Myślę, że już pogodziłam się z tym, że nikt mnie nie kocha… Ale czasem jak o tym myślę, to nie jest lekko, przynajmniej przez chwilę. Do dzisiaj pamiętam słowa pierwszego byłego, że nie czuje już do mnie tego co kiedyś. Pamiętam gdy chciałam jakoś odświeżyć ten kontakt, to nic to nie dało. I zaraz po rozstaniu i później. Skoro nawet miłość się kończy i uczucie ucieka, to czy jest cokolwiek trwałego na tej ziemi? Komu ma na mnie zależeć, skoro nawet najbliższy mi kiedyś człowiek dzisiaj o mnie nie pamięta i cieszy się, że jest z kimś innym? Co ma być trwałe? Nie mam już komu zaufać, komu podać ręki, z kim pogadać tak jak to było kiedyś. Tak jakby wspólne lata nic nie znaczyły i weź człowiek czekaj niewiadomo na co… Aby skończyło się znowu tak samo. Teraz przeżywam to dużo mniej, ale jeszcze pół roku temu było to wszystko za trudne….
1 2023-08-24 00:12:49 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2023-08-24 00:13:47)
Jak to nikt cie nie kocha? A rodzina? Jeszcze znajdziesz chlopakami nie martw sie
Jak to nikt cie nie kocha? A rodzina? Jeszcze znajdziesz chlopakami nie martw sie
Rodzice mnie kochają i to tyle… Reszta rodziny co najwyżej mnie lubi. Cieszę się, że chociaż mam ich… Ale chodziło mi o inny typ miłości, bo dzieci zazwyczaj kocha się z automatu…
JuliaUK33 napisał/a:Jak to nikt cie nie kocha? A rodzina? Jeszcze znajdziesz chlopakami nie martw sie
Rodzice mnie kochają i to tyle… Reszta rodziny co najwyżej mnie lubi. Cieszę się, że chociaż mam ich… Ale chodziło mi o inny typ miłości, bo dzieci zazwyczaj kocha się z automatu…
Wiem znajdziesz sobie jeszcze chlopaka
Kyliekay napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Jak to nikt cie nie kocha? A rodzina? Jeszcze znajdziesz chlopakami nie martw sie
Rodzice mnie kochają i to tyle… Reszta rodziny co najwyżej mnie lubi. Cieszę się, że chociaż mam ich… Ale chodziło mi o inny typ miłości, bo dzieci zazwyczaj kocha się z automatu…
Wiem znajdziesz sobie jeszcze chlopaka
Kiedyś pewnie tak, boję się jednak co potem….
JuliaUK33 napisał/a:Kyliekay napisał/a:Rodzice mnie kochają i to tyle… Reszta rodziny co najwyżej mnie lubi. Cieszę się, że chociaż mam ich… Ale chodziło mi o inny typ miłości, bo dzieci zazwyczaj kocha się z automatu…
Wiem znajdziesz sobie jeszcze chlopaka
Kiedyś pewnie tak, boję się jednak co potem….
Ile masz lat? 15? Przeżywasz pierwszy związek?
Poczekaj, aż sama będziesz w sytuacji tego chłopaka i wtwdy zrozumiesz.
Zauroczenie się kończy. Zakochanie się kończy. Miłość to wybór i praca.
Kyliekay napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Wiem znajdziesz sobie jeszcze chlopaka
Kiedyś pewnie tak, boję się jednak co potem….
Ile masz lat? 15? Przeżywasz pierwszy związek?
Poczekaj, aż sama będziesz w sytuacji tego chłopaka i wtwdy zrozumiesz.Zauroczenie się kończy. Zakochanie się kończy. Miłość to wybór i praca.
Tam było kilka lat relacji. Nie jestem nastolatką. Bywało ciężej, raz lżej. To boli, że po kilku latach po prostu można odejść…
Lady Loka napisał/a:Kyliekay napisał/a:Kiedyś pewnie tak, boję się jednak co potem….
Ile masz lat? 15? Przeżywasz pierwszy związek?
Poczekaj, aż sama będziesz w sytuacji tego chłopaka i wtwdy zrozumiesz.Zauroczenie się kończy. Zakochanie się kończy. Miłość to wybór i praca.
Tam było kilka lat relacji. Nie jestem nastolatką. Bywało ciężej, raz lżej. To boli, że po kilku latach po prostu można odejść…
Można, bo druga osoba nie jest Twoją własnością.
