Samotność wśród ludzi - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Samotność wśród ludzi

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

1 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2023-09-27 19:17:09)

Temat: Samotność wśród ludzi

Zaczynam rozumieć, że nie mam co liczyć, na głębsze znajomości. Nikt mnie nie potrzebuje, ja też nie umiem wciąż zrozumieć, że nie ma co angażować się emocjonalnie w relacje.

Wciąż nie umiem przepracować w sobie, że całe życie byłam odrzutkiem i będę. Nie zliczę ile razy mówiłam „bliskim”, że są dla mnie ważni albo chcieć być bliską, a słyszałam wkoło to samo.
Może jeden kolega mnie zapewnia że jesteśmy dla siebie ważni, ale wiem, że finalnie będzie jak będzie.

Żeby nie było, żaden ze mnie ideał, raczej przeciętny, a czasami wkurzający człowiek. Tylko, że naprawdę mam wrażenie, że ******* się urodziłam. Inni mają przyjaciół, są dla kogoś ważni a ja mogę zniknąć i nikt się nie przejmie.

Ilekroć słyszałam, czego to nie wymagam od innych to po prostu serce łamało się. Jedyne czego chciałam to mieć kogoś bliskiego, naprawdę bliskiego. Aby nie być obojętna. A chociażby dla rodziny czy znajomych to już za dużo.

To po co urodziłam się, skoro może tylko i aż, matka z ojcem jakoś z tego się cieszą i poza nimi mogę dla świata nie istnieć? Po co było to wszystko?

Czemu inni mogą wymagać bycia kochanym, bycia lubianym a ja jak zawsze mam być na uboczu, siedzieć cicho… To zbyt bolesne. Ta samotność wśród ludzi.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Samotność wśród ludzi

Niektórzy nie mają już  nawet ojca, matki i jakiejkolwiek rodziny. Ja jestem taką osobą.

3

Odp: Samotność wśród ludzi
ANB85 napisał/a:

Niektórzy nie mają już  nawet ojca, matki i jakiejkolwiek rodziny. Ja jestem taką osobą.

sad jak z tym dajesz sobie radę?

4

Odp: Samotność wśród ludzi
ANB85 napisał/a:

Niektórzy nie mają już  nawet ojca, matki i jakiejkolwiek rodziny. Ja jestem taką osobą.

Współczuję ja mam tylko rodzinę

5 Ostatnio edytowany przez ANB85 (2023-09-28 11:09:36)

Odp: Samotność wśród ludzi
Kyliekay napisał/a:
ANB85 napisał/a:

Niektórzy nie mają już  nawet ojca, matki i jakiejkolwiek rodziny. Ja jestem taką osobą.

sad jak z tym dajesz sobie radę?

Staram się o tym nie myśleć. Przyjmuję to jako oczywistość.
Rodzice zmarli na choroby nowotworowe lata temu, brak rodzeństwa, brak dziadków (dziadkowie późno brali ślub więc tylko jedną babcię pamiętam).
Z jedną gałęzią rodziny nie utrzymuję kontaktu od lat (nie widziałem na oczy młodszego pokolenia). Druga to zbyt odległe pokolenia z racji późnego małżeństwa dziadków, de facto jakieś pokrewieństwa odległe o 100 do 130 lat. Generalnie nie mam prawdziwej rodziny.

6 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-09-28 13:49:50)

Odp: Samotność wśród ludzi

Moim zdaniem za bardzo skupiasz sie na sobie przez co nie widzisz jak wielu ludzi ma taki sam problem (a czesto nawet bardziej intensywny).

Moment, w ktorym czlowiek przestaje skupiac sie na swoim samopoczuciu a zaczyna widziec problemy innych jest momentem, w ktorym zarowno zyskuje motywacje i sens zycia jak i latniej zaczyna mu przychodzic zrozumienie swiata.

7

Odp: Samotność wśród ludzi
Kyliekay napisał/a:

Jedyne czego chciałam to mieć kogoś bliskiego, naprawdę bliskiego. Aby nie być obojętna. A chociażby dla rodziny czy znajomych to już za dużo.

