szmacianą lalę i udaje przed światem że to prawdziwy partner. Tyle że on chociaz tą kukłę ma u swego boku, może ją przytulić i nie usłyszy z jej ust bluźnierstw pod swoim adresem.
Na Twoim miejscu też bym płakała. Nie z żalu i tęsknoty za nim tylko z żalu nad sobą, do jakiego stanu się doprowadziłam że po raz kolejny gotowa byłam walczyć o coś co było dla mnie jedynie wyniszczające i toksyczne a mimo to tak silnie uzależniające. Na Twoim miejscu leciałabym również w podskokach do terapeuty żeby nad sobą pracować zanim wpadnie mi do głowy super pomysł z zadzwonieniem do ex i przeproszeniem go za „zbyt surowego maila” oraz propozycją wspólnej pracy nad ratowaniem Waszego (a tak naprawdę tylko Twojego) truchła związku.

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024