Może dla niego było zbyt cięzko, może nie było warte naprawiania. Nie ma obowiązku bycia z Tobą.
Kyliekay napisał/a:Lady Loka napisał/a:Ile masz lat? 15? Przeżywasz pierwszy związek?
Poczekaj, aż sama będziesz w sytuacji tego chłopaka i wtwdy zrozumiesz.Zauroczenie się kończy. Zakochanie się kończy. Miłość to wybór i praca.
Tam było kilka lat relacji. Nie jestem nastolatką. Bywało ciężej, raz lżej. To boli, że po kilku latach po prostu można odejść…
Można, bo druga osoba nie jest Twoją własnością.
Może dla niego było zbyt cięzko, może nie było warte naprawiania. Nie ma obowiązku bycia z Tobą.
Wiadomo nie ma obowiązku, ale jest zawód. Kto nie przeżył, ten nie wie.
Chciałabym kiedyś poznać kogoś kto będzie ze względu na wszystko… wątpliwe, że to się stanie, ale kiedyś… bo mam wrażenie, że póki co nie poznałam nikogo, na żądnej płaszczyźnie, kto trwałby przy mnie a ja przy nim mimo burz.
Lady Loka napisał/a:Kyliekay napisał/a:Tam było kilka lat relacji. Nie jestem nastolatką. Bywało ciężej, raz lżej. To boli, że po kilku latach po prostu można odejść…
Można, bo druga osoba nie jest Twoją własnością.
Może dla niego było zbyt cięzko, może nie było warte naprawiania. Nie ma obowiązku bycia z Tobą.Wiadomo nie ma obowiązku, ale jest zawód. Kto nie przeżył, ten nie wie.
A Ty myślisz, że inni tego nie przeżyli?
Tak jak mówię, poczekaj, aż sama będziesz po tej drugiej stronie i będziesz się wymiksowywać z niesatysfakcjonującej relacji. Wtedy zrozumiesz.
Skoro nawet miłość się kończy, to co trwa?.
Zmiana jest ciągła.
Kyliekay napisał/a:Lady Loka napisał/a:Można, bo druga osoba nie jest Twoją własnością.
Może dla niego było zbyt cięzko, może nie było warte naprawiania. Nie ma obowiązku bycia z Tobą.Wiadomo nie ma obowiązku, ale jest zawód. Kto nie przeżył, ten nie wie.
A Ty myślisz, że inni tego nie przeżyli?
Tak jak mówię, poczekaj, aż sama będziesz po tej drugiej stronie i będziesz się wymiksowywać z niesatysfakcjonującej relacji. Wtedy zrozumiesz.
Byłam. Tylko nie trwało to kilka lat, a te relacje były dużo krótsze. Jak mu nie pasowało, to lepiej, że się nie męczy, jego wybór i go nie zatrzymuję, ale jest ból, że nie ma nic trwałego.
Skoro nawet miłość się kończy i uczucie ucieka, to czy jest cokolwiek trwałego na tej ziemi?
Na tej Ziemi najbardziej trwałe jest życie biologiczne - pierwsze formy pojawiły się aż 3,6 mld lat temu i pomimo wielu przeciwności, katastrof i kataklizmów istnieje nadal )
Kyliekay napisał/a:Skoro nawet miłość się kończy i uczucie ucieka, to czy jest cokolwiek trwałego na tej ziemi?
Na tej Ziemi najbardziej trwałe jest życie biologiczne - pierwsze formy pojawiły się aż 3,6 mld lat temu i pomimo wielu przeciwności, katastrof i kataklizmów istnieje nadal
)
Eee nie, przed życiem była materia nieorganiczna i jest nadal oraz przetrwa długo po wyginięciu organizmów żywych.
A jeśli gadamy o tu i teraz, to miłość rzeczywiście się kończy, natomiast trwają i trać będą choroby przewlekłe, podatki oraz Maryla Rodowicz
Myślę, że już pogodziłam się z tym, że nikt mnie nie kocha… Ale czasem jak o tym myślę, to nie jest lekko, przynajmniej przez chwilę. Do dzisiaj pamiętam słowa pierwszego byłego, że nie czuje już do mnie tego co kiedyś. Pamiętam gdy chciałam jakoś odświeżyć ten kontakt, to nic to nie dało. I zaraz po rozstaniu i później. Skoro nawet miłość się kończy i uczucie ucieka, to czy jest cokolwiek trwałego na tej ziemi? Komu ma na mnie zależeć, skoro nawet najbliższy mi kiedyś człowiek dzisiaj o mnie nie pamięta i cieszy się, że jest z kimś innym? Co ma być trwałe? Nie mam już komu zaufać, komu podać ręki, z kim pogadać tak jak to było kiedyś. Tak jakby wspólne lata nic nie znaczyły i weź człowiek czekaj niewiadomo na co… Aby skończyło się znowu tak samo. Teraz przeżywam to dużo mniej, ale jeszcze pół roku temu było to wszystko za trudne….