Wczoraj jak przegladalem allegro lokalnie to rzucila mi sie w oczy za 5zl (https://allegrolokalnie.pl/oferta/chcia … l-anna-2uv)
https://a.allegroimg.com/original/1e7f92/464e3e674f5fa676a13b3cb03357

8

Odp: Samotność wśród ludzi
JohnyBravo777 napisał/a:

Moim zdaniem za bardzo skupiasz sie na sobie przez co nie widzisz jak wielu ludzi ma taki sam problem (a czesto nawet bardziej intensywny).

Moment, w ktorym czlowiek przestaje skupiac sie na swoim samopoczuciu a zaczyna widziec problemy innych jest momentem, w ktorym zarowno zyskuje motywacje i sens zycia jak i latniej zaczyna mu przychodzic zrozumienie swiata.

Może coś w tym być. Tylko czasem przychodzą myśli, że jak ja mam się skupić na innych, skoro w większości ci inni nie ukrywaja, że wzajemności nie ma. I nie znaczy to, że nie obchodzą mnie inni, lecz czuję, że znowu nacięłabym się, gdybym zaczęła się interesować badzie życiem reszty.

9 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-10-02 10:17:15)

Odp: Samotność wśród ludzi
Kyliekay napisał/a:

Może coś w tym być. Tylko czasem przychodzą myśli, że jak ja mam się skupić na innych, skoro w większości ci inni nie ukrywaja, że wzajemności nie ma. I nie znaczy to, że nie obchodzą mnie inni, lecz czuję, że znowu nacięłabym się, gdybym zaczęła się interesować badzie życiem reszty.

Ja uwazam, ze wazne jest rozroznienie miedzy soba jako:
- Swoimi potrzebami, checia wyrazenia / odnalezienia siebie i manifestacji tego jak chcemy byc widziany przez siebie i innych.
- I swoja rola / zmiana, ktora jestesmy w naszym otoczeniu gdziekolwiek jestesmy.

Ja czuje, ze moje zycie jest warte zycia gdy, zamiast skupiac sie na tym pierwszym, skupiam sie na tym drugim.
Nie odczuwam tez wtedy samotnosci - bo, zamiast budowac swoje poczucie osobowosci jako unikalne "ja" (co swoja droga uwazam jest jedynie schizofrenicznym urojeniem we wlasnej glowie), buduje je w oparciu o moja role w kontekscie ludzi, ktorych mam wokol.

Np. gdy wchodze do sklepu czy kawiarni i widze, ze ekspedientka wydaje sie robic mi łaske, ze mnie obsluguje zaczynam rozmowe od "ciezki dzien dzisiaj, co nie?", "moge jakos pomoc?".
Gdy dwie pracownice w sklepie obok wychodza na przerwe i widze, ze maja smieci do wyniesienia mowie: "da Pani te smieci, mam po drodze".

Ostatecznie gdziekolwiek nie jestem laczy mnie jakas historia z wieloma ludzmi, usmiechamy sie do siebie a ja wielokrotnie pochylam sie na znak szacunku.

Ja uwazam, zyjemy w trudnych czasach - materialnie mamy wiecej niz jakiekolwiek poprzednie pokolenie - ale jednoczesnie jak nigdy wczesniej w historii brakuje nam ciepla i bliskosci bez ktorych te wszystkie materialne dobra przestaja miec znaczenie.

Natomiast to co poczatkowo wydaje sie problemem jest czesto tez szansa.
I im trudniej nam ludziom sie zyje, tym wiecej mamy mozliwosci na spelnienie w zyciu dzieki byciu wsparciem - chociazby (a nawet zwlaszcza) poprzez podniesienie na duchu.

Wiec w brew temu co by sie moglo wydawac, skupiajac sie na innych, zaczynam czuc kim jestem.
A jestem suma zmiany swojego otoczenia - czasami nadzieja i wsparciem, czasami zrodlem stresu i problemow - ale zawsze w kontekscie konkretnych osob.
Nie jestem zas tym co sobie wytatuowalem, ubraniami, ktore zalozylem, czy co sobie mysle sam o sobie - a to uwazam, jest bardzo czesto przyczyna ludzkiej samotnosci - tworzenie sobie osobowosci, ktora istnieje tylko w jednej glowie.

