Agnes:
Właśnie o to mi chodziło, o mieszanie zagadnień.
Tworzy sie zestawienie, rzeczy na które ma się wpływ (waga) z rzeczami na które wpływu się nie ma ( fałdy skórne/nietrzymanie moczu, luźna pochwa itp)
Ergo, tworzy sie narracja, że na wage, jak na pozostałe czyniki, nie ma sie wpływu, bo karmienie piersia, bo to bo tamto.
I nie Agnes:
Prawa biologi nie nagna sie dla poprawnie politycznej narracji.
Nie przytyjesz bez dodatniego bilansu kalorycznego i nie schudniesz bez ujemnego.
Zakłamywanie rzeczywistości nic tu nie da, czy próby manipulacji nią.
Tabletki antykoncepcyjne nie sprawiają magicznie że sie tyje, tak samo nie działają te wszystkie cudowny tabletki na odchudzanie.
I nie Agnes, jeżeli ktoś ma taka sama wagę i takie same aktywności, to nie, ilość kalorii nie może być rożna, będzie taka sama.
Rożnicę wynikają z tego, ze nie docenia sie tych niewielkich aktywności, skumulowanych w czasie.
Mamy 2 osoby, jedna dojeżdża do pracy samochodem, a druga idzie te 15 min i wraca na piechotę.
Niby nic prawda?
A w skali roku, to spalone dodatkowe 24000 kcal.
Juz widzisz, gdzie lezy różnica?
To prawie 3kg tłuszczu
Zauważ, że ja poruszyłem tylko temat tego magicznego przybierania na wadzę.
Bo uważam, że mąż ma prawo wymagać od zony, żeby wyglądała jak człowiek, oczywiście nie dzień po porodzie, chodzi o fakt powrotu do formy po połogu, na przestrzeni tych kilku miesięcy.
Bo nic nie stoi na przeszkodzie, aby mąż zajmował sie dzieckiem po południu, a zona poszła sobie na siłownie, na spacer czy na rower.
Wręcz mąż powinien jej to kazać, aby oderwała sie od dziecka i od 4 ścian, i poszła do ludzi.
I tak jak uważam, że mąż ma prawo wymagać od żony zdrowej sylwetki, tak uważam, że to na co kobieta nie ma wpływu (ten brzuszek, luźna pochwa, bóle, szramy/blizny itp) powinno byc otoczone przez męża wyjątkową troska/delikatnością i zrozumieniem. w tych aspektach, mąż powinien na każdym kroku, do znudzenia wręcz, uświadamiać zonie, że jest piękna,