Miewam podobne odczucia i wewnętrzną zadrę z tego powodu. Najbliższy człowiek którego wspierałam w bólu po śmierci rodziców i innych trudnych momentach... staje się człowiekiem obcym, zimnym i zdystansowanym z dnia na dzień bez żadnego konkretnego powodu. To niewyobrażalny ból. Obawiam się jednak, że mężczyzni wyczuwając tą głeboką potrzebę bliskości oraz trwałej, głębokiej więzi u nas czują sie tym jakby przytłoczeni i włącza im się instynkt ucieczki. Oni funkcjonują inaczej niestety. Nie potrzebują aż takiej bliskości i chcą bardziej powierzchownych i luźnych oraz nieobciążających kontaktów.
Z punktu widzenia psychologii takie kobiety jak my powinny poddać się terapii a źródła szczęścia i wewnętrznego spełnienia szukać w sobie i gdzie inniej niż w mężczyżnie - gdyż on nie jest tak zazwyczaj skonstruowany aby tą naszą potrzebę zaspokoić. Nie jest również w stanie naszych stanów ogarnąć i zrozumieć ze swojego punktu procesowania rzeczywistosci.
17 2024-12-26 10:25:48 Ostatnio edytowany przez spioszeq (2024-12-26 10:31:06)
@Marthe
Moim zdaniem mylisz się, że większość mężczyzn nie szuka bliskości emocjonalnej w partnerkach. Kobiety po prostu podświadomie wybierają tych z mniejszymi potrzebami tego rodzaju, gdyż są atrakcyjniejsi, bardziej samodzielni i męscy.
Co do pytania z tematu to trwać wiecznie będą fotony w próżni.
18 2024-12-26 11:25:33 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-26 11:29:57)
@Marthe
Moim zdaniem mylisz się, że większość mężczyzn nie szuka bliskości emocjonalnej w partnerkach. Kobiety po prostu podświadomie wybierają tych z mniejszymi potrzebami tego rodzaju, gdyż są atrakcyjniejsi, bardziej samodzielni i męscy.Co do pytania z tematu to trwać wiecznie będą fotony w próżni.
Mogę mówić o moich doświadczeniach jedynie ale jak słucham koleżanek to mają podobne.
W moim przypadku ten akurat meżczyzna był w spectrum autyzmu + ADHD. Z jednej strony wydawał się bardzo wrażliwy ale było w nim tez jakieś takie okrucieństwo. Jakoś mi nie pasują do niego określenia "bardziej samodzielny lub męski"... Bliskość emocjonalna czy też próby budowania jej wzbudzała w nim agresję i wrogość. Biło od niego coś takiego: "Podstępne kobiety chcą mnie wciagnąć w związek. Nie dam się w życiu".
Czasami może warto się zastanowić, kogo i dlaczego się akurat wybiera? Z tego, co można zaobserwować, to akurat potrzeba bliskości oraz emocjonalność nie są tym, co na samym początku przyciąga.. Potem zaś jest rozczarowanie. Każdy człowiek stanowi kombinację emocji, doświadczeń i zwyczajów. Jeśli szukamy jakiegoś ideału albo kogoś próbujemy pod siebie ustawiać, to katastrofa bywa gwarantowana.
#Marthe
Ja Tobie wierzę, tylko piszę że mężczyźni są różni, a z mojego środowiska wynika, że sporo chłopaków jest bardzo czułych i skoczyłoby za swoją partnerką w ogień. Natomiast w moim przeświadczeniu największą popularnością cieszą się Ci z twardszym i bardziej niezależnym charakterem. Oczywiście kobiety też są różne i najpiękniejszą parę jaką widziałem stworzył mój misiowaty kuzyn ze swoją żoną i oboje są wpatrzeni w siebie jak w obrazek już od wielu lat.
Z tym kogo wybieramy to bywa różnie. Tego nie wyczujesz, wszystko wychodzi dopiero w praniu. Jedni jadą przez życie w miarę prosto, inni znów trafiają na prawdziwe slalomy alpejskie.