Natomiast musze dodac, ze nie kazdemu i nie w kazdej sytuacji mozna (a zatem powinno sie) pomoc w rozwiazywaniu prywatnego problemu.
Pomaganie to tez nauka - jak to robic aby nie zostac zjedzonym w procesie.
No i to nie powinna byc jakas moralna misja aby ulepszyc swiat (to sie rzadko dobrze konczy) tylko sposob na przezycie zycia, w ktorym czujemy sie godnymi obywatelami / ogrodnikami Ziemi zamiast szczurami uciekajacymi od wszystkiego co wywoluje strach w kierunku wszystkiego co daje przyjemnosc.
Nie sztuka jest zagrac wielkiego samarytanina raz czy dwa razy, spalic sie i dalej zgorzkniale powtarzac, ze nam osoba, ktorej pomoglismy stanela na glowie i doprowadzila do strat - to jest bycie glupim.

Wiele z problemow, z ktorymi mierza sie ludzie ma swoje zrodlo w spoleczenstwie i jedynie spolecznie moga zostac rozwiazane - wiec wymagaja lat wytrwalej nauki i pracy bez wiekszych efektow przez wiekszosc czasu z jedynie nadzieja, ze kiedykolwiek ta praca przyniesie owoc.
Ale to jest ok - przed smiercia nie zalujemy tego, ze cos sie ostatecznie nie udalo tylko tego, ze pozwolilismy by strach (chociazby przed smiercia) nam zabral szanse probowania dopoki zyjemy.

10

Odp: Samotność wśród ludzi
JohnyBravo777 napisał/a:
Kyliekay napisał/a:

Może coś w tym być. Tylko czasem przychodzą myśli, że jak ja mam się skupić na innych, skoro w większości ci inni nie ukrywaja, że wzajemności nie ma. I nie znaczy to, że nie obchodzą mnie inni, lecz czuję, że znowu nacięłabym się, gdybym zaczęła się interesować badzie życiem reszty.

Ja uwazam, ze wazne jest rozroznienie miedzy soba jako:
- Swoimi potrzebami, checia wyrazenia / odnalezienia siebie i manifestacji tego jak chcemy byc widziany przez siebie i innych.
- I swoja rola / zmiana, ktora jestesmy w naszym otoczeniu gdziekolwiek jestesmy.

Ja czuje, ze moje zycie jest warte zycia gdy, zamiast skupiac sie na tym pierwszym, skupiam sie na tym drugim.
Nie odczuwam tez wtedy samotnosci - bo, zamiast budowac swoje poczucie osobowosci jako unikalne "ja" (co swoja droga uwazam jest jedynie schizofrenicznym urojeniem we wlasnej glowie), buduje je w oparciu o moja role w kontekscie ludzi, ktorych mam wokol.

Np. gdy wchodze do sklepu czy kawiarni i widze, ze ekspedientka wydaje sie robic mi łaske, ze mnie obsluguje zaczynam rozmowe od "ciezki dzien dzisiaj, co nie?", "moge jakos pomoc?".
Gdy dwie pracownice w sklepie obok wychodza na przerwe i widze, ze maja smieci do wyniesienia mowie: "da Pani te smieci, mam po drodze".

Ostatecznie gdziekolwiek nie jestem laczy mnie jakas historia z wieloma ludzmi, usmiechamy sie do siebie a ja wielokrotnie pochylam sie na znak szacunku.

Ja uwazam, zyjemy w trudnych czasach - materialnie mamy wiecej niz jakiekolwiek poprzednie pokolenie - ale jednoczesnie jak nigdy wczesniej w historii brakuje nam ciepla i bliskosci bez ktorych te wszystkie materialne dobra przestaja miec znaczenie.

