Cześć dziewczyny.
Niestety moje życie tak się ostatnio układało, że coraz mniej się z niego cieszyłam. Ponad rok temu zerwalam z chlopakiem, zwiazek się wypalił, nie postanowiliśmy dać sobie drugiej szansy.
zmieniłam pracę, okazało się podjęłam zły wybór bo zmieniłam pracę na gorszą, remont mieszkania (niestety fachowcy zrobili fuszerkę i jak patrzę na to wszystko to ciężko się mieszka), później zmarł mi pies, który był ze mną większość dorosłego życia, dowiedziałam się że mam nowotwor (guz mały, całkowicie wyleczalny ale zawsze jest ryzyko że choroba wróci z podwojoną siłą), w międzyczasie poznałam jeszcze innego chłopaka w którym się mocno zakochałam i z którym też mi nie wyszło – był i jest dla mnie bardzo ważny, bo niestety wciąż go kocham. Napisałam o tym osobny wątek, jeśli ktoś byłby zainteresowany. To ostatnie wydarzenie przelało czarę goryczy. Nie chce mi się już żyć, zaczęłam uważać że jestem do niczego. Kiedyś miałam wysoką samoocenę a teraz nie mogę spojrzeć na swoją twarz w lustrze. Nie śpię, kręcę się z boku na bok, mam koszmary, jednego dnia mam niepohamowany apetyt, drugiego nie jem praktycznie nic, mimo tego zaczęłam tyć. Miesiąc temu zaczęłam podpalać papierosy z nerwów ale szybko rzuciłam.
Psychoterapeuta czy psychiatra? Czy nie czulyscie się gorzej po lekach które dostalyscie od lekarza? Nie wiem gdzie szukać pomocy, każdy dzień mi się dłuży, aktywności które wcześniej mnie cieszyły jak bieganie, oglądanie seriali, nauka języka, teraz już nie cieszą mnie. W tygodniu mam przynajmniej pracę, nie sprawia mi ona przyjemności ale muszę pracować.
W weekendy błąkam się z kąta w kąt i myślę o wszystkim, użalam się i analizuje co by było gdyby. Było mi ciężko ze wszystkim ale przynajmniej miałam oparcie w chłopaku z którym się spotykałam. Teraz od niecalych dwóch miesięcy jestem ze wszystkim zupełnie sama, nie mam w życiu żadnych przyjemności. Od 45 dni czesciej pije. Kiedyś raz na 3 miesiące, teraz 4 razy w miesiącu.
Pomyslicie pewnie że użalam się nad sobą, że inni mają gorzej. Może tak jest. Ale powiedzcie mi jak przeszliście taki stan? Ile u was trwala depresja?