22 2024-12-29 00:58:45 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-29 00:59:35)
Z tym kogo wybieramy to bywa różnie. Tego nie wyczujesz, wszystko wychodzi dopiero w praniu. Jedni jadą przez życie w miarę prosto, inni znów trafiają na prawdziwe slalomy alpejskie.
To moze się okazać dopiero po dłuższym czasie niestety jak ludzie funkcjonują. Można się nieźle naciąć.
23 2024-12-29 01:02:05 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-12-29 01:02:46)
Alessandro napisał/a:Z tym kogo wybieramy to bywa różnie. Tego nie wyczujesz, wszystko wychodzi dopiero w praniu. Jedni jadą przez życie w miarę prosto, inni znów trafiają na prawdziwe slalomy alpejskie.
To moze się okazać dopiero po dłuższym czasie niestety jak ludzie funkcjonują. Można się nieźle naciąć.
To prawda od razu czlowiek nie pokazuje prawdziwej twarzy. Moj ex byl bardzo milutki dla mnie, robil to co chcialam,na wszystko sie zgadzal, a menda za plecami mnie zdradzala.
Sobie mysle przez te mende mojego ex nawet milym facetom juz nie ufam. Bo agresywni,wredni to wiadomo,ze to mendy a takie milutkie to cale zycie bedzie udawac ,ze jest dobry. Mnie sie od tamtego czasu zapala czerwona lampka jak ktos jest do pozygu za dobry wlasnie przez tamte doswiadczenie
Marthe napisał/a:Alessandro napisał/a:Z tym kogo wybieramy to bywa różnie. Tego nie wyczujesz, wszystko wychodzi dopiero w praniu. Jedni jadą przez życie w miarę prosto, inni znów trafiają na prawdziwe slalomy alpejskie.
To moze się okazać dopiero po dłuższym czasie niestety jak ludzie funkcjonują. Można się nieźle naciąć.
To prawda od razu czlowiek nie pokazuje prawdziwej twarzy. Moj ex byl bardzo milutki dla mnie, robil to co chcialam,na wszystko sie zgadzal, a menda za plecami mnie zdradzala.
A ten ode mnie robił z siebie nie wiadomo jak samotnego człowieka w depresji na którego spadają nie wiadomo jakie nieszczęścia np smierć ojca i matki na raka i na tym zbijał kapitał w postaci kolejnych naiwnych kobiet, chcących mu pomóc.
Oczywiście wszystkie zostały bardzo brutalnie potraktowane po pewnym czasie...
26 2024-12-29 01:14:17 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-29 01:15:31)
Sobie mysle przez te mende mojego ex nawet milym facetom juz nie ufam. Bo agresywni,wredni to wiadomo,ze to mendy a takie milutkie to cale zycie bedzie udawac ,ze jest dobry. Mnie sie od tamtego czasu zapala czerwona lampka jak ktos jest do pozygu za dobry wlasnie przez tamte doswiadczenie
Właśnie tak on był pozornie takim super miłym, opiekuńczym na pierwszy rzut oka sympatycznym i pomocnym człowiekiem... Pozory mylą...
Rozumiem co czujesz, po takim doświadczeniu wszystko staje się czerwoną lampką.
New Me napisał/a:Sobie mysle przez te mende mojego ex nawet milym facetom juz nie ufam. Bo agresywni,wredni to wiadomo,ze to mendy a takie milutkie to cale zycie bedzie udawac ,ze jest dobry. Mnie sie od tamtego czasu zapala czerwona lampka jak ktos jest do pozygu za dobry wlasnie przez tamte doswiadczenie
Właśnie tak on był pozornie takim super miłym, opiekuńczym na pierwszy rzut oka sympatycznym i pomocnym człowiekiem... Pozory mylą...
Rozumiem co czujesz, po takim doświadczeniu wszystko staje się czerwoną lampką.
Takie sa najgorsze. Czesto charakterek psychopatow.
Marthe napisał/a:New Me napisał/a:Sobie mysle przez te mende mojego ex nawet milym facetom juz nie ufam. Bo agresywni,wredni to wiadomo,ze to mendy a takie milutkie to cale zycie bedzie udawac ,ze jest dobry. Mnie sie od tamtego czasu zapala czerwona lampka jak ktos jest do pozygu za dobry wlasnie przez tamte doswiadczenie
Właśnie tak on był pozornie takim super miłym, opiekuńczym na pierwszy rzut oka sympatycznym i pomocnym człowiekiem... Pozory mylą...