Natomiast to co poczatkowo wydaje sie problemem jest czesto tez szansa.
I im trudniej nam ludziom sie zyje, tym wiecej mamy mozliwosci na spelnienie w zyciu dzieki byciu wsparciem - chociazby (a nawet zwlaszcza) poprzez podniesienie na duchu.

Wiec w brew temu co by sie moglo wydawac, skupiajac sie na innych, zaczynam czuc kim jestem.
A jestem suma zmiany swojego otoczenia - czasami nadzieja i wsparciem, czasami zrodlem stresu i problemow - ale zawsze w kontekscie konkretnych osob.
Nie jestem zas tym co sobie wytatuowalem, ubraniami, ktore zalozylem, czy co sobie mysle sam o sobie - a to uwazam, jest bardzo czesto przyczyna ludzkiej samotnosci - tworzenie sobie osobowosci, ktora istnieje tylko w jednej glowie.

Natomiast musze dodac, ze nie kazdemu i nie w kazdej sytuacji mozna (a zatem powinno sie) pomoc w rozwiazywaniu prywatnego problemu.
Pomaganie to tez nauka - jak to robic aby nie zostac zjedzonym w procesie.
No i to nie powinna byc jakas moralna misja aby ulepszyc swiat (to sie rzadko dobrze konczy) tylko sposob na przezycie zycia, w ktorym czujemy sie godnymi obywatelami / ogrodnikami Ziemi zamiast szczurami uciekajacymi od wszystkiego co wywoluje strach w kierunku wszystkiego co daje przyjemnosc.
Nie sztuka jest zagrac wielkiego samarytanina raz czy dwa razy, spalic sie i dalej zgorzkniale powtarzac, ze nam osoba, ktorej pomoglismy stanela na glowie i doprowadzila do strat - to jest bycie glupim.

Wiele z problemow, z ktorymi mierza sie ludzie ma swoje zrodlo w spoleczenstwie i jedynie spolecznie moga zostac rozwiazane - wiec wymagaja lat wytrwalej nauki i pracy bez wiekszych efektow przez wiekszosc czasu z jedynie nadzieja, ze kiedykolwiek ta praca przyniesie owoc.
Ale to jest ok - przed smiercia nie zalujemy tego, ze cos sie ostatecznie nie udalo tylko tego, ze pozwolilismy by strach (chociazby przed smiercia) nam zabral szanse probowania dopoki zyjemy.


Bardzo ładny i merytoryczny wpis, o samotności, uśmiechu szacunku, o społeczeństwoie, pracy nad sobą, charakterze i życzliwości.
Ale to wpis teoretyczny, bo już we wpisie z watku obok :

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php … 86&p=3

Ja nie mialbym nic przeciwko Elowemu czy Rossankowemu podejsciu: "40-paroletnia babcio-ksiezniczka czeka az gotowy facet podjedzie BMW i beda zyli dlugo i szczesliwie" - gdyby dzialalo.

Jak widac nie dziala.
Gdyby oceniac jakosc tej strategii po jej rezultatach to bylaby najgorsza strategia jaka wymyslono.

Niektore uzytkowniczki tutaj myla pociag z wygladem fizycznym.
Gdyby ten facet z wygladu nie pasowal autorce to by sie z nim nie spotkala.
Nie pociaga jej ze wzgledu na malo przebojowy charakter. A charakter sie zmienia.

Swoja droga... tylko mnie brzydzi mysl o 40-paroletnich babciach lub dziadkach, ktorzy odrzucaja druga osobe pod katem zwiazku bo "nie leca iskry"?
Rozumiem myslacych w ten sposob 20-latkow ale wydawaloby sie, ze ludzie w pewnym wieku przestaja myslec jak nastolatkowie, ktorych zawezenie w mysleniu jest zrozumiale.


Jakby to pisały dwie różne osoby, nic w tym drugim nie ma z życzliwości, troski i odniesienia się do drugiego człowieka.
Myślę, ze ten drugi wpis obnaża prawdziwą naturę jego autora,
a ten pierwszy to po prostu ładne slogany, które nie mają przełożenia na realne życie, co się dość często zdarza na tym forum.

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Samotność wśród ludzi

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024