Rozumiem co czujesz, po takim doświadczeniu wszystko staje się czerwoną lampką.
Takie sa najgorsze. Czesto charakterek psychopatow.
Tak podejrzewam, że jest psychopatą. Dużo czytam różnych materiałów psychologicznych i myślę że pasuje do opisu "narcyza wrażliwego\narcyza ukrytego". Najzabawniejsze, że on inne osoby uważał np za psychopatów a sam jest psychopatą i nie zdaje sobie z tego sprawy.
New Me napisał/a:Marthe napisał/a:To moze się okazać dopiero po dłuższym czasie niestety jak ludzie funkcjonują. Można się nieźle naciąć.
To prawda od razu czlowiek nie pokazuje prawdziwej twarzy. Moj ex byl bardzo milutki dla mnie, robil to co chcialam,na wszystko sie zgadzal, a menda za plecami mnie zdradzala.
A ten ode mnie robił z siebie nie wiadomo jak samotnego człowieka w depresji na którego spadają nie wiadomo jakie nieszczęścia np smierć ojca i matki na raka i na tym zbijał kapitał w postaci kolejnych naiwnych kobiet, chcących mu pomóc.
Oczywiście wszystkie zostały bardzo brutalnie potraktowane po pewnym czasie...
Jak masz mentalność ratowniczki, to twój problem. Jakbyś się nie dała wkręcić, to by nie zbił na tobie kapitału.
30 2024-12-29 01:29:02 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-12-29 01:31:42)
Jeszcze dodam, ze jak on byl taki milutki,na wszystko sie zgadzal to pierwszym takim sygnalem bylo,ze nagle mial mniej czasu nawet na pisanie ze mna, no ze jest zmeczony. Ja juz wtedy podejrzewalam, ze kogos ma innego to mu celowo napisalam "oby to glupie zmeczenie zdechlo w koncu" to mu sie az zagotowalo z nerwow i mi odpisal "ze nie powinnam tak pisac, bo to moze kogos obrazic" . To juz wiedzialam,ze byl zly po tak napisalam o jego drugiej partnerce ale w koncu sam sie przyznal. I wymyslil, zebym byla jego druga zona. No oglupiona islamem na poczatku sie zgadzalam, ale na szczescie w pore z tego wyszlam . Ale on byl milutki,uprzejmu,tak kochanie,masz racje, tak zgadzam sie oczywiscie no na kazdy moj rozkaz. I co menda poszla zdradzic. A pozniej jak sie stopniowo charakterek zaczal zmieniac. Ja nigdy juz NIE zaufam do pozygu za dobrym facetom. Tym.zlym to wiadomo,ze nie ufam,ale jak ktos jest to pozygu za mily i dobry i mowi, ze mam racje nawet jezeli ja wiem,ze jej NIE mam to jest NIE
Chciałabym kiedyś poznać kogoś kto będzie ze względu na wszystko… wątpliwe, że to się stanie, ale kiedyś… bo mam wrażenie, że póki co nie poznałam nikogo, na żądnej płaszczyźnie, kto trwałby przy mnie a ja przy nim mimo burz.
Dla mnie bycie z kimś bez względu na wszystko brzmi co najmniej niepokojąco. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. Tylko ludzie patologicznie w siebie uwikłani mogą tak trwać latami, mimo wyrządzania sobie wzajemnie krzywdy. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest zakończenie relacji, jeśli przestała ona spełniać swoją funkcję. Lepiej zwolnić miejsce dla kogoś bardziej kompatybilnego. Jak dopisze nam szczęście, to może nawet zestarzejemy się z ta osobą. Choć warto pamiętać, że tak jak i życie, tak i ludzie się stale zmieniają. My również. Dziesięć lat temu moje zainteresowanie wzbudzali zupełnie inni mężczyźni, niż teraz. Kto wie, co będzie za kolejną dekadę? Ważne, żeby nie opierać na drugiej osobie całego swojego istnienia, żeby w razie rozczarowania nie zawalił nam się świat. A łatwo wpaść w tę pułapkę, jak się ma niskie poczucie wartości i skłonność do idealizowania partnerów.
32 2024-12-29 01:37:14 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-12-29 01:37:44)
Kyliekay napisał/a:Chciałabym kiedyś poznać kogoś kto będzie ze względu na wszystko… wątpliwe, że to się stanie, ale kiedyś… bo mam wrażenie, że póki co nie poznałam nikogo, na żądnej płaszczyźnie, kto trwałby przy mnie a ja przy nim mimo burz.
Dla mnie bycie z kimś bez względu na wszystko brzmi co najmniej niepokojąco. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. Tylko ludzie patologicznie w siebie uwikłani mogą tak trwać latami, mimo wyrządzania sobie wzajemnie krzywdy. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest zakończenie relacji, jeśli przestała ona spełniać swoją funkcję. Lepiej zwolnić miejsce dla kogoś bardziej kompatybilnego. Jak dopisze nam szczęście, to może nawet zestarzejemy się z ta osobą. Choć warto pamiętać, że tak jak i życie, tak i ludzie się stale zmieniają. My również. Dziesięć lat temu moje zainteresowanie wzbudzali zupełnie inni mężczyźni, niż teraz. Kto wie, co będzie za kolejną dekadę? Ważne, żeby nie opierać na drugiej osobie całego swojego istnienia, żeby w razie rozczarowania nie zawalił nam się świat. A łatwo wpaść w tę pułapkę, jak się ma niskie poczucie wartości i skłonność do idealizowania partnerów.
Ja sobie mysle szkoda,ze nie bylam taka madra jak mialam te 20 kilka lat. Musialam miec rozne doswiadczenia zeby na starosc zmadrzec
Julka, Marthe, same sobie robicie na złość, jeśli z powodu jakiegoś jednego dupka przekreślacie innych mężczyzn.
Albo patrzycie na nich cały czas przez pryzmat krzywd, jakie wyrządził ten konkretny egzemplarz.
Różni są ludzie. Bywa, że najbliższa osoba, którą znaliśmy całe życie, wbija nam nóż w plecy.
To nie znaczy, że każdy to zrobi. A takie podejście to prosta droga do cynizmu i zgorzknienia.
Warto uczyć się na błędach i nie być naiwnym, ale przy tym nie zamykać się całkowicie na świat.
34 2024-12-29 02:54:12 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-29 02:57:45)
Julka, Marthe, same sobie robicie na złość, jeśli z powodu jakiegoś jednego dupka przekreślacie innych mężczyzn.
Albo patrzycie na nich cały czas przez pryzmat krzywd, jakie wyrządził ten konkretny egzemplarz.
Różni są ludzie. Bywa, że najbliższa osoba, którą znaliśmy całe życie, wbija nam nóż w plecy.
To nie znaczy, że każdy to zrobi. A takie podejście to prosta droga do cynizmu i zgorzknienia.
Warto uczyć się na błędach i nie być naiwnym, ale przy tym nie zamykać się całkowicie na świat.
Ten mój przypadek jest nie wiem jak to napisać ... bardzo odosobniony i bardzo bardzo toksyczny. Dwa razy udało mi się wyjść z tej rzeczywistości tego człowieka i się uleczyć. To z czym się borykam z nim przypomina bardzo szkodliwy nałóg. Faktycznie można powiedzieć, że znałam go całe życie. A moze bardziej pasowałoby niby znając nie znałam go całe życie. On ma poważne zaburzenie osobowości i niestety nic się nie da z tym zrobić. Nie da się tego uleczyć. Spectrum autyzmu i adhd. Z jakiegoś powodu utworzyła się we mnie w stosunku do niego taka więź, której nie mogę zniszczyć czy wyplenić, a tylko przygasić po dłuższym czasie. I ta więź bardzo nagatywnie się odbiła na moim życiu. Jest jak rak. Wytniesz guza i tak zostaną gdzieś przerzuty. I na dobitkę faktycznie mam syndrom ratowniczki, i to również ciężko wyplenić.
W przeszłości również miałam relacje, gdzie osoby próbowały mnie wciągnąć w taką toksyczną dynamikę, ale bezskutecznie. Szybko przejrzałam szkodliwe schematy i stanowczo się temu sprzeciwiłam.
A w tej konkretnej relacji mam pełną świadomość jest szkodliwości i nawet całych mechanizów toksycznych porozbieranych na częsci jakie zachodzą. A mimo wszystko ciągle się z nią męczę pasywnie lub aktywnie jak autorka wątku. Zabrzmi to ponuro ale obawiam się, że wyzwolenie przyniesie tylko śmierć, któregoś z nas. Już najmłodsi nie jesteśmy więc... za parę lat rozwiąże to czas.
Nie przekreślam innych męzczyzn tylko nic do nich nie odczuwam z powodu przejścia tej relacji w swoim życiu.